-
Liczba zawartości
37678 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Mszyce grochowe (Acyrthosiphon pisum), zwane też grochowiankami, są jedynymi zwierzętami na świecie, które samodzielnie wytwarzają karotenoidy. Dotąd sądzono, że żółte, czerwone i pomarańczowe barwniki, będące naturalnymi przeciwutleniaczami oraz prekursorami witaminy A, wytwarzają jedynie rośliny, a zwierzęta muszą je sobie zapewnić, odpowiednio komponując dietę. Prof. Nancy Moran z University of Arizona zwraca uwagę na rozpowszechnienie karotenoidów. Wg niej, jeśli się dobrze rozejrzeć, są niemal wszędzie. Zapewniają dobry wzrok, "dbają" o zdrowie skóry czy wzrost kości. To do tej grupy barwników należy beta-karoten - główny prekursor witaminy A, który nadaje korzeniowi marchwi pomarańczowy kolor. Złota barwa żółtka, róż krewetek i łososia, czerwień flamingów, pomidorów, marchewek, papryki, argemonów meksykańskich czy aksamitek – [wszystko to] zawdzięczamy właśnie karotenoidom. Moran i Tyler Jarvik postanowili sprawdzić, skąd wzięła się niezwykła dla zwierząt umiejętność wytwarzania karotenoidów. Doszło do przyswojenia i skopiowania przez owady genu grzybów. Jak wyjaśnia pani biolog, transfer genów między mikroorganizmami nie jest niczym niezwykłym, ale po raz pierwszy odkryto działający gen grzybów, który stanowiłby część zwierzęcego DNA. Zwierzęta mają duże potrzeby, odzwierciedlające utratę genów przodków. To powód, dla którego musimy z pokarmem zapewnić sobie wiele aminokwasów i witamin. Do tej pory sądzono, że nie ma prostego sposobu na odzyskanie tych utraconych umiejętności. Przypadek mszyc grochowianek pokazuje jednak, że w rzeczywistości możliwe jest odtworzenie zdolności produkowania potrzebnych składników. Niewykluczone, że to niezwykle rzadka sytuacja, lecz zazwyczaj w studiach genomicznych pierwszy przykład okazywał się tylko jednym z wielu podobnych. U A. pisum, które mogą być czerwone lub zielone, występuje dziedziczenie klonalne. Oznacza to, że matki wydają na świat identyczne pod względem genetycznym córki. Kiedy więc w laboratorium Amerykanów u czerwonej odmiany 5A pojawiły się żółtozielone młode, wiadomo było, że zaszła mutacja. Nowe pokolenie oznaczono jako 5AY. Żółtawe mutanty uzyskaliśmy w 2007 roku. Od tej pory trzymaliśmy je w laboratorium jako maskotki. Sądziłam, że kiedyś uda nam się ustalić, co właściwie zaszło. W wyspecjalizowanych komórkach wewnątrz mszyc żyją symbiotyczne bakterie. Są one przekazywane z matki na dzieci i zapewniają owadom dostawy niezbędnych substancji odżywczych. Gdy giną bakterie, umierają też mszyce. Moran, specjalistka od A. pisum, wiedziała jednak, ze 3 podstawowe gatunki bakterii nie wytwarzają karotenoidów. Barwniki nie mogły też pochodzić z diety. Mszyce odżywiają się sokiem mlecznym roślin, ale jest on ubogi w karotenoidy. Co więcej, barwniki owadów różniły się od występujących zazwyczaj w roślinach. Pod koniec zeszłego roku naukowcy znali już cały genom mszyc grochowianek. Wtedy właśnie rozpoczęły się poszukiwania genów karotenoidów. Szlaki ich biosyntezy są takie same u wszystkich organizmów, dlatego zadanie nie należało do trudnych. Ku uciesze Moran sekwencjonowano genom czerwonej odmiany grochowanki, która dysponuje dodatkową kopią genu karotenoidów. Po zakończeniu wstępnego etapu naukowcy próbowali ustalić, czy geny pochodziły z DNA mszycy, czy też raczej owady zawdzięczały je mniej popularnym bakteriom symbiotycznym lub zanieczyszczeniu grzybami. Eliminując bakterie, Moran i Jarvik ustalili, że zabieg ten nie zmienił barwy młodych. Śledzenie linii odmian czerwonej, zielonej i żółtej pokazało, że w grę wchodzi dziedziczenie mendlowskie (chromosomowe). Oznacza to, że DNA kodujące czerwień stanowi część genomu mszycy. Ostatecznie ustalono, że sekwencja kodująca karotenoidy różniła się od bakteryjnych genów dla barwników, lecz pasowała do ich odpowiedników u niektórych patogennych grzybów.
- 9 odpowiedzi
-
Microsoft oficjalnie ogłosił, że zaprzestaje prac nad tabletem Courier. Jego pojawienie się miało, zdaniem analityków, wymusić na Apple'u obniżkę cen iPada. W każdej chwili w naszych licznych zespołach powstają nowe pomysły, które są badane, rozwijane i wykorzystywane. Polityka Microsoftu zakłada, że bez przerwy pracujemy nad nowymi technologiami, które zwiększają naszą produktywność i kreatywność. Projekt 'Courier' to przykład takich wysiłków, a związane z nim technologie zostaną sprawdzone pod kątem wykorzystania ich w przyszłych produktach Microsoftu - oświadczył Frank Shaw, wiceprezes ds. komunikacji firmy z Redmond. O tablecie Courier krążyły tylko niepotwierdzone informacje, jednak dawały one nadzieję na powstanie bardzo ciekawego urządzenia. Urządzenie Microsoftu miało posiadać dwa 7-calowe ekrany dotykowe, wbudowaną kamerę, Wi-Fi, możliwość wprowadzania tekstu za pomocą palców i piórka, możliwość rysowania i wiele innych. Serwis Gizmodo opublikował nawet zdjęcia, które miały przedstawiać Couriera.
-
Craig Barrett, były prezes i przewodniczący zarządu Intela, pomoże zbudować rosyjską Dolinę Krzemową. Emerytowany biznesmen zgodził się zostać współprzewodniczącym instytucji, której celem jest utworzenie rosyjskiego centrum technologicznego. Obok niego dyrektorami Centrum Innowacji w Skołkowie będą nobliści - fizyk Żores Alfierow i biochemik Roger Kornberg. Przewodniczącym funduszu zarządzającego zostanie biznesmen Wiktor Wekselberg, którego zadaniem będzie koordynowanie inwestycji podejmowanych przez rosyjskie firmy. Osobny przewodniczący zostanie powołany do koordynowania inwestycji z zagranicy. Centrum Innowacji powstanie w okolicach Moskwy i ma stać się wzorem dla kolejnych tego typu przedsięwzięć. Będą to nie tyko odpowiedniki Doliny Krzemowej, ale również poligony doświadczalne dla miast przyszłości, w których będą testowane nowe rozwiązania gospodarcze. Krytycy przedsięwzięcia zauważają, że grunty w okolicach Skołkowa są bardzo drogie, a więc małe firmy nie będą w stanie ani ich kupić, ani nawet wynająć. Centrum Innowacji będzie zatem promowało wielkie przedsiębiorstwa. Projekt ma poparcie prezydenta Miedwiediewa.
- 1 odpowiedź
-
- Centrum Innowacji Skołkowo
- Dolina Krzemowa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kiedy zaczynamy myśleć o niebieskich migdałach, więcej mrugamy. Psycholodzy sądzą, że w ten sposób tworzy się fizyczna bariera między umysłem a światem zewnętrznym (Psychological Science). Daniel Smilek z University of Waterloo opowiada, że gdy błądzimy myślami, obszary mózgu przetwarzające przebieg wydarzeń stają się mniej aktywne. W związku z tym dywagowaliśmy: OK, jeśli tak jest, może da się zauważyć, że ciało zaczyna robić coś, co zapobiega dostarczaniu do mózgu informacji z zewnątrz. Najprostsza rzecz, jaka się może wydarzyć, to częstsze zamykanie oczu. Stąd pomysł, by sprawdzić, jak zamyśleni ludzie mrugają. W ramach eksperymentu 15 ochotników czytało na komputerze fragment książki. W tym czasie czujnik śledził ruchy ich oczu, w tym mrugnięcia i słowa, na które w danym momencie patrzyli. W losowych odstępach czasu w komputerze uruchamiał się alarm dźwiękowy. Wtedy badani musieli stwierdzić, czy zwracali uwagę na czytany tekst, czy myśleli o czymś innym, m.in. o wcześniej czytanych ustępach. Okazało się, że wolontariusze rzeczywiście mrugali częściej, gdy zdarzało im się błądzić myślami niż wtedy, kiedy skupiali się na zadaniu. Smilek podkreśla, że psycholodzy nie mogą nie dostrzegać faktu, że procesy poznawcze, np. uwaga, przebiegają w mózgu stanowiącym część ciała, a ciało jest zanurzone i działa w świecie. Umysł nie ignoruje świata sam z siebie, pomagają mu w tym powieki.
- 2 odpowiedzi
-
- świat zewnętrzny
- mózg
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z raportu Ponemon Institute wynika, że w Wielkiej Brytanii średni koszt utraty danych wskutek przestępstwa należy do jednych z najniższych w krajach rozwiniętych. Jednak wprowadzenie nowych przepisów może spowodować, że straty ofiar przestępstw będą większe niż obecnie. Ponemon informuje, że przeciętne straty spowodowane kradzieżą pojedynczego rekordu wynoszą w Wielkiej Brytanii 98 dolarów, a całkowity koszt przeciętnego włamania to straty rzędu 2,57 miliona USD. To niezwykle mało, zważywszy na fakt, iż światowa średnia wynosi 142 USD dla pojedynczego rekordu i 3,43 miliona dolarów dla włamania. W najgorszej sytuacji są firmy w USA, gdzie średnio utrata jednego rekordu oznacza koszt rzędu 204 dolarów (6,75 milionów na każde włamanie). Tak wielka różnica w kosztach spowodowana jest różnymi przepisami prawnymi. Badania te pokazują, jak olbrzymią rolę w generowaniu kosztów włamań mają przepisy. Najlepszym przykładem są tutaj Stany Zjednoczone i jest jasnym, że gdy w innych krajach zostaną wprowadzone regulacje dotyczące obowiązku informowania o włamaniach, koszty w tych państwach również wzrosną - twierdzą eksperci z Ponemon Institute, który wykonał badania obejmujące 133 organizacje z 18 działów gospodarki z Australii, Francji, USA, Niemiec i Wielkiej Brytanii. W Stanach Zjednoczonych już 46 stanów przyjęło przepisy, które zobowiązują organizacje do informowania o szczegółach włamania. Stąd też wysokie koszty. Drugim najdroższym krajem są Niemcy, w których podobne regulacje obowiązują od lipca 2009 roku. Koszt utraty pojedynczego rekordu wynosi tam 177 dolarów. Z kolei w Wielkiej Brytanii, Francji i Australii, gdzie nie istnieje obowiązek informowania o włamaniu, koszty są niższe od średniej światowej. Może się to jednak zmienić, gdyż coraz częściej podnoszą się głosy o konieczności wprowadzenia uregulowań podobnych do amerykańskich. W Wielkiej Brytanii wywierane są silne naciski na instytucje publiczne oraz sektor finansowy, by ujawniały przypadki włamań. Stąd też np. brytyjski odpowiednik polskiego NFZ znajduje się na czele niechlubnej listy ofiar najczęstszych włamań. Może być to jednak mylące, gdyż prywatne firmy nie są zobowiązane do ujawniania takich danych, więc rzadko o tym mówią. Innym, obok obowiązku informowania, czynnikiem przyczyniającym się do wysokich kosztów, jest konieczność dostosowania się do obowiązujących regulacji prawnych. Na przykład w Niemczech, gdzie przepisy wprowadzono stosunkowo niedawno, firmy muszą inwestować teraz olbrzymie kwoty w systemy zabezpieczające i wydają średnio 52 dolary na wykrycie i zabezpieczenie każdego przypadku kradzieży pojedynczego rekordu. W Wielkiej Brytanii koszty te to zaledwie 18 dolarów. Z kolei w USA, gdzie odpowiednie przepisy istnieją od dawna, przedsiębiorstwa mają już za sobą etap olbrzymich inwestycji, i obecnie ta część zabezpieczeń kosztuje je zaledwie 8 dolarów na rekord.
-
By dawać przerzuty, komórki nowotworowe potrzebują wszystkich 3 składowych cytoszkieletu: filamentów pośrednich, miktotubul oraz filamentów aktynowych. Danijela Vignjević i jej zespół z Instytutu Curie w Paryżu wyjaśniają, że w warstwie nabłonka komórka nowotworowa jest uwięziona, zanim nie uda jej się sforsować błony podstawnej - substancji międzykomórkowej oddzielającej komórki nabłonka od tkanki łącznej. By do tego doprowadzić, wydziela więc rozpuszczające membrana basalis enzymy, gromadzone w wypustkach inwazyjnych, które można by po polsku nazwać inwadopodiami (od ang. invadopodia). Przed badaniami Vignjević nie było wiadomo, jak podczas tego procesu współpracują ze sobą różne składowe cytoszkieletu. Okazało się, że komórka nowotworowa uwalnia się w 3 etapach. Na początku w błonę podstawną wwiercają się grube wypustki. Później ulegają one wydłużeniu i zaczynają wyglądać jak prawdziwe inwadopodia. Za nimi podąża reszta komórki. Wygląda to jak powolne pełznięcie w stylu ślimaka czy gąsienicy. W hodowlach Francuzi zaobserwowali, że w wypustkach znajdują się wiązki oraz siateczki z aktyny. Są one niezbędne do utworzenia i wzrostu inwadopodiów, z kolei wydłużanie nie zaszłoby bez filamentów pośrednich i mikrotubul. Wiązki aktyny wypychają wypustkę do przodu, a siateczka z tej samej substancji stabilizuje ją podczas wzrostu. Gdy inwadopodia osiągają długość 5 mikronów, do gry wkraczają pozostałe elementy cytoszkieletu: mikrotubule dostarczają do koniuszka enzymy, a filamenty pośrednie działają jak spinające wszystko w całość klamry.
-
- komórka nowotworowa
- przerzuty
- (i 10 więcej)
-
Sony zostało pozwane za zablokowanie możliwości instalowania systemu Linux na konsoli Playstation 3. W pozwie złożonym w sądzie okręgowym w San Francisco czytamy, iż japońska firma naruszyła warunki umowy sprzedaży uniemożliwiając, wraz z ostatnią aktualizacją firmware'u, instalowanie Linuksa. Wcześniej w konsoli PS3 była dostępna opcja "other OS" pozwalająca na instalację własnego systemu operacyjnego i uczynienie w ten sposób konsoli wydajnym komputerem. Sony argumentuje, że opcja ta była przyczyną problemów z bezpieczeństwem i wystawiała całą konsolę na atak. Instalowanie najnowszego firmware'u, usuwającego opcję "other OS" nie jest obowiązkowe, ale bez niego użytkownicy PlayStation 3 tracą dostęp do oferowanej przez Sony zawartości i usług online.
-
Kiedy odkryto Plutona w 1930 roku, uznano go za dziewiątą planetę. Kiedy z końcem XX wieku zaczęto odnajdywać coraz więcej podobnych do niego obiektów, pojawiło się wahanie: albo uznamy, że Pluton nie jest planetą, albo liczbę planet w naszym Układzie będziemy powiększać w nieskończoność. Ostatecznie uznano, że Pluton planetą nie jest. Aby nieco uspokoić protesty Amerykanów, utworzono nową kategorię: planet karłowatych. Okazuje się, że ten salomonowy wyrok był całkiem słuszny. Planeta karłowata wbrew nazwie planetą nie jest, więc narodowa duma Amerykanów i tak mocno ucierpiała - zdyskwalifikowano im jedyną planetę odkrytą przez Amerykanina! A warto przypomnieć, że disneyowski pies Pluto dostał imię właśnie na cześć odkrytego ciała niebieskiego. Obiekty kosmiczne przybierają zwykle jedną z pięciu postaci: kuli, chmury pyłu, kartofla (czyli nieregularnego kształtu), halo lub dysku. Przejście od kartoflowatej, bezkształtnej postaci, jaką ma na przykład większość asteroidów, wymaga dostatecznie dużej masy, wtedy ciało uzyskuje równowagę hydrostatyczną, czyli mówiąc prościej: własna siła ciążenia wymusza przybranie kształtu zbliżonego do kuli. I tak właśnie zdefiniowano główne kryterium planety karłowatej, aby móc zaliczyć ciało do tej kategorii, minimum jest właśnie kulisty kształt. Dotąd za planety karłowate uznawano pięć ciał w obrębie naszego Układu Słonecznego, w tym trzy (jak Pluton właśnie) należące do pasa Kuipera. Kilka ciał podejrzewano o przynależność do tej kategorii - trudność w klasyfikacji polega na tym, że z daleka trudno precyzyjnie dojrzeć kształt. Posiłkowano się wyliczeniami i modelami matematycznymi. Z ostatnich obliczeń naukowców z Narodowego Uniwersytetu Australii wynika, że planet karłowatych jest przynajmniej dziesięć razy więcej, niż dotąd sądzono. Jak do tego doszli? Przybranie kształtu bliskiego kuli zależy od posiadania dostatecznie dużej masy, oraz od fizycznych właściwości materiału, z jakiego ciało się składa. Dotąd uważano, że minimalny promień, od jakiego ciało przestaje być „kartoflem" to około 400 kilometrów. Dla ciał skalistych jest on większy, dla zbudowanych częściowo z bardziej miękkiego lodu jest on mniejszy. Nowe wyliczenia mówią, że dla ciał lodowych wystarczy już promień około 200 km. A takich ciał w pełnym lodowych odłamków pasie Kuipera jest mnóstwo, już tylko według obecnie dostępnych danych ich liczba sięga pięćdziesięciu. Odkrycie to pomaga lepiej zrozumieć jak formują się obiekty kosmiczne, począwszy od planet karłowatych, po układy słoneczne. Nowych obliczeń dokonali Charley Lineweaver i Marc Norman z Australian National University Planetary Science Institute (Instytutu Nauk Planetarnych Narodowego Uniwersytetu Australii).
- 5 odpowiedzi
-
- równowaga hydrostatyczna
- pas Kuipera
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Brytyjscy naukowcy opracowali powłokę do ran czy oparzeń, która zachęca bakterie do popełnienia samobójstwa. Znajdują się w niej pęcherzykowate twory, do złudzenia przypominające komórki stanowiące cel patogenów. Gdy bakterie zaczynają atakować, ku ich "zdumieniu" z pułapek zaczyna się wydzielać zabójcza dla nich substancja. Toby Jenkins z Uniwersytetu w Bath opowiada, że wcześniej stosowano opatrunki ze srebrem. Metal mógł jednak uszkadzać komórki, które próbowano odtworzyć, poza tym ginęły słabsze bakterie, a te pozostałe przy życiu mogły się jeszcze bardziej wzmocnić. Nową technikę przetestowano na tkaninie z naniesionymi zjadliwymi bakteriami wytwarzającymi toksyny – gronkowcami (Staphylococcus) oraz z rodzaju Pseudomonas – i łagodnym szczepem pałeczki okrężnicy (Escherichia coli). Po przeniesieniu skrawka materiału na szalkę, E. coli rozmnażały się bez przeszkód, a pozostałe mikroorganizmy nie rosły właściwie w ogóle. Oznacza to, że w przypadku tych ostatnich toksyny czy enzymy doprowadziły do otwarcia kapsułek z antybiotykiem. Koledzy po fachu dobrze przyjęli pomysł Brytyjczyków, zaznaczają jednak, że bakterii nie da się bezproblemowo podzielić na dobre i złe. Przykładów nie trzeba szukać daleko. W końcu niektóre szczepy wykorzystanych w eksperymencie E. coli także wytwarzają toksyny. Jak zwykle ostatecznym testem dla metody okaże się praktyka. Tylko na realnych bakteriach i ranach uda się przeprowadzić kategoryzację. Wynalazcy próbują stworzyć pęcherzyki, które utrzymają się dłużej niż obecne minuty czy godziny. Dotąd badania prowadzono, wypełniając pułapki azydkiem sodu. W przyszłości zawartość będzie, oczywiście, zależna od typu infekcji.
-
- E. coli
- Pseudomonas
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
By napój energetyzujący spełnił swoją rolę, nie trzeba go wcale wypić. Wystarczy nim przepłukać usta. Naukowcy odkryli bowiem ścieżkę nerwową, która łączy kubki smakowe z mięśniami (Brain Research). Dr Nicholas Gant z University of Auckland wykazał wcześniej, że przepłukanie ust roztworem cukrów i wyplucie nadal skutkuje natychmiastową poprawą osiągów w sprincie oraz jeździe na rowerze, mimo że strawienie węglowodanów i spożytkowanie ich przez mięśnie zajmuje co najmniej 10 minut. W najnowszym eksperymencie Nowozelandczyka wzięło udział 16 osób. Miały one zmęczyć mięsień dwugłowy ramienia, wykonując przez pół godziny ćwiczenia izometryczne. Po 11 minutach przychodził czas na wypłukanie ust roztworem zawierającym cukry bądź napojem identycznym w smaku, lecz pozbawionym kalorii. Po upływie sekundy rozpoczynano sesję przezczaszkowej stymulacji magnetycznej, która umożliwiała wykrycie aktywności pierwszorzędowej kory ruchowej M1, odpowiadającej za wysyłanie sygnałów do mięśnia. Co dwie minuty prowadzono też ocenę ruchowych potencjałów wywołanych (MEP) maksymalnej dowolnej siły mięśniowej (ang. maximal voluntary force, MVF). Okazało się, że ochotnicy, którym podano roztwór cukrów, byli w stanie mocniej napinać mięśnie i przejawiali silniejszą reakcję nerwową od grupy kontrolnej: amplituda MEP wzrastała o 30%, a MVF o 2%. Nie zaobserwowano związku między zmianą amplitudy potencjałów wywołanych a stężeniem glukozy w osoczu czy poziomem zmęczenia. Gant sądzi, że działo się tak, ponieważ kubki smakowe wysyłały komunikat do mięśni, że niedługo przybędą posiłki, można więc nadal pracować bez szczególnych ograniczeń.
- 3 odpowiedzi
-
- napój energetyzujący
- osiągi
- (i 9 więcej)
-
Doktor Jay Narayan z North Carolina State University opracował układ scalony, który może przechować olbrzymie ilości danych. Dzięki zastosowaniu nanokropek możliwe będzie zrewolucjonizowanie kości pamięci. Stworzyliśmy magnetyczne nanokropki, w których można przechować po 1 bicie danych. Umożliwia to zapisanie w kości o powierzchni 1 cala kwadratowego danych mieszczących się na miliardzie stron druku - stwierdził Narayan. Przełom był możliwy dzięki stworzeni pojedynczych wolnych od zanieczyszczeń kryształów, które działały jak magnetyczne czujniki, i umieszczeniu ich bezpośrednio na krzemie. Średnica każdego z kryształów wynosi zaledwie 6 nanometrów, a uczonym z NCSU udało się opracować technikę pozwalającą na ich bardzo precyzyjne rozmieszczenie i zorientowanie w tym samym kierunku. To z kolei pozwala na wiarygodny zapis i odczyt danych. Same chipy są tanie w produkcji. Kolejnym wyzwaniem stojącym przed uczonymi będzie stworzenie odpowiedniej obudowy oraz mechanizmu odczytywania i zapisywania danych - mówi się tutaj o laserze - które pozwolą na skomercjalizowanie produktu.
- 4 odpowiedzi
-
- North Carolina State University
- Jay Narayan
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jednym z głównych celów bezzałogowych misji marsjańskich jest poszukiwanie śladów dawnego, a może i obecnego życia. Możliwości marsjańskich łazików są w tym względzie niewielkie i ograniczają się do prób wykrycia w marsjańskim gruncie obecności substancji organicznych, które mogłyby być wytworzone na przykład przez bakterie. Przyszłe misje na pewno jednak będą miały coraz lepsze narzędzia w tym celu, nie mówiąc już o - odległej co prawda - misji załogowej, czy przywiezieniu próbek marsjańskiej gleby na Ziemię. Co jednak możemy tam odkryć? W tym cały problem: naukowcy z Uniwersytetu Centralnej Florydy uważają, że istnieje duże ryzyko, iż odkryjemy na Marsie to, co sami tam zawieziemy. Czyli ziemskie mikroorganizmy, które dostaną się tam, lub co gorsza już dostały, wraz z ziemskimi pojazdami. Zespoły planujące misje od dawna zdają sobie sprawę z takiego ryzyka, dlatego wszystkie wysyłane pojazdy są przed startem dokładnie odkażane i sterylizowane. Ponadto dochodzi długi lot w warunkach kosmicznych, które życiu nie sprzyjają. Czy to jednak daje nam gwarancję, że nie zanieczyścimy Marsa ziemskim życiem organicznym? Otóż właśnie niekoniecznie. Niedawno wykonane testy dowiodły, że różne typy bakterii przeżywają wszystkie zabiegi i są obecne przynajmniej w chwili startu. Sterylna natura statku kosmicznego sprawia, że przeżywają tylko najbardziej odporne - to swoista selekcja naturalna. Badacze z Uniwersytetu Centralnej Florydy (University of Central Florida) odtworzyli na ziemi warunki panujące na Marsie: brak wilgoci, niskie ciśnienie, niską temperaturę i promieniowanie ultrafioletowe. Do badań wytypowano najbardziej odporne z powszechnie występujących gatunków bakterii: acinetobacter, bacillus, escherichia, staphylococcus oraz streptococcus. Po tygodniowym badaniu okazało się, że w takich warunkach, czyli na powierzchni Marsa, potrafią przeżyć - choć nie odnotowano namnażania się - przynajmniej bakterie e-coli, jeśli będą przykryte choćby cieniutką warstewką pyłu chroniącego je przed ultrafioletem, albo jeśli będą znajdować się w zakamarkach pojazdu. Czy ziemskie mikroorganizmy będą w stanie namnożyć się na powierzchni Marsa? Jeśli tak, to przyszłe misje bez wątpienia mogłyby zasiedlić Czerwoną Planetę ziemskim życiem. Z doświadczeń ziemskich wiemy, że niektóre organizmy potrafią żyć w bardziej ekstremalnych warunkach. Konieczne są zatem dalsze, rozległe badania nad zdolnością bakterii do przetrwania, mogące potwierdzić, lub wykluczyć ryzyko. A także zachowanie maksymalnej ostrożności.
- 1 odpowiedź
-
- życie na Marsie
- e-coli
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Boris Yakobson, fizyk z Rice University, i jego studenci opracowali teoretyczny model pokazujący, że fale dźwiękowe wędrujące w grafenie mogą wspomagać chłodzenie układów elektronicznych. Z dokonanych obliczeń wynika, że grafen może transportować energię cieplną w postaci fali. Można do jej transportu wykorzystać falę dźwiękową, która w grafenie wędruje szybko i daleko, a umożliwiałaby sprawne usuwanie nadmiaru ciepła. Oczywiście, jak zauważa Yakobson, skala jest tak mała, iż człowiek nie słyszałby żadnych dźwięków. Współautor opracowania, Enrique Munoz, stwierdza, że dzięki szczególnym właściwościom fononów - dźwiękowych odpowiedników fotonów - grafen może aż 10-krotnie bardziej wydajnie przewodzić ciepło niż miedź czy złoto. Naukowcy zauważają, że nie wystarczy po prostu przesłać fali dźwiękowej przez grafen. Trzeba dokładnie określić w jaki sposób ciepło w nim wędruje i tam, gdzie ma ono opuścić układ chłodzący, konieczne jest zastosowanie ośrodka gazowego lub ciekłego, w którym się rozproszy. W przeciwnym razie fala się odbije. Dlatego też swój teoretycznie opracowany system porównują do ciepłowodów
- 3 odpowiedzi
-
- Boris Yakobson
- Rice University
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Shafiq ur Réhman z Umeå University zaprezentował w swojej pracy doktorskiej oprogramowanie i urządzenie, które pozwalają niewidomym odbierać cudze emocje w czasie rzeczywistym. Szwedzi nazywają to alfabetem Braille'a dla uczuć. Niewidomi próbują kompensować sobie brak informacji wzrokowych innymi zmysłami, np. słuchem. Ale trudno zrozumieć złożone emocje wyłącznie na podstawie samego głosu – podkreśla Shafiq ur Réhman. Jego grupa badawcza opracowała więc nową technologię, na którą składają się kamera internetowa, urządzenie wielkości monety i wyświetlacz dotykowy. Informacje wzrokowe z kamery tłumaczy się na prezentowane na skórze zaawansowane wzorce drgań. Wibracje są aktywowane sekwencyjnie, by przekazać dynamiczne dane na temat emocji przejawianej przez daną osobę i jej intensywności. Na początku niewidomy musi się jednak nauczyć układów odpowiadających poszczególnym emocjom. Prosi się go więc o zajęcie miejsca naprzeciw kamery i wyrażanie różnych uczuć. W tej fazie wyświetlacz dotykowy jest montowany z tyłu krzesła. Podczas późniejszych kontaktów z innymi ludźmi drgania wygodniej przekazywać np. na skórę przedramienia. Studium zostało sfinansowane przez Szwedzki Komitet Badań Naukowych. Naukowcy założyli firmę Videoakt AB i to ona opatentowała wynalazek. Ur Réhman podkreśla, że dotykową informację zwrotną można także wykorzystać do usprawnienia komunikacji osób widzących. Z powodzeniem zademonstrowaliśmy, że technologię da się wdrożyć w telefonach komórkowych do przekazywania na żywo meczów piłkarskich czy ludzkich emocji.
-
- Shafiq ur Réhman
- wyświetlacz dotykowy
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
HP ogłosił, że kupi Palma. Koncern przeznaczy na ten cel 1,2 miliarda dolarów. Niegdyś legendarny producent palmtopów i smartfonów ma coraz większe kłopoty, a ostatni rok był dlań wyjątkowo trudny. Mimo silnej w przeszłości pozycji rynkowej Palm przegrywa konkurencję z Apple'em i Google'em. Dlatego wykupienie firmy przez HP jest postrzegane jako szansa dla niej. Koncern już ogłosił, że po zakupie Palma zwiększy - wynoszący obecnie 190 milionów dolarów - budżet na prace badawczo-rozwojowe. Ponadto zainwestuje też w rozwój sprzedaży i marketingu. Zakup Palma będzie, oczywiście, korzystny też dla HP. Koncern z jednej strony będzie chciał zwiększyć swoje posiadanie na rynku smartfonów, a z drugiej - co dla niego istotniejsze - chce wykorzystać technologie Palma na rynku tabletów. To właśnie ten rynek, zdaniem analityka Jacka Golda, może stać się kluczowym dla wzrostu HP. Jako, że tablety mogą w niedługiej przyszłości stać się dla olbrzymiej rzeszy klientów głównym urządzeniem dającym dostęp do internetu, HP będzie w stanie zaoferować im liczne usługi związane z chmurami obliczeniowymi, takie jak np. sprzedaż oprogramowania, streaming multimediów i inne. Umowa pomiędzy Palmem a HP to zła informacja dla Microsoftu. HP może zrezygnować w przyszłości z systemu Windows na tabletach oraz z Windows Mobile na smartfonach, a w ich miejsce wykorzystać WebOS Palma. Oczywiście oba koncerny pozostaną strategicznymi partnerami, ale ich współpraca może ograniczyć się do rynku pecetów i serwerów. Tymczasem to z rynkiem urządzeń przenośnych wiązane są coraz większe nadzieje na przyszłość.
-
Wstępne leczenie kurkuminą, żółtym barwnikiem występującym w kłączach kurkumy, czyli ostryżu indyjskiego, sprawia, że komórki nowotworów jajnika stają się podatniejsze na chemio- i radioterapię. Naukowcy wykazali, że dostarczanie jej za pomocą bardzo małych nanocząstek (o wymiarach poniżej 100 nanometrów) jeszcze bardziej wzmacnia efekt uwrażliwienia. Pracami zespołu z Sanford Research i Uniwersytetu Południowej Dakoty kierowali doktorzy Subhash Chauhan i Meena Jaggi. Jedną ze strategii zwiększania skuteczności i ograniczania toksyczności terapii onkologicznych jest wywoływanie chemio- bądź radiouwrażliwienia komórek nowotworowych za pomocą naturalnych związków fitochemicznych w rodzaju kurkuminy. Niestety, kurkumina jest słabo wchłaniana przez organizm, co ogranicza jej efektywność. Opracowaliśmy recepturę nanocząstkową Nano-CUR, by zwiększyć biodostępność barwnika oraz sprawić, aby trafiał on bezpośrednio do guzów. Amerykanie testowali swoją recepturę na liniach komórkowych raka jajnika opornych na leczenie. Jako pierwsi wykazali, że wstępne potraktowanie ich kurkuminą (C14H14O4) zmniejsza dawki cisplatyny - nieorganicznego związku platyny o działaniu cytostatycznym - oraz promieniowania, które trzeba zaaplikować, chcąc zahamować wzrost komórek guza. Opisana strategia zostanie przetestowania na modelu zwierzęcym, a w dalszej przyszłości także na ludziach.
-
- Subhash Chauhan
- radioterapia
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Microsoft poinformował o rozpoczęciu produkcji systemu Windows Embedded Standard 7. To wersja Windows 7 dla urządzeń takich jak kontrolery przemysłowe czy dekodery set-top box. Producenci, którzy w swoich urządzeniach zastosują nowy system Microsoftu mogą liczyć na to, że łatwiej będą się one łączyły z pecetami, serwerami czy usługami korzystającymi z systemu Windows 7. Będą mogli produkować też oprogramowanie pozwalające na sterowanie tymi urządzeniami z poziomu peceta z systemem Microsoftu. Koncern z Redmond pokazał swój Windows Embedded Standard 7 już we wrześniu ubiegłego roku. Firma podkreślała wówczas, że zależy jej przede wszystkim na rynku urządzeń konsumenckich, stąd też nacisk na mechanizmy ułatwiające wymianę danych multimedialnych pomiędzy różnymi urządzeniami. Firma Ballmera chce najwyraźniej walczyć o rynek, który obecnie jest zdominowany przez systemy uniksowe, z Linuksem na czele.
- 3 odpowiedzi
-
- Microsoft
- urządzenie wbudowane
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ludzie widzą lepiej, gdy eksperymentalnie wytworzy się w nich takie nastawienie. Wg psychologów, oczekiwania naprawdę zwiększają ostrość widzenia, a nie zwiększają czujność czy motywację do koncentrowania się na obiektach (Psychological Science). Ellen Langer i zespół z Uniwersytetu Harvarda wykazali, że jak dowodziło wielu naukowców, percepcja wzrokowa nie polega wyłącznie na przekazywaniu danych między oczami a korą. Do tego dokładają się bowiem oparte na doświadczeniu założenia. Podczas eksperymentu 20 mężczyznom i kobietom pokazywano literowe tablice okulistyczne. Gdy zastosowano odwróconą matrycę (na dole znajdowało się największe "E"), ochotnicy trafnie odczytywali więcej znaków z dwóch najmniejszych linii niż wtedy, gdy przyglądali się tradycyjnym tablicom. Wszyscy badani mieli dobry wzrok. Langer uważa, że przedstawione wyniki odzwierciedlają ludzkie oczekiwania. Na podstawie wcześniejszego doświadczenia z tablicami okulistycznymi wolontariusze oczekiwali, że litery z góry są łatwe do odcyfrowania, a zadanie staje się coraz trudniejsze w miarę przesuwania się w dół. W przypadku osób, które sądziły, że będą w stanie poprawić swój wzrok przez ćwiczenie, odnotowywano większą poprawę widzenia przy odwróconej matrycy niż w odniesieniu do ochotników zakładających, że taka poprawa nie jest możliwa. Dotyczyło to jednak wyłącznie przedostatniej linii drobnych liter. Obie grupy wypadły tak samo dobrze, odczytując najmniejsze znaki. W drugim eksperymencie wzięło udział 63 kadetów Korpusu Szkoleniowego Oficerów Rezerwy. Badanie wzroku ujawniło, że ich widzenie mieściło się w granicach od poniżej przeciętnej do wyśmienitego. Naukowiec powiedział 22 kadetom, by na symulatorze wcielili się w rolę pilota myśliwca. Zadanie polegało na koncentrowaniu się na literach widniejących na czterech skrzydłach zbliżającej się maszyny. Na każdym ze skrzydeł umieszczono jedną literę z 4 dolnych linii tablicy okulistycznej. Kolejnej grupie 20 kadetów powiedziano, że będą wypatrywać symboli podczas udawanego lotu w zepsutym symulatorze. Następnym 10 osobom kazano przed zajęciem miejsca za sterami napisać list motywacyjny. Pozostali w ogóle nie stykali się z symulatorem, ale wykonywali ćwiczenia wzrokowe, które wg zapewnień eksperymentatorów, mogły poprawić widzenie przed badaniem. Okazało się, że wzrok poprawił się znacznie u 9 z 22 kadetów latających w symulatorze i u żadnego z udających latanie, poza tym polepszył się u dwóch badanych z 11 wykonujących ćwiczenia na oczy i u jednego przedstawiciela grupy piszącej listy motywacyjne. Ludzie z wirtualnego myśliwca osiągnęli o tyle lepsze od reszty wyniki, gdyż wcielili się w rolę pilota, który z założenia powinien się legitymować doskonałym wzrokiem. Przeprowadzony na wstępie wywiad zresztą to potwierdzał. Zadając pytania, psycholodzy ustalili, że kadeci przypisywali pilotom myśliwca tę właśnie cechę. Piloci z symulatorów, którzy widzieli gorzej od przeciętnej, doświadczyli największej poprawy osiąganych wyników. Naukowcy uważają, że stało się tak, ponieważ mieli oni największe pole do popisu. Langer wyjaśnia, że programy poprawiające widzenie działają na zasadzie primingu, czyli zwiększenia prawdopodobieństwa wykorzystania przez człowieka danej kategorii poznawczej poprzez wcześniejsze wystawienie go na działanie bodźca zaliczanego do tej kategorii.
- 1 odpowiedź
-
- priming
- Ellen Langer
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Papryczki chili, przysmak stosunkowo nielicznych koneserów, zawdzięczają swój palący smak alkaloidowi - kapsaicynie. Nie wiadomo dokładnie, jaką rolę pełnią piekące alkaloidy w roślinach. Zazwyczaj przyjmuje się, że rośliny wyewoluowały w ten sposób, ale ochronić się przed zjadaniem przez szkodniki. Dla kontrastu ludzie cenią sobie je właśnie w potrawach. Każdy konsument potwierdzi, że pali ona nie tylko w przełyku, ale spożyta obficie powoduje uczucie ciepła w całym ciele i pocenie się. Czy zatem nie dałoby się wykorzystać tego efektu do odchudzania? Znaczna część osób odchudzających się jest skłonna do daleko idących poświęceń, ale karmienie się dużymi ilościami papryki? To zbyt chyba wielkie wymaganie. Na szczęście istnieje wiele alkaloidów podobnych do kapsaicyny, które nie posiadają piekącego smaku, choć nadal wywołują zwiększone wydatkowanie energii przez organizm. Taką właśnie substancję - dyhydrokapsaicynę (DCT) naukowcy z Centrum Żywienia Człowieka UCLA postanowili wykorzystać do testów. Za cel postawiono sobie dokładnie zbadanie ewentualnych korzyści dla odchudzania, jakie mogłaby oferować dyhydrokapsaicyna. Bezpośrednim miernikiem miało być wzmożone wydatkowanie energii przez organizm po spożyciu DCT. W trwającym 28 dni badaniu wzięły udział 34 osoby obojga płci. Przez okres testu zgodzili się oni na spożywanie niskokalorycznej, płynnej diety. Badanych podzielono na dwie grupy, pierwsza jako suplement diety otrzymywała placebo, druga - niepiekący odpowiednik DCT, stosowano dwie różne ilościowo dawki. Przed i po rozpoczęciu badań sprawdzano wagę i ilość tkanki tłuszczowej u każdego badanego, a także mierzono ilość wydatkowanej energii (wytwarzanego ciepła) przez organizm po testowych posiłkach. Testy dowiodły, że przez kilka godzin po spożyciu dużej dawki DCT ilość energii wydatkowanej przez organizm wzrosła w wyraźny sposób, u osób przyjmujących dawkę maksymalną podwajała się nawet. Potwierdzono, że spożycie kapsaicynoidu zwiększało utlenianie tłuszczów, skłaniając organizm do spalania tłuszczu jako paliwa i przyspieszania metabolizmu. Zatem możliwe jest wykorzystanie właściwości DCT do odchudzania podczas stosowania niskokalorycznej diety. Ograniczeniem badania jest to, że efekt spożycia DCT badano jedynie poprzez odpowiedź termiczną organizmu na pojedynczy posiłek. Nie zbadano jeszcze wielu aspektów sprawy, np. możliwych rozbieżności w oddziaływaniu na osoby szczupłe i otyłe. Jest to jednak pierwsze, wg autorów, badanie potencjalnych zdrowotnych korzyści ze spożywania kapsaicynoidów łącznie z niskokaloryczną dietą. Badanie, którym kierował prof. David Heber z UCLA (Uniwersytet Kalifornii w Los Angeles) Center for Human Nutrition zostało zaprezentowane 27 kwietnia na konferencji Biologii Eksperymentalnej 2010 w Anaheim w Kalifornii i było ono częścią programu naukowego Amerykańskiego Towarzystwa Żywieniowego (American Society for Nutrition).
- 9 odpowiedzi
-
- Center for Human Nutrition
- David Heber
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dzieci, które w niemowlęctwie uczęszczają na basen, mają lepszą równowagę i lepiej się rozwijają ruchowo. Różnica na korzyść pływaków utrzymuje się nawet w wieku 5 lat. Profesorzy Hermundur Sigmundsson z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii i Brian Hopkins z Lancaster University porównali w ramach studium 19 pływających dzieci z równoliczną grupą kontrolną, która nie brała udziału w zajęciach na basenie. Dla obu grup wyrównano wszystkie czynniki poza nauką pływania: wykształcenie rodziców, status ekonomiczny i warunki mieszkaniowe. Mali pływacy spędzali na zajęciach na basenie 2 godziny tygodniowo od 2.-3. do około 7. miesiąca życia. Typowa sesja polegała na pomaganiu dzieciom podczas wykonywania przewrotu na unoszącej się na wodzie macie, nurkowaniu, skoku z brzegu basenu oraz balansowaniu na rękach rodzica podczas sięgania po różne pływające przedmioty. W wieku mniej więcej 5 lat dzieci z grupy pływającej i kontrolnej wykonywały taki sam zestaw ćwiczeń, m.in. chodziły na palcach, stały na jednej nodze, skakały na skakance, toczyły piłkę do celu i łapały woreczek. Widzieliśmy bardzo wyraźnie, że maluchy pływające w niemowlęctwie były najlepsze w ćwiczeniach na równowagę i wymagających sięgania po przedmioty – opowiada Sigmundsson. Badania przeprowadzono w Islandii, ojczyźnie Sigmundssona, który uważa, że specyficzny trening może prowadzić do zdumiewających rezultatów już u bardzo małych dzieci. Psycholog przytoczył historię instruktora pływania dla maluchów z 20-letnim doświadczeniem, który potrafił sprawić, że 3-miesięczne dziecko osiągało równowagę w pozycji wyprostowanej, stojąc [w wodzie] na jego dłoni. Niemowlęta blokowały stawy – aż miło było patrzeć.
- 2 odpowiedzi
-
- Hermundur Sigmundsson
- ćwiczenia
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W 1970 roku na Księżycu wylądował radziecki bezzałogowy statek misji Łuna-17. Razem z nim na Srebrny Glob przyleciał zdalnie sterowany, prawie dwumetrowy pojazd Łunochod-1. Zaprojektowany z myślą o trzymiesięcznej pracy, działał niemal rok, nim zamilkł. Oprócz wykonania wielu zdjęć i przebadania próbek gruntu jego zadaniem było pozostawienie na powierzchni specjalnego reflektora, mającego odbijać promienie lasera. Przez czterdzieści lat, co może wydawać się dziwne, nie można było tego reflektora znaleźć. Reflektor ten, wykonany we Francji, składał się z trzech luster, ustawionych prostopadle do siebie nawzajem. Przeznaczeniem takiej szczególnej konstrukcji jest odbijanie padającego nań światła dokładnie w kierunku, skąd przybyło. Oświetlając taki reflektor promieniem lasera z Ziemi można precyzyjnie mierzyć odległość, prędkość ruchu i inne parametry. Mając do dyspozycji więcej reflektorów o dokładnie znanej pozycji można mierzyć inne fizyczne parametry, łącznie z odkształcaniem się globu, nierównomiernością obrotów, z czego można wywnioskować budowę wewnętrzną, środek ciężkości i podobne szczegóły. Nic dziwnego, że naukowcom tak zależy na czymś pozornie tak błahym, jak pozostawione lusterko. Reflektory takie zostały pozostawione również przez Łunochoda-2 oraz trzy amerykańskie misje: Apollo 11, 14 i 15. Niestety, ten pozostawiony przez Łunochoda-2 sprawuje się bardzo kiepsko, zwłaszcza kiedy oświetla go Słońce. A do precyzyjnych pomiarów potrzebne są przynajmniej cztery. Nic dziwnego, że przez cztery dekady odnalezienie zaginionego instrumentu było marzeniem badaczy Księżyca. Wiadomo było mniej więcej, gdzie statek Łuna-17 wylądował, ale przez cztery dekady poszukiwań reflektora nie dało się namierzyć. Udało się to dopiero zespołowi naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, którym kieruje prof. Tom Murphy. Rozglądali się oni za radzieckim reflektorem od dwóch lat, ale bez skutku. Przełomem okazały się zdjęcia wysokiej rozdzielczości wykonane przez satelitę NASA Lunar Reconnaissance Orbiter, które wykorzystywane są do tworzenia dokładnych map powierzchni Srebrnego Globu. Zespół Uniwersytetu Stanu Arizona, zajmujący się kamerą LRO dopiero niedawno zlokalizował miejsce lądowania Łuny-17. O całe kilometry od miejsca, gdzie się go spodziewano i szukano. Zdjęcia pozwoliły na określenie miejsca z dokładnością do stu metrów. Potem potrzeba było jeszcze dostępu do odpowiedniego teleskopu. 22 kwietnia laserowe impulsy wysłane z teleskopu w Nowym Meksyku pozwoliły - po półgodzinnej pracy - określić miejsce z dokładnością do 10 metrów oraz odległość od Ziemi z dokładnością do jednego centymetra. Z podobną dokładnością zostanie również określone położenie reflektora, nastąpi to w ciągu kilku miesięcy. Ale już teraz zespół z San Diego cieszy się ze znaleziska, bo reflektor sprawuje się doskonale, znacznie lepiej, niż ktokolwiek się spodziewał. Za jakiś czas będzie można mierzyć przebieg księżycowej orbity z dokładnością do jednego milimetra, a w rezultacie zająć się wymarzonymi pomiarami odchyleń, wynikających z teorii względności Einsteina. Ponadto uczeni liczą na to, że wreszcie odkryją, dlaczego w okolicach księżycowej pełni skuteczność reflektora spada dziesięciokrotnie - to istotne, ponieważ planowane jest umieszczenie na Księżycu kolejnych przyrządów.
-
Jak donosi Gazeta.pl, osoby, które na witrynie napisy.org umieszczały tłumaczenia ścieżek dialogowych do filmów, nie mogą być ścigane. Opieszałość polskiego systemu prawnego spowodowała, że bezkarni pozostaną zarówno oni jak i administrator witryny. Śledztwo w sprawie napisy.org prowadzone jest od trzech lat. Aby przedstawić zarzuty konkretnym osobom konieczne jest powiązanie ich komputerów z nielegalnie umieszczonym na serwerze tłumaczeniem listy dialogowej. Prawo telekomunikacyjne przewiduje jednak, że dane na temat połączeń można weryfikować tylko przez dwa lata. Oznacza to, że niemożliwe jest obecnie przedstawienie zarzutów konkretnym osobom. W takiej sytuacji prokuratura zastanawia się nad umorzeniem śledztwa. Planuje jednak wcześniejsze zwrócenie się do dystrybutorów filmów z pytaniem, czy nadal mają zamiar ścigać autorów tłumaczeń i administratora serwera. Sprawa jednak wydaje się oczywista. Przedstawiciel Gutek Film stwierdził, że "skoro nie ma instrumentów prawnych, to nie ma sensu zawracać sobie tym głowy".
- 11 odpowiedzi
-
- lista dialogowa
- prawa autorskie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wyciąg z opuncji figowej (Opuntia ficus indica) może w krajach rozwijających się zastąpić kosztowniejsze metody uzdatniania wody. Okazuje się bowiem, że ekstrakt z tego sukulenta usuwa zarówno osady, jak i szkodliwe bakterie. Norma Alcantar z Uniwersytetu Południowej Florydy podkreśla, że w biedniejszych krajach odrzuca się wiele metod uzdatniania wody, ponieważ ludzie nie mają pojęcia, jak choćby konserwować urządzenia. Stąd pomysł, by zespół z Tampa zbadał opuncję figową, która była wykorzystywana przez Meksykanów w XIX w. do uzdatniania wody. Co ważne, gatunek ten pochodzi z Meksyku, ale uprawia się go także w innych krajach o ciepłym klimacie, m.in. w południowej Europie. Ekipa sporządziła wyciąg ze śluzowatych soków kaktusa. Następnie dodawano go do wody zanieczyszczonej osadami bądź wywołującymi zatrucia pokarmowe laseczkami Bacillus cereus (różne szczepy tej bakterii wytwarzają toksynę wymiotną cereulidynę oraz enterotoksynę hemolityczną HBL i niehemolityczną NHE, czyli trójskładnikowe toksyny powodujące biegunki). Okazało się, że ekstrakt z opuncji figowej prowadził do flokulacji. Jest to końcowy etap pewnych rodzajów koagulacji, w którym zachodzi wypadanie osadu z koloidów. Między micelami utworzyły się wiązania chemiczne, dzięki czemu duża część zanieczyszczeń opadła na dno. Związaniu przez substancje śluzowe uległo również 98% B. cereus. W kolejnym etapie akademicy z Tampa zamierzają przeprowadzić eksperymenty z naturalną wodą. Alcantar uważa, że ludzie zamieszkujący kraje rozwijające się mogliby kroić opuncję i gotować ją, by uwolnić śluz. Potem, chcąc uzyskać wodę zdatną do picia, wystarczyłoby wrzucić tak uzyskaną pulpę do cieczy.
- 2 odpowiedzi
-
- opuncja figowa
- wyciąg
- (i 11 więcej)
-
Fibrynogen, białko osocza angażowane w końcowej fazie procesu krzepnięcia, uruchamia pourazowe tworzenie blizn w mózgu i rdzeniu kręgowym (Journal of Neuroscience). Dr Katerina Akassoglou z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco i zespół odkryli, że fibrynogen przenosi uśpiony transformujący czynnik wzrostu beta (TGF-β), który aktywuje się po dotarciu do mózgu, uszkodzonego wskutek udaru bądź zadanej rany kłutej. Blizny w mózgu lub rdzeniu – tzw. blizny glejowe - blokują połączenia między neuronami, co często uniemożliwia pełną rekonwalescencję. Dotąd terapia koncentrowała się na poprawie regeneracji neuronów poprzez minimalizowanie bliznowacenia. Najnowsze badania sugerują jednak, że hamowanie białek krwi może zapobiec tworzeniu się jakichkolwiek blizn, a jak wiadomo, lepiej zapobiegać niż leczyć. Gdy dochodzi do urazu i pojawia się krwawienie, TGF- β wyciekający wraz z fibrynogenem z rozerwanych naczyń zaczyna oddziaływać z komórkami tkanki nerwowej i wysyła sygnały prowokujące do tworzenia blizn. Dochodzi do otoczenia uszkodzonego obszaru, ale jednocześnie proces ten wyklucza ponowne połączenie i komunikowanie się neuronów, a to warunek konieczny do przywrócenia prawidłowego funkcjonowania. Aby sprawdzić, jaką rolę odgrywa fibrynogen w formowaniu blizn, Amerykanie posłużyli się modelem mysim. Gdy z krwioobiegu usunięto fibrynogen, po urazie u zwierząt pojawiały się o wiele mniejsze blizny. Okazało się, że białko krzepnięcia przenosiło nieaktywną formę transformującego czynnika wzrostu beta, która "włączała się" w zetknięciu z reaktywnymi astrocytami. Wtórnymi przekaźnikami wewnątrzkomórkowego sygnału były fosforylowane białka Smad. W ten sposób modulowano działalność neurokanu macierzy pozakomórkowej mózgu, który wpływał na kierunek migracji aksonów i ich wzrost. Kiedy ekipa zablokowała ścieżki związane z TGF- β, blizny się nie tworzyły.
-
- mózg
- blizna glejowa
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Microsoft i HTC podpisały porozumienie obejmujące telefony HTC z systemem Android. Na jego podstawie HTC będzie wnosiło opłaty patentowe za wykorzystanie technologii Microsoftu. Obie firmy współpracują ze sobą od lat. Teraz rozszerzają współpracę na własność intelektualną koncernu z Redmond wykorzystywaną na innych platformach niż Windows. Podpisanie porozumienia oznacza, że Microsoft nie pójdzie drogą Apple'a, który w marcu pozwał firmę HTC, oskarżając ją o naruszenie w smartfonach z Androidem patentów dotyczących oprogramowania i sprzętu związanych z iPhone'em.
- 4 odpowiedzi
-
- patent
- własność intelektualna
- (i 4 więcej)