Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1623
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    57

Zawartość dodana przez peceed

  1. Nic straconego. Znakomitych prac naukowych jest od cholery. Trzeba tylko chcieć. Rozmiar zwojów nie ma znaczenia, najważniejsza jest technika To bardzo dobrze. Zwłaszcza to drugie pozwala uelastycznić mózg i dopompować zwoje Całkiem serio, umiejętność zawieszania pewnych założeń odnośnie rzeczywistości i wytrenowane ocenianie tzw. setupów tylko na podstawie wewnętrznej konsystencji bardzo ułatwia potem poznawanie rozbudowanych teorii słabo przystających do już posiadanego aparatu pojęciowego. Sufler toto czy już Poliszynel?
  2. Takie założenie powinno mieć tylko i wyłącznie wpływ na decyzję zakupową a nie zwalniać treść z weryfikacji. Nawet jeżeli traktujemy je w kategorii newsu i budujemy sobie bazę wiedzy ciekawostek trzeba (to chyba się dzieje automatycznie) rozważyć implikacje jakie z nich wynikają i sprawdzić konsystencję z tym co już wiadomo. Czasami takie doniesienia można zweryfikować negatywnie już na tym etapie. Natomiast czytając artykuł trzeba zrozumieć dlaczego i jak wyciągnięte zostały określone wnioski, trzeba być recenzentem najmocniej jak to tylko możliwe. Z ciekawości: co kolega robi po znalezieniu takich błędów, pominiętych przez ludzi "mądrzejszych od siebie" ? Ja oceniam je po treści. Skoro już je przeczytałem to jaki jest sens traktować je inaczej? Każda wypowiedź jest hipotezą i niesie różne implikacje w funkcji swojej prawdziwości. Często jej kształt jest bardziej wartościowy od prawdziwości. Bo pozwala uzyskać nowe spojrzenie na świat. Nasz język nie jest formalny i pewne zdania w ogóle nie są jednoznacznie fałszywe czy jednoznacznie prawdziwe. W sensie publikacji nie, jestem niespełniony. Za długo czekałem. Ściślej, połakomiłem się na Nobla i zamiast publikować postanowiłem zaczekać aż uda mi się zdobyć majątek z którego sam mógłbym sfinansować sobie badania. To nie jest tak naiwne jak się wydaje, bo pomysł był dobry i z rodzaju takich, jakie miewa się raz w życiu: teoria biologiczna która musi być prawdziwa (kilka lat temu dostałem potwierdzenie). Kariery biologa nie planowałem ale Nobel ma fenomenalną wartość PR. Mam przekonanie że wiele biznesów by mi ułatwił
  3. Wow, czyli już nawet nie jesteśmy na etapie 3 przesłanek, tylko od razu walimy z prośbą o dosłowną tezę + autorytet 1) Czego? (nie ma to jak odnoszenie się do prawie popkulturowego pojęcia). 2) Czy jak kolega przeczyta to samo w Nature, to czy prosi sąsiada o głośne przeczytanie na głos i potwierdzenie że gazeta i artykuł istnieje naprawdę? Intuicja to wynik wnioskowania, wiara to przyjęcie "aksjomatów". Diametralnie odmienne. Jedyne co wiara może dać uczonemu to wytrwałość. Przywołany do tablicy mogę powiedzieć jak to działało: rzecz nie w szybkości mechanicznego przeskakiwania pomiędzy wnioskami, tylko w długości i precyzji skoków. Każdy krok to rozbudowanie rozpiętej w mózgu sieci faktów i skojarzeń(rzeczy których powiązania uświadamiamy sobie w jednym momencie). Wnioski najzwyczajniej w świecie się dostrzega. Ekstremalnie szybka i szeregowa to jest komunikacja, z braku laku. Coś takiego już dawno u mnie nie działa z powodu choroby, ale masa wnioskowań miała charakter zbliżony do oglądania. Ważna jest też transformacja ciągu wniosków w jedną jednostkę dyskretną którą zawsze można sobie przypomnieć i która staje się elementem wnioskowania. Czyli jeśli byłem w stanie znaleźć ciekawe zależności pomiędzy A i B, to wówczas zawsze kiedy dochodziłem w rozważaniach do A to skojarzenia do B odpalały się automatycznie w odpowiednich kontekstach. Często były to ogromne skróty, które potem były weryfikowane przez łańcuch bardziej elementarnych skojarzeń. Najciekawsze skojarzenia stawały się nowymi skrótami. Najbardziej wartościowe skróty to abstrakcje. Z punktu obecnej degradacji różnica jest taka, że dawniej byłem dyrygentem zespołu, a teraz muszę (się uczyć) grać na pojedynczym instrumencie. Inne obrazowe porównanie to dawniej chodząc w przestrzeni problemów mogłem wyciągać setki macek którymi poznawałem otoczenie i mogłem od razu teleportować się w najciekawsze miejsca a teraz muszę chodzić na piechotę, samemu, prawie po omacku, i wołać "halo, jest tu kto"? Absolutna zgoda. Najprawdopodobniej ma to związek z faktem, że w pracy zawodowej na co dzień stykają się statystycznie tylko z tzw. przeciętnym człowiekiem albo innymi lekarzami Do tego mają gigantyczną władzę realną nad życiem innych ludzi, gigantyczny autorytet zatem mechanizmy biologiczne które miały zracjonalizować małpkom ich pozycję w stadzie mają pełne pole działania z maksymalną mocą Byłej. Co ciekawe ludziom łatwiej było dostrzec gigantyczną wiedzę (byłą).
  4. Google scholar search i dobre słowa kluczowe, zwłaszcza filtrujące. Przeczytanie i analiza strony abstraktów to kilka - kilkanaście sekund. Ale niech komuś zajmie to minutę, wciąż można w ciągu godziny mieć 60 wartościowych cykli. Wikipedia - źródła. Albo uprawiamy naukę albo politykę. Z punktu widzenia nauki tezy są prawdziwe lub nie. Każdy ma prawo do swoich priorytetów.
  5. Prawdziwość zdań zależy od modelu semantycznego w ramach którego są ewaluowane, każdy ma inny (w matematyce mamy systemy formalne i jak długo matematycy nie odbiegają od ścisłych formalnych wypowiedzi zgrzytów nie ma. Ale przy nowoczesnej matematyce formalizacja jest totalnie niepraktyczne i zaczynają się nieporozumienia, ostatnio głośno jest o abc). W rzeczywistości nie mamy takiego komfortu jak bezwzględna prawdziwość i możemy jedynie mówić o prawdopodobieństwach, które czasami mogą świetnie aproksymować prawdę lub fałsz. To kolega jeszcze traktuje jakiekolwiek słowa jako prawdę objawioną? To tak nie działa, ludzie wyrabiają sobie poglądy przez całe życie na podstawie ogromnej ilości źródeł na podstawie których zbudowany jest model rzeczywistości. Takie prośby są bardzo naiwne: nie działają wobec bardzo sprawnych umysłów. Chodzi o to, że jeśli mózg działa sprawnie to 500 niezależnych przesłanek 51:49 jest znacznie lepsze niż 3 5-sigma wyrażane w postaci zdań o które kolega prosi (i 5-sigma to akt wiary wynikający z publikacji w renomowanym czasopiśmie lub pochodzenia od autorytetu, a zależność jest mocno gramatyczna). Tymczasem owe 51:49 wynikają z wewnętrznej ewaluacji, narzucenia warunku konsysteności na dane, inaczej - posiadania spójnej bayesowskiej wizji świata. (Powyżej pewnego poziomu nie ma znaczenia KTO coś powiedział, czy mędrzec czy dziecko, liczy się CO ktoś powiedział, ważność jest oceniana na podstawie konsystencji z dotychczasową wiedzą a zdania traktuje się nie jako nowe okruchy wiedzy a jako lepsze teoria do uporządkowania już znanych faktów.) Te różne zakresy możliwości mózgu nazywane są inaczej, intuicja a wiedza, ale są fundamentalnie tym samym. Im ktoś ma większy horyzont asocyjacyjny i większą precyzję neuronalną tym bardziej jego myślenie przypomina intuicję niż wnioskowanie formalne. Ludzie z różnymi deficytami mogą skłaniać się do preferowania określonych podejść (klasyczni ścisłowcy/humaniści) ale są ludzie u których wszystko funkcjonuje dobrze i zawsze wykorzystują najlepsze podejście do rozwiązywania problemów, pomiędzy tymi poziomami nie ma sprzeczności. Mózg też w miarę rozwoju i uczenia tworzy coraz lepsze abstrakcje (niejako warstwami) przez co wyróżnia się dosyć sztucznie (gdy granica jest płynna) etapy rozwoju umysłu, najwyższy poziom to alegoryczny. Nie wyklucza to braku precyzji w myśleniu, Banach w klasyfikacji matematyków nazywał to widzeniem analogii pomiędzy analogiami (jednostki o sprawniejszych mózgach osiągają ten kolejne etapy rozwoju wcześniej). Przede wszystkim nie ma rzeczowej dyskusji również ze stron środowisk lekarskich, jest tylko nachalna propaganda. A trzeba sprawiać sprawę uczciwie - szczepionki mogą mieć efekty uboczne, ale są one statystycznie mniejsze niż efekty uboczne. To takie kasyno w którym to klienci więcej wygrywają. Jakiekolwiek próby rozgrywania i urabiania ludzi kończą się w dłuższej perspektywie czasu źle. Wystarczy podać dane - ile osób chorowało dawniej na określone choroby, jaka była śmiertelność i powikłania.
  6. Bez jaj. Żaden szczepiony nie poczuje się gorzej z tego powodu Problem ze szczepionkami jest taki, że nie są neutralne dla zdrowia, wbrew propagandzie. Trzeba balansować ryzyko do korzyści. COVID-19 jest na granicy. Według mnie korzystając z okazji postanowiono dowalić antyszczepionkowcom i tyle, korzystając z korzystnego klimatu.
  7. To spekulacje, ale cylinder musi być przezroczysty a tłok nie. Cylinder musi być sztywny, tłok może a nawet powinien być nieco bardziej elastyczny i słabszy, aby naprężenia nie rozerwały cylindra. Polietylen może być tańszy. I tarcie pomiędzy różnymi typami plastików może być niższe. To chyba wszystkie możliwe przyczyny.
  8. A jaki jest poziom referencyjny, tzn. co uważamy za 0? Bo ja tu widzę co najwyżej brak pomocy innym. Stanem naturalnym jest brak szczepień, tutaj ktoś wymaga od ludzi czegoś, na co nie mają ochoty aby skorzystał ktoś inny.
  9. Manipulacja. 13 krotny wzrost ilości niezaszczepionych to coś innego niż 13 krotny spadek zaszczepionych. Bulshit. Istnieje coś takiego jak dotychczasowy stan wiedzy który pozwala wartościować prawdopodobieństwo każdej nowej teorii. Teoria musi się zgadzać z tym co już wiadomo, a wiadomo bardzo wiele. Byłoby skrajnie dziwne gdyby wzrost uczuleń nie był związany ze szczepionkami. Bo jajka w każdej formie ludzie spożywają od bardzo dawna, również na surowo. Bardzo niepokoją mnie szczepionki oparte na DNA. Każda tkanka która je wchłonie i dokona ekspresji zostanie zaatakowana.
  10. Racja, nic tak nie boli bandyty jak odsiadka za nieswoje przewinienia. Swoją drogą, czy seksizm to jakiś nowy wynalazek ludzi którzy zajmowali się walką o równe prawa murzynów w USA, a po osiągnięciu sukcesu musieli wynajdywać nowe grupy uciśnionych aby uzasadnić sens swojego dalszego istnienia? Który jest który?
  11. O tym że niedobory wit. D zwiększają śmiertelność na praktycznie każdym oddziale szpitalnym wiadomo od dawna. Wbrew temu co bredzą autorzy badań jest to jak najbardziej kolejna przesłanka aby się nią suplementować, to szkodliwość suplementacji wymagałaby nadzwyczajnych dowodów. AlphaTuringTest detected. Już opanował język polski ale wciąż ma problemy z przenośniami Jak w South Park rozpalają ognisko starym indiańskim sposobem przy pomocy benzyny, to jest moment w którym mamy się śmiać, a nie dzwonić do scenarzysty Jest taka zasada, że jeśli się coś czyta to należy przyjąć najsensowniejszą interpretację - dekodowanie znaczenia to obowiązek odbiorcy komunikatu. Nie łatwo sobie wyobrazić, że osoby stare po zimie mogą mieć niedobory wit. D nawet we północnych Włoszech, i o to chodziło autorowi. Ofiary śmiertelne miały niedobory w stosunku do tych co przeżyli.
  12. To nie takie oczywiste, przerażenie kolegi może być uzasadnione https://www.urbandictionary.com/define.php?term=gloryhole Szanse na duplikat były minimalne :/ Odnośnie hot16 nominował już ktoś Franka Kimono?
  13. Kanał Galaxy Geographic na HoloTube: "Badany obiekt obdarowuje naszego androida drobnymi kwotami pieniędzy. Po zwyczajowym "Niech ci Bozia w zdrowiu wynagrodzi" nanoboty usuwają jego drobne schorzenia. To najpopularniejszy podglądany samiec podgatunku "malkontent polski" co usprawiedliwia naszą ingerencję. Co ciekawe obiekt obserwuje korelację pomiędzy spotkaniem z androidem i poprawą stanu zdrowia ale racjonalizuje ją sobie zbiegiem okoliczności. Nie przeszkadza mu to w poszukiwaniu kontaktu z androidem gdy tylko jego stan zdrowia ulegnie pogorszeniu."
  14. To jest przykład ogromnej arogancji. Przede wszystkim jak najbardziej w porządku jest ta część ziołolecznictwa która działa, i tylko ta. Ludzie którzy tworzyli medycynę chińską i ziołolecznictwo jak najbardziej stosowali obserwację i wyciąganie wniosków. Pod wieloma względami byli znacznie uczciwsi od obecnych lekarzy gdyż zioła nie miały wysokiego budżetu na marketing farmaceutyczny a doświadczenia zbierano i korygowano przez wiele tysięcy lat. Do tego orędownicy "metody naukowej" nie do końca rozumieją potęgę wolnego rynku i konkurencji oraz doboru naturalnego. Lekarze skuteczni byli nagradzani i mieli większą szansę na przekazywanie swojej wiedzy. Ci gorsi nie. Po kilku tysiącach lat taki system wyciska praktyczne maksimum z dostępnej biosfery nie przejmując się indywidualnymi przekonaniami poszczególnych jednostek. Ignorowanie takiej wiedzy jest po prostu głupie. Jakościowa różnica pomiędzy czystą medycyną zachodnią a wschodnią jest znikoma, smutna prawda jest taka, że 95% postępu zachodniej medycyny pochodzi spoza świata medycyny. Nie wolno też zapominać że zachodnia medycyna w swojej arogancji zwalczała tradycyjne (i skuteczne) metody leczenia w zamian oferując szkodliwe (i nie działające) substancje chemiczne. Zresztą pojęcie chińska medycyna to bardzo szerokie pojęcie obejmujące wiele zjawisk. Chińska medycyna to bardzo wiele nurtów od naciągaczy przez wioskowych szamanów aż po oficjalną wiedzę akademicką. Mieszanie ich to tak jakby do "zachodniej medycyny" zaliczać też cudowne tabletki na powiększanie penisa. Z punktu widzenia osoby która ma wokoło zerową wiedzę lepiej trzymać się standardów które funkcjonują w jego otoczeniu, czyli medycyny zachodniej. A dlaczego? Anegdotyczne przypadki też tworzą bazę do statystyki. Sam mam w rodzinie osobę której pomógł chiński lek. Zaordynowany przez lek.med. Szanse na to że to przypadek są jak 25 lat do dwóch tygodni. Członka rodziny nie mogłem sobie wybrać post factum. Metoda naukowa dla wielu osób pełni rolę protezy mózgu, dla wielu innych to rodzaj rytuału. Bardzo dobrze widać to w bezmyślnym wykonywaniu schematycznych badań klinicznych, których konstrukcja jest idiotyczna dla każdej osoby orientującej się w statystyce. Tymczasem tysiące lat temu też żyli fenomenalnie uzdolnieni ludzie interesujący się tworzeniem skutecznych modeli świata, którym udało się tworzyć wielkie cywilizację. I oni bardzo często stosowali metodę naukową, nie nazywając jej w ten sposób: określenie zdrowy rozsądek było wystarczające. Viagra zdecydowanie przebiła sproszkowany róg nosorożca.
  15. Fantasty z kasą Sęk w tym że w kosmosie nie ma wielu pieniędzy do zarobienia. Jedyne komercyjnie użyteczne przedsięwzięcia to wynoszenie satelitów wokółziemskich, a tych nie potrzeba aż tak wiele. Idę o zakład że gdyby III Rzesza pociągnęła 10 lat dłużej to przy odpowiednich chęciach mieliby dokładnie takie same możliwości wynoszenia ładunków komercyjnych (poniżej 10 ton) na orbitę jak my teraz. Cały postęp w tej dziedzinie powinien wyrażać się w systematycznym obniżaniu kosztów. Problemem Muska jest to, że jego super-tanie rakiety wymagają nierealnie wysokiego ruchu kosmicznego na pokrycie kosztów stałych. Nie jest to poziom absurdu jak w wypadku wahadłowców, ale tworzenie sobie prywatnej rakiety przeznaczonej do kolonizacji Marsa jest ekonomiczną aberracją. Być może SX osiąga przez to dodatkowe profity w postaci gorzej opłacanych inżynierów - akolitów, ale to wciąż nie ma sensu. Starship powinien być znacznie mniejszą rakietą wielorazowego użytku pozwalającą na obniżenie kosztu wynoszenia regularnych ładunków na orbitę i zmonopolizowanie rynku. Dodatkowe zyski można by osiągnąć poprzez sprzedaż gotowych rakiet innym podmiotom - jest wiele narodowych organizacji kosmicznych które z chęcią kupiłyby sobie taki sprzęt aby go samemu obsługiwać by uzasadnić swoje istnienie, nawet jeśli nie ma to ekonomicznego sensu, albo realizować tajne misje o znaczeniu militarnym. Być może w moim rozumowaniu kryje się błąd, a Musk chce wykorzystać ostatnią szansę lotu na Marsa gdy wciąż istnieje biurokratyczny moloch który jest w stanie pozyskać na to odpowiednie fundusze w świadomości polityków jest obecne przekonanie że na kosmos można wydawać dziesiątki miliardów dolarów i jest to coś normalnego. Z punktu widzenia NASA technologia nie zginie, SpaceX po bankructwie zmieni właściciela bo będzie swoją masą upadłościową w całości. Straci Musk. Swoją drogą nie zdziwiłbym się gdyby na licytacji prawa do firmy nie uzyskały wielomiliardowej kwoty zdolnej do pokrycia wszystkich zobowiązań ze znaczną nawiązką. Elon od wielu lat jest kulą u nogi biznesów które stworzył i ich głównym problemem, jego główna wartość ma charakter wizerunkowy. Mamy jedno przedsiębiorstwo które nie przyniosło dolara zysku przez 15 lat i drugie, którego celem jest kolonizacja Marsa. Genialne Mam wrażenie że to przykład "biznesów Boltzmanna": istnieją tylko jako chwilowa fluktuacja która zaraz zaniknie.
  16. Błąd systemu - ja tylko zaznaczam tekst i wciskam przycisk cytowania Teraz nie da się już poprawić.
  17. To takie lingwistyczne zaklinanie rzeczywistości, mające wywołać wrażenie że coś jest zrozumiałe. Przypomina to dowcip "z czego zbudowana jest dzida bojowa". Wynika to z jednego prostego powodu: wprowadzane leki mają bardzo niską skuteczność i bardzo wysokie efekty uboczne. Leki o wysokiej skuteczności, nie mające widocznych efektów ubocznych i istotnych powodów dla których te miałyby być bardziej prawdopodobne można by wprowadzać kilkadziesiąt razy taniej. A system badań klinicznych ma bardzo niską jakość, to raczej mechanizm do ustawienia bariery wejścia dla konkurencji i zajęcia dla lekarzy niż system zapewniający bezpieczeństwo pacjentów. Znacznie lepiej funkcjonowałby system łatwego wprowadzania leków z kompleksowa oceną efektywności. To może zapewnić tylko system oparty na AI. Leki nie byłyby nawet wycofywane, one byłyby niestosowane. "bezpieczne i skuteczne" to mem bez pokrycia w faktach. Elektrowstrząsy wywołują pruning połączeń nerwowych. Czyli są rozproszoną elektryczną lobotomią. Ich bezpieczeństwo opiera się tylko na absolutnym ignorowaniu efektów ubocznych oraz bardzo nieprzyjemnemu faktowi, że po utracie jakiejś funkcjonalności w mózgu bardzo szybko zanika świadomość utraty. Oczywiście że można zepsuć coś co nie działa, to raczej oczywiste nawet dla 5 letniego dziecka: można zepsuć bardziej albo inaczej. Skrajnie ograniczone i powierzchowne kryteria stosowane przez psychiatrię pozwalają też odnotowywać sukcesy w sytuacjach kiedy pacjent doznał porażki. Niestety można mieć nieuczciwy system w którym każdy składowy element jest (w pewnym sensie) uczciwy. Freneologia. W tym wciąż nie ma zrozumienia po co, jak i dlaczego coś się dzieje. Potwierdzam. Ci mniej statystyczni też. Powstaje kosmiczne wrażenie że rozmawia się z dorosłymi dziećmi bawiącymi się w lekarzy. Różnica jest taka, że do poznania tego wystarczy tydzień, a w drugą stronę nie bardzo. Oczywiście mówię o realnej pomocy, a nie znajomości "psychiatrycznej teologii" na wyrywki. To bardzo aroganckie stwierdzenie osoby która nie cierpi. Trzeba jasno mówić że system nie działa tak dobrze, jak udaje że działa (to wychodzi mu znakomicie). A jeśli lekarz rujnuje zdrowie pacjenta postępując "zgodnie ze stanem wiedzy medycznej" to kwestia winy jest drugorzędna. To nie jest problem tylko psychiatrii, tylko podstawowy problem medycyny: zakazuje ona myślenia, a do tego wymusza wewnętrzną nieuczciwość i brak integralności poglądów. Mamy tam patologie propagujące się z pokolenia na pokolenie jak przemoc domowa.
  18. Nie ma nic zastanawiające w pielęgnowaniu narzędzia do pompowania publicznych pieniędzy w prywatne ręce. SpaceX to odpowiednik młodego adwokata z żydowskiego szmoncesu: -Ojcze, to była prosta sprawa, wygrałem ją w 15 minut a ty męczyłeś się tak wiele lat. -Coś ty narobił, ja dzięki tej sprawie opłaciłem twoje studia! Prawda jest taka, że pieniądze w biznesie kosmicznym od początku były niewielkie. Technologia rakietowa była rozwijana na potrzeby militarne, a tam pocisk może być kilka razy droższy jeśli tylko jest mniejszy i lżejszy: oszczędza się na konstrukcji atomowych łodzi podwodnych. Kwestia bez znaczenia w rakiecie orbitalnej, zwiększając masę startową i zmniejszając udział ładunku można zmniejszyć koszty. Ale to wymaga innego podejścia przy projektowaniu od początku nastawionego na redukcję kosztów. Do tego podbój kosmosu miał znaczenie propagandowe, wcale nie chodziło o minimalizowanie wydatków, tylko aby dolecieć na Księżyc w 10 lat. Redukcja kosztów miała nastąpić na początku lat 70, ale "na ratunek" przyszedł wahadłowiec.
  19. Oczywiście. "Wieloletniość aprioryczna" to najlepsza strategia oszukiwania: niepowodzenia mają charakter tymczasowy z definicji. To jest naiwność oczekiwać że rozwiązaniem problemu jest jakakolwiek "terapia". Tak naprawdę dokładna analiza problemu jest bardzo pesymistyczna: można wyeliminować przyczyny zmian patologicznych, ale nie da się ich odwrócić. To co jest możliwe naprawia się "samo". Techniki które umożliwiałyby "leczenie" schorzeń psychicznych byłyby tożsame z możliwością kształtowania mózgów (i umysłów) na nowo. Zasadniczo to inżynieria na poziomie pojedynczych neuronów, z całkowitą "edycją" umiejętności i pamięci. W praktyce oznacza to koniec ludzkości jaką znamy. U absolutnej większości to jest taki rodzaj świadomości bez żadnego znaczenia operacyjnego i zdolności wysunięcia implikacji. Czytając masę prac naukowych z dziedziny psychiatrii doszedłem do wniosku, że tym ludziom brakuje prostej refleksji i czegoś, co można nazwać zdroworozsądkowym myśleniem. Przede wszystkim dolegliwości mogą się powiększyć: obecnie furorę robią antypsychotyki "z komponentem pobudzającym". W przypadku gdy problemem jest niedziałający układ hamujący w mózgu są w stanie narobić gigantycznych szkód pobudzając. To bardzo fałszywa analogia. Obecne leki mają takie właściwości, aby jak najlepiej udawały że leczą. Spodziewane w dyscyplinie bez teorii.
  20. Po pierwsze o tym wiadomo i uwzględnia zarówno przy badaniu jak i interpretacji wyników. Po drugie, takich testów potrzebujemy aby zbadać jaka część populacji miała kontakt z wirusem podczas epidemii, przypadki świeżo zarażone są mało istotne i nie różnią się istotnie od braku możliwości przewidzenia, który z badanych zarazi się w ciągu następnego tygodnia. Kluczowa jest informacja: jeszcze możesz być chory.
  21. To nie jest jedno schorzenie. W psychiatrii króluje "cult cargo science". Kalkuje się postępowanie z innych nauk medycznych: dla każdej powtarzającej się charakterystycznie kombinacji objawów (rozumianych baaardzo powierzchownie i naiwnie) postuluje się istnienie dyskretnej jednostki chorobowej. To nie działa i nie ma prawa zadziałać. Jeśli jeszcze uwzględni się fakt, że zewnętrznym "supportem naukowym" psychiatrii jest psychologia, to mamy przepis na katastrofę. Mamy symbiozę dwóch mocno pseudonaukowych tworów który jeden utwierdza drugi, że to co produkuje ma sens. Tymczasem wszystkie zaburzenia psychiczne da się prosto wyjaśnić jako efekt nieprawidłowego, zazwyczaj nadmiernego, funkcjonowania naturalnych mechanizmów występujących w mózgu: uczenia i adaptacji do "uszkodzeń". Podstawową pojedynczą dyskretną przyczyną zaburzeń psychicznych jest niewystarczające funkcjonowanie układu hamującego. Do tego dochodzi działanie substancji neurotoksycznych pochodzących z otoczenia (głównie pleśnie). Generalnie musi spotkać się kilka czynników na raz i mózg wyjeżdża poza swoje okno operacyjne w którym jest w stanie prawidłowo funkcjonować. Ogólnie czynniki ryzyka mają bardzo konkretny wpływ na mechanizmy rozwoju patologii. Psychiatria osiągnęłaby więcej gdyby zadawała sobie pytania "dlaczego" i stosowała ścisłe myślenie abstrakcyjne, ale to nie jest możliwe z obecnym materiałem ludzkim. Nazwanie problemu chorobą nie spowoduje automatycznie, że będą w stanie go rozwiązać lekarze , tymczasem większość osób przejawia takie magiczne myślenie życzeniowe. Psychiatria jest na etapie, cytując Eddingtona, "kolekcjonowania znaczków pocztowych". Najsmutniejsze jest to, że obecnie stosowane leki i procedury (elektrowstrząsy) ewidentnie szkodzą pacjentom, jednocześnie wprowadzając wrażenie że problemy tej grupy pacjentów są zasadniczo opanowane. Cały czas słyszy się (jak w całej medycynie) frazesy o naukowości postępowania, ale po analizie okazuje się, że mamy tylko system bezmyślnym wierzeń w którym nauka jest pustym hasłem, rekwizytem. Z premedytacją urabianym przez koncerny farmaceutyczne promujące paradygmaty korzystne dla sprzedaży leków. Wystarczy zdobyć "autorytety".
  22. Klasyk jak powiedzieć coś, z czego nic nie wynika. Różne objawy "schizofrenii" mają różne przyczyny. Oczywiście psychiatryczne klasyfikacje są jedynie etykietkami kombinacji objawów bez większego znaczenia etiologicznego. Wyróżnikiem schizofrenii jest włączanie uprzednio odłączonych (w wyniku innych zaburzeń) fragmentów mózgu, które już nie pasują do reszty. To po prostu przerażające, że w sytuacji kiedy jeszcze niczego się nie rozumie już "wymyśla się" leki. Co gorsza przy nędznej jakości psychiatrii jako dyscypliny naukowej one miałyby realną szansę trafić do sprzedaży, nawet jeśli efekty ich działania byłyby iluzoryczne (jak to jest z większością "leków" w tej dyscyplinie). Nie mylmy nauki z biznesem nastawionym wyłącznie na zarabianie pieniędzy, szukającym pretekstu do sprzedaży nowych substancji chemicznych. A co jeśli jest to tylko korelacja ze źródłem problemu (sytuacja typowa, korelacji jest znacznie więcej niż związków przyczynowo skutkowych), albo co gorsza mechanizm adaptacyjny kompensujący problem?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...