Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36774
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    209

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Nicienie (Caenorhabditis elegans) są ulubionym przedmiotem badań naukowców. Szczególnie tych, zajmujących się kwestiami przedłużania życia. Tym razem okazało się, że jeśli do atmosfery, którą oddychają te organizmy, wprowadzimy niewielką ilość toksycznego siarkowodoru, to nicienie żyją nawet o 10 dni dłużej. Pod warunkiem, że stężenie gazu wynosi około 50 części na milion. Były w stanie wytrzymać wyższe temperatury niż zwierzęta, które nie oddychały siarkowodorem i żyły znacznie dłużej – mówi biolog Mark Roth z Fred Hutchinson Cancer Research Center w Seattle. Żyły o 70% dłużej. Jeśli dodamy to ludzkiego życia 70%, to jest to bardzo dużo – stwierdził Roth. Oczywiście nie ma obecnie żadnego powodu by przypuszczać, że siarkowodór ma podobne działanie na człowieka. Badania Rotha mogą się jednak przydać w... transplantologii. Uczony zauważył już wcześniej, że siarkowodór wprowadził myszy w pewien rodzaj stanu uśpienia. Być może udałoby się w podobny stan wprowadzać organy przeznaczone do transplantacji dzięki czemu można by je dłużej przechowywać. Ponadto naukowiec zastanawia się też nad wprowadzeniem ciężko rannego pacjenta w taki stan, co dałoby lekarzom więcej czasu na przeprowadzenie ratujących życie zabiegów. To jednak, przynajmniej na razie, nieudowodnione spekulacje. Tymczasem u nicieni siarkowodór dał przeciwne rezultaty. Akademicy ze zdziwieniem zaobserwowali, że znacznie je on ożywił. Gdy nicienie poddano działaniu wysokiej temperatury (35 stopni Celsjusza), te, które oddychały powietrzem z większą ilością siarki, żyły 8-krotnie dłużej. Uczeni nie wiedzą, dlaczego tak się dzieje i nie wiedzą, dlaczego korzyści z podania H2S zanikały,gdy nicieniom usunięto związany z długowiecznością gen sir-2.1.
  2. Mimo że większość naukowców uznaje, że gruźlica pojawiła się kilka tysięcy lat temu, najnowsze badania Uniwersytetu Teksańskiego w Austin ujawniły ślady tej choroby w liczących sobie 500 tysięcy lat ludzkich skamielinach z zachodniej Turcji. Odkrycie jest wynikiem wspólnych prac amerykańsko-turecko-niemieckiego zespołu. Artykuł na ten temat ukazał się w ostatnim numerze pisma American Journal of Physical Anthropology. Przed tureckim odkryciem najstarszymi dowodami krwawego żniwa zebranego przez gruźlicę były egipskie i peruwiańskie mumie sprzed kilku tysięcy lat. Paleontolodzy przez kilkadziesiąt lat poszukiwali w Turcji szczątków Homo erectus. Jest to gatunek człowiekowatych, który wyewoluował w Afryce ok. 2 mln lat temu i jako pierwszy opuścił Czarny Kontynent, zaludniając również Azję oraz Europę. Wyruszając na północ, człowiekowate musiały się zaadaptować do nowych warunków klimatycznych. Podczas migracji ciemna skóra osobników z niskich szerokości geograficznych nie wytwarzała jednak wystarczających ilości witaminy D, co wpływało niekorzystnie zarówno na układ odpornościowy, jak i kościec. Barwnik skóry, melanina, hamuje bowiem oddziaływanie promieniowania ultrafioletowego. Odnaleziony w Turcji "okaz" to młody mężczyzna. Dowiedziono tego na podstawie cech szwów, zatok oraz rozmiarów łuków brwiowych. W kościach czaszki znaleziono też niewielkie ubytki, których rozmiary i lokalizacja są charakterystyczne dla działania Leptomeningitis tuberculosa, czyli gruźlicy atakującej opony mózgowe. Po przeanalizowaniu literatury medycznej zidentyfikowano grupy ludzi bardziej podatne za zachorowanie (zachorowalność wyższa od przeciętnej). Są to, m.in.: mieszkający w Londynie Gujarati oraz Senegalczycy, służący podczas I wojny światowej we francuskiej armii. Naukowcy wytypowali wspólne dla obu społeczności cechy: 1) trasę migracji z tropików na północ oraz 2) ciemniejszy kolor skóry. Niedobory witaminy D osłabiły układ odpornościowy, otwierając drogę gruźlicy. Kolor skóry to jedna z najelegantszych adaptacji biologicznych. Produkcja witaminy D w skórze stanowi pierwszą linię obrony organizmu przed całą gamą zakażeń i chorób. Niedobory witaminy D prowadzą do nadciśnienia, stwardnienia rozsianego, chorób sercowo-naczyniowych oraz nowotworów – wyjaśnia profesor John Kappelman. Zanim zaczęto stosować antybiotyki, gruźlików wysyłano do wód, gdzie mieli korzystać z dobrodziejstw świeżego powietrza i słońca. Nikt nie wiedział, czemu wystawianie się na działanie słońca pomagało, ważne, że działało. Tymczasem promieniowanie zwiększało wytwarzanie witaminy D, co z kolei wspomagało układ odpornościowy.
  3. Doris Lesing, tegoroczna laureatka literackiej Nagrody Nobla, stwierdziła, że Internet skusił całą generację swoją głupkowatością i stworzył świat, w którym ludzie niczego nie wiedzą. Pani Lessing zwraca uwagę na to, jak wielkie zapotrzebowanie na książki istnieje w krajach rozwijających się (np. Zimbabwe), a jak niewielkie w krajach rozwiniętych. Żyjemy w pofragmentowanej kulturze. To, co było pewnikiem jeszcze kilka dekad temu, jest kwestionowane, a młodzi ludzie, którzy mają za sobą lata nauki, nie wiedzą o świecie nczego. Niczego nie czytają i nieco orientują się tylko w pewnych bardzo wąskich zakresach, np. wiedzą coś o komputerach – powiedziała 88-letnia laureatka. Wspominała swoją podróż do Zimbabwe, gdzie dzieci prosiły o to, by poczytać im książkę, a same uczyły się czytać np. z etykiet na słoikach. Tymczasem, gdy była w londyńskich szkołach, wielu nauczycieli mówiło jej, że olbrzymia liczba uczniów nigdy nie przeczytała żadnej książki, a biblioteki świecą pustkami.
  4. Naukowcom z Karolinska Institutet udało się odnaleźć obszar odpowiedzialny za dobrą pamięć, tzw. filtr nieistotności (ang. irrelevance filter). Okazuje się, że u osób, które nawet w niesprzyjających warunkach doskonale wszystko zapamiętują, obserwuje się zwiększoną aktywność zwojów podstawnych mózgu (Nature Neuroscience). Odkrycie Szwedów pomaga zrozumieć m.in. funkcjonowanie ludzi z ADHD. Bardzo ważnym rodzajem pamięci jest pamięć robocza (ang. working memory). Stanowi pole operacyjne, gdzie można "obrabiać" dane napływające z pamięci długotrwałej czy sensorycznej. To bardzo istotne dla powodzenia różnych zadań, np. uczenia się. Pamięć robocza jest wykorzystywana właściwie przez cały czas. Jej wydajność u poszczególnych osób nie jest jednak taka sama. Różnice nie muszą być skutkiem większej lub mniejszej pojemności, ale zdolności do odfiltrowywania nieistotnych informacji. W badaniu wzięło udział 25 zdrowych wolontariuszy. Dr Torkel Klingberg i Fiona McNab wykonywali im funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI). W tym czasie na ekranie komputera wyświetlano bodźce testowe, które należało wychwycić. Dodatkowe elementy zakłócające czasem były obecne, a czasem nie. Gdy wyświetlany obraz mógł je zawierać, wolontariusze byli o tym wcześniej informowani za pomocą specjalnego dźwięku. Po pojawieniu się wskazówki, a przed wyświetleniem obrazu wzrastała aktywność w zwojach podstawnych i korze przedczołowej. Oznacza to, że mózg przygotowywał się do odfiltrowania zakłócających danych. Większa aktywność w jednym z jąder podstawnych, gałce bladej, wiązała się dodatkowo z mniejszym obciążeniem tylnej kory ciemieniowej, która jest wrażliwa na ilość przetrzymywanych w pamięci informacji. Eksperci przypuszczają, że zwoje podstawne mogą nie być jedynym filtrem. Odnalezienie pozostałych to zapewne tylko kwestia czasu...
  5. Firma analityczna Gartner ostrzega firmy, by nie pomijały Windows Visty. Badania wykazały, że większość przedsiębiorstw planuje przejście na Vistę pod koniec 2008 lub w 2009 roku. Można przypuszczać, że część z nich będzie próbowała przejść z XP od razu na następcę Visty, gdyż Microsoft obiecał, iż system Windows 7 (tak brzmi kodowa nazwa kolejnego OS-u tej firmy), pojawi się w trzy lata po premierze Visty, czyli w roku 2010. Analitycy Gartnera ostrzegają jednak, że Windows 7 również może się spóźnić. Ponadto organizacje, które pominęły Windows 98, 2000 lub XP często doświadczały problemów ze wsparciem technicznym dla programów i miały później problemy z migracją na kolejną wersję systemu. Firmy próbujące pominąć Vistę mogą doświadczyć podobnych problemów – mówi Michael Silver, wiceprezes ds. badań. Co prawda Microsoft oferuje co najmniej 10-letni okres wsparcia dla produktów biznesowych i np. dla Windows XP zakończy się on w 2014 roku, jednak większość firm nie prowadzi podobnej polityki. Wielu twórców oprogramowania nie przygotowuje nowych wersji swoich produktów na starsze systemy operacyjne, ani nie zapewnia tak długiego wsparcia. Silver zauważa też, że jeśli Windows 7 się spóźni, to firmy, które pominęły Vistę mogą zostać zmuszone do migracji na nowszy system zbyt wcześnie, gdy nie wszyscy producenci sprzętu i oprogramowania przygotują odpowiednie wersje swoich produktów. Ostrzeżenia Gartnera dotyczą jedynie dużych firm. Dla małych przedsiębiorstw pominięcie Visty może być słuszną decyzją, gdyż w ich przypadku migracja jest znacznie łatwiejsza, więc mogą poczekać na Windows 7.
  6. Firma Fuji Xerox zaprezentowała elektroniczny papier, na którym można umieszczać kolorowe obrazy. Prototypy wykonano w innej technologii niż najpopularniejsze obecnie modele firmy E-Ink, jednak odznaczają się one typowymi cechami e-papieru, tzn. zachowują obraz bez konieczności zasilania, wyglądem przypominają zwykły papier, a ponadto są bardzo cienkie i elastyczne. Wspomniane prototypy wykonano z trzech warstw ciekłych kryształów (po jednej na każdy kolor podstawowy). Mają one rozmiar kartki A6 (planowane są wersje A4), ich maksymalny współczynnik odbicia światła wynosi 27,4%, natomiast poziom kontrastu – 6,4:1. Niestety, sposób umieszczania na nich treści jest na tyle nietypowy, że w tej chwili nie nadają się one do stosowania w popularnym sprzęcie elektronicznym. Aby na e-papierze ukazał się jakiś obraz, konieczne jest bowiem jego "wydrukowanie" światłem za pomocą optycznego systemu, składającego się m.in. z kolorowych paneli LED. Ponadto zastosowane filtry barwne (czerwony, niebieski i zielony) bardziej pasują do typowych monitorów z obrazem podświetlanym od tyłu, a nie oświetlanym z przodu (tu odpowiedniejsze byłyby kolory spotykane np. w drukarkach atramentowych). Najprawdopodobniej zaprezentowana technologia przyda się do zmniejszenie zużycia papieru w biurach. Za jej pomocą można bowiem uzyskać systm obiegu dokumentów, w którym nie ma kosztów materiałów eksploatacyjnych, tzn. papieru czy tonera do drukarek.
  7. Zachęcenie dzieci chorych na cukrzycę, aby te regularnie testowały poziom glukozy we krwi, nie jest zadaniem łatwym. Częste nakłucia to w końcu żadna przyjemność. Sytuację odmienić ma sprzedawane od niedawna urządzenie o nazwie GlucoBoy. Jego zadaniem jest nie tylko zbadanie próbki krwi, ale też nagrodzenie dziecka odpowiednią liczbą punktów. Okazuje się bowiem, że GlucoBoy to także gra wideo dla konsoli Nintendo GameBoy Advance i DS a wspomniane punkty odblokowują grę lub umożliwiają kupowanie wirtualnych przedmiotów. Oczywiście, im lepszy wynik pomiaru cukru, tym więcej punktów można otrzymać. Paul Wessel - wynalazca urządzenia - wpadł na pomysł zbudowania nietypowej hybrydy, gdy zauważył że jego chory na cukrzycę dziewięcioletni syn wyjątkowo często gubi zestaw do badania krwi, ale nigdy swojego GameBoya. GlucoBoy po raz pierwszy został zaprezentowany już w 2004 roku, jednak trzy lata trwało przekonywanie Nintendo do udzielenia licencji na produkcję gadżetu. Obecnie można go kupić w Australii, planowana jest także sprzedaż na terenie Holandii.
  8. Jimmy Wales, założyciel Wikipedii, jeszcze w 2005 roku mówił, że jeśli jakiś uczeń używa jego encyklopedii, to zasługuje na dwóję. Teraz zmienił zdanie i uważa, że nauczyciele, którzy nie pozwalają na korzystanie z Wikipedii są złymi nauczycielami. Wales uważa, że Wikipedia stała się wiarygodnym źródłem wiedzy, gdyż wprowadzono nowe procedury tworzenia i sprawdzania dokonywanych wpisów, co wpłynęło na poprawę jakości haseł. Główną słabością Wikipedii, podkreślaną przez jej krytyków, jest fakt, że hasła są w przytłaczającej większości tworzone i sprawdzane przez amatorów, którzy zwykle nie posiadają odpowiedniej wiedzy, narzędzi i doświadczenia, by uczynić je w pełni wiarygodnymi. Ian Allgar z Encyclopaedia Britannica, który obok Walesa wystąpił podczas konferencji Online Information, zauważył, że Britannica ma za sobą 239 lat historii, podczas których wypracowała metody weryfikacji swoich haseł. Allgar uważa, że Britannica pozostanie liderem pod względem wiarygodności i neutralnego podejścia do haseł. Stwierdził przy tym, że jest rzeczą naturalną, iż bardziej wiarygodne źródło pobiera opłaty za dostęp do swoich danych. Jednocześnie Allgar powiedział, że Britannica i Wikipedia nie są konkurentami. Zauważył, że to właśnie Wikipedia stworzyła wśród młodych ludzi modę na korzystanie z encyklopedii, co jest korzystne też dla Britanniki. Jimmy Wales zapowiedział też, że Wikipedia pracuje nad własną licencją określającą zasady korzystania z jej zawartości. Nowa licencja będzie oparta na Creative Commons. Jednocześnie Wales zapewnił, że Wikimedia Foundation nie będzie przyjmowała wpłat od wielkich firm, które mogą zechcieć kontrolować zawartość Wikipedii. Jesteśmy Czerwonym Krzyżem informacji. Nie sprzedamy się Google’owi – powiedział.
  9. Gazeta L'Osservatore Romano doniosła o odnalezieniu w Watykanie nieznanego dotąd, najprawdopodobniej ostatniego, bo wykonanego na rok przed śmiercią, rysunku Michała Anioła. Przedstawia jedną z kolumn kopuły Bazyliki Św. Piotra w Rzymie. Rysunek jest częściowym projektem, najprawdopodobniej miał stanowić instrukcję dla tragarzy kamieni. Zostanie pokazany w przyszły poniedziałek (10 grudnia). Michelangelo Buonarroti zmarł 18 lutego 1564 roku w wieku 89 lat. Szkic jest datowany na 1563 rok.
  10. W ofercie firmy LaCie znalazł się elegancki zewnętrzny dysk twardy. Urządzenie o pojemności od 320 gigabajtów do 1 terabajta korzysta z interfejsu USB 2.0. Prędkość obrotowa talerzy dysku wynosi 7200 rpm. Twardziel 301817U został wyposażony w co najmniej 8 megabajtów pamięci cache. Dysk waży 950 gramów, a jego wymiary to 117x193x45 milimetrów. Objęto go 2-letnią gwarancją. Model o pojemności 320 GB kosztuje 119,99 USD. Za 500-gigabajtowy dysk zapłacimy 149,99 USD. LaCie oferuje też 750 gigabajtów za 249,99 dolarów, a 1 terabajt za 399,99 USD. Można już składać zamówienia. Dyski będą dostarczane od początków stycznia. Niezwykły wygląd urządzenie zawdzięcza projektantowi Neilowi Poultonowi.
  11. Nikt nie lubi, gdy siedząca obok w kinie osoba hałasuje czy co chwilę rozmawia przez komórkę. Okazuje się jednak, że obecność innych na seansie wzmacnia wrażenia wypływające z kontaktu z X muzą. W czasie oglądania filmu widzowie oddziałują na siebie wzajemnie i stopniowo synchronizują swoje reakcje emocjonalne (Journal of Consumer Research). Takie naśladownictwo wpływa także na ocenę filmu. W im większym stopniu ludzie się ze sobą zsynchronizują, tym bardziej im się on podoba. Naśladując ekspresję, ludzie "podłapują" nastroje innych, co prowadzi do uwspólnionego doświadczenia emocjonalnego. Widzowie dobrze się z tym czują i przypisują wrażenie jakości filmu – wyjaśniają Suresh Ramanathan i Ann L. McGill z Uniwersytetu w Chicago. W całej serii eksperymentów wolontariusze oglądali wideoklipy. Niektórzy robili to samotnie, inni w towarzystwie osób, których reakcji nie mogli dostrzec, bo oddzielało ich przepierzenie, a jeszcze inni w grupie dobrze widocznych badanych. Wszystkim dano dżojstik, którego mieli używać, by zakomunikować przeżywane w danym momencie emocje. Mimo że wolontariusze mogli się różnić w ocenie poszczególnych scen, naukowcy odkryli, że osoby oglądające razem film (3. grupa) poruszają się w obrębie emocji z określonego zakresu. W ramach innego studium badacze nagrywali zachowanie ludzi oglądających nagrania. Okazuje się, że dostosowanie się do czyichś reakcji poprzedza ukradkowe zerkanie na boki. Gdy stwierdza się zgodność, aktualne odczucia utrwalają się, kiedy zostanie wykryta niezgodność, uruchamia się proces adaptacji. Oddziaływania mają charakter wzajemny, nie są skutkiem naśladowania jednego lidera.
  12. Spory o to czy i w jaki sposób oglądanie przemocy w telewizji wpływa na zachowania widzów, trwają od lat. Dotychczas wykazano pewną korelację pomiędzy wystawieniem na obrazy z przemocą, a zachowanie widza, jednak niewiele było twardych, bezpośrednich dowodów na taką zależność. Naukowcy z Columbia University przeprowadzili badania, które pomogą odpowiedzieć na pytanie, czy telewizja ma wpływ na nasze agresywne zachowania. Akademicy z uniwersyteckiego Medical Center’s Functional Magnetic Resonance Imaging Research Center wykazali, że obszary mózgu odpowiedzialne za wypieranie zachowań agresywnych (m.in.prawa kora okołooczodołowa i jądro migdałowate) stają się mniej aktywne po tym, jak dana osoba obejrzała kilka filmowych klipów zawierających sceny przemocy. Oznacza to, że po obejrzeniu takich scen obniża się nasza zdolność do kontrolowania agresji. U osób ze zmniejszoną aktywnością wymienionych obszarów mózgu nie od dzisiaj obserwuje się wyższy niż przeciętnie poziom agresji. Uczeni zauważyli też, że po wielokrotnym powtarzaniu scen z przemocą zwiększa się aktywność obszaru mózgu odpowiedzialnego za planowanie. To z kolei oznacza, że trudniej jest powstrzymać zaplanowane zachowania. Mamy więc do czynienia z samonapędzającym się mechanizmem, w którym zmniejsza się nasza kontrola nad agresją, a gdy już zaczniemy myśleć o zachowaniach agresywnych, trudniej nam powstrzymać się przed ich wykonaniem. Podobne zmiany nie zachodziły, gdy badani oglądali inne, równie angażujące sceny, nawet gdy były to fragmenty horrorów (ale pozbawione przemocy). Zmiany we fragmentach mózgu odpowiedzialnych za kontrolę zachowań były związane z wielokrotną ekspozycją na sceny przemocy – zauważył Joy Hirsch, profesor neuroradiologii, psychologii i neurologii. Nawet jeśli dynamika akcji w klipach była podobna, nie obserwowaliśmy takich zmian wtedy, gdy nie pokazywano scen przemocy – dodaje. Naukowcy uważają, że teraz należy zbadać, jak zaobserwowane zmiany w mózgu przekładają się na prawdziwe zachowania.
  13. Muszki owocowe, których dietę uzupełniono o wyciąg z różeńca górskiego (Rhodiola rosea), żyły aż o 10% dłużej od owadów z pozostałych grup eksperymentalnych. Różeniec jest rośliną arktyczno-alpejską. Można ją spotkać w Eurazji i Ameryce Północnej. Rosjanie i Skandynawowie od dawna używają jej do walki ze stresem. Studium nie dostarcza dowodów na to, że Rhodiola rosea może wydłużyć również ludzkie życie. Jednak odkrycie, że robi to w przypadku modelu zwierzęcego, w połączeniu z wiedzą na temat korzystnego wpływu na zdrowie człowieka, czyni z tej rośliny obiecującego kandydata do dalszych badań nad spowolnieniem procesu starzenia się – uważa Mahtab Jafari, profesor nauk farmaceutycznych z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvin. Teraz Amerykanie sprawdzają, dlaczego właściwie różeniec wydłuża życie. Zespół Jafari analizuje molekularny mechanizm działania różeńca. Oceniany jest jego wpływ na metabolizm, stres oksydacyjny i obronę antyoksydacyjną. Rozpoczynają się też badania na myszach oraz kulturach komórek mysich i ludzkich. Podczas badań naukowcy podawali dorosłym muszkom owocowym różne dawki czterech ziół o właściwościach antystarzeniowych. Zioła mieszano z pastą drożdżową. Owady jadły ją aż do śmierci. Trzy zioła (znane pod chińskimi nazwami Lu Duo Wei, Bu Zhong Yi Qi Tang oraz San Zhi Pian) nie wpływały na długowieczność. Tymczasem suplementacja różeńcem w istotny sposób wydłużała życie. Średnio samce żyły o 3,5, a samice o 3,2 dnia dłużej (Rejuvenation Research). Różeniec jest także nazywany złotym korzeniem (ros. zołotoj koreń). Po usunięciu skórki oczom botanika ukazuje się bowiem cytrynowe kłącze. Ta sinozielona bylina z rodziny gruboszowatych (Crassulaceae) występuje zarówno w polarnej tundrze, jak i w wysokich górach. Wykazuje intensywnie badane właściwości przeciwutleniające. Pachnie różami, niestety, w smaku jest gorzka. Naukowcy z ZSRR od lat 40. XX wieku przyglądali się wpływowi Rhodiola rosea na organizmy sportowców i kosmonautów. Odkryli, że wzmacnia reakcję na stres. Wcześniej w tym roku na łamach Nordic Journal of Psychiatry opublikowano artykuł na temat skuteczności wyciągu z różeńca (SHR-5) w usuwaniu objawów lekkiej i umiarkowanej depresji. Okazało się, że pacjenci, którym go podawano, zaczynali się czuć lepiej od osób z grupy kontrolnej.
  14. Australijscy naukowcy, którzy zbadali kości protoplasty współczesnych kangurów, doszli do dość niespodziewanych wniosków. Według nich, kangury sprzed 25 milionów lat nie skakały, lecz biegały, używając czterech łap. Do tego miały zęby podobne do psich i prawdopodobnie umiały wspinać się na drzewa. Do takich wniosków doszedł zespół z La Trobe University, który przyjrzał się odkrytemu w latach 90-tych ubiegłego wieku, niemal kompletnemu szkieletowi nambaroo gillespieae - prakangura należącego do wymarłej grupy balbaridae. Zwierzę miało rozmiary małego psa, duże i umięśnione przednie łapy podobne jak u lisa workowatego (to właśnie wskazało na sposób poruszania się), natomiast giętkie stopy i przeciwstawne palce świadczą o umiejętnościach wspinaczkowych. Na dietę "nambura" składały się owoce i grzyby - pożywienie typowe dla mieszkańców gęsto zalesionych obszarów. Jak widać, szkielet ujawnił nie tylko informacje o ewolucji kangurów, lecz również związane ze zmianami klimatycznymi w Australii, jakie zaszły 10-15 milionów lat temu.
  15. Tkanina auksetyczna to dość niezwykły materiał, który w trakcie rozciągania "puchnie" w kierunku poprzecznym do działającej nań siły. Okazało się, że tkanina o takich właściwościach świetnie nadaje się jako zabezpieczenie przed skutkami wybuchu. Dowodzi tego Zetix - materiał tak mocny, że bez szwanku wytrzymuje kilka eksplozji. Można z niego produkować m.in. kamizelki kuloodporne, zasłony do okien, namioty wojskowe, sprzęt chroniący w wypadku uderzenia huraganu, a nawet nici chirurgiczne, które nie powodują uszkodzeń tkanki. Istotą tkanin tego typu jest zastosowanie specjalnych podwójnych nici, z których jedna jest owinięta wokół drugiej. Jeśli nici te zaczniemy rozciągać, uzyskamy wspomniany już efekt: zaczną się robić coraz grubsze. Zetix ma też inną ciekawą właściwość - zawiera zaledwie jednoprocentową domieszkę materiałów stosowanych w klasycznych tkaninach ochronnych. Dodajmy, że bardzo drogich materiałów, które zwykle stanowią 100% składu owych tkanin. Zatem do możliwości wielokrotnego użytku dochodzi jeszcze niski koszt produkcji. Niestety, Zetiksu nie można nigdzie kupić, ani nie wiadomo, kiedy trafi on do handlu. Jego producent wciąż prowadzi rozmowy z potencjalnymi kontrahentami.
  16. U samców amazońskich delfinów zaobserwowano zachowania, które dotychczas zauważono jedynie u ludzi i szympansów. Okazało się, że wodne ssaki przynoszą samicom prezenty, by je zdobyć. Grupa brytyjskich i brazylijskich naukowców badała ponad 6000 grup delfinów zamieszkujących rezerwat Mamiraua. Wśrod tych grup u 221 zauważono co najmniej jednego delfina, zwykle samca, który przynosił samicy wodorosty, patyk lub muł. W grupach, w których występowało takie zachowanie, znajdowała się przeważnie co najmniej jedna dorosła samica. Okazało się, że w tych grupach, w których samiec przynosił prezenty samicy, samce były bardziej agresywne wobec siebie, co świadczy o tym, iż prezenty nie były zachętą do zabawy, ale miały znaczenie seksualne. Taka interpretacja zachowań zwierząt została później poparta badaniami genetycznymi. Porównanie DNA dorosłych i młodych wykazało, że samce, które najczęściej przynosiły prezenty, najczęściej były też ojcami. Wyniki badań, prowadzonych przez Tony’ego Martina z British Antarctic Survey i Verę da Silva z Instituto Nacional de Pesquisas de Amazonia, zostały zaprezentowane podczas konferencji poświęconej ssakom wodnym.
  17. W Interuniversity Micro-Electronic Centre (IMEC), niezależnym instytucie badawczym w Eindhoven, powstało urządzenie, które można uznać za nowocześniejszą wersję Holtera. Przypomnimy, że Holter służy do 24-godzinnego monitorowania rytmu serca. Składa się ono z szeregu elektrod przyczepianych do klatki piersiowej oraz połączonego z nimi dość sporego urządzenia rejestrującego, które pacjent nosi przy pasku. Używanie tradycyjnego Holtera nie jest więc zbyt wygodne. Nowe urządzenie spełnia identyczną rolę jak Holter, jednak jest zbudowane tak, że pacjent ma znacznie większą swobodę. Składa się ono z jednej części monitorującej, przyklejanej bezpośrednio do klatki piersiowej, oraz odbiornika wielkości karty kredytowej. Oba elementy komunikują się ze sobą bezprzewodowo. Odbiornik zapisuje dane i je analizuje. Jeśli wykryje nieprawidłowości w pracy serca, wzbudza alarm. Urządzenie może być wykorzystane np. do nadzorowania przez służby ratunkowe stanu zdrowia starszych pacjentów, którzy mieszkają samotnie. Część przyklejana do klatki piersiowej ma wymiary 2x6 centymetrów i wykorzystuje standardowy nadajnik radiowy, działający podobnie jak Bluetooth, jednak o znacznie mniejszej mocy. Z kolei odbiornik wyposażono w baterię i dwa gigabajty pamięci flash, w której przechowywane są dane z monitoringu. Może się on łączyć z komputerem czy telefonem komórkowym, za pomocą których dane są przekazywane do kliniki opiekującej się danym pacjentem. Na razie urządzenie opracowane przez IMEC nie rejestruje równie wielu parametrów pracy serca co EKG. Jednak daje znacznie więcej informacji niż stosowane dotychczas proste przenośne monitory. Naukowcy z IMEC pracują nad takim udoskonaleniem swojego urządzenia, by było ono w pełni przenośnym EKG.
  18. Okazuje się, że wędruje dosłownie cały świat, a podróże odbywają się zarówno w skali mikro, jak i makro. Naukowcy z Uniwersytetu w Genewie oficjalnie potwierdzili, że mikroorganizmy mogą przebywać tysiące kilometrów, nawet między kontynentami, przyczepiając się do cząsteczek kurzu. Zespół profesora Williama Broughtona doszedł do takiego wniosku, badając próbki kurzu pobrane przez Karola Darwina i in. około 200 lat temu. Analizy geochemiczne wykazały, że kurz pochodzi z Afryki Zachodniej, a niektóre cząsteczki nawet z Karaibów. Oznacza to, że niektóre mikroby (m.in. eubakterie czy grzyby z klasy workowców, w przypadku tych ostatnich chodzi o przetrwalniki) mogą żyć kilkaset lat i odbywać naprawdę dalekie podróże. Rokrocznie burze pustynne wzniecają i zanoszą z Sahary do Amazonii aż 50 milionów ton kurzu. Uznaje się, że największym ziemskim rezerwuarem kurzu jest depresja Bodélé w północnym Czadzie. Tylko najmniejsze cząsteczki dostają się do troposfery i przemierzają Atlantyk. Podobne rozdzielanie na frakcje, z których cięższe są automatycznie eliminowane, odbywa się również w przypadku mikroorganizmów. Ocaleją tylko najmniejsze i to one mają szansę na zostanie globtroterem. Odkrycie to pozwala lepiej zrozumieć ekologię mikrobów w skali planetarnej – przekonuje profesor.
  19. Obecnie onkolodzy, gdy chcą sprawdzić, czy chemioterapia, której poddany został pacjent, jest skuteczna, muszą odczekać kilka tygodni i sprawdzić czy guz się zmniejszył. Prace naukowców z MIT-u mogą przyczynić się z jednej strony do skrócenia tego procesu, a z drugiej – do zmniejszenia skutków ubocznych chemioterapii. Uczeni pracują bowiem nad zdalnie sterowanymi wielozadaniowymi cząsteczkami. Mają one działać jednocześnie jako transportery dla leków oraz kontrast dla rezonansu magnetycznego. W tej chwili akademicy potrafią już zmusić cząsteczki do uwalniania leku na żądanie. Wystarczy podgrzać je falami elektromagnetycznymi o niskiej częstotliwości. Źródło tych fal znajduje się, oczywiście, poza ciałem pacjenta. Opracowane przez Sangeeta Bhatię nanocząsteczki to kule z tlenków żelaza, powiązane z peptydami atakującymi guza i łańcuchem DNA. Z kolei DNA powiązane jest z lekami takimi jak np. cisplatyna. Gdy całość dotrze do guza, jest traktowana falami elektromagnetycznymi, nanocząsteczki rozgrzewają się i powodują, że łańcuch DNA się rozplątuje, uwalniając lek. Co więcej, tak skonstruowane cząstki są bardzo elastyczne. Temperatura, w której DNA się rozplątuje zależy od długości łańcucha. Można więc stworzyć cząstki, które reagują na różne temperatury. Poprzez zmianę częstotliwości fali elektromagnetycznej można rozgrzewać je w różnym stopniu, wielokrotnie stopniowo uwalniając lekarstwa. Wydaje się, że MIT osiągnął jak dotychczas największe postępy w tego typu chemioterapii. Podobne prace prowadzone są też przez inne instytuty naukowe, ale opracowane przez nie metody albo nie działają, albo nie dają kontroli nad tym, kiedy i ile leków jest uwalnianych. Jedna z konkurencyjnych metod zakłada rozpuszczanie metalowych nanocząsteczek za pomocą lasera. Jest to jednak metoda bardzo skomplikowana, gdyż odpowiednio trzeba dobrać moc lasera i precyzyjnie go nakierować. Tymczasem fale elektromagnetyczne nie wymagają precyzji i bez szkody dla pacjenta mogą być kierowane na całe ciało.
  20. Widniejący na Księżycu zarys twarzy od dawna fascynował ludzi. Teraz wiadomo, kiedy się tam pojawił. Powstał ponad 4 mld lat temu w wyniku erupcji wulkanicznej. Wyjaśnienie spadło, i to dosłownie, prosto z nieba... W naszego satelitę uderzyła asteroida, która odłupała kawałek srebrzysto-szarej skały. Została ona ściągnięta przez siłę ciążenia i spadła w 1999 roku na obszarze Botswany, a konkretnie kotliny Kalahari. Znaleźli ją mieszkańcy wioski Kuke. Kamień ważył 13,5 kg. Sprzedano go łowcom meteorytów. Naukowcy potwierdzili, że Kalahari 009 pochodzi z Księżyca. Świadczy o tym zawartość izotopów tlenu i stosunek żelaza do manganu w dwóch minerałach: oliwinie i (orto)piroksenie. Wszystko to spowodowało, że kamień zaliczono do grupy bazaltów morskich. Morza księżycowe są zbudowane z zastygłego bazaltu. Bazalt morski przypomina odmianę wyżynną, ale zawiera o wiele więcej żelaza oraz tytanu i prawie żadnych związków wodoru. Dlaczego nazwano je morzem, skoro nie mają nic wspólnego z wodą? Lawa wypłynęła z krateru i zastygła w ciemne plamy, które w przeszłości wzięto błędnie właśnie za morza. Wcześni astronomowie nazwali je maria (łac. morze). Są ciemniejsze, gdyż odbijają mniej światła niż pokryte regolitem lub glebą góry. Ponieważ skała liczy sobie 4,35 mld lat (plus minus 150 mln lat), zjawiska wulkaniczne typu morskiego pojawiły się już na początkowych etapach tworzenia się skorupy Księżyca. Zespołowi naukowców szefowali dr Kentaro Terada z Uniwersytetu w Hiroszimie i dr Mahesh Anand z Open University w Wielkiej Brytanii. Przypomnijmy, co składa się na księżycową twarz. Idąc od góry, oczy tworzą Morze Deszczu (Mare Ibrium) i Morze Jasności (Mare Serenitatis), nos – zatoka Sinus Aestuum, a usta – Morze Chmur (Mare Nubium) oraz Morze Poznane (Mare Cognitum).
  21. Badacze IBM-a uważają, że w przyszłości możliwe będzie stworzenie superkomputera wielkości laptopa. Koncern uważa, że do komunikacji pomiędzy rdzeniami procesora można wykorzystać światło zamiast elektryczności, a to stukrotnie zwiększyłoby prędkość przesyłu danych. IBM pracuje nad technologią zwaną krzemową nanofotoniką. Ma ona pozwolić na zastąpienie miniaturowymi światłowodami przynajmniej części tradycyjnych połączeń w układzie scalonym. Jak zapewnia Will Green, jeden z badaczy IBM-a, takie rozwiązanie powoduje, że dane przesyłane są 100-krotnie szybciej, a do ich przekazania potrzeba 10-krotnie mniej energii. To z kolei niezwykle ważny czynnik, gdyż koszty związane z użytkowaniem superkomputerów są bardzo duże. Green dodaje, że podstawowe założenia krzemowej nanofotoniki są podobne do tych, na podstawie których stworzono kable optyczne wykorzystywane w Internecie. Różnica jest taka, że tutaj informacje przesyłane są na odległość liczoną w centymetrach. Zdaniem IBM-owskiego badacza dzięki nowej technologii laptopy i komputery biurkowe osiągną moc dzisiejszych superkomputerów. „Będziemy mogli w jednym układzie scalonym umieścić setki czy tysiące rdzeni” – mówi Green. Dodaje, że pierwsze układy korzystające z krzemowej nanofotoniki mogą powstać za 10-12 lat. Obwody elektryczne nie nadają się do budowania tak potężnych procesorów, o których wspomina Green. Wydzielają zbyt dużo ciepła, zbyt wolno przekazują dane, a sygnał elektryczny może w nich wędrować pomiędzy rdzeniami na odległość najwyżej kilku milimetrów. IBM-owskie badania nad krzemową nanofotoniką są współfinansowane przez DARPA.
  22. Japońska firma ForicaFoods produkuje tzw. żywność ratunkową, która przyda się zarówno podczas katastrof naturalnych, jak i zwykłego wyjazdu pod namiot. Rescue Foods zaopatrzono w dodatkowe opakowanie (przypomina zamykane na zatrzask plastikowe woreczki z mydłem w płynie czy szamponem), umożliwiające podgrzanie posiłku, gdy nie ma dostępu do wody ani prądu. Ciepło powstaje w wyniku reakcji między wodą a sproszkowanym glinem. W ten sposób udaje się osiągnąć temperaturę 98 stopni Celsjusza. Danie jest gotowe po 20-30 minutach. W skład każdego zestawu wchodzi zupa, np. miso, ryż i danie główne. Nie zapominano też o sztućcach. Gdy przechowuje się go w temperaturze pokojowej, nadaje się do użytku przez ok. 2,5 roku.
  23. Obserwowane obecnie zmiany w środowisku oceanicznym i działalność ludzka prowadzą do systematycznego niszczenia raf koralowych. Okazuje się jednak, że człowiek może również przywrócić koralowcom część dawnej świetności. Dowodzą tego rafy w pobliżu wyspy Bali, do niedawna dewastowane przez rosnące temperatury wody oraz połów ryb z użyciem toksycznych chemikaliów czy materiałów wybuchowych. Ostatnio jednak koralowce mają się tam coraz lepiej, jednak pod warunkiem, że zostały przyczepione do podwodnych metalowych konstrukcji, przez które przepuszczono prąd elektryczny. Projekt budowania metalowych raf nosi nazwę Bio-Rock. Jego inicjatorami są naukowiec Thomas Goreau oraz nieżyjący już architekt Wolf Hilbertz. Ich pomysł polega na szybkim wytworzeniu powierzchni "przyjaznych" dla koralowców. W tym celu przez metalowe rusztowanie zanurzone w wodzie przepuszczany jest prąd. Dzięki temu na metalu następuje przyspieszone osadzanie się wapienia, a takie właśnie podłoże najlepiej służy rozwojowi koralowców. Uczestnicy projektu uważają też, że płynący prąd dodatkowo stymuluje wzrost tych organizmów. Niestety, koralowce należy ręcznie przenieść z niszczejącej rafy. Sztuczne rafy działają już w 20 krajach, przy czym ta w pobliżu Bali ma największe rozmiary. Jak twierdzi Goreau, jego metoda odtwarzania rafy jest jedyną, jaka sprawdziła się w tak trudnych warunkach (mieszkańcy nie zaprzestali rabunkowych połowów). Niestety, "elektryczne" rafy mają zbyt małe rozmiary, aby mogły rozwiązać problem wymierania koralowców. Większe instalacje byłyby po prostu zbyt drogie.
  24. Japoński NEC informuje o opracowaniu najszybszych do tej pory układów pamięci MRAM (ang. Magnetoresistive Random Access Memory). Kości tego typu odznaczają się cechami, które mogą istotnie odmienić sposób, w jaki korzystamy z komputerów oraz wszelkich urządzeń cyfrowych. W obecnej postaci można już nimi bezpośrednio zastąpić pamięci statyczne (ang. Static RAM), odznaczające się sporą prędkością pracy, ale też dużym zużyciem mocy oraz stosunkowo niewielką pojemnością. Zaletą MRAM-ów jest nie tylko duża prędkość działania, ale też o połowę mniejsze zapotrzebowanie na energię elektryczną, a co najważniejsze – możliwość przechowywania informacji po wyłączeniu zasilania. Ich zastosowanie w komputerze pozwoliłoby na natychmiastowe przejście systemu do stanu hibernacji oraz powrót z niego. Wystarczy, że urządzenie po prostu wyłączymy lub włączymy niczym żarówkę. Podobne możliwości co MRAM-y oferują popularne pamięci flash, ale te pierwsze górują nad konkurentami nieograniczoną żywotnością oraz zdecydowanie większą prędkością działania. Najnowsze kości Japończyków mogą pracować z częstotliwością 250 MHz, czyli dwukrotnie szybciej niż poprzednie układy tego typu. Jedynym słabym punktem nowych pamięci jest ich pojemność, obecnie wynosząca jedynie megabit.
  25. Badacze z Virus Bulletin przeprowadzili kolejny już test VB100. Okazało się, że światowi giganci nie zdali egzaminu. Z testem nie poradziły sobie produkty Sophosa, Trend Micro i Kaspersky’ego. Badane programy musiały zmierzyć się ze 100 wirusami napisanymi dla systemu Windows 2000. Byliśmy zaskoczeni i skonsternowani faktem, że tak wiele produktów osiągnęło słabe wyniki – mówi John Hawes, konsultant techniczny Virus Bulletin. Szczególnie rozczarowało nasz, że programy wielkich firm nie radzą sobie z poważnymi realnie występujacymi zagrożeniami – dodał. Programy, by pozytywnie przejść test, musiały prawidłowo zidentyfikować wszystkie 100 wirusów oraz nie mogły podnosić fałszywych alarmów tam, gdzie szkodliwego kodu nie było. Oprogramowanie firmy Kaspersky nie rozpoznało jednego wirusa. Sophos pominął osiem. Po raz czwarty w ostatnich pięciu testach źle wypadło Trend Micro, którego oprogramowanie nie zidentyfikowało czterech wirusów. Jest to tym bardziej dziwne, że poprzednio pozytywnie przeszło ono 13 kolejnych testów. Wśród innych narzędzi, które nie zdały egzaminu można wymienić Spyware Doctora (dwa fałszywe alarmy) i Norman Virus Control (14 nierozpoznanych wirusów, sześć fałszywych alarmów). Z kolei pozytywnie VB100 przeszły produkty BitDefendera, Symanteca, McAfee, Sunbelta i Microsoftu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...