-
Liczba zawartości
37670 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Wg naukowców, błyskawiczne randki (ang. speed dating) to zwykły konkurs piękności, a nie romantyczne spotkanie. Chodzi przede wszystkim o wygląd, nie o osobowość. Z im większej grupy ludzie wybierają partnera, tym ważniejszą rolę zaczyna odgrywać seksowny image. Choć niektórym trudno się do tego przyznać, stajemy się wtedy głównie istotami biologicznymi (Animal Behaviour). Dr Alison Lenton i jej zespół z Uniwersytetu w Edynburgu wiedzieli, że u ptaków i naczelnych wybieranie z szerszego grona zwiększa szanse osobników niedominujących. Z tego powodu postanowili sprawdzić, czy w przypadku ludzi jest podobnie. Urządzili 118 sesji z 5-minutowymi randkami. W poszczególnych grupach znajdowało się od 7 do 36 osób. W miarę wzrostu ich liczebności zaobserwowano zjawisko odwrotne niż u zwierząt: coraz więcej ofert ponownego spotkania spływało do zaledwie kilku jednostek, podczas gdy najmniej popularnym składano zaledwie kilka, a czasami nawet żadnej propozycji. Kiedy grupy były mniejsze, nad atrakcyjność fizyczną ochotnicy przedkładali np. inteligencję. Jeśli wybór jest za duży, podczas szybkiego podejmowania decyzji nie możemy się właściwie oprzeć na czymś innym niż wygląd, a i to nie dostarcza zbyt wielu wskazówek. Za ten stan rzeczy Szkoci "obwiniają" naszą monogamiczną naturę. Gatunki monogamiczne mają bowiem stosunkowo mało trzeciorzędowych cech płciowych, czyli odpowiedników pawiego ogona. Wydaje się zatem, że na szybkich randkach w ciemno można znaleźć raczej partnera do przelotnego związku. Chyba że przez przypadek korzystny wygląd idzie w parze z cechami sprzyjającymi założeniu rodziny...
-
Trunki z zagłębi przemysłu winiarskiego mogą zawdzięczać swoją sławę wielowiekowej tradycji i rzeczywistej doskonałości smaku, bywa też jednak, że "jadą na dobrej opinii" z przeszłości. Co w takiej sytuacji mogą zrobić producenci równie dobrych, ale nie tak znanych win, np. z przytłoczonej nieposzlakowaną opinią sąsiednich Bordeaux i doliny Rodanu Langwedocji? Mogą prowokacyjnie nazwać swój produkt Le Vin de Merde, czyli Gówniane Wino. Na taki właśnie pomysł wpadli restaurator Jean-Marc Speziale i winiarz Walter Valgalier z okolic Montpellier. Pierwszy z panów tłumaczy, że nietypowa i bardzo ryzykowna nazwa ma stanowić przewrotną reklamę dla niedocenianego wina langwedockiego. Butelka kosztuje 7 euro, a zapasy zaczęły się rozchodzić jak ciepłe bułeczki. Degustatorzy zgodnie doceniają różowe wino o owocowym bukiecie. Ponieważ jedni uznają je za wyśmienite, a inni za całkiem dobre, uśredniona nota uplasowałaby się gdzieś w okolicach alkoholu godnego uwagi.
- 12 odpowiedzi
-
- Walter Valgalier
- Jean-Marc Speziale
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nvidia, wraz ze swoimi partnerami, wśród których znaleźli się m.in. Dell i Lenovo, zapowiedziała dzisiaj początek superkomputerowej rewolucji. Ma być ona możliwa dzięki maszynie Tesla Personal Supercomputer, która wykorzystuje GPGPU (General Purpose Graphic Processing Unit - procesor graficzny ogólnego przeznaczenia) Tesla oraz architekturę CUDA. Tesla Personal Supercomputer to nic innego jak superkomputer w obudowie zwykłego peceta. Po raz pierwszy CUDA i układ Tesla zostały zaprezentowane w ubiegłym roku. Przypomnijmy, że pomysł Nvidii polega na wykorzystaniu procesora graficznego do równoległego przetwarzania innych danych niż informacje dotyczące wyświetlania grafiki. Dzięki temu, że nowoczesne graficzne są zwykle bardziej wydajne niż CPU, możemy uzyskać dodatkowy przyrost mocy. Z kolei CUDA (Compute Unified Device Architecture) to zestaw narzędzi, który umożliwia developerom tworzenie w języku C aplikacji dla Tesli i nie tylko dla niej, gdyż w niezbędne komponenty CUDA zostały wyposażone także sterowniki dla nowych procesorów z serii GeForce oraz Quadro. Technologią CUDA zainteresował się przede wszystkim świat naukowy. Nic dziwnego, gdyż to właśnie na uniwersytetach i w instytucjach badawczych najbardziej przydaje się wysoko wydajne przetwarzanie wielowątkowe. Już teraz wiadomo, że w porównaniu z komputerem wyposażonym tylko w procesor x86 maszyna dodatkowo wykorzystująca technologię CUDA charakteryzuje się od 18- (kodowanie wideo) do nawet 149-krotnie (symulacje finansowe) zwiększoną wydajnością. Na University of Utah komputer z CUDA zapewnia 146-krotnie szybszą pracę przy obrazuwaniu medycznym, a uczeni z University of Maryland 30-krotnie szybciej dokonują sekwencjonowania genomu. O zainteresowaniu technologią Nvidii świadczy też fakt, iż kursy programowania dla CUDA są prowadzone na ponad 50 uczelniach wyższych, a na całym świecie już 25 000 programistów pracuje z tą technologią. Wraz z wydajnością idzie oszczędność energii. Serwer Tesla S1070, z którego korzystają m.in. firmy Chevron, Petrobras, Motorola czy Kodak i takie uczelnie jak uniwersytet w Heidelbergu, University of Maryland, Rice University czy Chińska Akademia Nauk, zapewnia 18-krotnie większą wydajność na wat niż serwer z procesorami x86. Nvidia wraz z partnerami postanowili jednak pójść dalej. Ogłosili powstanie gotowego biurkowego superkomputera Tesla Personal Supercomputer. Jego maksymalna wydajność może wynieść do 4 teraflopsów, zapewnianych dzięki 960 rdzeniom i 4 procesorom (prawdopodobnie Tesla C1060). Komputer pracuje ze standardowymi edycjami Windows i Linux (w przyszłości także Mac OS X), a jego cena wyniesie mniej niż 10 000 dolarów. Innymi słowy, jak zapewnia Nvidia, każdy z zainteresowanych naukowców może nabyć maszynę o 250 razy bardziej wydajną niż pecet i 100 razy tańszą niż wysoko wydajny klaster. Za stosunkowo niewielką cenę zyska peceta o wydajności superkomputera. Z przeprowadzonych przez Nvidię testów wynika, że Tesla Personal Supercomputer znacząco przyspiesza wykonywanie zadań typowych dla przemysłu i nauki. I tak na przykład czas wykonania przeciętnego zadania z zakresu chemii skraca się z 4,6 dnia do 27 minut, modelowanie w neurologii trwa nie 2,7 doby, a pół godziny. Z kolei trójwymiarowa ultradźwiękowa tomografia komputerowa zajmie 16 minut zamiast dotychczasowych 3 godzin. Jak już wspomniano, Nvidia i partnerzy kierują swoją ofertę do naukowców i inżynierów, których liczbę oceniają na 15 milionów na całym świecie. Oczywiście pojawienie się Tesla Personal Supercomputer nie oznacza, że na tym kończą się możliwości architektury CUDA. Można ją dalej skalować tworząc standardowy klaster obliczeniowy, który będzie 5000 razy bardziej wydajny od zwykłego peceta, a jego cena zamknie się w granicach od 100 000 do miliona dolarów. Niewykluczone zatem, że już wkrótce na listę 500 najpotężniejszych superkomputerów na świecie trafią pierwsze maszyny z architekturą CUDA.
- 10 odpowiedzi
-
- procesor graficzny
- Nvidia
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badania przeprowadzone w Szkole Medycznej Uniwersytetu Waszyngtońskiego wykazały, że schłodzenie mózgu podczas znieczulenia ogólnego znacząco zmniejsza uszkodzenie mózgu wywołane podaniem leku. Zebrane informacje, choć zostały uzyskane podczas badań na myszach, mogą być istotne także dla "ludzkiej" medycyny. Od pewnego czasu wiadomo bowiem, że podawanie leków znieczulających może powodować zmiany w obrębie układu nerwowego. Spekuluje się, że ich stosowanie u dzieci może powodować zaburzenia zachowania oraz różnego rodzaju opóźnienia rozwoju. Obecnie wiadomo ponad wszelką wątpliwość, że liczne substancje (wśród nich m.in. alkohol oraz leki anestezjologiczne i przeciwdrgawkowe) mogą wymuszać neuroapoptozę, czyli samobójczą śmierć komórek nerwowych. Najnowsze badania pokazują na szczęście, że proces ten można znacząco ograniczyć. Skutecznymi środkami zapobiegającymi temu zjawisku wydają się być sole litu oraz wywołanie hipotermii (obniżenia temperatury) mózgu. Schładzanie mózgu wydaje się być dość efektywnym sposobem ograniczania śmierci neuronów u mysich noworodków eksponowanych na leki anestezjologiczne, tłumaczy istotę odkrycia dr John W. Olney, główny autor badania. Dodaje jednak, że wyniki należy traktować z ostrożnością: nie wiemy jeszcze, czy takie schładzanie tylko chwilowo ogranicza tego typu uszkodzenia, czy też całkowicie im zapobiega. Obecnie pracujemy nad wyjaśnieniem tego. Eksperyment miał na celu sprawdzenie, czy szkodliwe działanie dwóch popularnych leków anestezjologicznych, izofluranu oraz ketaminy, może być ograniczone dzięki obniżeniu temperatury mózgu. Wychładzanie organu przeprowadzano za pomocą dwóch metod: schładzania całego organizmu lub tylko głowy (z wykorzystaniem odpowiednio zaprojektowanego "hełmu"). Wyniki badania pokazują, że udało się osiągnąć zamierzony cel, lecz nie bez konsekwencji. Okazuje się bowiem, że hipotermia może blokować także "dobrą" apoptozę, zachodzacą w prawidłowo rozwijającym się mózg. Proces ten jest niezbędny dla uzyskania prawidłowej organizacji układu nerwowego. Jeżeli jednak dalsze badania wykażą, że po pewnym czasie fizjologiczny poziom neuroapoptozy zostaje przywrócony, będzie to bez wątpienia dobra wiadomość. Pozwoliłoby to na uniknięcie wielu komplikacji rozwojowych u bardzo młodych pacjentów. Zdaniem dr. Olneya stopień uszkodzenia układu nerwowego zależy od wielu czynników, na czele z wiekiem noworodka w momencie podania preparatu. Nawet niewielkie z pozoru różnice mogą według badacza wywołać zupełnie odmienne reakcje. Uzyskanie precyzyjnych informacji na ten temat pozwoliłoby na wybranie optymalnego momentu na przeprowadzenie niektórych zabiegów wymagających znieczulenia ogólnego, co mogłoby wpłynąć na znaczne ograniczenie negatywnych konsekwencji przeprowadzenia operacji.
-
Nietypowy widok mogą od pewnego czasu obserwować mieszkańcy miejscowości Sea Bright w stanie New Jersey. Do przepływającej przez ich miasto rzeki Jersey wpłynęło stado kilkunastu delfinów butlonosych. Niestety, jeżeli szybko nie opuszczą tego miejsca, grozi im śmierć. Naukowcy ruszyli zwierzętom z pomocą. Umieścili pod wodą specjalne mikrofony, które pozwolą na zidentyfikowanie wszelkich dźwięków, które mogłyby roznosić się w rzece i zniechęcać ssaki do powrotu do morza. Ich zdaniem za problemy mogą być odpowiedzialne prace budowlane prowadzone na przebiegającej niedaleko autostradzie. Delfiny butlonose (Tursiops sp.) przypłynęły do miasteczka w czerwcu, lecz wówczas nic nie zapowiadało kłopotów. Tego sytuacje zdarzają się na całym świecie i często kończą się samodzielnym powrotem zwierząt do morza. Tym razem sytuacja może byc jednak nieco bardziej skomplikowana ze względu na nadchodzącą zimę. Obrońcy praw zwierząt wielokrotnie apelowali o jak najszybsze przeprowadzenie akcji ratunkowej. Ich zdaniem już dawno należało nakłonić ssaki do wypłynięcia na szerokie wody, a gdyby było to niemożliwe, proponowali nawet rozwiązanie awaryjne, czyli wystraszenie ich i przegonienie na otwarte morze. Ich zdaniem nawet tak radykalne rozwiązanie byłoby lepsze od ewentualnych konsekwencji pozostawienia delfinów bez opieki. Wielokrotnie zdarzało się bowiem, że zwierzęta traciły orientację i zamiast podążać ku morzu, udawały się w podróż w górę rzeki, gdzie ostatecznie ginęły. Podobna sytuacja miała nawet miejsce w samym Sea Bright. Stało się to 15 lat temu. Niestety, w tym roku zdechły już dwa delfiny. Szacuje się, że w rzece pozostało ich około trzynastu. Zwierzęta rozdzieliły się na dwie grupy. Jedna z nich, licząca sześć osobników, została ostatnio dostrzeżona w sąsiednim miasteczku Shrewsbury. Kilka z nich wyskakiwało z wody i wyraźnie bawiło się. Niestety, w tym samym czasie jedno zwierzę uderzało ogonem o powierzchnię wody, co martwi ekspertów. One nie są szczęśliwe, gdy uderzają swoimi ogonami. To oznaka stresu, tłumaczy Bob Schoelkopf, badacz specjalizujący się w badaniu podobnych eskapad ssaków morskich. Co dalej stanie się z delfinami z Sea Bright? Tego na razie nie wiadomo. Wciąz trwa dyskusja nad ewentualnym podjęciem jakichkolwiek interwencji. Wiele wskazuje na to, że specjaliści będą się starali nie ingerować w zachowania ssaków tak długo, jak nie będzie im groziło bezpośrednie niebezpieczeństwo. Niestety, czasu na rozwiązanie problemu jest coraz mniej - zbliża się przecież zima, której delfiny butlonose z pewnością nie przeżyją pozostając w rzece...
- 2 odpowiedzi
-
- Jersey
- Sea Bright
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Szwedzcy naukowcy wykazali, że brutalne gry wideo prowadzą u dzieci do nieregularnego rytmu serca. Badacze z Uniwersytetu Sztokholmskiego, Uniwersytetu w Uppsali i Karolinska Institutet zaprosili 19 chłopców w wieku od 12 do 15 lat do zabawy z dwoma grami: brutalną i "pacyfistyczną". Szef zespołu Frank Lindblad opowiada, że po zakończeniu sesji u ochotników obcujących z wirtualną przemocą pojawiła się arytmia. Zauważyliśmy nieregularne odstępy między kolejnymi uderzeniami serca. Oznacza to, że gry naprawdę silnie wpływają na układ nerwowy młodych ludzi, a za jego pośrednictwem także na inne istotne dla zdrowia i życia organy. Na razie jest za wcześnie, by wyciągać wnioski na temat długoterminowego wpływu gier, ale na pewno warto dogłębniej zbadać to zagadnienie. Lindblad wyjaśnia, że EKG wykonywano zarówno podczas gry, jak i w nocy. Okazało się, że zaburzenia rytmu serca utrzymywały się również podczas snu. Chłopcy nie wspominali o jakichkolwiek problemach ze snem, ale wiadomo, że w tym czasie są przyswajane wiadomości nabyte podczas dnia. Jakiekolwiek zaburzenia snu mogą zatem negatywnie wpływać na proces uczenia się. Ludzki organizm dysponuje prawdopodobnie mechanizmami pozwalającymi na zaadaptowanie do efektów fizjologicznych grania, ponieważ u osób uzależnionych od gier często nie obserwuje się tego typu negatywnych zjawisk.
- 5 odpowiedzi
-
- Frank Lindblad
- nieregularne
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
OpenOffice, nie Google Docs, konkurencją dla MS Office'a
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Firma ClickStream przeprowadziła badania dotyczące popularności pakietów biurowych wśród dorosłych użytkowników w USA. Wynika z nich, że mimo konkurencji ze strony Google Docs, opensource'owy OpenOffice ma wciąż znaczącą przewagę. Na podstawie badań 2400 użytkowników pecetów stwierdzono, że OpenOffice'a używa 5% badanych, podczas gdy do korzystania z Google Docs przyznaje się co setny ankietowany. OpenOffice jest też używany 6-krotnie częściej i niemal 3-krotnie dłużej niż Google Docs. Warto też zauważyć, że aż 68% osób używających Google Docs przynajmniej raz użyło też MS Worda. Tymczasem 74% użytkowników OpenOffice nie w ogóle nie używa produktu Microsoftu. Wyniki takie sugerują, że Google Docs wciąż nie jest uznawany za samodzielny, wystarczający produkt. Pomimo tego, że to właśnie Google Docs był swego czasu przedstawiany jako konkurent dla MS Office'a, to OpenOffice jest prawdziwym konkurentem. Takiego zdania jest zresztą sam Microsoft. Steve Ballmer podczas konferencji z analitykami firmy Gartner powiedział, że oferta jego firmy jest lepsza od Google Docs i Spreadsheets i dodał, że większą konkurencję Microsoft odczuwa ze strony OpenOffice i StarOffice. Microsoft Office pozostaje rynkowym liderem. Jest używany przez 51% dorosłych Amerykanów. Olbrzymia część użytkowników pecetów korzysta też z microsoftowych darmowych programów do edycji tekstu, takich jak Notatnik (48%) i WordPad (21%).- 8 odpowiedzi
-
- Google Docs
- MS Office
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Intel rozpoczął sprzedaż procesorów z rodziny Core i7. To oficjalna nazwa architektury znanej dotychczas pod kodową nazwą Nehalem. Układy wykonane w technologii 45 nanometrów jako pierwsi na świecie mogli kupić Japończycy. Przed sklepami w tokijskiej dzielnicy Akihabara zgromadziły się setki entuzjastów komputerów. Nowe procesory nie są tanie. Układ Core i7 965 Extreme Edition taktowany zegarem o częstotliwości 3,2 GHz wyceniono na 999 dolarów. Za Core i7 940 (2,93 GHz) trzeba zapłacić 562 USD, a za Core i7 920 (2,66 GHz) - 284 USD. Intel chce przekonać klientów do nowej architektury m.in. możliwością zoptymalizowania pracy układu w zależności od potrzeb. W procesorach Core i7 można dopasować 20 różnych parametrów pracy układu. Ten tzw. Turbo Mode to jedno z ciekawszych rozwiązań zastosowanych w nowych CPU. Znane z notebooków rozwiązanie trafi tym razem do desktopów. Turbo Mode to nic innego jak dynamiczne zasilanie poborem energii przez układ. Każda jego część jest zasilana osobno. W zależności od potrzeb może więc pobierać mniej lub więcej energii. Może też przejść w stan uśpienia gdy nie jest potrzebna. Umieszczona w procesorze sieć czujników będzie decydowała np. o wyłączeniu niepotrzebnych rdzeni procesora w sytuacji, gdy uruchomiona aplikacja używa tylko jednego rdzenia, ale wykorzystuje go bardzo intensywnie. Wówczas do tego rdzenia zostanie dostarczone wyższe napięcie i zwiększy się taktowanie jego zegara, a pozostałe rdzenie zostaną "uśpione". Dzięki takiemu rozwiązaniu nasza aplikacja będzie działała bardziej wydajnie, a ogólny bilans poboru mocy i wydzielania ciepła przez procesor pozostanie niezmieniony lub się zmniejszy. Rozwiązanie takie uchroni nas też przed przegrzewaniem się procesora i np. zawieszaniem komputera, gdyż w słabo chłodzonych maszynach kości nie będą osiągały pełnej mocy, by zapewnić ich stabilną pracę. Główną cechą architektury Core i7 jest modułowa budowa procesora. Dzięki niej producent może łatwo dodawać nowe rdzenie i oferować kości zarówno dwu-, trzy- jak i ośmiordzeniowe. Co ważne, procesory będą monolityczne, czyli od samego początku będą "prawdziwymi" wielordzeniowcami. To odstępstwo od dotychczasowej polityki Intela, którego pierwszymi wielordzeniowymi układami były po prostu procesory zamknięte w jednej obudowie, a dopiero kolejne wersje to rdzenie umieszczone na jednym kawałku krzemu. W nowych procesorach umieszczono również kontroler pamięci, a ich architektura umożliwia wbudowywanie weń licznych poziomów pamięci cache. Teoretycznie może się w nich znaleźć nawet cache L4 (czwartego poziomu). Ponadto Core i7 współpracuje z układami DDR3 w trybach jedno-, dwu-, trzy- i czterokanałowym. Podstawowym procesorem z rodziny Core i7 będzie układ czterordzeniowy. Intel zapowiada również kości z ośmioma rdzeniami. Jako, że każdy z rdzeni może przetwarzać dwa wątki, układy obsłużą do 16 wątków jednocześnie. Przypomina to więc obecną w procesorach Pentium technologię Hyper-Threading. Tym razem ma jednak być ona bardziej wydajna i elastyczna. Intel zapowiedział bowiem, że użytkownik będzie mógł z poziomu BIOS-u wyłączyć obsługę wielowątkowości. Inną istotną zmianą jest zastosowanie magistrali QPI (Quick Path Interconnect) w miejsce FSB. Dzięki temu dwukrotnie przyspieszono wewnętrzną komunikację pomiędzy CPU w maszynach wieloprocesorowych. Na razie wszystko wskazuje na to, że Intel nastawił się na bardziej wymagających odbiorców. Core i7 powinien sprawdzić się w zastosowaniach serwerowych oraz tam, gdzie wymagane są duże moce obliczeniowe i wielowątkowość. Wstępne testy na domowych desktopach napawają umiarkowanym optymizmem. W typowo domowych zastosowaniach procesory sprawują się tylko nieznacznie lepiej dotychczas dostępne na rynku CPU. Przyrost wydajności jest niewielki, a zastanawiając się nad kupnem Core i7 powinniśmy wziąć pod uwagę wysoką cenę nowości oraz fakt, że zmieniając procesor musimy kupić przystosowaną do współpracy z nim płytę główną z podstawką LGA 1366.
-
Reprezentanci pewnych wyznań wychwytują ukryte wzorce wzrokowe szybciej od ateistów. Psycholodzy z Leiden University doszli do tego wniosku po zbadaniu grupy 40 studentów: agnostyków i kalwinistów (PLoS ONE). Bernhard Hommel i zespół pokazywali ochotnikom trójkąt lub kwadrat, które składały się z mniejszych figur geometrycznych - trójkącików albo kwadracików. Badanie przeprowadzano z wykorzystaniem komputera. Należało się skoncentrować na mniejszym lub większym kształcie i rozpoznać go. Obie grupy równie szybko identyfikowały dużą figurę, ale wyznawcy kalwinizmu wpadali na trop ukrytych miniatur średnio o 30 milisekund wcześniej. Naukowcy uważają, że zaobserwowane różnice w postrzeganiu mogą być skutkiem wyznawanej doktryny. Kalwiniści są bowiem w większym stopniu skoncentrowani na sobie i swoim życiu niż na zewnętrznych bodźcach rozpraszających. W przyszłości Hommel chce przeprowadzić badania także wśród przedstawicieli innych religii, np. katolicyzmu, judaizmu oraz islamu. Zastanawia się przy tym, jak wyeliminować wpływy kulturowe, które mogłyby maskować uzyskane wyniki. Nie ma przecież sensu porównywać irańskich muzułmanów z holenderskimi ateistami. Tak naprawdę trudno jednak wykluczyć możliwość, że osoby z tendencją do dostrzegania ukrytego porządku są bardziej religijne. By wyznaczyć ewentualną zależność przyczynowo-skutkową i jej kierunek, warto byłoby zatem porównać ludzi urodzonych w jakimś obrządku z nawróconymi.
- 2 odpowiedzi
-
- dostrzegać
- ukryty porządek
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Firma ARM podpisała umowę z Canonical, twórcą Ubuntu. Dzięki współpracy obu przedsiębiorstw popularny opensource'owy system operacyjny ma trafić do netbooków i innych niewielkich urządzeń. ARM produkuje procesory i inne układy scalone, które możemy spotkać m.in. w licznych modelach smartfonów. Umowa z Canonical daje nadzieję, że Ubuntu znajdzie się w tego typu urządzeniach. Niewykluczone, iż nastąpi to już w kwietniu przyszłego roku. Rob Coombs, dyrektor marketingu w ARM wierzy, że urządzenia z Ubuntu zostaną po raz pierwszy zaprezentowane przed czerwcowymi targami Computex. Netbooki i smartfony z Ubuntu mają korzystać z architektury ARM7, przede wszystkim zaś z procesorów Cortex A8 i A9. Firmie ARM zależy przede wszystkim na rynku netbooków - niewielkich komputerów z wyświetlaczem o przekątnej do 10 cali, które mają służyć przede wszystkim do surfowania po Sieci. Będą one przeznaczone dla osób, które "potrzebują niewielkiego urządzenia z dostępem do Internetu" - mówi Coombs. W takich komputerach miałby znaleźć się cały pakiet opensource'owych programów.
-
Blizny na męskiej twarzy działają na kobiety jak ogłoszenie, a właściwie reklama wartościowych cech właściciela. Okazuje się zatem, że nie szpecą one, jak dotąd zakładano. Jest jednak pewien warunek, muszą to być ślady po ranach odniesionych w walce, a nie po trądziku czy ospie wietrznej (Personality and Individual Differences). Badacze z Uniwersytetów w Liverpoolu i Stirling pokazali ponad 200 ochotnikom zdjęcia twarzy z i bez różnego rodzaju blizn. Panie wyżej oceniały "naznaczone" męskie twarze, wg panów, skazy nie zwiększały natomiast atrakcyjności kobiecych fizjonomii. Dla kobiet blizny zwiększały szanse ich właściciela na związek krótko-, ale już nie długoterminowy. Nie wiadomo dokładnie, czemu blizny oddziałują w ten sposób na przedstawicielki płci pięknej. Na pewno stanowią one zapis historii danego mężczyzny. Poza tym, poprzez skojarzenia z gwałtownością i przemocą, wskazują na określone cechy osobowościowe: skłonność do podejmowania ryzyka i ponadprzeciętną męskość. Wg socjobiologów, stanowią one sygnał dobrych genów i silnego układu odpornościowego. Blizny potrądzikowe czy pozostające po operacjach chirurgicznych lub ospie wskazują natomiast na słabszy układ immunologiczny, przez co są postrzegane bardziej negatywnie niż inne rodzaje śladów znaczących skórę.
-
Kobiety otyłe dużo słabiej kontrolują działanie pod wpływem impulsu niż panie o prawidłowej wadze. Przy okazji psycholodzy z University of Alabama w Birmingham odkryli, że mężczyźni z normalną i nadmierną wagą nie różnią się pod względem poziomu impulsywności (Apetite). Autorom eksperymentu zależało na sprawdzeniu, jak kobiety i mężczyźni o różnych wskaźnikach masy ciała radzą sobie z odraczaniem nagrody. Czy wolą mniejszą, ale szybką gratyfikację, czy też są w stanie poczekać na coś lepszego. W eksperymencie Amerykanów wzięło udział 95 osób. Mogły one dostać pewną sumę pieniędzy od razu lub po ustaleniu kwoty (odpowiednio wyższej) poczekać na nią przez jakiś czas: 2 tygodnie, miesiąc, pół roku, rok, trzy, pięć lub nawet 10 lat. Wchodzące w grę kwoty wynosiły od 1000 do 50000 dolarów. Naukowcy zauważyli, że otyłe kobiety zaniżały wartość odroczonej nagrody w 3-4-krotnie większym stopniu niż panie o prawidłowym wskaźniku masy ciała. Natomiast otyli mężczyźni nie różnili się pod tym względem od kobiet i mężczyzn z grupy kontrolnej. Rezultaty nie zmieniły się po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, takich jak iloraz inteligencji czy dochody (w przeszłych badaniach powiązano je z impulsywnością). Dr Rosalyn Weller, szefowa zespołu psychologów, wyjaśnia, że źródeł międzypłciowych różnic należy najprawdopodobniej poszukiwać w pewnej cesze osobowościowej, a mianowicie w czymś, co nazwano rozhamowaniem związanym z jedzeniem. Jest to tendencja do objadania się pod wpływem bodźców odnoszących się w jakiś sposób do jedzenia, np. zdjęć pysznych deserów czy reklam. U kobiet występuje ona częściej i jest wyraźniej zaznaczona. Ludzie o takim rysie charakteru ważą zazwyczaj więcej i szybciej tyją. Amerykanie uważają zatem, że otyli mężczyźni rzadziej zachowują się impulsywnie, bo są w mniejszym stopniu rozhamowani.
- 3 odpowiedzi
-
Miłośnicy serialu Nie z tego świata dobrze znają walizkę braci Sama i Deana Winchesterów. W jej wnętrzu kryją się sprzęty do unieszkodliwiana demonów i innych groźnych dla ludzi istot. Bardzo podobny zestaw do zwalczania wampirów, tyle tylko że sprzed ponad 200 lat (z ok. 1800 r.), wystawiono na aukcję w Natchez w Missisipi. Zapłacono za niego prawie 15 tysięcy dolarów. W podzielonym na przegródki pudle można było znaleźć zestaw różnej wielkości kołków (osikowych?) z inkrustowanym krzyżem u szczytu, lustra, broń ze srebrnymi nabojami, krucyfiks, Biblię, wodę święconą, świece oraz czosnek. Ten ostatni został, oczywiście, zastąpiony świeżą główką. Walizeczkę wykonano ze szlachetnego drewna orzecha amerykańskiego. Wszystkie przyrządy "trzymały się" wyznaczonych miejsc, ponieważ dało się je przymocować skórzanymi paskami (vide Biblia) lub włożyć do specjalnie przygotowanego wgłębienia, przypominającego to w etui na biżuterię. W muzeach na całym świecie zgromadzono podobne temu eksponaty. Ponoć podręczne zestawy na wampiry sprzedawano osobom udającym się w podróż do Transylwanii, ojczyzny hrabiego Drakuli. Całość wygląda na ciężką, trudno więc sobie wyobrazić, jak w sytuacji kryzysowej skorzystać z czegokolwiek ukrytego w środku. Zestaw ma natomiast z pewnością dużą wartość historyczną i poznawczą.
-
Czy określenie "owczy pęd" pasuje wyłącznie do owiec? Z pewnością nie. Wiele wskazuje na to, że ryby także kierują się modą i poddają się temu zjawisku, a efekty takiego zachowania mogą być korzystne dla całej ławicy. Interesujący eksperyment przeprowadzono na ciernikach (Gasterosteus aculeatus) - niewielkich rybach słodkowodnych żyjących także na terenie Polski. Wyniki badania, przeprowadzonego przez zespół Ashleya Warda z Uniwersytetu w Sydney, prezentuje najnowszy numer czasopisma Current Biology. Założenia doświadczenia były bardzo proste. Do naczynia, w którym znajdowały się cierniki, wstawiano dwie repliki ich kompanów: jedna wyraźnie przypominała rybę wychudzoną i osłabioną, zaś druga wyglądała na dobrze odżywionego i zdrowego osobnika. Dla zwiększenia realizmu testu obie rybki wyposażono w mechanizm umożliwiający zdalne sterowanie ich ruchami. Zgodnie z zasadami rządzącymi wśród cierników, gromadzenie się ryb wokół jednego z osobników oznacza wybór lidera ławicy. Naukowcy przeprowadzili serię kolejnych "elekcji", w których grupa liczyła sobie jedną, dwie, cztery lub osiem ryb. Eksperyment pokazał, że im większa była liczba osobników w ławicy, tym częściej jako jej lidera wybierano "zdrową" atrapę. Różnica była bardzo wyraźna: gdy "wyborca" był tylko jeden, dokonywał trafnego wyboru tylko w 55% przypadków, lecz odsetek ten wzrastał aż do 80%, gdy badana ławica była powiększana do ośmiu ryb. Niektóre ryby zauważają najlepszy możliwy wybór bardzo szybko, lecz inne mogą popełnić błąd i wybrać złą drogę, tłumaczy tajniki życia stadnego cierników David Sumpter, badacz z Uniwersytetu w szwedzkim mieście Uppsala. Dodaje: pozostałe ryby oceniają, jak wiele innych podążyło w okreslonym kierunku. Gdy liczba tych wybierających się w jedną stronę przeważa nad tymi wybierającymi drugą, wówczas niezdecydowana rybka wybiera kierunek obrany przez większość. Co ciekawe, podobnych obserwacji dokonano już wcześniej na... ludziach. Okazuje się bowiem, że sądowa ława przysięgłych, której zadaniem jest orzeczenie winy lub niewinności oskarżonego, także częściej podejmuje poprawne decyzje wtedy, gdy jest liczniejsza. Wiele wskazuje więc na to, że "owczy pęd" to nie tylko specjalność owiec, ani nawet ssaków...
-
W południowo-wschodnim Peru odkryto gatunek ptaków wysiadujących jaja na lodowcu. Dotychczas uważano, że zachowują się tak wyłącznie pingwiny. Co ciekawe, kluczową rolę w dokonaniu odkrycia odegrał... 14-latek. Młodym odkrywcą jest Spencer Hardy, syn specjalisty z zakresu nauk o Ziemi, Douglasa. Jego tata przebywał w obrębie Pokrywy Lodowej Quelccaya, największego lodowca Ziemi zlokalizowanego w rejonie tropikalnym. Podczas badań nad zmianami klimatu naukowiec zaobserwował pióra ptaków oraz pozostałości ich gniazd. Postanowił podzielić się odkryciem ze Spencerem, od lat zainteresowanym studiowaniem życia ptaków. Odkąd miał siedem lat, Spencer był zafascynowany badaniem ptaków i ich różnych gatunków, mówi Douglas Hardy, pracujący dla Uniwersytetu Massachusetts. Naukowiec dał swojemu synowi okazję do sprawdzenia własnej wiedzy - przesyłał mu zdjęcia ptaków i wszelkich pozostałości po ich obecności na lodowcu. Jak tłumaczy, gdyby nie syn, w ogóle nie zainteresowałby się zbieraniem takich informacji. Fotografie wykonane w Peru trafiały przez Internet do Spencera, który szybko sporządził listę gatunków, które mogły być widoczne na zdjęciach. Zebrane informacje przekazano specjalistom z waszyngtońskiego Smithsonian Institution, którzy zidentyfikowali pióra jako pozostałość po bytowaniu diuk białoskrzydłych (Diuca speculifera), należących do rzędu wróblowatych. Ostatecznym potwierdzeniem odkrycia było odnalezienie na lodowcu kompletnego gniazda diuk wraz z porzuconymi jajami. Miało to miejsce w czerwcu bieżącego roku. Obserwacje pana Hardy'ego wykazały, że gniazda zlokalizowane były przeważnie kilkadziesiąt centymetrów od krawędzi obszaru występowania lodu. Najprawdopodobniej jest to pewien rodzaj kompromisu: taka lokalizacja utrudnia dostęp drapieżników z jednej strony, zaś z drugiej zapobiega wychłodzeniu dojrzewającego wewnątrz jaj potomstwa. Diuki wykorzystują lodowiec na własną korzyść, tłumaczy starszy z członków duetu. Jeżeli będą w stanie oderwać się od ziemi i wejść do wnętrza szczeliny w lodowcu, znajdą tam ochronę przed wychłodzeniem oraz śniegiem i deszczem. Wydaje się, że przedstawiciele D. speculifera są doskonale przygotowani do życia w surowych warunkach. Pomimo przenikliwego zimna, huraganowych wiatrów i obniżonej zawartości tlenu radzą sobie świetnie, a jaja składają najprawdopodobniej wyłącznie na lodowcu. Co więcej, w ogóle nie opuszczają niegościnnego terenu, nawet podczas najzimniejszych miesięcy roku. Jak więc widać, organizmy żywe wykazują niezwykłą determinację i wykorzystają każdą, najmniejszą nawet okazję, by znaleźć sobie dogodne miejsce do życia...
-
- Diuca speculifera
- diuka białoskrzydła
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Historie o ludziach, którzy osiwieli w ciągu jednej nocy z powodu ekstremalnego stresu, wcale nie są mitem. Utrata pigmentacji włosów może być także skutkiem choroby, m.in. łysienia plackowatego. Naukowcy z dwóch uniwersytetów (w Manchestrze i Lubece) odwrócili ten proces. Nowej technologii nie da się jednak wykorzystać w odniesieniu do naturalnego siwienia. Badacze posłużyli się cząsteczką K(D)PT, która przypomina hormon występujący w ludzkim organizmie. W normalnych warunkach działa on stymulująco na odpowiadającą za kolor włosów i skóry melaninę. W testach klinicznych wzięło udział 6 kobiet w wieku od 46 do 65 lat. Pobrano od nich mieszki włosowe, a następnie odtworzono warunki powiązane z łysieniem plackowatym i telogenowym wypadaniem włosów. Przyczyną tego drugiego bywa stres wywołany chorobą fizyczną bądź psychiczną, a jedną z cech charakterystycznych, poza wzmożonym wypadaniem włosów, jest ich siwienie. Okazało się, że w obu sytuacjach terapia K(D)PT znacząco zwiększyła ilość barwnika w mieszkach. Dr Ralf Paus, szef zespołu akademików, przestrzega jednak przed huraoptymizmem. Na razie bowiem nie wiadomo, czy w ten prosty sposób uda się całkowicie odtworzyć przedchorobową pigmentację włosów u żywego człowieka, a nie w laboratorium. Czekamy zatem na wyniki kolejnych badań na liczniejszych grupach.
- 1 odpowiedź
-
- K(D)PT
- telogenowe wypadanie włosów
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przeszczep szpiku kostnego wykonany w celu wyleczenia białaczki pozwolił 42-letniemu Amerykaninowi nie tylko na wyleczenie nowotworu, lecz najprawdopodobniej wyeliminował także wirusa HIV z jego organizmu. Wielu badaczy twierdzi, że zdobyte doświadczenie stanie się przełomem w walce z "dżumą XXI wieku". Bohaterami niezwykłej historii są: niemiecki hematolog Gero Huettler oraz jego pacjent amerykańskiego pochodzenia, którego nazwiska nie podano. Niezwykły zabieg, wymagający wykorzystania wiedzy z pogranicza onkologii, transplantologii i genetyki, najprawdopodobniej pozwolił na całkowite wyleczenie mężczyzny z infekcji wirusem HIV. Od momentu wykrycia obecności patogenu do przeszczepu minęło aż 10 lat, lecz od czasu nowatorskiej terapii nie wykryto w jego organizmie obecności wirusa. Każdego dnia byliśmy przygotowani na złe wyniki - przyznaje Huettler. Na szczęście, pomimo upływu 20 miesięcy od zabiegu, wiadomości na temat zdrowia Amerykanina są optymistyczne. I choć nie ma stuprocentowej pewności, że zakażenie nie powróci, wielu badaczy jest zachwyconych efektem leczenia. Sekretem powodzenia terapii była mutacja w komórkach macierzystych przeszczepianego szpiku kostnego. Pacjent może mówić o prawdziwym szczęściu w nieszczęściu, gdyż rozwój białaczki w jego organizmie wymusił przeszczep szpiku, który z kolei zapobiegł rozprzestrzenianiu się HIV. Dawca narządu był nosicielem mutacji w obu kopiach genu CCR5, kodującego białko potrzebne do wnikania wirusa do komórek krwi. Bez interakcji z prawidłową (niezmutowaną) proteiną HIV jest niezdolny do ataku. Oznacza to, że pomimo iż wirus był obecny w organizmie, nie był on w stanie zainfekować komórek. Prowadziło to najprawdopodobniej do stopniowego zaniku zakażenia. Sam dr Huettler przyznaje, że nie planował takiego rozwoju wydarzeń, lecz postanowił wykorzystać okazję. Przez przypadek przeczytałem o tym [mowa o efektach mutacji - red.] w 1996 roku. Zapamiętałem to i pomyślałem, że to może zadziałać. Zanim doszło do transplantacji, własny szpik kostny Amerykanina został całkowicie zniszczony za pomocą kombinacji promieniowania jonizującego oraz leków. Gdy unieszkodliwiono układ odpornościowy pacjenta, przeszczepiono komórki szpiku posiadające w swoim genomie zbawienne uszkodzenie informacji genetycznej. Jednocześnie, w trosce o bezpieczeństwo przeszczepianego materiału, całkowicie odstawiono terapię przeciwwirusową. Ryzykowne podejście do terapii opłaciło się, gdyż po dwudziestu miesiącach od zabiegu w organizmie mężczyzny wciąż nie wykryto śladów wirusa. Trzeba jednak przyznać, że biorca przeszczepu miał szczęście, przy którym nawet "szóstka" w totolotku to drobiazg. Oprócz trudności w dobraniu pary dawca-biorca dodatkową trudnością był fakt, iż zaledwie jeden na tysiąc Europejczyków i Amerykanów nosi mutację w genie CCR5. To nie pierwszy raz, gdy przeszczep szpiku pozwolił na zwalczenie AIDS lub infekcji HIV. Pomiędzy latami 1982 i 1996 podobny eksperyment udał się co najmniej dwukrotnie. Wówczas jednak przyczyna powodzenia terapii nie była znana. Czy była nią właśnie zbawienna mutacja? Być może nie dowiemy się tego już nigdy. A co czeka nas w przyszłości? Badacze są ostrożni w ogłaszaniu odnalezienia "lekarstwa na AIDS" i zwracają uwagę na konieczność przeprowadzenia dalszych badań. Mimo to trzeba przyznać, że osiągnięty przez dr. Huettlera sukces jest niebywały. Być może w przyszłości uda się modyfikować materiał genetyczny komórek macierzystych w taki sposób, by przeszczep zawierał wyłącznie komórki odporne na infekcję. Jeżeli jednak kiedykolwiek będzie to możliwe, na pewno nie stanie się to wcześniej niż za kilkanaście lat.
- 26 odpowiedzi
-
Zamieszkujące północny Atlantyk wieloryby wydają czasem dziwaczny odgłos, przypominający do złudzenia wystrzał z broni palnej. Dzięki zastosowaniu nowoczesnych technologii udało się ustalić prawdopodobne znaczenie tego tajemniczego dźwięku. Odkrycia dokonał zespół prowadzony przez Susan Parks z Penn State University. Badaczka opisuje, że wydawany przez wieloryby huk został nazwany "wystrzałem z broni", ponieważ naprawdę brzmi podobnie do strzału z karabinu - jest gwałtowny i towarzyszy mu pogłos. Obserwacje wykonane przez nią i jej kolegów wskazują, że celem takiego zachowania jest odstraszanie jednych samców przez drugie lub pokaz siły przed samicami. Badanie nie byłoby możliwe bez zastosowania nowoczesnych technologii. Na terenie Zatoki Fundy u wybrzeży Kanady, gdzie wieloryby udają się na letni żer, badacze umieścili pod wodą pięć hydrofonów. Oprócz nagrywania dźwięków towarzyszących przebywaniu waleni na terenie akwenu, badacze obserwowali ich zachowania i próbowali powiązać te dane w logiczną całość. Przez dwa tygodnie próbowaliśmy podsłuchiwać, by dowiedzieć się, jak wiele waleni wydaje z siebie ten dźwięk, tłumaczy Parks. Z analiz wykonanych przez jej zespół wynika, że tajemniczy huk wydawały z siebie samotne samce oraz mieszane grupy samców i samic przebywające blisko powierzchni wody. Zdaniem badaczy z Penn State University zebrane informacje sugerują, że "wystrzały" mają na celu albo odstraszenie konkurentów walczących o wdzięki tej samej samicy, albo przypodobanie się jej. Jak zaznacza pani Parks, jest też bardzo prawdopodobne, że służą one obu celom. Kompletne wyjaśnienie zagadki mogłoby być możliwe dzięki przeprowadzeniu dalszych badań. Może to być jednak trudne, gdyż dzika populacja badanych waleni, należących do rodzaju Eubalaena, liczy sobie zaledwie około 300 osobników. Zwierzęta te giną masowo głównie wskutek zderzeń ze statkami, w których, pomimo masy własnego ciała przekraczającej nieraz 60 ton, mają niewielke szanse. Pozostaje nam mieć nadzieję, że naukowcy zdążą zebrać dostatecznie wiele informacji i zwiększyć w ten sposób szanse na przeżycie tych wyjątkowych ssaków.
-
To wielki przełom - tak Robert Singer, biolog z Albert Einstein Medical School w Nowym Jorku skomentował prace naukowców z firmy PTC Therapeutics. Opracowali oni bowiem lekarstwo, które powoduje, że zmutowane DNA produkuje prawidłowo zbudowane białka. Obecnie produkowane lekarstwa zmieniają aktywność takich protein, tak więc mamy tutaj do czynienia z nowatorskim rozwiązaniem problemu nieprawidłowej pracy DNA. Już w tej chwili wiadomo, że lek może przydać się przy leczeniu mukowiscydozy i niektórych rodzajów dystrofii mięśni. Mutacje genów są spotykane w licznych chorobach, stąd też wymuszenie na DNA produkcji prawidłowych białek może pomóc w terapii setek schorzeń. W początkowej fazie badań PTC skupiło się na dwóch chorobach - dystrofii mięśniowej Duchenne'a (DMD) i mukowiscydozie. Pierwsza z nich występuje rocznie u około 20 000 noworodków płci męskiej. Około 15% jej przypadków jest wywołana przedwczesnym występowaniem genetycznego sygnału zatrzymującego syntezę RNA. Cząsteczka białka powstająca w wyniku takiego procesu jest przeważnie niefunkcjonalna. Z kolei na mukowiscydozę zapada corocznie około 70 000 osób. Dotychczas nie istnieje żadne lekarstwo na DMD, a leki używane przy mukowiscydozie leczą objawy, a nie chorobę. Wstępne kliniczne testy leczenia obu chorób dały, jak mówi Brenda Wang z Cincinnati Children's Hospital Medical Center, niezwykle zachęcające wyniki. Biopsje przeprowadzone u pacjentów z DMD wykazały, że po podaniu leku u 50% małych pacjentów doszło do wytworzenia prawidłowych kopii dystrofiny, białka zapewniającego siłę mięśni. W DMD, wskutek wspomnianej wyżej mutacji genu, dystrofina w ogóle nie jest obecna w mięśniach. Z kolei pacjentom z mukowiscydozą brakuje białka CFTR, które jest odpowiedzialne za transport jonów chlorkowych przez błonę komórkową. Uczeni zauważyli, że gdy chorym podano nowy lek, prawidłowe kopie CFTR były produkowane w nabłonku nosa, który jest bardzo podobny do nabłonka płucnego. Ponadto lekarstwo aż o 30% zredukowało napady kaszlu. Dla pacjentów to olbrzymia ulga, gdyż chorzy z mukowiscydozą kaszlą średnio 600-1500 razy na dobę. PTC rozpoczęło właśnie zakrojone na szerszą skalę badania, którymi objęto 175 pacjentów z DMD w USA, Europie, Australii i Izraelu. W przyszłym roku podobnemu studium zostaną poddani chorzy na mukowiscydozę. Badania potrwają co najmniej rok i pozwolą stwierdzić, czy nowe lekarstwo poprawia stan pacjentów. W dotychczasowych testach skupiono się bowiem tylko na sprawdzeniu, czy doszło do wyprodukowania prawidłowych białek kodowanych przez zmutowane geny. Uczeni dowiedzą się również, czy lekarstwo jest na pewno bezpieczne. Jako że w przypadku DMD lek powoduje pominięcie przedwcześnie pojawiającego się w genie znaku stop, lekarze obawiają się, iż może dojść do pominięcia prawidłowo umiejscowionego znaku i powstanie zbyt długa proteina. Stuart Peltz, szef PTC, informuje, że w badaniach na zwierzętach lekarstwo dało obiecujące wyniki również w przypadku takich chorób jak zespół Retta, hemofilia czy guzy z mutacjami w tzw. genach supresorowych. Jego firma ma zamiar rozpocząć pierwsze testy z chorymi na hemofilię. Dodatkową zaletą nowego leku jest fakt, iż przyjmuje go się doustnie.
- 1 odpowiedź
-
- DMD
- dystrofia mięśni
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kobiety po histerektomii (chirurgicznym usunięciu macicy) nie przybierają na wadze. Nie da się jednak zaprzeczyć, że istnieje odwrotna zależność – panie z nadwagą częściej przechodzą ten zabieg (Menopause: The Journal of the North American Menopause Society). Ponieważ twierdzenie o wzroście wagi po histerektomii jest powtarzane dość często, lecz do tej pory naukowcy uzyskiwali niejednoznaczne wyniki, zespół Davida Fitzgeralda z Uniwersytetu w Queensland postanowił skorzystać z bazy danych zebranych w ramach Australijskiego Podłużnego Studium dot. Zdrowia Kobiet. Trwa ono od 12 lat i obejmuje także kobiety, które przeszły histerektomię. Badacze śledzili ewentualne zmiany wagi u ok. zoperowanych 1000 pań, urodzonych w latach 1946-1951. Dysponowaliśmy zarówno odczytami wagi przed, jak i bezpośrednio po zabiegu. Mieliśmy też dane grupy kontrolnej, znajdującej się w podobnej sytuacji, ale bez przebytej histerektomii. Okazało się, że u pacjentek w wieku 40-50 lat histerektomia nie prowadziła do większego wzrostu wagi, lecz jeśli dana osoba miała nadwagę (wskaźnik masy ciała wynosił od 25 do 30), wzrastało prawdopodobieństwo, że zostanie poddana chirurgicznemu usunięciu macicy. Oznacza to, że nadmierna waga stanowi w tym przypadku czynnik ryzyka. Fitzgerald podkreśla, że może to mieć związek z silniejszym uciskiem na macicę. Na podstawie dostępnych danych Australijczycy wywnioskowali również, że kobiety zamieszkujące obszary rolnicze częściej podlegają histerektomiom. Naukowcy przypuszczają, że może to mieć m.in. związek z gorszym dostępem do opieki zdrowotnej i nieregularnymi wizytami u ginekologa.
-
Niewykluczone, że na koncentrację uwagi czy uspokojenie już wkrótce nie będzie polecać się lecytyny czy herbatki z melisy. Zamiast dwóch istnieje bowiem jeden skuteczny środek: guma do żucia bez cukru. Andrew Scholey, behawiorysta ze Swinburne University, zebrał 40 osób. Średnia wieku oscylowała wokół 22 lat. Podczas eksperymentu wykorzystano symulację stresorów o zdefiniowanej intensywności (ang. defined intensity stressor simulation, DISS). Platforma ta umożliwia badanie skuteczności działania w kontrolowanych warunkach. Trzeba zaznaczyć, że wykonywane zadania nie należą do łatwych. Przed i zakończeniu pracy z DISS określano poziom 3 wskaźników: 1) lęku, 2) czujności i 3) stresu. Pomiarów dokonywano podczas żucia i w sytuacji braku gumy. Okazało się, że u osób żujących gumę stężenie hormonu stresu kortyzolu w ślinie było o 16% niższe niż u pozostałych ochotników. Ponieważ łatwiej im się było skupić, w stresujących warunkach uzyskiwali dużo lepszy średni wynik (aż o 67%). Z tego powodu profesor Scholey poleca żucie gumy np. podczas prowadzenia samochodu, egzaminów itp.
- 16 odpowiedzi
-
Wydawałoby się, że w miarę niepostrzeżenie można ukraść tylko coś małego. Otóż to, wydawałoby się, ponieważ miesiąc temu spod Komarowa w środkowej Rosji zniknął cały kościół. O wydarzeniu poinformował rzecznik Kościoła prawosławnego. Budynek stał w wiosce od blisko 200 lat (od 1809 roku). Jeszcze w lipcu był nietknięty, ale w październiku złodzieje rozebrali go fragment po fragmencie. Zawiadomiono prokuraturę, a obecnie trwa śledztwo. Z pewnością utrudnia je fakt, że zniknięcia kościoła Zmartwychwstania nie zauważono natychmiast. Stał na uboczu i od jakiegoś czasu go nie używano, wkrotce mogło się to jednak zmienić. Po 2-piętrowym budynku zostało niewiele więcej niż wspomnienie, bo fundamenty i kawałki ściany. W Rosji takie zniknięcia zdarzają się dość często. Powód? Ikony i materiały budowlane z odzysku można sprzedać...
- 1 odpowiedź
-
- cerkiew
- ukradziony
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Thomas Beatie, transseksualista, który 29 czerwca urodził córkę Susan, ponownie jest w ciąży. Amerykanin nie zażywa testosteronu od czasu, gdy zaszedł w pierwszą ciążę. To na razie pierwszy trymestr, ale jak do tej pory, wszystko przebiega prawidłowo. Drugie dziecko państwa Beatie przyjdzie na świat również w czerwcu, a termin porodu wyznaczono na 12 dzień miesiąca. Gdy miała się urodzić Susan, ludzie zastanawiali się, jak Thomas zamierza rozwiązać sprawę karmienia malucha. Okazało się, że zadania tego podjęła się 46-letnia Nancy, która karmiła córkę piersią przez ubiegłe 4 miesiące. By posłużyć się dawną nomenklatura, została mamką dziecka urodzonego przez męża. Od momentu pojawienia się Susan para rzadko pokazuje się publicznie. W ich domu opuszczono rolety, a posesję obserwują baczne oczy kamer. Thomas i jego rodzina zarobili na zainteresowaniu mediów i na swojej własnej książce. Zgodnie twierdzą jednak, że nie kierowała nimi chęć zysku, a zwykła ludzka potrzeba.
- 4 odpowiedzi
-
NASA planuje udostępnić w Sieci zdjęcia powierzchni Księżyca wykonane w latach 60. w ramach misji Apollo. Historyczne fotografie będą mogli zobaczyć nie tylko ciekawscy z całego świata. Staną się one źródłem olbrzymiej ilości danych dla naukowców, którzy po raz pierwszy zobaczą te zdjęcia w wysokiej rozdzielczości i będą mogli porównać, jak w ciągu ponad 40 lat zmieniła się powierzchnia Srebrnego Globu. Fotografie zostały wykonane przez aparaty umieszczone na pokładach pięciu różnych pojazdów Lunar Orbiter. Pojazd księżycowy zapisywał dane na taśmach magnetycznych, a dopiero później specjaliści przenosili je na błony fotograficzne. Nie byli jednak w stanie odzyskać wszystkich informacj. Ówczesna technika nie pozwalała zatem na uzyskanie zdjęć w wysokiej rozdzielczości. Taśmy magnetyczne spoczęły więc w magazynach w oczekiwaniu na decyzję, co z nimi zrobić. Obecnie w ramach Lunar Orbiter Image Recovery Project (LOIRP) prowadzonego w NASA Ames Research Center, możliwe stało się przełożenie danych magnetyczych na zdjęcia wysokiej jakości. Dane z 1500 taśm są przekładane na obrazy, które ostatecznie trafią do Internetu. Zdjęcia z lat 60. to najdokładniejsze fotografie ziemskiego satelity, jakimi dysponujemy. W przyszłym roku ruszy projekt, którego celem będzie wykonanie co najmniej równie dokładnych zdjęć. To przygotowanie do powrotu człowieka na Księżyc. Przy okazji zaś naukowcy będą mogli porównać zmiany na powierzchni, wywołane np. uderzeniami niewielkich meteorytów, których nie widać z większych odległości.
-
Nie trzeba być miłośnikiem Monty Pythona, by kojarzyć skecz o kliencie sklepu zoologicznego, który kupił martwą papugę z gatunku norweska błękitna. Jeden z amerykańskich naukowców odkrył właśnie, że słynny skecz ma przodka, który liczy sobie... 1600 lat. Filolog klasyczny William Berg przetłumaczył greckie dzieło pt. "Filogelos: uzależniony od śmiechu". Jego autorami są prawdopodobnie Hierokles i Filagrius, o których niewiele wiemy. Tłumaczenie Berga, wraz ze zdjęciami manuskryptu oraz samymi skeczami, nagranymi przez komika Jima Bowena, zostało wydane na DVD. Okazało się, że już przed wiekami poczucie humoru było bardzo podobne, do współczesnego. Wśród żartów znajdziemy wiele odniesień do seksu, brzydkich żon czy puszczania wiatrów. Innych nie zrozumiemy, jak np. kawału o sałacie. Przed wiekami uważano ją za afrodyzjak. Teraz tak o niej nie myślimy, więc dowcip nie będzie zrozumiały. Jim Bowen mówi, że niektóre z tych dowcipów widział u współczesnych komików. Lekko je przerobili. Na przykład w miejsce powozu wstawiono samochód. Wracając zaś do słynnego skeczu Monty Pythonów... W oryginalnym kawale jest mowa o niewolniku. Jego nowy właściciel przychodzi na skargę do człowieka, od którego go kupił i mówi, że niewolnik zmarł zaraz po rozpoczęciu pracy. U mnie nigdy wcześniej tego nie robił - odpowiada sprzedawca. A inne greckie kawały? Ot chociażby: Mizoginik bierze udział w pogrzebie własnej żony. Przechodzień, widząc żałobny pochód pyta: 'Kim jest osoba, która odpoczywa w pokoju'. Na to wdowiec: 'Ja. W końcu się jej pozbyłem'' czy też Mieszkaniec Abdery widzi eunucha rozmawiającego z kobietą. Pyta, czy jest to jego żona. Eunuch odpowiada mu, że jest nieprzydatny dla kobiety. Abderyta stwierdza: 'A więc to twoja córka?. Warto dodać, że dla Greków Abdera była rodzajem Wąchocka.
- 1 odpowiedź
-
- martwa papuga
- norweska błękitna
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: