Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Telewizja wysokiej rozdzielczości nie zdążyła jeszcze zadomowić się na rynku, a już ruszają prace nad doskonalszym standardem transmisji obrazu. Japończycy, którzy mają ogromne zasługi w pracach nad telewizją HD, chcą oglądać przekazy w oszałamiającej rozdzielczości 33 milionów pikseli. Realizacją projektu Super Hi-Vision zajmuje się NHK - japoński nadawca publiczny. Pierwszy przekaz w opracowywanym standardzie można było obejrzeć już w 2005 roku - 18-minutowe nagranie miało rozdzielczość 7680×4320 punkty, a więc 16 razy więcej niż w promowanych obecnie urządzeniach wyświetlających 1080 linii. Obecnie zakłada się, że sygnał telewizyjny będzie przesyłany światłowodami na odległości dochodzące do 260 kilometrów. Podczas testów uzyskano wymaganą do transmisji prędkość 24 gigabitów na sekundę - to zasługa wykorzystania 16 długości fali światła jednocześnie. Oprócz połączeń, Japończycy stworzyli również kodek (standard cyfrowej kompresji i dekompresji obrazu), dzięki któremu wspomniane 24 gigabity można upakować w paśmie 160 do 600 megabitów na sekundę. Podobnemu zabiegowi poddano również 24-kanałowy dźwięk: zamiast 28 Mbit/s potrzeba od 7 do 28 megabitów. Dzięki kompresji, szybkie łącza światłowodowe umożliwią przesyłanie wielu kanałów Super Hi-Vision w tym samym czasie. Kompletny system telewizyjny NHK ma być gotowy od użycia już za siedem lat. Oczekuje się, że zostanie on zaakceptowany jako międzynarodowy standard. Prace poparło również japońskie ministerstwo komunikacji, przeznaczając na projekt 300 milionów jenów (2,7 miliona USD).
  2. Fakt istnienia licznej grupy ludzi zafascynowanych brutalnymi programami telewizyjnymi, a także nieuprzejmych, opryskliwych, czasem także należących nawet do grona opryszków, znalazł swoje naukowe uzasadnienie. Zdaniem naukowców z Vanderbilt University, mózg kręgowców odbiera akt agresji jako nagrodę. Okazało się bowiem, że dopamina – tzw. hormon szczęścia, uwalniany do organizmu po posiłku, seksie czy zażyciu narkotyków – wzmacnia również "przywiązanie" do agresywnych zachowań. Badacze popierają swe tezy eksperymentem przeprowadzonym na myszach. W jednej klatce trzymano parkę, a w drugiej – pięć samców. Po pewnym czasie samiczkę z pierwszej klatki zastąpiono jednym z mieszkańców drugiej. Zamiana wywołała żywą reakcję "pana domu": od przybierania agresywnych póz po boks i kąsanie. Następnie bojowo nastawioną mysz wyszkolono tak, aby przez potrącenie nosem przełącznika mogła ona wywoływać powrót jednego z nieproszonych gości. Po takim treningu badany samiec ćwiczył swoją agresję na pobratymcu za każdym razem, gdy przełącznik był dostępny. Później naszemu bohaterowi podano preparat blokujący receptory dopaminy. Częstotliwość przywoływania "konkurenta" zmniejszyła się. W kolejnej próbie obserwowano ogólne zachowania grupy myszy po podaniu wspomnianego środka. Ponieważ naukowcy nie odnotowali istotnych zmian, mogli wykluczyć związek zmniejszonego poziomu agresji z ospałością zwierząt, będącą możliwym skutkiem ubocznym preparatu. Zarazem wykazali oni zależność między zachowaniem myszy, a aktywnością receptorów dopaminy po agresywnej reakcji. Zachowaniem prowadzącym do coraz częstszych aktów przemocy.
  3. W nepalskim regionie Nawalparasi uruchomiono w zeszłym roku zdrową jadłodajnię dla sępów. Dzięki padlinie wolnej od szkodliwych związków chemicznych liczebność ptaków niemal się podwoiła. Populacja sępów w Azji Południowej zaczęła się gwałtownie zmniejszać od lat 90. Do pewnego momentu naukowcy nie mieli pojęcia, co jest przyczyną. Po jakimś czasie zorientowali się, że ptaki żywią się padłym bydłem, które leczono przeciwzapalnym diklofenakiem. Niewielkie dawki tej substancji uszkadzały nerki sępów, które następnie umierały. Wg Bird Conservation Nepal, to dikofenak doprowadził do spadku liczebności dwóch gatunków tych ptaków, sępa bengalskiego (Gyps bengalensis) i sępa długodziobego (Gyps tenuirostris), w Nepalu i okolicach. Chore i stare krowy z Nawalparasi nie są leczone diklofenakiem, dlatego gdy zwierzęta padną, nadają się na pokarm dla sępów. Zdrowe ptaki chętniej się rozmnażają. W 2005 roku doliczono się tylko 17 par lęgowych, w 2007 aż 32. Na innych obszarach, gdzie zagrożone gatunki nie mają dostępu do zdrowego dla nich mięsa, nie obserwuje się poprawy. Dev Ghimire z Bird Conservation Nepal podkreśla, że jego organizacja pracuje nad świadomością ekologiczną rolników. Jadłodajnie dla sępów mają powstać w pozostałych 3 regionach, gdzie można spotkać przedstawicieli wymienionych wyżej gatunków. W Nepalu obowiązuje zakaz stosowania diklofenaku, ale bardzo często jest on, niestety, ignorowany.
  4. Na temat skuteczności oraz podstaw naukowych hipnoterapii powiedziano i napisano bardzo dużo. Dość powiedzieć, że wcale nie tak rzadko wykorzystuje się ją w leczeniu bólu, lęku czy fobii. Krytycy twierdzą, że hipnoza nie jest zmienionym stanem świadomości, ale posuniętą do granic możliwości uległością. Badacze z Instytutu Nauki Weizmanna w Rehovot zauważyli jednak, że sugestia hipnotyczna pozostawia w mózgu rzeczywisty ślad. Naukowcy przyglądali się skanom mózgu osób, które w wyniku zabiegów eksperymentalnych miały zapomnieć o pewnych wydarzeniach z przeszłości. Ujawnili obszary mózgu, na które wpłynęła hipnoza. Neurolodzy uważają, że ich spostrzeżenia dotyczące blokowania i przywoływania wspomnień pozwolą lepiej zrozumieć mechanizmy leżące u podłoża pewnych postaci amnezji oraz procesy, dzięki którym pozbywamy się śladów wydarzeń, o których wolimy nie pamiętać (Neuron). Zespół profesora Yadina Dudaia podzielił wolontariuszy na dwie grupy (osób podatnych i odpornych na sugestię hipnotyczną). Na początku eksperymentu wszyscy oglądali film dokumentalny, na którym uwieczniono jeden dzień z życia młodej kobiety. Tydzień później badanych umieszczano w skanerze i wprowadzano w trans hipnotyczny. Nakazywano im zapomnieć o filmie, podając jednocześnie wskazówkę, dzięki której możliwe było odzyskanie wspomnienia. Po wybudzeniu naukowcy sondowali, co pamiętają wolontariusze. Potem wypowiadali magiczną formułę przywracającą wspomnienie filmu i ponownie zadawali te same pytania. Okazało się, że osoby podatne na sugestię pamiętały mniej od uodpornionych na jej działanie. Analiza wyników badań obrazowych ujawniła istotne różnice między tymi dwoma grupami w obszarze potylicznym, skroniowym oraz przedczołowym. Podczas tłumienia wspomnień uaktywniał się pewien region w korze czołowej. Wg naukowców, nie pozwala on innym rejonom na przywoływanie wurugowanego wspomnienia. Zastrzegają oni jednak stanowczo, że nie mogą gwarantować, że hipnoza działa w innych okolicznościach. Na pewno jest skuteczna w stworzonej przez nich sytuacji.
  5. W kierunku Drogi Mlecznej podąża gigantyczna chmura gazu. Jej masa może być nawet milion razy większa od masy Słońca. Chmura składa się przede wszystkim z wodoru, jej długość jest szacowana na 11 000 lat świetlnych, a szerokość na 2500 lat. Odkryto ją już w 1963 roku, ale dopiero teraz zauważono, iż posuwa się w naszym kierunku. Do zderzenia może dojść za 20-40 milionów lat. Dzięki Green Bank Telescope w Zachodniej Virginii wiemy, że chmura znajduje się w odległości około 8000 lat świetlnych od Drogi Mlecznej i porusza się w jej kierunku z prędkością 240 kilometrów na sekundę. Astronomowie nie są pewni, kiedy dojdzie do zderzenia, bo nie wiadomo, jak bardzo chmura zostanie zwolniona przez oddziaływanie z naszą galaktyką. Wiedzą jednak, że kilka milionów lat po zderzeniu w jego wyniku powstaną liczne supernowe. Felix Lockman z National Radio Astronomy Observatory mówi, że samo zderzenie z chmurą gazu nie będzie niebezpieczne dla ewentualnego życia na pobliskich planetach. Jednak życie to może zostać zniszczone później, przez powstające supernowe. Obecnie naukowcy oceniają, że chmura uderzy w ramię Perseusza.
  6. Krzem wciąż pozostaje podstawowym materiałem używanym w elektronice i pomimo pojawiających się czasami głosów, iż jego czas dobiega końca, ciągły postęp technologiczny pozwala na znajdowanie kolejnych zastosowań dla tego materiału. Od pewnego czasu naukowcy zwracają coraz większą uwagę na grafen – dwuwymiarową strukturę atomów węgla ułożonych w heksagonalną sieć. Po raz pierwszy grafen wyizolowano przed kilku laty na uniwersytecie w Manchesterze. W ubiegłym roku informowaliśmy o najcieńszym materiale stworzonym z grafenu oraz o grafenowym tranzystorze. Tym razem naukowcy z Manchesteru, we współpracy z kolegami z Rosji, Holandii i USA po raz kolejny dowiedli niezwykłych właściwości grafenu. Wykazali oni, że elektrony mogą poruszać się w grafenie znacznie szybciej niż w jakimkolwiek innym materiale – złocie, srebrze, krzemie, arsenku galu czy węglowych nanorurkach. Aby uzmysłowić sobie możliwości grafenu posłużymy się przykładem arsenku galu. Materiał ten jest wykorzystywany np. w nadajnikach telefonów komórkowych. Charakteryzuje się bowiem większą ruchliwością elektronów niż krzem, umożliwia więc nadajnikom pracę z większymi częstotliwościami. Dla arsenku galu ruchliwość elektronów wynosi 8500 cm2/Vs, podczas gdy dla krzemu jest to zaledwie 1500 cm2/Vs. To jednak nic w porównaniu z grafenem. Okazało się, że w temperaturze pokojowej w grafenie pozbawionym zanieczyszczeń ruchliwość elektronów dochodzi do... 200 000 cm2/Vs. Podczas eksperymentów wykazano, że dwa czynniki zmniejszają tę ruchliwość. Pierwszy to pofalowana powierzchnia grafenu, która spowalnia elektrony – tej właściwości materiału nie da się poprawi. Druga to zanieczyszczenia, które można usunąć. Andre Geim z Manchester University mówi, że grafen jest najlepszym znanym nam materiałem, który można zastosować w elektronice. Jednak głównym problemem jest, jak zauważa Walt de Heer z Georgia Institute of Technology, uzyskanie czystego grafenu w dużych plastrach nadających się do dalszej produkcji. Dotychczas grafen uzyskiwano w laboratoriach metodami, które nie przydadzą się w fabrykach. Zespół de Heera pracuje nad tym problemem. Obecnie eksperymentują z metodą polegającą na podgrzewaniu plastrów węgliku krzemu do temperatury 1300 stopni Celsjusza. Pod jej wpływem materiał się rozwarstwia i naukowcy uzyskują duże płachty grafenu.
  7. Badaczom z University of Minnesota udało się dokonać czegoś naprawdę ważnego. Odtworzyli w laboratorium serce szczura i szybko doprowadzili do tego, że zaczęło na nowo bić. Najpierw z organu usunęli wszystkie komórki mięśniowe, pozostawiając inne tkanki, m.in. naczynia krwionośne i zastawki. W ten sposób powstało coś w rodzaju rusztowania. Potem wypełniono je komórkami macierzystymi, a ich wzrost był stymulowany (Nature Medicine). Dzięki temu problemy transplantologów z całego świata odeszłyby w niepamięć. Za pomocą komórek macierzystych można by przecież "skonstruować" jakikolwiek szwankujący narząd ludzki czy zwierzęcy. W dodatku ryzyko ich odrzucenia byłoby nieporównanie mniejsze. Tylko w teorii wygląda to jednak tak prosto i przejrzyście. Trudność uzyskiwania trójwymiarowych obiektów z komórek macierzystych polega na znalezieniu sposobu, w jaki można by je zachęcić do zajmowania określonych miejsc w przestrzeni. To dlatego Amerykanie wykorzystali już istniejący szkielet serca i okazało się, że był to naprawdę dobry pomysł. Zespół dr Doris Taylor zanurzył serce dorosłego szczura w kąpieli z detergentów. Dzięki temu zabiegowi całkowicie usunięto tkankę mięśniową. Pozostałą ramę uzupełniono komórkami pobranymi od nowo narodzonego gryzonia. W warunkach laboratoryjnych stymulowano następnie wzrost odnowionego serca. W ciągu zaledwie 4 dni komórki namnożyły się i "rozeszły" po sercu w takim stopniu, że naukowcy widzieli przebiegające przez mięśnie skurcze. Do 8. dnia od rozpoczęcia eksperymentu organ był już zdolny do pompowania, chociaż na razie z 2% mocy normalnego szczurzego serca. Eksperci zaczynają już spekulować, że w przyszłości można by spróbować zrobić coś podobnego z podobnym do naszego świńskim sercem. Rusztowanie uzupełniono by wtedy ludzkimi komórkami macierzystymi. Na pewno nie stanie się to jednak wcześniej niż za 10 lat.
  8. Kazuo Hirai, szef wydziału Sony zajmującego się produkcją konsoli PlayStation 3 poinformował, że ma nadzieję, iż w przyszłym roku podatkowym konsola zacznie przynosić zyski. Oznacza to, że w bieżącym roku Sony nie osiągnęło zakładanego celu i nie uczyniło produkcji PS3 dochodową. Prawdopodobnie było to spowodowane wysoką ceną PS3. Klienci zamiast konsoli Sony woleli kupić tańszego Xboksa 360. Na domiar złego, wielkim przebojem okazała się Wii firmy Nintendo, która podbiła serca fanów gier wideo. Sony było zmuszone obniżyć cenę swojego urządzenia, co z kolei spowodowało, że firma musiała więcej dokładać do pojedynczej konsoli. Dla Sony kolejny rok podatkowy rozpoczyna się w kwietniu.
  9. Amerykański NIST (National Institute of Standards and Technology – Narodowy Instytut Standardów i Technologii) we współpracy z Narodowym Instytutem Raka opracował pierwszą w historii propozycję standardu dotyczącego nanocząsteczek. Nowemu standardowi mają podlegać nanocząsteczki złota. Perspektywy wykorzystania miniaturowych cząsteczek są niezwykle kuszące. Przeprowadzono już badania, które dają nadzieję, że w przyszłości nanocząsteczki będą w stanie niszczyć guzy nowotworowe bez szkody dla pacjenta. Naukowcy ostrzegają jednak, że brak standardów, dotyczących chociażby metod pomiaru toksyczności, może spowodować, iż nanocząsteczki przyniosą więcej szkody niż pożytku. Stąd konieczność wypracowania standardów, które np. upewnią nas, że badania prowadzone w różnych laboratoriach można ze sobą porównywać chociażby dlatego, iż używają one podobnych narzędzi i procedur. Opracowanie standardów jest też o tyle pilną sprawą, że badania nad nanocząsteczkami jest coraz łatwiej prowadzić. Laboratoria, które chcą się tym zajmować, nie muszą samodzielnie ich pozyskiwać. Ampułkę o pojemności 5 mililitrów zawierającą nanocząsteczki w roztworze koloidalnym można kupić już za 225 dolarów. Zgodnie ze standardem NIST do badań używane byłyby nanocząsteczki złota wielkości 10, 30 i 60 nanometrów. Ich wielkość miałaby być mierzona za pomocą jednej z sześciu metod, wśród których znajdziemy m.in. mikroskopię sił atomowych, transmisyjną mikroskopię elektronową czy skaningową mikroskopię elektronową. Zostaną też opracowane standardy dla metod pomiaru toksyczności. Badacze nanocząsteczek będą musieli zwracać uwagę m.in. na koncentrację złota, jonów chlorku, sodu i cytrynianów oraz na pH, przewodnictwo elektryczne i stabilność roztworu koloidalnego. Każda z próbek musi być też testowana pod kątem sterylności i występowania ednotoksyn. Do handlu będą mogły trafić tylko te nanocząsteczki, którym towarzyszy dokument zawierający opis wszystkich wymienionych elementów.
  10. O tym, że na realizację marzeń nigdy nie jest za późno, może świadczyć przykład Johna Lowe’a z Witchford w Wielkiej Brytanii. Już wkrótce 88-latek zadebiutuje na scenie w roli... tancerza baletowego. Rześki starszy pan rozpoczął naukę przed 9 laty. Jak łatwo policzyć, miał wtedy 79 wiosen. Wpadł na ten pomysł, obserwując poczynania swojej córki Alison, która wykształciła się na zawodową tancerkę. W przeszłości Lowe był nauczycielem. Do baletu odnosi się entuzjastycznie. To wspaniała sprawa. Nie rozumiem, czemu więcej mężczyzn się tym nie zajmuje. Dziadek 11 wnuków uczęszczał do szkoły baletowej w Ely. W tej samej miejscowości odbędzie się też premiera Kamiennego kwiatu Sergiusza Prokofiewa, w której ma wystąpić. W domu starszy pan zawiesił sobie linę, która pomagała mu coraz wyżej podnosić nogę. Lowe podkreśla, że jest osobą wysportowaną, dlatego nie miał dużego problemu z ćwiczeniem. Wg niego, tańczący w balecie mężczyzna nie jest zniewieściały. Trzeba być naprawdę wysportowanym, by kondycyjnie poradzić sobie z tym zadaniem. Dlatego też 88-latek poleca wykonywanie podobnych ćwiczeń wszystkim zabieganym i okadzonym dymem tytoniowym osobom.
  11. Badacze przyrody twierdzą, że znaleźli kolejny dowód kruchości ekosystemu istniejącego na naszej planecie. Naukowcy postanowili sprawdzić, co by się stało z afrykańskimi akacjami, gdyby ze środowiska zniknęły żyrafy i inne duże zwierzęta żywiące się liśćmi tego drzewa. Wyniki okazały się raczej niepomyślne – zarówno dla drzew, jak i kilku gatunków zwierząt zamieszkujących te rośliny. W panującym obecnie stanie równowagi relacje między akacjami, a mieszkającymi na nich mrówkami są dość przyjazne. Znane są trzy gatunki tych owadów, które osiedlają się we wnętrzach kolców drzew i odżywiają produkowanym przez roślinę nektarem. Nic dziwnego, że mrówki te aktywnie bronią swych domostw, zapobiegając nadmiernemu objadaniu liści przez roślinożerców. Istnieje również czwarty gatunek mrówek akacjowych, ten jednak mieszka w zagłębieniach pnia drążonych przez chrząszcze. Zbyt duża liczebność ostatniej grupy ma negatywny wpływ na rozwój drzew. Aby sprawdzić, co się stanie po usunięciu ze środowiska dużych roślinożerców, naukowcy przez 10 lat badali trzy różne działki z akacjami. Działki podzielono na obszary pozbawione jakiegokolwiek ogrodzenia oraz takie, do których mogły się dostać jedynie niewielkie zwierzęta (lżejsze niż 15 kg). Rezultat eksperymentu był sprzeczny z intuicją: akacje rosnące na obszarach chronionych zaczęły produkować mniej kolców oraz pożywiena dla mrówek. To spowodowało zmianę zachowań "dobrych" mrówek, które m.in. rozpoczęły dla nektaru hodowlę szkodników wysysających sok z drzew. Ponadto zwiększyła się populacja mrówek współpracujących z chrząszczami, co z kolei spowolniło wzrost drzew oraz dwukrotnie zwiększyło śmiertelność tych roślin. Autorzy badań uważają, że dowiedli łatwości, z jaką można wywołać w środowisku sekwencję nieprzewidzianych i trudnych do odwrócenia zdarzeń. Inny ważny wniosek jest związany z próbami ratowania ginących gatunków zwierząt. Jak widać, w działaniach tych należy zajmować się nie tylko zanikającym gatunkiem, lecz również jego otoczeniem oraz zachodzącymi w nim interakcjami. Sceptycy jednak zwracają uwagę, że badane drzewa były zbyt niskie, aby żyrafy mogły odżywiać się ich liśćmi, przez co wyniki eksperymentu nie są miarodajne.
  12. Od dłuższego czasu wiadomo było, że podczas atakowania organizmu, wirus HIV wykorzystuje określone białka gospodarza, dzięki którym może pomyślnie przechodzić kolejne fazy swego rozwoju i dalej się rozmnażać. Dotychczas znano 36 takich białek, a ich znajomość niedawno zaczęto wykorzystywać w terapiach zwalczających wirusa. Naukowcy z Harvardu opublikowali właśnie nową listę potencjalnych celów wirusa – liczy ona aż 273 pozycje. Zespół badaczy, na którego czele stoi Stephen Elledge z Brigham and Women's Hospital, odnalazł nowe białka potrzebne wirusowi dzięki technice zwanej interferencją RNA. Korzystając z tej metody, naukowcy wyłączali kolejne geny ludzkiego DNA (przeprowadzono tysiące prób) i sprawdzano, jak w takich warunkach radzi sobie wirus HIV. Rzecz jasna, eksperymentów nie prowadzono na żywych organizmach, lecz w probówkach. Jeśli po wyciszeniu jednego z genów wirus nie namnażał się równie skutecznie, jak w normalnej komórce, białko kodowane przez taki gen trafiało na wspomnianą listę. Jak łatwo zauważyć, praca wykonana przez badaczy to zaledwie pierwszy krok na drodze do opracowania kolejnych terapii dla osób zarażonych HIV. Dzięki nowym danym można będzie lepiej poznać cykl "życia" wirusa, a dopiero po zdobyciu tej wiedzy pokusić się o opracowanie metod jego zwalczania. Warto dodać, że większość obecnie spotykanych preparatów atakuje samego wirusa, ale nie zakłóca procesu jego namnażania się. Najnowsze wyniki badań mogą zatem doprowadzić do powstania leków z grupy, która obecnie jest bardzo nieliczna, a jeszcze kilka miesięcy temu była zupełnie niedostępna dla lekarzy.
  13. Wietnamska prasa doniosła o badaniach naukowców z uniwersytetu w Ho Chi Minh. Uczeni wprowadzili gen meduzy połączony z cząsteczkami złota do zarodków konika morskiego. Po wykluciu okazało się, że zwierzęta mocno świecą. Wietnamczycy mówią, że w ciągu trzech lat przeprowadzili ponad 20 podobnych prób na najróżniejszych zwierzętach. Żadna z nich się nie udała. Tym razem sukces był na tyle duży, że świecące geny pojawiły się też w kolejnym pokoleniu. Całe akwarium takich koników można by wykorzystać jako źródło światła. Wietnamscy naukowcy myślą jednak o poważniejszych zastosowaniach. Mają nadzieję, że zastosowane przez nich techniki mogą zostać użyte w medycynie. W najbliższym czasie spróbują za ich pomocą leczyć cukrzycę.
  14. Toshiba zaprezentowała system Spurs Engine, dzięki któremu zwykły laptop stał się niezwykle wydajną maszyną zdolną do wyczuwania ruchu, indeksowanie plików wideo czy przeprowadzania morfingu. Zmodyfikowane notebooki Qosmio G45 wyposażono, obok standardowego procesora Core 2 Duo, w czterordzeniową wersję układu Cell taktowaną zegarem o częstotliwości 1,50 GHz. Standardowy Cell korzysta z ośmiu rdzeni (plus jednego zarządzającego nimi), które współpracują z 3-gigahercowym zegarem. Toshiba nie chciała odpowiedzieć na pytanie, ile taki komputer będzie kosztował. Przedstawiciele firmy stwierdzili jedynie, że jeśli trafi on na rynek to nie będzie zbyt drogi. Toshiba przeprowadziła cztery demonstracje możliwości swojego komputera. Podczas pierwszej z nich obraz wideo o rozdzielczości 640x480 zmieniono w pełną rozdzielczość HD (1080p). Co prawda podobną operację można by przeprowadzić na zwykłym Qosmio z układem Intel Core. W przypadku filmu trwającego 1 godzinę zajęłoby to około 24 godzin. Na zmodyfikowanym komputerze cała operacja trwała 3 godziny. Równie imponujący był drugi z pokazów. Po podłączeniu kamery internetowej, notebookiem można było sterować za pomocą gestów dłoni. Kamera filmuje dłoń, a Spurs Engine przekłada jej ruchy na odpowiednie komendy dla komputera. Podczas trzeciej demonstracji udowodniono, że Spurs Engine przyda się zapalonym miłośnikom wideo. Technologia pozwala bowiem na rozpoznanie wszystkich twarzy w filmie i przedstawienie ich jako osobnych ikonek. Użytkownik może, klikając na poszczególne ikony, obejrzeć sceny z daną postacią. Może też zrzucić te sceny do jednego osobnego pliku. Na koniec, najzabawniejsza z możliwości. Tym razem przy użyciu kamery internetowej można było wykonać zdjęcie swojej twarzy. Spurs Engine zamieniał ją w trójwymiarowy model, na którym, w czasie rzeczywistym, można było dokonywać różnych operacji: nałożyć makijaż, zmienić fryzurę. Kamera bez przerwy filmowała twarz, więc wszelkie ruchy głowy czy zmiany mimiczne były przenoszone na ekran komputera i mogliśmy zobaczyć jak w rzeczywistości będziemy wyglądali np. z nową fryzurą. Spurs Engine może więc przydać się w zakładach fryzjerskich, kosmetycznych czy u chirurga plastycznego.
  15. Ellen Langer, psycholog z Uniwersytetu Harvarda, postanowiła zbadać relacje, jakie zachodzą pomiędzy naszym umysłem, a naszym ciałem. Chciała sprawdzić czy to, w jaki sposób człowiek postrzega swoją aktywność fizyczną wpływa na to, jak jego ciało wygląda. Langer, autorka wielu ważnych i prowokacyjnych studiów, przyjrzała się pokojówkom. Jak wiadomo, praca pokojówki jest pracą fizyczną, a kobiety, które ją wykonują, przez cały czas muszą być bardzo aktywne. Okazało się jednak, że aż 67% pokojówek twierdzi, że nie wykonuje zbyt wielu ćwiczeń fizycznych. Ponad 33% powiedziało, że w ogóle nie ćwiczą. To dziwne stwierdzenie, biorąc pod uwagę fakt, że są fizycznie aktywne przez cały dzień – mówi Langer. Jeszcze bardziej zadziwiające rezultaty przyniosły szczegółowe badania. Okazało się, że, mimo iż aktywność fizyczna pokojówek znacznie przekracza zalecenia lekarza krajowego, to ciała kobiet nie odnoszą z tego tytułu żadnych korzyści. Langer wraz z zespołem zbadali ilość tkanki tłuszczowej, stosunek obwodu talii do bioder, ciśnienie krwi, wagę i wskaźnik masy ciała (BMI). Wszystkie te miary odpowiadały raczej postrzeganemu przez kobiety, a nie rzeczywistemu poziomowi aktywności fizycznej. Langer postanowiła więc popracować nad zmianą postrzegania własnej aktywności fizycznej u pokojówek. Pani profesor podzieliła 84 kobiety na dwie grupy. Wraz z jedną z nich uważnie przeanalizowano wszystkie czynności wykonywane przez nie w pracy i wyjaśniono kobietom, ile kalorii spalają podczas każdej z nich. Tej grupie przekazano też informację, że poziom ich aktywności fizycznej jest nawet większy niż zalecany przez lekarza krajowego. Drugiej z grup nie powiedziano nic. Po miesiącu ponownie przeprowadzono badania wszystkich kobiet. W tej grupie, której powiedziano o zaletach pracy pokojówki, zauważono 10-procentowy spadek ciśnienia krwi, spadek wagi oraz poprawienie się stosunku obwodu talii do bioder. Langer i jej zespół dokładnie wypytali kobiety o to, co robią w pracy. Chcieli w ten sposób się dowiedzieć, czy te panie, którym powiedziano o pozytywnym wpływie ich pracy na zdrowie, nie zmieniły czasem swojego zachowania pod wpływem uzyskanych informacji. Okazało się, że nie. Pani profesor uważa więc, że zmiana, która zaszła w ich ciałach była wynikiem samej tylko zmiany postrzegania swojej aktywności ficzynej. Jej zdaniem zadziałał tutaj efekt placebo. Gdy kobiety uwierzyły, że są fizycznie aktywne, ich ciało zareagowało. Oznacza to zatem, że „obiektywna prawda” o naszych ciałach nie jest niezmienialna. I, przynajmniej teoretycznie, możemy siedzieć w fotelu objadając się czekoladą, i jednocześnie tracić na wadze. Martin Binks, z Duke Diet and Fitness Center z Północnej Karoliny, jest pod wrażeniem osiągniętych rezultatów, jednak nie wierzy w to, by efekt placebo mógł działać w świecie fizycznym. Jego zdaniem placebo udające lek antydepresyjny może poprawić nastrój pacjenta, ale placebo nie zmniejszy guza nowotworowego ani nie spowoduje, że schudniemy. Binks uważa, że kobiety w jakiś sposób zmieniły swoje zachowanie i dlatego straciły na wadze. Z drugiej jednak strony mamy głos Howarda Brody'ego z Institute of the Medical Humanities na University of Texas Medical Branch, który od lat specjalizuje się w badaniu efektu placebo. Brody uważa, że placebo działa też w świecie fizycznym. Na poparcie swoich słów przytacza jedne z badań, podczas których podawano chorym na astmę lek powodujący, że napady astmy były jeszcze bardziej gwałtowne. Naukowcy mówili jednak chorym, że lek ten łagodzi objawy astmy. Znacząca liczba tych pacjentów twierdziła później, że napady astmy są łagodniejsze, a badania to potwierdzały – powiedział Brody.
  16. Nadmierne spożycie produktów bezcukrowych (słodzonych sorbitolem) może prowadzić do znacznej utraty wagi. Lekarze doszli do tego wniosku po szczegółowym przestudiowaniu nawyków żywieniowych dwóch osób: 21-letniej kobiety i 46-letniego mężczyzny. Oboje uskarżali się na przewlekłą biegunkę, bóle brzucha i duży spadek masy ciała. Żując gumę bez cukru, dziewczyna spożywała dziennie 18-20 gramów sorbitolu. Ponieważ jeden listek/drażetka gumy zawiera ok. 1,25 g słodzika, musiała każdego dnia sięgać po mniej więcej 16 sztuk balonówki. Mężczyzna również okazał się wielbicielem gumy bez cukru (20 sztuk dziennie), dodatkowo jednak delektował się 200 gramami słodyczy w wersji light. Łącznie dawało to 30 gramów sorbitolu na dobę. Po przejściu na dietę pozbawioną słodzika, biegunki ustąpiły, praca jelit się unormowała, a waga wzrosła. Nadmierne spożycie sorbitolu powodowało zmniejszenie wagi aż o 20%. Niewielu ludzi słyszało o jego przeczyszczających właściwościach, jeszcze mniej zapewne wie, że jest on słabo wchłaniany w jelicie cienkim. Ze szczegółami raportu można się zapoznać na stronach British Medical Journal (BMJ).
  17. Rzadko kiedy można się spodziewać, że zażycie leku szybko usunie jakąś dolegliwość, nawet ból. Tymczasem naukowcy twierdzą, że w wyniku podania jednej substancji udało im się w ciągu minut (!) polepszyć funkcjonowanie intelektualne i zachowanie osób z chorobą Alzheimera (Journal of Neuroinflammation). Edward Tobinick i Hyman Gross skupili się na jednej z cytokin prozapalnych: czynniku martwicy nowotworu (TNF-alfa). To bardzo ważny składnik obrony immunologicznej mózgu. U zdrowego człowieka TNF-alfa reguluje przekazywanie impulsów nerwowych. Amerykanie przypuszczali jednak, że za wysokie stężenia tej substancji zaburzają "kierowanie ruchem". Aby je zmniejszyć, chorym podano etanercept (zastrzyk okołordzeniowy). O tym, że u pacjentów z alzheimeryzmem występuje za dużo czynnika martwicy nowotworu, świadczyły wyniki badania próbek płynu mózgowo-rdzeniowego. Etanercept (jego nazwa handlowa to Enbrel) wiąże i dezaktywuje nadmiar TNF-alfa. Eksperci podkreślają, że teraz należy zbadać mechanizmy fizjologiczne zaangażowane w opisane zjawisko.
  18. Nowo powstała firma Nextreme rozpoczęła sprzedaż systemu chłodzącego do układów scalonych, który może być zintegrowany z samym układem. Przedstawiciele Nextreme twierdzą, że ich system odprowadza 10-krotnie więcej ciepła niż konwencjonalny chłodzący układ termoelektryczny. Produkt Nextreme jest przeznaczony przede wszystkim do pracy z podzespołami optoelektrycznymi, takimi jak np. diody laserowe używane w światłowodach. Firma prowadzi już rozmowy z większością amerykańskich producentów półprzewodników. To duży przełom. Na przykład możemy teraz chłodzić diodę laserową urządzeniem wielkości samej diody – mówi Dave Koester, wiceprezes Nextreme ds. inżynieryjnych. Nowy system chłodzący przy temperaturze 25 stopni Celsjusza odprowadza maksymalnie 420 mW ciepła na każde 0,55 milimetra kwadratowego powierzchni. Z centymetra kwadratowego chłodzonego podzespołu odprowadza do 78 watów. Przy temperaturze 85 stopni Celsjusza wartości te wzrastają, odpowiednio, do 610 mW i 112 W/cm2. Dodatkową zaletą systemu Nextreme jest fakt, że może on zostać zintegrowany z podzespołem na różnych etapach produkcji. Można go umieścić bezpośrednio na kawałku krzemu lub też podczas zamykania podzespołu w obudowie. Może być też używany jako osobny moduł o nazwie OptoCooler. Przy zakupie 1000 sztuk cena OptoCoolera wynosi 12 USD.
  19. Techniki pozwalające naukowcom przewidzieć trzęsienie ziemi mogą zostać wykorzystane do przewidywania ataków padaczki. Okazuje się bowiem, że elektryczna aktywność mózgu przed i podczas napadu niezwykle przypomina dane sejsmologiczne opisujące trzęsienia. Jedne i drugie poprzedzają delikatne wyładowania lub drgania. Im dłuższy czas upłynął od ostatniego incydentu, tym są silniejsze. Bazując na powyższych spostrzeżeniach, badacze twierdzą, że trzęsienia i napady epilepsji podlegają podobnym regułom matematycznym i z całą pewnością ich przebieg nie jest nieprzewidywalny, czyli losowy. Kolejna wspólna cecha to koncentrowanie się wokół jednego punktu. W przypadku trzęsienia ziemi jest nim epicentrum, a w przypadku padaczki grupa neuronów, w której pojawiają się nieprawidłowe wyładowania elektryczne. Po nagłym początku wydarzenia obejmują przyległe "tereny". Naukowcy uznają drgawki i trzęsienie za rodzaj katharsis. W ich czasie w gwałtowny sposób zostaje rozproszona nagromadzona energia. Zespół z University of Kansas pracował pod kierunkiem neurologa Ivana Osorio. Jego członkowie wykazali, że częstotliwość występowania trzęsień ziemi można opisać prawem wykładniczym. Zgodnie z nim, siła danego trzęsienia zależy od czasu, jaki upłynął od trzęsienia o podobnej sile. Gdyby udało się odpowiednio wykorzystać wyniki badań Amerykanów, można by poprawić jakość życia naprawdę wielu chorych. Na razie naukowcy nie wykazali jednak w praktyce, że ich rozważania są prawdziwe.
  20. Matsushita Electric Industrial Co., największy na świecie producent elektroniki, którego najbardziej znaną marką jest Panasonic, ogłosił, że od 1 października 2008 roku zmieni nazwę na „Panasonic Corporation”. Dzięki takiej decyzji wszystkie produkty Matsushity będą sprzedawane pod marką Panasonic. Zmianę zaakceptowała już rada nadzorcza, a w czerwcu odbędzie się walne zgromadzenie akcjonariuszy, podczas którego i oni będą mogli wypowiedzieć się na temat nowej nazwy. Matsushita powstała w 1918 roku jako Matsushita Electric Housewares Manufacturing Works, którą w 1929 zmieniła na Matsushita Electric Manufacturing Works, by w 1935 przyjąć obecną nazwę. Od 2003 roku trwa proces unifikacji wszystkich produktów pod marką Panasonic.
  21. Astronomowie z fińskiego Tuorla Observatory odkryli najcięższą czarną dziurę znanego nam Wszechświata. Potwór ma masę osiemnastu miliardów Słońc, czyli małej galaktyki. To jeszcze nie koniec niezwykłych cech obiektu. Wokół nowego rekordzisty (poprzedni był aż sześciokrotnie lżejszy) krąży bowiem kolejna czarna dziura "zaledwie" 100 milionów razy cięższa od naszej gwiazdy dziennej. Czas obiegu satelity po orbicie wynosi 12 lat. W czasie swej wędrówki dwukrotnie przecina on dysk akrecyjny większej dziury, wywołując nagłe rozbłyski promieniowania. Opisywany gigant znajduje się w odległości 3,5 miliarda lat świetlnych od nas i stanowi centralny element kwazara noszącego oznaczenie OJ287. Zbadanie jego masy było możliwe właśnie dzięki odkryciu wspomnianego satelity. Ponadto układ pozwolił na sprawdzenie poprawności ogólnej teorii względności Einsteina. Jednym z jej przewidywań jest precesja peryhelium mniejszego obiektu. Okazało się, że w wypadku kwazara potężne pole grawitacyjne oraz kolizje z dyskiem akrecyjnym przesuwają punkt największego zbliżenia między osobliwościami aż o 39 stopni na każde okrążenie orbity. Innym zmierzonym efektem jest zacieśnianie orbity mniejszego obiektu, będące wynikiem wypromieniowania energii w postaci fal grawitacyjnych. Gdyby nie owo promieniowanie, ostatni zarejestrowany rozbłysk wydarzyłby się o 20 dni później, niż go zaobserwowano w rzeczywistości. Oczywiście, zjawisko to doprowadzi w końcu do "połknięcia" mniejszej dziury przez większą. Nastąpi to za około 10 tysięcy lat. W obecnej chwili rekordowa masa czarnej dziury jest jedynie hipotezą wysnutą na podstawie stosunkowo mało precyzyjnych pomiarów. Jednak jeśli kolejne rozbłyski OJ287 będą następowały w czasie przewidzianym przez model matematyczny, otrzymamy coraz mocniejsze dowody potwierdzające niezwykłość tego kwazara.
  22. Choć rewolucji motoryzacyjnych obiecywano nam wiele, samochody wciąż należą do urządzeń raczej drogich i raczej szkodliwych (dla środowiska, przechodniów, a czasem nawet kierowców). Jednak pojawił się kolejny producent, który obiecuje zmianę oblicza branży. Zdaniem firmy Tata Motors z Indii, rewolucja ma się dokonać za sprawą autka o nazwie Tata Nano – nieskomplikowanego pojazdu, który mimo niewielkich rozmiarów (3,1×1,5×1,6 m) oferuje czworo drzwi i pięć miejsc siedzących. Jednak nie dane techniczne decydują o niezwykłości tego modelu, lecz jego cena – według zapowiedzi ma ona wynieść równowartość zaledwie 2500 USD. Pytanie tylko co dostaniemy za te kilka tysięcy złotych? Okazuje się, że nie tak mało bo, m.in. dwucylindrowy 33-konny silnik Boscha o pojemności 624 cm3, połączony z bezstopniową przekładnią CVT. Dla osób, które nie interesują się szczegółami technicznymi, przydatna okaże się informacja o zużyciu paliwa: Nano ma pochłaniać 4,4 litra benzyny na 100 km. Ponadto producent zapewnia, że jego wytwór oferuje dobry poziom bezpieczeństwa, komfort dla podróżujących oraz niewielką emisję szkodliwych substancji do atmosfery. Samochód pojawi się na drogach Indii już w 2008 roku.
  23. Najstarsze znane ślady hominida mają 3,7 mln lat. Ciągną się na odcinku 23 metrów. W 1978 roku odkrył je zespół Mary Leakey. Stanowisko zwane Laetoli znajduje się na terenie Tanzanii. Teraz po raz kolejny już rozgorzała dyskusja, jak zabezpieczyć niezwykle cenne znalezisko przed zniszczeniem. W 1995 roku odciśnięte w popiele wulkanicznym ślady pokryto warstwą ochronną. Teraz wietrzenie zaczęło powoli ją usuwać. Istnieją więc uzasadnione obawy, że dowody istnienia dwunożnej istoty sprzed milionów lat bezpowrotnie znikną wskutek erozji, wegetacji roślin oraz działalności człowieka, w tym wypasania bydła. To dlatego tanzański antrolpolog Charles Musiba zaapelował o stworzenie muzeum, w którym ślady byłyby najważniejszą ekspozycją. Inni antropolodzy nie zgadzają się z nim, podobne protesty pojawiły się zresztą 13 lat temu, gdy odciski stóp pokrywano ochronną warstwą. Zbuntowani eksperci argumentują, że Park Narodowy Ngorongoro jest oddalony o kilka godzin jazdy stąd i strzeżenie Laetoli wymagałoby sporo wysiłku (czytaj: nakładów finansowych). Musiba przedstawił swój projekt w zeszłym miesiącu na międzynarodowym sympozjum w Korei Południowej. Z całą stanowczością stwierdził, że Tanzania dysponuje możliwościami naukowymi i funduszami, gwarantującymi zbudowanie i monitorowanie muzeum. Naukowiec podkreśla, że czuł się zobligowany, by publicznie poruszyć tę kwestię. Obecne warunki wykazały, że zabezpieczenia są tylko czasowe. Wg niego, muzeum mogłoby być częścią safari dla turystów. Pozostali antropolodzy nie protestują przeciwko tworzeniu muzeum, ale przeciwko jego lokalizacji. Tim White z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley i Terry Harrison z Uniwersytetu Nowojorskiego uważają, że należy raczej "wyciąć" trop ze wzgórza i przewieźć go do muzeum w Dar es Salaam albo w Arushy. Jeśli pozostaną odkryte, zadziałają jak wabik na kłopoty. Odciski zostaną po prostu zadeptane i wyniesione na butach. Donatius Kamamba, dyrektor Muzeum Narodowego w Dar es Salaam i Tanzańskiego Departamentu Starożytności, obiecuje, że stan śladów zostanie zbadany. Pomysł przenoszenia popiołu wulkanicznego wydaje mu się jednak nietrafiony: może się przecież rozpaść podczas transportu. Początkowo ślady zabezpieczono glebą, ale nie wybrano z niej nasion akacji, które zaczęły kiełkować. Potem specjaliści z Getty Conservation Institute w Los Angeles (Neville Agnew i Martha Demas) usunęli starą warstwę i pokryli ślady specjalną matą zabezpieczającą przed wnikaniem wody. Wszystko było w porządku, dopóki nie pojawiły się ulewne deszcze... Teraz trzeba podjąć decyzję, co dalej.
  24. Prywatny tracker BitTorrent, FeedThe.Net został zaatakowany przez hakerów z grupy „Scena”. Zostawili oni na serwerze plik tekstowy ujawniający prywatne informacje na temat jednego z administratorów maszyny. Plik został podpisany CELLKiLL. Serwis TorrentFreak zauważa, że FeedThe.Net to drugi tracker BitTorrent, który padł ofiarą „Sceny”. Poprzednio członkowie grupy zaatakowali SuperTorrents, ujawnili szczegóły zabezpieczeń serwisu i ukradli z jego konta PayPal 2000 dolarów. Wygląda na to, że serwisy P2P zyskały kolejnego, po przemyśle filmowym i muzycznym wroga. Są nim właściciele grup „warezowych”. „Scena” to właśnie jedna z takich grup. Serwisy z „warezami”, czyli najprzeróżniejszą nielegalną zawartością – od programów do łamania zabezpieczeń po pirackie gry czy filmy – powstały na długo zanim pojawiły się sieci P2P. Miały one swoje własne zasady rozpowszechniania nielegalnej zawartości i ściśle tych zasad broniły. Grupom prowadzące takie serwisy bardzo nie podoba się, gdy zawartość pobrana z ich serwerów trafia do sieci P2P. Stąd też opisane ataki. W pliku, który pozostawili hakerzy na serwerze FeedThe.Net możemy przeczytać: Właśnie usunęliśmy kolejny serwis torrentowy. Inne grupy pracują nad tym, by scena była taka, jak na początku – bezpieczna.
  25. Pomimo pogłosek o słabym tempie rozpowszechniania się Windows Visty, system ten dość szybko zdobywa popularność. Bill Gates poinformował podczas odbywających się właśnie targów Consumer Electronics Show 2008, że w 2007 roku Microsoft sprzedał 100 milionów kopii swojego najnowszego OS-u. Jak wynika z danych Net Applications, Vista jest używana zaledwie na 10,48% komputerów podłączonych do Sieci. W samym tylko grudnia udziały tego systemu zwiększyły się o 1,29 punktu procentowego. Ma to niewątpliwie związek z okresem świątecznym i zwiększoną sprzedażą komputerów. Duża liczba instalacji Visty jest kupowana przez klientów nie jako wersje pudełkowe, ale jako preinstalowane na nowo nabywanych komputerach. Pomimo dobrej sprzedaży Visty systemy operacyjne Microsoftu tracą udziały w rynku. Jeszcze w grudniu 2005 do koncernu z Redmond należało 95,24% rynku domowych systemów operacyjnych. Obecnie odsetek ten spadł do 90,75%. Drugą najpopularniejszą wśród OS-ów platformą są systemy z apple’owskiej rodziny Mac. Należy do nich 7,3% rynku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...