Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36715
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    204

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Przez lata zajęć ze studentami Bill Klein z Northwestern University zaprzeczał, jakoby choroba Alzheimera miała cokolwiek wspólnego z cukrzycą. Prowadząc badania z Wei-Qin Zhao, odkrył jednak, że mózgi osób z tą postacią demencji są insulinooporne. To zmusiło neurologa do zmiany zdania. Zhao jako jeden z pierwszych wykazał, że receptory insuliny w mózgu są bardzo ważne dla uczenia i pamięci – podkreśla Klein. W mózgach zdrowych osób neurony przetwarzają hormon, co pozwala na formowanie się wspomnień. U pacjentów z alzheimeryzmem pojawia się insulina, ale komórki nerwowe na nią nie reagują, bo nie działają receptory. Do złudzenia przypomina to cukrzycę typu 2., gdzie przynajmniej na początku, produkowana jest insulina, ale organizm na nią nie reaguje [...]. Kiedy więc chorzy z cukrzycą typu 2. cierpią na insulinooporność ciała, chorzy na Alzheimera cierpią na insulinooporność mózgu. To charakterystyczna dla mózgu postać cukrzycy. Dziesięć lat temu Klein i jego zespół stwierdzili, że oprócz charakterystycznych blaszek zbudowanych z beta-amyloidu i zmian neurofiblyranych z białka tau, w mózgach osób z alzheimeryzmem występują złogi z neurotoksycznych białek ADDL. Są to pochodzące z beta-amyloidów rozpuszczalne ligandy (ang. amyloid-ß-derived diffusible ligands). Teraz podczas badań na kulturach komórek szczurów okazało się, że cząsteczki ADDL przyłączają się do neuronów w pobliżu receptorów insuliny, doprowadzając do ich zaniku (FASEB Journal). Nawet jeśli insulina jest w pobliżu, nie ma się z czym połączyć, bo receptory zostały wyeliminowane – dodaje Klein. Zdobyte dowody są, wg neurologa, na tyle silne, by stwierdzić, że choroba Alzheimera jest cukrzycą typu 3. Sposoby zapobiegania cukrzycy (np. dieta, aktywność fizyczna) powinny się więc okazać skuteczne także w odniesieniu do alzheimeryzmu.
  2. IBM we współpracy z dwoma uniwersytetami pracuje nad opensource’owymi technologiami dla osób starszych. W prace zaangażowane jest T.J. Watson Research Center oraz profesorowie Peter Gregor z University of Dundee (Wielka Brytania) i Sara Czaja z University of Miami (USA). Ich celem jest opracowania oprogramowania, które będzie uwzględniało potrzeby pracowników w zaawansowanym wieku. W krajach rozwijających się spada liczba urodzeń, a co za tym idzie, spada liczba młodych osób wchodzących na rynek pracy. Starsi pracownicy zyskują więc na znaczeniu. Specjaliści uważają, że jeśli tylko otrzymają odpowiednie narzędzia, to będą w stanie poradzić sobie na współczesnych stanowiskach pracy, wymagających znajomości nowoczesnych technologii. Narzędzia, które powstaną w wyniku współpracy Błękitnego Giganta z uniwersytetami mają być udostępniane za darmo. IBM ma duże doświadczenie w podobnych projektach. Firma od lat rozwija oprogramowanie, które uczynią witryny WWW bardziej przyjaznymi dla starszych użytkowników.
  3. W Niemczech odkryto skamieniałe szczęki 2,5-metrowego morskiego skorpiona, który żył równocześnie z dinozaurami. Skamielina liczy sobie 390 milionów lat i sugeruje, że pająki, insekty czy kraby, które żyły w tamtych czasach, były większe, niż dotychczas sądzono. Simon Braddy z Bristol University mówi, że naukowcy od pewnego czasu wiedzieli, że przed milionami lat żyły wielkie karaluchy, ważki czy skorpiony, ale dotychczas nie zdawali sobie sprawy, jak duże były te zwierzęta. Odkryte właśnie szczęki skorpiona Jaekelopterus rhenaniae mierzą 46 centymetrów długości, co oznacza, że zwierzę było o pół metra większe, niż sądzono. Naukowcy do dzisiaj nie wiedzą, dlaczego te i podobne stworzenia były tak olbrzymie. Jedna z teorii mówi, że przyczyną była większa niż obecnie zawartość tlenu w atmosferze. Według innej teorii, rosły one w ramach „wyścigu zbrojeń” ze swoimi ofiarami – rybami pancernymi.
  4. Utrzymywanie kontaktów z innymi ludźmi, np. 10-minutowa rozmowa, to ważna forma ćwiczenia intelektu. Dzięki temu poprawia się pamięć i wyniki osiągane w testach – dowodzą naukowcy z University of Michigan. Jest to równie skuteczna forma zwiększania formy intelektualnej, co tradycyjne ćwiczenia (Personality and Social Psychology Bulletin). Oscar Ybarra, psycholog z miejscowego Instytutu Badań Społecznych, przeanalizował dane 3610 osób w wieku od 24 do 96 lat. Okazało się, że im "wyższą" formę kontaktu społecznego wolontariusze wybierali, tym lepiej funkcjonowali. Interakcje z innymi osobami obejmowały spotkania oraz rozmowy telefoniczne z krewnymi, przyjaciółmi i sąsiadami. Nie wzięto pod uwagę SMS oraz e-maili. W drugim eksperymencie uczestniczyli młodsi wolontariusze: studenci college'u w wieku 18-21 lat. Psycholodzy sprawdzali, w jaki sposób kontakty społeczne i tradycyjna gimnastyka mózgu wpływają na wyniki testów pamięciowych i funkcjonowania intelektualnego. Studentów podzielono na 3 grupy. Grupa kontaktów międzyludzkich na 10 minut przed rozpoczęciem testu prowadziła dyskusję na tematy społeczne. Grupa intelektualistów wykonywała 3 zadania, m.in. rozwiązywała krzyżówkę albo czytała ze zrozumieniem. Grupa kontrolna oglądała 10-minutowy klip z Kronik Seinfelda. Odkryliśmy, że trwające nie dłużej niż 10 minut krótkotrwałe kontakty społeczne poprawiły funkcjonowanie intelektualne uczestników podobnym stopniu, co zajmujące tyle samo czasu tak zwane zadania intelektualne – skomentował uzyskane wyniki Ybarra.
  5. Microsoft udostępnił niedawno pierwszą publiczną wersję beta swojego nowego systemu dla superkomputerów – Windows HPC Server 2008. Niektórzy z testerów zwrócili uwagę na pewien zadziwiający szczegół, który może wyjaśniać, dlaczego Windows Vista sprzedaje się nie najlepiej. Otóż, jak się okazuje, system dla superkomputerów wymaga do pracy mniej pamięci operacyjnej od Visty. Wszystkie wersje tego ostatniego OS-u, z wyjątkiem Home Basic, wymagają 1 gigabajta RAM. Tymczasem systemowi HPC Server 2008 wystarczy 512 megabajtów. Ten OS ma zastąpić system Windows Compute Cluster Server 2003. HPC Server 2008 bazuje na Windows Server 2008 i jest przeznaczony dla klastrów składających się z dużej liczby rdzeni. Microsoft testuje go na maszynie wykorzystującej 2048 rdzeni procesora. Mimo, że przeznaczony jest do tak potężnych maszyn, potrafi współpracować z mniejszą ilością pamięci, niż Vista – system przeznaczony do domu i biura.
  6. Elizabeth Loftus z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvin od lat zajmuje się badaniem ludzkiej pamięci. Teraz kierowany przez nią zespół skupił się na wpływie zmienionych cyfrowo zdjęć na nasze wspomnienia i stosunek do wydarzeń publicznych. Do tego celu wykorzystano fotografie 2 manifestacji: z placu Tian'anmen w Pekinie (1989 r.) i antywojennych wystąpień z Rzymu sprzed 4 lat. Kiedy włoscy i amerykańscy naukowcy pokazali wolontariuszom zmodyfikowane zdjęcia, przypominali sobie utrwalone na nich sytuacje jako bardziej brutalne i zakrojone na szerszą skalę, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Oznacza to, że zmanipulowane fotki wpływają na pamięć przeszłych zdarzeń (Applied Cognitive Psychology). Z Loftus współpracowali Franca Agnoli i Dario Sacchi z Uniwersytetu w Padwie. W Internecie można znaleźć sporo nieprawdziwych, zmontowanych zdjęć, niestety, zdarza się to także mediom papierowym, które w takich przypadkach muszą zamieścić sprostowanie. Jeśli wydawca decyduje się na taki krok, każdorazowo powinien pamiętać o tym, że przeprosiny niewiele zmienią. W pamięci ludzkiej historia i tak zostanie zmieniona... Ukazuje to moc, z jaką każdy może manipulować przywoływanymi wspomnieniami. Daje to mediom kolejny powód, by wprowadzić odpowiednie uregulowania. I nie chodzi tu wyłącznie o kwestie etyczne. W ramach eksperymentu 229 badanym w wieku od 19 do 84 lat przedstawiano oryginalną albo cyfrowo przerobioną fotografię z Pekinu lub Rzymu. Następnie mieli oni udzielić odpowiedzi na serię pytań związanych z wydarzeniem, m.in. ilu ludzi wzięło udział w zamieszkach, jaka była reakcja policji i nasilenie przemocy. Co zmieniono w oryginalnych zdjęciach? Na fotce z placu Niebiańskiego Spokoju dodano tłumy, które stały po bokach kadru. Środkiem jechały czołgi, zmierzające wprost na samotnego manifestanta. Na zdjęciu z Wiecznego Miasta wycięto transparent przedstawiający gołąbka pokoju i napis "Chrońmy pokój". Dodano natomiast przedstawicieli policji z oddziałów tłumiących zamieszki i manifestantów z zasłoniętymi twarzami, m.in. w chustce i masce gazowej. To rodzaj inżynierii umysłów, z której można skorzystać bez wiedzy i woli ludzi. Dlatego powinniśmy, wg Loftus, zachować czujność. Za pomocą niewielkiej w sumie manipulacji pokojowa manifestacja z Rzymu stała się czymś zupełnie innym. Osoby, które widziały sfałszowane zdjęcia, zmieniły nie tylko wspomnienia wydarzeń, ale także swój stosunek do nich. Protest w Rzymie kojarzył się z przemocą i negatywnymi emocjami. Wspominano o większej liczbie fizycznych konfrontacji i przypadków niszczenia własności publicznej/prywatnej. Wolontariusze wspominali, że spadła ich chęć do uczestniczenia w przyszłości w podobnych przedsięwzięciach.
  7. Próby zwalczania internetowego "piractwa" przybierają czasem niepokojące formy. Laboratoria badawcze japońskiego operatora telekomunikacyjnego KDDI opracowały system antypiracki, który jest w stanie odróżnić, czy film wideo przesyłany Internetem został nakręcony kamerą amatorską czy też profesjonalną. Wraz z pozostałymi informacjami na temat pliku (np. sposobu zakodowania materiału), mechanizm potrafi wskazać "nielegalny" plik z prawdopodobieństwem sięgającym 98%. Japoński system ma posłużyć do automatycznego wyszukiwania filmów wideo, które często są umieszczane w serwisach internetowych bez zgody właścicieli praw autorskich. Technika ta ma być znacznie łatwiejsza do wykorzystania od cyfrowych znaków wodnych (które należy umieścić w oryginalnym nagraniu, zanim zostanie ono opublikowane), czy choćby porównywania filmów przez człowieka. Nieco kontrowersyjny wydaje się sugerowany przez KDDI pomysł, aby za pomocą opisanego mechanizmu odrzucać pliki już na etapie wysyłania ich na serwer. W epoce coraz doskonalszych narzędzi do domowego montażu wideo oraz zaawansowanych kamer, wysoka jakość filmu to chyba zbyt mało, żeby uznać go za "pirata".
  8. Komputery optyczne to maszyny, które – gdy wreszcie powstaną – mają zastąpić znane nam dzisiaj pecety bazujące na układach elektronicznych. Okazuje się, jednak, że optronika to nie jedyny sposób na komputer przyszłości. Jak twierdzą fizycy z singapurskiego National University, możliwe jest zbudowanie urządzeń fononowych, a więc takich, w których do prowadzenia obliczeń będą wykorzystywane fale cieplne. W pracy, którą opublikowali Baowen Li oraz Lei Wang opisano m.in. podstawowy element komputera fononowego: termiczny odpowiednik tranzystora polowego, w którym regulacja przepływu ciepła między źródłem a drenem możliwa jest dzięki impulsom pochodzącym z bramki. Używając takich podzespołów można budować elementy logiczne – zaprezentowano już plany bramek sumy oraz iloczynu logicznego, a także negacji. Stąd zaś droga do poszczególnych podzespołów klasycznego mikroprocesora jest relatywnie prosta. W obecnej chwili wspomniany tranzystor cieplny istnieje jedynie na papierze. Jego wynalazcy twierdzą jednak, że od zbudowania prototypu może nas dzielić zaledwie kilka lat. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku termicznego prostownika, który udało się skonstruować w ubiegłym roku. Wśród zalet, jakie będą miały komputery termiczne wymienia się niskie zużycie energii oraz możliwość zasilania ich "odpadami cieplnymi", powstającymi w czasie pracy tradycyjnych urządzeń elektronicznych.
  9. Stereotypowe blondynki nie uchodzą za, delikatnie mówiąc, zbyt inteligentne. Okazuje się, że stereotyp ten bardzo silnie wpływa na mężczyzn, którzy w towarzystwie blondynek... głupieją. Podświadomie dostosowują się oni do „wymagań” stereotypu i starają się dostosować poziom swojej inteligencji do inteligencji blondynki, by się jej przypodobać. Podczas testów na paryskim uniwersytecie Nanterre badanym pokazywano zdjęcia kobiet z różnymi kolorami kolorami włosów. Następnie przeprowadzano testy na inteligencję. Okazało się, że gdy mężczyznom pokazano zdjęcia blondynek, a później poproszono o wypełnienie testu, wypadali oni w nim gorzej, niż po obejrzeniu zdjęć brunetek czy rudych. Nasze badania dowodzą, że ludzie skonfrontowani ze stereotypami generalnie zachowują się zgodnie z nimi. Blondynki mogą powodować, że ludzie przy nich głupieją, gdyż nieświadomie naśladują stereotyp głupiej blondynki – mówi profesor Thierry Meyer, jeden z autorów badań. Stereotyp taki został rozpowszechniony przez filmy, telewizję i gazety. Po raz pierwszy pojawił się on w powieści „Mężczyźni wolą blondynki” autorstwa Anity Loos. W 1928 roku powieść została zekranizowana po raz pierwszy. Później w 1953 roku w kolejnej ekranizacji zagrała Marylin Monroe.
  10. Po raz pierwszy wykazano, że układ immunologiczny jest w stanie powstrzymać rozwój guza nowotworowego nie zabijając go przy tym. Naukowcy od lat próbują nakłonić układ odpornościowy do rozprawienia się z nowotworami. Teraz jest szansa na to, że jednak nasz organizm poradzi sobie z rakiem. Jednak nie w taki sposób, jak dotychczas sądziliśmy. Nie będzie on w stanie zabić komórek rakowych, ale powstrzyma ich rozrastanie się. Odkrycie to pomoże też wyjaśnić, dlaczego czasami guzy nowotworowe nagle przestają rosnąć i przechodzą w stan uśpienia. Uczonym z Wydziału Medycyny Uniwersytetu Waszyngtona udało się laboratoryjnie wprowadzić guzy w taki właśnie stan. Mogli dzięki temu obserwować, co dzieje się wówczas z komórkami nowotworowymi i jak działa układ immunologiczny. Akademicy uzyskali, jak to sami nazywają, stan „równowagi”. Układ odpornościowy zmniejsza zdolność guza do rozrastania się i zabija część komórek nowotworowych. Nie czyni tego na tyle szybko, by zmniejszyć lub w ogóle zlikwidować guza, jednak powoduje, że nie jest on w stanie się powiększać. Pewnego dnia być może będziemy w stanie uzyskać stan równowagi u pacjentów i w ten sposób zamienić nowotwór w chroniczną chorobę, którą będziemy mogli kontrolować – mówi Mark Smyth, profesor z Cancer Immunology Program w Peter McCallum Cancer Centre w Australii. Odpowiednie działanie układu odpornościowego jest obecnie uznawane za ważny czynnik w zapobieganiu rozwojowi niektórych nowotworów. Dalsze badania tego procesu mogą doprowadzić do sytuacji, w której nowotwór będzie chorobą chroniczną, podobną do innych poważnych schorzeń kontrolowanych długoterminowo poprzez przyjmowanie leków – dodaje. Najnowsza (opracowana w 2001 roku) teoria dotycząca oddziaływania układu immunologicznego na nowotwór, mówi, że oddziaływanie to może przyjmować trzy formy. Układ immunologiczny może zabić nowotwór, może kontrolować jego wzrost lub też może przegrać z nim walkę, a nowotwór się uzłośliwi podczas tej walki. Dotychczas nie mieliśmy niemal żadnych dowodów na poparcie drugiej z tych tez. Amerykańscy badacze, którzy dokonali opisanego wyżej odkrycia mówią, że układ immunologiczny nie jest przygotowany na walkę z nowotworami. Te bowiem atakują przede wszystkim osoby starsze, które mają wiek reprodukcyjny już za sobą. Tak więc z ewolucyjnego punktu widzenia obrona przed nowotworem nie jest koniecznością.
  11. W mózgach osób cierpiących na migreny znaleziono różnice w budowie obszarów odpowiedzialnych za przetwarzanie bólu i innych wrażeń czuciowych z ciała. Na razie nie wiadomo, jaki jest kierunek stwierdzonej zależności: czy to anomalie strukturalne wywołują ból głowy, czy też raczej migreny prowadzą do zmian anatomicznych. Naukowcy zgromadzili 24 ludzi, którzy od 20 lat uskarżali się na częste migreny (ok. 4 w miesiącu) oraz 12-osobowę grupę osób bez tej przypadłości. Wszystkim wykonano badanie obrazowe mózgu (Neurology). W porównaniu do zdrowych wolontariuszy, pacjenci migrenowi mieli cieńszą korę somatosensoryczną, która odpowiada za odbiór wrażeń zmysłowych (bólu, dotyku i temperatury) z różnych części ciała. Największe różnice zaobserwowano w obrębie obszaru przetwarzającego dane z głowy i twarzy. Dr Nouchine Hadjikhani z Massachusetts General Hospital, szefowa zespołu naukowców, podkreśla, że skoro może wpływać na budowę mózgu, migrenę należy traktować poważnie. Lepiej rozumiejąc jej patofizjologię, będziemy potrafili zaprojektować skuteczniej działające leki. W środowisku naukowym wieści dotyczące migreny wywołały zrozumiałe poruszenie. Dr David Dodick z Mayo Clinic wyciągnął uzasadniony wniosek, że migrena jest formą dysfunkcji mózgu, czyli chorobą neurologiczną. Zaczął się też zastanawiać, czy podobne zmiany morfologiczne występują w lżejszych postaciach migreny. Hadjikhani zaproponowała nawet wyjaśnienie zaobserwowanych różnic. Wg niej, częste i silne stymulowanie opisanych wyżej obszarów może doprowadzać do zmniejszenia ich grubości. Niewykluczone też, że u osób z predyspozycjami migrenowymi od początku są one cieńsze. Różnice w grubości określonych obszarów kory zaobserwowano też w innych chorobach, m.in. stwardnieniu rozsianym, autyzmie czy alzheimeryzmie.
  12. Eksperymenty na śpiących szczurach ujawniły, jak dochodzi do przekształcenia wydarzeń mijającego dnia we wspomnienia przechowywane w pamięci długotrwałej. Wydaje się, że w czasie, gdy ciało odpoczywa, mózg parę razy odtwarza kluczowe zajścia w kilkakrotnym przyspieszeniu. Studium naukowców z University of Arizona potwierdziło teorię, że do utrwalenia wspomnień w przyśrodkowej korze przedczołowej (ang. medial prefrontal cortex, mPFC) dochodzi wskutek odtwarzania wydarzeń podczas snu. Podczas 50-minutowych sesji zespół Bruce'a McNaughtona uczył 2 szczury przebywania drogi do serii różnych lokalizacji. Po zakończeniu zadania zwierzęta mogły sobie uciąć godzinną drzemkę. W ramach eksperymentu biolodzy obserwowali reakcje kilku neuronów z mPFC. Podczas nauki przejawiały one charakterystyczne wzorce aktywności, w czasie snu znowu się one pojawiały, tym razem w 6-7-krotnym przyspieszeniu (Science). Specjaliści zajmujący się pamięcią uważają, że w czasie snu najświeższe wspomnienia są przenoszone z hipokampa (siedliska pamięci krótkotrwałej) do przyśrodkowej kory przedczołowej (warowni pamięci długotrwałej). Przyspieszony playback obserwowano wcześniej w innych obszarach powiązanych z pamięcią, w tym w hipokampie. Po raz pierwszy udało się to w odniesieniu do mPFC. Wg Matthew Wilsona z MIT, świadczy to o koordynującej roli kory przedczołowej. McNaughton i inni nie wiedzą, dlaczego wydarzenia są odgrywane szybciej, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Dywagują, że neurony w mózgu mogą mieć swoje własne wewnętrzne tempo przekazywania impulsów elektrycznych, które zmniejsza się w czasie wykonywania zadań w świecie zewnętrznym. Naukowcy obserwowali bardzo krótkie okresy wzrostu aktywności komórek nerwowych mPFC. Trwały one dosłownie kilkaset milisekund. Oznacza to, że przetwarzane były niewielkie fragmenty wydarzeń, które przekształcano w małe pakiety pamięciowe. Wilson przypuszcza, że podobne procesy mają miejsce w ludzkim mózgu. W przyszłości ktoś na pewno to sprawdzi...
  13. Nowe anteny opracowane przez amerykańskich naukowców mają zapewnić łączność nawet w wypadku prób blokowania sygnału. Co więcej, po wyłączeniu zasilania tracą one swoje właściwości elektromagnetyczne, przez co stają się niewykrywalne. Wspomniane dwie cechy – niezwykle przydatne w zastosowaniach wojskowych – to efekt materiału, z którego anteny zostały wykonane. Urządzenie przedstawione podczas tegorocznej konferencji APS Division of Plasma Physics wygląda jak neonówka, a nadaje i odbiera fale radiowe za pomocą przewodzącej prąd plazmy (rozgrzanego gazu, w którym elektrony oddzieliły się od jego cząstek). Prezentujący niezwykłą antenę T. R. Anderson i I. Alexeff twierdzą, że można w łatwy sposób zmieniać jej charakterystykę, a co za tym idzie – błyskawicznie dostosować ją do innej częstotliwości pracy. Wystarczy wyłączyć lub włączyć odpowiednie części aparatury zawierającej większą liczbę takich "świetlówek". Właściwość ta pozwala w prosty sposób omijać pasma radiowe, które w danej chwili są zagłuszane. Rzecz jasna, wyłączenie zasilania całej anteny powoduje, że plazma zamienia się w zwykły gaz, który nie przewodzi prądu i nie "odpowiada" na sygnały urządzeń wykrywających instalacje nadawczo-odbiorcze.
  14. Czarne listy, białe listy, zaawansowane filtry heurystyczne, filtr Bayesa... to tylko niektóre z wynalazków, jakie próbowano wykorzystać do walki z niechcianą pocztą elektroniczną. Niestety, większość z nich okazała się nie dość skuteczna, zbyt skuteczna (blokowanie "prawdziwych" wiadomości), albo niepraktyczna. Efekt znamy wszyscy – plaga spamu coraz bardziej daje się nam we znaki. Kolejną bronią przeciw sprzedawcom cudownych pigułek i tanich zegarków ma być system... łamigłówek, który opracował Paul Gardner-Stephen z Flinders University w Adelajdzie. Pomysł naukowca bazuje co prawda na standardowych filtrach antyspamowych, jednak wzbogaca je o dość ciekawą funkcję. Jeśli bowiem okaże się, że przebadana wiadomość zdradza cechy poczty reklamowej, serwer odbierający pocztę stawia dodatkowy warunek nadawcy e-maila. Aby list mógł zostać przyjęty, komputer, który go wysłał będzie musiał... rozwiązać łamigłówkę. Stopień trudności zadania ma zależeć od tego, jak bardzo podejrzana okaże się przesyłka. W wypadku najbardziej charakterystycznych spamów, dostarczenie każdego z nich może zabrać około godziny pracy nad rozwiązaniem zagadki. Łatwo można zauważyć, że mechanizm ten w naturalny sposób ogranicza możliwości rozsyłania reklamówek. Teoretycznie powinno to rozwiązać problem niechcianej poczty. O rzeczywistych możliwościach tego systemu przekonamy się w przyszłym roku, kiedy to zostaną przeprowadzone pierwsze próby. Niestety, szanse na wprowadzenie opisanego pomysłu do powszechnego użytku są raczej niewielkie. Wymagałoby to aktualizacji oprogramowania pocztowego na wszystkich serwerach Internetu, co jest raczej niewykonalne. Wystarczy choćby wspomnieć, że w Sieci wciąż można znaleźć sporą liczbę maszyn, które są nieprawidłowo skonfigurowane pod kątem obecnie używanych, stosunkowo prostych protokołów transmisji...
  15. Nie od dzisiaj wiadomo, że w przyrodzie trwa ciągły ewolucyjny wyścig zbrojeń pomiędzy potencjalną ofiarą, a potencjalnym zabójcą. Zamieszkujące Australię zdradnice, jedne z najbardziej niebezpiecznych węży świata, żywią się głównie żabami. Te, by bronić się przed drapieżnikiem, stosują różne taktyki: od rozwinięcia dłuższych nóg pozwalających na szybszą ucieczkę, po wydzielane przez skórę trucizny. Dwójka naukowców w University of Sydney, Ben Philips i Richard Shine, postanowili przyjrzeć się, w jaki sposób węże radzą sobie podczas polowania. Do terrarium wpuszczano różne gatunki żab, a rozgrywające się wydarzenia filmowano. Okazało się, że wąż zjadał niejadowite żaby natychmiast po ich zabiciu. Zwlekał jednak ze spożyciem dwóch gatunków. Po zabiciu przedstawicielki jednego z gatunków żab bagiennych (Limnodynastes convexiusculus) wąż czekał przez 10 minut, zanim przystąpił do ucztowania. Żaba ta wydziela bowiem kleistą substancję. Okazuje się jednak, że po 10 minutach traci ona swoje substancje klejące, więc wąż mógł bez problemu ją spożyć. Jeszcze dłużej czekał w przypadku gatunku Litoria dahlii. Ten endemiczny płaz broni się przed napastnikiem wydzielając przez skórę truciznę. Jej spożycie kończy się dla węża śmiercią. Jednak węże wiedzą, że po 40 minutach trucizna się rozkłada i tyle właśnie czekają, zanim zjedzą swoją zdobycz. Biolodzy wiedzą jednak, że to nie koniec walki pomiędzy żabami a wężami i te pierwsze za jakiś czas "wymyślą” zapewne kolejną broń.
  16. Taniec pszczół zainspirował naukowców z Georgia Institute of Technology do zwiększenia... wydajności serwerów internetowych. Uczonych zainteresowało, w jaki sposób pszczoły, dysponując ograniczonymi zasobami i nie posiadając jednego centralnego ośrodka, który organizuje ich pracę, są w stanie tak efektywnie zebrać duże ilości nektaru. Akademicy, badając ich taniec, opracowali nowy system komunikacyjny dla serwerów. Umożliwia on serwerom, które zostały skonfigurowane do pojedynczego zadania, przełączanie się w miarę potrzeb pomiędzy różnymi zadaniami bez ryzyka przeciążenia i odcięcia od swoich zasobów użytkowników. Przeprowadzone testy wykazały już, że zastosowanie „pszczelego algorytmu” zwiększyło wydajność serwerów bankowych od 4 do 25 procent. Rezultaty badań zostały opisane w piśmie „Bioinspiracja i biomimetyka” (Bioinspiration and Biomimetics). Profesor Craig Tovey zauważył, że pszczoły i serwery muszą borykać się z podobnymi ograniczeniami, jeśli chodzi o wydajność. Od lat badam pszczoły i zastanawiałem się, jak wykorzystać moją wiedzę w praktyce. Jeśli pracujesz nad biomimetyką musisz szukać ścisłych analogii pomiędzy dwoma systemami, a nie patrzeć, który jest doskonalszy. A tu zachodzi taka właśnie analogia – mówi Tovey. Swoje spostrzeżenia przedyskutował z Sunilem Narkanim z University of Oxford. Obaj stwierdzili, że strategie, jakie pszczoły przyjmując radząc sobie z zarządzaniem ograniczonymi zasobami w nieprzewidywalnym i ciągle zmieniającym się środowisku, można zastosować do serwerów pracujących w Internecie. Ograniczona liczba pszczół musi polecieć do kwiatów, zebrać nektar, wrócić z nim do ula i powtarzać te czynności tak długo, jak w danym miejscu można nektar znaleźć. Czasami trzeba zebrać więcej nektaru, czasami mniej. Tymczasem środowisko, w którym pracują, ciągle się zmienia. Różne kwiaty kwitną o różnych porach i dają różne ilości nektaru. Bardzo dużo zależy też od warunków pogodowych. Podobnie działają serwery. Muszą obsłużyć klienta, który się z nimi łączy i odpowiedzieć na wszystkie jego zapytania. I podobne działania przeprowadzają w przypadku każdego z klientów. Liczba klientów zmienia się w zależności od pory dnia lub pewnych wydarzeń (np. po przeprowadzeniu przez firmę kampanii reklamowej, serwery muszą zwykle obsłużyć znacznie więcej klientów). Pszczoły radzą sobie w następujący sposób: zwiadowca poszukuje nektaru, a gdy go znajdzie, wraca do ula i za pomocą tańca (taniec pszczół to jedyny, oprócz języka ludzi, znany nam dwuklasowy system znaków) informują inne pszczoły o lokalizacji nektaru, jego ilości i właściwościach. Wtedy do źródła leci odpowiednia liczba pszczół. Jeśli nie zbiorą wszystkiego, to po powrocie do ula nadal wykonują swój taniec. Pokazują go aż do wyczerpania zasobów nektaru, albo do czasu, gdy inny zwiadowca wróci z informacją, że w innym miejscu znalazł jeszcze lepszy nektar. Dzięki takiemu systemowi pszczoły otrzymują na bieżące aktualizowane informacje o źródłach nektaru i mogą kierować się tam, gdzie zbiorą najwięcej najlepszego pożywienia. A wszystko to odbywa się bez centralnego sterowania, które tylko opóźniałoby proces przekazywania informacji. Serwery internetowe zwykle skonfigurowane są tak, by dobrze sprawowały się w normalnych warunkach pracy. Do obsługi dużych witryn zwykle przypisanych jest wiele maszyn. Gdy nagle pojawia się olbrzymia liczba klientów, mogą mieć one problem z ich obsłużeniem, jednak gdy liczba klientów jest niższa od przeciętnej, serwery pozostają bezczynne. W tym czasie serwery, które obsługują inne części tej samej witryny mogą mieć problemy z nadążeniem z odpowiedzią na zapytania przesyłane przez podłączone do Sieci komputery. Tovey i Nakrani opracowali rodzaj „sali tanecznej” dla serwerów. Gdy któryś z nich otrzymuje zapytanie od użytkownika, umieszcza w „sali tanecznej” zaproszenie do współpracy dla innych maszyn. Na zaproszenie odpowiadają serwery, które akurat mają mniej pracy. Im żądanie klienta jest bardziej skomplikowane, a korzyści osiągnięte z jego obsłużenia większe, tym dłużej ważne jest zaproszenie. A im dłużej zaproszenie jest ważne, tym więcej serwerów przyłącza się do jego obsługi. Dzięki takiemu rozwiązaniu można efektywnie zarządzać mocą dostępnych serwerów i tak nimi kierować, by te, które akurat mają mniej pracy, wspomogły te najbardziej zapracowane.
  17. Teoria, że samce ewoluują szybciej niż samice, jest obecna w nauce od czasów Darwina, który zestawił wspaniały ogon pawia ze skromnym wyglądem jego partnerki. Obecność przyciągających wzrok cech jest uzasadniona selekcją seksualną. Ojcem dzieci zostanie najładniejszy, najbardziej jaskrawo upierzony, największy... Zastanawiano się jednak, jak samce mogą wyprzedzać samice w kategoriach ewolucyjnych, skoro zasadniczo mają identyczne geny. Odpowiedzi na to pytanie udzielili badacze z Instytutu Genetyki Uniwersytetu Florydzkiego (Proceedings of the National Academy of Sciences). To dlatego, że samce są prostsze – wyjaśnia Marta Wayne, profesor nadzwyczajny zoologii. Wzorzec dziedziczenia angażuje u samców prostszą architekturę genetyczną, która nie musi obejmować tak wielu interakcji między genami, jak w przypadku samic. Odkrycie ma swoje konsekwencje także dla ludzi. Pozwala wyjaśnić, czemu niektóre choroby różnie się przejawiają u mężczyzn i kobiet oraz czemu płci odmiennie reagują na leczenie. Do badania dziedziczenia ekspresji genów naukowcy wybrali muszki owocowe (Drosophila melanogaster). Posłużyli się analizą mikromacierzy (ang. microarray analysis), która pozwala na jednoczesne monitorowanie aktywności setek genów. Muszki były identyczne genetycznie, różniły się tylko chromosomami płciowymi. Okazało się, że to dodatkowy chromosom X samic komplikuje całą sprawę. U samic allel dominujący może maskować obecność allelu recesywnego. W przeciwieństwie do samic, które mają dwa chromosomy X, po jednym od każdego z rodziców, samce dysponują tylko jednym chromosomem X od matki. To może być prosty mechanizm, który w połączeniu z selekcją seksualną pozwala samcom ewoluować szybciej – podkreśla Lauren McIntyre, profesor biologii molekularnej z Uniwersytetu Florydzkiego. Trzeba dodać, że geny z obu chromosomów X oddziałują ze sobą nawzajem i z pozostałymi genami. Prostota genetyczna samców pozwala im szybko reagować na wymogi selekcji seksualnej. Te, którym udaje się sprostać nowym zadaniom, zdobywają samice i mają większą liczbę potomków. To pokazuje, jak ważne są cechy dominujące i recesywne w określaniu zmienności populacji. Najlepiej wyobrażać to sobie w taki sposób. Samce grają jedną kartą, a samice grają jedną, trzymając w zanadrzu następną. Jeśli samiec ma jakąś dobrą cechę, jest ona promowana. Jeśli złą, zostaje wyeliminowana. Gdy samica otrzyma złą kartę, dobra ją ochrania. W rezultacie samice są nosicielkami szkodliwych genów, które nie ulegają ekspresji – komentuje niezaangażowany w badania profesor David Rand z Brown University. Badacze z Florydy przeanalizowali aktywność 8607 genów, które występują zarówno u samic, jak i samców muszki owocowej. Odmienną ekspresję stwierdzono w przypadku aż 7617.
  18. Stefano Mazzocchi, developer i członek zarządu Apache Labs, uważa, że Google może mieć kłopoty ze swoją platformą Android. Niewykluczone, że zostanie pozwany przez Sun Microsystems. W Androidzie Google nie użył standardowego silnika Java Micro Edition. Zamiast niego opracował własny silnik o nazwie Dalvik. Wyszukiwarkowy gigant najprawdopodobniej dlatego zdecydował się na stworzenie Dalvika, bo chciał wprowadzić własne rozwiązania, których nie ma w JME. Producenci telefonów komórkowych, którzy wykorzystują JME muszą kupić od Suna licencje, jeśli chcą dokonywać w silniku jakichkolwiek zmian. Mogą też otrzymać licencję za darmo na zasadach open source, ale wówczas muszą za darmo udostępnić kod źródłowy wprowadzonych zmian. Firmy zwykle nie chcą tego robić, więc płacą Sunowi za licencje. Tym bardziej, że opłata za nią jest bardzo niewielka. Google stworzyło Dalvika, który konwertuje kod Javy na swój własny kod. Tak więc Google w sprytny sposób ominęło konieczność wykupienia licencji lub udostępnienia swojego kodu i może powiedzieć, że Dalvik nie ma nic wspólnego z JME. Jednak działanie Google’a zagraża Sunowi. Firma ta przywiązuje duże znaczenie do rynku telefonów komórkowych i jeśli inni pójdą za przykładem Google’a Sun Microsystems może znaleźć się w poważnych tarapatach. Firma musi więc coś z tym fantem zrobić. Z jednej strony może to być stosunkowo łatwe, gdyż niewykluczone, że przy produkcji Dalvika naruszono własność intelektualną Suna. Z drugiej jednak strony Sun jest mocno zaangażowany w ruch open source i z pewnością będzie mu niezręcznie pozwać do sądu Google’a, która również popiera open source. Ponadto Sun chce ponoć współpracować z Google’em nad problemami kompatybilności wśród telefonów komórkowych. Mimo iż większość z nich wykorzystuje JME, to i tak w łatwy sposób nie można przenosić aplikacji pomiędzy nimi.
  19. Chińczycy budują podwodne muzeum, które ma ochronić przed zniszczeniem i udostępnić zwiedzającym wrak ponad 800-letniego statku oraz zgromadzone na nim skarby. W 2002 roku w małej kajucie odnaleziono tam ponad 6 tys. cennych przedmiotów. Jak donosi Information Times, łódź jest najważniejszym z podwodnych chińskich odkryć. Numer Jeden Morza Południowochińskiego (Southern Sea Number One), bo tak ją nazwano, leży 24 metry pod powierzchnią wody, dodatkowo pokrywają ją 2 m piasku. Władze prowincji Guangdong przeznaczyły na budowę muzeum odpowiednik 51,5 mln zł. W ramach projektu ma powstać 5 hal. Szacujemy, że na statku znajduje się od 60 do 80 tys. cennych przedmiotów. Łódź i skarb stały się częścią królestwa wody, lepiej więc, by tam pozostały – wyjaśnia Wei Jun, dyrektor miejscowego Instytutu Archeologii Podwodnej. Eksperci obawiają się, że wystawiony na oddziaływanie powietrza statek mógłby się przełamać na pół, dlatego zamierzają "zapakować" go na czas transportu do ważącego 5 ton stalowego kontenera. Prace nad konstrukcją muzeum przebiegają bardzo sprawnie. Najprawdopodobniej wielkie otwarcie nastąpi w połowie przyszłego roku.
  20. AMD od ponad roku boryka się z poważnymi kłopotami finansowymi. Spowodowane są one z jednej strony sporymi wydatkami związanymi z zakupem ATI, a z drugiej, wojną cenową z Intelem i utratą na rzecz większego konkurenta sporej części rynku. AMD bardzo przydałaby się gotówka, gdyż od kilku kwartałów notuje straty sięgające kilkuset milionów dolarów kwartalnie. Wydaje się jednak, że w końcu karta się odwróciła. Firma Mubdala Development Company ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, kupiła 8,1 procenta akcji AMD za 622 miliony dolarów. Kupiec otrzyma 49 milionów akcji po 12,70 USD każda. Nie będzie jednak reprezentowany w radzie nadzorczej AMD. AMD otrzyma 608 milionów dolarów, gdyż będzie musiało zwrócić Mubdala 14,6 miliona tytułem poniesionych wydatków. Amerykańska firma już zapowiedziała, że zainwestuje te pieniądze w prace badawczo-rozwojowe i zmodernizowanie fabryk. W ostatnim czasie AMD straciło kilku ważnych menedżerów. Z pracy w firmie odeszli David Orton (prezes ATI), Rick Hegberg (wiceprezes ATI ds. sprzedaży) oraz Henri Richard (wiceprezes AMD ds. sprzedaży i marketingu). Teraz pojawiły się doniesienia, że ze stanowiska prezesa AMD odejdzie Hector Ruiz. Jego kontrakt menedżerski kończy się w kwietniu przyszłego roku. Na stanowisku zastąpi go Dirk Meyer.
  21. Grafolog Christina Strang twierdzi, że w odręcznym piśmie człowieka znajdują odzwierciedlenie wczesne oznaki chorób układu sercowo-naczyniowego. Dla jednych to przełomowe i przydatne odkrycie, dla wielu specjalistów ma ono jednak więcej wspólnego z chirologią niż z prawdziwą nauką. Badania prowadzono w Pool Hospital w Wielkiej Brytanii, a ich wyniki zaprezentowano niedawno na konferencji Międzynarodowego Stowarzyszenia Grafologów w Melbourne. W studium wzięło udział ponad 100 osób tuż po sześćdziesiątce (w tym 61 pacjentów oddziału kardiologii). Pani Strang podkreśla, że wcześniejsze badania dotyczyły wpływu na pismo chorób neurodegeneracyjnych, takich jak pląsawica Huntingtona, choroba Alzheimera czy Parkinsona. Grafolog analizowała różne cechy pisma, m.in.: odstępy między wyrazami, zniekształcone litery "o" oraz "kropki spoczynkowe" (ang. resting dots), czyli miejsca, w których ręka piszącego na chwilę się zatrzymała. Okazało się, że w grupie osób chorych na serce częściej niż w grupie kontrolnej występowały przetrzymane kropki. Dotyczyło to zwłaszcza górnej części liter "a", "e" i "o". Obecnie Strang stara się powtórzyć uzyskane wyniki. Chce je też opublikować w jakimś specjalistycznym czasopiśmie, ale wielu ekspertów uważa, że nie spełniają one wymogów badań naukowych. Zastrzeżenia budzi np. metoda doboru próby. Neuropsychiatra Perminder Sachdev z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii twierdzi, że grafolog nie zaproponowała żadnego mechanizmu, za pośrednictwem którego choroba serca miałaby wpływać na pismo. Zreferowała tylko dane pod kątem statystyki i nie spróbowała ich nawet zinterpretować. Sachdev słusznie zauważa, że kropki spoczynkowe mogą być skutkiem zmęczenia, a nie choroby serca. Strang zainteresowała swoimi badaniami kardiologa z Pool Hospital, dr. Andrew McLeoda, który początkowo nie chciał wierzyć, że choroby nieneurologiczne mogą odciskać swoje piętno na piśmie. Zachęciły go jednak wstępne wyniki badań. Zgodził się nawet na przeprowadzenie rozszerzonej ich wersji na swoim oddziale. Gdyby udało się wyodrębnić cechy pisma osób z chorobami sercowo-naczyniowymi, można by w pewnych sytuacjach zrezygnować z przeprowadzania badań inwazyjnych.
  22. Na początku października media na całym świecie podały informację, że Zhou Zhenglong, rolnik z prowincji Shaanxi, sfotografował dzikiego tygrysa południowochińskiego. Wszyscy bardzo się z tego cieszyli, ponieważ od 43 lat na wolności nie widziano ani jednego osobnika tego gatunku. Spekulowano, czy zdjęcie jest prawdziwe. W piątek (16 października) wszystko się wyjaśniło. Wtedy właśnie w Internecie pojawił się post zamieszczony przez osobę posługującą się nickiem "panzhihua-xydz". Człowiek ten dowiódł, że zdjęcie wykonane rzekomo przez rolnika jest noworoczną fotką, która trafiła m.in. na jego ścianę. To to samo zdjęcie. Nawet układ pasków na ciele zwierzęcia jest identyczny. Mężczyzna nie powiedział, gdzie kupił zdjęcie. Wiadomo tylko, że w zeszłym roku. Odnaleziony przez dziennikarzy Zhenglong odmówił komentarza – podaje serwis Sina.com. Ujawnione w ubiegłym miesiącu zdjęcie było jednym z 71 "pstrykniętych" przez wieśniaka. Wygląda jednak na to, że ktoś przećwiczył na nim swoje umiejętności z zakresu posługiwania się Photoshopem. A szkoda...
  23. Szkoły na całym świecie borykają się z problemami lokalowymi. W ciekawy sposób poradzili sobie z nimi Chińczycy z wioski Getu w prowincji Guizhou (Kuejczou). Naukę zorganizowano w górskiej jaskini, a placówce nadano wiele mówiącą nazwę Szkoła Wewnątrzjaskiniowa (Middle Cave School). Jak podaje Sohu News, na początku była to tylko jedna, ale za to jaka wielka (!), klasa, teraz w szkole pracuje ośmiu nauczycieli i uczęszcza do niej aż 186 dzieci. Uczniowie są bardzo spragnieni wiedzy. Ci, którzy mieszkają najdalej, muszą codziennie iść przez 3 godziny [w jedną stronę] – opowiada dyrektor. Poza nietypowym lokum, jaskiniowa szkoła niczym nie różni się od zwykłych szkół. Wnętrze podzielono na klasy, a obok znajduje się boisko. Musiano sobie poradzić z oświetleniem, dlatego ławki ustawiono blisko wejścia do jaskini, a na wysięgnikach zawieszono latarnie. Jak wygląda nauka w iście spartańskich warunkach, zapraszamy do obejrzenia zdjęcia.
  24. Na brzegu rzeki Tapajos, w środku brazylijskiej dżungli znaleziono... wieloryba. Zwierzę długości 5,5 metra waży około 12 ton, a od oceanu dzieli je około 1600 kilometrów. To płetwal karłowaty, który prawdopodobnie odłączył się od swojego stada i zaczął płynąć w górę rzeki. Zwierzę wypłynęło w pobliżu miasta Santarem w stanie Para. Biolog Fabio Luna mówi, że niezwykle rzadko morskie ssaki docierają tak daleko w słodkich wodach. Naukowcy i miejscowa ludność starają się pomóc zwierzęciu w przedostaniu się do oceanu. Płetwal karłowaty to jeden z najmniejszych wielorybów. Naukowcy szacują, ze w centralnej i północnowschodniej części Atlantyku żyje około 184 000 tych zwierząt.
  25. Wszystko wskazuje na to, że samochody przyszłości będą wyposażone w napęd elektryczny. Wiadomo też, że faworyzowanym źródłem energii dla takich pojazdów są ogniwa paliwowe. Wciąż jednak nie wiadomo, czy największą popularność zdobędą ogniwa zasilane tanim metanolem (lub innym alkoholem), czy też takie, które wymagają droższego, ale bardziej wydajnego wodoru. Choć koszty produkcji nie są jedynym czynnikiem przemawiającym przeciw wodorowi, z pewnością należą do najpoważniejszych. Jednak od czego mamy naukowców? Badacze pod wodzą Bruce'a Logana z uniwersytetu Penn State zamiast tradycyjnej, nieekonomicznej elektrolizy proponują metodę wykorzystującą pracę odpowiednio dobranych bakterii. Mikroby – już używane przez Logana do produkcji wodoru ze ścieków – tym razem zostały "nakarmione" roślinną biomasą i potraktowane niewielkim prądem rozruchowym. Efekty przerosły najśmielsze oczekiwania: wydajność procesu przetwarzania celulozy wyniosła 68%, a kwasu octowego – aż 91%. Wyniki te są lepsze od elektrolizy od trzech do dziesięciu razy! Produkcja wodoru z roślin przebiega w kilku etapach. Najpierw części roślin podlegają fermentacji tak, aby powstał kwas octowy. Ten jest "zjadany" przez bakterie, które z kolei wytwarzają elektrony, protony oraz dwutlenek węgla. Drobnoustroje znajdują się w pobliżu anody "ogniwa elektrolizy bakteryjnej" (MEC – ang. Microbial Electrolysis Cell). Uwolnione w reakcji protony przenikają przez membranę jonowymienną w kierunku katody, gdzie po połączeniu z elektronami – już jako atomy wodoru – ulatują z ogniwa pod postacią gazu. Zdaniem naukowców, opracowany przez nich proces można łatwo zastosować w skali przemysłowej. Ilości prądu wymagane do jego prowadzenia są minimalne, materiałem wejściowym może być niemal każda masa organiczna, np. niejadalne części roślin uprawnych. Pewne zastrzeżenia może budzić wydobywający się podczas reakcji dwutlenek węgla, jednak w porównaniu z innymi metodami produkcji energii, problem ten raczej nie jest poważny. Warto przypomnieć, że wykorzystanie paliwa wodorowego nie powoduje zanieczyszczenia środowiska. Jedynymi produktami spalania tego gazu (chemicznego lub w ogniwie paliwowym) są para wodna oraz energia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...