Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1731
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    62

Zawartość dodana przez peceed

  1. To co gubi takie "rozumowania" to absolutne niedoszacowanie złożoności problemu i ilości obliczeń - pokój z karteczkami który byłby równoważny ludzkiemu mózgowi musiałby mieć rozmiar pewnie sporej planetoidy - opis działania jednego neuronu to byłaby książka telefoniczna, czyli mowa o setce miliardów skatalogowanych książek które trzeba studiować i poruszać się między nimi, wykonując obliczenia. Aby odwzorować jedną sekundę pracy mózgu potrzeba by milionów lat pracy. Komuś kto myśli miliard razy szybciej od nas też pewnie wydawałoby się, że nie możemy być świadomi bo myślimy za wolno... Dla nas świadomość to procesy rzędu około sekundy. A może podczas takich obliczeń pojawiłaby się pewna jaźń, dla której "świadomy" człowiek przekładający kartki miałby taką samą funkcję jak białka wykonujące robotę dla neuronów: nie zastanawiamy się co czuje pojedyncze białko.
  2. Widzę tutaj totalnie idiotyczne utożsamianie systemu rynkowego z wykorzystaniem pieniądza. Mega idiotyczne. Barter jak najbardziej opiera się na mechanizmach rynkowych, nawet dzisiaj w Rosji mamy przykład powrotu do barteru pomimo całkiem rynkowych transakcji. Brak pieniądza jest upierdliwy, ale daje się dość łatwo rozwiązać transakcjami wiązanymi w których większe grupy ludzi wymieniają się towarami. Jesteśmy zbyt mocno przywiązani do precyzyjnych cen a przecież w wielu miejscach świata targowanie potrafi zmienić cenę wyrażoną w pieniądzu o czynnik 10... Rynek pojawia się zawsze kiedy mamy do czynienia ze stronami mogącymi dokonywać dobrowolnej wymiany dóbr. Na przykład wielkość owoców i ilość nektaru jest ustalana na rynku, na którym rośliny sprzedają swoje pożywienie za pomoc w rozmnażaniu. Muszą konkurować z innymi osobnikami tego samego gatunku jak i innymi gatunkami. Jeśli pojawi się jakiś inwazyjny superowocowiec, to po pewnym czasie wywoła on wzrost rozmiarów owoców u innych gatunków korzystających z jelit tych samych zwierząt.
  3. Argument z pupy. Całe to doświadczenie jest błędne i odwołuje się do założeń/uprzedzeń co może myśleć a co nie, w sytuacji gdy "realny" eksperyment pokazuje, że mamy wszystkie operacyjne efekty myślenia. Subiektywnego odczuwanie innych osób jest niepoznawalne. Gówno na wejściu, gówno na wyjściu. Indoktrynacja systemów sztucznej inteligencji to temat dużo starszy od ChatGPT.
  4. Zastosowano takie rozwiązanie aby teleskop był wolny od aberracji optycznych - przy przeglądzie całego nieba nie można sobie pozwolić na to aby obraz daleko od centrum miał zniekształcenia.
  5. Jak każde pseudoekologiczne badanie ma na celu wprowadzać narrację że jest coraz gorzej i jest to wina postępu (bez tego chyba nie dostaliby grantu). Fakty: de Havilland DH.106 Comet (od niego się zaczęło) pułap operacyjny od 42 do 45 tys. stóp (dla wersji Comet 3), czyli do 13716 metrów. Boeing 707 (od niego się zaczęło na serio) - pułap operacyjny 42 tys. stóp (12800 m), 767 - 43,2 tys. (13167 m), 747-400 - 44947 stóp (13610) 787 - 41000 stóp ( 12497) A-350-1000 - 41450 stóp (12634 m) A-350-900 - 43100 stóp (13136 m) Jak widać od początku są to takie same wielkości, choć po drodze pojawiały się konstrukcje o nieco mniejszych pułapach, ale i większych (Concorde miał 18.3 km). Samoloty krótszego zasięgu generalnie mają odrobinę niższe pułapy operacyjne od tych dalekiego zasięgu. Natomiast prywatne odrzutowce, dalej określane jako Gretabusy, zawsze starały się maksymalnie oszczędzać czas latając ponad regularnymi trasami komunikacyjnymi.
  6. Odkrycie wcale nie musi być barierą dla wydobycia. Takie konkrecje można by z powodzeniem zastąpić pływającą baterią słoneczną i kablem dostarczającym prąd dla elektrolizy.
  7. To jedna z tych hipotez które trzeba obalić jak najszybciej, dlatego napisałem wątpliwa. Elektrycznie też trochę się nie spina. Problemem numer 1 jest dla mnie wciąż pochodzenie energii, bo jakoś nie uważam aby konkrecja która osadza się z wody morskiej nagle mogła sobie przypomnieć po kilku milionach lat że przecież ma w sobie dużo energii chemicznej - nie ma to żadnego sensu, i nie starczyłoby na długo. Chyba że w jakiś śmieszny sposób ładuje się rozpadem izotopów promieniotwórczych, na przykład potas. Zimną fuzję raczej możemy wykluczyć w ciemno Kolejnym wątpliwym możliwym źródłem energii jest prąd parowania wody - może w jakiś sposób zachodzą procesy które mogą cyklicznie ładować a potem przy rekonfiguracji - szeregowa-równoległa - rozładowywać (transformator prądu stałego). Tzn. jest to różnica pomiędzy różnymi fragmentami powierzchni? Może potencjał powstaje w jakiś sposób w warstwie dna morskiego i zagłębiona konkrecja staje się z czasem przewodnikiem? Czy zbadali jak zachowują się konkrecje podniesione na inne głębokości i w inne miejsca? Gdzie jest wodór i organizmy które się nim żywią?
  8. Tak, to jedno z większych odkryć przyrodniczych XXI wieku. Ale... Czemu czekaliśmy tak długo na wyniki? Aha, niepełnospryt w akcji. W jaki sposób? Gdzie jest źródło energii? Czy leci z nami jakiś fizyk? Albo chociaż chemik? Co dzieje się z wodorem? 11-8=3 lata badań i nie zmierzyli? To coraz bardziej wygląda na clown-fiestę "oceanografów"... W takim środowisku od razu powinny pojawić się bakterie które żywią się mieszanką H2+02 ! Mam taką wątpliwą ale intrygującą hipotezę na szybko, że ten mechanizm de facto jedynie transportuje tlen z płytszych warstw - "wirtualnie". To znaczy wodór intensywnie ucieka sobie w stronę lżejszych i natlenionych warstw wody gdzie się utlenia, a powstający potencjał elektrochemiczny prowadzi do katalitycznej elektrolizy na powierzchni konkrecji metalicznych. Wtedy wbrew tezom zawartym w artykule wcale nie mielibyśmy głębinowej produkcji tlenu przed powstaniem fotosyntezy w atmosferze. Aż musiałem szukać artykułu na KW bombardowany feedem na YT.
  9. A nawet rolka z filmem. Przede wszystkim nie mamy żadnej teorii świadomości, dla nas oznacza to każdy układ który przetwarza informację i może ogarniać matematykę mechaniki kwantowej w takim sensie, że używa jej do reprezentacji świata. Fizyka nie zajmie się "subiektwnym poczuciem istnienia" które musi być udziałem wszystkich wyposażonych w neurony zwierząt, to nasz taki nieunikniony aksjomat - "że samo bycie może wiązać się z czuciem bycia a być może musi". Po prostu - jeśli układ dojrzał do tego, aby realizować matematyczną koncepcje funkcji falowej (jakaś reprezentacja, może nawet aproksymacja ścisłej reprezentacji) to jego stan wiedzy będzie się w wyniku pomiarów zmieniał dyskretnie i będzie on "obserwował" w swoim kwantowym modelu skoki funkcji falowych. Tylko i aż tyle. Natomiast jest to jedynie podklasa zachowań - rozbudowany układ nie musi być świadomy, wystarczy że będzie odpowiednio rozbudowany ("klasyczny") aby móc wywoływać efekty które łączymy ze świadomym obserwatorem (dekoherencję), zwłaszcza że "świadomość" interpretujaca te pomiary/interakcje może jako proces objawić się później. (To w pewnym sensie jest kwestia różnicy pomiędzy obserwatorem a aparaturą pomiarową. Jeśli mamy 100% wiedzę na temat budowy świadomego obserwatora i ma on taką własność "że nie kłamie = nie popełnia błędów" to jest on dla nas aparaturą pomiarową!) Klasycznym przykładem problemu jest obserwator Jarek Duda, który najwyraźniej nie używa mechaniki kwantowej do rozumienia wszechświata, a wciąż wierzę że z punktu widzenia fizyki zasadniczo zachowuje się on dokładnie tak samo jak ja I nie można wykluczyć że w końcu zaakceptuje kwantowy obraz świata ze skokami. "Why so serious?" W oczywisty sposób zażartowałem sobie z użycia przez kolegę sformułowania "wierzą" - mogę się jedynie domyślać skrótu myślowego. No cóż, lord Kelwin zaczyna nas straszyć z zaświatów - poprzez opętanie Mam świetną nazwę dla tej cieczy - Eter™. Będę pobierał tantiemy! Czy ta ciecz jest kwantowa w jakikolwiek sposób? Mam wrażenie które już wielokrotnie wyrażałem, że jest kolega zafiksowany na klasycznej fizyce, wyrobił sobie taki obraz świata w sposób całkowicie przeuczony (w sensie NN), i nie jest w stanie stworzyć alternatywnego z powodu tej fiksacji. A co gorsza potem wpadł w sidła sekty ludzi z podobnym problemem, którzy zdają się utożsamiać problemy fizyki z własnymi problemami z fizyką. Ok, każda motywacja jest dobra jeśli prowadzi do postępu, ale to w najlepszym przypadku jest (parafrazując znaną wypowiedź) trzeciorzędna fizyka uprawiana przez drugorzędnych fizyków - takie czasy. I chyba wiem co tak bardzo szkodzi na pewnym poziomie - półklasyczne symulacje komputerowe, które dając jakieś wyniki stwarzają wrażenie, że tak pod spodem może działać świat. Spoiler alert! - nie może.
  10. Dopiero teraz do mnie dotarło... 1) Jak to jest - to te wzbudzenia ułamkowe wierzą że są między kwarkiem i antykwarkiem czy same wiry Abiroksowa? 2) Skąd o tym wiadomo - można z nimi porozmawiać w jakiejś zamkniętej instytucji? A może z samym Abriksowem Funkcja falowa całego Wszechświata z definicji nie zawiera obserwatora, więc nie dochodzi do zmiany wiedzy obserwatora. Niesie ona dokładnie 0 bitów informacji (jest unikalna) w modelu "praw fizyki" (bo każda informacja musi mieć model), nie ma zatem sprzeczności - wymagania odnośnie "wiedzy" obserwatora wynoszą dokładnie 0, więc obserwator może być zerowy. To bardzo ładne rozumowanie mojego autorstwa które podkreśla konsystencję mechaniki kwantowej. Wynika z tego że stan początkowy Wszechświata ma entropię 0 i również jest unikalny. Nie ma czego "naprawiać". Pomiar jest kluczową abstrakcją która pozwala uwzględniać zmiany naszej (obserwatora) wiedzy w wyniku oddziaływania z otoczeniem. To co kolega nazywa otoczeniem jest sztucznym podziałem modelowanej rzeczywistości na fragment o którym ma się pełną informację i fragment o którym ma się niepełną informację. Mechanika kwantowa jest konsystentna, w modelowanym układzie fizycznym można tworzyć dowolne podziały i nazywać część z nich obserwatorem, bo obserwatorem może być wszystko. To nieznane otoczenie modelowane przez niepełną wiedzę też w naturalny sposób jest obserwatorem, więc konsystencja mechaniki kwantowej sprawia, że w wyniku oddziaływania wzajemnego małego podukładu z dużym dochodzi do dekoherencji opisu małego układu - ale do tego dochodzi również w sytuacji gdy obserwator modeluje prosty układ fizyczny i oddziałowuje sam z nim- bo obserwator "klasyczny" nie zna siebie i sam może modelować siebie w taki sam sposób jak otoczenie. W przypadku człowieka wystarczy "zeredefiniować" obserwatora z człowieka na człowieka bez filtru łzowego na oku, filtr łzowy staje się "nieznanym otoczeniem" i voila - układ fizyczny ulega dekoherencji już po kontakcie ze łzami (to moje oryginalne doświadczenie myślowe). Oczywiście redefinicja obserwatora nie zmienia żadnej fizyki obserwowanego układu, co pozwala nam wyciągnąć wniosek że sam "dostatecznie klasyczny" obserwator jest w stanie dokonać dekoherencji podczas obserwacji, a potem w wyniku nabytej obserwacją informacji jest zmuszony zmienić obraz świata - to ten "kolaps funkcji falowej". On odbywa się w głowie obserwatora.
  11. Różnica polega na tym, że mają zupełnie inną interpretację fizyczną, w sensie interpretacji pomiarów. No i tutaj się to wszystko wywala. Bo mechanika kwantowa nie zależy od "nieznanych detali deterministycznych", ona może zależeć od nieznanych detali kwantowych. Kolega w "teoriach-protezach" musi odtworzyć sobie numerycznie rozkład prawdopodobieństwa bo nie ma teorii która jasno mówi jakie równania spełnia ta "średnia" z której samplujemy, a w mechanice kwantowej to ona spełnia równania ruchu. Wychodzi to chociaż konsystentnie w ramach jednego systemu czy jest to zlepek z obserwacji różnych? I jedziemy dalej: Obserwuje się gluony w tym wirze? Swobodę asymptotyczną? Jakieś wyjaśnienie na ilość generacji kwarków?
  12. To nie są żadne analogi bo nie liczą probabilistycznej amplitudy i układ jest całkowicie klasyczny. Bo widzisz, formalizm matematyczny jest językiem, ale on opisuje świat którego nie znasz więc nie da się przełożyć na twój język potoczny. Osiągnięcie biegłości w posługiwaniu się nim zajmuje lata ciężkiej pracy i tego nie przeskoczysz. Jeśli próbujesz sobie "tłumaczyć na swoje" a potem "wyobrażać o co chodzi", to po prostu nie dasz rady - możesz traktować to jako barierę kulturową przy nauce nowego języka. Z czystej ciekawości - wychodzą koledze kwarki o ładunkach +-1/3, 2/3?
  13. 1) Zapisy zawsze mogły się odnosić do konstrukcji innego typu. 2) Nikt chyba nie wątpi że starożytni umieli pływać, więc czemu mieliby kłamać w sprawie nośności statków?
  14. Ale przecież Model Standardowy można przedstawić w ramach innych formalizmów, na przykład wektorów stanu Heisenberga. W każdym jest jedynie "przestrzeń możliwości", z inaczej ułożonymi ograniczeniami (czyli naszą wiedzą). Subiektywizm w przypadku QTF nie znika, po prostu wylicza się wyłącznie wielkości średnie z powtarzalnych sytuacji.
  15. Doskonała wypowiedź, nie ryzykująca sformułowań że ustalili albo dowiedli. W dawnych czasach byliby przede wszystkim ciekawi. Chwała wspaniałym modelom klimatycznym, że tak świetnie zgadzają się ze zjawiskami z których istnienia nie zdawali sobie sprawy tworzący je autorzy. Oczywiście nie mogłoby być inaczej w sytuacji, gdy tych modeli powstaje na pęczki i mówi się jedynie o tych które jeszcze działają. Klimatologia to chyba jedyny system wiedzy w którym pojęcie ewolucja poglądów należy rozumieć w jak najbardziej bezpośredni, darwinowski sposób.
  16. Nie ma ograniczeń. To kolejny aspekt którego kolega nie rozumie. Każdy fizyczny obserwator ma skończoną wiedzę. Do kolapsów prowadzi zmiana tej wiedzy na skutek oddziaływania obserwatora z układem który modeluje swoją funkcją falową, a nie żadna "reszta wszechświata". Obserwator nie modeluje siebie, a kolapsy wynikają po prostu z... obserwacji. No cóż, jedyny sposób do badania świata jaki mamy do dyspozycji to pomiary i nie jesteśmy w stanie zejść poniżej ograniczeń mechaniki kwantowej. Nie ma żadnej procedury która pozwoliłaby na to - bo nie zaobserwowano odstępstw od mechaniki kwantowej. Możemy jedynie tworzyć doskonalsze modele do reprezentacji wiedzy które odtwarzałyby obserwowane własności a nie naturę. Możemy szukać struktur matematycznych które nie "walczą" z mechaniką kwantową, a badają jej konsekwencje. I w ten sposób działa teoria strun. Struna ma stałe naprężenie, i jedynym "powodem" dla którego nie zwija się do punktu i znika jest mechanika kwantowa i konsekwencje zasady nieoznaczoności: zwinięta do punktu struna robi się zdelokalizowana w przestrzeni pędów i jej energia wzrosłaby do nieskończoności. Dokładnie tak samo istnieje stan podstawowy w atomach. Nikt nie szuka na siłę kolejnych trybików dlaczego tak jest, tylko bada konsekwencje fundamentalnych zasad które odkryliśmy. Haczyk leży w tym, że zawsze trzeba przyjąć pewne założenia i aksjomatykę których nie da się wytłumaczyć, a postulaty mechaniki kwantowej są ekstremalnie proste. Kolejnym zjawiskiem o które rozbiją się próby kolegi w szukaniu podstawowych i jedynych słusznych struktur matematycznych jest uniwersalność. Mamy klasę uniwersalnych maszyn obliczeniowych które są zupełnie równowa i ich detale nie mają znaczenia. Gorzej, żaden działający na nich program komputerowy nie jest w stanie stwierdzić, na jakiej maszynie tak naprawdę działa. Program może działać na emulatorze i nigdy tego nie odkryje (co do zasady). Fizyka jest właśnie taką klasą równoważności. Mechanikę kwantową można zaksjomatyzować na różne sposoby i wciąż tak samo dobrze opisuje świat. Problem z "pozbyciem się" teorii strun polega na tym, że bardzo ciężko wprowadzić coś jeszcze prostszego od strun. Zastrzeżenia wobec teorii strun są dokładnie analogiczne do tego, jakby informatyk upierał się że nie da się zbudować "komputera z bitów", i chce wprowadzić znacznie bardziej skomplikowany model, a tak w ogóle to ta teoria nie tłumaczy dlaczego wciąż wyskakuje mu niebieski ekran i dlaczego komunikat na nim ma akurat taką postać jaką ma.
  17. W mechanice kwantowej też go nie ma - na dwóch poziomach. Po pierwsze skoki funkcji falowej nie są żadnym koncepcyjnym problemem, gdyż funkcja falowa nie jest rzeczywistością a jej subiektywnym opisem (jednym z nieskończoności możliwych). Powtarzam kolejny raz, ale kolega nie chce zrozumieć, że jest to idealny odpowiednik probabilistycznego modelu danych który ulega zmianie po odczytaniu kolejnej porcji (niekoniecznie bitu - przyroda nie ma takich dyskretnych ograniczeń, choć dla spinów to de facto może być akurat bit) informacji. Natomiast bawienie się w pomiary jest całkowicie opcjonalne - nikt koledze nie każe robić pomiarów. Jeśli wydaje się koledze że ma cały kompletny układ fizyczny w głowie, to może sobie przeprowadzać unitarną ewolucję na funkcjach falowych aż do końca świata . Unitarna ewolucja jest unitarna z powodów czysto logicznych - musi zachowywać informację. W przypadku KFT nie modeluje kolega pomiarów. Dokładnie tak samo jak specyficzne funkcje falowe dla konkretnych sytuacji fizycznych. Te rozwiązania są wiedzą opisującą świat. Wciąż myli sobie kolega rzeczywistość fizyczną z jej opisem tego, co na jej temat wiemy. Dlatego tak kolegę bolą skoki funkcji falowych, bo utożsamia je ze zmianami fizycznych obiektów.
  18. Czyli "shutupandcalculate" na pełnej krzywej Ma dokładnie analogiczną interpretację formalizmu, z kluczowym traktowaniem amplitud jako opisu prawdopodobieństw zdarzeń/procesów - w końcu to teoria kwantowa. Formalizm który traci kontakt z rzeczywistością (aparaturą pomiarową) byłby bezużyteczny.
  19. To o czym mówię nie jest nawet "filozofią mechaniki kwantowej", ale filozofią każdej teorii fizycznej. Teoria fizyczna to formalizm matematyczny oraz interpretacja fizyczna tego formalizmu, czyli połączenie formalizmu z wynikami pomiarów. "Interpretacja kopenhaska mechaniki kwantowej" to wyjątkowo nieszczęśliwe sformułowanie za które już przepraszał jego twórca - Werner Heisenberg, gdyż przewidział że pojawią się niepełnosprytni próbujący wymyślać inne "interpretacje mechaniki kwantowej". Jej esencją jest stwierdzenie, że kwadrat amplitudy to prawdopodobieństwo uzyskania określonego wyniku pomiaru. Najwyraźniej ma kolega złudzenie, że w formaliźmie Lagranżowskim jest jakaś prawdziwa wyidealizowana rzeczywistość, a to wciąż są amplitudy zdarzeń z dokładnie identyczną interpretacją fizyczną.
  20. Nie jestem pewien czy kolega dobrze rozumie moje zastrzeżenia - otóż różne sformułowania mechaniki kwantowej są równoważne. Nie jest tak, że jeden opis jest bardziej fundamentalny i prawdziwy od drugiego, i to on jest tymi trybikami tożsamymi z ontologicznym istnieniem wszechświata, a do tego sprowadza się fiksacja kolegi na całkach po trajektoriach. Matematyka służy nam jedynie do opisywania wszechświata, ale nie wyjaśni jego natury. Zadaniem teorii fizycznej jest tworzenie matematycznych modeli predykcyjnych dla fizyków=obserwatorów=związanych stanów materii. Jest dokładnie odwrotnie, to kolega nie akceptuje natury mechaniki kwantowej i stąd to dziwne poszukiwanie "głębszego zrozumienia", w stylu lupy umożliwiającej oglądanie klasycznego pola. Tymczasem teorie fizyczne nie opisują natury wszechświata, a jedynie jego refleksywne własności, czyli co wszechświat może wiedzieć o sobie samym. To matematyczny model wiedzy wszechświata o sobie samym.
  21. I zasadniczo teoria strun "przewiduje" pozostałe teorie, co oznacza że te obserwacje które znamy są z nią zgodne. Ona po prostu nie przewiduje diametralnie różnej fizyki w zakresie dostępnych dla nas energii. Najsilniejszym przewidywaniem jest supersymetria, tylko że nie określa gdzie ją napotkamy. To są przesłanki na niemożność uniknięcia zachowań które są opisywane przez struny. To oznacza, że nawet jeśli teoria ostateczna będzie inna, to teoria strun będzie co najmniej teorią efektywną dla pewnych procesów fizycznych. Raczej odpowiednio zdolnych ludzi. No cóż, dorzucę odrobinę miłości
  22. To nie jest motywacja dla tworzenia teorii fundamentalnej, jest nią spójność matematyczna. Można się zadowalać "unikalnymi (bo w rzeczywistości parametryzowanymi liczbami rzeczywistymi) teoriami efektywnymi, a można próbować zrobić teorię fundamentalną która opisuje wszystkie zjawiska jednocześnie w spójny sposób. Jak na razie jedynie podejście strunowe działa, przy czym są coraz silniejsze przesłanki na to, że jest ono konieczne. W tym sensie, że "klasyczne" KTP zaczynają przy wysokich energiach odtwarzać obiekty strunowe, niejako potwierdzając że teoria strun jest najbardziej kompaktowym opisem rzeczywistości przynajmniej w takich warunkach.
  23. Gdyby każdy obserwator mógł mieć pełną wiedzę na temat wszechświata, to dopiero byłby paradoks logiczny. Nieprzewidywalność mechaniki kwantowej wynika wprost z tego, że obserwator z założenia nie może posiadać modelu zupełnego rzeczywistości. Dlatego każda obserwacja jest jednocześnie nabyciem informacji, która skokowo zmienia obraz rzeczywistości. I ta skokowość jest całkowicie umowna, aczkolwiek zgodna z kwantyzacją pomiarów poprzez cząsteczki. Może sobie kolega dowolnie dzielić świat na podsystemy, nazywać je obserwatorami obiektem i otoczeniem, dowolnie definiować pomiary (o ile definicje są poparte oddziaływaniami pomiędzy systemami), i zawsze uzyska to samo: mechanika kwantowa działa. Nie wiemy co fizyka wie a czego nie wie. Takie "więzy w przyszłości" to jedynie informacja (czyli założenie) w naszym modelu, który i tak wylicza amplitudy/prawdopodobieństwa a nie realizuje zdarzeń! Jeśli przypadkiem te więzy zostaną osiągnięte, to mamy szczęście. Zdaje się kolega nie rozumieć, że mechanika kwantowa aby była konsystentna po prostu musi działać retrospektywnie, to znaczy oba te punkty mogą stanowić więzy w "pamiętanej przeszłości". Ludy prymitywne powszechnie wierzyły w przeznaczenie. Kolega też może sobie wierzyć. W formalizmie i eksperymentach nie zmieni się absolutnie nic! Doskonale wiemy, że każdą wiarę można dowolnie rozszerzać o byty nie mające wpływu na rzeczywistość, a tę definiują wyniki eksperymentów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...