Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1797
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez peceed

  1. Trzeba się porównywać ze "state of the art": https://everydayastronaut.com/raptor-engine/ To rozwiązują silniki aerostożkowe. Problemem jest to, że ISP w atmosferze nie jest aż tak krytycznym parametrem, pierwszy stopień jest "tani" masowo, a konstrukcja Starshipa nie umożliwia prostej wymiany. Gra niewarta świeczki. Tym bardziej że trzeba "budować niezawodność". Silniki ze spalaniem detonacyjnym aproksymują spalanie w stałej objętości, ale termodynamicznie jest to równoważne bardzo wysokim współczynnikom ekspansji. Seryjny Raptor ma expansion ratio w próżni na poziomie 200, a w atmosferze 50. Zwiększenie sprawności mechanicznej daje procentowo o połowę mniejszy przyrost ISP, więc rewolucji już nie będzie. Tutaj nie ma praktycznie nic do poprawy. Co innego w lotnictwie, tam można oszczędzić bardzo wiele na sprężarkach.
  2. Najważniejszym przysłowiem którego doniosłość poznajemy przez całe swoje życie to "każdy mierzy innych swoją miarą". Cytat wskazywał tylko to, że jest to zasadniczo powtórzona zawartość. P.S. Nie używam drugiego imienia, a i tak wypadałoby napisać z wielkiej litery. "Better than best"
  3. Nikłe szanse. Expansion ratio w silnikach rakietowych to okolice 150, więc nie ma tam praktycznie żadnej energii którą można wycisnąć dzięki detonacji. Co innego silniki lotnicze. Rekordowy LEAP ma współczynnik kompresji 22:1, detonacja może pozyskać jeszcze około 10-15% więcej energii.
  4. Kto wie jakie troski wypisywaliby teraz inżynierowie SpaceX, ale im nie wolno tego robić. Na korzyść Starship przemawia fakt, że nie ma tych czynników ryzyka które przyczyniły się do katastrof wahadłowców (odpadająca osłona termiczna i rakiety na stałe paliwo), a sam napęd ma ogromną redundancje. Do tego w dzisiejszych czasach mamy możliwość znacznie lepszej i tańszej kontroli jakości, oraz monitorowania niebezpiecznych zjawisk potencjalnie prowadzących do katastrofy w przyszłości. To pozwala na izolowanie pojedynczych czynników ryzyka i ich eliminację. Można przyjąć, że ryzyko katastrofy jest znacznie mniejsze (czynnik 10-20x jest praktycznie pewny) od tych z wahadłowców (jak nie skopali software). Musk jest zainteresowany tylko i wyłącznie lotem na Marsa, cała reszta to dla niego tylko środek. W takim kontekście kilka promili ryzyka katastrofy nic nie znaczy.
  5. Zasada zachowania energii to wynik twierdzenia Noetherowej, więc nie stosuje się do sytuacji które nie spełniają jego założeń. Łatwo to zobaczyć dla modelu cyklicznego wszechświata który zamienia pył z promieniowaniem przy zmianie fazy ekspansji i w punkcie osobliwym. Warto też zauważyć, że coś bezczelnie zżera energię promieniowania tła
  6. Tylko pierwsza opcja jest prawdopodobna, chyba że wirus przeżył w bezpośrednim otoczeniu, tj. na ubraniach/w lodówce/itp. Opcja pierwsza oprócz tego że skrajnie nieprawdopodobna oznacza dodatkowo praktycznie zerową szansę na opracowanie szczepionki. Edit. Jest jeszcze pośrednia opcja, że na wirusa wrażliwe są określone osoby a zaraźliwość wirusa jest wielokrotnie większa niż u reszty populacji. Bardzo mało prawdopodobna, ale wciąż bardziej niż pierwsza.
  7. Mamy tutaj niejasny status obserwatora. Formalizm nic na ten temat nie mówi, ale wszystko wskazuje że obserwator musi się poruszać ze wzrostem entropii.
  8. 1:1. NASA nie miała obiekcji wobec użytkowania wahadłowców przez wiele lat. Statek jest 100% bezpieczny do momentu kiedy nie ulegnie katastrofie Każde amerykańskie dziecko po obejrzeniu Gwiezdnych Wojen czy StarTreka nie ma wątpliwości że Ziemia jest okrągłą kulą, więc... WTF? P.S. Właściwie to jest bardzo pożyteczna. Pokazuje że ludzie wierzą w różne rzeczy, a co najmniej tak twierdzą.
  9. Więc jest kolega gołodupkiem, ale ten extra prefix niewiele zmienia. Witam ponownie w ignorowanych.
  10. Niestety jestem nałogowcem (nawet miałem w opcjonalnych planach zawodowych zdobyć certyfikat TRIZ) więc wyszła koledze płachta na byka. Naiwnym rozwiązaniem technicznym jest stworzenie macierzowej przesłony wykorzystującej memsy, blokującej dopływ światła do pixeli, tylko że nie wykorzystuje to lokalności zakłócenia i jest mocno upierdliwe w realizacji, do tego ograniczy ilość padającego światła. Najlepszym możliwym rozwiązaniem jest stworzenie ruchomej mikroprzesłony o minimalnym rozmiarze, być może z własnym detektorem "światełka" który pozwoli jej się samodzielnie pozycjonować.Ta przesłona musi zasuwać bezpośrednio po detektorze, a dokładniej powinna być zapewniona możliwość działania wystarczającej ilości takich przesłon aby rozwiązać problemy z wszystkimi satelitami w polu widzenia. Nie warto komplikować systemu na wypadek zbyt wzajemnie bliskiego przelotu satelitów, shit happens. Bardzo ładnie wykorzystuje to zaproponowane wcześniej modelowanie ruchu satelitów. Bardzo ciekawy projekt z dziedziny mikrorobotyki, w sam raz dla studentów Caltech/MIT/PW.
  11. Dobra pasta z węglem aktywnym + płyn Lugola na drugie mycie. Kilka kropli na szczoteczkę.
  12. Ale do tego przecież zmierza fizyka, do stworzenia teorii którą będziemy mogli tylko w kółko potwierdzać. Co "gorsza" Model Standardowy pozostanie z nami praktycznie do "końca". Miejsca na nową fizykę jest w cholerę, tylko na razie jest ono daleko od Genewy
  13. Wielki biznes raczej nie musi patrzeć czy firma krzak (produkująca drobne części dla 200 -400 tyś. aut rocznie) ma swoje inicjały w teslach , wystarczą odpowiednie dokumenty handlowe, są też wywiadownie gospodarcze. Innymi słowy wycenia wartość firmy na istotnie więcej niż 160 miliardów dolarów, albo wierzy że pojawią się "jeszcze więksi głupcy". Powiedzenie że "jeszcze nikt nie stracił na przecenianiu ludzkiej głupoty" niestety nie działa na giełdzie. Nawet Newton poległ na bańce tulipanowej. Przyjmując takie samo P/E jak dla S&P 500 (obecnie 24) Tesla musiałaby mieć 6.7 mld dolarów zysku. Przy sprzedaży rzędu 365 tyś. aut rocznie potrzebowaliby zarabiać na samochodzie około 18 tyś. USD. To nigdy nie było i nie będzie możliwe, w tej branży nie ma takich marż. Toyota ma P/E na poziomie 9.3, podnosi wymagania wobec Tesli do 16.5 mld dolarów zysku rocznie. Biorąc pod uwagę, że nikt nie oczekuje żadnych istotnych zysków przez kilka następnych lat, oczekiwania wobec przyszłych dokonań Tesli muszą być doprawdy astronomiczne. Za Teslę można sobie kupić całego Forda, GM, Hondę i Nissana, i na dokładkę dołożyć Tata Motors.
  14. Z tym zadaniem poradzi sobie pojedynczy "pecet" (po stronie obserwatorium), a satelity znają swoją pozycję z dokładnością do milimetrów (pozycjonują się laserami). Cała ta sprawa to bardzie kwestia nieprzygotowania niż skali problemu. Zresztą gówno czy nie gówno, to jedyna istniejąca opcja. Bo ludzie na pewno wybiorą "porno w dżungli", a satelitom latającym powyżej 100 km można prawnie naskakać. Nie do końca rozumiem. Mamy bardzo czułą skalibrowaną macierz CCD. Co za problem zignorować odczyty z pewnego odcinka czasowego na pewnych piselach? Przecież fotony i tak rejestruje się na bieżąco, a przelot świecidełka nie zakłóci możliwości "piksela" na długi czas. Czas przelotu satelity przez piksel to wielkość rzędu ms, najlepsze teleskopy powinny mieć rozmiar piksela rzędu 20cm z 400km. Uwzględnianie takich przerw w dopływie danych jest trywialne z algorytmicznego punktu widzenia. W sumie to takie satelity nie muszą być nawet symulowane, one powinny być znakomicie widoczne na CCD. Im jaśniejsze, tym lepiej To jest nieuniknione, z tym że to nie jest problem. Takie satelity można odfiltrować. To byłby problem w czasach kiedy zrobienie sieci takich satelitów było niemożliwe, więc nie sądzę aby jakakolwiek ogarnięta cywilizacja kosmiczna uznała to za wielki problem w czasie swojego rozwoju
  15. Jak się podzieli pole nieboskłonu przez pole wszystkich satelitów, to wychodzą straszne liczby Ja bym się bardziej martwił dodatkowymi fotonami dostarczanymi (gratis) przez te satelity, ale oczywiście filtracja sprowadzi to do strat - tysiące razy większych niż "pochłanianie", ale to wciąż są małe wartości bezwzględne - i nic z czym astronomowie/fizycy by sobie nie poradzili. Astronomia to i tak mocno "probabilistyczna" zabawa w sensie zbierania fotonów. Napisałem to tylko dla ilustracji faktu, że problem jest "malutki". Swoją drogą nie wiem czy małe/stare obserwatoria też już ją posiadają czy tylko te nowe wielometrowce. Przez zmniejszenie przyrostu naturalnego lata wcześniej To już nie do mnie. To nie ja wysłałem satelity i to nie ja chcę sprzedawać pigmejów reklamodawcom. Jedynym realnym wyjściem jest ultraprecyzyjny model filtrowania.
  16. Mamy 2020. Da się, satelity znają swoją pozycję co do centymetrów, większe niedokładności niesie atmosfera. Zwyczajnie wytnie się moment przelotu satelity, na szczęście astronomia dawno przeszła na CCD. Miałem pisać że oba "rozwiązania" to PR-bullshit, w końcu coś musieli powiedzieć. Trzeba porównać zyski z konstelacji satelitów z zyskami przynoszonymi przez badania naukowe, dostęp do fejsia w środku dżungli może być ważniejszy niż jakieś tam obserwacje
  17. Nie da się dostosować orbit 12 tysięcy satelitów przy takiej ilości obserwatoriów na ziemi. To co jest potrzebne to komputerowy model umożliwiający filtrowanie zakłóceń powodowanych przez te satelity.
  18. To że można było latać taniej do wiadomo było o dawna, cały radziecki program kosmiczny działał na tej samej zasadzie co SpaceX - lotów niskokosztowych, przynajmniej do momentu kiedy dali się wpuścić w Burana. Amerykanie chcieli iść tą drogą już w od początku lat 70, powstały naprawdę odjechane koncepcje jak Sea Dragon. Ale wybrano wahadłowce które z perspektywy czasu można ocenić jako "ucieczkę do przodu" przed tanimi rakietami. Program wahadłowców obiecywał obniżkę kosztów lecz tylko przy znacznie większym ruchu, gwarantując utrzymanie przychodów całkowitych. Nie krytykuję Muska, tylko jego kultystów którym wydaje się że to taki Stark z komiksów Marvella. Bez tych filmów nie byłoby "fenomenu" Tesli, można nazwać to "bańką Marvellową". A Tesli udało się dodatkowo ją zmonopolizować Mam kilka darmowych porad dla Muska: 1) Niech wyjdzie poza branżę motoryzacyjną i zacznie firmować inne sprzęty, na przykład agd. Z takim brandem może śmiało żądać bonusu rzędu 10-20% wartości sprzedaży. 2) Powinni wprowadzić hybrydy równoległe. To jedyna firma która może bez problemu wykorzystać nową generację silników spalinowych takich jak rozmaite warianty generatorów liniowych czy X firmy liquid piston. Dosyć łatwo mogą wejść w obszar zużycia paliwa rzędu 3l/100km, dając wszystkie wrażenia za jazdy jakie niesie tesla i przynosząc natychmiastowe zyski przy znacznie większej sprzedaży. 3) Skutery elektryczne dają zyski. No właśnie o to chodzi. Firma na skraju bankructwa (ostatnio uratował ją tylko transfer gotówki ze SpaceX) która nigdy nie przyniosła prawdziwych zysków w swojej 15 letniej działalności jest wyceniana na 160 mld. USD. Tyle co 4 uznane, wysokodochodowe koncerny motoryzacyjne. Nigdy nie stosowałem takich domysłów. Szczęśliwie tutaj jest sytuacja ewidentna nie zostawiająca na nie miejsca. Może nazwiemy ich "inwestorami specjalnej troski" aby było ładniej i mniej się "generalizowało". Kiedy Tesla tąpnie to ci ludzie nie będą obiektem współczucia tylko drwin. To jest możliwe tylko w przypadku monopoli gwarantujących nadmierne zyski przy wykorzystaniu starej technologii. Taka technologia schowana do szuflady nie musi być lepsza od obecnej, wystarczy że jest mocno opłacalna przy obecnym poziomie marż. Przy konkurencji, a nawet bez niej zawsze warto skonwertować lepszą technologię na większe zyski (aczkolwiek przedsiębiorstwa są często irracjonalne maksymalizują przychody kosztem zysków), więc wbrew powszechnemu mniemaniu postęp technologiczny nie jest istotnie hamowany przez takie praktyki.
  19. Jasne, firma która przez 15 lat nie wypracowała dolara zysku pomimo praktycznego monopolu na niszowym rynku i wielkich subwencji dla swoich produktów ma być ratunkiem albo wzorcem? Postęp w branży automotive jest ogromny, wystarczy zobaczyć jak zmieniała się elektronika/elektryka przez ostatnie 40 lat. Wielkie koncerny motoryzacyjne mogą korzystać z efektu skali którego nie ma w Tesli, więc rozwiązania z większą ilością ECU wciąż mogą być tańsze i bardziej niezawodne. Z punktu widzenia koncernów nie jest to problem tylko potencjalna możliwość obniżenia kosztów. Z punktu widzenia Tesli to narzędzie do PRowego czarowania inwestorów kretynów, którzy uważają że Tesla jest warta 4x więcej od Daimler AG pomimo zerowych zysków i wizji bankructwa. On właśnie stał się przestarzały (jeśli to prawda), więc i tak trzeba będzie zjeść robaka. W biznesie nie ma sentymentów tylko kalkulacja.
  20. Jestem ofiarą od 25 lat. Niecałe 3 lata temu dostałem powikłań neurologicznych co rozwaliło mi życie praktycznie do końca, ironią losu jest to, że pracowałem nad książką o tym problemie, niestety nie zdążyłem :/ Ciekawostka z książki: po wprowadzeniu chinolonów (bo nie tylko fluorochinolony są problemem) do lekarzy amerykańskich zaczęli zgłaszać się ludzie twierdzący że są chorzy na beri-beri, wysyłani potem do psychiatrów i klasyfikowani jako czubki. Oni byli wystarczająco starzy aby pamiętać z dzieciństwa jakie są objawy i doskonale je skojarzyli , są bardzo podobne w wielu aspektach i etiologia jest analogiczna. Potem problem się rozwiązał: pacjenci pamiętający o tej chorobie "skończyli się". Jedynym pozytywem jest stosunkowo niski koszt najskuteczniejszej terapii jaka istnieje. Jest to acetylocysteina (antyutleniacz i prekusor glutationu) oraz piracetam (podnosi sprawność energetyczną mitochondriów). Do tego można dołączyć PQQ. Przydatna jest jeszcze suplementacja magnezu i potasu. Cała reszta w porównaniu do tych środków to drogie cukiereczki, szczytem żerowania na pacjentach w USA są dożylne wlewy glutationu (acetylocysteina działa lepiej i kosztuje setki razy mniej). Witaminy są pomocne, zwłaszcza C (po FQ siada synteza kolagenu) K2, D3. Efekt wprowadzenia tych leków jest ekstremalnie szybki - to kwestia godziny. Przez kilka dni odbiera się to jak zmartwychwstanie. Niestety trzeba je brać permanentnie, przerwa powoduje nieuchronny powrót symptomów: źródłem problemów jest permanentna mutacja mtDNA i na to nie ma lekarstwa. "Gojenie" tkanek to kilka tygodni do kilku miesięcy. Trzeba wyeliminować wszystkie konserwanty i unikać antybiotyków, jedyna klasa która jest stosunkowo bezpieczna to beta-laktamy (jak penicylina, cefalosporyna). Jakiekolwiek (fluoro)chinolony czy inne antybiotyki (i leki) niszczące dna są całkowicie zabronione, można się bardzo szybko przekręcić. Osoba u której pojawiły się ostre objawy po prostu nie ma już rezerw na przyjęcie dodatkowych mutacji w mtDNA, ludzie którzy "doszli do siebie" potrafią umrzeć po przyjęciu kilku tabletek.
  21. W medycynie obieg informacji opiera się na dokumentach. Wypisy, opisy, diagnozy, itd. AI łyka to w ułamki sekund. Nie potrzeba ręcznego budowania, formatów danych itd. Jesteśmy już na innym poziomie. Dowolna komercyjna chmura. Odpowiedni software jest gotowy w tym sensie, że wymaga tylko konfiguracji. Nie zdążą. Konie też nie wygrały z silnikiem spalinowym
  22. Tutaj widzę echa jakiegoś przekonania, że obcowanie z wiedzą medyczną wymaga specjalnego namaszczenia. Tymczasem to wiedza jak każda inna. AI mogące działać na poziomie meta już są. Wystarczy zobaczyć co się dzieje z branżą call-center. Aby być zepchniętym trzeba mieć kwalifikacje, co w przypadku lekarzy wymagałoby zrobienia nowej specjalizacji. AI jest już tańsza od zwykłego pracownika w call center. Jasne, bo pan lekarz szybciej ogarnie w głowie "papierki" dotyczące określonego pacjenta od SI. Chyba tylko jak będzie je miał w komputerze w specjalnej aplikacji.
  23. No właśnie. Naloty nie mają opcji "rallback". Grożenie nalotami za ataki cybernetyczne jest po prostu głupie w takim kontekście.
  24. To jest coś coś z czym SI poradzi sobie wielokrotnie lepiej i taniej, lekarze niedomagają najbardziej właśnie na takim metapoziomie. To brzmi jak żart. Zakładając że to cytat z tego wywiadu, to jest to żart podwójny. Wzór do naśladowania to nie jest. Następna taka bohaterka zerwie kulkę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...