Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37660
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Microsoft po raz pierwszy wykorzystał techniki wirtualizacyjne do zapewnienia kompatybilności wstecznej swojego oprogramowania. Koncern przygotował dodatek do Windows 7, który pozwoli na uruchamianie w tym systemie aplikacji napisanych dla Windows XP. Dodatek o nazwie Windows XP Mode (XPM) tworzy w Windows 7 wirtualne środowisko Windows XP. Został on stworzony po to, by zachęcić przedsiębiorstwa do szybszego przechodzenia z XP na 7. Wszystko co trzeba zrobić, to zainstalować aplikacje bezpośrednio w Windows XP Mode. Dodatek będzie oferowany za darmo użytkownikom edycji Windows 7 Professional, Ultimate i Enterprise. Korzysta on z najnowszej technologii wirtualizacji Microsoftu - Virtual PC 7. Co więcej, XPM nie wymaga od użytkownika uruchamiania osobnego pulpitu. Wystarczy, by aplikacja z Windows XP została raz zainstalowana w XPM. Później będzie można ją uruchamiać z poziomu Windows 7. Rafael Rivera i Paul Thurrott, znani blogerzy zajmujący się systemami Windows, którzy obecnie piszą książkę "Tajemnica Windows 7" przewidują, iż XPM będzie cieszył się olbrzymią popularnością wśród klientów biznesowych. Co więcej, dzięki takiemu podejściu Microsoft będzie mógł pozbyć się starego kodu ze swoich przyszłych systemów operacyjnych i zapewniać kompatybilność dzięki wirtualizacji. Na stronie Thurrotta możemy obejrzeć zrzuty ekranowe przedstawiające XPM.
  2. Naukowcy z Japonii zaproponowali nowy sposób gaszenia pożarów, zwłaszcza tych niekontrolowanych, które niszczą wszystko na swej drodze. Toshihisa Ueda i zespół twierdzą, że w tych okolicznościach doskonale sprawdza się pewna przypominająca z wyglądu lód substancja (Industrial & Engineering Chemistry Research). Wg badaczy z Kraju Kwitnącej Wiśni, metoda jest przyjazna środowisku. Wyszli oni z założenia, że skoro od lat strażacy wykorzystują do walki z ogniem wodę i dwutlenek węgla, może da się je jakoś połączyć. Sprawdzali zatem, czy i w jakim stopniu przydatne okażą się kryształy hydratu dwutlenku węgla. Za pomocą specjalnego reaktora Japończycy uzyskali niewielkie grudki wodzianu CO2. Następnie porównali ich możliwości w zakresie zdławienia ognia z wydajnością dwóch innych rodzajów "brykiecików": 1) ze zwykłego lodu oraz 2) suchego lodu. Eksperyment polegał na zastosowaniu ich podczas niewielkiego i kontrolowanego pożaru. Okazało się, że hydrat dwutlenku węgla gasił płomienie szybciej od swoich konkurentów. Co ważne, do uzyskania potrzebnej ilości wodzianu zużywano mniej wody niż w przypadku lodu, a podczas akcji wydzielało się z niego mniej dwutlenku węgla niż z suchego lodu. Skuteczność gaszenia powiększała się po rozdrobnieniu grudek. Członkowie zespołu Uedy wyjaśniają, że hydraty (klatraty) niepalnych gazów pozwalają ugasić pożar, ponieważ ich dysocjacja obniża temperaturę u podstawy płomienia, a uwalniający się gaz hamuje dopływ tlenu.
  3. Jednym z najtrudniejszych wyzwań, przed jakimi stoją specjaliści zajmujący się badaniami pośmiertnymi (post mortem), jest analiza krwi w poszukiwaniu leków i narkotyków badź ich metabolitów. Teraz, dzięki wynalazkowi brytyjskiej firmy Randox, zadanie to może stać się znacznie łatwiejsze. Opracowane urządzenie, nazywane przez jego twórców biochipem, korzysta z techniki wykorzystywanej także m.in. w testach ciążowych. Pomimo niewielkich rozmiarów (sama płytka, na której wykonuje się test, ma wymiary 9x9 mm), urządzenie jest w stanie wykryć aż do dziesięciu narkotyków w pojedynczej próbce krwi lub moczu. Z punktu widzenia lekarza ciężko więc o prostsze rozwiązanie. Badanie materiału opiera się o tzw. test immunosorbentowy (ang. enzyme-linked immunosorbent assay - ELISA) - jedną z podstawowych technik biologii molekularnej. Polega ona na wykorzystaniu specjalnie wyselekcjonowanych przeciwciał, zdolnych do wybiórczego wiązania określonych substancji. Poszczególne rodzaje przeciwciał umieszcza się w osobnych regionach płytki, na którą nakłada się następnie badaną próbkę. Jeżeli w nałożonej kropli krwi znajduje się poszukiwany narkotyk, wiąże się on z przeciwciałami znajdującymi się w określonym miejscu na płytce. Następnie do badanego roztworu uwalniana jest porcja tych samych związków, których poszukuje się w badanym roztworze, lecz połączonych z innym przeciwciałem oraz enzymem zwanym peroksydazą chrzanową. Cząsteczki narkotyku dodane przez maszynę oraz te pochodzące z krwi denata "rywalizują" o dostęp do przeciwciał przytwierdzonych do szklanej płytki. Oznacza to, że im więcej poszukiwanej substancji znajduje się w próbce, tym mniej odczynnika powiązanego z peroksydazą chrzanową zdoła przyłączyć się do podłoża. Ostatnim etapem pomiaru jest aktywacja peroksydazy poprzez dodanie specjalnego związku, którego utlenienie przez enzym powoduje powstanie światła. Na podstawie intensywności świecenia można więc z łatwością ustalić, czy w badanej próbce znajdował się narkotyk, którego obecność powodowałaby uniemożliwienie odczynnikowi przyłączenie się do płytki. Aktualna oferta firmy Randox zawiera dwa zestawy, z których każdy pozwala na analizę krwi lub moczu w poszukiwaniu 10 substancji, oraz aparat konieczny do odczytywania wyników. Niestety, można się spodziewać, że nie będzie to technologia szczególnie tania w użyciu...
  4. Międzynarodowy zespół naukowców poinformował o ukończeniu projektu sekwencjonowania genomu bydła domowego (Bos taurus), jednego z najważniejszych gatunków zwierząt hodowlanych. Badania mogą przynieść ogromne korzyści dla rolnictwa, a w ostatecznym rozrachunku - także dla konsumentów. Do rozwiązania genetycznej zagadki potrzebnych było 300 uczonych z 25 państw, sześciu lat ciężkiej pracy oraz, oczywiście, pieniędzy - cały projekt kosztował bowiem aż 53 miliony dolarów. Jako "genetyczny wzorzec gatunku" posłużyła krowa odmiany Hereford o imieniu L1 Dominette 01449. Jak wykazali badacze, jej genom zawiera 22 tysiące genów, co jest liczbą bardzo podobną do liczby genów u ludzi, myszy czy szczurów. Równolegle z próbami ustalenia dokładnej sekwencji genomu L1 Dominette 01449 badacze pracowali w ramach inicjatywy nazwanej HapMap. Celem przedsięwzięcia było ustalenie różnorodności genetycznej bydła oraz poszerzenie wiedzy na temat jego ewolucji. Z danych zebranych w ramach projektu wynika, iż odmiany B. taurus dzielą się na dwie główne grupy. Pierwszą z nich stanowią rasy znane z pastwisk Europy, Afryki oraz niektórych rejonów Azji. Do drugiej należą zwierzęta posiadające na swoim grzbiecie charakterystyczny garb. Rasy te hodowane są głównie w Indiach, południowo-wschodniej Azji oraz wschodniej Afryce. Pojawienie się i utrwalenie różnic pomiędzy poszczególnymi rasami bydła było najprawdopodobniej efektem selekcji dokonywanej ze względu na lokalne uwarunkowania, takie jak klimat czy choroby występujące na danym obszarze. Dane dostarczone przez uczonych pracujących nad badaniem genomu bydła stanowią nieocenione źródło informacji dla hodowców. Wiedza ta może być przydatna podczas prac nad poprawą jakości produktów pochodzenia zwierzęcego oraz zwiększeniem opłacalności hodowli.
  5. Jak szybko i skutecznie nauczyć młodych ludzi, by opalali się z umiarem? Jak pokazali naukowcy z Uniwersytetu Bostońskiego, wystarczy pokazać im zdjęcia ukazujące wpływ nadmiaru światła słonecznego na ich własną skórę. Do udziału w badaniu zaproszono 111 uczniów zamieszkujących na obszarze wyjątkowo częstego występowania przypadków czerniaka skóry. Przeszli oni specjalne szkolenie na temat szkodliwości nadmiernej ekspozycji na światło słoneczne. W pierwszej fazie kursu młodzi uczestnicy wysłuchali wykładu na temat szkodliwości promieniowania słonecznego dla skóry. Następnie wybrano spośród nich grupę 83 osób, których twarze sfotografowano w świetle ultrafioletowym (UV). Wykonane zdjęcia uwidoczniły zniszczenia dokonane przez nadmierną ekspozycję na światło słoneczne, nawet jeśli do oparzenia skóry doszło wiele lat wcześniej. Przez następnych kilka miesięcy badacze nadzorowali zachowanie dzieci z obu grup. Różnice były widoczne już po dwóch miesiącach. Okazało się bowiem, że osoby sfotografowane w świetle UV doznawały oparzeń słonecznych znacznie rzadziej (36%), niż ich koledzy z drugiej grupy (57%). W kolejnych miesiącach różnica zatarła się tylko nieznacznie i w ciągu sześciu miesięcy od wykładu wynosiła, odpowiednio, 51 i 64 procent. Badani uczniowie przyznali, że zdjęcia wykonane w świetle ultrafioletowym są skutecznym i przekonującym sposobem nauczania na temat ryzyka związanego z nadmierną ekspozycją na światło słoneczne. Nietypowa forma edukacji najskuteczniej oddziaływała na tych uczestników, na twarzach których stwierdzono obecność piegów oraz innych zmian świadczących o pochłonięciu niebezpiecznie wysokich dawek promieniowania UV. O wynikach doświadczenia poinformowano na łamach czasopisma Journal of the Dermatology Nurses' Association.
  6. "Ranne ptaszki" są krócej skoncentrowane niż "nocne marki". Badania przeprowadzone na belgijskim uniwersytecie w Liege wykazały, że osoby, które wcześniej wstają, nie są tak wydajne, jak ci, którzy śpią długo i bardzo późno kładą się spać. Badanych podzielono ze względu na ich upodobania dotyczące snu i pozwolono im spać przez taką samą liczbę godzin. Po obudzeniu obie grupy miały rozwiązywać różne zadania. Naukowcy użyli funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) do badania mózgów "ranny ptaszków" i "nocnych marków", którzy w kontrolowanych warunkach spędzili dwie kolejne noce w laboratorium snu. Okazało się, że mózg "nocnych marków" jest w stanie dłużej pracować zanim zacznie się męczyć. Zauważono, że po 10 godzinach od przebudzenia obszary mózgu "rannych ptaszków" odpowiedzialne za koncentrację uwagi, są mniej aktywne, niż u "nocnych marków". Ponadto "ptaszki" czuły się bardziej senne i wolniej wykonywały zadania. Presja snu, którą odczuwa nasz organizm, zwiększa się w miarę upływu czasu od obudzenia. Logicznym więc wydawało się, że bez względu na to, czy wstajemy wczesnym rankiem czy też koło południa, powinniśmy być mniej więcej tak samo aktywni przez tyle samo godzin. Okazało się jednak, że tak nie jest. W 1,5 godziny po przebudzeniu obie grupy równie łatwo wypełniały testy. Jednak gdy od pobudki upłynęło 10,5 godziny, "nocne marki" poprawiły swoje wyniki o 6%, zarówno w porównaniu ze swoimi własnymi osiągnięciami, jak i "rannych ptaszków". Może to oznaczać, że u osób, które wstają wcześniej, presja snu zwiększa się w czasie bardziej, niż u wstających później. Specjaliści uważają, że odkrycie to ma duże znacznie. Nasza kondycja w czasie dnia wpływa nie tylko na naszą wydajność w pracy, ale też np. na ryzyko ulegnięcia wypadkowi. Pilot samolotu pasażerskiego, który lubi poranne pobudki może po kilkunastu godzinach od wstania z łóżka łatwiej popełnić fatalny błąd, niż jego kolega śpioch.
  7. Samochód elektryczny kojarzy się wielu osobom z pojazdem przyszłości. Tymczasem prawdopodobnie pierwsza tego typu maszyna powstała w... 1884 roku. jej autorem jest brytyjski inżynier Thomas Parker, który brał również udział w pracach nad udoskonalaniem akumulatorów do pojazdów spalinowych. Parker zmarł w grudniu 1915 roku. Zdjęcie wynalazcy jadącego elektrycznym samochodem przechowuje jego praprawnuk, 75-letni Graham Parker. Sędziwy pan wciąż nie może wyjść ze zdumienia, jak aktywnym człowiekiem był jego przodek. W roku 1892 z ramienia Partii Liberalnej, w której zyskał sobie przydomek "uczciwy Tom Parker", bezskutecznie startował w wyborach do parlamentu. Był zwolennikiem wprowadzenia na Wyspach systemu metrycznego. Jak mówi jego praprawnuk "był jednym z niewielu martwiących się wówczas o zanieczyszczenie środowiska przez transport". Dlatego też interesował się rozwojem tramwajów i transportu kolejowego. Thomas Parker swoją pasją wywarł wpływ na kolejne pokolenia. Jego syn, Thomas Hugh, w 1901 roku zbudował samochód na parę, a później brał udział w pracach nad hamulcami hydraulicznymi i napędem na cztery koła. Z kolei jego najstarszy syn, Alun, był inżynierem i pracował przy budowie wielu linii kolejowych oraz Kanału Panamskiego. Obecnie Graham Parker, który pracował jako meteorolog dla BBC, żartuje, że sam jest największym wynalazcą w dziejach rodziny. Żaden z jego przodków nie wymyślił bowiem tak wielu rzeczy.
  8. Przed miesiącem Tim Berners-Lee ostrzegał przed zagrożeniami dla prywatności, jakie niesie ze sobą technika głębokiej inspekcji pakietów (DPI - deep packet inspection). Amerykańscy prawodawcy poważnie podeszli do słów "ojca Internetu" i proponują nałożenie ograniczeń na tę technikę. DPI może być wykorzystywana do zwalczania spamu i łapania cyberprzestępców, ale równie dobrze za jej pomocą można zebrać olbrzymią liczbę danych o przeciętnym użytkowniku Sieci. Rick Boucher, przewodniczący Podkomitetu Komunikacji, Technologii i Internetu w amerykańskiej Izbie Reprezentantów zapowiedział poddanie pod głosowanie przepisów, które ograniczą stosowanie DPI. Najprawdopodobniej zakazane zostanie wykorzystywanie tej techniki do badania zachowań użytkowników w celach marketingowych oraz w każdych innych celach, które nie są związane z bezpieczeństwem lub zarządzaniem siecią. Propozycja Bouchera spotkała się z przychylnym przyjęciem przez organizacje zajmujące się ochroną prywatności. Obecnie najprawdopodobniej żadna amerykańska firma nie stosuje DPI, wiadomo jednak, że firmy Comcast i Cox Communications prowadziły testy przydatności tej technologii na rynku reklamy. Kyle McSlarrow, prezes organizacji National Cable and Telecommunications Association zauważa jednak, że każda technologia może być wykorzystana w dobrych i złych celach. Dlatego też sądzi, że lepszym rozwiązaniem byłoby przyjęcie przez samych zainteresowanych własnych zasad. Argumentuje, że technologia zmienia się tak szybko, iż prawo państwowe za nią nie nadąża. Wewnętrzny kodeks postępowania przyjęty przez biznes byłoby znacznie łatwiej dostosowywać do zmieniającej się rzeczywistości. Z kolei niektórzy republikańscy posłowie nie rozumieją, dlaczego Boucher chciałby ograniczyć swoje propozycje tylko do dostawców Internetu. Ich zdaniem restrykcje dotyczące stosowania DPI powinny dotyczyć też np. wyszukiwarek czy sieci reklamowych.
  9. Analizy matematyczne wskazują, że znaki widniejące na tablicach i zwojach odkrytych w dolinie Indusu pod koniec XIX wieku stanowią język. Mają one ok. 4,5 tys. lat, na razie nikomu nie udało się ich jednak przetłumaczyć. Siedem lat temu niektórzy historycy i lingwiści wysunęli hipotezę, że nie mamy do czynienia z językiem, lecz przedstawieniami religijnymi lub politycznymi. W świetle najnowszych danych wygląda, że się mylili. Symbole były używane przez przedstawicieli cywilizacji doliny Indusu. Była to pierwsza cywilizacja subkontynentu indyjskiego, która rozwijała się pomiędzy 3300-1300 r. p.n.e. na terenie dzisiejszego wschodniego Pakistanu i zachodnich Indii. Niekiedy nazywa się ją kulturą harappańską czy Mohendżo-Daro. Krytycy teorii języka podnieśli w 2002 roku kilka faktów. Po pierwsze, większość inskrypcji składa się z nie więcej niż 5 znaków. Po drugie, tylko kilka symboli się powtarza, a po trzecie – wiele symboli pojawia się bardzo rzadko. Rajesh Rao i zespół z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle wyciągnęli jednak zgoła odmienne wnioski. Posłużyli się entropią warunkową. W odniesieniu do języka pozwala ona określić stopień systematyczności występowania znaków czy słów. Dzięki temu można je uszeregować od całkowicie uporządkowanych po absolutnie losowe. Jeśli patrzymy na ciągi słów, da się zauważyć, że dla jakiegokolwiek wyrazu w szeregu istnieje pewna dowolność wyboru kolejnego słowa, ale następstwo nie jest losowe – wyjaśnia Rao. W zdaniu "Chłopiec poszedł do" wybieramy spośród zbioru rzeczowników stanowiących możliwy cel jego przechadzki. Wyrazy szkoła czy kino będą więc pasować, ale czasownik "kopać" już nie. Ekipa Rao zastosowała entropię warunkową, która mierzy entropię nieznanej zmiennej losowej Y przy znanej wartości zmiennej losowej X, w odniesieniu do sanskrytu, znaków z doliny Indusu, starotamilskiego oraz angielskiego, a także języka programowania Fortran i kodów niebędących językami, np. DNA czy sekwencji białek. Okazało się, że symbole z doliny Indusu przypominają pod względem stopnia uporządkowania języki i są mniej losowe od DNA i protein, lecz bardziej przypadkowe od Fortrana. Zespół z Uniwersytetu Waszyngtońskiego zamierza dopracować swoją metodę, by w przyszłości rozszyfrować gramatykę ewentualnego języka i określić jego przynależność do określonej grupy językowej. Naukowcy, którzy nie wierzyli w piśmienność kultury harappańskiej, nadal nie akceptują wyników Rao. W 2004 r. Steve Farmer, niezależny badacz z Palo Alto, opublikował z dwoma kolegami tekst obalający mit tablic z doliny Indusu. Farmer oraz Michael Witzel z Harvardu i Richard Sproat z Oregon Health and Sciences University w Portland także posłużyli się entropią warunkową. Porównali kod artefaktów do entropii znanych języków oraz do dwóch wymyślonych ciągów znaków – kompletnie losowego i całkowicie uporządkowanego. Wg nich, zestawianie ze sztucznymi seriami danych jest pozbawione sensu. Farmer sądzi, że gdyby potraktować symbole z tablic i zwojów nie jak język, można by uzyskać świeższe spojrzenie na kulturę Mohendżo-Daro. Da się bowiem zauważyć, że użycie poszczególnych znaków było częstsze w określonych lokalizacjach i zmieniało się z biegiem czasu.
  10. Dzisiaj rozpoczyna się proces, który Hollywood wytoczyło firmie RealNetworks. Przedstawiciele przemysłu filmowego twierdzą, że oprogramowanie pozwalające na skopiowanie zabezpieczonych płyt DVD jest nielegalnym narzędziem. Obawiają się oni, że rozpowszechnienie się tego typu programów negatywnie wpłynie na warty 20 miliardów dolarów rynek sprzedaży DVD. Argumentują, że jeśli uzna się za legalne takie narzędzie, to nikt nie zechce kupować płyt, gdyż będzie je można znacznie taniej wypożyczyć, skopiować i oddać. Proces ma potrwać trzy dni, a przewodniczyła będzie sędzia Marilyn Hall Patel, która swego czasu zakazała działalności Napstera. W październiku ubiegłego roku sędzia Patel tymczasowo zakazała sprzedaży programu RealDVD, o który toczy się walka. Uznała, że wydaje się, iż program narusza prawo federalne, dodała jednak, iż sprawa musi zostać rozstrzygnięcia w procesie sądowym. Postępowanie Hollywood spotkało się z szeroką krytyką. Środowiska występujące przeciwko studiom filmowym stwierdziły, że tak naprawdę nie chodzi tutaj o sam program, ale o to, iż próbują one opracować własne narzędzia do kopiowania i za pomocą sądu próbują niszczyć konkurencję. "Tu chodzi o kontrolę. Nie chcą pozwolić nikomu, by dokonywał ulepszeń w technologii DVD bez ich pozwolenia" - stwierdził Timothy Lee z Cato Institute. Hollywood odpowiada, że chętnie widzi wszelkie innowacje, byle były zgodne z prawem. RealNeworks działa w złej wierze, gdyż kupuje licencję na stworzenie odtwarzacza DVD, a zamiast tego tworzy program do kopiowania, który narusza zasady Digital Millennium Copyright Act poprzez umożliwienie konsumentom nielegalnego kopiowania DVD - stwierdził Greg Goeckner, prawnik MPAA.
  11. Żucie gumy podczas rozwiązywania zadań matematycznych lub opanowywania nowych teorii z zakresu królowej nauk poprawia rezultaty osiągane na sprawdzianach czy egzaminach. To kolejne odkrycie dotyczące matematycznych wspomagaczy, ponieważ niecały miesiąc temu w mediach pojawiły się podobne doniesienia à propos czekolady i kakao. Craig Johnston z Baylor College of Medicine w Houston odkrył, że uczniowie, którzy żuli gumę podczas lekcji matematyki i odrabiania lekcji, po 14 tygodniach wypadali lepiej w standardowym teście matematycznym Texas Assessment of Knowledge and Skills (TAKS). Badania zostały sfinansowane przez producenta gum – firmę Wrigley. Amerykanie przyglądali się 108 uczniom szkoły publicznej w wieku od 13 do 16 lat. W większości byli to Latynosi z biednych rodzin. Części zaoferowano darmowe gumy: można się było nimi częstować podczas lekcji, rozwiązywania zadań w domu oraz testów sprawdzających. Uczniowie żuli więc gumę przez 86% lekcji matematyki oraz 36% czasu przeznaczanego na odrobienie pracy domowej. Grupy zrównoważono pod względem liczby chłopców i dziewcząt. Okazało się, że po 3,5 miesiąca osoby żujące gumę osiągały na egzaminie wyniki lepsze o 3% (różnica jest niewielka, ale istotna statystycznie). Naukowcy nie odnotowali natomiast różnic pomiędzy grupami, gdy osiągnięcia oceniano za pomocą innej skali - Woodcock Johnson III Tests of Achievement. Nie da się jednak ukryć, że miłośnikom balonówek wystawiono na koniec roku wyższe stopnie. Przedstawiciele Instytutu Nauki Wrigleya uważają, że żucie bezcukrowej gumy wspomaga uczniów, zmniejszając stres, wzmagając czujność oraz likwidując lęk. Balonówka nie działa zatem jak czekolada, która zawiera dużo flawonoli. Jej efekty wydają się raczej mechaniczne i związane z ruchem. Badacze przedstawili wyniki swoich badań w Nowym Orleanie na zakończonej właśnie konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Dietetyków. Studium rozpoczęło się w lutym, a zakończyło w maju ubiegłego roku.
  12. Bill Koefoed, menedżer Microsoftu ds. relacji z inwestorami, poinformował, że rosnąca popularność netbooków spowodowała spadek dochodów koncernu. Przychody wydziału Windows Client były w pierwszym kwartale bieżącego roku o 16% niższe, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Ponadto o 14 punktów procentowych spadły udziały droższych wersji Windows (np. Vista Business czy XP Professional) w całości sprzedaży tego systemu. W ciągu pierwszych trzech miesięcy bieżącego roku udział droższych wersji spadł z 76 do 62 procent. Te dwa czynniki wskazują, że Microsoft, mimo iż na rynku netbooków zdobył znaczną przewagę nad konkurencją, traci z tego powodu. Na netbookach instalowany jest przeważnie Windows XP Home. To bardzo tania edycja, którą producenci nebooków kupują od Microsoftu prawdopodobnie w cenie 15 dolarów. To powoduje, że do kasy koncernu wpływa mniej pieniędzy, gdyż netbooki stanowią już 10% wszystkich sprzedanych komputerów. Chris Liddell, prezes ds. finansowych Microsoftu, mówi, że wcześniej wyniki sprzedaży Windows zmieniały się tak, jak zmieniał się rynek pecetów. Jeśli sprzedano o 10% więcej komputerów, to mniej więcej o tyle samo rosły dochody ze sprzedaży Windows. Pojawienie się netbooków spowodowało, że teraz koncernowi znacznie trudniej jest prognozować przyszłe dochody. Oczywiście, na zmniejszające się dochody Windows Client ma też wpływ ogólna sytuacja na rynku i spadek sprzedaży komputerów. Całkowity zysk firmy zmniejszył się o 32%, do 2,98 miliarda dolarów. Po raz pierwszy od 1986 roku koncern zanotował kwartalny spadek wartości sprzedaży. W ciągu trzech pierwszych miesięcy do kasy firmy wpłynęło 13,65 miliarda USD.
  13. Psycholodzy od dawna zastanawiali się, czy mieszkanie za granicą rzeczywiście sprzyja kreatywności. Dr William Maddux postanowił to sprawdzić, a zainspirowała go recepta na sukces przekazywana wśród artystów z pokolenia na pokolenie: pragniesz pożywki dla wyobraźni albo chcesz podszlifować warsztat – wyjedź poza granice swojego kraju. Maddux i Adam Galinsky przeprowadzili aż 5 eksperymentów. W pierwszym studenci MBA zmierzyli się z testem świecy Karla Dunckera. Przed kartonowym przepierzeniem położono świecę, pudełko z pinezkami i zapałki. Należało, bez dodatkowych elementów, zamocować świecę na ścianie. By sobie z tym poradzić, najpierw trzeba było opróżnić pojemnik z pinezek, a następnie przekształcić go w świecznik, a więc rodzaj stojaka. Nic dziwnego, że to, czy ktoś wpadnie na właściwy trop, uznano za miarę kreatywności, ponieważ w grę wchodziła umiejętność dostrzegania nietypowych zastosowań danego obiektu. Okazało się, że im dłużej ktoś mieszkał za granicą, tym łatwiej radził sobie z tym zadaniem. W drugim eksperymencie przeprowadzano udawane negocjacje na stacji benzynowej. Minimalna cena, którą sprzedawca był w stanie zaakceptować, przewyższała maksymalną ofertę klienta. Łączył ich jednak wspólny interes, dlatego dało się osiągnąć kompromis, ale tylko za sprawą kreatywnego podejścia. I znów lepiej wypadali emigranci. By efekt wystąpił, za granicą należało mieszkać, samo podróżowanie nie wystarczało (zastrzeżenie to dotyczy obu opisanych eksperymentów). Czemu właściwie się tak dzieje? Wg Amerykanów, kreatywność nasila psychologiczna transformacja. Może ona zachodzić, gdy ludzie pracują, żeby przystosować się do nowej kultury. Chociaż podczas badań życie za granicą często współwystępowało z byciem twórczym, niełatwo było wykazać, że stawanie się obywatelem innego państwa i adaptowanie się do obcej kultury wzmaga kreatywność. Nie można przecież losowo przypisać kogoś do grupy pozostającej w kraju, a reszty do grupy wyjeżdżającej. Maddux i Galinsky zastosowali więc pewien podstęp – uciekli się do primingu (torowania). Zjawisko to zwiększa dostępność danej kategorii poznawczej, dlatego studentów Sorbony poproszono, by przypomnieli sobie i opisali albo czas spędzony za granicą, albo zupełnie inne doświadczenie: zakupy w supermarkecie, uprawianie nowego sportu czy obserwowanie (ale nie przystosowywanie się) do obcej kultury. Gdy później obie grupy wykonywały jakieś zadania, badani z aktywowanym konceptem życia za granicą byli bardziej kreatywni. Przejawiało się to zarówno w rysowaniu ufoludków, jak i podczas gier słownych. Psycholodzy uważają, że opierając się na wynikach ich studiów, firmy powinny wysyłać swoich pracowników na szkolenia lub placówki za granicą, zwłaszcza gdy w branży liczy się innowacyjność.
  14. W lasach deszczowych Ameryki Środkowej występuje bogata w składniki odżywcze roślina, znana tu od czasów Majów. Brosimum darzymlecznia, bo o niej mowa, należy do rodziny morwowatych. Wykazuje właściwości lecznicze i daje jadalne słodkie owoce. W ich wnętrzu znajduje się spora pestka, którą można przygotować na kilka sposobów, by smakowała jak purée ziemniaczane, czekolada bądź kawa. Niestety, okoliczni mieszkańcy, choć często jadają tylko jeden posiłek dziennie, nie mają pojęcia, co leży nierozpoznane u ich stóp. Erika Vohman, 45-letnia biolog z The Equilibrium Fund, stara się przywrócić b. darzymlecznię do łask, walczy o ochronę lasów, pragnie też sprawić, by tym razem kobiety odegrały tu ważną rolę. Specjalistka podróżuje do 5 krajów - Hondurasu, Meksyku, Nikaragui, Salwadoru i Gwatemali - i uczy mieszkające tam panie, jak zbierać, wstępnie przygotowywać oraz gotować lub suszyć pestki. Po raz pierwszy Vohman zetknęła się z B. alicastrum 10 lat temu w Gwatemali. Znajomy przygotował specjalnie dla niej pyszną zupę z orzecha chlebowego (to jedna z nazw "genialnej" rośliny). W przeszłości Majowie uprawiali b. darzymlecznię, która stanowiła jeden z podstawowych pokarmów. Teraz ich potomkowie pustoszą las tropikalny i wycinają go pod inne uprawy, podczas gdy wcale nie muszą tego robić. Drzewa te można bowiem hodować bez karczowania pozostałych. W dodatku są one mniej wrażliwe na zmiany klimatu od roślin wprowadzanych na ich miejsce. W 2001 roku Vohman założyła Fundację Równowagi (The Equilibrium Fund), której celami statutowymi są przeciwdziałanie biedzie, niedożywieniu oraz wylesieniu przez zaznajomienie rdzennych ludów z orzechami chlebowymi. Rocznie z jednego drzewa uzyskuje się do 400 kg orzechów, a po ususzeniu można je przechowywać nawet przez 5 lat. Warto się w nie zaopatrzyć choćby ze względów dietetycznych, ponieważ stanowią bogate źródło białek, wapnia, potasu, żelaza, kwasu foliowego, cynku, włókien oraz witamin A, E, C i B. B. darzymlecznia trafiła już pod strzechy 700 wiosek. W Versalles w Nikaragui kobiety przygotowują z niej placki (rodzaj podpłomyków), ciastka, sałatki, zupy i napoje. Po przeszkoleniu przekazują swoją wiedzę innym, dzięki czemu orzech polepsza byt coraz większej liczby osób. Brosimum alicastrum dorasta do wysokości 45 m. Dojrzałe owoce opadają w marcu-kwietniu. Duża pestka jest otulona cienką pomarańczową skórką o cytrusowym zapachu.
  15. Dzięki odkryciu dokonanemu przez naukowców z Uniwersytetu Genewskiego uczyniono ważny krok na drodze do opracowania elektronicznych detektorów różnych stanów chorobowych. Uczeni zidentyfikowali w organizmach myszy receptor odpowiedzialny za zdolność tych zwierząt do wykrywania osobników cierpiących na choroby zakaźne lub związane z rozwojem stanu zapalnego. Niezwykła zdolność do identyfikowania osób lub zwierząt chorych na niektóre rodzaje schorzeń została stwierdzona u co najmniej kilku ssaków, m.in. u szczurów, myszy i psów. Dotychczas nie było jednak wiadomo, jaki rodzaj receptora odpowiada za tę umiejętność. Do wyszukania nowego, nieznanego jeszcze receptora wykorzystano metody genetyczne. Badacze analizowali ekspresję genów aktywnych w komórkach organu lemieszowego - niewielkiego narządu znajdującego się we wnętrzu jamy nosowej, odpowiedzialnego za wykrywanie feromonów. Przeprowadzone testy pozwoliły na zidentyfikowanie genów kodujących pięć białek pełniących funkcję receptorów dla peptydu formylowego - krótkiej sekwencji aminokwasów wytwarzanej m.in. przez bakterie, niektóre wirusy oraz komórki ludzkie objęte stanem zapalnym. Ich obecność w organizmie była znana już wcześniej, lecz nigdy dotąd nie wykazano ich obecności w narządzie lemieszowym. Rolę nowoodkrytego receptora potwierdzono w testach funkcjonalnych. Badacze zauważyli, że peptyd formylowy jest wydzielany z organizmów zwierząt wraz z moczem. Co więcej, udowodniono że myszy pozbawione opisywanych genów nie były w stanie wykryć osobników chorych, do czego były zdolne osobniki o niezmodyfikowanym DNA. Jeden z autorów odkrycia, prof. Ivan Rodriguez, ocenia, iż może ono zostać wykorzystane przez naukowców pracujących nad stworzeniem "elektronicznych nosów" zdolnych do wykrywania osób chorych np. na podstawie analizy moczu. Co prawda urządzenie takie nie byłoby w stanie określić typu choroby, na którą cierpi dana osoba, lecz bez wątpienia byłoby ono wartościowym narzędziem pozwalającym na oddzielenie osób chorych od zdrowych.
  16. O korzystnym wpływie konsumpcji jaj na zdrowie człowieka mówi się ostatnio coraz więcej. Podczas odbywającej się w Nowym Orleanie konferencji Experimental Biology 2009 badacze z Uniwersytetu Connecticut oraz firmy Exponent przedstawili wyniki swoich badań na ten temat. Badacze z Connecticut zajęli się wpływem poszczególnych składników odżywczych spożywanych podczas śniadania na uczucie głodu o różnych porach dnia oraz na łączną wartość energetyczną pozostałych posiłków. W tym celu podawano dorosłym mężczyznom śniadanie o identycznej wartości energetycznej, lecz zupełnie różnym składzie. Panowie z pierwszej grupy przyjmowali posiłek złożony z jaj, zaś pozostałym serwowano pieczywo. Wyniki doświadczenia nie pozostawiają złudzeń: ochotnicy spożywający na śniadanie jaja odnosili liczne korzyści. Pozostałe posiłki spożywane przez nich w ciągu dnia były mniej kaloryczne, zaś oni sami po trzech godzinach od spożycia posiłku czuli się znacznie lepiej od kolegów spożywających pieczywo. Później zaczynali także odczuwać głód. Na tym nie koniec. Ci spośród uczestników studium, którzy w momencie jego rozpoczęcia cierpieli na nadwagę, zostali także przebadani pod kątem wagi ciała. Wykazano w ten sposób, że panowie spożywający na śniadanie jaja zrzucali wagę aż o ok. 65% szybciej, niż mężczyźni przypisani do drugiej grupy. Co więcej, nie stwierdzono jakiegokolwiek wpływu spożywania nabiału na poziom poszczególnych frakcji lipidów w osoczu krwi. Dotyczy to zarówno cholesterolu, jak i triglicerydów. Osobne badania, których wyniki także zaprezentowano na konferencji Experimental Biology 2009, zostały wykonane przez naukowców z firmy Exponent. Śledzili oni losy pacjentów, którzy w latach 1988-94 uczestniczyli w NHANES III - szeroko zakrojonym studium dotyczącym wpływu diety na stan zdrowia. Wyniki studium są bardzo pomyślne dla miłośników jaj. Wieloletnia obserwacja stanu ich zdrowia nie wykazała jakiegokolwiek wzrostu ryzyka choroby wieńcowej. Co więcej, ryzyko zgonu oraz zawału serca dla osób spożywających 1-6 jaj na tydzień okazało się znacznie niższe, niż u tych, które spożywały poniżej jednego jaja na 7 dni. "Zwykłe" jajo jest pokarmem niezwykłym. Zawiera niemal wszystkie substancje niezbędne do rozwoju oraz utrzymania organizmu człowieka w dobrym stanie. Znajdziemy w nim m.in. większość witamin, dobrze przyswajalne białka oraz szerokie spektrum lipidów. Teraz, gdy potwierdzają się informacje na temat ich korzystnego wpływu na zdrowie człowieka, być może warto wprowadzić małą korektę do własnej diety?
  17. Prawnicy osądzonych niedawno założycieli serwisu The Pirate Bay domagają się ponownego procesu, gdyż sędzia Tomas Norström ma związki z organizacjami walczącymi z piractwem. Media podały, że Norström jest członkiem Szwedzkiego Stowarzyszenia Praw Autorskich. Należą do niego też Henrik Pontén, Peter Danowsky i Monique Wadsted, którzy reprezentowali przemysł nagraniowy w trakcie procesu. Ponadto sędzia zasiada w zarządzie Szwedzkiego Stowarzyszenia Ochrony Przemysłowych Praw Intelektualnych, organizacji, która lobbuje na rzecz zaostrzenia prawa własności intelektualnej. Sędzia uważa, że nie zachodzi w tym przypadku konflikt interesów. Innego zdania są, oczywiście, obrońcy skazanych. Peter Althin, obrońca Petera Sunde, przypomina, że jesienią, gdy otrzymał informację, że jeden z ławników może mieć "podobne związki", został on wykluczony ze składu.
  18. Inżynierowie z Washington University wykorzystali port USB do połączenia ultrasonografu ze smartphone'em, tworząc w ten sposób miniaturowe urządzenie do obrazowania medycznego. Profesor William Richard i jego współpracownik David Zar otrzymali w 2008 roku od Microsoftu grant w wysokości 100 000 dolarów, który miał być przeznaczony na stworzenie ultrasonografu bazującego na smartphone'ach z systemem Windows Mobile. Dzięki temu możliwe stało się stworzenie taniego, przenośnego urządzenia, które może obrazować nerki, wątrobę, oczy, pęcherz moczowy, jest przydatny przy wykonywaniu niektórych biopsji i kierowaniu narzędzi wewnątrz organizmu. Ultrasonografy oparte na telefonach komórkowych mogą trafić do karetek pogotowia i izb przyjęć w najmniejszych nawet miejscowościach. Będą niezwykle pomocne w krajach rozwijających się, w których często placówek zdrowia czy lekarzy nie stać na duże urządzenia. Aż 70% światowej populacji nie ma dostępu do żadnych metod obrazowania medycznego. Wykorzystanie telefonów komórkowych może to zmienić. Obecnie przenośny aparat do ultrasonografii osiąga cenę nawet 30 000 dolarów. Opracowane przez Zara i Richarda końcówki ultrasonograficzne na USB już teraz mogą być sprzedawane w cenie 2000 dolarów. Kwota ta powinna szybko spaść do poniżej 500 USD. Obaj naukowcy rozmawiają obecnie ze specjalistami z MIT na temat przeprowadzenia szeroko zakrojonych testów nowego ultrasonografu w krajach Trzeciego Świata.
  19. Kiperzy i miłośnicy wina przekonują, że na ocenę smaku najlepszych i najstarszych nawet trunków wpływa księżycowy kalendarz biodynamiczny. Niektórzy dystrybutorzy z Wielkiej Brytanii zrezygnowali wręcz z sesji smakowania w niektóre dni, ponieważ wtedy wszystkie alkohole wydawały się sędziom niedobre. Tesco oraz Marks & Spencer zachęcają do kipowania wyłącznie w ramach dni kwiatowych czy owocowych - wtedy bowiem wina smakują najlepiej - nigdy podczas dni korzeniowych. Do idei przekonali się nawet sceptycy, a wśród nich Jo Ahearne, winiarz zaopatrujący M&S. Parę lat temu jednego dnia próbowaliśmy 140 win i smakowały wyśmienicie, następnego powtórzyliśmy procedurę w identycznej kolejności. Różnica była zdumiewająca. Były jak niebo i ziemia, bez porównania. Drugiego dnia wszystkie stały się przytępione, gorzkie. Potem uświadomiliśmy sobie, że z dnia kwiatowego przeszliśmy do korzeniowego. Niektóre magazyny winiarskie zaczęły zalecać swoim czytelnikom, by przed otwarciem egzemplarza na specjalne okazje zerknęli najpierw do kalendarza biodynamicznego na dany rok. Ahearne sądzi, że skoro po rozlaniu do butelek wino nadal ewoluuje, podobnie jak woda morska, może reagować na zbliżanie się i oddalanie Księżyca. W dniu owocowym najwyraźniejszą nutą smaku jest właśnie owocowość, wzmaga się także zapach alkoholu. W dniach korzeniowych wszystko ulega stępieniu. Nie oznacza to, że powinniśmy wtedy w ogóle zrezygnować z wina. Zamiast czerwonego należy jednak wybrać białe, ponieważ zawiera ono mniej tanin, maleje więc wpływ niekorzystnej zmiany właściwości organoleptycznych.
  20. Niedawno media doniosły, że cyberprzestępcy, najprawdopodobniej inspirowani przez rząd Chin, ukradli terabajty danych dotyczących "niewidzialnego" myśliwca przyszłości F-35 Joint Strike Fighter. Lockheed Martin i Departament Obrony zaprzeczają tym doniesieniom. F-35 JFS to wart 300 miliardów dolarów amerykański projekt, który jest wspierany finansowo m.in. przez Wielką Brytanię, Turcję, Włochy, Kanadę, Norwegię, Australię czy Holandię. Wiele krajów już teraz wyraziło zainteresowanie kupnem samolotu myśliwca. Przedwczoraj Wall Street Journal doniósł, że już w roku 2007 cyberprzestępcy dostali się do komputerów jednego podwykonawców i przez wiele tygodni, niezauważeni, pobierali olbrzymią ilość danych. Zarówno przedstawiciele Departamentu Obrony, jak i firmy Lockheed Martin, głównego wykonawcy F-35, twierdzą, że nic nie wiedzą o rzekomym włamaniu. Przyznają, że zarówno sieć DoD jak i Lockheeda Martina jest bez przerwy atakowana, jednak nigdzie nie doszło do wycieku tajnych informacji na temat JSF. To nie pierwszy raz, gdy pojawiają się podobne podejrzenia. W październiku ubiegłego roku Pentagon prowadził wewnętrzne śledztwo w sprawie wycieku danych, ale nie znaleziono żadnych dowodów, że do niego doszło. Ewentualna kradzież informacji na temat F-35 mogłaby spowodować, że przeciwnik szybko opracuje technologie, pozwalające mu na obronę przed myśliwcem. Amerykanie chcą wyposażyć swoje siły zbrojne w 2334 takich maszyn.
  21. Choć pomysł wykorzystania celulozy w celach energetycznych ma wiele lat, dotychczas brakowało wydajnych metod rozkładania tego złożonego cukru na prostsze węglowodany. Amerykańscy badacze zidentyfikowali jednak charakterystyczne cechy cząsteczek tej substancji, dzięki którym ich rozbicie może stać się prostsze. Z punktu widzenia chemii cząsteczka celulozy jest wielocukrem złożonym z licznych reszt glukozy. Niestety, jej molekuły, stanowiące najważniejszy składnik ściany otaczającej komórki u roślin, są wyjątkowo oporne na działanie enzymów, które mogłyby je rozkładać. Z tego powodu każdego roku na świecie marnują się miliony ton odpadów, które mogłyby zostać wykorzystane m.in. do wytwarzania biopaliw. Ze względu na potencjalne zastosowanie celulozy naukowcy nieustannie pracują nad metodami taniego i efektywnego rozkładu tego związku. Interesującego odkrycia w tej dziedzinie dokonali badacze z laboratorium w amerykańskim Los Alamos. Zidentyfikowali oni "słaby punkt" cząsteczek roślinnego wielocukru, który mógłby umożliwić przetwarzanie go na prostsze, łatwiejsze do wykorzystania związki. Odkrycia dokonano dzięki badaniom krystalograficznym z wykorzystaniem neutronów. Metoda ta, polegająca na analizie zachowania neutronów podczas przechodzenia przez probkę, pozwala na ocenę rozkładu atomów w sieci krystalicznej. Interpretacja wyników takiej analizy pozwala na ustalenie (lub, jak mawiają krystalografowie, rozwiązanie) struktury badanej próbki z niebywałą wręcz dokładnością. Analiza kryształów celulozy pozwoliła badaczom z Los Alamos na zidentyfikowanie dwóch rodzajów wiązań wodorowych, czyli stosunkowo słabych oddziaływań zachodzących pomiędzy położonymi blisko siebie atomami wodoru oraz tlenu. Jak zauważono, część z nich ma swoje stałe położenie i utrzymuje molekuły celulozy w bliskim sąsiedztwie, podczas gdy inne wykazują znacznie większą podatność na rozerwanie. Rolą nietypowych, niestałych wiązań wodorowych jest najprawdopodobniej umożliwienie wielocząsteczkowym kompleksom celulozy dostosowanie się do zmian temperatury, lecz dla badaczy znacznie istotniejszy jest fakt, iż miejsca te są potencjalnymi miejscami przyłączania się enzymów trawiących celulozę. Udało nam się zidentyfikować lukę w zbroi noszonej przez wyjątkowo twardego i godnego adwersarza, jakim jest włókno celulozowe, opisuje dr Gnana Gnanakaran, jeden z autorów studium. Jak tłumaczą jego koledzy, zebrane informacje mogą być istotne dla naukowców dążących do opracowania wydajnych i opłacalnych metod rozkładu celulozy na prostsze substancje, z których będzie można następnie wytwarzać różnego rodzaju surowce energetyczne.
  22. Uczeni z University of California w Davis zaprojektowali niezwykle energooszczędny układ scalony składający się ze 167 rdzeni. Kość AsAP (Asynchronous Array of Single Processors) to bardzo mały, w pełni programowalny i łatwo konfigurowalny procesor sygnałowy. Układy tego typu są wykorzystywane w licznych urządzeniach, od odtwarzaczy MP3 po sprzęt wideo, od telefonów komórkowych po urządzenia do rezonansu magnetycznego. AsAP jest taktowany zegarem o maksymalnej częstotliwości 1,2 GHz. Wartość tę można jednak zmniejszyć, jeśli chcemy zaoszczędzić energię. Jak zapewniają twórcy procesora, zespół 12 tego typu kości jest w stanie wykonać 520 gigaflopsów, czyli 520 miliardów operacji zmiennoprzecinkowych na sekundę, pobierając przy tym zaledwie 7 watów mocy. Bevan Baas, którego zespół zaprojektował AsAP mówi, że kość może pracować na pojedynczym ładowaniu baterii od kilkunastu do 75 razy dłużej, niż analogiczne współczesne układy dysponujące podobną mocą obliczeniową. AsAP został wykonany w technologii 65 nanometrów. Bok układu ma długość zaledwie 6 milimetrów. Samą kość można jeszcze pomniejszyć, rezygnując z części tranzystorów. Tak zminiaturyzowany procesor mógłby przydać się na przykład do budowy sztucznej siatkówki czy aparatów słuchowych. Dużą zaletą AsAP są też jego rozmiary. W przemyśle półprzewodnikowym obowiązuje zasada, że dwukrotne zwiększenie wielkości układu oznacza ponaddwukrotne zwiększenie kosztów jego produkcji. Zaprojektowana przez Amerykanów kość została wyprodukowana przez firmę STMicroelectronics. Autorzy chipa napisali wiele różnych programów i poddali układ szczegółowym testom. Świetnie poradził on sobie m.in. w roli odbiornika Wi-Fi jak i dekodera sygnału H.264.
  23. Telefon można zabezpieczyć przed wykorzystywaniem przez nieupoważnione osoby, wpisując każdorazowo PIN lub hasło, ale jest to dość uciążliwa procedura, z której chyba rzadko kto korzysta. Zamiast tego KDDI R&D Laboratories zaoferowały oprogramowanie rozpoznające właściciela komórki na podstawie gestu – machania ręką z aparatem w dłoni. Autoryzacja zachodzi dzięki czujnikowi przyspieszenia, który zbiera dane biometryczne osoby dotykającej telefonu. Jest to możliwe, gdyż na przebieg ruchu wpływa wiele zindywidualizowanych czynników, w tym długość ramienia, budowa mięśni czy sposób uchwycenia komórki. Twórcy programu twierdzą, że ze względu na ponad 96-procentową trafność taka metoda uwierzytelniania jest odporna na spoofing. Dane biometryczne są gromadzone przed każdym użyciem aparatu. Następnie porównuje się je do wzorca. KDDI R&D Laboratories zamierzają udoskonalić swój wynalazek, by w przyszłości różnymi gestami zdobywać np. dostęp do poszczególnych aplikacji.
  24. Choć niektóre eksperymentalne szczepionki przeciw wirusowi HIV pozwalają na wytworzenie znacznej ilości przeciwciał, ich skuteczność jest znikoma. Przyczyna tego zjawiska pozostawała nieznana, lecz teraz, dzięki badaniom przeprowadzonym przez badaczy z Kalifornijskiego Instytutu Technologii (Caltech) zidentyfikowano możliwy mechanizm odpowiedzialny za słabe działanie leków. Zdaniem naukowców z Caltech, przyczyną niepowodzeń jest budowa przeciwciał wytwarzanych przez nasze organizmy. Cząsteczki te są najprawdopodobniej zbyt małe, by skutecznie zneutralizować wirusa i uniemożliwić mu skuteczne zakażenie komórek. Typowa cząsteczka przeciwciała przypomina swoim kształtem literę Y. Dwa końce molekuły, oddalone od siebie o ok. 15 nm, odpowiadają za wiązanie antygenów (czyli np. białek wirusowych), zaś trzeci odpowiada za aktywację kolejnych etapów odpowiedzi immunologicznej. Należy przy tym zaznaczyć, że aktywacja reakcji odpornościowej jest znacznie silniejsza po związaniu antygenu przez oba odpowiedzialne za to fragmenty, niż wtedy, gdy uda się to tylko jednemu z nich. W toku ewolucji HIV przybrał unikalną budowę. Na powierzchni pojedynczej cząstki wirusowej znajduje się zaledwie 15 kompleksów białkowych wysuniętych na tyle daleko, by możliwe było jej związanie przez przeciwciała (dla porównania, wirus grypy ma takich cząsteczek ok. 400). Oznacza to, że są one oddalone od siebie tak bardzo, że pojedyncze przeciwciało nie jest w stanie związać dwóch molekuł naraz. Prof. David Baltimore, laureat Nagrody Nobla za badania nad wirusami, ocenia uzyskane rezultaty: reakcja na to noworozpoznane wyzwanie będzie trudna, ponieważ zidentyfikowano nieodłączne ograniczenie efektywności praktycznie wszystkich naturalnych przeciwciał skierowanych przeciwko HIV. Bez wątpienia jest to bardzo istotna informacja dla badaczy pracujących nad opracowaniem skutecznej szczepionki chroniącej przed tym niezwykle groźnym patogenem.
  25. AMD pracuje nad wielordzeniowym układem serwerowym Interlago, który pojawi się na rynku w 2011 roku. Kość będzie miała od 12 do 16 rdzeni. Wcześniej, bo w pierwszym kwartale 2010 zadebiutuje 12-rdzeniowy Magny-Cours. Interlago będzie przeznaczony dla serwerów korzystających z dwóch lub czterech procesorów, a więc dla maszyn z maksymalnie 64 rdzeniami obliczeniowymi. Wiadomo, że będzie on stanowił część serwerowej rodziny Opteron 6000. Głównym konkurentem Opterona są intelowskie Xeony. Na razie jednak, Intel nie zapowiedział żadnego Xeona, którego liczba rdzeni mogłaby dorównać Interlago. Wiadomo, że w 2010 zadebiutuje Xeon Nehalem-EX z 8 rdzeniami. Intel przygotowuje też wielordzeniowy układ Larrabee, jednak nie będzie to typowa kość serwerowa, a procesor przeznaczony dla superkomputerów specjalizujących się w renderowaniu grafiki trójwymiarowej. AMD, jak widać, ma ambitne plany, jednak specjaliści zwracają uwagę, że firma na razie nie wspomina nic o wielowątkowości swoich układów. Nie wiadomo zatem, ile każdy z rdzeni będzie obsługiwał wątków.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...