Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1628
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    57

Zawartość dodana przez peceed

  1. Nie ma nic zastanawiające w pielęgnowaniu narzędzia do pompowania publicznych pieniędzy w prywatne ręce. SpaceX to odpowiednik młodego adwokata z żydowskiego szmoncesu: -Ojcze, to była prosta sprawa, wygrałem ją w 15 minut a ty męczyłeś się tak wiele lat. -Coś ty narobił, ja dzięki tej sprawie opłaciłem twoje studia! Prawda jest taka, że pieniądze w biznesie kosmicznym od początku były niewielkie. Technologia rakietowa była rozwijana na potrzeby militarne, a tam pocisk może być kilka razy droższy jeśli tylko jest mniejszy i lżejszy: oszczędza się na konstrukcji atomowych łodzi podwodnych. Kwestia bez znaczenia w rakiecie orbitalnej, zwiększając masę startową i zmniejszając udział ładunku można zmniejszyć koszty. Ale to wymaga innego podejścia przy projektowaniu od początku nastawionego na redukcję kosztów. Do tego podbój kosmosu miał znaczenie propagandowe, wcale nie chodziło o minimalizowanie wydatków, tylko aby dolecieć na Księżyc w 10 lat. Redukcja kosztów miała nastąpić na początku lat 70, ale "na ratunek" przyszedł wahadłowiec.
  2. Oczywiście. "Wieloletniość aprioryczna" to najlepsza strategia oszukiwania: niepowodzenia mają charakter tymczasowy z definicji. To jest naiwność oczekiwać że rozwiązaniem problemu jest jakakolwiek "terapia". Tak naprawdę dokładna analiza problemu jest bardzo pesymistyczna: można wyeliminować przyczyny zmian patologicznych, ale nie da się ich odwrócić. To co jest możliwe naprawia się "samo". Techniki które umożliwiałyby "leczenie" schorzeń psychicznych byłyby tożsame z możliwością kształtowania mózgów (i umysłów) na nowo. Zasadniczo to inżynieria na poziomie pojedynczych neuronów, z całkowitą "edycją" umiejętności i pamięci. W praktyce oznacza to koniec ludzkości jaką znamy. U absolutnej większości to jest taki rodzaj świadomości bez żadnego znaczenia operacyjnego i zdolności wysunięcia implikacji. Czytając masę prac naukowych z dziedziny psychiatrii doszedłem do wniosku, że tym ludziom brakuje prostej refleksji i czegoś, co można nazwać zdroworozsądkowym myśleniem. Przede wszystkim dolegliwości mogą się powiększyć: obecnie furorę robią antypsychotyki "z komponentem pobudzającym". W przypadku gdy problemem jest niedziałający układ hamujący w mózgu są w stanie narobić gigantycznych szkód pobudzając. To bardzo fałszywa analogia. Obecne leki mają takie właściwości, aby jak najlepiej udawały że leczą. Spodziewane w dyscyplinie bez teorii.
  3. Po pierwsze o tym wiadomo i uwzględnia zarówno przy badaniu jak i interpretacji wyników. Po drugie, takich testów potrzebujemy aby zbadać jaka część populacji miała kontakt z wirusem podczas epidemii, przypadki świeżo zarażone są mało istotne i nie różnią się istotnie od braku możliwości przewidzenia, który z badanych zarazi się w ciągu następnego tygodnia. Kluczowa jest informacja: jeszcze możesz być chory.
  4. To nie jest jedno schorzenie. W psychiatrii króluje "cult cargo science". Kalkuje się postępowanie z innych nauk medycznych: dla każdej powtarzającej się charakterystycznie kombinacji objawów (rozumianych baaardzo powierzchownie i naiwnie) postuluje się istnienie dyskretnej jednostki chorobowej. To nie działa i nie ma prawa zadziałać. Jeśli jeszcze uwzględni się fakt, że zewnętrznym "supportem naukowym" psychiatrii jest psychologia, to mamy przepis na katastrofę. Mamy symbiozę dwóch mocno pseudonaukowych tworów który jeden utwierdza drugi, że to co produkuje ma sens. Tymczasem wszystkie zaburzenia psychiczne da się prosto wyjaśnić jako efekt nieprawidłowego, zazwyczaj nadmiernego, funkcjonowania naturalnych mechanizmów występujących w mózgu: uczenia i adaptacji do "uszkodzeń". Podstawową pojedynczą dyskretną przyczyną zaburzeń psychicznych jest niewystarczające funkcjonowanie układu hamującego. Do tego dochodzi działanie substancji neurotoksycznych pochodzących z otoczenia (głównie pleśnie). Generalnie musi spotkać się kilka czynników na raz i mózg wyjeżdża poza swoje okno operacyjne w którym jest w stanie prawidłowo funkcjonować. Ogólnie czynniki ryzyka mają bardzo konkretny wpływ na mechanizmy rozwoju patologii. Psychiatria osiągnęłaby więcej gdyby zadawała sobie pytania "dlaczego" i stosowała ścisłe myślenie abstrakcyjne, ale to nie jest możliwe z obecnym materiałem ludzkim. Nazwanie problemu chorobą nie spowoduje automatycznie, że będą w stanie go rozwiązać lekarze , tymczasem większość osób przejawia takie magiczne myślenie życzeniowe. Psychiatria jest na etapie, cytując Eddingtona, "kolekcjonowania znaczków pocztowych". Najsmutniejsze jest to, że obecnie stosowane leki i procedury (elektrowstrząsy) ewidentnie szkodzą pacjentom, jednocześnie wprowadzając wrażenie że problemy tej grupy pacjentów są zasadniczo opanowane. Cały czas słyszy się (jak w całej medycynie) frazesy o naukowości postępowania, ale po analizie okazuje się, że mamy tylko system bezmyślnym wierzeń w którym nauka jest pustym hasłem, rekwizytem. Z premedytacją urabianym przez koncerny farmaceutyczne promujące paradygmaty korzystne dla sprzedaży leków. Wystarczy zdobyć "autorytety".
  5. Klasyk jak powiedzieć coś, z czego nic nie wynika. Różne objawy "schizofrenii" mają różne przyczyny. Oczywiście psychiatryczne klasyfikacje są jedynie etykietkami kombinacji objawów bez większego znaczenia etiologicznego. Wyróżnikiem schizofrenii jest włączanie uprzednio odłączonych (w wyniku innych zaburzeń) fragmentów mózgu, które już nie pasują do reszty. To po prostu przerażające, że w sytuacji kiedy jeszcze niczego się nie rozumie już "wymyśla się" leki. Co gorsza przy nędznej jakości psychiatrii jako dyscypliny naukowej one miałyby realną szansę trafić do sprzedaży, nawet jeśli efekty ich działania byłyby iluzoryczne (jak to jest z większością "leków" w tej dyscyplinie). Nie mylmy nauki z biznesem nastawionym wyłącznie na zarabianie pieniędzy, szukającym pretekstu do sprzedaży nowych substancji chemicznych. A co jeśli jest to tylko korelacja ze źródłem problemu (sytuacja typowa, korelacji jest znacznie więcej niż związków przyczynowo skutkowych), albo co gorsza mechanizm adaptacyjny kompensujący problem?
  6. Ale może też być inaczej. Na przykład antybiotyki atakujące DNA mitochondrialne są najprawdopodobniej odpowiedzialne za cały wysyp "chorób cywilizacyjnych" obserwowany od lat 60. Z faktu że ktoś poszkodowany zrobi sobie urlop od opieki zdrowotnej nawet na kilka lat może mu pomóc bardzo niewiele. Zgodnie ze "stanem wiedzy medycznej". A za ten stan odpowiadają takie same leszcze co nie umieją go poprawnie używać. Dlatego AI rewolucjonizuje również "teorię medycyny".Przekonałem się wielokrotnie że "uznani specjaliści" nie tylko nie ogarniają własnej dziedziny, ale brakuje im też zrozumienia podstaw. Mam wrażenie że masa ludzi traktuje życie jako teatr w którym odgrywamy role. I studia medyczne są tylko i wyłącznie sposobem zdobycia wymarzonej roli np. "pana ordynatora".
  7. To bardzo dokładnie potwierdza moje spostrzeżenia (i niestety doświadczenia) że zasadniczo zdrowych ludzi najbardziej wykańcza kontakt ze służbą zdrowia, a w większości przypadków leczenie jest gorsze niż dolegliwości, i przyczyną tego jest bardzo wiele czynników. Największym powszechne ignorowanie efektów ubocznych, zwłaszcza opóźnionych.
  8. Tylko dla mocno uporządkowanych danych, to naprawdę nie ma większego znaczenia. Jest piękna teoria która opisuje minimalną ilość operacji i złożoność sortowania sekwencji o różnym stopniu nieporządku, n*log(n) to tylko górne ograniczenie. P.S. Gdybym to ja ustalał terminologię, to mielibyśmy pazuchę i dane pazuchowalne
  9. To naprawdę było dawno, ale polecam oryginalne. Niestety tu się to sprawdza - żeby potwierdzić skrajnie trudny eksperyment trzeba chcieć go potwierdzić. Inaczej przypomina to kiepski dowcip: -Mamy dziesięciu świadków którzy widzieli jak napadł pan na bank. - A ja mam dwudziestu, którzy tego nie widzieli. Jeżeli jakieś gówno medyczne przedostaje się do publikacji, to już, jako prawda objawiona, zostanie na wieki wieków amen. Znacznie bardziej pouczające są perypetie fluoru jako środka przeciwko próchnicy zębów. Zwłaszcza początek kariery.
  10. (Brzmi jak abstrakt nigeryjskiej pracy magisterskiej z informatyki , ten kto się zetknął z tematem wie o co chodzi) Manipulując danymi mogę uzyskać prawie każdą wartość speedup z zakresu (10^-20,20)x. Czego to dowodzi? W praktyce bubblesort może być szybszy dla kilkudziesięciu inwersji tak długo, jak sortowana sekwencja mieści się w cache. Bez tego będzie wielokrotnie wolniejszy. Zastąpienie "gałązkowych" wywołań quicksortu algorytmem z gorszym O(n) i lepszym C (wygrywa wstawianie) to standardowa procedura. Dla prostych danych typu liczby daje przyspieszenie 30%. Zgadza się. Wykładowcy zamiast tego używają zakamuflowanych wyrażeń jak złożoność asymptotyczna, stała C i tym podobnych Proponuję przeczytać sobie "Twardy pancerz" Bieszanowa, jest ładnie opisane jaki wpływ pozbycie się "teoretyków" i zastąpienie ich "praktykami" miało na produkcję czołgów
  11. Skąd ten pomysł? To bardzo ciężka do przeprowadzenia procedura, technicznie znacznie bardziej wymagająca niż podanie chemioterapii i wcale nie obiecująca przełomowej skuteczności. Kilkanaście lat temu przeanalizowałem sobie wszystko co wiadomo na ten temat i dowody przeciw były błędne, teoria jest rozsądna, dowody za są ok. Przyjmując medyczne standardy pewności można przyjąć że procedura może działać ze znacznie większym prawdopodobieństwem niż to że nie działa. Potrzebne są dalsze rzetelne badania. Umieszczanie jej jako przykładu pseudonauki jest niepoważne, fakt że stała się memem nie stanowi naukowego dowodu przeciwko jej skuteczności. Sam mechanizm działania opiera się na utrzymywaniu wysokiego stężenia wit. C przez długi czas z minimalnym oknem skuteczności, to wystarczająco nietypowe podejście aby i próby kliniczne i typowe leczenie miało trudności w jego właściwym zastosowaniu.
  12. Tak. To "kwanty" są fundamentalne, rzeczywistość klasyczna jest pochodna. W drugą stronę to nie działa, ale większość ludzi (i fizyków) wciąż tego nie chce przyjąć do wiadomości. Tymczasem rzeczywistość klasyczna to najciekawsze zjawisko kwantowe Realistycznie patrząc to wszelka informacja w praktyce ma charakter probabilistyczny, ze wszechobecnymi niepewnościami. Te niepewności praktyczne są dokładnie tej samej natury co kwantowe (tylko traktowanie modelu klasycznego rzeczywistości za fundamentalny sprawia, że wydaje się nam inaczej!).
  13. Ale to akurat działa, tylko że jest bardzo ciężkie do prawidłowego przeprowadzenia. W pewnym sensie chemioterapia jak każda inna: staramy się uzyskać dawkę substancji niemalże trującą dla organizmu i okazuje się ona wystarczająco trująca dla pewnych typów komórek rakowych. W przypadku witaminy C były przeprowadzane tak, jakby w ogóle nie rozumiano mechanizmu działania. To nie jest tak, ze jeśli dawka x skutkuje, to dawka x/2 skutkuje na 50%.
  14. Przez takie szukanie sensacji (żebranie o klika) postronni ludzie wrażenie odnoszą wrażenie, że fizyka nie jest pewna. No, może jest pewna na 95%, ale nie na 99%. W porywach 98%. Jeszcze gorszym efektem jest sprawianie wrażenia, że fizyka polega na wyznawaniu autorytetów. Ciekawe jak cwaniaki odróżniają czarną dziurę od gravstara.
  15. To taki paradoks, z jednej strony są lepiej przybliżani przez klasyczną kulę, a z drugiej jak chcesz opisać ich dynamikę to bez równania falowego nie da rady... Jeśli wszystko jest "kwantowe" to ten przymiotnik przestaje być znaczący.
  16. Nie dbam o konwenanse, liczy się to że teza jest prawdziwa. Jakieś 15 lat temu straciłem przez nią mnóstwo czasu który mogłem poświęcić na właściwe zrozumienie fizyki. Takie książki są szkodliwe, szczególnie u osób które dopiero uczą się MK. Powinno się pokazywać jak MK odtwarza świat klasyczny, a nie odwrotnie. To nie fizycy są kwantowi tylko rzeczywistość.
  17. Toteż dlatego cykliści wydawali mi się zawsze podejrzani :) Ale dla wiernych wyznawców ateizmu jeszcze parę innych kąsków za lewacką ale czasami szczerą Wikipedią "British historian Richard J. Evans, who writes primarily on Nazi Germany and World War II, noted Hitler claiming that Nazism is founded on scienc Prawo Godwina wciąż działa...
  18. "W telewizji powiedzieli a naukowcy potwierdzili że " Taki mechanizm jest niestety sprzeczny z teorią ewolucji. Nice try.
  19. Tak, już dawno zauważyłem że bardzo wiele tzw. osób głęboko wierzących bez boga byłoby w stanie się dopuścić najgorszych świństw tak samo, jak są w stanie dopuszczać się ich dla boga. Kary za ateizm stosowano już w Rzymie, co ważne podpadali pod ten paragraf chrześcijanie którzy negowali istnienie innych bogów. Taki chichot historii... To już chyba sobie wyjaśnialiśmy. Ludzie miewają nasrane do głowy masę rzeczy ale nie jest to wyróżnik ateistów.
  20. Co jest na południe od bieguna południowego? To akurat jest bardzo proste. A da się opisywać bez pomocy matematyki? Procesy fizyczne mogą mieć swoje subiektywne odczucia (qualie). Nie. Układ izolowany nie ma celu z definicji, ani sensu. Wszechświat jest izolowany z definicji. Małe dziecko nie potrzebuje wiary w to, że można się zesrać, żeby się zesrać. Z uprawianiem nauki jest podobnie - to się zdarza. Zasadniczo pytania nie mają sensu jeśli pytający nie rozumie o co się pyta, sama poprawna forma gramatyczna nie wystarcza aby coś było sensownym pytaniem! Można poznawać rzeczywistość samemu, olać wszelką komunikację z innymi mózgami. Zajmie to miliony razy więcej czasu, ale mózg o odpowiednich zasobach da radę. Nauka jest udanym protokołem współpracy różnych mózgów w poznawaniu rzeczywistości. Można badać religię tak jak to robi teologia albo tak jak to robi religioznawstwo. Badać jedną książkę przez tysiące lat to trochę słabo. A osoba (osoby?) jaką był Jezus jest od dawna martwa i nie da się jej badać. Bardzo chętnie poznam te informacje, bo na przykład jakoś nie zauważyłem żeby teoria replikatorów zrobiła furorę wśród wyznawców. Jeśli dotyczą innych osób nie oddziaływujących na siebie. W przypadku jednej są w ostrym konflikcie co najmniej jako filozofia poznawania świata, do tego rywalizują o zasoby: czas i neurony.
  21. Niech kolega się zastanowi jaka jest różnica pomiędzy "wiedzą" a "wiarą", dlaczego te dwa słowa utrzymały odrębne znaczenie. Wiara naukowców ma zawsze charakter prowizoryczny, w żaden sposób nie chroni przed weryfikacją (w poważnych dyscyplinach, większość miękkich niestety nie różni się niczym od teologii). Przy czym każdy obraz świata jest prowizoryczny, zawsze może ulec zmianie na skutek nowych doświadczeń i danych, jedyne co się liczy z punktu widzenia nauki to wewnętrzna spójność logiczna i zgodność z doświadczeniem. Inteligentny człowiek tworzy własne abstrakcje na podstawie dostępnych danych, te zewnętrzne zawsze są weryfikowane na podstawie zgodności z resztą wiedzy (bottom-up). Religie zmuszają wyznawców aby wierzyli w rozmaite twierdzenia w sposób permanentny i absolutny, mają one bardzo abstrakcyjny charakter. Ponieważ są nieweryfikowalne i niedookreślone nie poddają się weryfikacji w praktyce, u każdego "wierzącego" tak naprawdę znaczą coś innego (każdy wierzy "na swój sposób") i ich znaczenie zmienia się też z czasem nawet u pojedynczych osób : semantyka jest płynna a to co się replikuje to językowe frazy (top-down). Dzięki temu tak jałowa dyscyplina jak teologia zawsze ma coś do roboty, ona bawi się "w poznawanie znaczeń tego co wiadomo". Nauka jest rozwinięciem zwierzęcego poznania świata, które zawsze musi dać jak najlepszy obraz na podstawie dostępnych doświadczeń osobnika. Religia nadużywa zdolności do przekazywania abstrakcyjnych idei za po mocą mechanizmów językowych. To bardzo potężny i użyteczny mechanizm pozwalający wykorzystywać doświadczenia innych, ale wymaga uczciwości. Nauka to zbiór reguł które pozwalają scalać poglądy wielu mózgów, jest w stanie tworzyć wspólny bayesowski obraz świata (czyli to co robi pojedynczy mózg). Bardzo ważnym kryterium jest uczciwość. W religii liczy się "wierność" przekazu, to co się replikuje to teksty założycielskie. Na nich oparta jest reszta przekonań już bardziej elastycznych. W nauce niewiele tekstów przetrwało próbę czasu, natomiast religia opierają się na "aksjomatycznej prawdziwości" niezmiennych treści zawartych w świętych księgach, te treści nie dbają o to jak zostaną zrozumiane w mózgach nosicieli, na przykład obecne chrześcijaństwo to całkowicie inna religia od tej sprzed 1500 lat. Niektóre mechanizmy były intuicyjnie rozumiane przez wyznawców, nie ma lepszego określenia "infekcji memetycznej" widzianej od środka niż "słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami". Religie wykorzystują mechanizmy bezkrytycznego dziecięcego uczenia, nauka wymaga sceptycyzmu. Dokładniej, nauka wymaga innego przecięcia cech: potrzebna jest dziecięca ciekawość, ale ze sceptycyzmem ludzi dorosłych. W religii odwrotnie. Metoda naukowa określa środki nie mówiąc do czego one doprowadzą, religie mają cele nie dbając o środki jakie zostaną użyte. Słabi stratedzy, ja bym pozwolił na kanonizowanie...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...