Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Jarek Duda

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1456
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    79

Zawartość dodana przez Jarek Duda

  1. Oj nie matrycy, tylko chodzi o macierze przypadkowe (odwzorowania liniowe). Chodzi o to że w sytuacjach w których nie wiemy co się dokładnie dzieje, matematyczne twierdzenia jak zasada maksymalnej niewiedzy mówi, że powinniśmy założyć jednorodny (lub ogólniej Boltzmannowski) rozkład prawdopodobieństwa po możliwych sytuacjach - dostając model termodynamiczny. Więc w przypadku w którym nie wiemy które odwzorowanie było wybrane, w teorii macierzy przypadkowych zakłada się zwykle rozkład jednorodny po jakiejś rodzinie możliwych macierzy. Podstawowe macierze: rzeczywiste, symetryczne kwadratowe możemy diagonalizować - są pewnym przeskalowaniem (dla każdego kierunku inne). Teraz 'objętość' (jakobian) podzbioru macierzy o zadanym zestawie wartości własnych (współczynniki przeskalowania) spośród wszystkich takich macierzy jest proporcjonalna do iloczynu po wszystkich parach różnic wartości własnych (tzw. vandermondianu) - co można rozumieć że na poziomie termodynamiki, wartości własne uzyskają odpychanie (z potencjałem logarytmicznym charakterystycznym dla dwuwymiarowych układów (w 3D mamy 1/r)). W każdym razie w tego typu modelach jądrowych zakładamy że jądro nie ma jakiejś konkretnej struktury, tylko ma dość nieokreśloną, fluktuującą termodynamiczną strukturę. Są one rezultatem zaczynania od mechaniki kwantowej, która bazuje na założonych abstrakcyjnych dogmatach, których praktycznie z definicji nie da się zrozumieć... Jest też odwrotne podejście - zacząć od konkretnej klasycznej struktury, a dopiero potem (ewentualnie) martwić się o mechanikę kwantową - tzw. modele solitonowe, które dosłownie obserwuje się np. w optyce, ale i skutecznie są używane do modelowania pojedynczych mezonów, barionów (tzw. modele skyrmionowe). W tym obrazie, jądro nie jest tylko termodynamiczne, fluktuujące, tylko zgodnie z intuicją ma pewną konkretną strukturę blisko minimum energetycznego. Żeby tak zobaczyć złożoną konstrukcję jaką jest jądro, musimy znaleźć konkretne pole którego struktura solitonów odpowiada nie tylko jednej konkretnej cząstce, ale odtwarza całą ich menażerię teorii cząstek z zachowaniem. Jedyne podejście tego typu o jakim słyszałem to pole elipsoid - naturalne rozszerzenie koncepcji fazy kwantowej, pomiędzy zbyt abstrakcyjnymi skyrmionami a zbyt prostymi 'optical vertices' - podstawowe wzbudzenia to 3 rodziny spinów 1/2, najprostsza cząstka z ładunkiem musi też mieć spin, dalsze wzbudzenia odpowiadają mezonom i barionom, które mogą dalej tworzyć konstrukcje typu jądro, naturalne oddziaływania tego pola to 2 zestawy równań Maxwella: dla elektromagnetyzmu i grawitacji, ... (4 rozdział http://arxiv.org/pdf/0910.2724 )
  2. Różnica między 94 a 127 decybele to jakieś 2000 razy mniejsza moc. Maleje ona z kwadratem odległości, czyli przy takich samych warunkach oznacza on 44 razy mniejszy zasięg sonaru ... to jednak trochę sporo ... Używa on krótszych sygnałów, więc mam wrażenie że nie chodzi o moc szczytową tylko średnią, co odrobinę poprawia sytuację kosztem mniejszej rozdzielczości czasowej. Pewnie borowiczak miał trochę słabszą selekcję naturalną do doskonalenia detekcji jako jakości komórek odbierających drgania, ale pewnie tutaj oba nietoperze są na granicy tego co biologia może zaoferować. To byłby dość delikatny efekt, ale ultradźwięki powinny odrobinę modyfikować zachowanie włosków nietoperza - może potrafi on w pewnym stopniu wykorzystywać informację z mieszków włosowych? Poprawy zasięgu należy chyba raczej głównie szukać w np. szerszym przewodzie słuchowym (co pewnie zmniejsza rozdzielczość przestrzenną jak przesłona aparatu), zawężeniem spektrum dźwięku przez odpowiednią konstrukcję ślimaka ... ale i większym ofiarom i innej strategii polowań. W każdym razie przydałyby się badania w których można by rzeczywiście porównać odległość(i kąt?) w której różne nietoperze reagują na różne ćmy. Dla pocieszenia dla mopka, słabszy sygnał to też myślę że całkiem spora oszczędność energetyczna - mniejszy wydatek na wytwarzanie sygnału, ale i konstrukcję aparatu mowy, czaszki i ich ciągłą reperację ... ogólnie to muszą mieć kompletnie inną strategię na życie
  3. Ten tytuł jest mocno mylący - wirusy nie 'tkają' baterii, tylko są używane jako szablon ich elektrod. Korzystamy z ich rozmiarów i łatwości sztucznej selekcji - na przykład żeby uzyskać przyczepianie do określonej powierzchni, wystawiamy na nią kolejne pokolenia, wymywamy te które są słabiej przyczepione i pozwalamy się rozmnażać tym które pozostały - których białka otoczki (? viral envalope) czy kapsydu lepiej się trzymają powierzchni i pewnie łączą się też z sąsiadami w celu wzmocnienia i ujednorodnienia struktury. Teraz np. w co drugim pokoleniu możemy wybierać te które przyczepiają się też do fluorku żelaza i finalny produkt może robić za dość jednorodny szablon pomiędzy niedoskonałą powierzchnią a strukturą którą chcemy wytworzyć.
  4. Oj pomyłka - to jakiś proces technologiczny: http://cmrr.ucsd.edu/research/documents/Number32Summer2009.pdf To o czym mówiłem to poprawa pojemności dzięki precyzyjniejszemu rozmieszczaniu 'kropek' przy zachowaniu tych samych ich rozmiarów, co wymusza na przykład zakaz umieszczania ich tak blisko żeby na siebie zachodziły ... co dość komplikuje strukturę logiczną nośnika ... ale się opłaca i nośniki magnetyczne chyba zawsze będą tańsze od SSD, więc pewnie i do takich rozwiązań też kiedyś sięgną ...
  5. Pracowałem nad czymś takim z perspektywy teorii informacji ( http://arxiv.org/abs/0710.3861 ) - używamy precyzyjniejszego pozycjonowania głowicy niż wielkość np. plamki magnetycznej którą zapisujemy informację - potencjalnie mogłyby na siebie zachodzić, więc musimy temu zapobiegać na poziomie używanego kodu (statystycznie zoptymalizowanego) ... ale zysk pojemności jest tego warty. Bardzo komplikuje strukturę logiczną nośnika konieczność ciągłego używania kodera entropii - przy takim zastosowaniu (stałe prawdopodobieństwa), asymmetric numeral systems biją na głowę kodowanie arytmetyczne.
  6. Jakoś sobie nie wyobrażam takiego dowodu ... musi uwzględniać wszelkie możliwe klasy algorytmów ... jak zamianę na ciągły problem ... Na przykład w 3SAT pytaniem jest czy można tak zawartościować zmienne, żeby wszystkie zadane alternatywy trójek z negacjami (np. x lub (nie y) lub z) były spełnione. No to potraktujmy zmienne jako liczby rzeczywiste - alternatywa (x lub y) jest spełniona wtw ((x-1)^2+y^2)((x-1)^2+(y-1)^2)(x^2+(y-1)^2) ma minimum (w 0) żeby przetłumaczyć alternatywę trójek w ten sposób, potrzebujemy iloczyn 7 takich wyrazów (zamiast 3). Teraz sumujemy takie wyrazy dla wszystkich alternatyw z 3SAT i przetłumaczyliśmy problem na optymalizację globalną (wielomianu stopnia 14): optimum globalne jest 0 wtw odpowiedź na oryginalne pytanie jest tak W tym momencie wchodzi ciągła analiza, metody gradientowe, wygładzanie lokalnych minimów, algorytmy genetyczne, różne sposób zamiany ... http://en.wikipedia.org/wiki/Cooperative_optimization Kombinatoryka używana w tego typu dowodach to zupełnie inny świat ...
  7. Oj, mi też się ten 'nius' nie podoba - raczej wygląda na manipulację żeby sobie na naiwnych zarobić ...
  8. Pomysł raczej nie jest nowy, a co do zastosowań to myślę że jest jedno bardzo ciekawe... Jak zwykły laser stymuluje emisję i przez to stymuluje cel wiązki do zaabsorbowania tej energii, tak ten 'antylaser' (albo po prostu lasar) stymuluje absorpcję i przez to stymuluje cel do wyemitowania tej energii... Czyli żeby to działało musi trafić w coś co już jest w stanie wzbudzonym - wyobraźmy sobie więc że ciągle wzbudzamy próbkę która jest otoczona detektorami ze wszystkich stron oprócz do tego lasara - po jego włączeniu np. detektory powinny otrzymywać mniej światła ... wcześniej. Żeby to sobie wyobrazić, lepiej się skupić na czymś koncepcyjnie prostszym, jak transformacja CPT lasera na wolnych elektronach: http://www.advancedphysics.org/forum/showthread.php?t=11844
  9. To że różnego rodzaju dekoherencje/kolapsy funkcji falowej są natychmiastowe, to tylko jedna z bardzo wielu konsekwencji bezmyślnego przyjęcia na wiarę zgadniętego przez Schroedingera wzoru - bo działa. Co ciekawe, jak na przykład przyjrzymy się stacjonarnej gęstości prawdopodobieństwa na powierzchni zdefektowanej sieci półprzewodnika http://physicsworld.com/cws/article/news/41659 to nie jest to już zwykła dyfuzja, tylko mimo makroskopowości próbki - raczej kwantowy stan podstawowy takiej sieci jak byśmy oczekiwali z QM ... która mówi że pojedyńczy elektron (kwant ładunku) jest rozmyty po całej próbce ... i jednak niewiele mówi o przepływie prądu na tym rysunku ... Ale okazuje się że zwykłe błądzenie przypadkowe (Generic Random Walk) które prowadzi do zwykłej dyfuzji tylko udaje że robi to co matematyka oczekuje od modeli termodynamicznych - jak maksymalizowanie entropii. Jak zrobimy to porządnie (Maximal Entropy Random Walk), dostajemy dokładnie to co oczekiwalibyśmy: stacjonarna gęstość prawdopodobieństwa to kwadrat współrzędnych dominującego wektora własnego Hamiltonianu - czyli że jeśli nie jesteśmy w stanie śledzić układu, powinniśmy założyć (trwający pewien czas) kolaps do najniżej energetycznego stanu kwantowego - dekoherencję. I tutaj mamy już konkretny przepływu prądu za obrazkiem z poprzedniego linku - świeży symulator: http://demonstrations.wolfram.com/preview.html?draft/93373/000008/ElectronConductanceModelUsingMaximalEntropyRandomWalk
  10. Ooo po niedawnym przeczytaniu "Wolnego wyboru" Friedmana, właśnie dziś oglądnąłem sobie drugi odcinek jego serii programów z bardzo cenną dyskusją w którym dokładnie to było poruszane - dostępne i bardzo polecam http://miltonfriedman.blogspot.com/ ... jak najbardziej w takiej sytuacji należy kupować, tyle tylko żeby mieć wystarczającą ilość zapasów żeby w razie przerw dostaw wystarczyły na odtworzenie własnego wydobycia ... ... ale ... ogólnie to USA od Chin to jeszcze na wiele innych sposobów jest po prostu uzależnione ... podobnie jak większość innych krajów od większości innych krajów - czyli jak w jednym miejscu np. zabraknie wyczerpujących się pokładów wody ... :/
  11. Ogólnie rzecz biorąc, to natura tylko z pozoru wygląda na sielankę - tak na prawdę to tam jest jedna (mikro)wielka chemiczno/mechaniczna wojna o zasoby - rośliny doskonale potrafią zajmować osłonecznione obszary, podtruwać sąsiadów, przejmować obszary na korzenie i co ciekawe ponoć potrafią nawet przy takim działaniu odróżnić krewnych od reszty ... tylko pozornie nie miały konkurencji. Artykuł mi się skojarzył z bardzo ciekawym programem bodajże z BBC o tajemnym życiu roślin - mianowicie są np. rośliny które dosłownie sobie siedzą w postaci nasionek i cierpliwie czekają na pożar - chwilę potem starują i dzięki temu mogą jak najwięcej z tych świeżo wyczyszczonych zasobów zagarnąć dla siebie. Grzyby wydają się mieć szybciej reagujący system rozmnażania niż "normalne rośliny" - ewolucyjnie mogło to dać im pewną przydatną "świadomość" że wyładowanie elektryczne oznacza że zwalnia się miejsce i powinny więcej energii przeznaczyć do starań zdominowania tych zasobów.
  12. Jasne - sporo jest niebezpieczeństw coraz większego uzależnienia społeczeństwa od informatyzacji, jak np. dawanie olbrzymiej władzy kontrolującym takie media ... dlatego tym bardziej ważne jest żeby jak najszybciej wykorzystać możliwości jakie ono daje żeby w końcu zbliżać się w stronę prawdziwych 'rządów ludu' - w czasach prawomocnego podpisu elektronicznego, można go wykorzystać do częstszych referendów, głosowań, ale nawet do wspólnej pracy całego społeczeństwa nad projektami ustaw ... Zapraszam do dyskusji: http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,315561
  13. A może po prostu uderzenie wybija większość życia, a grzyby są po prostu bardzo skuteczne w szybkim zasiedlaniu nieużywanych obszarów?
  14. Samo pompować nie może - skądś ta energia grawitacyjna się musi brać. Przy nasiąkaniu chusteczki bierze się jakoś z obniżania energii jej struktury przez obecność wody. Wracając do kanalików - gdy kropla już w całości jest wewnątrz, musi mieć jakąś 'motywację' żeby dalej się piąć - można to pewnie zrobić przez jakiś gradient hydrofilowości ... tyle że teraz problem żeby ją z tego górnego punktu usunąć żeby mogła krążyć - przypuszczam że właśnie w tym momencie trzeba jakoś z zewnątrz dostarczyć energię żeby przebiegał ten cykl, bo jednak jest pewna lepkość która powoduje dyssypację energii z układu...
  15. Jeśli w danym momencie istnieje tylko przeszłość - rzeczywiście korelacje powinny spełniać nierówności Bella. Weźmy natomiast obraz rzeczywistości jak w spojrzeniu na mechanikę Lagrangea (jak OTW, EM ... a nawet QFT) przez optymalizację czterowymiarowego działania - tzw. Einsteinowski 'block universe' - żyjemy w optymalnie wybranym czterowymiarowym rozwiązaniu 'zawartości' czasoprzestrzeni i poruszamy się wzdłuż jej kierunku czasowego. Wielu ludziom nie podoba się ten deterministyczny obraz bo ponoć jest sprzeczny z wolną wolą ... ale tak nie jest! - z emergencją świadomości dostaliśmy osobny punkt widzenie z perspektywy którego to my podejmujemy decyzję - przyszłość jest zdeterminowana, ale na podstawie naszych przyszłych decyzji. W takim spojrzeniu podstawowymi bytami są trajektorie (cząstek) - to jest nietrywialne ale okazuje się że już maksymalizujący niewiedzę/entropię - jednorodny rozkład wśród takich bytów, daje coś podobnego w termodynamicznym zachowaniu do mechaniki kwantowej (zbieganie do gęstości prawdopodobieństwa tego samego stanu podstawowego - wszystko chce deekscytować). Jego korelacje nie spełniają nierówności Bella, tylko są z 'kwadratami' jak w mechanice kwantowej. http://prl.aps.org/abstract/PRL/v102/i16/e160602 Czyli w fizyce te 'kwadraty' mogą się brać z tego że trajektorie cząstek nie kończą się w danym momencie, tylko idą dalej w przyszłość - intuicyjne przez 'naprężenie' nie z jednego, tylko z obu kierunków czasowych. Czyli fizyka może być obiektywna - nawet gdy nie wiemy, fizyka jednak wie - kot albo żyje/wchodzi do baru albo nie ... pod warunkiem że jest deterministyczna - czyli sama radzi sobie ze swoimi pytaniami: coś fizycznie się konkretnie dzieje podczas procesu który nazywamy kolapsem funkcji falowej. Zapraszam do dyskusji: http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,309661
  16. No rzeczywiście właśnie skojarzyłem (jako matematyk ), że jak w moczu jest białko to znaczy że coś nie tak... Czyli ostatecznie te białka coś musi strawić ... w takim razie wnioskuję że podział komórki to 'zostawianie ich na tonącym statku' ... czyli że normalnie komórka sobie radzi ze śmieciami, a to oddzielenie jest istotne tylko dla podziału ostatniej szansy ... tyle że wtedy jest też spore chyba ryzyko że komórka potomna będzie uszkodzona ... choć może nie jest tak źle bo te metabolity nie dostają się do jądra ... Oj dobra - brakuje mi podstaw ;P Pozdrawiam
  17. Serio zdarzają się takie zbitki białek, że żadne enzymy trawienne nie są w stanie tego ugryźć...? ;> Ale rzeczywiście - jeśli te komórki i tak są już spisane na straty, także przez uszkodzenia genetyczne, można je całe użyć jako tego śmietnika ... ale i tak coś będzie musiało to przetrawić ... jakiś makrofag we własnym lizosomie? Ewentualnie trafi do układu wydalniczego - pewnie nerek? Ale chyba ogólnie komórki by efektywniej działały gdyby chociaż pakowały(oddzielały) takie śmieci - skoro już mają tak selektywne mechanizmy (np. markowanie ubikwityną) ... np. wyobrażam sobie białka w błonie lizosomów które przyczepiają zamarkowane białka i aktywnie je transportują do środka. Teraz takie lizosomy powinny się 'starzeć' - nie dostają nowych takich białek błonowych i gdy większość się zużyje znaczy się że w środku są już praktycznie tylko nietrawialne śmieci i trzeba teraz np. aktywnie wytransportować to na zewnątrz komórki, obklejając dodatkowo warstwą własnej błony i adresując do nerek ... ?
  18. Coś to dla mnie podejrzane ... Skoro komórki mają taki fajowy system rozpoznawania i aktywnego transportu tych metabolicznych śmieci, dlaczego nie mogą tego po prostu na bieżąco 'wyrzucać do śmietnika' - na przykład lizosomu? Oczyściły by cytoplazmę, odzyskując trochę energii...
  19. No właśnie - są bardzo jednak różne podłoża - ja na przykład się tym chyba dosłownie zaraziłem Wszystko było w porządku dopóki pod koniec podstawówki nie zacząłem dużo przebywać z jąkającym się kumplem (erpegi) - i to wyraźnie, np. po dłuższym przebywaniu miałem problemy z normalną rozmową ... parę lat potrzebowałem żeby się tego pozbyć, ale jednak czasem się zatnę - nie gdy mówię spontanicznie, tylko gdy przygotowuję się do konkretnego zdania. I z własnego doświadczenia chyba rzeczywiście mają na to wpływ np. zmiany ciśnienia, jak przy zmianach pór roku, co może być spowodowane tym że wpływa to na ogólny nastrój.
  20. Oj ciężko wielodzietność nazwać modą ... to raczej konieczność gdy nie ma się innych perspektyw, gdy 'normalne' jest że sporo dzieci zginie z głodu czy braku tych szczepionek ... pomagać należy ale nie tylko żeby się opłacało - czyli np. 'pomagać' chwilowym dyktatorom, tylko dać im bezpieczeństwo, realne perspektywy, wykształcenie ... np. dzięki programom tylu OLPC i np. jakimś sensownym internetowym programom oświatowym ...
  21. Z ewolucyjnego punktu widzenia, organizmom nie zależy na oszczędzaniu energii, tylko na wydaniu jak największej ilości potomstwa ... Czyli z perspektywy chloroplastu - jak największej ilości potomstwa 'żywiciela' - więc grzecznie pozwala się on całkowicie podporządkować. Natomiast z punktu widzenia 'żywiciela' sytuacja nie jest taka czysta - dla niego 'trzódka' jest przydatna, ale często jest w stanie się bez niej obejść - to on 'kombinuje' jak najskuteczniej 'niewolnika' wykorzystać - i z tego istotnego punktu widzenia to raczej wszystko jedno czy dostarczy chloroplastom gotowych białek czy ich ekwiwalent w substratach. Wydaje mi się że przyczyny wytworzenia lepszej kontroli trzódki i jej uzależnienia należy szukać gdzie indziej ... ale w tym momencie muszę wychodzić
  22. Oj i tu się chyba nie zgodzę - wydaje mi się że to nie jest takie proste! Chloroplast sobie sam już nie ucieknie - jego ewolucja jest silnie uzależniona od ewolucji jego 'żywiciela' - a jemu trzódkę opłaca się utrzymywać. Więc z energetycznego punktu widzenia należy się patrzyć na układ komórka + chloroplast - z tego punktu widzenia to wszystko jedno kto zapłaci za te białka - a dokładnie czy chloroplast dostanie gotowy produkt czy też substraty (chyba że komórka robi to odrobinę bardziej efektywnie?) ... Wydaje mi się że ważniejsza przyczyna jest gdzie indziej - dobrym powodem może być właśnie utrzymanie monopolu - dzięki temu często np. grzyby nie męczą się z utrzymaniem własnych chloroplastów, tylko pomagają żyć glonom w porostach ...
  23. To że metoda jest skuteczna wcale nie znaczy że wszystkim komórkom udało się przeżyć kurację ... Ale ogólnie to masz rację - trochę inaczej sobie to wyobrażałem - w ten sposób możemy do komórek wprowadzić śladową ilość substancji ... co pewnie też je będzie kosztowało utratę ale też śladowych ilości cytoplazmy i błony ...
  24. Ok - jako matematyk wyobrażałem sobie że 'obsługa' takiego chloroplastu jest prostsza ... że skoro pochodził od autonomicznego organizmu, ma własne DNA, rybosomy ... to po co miałby być uzależniony od zewnętrznie wytwarzanych białek, budować skomplikowany system ich transportu ??? ... Te 'lejce' wyglądają na produkt niesamowicie skomplikowanej wspólnej ewolucji - pewnie dostarczania za darmo tych białek aż sam utraci zdolność ich tworzenia. Dzięki temu rośliny wypracowały sobie pewien atut: monopol na fotosyntezę - żeby trudno było samemu używać cenny produkt jakim jest chloroplast, bez zeswatania się z całą komórką Jednak ślimakom to się udało - pewnie to efekt też długiej ewolucji - najpierw symbiozy z glonami, potem zdolności podtrzymywania samych chloroplastów ... aż do uniezależnienia się od ich nowych dostaw ...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...