Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36672
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    203

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Coraz bardziej wydajne komputery napędzają rozwój Internetu, a z drugiej strony - zagrażają mu. Tim Berners-Lee, jeden z twórców Sieci, zwraca uwagę na technikę głębokiej inspekcji pakietów (DPI - deep packet inspection), która umożliwia śledzenie przesyłanych treści. Jak mówi specjalista ds. bezpieczeństwa profesor Richard Clayton z Cambridge University, DPI jest już wykorzystywana bez wiedzy użytkowników w celach komercyjnych. Zebrane za jej pomocą informacje są sprzedawane agencjom reklamowym, które mogą dzięki temu lepiej ukierunkować swój przekaz. DPI nie gardzi też chiński rząd, kontrolujący swoich obywateli. Berners-Lee podkreśla, że nie ma nic przeciwko samym reklamom, które umożliwiają rozwój Sieci, jednak nie podoba mu się wykorzystywanie DPI. Technologia ma wiele wspólnego z podsłuchem telefonicznym i zapewnia podsłuchującemu dostęp do informacji, które chcielibyśmy zachować dla siebie. Przykładem mogą być np. wysyłane do wyszukiwarek zapytania dotyczące leków. Z nich można wnioskować, na co my lub nasi bliscy chorujemy. Rozwój DPI jest możliwy dzięki rosnącym zdolnościom obliczeniowym komputerów. Serwery, przez które przechodzi ruch, mogą się obecnie zajmować nie tylko jego kierowaniem i dostarczaniem treści, ale również dokładnym odczytywaniem tego, co wysyłamy. Robert Topolski, główny technolog w Open Technology Initiative, podkreśla, że DPI bardzo różni się od tradycyjnego zbierania informacji o witrynach, które odwiedzamy. Oczywiście firmy używające DPI bronią tej technologii. Na przykład przedsiębiorstwo Phorm mówi, że usuwa ze zdobytych danych wszelkie informacje, które pozwalają na zidentyfikowanie konkretnej fizycznej osoby. Topolski twierdzi jednak, że jest to odwracanie kota ogonem, gdyż główny problem tkwi w tym, że firmy przechwytują nasze prywatne dane nie pytając nas o zgodę.
  2. Nintendo poinformowało o sprzedaży stumilionowej konsoli DS. Tym samym jest to najszybciej sprzedająca się konsola do gier. DS zadebiutowała w 2004 roku. Obecnie jest sprzedawana w dwóch odmianach - DS i DS Lite. W Japonii sprzedawane jest od niedawna urządzenie DSi, które w kwietniu zadebiutuje poza Krajem Kwitnącej Wiśni. Sukcesy Nintendo nie ograniczają się do liczby sprzedanych konsoli. Aż 83 gry na DS sprzedały się w liczbie większej niż milion egzemplarzy, a siedem z nich znalazło ponad 10 milionów nabywców. DS jest niemal dwukrotnie bardziej popularna niż jej najbliższy konkurent, PlayStation Portable.
  3. Skanery tęczówek coraz częściej pojawiają się na lotniskach czy na wyposażeniu straży granicznej. Choć technologię uznaje się za 10-krotnie dokładniejszą od zwykłego badania odcisku palca (fałszywe rozpoznania zdarzają się bowiem raz na milion identyfikacji), pojawia się jedno ważne pytanie: czy jeśli ktoś będzie miał zapalenie którejś z części oka lub zapadnie na inną chorobę narządu wzroku, to zostanie nadal rozpoznany? Na początku skanery wykonują zdjęcie całego oka, a następnie odfiltrowują wszystko oprócz obrazu tęczówki. Na tej podstawie tworzony jest numeryczny kod, czyli rodzaj matrycy. Podczas późniejszego ustalania tożsamości obraz sczytywany z tęczówki jest porównywany z przechowywanym w bazie. Dopóki stwierdzana jest zgodność z ok. 70% pól matrycy, wszystko jest w porządku. Nie można mówić o 100-procentowym dopasowaniu, ponieważ zmieniają się warunki oświetleniowe i stopień rozszerzenia źrenicy. Co jednak, gdy choroba, np. zapalenie spojówek, twardówki (łac. scleritis) lub nadtwardówki (łac. episcleritis), spowoduje, że oko ulegnie zaczerwienieniu? Sytuacja może się pogorszyć jeszcze bardziej w przypadku zapalenia tęczówki, które prowadzi do zmiany jej kształtu. Tariq Aslam i zespół z Princess Alexandra Eye Pavilion zebrali 54 osoby z różnymi schorzeniami narządu wzroku. Skany ich oczu wykonano zarówno przed, jak i po zakończeniu leczenia. Myśleliśmy, że skanery sobie z nimi nie poradzą, tak się jednak nie stało. Tożsamość została potwierdzona w przypadku większości jednostek nozologicznych. Udało się to nawet w przypadku jaskry. Test oblano wyłącznie w przypadku zapalenia tęczówki. Spośród 24 pacjentów, u których je zdiagnozowano, skanery nie rozpoznały po terapii 5. Inni oftalmolodzy podkreślają, że podobne badania należy powtórzyć z większą liczbą ochotników, a zdjęcia warto by wykonywać przed, w trakcie i po leczeniu. Uważają też, że skoro technologia skanowania tęczówki bywa zawodna, zawsze warto mieć na podorędziu inny system identyfikacji.
  4. Czy można udoskonalić urządzenie tak proste jak igła do strzykawki? Ależ oczywiście! Można na przykład uczynić ją bezpieczniejszą, co udowadniają specjaliści z firmy MedPro Safety Products. Opracowany przez nich produkt niemal całkowicie eliminuje ryzyko powtórnego użycia zużytego sprzętu oraz przypadkowych zakłuć. Produkt, nazwany Vacuette, został opisany jako "technologia pasywna". Oznacza to, że zintegrowana z igłą nakrywka zamyka się sama, bez jakiejkolwiek ingerencji ze strony osoby korzystającej ze sprzętu. Jak ocenia Walter Weller, szef firmy MedPro, unikalne w tym produkcie jest to, że nie wymaga on interakcji ze strony osoby pobierającej krew. Nie prosimy jej o wciskanie przycisków czy uruchamianie zatrzasków. Nowoczesny przyrząd powstał w odpowiedzi na wprowadzony w 2000 roku amerykański Akt o Bezpieczeństwie Igieł i Zapobieganiu Zakłuciom (Needlestick Safety and Prevention Act), zalecający amerykańskim jednostkom służby zdrowia wdrażanie technologii zapobiegających wypadkom podczas korzystania z igieł niezależnie od poniesionych kosztów. Jak oceniają producenci Vacuette, do 35% wypadków podczas korzystania z igieł dochodzi w czasie pomiędzy wyjęciem sprzętu z ciała pacjenta oraz umieszczeniem go w bezpiecznym pojemniku. Wiele wskazuje na to, że produkt firmy MedPro może całkowicie zapobiec tego typu incydentom. Wynalazek będzie najprawdopodobniej rozprowadzany w dwóch wersjach. Pierwsza z nich aktywowana jest w momencie przebicia skóry i automatycznie zamyka się zaraz po opuszczeniu ciała pacjenta. Drugi rodzaj Vacuette jest przystosowany do stosowania w połączeniu z probówkami do pobierania krwi. Ta wersja produktu posiada igłę z jednej strony oraz pusty w środku cylinder z drugiej. Pobieranie krwi będzie w tym przypadku polegało na umieszczaniu wewnątrz cylindra specjalnych probówek, zasysających krew dzięki podciśnieniu wystepującemu w ich wnętrzu (wyrównanie ciśnień nastąpi dzięki miniaturowemu ostrzu przebijającemu membranę na powierzchni probówki). W tym przypadku mechanizm zabezpieczający igłę będzie uruchamiany po przyłożeniu pierwszej probówki, zaś jego zabezpieczenie nastąpi po wyjęciu igły spod skóry. Przedstawiciele MedPro chwalą się, że używanie ich produktów, przechodzących obecnie testy bezpieczeństwa w USA i UE, nie będzie wymagało przeprowadzenia jakichkolwiek szkoleń dla personelu ani zmian w procedurach. Obecnie trwają przygotowania do wprowadzenia produktu do masowej produkcji. Planowane jest wytworzenie co najmniej 275 milionów egzemplarzy w czasie pięciu lat. Ewentualne zwiększenie podaży nowoczesnych igieł będzie zależne od reakcji rynku. Czy będzie ona pozytywna, przekonamy się najprawdopodobniej pod koniec bieżącego roku - wtedy bowiem wynalazek ma wejść do obiegu.
  5. Czy "żyć szybko" znaczy "umierać młodo"? Biolodzy przez długi czas twierdzili, że tak, bowiem zwiększone tempo metabolizmu powinno powodować uszkodzenia wywołane m.in. powstawaniem nadmiaru wolnych rodników. Wyniki prostego doświadczenia obalają jednak (lub przynajmniej stawiają pod znakiem zapytania) prawdziwość tej hipotezy. Główną autorką studium jest dr Lobke Vaanholt, pracująca na uniwersytecie w holenderskim Groningen. Jak wynika z informacji zebranych przez jej zespół, tempo metabolizmu nie ma bezpośredniego wpływu na długość życia. W swoim doświadczeniu zespół dr Vaanholt śledził losy myszy rozdzielonych na dwie grupy. Zwierzęta z pierwszej z nich hodowano przez całe życie w temperaturze pokojowej (22°C), zaś pozostałe gryzonie żyły w środowisku znacznie chłodniejszym - temperatura powietrza w ich klatkach wynosiła 10 stopni. Wydawać by się mogło, że myszy żyjące w niskiej temperaturze powinny żyć krócej, ponieważ ich organizmy musiały przetwarzać więcej energii, by utrzymać ciepłotę ciała. Nic takiego się jednak nie stało. Pomimo 48-procentowego wzrostu w dziennym wydatkowaniu energii oraz 64-procentowego podwyższenia stosunku zużywanej energii do masy ciała u osobników dorosłych, średnia długość życia myszy przebywających w chłodzie była taka sama, jak u myszy żyjących w wyższych temperaturach - podsumowują autorzy. Uzyskane wyniki są spójne z rezultatami innych eksperymentów. Nieco wcześniej podobne wnioski zespół dr Vaanholt wysnuł z doświadczeń, w których rolę "przyśpieszacza" metabolizmu pełniła intensywna aktywność fizyczna. Inne zespoły zaobserwowały z kolei, że ptaki, pomimo znacznie wyższego tempa metabolizmu, żyją zwykle znacznie dłużej od ssaków o podobnych rozmiarach ciała. O odkryciu dr Vaanholt donosi czasopismo Physiological and Biochemical Zoology.
  6. Naukowcy z uniwersytetów w Oviedo i Portsmouth zastosowali metody ekonometrii do zbadania cech socjoekonomicznych osób kupujących oraz pożyczających filmy na DVD. Jak mówi Víctor Fernández Blanco, jeden z akademików z Oviedo, podstawowym celem badań, było zrozumienie kluczowych cech dotyczących konsumpcji formatów wideo i DVD oraz różnic występujących pomiędzy osobami kupującymi a wypożyczającymi. Zauważono, że liczba kupowanych lub pożyczanych filmów rośnie wraz z powiększaniem się rodziny, a z kolei częstotliwość jest zależna od zainteresowania kulturą. Pomiędzy grupą kupującą a wypożyczającą istnieją tak duże różnice, że dla naukowców są to dwa duże różne rynki. Osobom, które głównie wypożyczają filmy zależy przede wszystkim na rozrywce, podczas gdy kupowanie jest motywowane chęcią posiadania dobra kultury. Ponadto kupujący są bardziej wybrednymi konsumentami. Są lepiej wykształceni, bardziej interesują się sztuką filmową jako taką i jej poszczególnymi aspektami, są też zainteresowani innymi przejawami kultury. Bardziej cenią też niezależność i możliwość obejrzenia filmu w dowolnym momencie. Ważnym czynnikiem wpływającym na decyzję o zakupie filmu jest też obecność dzieci w rodzinie. W takim przypadku konsumenci nabywają produkt spełniający funkcje kulturalne, rozrywkowe oraz, niejednokrotnie, edukacyjne. Bazując na wynikach swoich badań, naukowcy stwierdzili, że rynek filmów na sprzedaż powinien w dużej mierze opierać się na filmach, które odniosły sukces kinowy oraz że jest na nim sporo miejsca na produkcje ambitne i niezależne, które z kolei nie cieszą się popularnością wśród wypożyczających. Wykazano także, iż indywidualne preferencje na rynku DVD są podobne jak na rynku kinowym. Większość osób wybiera filmy akcji, komedie i thrillery. Filmy przygodowe to typowe kino rodzinne. Uczeni zauważyli też różnice pomiędzy płciami. Panie częściej oglądają komedie, thrillery, dramaty i filmy z przesłaniem, a panowie bardziej lubią kino akcji. Ponadto kobiety częściej pożyczają filmy dla dzieci, co wskazuje, iż są bardziej zaangażowane w opiekę nad nimi. Akademicy stwierdzili również, że wkrótce, wraz z rozpowszechnianiem się oglądania filmów za pośrednictwem Internetu, możemy spodziewać się zmiany zwyczajów.
  7. Inżynierowie z MIT-u tak zmodyfikowali baterie litowe, że możliwe jest załadowanie ich w kilka sekund. Przy tym, co niezmiernie ważne, użyli tych samych materiałów, które są obecnie wykorzystywane w bateriach. Zmienili tylko sposób jego produkcji. Oznacza to, że nowe urządzenia mogą trafić na rynek w ciągu 2-3 najbliższych lat. Baterie, które będzie można ładować w kilka sekund przydadzą się zarówno w telefonach komórkowych, jak i w samochodach elektrycznych. Chociaż, w tym ostatnim przypadku, większość z nas nie mogłaby ładować ich we własnych garażach, gdyż domowa sieć elektryczna nie będzie w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości energii. Jak wiemy, nowoczesne baterie litowe są w stanie przechowywać duże ilości energii. Ich wadą jest natomiast powolne oddawanie energii i powolne ładowanie. W przypadku np. samochodu elektrycznego oznacza to, że będziemy mogli jeździć nim przez dłuższy czas ze sporą prędkością, jednak będzie miał on słabe przyspieszenie, a gdy bateria się wyczerpie, będzie wymagała wielogodzinnego ładowania. Naukowcy przez długi czas sądzili, iż winnymi tej wady są jony litu, które, niosąc ładunek elektryczny, bardzo wolno przemieszczają się przez materiał, z którego zbudowano baterię. Jednak przed pięciu laty profesor Gerbrand Ceder i jego zespół z MIT-u dokonali zaskakującego odkrycia. Okazało się, że jony potrafią poruszać się bardzo szybko. Uczeni zaczęli więc szukać przeszkody, która je spowalnia. Szczegółowe badania wykazały, że jony rzeczywiście poruszają się błyskawicznie, pod warunkiem, iż wykorzystują do tego celu "tunele" dostępne z powierzchni na której się gromadzą. Jon, który ma pod sobą tunel, przemieści się szybko, ten, który nie ma do dyspozycji tunelu, porusza się powoli. Jony nie potrafią przesunąć się tak, by mieć pod sobą tunel. Ceder i jego student, Byoungwoo Kang, tak zmodernizowali obecnie wykorzystywany materiał, by jony poruszały się po jego powierzchni jak po obwodnicy i by w końcu trafiały do tunelu. Obaj uczeni stworzyli miniaturową baterię, która może zostać rozładowana lub załadowana w czasie 10-20 sekund. Identyczna bateria budowana tradycyjnymi metodami potrzebuje 6 minut na pełne rozładowanie lub załadowanie. Ponadto szczegółowe badania wykazały, że zmodyfikowany materiał, w przeciwieństwie do materiału niezmodyfikowanego, nie ulega degradacji podczas ładowania i rozładowywania. To oznacza, że nowa bateria o tej samej pojemności może być mniejsza i lżejsza od tradycyjnej.
  8. Pierwotniak Toxoplasma gondii to pasożyt wewnątrzkomórkowy. Badacze z Uniwersytetu w Leeds odkryli, w jaki sposób zakażenie może prowadzić do schizofrenii lub afektywnych zaburzeń dwubiegunowych. Brytyjczycy uważają, że pasożyt oddziałuje na produkcję dopaminy. Toksoplazmoza zmienia niektóre wiadomości chemiczne w mózgu, a one z kolei mogą w znaczący sposób wpływać na zachowanie. Badania wykazały, że istnieje bezpośredni związek statystyczny między przypadkami schizofrenii a zakażeniami Toxoplasma gondii. Nasze studium stanowi pierwszą próbę odkrycia, czemu się tak dzieje – wyjaśnia dr Glenn McConkey. Pasożyt tworzy w tkankach mózgu cystę, wytwarzającą enzym zwany hydroksylazą tyroksynową. Jest on potrzebny do uzyskiwania dopaminy. Dopamina, będąca z chemicznego punktu widzenia aminą katecholową, odgrywa ważną rolę w regulacji nastroju, motywacji, snu, a także towarzyskości. Nadmierne przekaźnictwo dopaminergiczne jest uznawane za jedną z przyczyn schizofrenii, dlatego działanie obecnie stosowanych leków opiera się na blokowaniu receptorów dopaminy. McConkey powątpiewa, że jego zespołowi udało się odkryć główną przyczynę schizofrenii, którą zdecydowanie należy uznać za chorobę o złożonej etiologii. Z drugiej jednak strony zakażenie pierwotniakiem jest częste, a wiele osób przechodzi je bezobjawowo. Dodatkowo zdolność pasożyta do wytwarzania dopaminy wskazuje na potencjalny związek z innymi schorzeniami neurologicznymi, takimi jak parkinsonizm, zespół Tourette'a czy zespół zaburzeń koncentracji uwagi bez nadpobudliwości psychoruchowej (ADD). Do zakażenia dochodzi w wyniku zjedzenia surowego lub niedogotowanego mięsa, a także poprzez spożycie pokarmu/wody z oocystami. Wyróżnia się kilka postaci klinicznych toksoplazmozy.
  9. Toyota jest pierwszą firmą, która zaoferuje samochody z poduszką powietrzną oddzielającą pasażerów na tylnych siedzeniach. Poduszka zostanie umieszczona w konsoli w tylnym siedzeniu. W razie wypadku konsola ma się otwierać, a poduszka rozwinie się od góry. Jej zadaniem jest uchronienie pasażerów przed obrażeniami, które mogą ponieść uderzając o siebie nawzajem. Na razie nie wiadomo, kiedy samochody z nowymi poduszkami trafią do sprzedaży. Toyota poinformowała jedynie, że tak wyposażone modele będzie można kupić w Japonii w "niedalekiej przyszłości".
  10. W serwisie InfoWorld pojawiła się informacja, jakoby Microsoft miał zamiar zrezygnować z rozwoju Internet Explorera. Randall Kennedy pisze, że słyszał pogłoski mówiące, iż IE8 będzie ostatnią przeglądarką wykorzystującą silnik IE. Część źródeł twierdzi, że koncern z Redmond ma zamiar pracować nad przeglądarką korzystającą z silnika WebKit. Jest on używany przez Safari i Chrome'a i staje się powoli standardem dla tych, którzy chcą tworzyć przeglądarki różne od rynkowych liderów: Internet Explorera i Firefoksa. Z kolei inne źródła informują, że Microsoft skorzysta z własnego silnika Gazelle, o którym niedawno informowaliśmy. Ma być on bezpieczniejszy od Firefoksa czy Chrome'a. Jeśli nawet pogłoski o porzuceniu IE się sprawdzą, to musimy pamiętać, że olbrzymim źródłem problemów jest technologia ActiveX. A to właśnie ta technologia przysparza wielu problemów z bezpieczeństwem. Technologia ta jest wykorzystywana w bardzo wielu produktach. Tymczasem w ubiegłym roku Secunia poinformowała o znalezieniu aż 366 błędów w ActiveX. Koncern musi też pamiętać, że liczni developerzy korzystają z silnika IE w ich własnych aplikacjach. Porzucenie go nie będzie więc proste. Microsoft po raz kolejny może słono zapłacić za swój rynkowy sukces.
  11. Prokremlowska młodzieżówka "Nasi" przyznała się do przeprowadzenia przed dwoma laty cyberataków na Estonię. Przypomnijmy, że Moskwa zaprzeczała dotychczas, by miała coś wspólnego z atakami na estońską infrastrukturę IT. W wywiadzie dla Financial Times, komisarz młodzieżówki, Konstantin Gołoskokow, stwierdził: Nie nazwałbym tego atakiem, to była cyberobrona. Nauczyliśmy estoński reżim, że jeśli będzie działał nielegalnie, to adekwatnie odpowiemy. Nie zrobiliśmy niczego nielegalnego. Wielokrotnie odwiedzaliśmy różne witryny, aż przestały działać. Nie blokowaliśmy ich. Blokowały się same, gdyż nie były w stanie poradzić sobie z wygenerowanym ruchem. Przed dwoma laty, gdy władze Tallina postanowiły przenieść w inne miejsce pomnik żołnierzy Armii Czerwonej, z terenu Rosji przeprowadzono atak DDoS, który sparaliżował krajową infrastrukturę IT. Rick Howard, jeden z dyrektorów iDefense, mówi, że przyznanie się Naszych pokazuje sposób działania władz Rosji oraz dowodzi, że cyberataki mogą stać się narzędziem w walce politycznej.
  12. Nowa metoda datowania pozwoliła ustalić, że człowiek pekiński (Homo erectus pekinensis), którego szczątki odkryto podczas wykopalisk prowadzonych w latach 1923-1927 w zespole jaskiń Zhoukoudian w pobliżu Pekinu, jest o ok. 230-500 tys. lat starszy niż dotąd sądzono. Zespół Guanjuna Shena z Nanjing Normal University wykorzystał metodę bazującą na rozpadzie radioaktywnym berylu i glinu w ziarnach kwarcu (chodziło o izotopy 26Al i 10Be). Nowa technologia przyda się przy bardziej precyzyjnej ocenie wieku różnych stanowisk. Odnosi się to zwłaszcza do Chin, gdzie brak "datowalnych" popiołów wulkanicznych. Twórcy uważają, że metoda berylowo-glinowa sprawdza się nawet w odniesieniu do próbek sprzed 3 mln lat. Shen wyjaśnia, że już teraz pobierane są próbki ze stanowisk z wczesnego plejstocenu. Wybierano wyłącznie białe kryształy kwarcu, które uległy pogrzebaniu razem z człowiekowatymi. Pomijano szare, ponieważ mogły zostać naniesione później. Przesiewanie było pracą idealną dla kopciuszka. Na wyizolowanie zaledwie dwóch gramów kwarcu jeden student musiał poświęcić aż 8 godzin. To bardzo niewielka ilość, zważywszy, że do pojedynczego testu potrzeba było od 60 do 100 g. W ziarnach znajdujących się na powierzchni ziemi pod wpływem promieniowania kosmicznego powstaje określona proporcja izotopów glinu i berylu. Proces ulega zahamowaniu, gdy kwarc zostaje pokryty osadami. Stosując odpowiednie wyliczenia, łatwo określić stosunek 10Be do 26Al w momencie "pochowania". Amerykańscy i chińscy naukowcy stwierdzili, że skamieliny mają nawet 770.000 lat. To ważne ustalenie, które z pewnością przyda się do odtworzenia migracji hominidów przez Azję. Do tej pory uznawano teorię, że Homo erectus opuścił 2 mln lat temu równikową Afrykę i przemieścił się przez Półwysep Arabski, subkontynent indyjski aż do nadbrzeżnej Azji Południowowschodniej. Stamtąd w czasie zlodowacenia część grupy miała się udać na tereny dzisiejszej Jawy. Pierwsze skamieliny Homo erectusa znaleziono tam w 1892 r. Okazało się, że mają ok. 1,6 mln lat. Inna podgrupa udała się ponoć na północ i osiedliła się w okolicach wysuniętych na północ i zachód od Pekinu. Najnowsze ustalenia częściowo zmieniają, a właściwie uzupełniają opisany scenariusz. Oprócz populacji afrykańskiej, jakieś 1,8 mln lat temu w podróż przez Eurazję wyruszyła inna grupa, która pierwotnie zamieszkiwała rejony dzisiejszej Gruzji. Podczas wykopalisk w zespole jaskiń Zhoukoudian znaleziono 17 tys. kamiennych artefaktów oraz skamieliny 50 osobników Homo erectus, w tym 6 czaszek.
  13. Z najnowszych badań dowiadujemy się, że morsy charakteryzują się bardzo niezwykłymi obyczajami dotyczącymi snu. Po pierwsze, wydaje się, że są w stanie spać dosłownie w każdych warunkach. Równie dobrze śpią na kamienistej plaży, jak i w wodzie, unosząc się swobodnie na jej powierzchni zarówno w pozycji poziomej jak i nachylonej w kierunku pionu. Zaobserwowano też morsy śpiące w jeszcze bardziej niezwykłych pozycjach. Otóż zwierzęta te potrafią zasnąć w wodzie, zakotwiczając się kłami w pływającą po powierzchni krę. Obserwacja morsów trzymanych w niewoli pokazała też, że w płytkich zbiornikach potrafią spać pod wodą. Wstrzymują wówczas oddech na 4-5 minut, po czym wynurzają się, by zaczerpnąć powietrza. Mimo tak krótkiego czasu, ich mózgi wchodzą w fazę snu REM. Zauważono też, że morsy mogą spać nieprzerwanie przez 19 godzin. Nie oznacza to jednak, iż są wyjątkowymi śpiochami. Wręcz przeciwnie, są wyjątkowe z innego powodu. Potrafią obejść się bez snu przez 84 godziny. W tym czasie mogą niemal bez przerwy pływać. Naukowcy mówią, że tak długi brak snu to ewenement w przyrodzie. Wszystkie inne badane dotąd zwierzęta spały co najmniej raz na dobę. Jeśli obserwacje te uda się potwierdzić danymi z rejestracji aktywności mózgu zwierząt, specjaliści zajmujący się snem będą musieli zrewidować wiele wcześniejszych poglądów na ten temat. Uczeni co prawda zauważyli, że mózg morsów zapada w "sen jednopółkulowy", to znaczy jedna jego półkula śpi, a druga jest aktywna. To jednak nie wyjaśnia ich długotrwałej aktywności - pływania i wykonywania ewolucji w wodzie. Niewykluczone też, że na konto morsów trzeba będzie zapisać jeszcze jedno osiągnięcie. Wstępne obserwacje sugerują, że pomiędzy poszczególnymi osobnikami występują rekordowo duże różnice w długości potrzebnego im snu.
  14. Dobrze przyprawione, pikantne potrawy są w przestrzeni kosmicznej wyjątkowo chodliwym towarem. Dzieje się tak, ponieważ wielu astronautów twierdzi, że w warunkach mikrograwitacji smaki są przytłumione. Stąd pociąg do ostrzejszych i bardziej cierpkich pokarmów niż te, które odpowiadałyby im na Ziemi. O ile zapewnianie smakowitego zestawu dań na krótsze loty wydaje się rozrzutnością, o tyle propozycję taką warto wziąć pod rozwagę w przypadku dłuższych podróży na Marsa czy półrocznych wacht na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wg Vickie Kloeris, menedżerki NASA ds. zaopatrzenia ISS w żywność, jedzenie uspokaja kosmonautów, a wpływ na zawartość spiżarni pozwala zachować poczucie kontroli. Kloeris dodaje, że choć badania nad wpływem mikrograwitacji na smak i zapach są prowadzone od lat 70., naukowcy dysponują niewieloma dowodami potwierdzającymi postulaty astronautów. Co więcej, nawet sami zainteresowani są w tej kwestii podzieleni. Nieważkość powoduje, że płyny z dolnych partii ciała przemieszczają się w górę. Obrzęk położonych wyżej okolic, w tym twarzy, upośledza percepcję woni i smaków. Niekorzystna zmiana w zakresie doznań zmysłowych może być także skutkiem działania różnych systemów pokładowych wahadłowców, np. odpowiedzialnego za klimatyzację i utrzymanie odpowiedniej temperatury. Scott Parazynski, lekarz, uczestnik 5 misji, opowiada się za pierwszym z podanych wyjaśnień. Wg niego, w przestrzeni kosmicznej nos zatyka się jak przy alergii czy przeziębieniu. Chociaż na Ziemi nie przepada za koktajlem z krewetek, poza nią pałaszuje je z ochotą. Podobnie jak jego koledzy i koleżanki, którzy chwalą sobie głównie pokrywający skorupiaki pikantny sos na bazie chrzanu. Parazynski wspomina także o sterylnym zapachu wahadłowca, tworzącym wonną mieszankę wybuchową choćby z szamponem do włosów bez spłukiwania. Clayton Anderson, który w ramach Ekspedycji 15 przebywał na orbicie 152 dni, cierpiał z powodu obrzęku nosa przez kilka pierwszych dni, stan ten jednak nawracał. Zauważył on, że niektóre dania nagle straciły swój wyraz, a rzeczy nielubiane na Ziemi przemieniły się w prawdziwe rarytasy. Jego zdaniem, monotonię dań można doskonale przełamać mocnymi przyprawami, np. ostrymi sosami chili. Kloeris uważa, że na pewno nie pomaga fakt, że jedzenie znajduje się w woreczku, a nie na talerzu, bo to znacznie ogranicza rozchodzenie się woni. Menedżerka dodaje, że ludzie jedzą mniej na krótszych misjach, bo są w większym stopniu obciążeni obowiązkami i ciągle jest coś do zrobienia. Na razie zapasy są dostarczane do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przez NASA i Roskosmos. Już wkrótce dołączą do nich Europejska Agencja Kosmiczna i japońska JAXA. Kloeris opowiada, że realizowano już rozmaite zamówienia, np. na pesto oraz wasabi.
  15. Osoby z grupą krwi 0 są w mniejszym stopniu zagrożone nowotworami trzustki (Journal of the National Cancer Institute). W porównaniu do szczęśliwców z grupą 0, ludzie z grupą krwi A chorują na nowotwory trzustki o 32% częściej, właściciele grupy AB o 51% częściej, a w przypadku grupy B ryzyko wzrasta aż o 72%. Zespół doktora Briana Wolpina od lat 70.-80. śledził stan zdrowia 107.503 kobiet i mężczyzn. Uzyskane wyniki przydadzą się z pewnością podczas opracowywania nowych metod przesiewowych. Znamy bardzo niewiele genetycznych czynników ryzyka dla nowotworu trzustki. A tu okazuje się, że grupa krwi, definiowana przez gen z 9. chromosomu, wydaje się oddziaływać na szanse wystąpienia tego raka. Wolpin uważa, że dziedzicznym czynnikiem ryzyka może być albo sam gen grupy krwi, albo inny gen, który jest zlokalizowany tuż obok. Na raka trzustki częściej zapadają mężczyźni niż kobiety. W 60-70% złośliwy guz lokuje się w głowie gruczołu. Szczyt zachorowań przypada na 60.-80. rok życia. Początkowo choroba przebiega, niestety, bezobjawowo. Tylko w przypadku zaatakowania głowy trzustki można szybciej wytropić winnego, gdyż guz blokuje odpływ żółci, czego skutkiem jest bezbólowa żółtaczka.
  16. Ważne fragmenty Puszczy Amazońskiej są wyeksploatowane do tego stopnia, że zbliżają się do "punktu krytycznego", po przekroczeniu którego regeneracja lasu nie będzie możliwa. Jeżeli nikt nie podejmie szybkiej i skutecznej interwencji, rejonom tym grozi trwała przemiana w... sawannę. Niepokojące dane są efektem badań przeprowadzonych przez Mônikę Carneiro Alves Sennę, doktora meteorologii z Uniwersytetu Federalnego zlokalizowanego w brazylijskim mieście Viçosa. Głównym elementem studium przeprowadzonego przez badaczkę była komputerowa symulacja zniszczeń, jakich może dokonać człowiek w wyniku deforestacji (usuwania drzew) na terenie Mato Grosso, najbardziej zniszczonego fragmentu Puszczy Amazońskiej. Efekty deforestacji nie kończą się, niestety, na ogołoceniu fragmentu ziemi. Oprócz oczywistych strat w faunie i florze, niszczenie roślinności wywołuje zmniejszenie opadów, ponieważ parowanie wody znad wilgotnych lasów zwiększa prawdopodobieństwo powstania chmur. Co więcej, niszczenie drzew (a także usunięcie ich resztek z lasu, prowadzące do zmniejszenia zasobów składników odżywczych zawartych w biomasie) powoduje gwałtowne pogorszenie jakości gleb, co prowadzi do powolnej transformacji w sawannę. Rezultaty symulacji przeprowadzonych przez zespół dr Senny są bardzo niepokojące. Wynika z nich, że jeżeli z terenu Mato Grosso zniknie łącznie 20% drzew (obecny stopień eksploatacji tego terenu to 17%), ilość opadów na tym terenie spadnie o 0,5 mm dziennie w stosunku do stanu pierwotnego. Podwojenie symulowanego poziomu deforestacji powodowało zmniejszenie ilości opadów o kolejne pół milimetra. Wydaje się, że to niewiele, lecz zmiana taka swobodnie wystarcza, by zaburzyć lokalny mikroklimat na co najmniej 50 lat. Co więcej, nic nie wskazuje na to, by ilość deszczu spadającego na ten obszar wróciła kiedykolwiek do poziomu sprzed rozpoczęcia eksploatacji amazońskich lasów. Warto wspomnieć o tym, że badania przeprowadzone przez dr Sennę nie uwzględniają wielu czynników mogących dodatkowo pogorszyć sytuację drzewostanu Puszczy Amazońskiej. Nie wzięto pod uwagę m.in. stopniowego pogarszania się stanu gleby ani dynamicznego rozwoju inwestycji na tym terenie - naukowcy założyli jedynie pewien początkowy poziom zniszczeń i symulowali rozwój zmian powodowanych wyłącznie przez naturę, bez uwzględnienia działalności człowieka. Nie wzięto pod uwagę także globalnych zmian klimatycznych, które, jak wskazują inne badania, mogłyby doprowadzić do powstawania gigantycznych pożarów, występujących obecnie m.in. w Kalifornii i Australii. O swoim odkryciu badacze poinformowali na łamach czasopisma Journal of Geophysical Research.
  17. Z pozoru brzmi to dziwnie, lecz powstrzymanie odpowiedzi immunologicznej może... zapobiec zakażeniu wirusem HIV. Co więcej, osiągnięcie tego efektu jest możliwe dzięki zastosowaniu prostego składnika dodawanego powszechnie do kosmetyków. Autorami odkrycia są badacze z Uniwersytetu Minnessota. Badali oni protekcyjne działanie monolaurynianu glicerolu - estru jednego z nasyconych kwasów organicznych, używanego przy produkcji kosmetyków jako składnik ułatwiający powstawanie emulsji. Jak dowiedziono na podstawie eksperymentów na makakach, stosowanie tego związku, znanego ze swoich właściwości przeciwzapalnych, pozwala na znaczne zmniejszenie ryzyka zakażenia wirusem SIV, małpim odpowiednikiem atakującego ludzi HIV. Dlaczego substancja powstrzymująca rozwój zapalenia zmniejsza ryzyko infekcji? Odpowiedź jest prosta. SIV, podobnie jak HIV, atakuje limfocyty - komórki uczestniczące w reakcji immunologicznej. Rozwój stanu zapalnego sprawia, że ogromna ich liczba jest wabiona do miejsca zakażenia, gdzie potrzebna jest ich interwencja. Jeżeli więc zmniejszy się intensywność odpowiedzi organizmu, spadnie liczba limfocytów spływających do miejsca inwazji. Oznacza to, mówiąc kolokwialnie, że SIV nie będzie miał czego zaatakować. Podczas eksperymentu monolaurynian glicerolu był mieszany z olejkiem nawilżającym, a następnie umieszczany w pochwach samic makaka. Co prawda badana grupa liczyła sobie zaledwie pięć osobniczek, lecz skuteczność zastosowanej metody wyniosła 100%. Do zakażenia nie dochodziło nawet przy wielokrotnym kontakcie z SIV. Dotychczas nie ustalono, czy w podobny sposób można ograniczyć rozprzestrzenianie HIV i ochronić ludzi przed zakażeniami tym śmiercionośnym wirusem. Nie wiadomo także, czy regularne ograniczanie lokalnej odpowiedzi immunologicznej nie narażałoby kobiet na zwiększone ryzyko bardziej pospolitych infekcji. Jeżeli jednak te obiecujące dane znajdą potwierdzenie podczas doświadczeń na ludziach, otrzymamy do dyspozycji niezwykle tani, a do tego skuteczny preparat chroniący ludzi przed "dżumą XXI wieku".
  18. W Parku Narodowym Yellowstone odkryto glony, które potrafią rozkładać arszenik. Cyanidioschyzon żyją w pobliżu gorących źródeł, gdzie występuje wiele toksycznych substancji. Najnowsze badania wykazały, że świetnie radzą sobie one z arszenikiem, przetwarzając go na mniej toksyczną formę. W przyszłości algi te mogą znaleźć zastosowanie zarówno przy neutralizacji niebezpiecznych odpadów kopalnianych, jak i w produkcji bezpieczniejszej żywności i środków ochrony roślin. Tim McDermott i Barry Rosen z Montana State University we współpracy z Corinne Lehr z California Polytechnic State University opisali w PNAS sposób działania alg. Cyanidioschyzon występują w całym Parku Yellowstone, ale naukowcy skupili się na tych, żyjących w Norris Geyser Basin. Przebywają one w bardzo kwaśnych (pH 0,5-3,5) wodach o temperaturze do 57 stopni Celsjusza. Obszary ich występowania są bardzo bogate w toksyczny arszenik. Wody w których żyją nie nadają się do spożycia nawet po zmianie pH. Naukowcy zbadali białka występujące w algach i okazało się, że najpierw utleniają one truciznę, a następnie ją redukują i zmieniają w mniej toksyczne formy. Jedną z tych form jest gaz, który łatwo ulatnia się w gorącym środowisku. Barry Rosen stwierdził, że badania alg pokazują, w jaki sposób organizmy są w stanie poradzić sobie w bardzo niesprzyjających warunkach. Jeśli życie może pojawić się w środowisku o wysokiej temperaturze i wysokiej koncentracji metali ciężkich, takich jak arsen, oznacza to, że mogło wyewoluować na innych planetach czy księżycach, takich jak Tytan czy Encladus - mówi. Naukowcy zauważają też, że niektóre rośliny uprawne, takie jak np. ryż, wykazują skłonność do koncentracji wysokich dawek arszeniku. Oczywiście nikogo nie zabije on natychmiast, ale jego obecność znacząco zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory.
  19. Dużo osób z autyzmem boryka się również z zaburzoną pracą jelit, np. chronicznymi biegunkami, zatwardzeniami lub nietolerancją różnych pokarmów. Naukowcy z Vanderbilt University wpadli ostatnio na trop wariantu genu, który stanowi pomost łączący obie jednostki chorobowe (Pediatrics). Zespół Daniela Campbella zaczął podejrzewać, że istotną rolę może odgrywać gen MET, który w przeszłości powiązano z autyzmem. Skądinąd wiadomo, że odpowiada on także za naprawę uszkodzonej tkanki jelit. Amerykanie przyjrzeli się genomowi członków ponad 200 rodzin. Okazało się, że w 118 rodzinach, w których przynajmniej jedno dziecko miało zarówno autyzm, jak i problemy z układem pokarmowym, pewien szczególny wariant genu MET znacznie częściej występował u chorych maluchów niż u ich rodziców. Badacze stwierdzili, że to właśnie on (przynajmniej częściowo) odpowiada za zdiagnozowane zaburzenie rozwojowe. W 96 rodzinach, gdzie dzieci z autyzmem nie miały biegunek ani zaparć, nie zaobserwowano podobnego rozwarstwienia w częstości występowania allelu. Należy zatem zakładać, że ich autyzm ma inną przyczynę.
  20. Kobiety zdobywają coraz silniejszą pozycję w informatyce. Przed dwoma laty informowaliśmy o pierwszej pani, która zdobyła "informatycznego Nobla" czyli Nagrodę Turinga. W bieżącym roku otrzymała ją kolejna kobieta. Barbara Liskov to pierwsza przedstawicielka płci pięknej, która doktoryzowała się w USA z informatyki. Obecnie jest ona szefową Programming Methodology Group w MIT. W ciągu kilkudziesięciu lat pracy pani Liskov opracowała metodologie, dzięki którym współczesne programy są bardziej stabilne i łatwiejsze w pisaniu. Stworzyła ona dwa języki programowania - CLU i Argus. Jej prace położyły podwaliny pod powstanie nowoczesnych języków, takich jak C#, C++ czy Java. Szczególnie duży wpływ na informatykę mają jej prace nad metodami organizowania danych w dużych programach. Barbara Liskov ukończyła matematykę na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley oraz informatykę na Uniwersytecie Stanforda. Praca pt. "Program do grania w szachy" przyniosła jej doktorat z... filozofii. W czasie swojej kariery zawodowej pracowała w Mitre Corporation, na Uniwersytetach Stanforda i Harvarda, doradzała takim firmom jak Bolt, Newman, DEC czy HP. Obecnie współpracuje z Cisco Systems i od 37 lat jest zatrudniona w Massachusetts Institute of Technology. Profesor Liskov odbierze nagrodę w czerwcu.
  21. Badania przeprowadzone przez naukowców z North Carolina State University dowiodły, że farba, którą maluje się znaki poziome na drogach, znacznie lepiej odbija światło w kierunku, z którego przebiegało malowanie. Innymi słowy, kierowca jadący w tym samym kierunku, w którym poruszało się urządzenie malujące znaki, będzie widział je wyraźniej. Dzieje się tak dlatego, że zawarte w farbie cząsteczki szkła toczą się podczas nakładania farby w kierunku, w którym porusza się maszyna i układają pod odpowiednim kątem. Ma to olbrzymie znaczenie zarówno dla bezpieczeństwa jak i dla budżetu. Profesor Joe Hummer mówi, że malowanie dróg jest wyjątkowo kosztowne. Oznakowanie jednej mili kosztuje 2-3 tysięcy dolarów. Jeśli uwzględnimy powyższe badania i zoptymalizujemy sposób nakładania farby, to możliwe będzie, zdaniem Hummera, poprawianie oznakowania co trzy, a nie, jak jest to obecnie, co dwa lata. Wynika to z faktu, że różnica siły odbicia światła z farby nałożonej w odpowiednim kierunku a farby nałożonej w złym kierunku, jest taka, jak różnica w sile odbicia światła z farby nałożonej rok później w porównaniu z farbą nałożoną rok wcześniej. A więc znaki malowane w odpowiedni sposób będą wyglądały na o rok młodsze.
  22. Psycholodzy z University of Iowa uważają, że znają powód, dla którego tak wiele osób nadużywa soli. Wg nich, jest ona naturalnym antydepresantem. Kim Johnson i zespół odkryli, że szczury z niedoborem chlorku sodu nie angażowały się w czynności, które w normalnych okolicznościach sprawiały im przyjemność, np. nie piły słodkich "drinków" ani nie naciskały dźwigni powodującej drażnienie centrów nagrody w mózgu. Dzięki tej obserwacji Amerykanie zaczęli przypuszczać, że deficyt soli i związane z nim pragnienie wyzwalają kluczowe objawy depresji. Trudno powiedzieć, czy jest to "pełnowymiarowe" zaburzenie nastroju, nie da się jednak ukryć, że anhedonia (niemożność cieszenia się czymkolwiek) jest charakterystyczna dla tej choroby. Gdyby sól rzeczywiście stanowiła naturalny poprawiacz humoru, stałoby się jasne, czemu ludziom tak trudno z niej zrezygnować, choć nadmierne spożycie prowadzi do wielu problemów zdrowotnych, w tym nadciśnienia czy chorób serca. W ramach wcześniejszych badań ustalono, że przeciętnie na świecie spożywa się 10 gramów NaCl dziennie. Oznacza to przekroczenie zapotrzebowania organizmu o jakieś 8 g. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zaleca dodawanie do posiłków nie więcej niż 4 g soli. Spożycie i ceny soli wzrosły niebotycznie, gdy ok. 2000 r. p.n.e. odkryto, że doskonale nadaje się do konserwowania żywności. Nawet gdy zmieniły się technologie przechowywania pokarmu i pojawiły się lodówki, ludzie nie przestali jeść soli. Powód? Przyjemny smak i niska cena. Współcześnie 77% dostarczanej organizmowi soli pochodzi z przetworzonego jedzenia, także restauracyjnego. Naukowcy twierdzą, że zamiłowanie do soli wiąże się też z przebiegiem ewolucji. Powstaliśmy z istot, które kiedyś zamieszkiwały słone wody oceanu. Żyjąc na lądzie, nadal potrzebujemy jonów sodu i chloru, które regulują komórkowe procesy osmotyczne. Dodatkowo biopierwiastki te umożliwiają przekazywanie informacji między neuronami. Ponieważ jako gatunek wywodzimy się z Afryki, przez gorący klimat i parowanie nasi przodkowie tracili wodę, a więc i sód. Nie było jednak dostępu do soli, bo pierwsze hominidy żyły z dala od oceanu. Natura wyposażyła nas w kubki smakowe do wykrywania soli, a mózg z łatwością zapamiętuje, gdzie ją można znaleźć. Z biegiem czasu naukowcy zaczęli uznawać sól za substancję uzależniającą. Zdobyli na to dowody. Po pierwsze, używamy NaCl nawet wtedy, gdy wiemy, że sobie szkodzimy. Po drugie, gdy zabraknie uzależniającej substancji, pojawia się silne pragnienie zażycia jej. To właśnie zespół Johnson zaobserwował u szczurów pozbawionych soli.
  23. Uczeni przybyli na Międzynarodowy Kongres Naukowy na temat Zmian Klimatycznych, stwierdzili, że poziom oceanów podnosi się znacznie szybciej, niż przewidywano. Ich zdaniem podczas ONZ-owskiego Międzyrządowego Panelu Klimatycznego z 2007 roku znacznie niedoszacowano tempa podnoszenia się wód. Do roku 2100 poziom oceanów podniesie się znacznie ponad 1 metr, jeśli nadal będziemy zwiększali emisję gazów cieplarnianych - mówił profesor Stefan Rahmstorf z Poczdamskiego Instytutu Badań Wpływów Klimatu. Nawet jeśli emisja będzie niska, poziom wzrośnie o około metr - dodał. Tymczasem w 2007 roku stwierdzono, że trzeba liczyć się ze wzrostem rzędu 18-59 centymetrów. Już wówczas część naukowców krytykowała te dane wskazując, że niedoszacowano tempa ubywania lodu z Arktyki i Antarktyki. W ciągu ostatniej dekady obserwujemy przyspieszenie tempa topnienia lodów Grenlandii - mówi Konrad Stefen, dyrektor Instytutu Badawczego Nauk Przyrodniczych na University of Colorado. Zdaniem Johna Churcha w niedługiej przyszłości należy liczyć się z wielkimi powodziami na terenach przybrzeżnych. Naukowcy ostrzegają, że odpowiednie działania należy podjąć już teraz. Zwracają bowiem uwagę, że jeśli dopiero za kilkadziesiąt lat znacząco zredukujemy emisję gazów cieplarnianych, to, co prawda, szybko uda się powstrzymać wzrost temperatury, ale powstrzymanie topnienia lodów nie będzie już możliwe.
  24. Niewielka firma Caustic Graphics z San Francisco, ogłosiła przełom w sprzętowej akceleracji ray-tracingu. Przedsiębiorstwo zapewnia, że jej technologia już teraz jest w stanie 20-krotnie przyspieszyć związane z nim obliczenia, a na początku 2010 roku osiągnie 200-krotne przyspieszenie. Tak olbrzymi postęp możliwy jest dzięki specjalnym algorytmom, które są implementowane w układach scalonych. Opracowana przez Caustic Graphics platforma CausticRT umożliwi przyspieszenie ray-tracingu za pomocą GPU i CPU. Składa się ona z koprocesora CausticOne oraz API CausticGL bazującego na OpenGL. Dzięki nim powinny pojawić się niezwykle realistyczne efekty w grach i filmach. Jon Peddie, z firmy Jon Peddie Research mówi: Caustic Graphics dokonało przełomu dzięki niewielkiemu akceleratorowi sprzętowemu i bardzo innowacyjnemu oprogramowaniu. Caustic jest zarządzana przez osoby, które wcześniej pracowały w takich firmach jak Autodesk, Apple, ATI, Intel czy Nvidia. Szczegółową ofertę Caustic Graphics poznamy już w kwietniu.
  25. Sufity w górnym kościele Bazyliki św. Franciszka w Asyżu zostały w czasie malowania fresków pokryte krowim mlekiem. Malowidła powstawały w XIII wieku. Do niespodziewanego odkrycia doszło podczas analizy chemicznej fragmentów, które odkruszyły się po trzęsieniu ziemi w 1997 roku. Gdy roztrzaskane pod wpływem wstrząsów freski spadły na podłogę, wszyscy myśleli, że to ich koniec. Na szczęście tak się nie stało, a samą Bazylikę wpisano w 2000 roku na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Bazylika składa się z dwóch kościołów: dolnego i górnego. Malowidła w pierwszym stworzyli Giotto i Simone Martini, a w drugim Giotto oraz Cimabue. W nawie głównej kościoła górnego można podziwiać przedstawienia figuralne z Matką Boską i czterema doktorami Kościoła: świętymi Ambrożym, Augustynem, Grzegorzem i Hieronimem. Podczas trzęsienia sprzed 12 lat fresk z Hieronimem autorstwa Giotta rozpadł się na 40 tysięcy kawałków. Ich składanie zakończono dopiero w 2002 roku. Stworzony przez Cimabue wizerunek świętego Mateusza pokruszył się w jeszcze większym stopniu, bo na 120 tys. elementów. To dlatego prace rekonstrukcyjne potrwały do 2005 r. Skoro freski dostarczono nam w postaci wielu maluteńkich kawałków, pomyśleliśmy, że warto je zbadać – opowiada Piero Pucci, profesor biochemii z Uniwersytetu w Neapolu. Bez wątpienia znajdowały się w nich białka mleka. Mimo że fragmenty podniesiono z ziemi, byliśmy w stanie wyeliminować wpływ ewentualnego zanieczyszczenia. Jesteśmy absolutnie pewni uzyskanych wyników – możemy powiedzieć, że Giotto używał krowiego mleka jako materiału spajającego freski.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...