-
Liczba zawartości
37652 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
249
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Do tej pory o zawleczenie laseczki wąglika (Bacillus anthracis) do Nowego Świata obwiniano Krzysztofa Kolumba i konkwistadorów. Okazuje się, że oskarżenie jest bezpodstawne. Te Gram-dodatnie bakterie występowały bowiem na pastwiskach Ameryki Północnej, zanim pojawili się tam przybysze z Europy (przynajmniej ci z XV wieku). Najnowsze badania genetyczne wskazują, że mieszkańcy tego kontynentu zaczęli padać ofiarą wąglika już ok. 13 tys. lat temu, a endospory przybyły tu z ludźmi i ich bydłem podczas migracji z Afryki przez Europę i Azję. W późnym plejstocenie Azja i Ameryka Północna były połączone ekosystemem Stepu Beringa, który pozwalał na swobodne przemieszczanie się zarówno ludzi, jak i zwierząt. W holocenie przekształcił się on w barierę wodną – wyjaśnia Paul Keim z Uniwersytetu Północnej Arizony. Zespół badaczy uważa, że B. anthracis przywleczono w te rejony z Azji, a następnie przetransportowano dalej na południe ok. 13 tys. lat temu, kiedy w środkowej Kanadzie utworzył się pozbawiony lodu korytarz. Keim i inni analizowali 285 próbek ziemi z USA i Kanady. Przyglądali się 2850 markerom genów, by w ten sposób prześledzić historię wąglika w Ameryce Północnej. Chcąc ocenić wiek próbek bakterii, naukowcy polegali na częstotliwości mutacji. Ponieważ w przypadku B. anthracis komórki potomne są klonami, zmiany w ich genach są dość rzadkie. Gdyby wąglik rzeczywiście przybył z Kolumbem, powinien się pojawić na początku na południu Stanów lub w Meksyku. Tymczasem najstarsze próbki znaleziono w północnej Kanadzie. W przeszłości zwierząt padłych z powodu wąglika nie niszczono. Wykorzystywano ich mięso, kości i włosy, co sprzyjało rozprzestrzenianiu przetrwalników.
-
- ziemia
- przetrwalniki
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Choć kury nie są ptakami kojarzonymi z mądrością (to raczej domena kruków i sów), wygląda na to, że już jako 3-4-dniowe pisklęta potrafią dodawać i odejmować w podstawowym zakresie. Zespół Rosy Rugani z Centrum Nauk o Umyśle i Mózgu na Uniwersytecie w Trydencie przeprowadził prosty test z dokładaniem i zabieraniem obiektów umieszczonych za ekranami. Bez żadnego treningu ptaki doskonale radziły sobie ze śledzeniem zachodzących zmian i działaniami 4 – 2 = 2 oraz 1 + 2 = 3. Rugani podkreśla, że po raz pierwszy udało się zademonstrować istnienie umiejętności liczbowych u młodych zwierząt innych niż ludzkie dzieci. Wcześniej zdolność tę uznawano za część repertuaru zachowań dorosłych osobników, np. naczelnych i psów. Eksperyment Włochów to świetny dowód na istnienie wrodzonego systemu wiedzy. Skonstruowanie testu matematycznego dla kurcząt wymagało przemyślenia zagadnienia. W końcu naukowcy z Trydentu postanowili wykorzystać tendencję piskląt do zbijania się w stada. Gdy młode zostanie samo, szybko przyłącza się do największej z pobliskich grup rówieśniczych. Po wykluciu piskląt badacze wkładali do klatki plastikowe kulki lub kawałki kolorowego papieru i młode zaczynały je uznawać za inne pisklęta. Podczas właściwego testu dołączały do większego zbioru kapsułek bądź skrawków. Na początku Włosi stwierdzili, że ptaki odróżniają od siebie 2- i 3-elementowe zbiory. Przyciągała je liczebność, a nie ogólna ilość czy kształt obiektów. Kiedy kurczęta mogły wybierać między 3 małymi kawałkami czerwonego papieru a papierem o tej samej powierzchni, który podzielono na 2 większe fragmenty, w większości przypadków "opowiadały się" za pierwszym zbiorem. W ramach trudniejszego zadania eksperymentator na oczach ptaka umieszczał za dwoma ekranami określoną liczbę obiektów. Potem część z nich wyjmował i przekładał za drugie przepierzenie. Aby podbiec do większego zbioru, pisklę musiało pilnie śledzić przebieg wydarzeń. Ku zaskoczeniu obecnych, maluchy trafiały w 75% przypadków. W sytuacji, kiedy za pierwszym ekranem umieszczono początkowo 4 plastikowe kapsułki, a za drugim dwa, lecz później dwie z czterech przemieszczono do sąsiedniego zbioru, prawie wszystkie ptaki wędrowały za drugie przepierzenie.
-
- stado
- odejmowanie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przez wiele lat uważano, że stan przewlekłego niedotlenienia guza nowotworowego jest efektem ubocznym gwałtownego wzrostu tkanki, który nie jest skoordynowany z powstawaniem nowych naczyń krwionośnych. Okazuje się jednak, że stan taki nie jest zjawiskiem przypadkowym, gdyż ułatwia on wzrost patologicznej tkanki. Odkrycia dokonali badacze ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Turyńskiego. Dzięki serii eksperymentów na komórkach ludzkiego raka płuc wykazali oni, że komórki wzbogacone o białko wiążące znaczne ilości tlenu rzadziej się dzielą i nie tworzą przerzutów nowotworowych. Aby zwiększyć dostępność tlenu, komórki, utrzymywane w trójwymiarowej hodowli in vitro, wzbogacono o gen kodujący mioglobinę. Białko to, naturalnie występujące w mięśniach, pozwala na wychwyt znacznej ilości O2z otoczenia, zwiększając jego dostępność dla komórki. Przeprowadzone doświadczenie wykazało, że choć modyfikacja pozwoliła na zredukowanie stopnia niedotlenienia (hipoksji) niemal do zera, wcale nie przyśpieszyło to wzrostu guza. Jest to dość zaskakujące, bowiem wydawać by się mogło, że zwiększenie dostępności tlenu pozwala na przyśpieszenie metabolizmu i wzrostu komórek. Wstępne wyniki udało się potwierdzić w badaniu na myszach. Zwierzętom wszczepiano komórki nowotworowe wzbogacone o gen kodujący prawidłową formę mioglobiny lub jej zmutowaną wersję, niezdolną do wychwytu tlenu. Jednoznacznie wykazano w ten sposób, że zwiększenie ilości O2 docierającego do tkanki nowotworowej znacznie spowalnia jej rozwój. Eksperyment in vivo wykazał jeszcze jedną istotną rolę hipoksji w rozwoju guza. Okazało się bowiem, że niedostatek tlenu prowadzi do zwiększenia odsetka komórek niezróżnicowanych, tj. niewyspecjalizowanych fizjologicznie i utrzymujących zdolność do podziału. Co więcej, tkanka taka wykazuje znacznie większą skłonność do tworzenia przerzutów. Zebrane informacje sugerują wyraźnie, że niedotlenienie, uznawane dotychczas za objaw niedoskonałości guza nowotworowego, jest dla niego wybitnie korzystne. Może to oznaczać konieczność przyjęcia zupełnie nowej taktyki walki z chorobami, w której życiodajny gaz stanie się swego rodzaju koniem trojańskim na usługach lekarzy.
-
O tym, że brak obciążenia jest jedną z głównych przyczyn osteoporozy, wiemy już od dawna. Dotychczas nie wiadomo było jednak zbyt wiele na temat mechanizmu tego zjawiska. Jego zrozumienie ułatwili badacze z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), którzy... wystrzelili komórki kości w kosmos, by zasymulować niemal całkowity brak jakiegokolwiek nacisku. Do doświadczenia wykorzystano osteoklasty, zwane także komórkami kościogubnymi. W dojrzałym, prawidłowo funkcjonującym organizmie ich aktywność powinna być minimalna, zaś jej wzrost powinien towarzyszyć przebudowie tkanki związanej np. ze zrastaniem się złamań. Niestety, eksperyment przeprowadzony z udziałem ESA wykazał, że komórki te są także stymulowane (i to bardzo silnie) przez brak obciążeń. Do przeprowadzenia doświadczenia wykorzystano osteoklasty mysie. Zostały one pobrane ze szpiku kostnego, a następnie rozdzielone na dwie pule. Pierwszą z nich wysłano na 12 dni w przestrzeń kosmiczną, gdzie o ich dobrą kondycję troszczył się specjalnie zaprojektowany aparat. Pozostałe komórki zachowano na powierzchni Ziemi. Analiza "kosmicznych" osteoklastów wykazała, że były one znacznie bardziej aktywne od komórek utrzymywanych przez cały czas w warunkach ziemskiej grawitacji. Potwierdza to bardzo wyraźnie, że brak nacisku uruchamia proces aktywnego rozkładu tkanki kostnej. Jak oceniają autorzy eksperymentu, zebrane informacje będą przydatne dla organizatorów oraz uczestników lotów kosmicznych. Uświadomienie sobie, jak wielkie szkody powoduje brak obciążeń, może pomóc także osobom zagrożonym osteoporozą. Nie od dziś wiadomo bowiem, że ćwiczenia siłowe są podstawową i najskuteczniejszą formą ochrony przed tą chorobą.
- 4 odpowiedzi
-
- osteoklast
- kości
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Flinstonom zapewne bardzo podobałby się ten pomysł: drukowanie glinianych naczyń za pomocą zaawansowanych drukarek 3D, które zakończyłby proces zwykłego wypalania. To niezwykłe połączenie tradycji z nowoczesnością zawdzięczamy badaczom z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle (UW). Pięć lat temu Mark Ganter, profesor inżynierii mechanicznej, zaczął ze swoimi studentami eksperymentować z zastępnikami dla drogich materiałów dla artystów. W efekcie powstała autorska mieszanka proszku ceramicznego, rozdrobnionego cukru i maltodekstryny/alkoholu poliwinylowego. Normalnie surowce te kosztują od 30 do 50 dol. za funt [0,45 kg]. Nasze materiały kosztują mniej niż 1 dol. za funt. Ponieważ Ganter jest wieloletnim entuzjastą i praktykiem druku 3D, zamierza za darmo udostępniać swoje receptury. Dzięki temu uda się upowszechnić druk trójwymiarowy wśród artystów (na razie korzystają z niego technologiczne gałęzie przemysłu, np. lotnictwo lub producenci butów do biegania). Prowadząc zajęcia ze studentami, do tej pory Ganter nie mógł pozwalać im na swobodne eksperymentowanie z prototypami, skoro materiały były tak drogie. Gdy jednak funt kosztuje dolara, nie dbam o to. Zachęcam ich do wypróbowywania nowych rzeczy. Drukarki z Solheim Rapid Manufacturing Laboratory opierają się na technologii atramentówek i wyglądają jak fotokopiarki, które "wypluwają" twarde przedmioty. Dysze wypełnia się substancją wiążącą, która pokrywa cienką warstwę proszku. Wystarczy zaprojektować żądany kształt na komputerze, a następnie przesłać plik do drukarki. Drukowanie warstwa po warstwie trwa od 10 min do godziny. Pojedyncza warstwa ma grubość kartki papieru. Na koniec trzeba zdmuchnąć nadmiar proszku i gotowe! Zespół z UW opracował 3 rodzaje proszków ceramicznych. Można je już kupić w okolicznych sklepach z materiałami dla rzeźbiarzy. Profesor podkreśla, że używanie do druku materiałów innych niż zalecane przez producenta prowadzi, oczywiście, do utraty gwarancji. Naukowcy potrafią na szczęście sami naprawić swój sprzęt, poza tym ryzyko uszkodzenia nie jest wcale takie duże, gdyż stosowany środek jest dość podobny do oryginału. Początkowo Ganter, Duane Storti i Ben Utela pracowali nad biomedycznymi zastosowaniami druku 3D – nad cyfrowym uzyskiwaniem implantów stomatologicznych z tlenku glinu. Po przesłaniu projektu do drukarki oprogramowanie dzieli obiekt na warstwy o grubości od 0,00762 do 0,03302 cm. Ekipa z Seattle zdecydowała się na jeden wymiar - 0,0127 cm. Warstwa proszku odpowiadająca grubości cyfrowej warstwy jest rozpylana na podłożu. Potem zaczyna się rozprowadzanie substancji wiążącej. Kiedy podstawka drukarki się obniża, cały cykl rozpoczyna się na nowo. Po otrzepaniu z nadmiaru proszku prototyp można zaimpregnować woskiem, żywicą epoksydową, klejem cyjanoakrylowym czy elastomerem lub po prostu pomalować.
-
- dysza
- proszek ceramiczny
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badacze z University of Wisconsin-Madison zauważyli, że u kotów dochodzi do regeneracji mieliny do tego stopnia, iż zwierzęta z uszkodzonym układem nerwowym potrafią normalnie funkcjonować. Ian Duncan, który specjalizuje się w badaniach mieliny, stwierdził: Głównym odkryciem naszego studium było udowodnienie, że remielinizacja może prowadzić do wyzdrowienia z poważnych urazów neurologicznych. Oznacza to, że centralny układ nerwowy potrafi sam się leczyć. Poznanie mechanizmu kociej remielinizacji może w przyszłości doprowadzić do opracowania sposobu leczenia poważnych chorób neurologicznych wiążących się z zanikiem mieliny. Pod warunkiem wszakże, iż choroba nie prowadzi do uszkodzenia samych nerwów. Mielina to tłuszczowa otoczka porastająca aksony. Ułatwia ona przewodzenie sygnałów, a jej utrata prowadzi do poważnych zaburzeń zmysłów, układów ruchowych czy poznawczych. Odkrycia niezwykłych właściwości kociego układu nerwowego dokonano przy okazji badań nad rozwojem kotów. Gdy zwierzętom podawano napromieniowany pokarm, u niektórych z nich doszło do zaburzeń układu ruchowego, ślepoty i paraliżu. Po odstawieniu szkodliwej diety koty powoli wracały do zdrowia i po jakimś czasie odzyskały utracone funkcje. Napromieniowane pożywienie podawano ciężarnym kotkom przez trzy do czterech miesięcy. W tym czasie zaczęły rozwijać się poważne choroby neurologiczne. Dalsze badania wykazały, że były one związane z zanikiem mieliny. Podobne efekty można obserwować u ludzi, u których mielina zanika. Skoro jednak później się odbudowała, oznacza to, że układ nerwowy może się naprawiać, co daje nadzieję na leczenie ludzi.
- 2 odpowiedzi
-
- choroba neurodegeneracyjna
- kot
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Psycholodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Fullerton znaleźli wskazówki genetyczne, dzięki którym można stwierdzić, w jakim mniej więcej wieku dana osoba przeżyje swój pierwszy raz. Nancy Segal, szefowa zespołu, zaznacza, że nie chodzi o gen, w którym zapisano by konkretną datę, ale o zestaw dziedzicznych cech wpływających na zachowanie, np. na impulsywność. Amerykanie przeprowadzili studium z udziałem rozdzielonych po porodzie bliźniąt. Segal wyjaśnia, że za pomocą genów można wyjaśnić jedną trzecią zmienności w zakresie wieku odbycia pierwszego stosunku płciowego. Średnia wyliczona dla tej konkretnej grupy wynosiła nieco ponad 19 lat. Badając bliźnięta (48 par wychowywanych osobno i 23 bliźnięta występujące bez pary, w pojedynkę), ekipa z Uniwersytetu Kalifornijskiego mogła ocenić oczyszczony z wpływów środowiskowych stopień oddziaływania genów na wczesny rozwój seksualny. Nie da się jednak zaprzeczyć, że konserwatywne normy społeczne opóźniają wiek inicjacji, dlatego też zapewne Segal zauważyła, że efekt genetyczny osłabiał się w przypadku bliźniąt urodzonych przed 1948 r., gdy porównywano je z osobami poczętymi w latach 60. lub później. Okazało się też, że kobiety, które w domu czuły się nieszczęśliwe lub niespełnione, prędzej rozpoczynały współżycie płciowe. Inni naukowcy stwierdzili wcześniej, że wersja genu kodującego receptor dopaminy (DRD4) ma związek z wiekiem inicjacji. Kolejny zespół stwierdził zaś, że ten sam wariant wpływa na impulsywne i ryzykowne zachowania.
-
- impulsywność
- receptor
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Firma Ericsson opracowała modem, który zabezpieczy operatorów komórkowych dostarczających Internet przed nieuczciwością klientów. Przedsiębiorstwa te coraz częściej dopłacają do komputerów z bezprzewodowym dostępem do sieci. W zamian klienci są zobowiązani korzystać z łączy danego operatora. Zdarza się jednak, że klienci przestają opłacać rachunki i zatrzymują sobie komputer. Co prawda maszyna taka nie może łączyć się bezprzewodowo z sieciami innych dostawców, ale nieuczciwy klient zyskuje w pełni funkcjonalny komputer, który może połączyć z Siecią w inny sposób, a telekom traci setki dolarów. Ericsson opracował modem, który pozwala operatorowi sieci na wysłanie sygnału całkowicie blokującego komputer. Zastosowania modemu nie ograniczają się tylko do tego. Dzięki niemu użytkownik może zdalnie zablokować skradzionego laptopa. Ponadto modem może zostać włączony w stan ciągłego czuwania, nawet wówczas, gdy wyłączymy komputer. Jeśli przyjdzie do nas ważny e-mail czy znajomy będzie chciał porozmawiać z nami na Skype, modem włączy komputer i nas zaalarmuje.
-
Poniższa informacja to żart primaaprilisowy. Jak doniosło wczorajsze wydanie The Wall Street Journal, niewykluczone, że za kilka lat ostatecznie pożegnamy się z architekturą x86. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że Intelowi nie opłacają się dalsze prace nad tą technologią. Obecnie Intel produkuje układy w technologii 32 nanometrów i pracuje nad 22-nanometrowymi kośćmi. Nie od dzisiaj wiadomo, że przekroczenie granicy 22 nanometrów będzie niezwykle trudne. Dziennikarze WSJ dowiedzieli się, że przedstawiciele Intela wyliczyli, iż ich firma musiałaby zainwestować około 35 miliardów dolarów w same prace badawczo-rozwojowe. Przygotowanie fabryk, koszty sprzedaży i marketingu dwukrotnie zwiększą tę kwotę. Trzeba ponadto brać pod uwagę, że przejście na proces mniejszy niż 22 nanometry wymaga wielkich inwestycji w całym przemyśle półprzewodnikowym. Analitycy mówią tutaj o kwotach rzędu 600-800 miliardów dolarów. Specjaliści są sceptyczni jeśli chodzi o opłacalność takiego przedsięwzięcia. By zwrot z inwestycji dokonał się w zwykłym dla tego przemysłu terminie, sprzedaż procesorów wykonanych w technologii mniejszej niż 22 nanometry musiała by być większa o około 70% od obecnego popytu na CPU. Wzrost ten jest niemożliwy także i z tego powodu, że takie procesory byłyby o około 15-20 procent droższe. The Wall Street Journal donosi o nieoficjalnych rozmowach toczonych pomiędzy Intelem a IBM-em. Intel chce podobno odkupić od IBM-a prawa do architektury Power. Jest ona łatwiejsza w skalowaniu, ponadto procesory Power udaje się taktować znacznie szybszym zegarem niż x86. Przedstawiciele Intela uważają, że zakup Power dałby im czas do około 2020 roku na opracowanie nowej architektury. Bardzo możliwe, że IBM sprzeda całość praw do Power. Od kilku lat firma stopniowo wycofuje się z rynku półprzewodników, komputerów oraz klienta indywidualnego i skupia się na rynku usług, oprogramowania i sprzętu dla biznesu. Sprzedaż produkcji procesorów pozwoli jej na znaczą redukcję kosztów operacyjnych oraz uwolni od konieczności finansowania prac badawczo-rozwojowych nad procesorami. Zaoszczędzone pieniądze IBM będzie mógł przeznaczyć na prace R&D na rynku superkomputerów oraz komputerów kwantowych. Nie wiadomo, co stanie się z architekturą x86. Analitycy uważają, że Intel może próbować ją sprzedać AMD. W ten sposób uwolniłby się od oskarżeń o działania monopolistyczne, a jednocześnie "zamknąłby" swojego konkurenta w niszy przestarzałej, odchodzącej do lamusa technologii.
-
Czy to preferencje wpływają na nasze wybory, czy też prawdziwe jest odwrotne twierdzenie: że preferencje zmieniają się pod wpływem wyborów? Zespół z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego wykazał, że rację mają obie strony toczącego się od wielu lat sporu (The Journal of Neuroscience). Tali Sharot, Benedetto De Martino i Raymond Dolan badali za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) aktywność mózgu 13 ochotników, którzy zastanawiali się nad różnymi miejscami wakacyjnego odpoczynku. Znajdując się wewnątrz skanera, musieli oni ocenić atrakcyjność wyjazdu do Grecji, Tajlandii i w parę innych miejsc. Po wyjściu z maszyny mieli wybierać pomiędzy jednakowo ocenionymi parami lokalizacji. Okazało się, że aktywność w jądrze ogoniastym (łac. nucleus caudatus), rejonie mózgu, który wcześniej powiązano z antycypacją przyszłych nagród, pozwalała przewidzieć, na co zdecyduje się dana osoba. Mimo że wolontariusze tak samo oceniali atrakcyjność sparowanych miejsc, wszyscy konsekwentnie wybierali cel wędrówek turystów, który w ich przypadku wywołał silniejszą aktywność jądra ogoniastego. Kiedy badani na powrót trafiali do skanera i znowu oceniali różne cele podróży, w odpowiedzi na wybrany zakątek świata pojawiała się jeszcze nieco silniejsza niż pierwotnie aktywność nucleus caudatus. Zgodnie z danymi fMRI, wybory jednostki wskazują na istnienie wstępnych preferencji, dodatkowo jednak konkretne decyzje kształtują same preferencje – konkluduje Laurie Santos, psycholog z Uniwersytetu Yale, która komentowała eksperyment kolegów i koleżanek po fachu.
-
- kształtować
- zmieniać
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nasi przodkowie nie porzucali dzieci z poważnymi wadami rozwojowymi, lecz opiekowali się nimi. Dowodem na to jest czaszka sprzed 500 tys. lat, należąca do 12-latka z kraniosynostozą, czyli przedwcześnie skostniałymi szwami czaszkowymi. Ponieważ zjawisko to prowadzi do deformacji czaszki i zaburzenia wzrostu mózgu, a w tak odległej przeszłości nie przeprowadzano kranioplastyki, znaleziony osobnik mógł być upośledzony umysłowo. Hiszpańscy badacze znaleźli pierwsze fragmenty czaszki w 2001 roku w pobliżu Atapuerki na stanowisku Sima de los Huesos. Ostatnio poszczególne elementy "układanki" połączono w całość i to doprowadziło do postawienia diagnozy. Pracami zespołu kierowała paleoantropolog z Universidad Complutense w Madrycie Ana Gracia Téllez. Nie wiadomo, czy czaszka należała do chłopca, czy do dziewczynki. Jedno jest jednak pewne, był to człowiek heidelberski (Homo heidelbergensis). Badacze podkreślają, że to najstarszy szkielet z deformacjami wskazującymi na zależność od innych. Téllez zaznacza, iż większość zwierząt, w tym naczelne, porzuca młode z poważnymi schorzeniami. Nie można ze 100-proc. pewnością stwierdzić, czy 12-letnie dziecko było upośledzone, lecz różniło się wyglądem od rodziny i pozostałych członków swojej grupy. Dość bowiem powiedzieć, że zrośnięcie szwu w okresie prenatalnym lub wkrótce po urodzeniu prowadzi do zastopowania wzrostu czaszki w kierunku prostopadłym do linii zrośniętego szwu. Czaszka jest datowana na środkowy plejstocen. Wykazuje ona objawy skośnogłowia (lambdoid synostosis). Zniekształcenia wewnątrz- i zewnątrzczaszkowe są na tyle poważne, że do zrośnięcia doszło zapewne przed urodzeniem. Towarzyszyły im asymetria twarzy oraz zaburzenia poznawcze i motoryczne.
- 2 odpowiedzi
-
- Ana Gracia Téllez
- Atapuerca
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Poniższa informacja to żart primaaprilisowy. Bolesław IV Kędzierzawy, syn Bolesława Chrobrego i książę zwierzchni Polski od 1146 r., zawdzięcza swój przydomek burzy kręconych włosów. Bardzo o nie dbał, okazuje się jednak, że zgodnie z zapisem odkrytym niedawno w Kronice Słowian (łac. Chronica Slavorum), najprawdopodobniej była to peruka. Autor kroniki, mnich Helmold, towarzyszył niemieckim wyprawom chrystianizacyjnym i zapewne podczas jednej z nich spotkał się z naszym władcą. Dr Wim Schwarz, który analizował jego zapiski, zwrócił uwagę m.in. na ten oto fragment: Zawżdy wysławiano jego facyjatę alibo zacne loki, próżno im jednak wierzyć, bo to ino wybieg. Po upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego peruka nie cieszyła się w naszym kręgu kulturowym zbyt dużą popularnością, lecz nie znaczy to, że w ogóle o niej zapomniano. Jak wskazują dane zebrane w Chronica Slavorum, Bolesław Kędzierzawy cierpiał najprawdopodobniej na łysienie plackowate i starał się to jakoś zamaskować. Mocował perukę staroegipskim sposobem, korzystając z żywicy pomieszanej z pszczelim woskiem. Jako że w owych czasach nawet władca nie miał dostępu do dużych ilości ludzkich włosów, musiał się posiłkować włosami zwierzęcymi. I nie było to wyłącznie włosie końskie, ale także pozyskiwane ze skór upolowanych niedźwiedzi, turów czy bobrów. Fryzowano je odpowiednio, nakręcając na kołki i kołeczki z dębowego drewna. O tym, że tak właśnie pozyskiwano materiał na peruki, może świadczyć następujący urywek: historyja to nie nowa - skubanie turów jak ptactwa pospolitego. Wszystko wskazuje więc na to, że Bolesław wyprowadził w pole zarówno swoich ziomków, jak i potomnych, co dobrze świadczy o balwierzach, którzy przygotowywali mu eleganckie peruki.
- 5 odpowiedzi
-
- Kronika Słowian
- łysienie plackowate
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pomimo posiadania wyjątkowo długiej szyi, gigantyczne dinozaury z grupy zauropodów najprawdopodobniej utrzymywały swoje głowy... na poziomie reszty ciała. Tak twierdzi przynajmniej ekspert w dziedzinie badań nad ewolucją, dr Roger Seymour z Uniwersytetu w Adelajdzie. Z obliczeń przeprowadzonych przez badacza wynika, że pompowanie krwi za pośrednictwem niezwykle długiej szyi byłoby niemal niemożliwe. Dobrze ilustruje to przykład mamenchizaura, żyjącego na Ziemi około 150 mln lat temu. Jego ogromna, dziewięciometrowa szyja była tak długa, że utrzymywanie krwi w obiegu pochłaniałoby aż połowę energii wydatkowanej przez całe ciało. Zdaniem dr. Seymoura to stanowczo zbyt dużo, by gad pozwolił sobie na trzymanie głowy zbyt wysoko. Pionowa szyja wymagałaby wysokiego ciśnienia krwi tętniczej. Oznacza to, że znacznie bardziej opłacalne pod względem energetycznym jest używanie szyi w pozycji mniej więcej poziomej, co umożliwiałoby rozglądanie się po znacznym obszarze przy utrzymaniu niskiego ciśnienia krwi - podsumowuje badacz. Opinię naukowca potwierdzają niektóre wcześniejsze badania, z których wynikało, że utrzymanie wydajnego przepływu krwi do głowy zawieszonej tak wysoko wymagałoby serca ważącego aż 5% całego ciała gada. O wynikach studium przeprowadzonego przez dr. Seymoura informuje czasopismo Biology Letters.
- 13 odpowiedzi
-
- ciśnienie tętnicze
- ciśnienie krwi
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Poniższa informacja to żart primaaprilisowy. Co zrobić, gdy wypadek kończy się rozległym urazem, a pacjentowi bardzo zależy na utrzymaniu sprawności? Pomocnym rozwiązaniem może być wykorzystanie pomocy... świni. Sympatyczne zwierzę zostało kilka dni temu dawcą pierwszego w historii przeszczepu fragmentu nogi do organizmu człowieka. Do niezwykłego zabiegu doszło sześć dni temu. Biorcą przeszczepu został 24-letni Xiao Ling, mieszkaniec wsi Huading w południowych Chinach. Tydzień wcześniej jego noga uległa poważnemu uszkodzeniu w wyniku wypadku podczas prac polowych. Pomimo szybkiej reakcji lekarzy konieczna była amputacja stopy oraz fragmentu łydki. Na szczęście dla młodego mężczyzny, opiekujący się nim lekarze skontaktowali się jednak ze szpitalem w Szanghaju, którego pracownicy umożliwili Xiao odzyskanie przynajmniej części dawnej sprawności. Młody pacjent miał sporo szczęścia - specjalna rasa świń, hodowana przez chińskich naukowców, posiadała niemal idealny zestaw antygenów odpowiedzialnych za "być albo nie być" przeszczepu, czyli jego przyjęcie lub odrzucenie przez organizm biorcy. Pozwoliło to na błyskawiczne zakwalifikowanie Xiao do zabiegu. Przeprowadzenie operacji tak szybko po wypadku było uwarunkowane świetnym ogólnym stanem zdrowia chorego. Procedura, trwająca aż 16 godzin, zakończyła się pełnym sukcesem. Organizm biorcy nie wykazuje najmniejszych objawów odrzucenia obcych tkanek, zaś "jego" skóra, należąca wcześniej do świni, zaczyna odczuwać dotyk i temperaturę. Świadczy to o wytwarzaniu połączeń nerwowych pomiędzy przeszczepem i organizmem Xiao, co jest, oczywiście, bardzo korzystnym objawem. Widok mojej nogi nie jest być może najpiękniejszy na świecie, ale wygląda na to, że będę mógł niemal normalnie chodzić, co jest dla mnie teraz najważniejsze - wyznał wzruszony pacjent w wywiadzie w dziennikarzem lokalnej gazety. Na razie jest co prawda zbyt wcześnie, by mówić o gwarancji pełnego przyjęcia się przeszczepu, lecz tempo, w jakim organ dostosowuje się do ciała biorcy, jest bardzo zadowalające. Jak zapowiadają lekarze z Szanghaju, przeprowadzenie kolejnych zabiegów wykorzystujących kończyny pobrane od świń jest zależne od dalszych zmian stanu zdrowia Xiao. Być może uda się także zmienić w ten sposób nastawienie ludzi do tych sympatycznych, choć zwykle niedocenianych zwierząt.
-
Instytut Badawczy Hondy we współpracy z Międzynarodowym Instytutem Zaawansowanych Badań nad Telekomunikacją oraz Shimadzu Corporation stworzyły Interfejs Mózg-Maszyna (Brain Machine Interface - BMI), który wykorzystuje elektroencefalografię (EEG) i spektroskopię w bliskiej podczerwieni (NIRS) do sterowania maszyną za pomocą myśli. Podczas, gdy operator robota myśli o wykonaniu jakiejś czynności, w jego mózgu przekazywane są sygnały elektryczne i zmienia się przepływ krwi. W BMI sygnały elektryczne są mierzone za pomocą EEG, a NIRS mierzy zmiany w przepływie krwi. To z kolei pozwala na określenie, o jakich czynnościach myślał operator robota. Poruszanie maszyną nie odbywa się obecnie tak swobodnie, jak poruszanie własnym ciałem. Najpierw na głowę operatora zakładane są czujniki EEG i NIRS. Później otrzymuje on spis części ciała, którymi może poruszać. Podczas eksperymentu wykorzystano lewą dłoń, prawą rękę, język i stopy. Operator wyobraża sobie ruch, EEG i NIRS mierzą sygnały, odpowiednie oprogramowanie przekłada je na polecenia i wysyła do robota. Jak informuje Honda, w ten sposób osiągnięto 90% dokładność odwzorowania myśli operatora przez ruch robota.
-
Osiemdziesięcioletnie kobiety nie były w stanie zwiększyć masy mięśniowej mimo 3-miesięcznego programu podnoszenia ciężarów, który wziął na cel ich uda (Journal of Applied Physiology). Zaskoczyło to badaczy z Ball State University, ponieważ wcześniejsze badania wskazywały, że trening oporowy zwiększa masę mięśniową nawet u ludzi po siedemdziesiątce, a bardziej rozrośnięty mięsień to przecież większa siła. Autorzy nowego studium podkreślają jednak, że choć nie odnotowali podobnego efektu, 80-latki były w stanie dźwignąć większe ciężary. Działo się tak najprawdopodobniej dlatego, że ich układ nerwowy stawał się bardziej skuteczny w aktywowaniu i synchronizowaniu mięśni. W eksperymencie wzięło udział 6 kobiet. Wszystkie przekroczyły już 80. rok życia. Przyjeżdżały do laboratorium 3 razy w tygodniu przez 3 miesiące i ćwiczyły na urządzeniu kształtującym mięsień czworogłowy uda (łac. quadriceps femoris). Panie wykonywały 3 serie po 10 dźwignięć, oddzielone 2-minutowym odpoczynkiem. Obwód mięśnia czworogłowego mierzono za pomocą MRI przed i po zakończeniu programu ćwiczeń. Wykonywano także biopsję włókien wolno- i szybkokurczliwych, by określić ewentualne zmiany zachodzące w tkance na poziomie molekularnym. Zwracano uwagę na siłę, szybkość i profil genetyczny włókien. Włókna szybkokurczliwe prędko się włączają. Wykorzystuje się je przede wszystkim przy wysiłku beztlenowym, np. w sprintach. Odpowiadają one także za utrzymanie właściwej postawy ciała i równowagę, dlatego są szczególnie ważne u starszych osób, zwłaszcza że szybko ulegają degeneracji przy siedzącym trybie życia. Włókna wolnokurczliwe kurczą się wolno, ale są odporne na zmęczenie. Przydają się w sportach wytrzymałościowych: maratonie, pływaniu lub kolarstwie. Po zakończeniu treningu 80-latki były w stanie, używając mięśni czworogłowych uda, unieść o 26% większy ciężar. Niestety, MRI ujawniło, że rozmiar quadriceps femoris się nie zmienił. Potwierdziły to biopsje, które unaoczniły, że ćwiczenia nie wpłynęły na wielkość poszczególnych włókien mięśniowych. Ponieważ wcześniejsze studium z udziałem ponad 80-letnich mężczyzn dało podobne rezultaty, wszystko wskazuje na to, że mięśnie osób w 9. dekadzie życia reagują na ćwiczenia w dużo mniejszym stopniu, nawet gdy porównuje się je do mięśni ludzi zaledwie o 10 lat młodszych. Podsumowując, dr Scott Trappe stwierdza, że ćwiczenia są dobre dla osób po osiemdziesiątce, jednak nie tak dobre, jak wcześniej sądzono. Okazuje się, że nad masą mięśniową należy pracować na wcześniejszych etapach życia. Jako że atrofia mięśni zachodzi nie tylko z wiekiem, ale także u astronautów, którzy ruszają się dość mało przez pewien okres, Trappe zamierza sprawdzić, dlaczego dokładnie trening oporowy nie działa na 80-latków. Zespół na pewno wykorzysta jakoś dwa odkrycia: 1) że kobiety po osiemdziesiątce mają mniej włókien mięśniowych, ale te, które zostały, są duże i wyglądają zdrowo i 2) że staruszkowie w wieku 80-90 lat mają znacznie wyższą aktywność genu odpowiadającego za wzrost mięśni w spoczywających mięśniach. Łącznie może to oznaczać, że mięśnie 80-latków osiągnęły po prostu swą maksymalną wydajność i zwyczajnie nie da się jej "przeskoczyć".
- 5 odpowiedzi
-
- trening oporowy
- dr Scott Trappe
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Szympansy są, zdaniem niektórych, nawet 4-krotnie silniejsze od ludzi, pomimo że wzrostem i wagą nie różnią się od nas. Siłę zwykle przypisujemy rozwojowi mięśni, jednak Alan Walker, profesor biologii z Penn State University, uważa, że w przypadku małp naczelnych układ mięśniowy odgrywa drugorzędną rolę. Jego zdaniem, za większą siłę małp odpowiada ich układ nerwowy. Walker sądzi, że sprawuje on znacznie mniejszą kontrolę nad mięśniami, niż układ nerwowy człowieka. Dlatego szympansy dysponują dużo większą siłą, a człowiek potrafi wykonywać bardziej precyzyjne ruchy. Wcześniejsze badania wykazały, że w kręgosłupach szympansów znajduje się znacznie mniej szarej materii niż u człowieka. Szara materia zawiera bardzo dużo neuronów motorycznych, które kierują ruchami mięśni. Tak więc u ludzi uruchomienie mniejszej liczby neuronów powoduje uruchomienie mniejszej liczby mięśni, co daje nam nad nimi bardziej precyzyjną kontrolę. U szympansów jest to więcej mięśni, co oznacza większą siłę. Dlatego też małpy są mniej wytrzymałe na wysiłek niż ludzie. Nie potrafią bowiem stopniowo w zależności od potrzeb uruchamiać mięśni. Z kolei ludzie w większości przypadków nie są w stanie skorzystać ze wszystkich mięśni co sugeruje, zdaniem Walkera, istnienie jakiegoś rodzaju hamowania w centralnym układzie nerwowym.
-
Zmodyfikowane genetycznie myszy, które chcą się przemieszczać do przodu po płaskiej powierzchni, a zamiast tego poruszają się jak rak do tyłu, mogą stanowić klucz do wyjaśnienia ataksji móżdżkowej. Zespół Esther Becker z Uniwersytetu Oksfordzkiego wyhodował myszy, u których dochodziło do ekspresji zmutowanego białka uszkadzającego neurony móżdżku – części mózgu odpowiadającej za kontrolę ruchu oraz utrzymywanie równowagi. Te same komórki nerwowe ulegają zniszczeniu u pacjentów z ataksją móżdżkową; stąd biorą się ich charakterystyczne objawy. Gryzonie rozstawiają szerzej łapy, by poradzić sobie jakoś z zaburzeniami równowagi. Chociaż ludzie z ataksją nie wydają się poruszać do tyłu, rodzi się jedno niezwykle istotne pytanie: czy mutacja tego samego co u myszy genu występuje również u nich? Obecnie Becker prowadzi badania przesiewowe osób z genetyczną postacią choroby. Nawet gdyby nie udało się u nich odnaleźć mysiego genu, zwierzęta te nadal pozostaną użytecznym modelem ataksji, gdyż zmutowane białko występuje także w innych jej postaciach.
- 3 odpowiedzi
-
- chód księżycowy
- zmutowane
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Microsoft poinformował o planowanym wyłączeniu swojej online'owej encyklopedii Encarta oraz o rezygnacji z oprogramowania Encarta. Witryna przestanie działać 31 października bieżącego roku. Jedynym wyjątkiem będzie jej japońska wersja, która zakończy pracę 31 grudnia. Od początku czerwca nie będzie można kupić już wersji pudełkowej encyklopedii. W oświadczeniu Microsoftu czytamy: Encarta była popularnym produktem przez wiele lat. W międzyczasie zmienił się jednak sposób używania tradycyjnych encyklopedii i sposób poszukiwania materiałów. Obecnie ludzie szukają informacji inaczej niż przed laty. Osoby, które z góry zapłaciły za subskrypcję Encarty, a ich konto będzie aktywne 30 kwietnia, otrzymają zwrot pieniędzy. Powinny one dotrzeć na ich konto na początku maja. Z Encarty będą jednak mogły korzystać do czasu jej zamknięcia. Z kolei posiadaczom oprogramowania Encarta zostaną zapewnione wszelkie aktualizacje do czasu wyłączenia online'owej wersji encyklopedii.
- 13 odpowiedzi
-
- Wikipedia
- encyklopedia
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ludzie ze schizofrenią znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka zachorowania na cukrzycę typu 2. W studium doktora Briana Kirkpatricka z Medical College of Georgia (MCG) wzięło udział 50 osób ze świeżo zdiagnozowaną schizofrenią lub zaburzeniami pokrewnymi. Choć w ich przypadku nie działały inne niż psychoza czynniki ryzyka, u 16% stwierdzono cukrzycę/nieprawidłowości w metabolizmie glukozy. W równolicznej grupie kontrolnej bez schizofrenii nikt nie przejawiał symptomów cukrzycy. Te odkrycia wskazują, że istnieją czynniki środowiskowe lub genetyczne, wspólne dla rozwoju schizofrenii i cukrzycy – przekonuje Kirkpatrick. Naukowiec podkreśla, że specjaliści od dawna podejrzewali, że ze schizofrenią wiąże się podwyższone ryzyko rozwoju cukrzycy. By sprawdzić, jak jest w rzeczywistości, akademik z MCG nawiązał współpracę z naukowcami z Uniwersytetu w Barcelonie oraz University of Maryland. U chorych, którzy nie zaczęli jeszcze brać leków antypsychotycznych, przeprowadzono doustny test tolerancji glukozy. Dla zespołu ważne było wykonanie badania przed rozpoczęciem leczenia schizofrenii, ponieważ niektóre z najskuteczniejszych preparatów powodują nagły wzrost wagi, a to czynnik ryzyka cukrzycy typu 2. W ten sposób można zaś było oddzielić ewentualny wpływ leków od oddziaływania samej schizofrenii. Kirkpatrick zaznacza, że wiele osób skupia się na zaburzonym działaniu mózgu pacjentów ze schizofrenią, tymczasem pojawiają się u nich dodatkowe problemy medyczne, których nie da się przypisać innym niż psychoza czynnikom. Złe rzeczy, które przydarzają się dzieciom jeszcze w łonie matki i podczas porodu, np. głód w okresie prenatalnym czy niska waga urodzeniowa, zwiększają ryzyko cukrzycy i schizofrenii (wskazują na to wyniki wcześniejszych badań). Problemy związane z wczesnym rozwojem pozostawiają trwały ślad.
-
- Brian Kirkpatrick
- ryzyko
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
TomTom i Microsoft zawarły ugodę dotyczącą sporu o prawa patentowe. W jej ramach TomTom zgodził się zapłacić za licencję na wykorzystywane przez siebie technologie. Obie firmy wycofały pozwy z sądów. Microsoft nie będzie płacił TomTomowi za sporne patenty, które wykorzystuje w Streets and Trips. Szczegóły ugody nie zostały ujawnione. Wiadomo jedynie, że w ciągu dwóch lat TomTom przestanie korzystać z jednego z patentów Microsoftu, a w tym czasie firma i jej klienci nie będą mogli zostać pozwani przez giganta z Redmond. Trzy inne technologie opatentowane przez koncern Ballmera są objęte licencją GPLv2, a więc, jak zapewnia Microsoft, wystarczy by TomTom przestrzegał zapisów tej licencji.
-
Wydawać by się mogło, że największym zmartwieniem skoczków powinna być możliwość nieotwarcia spadochronu, tymczasem Anton Westman z Umeå University przekonywał w swojej rozprawie doktorskiej, iż o wiele groźniejsze są inne czynniki. Wskazywał na ryzyko związane z brakiem umiejętności lub beztroską w zakresie kontrolowania podczas lotu własnego ciała i sprzętu. Szwed podkreśla, że zarówno w przypadku zwykłego spadochroniarstwa (skoków z samolotu), jak i BASE jumping (skoków z nieruchomych obiektów, np. wieżowców lub mostów) niestabilność podczas swobodnego spadania jest potencjalnie śmiertelnym czynnikiem ryzyka. Wyskakiwanie z samolotu przy gwałtownym wietrze przypomina zanurzanie w poruszający się z dużą szybkością prąd. Istnieje ryzyko, że adepci sztuki spadochroniarstwa wpadną w korkociąg, co uniemożliwi otwarcie czaszy lub jeśli do tego dojdzie, doprowadzi do splątania linek. Podczas skakania z krawędzi jakiegoś obiektu nie ma podmuchów, ale to z kolei oznacza, że w pierwszych sekundach nie można wykorzystać siły wiatru do ustabilizowania swojej pozycji. Ponadto po otwarciu spadochron kieruje niekiedy skoczka na budynek czy klif, z którego wyskoczył. W przypadku BASE jumping ryzyko zgonu jest 60-90-krotnie większe niż w spadochroniarstwie. Amatorzy obu sportów mogą źle wylądować, zderzyć się z kimś w powietrzu, a także odnieść rany. Najwięcej urazów zdarza się wśród początkujących, lecz najpoważniejsze obrażenia występują u starych wyjadaczy. Najbardziej narażone są nogi, stopy, kręgosłup i staw barkowy.
-
- zagrożenia
- ciało
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
"Sztuczna hemoglobina" zaprojektowana od zera
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Naukowcy z University of Pennsylvania "zaprojektowali" i zsyntetyzowali całkowicie sztuczne białko zdolne do przenoszenia tlenu w taki sam sposób, jak czyni to w naszych organizmach hemoglobina. Zdaniem badaczy ich dzieło może stać się istotnym krokiem naprzód w pracach nad wytworzeniem sztucznej krwi. Jeszcze kilka lat temu przewidywanie kształtu cząsteczek białka na podstawie znajomości reszt aminokwasów (niewielkich cząsteczek, których wielkocząsteczkowe polimery to właśnie białka) wchodzących w ich skład uznawane było za zadanie niezwykle trudne. Teraz, dzięki rozwojowi technik komputerowych, badaczom z Pensylwanii udało się nie tylko przewidzieć kształt syntetycznej molekuły, lecz nawet dobrać jej skład aminokwasowy tak, by pełniła pożądaną funkcję. Niezwykłe cząsteczki składają się z wielokrotnie powtórzonych sekwencji złożonych z trzech aminokwasów. Powstają w ten sposób tzw. helisy α, czyli łańcuchy przypominające swoim kształtem korkociąg. Pomiędzy nimi znajdują się fragmenty o bardziej zróżnicowanym składzie, zdolne do uginania się. Pozwala to helisom na ułożenie się równolegle do siebie, dzięki czemu tworzą strukturę podobną do cylindra. W jej wnętrzu badacze umieśclili cząsteczkę hemu - związku występującego m.in. w "zwykłej" hemoglobinie. Obecność hemu umożliwia opracowanemu białku wiązanie tlenu. Przypomina to mechanizm wymiany gazowej zachodzącej w naszych organizmach. Co więcej, po pochłonięciu cząsteczki gazu cylinder automatycznie "uszczelnia się" i blokuje wnikanie wody, która mogłaby uszkodzić nowatorskie cząsteczki oraz elementy otaczających je komórek. Większość dotychczasowych prób "tworzenia" białek o określonych z góry właściwościach polegała w rzeczywistości na modyfikacji struktury istniejących protein, lecz nie zadowalało to badaczy z Pensylwanii. Chcielibyśmy się uczyć, jak tworzyć funkcjonalne białka całkowicie niespokrewnione z białkami naturalnymi. Umożliwiłoby to nam ciągłe dodawanie nowych funkcji - tłumaczy Christopher Moser, jeden z badaczy biorących udział w projekcie. Opracowana proteina jest uwieńczeniem kolejnej tury badań, których celem jest stworzenie skutecznego substytutu czerwonych krwinek. Preparat taki mógłby być podawany np. ofiarom wypadków lub pacjentom podczas operacji, zaś jego celem byłoby zapobieganie śmiertelnemu niedotlenieniu organizmu. W najbliższych latach jedyną nadzieją pozostają jednak dawcy krwi...-
- projektowanie białek
- białko
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dr Ian Frampton z Great Ormond Street Hospital zbadał ponad 200 osób z anoreksją z Wielkiej Brytanii, USA i Norwegii i doszedł do wniosku, że predyspozycje do zachorowania kształtują się jeszcze w życiu płodowym. Wskutek zaburzonego rozwoju mózgu niektóre dzieci stają się bardziej podatne na czynniki ryzyka, w tym na promowany rozmiar zero. Specjaliści uważają, że odkrycie to może zrewolucjonizować metody terapii anoreksji. Pod kątem wrażliwości na określone czynniki dałoby się badać już 8-letnie dziewczynki i w razie potrzeby zacząć leczenie. Wcześniej sądzono, że to chroniczna niedowaga prowadzi do zmian w mózgu, teraz okazuje się, że jest dokładnie na odwrót. Gdyby chodziło wyłącznie o wpływ mediów, trudno byłoby wyjaśnić, czemu anoreksja rozwija się tylko u części odbiorców komunikatów dotyczących idealnej wagi. Większość badanych za pomocą testów neuropsychologicznych osób stanowiły kobiety w wieku od 12 do 25 lat, które leczyły się w prywatnych klinikach w Edynburgu i Maidenhead. Okazało się, że u ok. 70% występowały zaburzenia w poziomie neuroprzekaźników albo niewielkie zmiany w budowie mózgu, albo i to, i to. Frampton uważa, że tego typu cechy mogą występować u jednej na kilkaset dziewcząt. Wg niego, anoreksja jest dziełem przypadku, a nie skutkiem złej diety matki czy wynikiem oddziaływania czynników środowiskowych, np. określonych chemikaliów. Niewłaściwe połączenia w obrębie kory wyspy u jednych dzieci prowadzą do ADHD, dysleksji bądź depresji, a u innych zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń odżywiania.
- 2 odpowiedzi
-
- neuroprzekaźniki
- zaburzony
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Bezpośrednią przyczyną wielu przypadków zawału serca i udaru mózgu jest krystalizacja cholesterolu wewnątrz ścian naczyń krwionośnych - twierdzi badacz z Uniwersytetu Stanu Michigan, dr George Abela. Jego zespół informuje o odkryciu za pośrednictwem czasopisma American Journal of Cardiology. Za każdym razem, gdy pojawia się coś nowego lub unikalnego w badaniach związanych z medycyną, spotyka się to na początku ze zdrowym sceptycyzmem, przyznaje dr Abela, badający kryształy cholesterolu już od ośmiu lat. Ale odkryliśmy coś, co może pomóc drastycznie zmienić sposób leczenia chorób serca. Do swoich badań naukowcy z Michigan wykorzystali fragmenty tętnic pobrane od pacjentów zmarłych z powodu chorób serca. Ich analiza wykazała, że zbieranie się znacznych ilości cholesterolu w ścianach naczyń krwionośnych może wywołać jego krystalizację. Traci on wówczas elastyczność, przez co może się z łatwością oderwać od blaszki miażdżycowej, czyli zgrubienia ściany naczynia, utrudniającego przepływ krwi. Fragmenty oderwane od blaszki miażdżycowej są dla organizmu szkodliwe na dwa sposoby. Oprócz ryzyka zablokowania przepływu krwi przez miejsca, do których się dostaną, istnieje także niebezpieczeństwo uszkodzenia nabłonka wyściełającego wnętrze naczyń. Dochodzi wówczas do uruchomienia procesu krzepnięcia krwi, co może prowadzić do znacznego zwiększenia zakresu zniszczeń. Powstawanie kryształów cholesterolu było przez wiele lat niezauważalne. Działo się tak, ponieważ standardowa metoda przygotowywania preparatów do obserwacji mikroskopowej, wykorzystująca etanol do usunięcia z próbki wody, powodowała ich wypłukanie. Zespół dr. Abeli zastosował inną metodę, polegającą na osuszaniu ich z wykorzystaniem podciśnienia. Pozwoliło to na zachowanie niebezpiecznych kryształów i ich dokładną obserwację. Odkrycie nowego mechanizmu odpowiedzialnego za szkodliwość złogów cholesterolu oznacza możliwość poszukiwania terapii, które ograniczałyby powstawanie szkodliwych złogów na wczesnym etapie ich rozwoju. Mogłoby to znacząco zmniejszyć ryzyko oderwania się elementów blaszki miażdżycowej, dzięki czemu prawdopodobieństwo zablokowania dopływu krwi do tkanek zostałoby znacząco obniżone.
-
- zawał serca
- zawał
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami: