Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1854
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    65

Zawartość dodana przez peceed

  1. To jest postawienie wszystkiego na głowie. Ładunki są skwantyzowane, prawo gaussa może zwracać taki ładunek jaki jest w środku ale nic nie poradzi na to że źródłą są skwantowane, bo... to ładunki są źródłem pola a nie odwrotnie. Ogon nie macha psem, nawet jeśli jakiś radosny matematyk zsynchronizuje ruch kamery i przedstawi filmik że tak to wygląda. Istnienie skwantowania ładunków jest konieczne jeśli istnieją monopole magnetyczne - a to praktycznie przesądzona sprawa - i wynika z kwantowania momentu pędu. Równie dobrze zatem może się kolega pytać dlaczego moment pędu jest skwantowany. Argumentację przedstawił Dirac. Wszystkie oddziaływania są emergentne w teorii strun, to wynik ich dynamiki. Ale żeby była jasna sprawa - struny nie są obiektami klasycznymi więc niczego sobie kolega nie narysuje, i nic by nie wyglądało. Struny oznaczają raptem tyle, że funkcja falowa podstawowych obiektów nie jest sparametryzowana położeniami punktów w 10 wymiarowej przestrzenii tylko jest funkcją po wszystkich konfiguracjach struny w całej przestrzeni, ona jak najbardziej ma swoją nieoznaczoność! Formalnie, rozpatrując funkcję falową struny musi kolega uwzględniać wkłady nawet od 10 kilometrowych pętli, dokładnie tak samo jak to, że funkcja falowa elektronu nigdzie nie znika - ale nikt nie bawi się w obliczenia w ten sposób. I żeby było jasne - nie jestem fizykiem strunowym tylko byłem niezawodowym fizykiem pasożytniczym mającym ambicję zrozumienia TOE kiedy ta już powstanie, ale nie przewidywałem że uda się to osiągnąć przed powstaniem "nadludzkich" SI. Z tego powodu bardziej interesowała mnie biologia (przedłużanie życia) i gromadzenie majątku oraz praca nad takimi SI, niestety plan się rypnął ze względu na problemy zdrowotne wywołane tępotą w medycynie. Nigdy nie miałem wątpliwości że teoria strun to krok w prawidłowym kierunku, bo nie mam żadnych problemów z teoriami które działają. Z kolei działalność fizyczna kolegi ma na wstępie bardzo złą motywację, bo wynika z psychologicznych uprzedzeń wobec koncepcji które wykorzystuje obecna fizyka. I to nie jest dostrzeżenie jakieś pojedynczego problemu, tylko nieustanna negacja. Kiedyś chyba napisałem, że jest to przeuczenie intuicji klasycznej i rozumienie wszystkich obiektów kwantowych w ramach tej intuicji (a przynajmniej próba, bo jest to niemożliwe). Pole, cząsteczka to są tylko obiekty teorii pozwalającej opisać świat. To co jest rzeczywiste to wyniki pomiarów w naszym klasycznym świecie, zdarzenia w naszym makroskopowym świecie. A ten rzeczywisty świat i tak powstaje w naszej głowie, nasza rzeczywistość to neuronalna teoria stworzona przez mózg która opisuje zdarzenia. Mózg cały czas stara się przewidywać co się stanie w otaczającym nas świecie i interesuje się odstępstwami, to tak jak w mechanice kwantowej: mamy funkcję falową a zdarzenie jest informacją, to jest redukcja funkcji falowej. Mózg jest w stanie tworzyć "nową lepszą przestrzeń hilberta" zdarzeń, fizyka zajmuje się limitem poznania jaki miałby nieskończenie wydajny mózg. Można traktować fizykę jako abstrakcje tworzone przez nasz rozproszony mózg (zbiór mózgów fizyków) aproksymujący coraz lepiej ten super doskonały mózg. Doskonale pamiętam jak musiałem budować sobie intuicję odnośnie tego, czym jest punkt matematyczny, że to coś całkiem odmiennego własnościami od punktu narysowanego kredą. I doskonale zdawałem sobie sprawę, że jest to obiekt całkowicie "niefizyczny". Tak samo punktowa cząsteczka jest abstrakcją, która jest użyteczna. Aby teorie kolegi mogły być "prawdziwe", musiałyby na wstępie dawać lepsze przewidywania od obecnych, ale nic na to nie wskazuje. Trudności fizyki atomowej nie są wynikiem błędów Modelu Standardowego czy teorii strun, tylko ogromnej złożoności obliczeniowej świata. To, że jest trudno, nie jest problem przyrody, ona daje sobie radę. Musi kolega traktować ją jako czysto matematyczną teorię. Szanse na to, że zupełnie inna nierównoważna teoria bezcząsteczkowa będzie miała prawie identyczne przewidywania jak MS są zerowe. Chyba że jest równoważna, ale wtedy należy szukać źródeł tej równoważności. Problem polega na tym, że traktuje sobie kolega elementy teorii fizycznych wyrywkowo i akceptuje fragmenty. Fala jest ok, prawdopodobieństwo nie. Pole jest ok, cząsteczka nie. Z części składników chce kolega zrobić inna zupę, która ma smakować tak samo, wystarczy tylko mocno mieszać Matematyka jest elastyczna i pozwala się bawić, ale fizyka jest nauką pragmatyczną skoncentrowaną na efektach. Obecne teorie dają efekty, mamy procedury obliczeniowe które pozwalają modelować świat. Tak w ogóle to nie rozumiem podejścia w którym próbuje się uprawiać fizykę teoretyczną nie przerabiając przynajmniej wstępu do teorii strun, aby poznać aparat matematyczny. Jakoś magicznym sposobem krytyka teorii strun zawsze pochodzi od osób, które jej nie znają. Nie znam przypadku teoretyka strunowego (czyli osoby która dobrze zna aparat matematyczny teorii) , który by ją krytykował. Przypadek? A może setkom ludzi z IQ 150+, z wielu kontynentów, nagle wyłącza się krytyczne myślenie pod wpływem określonych równań?
  2. Chodzi o to magiczne zgranie dwóch pól, przyczynek masy z konfiguracji konfiguracji topologicznej jednego pola i drugiego pola trzymają się magicznie razem. Teoria strun odtwarza nie tylko Coulomba ale cały model standardowy https://arxiv.org/abs/1903.00009 BTW. Przypominam sobie pracę w której dowiedziono że znalezienie właściwej kompaktyfikacji jest problemem NP-trudnym, niestety nie pamiętam w funkcji czego.
  3. Chętnie przeczytam. Dropbox? Vixra odrzuciła? (przepraszam, ale nie mogłem się oprzeć) Kilka pytań kontrolnych, reality check: Jak ta cudowna teoria tłumaczy rozpady beta? Jaka magia sprawia, że cząsteczki hojnie obdarzone (tzn. mające ładunki więcej niż jednego pola) nie rozjeżdżają się? Co z mezonami? Udało się policzyć ich masy, a jeśli nie to jakich magicznych stałych brakuje? Boję się zapytać o ułamowe ładunki kwarków, bo pewnie nie ma kwarków... Cofnijmy się jeden krok wstecz: Najpewniej fotony nie istnieją jako cząstki? Jak to się ma do "Bohma": teraz fala pilotująca pilotuje... klasyczne rozwiązanie pola EM z solitonem? Jak mają się te ładunki do twierdzenia Noether? Nie wątpię że każde z tych pytań posiada jakieś wyjaśnienie ad hoc w postaci obrazka albo filmiku, ale nie widzę możliwości aby powstała jakaś konsystentna teoria.
  4. To bardzo proste, choć wyjaśnienie nie wprost, anie nawet nie prozą: Jakobygdyby było odwrotnie, toby nie było kwantofych surferóf proszących o pomoc miłośnikóf stringóf. (Dadaizm w fizyce)
  5. Wygląda na to że butelki, kubki, torebki foliowe i słomki są najmniejszym problemem. Ale walka z nimi ładnie się sprzedaje, bo łatwo wywołać u zwykłych ludzi poczucie winy.
  6. To akurat nie jest dziwne. UV powinien co najmniej zwiększać syntezę związków chroniących przed UV. Ale czy gorszy? Różnica istotna czy to efekt porównywalny do pozłacanego kontaktu u audiofilii? No to bardzo rozsądne są. Z ewolucyjnego punktu widzenia lepiej jeść potrawy już znane które nie zabiły nas do tej pory Ludzie zaczęli jeść dziwne rzeczy (jak jaskółcze gniazda) z głodu.
  7. To kompletna bzdura. Przede wszystkim widmo lampy sodowej nie jest bardziej ciągłe od ledów fluorescencyjnych. Kropki są w stanie zapewnić praktycznie dowolne widmo wedle potrzeb. A widmo słoneczne wcale nie jest najlepsze.
  8. To była tylko taka hiperbola. Odnosiłem się do zaobserwowanej u kolegi Tempika tendencji do odpowiadania na inne tezy niż te zawarte w cytatach. @tempik, nie pal tego świństwa. Nie ważne że swoje
  9. Nie. Ale rośliny w pod tą folią będą wyglądać na ciemniejsze (po oświetleniu światłem które są w stanie skonsumować w większym stopniu). Zaczynam pewne rzeczy rozumieć.
  10. Nie zrozumiał kolega artykułu. Kropki kwantowe są pompowane bezpośrednio światłem słonecznym, nie ma żadnych LEDów ani prądu. Rewolucja jest z zwiększeniu wydajności wykorzystania energii słonecznej na potrzeby fotosyntezy. Gdyby tak było to liście byłyby czarne. Po to aby nie trzeba było stosować folii. Oczywiście to ryzyko, tak zmodyfikowane rośliny mogłyby zdominować biosferę.
  11. To największa rewolucja od czasów wprowadzenia nawozów sztucznych. Ciekawe czy kiedyś uda się stworzyć rośliny które będą miały takie kropki w swoich liściach.
  12. Nie rozumiem skąd pojawiające się w dyskusji przekonanie, że zwierzęta nie myślą abstrakcyjnie. Przed tym żaden mózg nie może uciec. To co nas odróżnia od innych zwierząt to jedynie bardziej rozbudowane możliwości językowe i ogromna ilość wiedzy przekazywana leksykalnie i abstrakcyjnie. Doskonale pamiętam swoje myśli jako dziecko kiedy często zaczynałem rozumieć poprawnymi kategoriami nie znając słów na te kategorie. Język pozwala nazwać nazwać pewne kategorie i tworzyć nowe, ale cała "przekazana abstrakcyjnie" wiedza i tak wymaga zrozumienia, czyli zszycia z odpowiednimi kategoriami które mózg tworzy samemu w naturalny sposób. Nieznajomość języka wcale nie uniemożliwia dokonywania przez zwierzęta analizy liniowych scenariuszy zdarzeń opisywanych przez te naturalne kategorie. W sumie gdyby było inaczej to mielibyśmy dylemat jajka i kury - język nie mógłby powstać.
  13. Aby pisać o czym mówię najpierw trzeba wiedzieć o czym mówię a potem zrozumieć. Jeśli się czegoś nie rozumie, to należy prosić o klaryfikację a nie wdawać się w polemikę. Jasne, dwa geny obok mówią temu w środku "Andrzeju, zmieniłeś się. Chcemy Cię takiego jak dawniej".
  14. Proponuję czytać ze zrozumieniem. Środowiskiem genu są przede wszystkim inne geny. A ten mechanizm o którym mówię ma najwiękkszy sens tylko dla organizmów rozmnażających sie płciowo. Jednokomórkowce nie mają czegoś takiego jak zróżnicowanie genowe w typowym rozumieniu (aczkolwiek plazmidy i transfer genów również pozwalają stosować takie rozumowanie, podstawową przeszkodą jest jednak niższy udział rekombinacji).
  15. Podobno eksperymentalnie można teorie tylko obalać ? (BTW. Badania rynku wykazały, że marka wina owocowego "Einstein" nie zostałaby doceniona przez klientów: niedostatecznie wielu interesuje się nauką. W ten sposób sement trunków dla "rewolucjonistów" pozostał zdominowany przez "Komunę"). Teoria względności to 2 teorie. Bardziej ogólna szczególna teoria względności pojawiłaby się niezależnie od Einsteina. Tak naprawdę to była przecież znana wśród fizyków i jedyne czego dostarczył Einstein to rewolucyjnie proste wyprowadzenie z zasady względności Galileusza. Co innego bardziej szczególna ogólna teoria względności. Ta wzięła się prosto z kapelusza i wyprowadzenie jej wzorów z czegoś innego jest nawet obecnie bardzo trudne. Czysty geniusz który po prostu odgadł właściwą, poprawną postać. Tutaj moglibyśmy czekać całkiem długo. Bez Einsteina nie byłoby MK w latach 20: Heisenberg był pod wielkim wpływem filozofii Einsteina, że opis zjawisk może zależeć od obserwatora (układu odniesienia), a wielkości fizyczne muszą być zasadniczo mierzalne (absolutny czas bez możliwości istnienia efektywnego urządzenia pomiarowego nie ma sensu). Kisilibyśmy się z de Brogile'm i kto wie, może nawet powstałyby "modele hydrodynamiczne"? Einstein a potem Heisenberg oszczędzili cywilizacji ludzkiej wielu lat błądzenia, jak się obecnie okazuje, na wiele lat
  16. Litery alfabetu są 4 i nic się nie zmieniło w tej sprawie od ho ho ho że ho ho ho. Czyli od podstawówki Geny to są strategie które muszą działać w dynamicznie zmieniającym się środowisku (otoczeniu innych genów). Mutacja w kierunku funkcjonalności która zależy od wielu genów następuje szybciej bo jest stabilne otoczenie lokalne: Polimorfizm który zwiększy korzystną cechę X zwiększy ją dla większej ilości kombinacji/osobników.
  17. Więc może zabraliby się do zabezpieczania dna z maksymalną ilością alleli i pozostawii decyzję jak i dali możliwość decydowania o kształcie biosfery naszym następcom.
  18. To nie musi być prawdą bo badania genetyczne omijały buszmenów, którzy są, jak się okazało, całkiem nieźli w tej konkurencji. Przy okazji, według mnie mniejsza różnorodność genetyczna ułatwia ewoluowanie jakościowo nowych cech, które wymagają nowych mutacji, bo te nowe rozwiązania mogą pracować w bardziej stabilnym kontekście.
  19. No to ja się wypowiadam jako informatyk. Kolega Jarek zresztą też Od strony psychologicznej doskonale to rozumiem, tę frustrację i rozczarowanie że człowiek chce wiedzieć a tutaj nie ma teorii ostatecznej. Jednak fakt że pisze kolega Jarek swoje pomysły na komputerze z bilionami tranzystorów, taktowanymi nawet wielogigahercowymi zegarami świadczy jednak, że przez ostatnie 100 lat fizyka "mainstreamowa" funkcjonowała całkiem dobrze. Postęp techniczny to jest bardzo dobry "reality check". Mamy 15-ty rok od Coudera. MK po kilku latach przewidziała antymaterię a po 20-tu zdetonowano bombę jądrową i stworzono tranzystor. Tymczasem Couder: https://www.quantamagazine.org/famous-experiment-dooms-pilot-wave-alternative-to-quantum-weirdness-20181011/ Kopalnię Wiedzy czytają też dzieci, które mogłyby odnieść mylne wrażenie że fizyka nie jest nauką godną zaufania a teorie nie działają. Tymczasem fizyka jest najpewniejszą nauką przyrodniczą jaka istnieje i to niej zawdzięczamy cały postęp naukowo techniczny ostatnich 200 lat. Wbrew defetystom postęp jest ogromny również w ostatnich 25 latach
  20. Smoluchowski dostałby Nobla! Optymistycznie: mechanika kwantowa byłaby traktowana jako coś fundamentalnego a TW to taka ciekawostka Lorentza. Pesymistycznie: to samo, mielibyśmy książki w stylu "100 uczonych przeciw Poincaremu". To tak jakby matematycy mieli odkrywać szeregi Taylora jako coraz lepsze aproksymacje wyraz po wyrazie Jeśli chodzi o tę krucjatę (anty)fizyczną to boję się że jest to ilustracja powiedzenia "Od geniuszu do szaleństwa dzieli mały krok". Przypuszczam, że to właśnie miał Feynman na myśli mówiąc, że z "tej drogi jeszcze nie wrócił nikt". Zarośla już zasłaniają ale jeszcze kolegę słyszymy... Które na dodatek nie działają. A po drugiej stronie tylko "14 miejsc po przecinku". Chętnie się dowiem jak "ONI" chcą wyjaśnić nadprzewodnictwo i nadciekłość nie mogąc nawet opisać układu 2 cząsteczek.
  21. Z pasty do zębów i przepracowania Podoba mi się "niby". Sam sceptycyzm to jednak za mało, potrzebny jest lepszy konkurencyjny model. Jest jakieś prawo które pozwala "oszukiwać" elektronom a protonom już nie? Co nie przeszkadza w ciągłych eksperymentach. Cytując klasyka: "Kontrola jest najwyższą formą zaufania" Większość fizyków wybiera szczytowanie z panią Noether. W mechanice klasycznej. A tak w ogóle byłbym zapomniał, witamy w XXI wieku! Można śmiało przyjąć, że fizycy strunowi rozumieją mechanikę kwantową. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam sformułowanie "nie wiadomo, obecnie przyjmuje się że" i cała fizyka jest implicite formułowana w ten sposób. Fizyka to modele. To co uprawia kolega to się określa z angielskiego "walką z kukiełką". Tutaj najpierw wypiera się teorię strun która od 50 lat jest pełnoprawną fizyką teoretyczną czy ktoś to lubi czy nie, a potem mówi o bezkrytycznie przyjmowanej punktowości elektronu. Dzięki wyparciu w mózgu nie pojawia się sprzeczność. W rzeczywistości nikt nie krytykuje teorii Chan-Tsou za to, że przewiduje że elektron jest złożony z dwóch cząsteczek "elementarnych", a nie może bo ma być punktem. Dualności, zasada holograficzna powoduje że pytanie czy elektron jest punktowy czy nie może być odbierane za 100 lat jak dyskusje "ile diabłów mieści się na czubku szpilki". Fizyka zajmuje się przewidywaniem zdarzeń które można rozumieć jako wyniki możliwych eksperymentów. Obawiam się że punktowość elektronu w ogóle nie musi być dobrze postawionym pytaniem - wyniki pewnych eksperymentów mogą być identycznie przewidywane przez modele w których jest punktem lub nie, i mówimy o pełnej teoretycznej równoważności a nie zejściu rozbieżności poniżej dokładności pomiarów.
  22. Lepiej napisać, że jest efektem niezgodnym z Modelem Standardowym, to że istnieje fizyka poza MS jest pewne od dawna a ostatnio potwierdzono obserwacyjnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...