Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. U wybrzeży USA zanotowano rekordowo wysoką liczbę porodów wśród waleni z gatunku Eubalanea. Uczeni mają nadzieję, że może być to oznaka odradzania się tych skrajnie zagrożonych zwierząt. Specjaliści z National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) zaobserwowali aż 39 młodych, które urodziły się w pobliżu Florydy i Georgii. Ocenia się, że na naszej planecie żyje jedynie 400 osobników tego gatunku, a więc urodzenie się 39 kolejnych jest znaczącym wydarzeniem. Liczba porodów powoli zwiększa się od 2001 roku, kiedy to zauważono 31 młodych. Populacja Eubalanea wciąż jednak jest bardzo mała, a młode, zanim osiągną dojrzałość w wieku 5-7 lat, będą narażone na wiele niebezpieczeństw ze strony człowieka. W przeszłości były one ulubionym celem polowań. Stąd zresztą ich angielska nazwa "righ whale", czyli "dobry/właściwy waleń". Oczywiście "dobry" lub "właściwy" do tego, żeby go zabić. Teraz dużym niebezpieczeństwem dla Eubalanea są statki. Zwierzęta podczas podróży przecinają obszary, w których pojawia się wiele jednostek handlowych i rybackich. Dlatego też są często nazywane "miejskimi waleniami". Walenie giną wskutek zderzeń ze statkami. Inne niebezpieczeństwo, to możliwość zaplątania się w sieci rybackie. W bieżącym roku na południowym Atlantyku znaleziono pięć takich zwierząt - to rekord. Optymistyczna wiadomość jest taka, że wszystkie udało się uwolnić zanim poniosły śmierć. Naukowcy nie ustają jednak w wysiłkach na rzecz uchronienia gatunku przed zagładą. W pobliżu Bostonu ustawiono, o czym informowaliśmy przed rokiem, cały system boi mających chronić walenie przed kolizjami ze statkami. Natomiast w połowie marca bieżącego roku pracownikom kilku agend rządu USA wspólnie udało się podać środek uspokajający wielkiemu waleniowi. Po raz pierwszy w historii udało się to w przypadku tak dużego zwierzęcia. Walenia, nazwanego Bridle, uwolniono z liny, która powoli wrzynała mu się w głowę. Nie wiadomo jednak, czy zwierzę przeżyje, gdyż lina zagłębiła się w jego ciało na kilkadziesiąt centymetrów. Specjaliści podkreślają, że w ciągu kilkunastu najbliższych lat dowiemy się, czy Eubalanea ma szansę, by przetrwać.
  2. Estrogeny zmniejszają zdolność kobiet do spalania tłuszczów po jedzeniu. Wg profesora Tony'ego O'Sullivana, autora przeglądu badań, to zapewne dlatego panie skuteczniej magazynują tkankę tłuszczową niż mężczyźni. Endokrynolog z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii przeanalizował wyniki prac swoich kolegów, a wnioski opublikował w piśmie Obesity Reviews. W ten sposób chciał sprawdzić, czemu u kobiet zawartość tkanki tłuszczowej jest o 6-11% wyższa, mimo że to mężczyźni jedzą więcej tłuszczów, a ich posiłki są bardziej kaloryczne. Mechanizm przechowywania tłuszczu zaczyna działać w okresie dojrzewania i odgrywa ważną rolę na początku ciąży. Gdyby miało zabraknąć pożywienia, dostęp do zapasów jest w tej sytuacji sprawą życia i śmierci. Odpowiednie otłuszczenie wiąże się także z płodnością – u kobiet z niedowagą może bowiem dojść do zahamowania owulacji. Żeńskie dojrzewanie i wczesna ciąża – okresy podwyższonego stężenia estrogenów – mogą być postrzegane jako stany efektywnego magazynowania tłuszczu w ramach przygotowań do płodności czy rozwoju płodowego oraz laktacji – podkreśla O'Sullivan. Skoro zawartość tkanki tłuszczowej jest u pań wyższa, choć to mężczyźni jedzą więcej, oznacza to, że w okresie pokwitania następuje zmiana w sposobie metabolizowania tłuszczu: zamiast być spalany, ulega odłożeniu. A oto wyniki badań, które, wg O'Sullivana, potwierdzają jego hipotezy. W pierwszych 12-15 tygodniach ciąży kobiety przybywają średnio na wadze 2-3 kg, mimo że nie jedzą więcej ani nie gimnastykują się mniej. Co więcej, ilość odkładanego tłuszczu była podobna w 9 krajach, które bardzo różniły się pod względem dziennej podaży energii (kaloryczności posiłków). W innych 25 badaniach wykazano, że kiedy kobiety i mężczyźni wykonują te same ćwiczenia, zwłaszcza aerobik i sporty wytrzymałościowe, panie co prawda spalają więcej tłuszczów, ale nadal nie chudną tyle, co mężczyźni. Endokrynolog uważa, że podczas aktywności fizycznej organizmy męski i żeński działają podobnie, ale podczas odpoczynku mechanizm zachowania tłuszczu nie pozwala kobietom pozbyć się tłuszczu i zbędnych kilogramów. Kiedy w ramach eksperymentu kobietom i mężczyznom podawano posiłek składający się z 20 gramów tłuszczu i 20 gramów węglowodanów, panowie spalali po 10 gramów tłuszczów i węglowodanów, a panie tylko 5 g tłuszczów i 15 g węglowodanów. Reszta ulegała, oczywiście, zmagazynowaniu.
  3. Dokonywanie obliczeń matematycznych w myśli może stać się łatwiejsze w wyniku żmudnych ćwiczeń, wg naukowców można sobie jednak pomóc, wypijając gorące kakao czy czekoladę. Znajduje się w nich bowiem dużo flawanoli, które wspomagają pracę mózgu. Profesor David Kennedy z Northumbria University, współautor studium, podkreśla, że po spożyciu dużych ilości tych związków wolontariusze lepiej radzili sobie z arytmetyką. Dodatkowo rzadziej czuli się zmęczeni czy wyczerpani psychicznie. Tym samym gorące kakao wydaje się idealnym "środkiem" dla osób zmagających się z trudnymi zadaniami, np. uczniów. Mechanizm działania flawanoli polega na zwiększeniu dopływu krwi do mózgu. Trzydziestu zdrowych ochotników miało liczyć wstecz, wymieniając co trzecią liczbę. Należało zacząć od wartości wylosowanej przez komputer, mieszczącej się gdzieś między 999 a 800. Okazało się, że badani odliczali szybciej i popełniali mniej błędów, gdy wcześniej uraczyli się pitną czekoladą. Niestety, wybieg nie sprawdzał się przy odliczaniu co siedem, ponieważ, jak tłumaczą Brytyjczycy, jest to bardziej skomplikowane zadanie, które angażuje inną część mózgu. Napoje mogły zawierać 520 lub aż 993 mg flawanoli, posłużono się też produktem kontrolnym. Akademicy zauważyli, że kiedy test przeprowadzano w "dniu kakaowym", udawało się uzyskać znacznie lepsze rezultaty. Co ciekawe, po wypiciu kakao ochotnicy nie stawali się tak zmęczeni, mimo że liczyli bez ustanku przez godzinę.
  4. Najbardziej oczywistym źródłem kolorów w przyrodzie wydają się być pigmenty. Okazuje się jednak, że niektóre ptaki, takie jak sójki i błękitniki, zawdzięczają barwę swoich piór nanostrukturom utworzonym przez "spienione" białka. Odkrycia dokonał zespół złożony z inżynierów, fizyków oraz biologów ewolucyjnych pracujących na Uniwersytecie Yale. Z przeprowadzonych przez nich analiz wynika, że błękitne ubarwienie skrzydeł niektórych ptaków jest możliwe dzięki tzw. rozdziałowi fazowemu białek i wody. Zdaniem autorów odkrycie może ułatwić prace nad tworzeniem coraz doskonalszych nanostruktur o pożądanych właściwościach optycznych. Proces rozdziału fazowego to nic innego jak rozdzielenie się mieszaniny dwóch lub więcej nierozpuszczających się w sobie substancji, które zostały uprzednio zmieszane ze sobą. Przykładem tego zjawiska może być np. uwalnianie się pęcherzyków CO2 z napoju lub rozwarstwianie się mieszaniny oleju z wodą. W przypadku ptasich piór rozdział fazowy polega na ucieczce pęcherzyków wody z kompleksów białkowych znajdujących się wewnątrz komórek. Powstające wówczas puste przestrzenie są wypełniane powietrzem, zaś proteiny przyjmują formę piany lub gąbki. Ich unikalny rozkład przestrzenny jest niezbędny dla powstania błękitnej barwy piór. Eksperci z Uniwersytetu Yale nie wykluczają, że to dopiero początek odkryć, które pozwolą na zastosowanie wniosków z obserwacji organizmów żywych w nanotechnologii. Zapewniają jednak, że już mają pomysł na uczczenie kolejnych sukcesów. Jak uważa dr Richard Prum, jeden z autorów badania, idealnie nada się do tego inny przykład praktycznego zastosowania rozdziału fazowego: szampan!
  5. Niepozorny objaw, jakim jest regularne drzemanie w ciągu dnia, może być oznaką zaburzeń zdrowotnych - twierdzą naukowcy z instytutu California Pacific Medical Center. Jak wynika z przeprowadzonych przez nich obliczeń, starsze kobiety urządzające sobie codzienną sjestę są narażone na znacznie podwyższone ryzyko śmierci. Swoje kalkulacje badacze z Kalifornii opierają na wynikach studium przeprowadzonego na grupie 8000 kobiet rasy białej w wieku co najmniej 69 lat. Wynika z nich, że panie korzystające każdego dnia z dodatkowej porcji snu są obarczone znacznie podwyższonym ryzykiem śmierci, wynoszącym - w stosunku do populacji ogólnej - 144%. Podwyższone ryzyko dotyczyło przede wszystkim chorób sercowo-naczyniowych (prawdopodobieństwo zgonu wyższe o 58%) oraz wszelkich innych chorób z wyłączeniem nowotworów (w tym przypadku ryzyko śmierci wzrastało o niemal 60%). Zwiększonego zagrożenia nie stwierdzono w przypadku seniorek przesypiających za dnia nie więcej niż 3 godziny w tygodniu. Spanie wyłącznie w nocy nie oznacza jeszcze obniżonego prawdopodobieństwa zgonu. Okazuje się bowiem, że równie groźne jest przesypianie zbyt wielu godzin w ciągu nocy (kilka miesięcy temu pisaliśmy o podobnym odkryciu). Jak obliczyli badacze z Kalifornii, kobiety śpiące w ciągu dnia 9-10 godzin są zagrożone zgonem znacznie bardziej od pań, którym do regeneracji wystarcza 8-9 godzin. Czy bycie śpiochem automatycznie oznacza ryzyko chorób? Absolutnie nie. Może to jednak sugerować, że organizm jest przemęczony, a to z kolei może oznaczać występowanie niezdiagnozowanej choroby. Warto wobec tego zwracać uwagę nie tylko na własną kondycję w czasie czuwania, lecz także w nocy, o czym wiele osób zapomina.
  6. Eksperci z NASA spodziewają się, że wchodzimy w fazę głębokiego minimum słonecznego. Okazuje się, że nasza gwiazda jest jeszcze bardziej spokojna, niż była przed kilkoma miesiącami, gdy informowaliśmy o wyjątkowo małej liczbie plam na Słońcu. Plamy to oznaka aktywności gwiazdy. Tymczasem w roku 2008 przez 266 dni nie zaobserwowano żadnych plam. To 73% roku. Bieżący rok nie jest pod tym względem lepszy. Do 31 marca mieliśmy 78 dni bez plam, co stanowi 87% z całego 90-dniowego okresu. Słońce nie było tak spokojne od stu lat. Mniejsza liczba plam jest czymś naturalnym. W połowie XIX wieku niemiecki astronom Heinrich Schwabe zaobserwował trwające 11 lat cykle słoneczne. Gwiazda przechodzi od stanu względnego spokoju do dużej aktywności. Zmienia się wówczas liczba plam. Ubiegły i bieżący rok są jednak wyjątkowo spokojne. Zresztą od pewnego już czasu obserwuje mniejszą aktywność. Już w połowie lat 90. ubiegłego wieku zauważono, że ciśnienie wiatru słonecznego spadło o 20%. Wiatr słoneczny odpycha promieniowanie kosmiczne. Gdy spada ciśnienie wiatru, więcej promieniowania dociera w pobliże Ziemi. Ma to i te dobre strony, że Słońce mniej ogrzewa wyższe partie atmosfery i krążące w nich satelity są słabiej przez atmosferę hamowane i ściągane w stronę planety, co wydłuża czas ich pracy. To samo dotyczy, niestety, śmieci krążących po orbicie. Jedno jest pewne - za ocieplanie się klimatu nie odpowiada zwiększająca się aktywność naszej gwiazdy.
  7. Zaledwie kilkanaście lat temu lekarze zidentyfikowali nową jednostkę chorobową, zwaną zespołem złamanego serca (ang. broken heart syndrome). Choć podłoże choroby wciąż nie jest znane, a jej przebieg bywa dramatyczny, badający ją specjaliści uspokajają: szanse na przeżycie tego nietypowego stanu są bardzo wysokie. Zespół złamanego serca, zwany także kardiomiopatią Takotsubo, został opisany po raz pierwszy w Japonii. Tamtejsi lekarze zaobserwowali przypadki nietypowego schorzenia, pod wieloma względami podobnego do typowego ataku serca, lecz charakteryzującego się wyraźnymi różnicami. Były one na tyle nietypowe, że towarzyszące im zaburzenie zaklasyfikowano jako nową jednostkę chorobową. Istotnym czynnikiem sugerującym, że osoba "podejrzewana" o zawał przechodzi w rzeczywistości zespół złamanego serca, wydaje się być przebycie bardzo stresującego wydarzenia poprzedzającego bezpośrednio wystąpienie symptomów. Jak tłumaczą japońscy eksperci, dochodzi wówczas do osłabienia akcji serca, przypominającego efekt martwicy wywołanej niedostatecznym dopływem krwi podczas zawału. W rzeczywistości istnieją jednak bardzo istotne różnice pomiędzy obiema jednostkami. W przeciwieństwie do "zwykłego" zawału serca, w naczyniach wieńcowych pacjentów chorujących na broken heart syndrome najprawdopodobniej nie zatrzymywały się skrzepy blokujące przepływ krwi. Winę za objawy zrzucono wobec tego na tzw. hormony stresu, spośród których najbardziej znanym jest, oczywiście, adrenalina. Najprawdopodobniej to ona gwałtownie osłabia pracę serca lub nawet całkowicie blokuje ją, dając szybko ustępujące objawy podobne do tych towarzyszących atakowi serca. Schorzenie przykuło uwagę naukowców z Brown University, którzy stworzyli bazę danych na temat 70 przypadków tej choroby. Zgodnie z wcześniejszymi przypuszczeniami ustalono, że ok. 70% pacjentów zaraz przed trafieniem do szpitala spotkało się z wyjątkowo stresującą /sytuacją. Reakcja na silny stres była tak gwałtowna, że u pacjentów rozwijały się objawy kojarzone zwykle z zawałem serca, takie jak ból w klatce piersiowej i utrudnienie oddychania. Aż 20% osób z zespołem złamanego serca wymagało intensywnej terapii, by utrzymać się przy życiu. Na szczęście dla chorych, jest też bardzo dobra wiadomość. Wszystkie osoby zapisane w rejestrze przeżyły atak nietypowej choroby i doczekały się kompletnego wyzdrowienia. To bardzo ważne, gdyż trafne odróżnienie pacjentów z zawałem serca od tych z broken heart syndrome mogłoby pozwolić na optymalizację leczenia każdego pacjenta trafiającego do szpitala. Niestety, jest tylko jeden problem: dotychczas nikomu nie udało się opracować testu pozwalającego na szybkie rozróżnienie obu chorób...
  8. Chyba każdy z nas zmienia nieco swoje zachowanie, gdy wie, że jest obserwowany. Dotychczas uważano, że umiejętnością tą są obdarzone bardzo nieliczne gatunki ssaków, lecz okazuje się, że podobnie zachowują się także kawki (Corvus monedula), ptaki z rodziny krukowatych. Wygląda na to, że kawki dostrzegają rolę oka w percepcji wizualnej [u innych osobników - przyp. red.] lub przynajmniej są wyczulone na sposób, w jaki zorientowane są ludzkie oczy, ocenia pracująca na Uniwersytecie Cambridge dr Auguste von Bayern, szefowa zespołu prowadzącego studium. Dzięki doświadczeniu badacze z Cambridge wykazali, że zwierzęta wyraźnie zwlekały z rozpoczęciem posiłku, gdy karmiąca je osoba kierowała na nie swój wzrok. Podobnego zachowania nie obserwowano, gdy człowiek znajdował się w pobliżu, lecz patrzył w inną stronę. Co ciekawe, przedstawiciele C. monedula zachowywali się różnie w zależności od stopnia zaznajomienia z karmiącą je osobą. Jeżeli smakołyki były podawane przez znanego im opiekuna, zabierały się za posiłek znacznie chętniej, lecz wyraźnie opóźniały konsumpcję, gdy karmiła je osoba obca. Co więcej, w kontaktach ze "starym znajomym" zwierzęta reagowały także na proste formy komunikacji, takie jak zmiany sposobu patrzenia lub wskazywanie palcem, gdy pokarm został uprzednio ukryty. Jak podkreśla dr von Bayern, nawet psy, zwane najlepszymi przyjaciółmi człowieka, ani szympansy, znane ze swojej inteligencji, nie wykazywały zachowań podobnych do tych zaobserwowanych u kawek. Do większości zwierząt trafiają bowiem wyłącznie mniej subtelne sygnały, takie jak ruchy całego ciała lub przynajmniej głowy. Być może nie doceniliśmy możliwości psychologicznych ptaków, uważa autorka. Jej zdaniem wyczulenie na komunikację nie powinno zaskakiwać. Kawki, podobnie jak wiele innych ptaków, tworzą pary na całe życie i muszą ściśle współpracować ze swoimi partnerami, co wymaga skutecznego sposobu komunikacji oraz wyczulenia na punkt widzenia partnera.
  9. Naukowcy z Cornell University stworzyli program, dzięki któremu komputer jest w stanie wykorzystać dane z obserwacji do stworzenia ogólnego prawa. To, co dotychczas było efektem pracy genialnych umysłów, stało się dostępne dla maszyn. Przełomowa praca to dzieło profesora mechaniki i inżynierii kosmicznej Hoda Lipsona oraz doktoranta Michaela Schmidta, specjalizującego się w tworzeniu oprogramowania dla nauk biologicznych. Program pozwala maszynie na analizowanie surowych niedokładnych danych i na odkrycie na ich podstawie praw rządzących naturą. Jednym z największych problemów współczesnej nauki jest analizowanie olbrzymich zbiorów danych i odkrywanie fundamentalnych praw tam, gdzie istnieją luki w teoriach ich dotyczących - mówi Lipson. Oprogramowanie z Cornell University potrafi porównywać olbrzymią liczbę zmiennych, szukać w nich zależności i wyodrębniać pewne stałe zależności pomiędzy nimi. Tworzy na tej podstawie równania, których prawdziwość sprawdza w oparciu o dostępne informacje. Pozostawia następnie te równania, które najlepiej się sprawdzają, a inne odrzuca. Czynności te powtarza tak długo, aż w końcu znajdzie algorytm, który dokładnie opisuje zachowanie analizowanego przez siebie systemu. W ten sposób komputer znajduje stałe, które leżą u podstaw praw fizyki. Po włączeniu maszyna Schmidta i Lipsona potrafiła jedynie określić jaka korelacja zachodzi pomiędzy obserwowanymi danymi i stwierdzić, które z nich są ważne, a które należy odrzucić. Korzystając z danych z oscylatora harmonicznego, wahadła i podwójnego wahadła, ale bez znajomości jakichkolwiek zasad fizyki, geometrii czy kinematyki, maszyna samodzielnie stworzyła prawa zachowania energii, pędu i drugą zasadę dynamiki. Nie oznacza to, że naukowcy wkrótce staną się niepotrzebni, gdyż zastąpią ich komputery. Jednak nowe oprogramowanie umożliwi uczonym na znacznie szybsze wyodrębnienie istotnych danych i skupienie się właśnie na nich. Warto wspomnieć, że uczeni z Cornell nie są jedynymi, którzy w ostatnim czasie przeprowadzili tak znaczące prace. W Wielkiej Brytanii profesor Ross King z Aberystwyth University stworzył automatycznego naukowca imieniem Adam. Maszyna samodzielnie stworzyła hipotezę o istnieniu genów w drożdżach i o enzymach produkowanych przez te geny. Następnie zaprojektowała i przeprowadziła eksperyment, który miał potwierdzić hipotezę. Następnie, korzystając z wyników eksperymentu, Adam skorygował hipotezę i przeprowadził kolejne eksperymenty, na podstawie których opracował teorię. Naukowcy powtórzyli następnie eksperymenty Adama i okazało się, że robot doszedł do prawidłowych wniosków.
  10. Zła wiadomość dla osób, które dbając o kolor zębów, zamieniły czerwone wino na białe. Niestety, ono również niekorzystnie wpływa na szkliwo. Badacze z College'u Stomatologii Uniwersytetu Nowojorskiego odkryli, że kwasy białego wina wytrawiają na zębach wyżłobienia i placki o szorstkiej powierzchni, które później łatwo zabarwiają się np. pod wpływem kawy, herbaty czy coli. Amerykanie zanurzyli w czarnej herbacie, czerwonym i białym winie krowie zęby. Wybrali je, ponieważ ich powierzchnia przypomina pokrycie naszego własnego "garnituru", a że są sporo większe, wygodniej się z nimi pracuje. Po godzinnym moczeniu zęby łaciatych przeniesiono z białego wina do naparu czarnej herbaty. W przypadku pozostałych cieczy czas czas preparowania również wynosił 60 min. Członkowie zespołu wyjaśniają, że zabieg ten można porównać do sączenia herbaty czy alkoholu do posiłku. Okazało się, że z dwojga złego rzeczywiście lepiej wybrać białe wino, bo po czerwonym plamy były najciemniejsze. Działo się tak za sprawą większej kwasowości oraz chromogenu. To cząsteczka o bardzo intensywnej barwie - tłumaczy szef ekipy profesor Mark Wolff. Moczenie w herbacie uznano za nieszkodliwe. Erozja szkliwa pod wpływem kwasów zachodzi nie tylko po wypiciu wina. Podobnie działają napoje cytrusowe, np. soki cytrynowy czy pomarańczowy, lemoniady oraz drinki energetyczne. By zapobiec przebarwianiu, wg Wolffa, wystarczy używać pasty wybielającej.
  11. Inżynierowie z MIT-u tak zmodyfikowali wirusy, że mogą one służyć jako elektrody akumulatorów litowo-jonowych. Angela Belcher, szefowa zespołu badawczego, informuje, że "wirusowe" akumulatory mają taką samą pojemność oraz wydajność jak najnowocześniejsze urządzenia tego typu. Za to ich produkcja jest tania i przyjazna dla środowiska. Już przed trzema laty zespół Belcher stworzył anodę dzięki zmodyfikowanym wirusom, które samoistnie pokrywały tlenek kobaltu i złoto. Znacznie trudniej jest jednak zbudować katodę, która musi świetnie przewodzić prąd. Udało to się dopiero niedawno. Odpowiednio zmodyfikowane wirusy najpierw łączyły się z nanokablami z fosforku żelaza, a następnie z węglowymi nanorurkami. Wstępne testy wykazały, że tak stworzone akumulatory mogą przejść co najmniej 100 cykli ładowania/rozładowywania bez utraty pojemności. Uczeni twierdzą, że bez większego problemu zwiększą wytrzymałość "wirusowych" akumulatorów. Prototypowy akumulator ma tę zaletę, że można go zamknąć w dowolnym opakowaniu. Oznacza to możliwość zastosowania elastycznych opakowań, których kształt będzie można łatwo dostosować do kształtu zasilanego urządzenia. Ponadto uczeni twierdzą, że uda się również nakłonić wirusy do tworzenia akumulatorów z materiałów o znacznie lepszych właściwościach, takich jak fosforek manganu czy niklu.
  12. Czterdziestodwuletniej Amerykance, która w ramach diety odchudzającej codziennie rano jadła grejpfruta, niemal amputowano lewą nogę, ponieważ utworzył się w niej niebezpieczny skrzep. Kobieta zgłosiła się na ostry dyżur do szpitala w Olympii w listopadzie 2008 roku. Uskarżała się na spłycony oddech, zawroty głowy i problemy z chodzeniem. USG ujawniło, co jest przyczyną jej objawów. Istniało ryzyko, że kończyna zostanie uszkodzona przez gangrenę, dlatego do zaczopowanego naczynia wprowadzono lek rozpuszczający zakrzepy. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Dzień wcześniej Amerykanka odbyła 1,5-godzinną podróż samochodem, a że od jakiegoś czasu zażywała pigułki antykoncepcyjne, już samo to zwiększało ryzyko zakrzepicy żył głębokich. Prześladował ją jednak chyba prawdziwy pech, ponieważ okazało się, że występuje u niej mutacja czynnika V Leiden. Oznacza to, że jej organizm wytwarza zmutowany czynnik układu krzepnięcia. Wada jest dziedziczona autosomalnie dominująco. Jakby tego było mało, kobieta przeszła na dietę grejpfrutową. Na szczęście stosowała się do niej zaledwie przez 3 dni, lecz nawet to wystarczyło. Owoce te zawierają enzym CYP3A4 (cytochrom P450 3A4), który hamuje rozkład estrogenu z tabletek hormonalnych. Nasilało to krzepliwość krwi. Sok z grejpfruta jest metabolizowany wolno, co oznacza, że efekty jego codziennego spożycia się kumulują.
  13. Stan Kalifornia to jedna z największych potęg gospodarczych świata. Gdyby była niepodległym państwem, znajdowałaby się w pierwszej 10 najbogatszych. Jednak i jego nie ominą skutki globalnego ocieplenia. Stanowy Climate Action Team opublikował raport, w którym próbuje oszacować koszty ocieplania się klimatu. Wynika z niego, że w ciągu najbliższych lat straty mogą sięgać dziesiątków miliardów dolarów rocznie. Będzie to związane z częstszym włączaniem urządzeń kilmatyzacyjnych, podnoszeniem się poziomu oceanu i koniecznością dokonywania przez miasta dodatkowych zakupów wody. Najprawdopodobniej jedynymi terenami w Kalifornii, które zyskają na ocieplaniu się klimatu będą położone wysoko w górach tereny leśne. W raporcie zaznaczono, że bardzo dużo zależy od działań na rzecz spowolnienia ogrzewania się planety. Jeśli świat dojdzie do porozumienia w sprawie redukcji emisji gazów cieplarnianych, straty będą mniejsze. Jednak jeden z autorów raportu, ekonomista Michael Hanemann, dyrektor California Climate Change Center na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, osobiście uważa, że sytuacja będzie raczej gorsza niż lepsza. Jednym z najpoważniejszych zagrożeń jest rosnący poziom wód oceanicznych i związane z tym ryzyko zalania San Francisco i okolic. W tym przypadku koszty takiej katastrofy naturalnej mogą sięgnąć 100 miliardów dolarów. Co prawda wyższa temperatura mogłaby zwiększyć plony niektórych zbóż, ale czynnikiem je ograniczającym może stać się dostęp do wody. W raporcie czytamy, że wpływ zmian klimatycznych na dostęp do słodkiej wody będzie umiarkowany, jednak trzeba zauważyć, że autorzy raportu przyjęli bardzo optymistyczne założenie, iż miasta bez problemu będą mogły kupować wodę na prowincji. Taki scenariusz, jak sami przyznają, jest mało prawdopodobny.
  14. Płyn pęcherzykowy, który znajduje się wewnątrz pęcherzyka jajnikowego i otacza komórkę jajową, nie jest, jak wcześniej sądzono, sterylny. Zjawisko może obniżać skuteczność technik wspomaganego rozrodu (ART – Assisted Reproduction Technology). Dr Christine Knox, mikrobiolog z Politechniki w Queensland, uważa, że odkrycie jej zespołu pomoże w zwiększeniu liczby ciąż. Wg niej, bakterie odpowiadają za przypadki niepłodności bez wyraźnej przyczyny. Wraz ze specjalistami z kliniki leczenia niepłodności w Wesley Hospital Knox badała płyn pęcherzykowy otaczający jajeczka pobrane z jajników 31 kobiet przechodzących zabiegi ART. W 21 próbkach znaleziono bakterie. Wyniki potwierdzono w ramach większego studium, które zostało sfinansowane przez The Wesley Research Institute. Tym razem zbadano płyn pęcherzykowy 148 kobiet, a rezultaty były jeszcze bardziej zaskakujące: bakterie znaleziono aż u 147 pań. Dalsze testy wykazały, że dość często bakterie dostawały się do płynu z niższych odcinków dróg rodnych podczas zabiegu pozyskiwania jajeczek, czyli podczas punkcji przezpochwowej pod kontrolą USG (po raz pierwszy odnotował to już w 1994 r. prof. Peter Braude ze Szpitala św. Tomasza w Londynie). Co jednak ważniejsze, w 52 przypadkach ustalono, że w płynie znajdują się bakterie nieobecne w dolnych partiach układu rozrodczego. Knox uważa, że to właśnie one zmniejszają prawdopodobieństwo ciąży. U chorych, u których doszło do skolonizowania płynu pęcherzykowego przez drobnoustroje, wskaźnik ciąż spadał do 25%, podczas gdy u kobiet niezakażonych podczas pozyskiwania jaj szanse na sukces wynosiły aż 50%. W grupie z bakteriami problemy zaczynały się już podczas zapładniania. Udawało się pozyskać mniej embrionów do zaimplantowania. Obecnie zespół pracuje nad wytypowaniem szczepu bakteryjnego, który sabotuje wysiłki lekarzy. Gdyby się to udało, pod kątem ich obecności można by w przyszłości prowadzić badania przesiewowe. Mikrobiolodzy uważają, że ryzyko skażenia płynu pęcherzykowego bakteriami wzrasta w związku z kilkoma czynnikami: 1) czasem niepłodności przed procedurą ART, 2) w wyniku przeszłych zabiegów ART z wykorzystaniem punkcji przezpochwowej oraz 3) u osób z historią uszkodzeń jajników.
  15. Psycholodzy coraz częściej mówią o nowym zjawisku: wściekłości komputerowej (ang. computer rage). Przypadłość ta została nawet przedstawiona na dorocznej konferencji Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego. Jakiś czas temu przebojem internetowym stało się zamieszczone na You Tube'ie nagranie nastolatka, który wpadł w furię, gdy nie działała mu gra. Chłopak próbował wtedy m.in. roztrzaskać klawiaturę, a to doskonały przykład omawianej przypadłości. Jedni skupiają się na klawiaturze, inni rzucają myszką lub wyzywają i krzyczą na komputer. Dr John Charlton z Uniwersytetu w Bolton zapytał 126 osób, jak często wyrażają złość w kontakcie z komputerem. Poprosił też o opisanie jednego z takich epizodów. Okazało się, że większość ankietowanych wściekała się na maszynę 3 lub 4 razy w miesiącu, a 10% wspominało o atakach furii 10 razy w miesiącu lub częściej. Agresja słowna pojawiała się u 54% badanych, a fizyczna u 40%. A oto czynniki najczęściej wyzwalające gwałtowną reakcję: 1) niesatysfakcjonujący (zbyt wolny) postęp prac oraz 2) presja czasu. Dr Charlton podkreśla, że choć nie skupiał się na skutkach zdrowotnych takiego zachowania, zwyczajowe i niepohamowane wyrażanie gniewu dość często prowadzi do choroby. Umiarkowane wybuchy gniewu w postaci krzyku na komputer mogą zaś być korzystne.
  16. Tęższe kobiety po czterdziestce wyglądają młodziej, a utrata zaledwie 4,5 kg, co odpowiada mniej więcej jednemu rozmiarowi, może postarzyć nawet o 4 lata (Plastic and Reconstructive Journal). Dr Bahaman Guyuron i zespół z Case Western Reserve University przez dwa lata śledzili losy 186 par bliźniaczek jednojajowych, które przekroczyły 40. r.ż. Ponieważ siostry miały identyczne DNA, różnice w wyglądzie musiały być wynikiem trybu życia, a nie tzw. dobrych lub złych genów. Amerykanom zależało na określeniu związku między wagą (wyrażoną przez wskaźnik masy ciała BMI) a postrzeganym wiekiem. Kobiety podzielono na grupy w oparciu o 4-punktowe przedziały BMI. Okazało się, że BMI wyższy o 4 jednostki "odmładzał" o 2-4 lata. Czynnikiem dodającym lat był zaś rozwód, ponieważ kobiety zamężne i singielki wyglądały młodziej od pań, których związki się rozpadły. Tym ostatnim rozwód, w porównaniu do siostry, dodawał ok. 1,7 roku. Podobnie oddziaływały depresja, palenie, picie alkoholu, a także opalanie. Obecnie doktor Guyuron, szef Wydziału Chirurgii Plastycznej, prowadzi analogiczne studium z udziałem bliźniąt płci męskiej. Eksperci podkreślają, że wbrew pozorom, to nie zmarszczki wpływają na ocenę wieku, lecz zmiana kształtu twarzy. Lepiej więc mieć nieco pucułowate policzki, bo to odejmuje lat, niż być na wiecznej diecie, która de facto przyspiesza wiotczenie skóry. Twarz nie tylko traci na objętości. Efekt jo-jo prowadzi też do rozciągnięcia włókien kolagenowych i elastynowych. Wyniki uzyskane przez Amerykanów potwierdzałyby teorię francuskiej aktorki Catherine Deneuve, która utrzymuje, że starając się zatrzymać upływ czasu, kobieta po trzydziestce musi wybierać między ciałem (w domyśle szczupłą sylwetką) a twarzą. Prawdą jest też, że rzeczywiście osoby tęższe wydają się młodsze, a ich twarz wygładzona. W końcu pełne policzki to jeden z elementów schematu dziecięcości.
  17. Czy jedna z najprostszych diet, zwana po prostu "jedz mniej", powinna zmienić swoją nazwę? Badacze ze szpitala im. Johnsa Hopkinsa twierdzą, że tak. Według nich znaczne skuteczniejszym sposobem na odchudzanie jest zmniejszenie konsumpcji napojów dosładzanych cukrem. Przeprowadzone studium objęło 810 osób w wieku 25-79 lat. Trwało ono 18 miesięcy, a liczba kalorii przyjmowanych przez jego uczestników była regularnie sprawdzana na podstawie telefonicznych wywiadów. Jak wykazali badacze, rezygnacja z 1 porcji napojów dosładzanych cukrem dziennie wiązała się z utratą aż 0,5 kg po 6 miesiącach oraz 0,7 kg po 18 miesiącach. Spośród siedmiu rodzajów napojów właśnie te słodzone cukrem były jedynymi, których przyjmowanie było wyraźnie związane ze zmianą masy ciała. Zarówno płynne, jak i stałe [źródła] kalorii były związane ze zmianą wagi, lecz wyłącznie zmiana liczby kalorii przyjmowanych w stanie płynnym wpływała wyraźnie na utratę masy ciała po 6 miesiącach obserwacji, tłumaczy dr Benjamin Caballero, główny autor studium. Jego zespół wykazał także, że pozostałe rodzaje płynów nie wykazywały znacznego wpływu na wagę, nie licząc minimalnie korzystnego wpływu spożycia napojów dietetycznych oraz alkoholowych. Przepowadzone badanie nie jest pierwszym, w którym wykazano związek pomiędzy spożyciem napojów słodzonych cukrem oraz masą ciała. Mało kto przypuszczał jednak, że wpływ napojów dosładzanych na wagę jest istotniejszy od ilości i rodzaju spożywanych pokarmów. Z pewnością warto wziąć to pod uwagę podczas planowania własnej diety.
  18. Wegetarianizm ma bez wątpienia wiele zalet i wpływa korzystnie na wiele aspektów zdrowia człowieka, lecz wszystko ma swoją cenę. Najnowsze badania wskazują, że młode osoby decydujące się na ten typ diety są zagrożone wzrostem ryzyka zaburzeń psychologicznych związanych z odżywianiem. Zebrane informacje są owocem badania prowadzonego w ostatnich latach w Stanach Zjednoczonych. Wzięło w nim udział 2516 osób w wieku 15-23 lat. Poproszono je o wypełnienie kwestionariusza zawierającego pytania m.in. na temat diety, wagi ciała, podejścia do odchudzania oraz niebezpiecznych zachowań, takich jak nadużywanie narkotyków i alkoholu. Na podstawie wypełnionych ankiet podzielono badane osoby na trzy grupy: aktualnych i byłych wegetarian oraz osoby, które nigdy nie stosowały diety bezmięsnej. W każdej z nich obliczono częstotliwość występowania niekontrolowanych napadów jedzenia, utraty kontroli nad apetytem oraz stosowania środków wspomagających dietę, m.in. wywoływania wymiotów oraz stosowania środków przeczyszczających, odwadniających itp. Z analizy wagi uczestników studium wynika, że młodsi z nich charakteryzowali się dość podobną masą ciała, lecz wśród nieco starszych wegetarian stwierdzono niższy odsetek osób z nadwagą w porównaniu do ich mięsożernych rówieśników. Niestety, wszystko ma swoją cenę: osoby, które całkowicie zrezygnowały ze spożywania mięsa, znacznie częściej stosowały drastyczne metody kontrolowania własnej wagi oraz doznawały ataków napadowego jedzenia i braku kontroli nad apetytem. Pomimo pozornej korzyści wynikającej z utrzymania prawidłowej masy ciała, mogło to skończyć się poważnymi zaburzeniami ich zdrowia oraz stanu psychiki. O wynikach przeprowadzonego studium poinformowało czasopismo Journal of the American Dietetic Association.
  19. Microsoft kupi izraelską firmę 3DV Systems, która specjalizuje się w produkcji kamer 3D. Rozwijana przez Izraelczyków technologia pozwala kamerom rozpoznawać odległości pomiędzy obiektami i przetwarzać obraz w czasie rzeczywistym w dużej rozdzielczości. Przeznaczając 34 miliony dolarów na zakup przedsiębiorstwa, Microsoft zyska technologię, która pozwoli na sterowanie konsolą Xbox czy komputerem stołowym Surface za pomocą gestów. Kamery zbierają informację o obiektach wysyłając w ich stronę impulsy światła w podczerwieni i analizując odbicia. Obiekty, w zależności od swojego położenia, są organizowane w warstwy. Odcienie szarości wyznaczają odległości, a na całość nakładane są kolory. Kamery pracują z szybkością 60 klatek na sekundę, a dokładność pomiaru odległości wynosi od 1 do 2 centymetrów. System jest zatem wystarczająco doskonały, by zadebiutować w najnowszych grach. Teraz pozostaje czekać na stworzenie odpowiedniego oprogramowania, dzięki któremu gry będą mogły współpracować z kamerą. Poniżej zamieszczamy kilka filmów prezentujących możliwości technologii 3DV Systems:
  20. Oceniając kondycję zdrowotną drugiej osoby, ludzie uwzględniają koloryt jej skóry (a konkretniej zabarwienie krwi). Jak łatwo się domyślić, najlepiej, gdy jest ona zaróżowiona, gorzej zaś, jeśli ktoś jest blady lub zielonkawy na twarzy. Różne gatunki małp wykorzystują czerwień na pysku czy obszarach genitalnych, by zareklamować swój doskonały stan zdrowia i przyciągnąć w ten sposób partnera seksualnego. Zespół Iana Stephena ze szkockiego Uniwersytetu św. Andrzeja chciał sprawdzić, czy podobne mechanizmy samozachwalania występują także u ludzi. Naukowcy mierzyli, jak zabarwienie skóry zmienia się wraz z ilością przepływającej krwi i stopniem jej natlenowania. Dzięki pomocy grafików komputerowych z uniwersyteckiego Laboratorium Percepcji uczestnicy eksperymentu mogli zmieniać koloryt fizjonomii, by w ich ocenie, wyglądała tak zdrowo, jak tylko się da. Okazało się, że w przypadku wszystkich twarzy wybierano barwę związaną z większą zawartością tlenu we krwi. Nasza skóra zawiera wiele niewielkich naczyń krwionośnych, które doprowadzają natlenowaną krew do komórek skóry, pozwalając im oddychać i tracić ciepło podczas wysiłku. Ludzie, którzy są zdrowi i mają wyższy poziom hormonów płciowych, są wyposażeni w większą liczbę takich naczynek i czerwienią się łatwiej od osób chorych, niewysportowanych, starszych czy palaczy. Sprawni fizycznie mają również we krwi więcej tlenu od badanych w złej kondycji lub cierpiących na choroby serca i płuc. Profesor Dave Perrett, szef Laboratorium Percepcji, zaznacza, że ochotnicy uznawali, że żywoczerwona krew z dużą zawartością tlenu wygląda zdrowiej niż ciemniejsza, lekko niebieskawa z niższą zawartością O2. To ważne, że ludzie dostrzegają tak niewielką różnicę. Prawdopodobnie dlatego niektóre osoby z bardzo czerwoną cerą wyglądają niezdrowo. Niewykluczone, że kolor ich krwi jest niewłaściwy. Jak widać, nie chodzi o ilość krwi, lecz o jej właściwości...
  21. Z danych iSuppli wynika, że w 2008 roku Intel w każdym kolejnym kwartale umacniał swoją rynkową pozycję. Obecnie do koncernu należy 81,8 procenta rynku mikroprocesorów. Ten sukces firma w sporej mierze zawdzięcza udanemu procesorowi Atom, który znajdziemy w większości nowych netbooków. Tymczasem w roku 2008 sprzedaż tego typu komputerów wzrosła o ponad 2000% w porównaniu z rokiem poprzednim. iSuppli przewiduje, że w roku bieżącym będziemy mieli do czynienia z kolejnym, tym razem 68,5-procentowym wzrostem. Część analityków uważa, że sukces Atoma obraca się przeciwko Intelowi. Zdecydowana większość klientów, którzy kupili netbooki, kupiłaby notebooki, gdyby nie pojawiła się nowa kategoria komputerów. Tymczasem w notebookach montowane są inne, droższe procesory, z których Intel ma większy zysk. Z tego też powodu Robert Catellano, prezes The Information Network uważa, że, gdyby nie netbooki, Intel miałby o 1,14 miliarda dolarów większe wpływy. Jego zdaniem w bieżącym roku wpływy Intela będą o 2,16 miliarda USD niższe, niż mogłyby być. Wzrost udziałów Intela odbywał się kosztem jego konkurentów. Z szacunków wynika, że, biorąc pod uwagę wpływy w dolarach, Intel zyskał w ubiegłym roku 1,6% rynku, AMD straciło 1,2%, a pozostali producenci stracili 0,5%. Matthew Wilkins, główny analityk iSuppli uważa, że pomimo straty rynku AMD znajduje się obecnie w lepszej sytuacji niż na początku ubiegłego roku. Firma dokonała znaczącej restrukturyzacji i rozpoczęła dostarczanie procesorów wykonanych w technologii 45 nanometrów, co daje jej solidniejsze podstawy działania. Największymi przegranymi są inni producenci niż Intel i AMD. Obaj giganci mają w sumie 92,5% rynku. Od roku 2006 ich udziały zwiększyły się o 1,6% i o tyle samo spadły udziały mniejszych konkurentów.
  22. Na Narodowym Uniwersytecie Singapuru powstały grafenowe układy pamięci. Wykonano je w dość prosty sposób, co przybliża nas do dnia rynkowego debiutu tego typu urządzeń. Uczeni, pracujący pod kierunkiem profesora Barbarosa Özyilmaza, nałożyli na grafen cienką warstwę materiału ferroelektycznego. Materiały takie mają wewnętrzne pole elektryczne, którego kierunek zmienia się po przyłożeniu napięcia. Z kolei zmiana polaryzacji pola ferroelektryka wpływa na zmianę przewodnictwa grafenu, a więc można spowodować, by grafenowa pamięć przybierała wartości "1" i "0". Andre Geim, odkrywca grafenu, zauważa, że metoda jego kolegów z Singapuru jest niesamowita ze względu na swoją prostotę. Ferroelektryki są dobrze poznane. Wiadomo też, że pole elektryczne zmienia oporność grafenu o rząd wielkości. Oni połączyli te dwa dobrze znane fakty - mówi Geim. Grafenowe układy pamięci będą miały olbrzymie zalety w porównaniu z obecnie stosowanymi kośćmi. Pracują około 30-krotnie bardziej wydajnie i umożliwiają znacznie bardziej gęsty zapis danych. Ocenia się, że możliwość współczesnych technologii skończą się przy gęstości rzędu 1 terabita na cal kwadratowy. Wówczas pojedyncze komórki pamięci będą miały wielkość 25 nanometrów, co nie pozwoli na utrzymanie kierunku namagnetyzowania i będzie dochodziło do utraty danych. Tymczasem grafenowe układy poradzą sobie przy komórkach wielkości 10 nanometrów i mniejszych. Nowa prototypowa pamięć została zbudowana z szerokich na 2 mikrometry pasków grafenu, które umieszczono na krzemie. Następnie przyłączono doń złote elektrody, a grafen pokryto ferroelektrykiem. Tak skonstruowany układ charakteryzował się pięciokrotnie krótszym od współczesnych pamięci cyklem odczytu/zapisu. Wiadomo, że jest w stanie wytrzymać 100 000 cykli pracy, podczas gdy obecnie wykorzystywane układy przechodzą ich całe miliony. Dodatkową zaletą prac singapurskich naukowców jest fakt, iż specjaliści wiedzą, dlaczego całość zachowuje się tak, a nie inaczej. To umożliwia dalszy rozwój układów i pozwoli zbadać ich rzeczywistą przydatność w codziennych zastosowaniach. Wcześniej podobne rezultaty osiągały inne zespoły naukowe, jednak przyczyny pewnych zachodzących zjawisk fizycznych były niezrozumiałe, co znakomicie utrudnia prace.
  23. Zespół Aspergera, który należy do spektrum zaburzeń autystycznych, objawia się nieprawidłowym stężeniem hormonu stresu kortyzolu (Psychoneuroendocrinology). W normalnych okolicznościach w ciągu 30 min po przebudzeniu u ludzi wydziela się dużo tego hormonu. W ciągu dnia jego stężenie stopniowo się obniża. Specjaliści uważają, że duży napływ kortyzolu sprawia, że mózg staje się czujny i przygotowuje ciało na wydarzenia rozpoczynającej się doby. Dzięki temu człowiek jest świadom zachodzących wokół zmian. U osób z zespołem Aspergera (ang. Asperger Syndrome, AS) nie ma porannego skoku, stąd problemy chorych z zaakceptowaniem najmniejszych nawet zmian w otoczeniu czy zakłóceń rutynowego toku postępowania. Co ciekawe, mimo że u dzieci z zespołem Aspergera po przebudzeniu nie następuje wzrost poziomu kortyzolu, tak jak u wszystkich, w ciągu dnia obserwuje się stopniowy spadek stężenia. Odkrycie jest ważne, ponieważ pozwala lepiej zrozumieć, jak niektóre objawy AS są powiązane ze sposobem adaptowania się jednostki do zmian na poziomie chemicznym – podkreśla dr Julie Turner-Cobb z Uniwersytetu w Bath. Doktorzy Mark Brosnan i Turner-Cobb (oboje z Bath) oraz David Jessop z Uniwersytetu w Bristolu mają nadzieję, że uznanie zespołu Aspergera za reakcję stresową, a nie za zaburzenie behawioralne pomoże osobom pracującym czy ogólniej obcującym z chorymi unikać sytuacji prowadzących do dyskomfortu. Nieco później zespół zamierza sprawdzić, czy u dzieci z innymi zaburzeniami ze spektrum autyzmu również nie brakuje porannego skoku kortyzolu.
  24. Dzień po wprowadzeniu w Szwecji nowych przepisów antypirackich zanotowano znaczy spadek ruchu w Sieci. Był on aż o 30% niższy niż przed wejściem w życie nowych przepisów. Ustawa IPRED nakłada na dostawców Internetu obowiązek ujawnienia numerów IP ich klientów w tych przypadkach, w których sąd uznał, że istnieją liczne dowody na nielegalne pobieranie przez nich chronionych prawem treści. Podobny efekt zauważono przed trzema laty po policyjnym nalocie na The Pirat Bay. Wówczas natężenie ruchu w szwedzkiej sieci spadło z 30 do 22 Gb/s. W dniu wejścia w życie nowych przepisów pięć wydawnictw złożyło do sądu wniosek o ujawnienie danych osoby, która rozpowszechniała nielegalne kopie audiobooków. Ofiarami pirata padli m.in. popularni autorzy kryminałów Henning Mankell, Hakan Nesser i Stieg Larsson. Wydawnictwa twierdzą, że podejrzany udostępnia ze swojego serwera około 2000 tytułów. Decyzja, która zapadnie w tej sprawie będzie precedensem, który wyznaczy zasady postępowania w podobnych przypadkach. Ciekawe, co sąd uzna za wystarczający dowód - mówi Lars Gustafsson z Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI). Ocenia się, że co dziesiąty Szwed nielegalnie udostępnia i pobiera treści chronione prawem autorskim.
  25. Osoby, które mają przynajmniej jedną siostrę, są szczęśliwsze i bardziej optymistyczne, ponoć potrafią sobie również lepiej radzić z przeciwnościami losu. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o posiadaniu brata. Psycholodzy tłumaczą to tym, że dziewczynki zbliżają do siebie członków rodziny i skłaniają do rozmawiania u uczuciach. Wg profesora Tony'ego Cassidy z Uniwersytetu w Ulsterze, siostry są gwarantem otwartej komunikacji w rodzinie, co sprzyja dobremu samopoczuciu psychicznemu. "Bracia wydają się wywierać odwrotny wpływ". Okazuje się, że dziewczynki, które mają siostry, są bardziej niezależne i zainteresowane osiągnięciami. Zespół psychologów utrzymuje, że efekty oddziaływania sióstr są wyraźniej zaznaczone w rodzinach rozbitych, niepełnych. W takich okolicznościach zapewne bardziej na sobie polegają, stąd zaobserwowane zjawisko. W ramach studium przepytano 571 młodych osób w wieku od 17 do 25 lat. Skupiano się na sytuacji rodzinnej respondentów oraz ich dobrostanie emocjonalnym. Ustalono, że jedynacy lokowali się na środku skali zadowolenia i optymizmu. Stwierdziliśmy, że intensywnie komunikowali się z osobami spoza rodziny. Wygląda więc na to, że mają tyle samo wsparcia społecznego, co osoby posiadające rodzeństwo, różnica polega jedynie na tym, skąd ono pochodzi – tłumaczy współautorka badań Liz Wright. Najgorzej wypadali chłopcy mający wyłącznie braci. Z samymi mężczyznami wokół zawiązuje się swoista zmowa milczenia i niemówienia o uczuciach. Dziewczynki ją przełamują – podsumowuje Cassidy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...