Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1639
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    57

Zawartość dodana przez peceed

  1. Nie. Ale rośliny w pod tą folią będą wyglądać na ciemniejsze (po oświetleniu światłem które są w stanie skonsumować w większym stopniu). Zaczynam pewne rzeczy rozumieć.
  2. Nie zrozumiał kolega artykułu. Kropki kwantowe są pompowane bezpośrednio światłem słonecznym, nie ma żadnych LEDów ani prądu. Rewolucja jest z zwiększeniu wydajności wykorzystania energii słonecznej na potrzeby fotosyntezy. Gdyby tak było to liście byłyby czarne. Po to aby nie trzeba było stosować folii. Oczywiście to ryzyko, tak zmodyfikowane rośliny mogłyby zdominować biosferę.
  3. To największa rewolucja od czasów wprowadzenia nawozów sztucznych. Ciekawe czy kiedyś uda się stworzyć rośliny które będą miały takie kropki w swoich liściach.
  4. Nie rozumiem skąd pojawiające się w dyskusji przekonanie, że zwierzęta nie myślą abstrakcyjnie. Przed tym żaden mózg nie może uciec. To co nas odróżnia od innych zwierząt to jedynie bardziej rozbudowane możliwości językowe i ogromna ilość wiedzy przekazywana leksykalnie i abstrakcyjnie. Doskonale pamiętam swoje myśli jako dziecko kiedy często zaczynałem rozumieć poprawnymi kategoriami nie znając słów na te kategorie. Język pozwala nazwać nazwać pewne kategorie i tworzyć nowe, ale cała "przekazana abstrakcyjnie" wiedza i tak wymaga zrozumienia, czyli zszycia z odpowiednimi kategoriami które mózg tworzy samemu w naturalny sposób. Nieznajomość języka wcale nie uniemożliwia dokonywania przez zwierzęta analizy liniowych scenariuszy zdarzeń opisywanych przez te naturalne kategorie. W sumie gdyby było inaczej to mielibyśmy dylemat jajka i kury - język nie mógłby powstać.
  5. Aby pisać o czym mówię najpierw trzeba wiedzieć o czym mówię a potem zrozumieć. Jeśli się czegoś nie rozumie, to należy prosić o klaryfikację a nie wdawać się w polemikę. Jasne, dwa geny obok mówią temu w środku "Andrzeju, zmieniłeś się. Chcemy Cię takiego jak dawniej".
  6. Proponuję czytać ze zrozumieniem. Środowiskiem genu są przede wszystkim inne geny. A ten mechanizm o którym mówię ma najwiękkszy sens tylko dla organizmów rozmnażających sie płciowo. Jednokomórkowce nie mają czegoś takiego jak zróżnicowanie genowe w typowym rozumieniu (aczkolwiek plazmidy i transfer genów również pozwalają stosować takie rozumowanie, podstawową przeszkodą jest jednak niższy udział rekombinacji).
  7. Podobno eksperymentalnie można teorie tylko obalać ? (BTW. Badania rynku wykazały, że marka wina owocowego "Einstein" nie zostałaby doceniona przez klientów: niedostatecznie wielu interesuje się nauką. W ten sposób sement trunków dla "rewolucjonistów" pozostał zdominowany przez "Komunę"). Teoria względności to 2 teorie. Bardziej ogólna szczególna teoria względności pojawiłaby się niezależnie od Einsteina. Tak naprawdę to była przecież znana wśród fizyków i jedyne czego dostarczył Einstein to rewolucyjnie proste wyprowadzenie z zasady względności Galileusza. Co innego bardziej szczególna ogólna teoria względności. Ta wzięła się prosto z kapelusza i wyprowadzenie jej wzorów z czegoś innego jest nawet obecnie bardzo trudne. Czysty geniusz który po prostu odgadł właściwą, poprawną postać. Tutaj moglibyśmy czekać całkiem długo. Bez Einsteina nie byłoby MK w latach 20: Heisenberg był pod wielkim wpływem filozofii Einsteina, że opis zjawisk może zależeć od obserwatora (układu odniesienia), a wielkości fizyczne muszą być zasadniczo mierzalne (absolutny czas bez możliwości istnienia efektywnego urządzenia pomiarowego nie ma sensu). Kisilibyśmy się z de Brogile'm i kto wie, może nawet powstałyby "modele hydrodynamiczne"? Einstein a potem Heisenberg oszczędzili cywilizacji ludzkiej wielu lat błądzenia, jak się obecnie okazuje, na wiele lat
  8. Litery alfabetu są 4 i nic się nie zmieniło w tej sprawie od ho ho ho że ho ho ho. Czyli od podstawówki Geny to są strategie które muszą działać w dynamicznie zmieniającym się środowisku (otoczeniu innych genów). Mutacja w kierunku funkcjonalności która zależy od wielu genów następuje szybciej bo jest stabilne otoczenie lokalne: Polimorfizm który zwiększy korzystną cechę X zwiększy ją dla większej ilości kombinacji/osobników.
  9. Więc może zabraliby się do zabezpieczania dna z maksymalną ilością alleli i pozostawii decyzję jak i dali możliwość decydowania o kształcie biosfery naszym następcom.
  10. To nie musi być prawdą bo badania genetyczne omijały buszmenów, którzy są, jak się okazało, całkiem nieźli w tej konkurencji. Przy okazji, według mnie mniejsza różnorodność genetyczna ułatwia ewoluowanie jakościowo nowych cech, które wymagają nowych mutacji, bo te nowe rozwiązania mogą pracować w bardziej stabilnym kontekście.
  11. No to ja się wypowiadam jako informatyk. Kolega Jarek zresztą też Od strony psychologicznej doskonale to rozumiem, tę frustrację i rozczarowanie że człowiek chce wiedzieć a tutaj nie ma teorii ostatecznej. Jednak fakt że pisze kolega Jarek swoje pomysły na komputerze z bilionami tranzystorów, taktowanymi nawet wielogigahercowymi zegarami świadczy jednak, że przez ostatnie 100 lat fizyka "mainstreamowa" funkcjonowała całkiem dobrze. Postęp techniczny to jest bardzo dobry "reality check". Mamy 15-ty rok od Coudera. MK po kilku latach przewidziała antymaterię a po 20-tu zdetonowano bombę jądrową i stworzono tranzystor. Tymczasem Couder: https://www.quantamagazine.org/famous-experiment-dooms-pilot-wave-alternative-to-quantum-weirdness-20181011/ Kopalnię Wiedzy czytają też dzieci, które mogłyby odnieść mylne wrażenie że fizyka nie jest nauką godną zaufania a teorie nie działają. Tymczasem fizyka jest najpewniejszą nauką przyrodniczą jaka istnieje i to niej zawdzięczamy cały postęp naukowo techniczny ostatnich 200 lat. Wbrew defetystom postęp jest ogromny również w ostatnich 25 latach
  12. Smoluchowski dostałby Nobla! Optymistycznie: mechanika kwantowa byłaby traktowana jako coś fundamentalnego a TW to taka ciekawostka Lorentza. Pesymistycznie: to samo, mielibyśmy książki w stylu "100 uczonych przeciw Poincaremu". To tak jakby matematycy mieli odkrywać szeregi Taylora jako coraz lepsze aproksymacje wyraz po wyrazie Jeśli chodzi o tę krucjatę (anty)fizyczną to boję się że jest to ilustracja powiedzenia "Od geniuszu do szaleństwa dzieli mały krok". Przypuszczam, że to właśnie miał Feynman na myśli mówiąc, że z "tej drogi jeszcze nie wrócił nikt". Zarośla już zasłaniają ale jeszcze kolegę słyszymy... Które na dodatek nie działają. A po drugiej stronie tylko "14 miejsc po przecinku". Chętnie się dowiem jak "ONI" chcą wyjaśnić nadprzewodnictwo i nadciekłość nie mogąc nawet opisać układu 2 cząsteczek.
  13. Z pasty do zębów i przepracowania Podoba mi się "niby". Sam sceptycyzm to jednak za mało, potrzebny jest lepszy konkurencyjny model. Jest jakieś prawo które pozwala "oszukiwać" elektronom a protonom już nie? Co nie przeszkadza w ciągłych eksperymentach. Cytując klasyka: "Kontrola jest najwyższą formą zaufania" Większość fizyków wybiera szczytowanie z panią Noether. W mechanice klasycznej. A tak w ogóle byłbym zapomniał, witamy w XXI wieku! Można śmiało przyjąć, że fizycy strunowi rozumieją mechanikę kwantową. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam sformułowanie "nie wiadomo, obecnie przyjmuje się że" i cała fizyka jest implicite formułowana w ten sposób. Fizyka to modele. To co uprawia kolega to się określa z angielskiego "walką z kukiełką". Tutaj najpierw wypiera się teorię strun która od 50 lat jest pełnoprawną fizyką teoretyczną czy ktoś to lubi czy nie, a potem mówi o bezkrytycznie przyjmowanej punktowości elektronu. Dzięki wyparciu w mózgu nie pojawia się sprzeczność. W rzeczywistości nikt nie krytykuje teorii Chan-Tsou za to, że przewiduje że elektron jest złożony z dwóch cząsteczek "elementarnych", a nie może bo ma być punktem. Dualności, zasada holograficzna powoduje że pytanie czy elektron jest punktowy czy nie może być odbierane za 100 lat jak dyskusje "ile diabłów mieści się na czubku szpilki". Fizyka zajmuje się przewidywaniem zdarzeń które można rozumieć jako wyniki możliwych eksperymentów. Obawiam się że punktowość elektronu w ogóle nie musi być dobrze postawionym pytaniem - wyniki pewnych eksperymentów mogą być identycznie przewidywane przez modele w których jest punktem lub nie, i mówimy o pełnej teoretycznej równoważności a nie zejściu rozbieżności poniżej dokładności pomiarów.
  14. Lepiej napisać, że jest efektem niezgodnym z Modelem Standardowym, to że istnieje fizyka poza MS jest pewne od dawna a ostatnio potwierdzono obserwacyjnie.
  15. A mnie to jakoś nie dziwi, że "modelarze" nie rozumieją elementarnej fizyki zjawisk które modelują. IIRC oceany wchłaniają 2ppm na rok i spadek emisji w żadnym wypadku nie jest w stanie szybko tego zmienić w widoczny sposób, wody oceaniczne reagują z opóźnieniem. Drobne wahania absorbcji to może być tylko kwestia wysycenia warstwy powierzchniowej, to ile CO2 wejdzie do wody jest prostą funkcją atmosferycznego stężenia i jej temperatury. Raczej modelarze muszą zrozumieć podstawy fizyki. Zwłaszcza prawo Henry'ego i prostą zasadę że układy fizyczne zmierzają do stanu równowagi. Zwykłym ludziom taka wiedza do niczego nie jest potrzebna. "Zaskakiwalność" to raczej pochodna poziomu intelektualnego uczonej, a nie rezultatów. To w sumie bardzo ciekawy mechanizm w którym pieniądz gorszy wypiera lepszy: leszcze mogą dostarczać osobom postronnym "przełomowych" wyników co dwa tygodnie w psychologicznie wiarygodny sposób. leszczu + komputer = autorytet
  16. Tylko adresat nie odebrał przesyłki na czas. Winne średniowiecze. Sytuacja przypominała tę z Pilota Pirxa. Czy to na pewno jest prawdą? No a jak inaczej wyjaśnić stałą gęstość wszechświata i ucieczkę galaktyk jednocześnie?
  17. Dlatego zastosowano ekrany dotykowe. Zajmują ręce i łatwo się je zmywa No to Zero zabiło więcej swoich pilotów niż jakikolwiek aliancki myśliwiec (swoich). Całkowity brak opancerzenia i samozasklepiających się zbiorników paliwa. Oczywiście wpisywało się to w filozofię Japończyków nie zabierających nawet spadochronów (no bo po co pilotowi spadochron jak nie ma płyty pancernej za plecami ), ale było idiotyczne: można śmiało przyjąć że japońscy piloci byli najdrożsi na świecie.
  18. Zawsze zastanawiało mnie założenie że struktura białka po krystalizacji nie zmienia się istotnie w stosunku do białka w wodzie, jest masa przesłanek mówiących że musi być inaczej.
  19. Większość Japończyków (i ich propaganda) kochało Ki-43 Hayabusa. Nawet nie zdawali sobie sprawy z "mitu Zero" na zachodzie. Technicznie rzecz ujmując - zero. Już P-40 lał Zero jak chciał, o ile tylko chciał dobrze - czyli albo walcząc energetycznie albo wcale. To co początkowo gubiło pilotów alianckich to nieznajomość możliwości przeciwnika, a zwłaszcza tricku w którym Zero mogło uciekając w górę wejść na ogon podążającemu za nim samolotowi. Wildcat to też był samolot co zasadniczo równorzędny, jeśli tylko nie wdawał się w walkę kołową. Największym problemem w programie wahadłowców była sama koncepcja wahadłowców, będąca efektem czegoś co można określić jako "cult cargo engineering": Jeśli tylko zrobimy rakietę wyglądającą jak samolot, to na pewno osiągniemy parametry bezpieczeństwa i niezawodność jaką osiąga się w lotnictwie
  20. Tak, czasy się zmieniają. Nie można jednak oczekiwać, że ludzie na drugorzędnych uniwersytetach polskich będą dokonywać przełomowych odkryć na poziomie światowego topu. Tutaj mamy nabywanie know-how: nie wydaje mi się, aby DARPA udostępniała detale finansowanych projektów na całym świecie. Tak to niestety wygląda w przemyśle, pewne rzeczy i tak trzeba umieć odtworzyć, bo inaczej będzie trzeba je kupić. Ale to nie jego wina, po prostu naród jest spragniony sukcesów Uczciwie przyznając, teraz wszędzie na świecie pisze się w taki sam sposób o bylegie. Na miejscu naukowców pokazałbym najpierw gdzie i dlaczego nie może to zadziałać a nie zaczynać od produkcji seryjnej (bo tak to niemalże wygląda). Na razie nie zaprezentowano działania na żadnym klasycznym pożarze, nie pokazano nawet jak zachowuje się stos papieru. Brakuje też informacji o natężeniu dźwięku.
  21. Z moimi słuchawkami - nie musiałem. Koncerty muzyki klasycznej były u mnie. Wiemy, wiemy. Pewnie przez słuchawki... dokanałowe
  22. Mam bardzo sprawne uszy, ponad 10 dB czulsze niż poziom referencyjny. Dlatego korzystam ze słuchawek, które generalnie dają lepsze rezultaty niż mogą dać najlepsze głośniki o czym wie każdy rozumiejący akustykę. Ciekawostka: brat jeszcze na studiach słyszał ultradźwięki (ok, podniósł poprzeczkę dla ultradźwięków) do 24 kHz. Aby kolega lepiej zapamiętał i usunął z głowy tego typu skojażenia, odpowiem trzy razy. Nie, nie, nie. W sformułowaniu "poczuć w sobie dźwięk" chodzi o jego natężenie, a nie lokalizację źródła :/
  23. Nie ma powodu aby dokanałowe głośniki piezoelektryczne nie mogły osiągnąć perfekcyjnej jakości dźwięku, co najwyżej nikomu nie chce się w to bawić. Jestem pod wrażeniem wysokiego poziomu tzw. "sexual pride".
  24. Stare. Było nawet kilka filmów w których osią fabuły było jak najszybsze dowiezienie sprzętu do gaszenia, dostępnego pod nazwą handlową "nitrogliceryna". A replikacja wyników to ważna część nauki. Od strony konstrukcyjnej to nie spodziewam się przełomu w konstrukcji głośników. Student z MIT ma znacząco lepsze warunki niż doktor z Politechniki Świętokrzyskiej, jakby ktoś się w świecie nie orientował. To nie nauki miękkie gdzie do pracy wystarcza długopis, kartka papieru i pomieszczenie bez kosza na śmieci.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...