Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36694
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    204

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Organizatorzy rozpoczynającej się w przyszłym tygodniu konferencji Black Hat Europe zapowiadają poinformowanie na niej o istnieniu luki, która stwarza zagrożenie dla wszystkich korzystających z Internetu. Zapewniają, że jest ona równie ważna, jak ujawniona w lipcu 2008 przez Dana Kaminsky'ego dziura w systemie DNS. Wówczas tamtą dziurę udało się załatać dzięki szeroko zakrojonej współpracy niemal wszystkich wielkich graczy z sektora IT. Oprócz informacji o nowej poważnej dziurze zapowiadane są też prezentacje dotyczące problemów bezpieczeństwa w systemie Mac OS X, pakiecie OpenOffice i oprogramowaniu SAP. Ma zostać ujawnionych sześć nowych luk oraz 12 nowych narzędzi dla profesjonalistów zajmujących się bezpieczeństwem. Swoje prezentacje zapowiedzieli: - Chema Alonso i Enrique Rando, którzy pokażą, w jaki sposób, analizując udostępniane na firmowych witrynach informacje, zdobyć dane o strukturze sieci wewnętrznej czy odgadnąć adresy IP serwerów czy drukarek; - Eric Filiol, główny naukowiec Akademii Armii Francuskiej będzie dowodził, że twórcy OpenOffice'a mają problemy z aktualizowaniem go na czas oraz, że łatwiej jest spreparować szkodliwy dokument w OpenOffice niż w MS Office. Zdaniem Filiola w samej architekturze opensource'owego pakietu biurowego zawarte są błędy, które wymagają przeprojektowania tego oprogramowania; - Charlie Miller i Vincenzo Iozzo pokażą, w jaki sposób zaatakować Mac OS X-a pozostawiając minimalną liczbę śladów. W swojej prezentacji poruszą też kwestię bezpieczeństwa iPhone'a; - Mariano Nunez Di Croce przeprowadzi test penetracyjny systemu SAP; - Enno Rey i Daniel Mende powiedzą o błędach w podstawowych protokołach Internetu, poruszą kwestię bezpieczeństwa BGP i MPLS. Black Hat Europe rozpocznie się 14 kwietnia. Dwa pierwsze dni będą poświęcone na praktyczne warsztaty, a dwa kolejne - na prezentacje.
  2. Należący do Google'a YouTube jest tak popularny, iż stał się drugą najchętniej odwiedzaną wyszukiwarką na świecie. O ile jednak wiadomo ile zarabia Google - giełdowa spółka ma obowiązek publikowania danych na temat swoich finansów - to o księgach YouTube'a nie można dowiedzieć się niczego. Spancer Wang, analityk banku Credit Suisse uważa, że w bieżącym roku YouTube zanotuje stratę w wysokości 470 milionów dolarów. To olbrzymia kwota, a jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż dwa i pół roku temu Google zapłacił za serwis 1,65 miliarda USD, to kosztował go on znacznie więcej, niż pierwotna cena zakupu. Wang uważa, że jak dotychczas nie udaje się sprzedać wystarczającej liczby reklam na YouTube, a koszty lawinowo rosną wraz z rosnącą popularnością serwisu. Analityk twierdzi, że problem ze sprzedażą reklam nie ma nic wspólnego z kryzysem finansowym. Jego zdaniem amatorskie produkcje internautów prezentowane w YouTube nie są atrakcyjne dla reklamodawców.
  3. Kiedy u pacjenta przeprowadza się transplantację obu rąk, mózg szybciej odtwarza połączenia i odzyskuje obszary zagarnięte przez reprezentacje czuciowe innych części ciała w przypadku dłoni lewej. Dzieje się tak nawet w przypadku ludzi praworęcznych (Proceedings of the National Academy of Science). Zespół Angeli Sirigu z Uniwersytetu w Lyonie przestudiował na razie przypadki dwóch osób, ale za każdym razem rehabilitacja przebiegała według takiego samego schematu. Francuzi posłużyli się metodą przezczaszkowej stymulacji magnetycznej (ang. transcranial magnetic stimulation), by sprawdzić, jak kora ruchowa reaguje na zaimplantowane dłonie. Dzięki pobudzaniu neuronów stwierdzili, że obszary przynależne kiedyś dłoniom rzeczywiście zostały odebrane reprezentacjom ramion. L.B. to 20-letni mężczyzna, który stracił ręce przed 9 laty i przeszedł operację przeszczepienia nowych w 2003 r. W międzyczasie posługiwał się protezami. Chociaż jest osobą praworęczną i po wypadku posługiwał się głównie protezą prawej ręki, po przeszczepie zaszła u niego zmiana ręczności. C.D., 42-letni mężczyzna, stracił obie dłonie w 1996 r., a podwójny przeszczep przeszedł w 2000 r. Neurolodzy z Lyonu badali go po upływie 51 miesięcy od zabiegu (w 2004 r.). Okazało się, że mózg odtworzył silne połączenia dla lewej dłoni, w przypadku prawej tak się jednak nie stało. U młodszego pacjenta lewa dłoń zaczęła w pełni współpracować z mózgiem po upływie zaledwie 10 miesięcy, prawej udało się to dopiero po 26 miesiącach. Czemu lewa dłoń odzyskuje utracone pozycje prędzej niż prawa? Choć to na razie spekulacje, naukowcy wspominają o lepszych połączeniach mózgu z lewą ręką, czynnikach związanych ze sposobem reorganizacji mózgu po utracie dłoni i po ich ponownym pojawieniu się, a także o pierwotnej różnicy w organizacji mózgu. Skoro obaj pacjenci byli praworęczni, obszar mózgu związany z prawą dłonią był przed amputacją bardziej aktywny, a w związku z tym mniej podatny na przeorganizowanie. Rejon lewej ręki był zaś w większym stopniu oddelegowany do obsługiwania także innych części ciała, dlatego sygnały z przeszczepionej dłoni mogły być zintegrowane szybciej. Sirigu podkreśla, że nie należy wyciągać pochopnych wniosków, gdyż zaobserwowana różnica może być równie dobrze skutkiem metody, za pośrednictwem której chirurdzy przymocowali dłonie (nad każdą pracował inny lekarz). Poza tym mężczyźni posługiwali się protezami prawych rąk. Mózg się do nich przyzwyczaił i niewykluczone, że to właśnie spowolniło proces zaakceptowania kończyny dawcy.
  4. Naukowcy z NASA, którzy specjalizują się w śledzeniu zmian pokrywy lodowej Arktyki, informują, że ostatniej zimy zanotowano jedno z najniższych maksimów przyrostu lodu w historii. Sezonowy lód, czyli pokrywa, która co roku rozpuszcza się i znowu zamarza, stanowi już około 70% całości lodu Arktyki. Jeszcze w latach 80. i 90. było to od 40 do 50 procent. Z kolei udział lodu, który jest w stanie przetrwać co najmniej 2 lata zmniejszył się o 10 punktów procentowych. Z danych National Snow and Ice Data Center wynika, że na przełomie lat 2008/2009 największy zasięg pokrywa lodowa miała 28 lutego. Jej zasięg zwiększył się wówczas o 5,85 miliona mil kwadratowych. To o 4,5% mniej niż wynosi wieloletnia średnia. Strata sięga więc około 278 000 mil kwadratowych. Spadająca grubość pokrywy lodowej Arktyki martwi specjalistów. Cieńszy lód jest bardziej podatny na sezonowe zmiany i szybciej się topi. Tymczasem, jak wyjaśniają eksperci, lód Arktyki działa jak klimatyzacja dla planety. Odbija światło słoneczne, ochładza powietrze i wody oceaniczne, odgrywa bardzo ważną rolę w cyrkulacji prądów morskich. Mimo iż jest on tak ważny, mierzenie grubości pokrywy lodowej nie jest łatwe. Pierwsza kompletna mapa grubości pokrywy w całej Arktyce powstała dopiero przed dwoma laty.
  5. Microsoft ogłosił swoje zwycięstwo na rynku netbooków. Jeszcze przed rokiem wydawało się, że te niewielkie komputery zostaną zdominowane przez Linuksa. W pierwszej połowie 2008 roku mniej niż 10% netbooków korzystało z systemu Windows. Obecnie sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Z danych NPD wynika, że 96% netbooków sprzedanych w lutym wykorzystywało Windows. Brandon LeBlanc na Official Windows Blog pisze: "Ludzie nie tylko w przytłaczającej większości kupują Windows, ale nawet ci, którzy spróbowali Linuksa, często oddają komputery z tym systemem. Zarówno MSI - wiodący producent netbooków - jak i Canonical, producent Linuksa Ubuntu, publicznie przyznają, że liczba zwracanych netbooków z Linuksem czterokrotnie przewyższa tę z Windows". Jednak ten sukces niesie ze sobą też i zagrożenie. Zdecydowana większość netbooków korzysta z systemu Windows XP. Microsoftowi będzie trudno przekonać ich właścicieli, że powinni zmienić OS na Windows 7.
  6. Obserwując księżyce możemy dowiedzieć się sporo o powierzchni planet, które okrążają. Tak przynajmniej uważa Sally Langford, astrofizyk z University of Melbourne. Lądy i oceany inaczej odbijają światło. Dociera ono do Księżyca, a różnice w odbiciu można obserwować na ciemnych fragmentach powierzchni wschodzącego satelity Ziemi. W arktykule opublikowanym w piśmie Astrobiology Langford opisuje, jak obserwowała na Księżycu refleksy światła odbijanego przez Ziemię. Ich intensywność zmienia się w miarę obracania się naszej planety. Zdaniem Lanford, opracowana przez nią technika przyda się przy obserwacji odległych planet, których powierzchni nie możemy zobaczyć. Możemy jednak badać różnice w intensywności docierającego do nas światła i na tej podstawie stwierdzimy, od czego - lądu czy wody - zostało ono odbite.
  7. Odkrycie zdolności matematycznych u kurcząt wprawiły naukowców w zdumienie. Co można zatem powiedzieć o liczących rybach? Gatunek Gambusia affinis, czyli gambuzja pospolita, zwana także mosquitofish, ze względu na jej zamiłowanie do komarów, z powodzeniem umie zliczać kształty - pokazują ostatnie badania. W eksperymencie wzięło udział kilka grup tych słodkowodnych ryb z Ameryki Północnej i Środkowej. Najpierw treningowi poddano 10 osobników. W pustym zbiorniku uczono je kojarzyć konkretne drzwiczki ozdobione kołami, trójkątami, kwadratami i wieloma innymi kształtami z pomieszczeniami, w których te formy się znajdowały, dokładnie w takiej samej liczbie, jak naklejone na drzwiach. Następnie przenoszono je do zbiorników zupełnie obcych rybom, skąd miały wrócić do swojego zbiornika. Badania wykazały, że ryby zazwyczaj wybierały poprawnie - mówi autor badań, Christian Agrillo z Uniwersytetu w Padwie. Aby wyeliminować inne czynniki, którymi ryby mogły się kierować, takie jak kolor, wielkość, jasność obiektów, badanie powtarzano wielokrotnie. Zmieniając wszystkie parametry, z wyjątkiem stałej liczby. Tym samym gambuzje dołączają do wąskiego grona zwierząt potrafiących liczyć. Czy oznacza to, że uzdolnienia matematyczne są powszechne w gromadzie ryb? Zapewne nie, bo, jak mówi Agrillo, zdolność liczenia może wymagać więcej energii dostarczanej mózgowi, niż zwykłe porównywanie oparte na rozmiarze. Dlaczego w takim razie mosquitofish są w stanie liczyć? W niektórych sytuacjach może być to niezbędne, aby ryby wiedziały czy w danej grupie są bezpieczne - kończy.
  8. U młodych, zdrowych dorosłych, którzy zostali przez naturę wyposażeni w główny czynnik ryzyka wystąpienia choroby Alzheimera – pewien wariant genu kodującego białko apolipoproteinę APOE – występuje dodatkowa aktywność w rejonach mózgu związanych z pamięcią. Są one "włączone" nawet wtedy, gdy mózg odpoczywa, co skłoniło naukowców do wysunięcia hipotezy o wypaleniu i jego zgubnych skutkach. Gdy dana osoba ma tylko jeden wariant epsilon 4, szanse wystąpienia alzheimeryzmu wzrastają 4-krotnie, natomiast przy 2 alellach ryzyko skacze już 12-krotnie. Nie wiadomo, na jakiej zasadzie działa feralny wariant, lecz u osób, u których go znaleziono, hipokamp (struktura odpowiadająca za pamięć) jest zazwyczaj mniejszy. Clare Mackay z Uniwersytetu Oksfordzkiego i jej współpracownicy z Imperial College London przeprowadzili badanie obrazowe mózgu 18 ludzi z wariantem epsilon 4 oraz 18 osób z innymi allelami. W tym czasie ochotnicy wykonywali zadania pamięciowe lub sobie po prostu leżeli. W porównaniu do grupy kontrolnej, podczas testów pamięciowych hipokamp właścicieli epsilonów 4 był bardziej aktywny, lecz nie przekładało się to w żaden sposób na uzyskiwane wyniki. Oznacza to zatem trwonienie energii. W czasie, gdy wolontariusze mieli odpoczywać, obserwowano aktywność domyślnych regionów mózgu (ang. default brain regions), które kontrolują samopostrzeganie i uaktywniają się, gdy człowiek nie myśli o niczym szczególnym albo myśli o sobie. I znowu u ludzi z wariantami epsilon 4 obszary z hipokampa były bardziej aktywne. Fakt, że natrafiliśmy na różnice w hipokampie, jest bardzo ekscytujący – podkreśla Mackay. W jaki sposób zespół połączył i wyjaśnił uzyskane dane? Otóż uznano, że wariant epsilon 4 może prowadzić do nadmiernego eksploatowania pamięci na wczesnych etapach życia, a w takim razie alzheimeryzm byłby rodzajem wypalenia. Nie da się jednak stwierdzić, czy istnieje związek przyczynowo-skutkowy, czy też po prostu dodatkowa aktywność w hipokampie stanowi przejaw niewydolności procesów pamięciowych.
  9. Brytyjsko-niemiecki zespół wykazał, że schizofrenicy są uodpornieni na iluzję wklęsłej twarzy. Polega ona na tym, że pusta w środku maska wygląda jak normalna, czyli wypukła fizjonomia. Dzieje się tak, ponieważ mózg chorych oddziela to, co widzą oczy (dane sensoryczne), od tego, co sam myśli, że widzi. Podobne zjawisko występuje u osób znajdujących się pod wpływem tetrahydrokanabinolu - aktywnego składnika marihuany. Pacjenci ze schizofrenią nie reagują na pewne złudzenia optyczne. W przypadku iluzji wklęsłej twarzy powodem może być zmieniona komunikacja między dwiema częściami mózgu, które odpowiadają za przetwarzanie oddolne (ang. bottom-up processing) i odgórne (top-down processing). Podczas przetwarzania pierwszego rodzaju reprezentacja percepcyjna jest tworzona na podstawie napływających danych, a w drugim przypadku uwzględnia się wcześniejsze doświadczenie czy kontekst, przez co czasem widzimy coś, czego naprawdę nie ma. To dlatego dajemy się oszukać magikom lub figurom niemożliwym. Teraz naukowcy ze Szkoły Medycznej w Hanowerze oraz Instytutu Neuronauk Poznawczych Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego wykazali, że schizofrenicy w dużo mniejszym stopniu niż zdrowi ludzie polegają na przetwarzaniu odgórnym (od ogółu do szczegółu). W eksperymencie wzięło udział 13 pacjentów ze schizofrenią oraz 16 zdrowych osób. Gdy ochotnicy leżeli w skanerze fMRI, pokazywano im zwykłe trójwymiarowe twarze oraz wydrążone maski, które miały wywołać iluzję. Okazało się, że przedstawiciele grupy kontrolnej popełniali błędy i źle kategoryzowali fizjonomie w 99% przypadków, a chorzy ze schizofrenią rutynowo odróżniali od siebie wklęsłe i normalne twarze, myląc się w przypadku masek średnio w 6% przypadków. Analiza obrazu z fMRI unaoczniła, że u zdrowych osób w momencie oglądania wklęsłej maski nasilała się łączność między korą ciemieniową (zaangażowaną w kontrolę odgórną, zwłaszcza w uwagę przestrzenną) oraz boczną korą potyliczną, powiązaną z przetwarzaniem oddolnym danych wzrokowych. U schizofreników nie odnotowano tego typu zmiany. Oznacza to, że u chorych występują trudności dotyczące koordynowania reakcji różnych części mózgu, stąd odporność na część złudzeń optycznych. Jako że ludzie pod wpływem tetrahydrokanabinolu również często nie ulegają iluzji wklęsłej twarzy, dr Jonathan Roiser z UCL przypuszcza, że THC powoduje czasowe rozłączenie płatów ciemieniowego i potylicznego (w przeszłości wspominano nawet o kanabinoidowej koncepcji schizofrenii). Hipotezę tę należy jednak jeszcze potwierdzić.
  10. Z autopsji wszyscy wiemy, że drapanie szybko usuwa nieprzyjemny świąd. Do tej pory jednak nie wiedziano, jaki mechanizm fizjologiczny leży u podłoża tego zjawiska. Okazuje się, że skrobanie blokuje aktywność części neuronów rdzenia kręgowego, które odpowiadają za przewodzenie wrażeń do mózgu. Zjawisko to występuje jedynie podczas swędzenia, drapanie przy innej okazji nie przynosi podobnych rezultatów. Już wcześniejsze badania sugerowały, że pewną rolę może odgrywać droga rdzeniowo-wzgórzowa. Neurony tego szlaku aktywują się bowiem, gdy skórę potraktuje się podrażniającymi substancjami. By to potwierdzić, naukowcy z University of Minnesota w Minneapolis przeprowadzili eksperyment z naczelnymi. Zauważyli, że drapanie rzeczywiście hamuje aktywność komórek nerwowych tractus spinothalamicus. Dr Glenn Giesler ma nadzieję, że odkrycie pozwoli opracować skuteczne metody usuwania chronicznego świądu w przebiegu świerzbu, egzemy lub łuszczycy. Wcześniej ma jednak zamiar dokładniej rozszyfrować chemiczną stronę mechanizmu. Zespół wszczepił elektrody do rdzenia znieczulonych makaków. Potem w nogi małp wstrzyknięto histaminy. W odpowiedzi uaktywniły się neurony drogi rdzeniowo-wzgórzowej, lecz drapanie spowodowało spadek częstości wyładowań części z nich. W przyszłości badacze zamierzają znaleźć odpowiedniki tych neuronów u ludzi. Eksperci doceniają wysiłki Amerykanów i wróżą świetlaną przyszłość metodom usuwającym świąd bez uszkadzania skóry, np. stymulacji elektrycznej lub lekom. Wskazują też jednak na fakt, że swędzenie i drapanie to, wbrew pozorom, złożone zjawiska, angażujące emocje i fizjologię. W przypadku przewlekłego świądu drapanie często nasila nieprzyjemne wrażenia. Pozostaje więc pytanie, co dzieje się w układzie nerwowym takich pacjentów – podsumowuje profesor Gil Yosipovitch z Wake Forest University. Dr Paul Bays z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego dodaje, że nadal nie wiadomo, czemu skrobanie likwiduje świąd, ale już nie wrażenia bólowe, które są przewodzone za pomocą tego samego szlaku.
  11. O tym, że do prawidłowego rozwoju połączeń nerwowych konieczna jest zarówno stymulacja w ciągu dnia, jak i regeneracja w czasie snu, nie trzeba przekonywać chyba nikogo. Nigdy dotąd nie opisano jednak zbyt dokładnie mechanizmu stojącego za tym zjawiskiem. Przełomu dokonali badacze z Uniwersytetu Wisconsin. Jak twierdzą autorzy studium, cykliczny charakter procesu wykształcania synaps, czyli połączeń pomiędzy neuronami, wynika z przyrostu ilości białek w ciągu dnia i ich degradacji, zachodzącej w czasie snu. Wiele wskazuje na to, że wielokrotne powtarzanie tego procesu pozwala na "zoptymalizowanie" pracy synaps. W swoich badaniach specjaliści z Wisconsin próbowali udowodnić tzw. teorię homeostazy synaptycznej. Głosi ona, że za dnia synapsy rozwijają się najszybciej dzięki bodźcom docierającym ze świata wewnętrznego, lecz w nocy dochodzi do ich "odświeżenia" drogą degradacji niektórych elementów wchodzących w ich skład. Miałoby to służyć optymalizacji zużycia energii, gdyż zbyt rozbudowane połączenia byłyby niezwykle energochłonne. Eksperyment przeprowadzono na muszkach owocowych (Drosophila melanogaster). Za pomocą specjalnej wytrząsarki badacze pozbawiali je snu, a następnie badali ich mózgi pod względem zawartości pięciu białek biorących udział w komunikacji synaptycznej. Uniemożliwianie muszkom zaśnięcia powodowało zwiększenie zawartości badanych protein. W grupie kontrolnej, złożonej z przedstawicieli D. melanogaster którym nie zaburzano snu, poziom tych samych białek był obniżony aż o 30-40%. Jak szacują autorzy studium, miało to na celu "uporządkowanie" połączenia i umożliwienie mózgowi zbierania nowych informacji po przebudzeniu. Owady pozbawione snu nie miały możliwości reorganizacji synaps. Wszyscy wiemy, że sen jest konieczny dla prawidłowego funkcjonowania naszych mózgów, uczenia się każdego dnia nowych rzeczy, a także, w niektórych przypadkach, do utrwalania wspomnień zebranych w ciągu dnia, podsumowuje rezultaty doświadczenia jego współautorka, dr Chiara Cirelli. Podczas snu, jak sądzimy, większość synaps, lub nawet wszystkie z nich, zostaje zredukowanych - pod koniec snu najsilniejsze synapsy zmniejszają się, zaś te najmniejsze mogą nawet zaniknąć. Wiele wskazuje na to, że wyniki eksperymentu potwierdzają prawdziwość teorii homeostazy synaptycznej. Jak tłumaczy dr Cirelli, nasze mózgi przyjmują każdego dnia wiele nieistotnych informacji, które nie mają żadnego praktycznego zastosowania. Jedną z funkcji snu jest w związku z tym "uporządkowanie" synaps z niepotrzebnych danych, dzięki czemu możliwe jest przechowanie nowych, bardziej przydatnych wiadomości. Cykliczne następowanie po sobie okresów uczenia się oraz snu służy więc optymalizacji budowy i "zawartości" synaps.
  12. Nowy rodzaj powłoki antybakteryjnej, aktywowanej za pomocą najprostszych źródeł światła, został opracowany przez badaczy z University College London. Innowacyjny materiał może znaleźć zastosowanie m.in. w szpitalach oraz w zakładach produkcji żywności. Unikalne właściwości powłoki są zasługą wykorzystania tlenku (IV) tytanu. Jego aktywność antybakteryjna jest znana od lat, lecz do aktywacji wymaga on światła ultrafioletowego. Utrudnia to stosowanie tego związku, ponieważ stosowanie lamp UV w obecności ludzi jest wysoce niewskazane, a wysyłane przez nie promieniowanie może uszkadzać wiele rodzajów tworzyw. Aby rozwiązać problemy związane ze stosowaniem tlenku (IV) tytanu, badacze zastosowali azot. Jego dodatek umożliwia aktywację antybakteryjnej powierzchni dzięki użyciu światła widzialnego. Oznacza to, że powierzchnie pokryte nowym typem powłoki mogą aktywnie niszczyć mikroorganizmy np. pod wpływem światła dziennego lub standardowych żarówek i świetlówek. W oczywisty sposób zwiększa to wygodę i bezpieczeństwo procesu dezynfekcji. Wstępne badania wykazały, że wynalazek jest w stanie zabić 99,99% bakterii E. coli znajdujących się na jego powierzchni. Planowane jest także sprawdzenie, czy okaże się on równie skuteczny w walce z bakteriami gronkowca złocistego (S. aureus) opornymi na jeden z antybiotyków, metycylinę. Mikroorganizmy te są jednym z najważniejszych źródeł zakażeń szpitalnych, przez co walka z nimi jest jednym z priorytetów służby zdrowia. Najbardziej oczywistym zastosowaniem materiału wydaje się być używanie go w szpitalach. Niewykluczone jednak, że zostanie on wykorzystany także do pokrywania przedmiotów codziennego użytku, takich jak klawiatury komputerowe lub telefony.
  13. Wszyscy doskonale wiemy, że uprawianie seksu z licznymi partnerami czy też nieużywanie prezerwatyw, zwiększa ryzyko zachorowania na choroby przenoszone drogą płciową. Okazuje się jednak, że największym czynnikiem ryzyka nie jest zachowanie nasze, a naszych partnerów. Lekarze prowadzący wywiad zwykle skupiają się na samym pacjencie, a tymczasem, jak twierdzi profesor epidemiologii Stephanie Saras, powinni pytać o zachowania partnerów. Przeprowadziła ona badania na 412 osobach w wieku 15-24 lat. Wykazały one, że wśród tych osób, które zaliczono do grupy wysokiego ryzyka na choroby weneryczne zapadło około 40%. Tymczasem u osób, których partnerów zaliczono do takiej grupy, chorych było 50% osób. Nawet osoby znajdujące się w grupie niskiego ryzyka mają sporą szansę zachorowania, jeśli ich partnerzy znajdują się w grupie wysokiego ryzyka. Tymczasem lekarze rzadko pytają o zachowania partnerów. Badacze z University of Florida brali pod uwagę pięć grup czynników dotyczących partnerów osób badanych. Pytali, m.in. czy partner miał problem z alkoholem bądź marihuaną, czy był co najmniej o pięć lat starszy lub młodszy, czy był w więzieniu, czy w ciągu ostatniego roku uprawiał seks jeszcze z kimś innym oraz czy w ciągu ostatniego roku zapadł na chorobę weneryczną. Na tej podstawie dla każdego z badanych wyliczono ryzyko stwarzane przez partnera i porównano je z ryzykownymi zachowaniami samego badanego. Po porównaniu wszystkich danych okazało się, że najważniejszym czynnikiem decydującym o ryzyku zarażenia są zachowania nie nas samych, a naszych partnerów. Okazało się na przykład, że młodzi ludzie, których partnerzy seksualni wykazywali co najmniej pięć ryzykownych zachowań, mieli trzykrotnie większą szansę zachorowania, niż ludzie, których partnerzy wykazywali nie więcej niż dwa rodzaje ryzykownych zachowań. Najbardziej zagrożeni chorobami wenerycznymi byli ci, których partnerzy w przeszłości chorowali, a różnica wieku pomiędzy partnerami była większa niż 5 lat. W przypadku co najmniej pięcioletniej różnicy wieku ryzyko zachorowania było dwukrotnie większe niż w parach, które były w podobnym wieku. Naukowcy podkreślają jednak, że ich badania są istotne przede wszystkim z punktu widzenia epidemiologii i zdrowia publicznego. Dlatego też, nie zapominając o ryzyku niesionym przez partnera, powinniśmy pamiętać o tym, że nasze zachowania w dużej mierze decydują o ryzyku.
  14. Jeszcze niedawno wydawało się, że kryzys ekonomiczny przysłuży się Linuksowi. Analitycy przewidywali, że dzięki niemu opensource'owy system operacyjny zdobędzie nieco rynku kosztem Microsoftu. Najnowszy raport rozwiewa jednak te złudzenia. Zdaniem IDC sprzedaż serwerów x86 z systemem Linux spadnie bardziej, niż analogicznych maszyn z systemem Windows. Analitycy przewidują, że w 2009 roku na rynek trafi 1,47 miliona takich maszyn z Linuksem na pokładzie. To o 16,1% mniej niż w roku 2008, kiedy to kupiono 1,747 miliona linuksowych serwerów. Serwery z systemem Microsoftu zanotują 12,8-procentowy spadek sprzedaży, do poziomu 5,016 miliona sztuk. Matther Eastwood, analityk IDC, potrafi wyjaśnić większy spadek sprzedaży serwerów z Linuksem. Dzieje się tak dlatego, że olbrzymie centra bazodanowe rozpoczęły cięcie kosztów i ograniczyły inwestycje. Z kolei wiele przedsiębiorstw wykupiło licencje na Windows Server, więc w tej chwili nie muszą wydawać dodatkowych pieniędzy i instalują wcześniej zakupione oprogramowanie. IDC przewiduje, że światowy rynek serwerów x86 skukrczy się w bieżącym roku o 13,5%.
  15. U starszych kobiet malowanie się przed wyjściem to nie tylko przejaw dbałości o wygląd, ale także czynność, która może zapobiec nieszczęściu. Naukowcy z University of St Etienne zbadali 100 pań w wieku od 65 do 85 lat i odkryli, że nakładanie najprostszego nawet makijażu to rodzaj ćwiczenia rozciągającego, korzystnie wpływającego na ich zmysł równowagi oraz koordynację ruchową. To ważne spostrzeżenie, ponieważ upadki stanowią przyczynę zgonu wielu starszych osób. Nawet jeśli nie prowadzą do złamań czy urazów głowy, poturbowani stają się bardziej strachliwi i przez to zależni od innych. W ramach eksperymentu Francuzi wyposażyli kobiety w specjalne podeszwy, które określały położenie środka ciężkości, a także w pasy monitorujące postawę ciała. Akademicy zaobserwowali, że ochotniczki malujące się codziennie rano miały lepszą równowagę, trzymały się prosto oraz rzadziej upadały. Pracami ekipy naukowców kierowała dr Patricia Pineau z L'Oreala. Wyniki zostaną przedstawione na Światowym Kongresie Gerontologii w Paryżu.
  16. Na Pennsylvania State University powstał interesujący sposób na przechowywanie energii. Szczególnie przyda się on w przypadku źródeł odnawialnych. Jak wiemy, źródła te są bardzo "kapryśne". Wiatry wieją nieregularnie, a Słońce nie świeci w nocy. Czasami możemy więc pozyskać z tych źródeł nadmiar energii, którą jest trudno przechowywać, a czasami doświadczymy niedoboru. Bruce Logan i jego zespół odkryli, że bakterie z gatunku Methanobacterium palustre potrafią pozyskiwać metan z... prądu elektrycznego. Gdy umieścić je na katodzie, mikroorganizmy używają elektronów do przetwarzania dwutlenku węgla w metan. Ten z kolei możemy zbierać, przechowywać i spalać wtedy, gdy będziemy potrzebowali dodatkowej energii. Plusem takiego rozwiązania jest fakt, że, w przeciwieństwie do procesu katalizy, nie używa ono żadnych drogich metali. System jest dość wydajny. Można w ten sposób odzyskać 80% pierwotnej ilości energii. Nowa technika jest dopiero rozwijana, ale może mieć przed sobą bardzo obiecującą przyszłość. Z jednej strony możliwe będzie stworzenie np. przy każdej najmniejszej nawet elektrowni wiatrowej prostego systemu przechowywania nadmiarowej energii, a z drugiej - niewykluczone, że system będzie w stanie pozyskiwać CO2 z kominów elektrowni czy też wprost z powietrza, oczyszczając przy okazji atmosferę.
  17. Naltrekson, lek wykorzystywany podczas terapii alkoholików i narkomanów, pomaga też poskromić chęć wyniesienia czegoś ze sklepu u kleptomanów (Journal of Biological Psychiatry). Dr Jon Grant z University of Minnesota zaznacza, że ten antagonista receptorów opioidowych eliminuje u wielu kleptomanów dreszczyk związany z kradzieżą. Amerykański zespół badał 25 chorych, którzy spędzali w ten niechlubny sposób średnio jedną godzinę tygodniowo. Ludzie ci przywłaszczali sobie różne dobra, mimo że stać ich było na zakup, wpędzając się w ten sposób w prawdziwe kłopoty. Przez dwa miesiące niektórzy ochotnicy przyjmowali naltrekson, reszcie podawano placebo. Okazało się, że przedstawiciele pierwszej grupy kradli o wiele rzadziej.
  18. Zdaniem Pedra Carpeny z uniwersytetu w Maladze, teorie matematyczne wykorzystywane do badania chaotycznych systemów kwantowych mogą przydać się do udoskonalenia wyszukiwarek internetowych. Gdy w standardowej wyszukiwarce wpisujemy jakieś zapytanie, porównuje ona liczbę wystąpień interesującego nas terminu na różnych stronach. Im więcej wystąpień, za tym ważniejszy wyszukiwarka uznaje danych dokument. Carpena proponuje metodę, która nie polega na badaniu częstotliwości występowania szukanej frazy i porównywaniu jej z częstotliwością występowania na innych witrynach. Jego zdaniem należy sprawdzać, gdzie w dokumencie występuje dana fraza. W ten sposób powinniśmy być w stanie zbadań właściwości książki bez porównywania jej z innymi książkami - mówi Hiszpan. Carpena już wcześniej wykorzystywał teorię macierzy przypadkowych do analizowania systemów kwantowych. Teraz twierdzi, że tej samej techniki można użyć w analizie tekstu. Jego zdaniem ważne słowa znajdują się zwykle obok siebie, podczas gdy te mniej ważne są rozrzucone przypadkowo po całym tekście. Fizyk przetestował swój pomysł na tekście "Relativity: The special and general theory" Alberta Einsteina. Za najważniejsze słowa zostały uznane: "wszechświat", "pole", "grawitacyjny", "energia". Co więcej, dobre rezultaty uzyskał nawet wówczas, gdy z tekstu usunął wszystkie spacje i kazał programowi odnaleźć ważne wyrazy o długości od 2 do 35 znaków. Innymi słowy, metoda Carpeny sprawdzi się nie tylko w przypadku słowa pisanego, ale również przyda się do badania bardziej abstrakcyjnych zestawów danych. Obecnie Carpena i jego zespół próbują przystosować swoją technikę do analizy genomu. Chcą się przekonać, czy będą w stanie odnaleźć istotne informacje na jego temat.
  19. U wybrzeży USA zanotowano rekordowo wysoką liczbę porodów wśród waleni z gatunku Eubalanea. Uczeni mają nadzieję, że może być to oznaka odradzania się tych skrajnie zagrożonych zwierząt. Specjaliści z National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) zaobserwowali aż 39 młodych, które urodziły się w pobliżu Florydy i Georgii. Ocenia się, że na naszej planecie żyje jedynie 400 osobników tego gatunku, a więc urodzenie się 39 kolejnych jest znaczącym wydarzeniem. Liczba porodów powoli zwiększa się od 2001 roku, kiedy to zauważono 31 młodych. Populacja Eubalanea wciąż jednak jest bardzo mała, a młode, zanim osiągną dojrzałość w wieku 5-7 lat, będą narażone na wiele niebezpieczeństw ze strony człowieka. W przeszłości były one ulubionym celem polowań. Stąd zresztą ich angielska nazwa "righ whale", czyli "dobry/właściwy waleń". Oczywiście "dobry" lub "właściwy" do tego, żeby go zabić. Teraz dużym niebezpieczeństwem dla Eubalanea są statki. Zwierzęta podczas podróży przecinają obszary, w których pojawia się wiele jednostek handlowych i rybackich. Dlatego też są często nazywane "miejskimi waleniami". Walenie giną wskutek zderzeń ze statkami. Inne niebezpieczeństwo, to możliwość zaplątania się w sieci rybackie. W bieżącym roku na południowym Atlantyku znaleziono pięć takich zwierząt - to rekord. Optymistyczna wiadomość jest taka, że wszystkie udało się uwolnić zanim poniosły śmierć. Naukowcy nie ustają jednak w wysiłkach na rzecz uchronienia gatunku przed zagładą. W pobliżu Bostonu ustawiono, o czym informowaliśmy przed rokiem, cały system boi mających chronić walenie przed kolizjami ze statkami. Natomiast w połowie marca bieżącego roku pracownikom kilku agend rządu USA wspólnie udało się podać środek uspokajający wielkiemu waleniowi. Po raz pierwszy w historii udało się to w przypadku tak dużego zwierzęcia. Walenia, nazwanego Bridle, uwolniono z liny, która powoli wrzynała mu się w głowę. Nie wiadomo jednak, czy zwierzę przeżyje, gdyż lina zagłębiła się w jego ciało na kilkadziesiąt centymetrów. Specjaliści podkreślają, że w ciągu kilkunastu najbliższych lat dowiemy się, czy Eubalanea ma szansę, by przetrwać.
  20. Estrogeny zmniejszają zdolność kobiet do spalania tłuszczów po jedzeniu. Wg profesora Tony'ego O'Sullivana, autora przeglądu badań, to zapewne dlatego panie skuteczniej magazynują tkankę tłuszczową niż mężczyźni. Endokrynolog z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii przeanalizował wyniki prac swoich kolegów, a wnioski opublikował w piśmie Obesity Reviews. W ten sposób chciał sprawdzić, czemu u kobiet zawartość tkanki tłuszczowej jest o 6-11% wyższa, mimo że to mężczyźni jedzą więcej tłuszczów, a ich posiłki są bardziej kaloryczne. Mechanizm przechowywania tłuszczu zaczyna działać w okresie dojrzewania i odgrywa ważną rolę na początku ciąży. Gdyby miało zabraknąć pożywienia, dostęp do zapasów jest w tej sytuacji sprawą życia i śmierci. Odpowiednie otłuszczenie wiąże się także z płodnością – u kobiet z niedowagą może bowiem dojść do zahamowania owulacji. Żeńskie dojrzewanie i wczesna ciąża – okresy podwyższonego stężenia estrogenów – mogą być postrzegane jako stany efektywnego magazynowania tłuszczu w ramach przygotowań do płodności czy rozwoju płodowego oraz laktacji – podkreśla O'Sullivan. Skoro zawartość tkanki tłuszczowej jest u pań wyższa, choć to mężczyźni jedzą więcej, oznacza to, że w okresie pokwitania następuje zmiana w sposobie metabolizowania tłuszczu: zamiast być spalany, ulega odłożeniu. A oto wyniki badań, które, wg O'Sullivana, potwierdzają jego hipotezy. W pierwszych 12-15 tygodniach ciąży kobiety przybywają średnio na wadze 2-3 kg, mimo że nie jedzą więcej ani nie gimnastykują się mniej. Co więcej, ilość odkładanego tłuszczu była podobna w 9 krajach, które bardzo różniły się pod względem dziennej podaży energii (kaloryczności posiłków). W innych 25 badaniach wykazano, że kiedy kobiety i mężczyźni wykonują te same ćwiczenia, zwłaszcza aerobik i sporty wytrzymałościowe, panie co prawda spalają więcej tłuszczów, ale nadal nie chudną tyle, co mężczyźni. Endokrynolog uważa, że podczas aktywności fizycznej organizmy męski i żeński działają podobnie, ale podczas odpoczynku mechanizm zachowania tłuszczu nie pozwala kobietom pozbyć się tłuszczu i zbędnych kilogramów. Kiedy w ramach eksperymentu kobietom i mężczyznom podawano posiłek składający się z 20 gramów tłuszczu i 20 gramów węglowodanów, panowie spalali po 10 gramów tłuszczów i węglowodanów, a panie tylko 5 g tłuszczów i 15 g węglowodanów. Reszta ulegała, oczywiście, zmagazynowaniu.
  21. Dokonywanie obliczeń matematycznych w myśli może stać się łatwiejsze w wyniku żmudnych ćwiczeń, wg naukowców można sobie jednak pomóc, wypijając gorące kakao czy czekoladę. Znajduje się w nich bowiem dużo flawanoli, które wspomagają pracę mózgu. Profesor David Kennedy z Northumbria University, współautor studium, podkreśla, że po spożyciu dużych ilości tych związków wolontariusze lepiej radzili sobie z arytmetyką. Dodatkowo rzadziej czuli się zmęczeni czy wyczerpani psychicznie. Tym samym gorące kakao wydaje się idealnym "środkiem" dla osób zmagających się z trudnymi zadaniami, np. uczniów. Mechanizm działania flawanoli polega na zwiększeniu dopływu krwi do mózgu. Trzydziestu zdrowych ochotników miało liczyć wstecz, wymieniając co trzecią liczbę. Należało zacząć od wartości wylosowanej przez komputer, mieszczącej się gdzieś między 999 a 800. Okazało się, że badani odliczali szybciej i popełniali mniej błędów, gdy wcześniej uraczyli się pitną czekoladą. Niestety, wybieg nie sprawdzał się przy odliczaniu co siedem, ponieważ, jak tłumaczą Brytyjczycy, jest to bardziej skomplikowane zadanie, które angażuje inną część mózgu. Napoje mogły zawierać 520 lub aż 993 mg flawanoli, posłużono się też produktem kontrolnym. Akademicy zauważyli, że kiedy test przeprowadzano w "dniu kakaowym", udawało się uzyskać znacznie lepsze rezultaty. Co ciekawe, po wypiciu kakao ochotnicy nie stawali się tak zmęczeni, mimo że liczyli bez ustanku przez godzinę.
  22. Najbardziej oczywistym źródłem kolorów w przyrodzie wydają się być pigmenty. Okazuje się jednak, że niektóre ptaki, takie jak sójki i błękitniki, zawdzięczają barwę swoich piór nanostrukturom utworzonym przez "spienione" białka. Odkrycia dokonał zespół złożony z inżynierów, fizyków oraz biologów ewolucyjnych pracujących na Uniwersytecie Yale. Z przeprowadzonych przez nich analiz wynika, że błękitne ubarwienie skrzydeł niektórych ptaków jest możliwe dzięki tzw. rozdziałowi fazowemu białek i wody. Zdaniem autorów odkrycie może ułatwić prace nad tworzeniem coraz doskonalszych nanostruktur o pożądanych właściwościach optycznych. Proces rozdziału fazowego to nic innego jak rozdzielenie się mieszaniny dwóch lub więcej nierozpuszczających się w sobie substancji, które zostały uprzednio zmieszane ze sobą. Przykładem tego zjawiska może być np. uwalnianie się pęcherzyków CO2 z napoju lub rozwarstwianie się mieszaniny oleju z wodą. W przypadku ptasich piór rozdział fazowy polega na ucieczce pęcherzyków wody z kompleksów białkowych znajdujących się wewnątrz komórek. Powstające wówczas puste przestrzenie są wypełniane powietrzem, zaś proteiny przyjmują formę piany lub gąbki. Ich unikalny rozkład przestrzenny jest niezbędny dla powstania błękitnej barwy piór. Eksperci z Uniwersytetu Yale nie wykluczają, że to dopiero początek odkryć, które pozwolą na zastosowanie wniosków z obserwacji organizmów żywych w nanotechnologii. Zapewniają jednak, że już mają pomysł na uczczenie kolejnych sukcesów. Jak uważa dr Richard Prum, jeden z autorów badania, idealnie nada się do tego inny przykład praktycznego zastosowania rozdziału fazowego: szampan!
  23. Niepozorny objaw, jakim jest regularne drzemanie w ciągu dnia, może być oznaką zaburzeń zdrowotnych - twierdzą naukowcy z instytutu California Pacific Medical Center. Jak wynika z przeprowadzonych przez nich obliczeń, starsze kobiety urządzające sobie codzienną sjestę są narażone na znacznie podwyższone ryzyko śmierci. Swoje kalkulacje badacze z Kalifornii opierają na wynikach studium przeprowadzonego na grupie 8000 kobiet rasy białej w wieku co najmniej 69 lat. Wynika z nich, że panie korzystające każdego dnia z dodatkowej porcji snu są obarczone znacznie podwyższonym ryzykiem śmierci, wynoszącym - w stosunku do populacji ogólnej - 144%. Podwyższone ryzyko dotyczyło przede wszystkim chorób sercowo-naczyniowych (prawdopodobieństwo zgonu wyższe o 58%) oraz wszelkich innych chorób z wyłączeniem nowotworów (w tym przypadku ryzyko śmierci wzrastało o niemal 60%). Zwiększonego zagrożenia nie stwierdzono w przypadku seniorek przesypiających za dnia nie więcej niż 3 godziny w tygodniu. Spanie wyłącznie w nocy nie oznacza jeszcze obniżonego prawdopodobieństwa zgonu. Okazuje się bowiem, że równie groźne jest przesypianie zbyt wielu godzin w ciągu nocy (kilka miesięcy temu pisaliśmy o podobnym odkryciu). Jak obliczyli badacze z Kalifornii, kobiety śpiące w ciągu dnia 9-10 godzin są zagrożone zgonem znacznie bardziej od pań, którym do regeneracji wystarcza 8-9 godzin. Czy bycie śpiochem automatycznie oznacza ryzyko chorób? Absolutnie nie. Może to jednak sugerować, że organizm jest przemęczony, a to z kolei może oznaczać występowanie niezdiagnozowanej choroby. Warto wobec tego zwracać uwagę nie tylko na własną kondycję w czasie czuwania, lecz także w nocy, o czym wiele osób zapomina.
  24. Eksperci z NASA spodziewają się, że wchodzimy w fazę głębokiego minimum słonecznego. Okazuje się, że nasza gwiazda jest jeszcze bardziej spokojna, niż była przed kilkoma miesiącami, gdy informowaliśmy o wyjątkowo małej liczbie plam na Słońcu. Plamy to oznaka aktywności gwiazdy. Tymczasem w roku 2008 przez 266 dni nie zaobserwowano żadnych plam. To 73% roku. Bieżący rok nie jest pod tym względem lepszy. Do 31 marca mieliśmy 78 dni bez plam, co stanowi 87% z całego 90-dniowego okresu. Słońce nie było tak spokojne od stu lat. Mniejsza liczba plam jest czymś naturalnym. W połowie XIX wieku niemiecki astronom Heinrich Schwabe zaobserwował trwające 11 lat cykle słoneczne. Gwiazda przechodzi od stanu względnego spokoju do dużej aktywności. Zmienia się wówczas liczba plam. Ubiegły i bieżący rok są jednak wyjątkowo spokojne. Zresztą od pewnego już czasu obserwuje mniejszą aktywność. Już w połowie lat 90. ubiegłego wieku zauważono, że ciśnienie wiatru słonecznego spadło o 20%. Wiatr słoneczny odpycha promieniowanie kosmiczne. Gdy spada ciśnienie wiatru, więcej promieniowania dociera w pobliże Ziemi. Ma to i te dobre strony, że Słońce mniej ogrzewa wyższe partie atmosfery i krążące w nich satelity są słabiej przez atmosferę hamowane i ściągane w stronę planety, co wydłuża czas ich pracy. To samo dotyczy, niestety, śmieci krążących po orbicie. Jedno jest pewne - za ocieplanie się klimatu nie odpowiada zwiększająca się aktywność naszej gwiazdy.
  25. Zaledwie kilkanaście lat temu lekarze zidentyfikowali nową jednostkę chorobową, zwaną zespołem złamanego serca (ang. broken heart syndrome). Choć podłoże choroby wciąż nie jest znane, a jej przebieg bywa dramatyczny, badający ją specjaliści uspokajają: szanse na przeżycie tego nietypowego stanu są bardzo wysokie. Zespół złamanego serca, zwany także kardiomiopatią Takotsubo, został opisany po raz pierwszy w Japonii. Tamtejsi lekarze zaobserwowali przypadki nietypowego schorzenia, pod wieloma względami podobnego do typowego ataku serca, lecz charakteryzującego się wyraźnymi różnicami. Były one na tyle nietypowe, że towarzyszące im zaburzenie zaklasyfikowano jako nową jednostkę chorobową. Istotnym czynnikiem sugerującym, że osoba "podejrzewana" o zawał przechodzi w rzeczywistości zespół złamanego serca, wydaje się być przebycie bardzo stresującego wydarzenia poprzedzającego bezpośrednio wystąpienie symptomów. Jak tłumaczą japońscy eksperci, dochodzi wówczas do osłabienia akcji serca, przypominającego efekt martwicy wywołanej niedostatecznym dopływem krwi podczas zawału. W rzeczywistości istnieją jednak bardzo istotne różnice pomiędzy obiema jednostkami. W przeciwieństwie do "zwykłego" zawału serca, w naczyniach wieńcowych pacjentów chorujących na broken heart syndrome najprawdopodobniej nie zatrzymywały się skrzepy blokujące przepływ krwi. Winę za objawy zrzucono wobec tego na tzw. hormony stresu, spośród których najbardziej znanym jest, oczywiście, adrenalina. Najprawdopodobniej to ona gwałtownie osłabia pracę serca lub nawet całkowicie blokuje ją, dając szybko ustępujące objawy podobne do tych towarzyszących atakowi serca. Schorzenie przykuło uwagę naukowców z Brown University, którzy stworzyli bazę danych na temat 70 przypadków tej choroby. Zgodnie z wcześniejszymi przypuszczeniami ustalono, że ok. 70% pacjentów zaraz przed trafieniem do szpitala spotkało się z wyjątkowo stresującą /sytuacją. Reakcja na silny stres była tak gwałtowna, że u pacjentów rozwijały się objawy kojarzone zwykle z zawałem serca, takie jak ból w klatce piersiowej i utrudnienie oddychania. Aż 20% osób z zespołem złamanego serca wymagało intensywnej terapii, by utrzymać się przy życiu. Na szczęście dla chorych, jest też bardzo dobra wiadomość. Wszystkie osoby zapisane w rejestrze przeżyły atak nietypowej choroby i doczekały się kompletnego wyzdrowienia. To bardzo ważne, gdyż trafne odróżnienie pacjentów z zawałem serca od tych z broken heart syndrome mogłoby pozwolić na optymalizację leczenia każdego pacjenta trafiającego do szpitala. Niestety, jest tylko jeden problem: dotychczas nikomu nie udało się opracować testu pozwalającego na szybkie rozróżnienie obu chorób...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...