Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37676
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Uczestnicy imprezy TechFair 2010 Silicon Valley mieli okazję zwiedzić laboratoria Microsoftu w Krzemowej Dolinie. Zobaczyli tam kilka interesujących technologii przyszłości, nad którymi pracuje gigant z Redmond. Jedną z nich jest Contrail, pozwalająca na podzielenie się treścią z wybraną osobą bez konieczności przechowywania jej na zewnętrznych serwerach. Obecnie, jeśli chcemy pokazać znajomym np. zdjęcie, poinformować o tym co obecnie robimy, czy gdzie jesteśmy, korzystamy z Facebooka, Twittera lub Flickra. Takie rozwiązanie ma jednak kilka wad. Po pierwsze, nasze treści może zobaczyć każdy, chyba, że dodatkowo zapłacimy za zwiększenie poziomu prywatności. Po drugie, treści przechowywane są na zewnętrznych serwerach, co zwiększa ryzyko ich wycieku. Contrail ma w założeniu pozwolić na wymianę treści z konkretnymi odbiorcami za pośrednictwem chmury obliczeniowej Azure. Nasze fotografie tylko by przez nią przechodziły, nie byłyby tam przechowywane, i trafiałyby do zatwierdzonych przez nas osób. Ma to być możliwe dzięki zastosowaniu odpowiednich filtrów na telefonie nadawcy i odbiorcy. Takie rozwiązanie pozwoli nam np. wysłać najnowsze informacje do ściśle określonego kręgu odbiorców czy też umożliwi pracownikowi korzystającemu z służbowego telefonu zastosowanie takich ustawień, by tylko szef znał jego lokalizację i tylko i wyłącznie w czasie godzin pracy. Microsoft zapewnia, że technologia jest już gotowa, teraz wystarczy zaoferować ją klientom. Inną interesującą technologią ma być język PINQ (Privacy Integrated Queries) opierający się na microsoftowym LINQ. Jego zadaniem jest umożliwienie dostępu do danych przy jednoczesnym zapewnieniu prywatności. W założeniu PINQ ma np. pozwolić ubezpieczycielowi medycznemu na zebranie ze szpitali danych dotyczących np. jakiegoś rodzaju terapii, przy jednoczesnym zachowaniu w tajemnicy wszelkich informacji, które pozwoliłyby zidentyfikować konkretne osoby. Koncern opracowuje nie tylko technologie związane z pecetami. Dla Russian River w Kalifornii przygotowano oprogramowanie monitorujące stan tej rzeki. Jest ona niezwykle ważna nie tylko dla zaopatrzenia północy Kalifornii w wodę, ale również dla rybołówstwa. Monitorowane są ujęcia wody i jej przepływ, by upewnić się, że np. ryby z zagrożonych gatunków nie zostaną uwięzione przez urządzenia dostarczające wodę. Oprogramowanie z Redmond umożliwia monitorowanie zarówno opadów, rzecznych osadów jak i przepływu wody przez zapory. Koncern pracuje też, podobnie jak np. Google, nad technologią pozwalającą tłumaczyć w czasie rzeczywistym rozmowę telefoniczną z jednego języka na drugi. Jednak zdaniem firmowych specjalistów techologia taka nie trafi do telefonów komórkowych wcześniej niż za pięć lat. Na przeszkodzi stoi chociażby fakt, iż wymaga ona olbrzymich mocy obliczeniowych, co z kolei oznacza obecnie szybkie wyczerpanie baterii telefonu.
  2. Badacze z Instytutu Nauki Weizmanna odkryli gen niepokoju, który po "włączeniu" nie tylko wywołuje stres, ale i zwiększa ochotę na słodycze oraz inne pokarmy o działaniu uspokajającym (Proceedings of the National Academy of Sciences). Izraelski neuroendokrynolog dr Alon Chen przypuszcza, że tym samym udało mu się wpaść na trop winowajcy, który, przynajmniej po części, odpowiada za dwie epidemie – otyłości i chronicznego stresu – naraz. Wykazaliśmy, że działania pojedynczego genu w zaledwie jednym rejonie mózgu mają pogłębiony wpływ na metabolizm całego organizmu. W skrócie - stres może nas czynić grubymi. Chen podkreśla, że stres wpływa na każdy układ ciała. Nie jest wyłącznie przyczyną niepokoju, depresji czy zespołu stresu pourazowego, ale oddziałuje na zespoły metaboliczne, takie jak otyłość lub cukrzyca. Izraelscy naukowcy opracowali własną metodę zmiany aktywności genu w mózgu, w wyniku czego dochodziło do wydzielenia różnych ilości peptydu Ucn3. Przy zwiększonym jego stężeniu organizmy myszy zużywały więcej cukru i mniej kwasów tłuszczowych, a tempo przemiany materii wzrastało, wskazując na początkowe etapy cukrzycy typu 2. Badacze z Instytutu Weizmanna wykorzystali transgeniczne gryzonie oraz lentowirusy. Dziękim nim zademonstrowali udział podwzgórzowego neuropeptydu urokortyny 3 (Ucn3, in. streskopiny – ang. stresscopin), ligandu receptorów wrażliwych na działanie kortykoliberyny typu CRH2, w modulowaniu aktywności jąder podwzgórza i przegrody pod kątem zachowań lękowych i fukncji metabolicznych. W ten sposób ustalono, że Ucn3 jest neuromodulatorem, łączącym lęk wywołany stresem i homeostazę energetyczną. Szef zespołu podkreśla, że wcześniej wiedziano o związkach łączących triadę stres, apetyt i lęk, ale nigdy nie udało ich się w pełni wyjaśnić. Najnowsze badania uzupełniają brakujące dane i mogą pomóc projektantom leków w stworzeniu medykamentów obierających na cel stres, które miałyby wiele korzystnych efektów ubocznych, np. zapobiegałyby cukrzycy, sprzyjały zdrowiu serca i kontrolowały wagę.
  3. Federalna Komisja Komunikacji (FCC) na wniosek MPAA wydała zgodę na bezpośrednią transmisję zabezpieczonym łączem filmów HD do klientów przed ich premierą na DVD i Blu-ray. Możliwe będzie zatem wykorzystanie cyfrowo zabezpieczonych łączy kablowych, satelitarnych lub internetowych do transmisji obrazów zanim trafią one półki sklepów czy wypożyczalni. Zarówno przedstawiciele FCC jak i MPAA uznali decyzję za bardzo ważną z punktu widzenia konsumenta i producenta. Klienci będą mogli obejrzeć filmy w domu tak szybko po premierze, jak nigdy dotąd. Z kolei przemysł będzie mógł zaoferować nowe usługi. FCC obwarowała jednak swoją zgodę kilkoma ograniczeniami. Jest wśród nich np. obowiązek raportowania przez pierwsze dwa lata reakcji klientów na nowe zasady dystrybucji filmów, ich skarg, średnich cen i oglądalności. Zezwolenie FCC na użycie technologii SOC (selectable output control - selektywna kontrola sygnału wyjścia) budzi jednak kontrowersje, gdyż jednocześnie nadawca zyskuje możliwość zablokowania przystawki set-top box konkretnego użytkownika gdy wykryje, że ten nielegalnie kopiuje zabezpieczony film. MPAA chciała, by blokada taka nie była ograniczona czasowo. FCC zgodziło się jedynie na nakładanie maksymalnie 90-dniowej blokady, która będzie mogła zostać założona dopiero po rozpatrzeniu przez FCC wniosku o jej zastosowanie.
  4. Wyciszone filmy, na których widać sceny kojarzone z dźwiękiem, np. osobę grającą na instrumencie, są przetwarzane przez ośrodki słuchowe mózgu. Kaspar Meyer i zespół z Uniwersytetu Południowej Kalifornii pokazywali 8 ochotnikom dziewięć pozbawionych głosu klipów. Wszystkie wskazywały na dźwięk i przedstawiały m.in. muzyków grających na skrzypcach czy pianinie, szczekającego psa, piejącego koguta, monety spadające na szkło, rozbijający się wazon i piłę łańcuchową w akcji. Podczas oglądania mózg badanych skanowano za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Okazało się, że każdy rodzaj sugerowanego przez filmik dźwięku (zwierzęta, instrumenty i obiekty) aktywował unikatowy wzorzec aktywności w obrębie wczesnej kory słuchowej, czyli w rejonach mózgu odpowiedzialnych za wstępne przetwarzanie głosu. Po odcyfrowaniu tych wzorców u kilku ochotników naukowcy potrafili tylko na tej podstawie stwierdzić, jaki klip wyświetlono innym wolontariuszom. Co ciekawe, ludzie wspominali, że wyobrażali sobie dźwięki usunięte z nagrania. Kalifornijczycy uważają, że wyniki ich badań potwierdzają, iż aktywność wczesnej kory czuciowej odzwierciedla raczej doświadczenie percepcyjne, a nie samą stymulację sensoryczną.
  5. Od czasów Darwina nasze rozumienie ewolucji - nomen omen - ewoluowało w miarę, jak nowe narzędzia badawcze i nowe odkrycia odsłaniały tajemnice formowania się nowych gatunków. Choć sama idea ewolucji i doboru naturalnego się nie zmienia, zmienia się nasze pojęcie o mechanizmach jej działania. Presja środowiska, konkurencja, izolacja populacji - wiadomo, że to one są odpowiedzialne za specjację, czyli pojawianie się nowych gatunków. Ale w jakim stopniu? Być może stanęliśmy na progu odkrycia, które zmieni naukę o ewolucji najbardziej od czasu odkrycia kodu genetycznego. Nowe odkrycia zawdzięczamy światowej klasy zespołowi herpetologów ze Szkoły Nauk Biologicznych Uniwersytetu w Bangor, kierowanemu przez profesora Rogera Thorpe'a. Rzucają one zaskakujące światło na naszą wiedzę o mechanizmach bioróżnorodności. Polem badań była Martynika, wyspa w archipelagu Antyli Małych. Powstała ona z połączenia wielu mniejszych obszarów lądowych, które stanowiąc dawniej oddzielone od siebie wyspy, w późniejszych epokach geologicznych połączyły się w jedno. Gatunki zwierząt, które ewoluowały początkowo oddzielnie, dzięki temu zostały zetknięte ze sobą, konkurując w jednym środowisku. To wyjątkowe warunki, pozwalające przeprowadzać unikalne badania nad ewolucją. Zespół herpetologów pod kierunkiem prof. Thorpe'a poddał analizie genetycznej powszechnie występujące tam gatunki jaszczurek. Wyniki pokazały, że różne gatunki, które ewoluowały oddzielone od siebie przez sześć do ośmiu milionów lat, mogą swobodnie krzyżować się ze sobą. W świetle dotychczasowych poglądów na specjację - czyli tworzenie się nowych gatunków - nie powinny. Czyli: pora zmienić nasze poglądy. Co więcej, badaczy zaskoczyło, że jaszczurki oryginalnie pochodzące z tych samych wysp, ale żyjące w różnych środowiskach, krzyżują się znacznie rzadziej, niż jaszczurki pochodzące z różnych habitatów - miejsc zamieszkiwania - ale żyjące w podobnych warunkach. Sam profesor Thorpe wyjaśnia: sugeruje to, że izolacja populacji wcale nie jest kluczowym czynnikiem specjacji, jak sądziliśmy i może być znacznie mniej istotna, niż do tej pory uważano. W grę wchodzą jeszcze inne czynniki, jak warunki środowiska i w takim świetle zdecydowanie zyskują na znaczeniu jako czynnik kreowania bioróżnorodności. Następnym etapem dla nauki będzie zrozumienie sposobu, w jaki proces specjacji kontrolowany jest przez poszczególne geny. W ten sam sposób, w jaki badania genetyczne prowadzą do lepszego zrozumienia chorób trapiących ludzi, zrozumienie jak konkretne geny wpływają na powstawanie nowych gatunków pozwoli nam zrozumieć, jak pojawia się bioróżnorodność i jaki wpływ na nią mają zmiany klimatyczne - kontynuuje autor badań. Warto zauważyć, że to kolejne w ostatnim czasie doniesienie, podważające znaczenie izolacji dla powstawania nowych gatunków. Podobne wyniki uzyskano bowiem niedawno podczas badań zamieszkujących karaibską rafę koralową tropikalnych rybek z rodzaju hypoplectrus. A wyniki badań prof. Rogera Thorpe'a i jego zespołu badawczego z Uniwersytetu w Bangor (Bangor University's School of Biological Sciences) zostały opublikowane w periodyku PLoS Genetics i szeroko omówione przez najważniejsze pisma naukowe, w tym Science i Nature.
  6. Wejście na rynek TiVo w 1999 roku i innych nowoczesnych, cyfrowych nagrywarek wideo miało zrewolucjonizować oglądanie telewizji dla zwykłego użytkownika. Tej rewolucji wystraszyły się stacje telewizyjne i ich reklamodawcy, wieszcząc, że opcja przewijania zniszczy rynek reklam telewizyjnych, a następnie same telewizje. Rewolucji cyfrowej jednak nie da się zatrzymać. Od tego czasu minęła dekada i oznak upadku nadal nie widać. Wiele firm jednak wciąż upiera się, że cyfrowe nagrywarki szkodzą rynkowi. TiVo w istocie było małą rewolucją. Oparty na Linuksie cyfrowy magnetowid pozwolił nie tylko na zwykłe nagrywanie, ale zaoferował możliwość ustawienia dowolnego harmonogramu nagrywanych programów, opcję nagrywania kolejnych odcinków ulubionych seriali, wyszukiwanie ulubionych filmów, aktorów, reżyserów w ofercie stacji telewizyjnych. Połączenie z domową siecią pozwalało pobierać z niej filmy, przeglądać zdjęcia i wiele jeszcze innych rzeczy. Wliczając pomijanie reklam. Firmy czerpiące zyski z tradycyjnych reklam telewizyjnych zadrżały z trwogi. Jak duży jest w istocie ten negatywny dla reklamodawców wpływ TiVopodobnych nagrywarek na zachowania konsumentów zdecydowano się sprawdzić dopiero niedawno. Trzyletnie badania przeprowadzone przez zespół naukowców Uniwersytetu w Duke pochłonęły wielomilionowy budżet, w dolarach. Wybranym gospodarstwom domowym zaoferowano cyfrowy magnetowid i badano ich zachowania konsumenckie, porównując je z grupą kontrolną, nie posiadającą żadnej nagrywarki. Śledzono zakupy nowych produktów, ich marki, produkty reklamowane, posiadane marki w pięćdziesięciu kategoriach, a także sposób korzystania z funkcji magnetowidu. Wyniki badań zaskoczyły naukowców. Do badania przystąpiono z założeniem, że wpływ jest i chciano jedynie określić, jak bardzo jest istotny i jakie przynosi straty. Tymczasem wyniki pokazały, że użytkowanie nagrywarki w ogóle nie wpływa na konsumenckie zwyczaje jej posiadaczy. Pod jakimkolwiek kątem nie analizowano by wyników - wywierany wpływ był zerowy. Naszym celem było po prostu sprawdzić, jak „złe" są cyfrowe magnetowidy dla reklamodawców - powiedział prof. Carl L. Mela, kierujący projektem. - Przeprowadziliśmy wiele podejść metodologicznych, żeby wykryć „efekt DVR". I po prostu nic nie znaleźliśmy. Jak autorzy badań tłumaczą ten niespodziewany wynik? Badanie sposobu użytkowania magnetowidów, oraz nieco rozumowania pozwoliło wskazać całkiem sporo powodów: • Żeby przewinąć reklamę, trzeba najpierw nagrać program, żeby oglądać go później. Tymczasem decydująca większość posiadaczy (95%) ogląda telewizję „po staremu", czyli liczba omijanych w ten sposób reklam jest niewielka. • Nie jest prawdą, co zakładali krytycy TiVo, że ludzie oglądają reklamy w TV. Większość i tak ich nie widzi: ludzie wychodzą do kuchni, do toalety, zmieniają kanał, itd. To znacznie zmniejsza znaczenie przewijania reklam w nagranych programach. • Wprawdzie użytkownicy nagrywarek przewijali aż 70% nagranych reklam, ale nie oznacza to, że ich nie widzieli. Wręcz przeciwnie, przewijanie angażowało ich uwagę na ekranie znacznie mocniej, niż reklama idąca w tle. • Użytkownicy nagrywarek oglądali nieco więcej telewizji niż grupa kontrolna - bo przecież dzięki funkcji nagrywania oglądali dodatkowo te programy, które inaczej by ich ominęły. Prof. Mela uważa wręcz, że nowoczesne, wielofunkcyjne urządzenia jak TiVo mogą uczynić telewizję reklamowym medium znacznie bardziej atrakcyjnym niż kiedyś. Przynajmniej dla tych reklamodawców, którzy potrafią myśleć przyszłościowo. Możliwość śledzenia reakcji użytkowników - podobnie jak w internecie, kierowanie reklam do wybranych grup docelowych zamiast na ślepo, wprowadzenie reklam interaktywnych i dostosowanych do preferencji, miejsca zamieszkania i zwyczajów użytkowników - to wszystko jest realne wg prof. Meli. Wejście do tego interesu firmy Google, która we współpracy z TiVo i siecią DISH zaczęła mierzyć oglądalność reklam zdaje się potwierdzać zdanie autorów badania. Badanie przeprowadzono przy współpracy Szkoły Biznesu Fuqua Uniwersytetu w Duke, Uniwersytetu Chicago, Uniwersytetu Tilburga, firm Information Resources Inc. i TiVo. Badanie było finansowane przez w/w firmy oraz Instytut Nauk o Marketingu. Raport został przyjęty do druku w periodyku Journal of Marketing Research.
  7. Większość pracowników NASA - amerykańskiej agencji zajmującej się badaniem kosmosu - w dzieciństwie oglądała kultowy do dziś serial science-fiction z lat sześćdziesiątych: Star Trek. Bez skrępowania przyznają się do fascynacji tym pionierskim obrazem, wielu właśnie dzięki niemu zdecydowało się poświęcić swoje życie astronautyce. I nic dziwnego w takim razie, że widzą tak wiele podobieństw swojej pracy do filmowej „misji odkrywania nowych, obcych światów". Standardowa orbita, panie Sulu - to jedna z najczęściej słyszanych komend kapitana Jamesa T. Kirka. Łatwość, z jaką statek „Enterprise" zmienia orbity i podróżuje od jednej planety do drugiej w prawdziwej kosmonautyce nie jest możliwa. Czy też raczej: nie była możliwa aż do teraz. Napęd odrzutowy ma to do siebie, że zużywa gigantyczne ilości paliwa. Lot w kosmosie to zatem kilka minut pełnego ciągu, a potem dni, miesiące, czy lata lotu rozpędem. Nigdy dotąd żaden pojazd kosmiczny nie orbitował wokół choćby dwóch ciał kosmicznych - ilość paliwa konieczna do takich manewrów byłaby tak duża, że obciążona nim rakieta w ogóle nie oderwałaby się od Ziemi. Przełom nastąpił wraz z wynalezieniem napędu jonowego. Takim właśnie napędem dysponuje podróżująca właśnie przez Układ Słoneczny sonda Dawn (ang. „Świt"). Olbrzymie, bo mierzące 65 stóp baterie słoneczne generują prąd, który jonizuje paliwo - ksenon, gaz szlachetny. Nie jest to bolid wyścigowy - jak żartują inżynierowie NASA - do setki rozpędza się całe cztery dni. Ale w odróżnieniu od konwencjonalnych napędów odrzutowych, silnik jonowy nie wymaga wielkiego statku i olbrzymich zbiorników paliwa. Jest oszczędny - przez te cztery dni zużyje jedynie jeden kilogram ksenonu - i może działać przez cały czas. Sonda rozpędza się powoli, ale bezustannie, dzięki czemu może osiągać wielkie prędkości. I może manewrować. „By odkrywać nowe, nieznane światy" Silnik sondy Dawn może działać bez przerwy przez pięć i pół roku - zachwycają się inżynierowie. - Przykładowe wejście na orbitę Marsa dla tradycyjnej sondy oznacza zużycie 300 kilogramów paliwa. Dla silnika jonowego zainstalowanego w Dawnie: tylko 30 kilogramów. Co ciekawe, napęd jonowy po raz pierwszy pojawił się... tak, w serialu Star Trek. I jak filmowe okręty przyszłości, Dawn może manewrować i podróżować od jednej planety do drugiej. Pięć i pół roku działania silnika oznacza możliwość działania i manewrowania nawet przez kilkadziesiąt lat. Nie wiadomo, czy to przypadek, ale sterownia, skąd kieruje się lotem sondy bardzo przypomina... maszynownię „Enterprise". Czujemy się tu jak Scotty - półżartobliwie mówią członkowie projektu. Sentymenty i zabawne skojarzenia to jedno, a poważna praca to drugie. Dawn wykonuje poważną misję: zbadania dwóch planetoid: Ceres i Westę. To największe planetoidy w naszym Systemie Słonecznym, Ceres jest już tak naprawdę, podobnie jak Pluton, planetą karłowatą, a Westa niewiele jej ustępuje. Podczas gdy Westa jest ciałem skalistym, Ceres przypomina lodowe ciała istniejące bliżej krańców naszego Układu, naukowcy spodziewają się, że pod lodową pokrywą może nawet znajdować się ocean płynnej wody. Taka skomplikowana misja nie byłaby możliwa przy użyciu tradycyjnych napędów. Dzięki silnikowi jonowemu Dawn naprawdę odkrywa „nowe, nieznane światy". Dane zgromadzone przez sondę Dawn pozwolą być może zrozumieć, czemu te dwa ciała niebieskie są tak odmienne od typowych planetoid. To przełomowa misja, nie tylko dla Laboratorium Napędów Odrzutowych, czy NASA - mówią uczestnicy projektu - ale dla całej ludzkości. To, odwołując się do ich ulubionego serialu, naprawdę „fascynujące".
  8. Osoby zapadające na ciężkie, przewlekłe choroby, niektórzy pracownicy hospicjów i lekarze od dawna walczą o umożliwienie korzystania z przeciwbólowych i łagodzących właściwości marihuany. Opór polityków przed dopuszczeniem kanabinoidów w medycynie jest bezzasadnie silny, ale są miejsca, gdzie bierze się pod uwagę dobro chorych i ciepiących. Niestety, jeszcze nie u nas. Rada miejska Waszyngtonu w anonimowym głosowaniu dopuściła w tym tygodniu możliwość leczniczego wykorzystania marihuany. Amerykańska stolica dołączy tym samym do dwunastu stanów, które już wcześniej zaaprobowały taką możliwość. Wprawdzie ustawę czeka jeszcze podpis burmistrza miasta i trzydziestodniowy okres w którym ustawę musi zaaprobować Kongres, ale przedstawiciele Marijuana Policy Project nie przewidują kłopotów w przepuszczeniu waszyngtońskiej ustawy o leczniczych zastosowaniach marihuany. Narkotyk będzie można nabyć w maksymalnie ośmiu licencjonowanych dyspensariach. Te będą ją nabywać od licencjonowanych miejskich hodowców, z których każdy będzie mógł utrzymywać maksymalnie do 95 krzewów. Hodowla będzie się odbywała w pomieszczeniach zamkniętych i pod kontrolą. Zatem niedługo lekarze będą mogli przepisywać „zioło" jako lek osobom chorym na niektóre ciężkie schorzenia, między innymi HIV/AIDS, raka, stwardnienie rozsiane, czy glaukomę. Według MPP, które jest największą organizacją w Stanach Zjednoczonych propagującą dopuszczenie marihuany do użytku leczniczego, spodziewane są referenda w Arizonie i Południowej Dakocie na ten temat.
  9. Co definiuje nas, ludzi, jako odrębny i wyjątkowy gatunek? Myślenie abstrakcyjne, język - takie są najczęstsze odpowiedzi. Od dawna było wiadomo, które obszary mózgu odpowiadają za umiejętności językowe, ale tylko mniej więcej. Próby dokładniejszego określenia które to są obszary i co dokładnie robią napotykały na trudności. Wyniki otrzymywane przy użyciu dotychczasowych metod były niepewne i budzące wątpliwości. Potrzeba było innej metodyki badań, jaką zaproponowała Evelina Fedorenko, doktorantka znanego MIT. Wiadomo było, że za poszczególne aspekty języka najprawdopodobniej odpowiadają różne obszary mózgu. Wskazywały na to badania osób, które po wypadkach cierpiały na rzadkie i specyficzne trudności w mówieniu: na przykład niemożność układania zdań w czasie przeszłym. Ale próby precyzyjnego umiejscowienia tych obszarów spełzały na niczym. Aktualne techniki obrazowania pracy mózgu dawały mało wiarygodne wyniki. Za przyczynę takiego stanu rzeczy uznano fakt, że dotychczasowe badania opierały się na uśrednionych statystycznie analizach badań wielu osób, co mogło wprowadzać szum statystyczny i zniekształcać wyniki. Sposobem na obejście problemu było uprzednie zdefiniowanie „regionów zainteresowania" osobno u każdej z badanych osób. Aby tego dokonać, rozwiązywali oni zadania aktywizujące różne funkcje poznawcze. Opracowane w tym celu przez Evelinę Fedorenko zadanie wymagało czytania na zmianę sensownych zdań oraz ciągu pseudosłów, możliwych do wymówienia, ale nie mających żadnego sensu. Na otrzymanych obrazach aktywności mózgu wystarczyło teraz odjąć obszary aktywowane przez pseudosłowa od obszarów uruchamianych przez pełne zdania, żeby precyzyjnie - dla każdego badanego oddzielnie - określić obszary umiejętności językowych. Nowe podejście do badań mózgi pozwoli bardziej precyzyjnie określać obszary kory mózgowej odpowiedzialne za konkretne, poszczególne zdolności poznawcze: muzyczne, matematyczne i inne. Zestaw narzędzi do takich badań został udostępniony na domowej stronie Eveliny Fedorenko. Ma ona nadzieję, że akumulacja wyników przeprowadzanych w laboratoriach na całym świecie przyspieszy rozwój nauk o mózgu. Artykuł omawiający wyniki badań przeprowadzonych na McGovern Institute for Brain Research at MIT ukazał się w periodyku Journal of Neurophysiology. « powrót do artykułu
  10. Złoto od zawsze było drogim symbolem zbytku i luksusu. Dziś zyskuje nowe znaczenie, jego właściwości są coraz szerzej wykorzystywane w nowoczesnych technologiach. Począwszy od pozłacania styków, które dzięki temu nie śniedzieją i nie przerywają (kto pamięta, że dawniej klawiatury komputerów miały złocone styki?), aż po... no właśnie, gdzie jest granica zastosowania złota? Wyobrażacie sobie złoto w podeszwach waszych butów? No to wyobraźcie. Dr Adrian Fuchs ze Szkoły Nauk Fizycznych i Chemicznych Uniwersytetu Technologicznego w Queensland opracował nową technologię, może nie sensacyjną, ale mająca wiele zastosowań praktycznych. Australijski uczony odkrył sposób skutecznego rozpraszania nanocząstek metali w tworzywach sztucznych, jak polimery, czy plastik. Nowa metoda pozwoli uzyskiwać materiały o doskonałych, czy niespotykanych właściwościach. Pierwsze, co się narzuca, to materiały o zwiększonej wytrzymałości. Trwała i bardziej kolorowa farba, nie pękające plastikowe obudowy, elastyczne, ale nie ścierające się podeszwy butów. Farba - jak mówi odkrywca - to w zasadzie plastik, dodanie do niej nanocząstek złota powoduje, że kolory z całego widzialnego spektrum stają się bardziej intensywne, a sama farba odporna na trudne warunki środowiskowe. Właściwości metali zmieniają się w nanoskali, łącząc unikalne cechy nanocząstek z tworzywami sztucznymi uzyskujemy całkiem nowe materiały kompozytowe. To pozwoli na opracowanie nie tylko nowych, lepszych powierzchni ochronnych, ale na przykład lepiej działających leków, czy nowatorskich katalizatorów. Doskonałe przewodnictwo złota pozwoli właśnie, wg dra Fuchsa, po wymieszaniu z cząsteczkami innych metali, uzyskać nowe rodzaje katalizatorów. Nanocząstki złota i ditlenku tytanu zatopione w polimerze tworzą bardzo efektywny katalizator oczyszczający wodę; ditlenek tytanu pochłania światło i przekształca je w prąd elektryczny, który jest dalej przewodzony przez złoto. Zatapianie nanocząstek w plastikowych kapsułkach pozwoli na lepsze dozowanie leków przeciwnowotworowych, które będą same wyszukiwać ogniska chorobowe. Szybsze i tańsze komputery dzięki nowym rodzajom układów elektronicznych, lepsze wyświetlacze w telewizorach i monitorach i wiele innych możliwości otwiera się przed technologami. Nanocząstki złota i innych metali już niedługo będą powszechne w naszym otoczeniu.
  11. Zwykłe umycie rąk powoduje, że ludzie stają się pogodzeni z podjętą wcześniej decyzją. Psycholodzy zauważyli, że osoby, które umyły dłonie tuż po podjęciu trudnej decyzji, czuły się spokojniejsze i szczęśliwsze od ludzi stroniących wtedy od mydła i wody. Szef projektu Spike Lee z University of Michigan uważa, że zabieg higieniczny pozwala zakończyć i podsumować proces decyzyjny, ponieważ usuwa wątpliwości, czy postąpiliśmy słusznie. Nasze studia wykazały, że umycie rąk symbolicznie eliminuje te wątpliwości. Po wypłukaniu dłoni czujemy się dobrze z decyzją i nie ma już potrzeby wysilać się intelektualnie, by wybrana opcja wyglądała lepiej od odrzuconej alternatywy. Eksperymentalnej grupie studentów powiedziano, że biorą udział w konsumenckim teście płyt CD. Po przejrzeniu 30 okładek badani mieli wybrać 10 płyt, które chcieliby mieć i uszeregować je wg własnych preferencji. Zaproponowano im nagrodę: mogli zatrzymać 5. lub 6. z wybranych wydawnictw. Połowie ochotników pozwolono potem umyć ręce. Amerykanie stwierdzili, że osoby z umytymi rękoma były bardziej zadowolone z wyboru. Gdy ochotnicy umyli dłonie, nie musieli dłużej usprawiedliwiać wyboru, kiedy ponownie klasyfikowali CD – opowiada współpracownik Lee dr Norbert Schwarz. Podobne wyniki uzyskano podczas testu dżemów i przemywania rąk odkażającym wacikiem. Badani, którzy tylko oglądali tampon po wybraniu słoika dżemu owocowego, oczekiwali, że będzie on dużo smaczniejszy od odrzuconej alternatywy. Różnica zanikała, gdy uczestnicy eksperymentu testowali na sobie waciki, oczyszczając dłonie – tłumaczy Lee. Oznacza to, że umycie rąk usuwa jakiekolwiek ślady przeszłych decyzji i zmniejsza przymus usprawiedliwiania ich (np. walorami smakowymi marmolady).
  12. Ivan Arce, główny technolog firmy Core Security Technologies, informuje, że Microsoft po cichu załatał trzy bardzo poważne dziury. Łaty odkrył pracowanik Core Labs Nicolas Economou, który przeanalizował kwietniowy biuletyn MS10-024. Jego zdaniem znalazły się w nim dwie łaty dla serwera pocztowego Exchange oraz jedna dla SMTP Service. Koncern w opisie biuletynu nie poinformował o tych łatach. Postępowanie takie można tłumaczyć faktem, że firma nie chciała, by o istnieniu łat dowiedzieli się cyberprzestępcy, którzy mogą za pomocą reverse engineeringu przeanalizować łaty i przygotować szkodliwy kod. Arca uważa jednak, że niepoinformowanie o poprawkach to błąd. One są ważniejsze niż dwie pozostałe w tym biuletynie, o których Microsoft poinformował. To oznacza, że administratorzy mogą podjąć złą decyzję, gdy będą zastanawiali się nad instalowaniem poprawek. Oni potrzebują tej informacji, by ocenić ryzyko - mówi Arce. Jak mówi Andrew Storms, dyrektor ds. bezpieczeństwa w firmie nCircle Security, wydawanie łat w tajemnicy nie jest niczym nowym. Twórcy oprogramowania robią tak od lat. Najczęściej dzieje się tak w przypadku dziur znalezionych przez samą firmę. Niezwykły jest tylko fakt, że Core Security zdecydowało się na upublicznienie swojego odkrycia. Storms zauważa, że nie istnieją żadne wymogi, które nakazywałyby producentowi oprogramowania rejestrowania luk, które odkrył samodzielnie i informowanie o nich. Zgadza się jednak ze zdaniem Ivana Arce, że takie działanie może narazić klientów na niebezpieczeństwo spowodowane złą oceną zagrożenia. Jeśli na przykład w łacie ocenionej przez Microsoft jako 'umiarkowana' znajdzie się poprawka dla krytycznej dziury, to niższy niż rzeczywisty status poprawki może zmylić użytkowników, którzy mogą zdecydować, że w takim razie odłożą na później zainstalowanie poprawki - mówi Storm. Przedstawiciele Microsoftu przyznali, że po cichu załatano dziury.
  13. W RPA odkryto najstarsze dowody istnienia pola magnetycznego Ziemi, tym samym początki jego istnienia cofnięto w czasie o 250 mln lat. W skałach dacytowych z gór otaczających miejscowość Barberton znaleziono bowiem charakterystycznie ułożone niewielkie minerały żelaza. Ich analiza wykazała, że 3,45 mld lat temu siła pola magnetycznego naszej planety była o wiele mniejsza niż obecnie. Profesor John Tarduno z University of Rochester opowiadał kolegom po fachu o swoich odkryciach na konferencji nt. nauk o Ziemi w Wiedniu. Wg niego, ok. 3,45 mld lat temu miał miejsce krytyczny okres, ponieważ to również wtedy pojawiły się pierwsze formy życia. Być może te dwa zjawiska są ze sobą powiązane. Amerykanie opracowali metodę badania magnetytów (drobinek minerału zaliczanego do grupy spineli żelazowych), które zostały uwięzione w kryształach skały wulkanicznej. W stygnącej lawie minerały żelaza orientują się w stosunku do pola magnetycznego. Ich pozycja ulega utrwaleniu, kiedy temperatura krzepnących skał spada poniżej 580 stopni Celsjusza. Tarduno uważa, że choć dzisiaj granica między magnetosferą a wiatrami słonecznymi znajduje się w odległości 10 promieni od centrum Ziemi, kiedyś mogła być zlokalizowana znacznie bliżej, bo w odległości 3-5 promieni. Oznaczałoby to, że w zamierzchłej przeszłości zorze występowały na mniejszych szerokościach geograficznych, gdyż więcej naładowanych cząstek słonecznych (protonów i elektronów) pokonywało pole magnetyczne naszej planety i zderzało się z cząstkami występującymi w atmosferze. Profesor zakłada także, że z atmosfery w szybszym - niż wcześniej zakładano - tempie zniknęła większa ilość lekkich pierwiastków, np. wodoru. Zespół dywaguje, że może to oznaczać, że na wczesnej Ziemi było w takim razie o wiele więcej wody. W Afryce, Indiach i Australii występują bardzo stare skały wulkaniczne. Ich wiek ocenia się na 3,6 mld lat. Tarduno nimi nie dysponuje, ale pozyskał młodsze skały osadowe, które zawierają minerały erodujące ze starożytnych skał, liczących sobie nawet 4 mld lat. Opracowujemy technologie i wierzymy, że potrafimy naprawdę odtworzyć utrwalone w nich pole magnetyczne.
  14. Ludzie są szczególnie biegli w identyfikowaniu oszustw. Wspiera to teorię, zgodnie z którą oprócz ogólnej zdolności do wnioskowania, natura, a właściwie ewolucja wyposażyła nas w systemy pozwalające prowadzić skuteczne rozumowania dotyczące ważnych kwestii, np. kłamstwa (Proceedings of the National Academy of Sciences). Wytropienie osób niegodnych zaufania jest istotne z tego względu, że czyjaś nieuczciwość niweczy stosunki społeczne nawiązywane i podtrzymywane w celu wymiany dóbr i czerpania obopólnych korzyści. Aby sprawdzić, czy nasz gatunek naprawdę dysponuje układem wykrywania oszustwa, zespół Ledy Cosmides z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara zaprosił ochotników do rozwiązania zadania selekcyjnego Wasona, służącego do badania rozumowania warunkowego. Wolontariusze mieli poszukiwać informacji, która pozwoliłaby obalić przedstawiony im okres warunkowy (Jeśli P, to Q, gdzie P i Q oznaczają zdania). Psycholodzy poprosili studentów o wyobrażenie sytuacji, że nadzorują pracowników segregujących podania o przyjęcie do dwóch szkół: dobrej z okręgu, gdzie podatki szkolne są wysokie, i do słabej z jednakowo zasobnego, ale nisko opodatkowanego okręgu. Sorterzy musieli się stosować do reguły: "jeśli uczeń jest przyjmowany do dobrej szkoły, to musi mieszkać w wysoko opodatkowanym regionie". W połowie przypadków badanym powiedziano, że ludzie segregujący dokumenty sami mają dzieci ubiegające się o miejsce w szkołach, dlatego mają powód, by oszukiwać. W pozostałych przypadkach studentów informowano, że pracownicy są po prostu roztargnieni i z tego tytułu czasem popełniają małe błędy. Następnie badanych pytano, jak będą sprawdzać, czy segregujący nie łamią zasady. Cosmides ustaliła, że kiedy superwizorzy sądzili, że sprawdzają osoby popełniające małe błędy, tylko 9 na 33 (czyli 27%) podało właściwą odpowiedź: zamierzali poszukać ucznia przyjętego do dobrej szkoły, który nie mieszkał w wysoko opodatkowanym okręgu. Kiedy badani byli nastawienie na zdemaskowanie oszustwa, prawidłowo reagowało aż 68% grupy (23 osoby z 34). Wg Amerykanów, oznacza to, że ludzie są lepiej przystosowani do wykrywania oszustwa niż zwykłego łamania zasad. Jakakolwiek wskazówka, że mamy do czynienia z niewinną pomyłką, wyłącza mechanizm detekcji. Cosmides przekonuje, że takiego wyniku należałoby się spodziewać, gdyby dobór naturalny faworyzował specyficzną umiejętność (w takim przypadku wymogi zadania określają specyficzne strategie adaptacyjne), nie zgadzają się jednak z tym, jak selekcja powinna wyglądać, gdyby brać pod uwagę wyłącznie inteligencję ogólną.
  15. ICANN ogłosił, że do powszechnego użycia w internecie weszły właśnie pierwsze nazwy domen pisane innym alfabetem niż łaciński. Nazwy składające się wyłącznie z arabskich znaków zostały wprowadzone do serwerów root w Egipcie, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Na zatwierdzenie czeka dalszych 21 wniosków dotyczących 11 języków w domenach krajowych najwyższego poziomu. W najbliższym czasie 10 z nich powinno zostać pozytywnie rozpatrzonych.
  16. Na południowym skraju Wood Buffalo National Park w kanadyjskiej prowincji Alberta powstała konstrukcja, którą widać z kosmosu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jej budowniczymi są... zwierzęta. Mowa tutaj o największych na świecie żeremiach bobrowych. Konstrukcja ma długość 850 metrów i została odkryta przed trzema laty przez ekologa Jeana Thie, który przeglądał Google Maps szukając oznak zmian klimatycznych. Dopiero ostatnio przyciągnęła ona uwagę mediów. Tamę widziało dotychczas niewiele osób, ale jej istnienie potwierdza kilku strażników leśnych, którzy dotarli w te odległe tereny helikopterem. Specjaliści szacują, że jej zbudowanie mogło zająć kilkunastu bobrzym rodzinom nawet 20 lat. To więcej, niż przeciętna długość życia bobra, która wynosi 15 lat. Zwierzęta używając tylko zębów ścięły tysiące drzew i stworzyły na mokradłach gigantyczne żeremia. Można je oglądać na Google Maps wpisując w wyszukiwarkę koordynaty 58.271150, -112.252079. Dotychczas najdłuższa znana tama wybudowana przez bobry miała 652 metry i znajdowała się w Three Forks w Montanie. Thie nie wyklucza, że istnieją jeszcze większe bobrze konstrukcje. Jeśli to prawda, to należy szukać ich w Kanadzie. Ekolog mówi, że zauważył już kilka możliwych lokalizacji, jednak do ich potwierdzenia potrzebowałby zdjęć o wyższej rozdzielczości.
  17. Wykorzystanie energii słonecznej kojarzy się głównie z generowaniem prądu elektrycznego za pomocą ogniw fotoelektrycznych. Trochę mniej z bezpośrednim wykorzystaniem ciepła słonecznego do ogrzewania. A co z wykorzystaniem ciepła słonecznego do chłodzenia? Moment, że jak? Nie, to nie pomyłka. Chociaż brzmi to niczym sprzeczność, ciepło promieniowania słonecznego może być wykorzystane do zasilania układu chłodzącego. Bez pośrednictwa energii elektrycznej, naturalnie, bo to nie byłoby nic nowego. Zasilane słońcem układy chłodzące opracowali inżynierowie z niemieckiego Instytutu Fraunhofera. Prototypowe instalacje już działają w Tunezji I Maroko, chłodząc szybko psujące się produkty żywnościowe, mleko, wodę i... wino. Projekt MEDISCO (MEDiterranean food and agro Industry applications of Solar COoling technologies), sfinansowany przez Komisję Europejską, powstał jako efekt współpracy wielu europejskich firm, agencji i uniwersytetów, między innymi Solar Energy Systems ISE we Freiburgu i Politechniki w Milano. Jak to działa? Mniej więcej tak, jak domowa lodówka, ale zamiast energii elektrycznej używa się ciepła słonecznego. Światło słoneczne jest zbierane za pomocą luster i kierowane na absorber, który podgrzewa wodę do temperatury powyżej 200° Celsjusza. Wysoka temperatura napędza absorpcyjny agregat chłodzący. Medium chłodniczym jest mieszanina wody z glikolem, która nie zamarza w niskich temperaturach, gromadzi się ona w zbiornikach, a następnie jest pompowana przez wymiennik ciepła, który chłodzi cysternę z mlekiem. Dla wina stosowany jest zmodyfikowany system, w którym chłodziwo przepływa przez rury biegnące wewnątrz zbiorników. Projekt doskonale będzie się sprawdzał w krajach, które mają pod dostatkiem energii słonecznej i na terenach mało cywilizowanych, gdzie brakuje źródeł wody i energii elektrycznej. Jest przyjazny dla środowiska i redukuje ilość zużywanej energii elektrycznej do minimum. Im większe nasłonecznienie - czyli wyższa temperatura powietrza - tym system chłodzi intensywniej, czyli działa właśnie wtedy, kiedy potrzeba. MEDISCO jest na razie projektem pokazowym, niegotowym do komercyjnych zastosowań. Autorzy są jednak pewni, że w niedługiej przyszłości będzie można go stosować w gospodarstwach rolniczych, czy przemyśle, na przykład chemicznym, czy kosmetycznym.
  18. Walijka Rosie Swale Pope w ciągu 27 następujących po sobie dni przebiegła 27 maratonów. Już sam ten wyczyn zasługuje na podziw, a jest on jeszcze większy gdy dowiadujemy się, że pani Pope liczy sobie 63 wiosny. Seniorka wybiegła ze swojego domu w Tenby w zachodniej Walii w wielkanocny poniedziałek. Biegaczka odwiedziła tak odległe od siebie miejscowości jak Londyn i Bristol czy Tunbridge Wells i Bury St Edmunds. Pope nie biegła dla samego biegania czy sławy. Jej celem było zebranie pieniędzy dla hospicjum dziecięcego Ty Hafan Hospice. Ma nadzieję, że zebrała więcej niż docelowe 6000 funtów. W czasie krótszym niż miesiąc kobieta przebiegła niemal 1140 kilometrów. Pani Swale Pope nie jest nowicjuszką. To pierwsza kobieta, która samotnie żaglówką przepłynęła Atlantyk, przebyła też na koniu całe Chile wzdłuż i w pięć lat obiegła kulę ziemską, dzięki czemu zebrała 250 000 funtów na wsparcie sierot w Rosji oraz uświadomienie ludziom zagrożenia związanego z rakiem prostaty. Ma ona też na swoim koncie takie osiągnięcia jak przebiegnięcie Nepalu, Rumunii, Kuby czy Islandii. Brała udział w licznych ultramaratonach, w tym w niezwykle wyczerpującym niemal 250-kilometrowym biegu przez Saharę.
  19. Przed rokiem pracodawca skutecznie uniemożliwił Barnaby Jackowi wygłoszenie wykładu dotyczącego luki w zabezpieczeniach bankomatów. Tym razem, podczas konferencji Black Hat, która odbędzie się w Los Angeles w dniach 28-29 lipca, ekspert opowie o sposobach ataku na bankomaty i zaprezentuje wieloplatformowego rootkita ułatwiającego atak. Jack zaprezentuje kilka rodzajów ataku, w tym atak zdalny za pomocą sieci. Zwykle bankomaty atakowane są poprzez zainstalowanie w nich fałszywych czytników kart, które kradną dane z karty, oraz kamer lub fałszywych klawiatur, umożliwiających poznanie numeru PIN. Barnaby Jack skupił się jednak na szukaniu dziur w oprogramowaniu bankomatów. Znalazł je już przed rokiem, jednak jego pracodawca - firma Juniper - nie pozwoliła mu na udział w konferencji. Specjalista wykorzystał ten rok do dalszych badań, a przed miesiącem zmienił pracodawcę zostając dyrektorem ds. badań bezpieczeństwa firmy IOActive. Jack zapowiada, że o ile w ubiegłym roku znał sposób na zaatakowanie jednego modelu bankomatu, teraz może zaatakować dwa modele, pochodzące od dwóch różnych, dużych producentów takich urządzeń.
  20. Podwyższone stężenie oksydazy monoaminowej A (ang. monoamine oxidase A, MAO-A) w mózgu pań w połogu może wyjaśnić występowanie depresji poporodowej czy baby bluesa. Badacze z kanadyjskiego Centrum Uzależnień i Zdrowia Psychicznego posłużyli się pozytonową tomografią emisyjną (PET). Dzięki temu ustalili, że stężenie MAO-A w mózgach zdrowych kobiet było 4 dni po porodzie o 43% wyższe niż u kobiet, które nie zachodziły ostatnio w ciążę. Najsilniejszy wzrost poziomu MAO-A obserwowano 5. dnia po porodzie, a więc wtedy, gdy objawy depresyjne są zazwyczaj najbardziej widoczne. Oksydaza monoaminowa A to enzym kodowany przez gen MAOA. Usuwa ona m.in. serotoninę, czyli neuroprzekaźnik podtrzymujący normalny nastrój. Nic więc dziwnego, że kiedy MAO-A jest więcej niż zwykle, obserwuje się symptomy depresyjne. Zrozumienie biologii baby bluesa to niezwykle ważna kwestia, ponieważ przy pewnym nasileniu może się on przekształcić w kliniczną depresję poporodową, najczęstszą komplikację porodu, która występuje u 13% świeżo upieczonych matek i może mieć zgubny wpływ tak na nie, jak i na dzieci. Mamy nadzieję, że zdobyte przez nas informacje będą w przyszłości wykorzystane do opracowania suplementów, zawierających substancje usuwane przez wysokie stężenia MAO-A. W ten sposób można by obniżać ryzyko depresji poporodowej – wyjaśnia dr Jeffrey Meyer. Wyniki studium ukazały się w piśmie branżowym Archives of General Psychiatry.
  21. Uczeni z Johns Hopkins University odkryli, że pewien składnik gorzkiej czekolady pomaga chronić mózg przed uszkodzeniem w czasie udaru. Zwiększa on bowiem intensywność sygnałów komórkowych, o których wiadomo, że chronią komórki nerwowe. Podczas eksperymentów myszom podano pojedynczą umiarkowaną dawkę epikatechiny, która naturalnie występuje w gorzkiej czekoladzie, a 90 minut później wywołano u zwierząt udar niedokrwienny. Okazało się, że u zwierząt, które zażyły epikatechinę uszkodzenia mózgu były znacznie mniejsze niż w grupie kontrolnej. Co więcej, związek ten ma jeszcze jedną ważną zaletę. Otóż większość leków chroniących przed uszkodzeniem mózgu w czasie udaru należy podać w ciągu 2-3 godzin, tymczasem epikatechina działa nawet podana 3,5 godziny po zdarzeniu. Jeśli podamy ją 6 godzin po udarze nie zaobserwujemy żadnych pozytywnych skutków jej działania. Doktor Sylvain Doré, który specjalizuje się w anestezjologii, intensywnej opiece medycznej, farmakologii i naukach molekularnych, wyjaśnia, że jego badania sugerują, iż ochronne działanie epikatechiny polega na stymulowaniu dwóch dobrze znanych procesów ochronnych. W czasie udaru mózg usiłuje bronić się przed uszkodzeniami uruchamiając czynnik transkrypcyjny Nrf2 i oksygenazę hemu, a epikatechina zwiększa działanie obu. Uzyskane wyniki potwierdzono, pozbawiając myszy Nrf2 i oksygenazy hemu. Wówczas podanie im epikatechiny nie uchroniło komórek przed obumarciem. Doré nie wyklucza, że uzyskane przez niego wyniki pomogą w opracowaniu mechanizmów ochrony mózgu przed schorzeniami neurodegeneracyjnymi, takimi jak np. choroba Alzheimera. Uczony nie prowadził badań klinicznych, a więc nie wiadomo, ile powinniśmy spożywać gorzkiej czekolady, by wspomóc nasz mózg w czasie udaru. Pomimo iż wielokrotnie informowaliśmy o bardzo pozytywnym wpływie czekolady na zdrowie. Poprawia działanie naczyń krwionośnych, potrafi obniżać śmiertelność po zawale i pomaga zwalczyć zespół chronicznego zmęczenia. Należy jednak pamiętać, że jest ona bogata w tłuszcze i kalorie, a najlepszą ochroną naszego organizmu jest rozsądna dieta, zawierająca dużo warzyw i owoców. Czekolada i epikatechina mają bardzo pozytywny wpływ na indian Kuna, których tradycyjny napój chłodzący jest przygotowywany właśnie na bazie bardzo gorzkiej czekolady. U ludu tego nie występują dzięki temu choroby serca. Dokładny wpływ epikatechiny na ochroną mózgu musi być jeszcze zbadany, Doré przypuszcza jednak, że nie jest on bezpośredni, a mózg chronią metabolity epikatechiny, pobudzające komórki nerwowe do zwiększenia wysiłków obronnych. Jeśli tak rzeczywiście jest, to wystarczy niewielka dawka epikatechiny. Objadanie się czekoladą jest pozbawione sensu także i z tego powodu, że produkty różnych wytwórców zawierają różne ilości tego związku.
  22. Nasze funkcjonowanie w społeczeństwie w bardzo dużej mierze zależne jest od naszych umiejętności „wczuwania się" w innych - rozumienia i przewidywania tego, co myślą, czują, zamierzają. Dość powiedzieć, że to właśnie zaburzenie tych umiejętności, nazwanych przez badaczy „teorią umysłu" (ToM), jest związane z autyzmem. Według ostatnich badań podczas „wchodzenia w cudzą skórę" nasz mózg działa wielotorowo, angażując różne ścieżki poznania i przetwarzając różne rodzaje informacji w różny sposób. Niemieccy uczeni przeprowadzili eksperyment mający na celu zbadanie powiązań między „wczuwaniem się" w innych w sposób emocjonalny, a w sposób rozumowy. W tym celu grupa wolontariusz płci męskiej wykonywała skomputeryzowane zadanie ukierunkowane na ich umiejętności wnioskowania zarówno emocjonalnego, jak i rozumowego. Wszystkich ta część mózgu, która jest odpowiedzialna za racjonalne wnioskowanie (grzbietowo-boczna kora przedczołowa) była poddawana działaniu powtarzalnej przezczaszkowej stymulacji magnetycznej (repetitive transcranial magnetic stimulation - rTMS). W ten sposób zaburzano działanie tej części mózgu i badano wpływ, jaki ma ono na umiejętności „teorii umysłu". Badanie wskazało, że zaburzenie pracy tej szczególnej części mózgu miało wpływ na umiejętności oceny cudzego rozumowania (kognitywne ToM), ale już nie na umiejętności oceny cudzych emocji (afektywne ToM). Rozróżnienia tych dwóch aspektów „czytania umysłów" dokonano już dawno, ale nie było dotąd danych na temat ścieżek neuronalnych, jakie są w nie zaangażowane. Niemieckie badania dowiodły ostatecznie, że wnioskowanie kognitywne i afektywne są niezależne funkcjonalnie i przynajmniej częściowo dzieją się w innych obszarach mózgu. Potwierdzono też związek grzbietowo-bocznej kory przedczołowej z rozumowymi funkcjami „teorii umysłu". Badania przeprowadzono z udziałem Instytutu Neuronauk i Medycyny Centrum Badawczego w Jülich (Forschungszentrum Jülich), Neurologicznej Kliniki Uniwersyteckiej w Kolonii, oraz Uniwersytetu w Duisburg-Essen (Universität Duisburg-Essen). Autorami pracy, która zostanie zaprezentowana w czerwcowym numerze czasopisma „Cortex" są Elke Kalbe, Marius Schlegel, Alexander T. Sack, Dennis A. Nowak, Manuel Dafotakis, Christopher Bangard, Matthias Brand, Simone Shamay-Tsoory, Oezguer A. Onur, Josef Kessler.
  23. Sfilmowano szympansy karłowate, znane też jako bonobo, które komunikowały niezgodę, kręcąc głową jak ludzie. Małpy potrząsały głową, chcąc zapobiec działaniom innych, które z różnych względów im się nie podobały, np. zabawom młodych z jedzeniem. Studium niemieckich naukowców - Christel Schneider i doktora Josepa Calla z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka oraz dr Katji Liebal z Wolnego Uniwersytetu Berlina – ukazało się w piśmie Primates. Schneider opowiada o nagraniu z lipskiego zoo, na którym matka wyraża swoje niezadowolenie z zachowania niemowlęcia (młode bawi się pożywieniem). Ulundi próbuje powstrzymać swoje dziecko, Luizę, by przestało dokazywać z kawałkiem pora. Samiczka nie reaguje na wysiłki matki, aż ta zaczyna kręcić głową, patrząc w kierunku niesfornego potomka. Ostatecznie Ulindi wyrzuca warzywo, a Luiza nadal po nie z uporem sięga. Bonobo (Pan paniscus) i szympansy często kiwają głową lub ją pochylają, by przekazać jakiś komunikat pozostałym członkom stada. Szympansy karłowate potrząsają głową, by nawiązać kontakt i zaprosić np. do zabawy. Niemcy jako pierwsi zaobserwowali jednak potrząsanie głową w kontekście negatywnym, a więc nie zachęcające do czegoś, ale powstrzymujące. Zespół dokonał przełomowych obserwacji, prowadząc badania nad komunikacją niemowląt dużych małp. W tym celu analizowano gesty bonobo, szympansów, goryli i orangutanów z 6 europejskich ogrodów zoologicznych. Potrząsanie głową "na nie" odnotowano u 4 osobników w 13 różnych sytuacjach. Obecnie prymatolodzy uważają, że bonobo posługują się bardziej rozbudowanym repertuarem ruchów głową od szympansów zwyczajnych. Wypracowały go, ponieważ żyją w grupach o skomplikowanej strukturze społecznej. Ostrzegające przeczenie może więc stanowić punkt wyjścia do negocjacji. Niemcy podkreślają, że nie da się na 100% stwierdzić, że potrząsanie głową rzeczywiście oznacza nie, ale wg nich, jak dotąd to najlepsze wyjaśnienie tego zjawiska. Niewykluczone, że opisane zachowanie stanowi prymitywną formę naszego kręcenia głową.
  24. Intel rozpoczął sprzedaż nowej 45-nanometrowej platformy Moorestown, która jest przeznaczona na rynek smartfonów i tabletów. W jej skład wchodzą procesory z rodziny Atom Z6xx. Platforma współpracuje z przenośnymi systemami linuksowymi, w tym z Androidem, co oznacza, że Intel poważnie zainteresował się rynkiem urządzeń mobilnych. Firma chce powoli zwiększać w nim swoje udziały, ale analitycy przewidują, że prawdziwe sukcesy może odnieść dopiero wówczas, gdy zaprezentuje 32-nanometrową platformę. W skład Moorestown wchodzą wspomniane już procesory Atom zintegrowane z kontrolerami pamięci, obrazu, układami do obsługi grafiki trójwymiarowej i przetwarzania wideo. Dwie pozostałe kości platformy to kontroler wejścia/wyjścia oraz układ odpowiadający za zarządzenia poborem energii. Intel twierdzi, że urządzenia z Morestown mogą pozostawać w stanie oczekiwania przez 10 dni, a ich posiadacz może surfować po sieci przez 5 godzin. Platforma w wersji dla smartfonów korzysta z procesora taktowanego 1,5-gigahercowym zegarem, a w wersji dla tabletów zegar pracuje z częstotliwością 1,9 GHz. Układ I/O zawiera kontroler NAND, 24-bitową kość audio, obługuje aparat fotograficzny, USB oraz liczne algorytmy bezpieczeństwa. Kość zarządzająca poborem mocy odpowiada za kontrolę ekranu dotykowego. Analitycy firmy Morgan Stanley przewidują, że dostawy Moorestown będą zbyt małe by zachwiać rynkiem. W latach 2010/2011 do rąk klientów trafi mniej niż 10 milionów urządzeń z tą platformą. Zarówno oni jak i inni specjaliści stwierdzili, że Intel poczeka na odniesienie większego sukcesu do czasu premiery 32-nanometrowej platformy Medfield. Dopiero wówczas koncern będzie mógł poważnie myśleć o konkurowaniu z Qualcommem i jego platformą SnapDragon. Moorestown to już druga próba wejścia Intela na rynek smartfonów. Pierwszą był zintegrowany z pamięcią flash procesor XScale. Nie odniósł on jednak sukcesu i został później sprzedany Marvelowi.
  25. Takayuki Kaneko i zespół z Centrum Badań Wulkanologicznych Uniwersytetu Tokijskiego badają skały wyrzucone w latach 781-1707 przez Fudżi. W ten sposób udało im się odtworzyć prawdopodobną wewnętrzną strukturę wulkanu. Japończycy ustalili, że w ciągu stuleci stopniowo wzrastała zawartość krzemionki w magmie. Wysokie stężenia tego pierwiastka wskazują na duże i bardziej gwałtowne erupcje. Poza tym odkryto duże ilości bogatego w trójtlenek glinu bazaltu, który w zetknięciu z krzemionką może wywołać wybuch. Kaneko przeanalizował ciśnienia konieczne do utworzenia obu materiałów i wywnioskował, że są one przechowywane w dwóch oddzielnych komorach. Głębsza leży na głębokości 20 km i mieści magmę bazaltową, a druga – płytsza - znajduje się na głębokości 9 km. Tę ostatnią wypełnia dwutlenek krzemu. Szef zespołu opowiada, że wg niego, trzęsienia ziemi o niskiej częstotliwości z lat 2000 i 2001, którym towarzyszył niski pomruk, świadczą o ruchach w głębszej komorze z płynnym bazaltem. Przepowiadać by to miało kolejną rychłą erupcję. Inni specjaliści nie zgadzają się jednak z tą prognozą. Tłumaczą, że najpierw musiałoby dojść do napływu nowego bazaltu do głębszej komory, by przepchnąć wylewną skałę magmową w kierunku krzemionki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...