Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37694
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Większość palaczy uważa, że papierosy są bezpieczniejsze dla zdrowia, gdy na opakowaniu pojawiają się słowa "srebrny" lub "gładki", a opakowanie jest jaśniejsze i widnieje na nim rysunek czy zdjęcie filtra (Journal of Public Health). Badacze z University of Waterloo uważają, że do listy słów wykluczonych z użycia na opakowaniach papierosów powinno się dopisać kolejne. Obecny zakaz, usankcjonowany przez prawo ponad 50 państw, obejmuje m.in. wyrazy "light", "łagodne" (mild) oraz "niskosmoliste" (low-tar). To one sprawiają, że konsumenci niesłusznie zakładają, że jedne marki są bezpieczniejsze dla zdrowia niż inne – opowiada prof. David Hammond. Podczas eksperymentu 603 dorosłych oceniało 9 par fikcyjnych opakowań papierosów. Na replikach pojawiały się słowa i elementy designu obecne w produktach wiodących koncernów tytoniowych. Każda para różniła się tylko jedną cechą. Na paczce widniało słowo srebrne lub pełne smaku, gładkie lub zwykłe, łagodne albo zwykłe, light lub ultra-light. Dodatkowo w nazwie marki pojawiała się cyfra 6 lub liczba 10. Kartonik mógł być jasno- albo ciemnoniebieski oraz, w drugiej wersji, biały lub szary. Poza tym na opakowaniu pojawiał się niekiedy rysunek filtra z umieszczonym nad nim napisem "filtr węglowy". Okazało się, że dla 80% badanych papierosy oznaczone jako gładkie były bezpieczniejsze od zwykłych. Wg 73%, srebrne w mniejszym stopniu zagrażały zdrowiu od pełnych smaku (może chodzi o skojarzenie z odkażającymi właściwościami tego metalu bądź z wysublimowanym luksusem). W mniemaniu 84% paczka papierosów z nazwą zawierającą szóstkę szkodziła mniej od zawartości pudełka oznaczonego dziesiątką. Dla 79% jasnoniebieska obwoluta oznaczała niższe ryzyko niż opakowanie ciemniejsze. Prawie tyle samo respondentów (76%) uznało, że papierosy z rysunkiem filtra nie są aż tak złe, jak te bez niego. Niewłaściwe interpretacje są powszechniejsze wśród palaczy, a zwłaszcza w grupie wybierającej marki light bądź tzw. łagodne.
  2. To co stworzyliśmy, to nowy stan materii, jakiego nikt wcześniej nie widział. Przezroczyste aluminium to dopiero początek - mówi profesor Justin Wark z Oxford University. Fizyczne właściwości materii, którą tworzymy, są podobne do tych, jakie panują wewnątrz wielkich planet i mamy również nadzieję, że dzięki temu dowiemy się, co się dzieje podczas tworzenia się 'miniaturowych gwiazd' generowanych przez lasery o wysokiej mocy, a to z kolei pozwoli pewnego dnia na wykorzystanie mocy fuzji nuklearnej - dodaje. Dotychczas przezroczyste aluminium znane było jedynie z literatury science-fiction. Naukowcom udało się je uzyskać dzięki bombardowaniu metalu za pomocą lasera FLASH z Hamburga. Laser wytrącał z każdego aluminium elektrony, co jednak nie niszczyło siatki krystalicznej metalu. Po wytrąceniu elektronów aluminium stawało się niemal niewidoczne w dalekim ultrafiolecie. Co prawda stan taki trwał wyjątkowo krótko - około 40 femtosekund. To jednak wystarczyło, by stwierdzić, że możliwe jest uzyskanie nieznanego dotychczas stanu materii.
  3. Lwy w Kamerunie coraz częściej tracą swoje łupy, bo są one wykradane przez ludzi. Obrońcy przyrody mówią, że choć zazwyczaj kleptopasożytnictwem parają się inne szczytowe drapieżniki, np. hieny, likaony czy gepardy, teraz staje się ono sposobem na (prze)życie wygłodniałych mieszkańców okolicznych wiosek. Wg ekologów, praktyka ta może być bardziej rozpowszechniona niż dotąd sądzono. Uznają oni, że zagraża to i tak już niezbyt licznym lwom kameruńskim. By mieć tyle samo pożywienia, co wcześniej, muszą przecież wydatkować znacznie więcej energii. Zamiast polować raz, polują wielokrotnie. Spektakularny przypadek podbierania wielkim kotom ich zdobyczy opisano między innymi w periodyku African Journal of Ecology. Rankiem 28 marca 2006 r. biolog Marjolein Schoe z Uniwersytetu w Lejdzie i jej zespół śledzili lwa wyposażonego w radioobrożę. Wszystko działo się na terenie Parku Narodowego Benoue. Samca znaleziono, gdy z towarzyszką pożywiał się upolowaną niedawno antylopą. Kiedy zwierzęta dostrzegły zbliżający się pojazd, ukryły się w zaroślach. Pozostały tam, dopóki ludzie nie odjechali. Około siedemnastej Holendrzy wrócili. Ujrzeli wtedy grupę miejscowych, którzy na ich widok również umknęli w pobliskie krzaki. Całe mięso antylopy poodcinano nożem, tak że nienaruszone pozostały właściwie tylko głowa i nogi. Dookoła leżały liście, co sugerowało, że miały one posłużyć za opakowanie. Uczelniany kolega Schoe, Hans de Iongh z African Lion Working Group, podkreśla, że choć przypadek sprzed 3 lat nie do końca pasował do głównego tematu studium, postanowiono go opisać, ponieważ coś takiego rzadko udaje się zaobserwować. Sam de Iongh widział w Parku Narodowym Waza ludzi odganiających lwy od ciała antylopy końskiej (Hippotragus equinus). Z rozmów z pasterzami z plemienia Bororo dowiedzieliśmy się, że odganianie lwów od świeżo upolowanej ofiary za pomocą kijów czy ognia to częsta praktyka. Inni badacze lwów także informowali de Iongha o przypadkach podkradania im jedzenia. W latach 90. XX wieku w Parku Waza mieszkało 50-60 lwów, w zeszłym roku było ich już tylko 12-20. Biorąc pod uwagę fakt, że rokrocznie hodowcy bydła zabijają ok. 6 kotów, wyginięcie lwów w tych okolicach należy uznać za całkiem realne.
  4. Zespół uczonych z Columbia University zdał sobie sprawę, że jedna z używanych od paru lat technik może zostać wykorzystana do samoistnego tworzenia nanomechanizmów. Budowanie silników, kół zębatych czy przekładni w skali nano jest bardzo kosztowne i skomplikowane. Tymczasem, jak się okazuje, można wykorzystać do tego celu materiały, które zmieniają kształt pod wpływem temperatury. Zespół Xi Chena postanowił bliżej przyjrzeć się cienkim warstwom metalu naniesionym na polimer PDMS czyli poli(dimetylosiloksan). Naukowcy ogrzewali dysk z PDMS tak długo, aż się rozszerzył, a następnie nanieśli nań cienką warstwę miedzi. Później ochłodzili polimer. Okazało się, że podczas chłodzenia skurczył się on bardziej niż miedź, powodując powstanie ząbkowania w metalu. Dalsze schładzanie polimeru prowadziło do pogłębiania się "ząbków". Chen mówi, że, przynajmniej teoretycznie, tak długo jak warstwa metalu jest równomiernie nałożona, a polimer jest homogeniczny, ochładzanie będzie prowadziło do powstawania regularnego ząbkowania. Z kolei kontrolując grubość warstwy metalu możemy kontrolować ilość ząbków. W ten prosty sposób możemy tworzyć miniaturowe koła zębate. Później wystarczy dodać do całości utwardzacza, który zapobiegnie zmianom wielkości polimeru i wzmocni całość. Dotychczas uczeni wyprodukowali w ten sposób koła o średnicy od 6 do 25 milimetrów. Chen chce wkrótce rozpocząć eksperymenty w znacznie mniejszej skali. Podkreśla, że jego zespół nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Tworzenie pojedynczych kół zębatych nie jest szczególnie interesujące. Naukowiec uważa jednak, że siła nowej techniki polega na możliwości produkowania skomplikowanych zestawów kół zębatych o bardzo różnym kształcie. Wystarczy tylko precyzyjnie kontrolować proces kurczenia się dowolnie wybranej części polimeru.
  5. Podczas przyszłotygodniowej konferencji Siggraph uczeni z MIT-u chcą pokazać technologię, która może zastąpić kody paskowe. Mowa tutaj o tzw. bokode, które mogą zawierać tysiące razy więcej informacji niż kod paskowy i mogą być odczytywane np. za pomocą telefonu komórkowego. Znaczniki mają średnicę 3 milimetrów, a informacja jest w nich kodowana za pomocą światła. Wystarczy, że w sklepie zrobimy zdjęcie znacznika, a dowiemy się np. kiedy dany towar został wyprodukowany, ile kosztuje, jaki jest jego skład czy poznamy informację na temat jego wartości odżywczych. Olbrzymią zaletą bokode jest fakt, iż może być odczytany pod różnym kątem i z dużej odległości. Specjaliści udowodnili, że informacje można odczytać z odległości 4 metrów. Teoretycznie jest to możliwe nawet z 20 metrów. Zastosowania bokode mogą być bardzo różne. W bibliotece, stojąc przed półkami z tysiącami książek oznaczonych następcą kodu paskowego, będziemy mogli wykonać zdjęcie i błyskawicznie znajdziemy tytuł, który nas interesuje. System może się też przydać np. w restauracjach. Wystarczy, że ich właściciele umieszczą przed restauracją zakodowaną w bokode informacje o menu. Gdy fotografia restauracji trafi np. do serwisu Google Street View, użytkownik będzie mógł z łatwością sprawdzić, co dany lokal oferuje. Na razie największą wadą bokode jest ich cena. Wynosi ona 5 dolarów, gdyż urządzenie korzysta z LED, źródła energii i specjalnej maski odbijającej światło. Jest zatem urządzeniem aktywnym. By mogło się upowszechnić, konieczne jest stworzenie jego pasywnej wersji, nie wymagającej własnego zasilania. Naukowcy z MIT-u już mają w laboratorium pasywny bokode. Jego cena to około 5 centów. Bokode to nie pierwsza technologia, która ma zastąpić kod paskowy. Przed dwoma laty Microsoft zaproponował High Capacity Colour Barcode, a większość z nas słyszała o znacznikach RFID. Jak na razie pozycja tradycyjnego czarno-białego kodu paskowego pozostaje niezagrożona.
  6. Hasło "Bonnie i Clyde" kojarzy się raczej z parą amerykańskich przestępców z lat 30. ubiegłego wieku, choć w odróżnieniu od nich psy o tych samych imionach stały się ostatnio sławne dzięki swojej pozytywnej działalności i relacji. Pięcioletni Clyde jest niewidomy, ale o 3 lata młodsza Bonnie została jego psem przewodnikiem. Niewykluczone, że było to możliwe, ponieważ rasa border collie, do której oboje należą, wyspecjalizowała się w pasterstwie i zaganianiu. Stąd tendencja do przeprowadzania w określone miejsce. Psy cały czas pozostają w pobliżu siebie. Bonnie wiedzie podopiecznego do jedzenia lub wody i pozwala mu kłaść głowę na swoich biodrach za każdym razem, gdy staje się zdezorientowany. Będąc w pobliżu suki, Clyde wydaje się w pełni sprawny, lecz gdy z jakiegoś powodu zostaje sam, nie ruszy się z miejsca, póki ponownie nie wyczuje jej obecności. Ona co jakiś czas się zatrzymuje, by upewnić się, że u Clyde'a wszystko w porządku. Trzy i pół tygodnia temu błąkające się psy znaleziono na ulicy. Obecnie czekają na adopcję w Meadow Green Dog Rescue w Loddon.
  7. Od wielu lat badania pokazują jednoznacznie, że rozwód jest dla organizmu człowieka jedną z najbardziej szkodliwych sytuacji życiowych. Czy jednak wzięcie kolejnego ślubu rekompensuje poniesiony uszczerbek na zdrowiu? Sprawę postanowili zbadać naukowcy z Uniwersytetu Chicagowskiego oraz Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Autorzy studium przebadali życiorysy oraz historię chorób 8652 osób w wieku od 51 do 61 lat. Celem studium było przede wszystkim zbadanie, jaki wpływ ma zmiana stanu cywilnego na częstotliwość wystepowania pospolitych chorób przewlekłych oraz schorzeń związanych z osłabieniem zdolności do poruszania się. Co udało się odkryć na podstawie zebranych informacji? Oto najważniejsze ustalenia: - najkorzystniej jest wziąć w życiu jeden ślub i trwać w jednym związku małżeńskim przez cały czas - osoby, które utraciły małżonka w wyniku rozwodu lub jego śmierci, cierpiały na choroby przewlekłe (głównie choroby serca, cukrzycę oraz nowotwory) o 20% częściej od osób zamężnych lub żonatych; o 23% wzrastała w tej grupie częstotliwość występowania utrudnień w poruszaniu się - spędzenie całego życia w stanie wolnym wiąże się ze wzrostem ryzyka częściowego lub pełnego inwalidztwa o 12% oraz prawdopodobieństwa zespołów depresyjnych o 13%, lecz nie wpływa negatywnie na częstotliwość występowania chorób przewlekłych - wzięcie kolejnego ślubu po uprzednim rozwodzie wiąże się z częściową poprawą zdrowia utraconego po rozstaniu; ryzyko chorób przewlekłych wzrastało w tej grupie o 12%, zaś ryzyko ograniczeń w poruszaniu się - o 19%. Jak widać, wejście w nowy związek pomaga podratować utracone zdrowie, lecz powrót do kondycji sprzed rozwodu może się okazać niemożliwy. To kolejny dowód na to, jak bardzo niszczycielskie działanie na ludzki organizm może mieć stres wywołany niepowodzeniami w życiu osobistym.
  8. Białka z rodziny kaspaz od lat kojarzone są z udziałem w procesie apoptozy, czyli kontrolowanej śmierci komórek. Sporym zaskoczeniem musiało być w związku z tym odkrycie, iż jedna z protein z tej grupy może odgrywać zupełnie przeciwną rolę i działać jako promotor wzrostu komórek nowotworowych. Autorami odkrycia, o którym poinformowało czasopismo Cancer Research, są badacze z Centrum Onkologii w Burnham kierowani przez dr Kristiinę Vuori. Jak zauważono podczas badań nad jedną z kaspaz, oznaczoną numerem 8, jest ona istotnym białkiem biorącym udział w szlaku przekaźnictwa sygnałowego, którego aktywacja może prowadzić do wzrostu częstotliwości podziałów komórkowych oraz pobudzenia migracji komórek nerwiaka płodowego - jednego z nowotworów układu nerwowego. Jak wykazały dalsze badania, cząsteczka kaspazy 8 zawiera charakterystyczny fragment zdolny naśladować swoim działaniem funkcję nabłonkowego czynnika wzrostu (epidermal growth factor - EGF) - jednej z najważniejszych cząsteczek stymulujących podziały komórkowe. Aktywność tej ostatniej przyśpiesza rozrost nowotworu oraz zwiększa prawdopodobieństwo pojawienia się tzw. nacieków nowotworowych, czyli miejsc, w których patologiczne komórki dążą do oddzielenia się od głównej masy guza i "atakują" otaczającą tkankę. Choć kaspaza 8 jest zaangażowana w apoptozę, [kodujący ją gen] rzadko zostaje usunięty lub wyciszony w guzach, co sugeruje, że daje ona jakąś przewagę komórkom nowotworowym - opowiada dr Darren Finlay, kolejny autor badania. Jak tłumaczy, jego zespół jest pierwszym na świecie, który wyjaśnił, skąd bierze się opisywane, z pozoru paradoksalne zjawisko. Dzięki wysiłkom badaczy z Burnham kaspaza 8 może stać się atrakcyjnym celem nowoczesnych terapii przeciwnowotworowych. Wiele wskazuje na to, że zablokowanie jej zdolności do naśladowania roli EGF może ułatwić leczenie wielu przypadków nowotworów.
  9. Szwedzka Partia Piratów proponuje reformę prawa autorskiego, która zakłada, że dzieła mogą być nim chronione przez pięć lat. Obecnie okresy ochrony w różnych krajach się wielokrotnie dłuższe. Propozycja Partii Piratów spotkała się z krytyką ze strony... Richarda Stallmana, jednego z twórców ruchu wolnego oprogramowania, założyciela GNU i Free Software Foundation.. Jej przyjęcie zagraża bowiem idei tego ruchu. Stallman jest jednym z twórców licencji GPL, na której opublikowane jest m.in. jądro Linuksa. GPL korzysta z tzw. copyleft (gra słowna z copyright), czyli systemu licencjonowania praw autorskich, który pozwala na dystrybucję, modyfikację, tworzenie dzieł pochodnych, korzystanie z fragmentów. Warunkiem korzystania z kodu na zasadzie GPL jest jego dalsze udostępnienie na tej samej licencji. Oznacza to, że kod opublikowany na licencji GPL nie może zostać włączony do programu o zamkniętym kodzie. Producent takiego oprogramowania powinien udostępnić cały program na zasadach GPL. Jeśli tego nie zrobi, narusza przepisy o prawach autorskich i może zostać pozwany do sądu. Propozycja Partii Piratów oznacza, że kod publikowany na licencji GPL byłby chroniony jej przepisami jedynie przez pięć lat. Później każdy mógłby skorzystać z niego w dowolny sposób. Co oznacza, że można by go używać w oprogramowaniu o zamkniętym kodzie. Myli się jednak ten, kto sądzi, że podobne zasady dotyczyłyby też i tego oprogramowania. Otóż okres ochrony dzieła liczony jest od momentu jego publikacji. Po pięciu latach od opublikowania dzieło stawałoby się, jak chce tego Partia Piratów, własnością publiczną. Jednak źródła programów o zamkniętym kodzie nie są nigdy publikowane, nie przechodziłyby więc nigdy do domeny publicznej. Stallman proponuje Partii Piratów, by w swojej propozycji zawarła obowiązek ujawniania kodu źródłowego przez producentów zamkniętego oprogramowania. Po pięciu latach taki kod stawałby się własnością publiczną.
  10. Duńscy badacze potwierdzili, że mapa pokazująca Amerykę Północną sprzed wyprawy Kolumba jest autentyczna. Wskazuje to również, że kontynent był znany nie tylko wikingom, ale również innym mieszkańcom Europy. Niezwykła trafiła do rąk szwajcarkiego handlarza, który 1957 roku usiłował sprzedać ją British Museum. Do transakcji nie doszło. Mapa została kupiona przez Paula Mellona, który w podarował ją swojej macierzystej uczelni - Yale University. W 1965 roku uroczyście ogłoszono jej istnienie. Mapa od początku budziła kontrowersje. Brak wcześniejszych informacji o jej istnieniu oraz tajemnicze okoliczności pojawienia się wywołały spekulacje, że jest ona fałszywką. Przez ostatnie pięć lat była ona badana przez specjalistów ze Szkoły Konserwacji Zabytków Królewskiej Duńskiej Akademii Sztuk Pięknych. Podczas żadnego z przeprowadzonych testów nie natrafiono na najmniejszy ślad fałszerstwa. Zniszczenia dokonane przez robaki wyglądają dokładnie tak samo i znajdują się w tych samych miejscach, co zniszczenia w księgach, w których mapa była przechowywana. Przez lata wątpliwości budził atrament użyty do narysowania mapy, gdyż znaleziono w nim ślady anatazu, czyli polimorficznej odmiany dwutlenku tytanu. Okazuje się jednak, że występuje on też w licznych średniowiecznych księgach, a do atramentu dostał się zapewne z piasku, którym posypywano mokry atrament, by go wysuszyć. Datowanie metodą węgla radioaktywnego pozwoliło stwierdzić, że mapa powstała około 1440 roku. Uczeni sądzą, że została zamówiona przez sąd kościelny z Bazylei. Mapa przedstawia Grenlandię oraz leżącą od niej na zachód "wyspę Winlandię". To najprawdopodobniej obecna Nowa Fundlandia, na którą około 1000 roku dotarli wikingowie pod wodzą Leifa Erikssona.
  11. Kobiety, które wypijają umiarkowane ilości czerwonego wina, mają silniejsze libido niż panie lubujące się w innych alkoholach lub abstynentki (Journal of Sexual Medicine). Seksuolodzy z Uniwersytetu we Florencji ukuli teorię, że dzieje się tak, ponieważ przeciwutleniacze występujące w winie wpływają korzystnie na wyściółkę naczyń, rozszerzają je i polepszają dopływ krwi do strategicznych obszarów ciała. Choć odkrycie to trzeba interpretować z pewną ostrożnością, niemniej jednak sugeruje ono potencjalny związek między konsumpcją czerwonego wina a lepszym funkcjonowaniem seksualnym. Do eksperymentu Włosi zwerbowali 800 kobiet w wieku od 18 do 50 lat. Żadna z nich nie cierpiała na zaburzenia seksualne. Podzielono je na 3 grupy. Pierwsza regularnie spożywała 1 do 2 kieliszków czerwonego wina dziennie, druga wypijała mniej niż kieliszek jakiegokolwiek wina lub innego alkoholu na dobę, a trzecią reprezentowały abstynentki. Ze studium wykluczono panie wychylające ponad 2 kieliszki procentów dziennie, ponieważ obawiano się zakłócającego wpływu upojenia alkoholowego. Wszystkie badane wypełniały kwestionariusz Female Sexual Function Index. Składa się na niego 19 pytań. W sumie za odpowiedzi można zgromadzić od 2 do 36 punktów. Im większa ich liczba, tym lepsze funkcjonowanie seksualne. Miłośniczki czerwonego wina zdobywały średnio 27,3 pkt., podczas gdy zwolenniczki innego alkoholu i panie stroniące od niego gromadziły, odpowiednio, 25,9 oraz 24,4 pkt. Wyniki są tym bardziej zdumiewające, że czerwone wino wybierały przeważnie kobiety starsze od przedstawicielek pozostałych dwóch grup, a wiek wiąże się przecież ze spadkiem popędu seksualnego.
  12. Niewielka firma Joule Biotechnologies przygotowała proces produkcyjny, który, jeśli sprawdzi się poza laboratorium, może zmienić rynek biopaliw. Przedsiębiorstwo twierdzi bowiem, że jest w stanie z 1 hektara pozyskać w ciągu roku 189 000 litrów paliwa, którego cena będzie konkurencyjna wobec ceny paliw kopalnych. Ma ona być porównywalna z ropą sprzedawaną w cenie 50 USD za baryłkę. W bioreaktorach Joule Biotechnologies rozmnażają się genetycznie zmodyfikowane bakterie, które wykorzystują energię Słońca do zamiany dwutlenku węgla i wody w paliwo. Mikroorganizmy krążą w przezroczystym płaskim reaktorze i są "żywione" skoncentrowanym dwutlenkiem węgla, który może pochodzić np. z elektrowni. Cały proces jest nieco podobny do pozyskiwania paliwa z alg, z tym, że nie wykorzystuje alg. Ponadto biopaliwo z alg trzeba poddać rafinacji, gdy bakterie Joule Biotechnologies produkują gotowe paliwo. Dotychczasowe technologie produkcji biopaliw były niezwykle wymagające pod względem wymaganej powierzchni upraw, dostarczanej wody i energii. Myślę, że jesteśmy pierwszą firmą, która ma rozwiązanie pozwalające uniezależnić się od zewnętrznych źródeł energii - mówi Bill Sims, prezes Joule Biotechnologies. Jeszcze w bieżącym roku ma powstać pierwsza pilotażowa instalacja do produkcji biopaliwa nową metodą. W roku 2010 zostanie w niej uruchomiona produkcja, a w 2011 paliwo będzie sprzedawane na dużą skalę.
  13. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Michigan twierdzą, że kobiety mniej grają na komputerze niż mężczyźni, ponieważ nie dysponują podobną ilością wolnego czasu (Sex Roles). Studium objęło 276 studentów i studentek. Okazało się, że w ciągu tygodnia dziewczyny spędzały o wiele więcej czasu (ok. 16 godzin) na pracy, zadaniach domowych itp. Nasze odkrycia sugerują, że jedną z przyczyn, dla których kobiety rzadziej oddają się grom, jest konieczność realizacji bardziej rozbudowanego programu zajęć obowiązkowych, przez co zostaje im mniej czasu na przyjemności - podkreśla prof. Jillian Winn z Wydziału Telekomunikacji, Studiów Informacyjnych i Mediów. Amerykanie odnotowali, że studenci mieli w tygodniu niemal 2-krotnie więcej wolnego czasu niż studentki: odpowiednio, 9 i 4 godz.. W ramach eksperymentu respondenci szacowali, ile godzin poświęcali na gry podczas nauki w szkole pośredniej, właściwej średniej i na studiach. W przypadku obu płci osoby, które grały dużo, będąc młodsze, postępowały tak również później. Bez względu na wiek, mężczyźni grali znacznie więcej od kobiet. Wpływało to na czas poświęcany zadaniom domowym, ale nie na średnią ocen. Carrie Heeter, jedna z autorek opracowania, uważa, że na obniżone zainteresowanie kobiet grami wpływa nie tylko presja czasu, ale także brak pań pracujących w przemyśle cyfrowej rozrywki. Wskutek tego są one w większym stopniu dostosowane do męskich zainteresowań. Badania pokazały, że 88% deweloperów gier wideo to panowie. Programy edukacyjne mogą zarówno przyciągnąć kobiety, jak i je zniechęcić, jeśli są generowane pod kątem mężczyzn. Zaangażowanie obu płci wymaga sprawnego balansowania. Heeter dodaje, że choć kobiety i mężczyźni korzystają z tych samych technologii, biologicznie ich mózgi reagują w inny sposób. Gry, które mają optymalnie przemawiać do kobiet, powinny minimalizować nacisk na osiągnięcia oraz zapewniać realne korzyści, takie jak usuwanie stresu, ćwiczenia intelektualne czy poprawianie jakości czasu spędzanego z rodziną i przyjaciółmi. Powinny też dawać możliwość rozgrywania w krótkich rundach.
  14. Serwis DailyTech dowiedział się do Hakona Wium Lie, prezesa Opery ds. technicznych, jak będzie wyglądała możliwość wyboru przeglądarki podczas instalacji Windows 7. Otóż, jak twierdzi Lie, użytkownikowi pokaże się ekran wyboru z różnymi przeglądarkami. Wystarczy zaznaczyć jedną z nich, a ona właśnie zostanie zainstalowana. Zdaniem Lie do okna wyboru w Windows 7 będą mogły trafić przeglądarki, których udziały rynkowe wynoszą więcej niż 0,5%. Jednak przeglądarek takich ma być nie więcej niż 10. Obecnie podobno Microsoft proponuje nie tyle dostarczanie samej przeglądarki na płycie, a odnośnika do niej. Oznacza to, że gdy już wybierzemy którąś z przeglądarek, system operacyjny po zainstalowaniu automatycznie połączy się z witryną producenta przeglądarki i ją pobierze. Przedstawiciel Opery podkreśla, że jego firma wolałaby, żeby przeglądarki były dostarczane na płycie instalacyjnej wraz z Windows 7. Jeśli przedstawiciel Opery się nie myli, to na pewno podczas instalacji Windows 7 będziemy mogli wybrać Firefoksa, Chrome'a, Operę i Safari. Zasady te mogą się zmienić, gdyż jeszcze muszą zostać przeprowadzone konsultacje pomiędzy UE i Microsoftem. Tymczasem serwis NetworkWorld przeprowadził z Lie e-mailowy wywiad, w którym zapytano, czy po Apple'u i Ubuntu należałoby się spodziewać, że umieszczą podobne ekrany wyboru przeglądarki. Lie odpowiedział: Sprawa przeciwko Microsoftowi była prowadzona w oparciu o przepisy antymonopolowe, które dotyczą tylko monopoli. Apple i Ubuntu nie są monopolami w rozumieniu definicji prawnej.Mimo to sądzę, że byłoby dobrym pomysłem, gdyby zaoferowały ekran wyboru - dla wielu z nas przeglądarka jest najważniejszym narzędziem i posiadanie dostępu do lepszych przeglądarek jest ważne.
  15. Los dzikich wielbłądów dwugarbnych (baktrianów) wydaje się bardziej niż niepewny. Najnowsze badania genetyczne naukowców z Chin i Mongolii Wewnętrznej wykazały bowiem, że są one daleko spokrewnione z udomowionymi zwierzętami, które najwyraźniej przypominają je tylko z wyglądu. Tym samym udowodniono, że baktriany żyjące na wolności, a pozostało ich zaledwie kilkaset, powinno się trzymać z dala od hodowanych przez człowieka stad. Camelus bactrianus to ostatnie dzikie wielbłądy, więc gra jest warta świeczki. Są one naprawdę duże. W kłębie mierzą aż 2,3 m i ważą do 690 kg. Zamieszkują kilka obszarów na północnym zachodzie Chin i południowym zachodzie Mongolii. W ramach programu EDGE of Existence Londyńskiego Stowarzyszenia Zoologicznego gatunek ten zaliczono do 100 najbardziej ewolucyjnie unikatowych i jednocześnie najbardziej zagrożonych na całym świecie zwierząt. Baktrianów dzikich pozostało niewiele, lecz stada hodowców z chłodnych pustyń chińskich i mongolskich wydają się całkiem spore. Dotąd nie wiedziano jednak, w jakim stopniu obie te grupy są ze sobą spokrewnione. Zwierzęta żyjące na wolności mają mniejsze i smuklejsze ciała, chudsze, bardziej giętkie nogi oraz mniej wyniesione garby. Ostatnio okazało się też, że dzikie i udomowione wielbłądy dwugarbne rzadko się krzyżują. Rimutu Ji z Uniwersytetu Przyrodniczego Mongolii Wewnętrznej w Huhhot oraz He Meng z Shanghai Jiao Tong University rozpoczęli współpracę z naukowcami z Chińskiej Akademii Nauk. Pobrali próbki DNA od 18 udomowionych i 3 dzikich baktrianów z wybranych rejonów. Okazało się, że dzikie wielbłądy z różnych grup z Gansu w Chinach i Govi-Altay w Mongolii są blisko spokrewnione, lecz biolodzy nie umieli wskazać ich wspólnego przodka. Wszystkie udomowione wielbłądy pochodziły z tej samej populacji, lecz nie od tej, która nadal żyje na wolności. Dzikie i udomowione baktriany, a właściwie ich linie ewolucyjne oddzieliły się od siebie jakieś 700 tys. lat temu. Naukowcy spekulują, że mogły do tego doprowadzić zmiany klimatyczne, a przodek baktrianów udomowionych wyginął tysiące lat temu. Wielbłądy przemierzające pustynie samopas i pod okiem ludzi powinno się zatem uznawać za różne podgatunki.
  16. Ksenon, gaz szlachetny znany głównie jako źródło światła w nowoczesnych lampach samochodowych, może być także cennym lekiem ograniczającym uszkodzenia układu nerwowego. Niestety, ze względu na wysoką cenę jego stosowanie było dotychczas bardzo ograniczone. Na szczęście znalazła się jednak grupa naukowców, którzy spróbowali rozwiązać ten problem. Główną przyczyną zainteresowania ksenonem jest jego zdolność do wywoływania w bezpieczny sposób śpiączki. Stan taki pozwala na zmniejszenie zapotrzebowania tkanek na tlen, co chroni kluczowe organy (głównie mózg) przed niedostateczną podażą tego życiodajnego gazu. Niestety, zwyczajne podawanie ksenonu z butli nie wchodzi w rachubę, gdyż jego wchłanianie przez płuca jest minimalne, zaś zdecydowana większość jest bezpowrotnie tracona wraz z wydychanym powietrzem, co czyni tę metodę nieopłacalną. Na pomysł rozwiązania opisywanego problemu wpadli badacze kierowani przez dr. Johna Dingleya z University of Wales w Swansea. Opracowany przez nich aparat podaje pacjentowi zaprogramowaną mieszaninę ksenonu i tlenu, a następnie, zamiast pozwalać wydychanemu powietrzu uwalniać się, wychwytuje je. "Odzyskane" powietrze jest oczyszczane z dwutlenku węgla za pomocą filtra z wapna sodowego, czyli wodnego roztworu wodorotlenków wapnia, sodu i potasu. Uzyskany w ten sposób gaz jest analizowany, a następnie wzbogacany o odpowiednią ilość tlenu i ksenonu. Tak powstałą mieszankę ponownie podaje się pacjentowi. Największą zaletą aparatu opracowanego przez zespół dr. Dingleya jest drastyczne obniżenie kosztów terapii. Dzięki nowej metodzie utrzymanie pacjenta w stanie kontrolowanej spiączki przez godzinę kosztuje zaledwie 2 dolary. Jak nietrudno zauważyć, jest to cena pozwalająca na swobodne stosowanie nowej metody w praktyce klinicznej. Skuteczność aparatu potwierdzono w badaniach na noworodkach świń. Jak się okazało, podawanie ksenonu pozwoliło na wprowadzenie zwierząt w stan długotrwałej śpiączki przy zachowaniu wysokiego bezpieczeństwa terapii. Zespół dr. Dingleya ustalił także, że gaz działał szczególnie dobrze u zwierząt poddawanych równocześnie hipotermii, czyli wychłodzeniu organizmu - innej metodzie stosowanej powszechnie w celu ochrony organizmu przed uszkodzeniem. Obecnie nie wiadomo, kiedy wynalazek mógłby trafić na rynek. Został on jednak stworzony na bazie standardowych aparatów dostępnych w szpitalach, co pozwala liczyć na to, że opracowanie w pełni funkcjonalnej wersji maszyny jest osiągalne i możliwe do zrealizowania w niedługim czasie.
  17. Już od pewnego czasu wiadomo, że myszy pozbawione jednej z dwóch kopii genu Mclk1 żyją dłużej od osobników, u których występuje on w obu kopiach. Dopiero dalsze badania doprowadziły naukowców do zaskakującego wniosku, że organizmy takich zwierząt w młodości wytwarzają... zadziwiająco dużo wolnych rodników. Odkrycia dokonał zespół dr. Siegfrieda Hekimiego z McGill University. Naukowcy chcieli sprawdzić zależność pomiędzy ilością wolnych rodników wytwarzanych przez mitochondria (centra energetyczne komórki) oraz liczbą kopii genu Mclk1, kodującego białko biorące udział w syntezie ubichinonów - związków bardzo istotnych dla działania mitochondriów. Jak się okazało, osłabiona synteza ubichinonów powodowała obniżenie wydajności centrów energetycznych. Było ono efektem "wycieku" wolnych rodników, które w prawidłowo funkcjonującej komórce powinny zostać zneutralizowane, a ich energia - wykorzystana do syntezy wysokoenergetycznych związków użytecznych dla komórki. Co ciekawe jednak, zwiększone narażenie komórek na wolne rodniki stwierdzono tylko u myszy trzymiesięcznych, a więc stosunkowo młodych. Gdy zwierzęta znajdujące się pod opieką dr. Hekimiego zbadano ponownie na starość, tzn. w wieku 23 miesięcy, okazało się, że ich komórki przeszły zadziwiającą przemianę. Jak wykazała analiza obciążenia tkanek przez wolne rodniki, były one znacznie mniej narażone na uszkodzenia niż u zwierząt posiadających obie kopie Mclk1, przez co wolniej się starzały. Jak wyjaśnić odkryte zjawisko? Zdaniem autorów eksperymentu, sekretem zwierząt pozbawionych jednej z kopii Mclk1 jest nie ilość wytwarzanych wolnych rodników, lecz miejsce ich interakcji z elementami komórki. Jak oceniają badacze, spadek wydajności mitochondriów prowadzi do zwiększenia ilości wolnych rodników powstających w ich własnym wnętrzu, lecz ogranicza ilość tych powstających w innych częściach komórki. Gdyby okazało się, że jest tak w rzeczywistości, mogłoby to oznaczać, że nieprawdziwa jest hipoteza wiążąca starzenie się całych komórek w wyniku degeneracji mitochondriów. Dla wielu biologów byłaby to bez wątpienia niemała sensacja.
  18. Proces ewolucji wydaje się być prosty. Osobniki nieprzystosowane do życia w danym środowisku giną, zaś te uwarunkowane korzystnie zaczynają dominować w populacji. O ile jednak zmiany takie jak np. skracanie się ogona mogą zachodzić u kolejnych pokoleń stopniowo, o tyle wyjaśnienie zmian skokowych, takich jak np. pojawienia się dodatkowej pary odnóży, jest znacznie trudniejsze. Amerykańscy badacze twierdzą jednak, że poznali możliwe wytłumaczenie tego procesu. Do odkrycia doszło podczas badania laseczek siennych (Bacillus subtilis). Autorzy studium, badacze z Caltech oraz Temple Unviersity, chcieli sprawdzić, jakie będą konsekwencje zaburzenia procesu wytwarzania przez nie endospor, czyli form przetrwalnych umożliwiających bakterii przeżycie nawet wtedy, gdy sama komórka obumrze z powodu niekorzystnych warunków środowiska. W typowej komórce B. subtilis znajduje się pojedyncza endospora. Aby nie narażać bakterii na marnowanie energii podczas wytwarzania kolejnych, endospora uwalnia substancję działającą niczym hormon informujący o jej istnieniu oraz blokującą wytwarzanie nowej formy przetrwalnej. Badacze postanowili jednak sprawdzić, co się stanie, gdy do jednego z genów odpowiedzialnych za ten proces wkradnie się mutacja. Jak się okazało, istnieją aż cztery możliwe efekty opisywanego uszkodzenia: 1. Brak zmian, tzn. wytworzenie dwóch kopii DNA, z których jedna zostaje włączona do powstającej endospory 2. Wytworzenie trzech kopii DNA i tylko jednej endospory 3. Wytworzenie dwóch kopii DNA i dwóch nieprawidłowych endospor (w tym przypadku ginęła zarówno komórka, jak i wadliwe endospory) 4. Wytworzenie trzech kopii DNA i dwóch endospor Jak łatwo zauważyć, zmiana liczby form przetrwalnych jest typową zmianą skokową, podobną np. do zmiany liczby zębów u ssaków. Jest ona jednak możliwa dzięki tzw. niepełnej penetracji, czyli pojawianiu się różnych efektów tej samej mutacji u różnych osobników. Konsekwencją tego zjawiska jest istnienie osobników różniących się między sobą pomimo posiadania identycznego genomu. Dopiero później populacja staje się bardziej jednorodna. Oczywiście należy pamiętać, że prosty eksperyment na bakteriach nie musi mieć dokładnego odzwierciedlenia w przypadku organizmów wyżej zorganizowanych. Jego wyniki są jednak interesującym dowodem na to, że pojawianie się nawet dość radykalnych zmian w fizjologii bądź wyglądzie organizmów jest jak najbardziej możliwe.
  19. Przez wiele lat uważano, że SIV, atakujący małpy wirus uznawany powszechnie za prekursora HIV, jest nieszkodliwy dla swoich gospodarzy. Dopiero teraz, ku zaskoczeniu sporej części środowiska naukowego, zaobserwowano, że żyjące na wolności szympansy zakażone SIV chorują, podobnie jak ludzie, na zespół nabytego upośledzenia odporności, czyli AIDS. Studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Nature, trwało aż 9 lat. W tym czasie zaobserwowano, że szympansy zakażone SIV nie były, jak dotychczas sądzono, tylko zdrowymi nosicielami wirusa. W wielu przypadkach okazywało się, że małpy te chorowały na schorzenie podobne do ludzkiego AIDS. Jak obliczono, prawdopodobieństwo przedwczesnego zgonu małp zainfekowanych SIV było aż 10-16 razy wyższe niż u osobników niezakażonych. Znacznie spadało za to prawdopodobieństwo przeżycia potomstwa zakażonych matek. Ponieważ obecność wirusa stwierdzono w mleku karmiących samic, uważa się, że do infekcji dochodziło najprawdopodobniej podczas karmienia. Ostatecznym dowodem na szkodliwość SIV u zakażonych nim małp był znaczny spadek liczby tzw. pomocniczych limfocytów T we krwi. Komórki te, kluczowe dla uruchomienia reakcji odpornościowej na patogeny przedostające się do organizmu, giną w znacznej ilości także u ludzi zakażonych HIV. Właśnie ich śmierć jest bezpośrednią przyczyną utraty odporności charakterystycznej dla AIDS. Pomimo odkrycia fatalnych konsekwencji nosicielstwa małpiego wirusa, autorzy odkrycia zastrzegają, że szkodliwość SIV jest stosunkowo niska w porównaniu do patogenu człowieka. Bez wątpienia odkrycie choroby podobnej do AIDS u małp ułatwi prowadzenie dalszych badań nad wirusami odpowiedzialnymi za upośledzenie odporności u naczelnych.
  20. Microsoft oświadczył, że jest skłonny dać użytkownikom w Europie możliwość wyboru różnych przeglądarek podczas instalacji systemu. Gdy ukaże się Windows 7 sprzedawcy sprzętu komputerowego, preinstalując system, będą mogli zainstalować Internet Explorera lub dowolną inną przeglądarkę. Nasza nowa propozycja polega na tym, że europejscy konsumenci, którzy kupią Windows z Internet Explorerem jako domyślną przeglądarką, dostaną dostęp do ekranu, z którego będą mogli wybrać jedną z konkurencyjnych przeglądarek - oświadczył główny prawnik Microsoftu, Brad Smith. Unia Europejska pozytywnie zareagowała na nową politykę koncernu z Redmond. Zgodnie z nową propozycją Windows 7 będzie zawierał Internet Explorera, ale uznano, że klientowi należy dać ostateczny wybór co do przeglądarki. [...] Ponadto producenci komputerów będą mogli zainstalować konkurencyjną przeglądarkę, ustawić ją jako domyślną i wyłączyć Internet Explorera. Komisja z zadowoleniem wita tę propozycję i rozpocznie teraz śledztwo w celu sprawdzenia jej praktycznych efektów, by przekonać się, że użytkownicy będą naprawdę mieli wybór - stwierdzili przedstawiciele KE. Mimo to Microsoft nadal będzie dostarczał w Europie wersję "E" systemu Windows 7. Potrwa to tak długo, aż Komisja Europejska nie zakończy rozważania nowej propozycji Microsoftu i nie uzgodni ostatecznego stanowiska w tej sprawie. Przedstawiciele Opery są zadowoleni z nowej propozycji Microsoftu. To szczęśliwy dzień dla nas - oświadczył Hakon Wium Lie. Dodał jednak, że Komisja Europejska powinna dobrze przyglądać się zasadom, na jakich Microsoft będzie wybierał przeglądarki, które pokaże użytkownikom na planszy wyboru. Bardziej ostrożni są przedstawiciele Mozilli, którzy nie chcieli komentować decyzji koncernu z Redmond do czasu, aż dowiedzą się, jakie przeglądarki zostaną uwzględnione przez Microsoft.
  21. O zaletach dysków SSD nie trzeba nikogo przekonywać, jednak ich największe wady - wysoka cena i mała pojemność - powodowały, że urządzenia te nie mogły rozpowszechnić się na rynku. Pojawienie się nowej serii SSD produkcji Intela oraz nieodległa premiera Windows 7 mogą szybko zmienić ten stan rzeczy. W ofercie Intela znalazły się właśnie dyski z rodziny X25-M przeznaczone dla desktopów i notebooków. Dzięki wykorzystaniu 34-nanometrowego procesu produkcyjnego urządzenia pracują znacznie szybciej i są tańsze niż dotychczas. Poprawiono również sterujące nimi oprogramowanie. Dysk o pojemności 80 gigabajtów charakteryzuje się prędkością zapisu rzędu 6600 operacji wejścia/wyjścia na sekundę. Jeszcze szybsze jest urządzenie 160-gigabajtowe, którego prędkość przy zapisie wynosi 8600 IOPS. Prędkość odczytu danych jest podobna do wcześniejszych wersji, czyli wynosi 35 000 IOPS. Intel wycenił swoje dyski na 225 USD za wersję 80-gigabajtową i 440 USD za urządzenie o pojemności 160 GB. Ceny dotyczą zakupu 1000 sztuk SSD. Ruch Intela powinien spowodować spadek cen tego typu produktów. Jednak dla rynku SSD ważniejszy jest fakt, iż Windows 7 został standardowo wyposażony w obsługę tego typu urządzeń. Microsoft pomyślał też o automatycznym wyłączeniu defragmentatora, który nie jest potrzebny w dyskach SSD, a tylko skraca czas życia urządzeń. Windows 7 po wykryciu SSD wyłączy też technologie Superfetch i ReadyBoost, których celem jest zwiększanie wydajności tradycyjnych dysków twardych. W końcu, co chyba najważniejsze, Windows 7 będzie korzystał z komendy TRIM. Powoduje ona, że gdy kasujemy dane z dysku twardego, zostają one rzeczywiście usunięte. Obecnie dokonywane są tylko zmiany w tablicy partycji, a dane usuwane są dopiero wtedy, gdy w tym samym miejscu chcemy zapisać coś innego. To skutkuje znacznym wydłużeniem czasu zapisu. Komendę TRIM chcą tez wspierać sami producenci kontrolerów do dysków.
  22. Po co tukanowi taki wielki dziób? Raczej nie dla ozdoby, jak myślał Darwin, lecz dla ochłody. Naukowcy z Brock University i Universidade Estadual Paulista posłużyli się kamerą na podczerwień, dzięki czemu stwierdzili, że ptak "zrzuca" ciepło z ciała do dzioba, co znaczenie ułatwia mu regulowanie temperatury. Do czego można użyć olbrzymiego kolorowego dzioba? By to stwierdzić, międzynarodowy zespół biologów zaczaił się na tukany wielkie, zwane też tukanami toko (Ramphastos toco). Mają one największe dzioby z całej rodziny tukanów (u dorosłych okazów stanowią one do połowy powierzchni ciała). Posłużyliśmy się techniką obrazowania w podczerwieni, by oszacować temperaturę powierzchniową dzioba tukanów przy różnej temperaturze otoczenia, wahającej się od 10 do 35 stopni Celsjusza - opowiada dr Glenn Tattersall. W komorze z regulowaną temperaturą umieszczano po jednym ptaku. W ciągu 6 godzin temperatura rosła o 10 stopni. Gdy wskazania termometru wzrastały, dziób ptaków gwałtownie się ogrzewał, działając jak radiator odprowadzający nadmiar ciepła z organizmu. Nieopierzona skóra wokół oczu, stanowiąca wskaźnik temperatury wewnątrz organizmu, wyglądała w oku kamery cały czas z grubsza tak samo. Kiedy było chłodniej, przez dziób uciekało z kolei mniej ciepła, co można porównać do uruchomienia trybu oszczędnościowego. Efekt ten szczególnie dobrze widać nocą. Po zachodzie słońca ciepło było "odpompowywane" z dzioba w ciągu kilku minut. W ten sposób na czas snu temperatura ciała tukana spadała. Podczas odpoczynku odnotowywano kilka momentów chwilowego ogrzania dzioba. Biolodzy sądzą, że rozbłyski następowały podczas zmiany fazy snu. Gdy tukany ścigano po ptaszarni przez 10 min, dziób także się rozgrzewał. Dziób jest zaopatrzony w sieć naczyń krwionośnych, które doprowadzają tam odpowiednio mniej lub więcej krwi. Tattersall podkreśla, że szczególnie ważne są dwie właściwości dzioba: jego duża powierzchnia i brak izolacji. Dzięki temu da się przez niego tracić ciepło, a więc chłodzić. Wygląda na to, że tukani dziób jest doskonałym narzędziem termoregulacji, zwłaszcza że ptaki się nie pocą. W przyszłości zespół zamierza sprawdzić, czy inne ptaki także wykorzystują dzioby do tego celu. Naukowcy niezwiązani z kanadyjsko-brazylijskim zespołem uważają, że nowo odkryta funkcja dziobów tukanów nie wyklucza innych hipotez dotyczących jego przeznaczenia. Czemu nie miałby dodatkowo służyć do wabienia samic czy obierania owoców?
  23. Microsoft opublikował swoje wyniki finansowe za ostatni kwartał roku podatkowego 2009. Okazały się one znacznie gorsze, niż przewidywano. Wartość sprzedaży zmniejszyła się o 17%, a kwartał zamknął się kwotą 13,1 miliarda USD, czyli o miliard gorzej, niż sądzili analitycy. Roczne wpływy koncernu wyniosły 58,44 miliarda dolarów. Microsoft zarobił w ciągu ostatniego roku 14,57 miliarda dolarów, czyli o 18% mniej niż w roku podatkowym 2008. Po ogłoszeniu wyników akcje koncernu straciły na wartości 7%. Chris Liddell, prezes ds. finansowych, stwierdził, że spadek obrotów i zyku to wynik światowego kryzysu gospodarczego. Zauważył przy tym, że w czwartym kwartale koszty operacyjne firmy były aż o 750 milonów dolarów mniejsze niż kwartał wcześniej.
  24. Choć na pierwszy rzut tego nie widać, domowe koty wolą jedną łapę od drugiej: samice prawą, a samce lewą. Ujawnia się to jednak wyłącznie przy wykonywaniu szczególnie trudnych sztuczek (Animal Behaviour). Deborah Wells i Sarah Millsopp z Queen's University w Belfaście zbadały 42 koty. Zwierzętom podano w słoiczkach tuńczyka. Otwór był zbyt mały, by dało się w niego włożyć głowę, stąd konieczność posłużenia się łapą. Wśród 21 kotek wszystkie poza jedną wygrzebywały jedzenie prawą łapą. U kocurów było dokładnie na odwrót: na 21 tylko jeden nie wykorzystał lewej łapy. "Łamistrajk" okazał się obułapny. W przypadku dwóch prostszych czynności (łapania myszki zawieszonej w powietrzu czy ciągniętej po ziemi) u żadnej z płci nie ujawniały się jakieś szczególne preferencje i obie łapy równie często szły w ruch. Mills uważa, że za różnice w wyborze łapy mogą odpowiadać hormony. W ramach wcześniejszych badań lewołapność połączono bowiem z wystawieniem podczas rozwoju płodowego na oddziaływanie testosteronu. Studia nad innymi udomowionymi gatunkami, końmi i psami, również wykazały, że samce częściej wybierają lewą, a samice prawą kończynę.
  25. Microsoft informuje, że najnowsza wersja pakietu MS Office będzie korzystała z technologii "piaskownicy" (sandbox). Tym samym koncern przyznał, że nie jest w stanie powstrzymać cyberprzestępców przed wykorzystywaniem błędów w swoim oprogramowaniu. Analityk John Pescatore przypomina, że w ciągu ostatnich 18 miesięcy przestępcy wykorzystywali technologię "fuzzlingu", czyli umieszczania za pomocą automatycznych narzędzi swojego kodu w MS Office i szukania w ten sposób błędow. Źli faceci używają fuzzlingu, by znaleźć błędy w Office, a Microsoft teraz stwierdził: 'Ok, nie jesteśmy w stanie znaleźć i załatać wszystkich luk. Więc postanowiliśmy użyć piaskownicy, by je odizolować - mowi Pescatore. Sandbox pozwoli odizolować pliki tak, że nie będa one miały dostępu do innych plików i aplikacji. Jeśli nawet użytkownik uruchomi złośliwy spreparowany plik, to nie powinien on wyrządzić większych szkód. Z jednej strony technika sandbox powinna lepiej zabezpieczać użytkownika, z drugiej jednak, jako że jest to pewien rodzaj wirtualnej maszyny, będzie zużywała zasoby komputera.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...