Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37687
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Jak informują naukowcy z Uniwersytetu Stanforda, kobiety podczas wykonywania prac domowych narażone są na zwiększone ryzyko zachorowań na choroby płuc i serca. Wszystko przez to, że powietrze w pomieszczeniach może być nawet 10-krotnie bardziej zanieczyszczone niż na zewnątrz. A ponieważ to przeważnie kobiety zajmują się odkurzaniem, ścieleniem łóżek i innymi czynnościami domowymi, są one bardziej od mężczyzn narażone na niekorzystne oddziaływanie zanieczyszczeń. Od dawna wiadomo, że zanieczyszczenia powietrza przyczyniają się do chorób serca i płuc. Powietrze na zewnątrz podlega różnym regulacjom prawnym, a to wewnątrz nie - mimo iż w krajach rozwiniętych większość czasu spędzamy w zamkniętych pomieszczeniach - mówi profesor Lynn Hildemann. Brała ona udział w badaniach wpływu powietrza w pomieszczeniach na zdrowie kobiet w południowym Bangladeszu. Kobiety te gotują posiłki w domach, całymi godzinami przebywając w zadymionym pomieszczeniu. Badania wykazały, że przeciętna kobieta jest narażona na oddziaływanie 15-krotnie większej dawki szkodliwych substancji niż przeciętny mężczyzna. Związana jest z tym większa zachorowalność wśród kobiet i dzieci, które z nimi przebywają. Profesor Hildemann zaczęła się zastanawiać, czy podobną zależność pomiędzy czystością powietrza a płcią można obserwować też w krajach rozwiniętych. Przejrzała ona wyniki szeroko zakrojonych badań dotyczących płci i miejsca zatrudnienia w USA. Odkryła, że przeciętny Amerykanin spędza w pomieszczeniach około 90% czasu. Kobiety są obecne w domu o około 12% dłużej niż mężczyźni, a w kuchni - pomieszczeniu z największą koncentracją zanieczyszczeń powstających podczas gotowania - spędzają 2-4 procent czasu więcej. Następnie uczona wraz ze swoim zespołem postanowiła zbadać zależność pomiędzy aktywnością w domu, a wystawieniem na zanieczyszczenia. Sprawdzili co dzieje się podczas odkurzania. Okazało się, że osoba odkurzająca wchłania około 250 razy więcej kurzu, niż osoba, która siedzi obok na krześle. Kurz unosi się nawet wówczas, gdy odkurzacz nie jest włączony. Profesor Hildemann radzi zatem, by usunąć z domu dywany i wykładziny oraz zrezygnować z produktów o zapachu cytrynowym i sosnowym - tworzą one bowiem z kurzem cząstki, które są bardzo łatwo wdychane. Istnieje korelacja pomiędzy tradycyjnymi rolami płciowymi, a wystawieniem na zanieczyszczenia powietrza. Powinniśmy wiedzieć więcej na temat związku pomiędzy miejscem, czynnością i stężeniem zanieczyszczeń. Dzięki temu dowiemy się, jak zmniejszyć ekspozycję na zanieczyszczenia wewnątrz pomieszczeń - mówi uczona.
  2. Japońska agencja kosmiczna (JAXA) ogłosiła, że 18 maja wystrzeli "kosmiczny jacht", czyli urządzenie Ikaros (Interplanetary Kite-craft Accelerated by Radiation of the Sun). Jak wynika z jego nazwy, będzie to pojazd kosmiczny z żaglem napędzany wiatrem słonecznym. Sam żagiel, który ma być cieńszy od ludzkiego włosa, wyposażono też w panele słoneczne, tworząc w ten sposób hybrydowy system napędowy. Ikaros będzie mógł zatem korzystać zarówno z ciśnienia wywieranego na żagiel przez wiatr słoneczny, jak i z elektryczności generowanej z energii naszej gwiazdy. Zbudowanie Ikarosa kosztowało 16 milionów dolarów. To pierwszy kosmiczny żaglowiec, który zostanie wysłany z misją międzyplanetarną. Dotychczas podobne pojazdy tylko umieszczano na orbicie okołoziemskiej i testowano rozkładanie żagla. Ikaros, gdy będzie znajdował się na rakiecie nośnej, będzie miał kształt niewielkiego cylindra. W przestrzeni kosmicznej rozłoży żagiel o średnicy 14 metrów. Jest on jednym z wielu ambitnych planów JAXA. Japońska agencja chce bowiem w ciągu najbliższych 5 lat wysłać na Księżyć robota na kołach, a do 2020 roku ma zamiar wybudować na Srebrnym Globie bazę, która stanie się domem dla zaawansowanych robotów.
  3. Uffe Schjødt z Uniwerytetu w Aarhus postanowił zbadać procesy zachodzące w mózgu podczas spotkania z charyzmatyczną osobą. Ustalił, że zmniejsza się wtedy aktywność obszarów odpowiedzialnych za sceptycyzm i czujność (Social Cognitive and Affective Neuroscience). W studium wzięli udział zielonoświątkowcy (wyznawcy pentakostalizmu), którzy wierzą, że ludzie zyskują dary w postaci prorokowania, uzdrawiania chorych czy glosolalii, czyli mówienia językami. Posługując się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym, Duńczycy przeskanowali mózgi 20 zielonoświątkowców i 20 ludzi niewierzących w czasie, gdy odtwarzano im nagrane modlitwy. Badanym powiedziano, że 6 z nich odczytywał niechrześcijanin, 6 zwykły chrześcijanin, a resztę - też 6 - uzdrowiciel. W rzeczywistości wszystkie recytował przeciętny chrześcijanin. Tylko u osób wierzących, jeśli uznawały, że mówiący potrafi leczyć, dochodziło do obustronnej deaktywacji przyśrodkowej i grzbietowo-bocznej kory przedczołowej oraz okolic przedniego zakrętu obręczy, które odpowiadają za sceptycyzm i czujność. Niezależna analiza ujawniła, że wyłączenie to pozwalało przewidzieć, jak wierzący ochotnik oceni charyzmę mówcy oraz doświadczenie obecności Boga w czasie modlitwy. Aktywność wskazanych rejonów kory zmniejszała się w dużo mniejszym stopniu, jeśli wolontariusze byli przekonani, że słyszą głos chrześcijanina bez specjalnych darów. Schjødt podkreśla, że nie wiadomo, czy podobny mechanizm wywierania wpływu dotyczy liderów ruchów innych niż religijne. Niewykluczone jednak, że tak właśnie oddziałują na ludzi autorytety w postaci lekarzy lub polityków.
  4. Naukowcy po raz pierwszy ustalili, że słonie wydają specjalny okrzyk alarmujący o zagrożeniu ze strony pszczół i wycofują się, gdy odtworzy im się odpowiednie nagranie, nawet gdy w pobliżu nie widać żadnych owadów (PLoS One). Do zespołu trafili eksperci z Uniwersytetu Oksfordzkiego, organizacji charytatywnej Ocalić Słonie (Save the Elephants) oraz należącego do Disneya parku tematycznego Królestwo Zwierząt (Animal Kingdom). Odkrycia dokonano podczas badań prowadzonych w Kenii. W naszych eksperymentach odtwarzaliśmy rodzinom słoni odgłosy rozdrażnionych pszczół i patrzyliśmy, jak zareagują. Co ważne, stwierdziliśmy, że szare olbrzymy nie tylko brały nogi za pas, ale i wydawały charakterystyczny hurkoczący dźwięk, potrząsając przy tym głowami – opowiada Lucy King z oksfordzkiego Wydziału Zoologii, będąca zarazem przedstawicielką Save the Elephants. Zespół próbował wyodrębnić akustyczne cechy pomrukiwania. Dźwięki odtworzono później słoniom, by sprawdzić, czy skłoni je to do ucieczki, choć w okolicy nie widać ani śladu pszczoły. Testowaliśmy hipotezy, wykorzystując oryginalne nagranie zawołania, oryginalne nagranie ze zmienioną częstotliwością [...] i odgłos innego słonia jako odniesienie. Wyniki były spektakularne: sześć na dziesięć rodzin uciekło od głośników, kiedy odtwarzano przez nie pszczeli alarm, w porównaniu do 2 w odpowiedzi na zawołanie kontrolne i 1 po odegraniu burczenia ze zmienioną częstotliwością. Zauważyliśmy, że słonie odchodziły na dużo większą odległość po usłyszeniu pszczelego alarmu niż pod wpływem zawołań innego rodzaju. Zoolodzy przypuszczają, że alarm może być emocjonalną odpowiedzią na zagrożenie, sposobem koordynowania ruchów grupy czy ostrzegania znajdujących się w pobliżu słoni, a także uczenia niedoświadczonych młodzików, jak należy postępować w takiej sytuacji. W ramach przyszłych badań trzeba będzie ustalić, czy zwierzęta wykorzystują hurkot przy zagrożeniach innych niż pszczoły. Co ciekawe, zawołania pokazują, że słonie mogą produkować różne dźwięki w podobny sposób jak ludzie artykułują różne samogłoski, zmieniając pozycję języków i warg. Niewykluczone nawet, że jak w przypadku ludzkiego języka, pozwala im to nadawać inne znaczenia pozornie zbliżonym brzmieniowo okrzykom – przekonuje dr Joseph Soltis z Animal Kingdom. Wcześniejsze badanie specjalistów z Uniwersytetu w Oksfordzie pokazało, że słonie unikają uli. W zeszłym roku w ramach pilotażowego studium King zademonstrowano, że płot skonstruowany z połączonych uli ogranicza liczbę najazdów słoni na pola uprawne. Choć ssaki mają grubą skórę, okolice ich oczu i trąby pozostają wrażliwe na ukąszenia. Młode mogą nawet umrzeć po ataku roju.
  5. Grafen - strukturalną odmianę węgla tworzącą warstwy o grubości zaledwie jednego atomu, odkryto zaledwie sześć lat temu. Od tego czasu zrewolucjonizował on wiele kierunków nauki i techniki i wydaje się być najbardziej obiecującym i uniwersalnym materiałem przyszłości. To z niego tworzą się słynne fulereny, czy węglowe nanorurki. Jak się okazuje, do badań nad jego właściwościami można będzie wykorzystać efekt mory. Prążki mory (moiré) to efekt powstający w wyniku nałożenia na siebie dwóch regularnych wzorów, które są względem siebie przesunięte lub obrócone o niewielki kąt. W naturze możemy go obejrzeć na przykład nakładając na siebie dwa sitka, albo dwie firanki i poruszając nimi - powstaje wtedy trzeci, regularny wzór. Widać ją też na ekranie telewizora, gdy ktoś ma na sobie ubranie w drobną kratkę, albo jodełkę. Mora często jest utrapieniem dla grafików, pojawiając się przy skanowaniu, drukowaniu materiałów, fotografii cyfrowej, czy komputerowej obróbce grafiki. Efekt mory, który jest w zasadzie po prostu zakłóceniem - interferencją, można jednak wykorzystać, przykładowo znając wzór jednej warstwy i analizując wzór tworzony przez morę można wydedukować wzór drugiej warstwy. Tę sztuczkę postanowili wykorzystać w praktyce naukowcy z amerykańskiego Instytutu Technologii stanu Georgia i Narodowego Instytutu Standardów i Technologii. Grafen, który jest płaską, bo o grubości jednego atomu, warstwą węgla, doskonale się do tego nadaje, ponieważ tworzy regularny, sześciokątny wzór. Jeśli nałożymy go na drugą warstwę grafenu, albo innego materiału o regularnej budowie, to każde odkształcenie powierzchni, przesunięcie, przekręcenie czy wygięcie - poskutkuje powstaniem w tym miejscu interferencyjnych prążków mory. Badacze stworzyli w tym celu warstwy grafenu na powierzchni węglika krzemu (inaczej zwanego karborundem). Uzyskano ją przez jednostronne podgrzewanie karborundu: usunęło to krzem i pozostawiło same atomy węgla. Przy wykorzystaniu tunelowego mikroskopu skaningowego można było obserwować nałożone na siebie warstwy grafenu i rejestrować prążki mory powstające przy najmniejszych zmianach zachodzących w obserwowanej strukturze (zobacz ilustrację). Nazwano ten sposób „atomową interferometrią mory". Wykorzystana w badaniu technika pomiarowa jest tak dokładna, że pozwala wykryć odkształcenia rzędu 0,1% w odległościach pomiędzy atomami węgla. Projekt był częścią badań mających na celu dokładne poznanie właściwości grafenu, który w przeciwieństwie do innych materiałów nie rozciąga się, lecz raczej marszczy podczas zmian temperatury. Opracowana „atomowa interferometria mory" pozwoli np. na dokładne analizowanie i śledzenie przebiegu ładunków elektrycznych, czy rozchodzenia się ciepła i stanowić będzie wyśmienite narzędzie podczas prac nad stworzeniem grafenowych układów elektronicznych. Przydatna może być również do wykrywania i badania mikroskopowych naprężeń w innych materiałach. Autorami pracy na ten temat są D. Miller, K. Kubista, G. Rutter, M. Ruan, W. de Heer, P. First oraz J. Stroscio, pracownicy National Institute of Standards and Technology oraz Georgia Institute of Technology.
  6. Podobno jeśli człowiek po czterdziestce budzi się i nie odczuwa żadnego bólu to... znaczy, że już nie żyje. Niektórzy przesuwają granicę wieku w jedną, lub drugą stronę, ale ten dowcip ma w sobie ździebko prawdy: chroniczny ból nazywany jest przez lekarzy epidemią cywilizacyjną. Istnieje przecież nawet specjalna dziedzina medycyny, zajmująca się zwalczaniem bólu. Niestety, poza chemicznymi lekami, które szkodzą, a w dodatku uzależniają, nie ma wiele do zaoferowania. Dlatego tak wiele nadziei pokłada się w badaniach nad mechanizmem powstawania bólu. Ciekawego odkrycia dokonali badacze z Centrum Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Teksańskiego w San Antonio. Badali oni, jak komórki czuciowe „tworzą" uczucie bólu, które dopiero potem jako sygnał wędruje do mózgu. Odkryli oni nową rodzinę kwasów tłuszczowych, produkowane przez komórki ciała. Zbliżone są one budową do kapsaicyny - substancji, która nadaje piekący smak papryczkom czili - i odgrywają istotną rolę w anatomii bólu. Kapsaicyna powoduje uczucie bólu oddziałując na receptor zwany TRPV1 (transient potential vanilloid 1), który w normalnych warunkach „siedzi sobie" bezczynnie na membranie receptorów reagujących na ból i wysoką temperaturę. Celem badaczy była odpowiedź na badanie: w jaki sposób TRPV1 jest uruchamiany podczas zranienia lub oparzenia skóry? W jaki sposób komórki skóry „mówią" do komórek nerwowych, odpowiedzialnych za wysyłanie sygnału bólu? Tak właśnie odkryli oni rodzinę kapsaicynopodobnych cząstek, wydzielanych w naturalny sposób w wyniku zranienia. W poszukiwaniu źródeł bólu Użyli wycinków skóry myszy, które podgrzewali w wodnej kąpieli o temperaturze 43 stopni Celsjusza - to temperatura, w jakiej ludzkie ciało zaczyna odczuwać dyskomfort. Wydzielina z tak podrażnionej skóry aplikowano na wyizolowane neurony dwóch gatunków myszy: jedną grupę stanowiły komórki myszy „normalnych", drugą myszy pozbawionych genu odpowiedzialnego za TRPV1. Neurony pierwszego rodzaju były wrażliwe na kapsaicynę, neurony z drugiego rodzaju nie - służyły one za grupę kontrolną. Neurony bólowe wykazywały aktywność w wyniku drażnienia, neurony pozbawione TRPV1 - nie. Zjawisko pobudzania zachodzi zatem, ponieważ w reakcji na nadmierną temperaturę komórki wydzielają własną substancję analogiczną do kapsaicyny. W toku późniejszych badań zidentyfikowano ją jako pochodne utlenionego kwasu linolowego (OLAM). Kwas linolowy jest substancją powszechną w ludzkim organizmie. W wyniku różnych szkodliwych czynników, jak oparzenia, zranienia, spadek ciśnienia krwi, jest on gwałtownie utleniany, tworząc biologicznie czynne metabolity. Wykrywano je w dużych ilościach w pobranych próbkach skóry poddawanej ogrzewaniu. Nadal mało wiadomo o tych substancjach i ich właściwościach. Odkrycie mechanizmu powstawania bólu u źródła to przełom - uważają autorzy badania. Wiedzą dzięki niemu, w jaki sposób blokować cząstki tych kapsaicynopodobnych substancji - to pozwoli w przyszłości na powstanie nowych środków przeciwbólowych. W przeciwieństwie do dotychczas stosowanych blokować one będą ból u źródła, a nie dopiero w układzie nerwowym. Dzięki temu będą wyjątkowo skuteczne, a zarazem nie będą uzależniać, co jest największą wadą silnie działających środków, jakich używa się dziś. Autorzy badania: dr Kenneth Hargreaves (kierownik projektu), Amol M. Patwardhan, opublikowali szczegółowe wyniki w magazynie Journal of Clinical Investigation z 26 kwietnia.
  7. W ostatnim numerze Nature Nanotechnology naukowcy z Ohio University oraz uniwersytetu w Hamburgu informują o zobrazowaniu, po raz pierwszy w historii, spinu elektronów. Do stworzenia obrazu uczeni wykorzystali zbudowany przez siebie mikroskop sił atomowych z sondą pokrytą żelazem. Dzięki temu mogli na badanej manganowej powierzchni umieścić atomy kobaltu i zmienić w ten sposób spin elektronów. Badania wykazały, że gdy spin atomu był skierowany w górę, atomy przypominały górę z jednym szczytem, gdy był w dół - górę z dwoma szczytami. Udane zobrazowanie spinu może mieć wpływ na przyszłe badania nad przechowywaniem danych, komputerami magnetycznymi czy urządzeniami spintronicznymi. "Połączenie technik manipulowania atomami i odczytywania spinu tworzy nową perspektywę w tworzeniu struktur na skalę atomową oraz w badaniu właściwości magnetycznych" - powiedział główny autor badań, Andre Kubetzka z uniwersytetu w Hamburgu. Zanim się to jednak stanie, uczeni muszą opracować sposób na obrazowanie spinów w temperaturze pokojowej. Opisywane badania przeprowadzono bowiem w komorze próżniowej w temperaturze 10 kelwinów, do uzyskania której wykorzystano hel.
  8. Naukowcy odkryli, że w miarę nasilania się objawów depresji ludzie jedzą coraz więcej czekolady, co sugeruje, że rzeczywiście istnieje związek między nastrojem a wynalazkiem Azteków (Archives of Internal Medicine). Dr Beatrice Golomb i jej zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego przypominają, że wiele osób wierzy, że czekolada poprawia nastrój. Wg nich, to może być prawda, ale na razie tezy tej nie udowodniono naukowo. Niewykluczone też, że jest dokładnie na odwrót i czekolada stanowi przyczynę, a nie przyjemne rozwiązanie problemu. Ponieważ było to badanie przekrojowe, nie powiedziało nam, czy przysmak zmniejszał, czy intensyfikował depresję. W amerykańskim studium wzięło udział ok. 1000 dorosłych. Żaden z badanych nie zażywał leków antydepresyjnych, u nikogo nie stwierdzono też choroby sercowo-naczyniowej ani cukrzycy. Ochotników pytano o spożywaną tygodniowo liczbę porcji czekolady (za porcję uznano 28 g czekolady, czyli odpowiednik batonika), a nastrój oceniano za pomocą Center for Epidemiologic Studies Depression Scale (CES-D). Amerykanie ustalili, że mężczyźni i kobiety, którzy osiągali najwyższe wyniki w skali depresji, pochłaniali 11,8 porcji czekolady w miesiącu, podczas gdy osoby z niższą punktacją w CES-D zjadały ok. 8 porcji (8,4), a wolontariusze bez depresji zaledwie 5,4. Nie dokonywano różnicowania między czekoladą mleczną a gorzką. Rezultatów nie da się wyjaśnić generalnym wzrostem poboru kofeiny, tłuszczu, węglowodanów czy energii [w postaci kalorii], dlatego należy je uznać za specyficzne dla czekolady. Co ważne, w grupach z wyższą i niższą depresyjnością nie odnotowano różnic w spożyciu innych produktów obfitujących w przeciwutleniacze, np. ryb, kawy, owoców czy warzyw.
  9. Seagate nie jest już największym światowym producentem dysków twardych. Firma straciła palmę pierwszeństwa na rzecz Western Digital. W trzecim kwartale roku podatkowego 2010, który zakończył się 2 kwietnia, WD dostarczył na rynek 51,1 milionów dysków. To o 800 000 więcej niż Seagate. Różnica jest na tyle niewielka, że prawdopodobnie i tak Seagate będzie światowym liderem pod względem rocznej produkcji. Jednak uwidocznił się w ten sposób interesujący trend. Widzimy bowiem ostrą konkurencję pomiędzy obiema firmami. Seagate, chcąc zwiększyć swoje możliwości produkcyjne, kupił niedawno kanadyjskiego Maxtora. Jednak, jak się okazuje, obecnie firma produkuje mniej dysków niż produkowały oba przedsiębiorstwa gdy były osobnymi jednostkami. W tym samym czasie WD skupił się na ulepszaniu swojej strategii i dokonywał tylko niezbędnych akwizycji. W trzecim kwartale roku podatkowego 2010 WD zanotował wpływy rzędu 2,6 miliarda dolarów. Zysk netto wyniósł 400 milionów.
  10. W najnowszym numerze pisma Current Biology ukazały się dwa artykuły dotyczące przeżywania żałoby przez szympansy. W jednym badacze utrwalili ostatnie godziny przed i moment śmierci starszej samicy, żyjącej w niewielkim stadzie na terenie parku safari w Wielkiej Brytanii. W drugim naukowcy zajmowali się dwiema matkami, które nosiły przy sobie zmumifikowane ciała niemowląt wiele tygodni po ich zgonie. James Anderson z Uniwersytetu w Stirling, który obserwował małpy z safari, podkreśla, że przez lata mówiono o zjawiskach czy umiejętnościach odróżniających nas od innych gatunków: zdolności wnioskowania, języku, wykorzystywaniu narzędzi, zróżnicowaniu kulturowym czy samoświadomości, ale nauka dostarczała silnych dowodów, że związki między nami a zwierzętami nigdzie nie są tak dobrze zdefiniowane, jak wielu ludzi zwykło myśleć. Świadomość śmierci jest innym tego rodzaju fenomenem. Odkrycia, które opisaliśmy, oraz obserwacje reakcji szympansów na śmierć i umierających towarzyszy wskazują, że ich świadomość śmierci jest najprawdopodobniej silniej rozwinięta niż to często sugerowano. Może się ona odnosić do ich samoświadomości i przejawiać dzięki samorefleksji i empatii wobec innych. Anderson podkreśla, że niewiele osób widziało reakcje szympansów na śmierć członka grupy. Wiadomo było, że samice nie rozstają się ze zmarłymi dziećmi. Niektórzy stawali się też świadkami poruszenia po wypadku, w wyniku którego ginął dorosły osobnik. W odróżnieniu od żywiołowych, głośnych odpowiedzi na nagłą śmierć dorosłego, szympansy oglądające śmierć samicy były w przypadku naszego studium spokojne. W dniach poprzedzających zgon grupa zachowywała się bardzo cicho i poświęcała dużo uwagi gasnącej staruszce. Bezpośrednio przed śmiercią obdarzono ją czułościami, a tuż po małpy wydawały się poszukiwać jakichkolwiek oznak życia. Potem zostawiły ciało, ale dorosła córka wkrótce powróciła i czuwała przy matce przez całą noc. Gdy opiekunowie wynieśli następnego dnia ciało, szympansy pozostały wyciszone. Przez kilka dni żaden osobnik nie spał na platformie, gdzie zmarła sędziwa towarzyszka, mimo że wcześniej stanowiła ona ulubione miejsce wypoczynku. Brytyjczycy uważają, że choć szympansy nie mają wierzeń religijnych ani rytuałów związanych ze śmiercią, istnieje wiele podobieństw między ich zachowaniem a ludzkim przeżywaniem żalu po stracie kogoś bliskiego. Jaka by więc nie była przyczyna zachowania małp, wszystko wskazuje na to, że rozwinęły wysoką świadomość śmierci. W drugim opisanym na łamach Current Biology studium Dora Biro i zespół z Uniwersytetu Oksfordzkiego obserwowali 5 zgonów (w tym dwóch niemowląt) w częściowo odizolowanej społeczności, monitorowanej przez 30 lat w lasach w Bossou w Republice Gwinei. Młode zmarły w wyniku infekcji przypominającej grypę. W każdym przypadku matka nosiła ciało swojego dziecka przez wiele tygodni, a nawet miesięcy po śmierci. Korpusy ulegały całkowitej mumifikacji, ale samice nie przestawały ich pielęgnować, czyścić i zabierać do gniazda na czas dziennego i nocnego odpoczynku. Matki pozwalały dzieciom stopniowo odejść. Zgadzały się, by inne osobniki coraz częściej się nimi zajmowały, tolerując coraz dłuższe okresy rozstania, w tym nawet wynoszenie i bawienie się ciałem przez najmłodszych członków stada. Pozostali członkowie grupy wykazywali pewne zainteresowanie ciałami zmarłych niemowląt i nikt nie przejawiał awersji wobec nich. Biro podkreśla, że szympansy są naszymi najbliższymi krewnymi i przypominają nas pod wieloma względami: są empatyczne, współpracują, by osiągnąć cel i kierują się poczuciem sprawiedliwości. To jak postrzegają śmierć, jest fascynującym zagadnieniem, a jak dotąd nie zgromadzono na ten temat rozbudowanego materiału dowodowego.
  11. Radioterapia, czyli naświetlanie promieniowaniem jonizującym, to od dawna stosowany sposób zwalczania nowotworów. Powszechnie znana jest jego największa wada: promieniowanie zabijające komórki rakowe jednocześnie szkodzi również zdrowej tkance. Konieczne jest zatem umiejętne, bardzo ostrożnie dozowanie dawek promieniowania, co ogranicza niestety jego możliwości lecznicze. Na pomysł zmniejszenia szkodliwego oddziaływania promieniowania bez zmniejszania dawek wpadli uczeni z nowojorskiego Uniwersytetu Jesziwy. Skupili się oni na jednym z największych zdrowotnych zagrożeń radioterapii: niszczenia komórek szpiku kostnego. To właśnie szpik kostny, a dokładniej zawarte w nim komórki macierzyste, jest producentem krwi w naszych organizmach, jego uszkodzenie powoduje spadek ilości białych ciałek oraz płytek krwi. Ich uwagę zwróciły właściwości melaniny, czyli pigmentu, jaki zawiera ludzka skóra. Pozwala on nam się opalać, daje barwę naszej skórze i włosom, oraz ogranicza on szkodliwe działanie promieniowania ultrafioletowego. Ale jak wykorzystać go do ochrony szpiku kostnego? Jak dostarczyć ochronną substancję do kości? Rozwiązaniem okazała się... nanotechnologia. Cząstki krzemu o wielkości 20 nanometrów pokryto kilkoma warstwami syntetycznej melaniny i wstrzyknięto doświadczalnym myszom. Jak się okazało, cząsteczki z melaniną osadzają się w szpiku kostnym, pozostając tam przez jakiś czas. Można było przystąpić do testów. Myszy z wstrzykniętą nano-melaniną oraz grupę kontrolną poddano napromieniowaniu typowemu dla radioterapii i badano jego skutki przez trzydzieści dni. Sprawdzano wyniki badań krwi, które są doskonałym znacznikiem stopnia uszkodzenia szpiku. Myszy poddane ochronnej kuracji miały się dużo lepiej od grupy kontrolnej, spadek ilości białych ciałek i trombocytów, czyli płytek krwi, był dużo mniej gwałtowny: wynosił zaledwie 10% w porównaniu do 60% u myszy bez melaninowej ochrony. Co ważne, również szybkość powrotu parametrów krwi do normy była dużo wyższa. Wykazano zatem, że podana w tej sposób melanina chroni szpik kostny, podczas eksperymentu nie odnotowano również żadnych szkodliwych skutków ubocznych. Świetnie, ale czy nie melanina nie będzie też chronić komórek rakowych? Ponieważ jednak badano w ten sposób myszy zdrowe, drugi eksperyment miał na celu rozwianie wątpliwości, czy aplikowana melanina nie będzie czasem chronić również guzów nowotworowych, co dyskwalifikowałoby ją z planowanych zastosowań. Badanie powtórzono więc na myszach chorych na nowotwór - czerniaka. W leczeniu wykorzystano radioaktywny izotop, którego cząstki przyczepione były do antyciał. Po wstrzyknięciu izotopu do krwioobiegu antyciała przyczepiają się do cząsteczek melaniny, uwalnianych przez komórki rakowe, a promieniowanie zabija je z niewielkiej odległości. Wyniki pokazały, że melaninowe nanocząstki nie przeszkadzają terapii izotopowej: rozmiar guzów zmniejszał się w takim samym stopniu, jak u myszy z grupy kontrolnej. Również tutaj utrzymywało się ponadto ochronne działanie melaniny na szpik kostny. Krzemowe nanocząstki pokryte melaniną utrzymywały swoją obecność w szpiku nawet do 24 godzin. Ponieważ jednak są bardzo szybko usuwane przez fagocyty, nie powinny stanowić większego problemu, czy zagrożenia, podczas badań nie wykryto żadnych skutków ubocznych. Możliwość ochrony szpiku kostnego podczas radioterapii pozwoli na stosowanie bardziej intensywnej kuracji, zwalczanie guzów szybciej i skuteczniej, zapewne też może nawet ocalić życie wielu chorym. Rezultaty są tak obiecujące, że planuje się już wykorzystanie melaniny do ochrony innych wrażliwych tkanek ludzkiego organizmu. Na celowniku uczonych będzie teraz analogiczna ochrona komórek układu trawiennego. Możliwe są także pozakliniczne zastosowania melaniny, np. podczas wycieków radioaktywnych, czy u astronautów, którzy są narażeni na duże dawki promieniowania, być może nawet podczas teoretycznych ataków bronią atomową. Opracowana terapia musi być jeszcze dokładnie przebadana, testy kliniczne, czyli na prawdziwych chorych, rozpoczną się w ciągu dwóch - trzech lat. W badaniach brali udział naukowcy z Koledżu Medycznego im. Alberta Einsteina na Uniwersytecie Jesziwy: Andrew Schweitzer, Arturo Casadevall, Leo Forchheimer, Julia Forchheimer, Ekarerina Dadachov, Sylvia Olnick, Robert S. Olnick.
  12. Dane opracowane przez witrynę PeoplePerHour.com wskazują, że w Wielkiej Brytanii sektor publiczny wydaje na utrzymanie przeciętnej witryny internetowej aż 10-krotnie więcej pieniędzy niż firmy prywatne. Przedstawiciele PeoplePerHour.com, która specjalizuje się w wyszukiwaniu pracy dla wolnych strzelców, zwróciła się o dane dotyczące wydatków administracji publicznej na utrzymanie witryn. Okazało się, że w latach 2008/2009 roczne utrzymanie przeciętnej witryny kosztowało 40 917 funtów. W tym samym czasie koszt utrzymania przeciętnej witryny firmy prywatnej wynosił 3297 funtów. Urzędy wydawały zatem dziesięciokrotnie więcej pieniędzy. Popatrzmy na te witryny. One są bardzo ważne, ale niezbyt skomplikowane. Zawartość jest przeważnie statyczna. Nie powinny kosztować więcej. Dodatkowo, jeśli popatrzymy na ruch na tych witrynach, to jest on bardzo mały, a to oznacza, że koszt w przeliczeniu na użytkownika jest znacząco wyższy niż w sektorze prywatnym - mówi Xenios Thrasyvoulou, szef PeoplePerHour.com. Jego zdaniem taka dysproporcja wynika z faktu, że urzędy bezrefleksyjnie podpisują kolejne umowy, nie zastanawiając się nad tym, iż w międzyczasie coś się zmieniło i różne usługi mogą być tańsze.
  13. Samsung poinformował o wprowadzeniu do oferty handlowej najszybszego dysku zewnętrznego w historii firmy. Urządzenie STORY Station 3.0 korzysta z interfejsu USB 3.0. Dzięki niemu maksymalny transfer danych wynosi 5 gigabitów na sekundę czyli 10-krotnie więcej niż oferował USB 2.0 (480 Mb/s). Interfejs jest kompatybilny z USB 2.0 oraz 1.1. Napęd Samsunga zamknięto w szarej aluminiowej obudowe, która przypomina dawne urządzenia elektroniczne. Urządzenie oferuje trzy tryby oszczędzania energii: uśpienie, bieg jałowy i wstrzymanie. Wcześniej w ramach linii STORY Station Samsung zaoferował urządzenia USB 2.0 oraz Plus (z interfejsem e-SATA i USB 2.0). Pojemność STORY Station 3.0 wynosi 1 i 2 terabajty. Dysk sprzedawany jest wraz z oprogramowaniem Auto Backup, SecretZone i SafetyKey.
  14. Dzięki akupunkturze szczury z uszkodzonym rdzeniem mogą na powrót chodzić. Naukowcy wyjaśniają, że dzieje się tak, gdyż poprzez zmniejszenie stanu zapalnego metoda ta zapobiega programowanej śmierci, czyli apoptozie neuronów i oligodendrocytów (Neurobiology of Disease). Znając rezultaty wcześniejszych studiów, które wskazywały, że akupunktura poprawia funkcjonowanie czuciowe i ruchowe ludzi z urazami rdzenia, Doo Choi i jego zespół z Kyung Hee University w Seulu postanowili sprawdzić, dlaczego się tak dzieje. Koreańczycy uszkodzili rdzeń kręgowy 75 szczurów. U jednej trzeciej zastosowali potem nakłuwanie w dwóch miejscach akupunkturowych: 1) Shuigou (GV26; między górną częścią pyska a jamą gębową) i 2) Yanglingquan (GB34; w górnej części tylnej łapy). U pozostałych zwierząt symulowano leczenie starożytną metodą. Po 35 dniach grupa akupunkturowa była w stanie ustać na bardziej stromym wzniesieniu i lepiej chodziła. Gdy spody łap zabarwiono tuszem, okazało się, że u jej przedstawicieli koordynacja tylnych i przednich łap była dość dobra i występowało jedynie lekkie powłóczenie stopami. W grupie kontrolnej stale obserwowano ciągnięcie za sobą kończyn. U zwierząt przechodzących akupunkturę obumierało mniej komórek nerwowych, poza tym wykryto mniejsze stężenia białek wywołujących stan zapalny po uszkodzeniu rdzenia: czynnika martwicy nowotworu, interleukiny-1β, interleukiny-6, syntazy tlenku azotu, cyklooksygenazy 2 (COX-2) czy metaloproteazy macierzy pozakomórkowej 9 (MMP-9). Naukowcy wyliczają, że akupunktura hamuje aktywację enzymu kaspazy 3, która odgrywa centralną rolę w apoptozie (jest ona kaspazą egzekutorową, a że aktywuje endonukleazę DFF40/CAD, odpowiada za fragmentację DNA), zmniejsza wielkość uszkodzenia rdzenia i stopień utraty aksonów. Dzięki niej złagodzeniu ulega też aktywacja p38 kinazy białkowej aktywowanej mitogenem oraz mikrogleju. Jak to wyjaśnić? Koreańczycy sugerują, że być może nakłuwanie ostrymi igłami wywołuje reakcję stresową tłumiącą stan zapalny. Na razie nie wiadomo, czy wyniki badań na szczurach przekładają się jakoś na nasz gatunek. W ramach studium z Seulu terapię rozpoczynano niemal natychmiast po urazie, a ludzie nie korzystają raczej z akupunktury przed upływem przynajmniej 3 miesięcy od wypadku.
  15. Studium Mathilde Beaulieu-Lefebvre z Uniwersytetu Montrealskiego obaliło mit o wyostrzonym zmyśle powonienia osób niewidomych. Okazuje się, że niemożność posługiwania się wzrokiem sprawia, iż ludzie po prostu zwracają większą uwagę na to, jak postrzegają zapachy. Jeśli wejdziesz do pomieszczenia, gdzie zaparza się kawę, szybko spojrzysz na ekspres. Wchodząc do tego samego pokoju, osoba niewidoma uzyska informację jedynie w postaci zapachu kawy. Z tego powodu woń stanie się bardzo ważna dla jej przestrzennej reprezentacji [otoczenia]. W 3-etapowym badaniu wzięło udział 25 ludzi, w tym 11 niewidomych od urodzenia. Wszyscy wypełniali kwestionariusz i byli angażowani w 2 eksperymenty. W pierwszym za pomocą olfaktometru mieli rozróżnić 16 zapachów perfum, w drugim, leżąc w specjalnym urządzeniu do obrazowania tomodesytometrze, mieli zidentyfikować trzy wonie: róży, wanilii oraz butanolu. Prof. Maurice Ptito, opiekun naukowy Beaulieu-Lefebvre, uznaje teorię o dokładniejszym zmyśle powonienia niewidomych za jeden z tzw. miejskich mitów. Przyznaje jednak, że ociemniali przewyższają widzących pod względem nakładów poznawczych, przeznaczanych do rozpoznania zapachu. Dzięki obrazowani funkcjonalnemu Kanadyjczycy ustalili, że ludzie niewidomi intensywniej używają wtórnej kory węchowej (haka i kory śródwęchowej), poza tym posługują się korą potyliczną, która w zwykłych okolicznościach realizuje funkcje związane z widzeniem. W przypadku tej ostatniej Ptito mówi o swego rodzaju recyklingu, gdzie część mózgu jest reorganizowana i wykorzystywana w inny niż pierwotnie pomyślano sposób. Beaulieu-Lefebvre już planuje programy adaptacyjne dla ociemniałych. Wspomina m.in. o centrach handlowych, gdzie każdy dział czy sklep ma swój unikatowy zapach. Specjalnie opracowana metoda pozwoliłaby niewidomym orientować się w takich miejscach.
  16. O szkodliwości nadmiernego stosowania chemicznych środków przy produkcji rolniczej wiadomo już od dziesięcioleci, ale wciąż ten problem nie jest dostatecznie zbadany i rozwiązany. Jednym z najpoważniejszych problemów jest wymywanie środków ochrony roślin z pól do pobliskich wód. Jako zabezpieczenie stosuje się często pasy trawy lub drzew, oddzielające ziemię uprawną od strumienia, czy rzeki. Ich skuteczność to temat ostatnich badań ekipy naukowców z Uniwersytetu w Quebec oraz Instytutu Badań i Rozwoju Agrośrodowiskowego. Zakrojone na sporą skalę wieloletnie obserwacje miały na celu zbadanie skuteczności filtrującej pasów zieleni złożonych z samej trawy, oraz z trawy i drzew. Pomiary stężenia trzech najpopularniej używanych środków chwastobójczych obejmowały nie tylko wymywanie powierzchniowe, ale również podpowierzchniowe przesączanie. Wyniki opublikowano w aktualnej edycji Journal of Environmental Quality, wydawanego przez Amerykańskie Towarzystwo Agronomiczne. Jak pokazały szczegółowe pomiary, bariery roślinne znacząco ograniczają powierzchniowe wymywanie środków chemicznych, podczas gdy ich podpowierzchniowe przesączanie wzrasta. Ogólny bilans jest jednak pozytywny i sumaryczna ilość chemikaliów przedostających się do wody spada. W pierwszym roku badania koncentracja herbicydów dzięki buforowi trawnemu lub trawno-drzewnemu spadała o 35% w porównaniu z brakiem takiej izolacji. Koncentracja podpowierzchniowa wzrastała natomiast o 800-1200%, ale łącznie odnotowywano spadek o 40-60%. Późniejsze badania wykazały, że eksport herbicydów z pól do wody jest dzięki trwie mniejszy nawet o 75-95%. Nie odnotowano natomiast, wbrew nadziejom, znaczącego wpływu obsadzenia roślinnego bufora drzewami, zwłaszcza na przesączanie podpowierzchniowe. Drzewa na badanym obszarze były jednak dopiero dwuletnie i być może nie rozwinęły jeszcze wystarczająco swojego systemu korzeniowego, żeby wywrzeć mierzalny wpływ na wyniki. Badania będą kontynuowane, uczeni będą nadal zajmować się wpływem drzew na podpowierzchniowe przesączanie, w nadziei że bardziej rozwinięty system korzeniowy znacząco je ograniczy. Podczas badań odnotowano również bardzo wysoką zmienność wyników, zależną od czynników pogodowych. Ich dokładny wpływ również będzie przedmiotem dalszych badań. Zespół badający zagadnienie tworzyli Emmanuelle Caron, Pierre Lafrance, Jean-Christian Auclair (University of Quebec), oraz Marc Duchemin (Institute of Research and Development in Agri-Environment). Warto przypomnieć, że niedawno pisaliśmy o wykorzystaniu pospolitego gatunku trawy do eliminowania z gleby antybiotyków, stosowanych przy hodowli zwierząt rzeźnych.
  17. Ekolodzy z Uniwersytetu w Sydney opracowali sposób na skuteczne odstraszanie skrajnie zagrożonego torbacza niełaza północnego (Dasyurus hallucatus) od mięsa toksycznych dla niego ropuch olbrzymich – specjalne kiełbaski. Profesor Rick Shine, Stephanie O'Donnell i dr Jonathan Webb sprawdzali, czy torbacze osiągające rozmiary kota podlegają uczeniu się awersji do smaku (ang. taste-aversion learning). Agi są dla nich wysoce toksyczne, co w wielu rejonach północnej Australii doprowadziło gatunek na skraj wyginięcia. Tymczasem płazy nie przestają się rozprzestrzeniać i niebawem wkroczą do ostatniego azylu D. hallucatus – na wyżynę Kimberley. Główny problem polega na tym, że drapieżniki takie jak niełaz zjadają ropuchy i najczęściej nie miewają po nich mdłości, ale po prostu umierają. Oznacza to, że większość nie uczy się unikać takich pokarmów. Naukowcy zupełnie przez przypadek wpadli na pomysł, co zrobić z tym fantem. Czytałem moim dzieciom współczesną wersję "Czerwonego Kapturka" i w tej historii babcia zaszywała w brzuchu wilka surową cebulę, aby gdy się obudzi, poczuł mdłości i nie chciał zjeść innej babci. Zaświtało mi, że jeśli moglibyśmy nauczyć niełazy kojarzyć mdłości z ropuchami, udałoby się nam je ocalić - wspomina Webb. Naukowcy nawiązali współpracę z ogrodem zoologicznym Territory Wildlife Park, gdzie prowadzony jest program rozmnażania zagrożonego torbacza w niewoli oraz jego reintrodukcji do środowiska naturalnego. Dzięki temu specjaliści z Sydney zyskali dostęp do 62 młodych osobników. Połowę nauczono kojarzyć zjedzenie agi ze złym samopoczuciem. Na parę dni przed wypuszczeniem na wolność niełazom z grupy eksperymentalnej podano niewielką agę zaprawioną tiabendazolem, związkiem chemicznym wywołującym mdłości. By sprawdzić, czy metoda działa, Australijczycy pokazali obydwu grupom torbaczy (eksperymentalnej i kontrolnej) małą agę w plastikowym pojemniku. Chcieli sprawdzić, czy niełazy zaatakują płaza. Ich zachowanie utrwalano dzięki ukrytej kamerze. Następnie wszystkim D. hallucatus założono radioobroże i wypuszczono. Zespół ustalił, że uczenie się awersji do smaku zmniejszało ochotę torbaczy na atakowanie ag, a po zwróceniu wolności przedstawiciele tej grupy żyli nawet 5-krotnie dłużej od swoich nieuświadomionych pobratymców. Jak podkreśla profesor Shine, kolejny krok powinien polegać na sprawdzeniu, czy ustalenia ekipy da się zastosować na szerszą skalę, aby uzyskać widoczne rezultaty w przypadku różnych drapieżników: niełazów, waranów czy tilikw (Tiliqua), czyli rodzaju jaszczurek z rodziny scynkowatych (ich cechą rozpoznawczą jest niebieski język). Na początku musimy sprawdzić, czy wytworzona awersja ma charakter długotrwały. Jeśli tak, należy udoskonalić metody dostarczania – agencje ochrony przyrody mogłyby np. zrzucać przynętę z powietrza przed czołem nacierającej na nowe terytoria armii ag, by oduczyć niełazy atakowania ropuch, zanim te wkroczą na ich terytorium.
  18. Wkrótce będziemy świadkami końca epoki 3,5-calowych dyskietek. Firma Sony, jeden z największych na świecie producentów tych nośników danych, poinformowała, że w marcu przyszłego roku zakończy sprzedaż dyskietek na japońskim rynku. Obecnie do Sony należy 70% rynku w Kraju Kwitnącej Wiśni. Decyzja jest też o tyle symboliczna, że to właśnie Sony opracowało ten format dyskietki i wypuściło go na rynek w 1981 roku. Dyskietka 3,5 cala w ciągu kilku lat stała się najpopularniejszym na świecie mobilnym nośnikiem danych. Szczyt jej popularności przypadł na lata 2001-2002, kiedy to na japońskim rynku Sony sprzedało 47 milionów dyskietek. W ubiegłym roku sprzedaż spadła do 12 milionów sztuk. Już w ubiegłym miesiącu japońska firma zakończyła sprzedaż tego typu sprzętu na większości rynków. Dyskietki Sony można jeszcze kupić w kilku krajach świata, w tym w Indiach.
  19. Rozważania na temat praw autorskich, ich zakresu obowiązywania i oddziaływania na społeczeństwo bardzo często ograniczają się do krytyki prawodawstwa USA. Tymczasem, jak wynika z raportu organizacji Consumers International, w Stanach Zjednoczonych obowiązuje... jedno z najbardziej przyjaznych rozwojowi i konsumentom praw ochrony własności intelektualnej. Jednak to nie USA przewodzą liście najbardziej przyjaznych krajów. W zestawieniu CI najwyższą pozycję zdobyły Indie. Na drugim miejscu uplasował się Liban, następnie Izrael, za nim USA. Miejsce piąte zajmuje Indonezja, szóste RPA, a kolejne przypadły Bangladeszowi, Maroko, Szwecji i Pakistanowi. Z kolei za kraje z najmniej przyjaznym prawem uznano Chile, Jordanię, Wielką Brytanię, Kenię, Tajlandię, Argentynę, Brazylię, Zambię, Egipt i Japonię. Trudno nie zauważyć, że sąsiadujące ze sobą na liście kraje dzieli wszystko - zamożność obywateli, kultura, religia czy historia. W tegorocznym zestawieniu CI wzięło pod uwagę 34 kraje. To dwukrotnie więcej niż przed rokiem. Niestety, nie uwzględniono w nim Polski. Podczas badań brano pod uwagę następujące czynniki: zakres i długość ochrony zapewnianej przez prawo autorskie, możliwość dostępu i wykorzystywania dzieła (kategorię tę podzielono na podkategorie - dla użytkowników domowych, na potrzeby edukacji, online, przez twórców treści, przez prasę, przez biblioteki, przez niepełnosprawnych oraz w sprawach publicznych), wolność dzielenia się i transferu dzieła oraz egzekwowanie i ochronę praw autorskich. Poszczególne kategorie oceniano za pomocą liter od A (najlepsza) do F (najgorsza). Indie, mające najbardziej przyjazny system praw autorskich, uzyskały łączną ocenę B. Najlepiej wypadły w kategoriach dostępności dzieła online, na potrzeby twórców zawartości, na potrzeby prasy oraz pod względem egzekucji ochrony praw. W kategoriach tych uzyskały oceny A. Najgorzej (na D) oceniono możliwość dzielenia się dziełem. Wspomniane na wstępie USA również otrzymały ocenę łączną B. Najlepiej (na A) ocenione kategorie to dostępność dzieła online, dla bibliotek i niepełnosprawnych. Najgorzej (na D) oceniono egzekwowanie prawa. Krajem, który ma najmniej przyjazny system praw autorskich, uznano Chile. Najwyższe oceny © państwo to uzyskało w kategoriach dostępności online, wolności dzielenia się i transferu oraz egzekucji prawa. Najgorzej (F) w kategoriach długości obowiązywania i zakresu ochrony praw, dostępności dla użytkowników domowych, edukacji, bibliotek, niepełnosprawnych i w sprawach publicznych. Surowo oceniona Wielka Brytania uzyskała wynik C-. Najlepiej (A) wypadła w dostępności dzieła dla niepełnosprawnych. Najgorzej (F) w dostępności dla użytkowników domowych, edukacji, w sprawach publicznych i pod względem egzekucji praw. Pełny raport można pobrać z Sieci.
  20. Badanie zmumifikowanych pawianów z British Museum pozwoliło po latach poszukiwań wskazać lokalizację starożytnej krainy, zwanej przez Egipcjan Ziemią Boga (Ta-netjer). To stamtąd przywożono do kraju faraonów egzotyczne towary, m.in. składniki perfum w postaci mirry czy żywicy kadzidłowca, które trafiały głównie do świątyń i ich kapłanów. Wiadomo było, że wyprawy handlowe do Puntu organizowano za Nowego Państwa, czyli w okresie w dziejach starożytnego Egiptu, który trwał od XVI do XI wieku przed naszą erą. Nikt nie miał jednak pojęcia, gdzie dokładnie leżała Ziemia Boga. Starożytne teksty dawały tylko niejasne wskazówki, poza tym nie odkryto puntyjskiej cywilizacji. Za możliwe lokalizacje Puntu uznawano dotąd Somalię, Etiopię, Jemen i Mozambik. Badanie mumii dwóch pawianów z British Museum wydaje się na szczęście kończyć trwające od dawna spory – Punt leżał pomiędzy Etiopią a Erytreą. Zespół, w którego skład wchodzili m.in. profesor Salima Ikram z Muzeum Egipskiego w Kairze i prof. Nathaniel Dominy oraz Gillian Leigh Moritz z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, podkreśla, że Egipcjanie importowali z Puntu żywe pawiany. Analizując włosy mumii, a konkretnie wchodzące w ich skład izotopy tlenu, naukowcy potrafili odtworzyć pochodzenie zwierząt (proporcja poszczególnych izotopów jest różna, w zależności od tego, gdzie żył dany osobnik). Tlen zmienia się jako funkcja opadów deszczu i zwartości wody w roślinach oraz nasionach – tłumaczy prof. Dominy. Tylko jeden z pawianów okazał się użytecznym źródłem informacji. Drugi spędził za dużo czasu jako egzotyczne zwierzę w Tebach, przez co dane izotopowe zostały zaburzone. Pracując z egzemplarzem znalezionym w Dolinie Królów, egipsko-amerykańska ekipa porównała jego skład izotopowy z odpowiednimi wartościami wykrywanymi u współczesnych pawianów z różnych obszarów. Te z Somalii, Jemenu i Mozambiku nie pasowały, lecz z Erytrei i wschodniej Etiopii już tak. Dobrym wskazaniem były wszystkie okazy z Erytrei i pewna ich liczba z Etiopii. Zespół nie mógł porównać mumii do pawianów z Jemenu. Dominy przeprowadził jednak proste rozumowanie. Na postawie mapy izotopowej regionu możemy powiedzieć, że pawiany z Jemenu będą podobne do pawianów z Somalii. Jako że Somalia definitywnie nie jest miejscem pochodzenia puntyjskiej mumii, sugeruje to, że nie jest nim także Jemen. Naukowcy przypuszczają, że udało im się odkryć port, z którego Egipcjanie wysyłali do siebie pawiany i inne dobra. Dominy wspomina o miejscu tuż przy współczesnym mieście Massaua. Dysponujemy okazem z tego samego portu i jest on niezwykle podobny do mumii. Amerykanie i Egipcjanin zamierzają uzyskać pozwolenie od British Museum, by pobrać kawałek kości mumii. Badanie pod kątem izotopów strontu pozwoliłoby bowiem potwierdzić pochodzenie pawiana i jeszcze bardziej zawęzić interesujący akademików obszar.
  21. Naukowcy z brytyjskiego University of Nottingham zidentyfikowali gen, dzięki któremu u wypławków odrastają amputowane części ciała. Co niezwykle interesujące - zwierzę potrafi nawet wyhodować sobie nową głowę wraz z mózgiem. Niewykluczone, że badania te będą jednymi z wielu odkryć, które w przyszłości pozwolą na regenerację ludzkich kończyn czy organów. Zespół doktora Aziza Aboobakera wykazał, że gen "Smed-prep" ogrywa zasadniczą rolę w prawidłowej regeneracji głowy i mózgu wypławka. Naukowcy dowiedzieli się, że to właśnie on odpowiada za prawidłowe różnicowanie się oraz umiejscowienie komórek, mających odtworzyć uciętą głowę. Zauważono przy tym, że co prawda za pomocą innych, niezwiązanych genów, można nakłonić komórki macierzyste by zmieniały się w komórki mózgowe, jednak w przypadku braku "Smed-prep" komórki takie nie utworzą mózgu. Wypławki posiadają zadziwiającą właściwość regeneracji. Wiadomo, że zwierzęta mają do dyspozycji dorosłe komórki macierzyste, które bez przerwy się dzielą i mogą przeistoczyć się w każdy rodzaj komórek. Posiadają też odpowiedni zestaw genów, dzięki któremu komórki macierzyste budują dokładnie to, co trzeba, w odpowiednim miejscu ciała i o wymaganym kształcie, orientacji oraz spełniających wymagane role.
  22. Dr Kathleen Vohs, która zajmuje się psychologią konsumenta na University of Minnesota, ustaliła, że gdy ludzie policzą pieniądze, odczuwają lżejszy ból po zanurzeniu dłoni w gorącej wodzie, czują się też lepiej w obliczu społecznego wykluczenia. Amerykanka uważa, że powinniśmy traktować liczenie pieniędzy jak rodzaj "doładowania" przed potyczką z bólem (wszystko jedno jakim: fizycznym czy emocjonalnym). W ramach wcześniejszych badań Vohs ustaliła, że osoby myślące o pieniądzach zyskują poczucie samowystarczalności i w związku z tym są mniej skłonne prosić o pomoc i jej udzielać. Inne studia sugerowały, że poczucie własnej wartości zwiększa zdolność do wytrzymywania bólu. Wszystko to łącznie skłoniło panią psycholog do zaplanowania nowej serii eksperymentów, by sprawdzić, czy pieniądze mogą zmieniać intensywność doświadczanego bólu. Na początku biorący udział w badaniu studenci mieli pod pretekstem oceny zwinności palców przeliczyć osiemdziesiąt studolarówek bądź pasków papieru. Gdy potem zanurzali rękę w wodzie o temperaturze 50 stopni, ludzie przeliczający pieniądze odczuwali lżejszy ból. W innym eksperymencie osoby obcujące z banknotami odczuwały mniejsze zdenerwowanie podczas gry komputerowej, w ramach której dwaj pozostali gracze rzucali piłkę głównie do siebie. Badacze z University of Minnesota zauważyli, że przypominanie o pieniądzach, których się nie ma, może z kolei pogłębić odczuwany ból. By stwierdzić, dzięki czemu pieniądze zmieniały odczuwanie bólu, psycholodzy poprosili badanych o oszacowanie m.in. atrakcyjności, nastroju i samooceny. Stwierdzono istnienie jednego tylko związku. Pod wpływem pieniędzy ludzie czuli się silni, dzięki nim stwierdzali, że dadzą sobie jakoś radę ze wszystkim, co ich spotka. Dla odmiany uszczuplenie zasobów pieniężnych, np. zbyt rozrzutne zakupy, generowało uczucie słabości, pogarszając umiejętność radzenia sobie z trudnościami. Vohs zaznacza, że nie trzeba samemu wchodzić w posiadanie olbrzymich sum, by poczuć moc pieniądza. Wystarczy przeliczyć cudzą gotówkę bądź powpatrywać się w dostosowany tematycznie wygaszacz ekranu lub plakat.
  23. Inżynierowie IBM-a stworzyli najmniejszą w historii trójwymiarową mapę kuli ziemskiej. Jest ona tak mała, że na kryształku soli zmieściłoby się 1000 takich map. Naukowcom udało się to osiągnąć dzięki wykorzystaniu nowej przełomowej techniki. Do tworzenia wzorów użyli bowiem niewielkiego zaostrzonego kawałka krzemu, którego czubek był o 100 000 razy mniejszy od czubka zaostrzonego ołówka. Dzięki temu mogli uzyskać wzory o wielkości zaledwie 15 nanometrów. Nowa technika posłuży w przyszłości do taniego i prostego tworzenia obiektów przydatnych w elektronice, medycynie, biologii czy optoelektronice. Pracownicy IBM-a, chcąc zaprezentować możliwości nowej techniki, stworzyli m.in. replikę szczytu Matterhorn w skali 1:5 000 000 000. Trójwymiarowa góra wyrzeźbiona w szkle ma wysokość 25 nanometrów. Kolejnym ich osiągnięciem było wyrzeźbienie w polimerze mapy kuli ziemskiej o wymiarach 22x11 mikrometrów. Mapa składa się z 500 000 pikseli o powierzchni 20 nm2 każdy, a jej tworzenie zajęło jedynie 2 minuty 23 sekundy. Nowa technika pozwala też tworzyć obiekty dwuwymiarowe. By to udowodnić w krzemie wyrzeźbiono logo IBM-a, zagłębiając się przy tym w materiał na 400 nanometrów. Głównym elementem nowej techniki jest 500-nanometrowy kawałek zaostrzonego krzemu, którego czubek liczy kilka nanometrów szerokości. Ostrze jest podobne do tych używanych w mikroskopach sił atomowych. Umieszczono je na elastycznym ramieniu, które pozwala na skanowanie powierzchni z dokładnością 1 nanometra. Odpowiednia kombinacja siły i temperatury pozwala na rzeźbienie w materiale. Obecnie nowa technika pozwala na osiągnięcie rozdzielczości rzędu 15 nanometrów, niewykluczone jednak, że uda się ją udoskonalić i zwiększyć rozdzielczość. Już teraz ma ona olbrzymie zalety w porównaniu z tradycyjną litografią. Przede wszystkim wymaga użycia urządzeń o znacznie prostszej konstrukcji, dzięki czemu jest od 5 do 10 razy tańsza. Ponadto teoretycznie może oferować bardzo wysokie rozdzielczości. Tymczasem współczesne techniki litograficzne w miarę postępu technologicznego i zwiększania wymagań, sprawiają coraz więcej problemów z ich dostosowaniem do nowych technologii. Na potrzeby nowej techniki inżynierowie IBM-a zbadali też dwa nowe substraty, które mogą być przez nią wykorzystywane. Pierwszy to molekularne szkło, które pod koniec lat 90. ubiegłego wieku teoretycznie opracował Mitsuru Ueda z Yamagata University w Japonii i zaproponował użycie go jako fotorezystu. Zostało ono później wyprodukowane przez Chrisa Obera z Cornell University. Szkło takie składa się z molekuł podobnych do płatków śniegu. Każda z nich ma około nanometra średnicy i kształt sfery. Gdy wspomniane krzemowe ostrze zostanie rozgrzane do temperatury wyższej niż 330 stopni Celsjusza, dochodzi do przerwania wodorowych wiązań utrzymujących molekuły razem. Przez to molekuły zaczynają uciekać z powierzchni szkła, co pozwala na rzeźbienie trójwymiarowych obiektów. Drugi z materiałów to polimer PPA wynaleziony w latach 80. przez Hiroshi Ito. Również i w nim pod wpływem temperatury część materiału zostaje odparowana. Dochodzi przy tym do rodzaju "reakcji łańcuchowej", dzięki której tempo powstawania wzorów jest szybsze niż sam ruch krzemowego ostrza.
  24. Badacze na całym świecie nie ustają w pracach nad rozwojem nanotechnologii. Nanomateriały o nieosiągalnych dotąd strukturach już rewolucjonizuję naukę i technologię, ale ambicje są większe. Mikroskopijnej, nanometrowej wielkości urządzenia to niełatwy cel, ale jego osiągnięcie będzie kolejną rewolucją. Od dawna duże nadzieje pokładane są w specyficznych związkach chemicznych, zwanych rotaksanami, które mogą stanowić „trybiki" nanourządzeń. Rotaksanami od dawna zajmowała się chemia organiczna. Są to związki będące połączeniem dwóch cząsteczek, ale połączeniem nie chemicznym, a mechanicznym. Jedna z nich stanowi jak gdyby oś ze zgrubieniami, „stoperami" na końcach, na niej umieszczona jest druga cząsteczka na podobieństwo koła na osi, które nie spada dzięki stoperom. Podobieństwo do znanych nam układów mechanicznych daje nadzieje na wykorzystanie ich do budowy bardziej skomplikowanych struktur i urządzeń. Zbudowaniem nowych, lepszych rotaksanów zajęli się naukowcy z Life & Medical Sciences Institute (LIMES) na uniwersytecie w Bonn: dr Damian Ackermann oraz prof. Michael Famulok. Ich pomysł na udoskonalenie tych związków to wykorzystanie do ich budowy znanych nam samoorganizujących się cegiełek: DNA. Ale nie interesowała ich tym razem zdolność DNA do przenoszenia informacji genetycznej. Skupili się na szczególnych mechanicznych właściwościach helisy DNA: jej podwójna spirala jest wyjątkowo stabilną i trwałą strukturą. Można nią operować niemal dowolnie: rozdzielenie dwóch strun w dowolnym miejscu pozwala utworzyć punkty połączeń z innych fragmentami i związkami, pełniącymi inne funkcje. W ten sposób można teoretycznie utworzyć bardzo złożoną strukturę, czy maszynerię. Badacze porównują to do budowania z klocków, dających szerokie możliwości. Tak właśnie prezentuje się nowy rodzaj rotaksanu, stworzony przez niemieckich biochemików. Osadzone na „ośce" kółko może się swobodnie obracać. Skoro mamy już oś i koło, to pora, żeby zaczęło się obracać, mamy na to kilka pomysłów. - mówią autorzy sukcesu - Naszym następnym celem jest skonstruowanie systemów, w których będzie można kontrolować ruch w nanoskali. Możliwe będzie także łączenie tych mechanicznych „trybików" z systemami biologicznymi, jak białkami. Jakie będą ostateczne rezultaty - jeszcze nie wiadomo, przed badaczami długa droga. Ale jest to znaczący przełom i fundamenty pod projektowanie różnych nanomechanicznych systemów opartych na mechanicznych właściwościach podwójnej spirali DNA. Mechanizmów, które do tej pory wydawały się nie możliwe.
  25. Australijscy i japońscy naukowcy odkryli w pobliżu Antarktyki głęboki prąd oceaniczny o dużej prędkości, który pomoże monitorować wpływ zmiany klimatu na światowe oceany (Nature Geoscience). Prąd ma objętość 40 Amazonek i jest najszybciej płynącym ze wszystkich opisanych dotąd prądów: jego średnia prędkość wynosi 20 cm na sekundę. Jak wyjaśnia Steve Rintoul z Antarctic Climate and Ecosystems Cooperative Research Center w Hobart, przenosi on ponad 12 mln metrów sześciennych lodowatej, słonej wody na sekundę. Badacze wykrywali wcześniej dowody istnienia prądu, ale nie mieli żadnych danych na jego temat. Wiadomo jednak, że stanowi on ważną część globalnej cyrkulacji oceanicznej, która pomaga kontrolować klimat naszej planety. O tym, że nowo zbadany prąd jest tak wyjątkowy, świadczyć może kolejna wypowiedź Rintoula: Na tych głębokościach, poniżej 3 km pod powierzchnią, to największe odnotowane dotąd prędkości, które nas naprawdę zaskoczyły. Australijczyk dodaje, że prąd niesie gęstą i bogatą w tlen wodę, opadającą w pobliżu Antarktyki na większe głębokości, by przemieścić się na północ ku Wyniesieniu Kergueleńskiemu na południowym Oceanie Indyjskim, a następnie ulec rozgałęzieniu. Głęboki prąd koło Wyniesienia Kergueleńskiego stanowi część globalnej cyrkulacji oceanicznej (tzw. wielkiego pasa transmisyjnego, zwanego też cyrkulacją termohalinową lub południkową cyrkulacją wymienną), która określa, ile ciepła i węgla ocean wchłonie. Międzynarodowy zespół umieścił na dnie morskim (na głębokościach do 4,5 km) urządzenia zapisujące przez okres 2 lat aktualną prędkość, temperaturę i zasolenie wody. Ciągły pomiar [..] pozwolił nam po raz pierwszy ustalić, ile wody przenosi na północ rzeczony prąd oceaniczny.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...