Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1604
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    55

Zawartość dodana przez peceed

  1. Najpierw szanowni lekarze powinni się dowiedzieć co mają na myśli mówiąc depresja, bo na razie jest z tym ekstremalnie krucho. Do tego woreczka jest wrzucone kilkanaście różnych zaburzeń, przy czym w absolutnej większości wypadków lekarstwa są znacznie gorsza niż choroba, bo w żaden sposób nie są skierowane w etiologię zaburzenia. W psychiatrii jak boli cię palec, to ucinają nogę i odtrąbiają sukces, korzystając z faktu, że bardzo ciężko wykazać "drobnoziarniste" uszkodzenia mózgu chowanego pod czaszką - wszelkie skargi pacjentów bezrefleksyjnie wrzucając do worka "efekty uboczne". Nie wolno zapomnieć, że dla tych ludzi lobotomia leczyła. Ekstremalnie dobre efekty przynosi zmniejszenie stresu oksydacyjnego i zwiększenie produkcji energii, ale nie jest to "manipulacja neuroprzekaźnikami" tylko naprawienie fundamentalnych (dla każdej tkanki) problemów.
  2. Bezwładność mas pokonuje średni moment obrotowy na kołach, a nie chwilowe naprężenia na korbowodach. No to mamy odkryte nowe zasady fizyki. Wypada pogratulować! 3X? A może 2.71? Kapitał był limiterem na ilość możliwych do zdobycia dóbr przez człowieka.
  3. Nie ma to żadnego znaczenia praktycznego poza większymi chwilowymi naprężeniami wewnątrz silnika. To nie jest korzyść techniczna - to wada, na którą godzimy się by uzyskać większą sprawność termodynamiczną. Diesle o takich samych mocach i obrotach co benzyna mają taki sam moment obrotowy. Jedyna różnica jest taka, że benzynowe zazwyczaj osiągały maksymalny moment obrotowy przy nieco wyższych obrotach niż diesle, oraz faktem że diesle stosowane w silnikach aut osobowych były zazwyczaj od razu turbodoładowane co zmieniało praktyczną percepcję na korzyść diesli. To bullshit. Przekładnia startująca z małego momentu obrotowego jest lżejsza niż taka startująca z dużego przy takim samym momencie przekazywanym na koła. Bezprecedensowa w historii gatunku poprawa jakości i długości życia ludzi. Już się zmniejsza. Tym razem 0 jest całkowicie realną perspektywą. Miliony gatunków beztlenowych które wyginęły bo ktoś zaczął się bawić w fotosyntezę mogą się nie zgodzić. Żadne zwierze w przyrodzie nie dba o nic poza własnym interesem. Tutaj też mamy ograniczenie w postaci ilości zdobytego kapitału. I nie jest to już analog żarcia, a raczej fenotyp rozszerzony w roli ogona pawia.
  4. Który modeluje własne przekonania i nic więcej. Nie ma powodu aby destrukcja była nieracjonalna (Hiroshima, Nagasaki) albo aby roboty w przyszłości nie miały świadomości wielokrotnie przewyższającej naszą. +1. Zawsze mnie zastanawiało co ludziom się podoba w byciu idiotami. Najprostsze wyjaśnienie jest takie, że myślenie sprawia im ból. W tym jest więcej przypadku niż projektu. Ludzie wymyślali religie cały czas, i modyfikują istniejące w stosunku do swoich oczekiwań. Religie podlegają ewolucji lamarkowskiej, która jest znacznie szybsza od darwinowskiej. I te którym udało się wygrać na loterii memetycznej podbijają świat.
  5. Nie ma w tym nic nieuprawnionego. Przede wszystkim realistycznie mówimy o wzroście poziomu morza o pesymistycznie 1m w ciągu 100 lat. To niewiele, i można sobie z tym bardzo tanio poradzić. Tam gdzie jest to opłacalne zbudujemy tamy i groble. Inne miasta przeniesiemy. W przypadku tak powolnego procesu można sobie planować to na kilkadziesiąt lat do przodu i odpowiednio wycenić. Pewne rejony zostaną zalane, inne zdrożeją. Miast nie planuje się na setki lat. Katastrofy nie będzie, zwykła adaptacja. Nasze możliwości budowania nowych budynków do tego czasu mogą być kilkadziesiąt razy większe niż obecnie, dzięki robotyce i szeroko rozumianemu "drukowaniu". Nie mówimy o uderzeniu kilometrowej asteroidy, tylko o minimalnym wzroście poziomu morza.
  6. Class 8 truck. Ale w tak małej ilości pewnie zawierają się bardzo stare i wręcz zabytkowe modele. Przy czym ściślej jest to nie-diesel, co w USA oznacza benzynę, ale może jakieś promile egzotyki też się tam załapują. Nie wiem czy to eko-nazizm czy tylko luddyzm. To ilość dostępnej dla cywilizacji energii decyduje o postępie i dobrobycie. W ciągu 100 lat będziemy musieli odejść od paliw kopalnych tak czy inaczej, ale to nie znaczy że musimy zrezygnować choćby z silników spalinowych- mamy wystarczający potencjał aby bawić się w "bio"paliwa - ogólniej paliwa syntetyczne. Przy masie baterii i ich sprawności na poziomie 90% zejście do 60% efektywności dla "ICE z bajerami" przy kilkadziesiąt razy mniejszej masie to czysty zysk. Samochody niekoniecznie. Trzeba dać działać postępowi i rynkowi - dzięki informatyzacji 90% transportu samochodowego może po prostu okazać się zbędne w sposób całkowicie naturalny, ale lepiej będzie jeśli ludzie o tym sami zdecydują.
  7. 25% wszystkich pomyka na benzynie, ale rzeczywiście te największe ciągniki drogowe to tylko 2%. Sprawę komplikują jeszcze półciężarówki, ale one są już traktowane jako samochody osobowe.
  8. Tzw. bullshit. Są dokładnie tak samo trwałe i mocne jak analogicznie zbudowane silniki benzynowe, nie ma żadnej przewagi jeśli chodzi o moment obrotowy. Ten ostatni jest zresztą bez znaczenia jeśli stosuje się jakąkolwiek skrzynię biegów, jedyne co ma znaczenie to moc silnika. Amerykański transport samochodowy z ich wielkimi ciężarówkami znakomicie radzi sobie przy użyciu benzyny. Jak komuś nie podoba się ekonomia silników to można zacząć stosować turbiny odzyskujące energię spalin, stosowane już w trakcie II wojny światowej w bombowcach, i wtedy różnica pomiędzy silnikami zanika praktycznie całkowicie. Ekonomia to był jedyny argument za silnikami diesla, bardzo dobry, ale już można sobie poradzić bez nich: https://liquidpiston.com/ Fałszować musieli wszyscy producenci bo korzystają z tych samych paliw i praw fizyki. Jeśli nie dodawali siuśków. Volkswagen dał się złapać jak dziecko, wystarczyło wprowadzić ultra-czysty tryb emisji do jazdy w zamkniętych pomieszczeniach (tryb garażowy) aktywowany przez pierwsze 3 min od ostatniego zamknięcia drzwi, i wtedy zafałszowane testy byłyby przykrym efektem ubocznym czegoś tak szlachetnego jak dbanie o bezpieczeństwo ludzi, ale idioci woleli jawnie oszukiwać na czas testów i stworzyć tryb aktywowany przez drzwi cały czas otwarte... Co oczywiście nie może być prawdą, bo nikt nie przeżyłby ekonomii takich silników. Uczony (albo redaktor) chciał napisać że w pobliżu wtryskiwacza koncentracja paliwa jest 2-10 większa od stosunku stechiometrycznego. Przede wszystkim to mniejsza sprawność termodynamiczna. VW poza testami emisji zwiększał temperaturę spalania aby poprawić ekonomię silników. Co doskonale pokazuje jak większość gigantycznych kwot na R&D jest zwyczajnie marnowane w dużych korporacjach, zwłaszcza przez nadmierny nacisk na błyskawiczne przełożenie finansowania na wyniki, co powoduje że zbyt wiele środków dostają rozwiązania najprostsze i najbardziej oczywiste (prawie naiwne).
  9. To akurat jest proste. Przede wszystkim wykorzystuje wszystkie naturalne emocje, począwszy od lęku przed śmiercią. "Kryminalizuje" przyjemność. Wykorzystuje publiczne uroczystości aby przekonać mózg o powszechności swoich przekonań. Wykorzystuje doniosłe, silne emocjonalnie wydarzenia obecne w życiu każdego człowieka. Jest "nauczana" wcześnie. Gdybym wierzył że żyję na łodzi podwodnej, i otwarcie zaworu mnie zabije przez zalanie wody, nigdy tego bym nie zrobił... Niezależnie od tego że może to być laboratorium pod ziemią. Poglądy przejmowane od rodziców mają ogromną ważność bo zapewniły sukces reprodukcyjny, czego jesteśmy dowodem. Imprint. Modlitwa jest praniem mózgu który technicznie chrześcijanie obchodzą co najmniej 2x dziennie, a muzułmanie 5x. Pochłania to cały dostępny czas na jakąkolwiek refleksję. Masz wolny czas - módl się. Dlatego wiara to nie tylko system przekonań, ale też potężny trening który ma człowieka w wierze utrzymać wyłączając myślenie, aczkolwiek nie do końca. Mózg jest sprytny, i w końcu wyrobi sobie nieświadome metody postępowania które abstrachują indoktrynację i będzie je aplikował sam sobie. Nie, różnica jest taka jak pomiędzy dajmy na to żywą żabą a Kermitem Muppetem. Nawet jeśli wygląda tak samo, to jest wciąż mniej zaawansowana.
  10. Być może moją myśl oddałoby lepiej "wrażenie zrozumienia". Każde zrozumienie jest związane ze stworzeniem modelu informacji. Jakość takowych może być różna, są osoby dla których zrozumienie to zapamiętanie bez żadnych abstrakcji - ale zapamiętanie też jest modelem informacji, tylko skrajnie nieefektywnym. Można zupełnie nie przejmować się ogonem, a głowa jest zdrowa. To zależy od tego do czego chcemy ograniczyć swoje rozumienie, bez tych dwóch teorii ciężko o rozumienie religii w szerszym kontekście. Jeśli chodzi o kwestię neuronalne, to religia wyłącza krytyczne myślenie. Pewne prawdy objawione trzeba przyjąć, a potem trzeba im podporządkować jakiekolwiek inne rozumienie rzeczywistości. Zamiast procedury budowania świata bottom-up, dostajemy top-down. Który charakteryzuje się tym, że wszystkie niezgodności wymagają całkowitej przebudowy "klasyfikatora" co jest od pewnego momentu niemożliwe, więc zaczyna się naciąganie "liści". Obrazowo można powiedzieć, że zdanie "Trawa jest zielona" jest zastąpione przez "Jest Bóg. Jeśli jest Bóg, to trawa jest zielona". Całkowicie równoważny system wiedzy z jednym małym detalem, którego usunięcie jest niemożliwe, bo wali się cały świat i wszystko traci sens. Obserwowałem w rodzinie, jak staje się to furtką do przyjmowania jakichkolwiek bzdur skojarzonych z wiarą, do smoleńskiego helu włączenie, u ludzi z wykształceniem ścisłym i IQ na poziomie powyżej trzech odchyleń standardowych. W pewnym momencie cała para idzie w gwizdek. Proponuję zatem poczytać sobie psychiatryczne publikacje naukowe. Klasyczny przykład pseudonauki który zdołał oswoić inne dziedziny swoją obecnością. Tak aby się pośmiać: http://www.cpn.or.kr/journal/view.html?doi=10.9758/cpn.2015.13.1.36 To nie jest wyjątek. Dramatem jest to że wszystkie teorie nie powstały na bazie rozsądnych badań tylko jako przykrywki uzasadniające sprzedaż środków farmaceutycznych. Pod tym względem medycyna chińska jest znacznie pewniejsza, bo zioła miały bardzo mały budżet na marketing farmaceutyczny. To bardzo istotna informacja która pozwala na uniknięcie 90% nieporozumień i oczekiwań jakie ludzie mają w związku ze sztuczną inteligencją. Niezależnie od tego czy jest ona prawdziwa w bardziej "filozoficznym" sensie. Definicje słownikowe nie zastępują rozumienia pojęć. Brak zrozumienia tego faktu kończy się tak tragicznie jak program komputerów V generacji. Ale oczywiście warto najpierw ustalić o co jest jakikolwiek spór... Wszystkie niepatologiczne (typowe) potrzeby fizjologiczne, odruchy bezwarunkowe i popędy są racjonalne, jedynym kryterium jest "podtrzymanie życia", organizmy żywe które w tym rozumieniu nie są racjonalne giną.
  11. Loty załogowe to cały czas sposób na pompowanie publicznych pieniędzy w prywatne ręce, nie ma żadnego ekonomicznego sensu utrzymywania ludzi w kosmosie. Be żartów, ilość programistów znających Fortrana nie jest taka mała, większość kompetentnych programistów jest w stanie biegle opanować ten język w kilka dni, wytrenowanie mózgu dla naturalnego czytania kodu to zgrubnie 2 tygodnie. Po prostu trzeba trochę więcej zapłacić. Kosmos jest passe, teraz wszystkich sensownych ludzi zasysa IT.
  12. Dziękuję. Aby odpowiadać należy rozumieć na co się odpowiada. Warto też wiedzieć co znaczy to co się samemu wypisuje. Z pewnością należy do niej obecnie znajomość definicyjna frazy denialista klimatyczny. Wzruszające. Proponuję najpierw dowiedzieć się jaka jest rozdzielczość czasowa i niepewność oszacowań historycznych temperatur z czasów zlodowaceń. Każdy mierzy innych swoją miarą.
  13. Jeśli kucharka z przedszkola zrozumie kurs na poziomie sposobu funkcjonowania SI, to znaczy że zdecydowanie minęła się z powołaniem. Ludzie mają duży problem ze zrozumieniem jak funkcjonuje desktop w komputerze i czym są pliki. Największe korzyści mogliby odnieść psycholodzy i psychiatrzy, ale oni też nie są w stanie zrozumieć jak działa SI na wystarczającym poziomie (dziś trudno uwierzyć że matematyczny model neuronu został zaproponowany przez przez psychiatrę). Chętnie dowiem się jak zrozumienie działania sieci neuronowych może pomóc rozumieć kwestie religijne, bo tutaj potrzeba raczej teorii replikatorów i teorii gier. A dawał kiedyś kolega korepetycje innym ludziom, i nie mówię o zdolnych przypadkach, bo to sama przyjemność? Obawiam się że co najwyżej można dać ludziom złudzenie zrozumienia. Nie wiem czy można wyjść poza "sztuczna inteligencja to zwykły nieświadomy program komputerowy który rozwiązuje problemy naśladując funkcjonowanie mózgu".
  14. Jeśli kolega robi sobie prywatne rankingi "komu wierzyć" to powodzenia życzę. Pierwszym krokiem do poważnego uprawiania nauki jest zrozumienie, że ilość ekspertów wypowiadających zgodne opinie na określony temat nie ma żadnego rozstrzygającego znaczenia (zwłaszcza jeśli jakość dyscypliny badawczej jest niska). A co do cytowanych zdań to zasadniczo mogą być one prawdziwe, problemem są detale: jaki jest udział człowieka w obserwowanym ociepleniu, co znaczy "dużo". Przede wszystkim 95% to jest... bardzo mała wartość pewności z naukowego punktu widzenia i została wybrana z przyczyn czysto socjologicznych. W szczególności można się zaśmiać, że jeśli eksperci są prawdziwie "niezależni" i jest ich 1300, to ich indywidualna pewność musi być dramatycznie niska jeśli dała tylko 95%, dla wszelkich praktycznych zastosowań nieodróżnialna od rzutu monetą. Za to wybór materiału sugeruje że kolega całkowicie nie zrozumiał moich zastrzeżeń odnośnie "klimatologii". Rozczulające jest nie tylko liczenie wpływu anomalii temperaturowych na aktywność słoneczną i wulkaniczną (ok, te drugie w wielkich skalach czasowych mogą się pojawić), ale też wliczanie ich w całkowity wkład. Świadczy to o całkowicie nie bayesowskiej metodyce badawczej, co jest rakiem trawiącym nauki przyrodnicze od 70 lat. I wbrew temu co napisano w artykule, wyliczone wartości nie dowodzą związku przyczynowo skutkowego między CO2 i ogrzewaniem, (coby było jasne - ja go nie neguję, on wynika z istnienia fizycznego mechanizmu), tylko ograniczają go od góry. Naturalną koleją rzeczy przemysł wydobywczy węgla narodził się w czasie małej epoki lodowcowej, co odpaliło rewolucję przemysłową wydzielającą CO2. To akurat jest zabawne, bo porównuje się średnią z bardzo dużego czasu z krótkim okresem.
  15. Przypadkowe wspomnienie związane ze sposobem zawracania tych rzek Skąd pomysł że jednocześnie wszystkie złoża się odpalają? Działa jeden bezpiecznik, potem kolejny itd. Ważniejsze jest jednak to, że niezależnie od tego czy odpalały czy nie, to co mogłoby się odpalić przy niewielkim ogrzaniu klimatu już by się odpaliło albo odpaliło.
  16. Nie da się, bo zasadniczo informacja ma neuronalną strukturę. To co jest transferowalne, to struktury matematyczne, ale one mają zupełnie inną reprezentację w naszej mózgowej aksjomatyce, tzn. punkt dla mnie to coś zupełnie innego niż punkt czy linia dla innej osoby. Ale mają te same własności, więc są wstępem do prawidłowej komunikacji. Im lepsze 2 osoby mają zrozumienie pewnych pojęć formalnych, tym lepiej się dogadają z ich użyciem. W naukach społecznych i miękkich to nie działa. Tam ludzie nie budują swojej własnej abstrakcji, a używają zewnętrznej. Przekształcenia gramatyczne zastępują myślenie, tzn. te osoby myślą bezpośrednio językiem. I mogą godzinami mówić o (językowo) tym samym mając absolutnie niekompatybilne zrozumienie zagadnień, co napędza jałowe dyskusje. Cechą charakterystyczną jest powstanie ogromnej terminologii (bo ona musi zastąpić naturalne abstrakcje powstające w mózgach osób bardziej ścisłych), zapewniającej dodatkowo hermetyczność wypowiedzi. A gdy człowiek się przez nią przekopie, to zazwyczaj rozkładają się one na banały i nieprawdę. W zakresie nauk ścisłych i inżynierii też. Raz jak powiedziałem że podana wartość jest wielkością funkcyjną kilku innych pozostałych (podanych prawidłowo) to zostałem wezwany do podania źródła i poradzono mi, żebym sobie sprawdził wynik na innych kalkulatorach Dlatego odpuściłem sobie jakiekolwiek poprawki w Wikipedii. Większość artykułów jest tam pisana przez osoby nie mające najmniejszego rozeznania w dziedzinie. Co nie zmienia faktu że Wiki może być znakomita a w praktyce i tak jest niezastąpiona. Ale jeszcze ważniejsza jest dobrze sprofilowana wyszukiwarka. Zgadza się, można przyjąć że wartościowanie jest sprawą zupełnie subiektywną, ale wciąż można to poddawać krytyce. Że ludzie uznają informację za ważną nie rozumiejąc co tak naprawdę oznacza ta informacja w praktyce. Faktoid do wypełnienia umysłu promowany przez surfażystki. Co na przykład objawia się tym, że całe życie słyszałem że nie mam prawa wiedzieć X bo nie jestem X-znawcą. To ostateczny argument z którym nie da się już polemizować.
  17. I tutaj dochodzimy do sedna problemu. Sprzedawania ludziom uproszczonych modeli komputerowych jako rzeczywistości. W sytuacji kiedy można trywialnie stwierdzić że to stwierdzenie nie może być prawdziwe, bo jest sprzeczne z danymi historycznymi. Ale lepiej zrobić newsa bez żadnego reality check, bo wpisuje się w alarmistyczną narrację. Mamy tutaj "rozwiązanie zagadki sprzed 50 milionów lat" zupełnie ignorujące powstanie kilku kolejnych zagadek, co najmniej tak samo zastanawiających. Modele komputerowe są użyteczne tak długo, jak dobrze opisują rzeczywistość, jeśli jest rozjazd to raczej się nimi nie chwalimy. Sprawa jest prosta, wiemy że mieliśmy i temperaturę większą od obecnej o kilka stopni i odpowiednie stężenie dwutlenku węgla. Więc coś nie zadziałało i to przez kilkadziesiąt milionów lat, ciężko nazwać to magiczną kombinacją czynników klimatycznych. Jeden człowiek z liczydełkiem może więcej niż małpa z superkomputerem, niezależnie od możliwości tego ostatniego. To w ogóle jest zastanawiające, bo pokazuje że w modelu kluczowa jest temperatura a nie sama koncentracja CO2, co tak naprawdę oznacza że model określa silne dodatnie sprzężenie zwrotne jeśli o wzrost temperatury, a nie bezpośrednią zależność od CO2. Czyli już na wejściu mamy ekstremalną zależność od czułości klimatycznej, która jest najprawdopodobniej przeszacowana. Ale zamiast podać wartość krytycznej temperatury pisze się o kolejnej morderczej właściwości dwutlenku węgla (tak, zaraz się dowiem że teraz jest ditlenek).
  18. Panowie zapomnieli wytłumaczyć, jak ta teoria tłumaczy historyczną temperaturę Ziemi w Kredzie przy 1700 ppm (4°K więcej niż dzisiaj). Jestem łaskawy i nie pytam o Jurę (1950 ppm i tylko 2.5°K więcej niż dzisiaj). Wtedy temperatura jakoś magicznie nie skakała o dodatkowe 8 stopni. Ktoś ostro tnie w coś.
  19. Faktoid bez znaczenia, tego nie warto weryfikować. Każdy wie że masa kobiet zajmowała się leczeniem i zielarstwem w wielu kulturach od dziesiątek jeśli nie setek tysięcy lat. Problemem jest to, że ludzie z jakiegoś powodu uznają tę informację za ważną. Ale o inteligencji ludzi w internecie wypowiadał się już m.in. Stanisław Lem. Problemem ludzi jest to, że nie umieją stawiać ważnych pytań, za to zaczynają wyznawać odpowiedzi.
  20. Doskonale znam szczegóły techniczne, może zaskoczę kolegę że fizykę jądrową też studiowałem (a nawet udało mi się skonstruować geometrycznie najmniejszą możliwą bombę - można zejść poniżej schematu deformowanej elipsoidy). Proponuję rozważyć bardziej abstrakcyjną ideę "wykorzystania wody z syberyjskich rzek do nawodnienia", która jest żywa. No to już widzę, że nie czytał kolega tej pracy, bo nie ma tam żadnych korzyści zdrowotnych dla palaczy, tylko straty. Serio. To o czym zapominają akolici to fakt, że te złoża są stabilne w geologicznej skali czasu. A one wytrzymały ostatnio coś gorszego niż wzrost temperatury 1 stopień powyżej obecnego, one wytrzymały zlodowacenie. Co oznacza poziom morza niższy o 130 m, za czym szły jednocześnie niższe ciśnienie wody i niższy poziom termoklin. Dla każdej w miarę inteligentnej osoby jest jasne, że zlodowacenie jest znacznie większym ryzykiem dla naszej biosfery i cywilizacji niż jakiekolwiek realistyczne ocieplenie. Do tego generuje ono nadzwyczajnie silne sprzężenia zwrotne przez zmiany albedo planety (bo lód podchodzi pod rejony już silnie nasłonecznione), i najciekawszą kwestią jest pytanie, co tak właściwie hamuje zlodowacenia. Moja hipoteza jest taka że to właśnie metan mógł pełnić rolę bezpiecznika. Proponuję się skupić na 70 > 1.
  21. Najzabawniejsze jest to, że główną zaletą tego filtra jest to, że nie filtruje a "wadą" zastępników to, że działają Idiotyzmem jest krytykowanie idei bo jakiś jej techniczny szczegół był błędny. To zagrożenie jest przesadzone, tzn. nie istnieją wielkie złoża które mogą realistycznie być zagrożeniem z powodu ocieplenia , tzn. uwolnić tyle metanu aby istotnie zmienić klimat w sprzężeniu zwrotnym (nie wliczając tsunami). Na 99% wyzwalaczem historycznych wydarzeń były inne katastrofy naturalne. Problem zmienia się w kilkadziesiąt razy mniejszy. Polecam pobawić się samemu, bo to nie była publikacja. Ja nie neguję ocieplenia. Może kolega definiować sobie dowolne epitety, ale radziłbym to robić mądrze. Bo taka definicja denialisty wyklucza naukową polemikę co nadaje jej czysto ideologiczny wydźwięk. W nauce nie chodzi o to aby iść z prądem czy pod prąd. Do posiadania własnych poglądów nie trzeba mieć poczucia geniuszu, to kwestia wewnętrznej uczciwości. Ciekawe jakiego aparatu badawczego mi brakowało, bo poznawczy był topowy. IQ powyżej 160 jednak się przydawało. To właśnie rdzeń problemu, nauka zamiast zajmować się poznawaniem zjawisk zaczyna bawić się w kontrolera umysłów. Ciekawe dlaczego nikt nie przejmuje się ile osób wierzy w fale radiowe? Nie ma żadnych wiarygodnych szacunków które realistycznie pokazują realne koszty i prawdopodobieństwa zdarzeń, w szczególności ignoruje się postęp naukowo techniczny. Na przykład niedługo w przyszłości cena energii słonecznej spadnie na tyle, że wojny będziemy prowadzić o miejsca na pływające baterie słoneczne. Większość problemów rozwiąże się sama.
  22. Ma kolega poważny problem z rozdzielczością intelektualną (to określenie zgrubnie definiuje możliwość dostrzegania subtelnych różnic semantycznych w otaczającym świecie). Myli kolega katastrofizm klimatyczny z globalnym ociepleniem, którego w żadnym stopniu nie neguję. Może sobie kolega przytaczać dowolnie skrojone definicje, ale dla mnie denialista to osoba która zaprzecza faktom naukowym (5sigma+), a nie nieudowodnionym teoriom. Mogę przełknąć taki epitet wobec osoby, która twierdzi że nie ma ocieplenia albo że wulkany emitują więcej CO2 niż człowiek. W ogóle stworzenie hasła "denialista klimatyczny" jako kalka określenia "holocaust denial" jest celowym i wulgarnym zabiegiem socjotechnicznym. Niestety to typowy pogląd człowieka, który traktuje naukę jak religię. Zasadniczo przez większość życia kupowałem klimatyczne bajki - uważając że inni wykonują swoją robotę tak dobrze jak ja swoją. Pomimo posiadania wszelkich niezbędnych kompetencji nie byłem zainteresowany detalami, bo temat nie był dla mnie ani ciekawy ani intelektualnie wyzywający. W obliczu ciągłych kontrowersji postanowiłem sobie wyrobić pogląd, i niestety okazało się że wszelkie alarmistyczne twierdzenia nie mają rzetelnych podstaw naukowych. Problem nie leży w surowych danych zbieranych przez świetnych ludzi (badania izotopowe, wiercenia lodowców, obserwacje satelitarne) dostarczanych jednak przez klasyczne dyscypliny, tylko w ludziach którzy zajmują się teoretyczną stroną zagadnienia. Oni już dawno przestali (a zasadniczo nigdy nie byli) być dobrymi naukowcami, tylko stali się akolitami kultu. Jest to znakomicie widoczne w ciągłym promowani najbardziej katastroficznych wariantów scenariuszy a nie tych realistycznych. Wynika to bezpośrednio z genezy tego "ruchu", który od początku powstał jako narzędzie propagandowe do przelobbowania budowy nowych elektrowni atomowych w UK po katastrofie w Czarnobylu. I powstało błędne koło kasa->straszenie->>KASA. Ja ze swojej strony dosyć dokładnie przeanalizowałem problem pary wodnej i wbrew temu co twierdzą klimatolodzy nie można jej traktować jako pierwszorzędowego multiplikatora efektu cieplarnianego wywołanego przyrostem CO2. W kilku dziedzinach fizyki popełniano analogiczne "błędy" (tzn. naiwne modele dające inne od obserwowanych wartości), i można to sprowadzić do tego, że avg(f(x)) != f(avg(x)), nawet jeśli przyjęcie avg(f(x)) = f(avg(x)) daje dobre rezultaty (czego perfekcyjnym przykładem jest współczesna grafika trójwymiarowa), a w innych słowach fluktuacje mają ogromne znaczenie. Atmosfera ze zjawiskami pogodowymi jest absolutnie fluktuującym obiektem w skali modeli klimatycznych. Problem z modelami budowanymi obecnie polega na tym, że nie są one niczym innym jak wyrafinowaną interpolacją użytą do ekstrapolacji. Ponieważ pogoda jest wybitnie chaotyczna, klimat dosyć przypadkowo błądzi, tzn. z powodów fundamentalnych dane do budowy modeli są zaszumione, co uniemożliwia ich weryfikację. Zły model daje dobre wyniki i odwrotnie. Największy problemem tego podejścia jest absolutny brak możliwości przewidzenia nieuniknionych ujemnych sprzężeń zwrotnych pojawiających się wraz ze wzrostem temperatury (nowe zjawiska). Problem z akolitami klimatycznymi polega na tym, że oni w ogromnej większości nigdy w życiu nie zajmowali się z sukcesem czymś innym, od początku kształtując się w specyficznej atmosferze. Wybrali swoją dyscyplinę nie dlatego że zafascynowała ich fizyka atmosfery ale od początku chcą zbawiać ludzkość. ( Podobny problem zaobserwowałem w przypadku medycyny - tam występuje gigantyczne nagromadzenie patologii z punktu uprawiania nauki). Najlepszym metadowodem jest znikoma ilość neutralnych lub negatywnych wyników, wynikłych z nieuniknionych błędów gdy uprawia się prawdziwą naukę. Prace naukowe z klimatologii, gdy są dostępne ich różne wersje, jednoznacznie wskazują że do wszelkich wyników dochodzi się od dołu. Tzn. modyfikuje się modele tak długo aż osiągną przewidywania zgodne z "consensusem", praktycznie nie obserwuje się oscylacji wokół wartości ostatecznej co jest standardem w naukach przyrodniczych. Przy obecnym klimacie "publikuj albo giń" praca nie może się nie zgadzać z resztą ustaleń Sugeruje kolega że wycinanie amazoni zmniejsza erozję? Powodzenia. Niezależnie od tego co wytwarza tlen na ziemi ilość tlenu jest praktycznie stała i nie jest żadnym powodem do praktycznych zmartwień, głupie zmiany ciśnienia są przyczyną daleko większych zmian w ciśnieniu parcjalnym tlenu w płucach. Każde "wytworzenie" tlenu przez organizm żywy skończy się jego zniszczeniem w postaci CO2, nie ma co się podniecać cyklami (bez skojarzeń).
  23. Mogę geniuszom pomóc - długi sen jest konsekwencją nieefektywnego wysypiania się, którego przyczyną jest brak wystarczającej energii dostępnej dla mózgu. Identyczny brak energii prowadzi do uszkodzeń naczyń krwionośnych. Klasa zaburzeń metabolicznych prowadzących do niewydolności energetycznej jest dosyć szeroka, od niewydolnych mitochondriów do niedoczynności tarczycy. Osłabione naczynia błyskawicznie zaczynają łapać uszkodzenia i zaczyna się miażdżyca. Cholesterol to tylko pogotowie ratunkowe. Pamiętam siebie gdy miałem niedobór chromu (czyli brak czynnika tolerancji glukozy) - 4 tabletki spowodowały, że mój 10 godzinny nieregenerujący sen zamienił się w 6 godzinne cudo.
  24. Czyli już wiemy, że klimatyczny katastrofizm jest religią opartą na strachu, bo piętnuje podważanie nieudowodnionych stwierdzeń. Sceptycyzm nigdy nie jest z założenia bezzasadny. Przede wszystkim pamiętam prognozy i histerię sprzed 25 lat, i szczęśliwie dożyłem "falsyfikacji". Nędzna jakość intelektualna środowiska stojącego za klimatologią była dostrzegana już w tym czasie na poważniejszych wydziałach fizyki, wtedy jako przedmiot żartów. Prawda jest taka, że przyroda znakomicie radziła sobie przez ostatnie kilkaset tysięcy lat pomimo zlodowaceń, i z założenia nie może być inaczej. Natomiast ludzkość sobie poradzi dzięki rozwojowi technicznemu, nawet jeśli woda się podniesie to ludzie się zaadaptują przy pomocy stosunkowo niewielkich kosztów, bo infrastrukturę i tak się wymienia. To odnośnie ludzkości to nie są "naukowe fakty", tylko prognozy i poglądy, do których jak najbardziej mam prawo. Katastrofizm jest domeną idiotów nie rozumiejących tego, co stało się w ciągu ostatnich 250 lat. Jesteśmy najdoskonalej i najszybciej adaptującym się gatunkiem na planecie, który jest w fazie ekspotencjalnego wzrostu swoich możliwości dzięki rewolucji technicznej. Globalne ocieplenie to śmiesznie mały problem w obliczu naszych możliwości. Brawo, zestawiać projekt zawracania syberyjskich rzek z Morzem Aralskim i nie widzieć, że akurat użycie wody z Syberii do irygacji ma bardzo duży sens. Ocean Lodowaty nie wyschnie. Biorąc pod uwagę materiał ciężko w to uwierzyć.
  25. Jeszcze odnośnie samego tematu posta - czy ktoś wykazał jakąkolwiek szkodliwość tych filtrów dla środowiska? Bo jak dla mnie to wpływ takich filtrów na kondycję gleby może być tylko pozytywny - wyglądają na znakomity stabilizator wilgotności. Oczywiście rozumiem krótkoterminowe problemy estetyczne, ale czy przyroda rzeczywiście traci na ich obecności? Oczywiście jedna odmiana ma stanowić kontrargument dla generalnych wniosków, potwierdzonych przez badania satelitarne? Co do wartości odżywczych, to zawsze można znaleźć jakieś przeciw. Jakoś ludziom nie przeszkadza, że ilość wielu istotnych składników mineralnych w pożywieniu spadła z powodu wyjałowienia gleb wielokrotnie. Ale jeśli tylko znajdzie się jakieś nawiązanie do efektu cieplarnianego to już jest news. Gdyby nagle "zniknąć nadmiar CO2" to brakuje nam żywności dla ponad miliarda ludzi, którzy woleliby być jednak bardziej żywi niż bardziej zdrowi. Mam nadzieję że sam kolega zobaczy ten efekt: jakiekolwiek pozytywne efekty ocieplenia czy zwiększenia ilości CO2 są pomijane lub negowane. To smutne że teraz aby dostać grant na jakiekolwiek badania trzeba obowiązkowo znaleźć jakikolwiek związek pomagający walczyć z globalnym ociepleniem, to nawet jest komiczne jeśli porówna się to z obowiązkowymi odniesieniami do materializmu dialektycznego za poprzedniej epoki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...