Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1797
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez peceed

  1. To mogą być różne opisy tego samego. Tak naprawdę może być to analogiczne do wyboru aksjomatyki. Jest też całkiem możliwe, że nie jesteśmy skonceptualizować "prawdziwego" modelu rzeczywistości, bo nie jest on wyrażalny w naszej rzeczywistości za pomocą dostępnej nam matematyki. W matematyce pierwotne koncepcje pochodzą z fizyki. Możliwe że brakuje nam dostępu do takich koncepcji co do zasady(na przykład wymagających nieskończonych reprezentacji).
  2. W takiej skali mamy przejście klasyczne gdzie wszystko staje się obserwatorem "odmierzającym czas". Generalnie chodzi o to, że czas wciąż jest "rekonstruowany" w naszych głowach za pomocą zdarzeń, więc od strony czysto logicznej tylko te zdarzenia są wymagane i mogą mieć znaczenie "pierwotne". Czas może być własnością emergentną wtórną do przyczynowości. Jeśli znajdziemy TOE która będzie miała charakter matematyczny, to wiemy że jako taka może mieć przeliczalny model. W ten sposób zawsze można mówić o dyskretnym świecie.
  3. No przecież już pisałem, że nie rozumiesz artykułu. Ten efekt zachodzi już od dawna. W sytuacji gdy omawiamy "wysychanie" zagadnienie nawozów jest bezprzedmiotowe. Uprzejmie "przypomnę", że wzrost plonów dzięki CO2 odbywa się przez zmniejszenie strat wody podczas transpiracji. Sama dostępność węgla ma mniejsze znaczenie (pustynie CO2 tworzą się obecnie wysoko). Czyli nie rozumiesz jaka część mojej wypowiedzi to adresowała? Potrafisz reagować wyłącznie na hasła i proste skojarzenia?
  4. Stany występują jako możliwości i jest to (nie)wiedza obserwatora. Zatem naraz występuje możliwość obu stanów. W szczególności można sprawdzić, czy dalej występuje możliwość obu stanów. A przypadku klimatologii aparat pomiarowy rzeczywiście wpływa na mierzoną wielkość: jest kilka przypadków w których kiedyś wiejskie stacje meteo obecnie znajdują się pomiędzy rozgrzanymi asfaltowymi jezdniami dla pojazdów.
  5. Właśnie pokazałeś że nie ogarniasz podstaw w temacie w którym piszesz. A tu pokazałeś że nie ogarniasz o czym piszę. A tu, w połączeniu z poprzednią odpowiedzią w "wątku" że nie zrozumiałeś tego artykułu. To niestety uniemożliwia merytoryczną dyskusję.
  6. Bo spada ilość osobników i jest rozbita na małe podpopulacje w których zaczyna się robić rozmnażanie wsobne. Co do zasady jest to stałe zjawisko. To niech Europa wzorem Amerykanów zacznie używać klimatyzatorów. Notabene powinno się podczas upałów zakładać klimatyzowane ubranka - na prąd i baterie słoneczne. Białe z czarnymi (baterie słoneczne) kapeluszem i pelerynką CO2 podnosi światowe plony o 20%, szczególnie na terenach suchszych. Planeta zawsze żywi całą populację - z definicji
  7. 5. Wyłączenie chłodzenia na kilka - kilkanaście lat nie jest żadnym problemem - topnienie lodów nie jest błyskawiczne. 6. Nie potrzeba cofać się do wartości przedprzemysłowych. Wystarczy -0.25C, co zatrzyma wszystkie "dodatnie sprzężenia metanowe". A problem nadmiaru CO2 rozwiąże się sam przez dramatyczny spadek cen energii odnawialnej i nuklearnej, do jakiego dojdzie w ciągu kolejnych 20 lat. Najfajniejszą cechą chłodzenia dwutlenkiem siarki jest możliwość niesymetrycznego chłodzenia półkul.
  8. Naturalny mechanizm chłodzący działał "zawsze", więc nie jest żadnym zmiennym czynnikiem istotnym z punktu widzenia przyrostu temperatur. Notabene to nie jest to nie jest żadne przeciąganie liny, więc wniosek jest błędny z zasady, a zjawisko można rozumieć jako osłabienie działania słońca. Czyli Ziemia jest zimniejsza niż wydawało się nam, że powinna być - a jak na tej podstawie można dojść do wniosku że "coś zostało pokonane" to ja nie wiem. Podejrzewam mechaniczną kalkę narracji którą cały czas się nas ładuje. Prawidłowy wniosek jest taki, że dopiero teraz zrozumiano naturę pewnych zjawisk i poprawiono modele - bardzo późno zważywszy na ilość kasy którą pompuje się w dyscyplinę. Potwierdzenie zasady że od dodatkowych pieniędzy powyżej pewnego progu talentów już nie przybywa. Oraz że rozpylanie związków siarki jest prostą, tanią i bezpieczną metodą kontroli ocieplenia. To zabawne w erze IBCM-ów. Najwyraźniej nie do końca rozumiesz gradację prawdziwych zagrożeń dla cywilizacji. Nawet maksymalne ocieplenie nie stanowi dla cywilizacji technologicznej większego wyzwania jeśli chodzi o wyzwanie, a od tego jesteśmy bardzo daleko. Kiedy wreszcie ludzie zrozumieją, że to lód i chłód jest egzystencjonalnym zagrożeniem? Pingwiny sobie poradzą - 60 mln. lat temu były gatunkiem prawie tropikalnym. Nie powinniśmy walczyć o przetrwanie populacji, tylko o zachowanie maksymalnie zróżnicowanego DNA do odtworzenia gatunków. Jak myślisz w kategoriach populacji to znaczy że Ziemia to dla Ciebie wielkie ZOO które ma ładnie wyglądać. To dlatego jakieś ćwierć wieku uznałem ruchy ekologiczne za idiotów, nie potrafiących ani dobrze określić swoich celów, ani odpowiednio ważyć przeciwstawnych. Stały się dla mnie nową świecką religią. Dokładnie, zależność jest logarytmiczna co powoduje, że nie ma żadnego ryzyka że efekt nam odjedzie poza punkt kontroli. Realnie praca nie ma żadnego związku. Odkryto czynnik poprawiające modele klimatyczne przez co robią się lepsze dla każdego scenariusza, z ochładzaniem włącznie. Najwyraźniej powoli cofamy się mentalnie do lat gdy wszystko potwierdzało słuszność komunizmu... 1. Dlaczego miano by tego zaprzestać? Jakieś plany skasowania populacji ludzkiej? 2. To nie tempo ocieplania jest problemem, tylko jego poziom. Klimat to tylko dolnoprzepustowy filtr nałożony na pogodę która ma znacznie większą dynamikę, i nawet w Polsce zmiany dobowe są 20 razy większe niż średnia stuletnia dla klimatu. A w większej skali czasowej mamy równie wahania pomiędzy latem a zimą które są większe kilkadziesiąt razy. 3. Najpewniej umknął Ci fakt, że problem globalnego ocieplenia jest rozwiązywany przy pomocy dodatkowych 5% emisji siarki (mniej więcej po połowie robionej przez działalność człowieka i źródła naturalne). 4. Badanie jest zupełnie błędne w tym sensie, że szybkie tempo spadku a więc odwracalność metody zwiększa bezpieczeństwo jej stosowania co do zasady! Preparowanie fałszywej narracji jakiej dopuszczają się autorzy tych badań jest nadużyciem, doskonale ilustrującym kulturę straszenia w jakiej się obracają, które jest użyteczne dla zwiększania finansowania. Dokładnie tak samo jeszcze niedawno straszono ogniem piekielnym - działa. Przede wszystkim to sam Jarek bardzo chciałby się tam dostać, tylko ciężko mu znaleźć frajera który będzie chciał testować kolejne perpetuum mobile. Jest o tyle śmieszniej, że nawet mu tego nie opatentują, bo patentowania wynalazków łamiących zasady fizyki zaprzestano
  9. To absurd, homo sapiens przetrwał wiele pełnych cykli zlodowaceń przed rewolucją przemysłową. Poradziłyby sobie (poradzą? cholera wie?). Wystarczy wejść do akcji "przed metanem". Zabawne, że i tak będziemy musieli, co sprawia że ta wielka kampania anty-CO2 stanie się zupełnie bezprzedmiotowa. Ja i prawicowość? Dla prawicy jestem lewicowcem, dla lewicy prawicowcem, a ja po prostu nie siedzę w tej piaskownicy i mogę chodzić dookoła niej. Nie wiem też czemu takie poglądy miałyby być akurat prawicowe. Aktualna narracja jest chyba taka, że "ocieplenie to wulkany i słońce, co2 to spisek a i tak mamy to w d*pie". W bardzo szerokiej perspektywie dla rozwoju życia na Ziemi ocieplenie to żaden problem, ryzykiem są ochłodzenia kończące się kilkukrotnie śnieżną kulą, resetującą całą ewolucję biologiczną na lądach i większość w oceanach. Czyli nie rozumiesz. Aby podgrzać atmosferę emisjami CO2 o marny stopień, musieliśmy poświęcić na to 150 lat wysiłków całych pokoleń, a proces jest też bardzo wolno odwracalny, przy zasobach starczających na kilkaset lat regulacji. Chłodzić dzięki SO2 można na bieżąco, w czasie kilku miesięcy. Skutki utrzymują się w czasie rzędu roku - dwóch. Dostępne złoża dają zapas na tysiące lat. Bardzo przyjemnym faktem jest, że możemy regulować temperaturę na obu półkulach w znacznym stopniu niezależnie. To pokazuje, że mamy korzystne warunki dla aktywnego sterowania klimatem przez sterowanie chłodzeniem. Oczywiście za 100 lat sposób będzie uznany za totalnie prymitywny, ale chwilowo innych w zasięgu możliwości technicznych nie mamy. Notabene bawi mnie fakt, że ludzie nie zdają sobie sprawy że podgrzanie atmosfery przez dodanie CO2 jest geoinżynierią, niezamierzoną - ale zawsze. Tak samo jako jak próby zredukowania jego ilości też są geoinżynierią. Dlatego motywowane ideologicznie odrzucanie a priori wszystkich rozwiązań problemu przez zaliczenie do "geoinżynieryjnych" jest samo w sobie głupie. Tragikomiczne jest to, że cała ideologia ekologiczna przyczyniła się do wzrostu obecnego problemu. Głównie przez skuteczne zastopowanie energetyki jądrowej, która miała szansę być obecnie nawet kilka razy tańszą od paliw kopalnych, ale też przez przeniesienie produkcji przemysłowej do krajów rozwijających się (w przeważającej większości do Chin) dające negatywny efekt netto.
  10. Ja tylko stwierdziłem że to akurat zdanie jest bezwartościowe z naukowego punktu widzenia. Problemem nie jest globalne ocieplenie, tylko idioci którzy postanowili je zwalczać przez kompulsywną redukcję emisji CO2 tworząc z tego religię. Swoje stanowisko wyjaśniłem już kiedyś - nie bawiąc się w zaawansowane komplikacje wystarczy wypuszczać SO2 do stratosfery. Rozwiązanie przetestowane przez naturę, pozwoli opanowywać wzrost temperatur "do końca", czyli na zgodne z ekonomią bez żadnych sztucznych ograniczeń wykorzystanie paliw kopalnych. Do tego "ciepła" atmosfera to tak naprawdę bardzo dobry bufor bezpieczeństwa pozwalający nam przy włączonej kontroli szybko podgrzewać Ziemię w sytuacjach naturalnych katastrof (superwulkany, spadek stałej słonecznej, zima nuklearna itd).
  11. Raczej ciężko będzie o nowych naukowców, bo ludzie będą mieli śmieci nawalone w głowie. Wychowując się w czasach w których dystrybucja informacji była droga mieliśmy zapewnioną jakość. Tak sobie myślę, że może te wszystkie instytucje cenzury obecne przez wieki jednak przynosiły korzyści?
  12. I jeszcze odnośnie formalizmu "lagranżowskiego" - wymaga on czasoprzestrzeni jako podstawowego bytu fizycznego, tymczasem wiele wskazuje na to że nie tylko czas ale i przestrzeń mają charakter emergentny. Całki po trajektoriach mogą być tylko i wyłącznie matematyczną sztuczką, a nie żadnym odbiciem bytów fundamentalnych. Artefaktem czysto matematycznym. Unitarna ewolucja traktowana jako coś fundamentalnego - ja bym powiedział odwrotnie, że jest to czysto matematyczny abstrakcyjny konstrukt do opisu wiedzy. Czas pomiędzy pomiarami nie ma fizycznego znaczenia, inaczej jak miarka w "naszych głowach". Ponieważ czas płynie w kierunku wzrostu entropii, to właśnie skoki entropii wyznaczają nam twardy upływ czasu - na poziomie klasycznym, i podstawową cechą klasycznych obserwatorów jest zdolność do mierzenia czasu.
  13. Ale ten "backward" jest w przestrzeni fizycznej, a nie czasie, i wynika z konstrukcji urządzenia... Czyli mamy przykład podstawiania sobie "stringu" z jednej jednej teorii do drugiej. Wyczuwam mesjanizm, ale odpowiem - pomiędzy Morzem Śródziemnym a Oceanem Północnym. A jeśli chodzi o gospodarkę, to zaczęła odstawać z zupełnie innych powodów, niezwiązanych z badaniami podstawowymi.
  14. Na zakończenie - podobny styl dyskusji prezentuje kolega zawsze i wszędzie, i jego cechą charakterystyczną jest absolutna niezdolność do efektywnego argumentowania, czyli zmiany perspektyw mentalnych w celu efektywnego przedstawienia swoich poglądów .Dokładnie ten sam mechanizm skutkuje tym, że nie rozumie kolega argumentów innych osób bo nie jest w stanie zmienić perspektyw w taki sposób aby nabrały sensu. W dyskusji naukowej wszyscy startują z odmiennych perspektyw i próbują je zmieniać, tzn. znaleźć taką w której słowa wypowiadane przez rozmówcę mają sens, ewentualnie ten sens przedstawiając w ramach swoich własnych wypowiedzi. Taki dialog pozwala dość szybko wypracować tzw. "wspólną płaszczyznę komunikacji", czyli jeśli nie wspólną perspektywę w ramach której słowa mają to samo znaczenie, to przynajmniej jakieś wzajemne modele perspektyw interlokutorów używane do przekładu myśli. Natomiast kolega efektywnie oczekuje, aby wszyscy przyjęli jego perspektywę w której zdania wypowiadane przez kolegę są prawdziwe, stąd wciąż mechaniczne powtarzanie tych samych argumentów/sformułowań/slajdów. To właśnie wywołuje to wrażenie ekstremalnej arogancji które eksploduje w dłuższym kontakcie z kolegą a realnie jest wynikiem jego deficytów. Sądzę że w środku jest dokładnie tak samo, tzn. wewnętrzna polemika jaką prowadzi ze sobą kolega jest bardzo mało elastyczna. Efekt jest taki, że przestaje się kolega uczyć w kontakcie z innymi ludźmi. Ma kolega bardzo wiele problemów z fizyką które eksponował na bardzo wielu forach, bardzo wiele życzliwych wyjaśnień rozmaitych zagadnień i wydaje się że praktycznie żadnie nie dotarły do kolegi na dobre, najprawdopodobniej przez brak tej wewnętrznej elastyczności. Cały ten matematyzm kolegi z którego się naśmiewamy jest właśnie tego pochodną. W matematyce wystarczy znaleźć jeden model w ramach teorii aksjomatycznej i badać konsekwencje wewnątrz niego, zbudować sobie perspektywę mentalną która dobrze ogarnia poruszanie się w nim (można nazwać ją intuicją) i odnosić sukcesy, gdyż ostatecznie rezultaty są formalizowalne i w takiej postaci trawione przez innych matematyków, można powiedzieć że komunikacja odbywa się na bardzo niskim poziomie. Natomiast fizyka to zadanie odwrotne - my szukamy teorii aksjomatycznych które są zgodne z informacją o świecie przechowywaną przez bardzo wiele obserwacji porządkowanych w ramach wielu teorii efektywnych też mających odmienne modele mentalne. Kolega natomiast zafiksował się na jednej, którą dodatkowo rozumie źle - tzn. model mentalny ma w obserwowalny sposób zbyt wiele klasycznych naleciałości. W ramach tego modelu dokonuje kolega kolejnych przełomów jak komputery o jakich świat nie słyszał i nie wiadomo co jeszcze. Żeby być fizykiem (w sensie topowym) nie wystarczy być biegłym w stosowaniu swojego modelu mentalnego, a przede wszystkim w jego przekształcaniu i adaptacji. Bo z definicji cały czas jest "błędny" tak długo, jak długo uprawianie fizyki ma sens! Cała "genialność" kolegi (sprawne posługiwanie się własnym modelem mentalnym) ma bardzo wąski zakres stosowalności za który kolega sobie ostro wyjechał wjeżdżając na fizykę. Obecnie oczekuje kolega konkretnego eksperymentu nie rozumiejąc, że powstały tysiące które podważają "teorię" kolegi po przyjęciu innych perspektyw (które zgadzają się co do pewnych zasad). Trzeba być ostrożnym, bo brak unifikacji oznacza, że obecne teorie fizyczne na bardzo niskim poziomie są sprzeczne formalnie, co pozwala wywodzić prawdziwość każdego zdania. Ta fiksacja kolegi na pewnych sztywnych "wyjaśnieniach" sugeruje, że znalazł sobie sposób na "udowodnienie" swoich racji przez określone skakanie pomiędzy nimi, wybierając z nich to co akurat pasowało do odnalezienia prywatnego "dowodu" swoich racji - ramach swojej prywatnej perspektywy. Już zwracałem uwagę na tą zadziwiającą zdolność kolegi do "podstawiania" pewnych wielkości z jednych fizycznych sytuacji do innych z ignorowaniem kontekstu, którą również przypisuję "odchyleniu matematycznemu", a która jest właśnie odzwierciedleniem tego problemu. Udowadnianie zdania w jednej teorii, i badanie jego natychmiastowych konsekwencji w innej po "naiwnej translacji podstawieniowej" nie jest drogą do fizycznej prawdy - to co najwyżej heurystyka. Dlatego tak gorąca zachęcam kolegę do zajmowania się zagadnieniami które są matematyczne, bo posiadają one aksjomatyczne szyny które nie pozwalają się koledze wykoleić nawet nawet podczas jazdy po bandzie. Trzeba poznać i zaakceptować swoje własne ograniczenia. Spodziewam się że nie zrozumie kolega wiele z tego co napisałem. Będzie "za mało matematyki" i "nic merytorycznego". Dlatego jak @Astro życzę koledze sukcesu w organizacji swoich eksperymentów, nie dlatego że spodziewam się przełomowych rezultatów, a właśnie dlatego że się ich nie spodziewam. Nic tak dobrze nie pozwala nawiązać eksperymentalnego kontaktu z rzeczywistością jak eksperymentalny prawy prosty w szczękę
  15. Autoportretem? Albo raczej autoironicznym komentarzem? To nie jest rozpisanie. Wklejanie tego samego slajdu kilka razy z rzędu to nie dyskusja. Musi kolega dostarczyć bardzo precyzyjnego opisu a nie haseł na zasadzie: rzucam ideę, sami zróbcie tak żeby było dobrze a wtedy zobaczycie co mogłem mieć na myśli. Narzeka kolega na brak matematyki w polemice nie dostarczając własnej która mogłaby być punktem zaczepienia. Odwraca kolega problem. To świat musi kolega przekonać, a nie czekać aż świat przekona kolegę że się myli. Wszystkie istotne problemy zostały poruszone, i zasadniczo dyskusja sprowadza się to do tego, że ma kolega totalnie wywalone na argumenty fizyczne, gdyż z fizyki akceptuje jedynie to co mu się przydaje i podoba. Najzabawniejsze jest szukanie potwierdzeń eksperymentalnych w sytuacji kiedy nie ma podstaw teoretycznych w tym sensie, że proponowane zjawiska są sprzeczne z dotychczasową fizyką. Ja wysiadam - po prostu poczekam sobie na moment w którym żadne doświadczenie nie zadziała.
  16. Najcelniejsze podsumowanie dyskusji z Jarkiem "w internetach":
  17. Tzn. moje nie dotarły? Czyli jak typowy matematyk ZFC. I ja w to wierzę, po przeinterpretowaniu "żaden nie potrafi mnie przekonać". Mam podejrzenie, że w tym frameworku można robić wszystko i nie wywoła się dekoherencji układu To tak samo jak fanatyk religijny A może dla odmiany warto by poszukać kontrargumentów? Tak żeby dać swojemu mózgowi jakieś szanse? Schroedinger to równanie MK, czyli na pewno nie jest teorią realistyczną. Tutaj zacząłbym się debugować na miejscu kolegi. Najczęstszym błędem nowicjuszy jest traktowanie funkcji falowej jako "prawdziwego/elementarnego" obiektu fizycznego, przed czym ostrzegał już Werner Heisenberg. Ale co on mógł wiedzieć o mechanice kwantowej... To raczej fizyka mi narzucała prezentyzm, całe życie. Ja bardzo chciałbym się cofnąć i poprawić. Zobaczyć przyszłość odpowiednio wcześnie rónież. Poza tym drobnym detalem, że działają. Naprawdę Jarku uważasz, że jest to to fizyczna argumentacja? W sumie zaczynam rozumieć wyobrażenia kolegi. Traktuje on każdy koherentny układ kwantowy jako taki bezczasowy czterowymiarowy bursztynek zawieszony gdzieś w klasycznej czasoprzestrzeni, i że niby można mu zakładać warunki brzegowe "z przodu, z tyłu i zboków", a on pięknie się dopasuje z pozostałymi stopniami swobody. I te pozostałe stopnie swobody można potem odczytać jako rozwiązania kiedy tylko ma się na to ochotę. Czyli to pierwszy afizyczny "cud postulatu układu". Tylko nawet przyjęcie takiej wizji nie tłumaczy, jak my (układy fizyczne) moglibyśmy ustawić warunki w przyszłości, narysowanie odwróconej strzałki z napisem <--- CPT nie jest żadną argumentacją! Zastosowanie tego samego tricku przy opisach konkretnych fizycznych setupów i urządzeń tak samo niczego nie wyjaśnia, to po prostu brak argumentacji z dodatkowymi detalami. To drugi wymagany cud afizyczny.
  18. Jest już jakiś artykuł w renomowanym czasopiśmie i cytowania? Najbardziej ciekawiła by mnie dyskusja z recenzentami.
  19. W takim razie musi kolega rozpisać 4D schemat działania takiego komputera, najlepiej z ograniczeniem do 2 wymiarów przestrzennych. Bo tak naprawdę nie dostaliśmy, pomimo ton slajdów, rozpiski działania tego komputera. Tak aby zidentyfikować moment w którym dekoheruje sobie kolega obliczenia.
  20. No przecież pokazałem. Inicjalizacja bitu wygląda inaczej niż CPT(inicjalizacja odwróconym sygnałem). Nie ma żadnej analogii. Przyczynowość wciąż działa w niewłaściwą stronę. No cóż... Zespoły Feynmanowskie liczą prawdopodobieństwa. Nie da się odczytywać takich prawdopodobieństw inaczej niż przez statystykę pomiarów. Dodatkowo nie da się ustawiać warunku brzegowego w przyszłości, o czym już nie raz rozmawialiśmy.
  21. Za każdym razem próbuje się kolega wyślizgać z problemów za pomocą zarzucania detalami... CPT można by od biedy uznać za zmianę układu współrzędnych ale nie jest fizyczną operacją. Działanie MK nie zależy od perspektywy. Więc musi kolega opisać działanie komputera zgodnie z naszą strzałką czasu. Zarzucając nas slajdami brakuje takich które naprawdę tłumaczą działanie tego komputera, poklatkowo. Pokazałem, że po odwróceniu czasu i impulsów to wciąż "qbit" wysyła impuls którym nastawiana jest "cewka", a nie odwrotnie. Więc nie da się uzyskać żadnej analogii z ustawianiem qbitu. Odwrócenie sygnałów które ustawiają qbit jest raczej (hipoteza) doskonałym sposobem na uzyskanie dekoherencji układu .
×
×
  • Dodaj nową pozycję...