Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1797
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez peceed

  1. Analogia z wekslem jest o tyle nietrafiona, że bitcoin bardziej przypomina kupno czyjegoś weksla niż wystawienie własnego I dotyczy to również kopaczy, którzy mają odrobinę lepszy kurs. Pomimo tego i tak się rozpędzili... Jeszcze lepsza analogia jest taka, że te weksle są wystawiane na wywabionych banknotach na kwoty niewiele większe. I to nie przez ludzi a przez dmuchane lale. Problem z bitcoinem jest taki, że bardziej niż pieniądz jest to papier wartościowy. Jeśli ktoś kupuje bitcoiny to tylko po to, żeby spekulować. To nie jest waluta, która umożliwia normalne wykorzystanie do legalnego handlu i biznesu, przede wszystkim ze względu na ogromną niestabilność wartości. Jest jeden kraj gdzie bitcoiny okazały się bardziej praktyczne od lokalnej waluty - Wenezuela. Ale to nie jest dobra rekomendacja.
  2. Pani podkreśla swój status społeczny, dla pana to być może dymanko. Przy okazji, każda wartość jest absolutnie subiektywna, obiektywna wartość nie istnieje, istnieje natomiast obiektywna cena . Patrz paragraf wyżej. Można sobie wyobrazić taką zabawę w której ludzie bawią się w emisje własnych papierowych pieniążków w postaci bardzo skomplikowanych grafik (powiedzmy że z zielonymi podobiznami amerykańskich prezydentów). Niestety farby są bardzo drogie i nie każdy potrafi malować, do tego zajmują czas na wykonanie. Ale wielu ludziom tak się spodobały że płacą prawdziwe pieniądze i nawet używają ich do gromadzenia oszczędności. A tymczasem jest prostsza opcja i nazywa się wekslem. Mój weksel na określoną kwotę jest od razu tyle warty ile na nim napisałem a do tego nie muszę płacić pieniędzy od razu, tak długo jak jestem wypłacalny. Mogę go od razu sprzedać pewnym ludziom za niewiele mniej albo wymienić na usługi i towary. Nie będzie nikogo chętnego? Nie ma sprawy, mogę iść do banku i przeprowadzić analogiczną operację zaciągając kredyt. I sam sobie, z drobną pomocą banku którą należy wynagrodzić, wyemituję pieniądze. Myślę że uwzględniając wszystkie koszty operacyjne i czas często (w pewnym sensie) niegłupich ludzi marnowany na bezproduktywną działalność, czyli uwzględniając utracone korzyści efekt netto kryptowalut dla ekonomii świata jest czysto negatywny.
  3. Do tej pory znałem gościa tylko z "efektu Dragana" i "natrętnych" tedów na youtube. Nie do końca, bo pomimo intensywnego marketingu deBB nie jest interpretacją MK bo nie jest jej równoważna, to jest toy-model. Podejście w tej pracy to nic innego jak suma po trajektoriach od drugiej strony, czyli zauważenie że relatywistycznym niezmiennikiem ścieżki jest faza zamiast zauważenie że faza jest relatywistycznym niezmiennikiem ścieżki, mam też wrażenie (bo pamięć mi już niestety nie działa) że nawet "wyprowadzenie" postaci zespolonych fal prawdopodobieństwa było znane, aczkolwiek tylko czytałem że takowe jest bez oglądania przekształceń. Do tego dochodzi spostrzeżenie że nadświetlni obserwatorzy widzą determistyczne zdarzenia jako niedetermistyczne, taka zamiana była znana przy odwróceniu kierunku upływu czasu, tutaj służy to jako powód do odrzucenia determinizmu do opisu ruchu cząsteczki rozumianego jako jej unikalna pojedyncza trajektoria. Na mocy postulowanej "uogólnionej" zasady względności że determinizm układu nie może zależeć od układu odniesienia. Cóż, każdy powód jest dobry. Na samym końcu mamy starzenie się cząsteczki w nadświetlnym układzie odniesienia. To jest trochę dziwne, ale to typowy "handwawing" bez wzorów. Paradoksalnie jest to najciekawsza część pracy, pewnie dlatego że niezrozumiała Nadświetlne punkty stacjonarne pod horyzontem czarnej dziury to nic nowego: uważamy je za niefizyczne, bo zlokalizowani obserwatorzy nie mogą istnieć w tym stanie, nawet "zrobieni z tachionów" (ale to moja obecna konkluzja a nie zapamiętana stara więc radzę ją zweryfikować). W sumie jest to taki zlepek składników, w większości odgrzewanych, udający nowe danie.
  4. To taki odpowiednik celebrytów - osób znanych z tego, że są znane. Waluty "lokalne" to nie jest wymysł naszych czasów, one powstawały jak grzyby na deszczu podczas hiperinflacji w Niemczech i wielkiego kryzysu w Europie. Ale były one wygodniejsze od stosowania zwykłej waluty, w przypadku kryptowalut stoi za tym tylko ideologia bo koszt i wygoda używania, bezpieczeństwo i anonimowość są iluzoryczne w stosunku do normalnych walut i systemu bankowego. Jak jakieś państwo zdelegalizuje kryptowaluty będzie to ich koniec, i do ludzi dotrze że za walutą fiducjarną musi stać armia. Powodów do delegalizacji jest sporo, najważniejsze to zwalczanie przestępczości i ekologia. Jak uwzględni się Koreę północną i terroryzm to dochodzi kwestia bezpieczeństwa międzynarodowego. Najważniejszą społecznie użyteczną wartością kryptowalut jest zdolność do izolowanego mierzenia stopnia debilizmu wśród "inwestorów". Wstaw inne media Raczej dowodzą tego że nie do końca rozumieją co robią i że nauka polska jest dosyć daleko za resztą świata. Podstawowa choroba tego typu nauki to całkowity rozjazd "wniosków" z "treścią". Typowa działalność pozorowana do nabijania punktów.
  5. I to jest wielki problem, bo nie ma czego badać. Mamy teorię która działa, a tak naprawdę framework w ramach którego trzeba tworzyć teorię opisujące rzeczywistość. Nie jest, to analogiczne zjawisko do tego, że w każdej dyscyplinie badań dobrze jest napomknąć o znaczeniu rezultatu dla walki z globalnym ociepleniem. Robi to dobrze dla szansy przyznania grantu, nawet badania nad komputerami kwantowymi się na to łapią bo obiecują zmniejszyć ilość emitowanego CO2 przy przeprowadzaniu pewnych typów obliczeń (dwave zakosił chyba 10 mln $) Zasadniczo to pochodna naukowego lamerstwa ludzi rozdysponowujących pieniądze na badania. Teoria strun robi to znakomicie. Jej jedyny poważny problem to fakt, że jest wymagająca intelektualnie (trudna technicznie) co czyni ją niedostępną dla 99+% fizyków, którzy zatem udają że jej nie ma. Nie, ta loteria to "gdzie jest elektron", a nie "gdzie i jak szybko". "Jest" odnosi się do momentu pomiaru w przyszłości, brak precyzji językowej wynika z wymogów marketingu.
  6. Tutaj raczej chodzi o "qualię istnienia", czyli że równie dobrze moglibyśmy nie przeżywać subiektywnie naszej świadomości i być zombie, pomimo zewnętrznej operacyjnej równoważności funkcjonowania. Zdawanie sobie sprawy z własnych procesów myślowych to masło maślane, już w momencie kiedy fotony spadną na siatkówkę zewnętrzna informacja staje się meta informacją że zostały pobudzone pewne określone neurony. Tak że mózg zasadniczo cały czas ogląda tylko siebie. Na wyższym poziomie mózg w ogóle nie konceptualizuje swojego wewnętrznego funkcjonowania (w sposób dostępny dla świadomości, nieświadome elementy w układzie limbicznym robią to cały czas monitorując funkcjonowanie mózgu, sterując jego funkcjonowaniem i wyłączając lub niszcząc poprzez epileptyczny pruning źle funkcjonujące obszary) poza odczuwaniem emocji które są tylko uświadomieniem sobie zmiany wewnętrznych trybów działania. Żeby było jasne - jest to możliwe, po zatruciu pleśnią uzyskałem czucie która część mózgu pracuje przy pomocy zmysłu który można określić jako "dotyk pod czaszką" i nabyłem graficzną reprezentację kilku wyskopoziomowych funkcjonalności. Normalnie takie sprzężenia daje neuro-feedbeck i elektrody, ale w sytuacji kiedy pojawiają się w mózgu przypadkowe połączenia pomiędzy różnymi rejonami mózg jest w stanie nauczyć się je interpretować. Taka "nadświadomość" to stan raczej patologiczny i nieużyteczny. Ta magia jest zawarta w słowach "klasyczny obserwator". To że wektor stanu reprezentuję jego wiedzę to esencja mechaniki kwantowej. Można spekulować, że świadomość jest qualią związaną z uczeniem sieci. Przypuszczam że w momencie rozwoju w okresie zarodkowym mózg może być świadomy swojego ciała i procesów w nim zachodzących (oczywiście tylko tych które da się wyczuć receptorami), dopiero potem przychodzi automatyzacja i świadomość zaczyna się zajmować innymi zagadnieniami w innych rejonach mózgu.
  7. Ale nie ma żadnego paradoksu już na wstępie, problemem jest odwołanie się do niewłaściwych analogii ze świata klasycznego. Powtórzę odpowiedź z drugiego wątku: jedynym problemem jest użycie błędnego sformułowania że "kot jest żywy i martwy jednocześnie" zamiast "kot jest żywy lub martwy". Dziwność zaczyna się, gdy do tego dochodzi jednocześnie prawdziwość sformułowania, że przed otwarciem pudełka kot nie jest ani żywy ani martwy. Czyli stan "żywy lub martwy" nie jest tożsamy z alternatywą klasyczną "kot jest żywy ale my o tym nie wiemy" lub "kot jest martwy ale my o tym nie wiemy". Wyjaśnienie że wielki kot składa się z cząsteczek które na siebie patrzą jest mylące, bo sugeruje realizm z jednej strony, a z drugiej ignoruje drugie prawo termodynamiki które jest znacznie ważniejsze w opisie sytuacji. Kolaps zachodzi tylko w momencie pomiaru, jest niczym innym jak nabyciem nowej wiedzy przez obserwatora. Funkcja falowa nie jest "bytem fizycznym" tylko reprezentuje subiektywną wiedzę obserwatora. "Kolaps" to zmiana stanu wiedzy na skutek pomiaru i nic więcej. Dlatego rozważania o spontanicznych kolapsach są sprzeczne z logiką. Bez zmiany wiedzy musi zachodzić ewolucja unitarna. Ważna rzecz: emisja fotonu i przejście elektronu w inny stan nie jest kolapsem funkcji falowej, to nie to samo.
  8. To bzdura od strony logicznej - komputery kwantowe nie są w stanie doprowadzić do jakichkolwiek zmian w rozumieniu MK bo w 100% zależą od poprawności obecnego formalizmu. Dokładnie w ten sam sposób przemysł zegarmistrzowski nie przyczynił się do zmiany zrozumienia podstaw mechaniki nawet w maksimum swojego rozwoju w XX w. To kiepska analogia, bo teraz wszystko się zgadza z dokładnością do kilkunastu miejsc po przecinku. Nawet w przypadku teorii efektywnych męczy nas to, że bilans zgadza się aż za dobrze, przez co grożą pozbyciem się wszystkich rewidentów Chodziło mi o to, że dekoherencja to pomiar dokonywany przez klasycznego obserwatora widziany "z boku", obserwator nie zna swoich mikroskopowych detali. Nie, wodę z mózgu robi ludziom przedstawianie superpozycji jako dwóch współistniejących rzeczywistości a nie alternatyw. Kot to tylko ilustracja niemożności zszycia tego z klasyczną intuicją, bo używa się sformułowania "kot jest żywy i martwy jednocześnie" zamiast "kot jest żywy lub martwy" co jest już zupełnie niekontrowersyjne. W skali mikro mówi się o cząsteczkach które są w wielu miejscach jednocześnie na raz, gdy tak naprawdę funkcja falowa jest to kurs u bukmachera na loterię "gdzie jest elektron". Dobrze przedstawiana MK jest tylko dziwna, źle przedstawiana jest szalona. Przyjaciel Wiegnera jest ilustracją zasady (naszej wiary), że wystarczająco skomplikowane obiekty o których wiemy też mają prawo używać mechaniki kwantowej do opisu rzeczywistości ze swojego punktu widzenia Bez tego jedyne czego możemy być pewni to własne istnienie i tego, że MK działa dla nas. A przepraszam: mogę być pewny tylko tego że istnieję i że MK działa u mnie.
  9. No właśnie w tym przypadku nie do końca, jeśli pudełko jest izolowane. Ale jest wersja tego doświadczenia myślowego z przyjacielem Wignera. Obok pudełka z kotem znajduje się przyjaciel Wignera i razem znajdują się w izolowanym pokoju. Po ustalonym czasie przyjaciel ma zajrzeć do pudełka z kotem. Z punktu widzenia obserwatora poza pokojem kot znajduje się w superpozycji żywy lub martwy, a po otwarciu pudełka przez przyjaciela stan kota nie staje się ustalony, tylko to przyjaciel przechodzi w superpozycję zobaczył żywego kota lub zobaczył martwego kota. Dopiero otwarcie pokoju ustala zarówno stan przyjaciela jak i kota. Ale z punktu widzenia przyjaciela nie działo się z nim nic dziwnego, dla niego zaszła jedna konkretna sytuacja. To że ktoś inny zna stan kota oznacza dla obserwatora z zewnątrz tylko tyle, że jego ("ktosia") stan jest skorelowany (splątany) ze stanem kota, a nie że obiektywnie znajduje się w ustalonym stanie. Z jednej strony nie mogę uzyskać innego wyniku, z drugiej to jaki wynik uzyskał przyjaciel ustala się dokładnie w tym samym momencie co stan kota, z punktu widzenia osoby zewnętrznej. Dokładnie wtedy gdy zagląda. Nasz język i intuicja kiepsko sobie z tym radzą.
  10. Tzn. oceany były płytsze? Jak to porównywać przy całkowicie innym ukształtowaniu skorupy ziemskiej? Bo obecnie nie ma tyle wody aby uzyskać taki przyrost poziomu.
  11. Co dokładnie masz na myśli? Ogólnie chodzi mi o to, że ludzie wciąż rozumują w sposób klasyczny (=niekwantowy) i efekty kwantowe są mentalnie wyjaśniane jako dziwne (bardzo dziwne) zjawiska wciąż w ramach tego klasycznego modelu (jako jego deformacje). Stąd pojawiają się paradoksy, niezrozumienie, itd. W rzeczywistości mamy fundamentalną różnicę w rozumieniu świata, ma on inne abstrakcyjne cegiełki i co ważne - różni obserwatorzy mogą a nawet muszą różnić się opisem tych samych układów fizycznych - nie da się uzgodnić jednej wersji którą moglibyśmy uznać za rzeczywistość, w odróżnieniu od mechaniki klasycznej. Ale mechanika kwantowa zapewnia, że te różne opisy są tak samo dobre w tym sensie, że prawdopodobieństwa wydarzeń zgadzają się z każdym z tych opisów. Różnica jakościowa jest taka, jak w przypadku kogoś kto dowiedział się że tak naprawdę żył w Matrixie. Ale kiedy się już przestawi, to wszystkie efekty stają się całkowicie normalne i intuicyjne, naszą klasyczną rzeczywistość traktujemy jako przybliżenie. Czy to jest w ogóle możliwe? To jest chyba kwestia definicji. Jeśli masz wiedzę o czymś to to coś istnieje, co najwyżej nie istnieje w takiej formie jak myślisz, ale w jakiejś istnieć musi. W ciągu swojego życia zgromadziłem w wyniku obserwacji masę różnych informacji, każda z nich była wynikiem obserwacji. Moja rzeczywistość to tak naprawdę suma wiedzy o niej, tylko że tak naprawdę istniały tylko obserwacje - ostatecznie mogłem być podłączony do matrixa. A zatem tak naprawdę nie wiem nic o rzeczywistości, po prostu wierzę że coś czego model mam w głowie istnieje też poza nią. Mechanika kwantowa bardzo dokładnie ogranicza własności tego czegoś co może istnieć poza moim modelem. To coś to model kwantowy (rzeczywistość kwantowa) i znacznie bardziej przypomina swoimi własnościami model w mojej głowie niż coś co nazywaliśmy rzeczywistością klasyczną. Przede wszystkim nie jest unikalny. Ujmę to inaczej, po wielu latach męk jedno zdanie pozwoliło mi w końcu poprawnie zrozumieć mechanikę kwantową: wektory stanu nie reprezentują obiektywnej rzeczywistości a subiektywną wiedzę obserwatora. Mechanika kwantowa ogranicza się do stwierdzeń typu "jeśli jakiś układ fizyczny jest opisywany przy pomocy wiedzy reprezentowanej przez wektor stanu, to określone pomiary mogą dać określone wyniki z określonymi prawdopodobieństwami". Jedyne prawdziwe fizyczne rezultaty o jakich wypowiada się MK to pomiary, i to jest jedyna "rzeczywistość" namacalna dla obserwatora. Kluczem do przejścia z intuicji klasycznej do kwantowej jest odpowiednie przemapowanie pojęć tam, gdzie jest to możliwe. Fizycy są niestety uczeni w ten sposób, że mapują "wektor stanu/funkcja falowa" na "rzeczywistość/rzeczywisty obiekt" i mamy ogromy rozjazd w ich własnościach niemożliwy do logicznego pogodzenia. Jeżeli użyjemy wspomnianego mapowania "funkcja falowa" = "wiedza o rzeczywistości jaką ma obserwator", to własności stają się zgodne, i na dobrą sprawą w ogóle nie trzeba się zastanawiać czy po stronie modelu kwantowego jakakolwiek rzeczywistość jest potrzebna.
  12. Dla mnie najbardziej doniosłą własnością mechaniki kwantowej jest jej absolutna kompatybilność z kongwistyką. Każdy z nas wie że materia może być "subiektywnie świadoma", na pewno świadome wydają się być specyficzne układy zbierające informacje o rzeczywistości i są one świadome... tych zebranych informacji, w określony sposób. Kolejne przełomy koncepcyjne w fizyce zajdą gdy zacznie ona badać to zjawisko. Najlepsze modele rzeczywistości muszą być bayesowskie, taka też jest MK. To nie jest zbieg okoliczności, tylko bardzo fundamentalna odpowiedniość. Może już czas skończyć z analizowaniem ruchów "cząsteczek" i rozwiązywaniem równań różniczkowych? Zamiast tego trzeba się na serio zająć "klasycznym obserwatorem". Parafrazując Einsteina, nie można wciąż robić tego samego i liczyć na inny rezultat! Osobiście uważam, że MK będzie naturalną granicą poznania (świadomych?) systemów refleksywnych. Całe badanie podstaw istotnych dla działania komputerów kwantowych skończyło się gdzieś 90 lat temu. Pojawiła się za to masa ludzi którzy nie rozumieją mechaniki kwantowej, mniej lub bardziej, i cały czas wymyślają koło na nowo . To badanie podstaw należy rozumieć dosłownie - pewni ludzie starają się zrozumieć podstawy MK. Ta aktywność nie doprowadziła do jakichkolwiek postępów w prawdziwej fizyce. Ostra jazda w MK zaczyna się już w eksperymencie z dwoma szczelinami, wystarczy tylko cały układ zatopić w szkle i zastanowić się co tak naprawdę oznacza interferencja "pojedynczych" fotonów. Zero szans. Złośliwie dodam że jak na razie to się do nich nawet nie zbliżono Każde oddziaływanie obserwatora łamie unitarność, bez tego nie bylibyśmy w stanie stwierdzić że MK działa (bo nie byłoby żadnych pomiarów!). Przy braku obserwacji unitarność jest zapewniona z przyczyn logicznych. Tak naprawdę jak podzielimy sobie znany układ fizyczny na prosty układ i złożone środowisko, to taka sytuacja modeluje nam... oddziaływanie prostego układu z klasycznym obserwatorem (środowisko nim jest).
  13. Nie wiem co ma do tego kot. Kot ilustruje tylko zasadę, że mechanika kwantowa stosuje się również do dużych makroskopowych obiektów. Mechanikę kwantową trzeba interpretować nie jako "obiektywnie istniejącą rzeczywistość", tylko "subiektywną wiedzę obserwatora określającą prawdopodobieństwach różnych wyników pomiarów ". Superpozycja stanów kota traci całą magię w tym poprawnym ujęciu, oznacza ona tyle, że wiemy że kod może być albo żywy albo martwy po otwarciu pudełka i nic więcej, to jest zarówno zgodne ze zdrowym rozsądkiem jak i banalne. Nie oznacza to że kot jest żywy i martwy jednocześnie, to błędna translacja superpozycji kwantowej na język naturalny która robi ludziom wodę z mózgu (mechanika kwantowa jest znacznie dziwniejsza niż się ludziom wydaje, ale też znacznie mniej szalona). Oznacza ona że nie wiemy czy kot jest żywy czy martwy, i określa precyzyjnie szanse obu tych możliwości. Dziwność mechaniki kwantowej polega na tym, że nie jest to nigdzie określone, i decyduje się w momencie otwarcia pudełka. Przestaje być dziwne, jeśli się pamięta, że ta "rzeczywistość kwantowa" zachowuje się dokładnie tak jak wiedza o czymś. Z punktu widzenia mechaniki kwantowej obiektywna rzeczywistość jest czymś dziwnym i powstaje tylko jako przybliżenie lub wręcz złudzenie. Nie ma rzeczywistości, jedyne co istnieje to wiedza o niej Przypadkowość jest pełna w tym sensie, że statystyka pomiarów zawsze jest zgodna z prawdopodobieństwami. A jednocześnie jest zgodna z korelacjami z tymi innymi cząsteczkami, tylko nie mając informacji o reszcie układu nigdy nie jesteśmy w stanie ich zauważyć. Tak naprawdę nasze piękne pojedyncze niesplątane fotony mogą być dla innego obserwatora splątane z milionami innych każdy i nic w ich zachowaniu się nie zmienia. Gdy je sobie potem wzajemnie splączemy to muszą się zachowywać w odpowiednio skorelowany sposób przy pomiarach. Na przykład możemy mieć magiczny, laser który dla nas wysyła nam pojedyncze fotony. Ktoś inny może mieć wiedzę o tym, że te fotony zawsze powstają splątanymi parami lecącymi w przeciwnych kierunkach - dla nas jest to absolutnie bez znaczenia. Żaden eksperyment nie będzie w stanie tego wykazać jeśli tamte fotony będą poza jego zasięgiem.
  14. To jest nauka ścisła, tutaj nie elokwencja się liczy a poprawność. Co do splątania - to nie jest jakaś magiczna niteczka, za którą się pociąga z jednej strony i słyszy dzwoneczek z drugiej. Splątanie nie przenosi (i nie może przenosić z przyczyn matematycznych) żadnych sygnałów, tylko jest korelacją fundamentalnie przypadkowych pomiarów. Co ważne - korelacje kwantowe (splątanie) są najmocniejsze jakie tylko mogą być i jeszcze nie łamać przyczynowości. Tak naprawdę to wszystko co nas otacza jest absurdalnie poplątane, sytuacje w których można "zobaczyć" pojedyncze kwantowe własności są nadzwyczajnie proste i muszą być specjalnie preparowane, i izolowane, to w tym leży trudność w technologiach kwantowych. Co ważne - nie jesteśmy przy użyciu pomiarów układu stwierdzić, że jest on jakoś splątany z innym układem którego nie znamy, cechą splątania jest to że nie zmienia ono statystyki lokalnych pomiarów. Są one całkowicie, doskonale przypadkowe. Inny obserwator może mieć znacznie większą wiedzę i uznawać cząsteczki za splątane. To jest dziwne tylko jeśli zakłada się istnienie obiektywnej rzeczywistości, a taka nie istnieje. Natomiast odnośnie kryptografii kwantowej to jest ona fundamentalnie, co do zasady nie do złamania przy użyciu jakichkolwiek tricków (aczkolwiek niektóre implementacje mają bugi które można wykorzystać). Aby złamać taką kryptografię trzeba by móc zrobić dokładną kopię podsłuchiwanej cząsteczki co jest niemożliwe (tzw. zakaz klonowania). A klonować się nie da, bo ta cząsteczka jest składnikiem "większego" obiektu składającego się ze skorelowanych części, i nie da się niczego "wyciąć i wkleić" w takiej sytuacji.
  15. Od tej pory kodujący programiści będą stosować pochłaniacze CO2, a metan będzie ładowany do specjalnych butli w siedzeniach i używany do "rekultywacji" złóż gazu ziemnego.
  16. Efekt podwójnego chromosomu X. U ptaków które mają odwrotne dziedziczenie płciowe to samce żyją dłużej. Co ważne do niedawna panie które musiały rodzić 10+ dzieci (aby nie wypaść z biologicznego biznesu) żyły średnio krócej od panów.
  17. Nieznajomość matematyki (i biologii) wśród biologów jest rozczulająca, to oczywiste że spodziewamy się wykładniczego spadku i nie spodziewamy się zatkania gąbek wirusami. Wygląda na to, że co 5 godzin filtrują 99%. Lepiej brzmi, a nie potrzeba na to przeprowadzać eksperymentu trwającego 5 godzin. Niestety, bez podania ilości gąbek i rozmiaru zbiornika, ta informacja dalej jest śmieciowa. Wniosek nieuprawniony.
  18. Jak rozumiem zakupy są duże na zapas, w kórych potrzeba siły mężczyzny i naturalnych uzdolnień zakupowych kobiet?
  19. Nie rozumiem jaki jest problem z faktem, że lek wywoła placebo i chory przeżyje Trochę za bardzo przesadza się z wplywem placebo w takich oczywistych diagnostycznie przypadkach, randomizacja i ślepa próba też nie mają większego znaczenia jeśli próbka jest bardzo duża - ona zrandomizuje się sama z siebie.
  20. Albo niemieccy lekarze rzeczywiście są lepsi od włoskich. Wcześniejsze wykrycie choroby + lepsza opieka lekarska mogą zmniejszyć szanse komplikacji, a to one zabijają a nie koronawirus.
  21. Jest jeszcze jedna możliwa przyczyna różnicy w śmiertelności - być może w grę wchodzi iterakcja z inną epidemią. Na przykład bezobjawowy covid-19 spotyka grypę lub jakąś inną infekcję, i nagle staje się śmiertelnie groźny. Ludzi z gorączką testuje się na koronowirusa a nie na grypę, i to może nas mylić. We Włoszech może lokalnie grasować jakaś inna epidemia, której brak w Niemczech.
  22. Prościej byłoby tworzyć takie surowice przez produkcję przeciwciał monoklonalnych.
  23. Co ma zaawansowanie epidemii do odsetka zgonów? Najprawdopodobniej taka jest właśnie śmiertelność tej choroby a Niemcy testując wszystkich podejrzanych jak leci wyłapują więcej chorych. To sugeruje że prawdziwych zachorowań jest znacznie więcej w innych krajach tylko są one bezobjawowe. Bardzo duża ilość zachorowań może tłumaczyć niewydolność kwarantanny - bo zarażamy się od bezobjawowych bliskich/znajomych, a nie obcych.
  24. Chiny to wielki, zróżnicowany obszar i tysiace lat tradycji, zatem medycyna chińska to na pewno nie jest monolit. Przecież taka akupunktura była oficjalnie zwalczana w Chinach jako zabobony chyba od XVII w. Moja ciocia ma gigntyczne problemy metaboliczne nieznanego pochodzenia (ma wielką nadwagę), i pomogły jej dopiero chińskie zioła. Ale te były przepisane przez lek. med. który zajmuje medycyną chińską, czyli raczej nie dostanie od niego rtęciowych kulek. Prawda jest taka, że "nowoczesna" medycyna dawała mniejsze szanse niż naturalna może nawet 150 lat temu, do takiej rtęci dodałaby jeszcze arszeniku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...