Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36784
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    210

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Matthew Lee to niezależny dziennikarz akredytowany przy ONZ, który prowadzi własny serwis prasowy Inner City Press. Od lat zajmuje się Organizacją Narodów Zjednoczonych i jest wobec niej bardzo krytyczny. Skupia się przede wszystkim na aferach korupcyjnych, a szczególnie interesuje go działalność Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP). Lee i jego Inner City Press uznawana jest za wiarygodne, profesjonalne źródło informacji. Mimo to niewielka agencja została ocenzurowana przez Google'a i usunięta z Google News. Od 13 lutego serwis nie podaje żadnych odnośników do informacji publikowanych przez Inner City Press. Wcześniej, 8 lutego, Lee otrzymał list: Co jakiś czas, szczególnie gdy pojawią się skargi, sprawdzamy źródła wiadomości, z których korzystają nasi użytkownicy, by upewnić się, że Google News oferuje informacje najwyższej jakości. Gdy przyjrzeliśmy się pańskiej witrynie, uznaliśmy, że nie powinna się ona znajdować w Google News. Lee mówi, że codziennnie od dwóch lat publikuje informacje o tym, co dzieje się w ONZ i nigdy nie było z tym kłopotów. Tym razem został ocenzurowany przez największą wyszukiwarkę na świecie. Warto tutaj przypomnieć, że od listopada ubiegłego roku Google współpracuje z krytykowanym przez Lee programem UNDP. Przedstawiciele koncernu przyznali, że ocenzurowali witrynę Lee po otrzymaniu pojedynczej skargi. Twierdzą jednak, prawdziwą przyczyną usunięcia witryny był fakt, iż Lee pracuje sam, a Google uważa, że w Google News mogą znaleźć się witryny, nad którymi pracują co najmniej dwie osoby. Matthew Lee mówi jednak, że zatrudnia jeszcze jednego pracownika i ma kilku współpracowników-wolontariuszy. Usunięcie Inner City Press w indeksu Google News zostało ostro skrytykowane przez środowisko dziennikarskie. Niedochodowa Government Accountability Project stwierdziła, że agencja Lee jest najbardziej efektywnym i ważnym medium w ONZ. Po stronie Lee opowiedział się też Tuyet Nguyen, przewodniczący Stowarzyszenia Korespondentów przy ONZ. Przypomniał on, że Matthew Lee został w 2006 roku wybrany pierwszym wiceprezestem stowarzyszenia. Przedstawiciele Google'a twierdzą, że popełnili błąd i przywrócą witrynę Lee. Poinformowali, że potrwa to kilka tygodni. AKTUALIZACJA: Tydzień po usunięcieu Inner City Press, wskutek nacisku ze strony środowisk dziennikarskich, informacje publikowane na tej witrynie znowu można znaleźć w Google News. Serwis Matthew Lee nie otrzymał ani przeprosin, ani wyjaśnienia całej sytuacji. Inner City Press pyta retorycznie, czy gdyby któryś z jego redaktorów wysłał skargę np. na The New York Times, to czy poważana gazeta zostałaby usunięta z Google News.
  2. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda wraz z inżynierami Toshiby jako pierwsi na świecie zaprezentowali krzemowy układ scalony, który zamiast miedzianych połączeń wykorzystuje nanorurki węglowe. Po raz pierwszy w historii przez nanorurki przesłano cyfrowe sygnały z częstotliwością 1 gigaherca. Dotychczas mieliśmy tylko nadzieję, że będzie to możliwe, ale żadnego dowodu - powiedział Philip Wong, profesor na Wydziale Inżynierii Elektrycznej Uniwersytetu Stanforda. Prace akademików pozwolą na przedłużenie ważności Prawa Moore'a. Zakłada ono, że co dwa lata liczba tranzystorów w układzie scalonym będzie się podwajała. Ciągle udaje się spełniać ten warunek, jednak upakowanie coraz mniejszych elementów wymaga stosowania coraz cieńszych połączeń między nimi. Istniają obawy, że wkrótce powszechnie stosowana miedź przestanie wystarczać. Gael Close i Philip Wong oraz Shinichi Yasuda, Shinobu Fujita i Bipul Paul z Toshiby stworzyli matrycę składającą się z 256 oscylatorów pierścieniowych. Dodali do nich kolejne obwody, które umożliwiły wybiórcze przeprowadzanie operacji na każdym z oscylatorów. W sumie układ scalony składał się z 11 000 tranzystorów umieszczonych na powierzchni 6,5 milimetra kwadratowego. Podczas projektowania układu, przy każdym z oscylatorów pozostawiono jedno wolne połączenie. Kość została wykonana tradycyjnymi technikami w TSMC, a następnie Close i koledzy uzupełnili brakujące połączenia metalizowanymi nanorurkami. Co ważne, nie były one specjalnie przygotowywane, ale skorzystano z usług jednego z komercyjnych producentów. Każda z nanorurek miała 50-100 nanometrów średnicy i około 5 mikrometrów długości. Nanorurki różniły się jakością, ale ostatecznie udało się połączyć 19 oscylatorów. Każda z nanorurek była umieszczona bezpośrednio na tranzystorze, dzięki czemu maksymalnie zmniejszono opór, co pozwoliło na przesłanie sygnału z częstotliwością 1,02 GHz. Akademicy mówią, że nie należy się spodziewać, by układy scalone z nanorurkami trafiły w najbliższym czasie na rynek. Trzeba włożyć jeszcze sporo pracy zarówno w produkcję nanorurek o odpowiednich parametrach i projekt samego układu. Nanorurki wykorzystane w prototypie były dość duże (były wielkości obecnie używanych połączeń miedzianych) i nie charakteryzowały się odpowiednią czystością. Zrobiliśmy znaczący krok, ale to prototyp - mówi Close. Przemysł od dawna czekał na jego stworzenie, by móc naprawdę posuwać się naprzód - dodaje.
  3. Czy bycie zwierzęciem społecznym pomaga w jakiś sposób naszej inteligencji? Oscar Ybarra i zespół z University of Michigan postanowili przetestować hipotezy postulujące związki między kontaktami interpersonalnymi a poprawą funkcjonowania poznawczego (Personality and Social Psychology Bulletin). W całej serii eksperymentów naukowcy porównywali poziom działania z częstością kontaktów społecznych. Wykazali, że osoby, które utrzymywały kontakty społeczne, wypadały lepiej w różnego rodzaju wyzwaniach intelektualnych niż członkowie grupy kontrolnej. Dotyczyło to 3 grup wiekowych. Aby polepszyć swoje wyniki, wystarczyło pouspołeczniać się tylko przez 10 min. Kontakty społeczne pomagają gimnastykować umysł, a konkretnie zdolności, które są następnie mierzone w testach na inteligencję. Możliwe, że angażując się społecznie i mentalnie w kontakty z innymi, dostajemy względnie szybko "poznawczego kopa". Taka społeczna gimnastyka umysłowa nie musi, a nawet nie powinna zastępować innych form aktywności intelektualnej, np. czytania czy rozwiązywania zagadek. Amerykanie zwracają jednak uwagę na fakt, że więzi społeczne stanowią ważną część życia wszystkich naczelnych, w tym człowieka. Gdyby na naszej planecie wylądowali kosmici, byliby zdumieni tym, ile czasu spędzamy z przedstawicielami swojego gatunku. I nie ma tu znaczenia, czy obcy przybyliby 2 mln lat temu (za czasów Homo habilis), czy tysiąc lat temu. Biorąc pod uwagę ciągłą i tonującą rolę kontaktów społecznych w ludzkim życiu oraz konieczność poruszania się w złożonej sieci relacji osób kierujących się wieloma różnymi motywami, oczywiste jest, że nasze mózgi musiały stać się wrażliwe na tego typu bodźce. W ramach biologii ewolucyjnej zauważono np., że grubość kory nowej u naczelnych łatwiej przewidzieć na podstawie złożoności środowiska społecznego (wielkości grupy) niż właściwości fizycznego habitatu. W 2001 roku Ybarra, Chan i Park zaobserwowali, że ludzie szybciej reagują na informacje, które mogą mieć znaczenie społeczne. Trzy lata wcześniej Polacy (Wojciszke, Bazińska i Jaworski) wykazali, że spotykając kogoś po raz pierwszy, staramy się szukać przede wszystkim danych na temat jego cech społecznych. Gdyby się przyjrzeć temu, o czym rozmawiamy, również okazałoby się, że większość konwersacji obraca się wokół zagadnień społecznych. Koniec końców nawet nasze marzenia i sny są zdominowane przez ludzi.
  4. Dla Davida Mercera, głównego analityka firmy Strategy Analitycs, wojna formatów jeszcze się nie skończyła. Jego zdaniem Blu-ray, pokonując HD DVD, przeszedł jedynie pierwszy poważny test. Jednak, jak twierdzi Mercer, głównym przeciwnikiem jest tradycyjny DVD. Format ten używany jest w setkach milionów gospodarstw domowych na całym świecie. Analityk uważa, że zwolennicy Blu-ray będą mogli mówić o sukcesie, jeśli uda im się przekonać miliony właścicieli DVD do przejścia na nowy format. Trzeba w jakiś sposób spowodować, by osoby te zechciały wydać pieniądze na nowszy droższy sprzęt tylko po to, by uzyskać lepszą jakość obrazu. Jednak to nie wszystko. Producenci treści na nośnikach będą musieli też spowodować, by klienci kupowali płyty, a nie korzystali z treści pobieranych za pośrednictwem Internetu z takich serwisów jak iTunes czy Xbox Live. Ci użytkownicy, którzy nie będą widzieli zasadniczej różnicy pomiędzy jakością obrazu DVD czy też pobieranego za pomocą sieci lub kupowanego na nośniku formatu Blu-ray, mogą nie zechcieć wydawać dodatkowych pieniędzy. Strategy Analytics uważa, że teraz wszyscy gracze na rynku Blu-ray powinni zjednoczyć siły i przeprowadzić dużą kampanię reklamową, której celem będzie przekonanie konsumentów do korzystania z formatu wysokiej rozdzielczości. Nie wystarczy jednak promować tylko czytników czy nagrywarek. Należy też namawiać konsumentów do kupna telewizorów pracujących w standarcie HDTV. Bez nich bowiem klienci nie zobaczą żadnej różnicy pomiędzy DVD i Blu-ray. Zdaniem przedstawiciele Strategy Analytics, jeśli przemysłowi uda się przekonać klientów do Blu-ray to do roku 2012 zostanie sprzedanych ponad 100 milionów samodzielnych odtwarzaczy Blu-ray.
  5. Włoscy naukowcy twierdzą, że punkt G naprawdę istnieje i można go odnaleźć za pomocą zwykłego USG. Do tej pory tzw. orgazmy G były owiane tajemnicą głównie dlatego, że nikt nie umiał rozstrzygnąć, czy rzeczywiście występują. Teraz uzyskano skany wskazujące na wyraźne różnice anatomiczne między kobietami, które doświadczają silnych orgazmów pochwowych, a tymi, które tylko o nich słyszały. Po raz pierwszy można stwierdzić, stosując prostą, szybką i niedrogą metodę, czy dana kobieta ma, czy nie ma punktu G – wyznaje Emmanuele Jannini z University of L'Aquila. Ten sam badacz od kilku lat tropi punkt G. W 2002 roku odkrył markery biologiczne, związane ze wzmaganiem funkcji seksualnych. Występują one tam, gdzie słynny punkt powinien się znajdować, czyli między pochwą a cewką moczową. W skład grupy markerów wchodzi m.in. PDES – enzym uczestniczący w przetwarzaniu tlenku azotu, który uruchamia erekcję. Włosi nie umieli wtedy jednak powiązać obecności wytypowanych związków chemicznych ze zdolnością do doświadczania orgazmu pochwowego. Zespół Jannini wziął się więc na sposób i skorzystał z dopochwowego USG, by dokładniej przyjrzeć się badanemu obszarowi. W eksperymencie wzięło udział 20 pań: 9 doświadczyło orgazmów pochwowych, 11 nie. Okazało się, że u tych pierwszych występuje rejon, gdzie tkanka jest grubsza (Journal of Sexual Medecine). Inni eksperci nie podchodzą do wyników tak entuzjastycznie, jak sam Jannini. Podkreślają, że nie musimy mieć do czynienia z odrębną strukturą, ale po prostu z wewnętrzną częścią łechtaczki. W opisywanym rejonie znajduje się wiele naczyń krwionośnych, gruczołów, włókien mięśniowych i nerwów. U niektórych kobiet znaleźć tu można także pozostałości płodowej prostaty: gruczołów Skene'a. Część seksuologów uważa, że to ich drażnienie uruchamia orgazm pochwowy, a nawet odpowiada za kobiecą wersję wytrysku. Nie wszyscy naukowcy zgadzają się też z tezą, że kobiety, które nie doświadczają orgazmów pochwowych, nie mają zgrubiałej tkanki. Beverly Whipple ze Szkoły Pielęgniarskiej Rutgers University zaobserwowała, że wszystkie panie są w jakimś stopniu wrażliwe na drażnienie obszaru, gdzie powinien się znajdować punkt G. Wg niej, należy raczej poprosić kobiety, by same się stymulowały, a następnie wykonać badanie ultrasonografem, bo pod wpływem nacisku domniemany punkt G powinien się powiększyć. Próba Włochów była tak mała, że nie można wyciągać żadnych daleko idących wniosków. Nie wiadomo np., jaki odsetek kobiet ma punkt G. Naukowcy planują jednak powtórzenie eksperymentu z większą liczbą kobiet.
  6. Bruce Schneier, znany specjalista ds. bezpieczeństwa, skrytykował pomysł Microsoftu polegający na dostarczaniu łat do oprogramowania za pomocą technik wykorzystywanych przez robaki. O propozycji koncernu z Redmond pisaliśmy przed kilkoma dniami. Schneier nazywa pomysł "głupim". Łatanie komputerów bez zawracania głowy użytkownikowi to dobra rzecz, łatanie ich bez wiedzy użytkowników nie jest niczym dobrym - pisze ekspert. Robak nie jest 'zły' lud 'dobry' w zależności od tego, co robi. Mechanizmy rozprzestrzeniania się szkodliwego kodu są szkodliwe niezależnie od tego, co powodują. Wyposażanie ich w pożyteczne funkcje nie powoduje, iż są przez to lepsze. Robak nie jest narzędziem pracy dla rozsądnego administratora, bez względu na intencje - czytamy w blogu Schneiera. Jego zdaniem dobry mechanizm dystrybucji programów powinien wyglądać następująco:Użytkownik wybiera odpowiednią opcję,Sposób instalacji jest dostosowywany do komputera użytkownika,Można łatwo zatrzymać instalację lub odinstalować oprogramowanie,W łatwy sposób można sprawdzić, co zostało zainstalowane. Schneier zwraca uwagę, że robaki nie informują użytkownika o infekcji, samodzielnie się rozprzestrzeniają i instalują swój kod dopóty, dopóki nie zostaną powstrzymane.
  7. Zaledwie dwie mutacje zadecydowały o tym, że słynna epidemia grypy hiszpanki pochłonęła aż 50 milionów ofiar - donoszą specjaliści z Masachussets Institute of Technology (MIT). Co ciekawe, wirus, który zaatakował Europę w 1918 roku, przeniósł się na człowieka bezpośrednio z ptaków, podobnie jak słynna w ostatnich latach "ptasia grypa" H5N1. Wirus hiszpanki należy do szczepu H1N1. Oznacza to, że na jego powierzchni występuje wariant pierwszy białka hemaglutyniny (HA) oraz wariant pierwszy neuraminidazy (NA). Pierwsza z tych protein wykazywała dwie charakterystyczne mutacje, które uczyniły wirusa słynnej hiszpanki jednym z najbardziej zjadliwych w historii medycyny. Dzięki tym dwóm zmianom w stukturze, wirus mógł znacznie skuteczniej wiązać się z receptorem w górnych drogach oddechowych człowieka. Praca na temat budowy wspomnianej proteiny została opublikowana 18 lutego w czasopiśmie Proceedings of National Academy of Sciences. Miesiąc wcześniej ta sama grupa badaczy, prowadzona przez prof. Sasisekharana, opublikowała wyniki badań dowodzące, że ścisłe dopasowanie cząsteczek hemaglutyniny do określonych receptorów na komórkach nabłonka dróg oddechowych jest niezbędne dla skutecznej intekcji. Receptor, o którym mowa, to tzw. alfa-2,6 receptor. Występuje on w dwóch formach: jednej przypominającej rozłożony parasol i jednej stożkowatej. Aby doszło do infekcji, wirus bytujący wcześniej w organizmach ptaków musi dopasować się do kształtu ludzkiego receptora o kształcie parasola. Wszystko wskazuje na to, że zjadliwość wirusa jest wprost proporcjonalna do siły wzajemnego wiązania się tych dwóch białek. W ramach eksperymentu porównano trzy szczepy wirusa: hiszpankę (określaną fachowo jako SC18) oraz dwa mniej szkodliwe dla człowieka wirusy: NY18 (różniący się jednym aminokwasem w hemaglutyninie) oraz AV18, na powierzchni którego hemaglutynina różni się dwoma aminokwasami. Do zbadania wirusa użyto fretek - zwierząt bardzo podatnych na ludzką grypę. Naukowcy odkryli, że wirus szczepu SC18 roznosił się pomiędzy fretkami bardzo skutecznie, NY18 był znacznie mniej zakaźny, natomiast AV18 nie wykazywał szkodliwości dla tych zwierząt. Potwierdza to, że zarówno struktura hemaglutyniny, jak i receptora alfa-2,6 jest kluczowa dla zdolności wirusa grypy do przenoszenia się pomiędzy ludźmi. Odkrycie badaczy z MIT pozwoli monitorować na bieżąco mutacje w genomie słynnego wirusa H5N1, powodującego "ptasią grypę". Obecnie wykazuje on znikomą szkodliwość dla ludzi, lecz może - podobnie jak wszystkie wirusy grypy - intensywnie mutować. Z tego powodu istnieje ciągłe ryzyko wzrostu powinowactwa wirusa z receptorami w drogach oddechowych człowieka. Wykonane badania pomogą wybrać najskuteczniejszą metodę badań nad szczepem H5N1 oraz oceny zagrożenia, jakie niesie on dla ludzi.
  8. Odtłuszczone mleko chroni przed nadciśnieniem - wynika z badań, których wyniki zostały opublikowane w ostatnim numerze czasopisma Hypertension. Kobiety, które piły więcej odtłuszczonego mleka oraz przyjmowały wyższe ilości wapnia oraz witaminy D wraz z posiłkami, wykazywały znacznie niższe ryzyko podwyższonego ciśnienia krwi oraz nadciśnienia. Co ciekawe, składniki pokarmowe normalnie zawarte w mleku, lecz przyjmowane w postaci suplementów diety, nie miały korzystnego wpływu na zdrowie kobiet. W trakcie badań, przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Harvarda przy wsparciu American Heart Association (AHA), sprawdzano dietę 30000 pań w wieku średnim oraz kobiet starszych. Z analizy wynika, że kobiety pijące niskotłuszczowe mleko oraz odżywiające się pokarmami bogatymi w witaminę D i wapń były lepiej chronione przed wzrostem ciśnienia krwi, charakterystycznym dla wieku średniego i starczego. Szczegółowa analiza wpływu spożycia mleka na ciśnienie krwi wykazała, że spożywanie dwóch lub więcej porcji mleka odtłuszczonego zmniejszała ryzyko występowania podwyższonego ciśnienia krwi nawet o 10%, w porównaniu do osób pijących ten napój rzadziej niż raz na miesiąc. Podobnego zjawiska nie zaobserwowano u osób pijących mleko tłuste, produkty jego przetwarzania oraz u pań przyjmujących suplementy diety zawierające witaminę D i/lub wapń. Na nadciśnienie tętnicze w krajach cywilizowanych cierpi aż jedna na trzy osoby dorosłe. Co gorsze, większość z nich jest nieświadoma swojej choroby, choć dostępne jest bardzo proste i łatwo osiągalne badanie przesiewowe. Także spośród osób z wykrytym nadciśnieniem tylko nieliczne są skutecznie leczone, pomimo poważnych konsekwencji tego schorzenia. Najczęstsze komplikacje związane z nadciśnieniem tętniczym to choroba wieńcowa oraz inne powikłania sercowo-naczyniowe, zawał serca oraz niewydolność nerek. Odkrycie dokonane przez naukowców z Uniwersytetu Harvarda dostarcza kolejnej wskazówki, która może pomóc w walce ze światową epidemią nadciśnienia. U wielu osób udaje się zatrzymać rozwój choroby, a nawet obniżyć ciśnienie krwi do bezpiecznych wartości, stosując wyłacznie dietę. Z tego powodu w profilaktyce nadciśnienia powszechnie zaleca się stosowanie tzw. diety DASH (od ang. Dietary Approaches to Stop Hypertension - zasady dietetyczne powstrzymujące nadciśnienie), stworzonej przez czołowy amerykański autorytet badający to zagadnienie - amerykański Narodowy Instytut Serca, Płuca i Krwi. Do założeń diety DASH należy przede wszystkim spożywanie dużej ilości warzyw i owoców. Teraz do listy można dopisać także chude mleko oraz jego przetwory.
  9. Wiedza przydatna podczas badania cząstek elementarnych może usprawnić pracę linii lotniczych. Stosowana przez wielu przewoźników kolejność wpuszczania pasażerów na pokład okazała się tak niedoskonała, że skłoniła fizyka Jasona Steffena, pracującego w ośrodku Fermilab, do przeanalizowania problemu. Uzyskane wyniki symulacji zaskoczyły nawet autora nietypowych badań. Część linii lotniczych stara się skrócić czas wchodzenia na pokład samolotu, unikając najgorszego scenariusza, czyli takiego, w którym najpierw wpuszczane są osoby zajmujące miejsca z przodu samolotu (a więc przy wejściu do maszyny). W takiej sytuacji pasażerowie podchodzą do swoich foteli i zaczynają układać bagaż podręczny w schowkach. Następni czekają w kolejce, aż osoby te usiądą na miejscach, po czym same zaczynają chować bagaż, i cykl się powtarza. Oczywistym rozwiązaniem problemu wydaje się odwrócenie kolejności. Jednak z symulacji przeprowadzonych przez Steffena wynika, że sposób ten, stosowany przez wielu przewoźników, jest praktycznie tak samo zły, jak ten najgorszy z możliwych. Po dalszych badaniach naukowiec odkrył idealną metodę, pozwalającą przyspieszyć cały proces 4 do 10 razy. Wymaga ona wpuszczania pasażerów w 10-osobowych grupach tak, aby zajmowali oni miejsca oddzielone od siebie o dwa rzędy (właśnie tyle miejsca potrzebuje osoba próbująca wtłoczyć bagaż do schowka). Choć sposób ten eliminuje kolejki wewnątrz samolotu, wymaga precyzyjnego "sortowania" pasażerów przez przewoźnika. Dodatkowym utrudnieniem jest tendencja do zbijania się w grupki osób podróżujących razem, a więc siedzących obok siebie. Zmodyfikowana metoda rozwiązuje ten problem przez podzielenie pasażerów na cztery duże grupy – każda z nich zajmuje po jednej stronie samolotu trzy kolejne miejsca w co drugim rzędzie. Schemat ten okazał się dwukrotnie szybszy od klasycznego. Co ciekawe, równie dobre wyniki dało wpuszczanie osób w sposób zupełnie przypadkowy. Dodatkową korzyścią tego podejścia jest wyeliminowanie potrzeby segregowania i pilnowania pasażerów przez pracowników linii. Wbrew pozorom, opisywane próby mają wpływ nie tylko na nastrój pasażerów. W wypadku częstych lotów krótkodystansowych oszczędność kilku czy kilkunastu minut pozwoli "wcisnąć" w harmonogram dodatkowy rejs, co dla linii lotniczych jest niebagatelną korzyścią.
  10. Rehabilitacja ofiar udaru mózgu to proces długotrwały i trudny, m.in. dlatego, że przywracanie chorym dawnej sprawności wymaga od nich ogromnego samozaparcia. Dzięki badaniom przeprowadzonym w Finlandii powrót do zdrowia może trwać krócej, a terapia – dawać lepsze efekty. Badacze są pierwszymi, którzy potwierdzili opinię, że środkiem skutecznie wspomagającym leczenie jest muzyka. Słuchanie jej przez kilka godzin dziennie przez osoby, które niedawno przeszły udar, poprawiało sprawność ich pamięci werbalnej. Także nastrój chorych okazał się znacznie lepszy niż u tych, którzy zamiast muzyki woleli ciszę lub słuchali audiobooków. Badaniu poddano 60 osób tuż po udarze niedokrwiennym spowodowanym przez tętnicę środkową mózgu. Ten jeden z częściej spotykanych typów wspomnianego schorzenia może upośledzić zdolność do poruszania się, mówienia, a także sprawność umysłową. Chorych podzielono na dwie grupy. Część słuchała ulubionej muzyki lub książek dźwiękowych, pozostali zaś zostali poddani typowej rehabilitacji. Po trzech miesiącach grupa "umuzykalniona" mogła pochwalić się o 60% lepszą pamięcią werbalną, podczas gdy słuchacze książek zyskali jedynie 18%, a pacjenci po standardowym leczeniu – 29%. Ponadto w pierwszej grupie zanotowano 17-procentową poprawę zdolności do koncentracji. Prowadzący badania Teppo Sarkamo z University of Helsinki powiedział "Nie możemy stwierdzić co się dzieje w mózgu, ale z wcześniejszych badań oraz teorii wynika, że muzyka mogłaby aktywować obszary mózgu odzyskujące sprawność". Naukowiec uważa też, że muzyka może uruchamiać bardziej ogólny mechanizm, który naprawia i odnawia sieć neuronową mózgu. Do potwierdzenia uzyskanych wyników wymagane jest przeprowadzenie szerszych badań. Jeśli potwierdzą one dotychczasowe wyniki, otrzymamy tani i łatwy do zastosowania środek wspomagający leczenie po udarach.
  11. Do tej pory eksperci twierdzili, że nazywanie produktów i tworzenie marek rozpoczęło się wraz z rewolucją przemysłową. W lutowym numerze pisma Current Anthropology ukazał się jednak ciekawy artykuł, którego autorzy twierdzą, że przywiązanie ludzi do marek wyprzedziło nie tylko kapitalizm, ale i współczesne społeczeństwo zachodnie. Chcąc udowodnić swoją teorię, David Wengrow wspomina o etykietach ze starożytnych pojemników. Wcześniej przypuszczano, że miały one po prostu pomóc w identyfikacji zawartości. Opowiada też o praktykach towarzyszących produkcji i rozprowadzaniu różnych dóbr, które obecnie są uznawane za strategie brandingowe. Naukowiec twierdzi, że zabiegi te mają solidną podbudowę kulturową i poznawczą, sięgając wstecz czasów starożytnego Egiptu i Mezopotamii. Nadawanie znaków firmowych stało się koniecznością, gdy lokalne gospodarki rosły w siłę i rozpoczynała się produkcja i dystrybucja dóbr na dużą skalę. Takimi towarami były, np.: napoje alkoholowe, kosmetyki i tekstylia. Starożytni rozwinęli system ścisłej kontroli jakości, zależało im także na przekonaniu o ich wartości samych klientów. Każda rzecz musiała przejść "procedurę uwierzytelniania". W zależności od etapu w dziejach, zadanie to przydzielano różnym organom: ciałom zmarłych, głowom państw, guru szkół biznesu, celebrytom lub ostatecznie zwykłym ludziom, którzy dbają o swój wygląd i otoczenie. Autor artykułu twierdzi, że choć branding i kapitalizm doskonale się uzupełniają, mają inne źródła. Ten pierwszy przez tysiące lat zaspokajał ważną ludzką potrzebę: odnajdowania wartości w dobrach, które konsumujemy...
  12. Chemicy z Wielkiej Brytanii i Holandii wypracowali sposób, by czekolady i pomadki zachowywały swój apetyczny wygląd. Odkryli substancję, która zapobiega tworzeniu się na ich powierzchni szarawego nalotu, nazywanego fachowo kwiatem tłuszczowym (ang. fat bloom). Powstaje on wtedy, gdy słodycze są przechowywane w za wysokiej temperaturze. Tłuszcz się wytapia, a następnie ponownie zastyga (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Szczególnie często plamy powstają na czekoladkach z nadzieniem orzechowym. W sensie fizyczno-chemicznym mamy do czynienia z kryształkami tłuszczu: masła kakaowego. Mimo że zjawisko matowienia czekolady jest badane od wielu lat, nadal dobrze go nie zrozumiano. Z tego powodu trudno też było opracować skuteczną metodę zapobiegania mu. Zespół Kevina W. Smitha utworzył mechaniczny model cukierka czekoladowego. Do eksperymentów użyto kilku cylindrów, poprzedzielanych stalowymi uszczelkami. Na dnie każdego z nich umieszczono różne ilości substancji "antykwiatowej", a następnie wszystkie wypełniono masłem kakaowym (miało to imitować czekoladową polewę cukierka). Okazało się, że gdy do nadzienia dodano więcej związku zwalczającego nalot, spowalniało to proces tworzenia się kryształów.
  13. Nieprawidłowy wzrost w okresie płodowym, manifestujący się niską wagą urodzeniową lub przedwczesnym porodem, wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia padaczki we wczesnym dzieciństwie (American Journal of Epidemiology). Dr Yuelian Sun z Uniwersytetu w Aarhus opowiada, że do tej pory naukowcy dysponowali sprzecznymi wynikami badań na temat związków epilepsji z wagą urodzeniową i wiekiem ciążowym. Aby ostatecznie rozwiać wątpliwości, Duńczycy wybrali 1,4 mln dzieci, które urodziły się w ich kraju pomiędzy 1979 a 2002 rokiem. Ich losy miały być śledzone przez 24 lata. Okazało się, że 14.334 dzieci hospitalizowano z powodu padaczki (przypadki te zidentyfikowano dzięki wykorzystaniu Duńskiego Narodowego Rejestru Szpitalnego). Gdy malał wiek ciążowy, w którym doszło do porodu, wzrastał wskaźnik epilepsji. Związek ten stawał się jednak słabszy, jeśli padaczkę diagnozowano w późniejszym wieku. Był szczególnie silnie wyrażony w ciągu 5 pierwszych lat życia. Naukowcy przypuszczają, że niedojrzały mózg jest bardziej podatny na wystąpienie nieprawidłowych wyładowań, a więc i drgawek, jeśli w czasie życia płodowego był wystawiony na oddziaływanie czynników ryzyka. Wśród dzieci urodzonych między 22. a 32. tygodniem stwierdzano padaczkę ponad 5-krotnie częściej niż wśród maluchów, które przyszły na świat w 39.-41. tygodniu ciąży. Bardzo podobne rezultaty uzyskano, koncentrując się na wadze urodzeniowej. Jeśli była ona mniejsza niż 2000 gramów, dzieci chorowały na padaczkę 5 razy częściej od brzdąców ważących 3000-3900 g.
  14. Jak wczoraj informowaliśmy, Microsoft stwierdził, że porzucenie przez Toshibę formatu HD DVD nie wpłynie negatywnie na sprzedaż konsoli Xbox 360. Dzisiaj pojawiły sie pogłoski, jakoby już w maju bieżącego roku na rynek miał trafić napęd Blu-ray dla konsoli Microsoftu. Sytuacja koncernu jest o tyle dobra, że napęd optyczny nowej generacji nie został wbudowany do konsoli na stałe. Dotychczas Microsoft oferował produkowane przez Toshibę napędy HD DVD. Koncern zapowiedział, że z decyzją co do przyszłości napędu poczeka do czasu skonsultowania się ze swoim japońskim partnerem. Warto jednak przypomnieć to, co w styczniu 2006 roku mówił Peter More, ówczesny wiceprezes Microsoftu, odpowiedzialny za dział rozrywki interaktywnej. Stwierdził on wówczas: Nie wiemy, kto wygra - HD DVD czy Blu-ray. Ale, ponieważ zdecydowaliśmy się na zastosowanie urządzenia zewnętrznego, możemy dostosować się do przyszyłych zmian sytuacji rynkowej. Należy pamiętać, że podany powyżej majowy termin premiery napędu Blu-ray dla Xboksa 360 to tylko plotka, jednak dość prawdopodobna. Nic nie wiadomo natomias, kiedy mogłyby ukazać się pierwsze gry dla Xboksa na nośnikach Blu-ray.
  15. Specjaliści z College'u imienia Alberta Einsteina przy Uniwersytecie Yeshiva dokonali odkrycia, które ma szansę rozwiązać problem hemofilii, zwanej "chorobą królów". Badania, przeprowadzone dotychczas wyłącznie na zwierzętach, potwierdzają, że możliwe jest wyleczenie myszy z hemofilii A przez prosty przeszczep komórek nabłonka wątroby. Schorzenie to występuje u jednego na dziesięć tysięcy mężczyzn (u kobiet jest możliwe, choć niezwykle rzadkie), lecz największą sławę zapewniła mu obecność w rodzinach królewskich Wielkiej Brytanii i Rosji. Wszystkiemu winien jest defekt genu kodującego tzw. czynnik VIII, jedno z białek kluczowych dla procesu krzepnięcia krwi. W związku z niezdolnością organizmu do blokowania krwawienia, w przebiegu hemofilii występują długotrwałe, rozległe i trudne do zatrzymania krwawienia. Dotychczas jedyną skuteczną formą leczenia było podawanie preparatów czynnika VIII dożylnie. Metoda ta jest skuteczna, ale wymaga regularnego powtarzania zabiegu aż do końca życia chorego. Nowa technika terapeutyczna ma szansę wyleczyć chorego po dokonaniu pojedynczego przeszczepu. Zespół naukowców pod przewodnictwem dr. Sajeeva Gupty wykonał u myszy przeszczep komórek nabłonkowych wątroby od osobnika zdrowego do chorego na mysi odpowiednik hemofilii A. Dzięki eksperymentowi nie tylko wyleczono chorobę, lecz także rozwiązano spór naukowców dotyczący miejsca produkcji czynnika VIII w wątrobie. Od trzydziestu lat wiedzieliśmy, że czynnik VIII jest produkowany w wątrobie, lecz nikt nie znał dokładnego miejsca jego syntezy - mówi dr Gupta. Dodaje: Zakładano, że produkowany jest przez hepatocyty - komórki odpowiadające za większość funkcji wykonywanych przez wątrobę, stanowiące także większość jej masy. Nasze badania wykazały jednak, że głównym źródłem czynnika VIII są komórki nabłonkowe wyściełające zatoki - miejsca rozszerzenia naczyń krwionośnych, w których krew znacznie spowalnia swój przepływ. Odkrycie to było wstępem do podjęcia próby przeszczepu komórek wątroby w celu umożliwienia produkcji czynnika VIII przez myszy, których własne komórki nie były w stanie wytworzyć funkcjonalnego białka. Mysich dawców zmodyfikowano tak, by ich komórki nabłonkowe w wątrobie jarzyły się na zielono po oświetleniu lampą UV - ułatwiło to ich identyfikację. Następnie podano biorcom dożylnie toksynę uszkadzającą wątrobę, dzięki czemu rozluźniono strukturę wątroby i ułatwiono komórkom zasiedlanie jej wnętrza. W kluczowej fazie eksperymentu pobrano fragment wątroby dawcy, wyizolowano z niego komórki nabłonkowe i podano je biorcy wprost do żyły doprowadzającej krew do tego organu. Po trzech miesiącach potwierdzono, że przeszczep przyjął się, a komórki dodatkowo namnożyły się wewnątrz wątroby. Co ważne, komórki po przeszczepie rozpoczęły produkcję czynnika VIII w ilości wystarczającej do utrzymania prawidłowego procesu krzepnięcia krwi. Dotychczas hemofilia A była, mimo wielu prób terapii, chorobą nieuleczalną. Możliwe było jedynie usunięcie jej objawów, lecz źródło schorzenia dręczyło pacjentów do końca życia. Próbowano wielu terapii: od leczenia przez wiarę i modlitwy, proponowanego przez słynnego rosyjskiego mnicha Rasputina, po terapię genową stosowaną eksperymentalnie przez Amerykanów. Żadna z nich nie przyniosła pożądanych efektów. Terapia proponowana przez zespół dr. Gupty, mimo wysokiej skuteczności, ma wciąż jedną zasadniczą wadę. Zastosowana w eksperymencie na myszach toksyna atakująca wątrobę, monokrotalina, jest zbyt szkodliwa, by móc podawać ją ludziom. Niestety, bez podania tej trucizny niemożliwe jest skuteczne zasiedlenie wątroby przez przeszczepione komórki. Mimo to istnieje szansa, że wypróbowana na zwierzętach terapia - po odpowiednich modyfikacjach - stanie się nową metodą leczenia tej niezwykle uciążliwej choroby. Eksperymenty naukowców z College'u A. Einsteina budzą nadzieję na zastosowanie analogicznych metod, zwanych zbiorczo "inżynierią tkankową", w leczeniu wielu innych chorób. Dr Gupta wierzy, że przeszczep komórek nabłonkowych wątroby może wyleczyć hemofilię B (defekt czynnika IX, innego składnika układu krzepnięcia krwi), a transplantacja nabłonka naczyń krwionośnych mogłaby hipotetycznie wyleczyć niektóre choroby związane z pogorszeniem kondycji serca i naczyń wieńcowych. Hipotezy te wymagają jednak intensywnych badań.
  16. Z najnowszych doniesień wynika, że Microsoft chce doprowadzić do wymiany zarządu Yahoo!. Koncern z Redmond wynajął firmę Innisfree M&A Inc., która specjalizuje się w przygotowywaniu tego typu operacji. Nieoficjalnie wiadomo, że może to kosztować firmę Gatesa od 20 do 30 milionów dolarów. To znacznie mniej, niż próby podbijania ceny oferowanej za portal. Każdy dodatkowy dolar za akcję kosztowałby Microsoft w sumie 1,4 miliarda USD.Próby doprowadzenia do "buntu" akcjonariuszy i wymiany zarządu są częste wśród przedsiębiorstw. Najczęściej dochodzi do nich właśnie w przypadkach, gdy jedna firma chce przejąć drugą, a zarząd przedsiębiorstwa, które ma być przejęte, nie zgadza się na takie rozwiązanie. W ten właśnie sposób HP przejął firmę Compaq.Teraz Microsoft spróbuje swojego szczęścia w starciu z zarządem Yahoo!. Jednym ze sposobów obrony przed wymianą zarządu jest spowodowanie, by kadencja członków zarządu kończyła się w różnym terminie. Yahoo! jest jednak wrażliwe na "bunt" akcjonariuszy, gdyż cały zarząd kończy kadencję równocześnie.Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Yahoo! odbędzie się w marcu bieżącego roku. Kandydatów na nowych menedżerów można zgłaszać do 14 marca. Na ogłoszenia o nominacjach być może trzeba będzie poczekać kolejnych kilka miesięcy.Tymczasem Yahoo! wdraża nowy plan, który ma chronić pracowników portalu w razie przejęcia. Zgodnie z nim przeniesienie pracowników do Redmond będzie trudniejsze i bardziej kosztowne, a ci, którzy zostaną zwolnieni mają otrzymywać wynagrodzenie i mieć opłacane składki medyczne przez okres od 4 do 24 miesięcy.Takie rozwiązania spowodują, że przejęcie Yahoo! może okazać się dla Microsoftu wyjątkowo drogie.
  17. Jakiś czas temu w USA ukazała się książka Temple Grandin z Uniwersytetu Stanowego Kolorado pt. Zwierzęta w tłumaczeniu. Biorąc pod uwagę tylko tytuł, można stwierdzić, że to kolejna poradnikowa pozycja, których na rynku mamy naprawdę wiele. Tyle tylko, że jej autorka, sama chora na autyzm, przedstawia w niej ciekawą teorię zwierząt jako autystycznych geniuszy. Sama myśli głównie obrazami, dlatego uważa, że aby dobrze zrozumieć przedstawicieli fauny, należy zrezygnować z języka operującego pojęciami. Niezwykłe, przynajmniej dla ludzi, zdolności zwierząt są faktem. Orzechówka popielata (Nucifraga columbiana) potrafi zapamiętać położenie tysięcy kryjówek z orzechami. Wroniec autralijski (Gymnorhina tibicen) umie odtworzyć całą pieśń innego gatunku po jednokrotnym odsłuchaniu. Pytanie tylko, czy zawdzięczają to ewolucji, czy jest to cecha parautystyczna. Większość naukowców uważa, że to pierwsze. Giorgio Vallortigara z Uniwersytetu w Trydencie słusznie podkreśla, że autyzm jest stanem chorobowym, a opisane wyżej zachowania występują u zdrowych zwierząt, w dodatku u wszystkich osobników. Gdyby to jednak Grandin miała rację, powinny istnieć podobieństwa w budowie, a przynajmniej w działaniu, mózgu zwierząt i ludzi z autyzmem. Autyzm jest wiązany z wadliwym działaniem lewej półkuli, która zaczyna przykładać nadmierną wagę do szczegółów, nie zwracając zupełnie uwagi na obiekt jako całość. Vallortigara przytacza opowieść o chłopcu, który nauczył się kojarzyć żyrafę z określonym wzorem łat. Bazując tylko na szczególe, wziął kiedyś lamparta za żyrafę. Pomyłka tyleż komiczna, co niebezpieczna... Włoch i Lesley Rogers z Uniwersytetu Nowej Anglii niezależnie przeprowadzili eksperymenty dotyczące działania zwierzęcego mózgu. Badali, która półkula uczestniczy w wykonywaniu różnych zadań przez kury domowe. Ptakom przedstawiano znane i nieznane bodźce, pozwalając wybierać między nimi. Miały przy tym zasłonięte prawe albo lewe oko. Gdy zasłaniano lewe oko, kura przetwarzała dane za pomocą lewej półkuli, skupiając się jak autystyk na szczegółach. Jeśli przysłonięto prawe oko, ptak myślał ogólnymi kategoriami. W ten sposób wykazano, że zwierzęta rozumują jak chorzy ludzie tylko w sytuacjach, gdy są to tego zmuszane. Dodatkowo badacze przeanalizowali wyniki podobnych eksperymentów, dochodząc do identycznych wniosków.
  18. Wspólna ewolucja bakterii i układu odpornościowego organizmów wyższych jest prawdopodobnie tak stara, jak one same. Badacze z Uniwesytetu miasta York odkryli nowy mechanizm, pozwalający bakteriom ukryć się przed mechanizmami obronnymi gospodarza. Ta swoista "czapka niewidka", którą otaczają się bakterie, została odkryta u Haemophilus influenzae - mikroba powodującego liczne przypadki zapalenia ucha u dzieci. Dzięki wytworzonej przez siebie powłoce bakteria jest zdolna do poruszania się wewnątrz organizmu gospodarza bez ryzyka wykrycia przez system odpornościowy. Wytworzona przez H. influenzae otoczka wykazuje kilka cech, zapewniających jej "niewidzialność" dla układu immunologicznego. Po pierwsze: jest zbudowana z naturalnego składnika błony komórkowej człowieka - kwasu sialowego. W związku z tym, iż jest to substancja wykrywana przez organizm ludzki jako "własna", nie wywołuje odpowiedzi immunologicznej. Po drugie, powłoka ta jest bardzo szczelna - dzięki temu nie są eksponowane cząsteczki charakterystyczne dla bakterii, które mogłyby wywołać reakcję odpornościową. Co jest jednak niezwykle ciekawe, bakteria nie syntetyzuje kwasu sialowego sama. Zamiast tego... odcina wspomniane molekuły wprost z komórek człowieka! W ten sposób nie tylko może odżywiać się kwasem sialowym (jest pochodną cukru, toteż posiada wysoką wartość energetyczną), ale także wykorzystuje go do maskowania się w czasie "podróży" wewnątrz organizmu gospodarza. Swoje niezwykłe właściwości mikroorganizm zawdzięcza pojedynczemu enzymowi, który ułatwia bakterii wytwarzanie otoczki. Zdaniem dr. Gavina Thomasa, szefa projektu badań nad H. influenzae, odkrycie pojedynczego białka zwiększającego zjadliwość bakterii może ułatwić opracowanie leku, który - poprzez zablokowanie aktywności enzymu - mógłby ułatwić organizmowi człowieka samodzielne rozprawienie się z infekcją.
  19. Umiejętność kontrolowania gniewu wpływa na tempo dochodzenia do zdrowia. Jest to prawdą zarówno w przypadku nieszkodliwych przypadłości, jak i podczas rehabilitacji po poważniejszych operacjach. W ramach studium Brain Behavior and Immunity zespół naukowców z Uniwersytetu Stanowego Ohio poprosił ok. 100 wolontariuszy o ogólną ocenę własnej zdolności samokontroli. Badacze posłużyli się też specjalnym kwestionariuszem. Dzięki niemu można było stwierdzić, jak ochotnicy wyrażają gniew. Czy go uzewnętrzniają, np. kłócąc się, czy tłumią go w sobie (wtedy w środku buzują emocje, a obserwatorzy widzą pokerową twarz). Potem na jednym z ramion tworzono pęcherz i przez 8 dni obserwowano, jak szybko zanika. Okazało się, że osoby impulsywne ponad 4-krotnie częściej potrzebowały na wyleczenie więcej niż 4 dni. Skierowanie gniewu do wewnątrz lub na zewnątrz nie miało dla procesu zdrowienia znaczenia, istotna była jedynie zdolność danej osoby do zarządzania nim. Osoby ze słabo rozwiniętą samokontrolą wytwarzały duże ilości hormonu stresu kortyzolu, który utrudniał leczenie. Wywołane stresem opóźnienie gojenia może zwiększyć podatność na zainfekowanie rany, a to z kolei powoduje dalsze spowolnienie zdrowienia – wyjaśnia szef ekipy badaczy Jean-Philippe Gouin. Ludziom z grupy ryzyka można by zalecać stosowanie technik relaksacyjnych, a nawet uczestnictwo w terapii kognitywnej (poznawczej). Amerykanie kontrolowali wszystkie czynniki, które mogły wpływać na badane zjawisko. Wzięli pod uwagę, m.in.: spożycie alkoholu, aktywność fizyczną i ilość snu. Cztery osoby musiano wykluczyć, ponieważ nie udało się zebrać wszystkich koniecznych danych. W przypadku pozostałych związek nadal zachował istotność statystyczną.
  20. Japońscy naukowcy donieśli o nowym sposobie zmiany energii chemicznej w ruch. Do przetransportowania niewielkiego kawałka papieru uczeni wykorzystali oscylacyjną reakcję chemiczną, reakcję Biełousowa-Żabotyńskiego, podczas której mieszanina wielokrotnie przechodzi pomiędzy dwoma różnymi stanami - zredukowanym i utlenionym. Tworzące się fale chemiczne są w stanie przenosić niewielkie przedmioty, a akademicy mogli kontrolować w jakim kierunku i na jaką odległość są przenoszone. Fale te tworzone są nie poprzez przepływ związków chemicznych, ale przez ich przechodzenie między stanami. Papier jest przenoszony, ponieważ utlenione płyny charakteryzują się większym napięciem powierzchniowym niż w stanie zredukowanym. Pierwsza z fal "niesie" papier, a gdy dotrze on na miejsce, wystarczy zainicjować drugą falę, która zniesie się z pierwszą i papier opadnie we wskazanym punkcie. Kenichi Yoshikawa z Kyoto University zauważa, że mamy tu do czynienia ze zmianą energii chemicznej bezpośrednio na ruch. Energię chemiczną od dawna wykorzystujemy np. w silnikach, ale zanim zostanie ona zamieniona na ruch, produkowana jest energia cieplna. Japończycy testują teraz swoje odkrycie, próbując transportować najróżniejsze przedmioty. Myślą o zastosowaniu wspomnianego mechanizmu w ukłaach scalonych zawierających mikrokanaliki do kontrolowania reakcji chemicznych. Prace naukowców mogą znaleźć zastosowanie w medycynie. Wykorzystanie energii chemicznej i przełożenie jej bezpośrednio na ruch pozwoli np. na uwalnianie z określoną częstotliwością leków z implantu. Nie będzie konieczne podłączanie go do innego źródła energii. Steve Scott z Leeds University, który specjalizuje się w reakcjach oscylacyjnych, mówi, że reakcja Biełousowa-Żabotyńskiego jest bardzo dobrze zbadana, jednak dotychczas sądzono, że obecne w niej fale chemiczne mogą przenosić tylko informacje. Scott mówi, że widzi wiele potencjalnych zastosowań dla odkrycia Japończyków. Może ono posłużyć np. do napędzania miniaturowych robotów, które wykorzystają reakcje oscylacyjne do regularnego kurczenia i rozkurczania polimerowych mięśni.
  21. KopalniaWiedzy.pl

    Gekobandaż

    Odtwarzając właściwości stóp gekona, naukowcy amerykańscy opracowali wodoodporny, doskonale przylegający do tkanek bandaż. Przyda się on chirurgom oraz do opatrywania ran. Nad bandażem pracowało wielu badaczy, m.in. profesor Robert Langer z MIT i Jeff Karp z Harvard Medical School. Został on wykonany z tzw. biogumy. Do wyrzeźbienia powierzchni bandaża (mikrodolin i górek) wykorzystano technologię komputerową. Dzięki takiej strukturze materiał lepiej przylega do znajdujących się pod spodem powierzchni. Inne ekipy pracowały nad gekonopodobnymi klejami, które nadają się do stosowania w warunkach niskiej wilgotności. W odróżnieniu od nich, bandaż z biogumy może być wykorzystywany przy dużej wilgoci, np. w sercu, pęcherzu moczowym albo płucach. Jest biodegradowalny, dlatego można go bez obaw pozostawić w organizmie pacjenta (Proceedings of the National Academy of Sciences). Jest duże zapotrzebowanie na materiały medyczne wzorowane na taśmie klejącej – twierdzi Karp. Muszą one jednak spełniać kilka warunków. Po pierwsze, powinny zachowywać lepkość w wilgotnym otoczeniu. Po drugie, nie mogą wywoływać stanów zapalnych ani być toksyczne. Aby bandaż przylepiał się do "mokrych" tkanek, uczeni dodali warstwę kleju na bazie cukru. Podczas eksperymentów na próbkach jelit świń bandaż z klejem przylegał dwukrotnie silniej niż materiał bez wytłoczeń. Langer wymienia kilka pól zastosowań swojego wynalazku. Z pewnością przyda się on, by zapobiec "przeciekaniu" po wykonaniu pomostów omijających w przewodzie pokarmowym. Może także wspomagać lub zastępować szwy. Jest to również dobry sposób dostarczania leków i komórek w określone miejsce.
  22. W El Kadada w Sudanie małżeństwo archeologów znalazło najstarszy dowód składania ofiar z ludzi w Afryce. Państwo Reinhold natrafili na neolityczny grób sprzed 5,5 tys. lat. Pochowany w nim człowiek był otoczony przez 3 inne poświęcone osoby, dwa psy oraz piękną ceramikę. Urny, żarna, koraliki i bransoletki zostaną przekazane Muzeum Narodowemu w Chartumie. Nie znam innego afrykańskiego znaleziska o takiej randze... Nie mamy niczego tak mocnego z wykopalisk prowadzonych w innych krajach. Reinhold, którego zespół pracował w okolicy od kilku miesięcy, opisuje grób jako najważniejsze neolityczne odkrycie archeologiczne w Afryce od lat 90. ubiegłego wieku. Okres, z którego pochodzi znalezisko, wiązał się z przekształceniem byłych myśliwych w społeczności rolniczo-rzemieślnicze. Pierwsza, jak ją nazywa Francuz, globalna rewolucja na zawsze zmieniła strukturę społeczną. Reinhold uważa, że znalezisko z El Kadada jest o 1000 lat starsze od znanych wcześniej spektakularnych sudańskich grobów zbiorowych. Rejon wioski doskonale nadawał się do celów rolniczych. Nie brak tu żyznych ziem, a w pobliżu przepływa Nil.
  23. Toshiba oficjalnie poinformowała o porzuceniu formatu HD DVD. Japońska firma była tylko jednym z gigantów wspierających ten format. Popierał go również Microsoft, którego klienci dokupili wiele odtwarzaczy HD DVD do konsoli Xbox 360. Microsoft mówi, że porzucenie formatu przez Toshibę nie wpłynie negatywnie na sprzedaż konsoli, gdyż odtwarzacze HD DVD nie były weń wbudowane, a ich kupno było opcjonalne. Dotychczas klienci w USA nabyli 269 000 napędów HD DVD dla Xboksa 360. Oznacza to, że napęd jest najchętniej kupowanym urządzeniem peryferyjnym dla konsoli Microsoftu. Koncern Gatesa nie wydaje się jednak zmartwiony. Firma ogłosiła, że poczeka, co postanowi Toshiba, która produkuje wspomniany napęd. Microsoft popierał co prawda format konkurencyjny wobec Blu-ray, ale nie był z nim tak mocno związany, jak chociażby Sony, które wbudowało odtwarzacz Blu-ray w konsolę PlayStation 3. Co więcej Microsoft został oskarżony o to, że ogłaszając swoje poparcie dla HD DVD chce sabotować rozwój formatu optycznego przyszłej generacji. Koncern z Redmond miał jakoby w ten sposób wprowadzać zamieszanie na rynku i nakłaniać klientów do tego, by wstrzymali się z wyborem jednego z konkurujących formatów, a zamiast tego by korzystali z gier czy filmów udostępnianych za pośrednictwem Sieci przez takie usługi jak Xbox Live Video Marketplace. Microsoft miał więc ponoć na celu doprowadzenie do upadku obu formatów. W związku z wycofanie się Toshiby z rynku HD DVD pojawiły się spekulacje, jakoby Microsoft przygotowywał się do wykorzystania formatu Blu-ray. Przedstawiciele firmy oficjalnie mówią jednak, że jest jeszcze zbyt wcześnie by rozważać takie pomysły. Microsoft, mimo iż wsparł HD DVD, nigdy nie oświadczył, że nie będzie używał Blu-ray.
  24. Brytyjczycy i Amerykanie znaleźli na Madagaskarze skamieniałą żabę sprzed 70 mln lat. Nadali jej przydomek Belzeżaba, ponieważ płaz z piekła rodem żywił się najprawdopodobniej młodymi dinozaurów. Naukowcy oceniają, że zwierzę ważyło ok. 4 kg i rozmiarami oraz kształtem przypominało spłaszczoną piłkę plażową. Stworzenie było skrajnie różne od gatunków widywanych współcześnie na wyspie; jego masa to dwukrotność tego, czym mogą się pochwalić te ostatnie. Ze szczegółami odkrycia badaczy z University College London (UCL) i Stony Brook University można się zapoznać w artykule opublikowanym na łamach pisma Proceedings of the National Academy of Sciences. Czterdziestocentymetrowa żaba była krewną współczesnych żab rogatych. Miała krótkie nogi i szeroki otwór gębowy z mnóstwem drobnych zębów – wyjaśnia prof. Susan Evans z UCL. Jeśli miała agresywny temperament swoich dzisiejszych następczyń i stosowała taktykę polowania z zasadzki, mogła być drapieżnikiem doskonale przystosowanym do unicestwiania małych zwierząt. Niewykluczone, że na jej dietę składały się owady, niewielkie kręgowce, np. jaszczurki, a może nawet i młode dinozaury. Badacze zgodnie podkreślają, że odkrycie z Madagaskaru potwierdza teorię, że wyspa, Indie i Ameryka Południowa były połączone do okresu późnej kredy. Żaba jest bowiem zupełnie inna niż płazy madagaskarskie, przypomina za to żaby rogate, uznawane pierwotnie za gatunek endemiczny kontynentu południowoamerykańskiego. Razem z Belzeżabą na Madagaskarze żyły mięsożerne dinozaury, roślinożerne krokodyle i olbrzymie węże. Ich ekspansja zaczęła się dużo wcześniej niż pierwotnie przypuszczano. W ramach wcześniejszych prac odnaleziono podobieństwa pomiędzy dinozaurami zamieszkującymi 3 wskazane wyżej regiony. Udało się to także w przypadku ssaków, ptaków i krokodyli.
  25. Robert Scoble na swoim blogu pisze, że kilkukrotnie był świadkiem powstawania programów, o których wiedział, że zmienią świat. Tak było w przypadku oprogramowania komputera Apple II, później były też PageMaker, Excel czy Photoshop oraz przeglądarka Netscape. Teraz, jak mówi, widział kolejną z takich rzeczy. Niestety, Scoble został związany tajemnicą i jedyne co ujawnił to fakt, iż oficjalna premiera nastąpi 27 lutego. Przyznał też, że pokazu dokonali Curtis Wong i Jonathan Fay, badacze zatrudnieni w Microsofcie. Dodał, że oprócz Wonga i Faya w prace zaangażowany był też Andy Wilson oraz kilka innych osób. Wilson jest członkiem zespołu Systemy Adaptacyjne i Interakcja. Wśród jego zainteresowań znajdują się takie działy jak: interakcja pomiędzy komputerem a człowiekiem, rozpoznawanie gestów, maszyny uczące się. Z kolei Jonathan Fay i Curtis Wong pracują w dziale Next Media, zajmującym się interaktywnymi mediami od telewizji poczynając, poprzez przekaz szerokopasmowy aż po gry. Można więc domniemywać, że tym, co wywarło tak olbrzymie wrażenie na Scoble'u jest jakiś nowy rodzaj interfejsu łączącego komputer i użytkownika, może nowy rodzaj wirtualnej rozrywki oferującej nieznany dotąd poziom interakcji pomiędzy człowiekiem a maszyną. Odpowiedź na to pytanie możemy poznać jeszcze przed 27 lutego. Scoble twierdzi bowiem, że technologia jest tak rewolucyjna, iż nie będzie możliwe utrzymanie jej w tajemnicy jeszcze przez ponad tydzień.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...