Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37670
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Choć komórki, w których doszło do uszkodzenia DNA, uruchamiają procesy regeneracji i naprawy materiału genetycznego już po kilku minutach od wykrycia defektu, informują o swoim uszkodzeniu dopiero po kilkudziesięciu godzinach - odkryli badacze z Buck Institute for Age Research. System wzajemnego informowania się przez komórki o uszkodzeniach ich DNA jest kluczowy dla bezpieczeństwa organizmu i chroni go m.in. przed nowotworami. Okazuje się jednak, że proces ten, uznawany dotychczas za bardzo szybki, działa w rzeczywistości znacznie wolniej, niż sądzono. Gdy w typowej komórce dojdzie do uszkodzenia, jej pierwszą reakcją, uruchamianą już po kilku minutach, jest aktywacja systemów naprawy DNA. Jeżeli defekt nie zostanie szybko skorygowany, komórka uruchamia jeden z dwóch mechanizmów: blokadę podziałów komórkowych lub apoptozę, czyli "komórkowe samobójstwo". Jeżeli komórka przeżyje, a mimo to nie zostanie przywrócone jej prawidłowe działanie, do otoczenia wysyłane są sygnały odpowiedzialne za aktywację stanu zapalnego i reakcji układu immunlogicznego. Właśnie tej "ostatniej linii obrony" postanowili przyjrzeć się badacze z instytutu Buck, kierowani przez dr Judith Campisi. Wraz z dr. Francisem Rodierem oraz innymi członkami zespołu dr Campisi hodowała ludzkie komórki, a następnie celowo wywoływała w nich uszkodzenia DNA. Jak wykazano w eksperymencie, sytuacja taka powoduje niemal natychmiastową aktywację systemów naprawy DNA, lecz wyrzut substancji zapalnych z uszkodzonych komórek następuje dopiero po 24, a nawet po 48 godzinach. Myślimy, że komórka daje sobie samej czas na naprawę własnego DNA zanim zaalarmuje układ odpornościowy o problemie, interpretuje wyniki doświadczenia dr Rodier. Badacz dodaje przy tym, że "podniesienie alarmu" zachodzi na zupełnie nowej, nieznanej drodze. Może to oznaczać, że ewolucja wyposażyła ludzkie komórki w zdublowany mechanizm ochrony przed niepożądanymi zjawiskami, takimi jak nowotwory czy rozległe mutacje, a to - przynajmniej teoretycznie - podwaja szansę na wykrycie zagrożenia i jego eliminację. Z dokonanego odkrycia można wysnuć dwa niemal przeciwstawne wnioski. Z jednej strony możemy się cieszyć z istnienia dodatkowego mechanizmu pozwalającego np. na szybkie wykrycie i zniszczenie komórek nowotworowych. Niestety, oznacza to jednocześnie, że jeżeli komórka przetrwa atak układu odpornościowego, będzie wytwarzała znaczne ilości substancji prozapalnych, co może z kolei prowadzić do... rozwoju nowotworów. W praktyce oznacza to tylko jedno: uzyskanie cennej odpowiedzi spowodowało powstanie lawiny nowych pytań, na które będzie można odpowiedzieć tylko dzięki kolejnej serii badań.
  2. Choć przyjęło się uważać, że infekcja wirusem HIV postępuje bardzo wolno, okazuje się, że niektóre elementy układu odpornościowego padają ofiarą intruza już po kilkunastu dniach od jego wtargnięcia do organizmu żywiciela. Wiele wskazuje na to, że pierwszymi ofiarami HIV stają się zlokalizowane w okolicy jelit komórki wytwarzające przeciwciała. Nowe dane wskazują, że uszkodzenie elementu układu immunologicznego związanego z wytwarzaniem przeciwciał zaczyna się bardzo szybko, w czasie liczonym w dniach, podsumowuje istotę odkrycia jeden z jego autorów, dr Barton Haynes, pracownik Duke University. Wraz z kolegami zaobserwował on, że wirusowi wystarczy zaledwie 80 dni, by w okolicy jelit zniszczyć aż połowę tzw. centrów namnażania, czyli miejsc przebywania i namnażania się limfocytów B wytworzonych uprzednio w szpiku kostnym. Odkrycie zespołu dr. Haynesa pozwala odpowiedzieć na pytanie, dlaczego organizm reaguje na HIV tak wolno i nie wytwarza w porę odpowiedniej ilości przeciwciał zdolnych do neutralizacji intruza. Zrozumienie tego zjawiska jest niezwykle istotne dla ustalenia przebiegu zakażenia ludzkim wirusem niedoboru odporności. Jak wykazała szczegółowa analiza stanu zdrowia 40 osób zakażonych HIV, wyraźne oznaki zniszczenia tzw. kępek Peyera, czyli otaczających jelito cienkie struktur podobnych do węzłów chłonnych, stwierdzano już w 47 dni po zakażeniu HIV. Na podstawie dalszych obserwacji stwierdzono, że do poważnych zmian dochodzi także we krwi nosicieli. Zaobserwowano w niej znacznie obniżoną liczbę tzw. dziewiczych limfocytów B, czyli komórek, które nie miały jeszcze kontaktu z ciałami obcymi, lecz zachowują zdolność do aktywacji w razie pojawienia się takiego zagrożenia. Dokonane odkrycie może wyjaśniać, dlaczego większość prób stworzenia szczepionki przeciwko HIV skończyła się fiaskiem. Wiele wskazuje na to, że przyczyną tego zjawiska jest błyskawiczne sparaliżowanie procesu wytwarzania przeciwciał, które w czasie typowej infekcji powinny wiązać się z napotkanym patogenem i neutralizować go lub "oznakować" go w celu zniszczenia przez komórki odpornościowe. O odkryciu poinformowało czasopismo PLoS Medicine.
  3. Jeszcze w lipcu Microsoft uruchomi serwis z bezpłatną muzyką. Peter Bale z MSN ujawnił, że użytkownicy będą mogli wybrać, albo korzystanie z plików w zamian z obejrzenie reklam, albo wykupienie abonamentu Premium, w ramach którego reklamy nie będą się pojawiały. Prawdopodobnie serwis zostanie powiązany z odtwarzaczem Zune. Wniosek taki można wyciągnąć z nazwy usługi - Zune Pass. W ciągu miesiąca będzie można pobrać dowolną liczbą plików, jednak po pewnym czasie większość z nich przestanie się uruchamiać. Użytkownik będzie mógł bezterminowo zachować sobie 10 plików miesięcznie, które będą działały nawet po wypisaniu się z Zune Pass. Serwis ruszy najpierw w Wielkiej Brytanii. Testy mają pokazać, czy taki model biznesowy się sprawdzi. Peter Bale wspomniał również, że może on zostać powiązany z konsolą Xbox 360, jednak nie wiadomo jak miałoby to działać.
  4. Iloraz inteligencji niższy od przeciętnego stanowi czynnik ryzyka chorób serca. W studium uwzględniono 4289 osób. Okazało się, że samo IQ wyjaśniało ponad 20% różnic w śmiertelności grup o niskim i wysokim statusie socjoekonomicznym. Działo się tak nawet po uwzględnieniu innych czynników ryzyka (European Heart Journal). Wiedzieliśmy, że ludzie poszkodowani pod względem socjoekonomicznym mają więcej problemów ze zdrowiem i wcześniej umierają z powodu chorób serca, nowotworów oraz wypadków. Wystawienie na oddziaływanie określonych bodźców środowiskowych i zachowania mające wpływ na zdrowie, np. palenie, dieta czy aktywność fizyczna, mogą wyjaśnić część różnic, ale nie wszystkie – zaznacza dr David Batty, który zrealizował studium na zlecenie Komitetu Badań Naukowych i Wellcome Trust. Wg naukowca, oznacza to, że w grę mogą wchodzić nieuwzględniane dotąd czynniki natury psychologicznej, np. inteligencja. Zespół z Uniwersytetów w Glasgow i Edynburgu skupił się na grupie byłych amerykańskich żołnierzy. Okazało się, że ci z niższymi dochodami i słabiej wykształceni częściej umierali z powodu chorób serca. Kiedy akademicy wzięli pod uwagę iloraz inteligencji i 9 czynników o znanym wpływie na choroby układu sercowo-naczyniowego, sam iloraz inteligencji pozwalał wyjaśnić aż 23% różnic w śmiertelności pomiędzy grupami o najwyższym i najniższym statusie socjoekonomicznym. Brytyjczycy spekulują, że IQ może być markerem złego stanu zdrowia albo że inteligencja pozwala zdobyć więcej użytecznych informacji na temat tego, jak skutecznie o siebie zadbać. Wg Batty'ego, bez względu na to, jaka jest przyczyna, by kampanie społeczne odnosiły pożądany skutek, komunikaty dotyczące wpływu diety, ćwiczeń czy palenia powinny zostać uproszczone. Często czytamy np., że niektóre rodzaje alkoholu są dobre, a inne (lub nawet odmienne ilości tego samego) są złe. Takie informacje mogą być trudne do zinterpretowania, nawet dla osób obeznanych z tematem.
  5. Bill Gates spełnił jedno ze swoich marzeń. Gdy przed 20 laty podczas wakacji po raz pierwszy zapoznał się z serią wykładów prowadzonych w 1964 roku przez wielkiego fizyka Richarda Feynmana, uznał, że powinny one trafić do szerokiej publiczności. Po latach starań o wyjaśnienie kwestii praw autorskich i praw majątkowych do wykładów, Gatesowi udało się dopiąć swego. Wykłady Feynmana zostały udostępnione na witrynie Microsoft Research. Do ich obejrzenia konieczna jest wtyczka obsługująca technologię Silverlight. Gates mówi, że chcąc nauczyć się nowych rzeczy, krążył po uniwersyteckich bibliotekach i pożyczał taśmy z zarejestrowanymi wykładami. Jego uwagę szczególnie przykuły świetnie przygotowane zajęcia Feynmana. Udało mu się uzyskać pozwolenie na wykonanie kilku kopii na taśmach VHS, dzięki czemu mógł je oglądać ze znajomymi. Po latach zdołał przekonać władze uczelni, że tak wartościowe materiały warto udostępnić i, dzięki pomocy programistów Microsoftu oraz własnym pieniądzom, udało się je przenieść do formy cyfrowej i zaoferować w Sieci. Były prezes Microsoftu ma nadzieję, że jego działania posłużą jako przykład, dzięki któremu istotne treści edukacyjne będą szeroko i bezpłatnie udostępniane. Gdy wykład jest tak dobrze przygotowany, pozwala to większej liczbie ludzi na zrozumienie nauki. Mam nadzieję, że z czasem pojawi się więcej takich treści - powiedział Gates.
  6. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) nie została jeszcze ukończona, a NASA już planuje jej likwidację. Ostatni moduł ISS trafi na orbitę w przyszłym roku, a już sześć lat później stacja zostanie skierowana w stronę Ziemi i zatopiona w oceanie. Brak chętnych do długoterminowego finansowania ISS oznacza koniec projektu, na który dotychczas wydano około 100 miliardów dolarów. Koszty poniosły przede wszystkim Stany Zjednoczone i, być może, staną się one argumentem za... uratowaniem stacji. Senator Bill Nelson już teraz mówi, że nie byłoby rozsądne marnować taką kwotę i kończyć służbę ISS już w 2015 roku, by w 2016 rozbić ją o Ziemię. Tym bardziej, że wówczas USA mogłyby stracić pozycję lidera w badaniach kosmosu. Obecnie nie jest prowadzony żaden lobbing na rzecz przedłużenia pracy Stacji, jednak NASA zastanawia się, czy nie mogłaby ona posłużyć do drugiej połowy lat 20. XXI wieku.
  7. Nasz mózg dostosowuje tor przesyłania sygnałów nerwowych do zaistniałej sytuacji, np. zablokowania używanych wcześniej ścieżek, w ciągu zaledwie kilku sekund. Jest zatem bardziej elastyczny niż dotąd sądzono, a zawdzięczamy to sieci uśpionych połączeń (Journal of Neuroscience). Daniel Dilks z MIT posłużył się plamką ślepą. Jest to miejsce na siatkówce, do którego dochodzi nerw wzrokowy. Nie ma tam żadnych fotoreceptorów, stąd niewrażliwość na światło. Luki w polu widzenia obu oczu nie pokrywają się, dzięki czemu braki jednego są uzupełniane przez dane napływające z drugiego. Sprawa komplikuje się, gdy zasłonimy jedno oko i tak właśnie postąpili Amerykanie. Ustalili, gdzie znajduje się plamka ślepa w drugim oku 48 ochotników. Następnie prezentowali im prostokąty, które znajdowały się na prawo od niej (tuż obok). Zadanie polegało na określeniu długości obu boków po upływie różnego czasu od momentu zasłonięcia oka. Okazało się, że błyskawicznie następowało rozciągnięcie krawędzi figury. Po odsłonięciu oka zaburzenia widzenia proporcji ustępowały tak szybko, jak się pojawiły. Ponieważ zmiana była natychmiastowa, mózg musiał wykorzystać istniejące wcześniej połączenia. Członkowie ekipy Dilksa sugerują, że neurony, które w normalnych okolicznościach wykorzystują dane z drugiego oka do wypełnienia luki w widzeniu, po zasłonięciu go zachowują się jak złodzieje. Sprawdzają, co mają sąsiedzi i sobie to "pożyczają". Kiedy czasowo odcięliśmy dopływ danych do kory wzrokowej, ochotnicy wspominali o przemianie kwadratów w prostokąty. Byliśmy zaskoczeni, stwierdzając, że wrażenie przeniesionego widzenia pojawiło się w ciągu zaledwie 2 sekund. [...] Stało się to tak szybko, iż uważamy, że mózg stale rekalibruje system połączeń – wyjaśnia Nancy Kanwisher. Dilks po raz pierwszy zauważył zjawisko rozciągania kwadratu u pacjenta po przebytym udarze, w wyniku którego część kory wzrokowej została pozbawiona danych wejściowych. Uraz doprowadził do wytworzenia ślepego obszaru w jego polu widzenia. Kiedy kwadrat demonstrowano poza tym rejonem, chory postrzegał prostokąt. Jego kora wzrokowa była pozbawiona dopływu danych przez dłuższy czas, nie wiedzieliśmy więc, jak szybko dorosły mózg zmienia się w wyniku deprywacji. Stąd pomysł na eksperyment ze zdrowymi ludźmi.
  8. Google po raz pierwszy otwarcie konkuruje z IBM-em, próbując wykraść Błękitnemu Gigantowi klientów. Wyszukiwarkowy koncern udostępnił zestaw narzędzi, które ułatwiają klientom biznesowym migrację z Lotus Notes do Google Apps Premier. Firma Page i Brina postanowiła zatem powalczyć o rynek wart wiele miliardów dolarów, na którym już od dawna ścierają się takie potęgi jak Microsoft i IBM. Google informuje, że odnosi już pierwsze sukcesy. Firmy Fairchild Semiconductor, Hamilton Beach, JohnsonDiversey i Valeo dokonały migracji z Lotus Notes do Google Apps, które tym samym zyskały niemal 50 000 nowych użytkowników. Oprócz nich Lotus Notes straciło na rzecz Google Apps ponad 30 innych, mniejszych firm. Przedstawiciele Google'a reklamują swój produkt jako bardziej elastyczny i tańszy niż "stare systemy" konkurencji. Zdaniem analityków firmy Nucleus Research, najbardziej atrakcyjna w ofercie Google'a jest poczta elektroniczna, której utrzymanie rzeczywiście pozwala obniżyć koszty w porównaniu z drogim systemem Lotus Notes. IBM nie martwi się na razie nowym konkurentem. Sean Poulley, przedstawiciel firmy, mówi, że Lotus Notes nigdy nie miało tak silnej pozycji, z gdy jest się rynkowym liderem, to trzeba liczyć się z istnieniem wielu pretendentów do tronu. Zagrożenie jest tak niewielkie, że IBM nie ma zamiaru udostępniać specjalnych narzędzi, które ułatwiałyby migrację z Google Apps do Lotus Notes. Firma skupia się na walce z gigantem z Redmond i stara się zachęcić użytkowników Microsoft Exchange do przejścia na Lotus Notes. Obie firmy oferują narzędzia, które mają ułatwić klientom porzucenie konkurencyjnych rozwiązań.
  9. Wygląda na to, Bill Gates i Steve Ballmer nie traktują zbyt poważnie zapowiedzi Google'a o pracach nad systemem Chrome OS. Obaj panowie nie widzą w nich niczego interesującego. Istnieje bardzo dużo edycji systemu Linuks, które różnią się opakowaniem czy sposobem uruchamiania. Jestem zdziwiony, że ludzie traktują to jako coś nowego. Mam tu na myśli fakt, że już istnieje Android, a teraz będzie doń dołączona przeglądarka - stwierdził Gates. Dodał przy tym, że trudno na razie formułować jakieś opinie, gdyż mamy zbyt mało informacji na temat planów Google'a. Ale, zauważa, że im bardziej tajemniczy jest Google, tym bardziej jest to ciekawe. Ballmer wypowiada się natomiast we własnym, bardziej dosadnym stylu. To budzi mój szacunek. Któż wie, co to jest? Dla mnie Chrome OS to bardzo interesująca rzecz. W końcu od półtora roku Google nie ogłaszało powstania nowego systemu operacyjnego - mówił prezes Microsoftu, wyraźnie czyniąc aluzję do Androida, który z systemu dla smartfonów powoli trafia na netbooki, czyli tam, gdzie debiutować ma Chrome OS. Nie wiem, czy nie mogą się zdecydować, czy też mają jakiś problem, ale ostatnio jak sprawdzałem nikt nie potrzebował dwóch systemów operacyjnych. Wystarczył jeden - dodał.
  10. Niewykluczone, że archeolog Leonardo López Lujan i jego zespół są bliscy odkrycia jedynego znanego nam grobowca władcy Azteków. Nadzieje na takie znalezisko pojawiły się w 2006 roku, a najnowsze wykopaliska tylko potwierdzają takie przypuszczenia. Przed trzema laty w pobliżu Templo Mayor w Meksyku dokonano największego odkrycia ostatnich dziesięcioleci. Odkopano XV-wieczny ołtarz i wielką kamienną płytę. Na ołtarzu wyrzeźbiono boga deszczu Tlaloca oraz bóstwa opiekujące się rolnikami. Natomiast płyta, jak przypuszczano, może skrywać wejście do podziemnego grobowca. Ostatnio, podczas odkopywania płyty natrafiono na szkielet zwierzęcia, najprawdopodobniej psa, który został pochowany w bardzo bogato zdobionym stroju., na który składały się m.in. turkusy i złote pierścienie. Jeśli zwierzę to rzeczywiście pies, a nie wilk, oznacza to, że istotnie mamy do czynienia z pochówkiem. Wiele kultur Ameryki, także Aztecy, wierzyło, że psy pomagają swoim właścicielom w dotarciu do świata zmarłych. Niejednokrotnie przy grobach ludzi znajdowano szkielety psów. Znalezienie miejsca pochowania psa, którego bardzo bogato przyodziano, sugeruje, że archeolodzy się bliscy odkrycia grobu bardzo znacznej osoby. Tym bardziej, że obok psa znajdowała się kamienna skrzynia zawierająca resztki orła, noży ofiarnych, muszli i żywicy kopal. Najnowsze badania ujawniły na kamiennej płycie nienaruszone wapienne pieczęcie. Ich występowanie sugeruje, że grobowiec nie został naruszony. Za teorią, iż kamienna płyta skrywa szczątki władcy, przemawia wiele poszlak - miejsce pochówki, występowanie wyjątkowych rzeźb, znalezienie bogato przyozdobionych szczątków psa czy pieczęcie. Archeolodzy spodziewają się, że znajdą niewielkie pomieszczenie z prochami władcy, osób towarzyszących mu po śmierci oraz licznymi przedmiotami. Mimo tak wielkich oczekiwań, nie mogą się spieszyć. Muszą pracować powoli i metodycznie, by zdobyć jak najwięcej informacji o zwyczajach pogrzebowych Azteków. Pracy nie ułatwia im pora deszczowa oraz wysoki poziom wód gruntowych.
  11. Japońska firma Nakabayashi oferuje maszynę, która przerabia zużyte kartki formatu A4 na papier toaletowy. Nic się więc nie marnuje, a wyciągów z konta, nieudanych wydruków, notatek czy kserokopii nie trzeba już przepuszczać przez niszczarkę. Maszyna nie jest zbyt wydajna, ponieważ chcąc uzyskać zaledwie 2 rolki papieru, należy czekać 2 godziny i nakarmić ją 1800 kartkami (7,2 kg papieru). Wygląda na to, że sprzęt ten sprawdzi się raczej w biurze niż w przeciętnym gospodarstwie domowym, tym bardziej że aparatura waży ponad pół tony, a konkretnie 600 kg. Firma Nakabayashi rozpocznie sprzedaż "przerabiarki" już w sierpniu, na razie na rodzimym rynku. Plan na pierwszy rok zakłada rozprowadzenie 60 urządzeń za 95 tys. dolarów od sztuki. Koszty eksploatacji nie są na razie znane.
  12. Płazy na całym świecie synchronizują swój cykl rozrodczy z fazami Księżyca. Do tej pory nikt nie zauważył, że lubią kopulować w czasie pełni. Zwierzęta wykorzystują cykl księżycowy jako rodzaj terminarza, by samce i samice spotkały się w jednym miejscu w określonym czasie (Animal Behaviour). W ten sposób zwierzęta maksymalizują szanse na zapłodnienie i minimalizują ryzyko zjedzenia przez drapieżniki. W 2005 r. Rachel Grant z Open University obserwowała salamandry żyjące w pobliżu jeziora w środkowych Włoszech. Nagle zorientowała się, że podczas pełni na drodze aż zaroiło się od ropuch. To mógł być przypadek, ale w następnym miesiącu codziennie chodziłam po tej samej drodze o zmierzchu i liczba ropuch wzrasta w miarę przybywania księżyca, osiągając szczyt w czasie pełni, a potem spadała. Zaciekawiona biolog przejrzała literaturę przedmiotu, ale nie natrafiła właściwie na żadne wzmianki na ten temat. Postanowiła więc zająć się tym zagadnieniem sama i wróciła do Włoch w kolejnych latach, czyli w 2006 i 2007 roku. Porównała swoje dane z obejmującą dekadę analizą zwyczajów rozrodczych żab i ropuch w sadzawce koło Oksfordu (autorem tych badań był promotor jej pracy doktorskiej Tim Halliday) oraz ze studium walijskich ropuch i traszek (jego realizatorką była Elizabeth Chadwick z Cardiff University). Przeanalizowaliśmy dane i odkryliśmy istnienie wpływu księżycowego we wszystkich 3 miejscach – opowiada Grant. Ropucha zwyczajna (Bufo bufo) przybywała na gody, kopulowała i składała jaja w okolicach pełni. Podobnie zachowywała się żaba trawna (Rana temporaria). Fazy Księżyca oddziaływały też na traszki, ale w nieco mniej oczywisty sposób. Szczyty gromadzenia się traszek zwyczajnych (Lissotriton vulgaris), helweckich (L. helveticus) i grzebieniastych (Triturus cristatus) przypadały zarówno na pełnię, jak i nów. Traszki unikały jednak przybywania na miejsce odbywania godów w trzeciej kwadrze, być może dlatego, że pole magnetyczne Ziemi jest wtedy najsilniejsze. Trzeba to będzie dogłębniej zbadać. Brytyjczycy przeanalizowali też historyczne dane dotyczące ropuchy azjatyckiej. Zauważyli, że samice owulują w pobliżu pełni. Grant podejrzewa, że wpływ Księżyca na poszczególne gatunki będzie zależny choćby od ekologii gatunku i jego strategii reprodukcyjnych. Jej zespół zamierza stworzyć model statystyczny, który uwzględnia wiele czynników, w tym pogodę, geomagnetyzm i cykl księżycowy. Biolog uważa, że precyzyjne przewidywanie masowych ruchów płazów pozwoli je lepiej chronić.
  13. Osoby cierpiące na chorobę Parkinsona znacznie częściej od innych posiadają w swojej krwi podwyższony poziom jednego z pestycydów - odkryli naukowcy z Uniwersytetu Teksańskiego. Odkrycie może pomóc w stworzeniu testów pozwalających na zidentyfikowanie osób zagrożonych tym schorzeniem. Do udziału w badaniu zaproszono 43 osoby zdrowe oraz pacjentów cierpiących na dwa schorzenia neurologiczne: chorobę Alzheimera (20 osób) oraz Parkinsona (50 pacjentów). Wiek ochotników mieścił się w zakresie od 50 do 89 lat. Jak wykazały testy krwi pobranej od osób z poszczególnych grup, różniły się one bardzo wyraźnie poziomem beta-heksachlorocykloheksanu (beta-HCH) - do niedawna jednego z częściej stosowanych pestycydów. Jak się okazało, wykrywalną ilość tej substancji stwierdzono aż u 76% osób cierpiących na parkinsonizm. Dla porównania, związek ten wykryto u 40% osób zdrowych oraz u zaledwie 30% pacjentów cierpiących na chorobę Alzheimera. Od długiego czasu podejrzewa się istnienie związku pomiędzy używaniem pestycyów oraz chorobą Parkinsona, lecz nigdy [nie stwierdzono związku] z pojedynczym pestycydem, podsumowuje istotę odkrycia dr Dwight German, jeden z autorów studium. Jak podkreśla, zidentyfikowanie pojedynczej substancji tak silnie powiązanej z parkinsonizmem przyśpieszy prace stworzeniem testów przesiewowych pozwalających na wytypowanie osób z grupy ryzyka. Dotychczas nie ustalono, jaki miałby być domniemany udział beta-HCH w rozwoju choroby Parkinsona. Bez wątpienia jednak odkrycie statystycznej zależności pomiędzy obecnością tego związku we krwi oraz prawdopodobieństwem zachorowania stanowi dobry punkt wyjścia do dalszych badań.
  14. Od pewnego czasu naukowcy obserwowali tajemnicze przypadki wymierania ptaków połączone z wcześniejszym występowaniem paraliżu. Teraz okazuje się, że przyczyną tego zjawiska jest niedobór tiaminy, czyli witaminy B1. Próby wyjaśnienia przyczyn śmierci zwierząt podjęli się naukowcy z Uniwersytetu w Sztokholmie. W swoim studium analizowali oni stan zdrowia żyjących nad Bałtykiem ptaków. Jak się okazało, aż u 28 gatunków skrzydlatych mieszkańców okolic Bałtyku stwierdzono objawy niedoboru tiaminy. Dokładne badania osobników należących do trzech gatunków - mew srebrzystych, szpaków oraz edredonów - wykazały, że objawy te rzeczywiście są wywołane niedostatecznym stężeniem witaminy B1 w organizmie. Niedobór tiaminy, związku kluczowego m.in. dla najważniejszych przemian energetycznych w organizmie, stwierdzono w licznych tkankach pobranych od ptaków. Co więcej, żywe zwierzęta cierpiące na tajemniczy paraliż bardzo szybko dochodziły do siebie po podaniu im zastrzyku zawierającego witaminę. Zjawisko podobne do tego obserwowanego nad Bałtykiem stwierdzono m.in. w Ameryce Północnej. Na niedobór witaminy B1 cierpiały na tym kontynencie m.in. niektóre gatunki ryb oraz aligatory. W przypadku gadów okazało się, że winna jest ich dieta, obejmująca spożywanie znacznej ilości ryb wytwarzających enzym rozkładający tiaminę. Jeśli jednak chodzi o ryby, przyczyną niedoboru była najprawdopodobniej niedostateczna podaż życiodajnego związku. Niestety, dotychczas nie ustalono przyczyny obserwowanego zjawiska. Nie ma jednak wątpliwości, że zidentyfikowanie powodów tej katastrofalnej sytuacji jest kluczowe dla poprawy sytuacji wielu ekosystemów.
  15. Badacze z laboratoriów Fujitsu w Kawasaki informują, że dzięki zastąpieniu tranzystorów krzemowych ich odpowiednikami z azotku galu (GaN) w konwerterach prądu zmiennego i stałego można aż o 30% zmniejszyć straty w przetwornicy. Ponadto azotek galu sprawuje się przy wyższych częstotliwościach znacznie lepiej od krzemu. To z kolei oznacza, że zasilacze do laptopów mogłyby stać się na tyle małe, iż uda się je wbudować w komputer. Już w 2011 roku na rynek mogą trafić urządzenia 10-krotnie mniejsze niż obecnie. Użytkownikowi wystarczyłby więc zwykły kabel i nie musiałby nosić ze sobą oryginalnego kabla z zasilaczem. Inżynierowie Fujitsu pracują obecnie nad skonstruowaniem zasilaczy z tranzystorami GaN, które zostaną zastosowane w centrach bazodanowych. Zdaniem Japończyków pozwoli to na 12-procentową redukcję zużycia energii w tego typu instalacjach.
  16. Badacze z Uniwersytetu McGill informują o zidentyfikowaniu mechanizmu mogącego odgrywać istotną rolę w rozwoju choroby Leśniowskiego-Crohna - ciężkiego schorzenia jelit, rozwijającego się jako efekt rozległego stanu zapalnego. Zdaniem naukowców, mozliwą przyczyną choroby jest niezdolność organizmu do wczesnego wykrycia bakterii z rodzaju Mycobacterium. Przedstawiciele rodzaju Mycobacterium od dawna byli wykrywani w organizmach osób cierpiących na chorobę Leśniowskiego-Crohna, lecz dotychczas nie było wiadomo, czy są one przyczyną choroby, czy też zasiedlają ciało człowieka już po jej rozwoju. Na trop prowadzący do rozwiązania tej zagadki doprowadziła badaczy mutacja w jednym z genów istotnych dla działania układu immunologicznego. Defekt w genie zwanym NOD2 występuje aż u jednego na trzech pacjentów cierpiących na chorobę Leśniowskiego-Crohna, lecz dotychczas nie było wiadomo, jaki jest jego związek ze schorzeniem. Najnowsze badania wykazały jednak, że białkowy produkt prawidłowego wariantu tego genu jest wybitnie skutecznym receptorem jednej z cząsteczek występujących na powierzchni komórek mykobakterii. Teraz, gdy lepiej rozumiemy prawidłową rolę NOD2, myślimy, że mutacja w tym genie utrudnia prawidłowe wykrycie mykobakterii przez układ odpornościowy, tłumaczy dr Marcel Behr, główny autor studium. Jeżeli mykobakterie nie zostaną rozpoznane, organizm nie jest w stanie efektywnie ich zwalczyć i zostaje przewlekle zakażony. Długotrwałe nosicielstwo mikroorganizmów może oznaczać rozprzestrzenianie się infekcji i pogłębianie uszkodzeń. Co więcej, w chwili, gdy układ odpornościowy w końcu wykrywa wroga, jego atak musi być bardzo silny. Oba te czynniki są przyczyną przewlekłych stanów zapalnych u pacjentów cierpiących na chorobę Leśniowskiego-Crohna. Stan taki może ostatecznie doprowadzić m.in. do rozwoju raka jelita grubego.
  17. Chińskie Ministerstwo Zdrowia zarządziło w poniedziałek (13 lipca), by jeden z tamtejszych szpitali przestał stosować elektrowstrząsy w terapii młodych ludzi uzależnionych od Internetu. Powód? Brak naukowych dowodów z kraju i ze świata, że takie podejście w ogóle działa. W szpitalu psychiatrycznym Linyi w prowincji Szantung elektrowstrząsy stanowiły część 4-miesięcznego programu odwykowego. Jak twierdzi realizujący go psychiatra Yang Yongxin, dotąd został wypróbowany na ok. 3 tys. osób. Szpital zastosował się do komentarza, umieszczonego notabene na witrynie internetowej ministerstwa. Rzecznik prasowy kliniki Yang Shuyun podkreślił, że elektrowstrząsy to tylko jeden z elementów leczenia, poza farmakoterapią i poradnictwem psychologicznym. Za miesiąc pobytu pacjenci płacą równowartość 805 dolarów. Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych szacuje, że w Państwie Środka 10% obywateli poniżej 18. roku życia uzależniło się od Sieci. Na razie przypadłość ta nie jest uznawana za chorobę.
  18. Jeden z brytyjskich specjalistów wie, jak zmusić wielkie koncerny do tego, by pozyskiwane informacje, np. adres IP, traktowały jak chronione prawem dane osobowe. Eksperci wciąż nie są zgodni co do tego, czy informacje umożliwiające identyfikację komputera użytkownika są danymi osobowymi. Jeśli są, to podlegają szczególnej ochronie, jeśli nie, to firmy wchodzące w ich posiadanie - dostawcy Internetu, właściciele serwisów które odwiedzamy, producenci oprogramowania poprzez które wysyłamy np. raporty dotyczące awarii - mogą swobodnie je przetwarzać i wykorzystywać np. w celach marketingowych. Generalnie specjaliści zgadzają się, że adres IP czasem spełnia kryteria "danych osobowych" zdefiniowane np. przez prawo Unii Europejskiej. Jednak nie zawsze tak się dzieje. Toczy się spór, czy dane niezawierające nazwiska, ale powiązane z sesją użytkownika poprzez IP, URL czy inny ciąg znaków, są danymi osobowymi czy też nie - mówi doktor Chris Pounder. I podpowiada proste rozwiązanie problemu. Każdy użytkownik, który chce by takie informacje na jego temat były chronione jak dane osobowe, może w każdej chwili przesłać do organizacji czy firmy przechowującej te dane informacje, które go zidentyfikują - mówi Pounder. Innymi słowy, wystarczy, że poinformujemy firmę przechowującą nasz adres IP o tym, jak się nazywamy, a automatycznie adres IP stanie się danymi osobowymi i będzie podlegał ochronie. Co za tym idzie - nie będzie wolno go swobodnie przetwarzać. Dane zawierające IP, informacje z cookies czy adres sesji Street View powinny być w takim przypadku traktowane jako dane osobowe, jeśli w którymkolwiek momencie zawierają informacje pozwalające zidentyfikować osobę - dodaje Pounder.
  19. Dla dzieci z autyzmem odczucia związane z ruchem są ważniejsze niż wzrokowe konsekwencje określonych działań (Nature Neuroscience). Zespół Rezy Shadmehra z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa nauczył maluchy z autyzmem i zdrowe posługiwania się kursorem sterowanym ramieniem robota, by złapać uciekające wirtualne zwierzę. Ponieważ ramię stawiało opór, chcąc je skierować na dany tor, trzeba było użyć dodatkowej siły. Potem badacze wyeliminowali opór ramienia i poprosili dzieci o schwytanie dwóch celów. W jednej sytuacji trzeba było sprawić, by kursor przesuwał się w tym samym kierunku, co w zadaniu treningowym. Druga wymagała zaś identycznego działania, lecz w jego wyniku kursor poruszał się inaczej niż podczas wstępnego szkolenia. Okazało się, że dzieci bez autyzmu zawsze wkładały w wykonanie zadania dodatkową siłę, co oznacza, że w obu przypadkach spodziewały się oporu. Dzieci z autyzmem postępowały tak tylko przy drugim scenariuszu. Shadmehr uważa więc, iż polegały one głównie na czuciu ruchu, a nie na wzrokowych skutkach swojego zachowania, dlatego tylko drugie zadanie porównywały do sytuacji treningowej.
  20. Pary, które mieszkają razem przed zaręczynami czy ślubem częściej się rozwodzą i odczuwają mniejszą satysfakcję ze swojego małżeństwa od par, które z decyzją o wspólnym zamieszkaniu poczekały co najmniej do oficjalnych zaręczyn. Takie wnioski wypływają z opublikowanych w Journal of Family Psychology badań przeprowadzonych przez naukowców z University of Denver - Galenę Rhoades, Scotta Stanleya i Howarda Markmana. Być może przyczyną częstszych rozwodów wśród par mieszkających razem przed ślubem jest fakt, że część z nich zawiera małżeństwo niejako "z rozpędu". Zamieszkują razem bez skonkretyzowanych planów na przyszłość, a po jakimś czasie dochodzą do wniosku, że skoro i tak prowadzą wspólne życie to mogą wziąć ślub. Wydaje się, że jeszcze przed wspólnym zamieszkaniem należy porozmawiać o tym, co taka decyzja za sobą niesie o planach na przyszłość. Jest to tym bardziej ważne, że w przypadku wspólnego zamieszkania trudniej jest się rozstać niż wtedy, gdy chodzimy ze sobą na randki - mówi profesor Stanley. Naukowcy chcieli też poznać przyczyny, dla których ludzie nie będący małżeństwem ani narzeczeństwem decydują się na mieszkanie razem. Okazało się, że najważniejszym powodem była chęć spędzania razem większej ilości czasu. Na drugim miejscu pytani wymieniali wygodę, a na trzecim - chęć przetestowania związku. Wprowadzenie się do wspólnego mieszkania motywowane chęcią przeprowadzenia testu często oznacza, że w związku istnieje dużo problemów. Być może, gdy osoba decyduje się na taki krok robi to dlatego, że już wie, iż pewne ważne informacje na temat związku wyjdą z czasem - stwierdza Rhoades.
  21. Specjaliści z wietnamskiej firmy Bkis Security, we współpracy z południowokoreańskim CERT-em są coraz bliżsi namierzenia serwera, który steruje atakami na rządowe witryny USA i Korei Południowej. Eksperci są niemal pewni, że maszyna znajduje się w Wielkiej Brytanii. Zdaniem przedstawicieli Bkis schemat ataku wygląda następująco. Zarażone komputery, których liczbę ocenia się na 177 000, losowo kontaktują się z jednym z ośmiu serwerów, od których dostają instrukcje dotyczącą celu ataku. Wspomniane serwery są natomiast zarządzane przez jedną centralną maszyną, o zlokalizowanie której starają się specjaliści. Jeśli uda im się dotrzeć do maszyny, zlokalizowanie osób stojących za atakami będzie znacznie łatwiejsze. Obecnie wszystko wskazuje na to, że ataki przeprowadzają władze Korei Północnej lub jej sympatycy. Jednak, jak zauważa Amichai Shulman z firmy Imperva, koszt przeprowadzenia takiego ataku wynosi mniej niż 50 000 dolarów, a więc nie tylko rządy, ale również wiele organizacji, grup przestępczych czy osób prywatnych jest w stanie sfinansować takie działania.
  22. Problemy natury technicznej wciąż utrudniają badania nad ustaleniem sekretu niezwykłej szybkości, z jaką potrafią biegać gepardy. Dzięki zastosowaniu superszybkich kamer wiemy jednak już teraz, że ciało tego afrykańskiego sprintera zachowuje się w biegu bardzo nietypowo. Największą niedogodnością, z jaką muszą się zmagać naukowcy badający bieg geparda, jest... brak miejsca. Pomiary można bowiem wykonywać wyłącznie w ogrodach zoologicznych, gdyż tylko tam można łatwo odnaleźć wygłodniałego osobnika i skłonić go do biegu po przewidzianym torze. Problem w tym, że trudno jest znaleźć zagrodę na tyle długą, by pozwolić zwierzęciu na rozpędzenie się do niesamowitej prędkości ponad 100 km/h i wyhamowanie. Badacze z Royal Veterinary College (RVC) postanowili nieco uprościć sobie to zadanie i zadowolili się obserwacją wielkiego kota biegnącego z prędkością "zaledwie" 64 km/h. Aby zachęcić geparda do biegu, przynętę w postaci kawałków mięsa z kurczaka przymocowano do liny, a następnie całość holowano. Ruchy zwierzęcia filmowano z dwóch stron za pomocą kamer wykonujących po 1000 zdjęć na sekundę. Oprócz tego w podłożu zainstalowano mierniki nacisku. Galopując, gepard wyczynia różne rzeczy z poszczególnymi stronami swojego ciała, podsumowuje pierwsze obserwacje biorąca udział w studium doktorantka Penny Hudson. Obecnie nie wiadomo, czemu taki nietypowy, asymetryczny krok miałby służyć i czy jest on dla zwierzęcia pomocny, czy też staje się przeszkodą przy próbie osiągania jeszcze większych prędkości. Obecnie naukowcy z RVC planują porównanie stylu biegania kociego sprintera i innego superszybkiego zwierzęcia - charta. Pozwolą one na zrozumienie czynników ułatwiających gepardowi osiąganie prędkości i tych ograniczających ją. Z dotychczasowych obserwacji wiadomo bowiem, że mogą one być bardzo różne. U psów na przykład, czynnikiem ograniczającym prędkość jest niezdolność do szybkiego przesuwania nóg do przodu po każdym wykonanym susie, u ludzi zaś jest nim siła nóg. A wielkie koty? Tak naprawdę nie wiemy, co takiego pozwala gepardom biegać tak szybko - może to być elastyczny kręgosłup, a może łopatka. Być może rozciągają też nieco lepiej swoje nogi, ale liczymy na to, że te [tzn. zebrane przez nas - przyp. red.] dane pozwolą nam odkryć te tajemnice - spekuluje pani Hudson. Jedno wiadomo jednak na pewno: charty zostały przez nas wyhodowane, by biegały szybko, a one [tzn. koty] wyewoluowały w tym kierunku. Zdaniem prof. Alana Wilsona, głównego autora studium, idealnie byłoby badać "asymetrycznych biegaczy" w ich naturalnym środowisku. Ostatecznie chcielibyśmy być w stanie wykorzystać dane wideo oraz GPS do obserwacji gepardów na wolności, podczas polowania - właśnie wtedy będą one osiągały granice swoich możliwości.
  23. Maniok stanowi podstawę pożywienia mieszkańców Afryki. Jest promowany przez agendy ONZ, ponieważ dobrze rośnie w suchych rejonach. Okazuje się jednak, że przez wzrost stężenia dwutlenku węgla w powietrzu staje się on bardziej toksyczny. W liściach i bulwach manioku występuje glikozyd manihotoksyna, który przekształca się pod wpływem żucia czy miażdżenia w kwas pruski (cyjanowodór). Roślina przestaje być trująca po obróbce: wysuszeniu, upieczeniu bądź ugotowaniu. To dlatego bulwy są ścierane na mąkę, z której piecze się coś w rodzaju podpłomyków. Liście są jednak często spożywane na surowo. Wskutek tego ludzie zapadają na konzo, co w narzeczu yaka oznacza "związane nogi". Pojawia się parapereza (niedowład poprzeczny) bądź tetrapereza, czyli porażenie kończyn dolnych i górnych. Występują objawy uszkodzenia górnego neuronu ruchowego. W jednym z przeprowadzonych badań okazało się, że 9% Nigeryjczyków cierpi na jakąś postać zatrucia niedostatecznie przetworzonym maniokiem. Obecnie Ros Gleadow z Monash University w Melbourne stwierdził, że podwojenie stężenia CO2 w atmosferze powoduje zdwojoną produkcję glikozydu w liściach. Jako że, zgodnie z oszacowaniami, poziom gazu cieplarnianego będzie w połowie XXI wieku dwukrotnie wyższy niż w okresie przedindustrialnym, liczba zatrutych osób z pewnością wzrośnie. Bulwy nie stają się bardziej toksyczne, ale są mniejsze.
  24. Zmusić kota do zrobienia czegoś, na co nie ma ochoty – niewykonalne. Koty mają jednak na nas, ludzi, swoje sposoby. Gdy są głodne, mruczą w częstotliwościach przypominających płacz dziecka. Działa to drażniąco, a zarazem uruchamia instynkty opiekuńcze (Current Biology). Wplatanie płaczu w sygnał, który normalnie kojarzymy z zadowoleniem, to subtelny sposób wywoływania reakcji. Nagabujące mruczenie jest dla ludzi łatwiejsze do zaakceptowania niż jawne miauczenie, mogące się skończyć wyrzuceniem kotów z sypialni – przekonuje dr Karen McComb z University of Sussex. Wg Brytyjki, to rodzaj komunikatu podprogowego. McComb, specjalistka ds. komunikacji u zwierząt, zaobserwowała, że jej kot codziennie rano stosuje ten sam wybieg. Porozmawiała z właścicielami innych mruczków i okazało się, iż one także wykorzystują identyczny trik. Nagrano mruczenie 10 kotów domagających się posiłku i ich mruczenie w odmiennych kontekstach. Nie było to łatwe, ponieważ zwierzęta pilnie strzegły swojej "prywatności" i nie chciały wydawać żadnych odgłosów w towarzystwie obcych ludzi. W końcu członkowie zespołu musieli przeszkolić właścicieli, by ci osobiście utrwalili nawoływania swoich pupili. Nagrania odtworzono 50 osobom. Zadanie polegało na określeniu, w jakim stopniu dźwięki są miłe lub naglące. Okazało się, że wszyscy uznawali ponaglające mruczenie kota szukającego jedzenia za bardziej natarczywe i bardziej niemiłe od dźwięków wydawanych w innych sytuacjach. Podobne wrażenie odnosili także ludzie, którzy nigdy nie mieli kota. Odkryliśmy, że kluczowy dla oceny był element o wysokiej częstotliwości - przypominający płacz lub miauczenie – osadzony w mruczeniu naturalnie "realizowanym" w niskich częstotliwościach. Członkowie jury uznawali próbki nagrań z głośną partią tego elementu za szczególnie ponaglające i niemiłe. Kiedy ścieżkę dźwiękową przerabiano, usuwając płacz i pozostawiając wszystko inne w tej samej postaci, punktacja za nagabywanie znacznie spadała. Wysokie częstotliwości wtopione w mruczenie kota oscylują w granicach 220-520 herców. Płacz dziecka to podobny zakres 300-600 herców. McComb podkreśla, że parapłacz występuje też w zwykłym mruczeniu kota, ale jest wtedy przyciszony. Sądzimy jednak, że zwierzę uczy się dramatycznie "podkręcać" tę składową dźwięku, ponieważ dowiaduje się, że to zawsze wywołuje u ludzi pożądaną reakcję. W rzeczywistości nie wszystkie koty wykorzystują tę formę mruczenia. Częściej pojawia się ona u zwierząt żyjących samotnie z jednym człowiekiem niż w większych grupach kocio-ludzkich, gdzie mruczenie może nie być dostrzeżone przez niewytrenowanych Homo sapiens.
  25. Microsoft udostępni w Sieci trzy wersje swojego pakietu biurowego Office. W ciągu ostatnich trzech godzin cena akcji koncernu wzrosła z 22,20 do 23,01 USD. Decyzja firmy z Redmond oznacza zaostrzenie się walki z Google'em. W ubiegłym tygodniu koncern Page'a i Brina ogłosił, że ma zamiar produkować system operacyjny. Z kolei przed miesiącem Microsoft uruchomił swoją nową wyszukiwarkę Bing, a niedawno ogłosił, że na jej potrzeby stworzy dwa potężne centra serwerowe - jedno w pobliżu Chicago, drugie w Dublinie. Teraz koncern Ballmera, który jest liderem na rynku pakietów biurowych, postanowił konkurować z Google Docs - online'owym pakietem Google'a. Internauci będą mogli bezpłatnie korzystać z pakietu zawierającego edytor tekstów, arkusz kalkulacyjny, oprogramowanie do prezentacji oraz notatnik. W tym przypadku Microsoft ma nadzieję, że zarobi na tym, iż użytkownicy będą trafiali również na takie witryny jak np. wyszukiwarka Bing, które wyświetlą im reklamy. Przedsiębiorstwa będą musiały płacić za korzystanie z online'owego Office'a. Wiadomo, że będą miały możliwość używania nie tylko wersji udostępnianej z centrum bazodanowego Microsoftu, ale również będą mogły bezpłatnie zainstalować własna kopię na swoich serwerach. Udostępnienie za darmo Office'a jest dość ryzykownym krokiem ze strony Microsoftu. Trzeba bowiem pamiętać, że pakiet biurowy to najważniejszy, obok systemu operacyjnego, koń pociągowy Microsoftu. Tylko w pierwszym kwartale bieżącego roku podatkowego koncern sprzedał kopie Office'a o łącznej wartości 14,3 miliarda dolarów. Pierwsze wersje testowe Office Web Applications zostaną udostępnione w sierpniu, natomiast szerokiej publiczności usługa zostanie udostępniona w pierwszej połowie przyszłego roku, po debiucie pakietu MS Office 2010.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...