-
Liczba zawartości
37658 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
249
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Apple ma zapasy gotówki warte 29 miliardów dolarów. Koncern tradycyjnie już nie wypłaca dywidendy, nie wykupuje swoich akcji ani nie kupuje innych firm. Jednak, jak donosi prasa, rośnie presja, by zyskownie ulokował tak olbrzymią sumę. Inwestorzy chcą, by przedsiębiorstwo zarabiało dla nich pieniądze. Na razie nie mogą się skarżyć. Od 2005 roku cena akcji Apple'a wzrosła czterokrotnie, podczas gdy, według indeksu Morgan Stanley High-Technology, inne wielkie firmy straciły w tym czasie średnio ponad 15%. Od początku bieżącego roku cena akcji Apple'a zwiększyła się o 45%, dwa razy więcej niż innych przedsiębiorstw. Gotówka Apple'a stała się przedmiotem licznych spekulacji. Ostatnio pojawiły się pogłoski, jakoby firma Jobsa miała zamiar wydać 700 milionów dolarów na zakup serwisu Twitter. Chce też ponoć wypuścić na rynek urządzenie konkurencyjne dla niezwykle popularnego czytnika e-booków Kindle produkcji Amazona. Jakby jeszcze tego było mało wczoraj (4 maja) pracę w Apple'u rozpoczął Richard Teversham, były wysoki rangą menedżer ds. strategii w microsoftowym wydziale rozrywki interaktywnej. Teversham przez cztery lata pracował nad konsolami Xbox. Oficjalnie w Apple'u ma się zajmować edukacją, jednak jego zatrudnienie każe przypuszczać, że koncern Jobsa ma zamiar zaistnieć na rynku elektronicznej rozrywki. Tym bardziej, że niedawno w Apple'u rozpoczęli pracę Rober Derbin, twórca procesora Flipper dla Nintendo GameCube oraz Raja Kodouri, specjalista ds. GPGPU (General Purpose computation on Graphic Processing Unit - ogóle procesy obliczeniowe na procesorze graficznym) z AMD. Pojawiły się też pogłoski, jakoby Apple zastanawiało się nad kupnem firmy Electronic Arts - największego na świecie producenta gier komputerowych.
-
Dzięki najnowszym zdobyczom techniki właściciele pól uprawnych nie będą musieli zgadywać, kiedy należy uruchomić systemy nawadniające. Firma AgriHouse opracowała system za pomocą którego to same rośliny poinformują przez telefon komórkowy o swoim zapotrzebowaniu na wodę. Przedsiębiorstwo wykorzystuje technologię opracowaną przez University of Colorado na potrzeby misji kosmicznych. Pomysł polega na przyczepianiu do liści klipsów, które badają wilgotność wnętrza rośliny i za pomocą odpowiednich algorytmów przekładają te informacje na dane elektroniczne. Klipsy są połączone kablem ze znajdującym się obok urządzeniem zbierającym co kilka minut dane z kilku okolicznych roślin. Urządzenie przechowuje informacje i raz na parę godzin wysyła je bezprzewodowo do serwera. Urządzenia można zaprogramować tak, by automatycznie uruchamiały system irygacyjny lub też by wysyłały do właściciela pola SMS-a z odpowiednimi informacjami. Zdaniem AgriHouse nowy system pozwoli zaoszczędzić farmerom sporo pieniędzy. Zwykle wolą oni dostarczyć roślinom zbyt dużo wody, niż za mało. To niepotrzebny wydatek. Ocenia się, że w USA aż 60% słodkiej wody jest zużywane przez rolnictwo. Codziennie na pola trafia 129 miliardów litrów tego życiodajnego płynu. Przedstawiciele AgriHouse twierdzą, że ich system pozwoli zaoszczędzić, w zależności od upraw, od 5 do 10 centymetrów wody rocznie na hektar. Oznacza to kolosalne oszczędności. Każde pole o powierzchni 53 hektarów, które jest nawadniane przez centralny obrotowy system irygacyjny może zaoszczędzić w ten sposób taką ilość wody, jaką w ciągu roku używa 50 gospodarstw domowych. W USA jest 200 000 tego typu systemów nawadniających. By zaoszczędzić wspomnianą ilość wody wystarczy, by na polu znalazły się trzy urządzenia z czujnikami. Dzięki nim farmer zapłaci też nawet 4000 dolarów mniej za energię elektryczną konieczną do pompowania wody.
- 4 odpowiedzi
-
- AgriHouse
- nawadnianie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Co to jest: waży około 500 kg, porusza się z prędkością do 50 km/h i dźwiga swoją masę wyłącznie na palcach? To koń, i to nie byle jaki, bo wyścigowy. Czy ryzykuje swoim zdrowiem? Z pewnością. Czy jest szybki? Tak, ale jak pokazują najnowsze badania, wcale nie szybszy, niż kilkadziesiąt lat temu. Z pewnością jest za to bardziej wrażliwy na kontuzje. Sposób na wyhodowanie najszybszego konia jest niezwykle prosty - polega on na skrzyżowaniu najszybszego wyścigowego ogiera i specjalnie wyselekcjonowanej klaczy. Problem w tym, że wysiłki hodowców nie przynoszą realnego wzrostu szybkości zwierząt, za to ich ciała zaczynają przybierać coraz bardziej "radykalną" i przez to niebezpieczną budowę. Mówiąc językiem anatomii, biegają wyłącznie na palcach (...) czyni je to bardzo wrażliwymi, podsumowuje prof. Lawrence R. Soma, pracownik University of Pennsylvania. Jak podkreślają specjaliści, nacisk na końską stopę jest tak wielki, że człowiek do jego wygenerowania musiałby bez przerwy chodzić na środkowych palcach dłoni. A co z szybkością? Okazuje się, że... nic wielkiego. Analiza wyników najszybszych koni świata sugeruje, że nie uległy one poprawie od co najmniej 35 lat. Dzięki wysiłkom hodowców konie stają się co prawda coraz lepiej zbudowane, lecz ich wrażliwe stopy uniemożliwiają uzyskiwanie większych szybkości. Aby zbadać swoje przypuszczenia, prof. Soma przygotował model matematyczny, którego zadaniem było ustalenie maksymalnej szybkości osiągalnej dla "superkonia". Okazuje się, że byłby on w stanie biec o... 0,5-1% szybciej, niż najszybsze startujące dziś ogiery. Trudno nie zauważyć, że tak minimalne różnice stają się zupełnie nieistotne, jeżeli uwzględni się czynniki losowe, takie jak reakcja w bloku startowym, a nawet drobne niedoskonałości toru. Jedna z najistotniejszych przyczyn zaobserwowanego zjawiska leży w genach. Okazuje się bowiem, że niemal wszystkie konie wyścigowe świata są potomstwem grupy od 12 do 29 koni, z których wszystkie pochodzą od pojedynczego rumaka o imieniu The Darley Arabian. Przy tak ubogiej puli genowej nie można więc oczekiwać cudów...
-
Nekroforeza to zjawisko, które występuje u owadów społecznych i polega na wynoszeniu martwych członków kolonii poza mrowisko czy termitierę. Skąd jednak mrówki wiedzą, że dany osobnik wciąż żyje? Okazuje się, iż potrafią to stwierdzić dzięki obecności dwóch związków chemicznych (Proceedings of the National Academy of Sciences). Wcześniejsze badania sugerowały, że wskazówką uruchamiającą to wrodzone zachowanie jest rozkład ciała martwych robotnic. Tymczasem Dong-Hwan Choe i zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside twierdzą, że wynoszenie rozpoczyna się w godzinę po śmierci mrówki, czyli o wiele za wcześnie, by doszło do nagromadzenia produktów rozkładu, w tym kwasów tłuszczowych. Chemiczne wskazówki uruchamiające nekroforezę są zatem obecne zawsze, ale za życia owada maskują je inne substancje, np. iridomyrmecyna. Gdy ich zabraknie, pozostali członkowie kolonii wiedzą, co robić... Amerykanie przetestowali swoją teorię, ingerując w zachowanie robotnic wobec larw. W normalnych okolicznościach są one transportowane i wnoszone z powrotem do gniazda. Entomolodzy postanowili sprawdzić, co się stanie, gdy zostaną popryskane wydzieliną chemiczną dorosłych owadów, które dopiero zginęły lub nie żyją od godziny. Kiedy larwy pokryto ekstraktami i pozostawiono na zewnątrz kolonii, ignorowano wyłącznie te, które potraktowano wyciągiem z pancerzyków niedawno zabitych owadów. Naukowcy wybrali do eksperymentów mrówki argentyńskie (Linepithema humile), ponieważ stają się one coraz bardziej uciążliwymi szkodnikami.
-
- Dong-Hwan Choe
- sygnał
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Amerykańska Federalna Komisja Handlu rozpoczęła śledztwo przeciwko firmom Google i Apple. Urzędnicy podejrzewają, że bliskie związki obu przedsiębiorstw łamią przepisy antymonopolowe. Prawo w Stanach Zjednoczonych zakazuje zasiadania tym samym osobom w radach nadzorczych konkurujących firm. Tymczasem prezes Google'a Eric Schmidt jest członkiem rady nadzorczej Apple'a. Ponadto szef Genentechu Arthur Levinson zasiada w radach obu przedsiębiorstw. Śledztwo w tego typu sprawach jest rzadkością. Zwykle menedżerowie ściśle przestrzegają prawa i rezygnują z jednego ze stanowisk. Co prawda Apple i Google współpracują na niektórych obszarach, ale są też konkurentami. Obie firmy walczą o udziały w rynku przeglądarek internetowych, obie oferują konkurencyjne platformy mobilne, a iTunes konkuruje z YouTube.
- 2 odpowiedzi
-
- Federalna Komisja Handlu
- prawo antymonopolowe
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W czerwcu Samsung Electronics rozpocznie masową produkcję pamięci PRAM (phase change RAM). Układy PRAM to zmiennofazowe kości RAM. Wykorzystują one materiały, które zmieniają swoją strukturę pomiędzy krystaliczna a amorficzną. Obszary krystaliczne reprezentują "1", a amorficzne "0". Pamięci PRAM są układami nieulotnymi, a więc umożliwiają przechowywanie danych po odłączeniu napięcia. Ponadto, jako że aby zapisać w nich dane nie trzeba kasować starych informacji, pracują 30-krotnie szybciej niż standardowe pamięci flash. Są przy tym prostsze w produkcji niż flash i 10-krotnie bardziej trwałe od tego typu układów.
- 2 odpowiedzi
-
- flash
- pamięci zmiennofazowe
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zgodnie z oficjalną wersją wydarzeń, Vincent van Gogh obciął sobie lewą małżowinę uszną po gwałtownej kłótni z przyjacielem Paulem Gauguinem. Panowie malowali razem w wynajętym przez autora słynnych "Słoneczników" Żółtym Domu. Niemieccy historycy sztuki przekonują jednak, że Vincent wymyślił historię z uchem, by chronić Paula, bo w rzeczywistości to on okaleczył go za pomocą szpady. Prawda nigdy nie wyszła na jaw, ponieważ malarze zawiązali zmowę milczenia. Gauguin chciał uniknąć oskarżenia, a van Gogh pragnął zatrzymać przy sobie Paula, w którym był zadurzony. Hans Kaufmann i Rita Wildegans uważają, że to nie choroba psychiczna i coraz częstsze załamania nerwowe skłoniły postimpresjonistę do popełnienia dwa lata później samobójstwa. Wg nich, chodziło raczej o nieszczęsny atak bronią białą. Badacze z Hamburga przypominają, że Gauguin był świetnym szermierzem. Po nieudanym pobycie w Żółtym Domu w Arles zamierzał wyjechać. Wyszedł z bagażem w jednej i bronią w drugiej ręce, a van Gogh cały czas za nim podążał (wcześniej rzucił w niego szklanką). Koło domu publicznego ich kłótnia się nasiliła i wtedy Paul odciął Vincentowi ucho. Niemcy twierdzą, że była to zbrodnia w afekcie, a nie akt samoobrony. Potem przestraszył się i wrzucił szpadę do Rodanu. Van Gogh wręczył małżowinę prostytutce i udał się do domu, gdzie następnego dnia znalazła go policja. Paul na pewno przebywał razem z przyjacielem, większość ekspertów uważa jednak, że ulotnił się jeszcze przed wypadkiem. Kaufmann i Wildegans nie dysponują co prawda mocnymi dowodami, ale upierają się przy swojej wersji wydarzeń. Powołują się przy tym na ostatnie udokumentowane słowa, którymi Vincent zwrócił się do Paula: Jeśli ty będziesz cicho, ja też. W listach do brata Theo nie napisał wprost, co zaszło, ale wskazał na pewien trop. Ujawnił, że Gauguin poprosił o przesłanie rękawic oraz maski do fechtunku, nie prosił jednak o zwrot szpady. Wspominał też, że dobrze, że Paul nie miał przy sobie broni palnej i że jest silniejszy, a także bardziej emocjonalny od niego. Nikt nie widział mnie popełniającego tę zbrodnię i nic nie może mnie powstrzymać przed wymyśleniem historii ukrywającej prawdę. Kaufmann wspomina też o szkicu ucha, na którym widnieje łacińskie słowo "ictus" – oznaczające w fechtunku uderzenie. Dziwne zygzaki nad uchem miały zaś, wg Niemców, odzwierciedlać ruch szpady Gauguina.
-
Badania przeprowadzone przez Google Szwajcaria i Politechnikę w Zurichu wykazały, że im mniej pytań do użytkownika w czasie instalowania poprawek do przeglądarki, tym więcej łat zostaje zainstalowanych. W przypadku Opery jedynie 24% użytkowników korzystało z w pełni załatanej przeglądarki w ciągu 21 dni od ukazania się łat. Opera wymaga bowiem ręcznego pobrania i zainstalowania poprawek, a podczas procesu instalacyjnego użytkownik musi odpowiedzieć na liczne pytania. Rośnie więc ryzyko, że po prostu przerwie instalację. W przypadku Safari odsetek w pełni załatanych przeglądarek wynosił 53%, a dla Firefoksa było to 85%. Najlepiej pod tym względem wypadło Chrome. Produkt Google'a automatycznie pobiera poprawki i nie jest możliwe wyłączenie tego mechanizmu. Dlatego też po 21 dniach od ukazania się łat aż 97% użytkowników Chrome'a posługiwało się całkowicie załatanym programem. Eksperci nie byli w stanie przeprowadzić podobnych badań dla Internet Explorera, gdyż przeglądarka Microsoftu zostawia na odwiedzanych serwerach zbyt mało informacji, by na ich podstawie wnioskować o zainstalowanych łatach. Na podstawie swoich wyników specjaliści uznali, że producenci przeglądarek powinni zaimplementować mechanizmy automatycznego i autonomicznego pobierania łat.
-
- łata
- bezpieczeństwo
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Choć acetaminofen (paracetamol) jest jednym z najczęściej stosowanych leków na świecie, mało kto zdaje sobie sprawę z jego działań ubocznych. Na szczęście, jak zapewniają badacze z Uniwesytetu Stanu Północna Karolina, prosty test może już niedługo pozwolić na wytypowanie osób zagrożonych zatruciem. Toksyczność paracetamolu staje się szczególnie wyraźna po przyjęciu wysokich dawek leku lub połączeniu go z alkoholem, lecz u 1/3 osób nawet standardowa dawka może spowodować podniesienie poziomu enzymów świadczących o uszkodzeniu wątroby. Dotychczas nie było wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Dzięki zespołowi prowadzonemu przez dr. Davida Threadgilla poznaliśmy jednak nowe fakty, sugerujące wyraźny wpływ czynnika genetycznego. Do badania wykorzystano wysoce zróżnicowaną populację myszy. Zwierzętom podawano różne dawki acetaminofenu, a następnie poszukiwano korelacji pomiędzy reakcją na lek oraz sekwencją ich DNA. Wykazano w ten sposób, że toksyczność paracetamolu może wynikać z drobnej różnicy w genie CD44, kodującym białko odpowiedzialne za interakcje międzykomórkowe. Kolejnym etapem studium była ocena sekwencji ludzkiego wariantu genu CD44. W tym przypadku również wykazano istotną zależność reakcji na lek od badanej sekwencji DNA. Niestety, dotychczas nie udało się jednak ustalić dokładnego mechanizmu prowadzącego do uszkodzenia komórek wątroby. Wyniki uzyskane przez zespół dr. Threadgilla rodzą nadzieję na opracowanie prostego testu genetycznego, którego zadaniem byłaby ocena ryzyka niepożądanej reakcji na acetaminofen. Osoby, u których stwierdzi się niebezpieczeństwo zatrucia, mogłyby dzięki temu wybrać inną, bezpieczniejszą terapię.
-
- działanie niepożądane
- wątroba
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zmiany klimatyczne zagrażają Bajkałowi, który jest największym i najbardziej zróżnicowanym biologicznie jeziorem świata. Analizy rosyjsko-amerykańskiego zespołu wskazują, że skrócenie okresu, kiedy tafla syberyjskiego niby-morza pokrywa się lodem, negatywnie wpływa na duże endemiczne okrzemki, a te stanowią początek łańcucha pokarmowego (BioScience). Marianne V. Moore z Wellesley College w Massachusetts i pozostali autorzy raportu podkreślają, że klimat jeziora stał się w ciągu ostatnich dekad łagodniejszy. Grubość lodu na Bajkale zmalała, a okres, gdy wód nie skuwa mróz, się wydłużył. Oczekuje się, że roczne opady wzrosną. Naukowcy wskazują też, że zmienił się skład łańcucha troficznego. Skrócenie okresu zamarzania ograniczy najprawdopodobniej wzrost jeziornych okrzemek, ponieważ w odróżnieniu od swoich "pobratymców", zakwitają one wiosną pod lodem. Okrzemki są głównym źródłem pożywienia niewielkich skorupiaków, a te z kolei padają łupem bajkalskich ryb. Poza tym na losy skorupiaków mogą, wg międzynarodowego zespołu, wpłynąć zmiany wzorców opadów rocznych, dynamiki wiatrów oraz dotyczące przezroczystości lodu. Foka bajkalska, jedyna na świecie słodkowodna foka, kopuluje i rodzi na lodzie. Przedwczesne jego topnienie spowoduje, że ssaki te trafią do wody przed linieniem, co znacznie ograniczy ich płodność. Jezioru wpisanemu na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO bezpośrednio zagraża ocieplenie i zwiększenie wilgotności klimatu. Nie mniej niebezpieczny jest jednak nasilony dopływ składników odżywczych i zanieczyszczeń z rozpuszczającej się wiecznej zmarzliny.
-
- okres zamarzania
- foki bajkalskie
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Buddyjskie młynki modlitewne znajdują się przed bramami wielu świątyń. Walce pokrywa się mantrami, a wierni uważają, że kręcenie nimi daje ten sam efekt, co wymawianie słów. Projektant Taikkun Li zastanowił się nad zupełnie innym niż religijny aspektem istnienia młynków. Obracanie warto by przecież zaprzęgnąć do uzyskiwania energii elektrycznej. Stąd pomysł na generator. W niektórych tybetańskich klasztorach ludzie przechodzą wzdłuż długich rzędów młynków modlitewnych. Poruszają nimi nie tylko buddyści, ale i zaciekawieni konstrukcją turyści z całego świata. Teraz ta pozytywna energia może być pozyskiwana na tybetańskich ulicach i wykorzystywana do oświetlania nocą zarówno pasaży, jak i przyległych budynków. Prayer Wheel Energy Generator jest tani. Składa się ze zużytych części rowerowych, silnika wentylatora oraz energooszczędnych LED-ów. Rozwiązanie wydaje się idealne dla części świata, gdzie nie można polegać na stałych dostawach energii, za to turystów nie brakuje. Oprócz wersji mechanicznych, Taikkun stworzył też młynki pokryte ogniwami słonecznymi. Wystawy organizowane w ramach projektu Zenergia (od buddyzmu zen) gromadziły prawdziwe tłumy.
-
- energia elektryczna
- Taikkun Li
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Życie pacjentów z mukowiscydozą (ang. cystic fibrosis - CF) już niedługo może stać się nieco prostsze. Naukowcy z Dartmouth Medical School odkryli nowy sposób na skuteczne zahamowanie infekcji towarzyszących tej chorobie. Mukowiscydoza jest jedną z najczęstszych chorób genetycznych człowieka. Jej przyczyną jest defekt w genie CFTR, kodującym tzw. kanał chlorkowy - białko odpowiedzialne za transport jonów chlorkowych (Cl-) do światła dróg oddechowych. Efektem tej aktywności powinno być przenikanie wody i rozrzedzenie wytwarzanego w tym miejscu śluzu, lecz u pacjentów z CF proces ten nie zachodzi prawidłowo. Zagęszczenie śluzu i utudnienie jego odprowadzania prowadzi m.in. do uporczywych infekcji bakteriami Pseudomonas aeruginosa. Sytuację komplikuje dodatkowo objaw uboczny CF, jakim jest nadmierne wydzielanie jonów żelaza. Ich podwyższone stężenie znacząco ułatwia rozwój mikroorganizmu. Standardową metodą leczenia zakażeń P. aeruginosa jest stosowanie antybiotyku tobramycyny. Niestety, z czasem bakterie nabywają oporność na ten preparat, przez co efektywna dawka leku przekracza nawet dziesięciokrotnie dawkę możliwą do dostarczenia i bezpieczną dla człowieka. Jak się jednak okazuje, problemowi temu można zaradzić... Do badań wykorzystano hodowle komórkowe symulujące drogi oddechowe człowieka. Badacze umieścili w nich komórki P. aeruginosa, a następnie, po rozwinięciu się "infekcji", rozpoczęli leczenie. Zmodyfikowana terapia polegała na zastosowaniu tobramycyny oraz jednego z dwóch leków: deferoksaminy lub deferasiroksu. Oba związki należą do tzw. chelatorów żelaza, czyli związków zdolnych do trwałego wiązania jonów tego życiodajnego pierwiastka. Jak wykazano w eksperymencie, zastosowanie nowej metody pozwoliło na obniżenie liczby bakterii w hodowli aż o 90%. Oczywiście, skuteczność nowej terapii będzie trzeba sprawdzić także na ludziach, lecz wstępne dane są bez wątpienia obiecujące. Dokonane odkrycie może oznaczać, że uporczywe infekcje dróg odechowych pacjentów cierpiących na mukowiscydozę będzie można leczyć za pomocą zaledwie dwóch leków. Co więcej, oba preparaty są od wielu lat dostępne na rynku, co rodzi nadzieję na szybkie wprowadzenie nowej terapii do praktyki klinicznej.
-
- deferasiroks
- deferoksamina
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Regularne stosowanie metyloprednizolonu, leku z grupy glikokortykosteroidów, znacząco spowalnia rozwój zmian chorobowych w przebiegu stwardnienia rozsianego - donoszą naukowcy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Kopenhadze. Jak wynika z przeprowadzonego przez nich eksperymentu, u niektórych pacjentów podawanie leku może nawet spowodować poprawę sprawności ruchowej. Do badania zakwalifikowano 341 osoby chore na stwardnienie rozsiane (ang. mutpliple sclerosis - MS). Średni czas od zdiagnozowania choroby był stosunkowo krótki i wynosił 3 lata. Do momentu rozpoczęcia eksperymentu u żadnego z uczestników nie wprowadzono leczenia preparatami ograniczającymi stan zapalny, takimi jak interferon β-1a, stosowany standardowo jako środek spowalniający rozwój schorzenia. Na potrzeby eksperymentu zmodyfikowano nieco standardowy protokół terapii choroby. Leczenie MS polega zwykle na cotygodniowym podawaniu interferonu oraz stosowaniu dawek metyloprednizolonu wyłącznie w czasie tzw. rzutu choroby, czyli nagłego zaostrzenia jej objawów. Tym razem jednak podawano metyloprednizolon regularnie, raz na miesiąc przez trzy kolejne dni. W ciągu trzech lat obserwacji stwierdzono, że regularne podawanie interferonu i metyloprednizolonu zmniejsza liczbę rzutów choroby aż o 38% w porównaniu do grupy leczonej interferonem i placebo. Co więcej, osoby leczone dwoma lekami wykazywały nieznaczną poprawę wyników testów sprawnościowych oraz brak widocznych zmian w diagnostyce obrazowej mózgu. Można to uznać za duży sukces, gdyż rozwój MS niemal jednoznacznie wiąże się ze stopniowym pogarszaniem się stanu zdrowia oraz morfologii głównego organu układu nerwowego. Wyniki wskazują, że przy jednoczesnym stosowaniu oba leki mogą wykazywać synergię i oferować większe korzyści z punktu widzenia aktywności choroby, tłumaczy główny autor studium, dr Mads Ravnborg, pracownik Duńskiego Narodowego Centrum Badań nad Stwardnieniem Rozsianym. Jest to obiecujące odkrycie, ponieważ korzyści ze stosowania [samego] interferonu są umiarkowane i nie każdy reaguje na takie leczenie. W związku z tym wszystko, co możemy zrobić dla poprawy wyników leczenia, będzie działaniem pozytywnym.
-
- metyloprednizolon
- sterydy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kanadyjska firma Atlantic Hydrogen opracowała metodę usuwania węgla z metanu. Dzięki temu uzyskujemy mniej szkodzący środowisku gaz oraz sadzę, którą można sprzedać za grube pieniądze. W efekcie cały proces jest opłacalny. Gaz, który emituje mniej węgla może być pożądanym towarem, gdyż coraz więcej rządów wprowadza opłaty za emisję szkodliwych substancji do środowika. Z kolei Atlantic Hydrogen zarobi nie tylko na sprzedaży czystszego metanu, ale również sadzy. Jej cena może dochodzić do kilku tysięcy dolarów za tonę. Sadza używana jest w atramentach i plastikach do nadawania kolorów, a w wyrobach gumowych (jak np. opony) do ich wzmacniania. Zwykle pozyskuje się ją podczas częściowego spalania ciężkich frakcji ropy naftowej i filtrowania powstającego dymu. Proces ten bardzo zanieczyszcza środowisko. Na 1 tonę wyprodukowanej sadzy przypadają 2,4 tony dwutlenku węgla. Atlantic Hydrogen zapewnia, że firmowa technologia pozyskiwania sadzy mniej zanieczyszcza środowisko i jest tańsza niż inne technologie wyłapywania i składowania węgla. Sercem systemu kanadyjskiej firmy jest reaktor plazmowy o nazwie CarbonSaver. Pracuje on w temperaturach od 1500 do 2500 stopni Celsjusza i można umieścić go w bardzo różnych miejscach: od stacji, w których gaz jest sprężany, poprzez podziemne magazyny, aż po punkty, w których gazociąg wchodzi do danej miejscowości. Wewnątrz reaktora dochodzi do wyładowań elektrycznych, w wyniku których metan rozdzielany jest na wodór i węgiel. W wyniku tej reakcji część węgla przechodzi w stan stały, przypominający toner w drukarkach laserowych. Następnie dochodzi do ponownego związania się wodoru z węglem. W ten sposób powstaje gaz o 10 do 20% udziale wodoru. Przez ostatnie trzy lata prowadzono testy kanadyjskiego systemu. Zapewniał on 75 kilowatów mocy. W ciągu godziny oczyszczano 25 metrów sześciennych gazu, uzyskując paliwo z 10-procentową zawartością wodoru. Badania wykazały, że silniki napędzane takim gazem były o 5% bardziej efektywne, a ich emisja CO2 zmniejszyła się o 7%. Jednocześnie gaz był lepiej spalany, co prowadziło do zmniejszenia emisji tlenków azotu. Zdaniem przedstawicieli Atlantic Hydrogen może ona zostać zredukowana o więcej niż 50%. Firma już podpisała umowę z największym kanadyjskim producentem naturalnego gazu, firmą EnCana Corp. Dzięki temu możliwe będzie przetestowanie systemu w warunkach zwiększonego ciśnienia. Już w tej chwili wiadomo, że wynalazek sprawdza się przy ciśnieniu 10,5 atmosfery i będzie działał przy jeszcze wyższym. Niektórzy specjaliści zwracają uwagę, że gaz produkowany przez CarbonSaver będzie miał niższą gęstość energetyczną, od gazu, z którego nie usunięto węgla. Jednak przedstawiciele Atlantic Hydrogen mówią, że różnica nie będzie wielka, gdyż oczyszczony gaz jest lepiej spalany. Ponadto pod uwagę trzeba brać też ekonomiczne aspekty przedsięwzięcia. Zwykle firmy produkujące gaz naturalny muszą komuś zapłacić za wychwycenie i spalenie węgla. Tutaj mogą uzyskać z niego produkt, który będą mogły dalej sprzedać. Tym bardziej, że wstępne badania nanostruktury uzyskiwanej sadzy dały bardzo obiecujące rezultaty. Niewykluczone, że w łatwy sposób uda się z niej stworzyć grafen.
- 7 odpowiedzi
-
- gaz naturalny
- spalanie
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Profesor Marshall Stoneham z Londyńskiego Centrum Nanotechnologii na University College London twierdzi, że znalazł idealny materiał dla komputerów kwantowych. Jest nim diament, który ma być dla maszyn przyszłości tym, czym dla obecnych komputerów jest krzem. Przed twórcami komputerów kwantowych stoi wiele wyzwań, a najważniejszym z nich jest znalezienie sposobu na odczytanie zapisanych informacji. Stany kwantowe są bardzo nietrwałe, a jakakolwiek próba manipulowania informacją może zakończyć się jej bezpowrotnym zniszczeniem. Dlatego też uczeni zastanawiają się w jaki sposób przechowywać samą informację kwantową i w jaki sposób ją odczytać. Profesor Stoneham uważa, że diament wzbogacony azotem to materiał, który pozwoli na wystarczająco długie przechowywanie informacji kwantowych. Na niewielkiej przestrzeni pozwala też na przechowywanie stosunkowo dużej ilości danych. Ponadto qubity (kwantowe bity) w diamencie mogą być splątane, co pozwala na przetwarzanie i przesyłanie informacji. Manipulacja kwantową informacją zapisaną w diamentach jest możliwa za pomocą dział fotonowych i, co niezwykle istotne, odbywa się w temperaturze pokojowej. Trudno w tej chwili orzec, czy rzeczywiście w kwantowych komputerach znajdą się diamenty. Prace nad maszynami przyszłości trwają w wielu ośrodkach, które stosują liczne różne materiały. Dopiero za kilkanaście lat dowiemy się, jak będzie wyglądał kwantowy komputer.
- 4 odpowiedzi
-
Pająki kojarzą się z sieciami utkanymi z supermocnych nici, mało kto pomyślałby jednak, że podobnie jak zombi mogą zacząć funkcjonować jakby nigdy nic w parę godzin po utonięciu. Entomolodzy z Uniwersytetu w Rennes odkryli to przez przypadek, sprawdzając, jak długo zwierzęta te mogą przeżyć pod wodą. Eksperymenty przeprowadzono, ponieważ od dawna powtarzano, że niektóre pająki i owady są szczególnie odporne na utonięcie. Naukowcy zamierzali sprawdzić, czy pająki zamieszkujące zalewane powodziami bagna wyewoluowały w taki sposób, by przeżyć pod wodą dłużej od gatunków leśnych. Akademicy zebrali pająki reprezentujące 3 gatunki z rodziny pogońcowatych (Lycosidae). Dwa zamieszkiwały tzw. solne bagna, a jeden las. Sto dwadzieścia samic z każdego gatunku zanurzono w wodzie morskiej. Co dwie godziny stawonogi trącano szczoteczką, by sprawdzić, czy dają jeszcze jakieś znaki życia. Po upływie doby wszystkie wałęsaki leśne (Pardosa lugubris) wydawały się martwe. Gatunki mające na co dzień do czynienia z wodą przeżyły dłużej: Pardosa purbeckensis 28 godzin, a Arctosa fulvolineata aż 36 godzin. Francuzi zamierzali później zważyć nieżywe pająki, najpierw odłożyli je jednak na bok, by trochę obeschły. Ich plany spełzły na niczym, gdyż po upływie kilku godzin zwierzęta przechodził skurcz, a po jakimś czasie wstawały i zaczynały chodzić. Samice gatunku bijącego rekordy bezdechu pod wodą (Arctosa fulvolineata) ożywały średnio po 2 godzinach. W odróżnieniu od innych pająków ze słonych bagien, nie unikają one kontaktu z wodą. Pozostałe wolą się raczej wspiąć wyżej. Julien Pétillon, szef zespołu, arachnolog z Uniwersytetu w Ghent, podkreśla, że pająki najwyraźniej zapadają w śpiączkę, by poradzić sobie jakoś z zanurzeniem. Ich metabolizm przełącza się wtedy na tryb beztlenowy.
- 20 odpowiedzi
-
- zombi
- tryb beztlenowy
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Japońscy naukowcy porównywali zawartość litu w kranówce z częstotliwością samobójstw w prefekturze Ōita, na terenie której mieszka ponad milion osób. Doszli przy tym do ciekawych wniosków. Okazało się bowiem, że w rejonach, gdzie w wodzie stwierdzano najwięcej tego pierwiastka, liczba samobójstw była znacząco mniejsza (British Journal of Psychiatry). Lit jest wykorzystywany w leczeniu zaburzeń nastroju już od dawna. Naukowcy z Uniwersytetów w Hiroszimie i Ōicie (stolicy prefektury) twierdzą jednak, że nawet stosunkowo niskie dawki Li – rzędu 0,7-59 mikrogramów na litr - zmniejszają liczbę samobójstw. Wydaje się, że w grę wchodzi efekt kumulacyjny. Przez lata picia wody o określonym składzie pierwiastek gromadzi się w organizmie i korzystnie oddziałuje na mózg. Jedno z przeprowadzonych wcześniej badań również wskazuje na związek pomiędzy piciem wody z litem a liczbą samobójstw. Dane, które zebrano w latach 80., sugerują, że na obszarach obfitujących w Li popełniano ich mniej. Japończycy zachęcają kolegów z innych krajów, by przyjrzeli się temu zjawisku na swoim terenie. Pamiętając przebieg debaty na temat fluorkowania wody pitnej, akademicy z Kraju Kwitnącej Wiśni nie posunęli się do tego, żeby zachęcać do stosowania litu podczas uzdatniania w zakładach wodociągowych. Dla części ekspertów jest to dobre rozwiązanie, inni podkreślają, że w większych stężeniach lit daje nieprzyjemne efekty uboczne i może być toksyczny.
- 4 odpowiedzi
-
Internet mógł powstać w latach 70., a jego twórcami mogli być... Polacy. Historię wynalazku mogącego zmienić świat opisuje Rzeczpospolita. Wszystko zaczęło się od prac nad systemem PESEL. Jego autorami byli dwaj pułkownicy SB, którzy do współpracy ściągnęli najlepszych polskich informatyków. Stworzyli oni system ewidencji ludności oraz sieć do transmisji danych, która składała się z czegoś w rodzaju elektrycznych maszyn do pisania, monitorów, modemów oraz teleksów. Jeden z informatyków, którzy pracował nad systemem mówi Rzeczpospolitej: Wpisując na dowolnej zdalnej końcówce nazwę programu (nazywał się PREZES), można było w dowolnym miejscu na świecie sterować całym centrum, ładować programy, drukować zawartość systemu operacyjnego, wszystkie kluczowe dane i rejestry, a także podglądać, co aktualnie robi dowolna stacja gdzieś w Polsce. Było to więc coś, co nie istniało nigdzie na świecie. Co więcej całość opierała się na odpornym na zakłócenia systemie szyfrowania danych. Już przed rokiem 1980 mieliśmy coś, co mogło się stać Internetem: oprogramowanie łączące w sieć komputery różnych firm z różnym oprogramowaniem poprzez zdalną sieć teletransmisji. Mieliśmy nawet oprogramowanie pozwalające sterować całym systemem, wszystkimi komputerami w centrum z dowolnego miejsca na świecie. Niechęć idiotów partyjnych pogrzebała wszystkie te plany - dodaje wspomniany informatyk. Ze szczegółami fascynującej historii i zmarnowanej szansy można zapoznać się na stronach Rzeczpospolitej.
-
Firma DDRdrive ogłosiła powstanie najbardziej wydajnego dysku SSD. DDRdrive X1 jest w stanie przeprowadzić 300 000 operacji wejścia-wyjścia w ciągu sekundy. Urządzenie to nie jest typowym dyskiem SSD, gdyż ma formę karty rozszerzeń wkładanej do portu PCI Express. Na karcie zainstalowano 4 gigabajty pamięci DDR oraz 4 gigabajty flash. Dzięki pierwszej z nich DDRdrive X1 pracuje wyjątkowo szybko, a druga służy do składowania danych. Skopiowanie 4 gigabajtów do układów flash trwa około 60 sekund. Co więcej, całość można skalować w stosunku 1:1. Jeśli użyjemy ośmiu kart, uzyskamy 32 gigabajty pojemności, a ich zapełnienie również potrwa 60 sekund. Urządzenie jest o 50% bardziej wydajne od najszybszego obecnie na rynku dysku SSD. Jest przy tym energooszczędne. Podczas pracy z maksymalną prędkością potrzebuje mniej niż 10 watów. DDRdrive X1 raczej nie trafi do komputera przeciętnego użytkownika. Powstało ono z myślą o centrach bazodanowych, gdzie będzie idealnym urządzeniem do indeksowania danych. Tym bardziej, że jego twórcy chcą je przystosowywać do potrzeb konkretnych klientów. Zapewniają przy tym, że teoretycznie DDRdrive X1 może osiągnąć wydajność przekraczającą 500 000 IOPS. Urządzenie może też być łączone w macierze RAID. Producent sprzedaje pojedynczą kartę w cenie 1495 dolarów.
- 2 odpowiedzi
-
- dysk
- DDRdrive X1
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z najnowszych danych firmy Net Applications wynika, że wkrótce liczba osób surfujących po Sieci za pomocą iPhone'a może przewyższyć liczbę użytkowników Linuksa. Pomiędzy czerwcem 2008 a kwietniem 2009 iPhone potroił swoje udziały w Internecie. Przed rokiem z iPhone'a korzystało 0,16% internautów. Obecnie jest to 0,55%. W tym samym czasie odsetek korzystających z Linuksa wzrósł z 0,80% do 1,02%. Rosną również udziały iPoda Touch (z 0,04% do 0,15%) oraz systemów z rodziny Mac (z 7,94% do 9,73%). Rynek traci Windows. Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku systemy Microsoftu były używane przez 90,84% internautów. Obecnie jest to 87,90%.
-
Dość często osoby, które z jakiegoś powodu nie sięgnęły po codzienną porcję kawy czy coli, wspominają o bólu głowy, zmęczeniu, problemach z koncentracją uwagi oraz zmniejszeniu dostępnych pokładów energii. Są to objawy odstawienia kofeiny. Naukowcy z dwóch amerykańskich uczelni jako pierwsi zbadali mechanizmy biologiczne leżące u ich podłoża (Psychopharmacology). Akademicy ze szkół medycznych University of Vermont oraz Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa przyjrzeli się elektrycznej aktywności mózgu oraz przepływowi krwi. Uczestnikom eksperymentu podawano kapsułki z kofeiną bądź placebo. Następnie badano ich elektroencefalografem oraz ultrasonografem. Wszyscy wypełniali też samoopisowe kwestionariusze. U osób, które zażyły placebo, odnotowano wzrost prędkości przepływu krwi oraz zmiany w EEG. Amerykanie uważają, że pierwsze z wymienionych zjawisk prowadzi do bólu głowy, zaś nasilenie rytmu theta w zapisie aktywności mózgu można z kolei powiązać z uczuciem zmęczenia. Wszystko to znalazło pokrycie w danych dostarczonych przez samych zainteresowanych. Pozbawieni nagle kofeiny ochotnicy wspominali o wyczerpaniu, zmęczeniu czy spowolnieniu. Wbrew temu, co sądzą kawosze, nasze studium nie wykazało istnienia różnic między wolontariuszami zażywającymi przez dłuższy czas placebo i kofeinę. Oznacza to, że regularna konsumpcja kofeiny nie zapewnia żadnych dodatkowych zysków netto [...] – przekonuje dr Stacey Sigmon. W takiej sytuacji warto chyba pomyśleć o innych sposobach "dobudzania się".
- 7 odpowiedzi
-
Na specjalne życzenie amerykańskiego lotnictwa wojskowego powstała najbezpieczniejsza edycja Windows XP. Po kilku latach pracy Microsoft dostarczył system operacyjny, w którym zablokowano 600 ustawień systemu, a łaty są instalowane średnio w ciągu 72 godzin. Wszystko zaczęło się w 2003 roku, gdy testy penetracyjne prowadzone przez NSA wykazały, iż sieć komputerowa lotnictwa jest bardzo dziurawa. Okazało się, że w dużej mierze jest ona źle skonfigurowana, wykorzystywane są wadliwe aplikacje, w niektórych przypadkach winny błędom jest sam system operacyjny. Administratorzy często nie stosowali łat i pozostawiali fabryczne ustawienia sprzętu oraz oprogramowania. Nawet gdy jakaś część sieci była dobrze zabezpieczona, to niejednokrotnie po awarii, gdy konieczne było przeinstalowanie oprogramowania, do nowo zainstalowanych programów nie pobierano już poprawek. Lotnictwo zwróciło się więc do Microsoftu z prośbą o opracowanie takiej wersji Windows XP, której nie trzeba konfigurować i do której łatwo będzie tworzyć i dostarczać poprawki. Koncern z Redmond podjął wyzwanie, a NSA, Narodowy Instytut Standardów i Technologii, Agencja Obrony Systemow Informatycznych oraz Centrum Bezpieczeństwa Internetu określiły, jakie warunki powinien spełniać specjalny XP. Jednym z głównych założeń była wytyczna dotycząca haseł administracyjnych. Miały być one długie, skomplikowane i całkowicie różne od haseł użytkowników. Miały też wygasać po 60 dniach. Samo lotnictwo przez dwa lata testowało używane przez siebie oprogramowanie, poprawiało je, często wraz z Microsoftem przygotowywało jego nową wersję. Ujednolicono oprogramownie i sprzęt wykorzystywane przez lotnictwo. Dzięki temu można było zaoszczędzić olbrzymią ilość czasu i pieniędzy. Przed zmianami zainstalowanie zwykłej poprawki trwało ponad 100 dni, a ważne poprawki bezpieczeństwa były instalowane średnio po 57 dniach. Tyle czasu zajmowały administratorom testy poprawek na różnych konfiguracjach sprzętowych i programowych. Teraz poprawki są instalowane średnio w ciągu 72 godzin. Dzięki nowej wersji Windows XP oraz nowemu środowisku w latach 2007-2012 oszczędności na kosztach serwisowania i zakupu sprzętu oraz oprogramowania sięgną około 100 milionów dolarów. Pracownicy techniczni zanotowali 40-procentowy spadek próśb o pomoc ze szwankującym sprzętem i oprogramowaniem. Prace nad nowym środowiskiem informatycznym trwały od roku 2003 do 2005. Później dwa lata zajęło jego instalowanie, testowanie i wprowadzanie niezbędnych poprawek. Znacząco zwiększyło się też bezpieczeństwo. Obecnie 85% ataków jest automatycznie blokowanych przez nowy sprzęt i oprogramowanie. Wdrożenie nowego środowiska dla lotnictwa okazało się takim sukcesem, że rząd amerykański utworzył program o nazwie Federal Desktop Core Configuration. Jego celem jest podobne przebudowanie sieci dla całej administracji rządowej. Urzędnicy mówią, że współpraca z Microsoftem pokazuje, iż można stworzyć bezpieczne środowisko. Chcieliby wymóc na innych producentach, szczególnie firmach tworzących systemy bazodanowe, by dostarczyli im podobnie bezpiecznie oprogramowanie.
- 7 odpowiedzi
-
- lotnictwo wojskowe
- bezpieczeństwo
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wg japońskich naukowców, trzęsienia ziemi i biały azbest (chryzotyl, Mg6[(OH) 8/Si4O10]) mogły się łącznie przyczynić do powstania życia na naszej planecie. Trzy i pół miliarda lat temu minerał zaliczany do serpentynów włóknistych wyściełał szczeliny w dnie morskim. By odtworzyć takie warunki, Naoto Yoshida i Nori Fujiura z University of Miyazaki doprowadzili do powstania bakteryjnego biofilmu na warstwie gumy. Następnie dodali białego azbestu, trochę plazmidów bakterii z genami antybiotykooporności oraz nieco krzemionki. Później przez minutę potrząsali tą mieszaniną, naśladując niskoenergetyczne wstrząsy sejsmiczne. Gdy po tym wszystkim naukowcy zastosowali antybiotyki, które miały unieszkodliwić bakterie, okazało się, że u ok. 1:10.000 doszło do wychwycenia odpowiednich fragmentów DNA i wytworzenia się lekooporności. Yoshida twierdzi, że taki transfer genów wystarczy, by zwiększyć zróżnicowanie genetyczne i pomóc ewolucji. Inni eksperci demaskują mechanizm leżący u podłoża omawianego zjawiska. Sądzą oni, że igiełki chryzotylu nakłuwały komórki, pozwalając plazmidom wnikać do ich wnętrza. Podobnie jak materiał wykorzystywany kiedyś w budownictwie uszkadzał ludzkie płuca, prowadząc do zagrażającej życiu azbestozy. Biały azbest, zwany też azbestem serpentynowym, jest z chemicznego punktu widzenia zasadowym krzemianem magnezu. Co ważne, czasem dzieli się na długie włókna, które stanowią skupiska elastycznych fibryli. W Polsce występuje na Dolnym Śląsku.
- 1 odpowiedź
-
- chryzotyl
- wstrząsy sejsmiczne
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Co jeszcze, oprócz ognia i spadających konarów drzew, może zagrażać strażakom gaszącym płonące lasy? Zdaniem naukowców z Pacific Northwest National Laboratory (PNNL), istotnym zagrożeniem są także... alkaloidy uwalniane ze spalających się fragmentów roślin. Do badania wykorzystano sosny żółte (Pinus ponderosa), bardzo pospolite w amerykańskich lasach. Celem eksperymentu było zbadanie składu dymu powstającego podczas ich spalania oraz ustalenie wpływu jego składników na zdrowie człowieka oraz kondycję środowiska. Jak wykazali badacze z PNNL, wiele spośród substancji uwalnianych do środowiska wraz z dymem może wywierać istotny wpływ na ekosystemy lądowe oraz morskie. Szczególną uwagę autorzy zwrócili na alkaloidy - związki wytwarzane przez rośliny głównie w celu ochrony przed patogenami. To nie pierwszy raz, gdy udało się wykryć alkaloidy w dymie znad płonących roślin, lecz dotychczas brakowało technologii pozwalających na wykonywanie precyzyjnych pomiarów ich stężenia. Przełom nastąpił, gdy naukowcy z Uniwersytetu Stanu Kolorado udostępnili badaczom z PNNL specjalnie zmodyfikowany aparat do spektroskopii masowej - jednej z najdokładniejszych i najbardziej czułych metod chemii analitycznej. W zależności od badanej próbki, alkaloidy stanowiły od 10 aż do 30 procent zidentyfikowanych związków. Co ciekawe, obecności aż 7 na 10 substancji z tej puli nie stwierdzono nigdy wcześniej w dymie znad płonących roślin. Właściwości alkaloidów sprawiają, że wpływ pożarów lasów na ekosystemy znacznie wykracza poza ryzyko związane z występowaniem ognia. Wysokie stężenie związków z tej grupy może wywierać istotny wpływ na kondycję organizmów zamieszkujących okolice miejsca pożaru. Niewykluczony jest także niekorzystny wpływ na zdrowie samych strażaków. Co więcej, zasadowy odczyn wielu alkaloidów znacząco ułatwia powstawanie chmur oraz opadów. O odkryciu dokonanym przez badaczy z PNNL informuje czasopismo Environmental Science & Technology.
-
Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda zwracają uwagę, że opublikowane w serwisie YouTube filmy dowodzą, iż zwierzęta potrafią tańczyć. Adena Schacher i jej zespół zainteresowali się obrazem z udziałem Snowballa. Później zbadali ponad 1000 filmów z tańczącymi zwierzętami i zauważyli, że w przypadku 14 papug i jednego słonia można z pewnością stwierdzić, iż tańczą w rytm muzyki. Naukowcy przeanalizowali filmy klatka po klatce, porównali ruchy zwierząt z rytmem muzyki i ich dopasowaniem do poszczególnych dźwięków. Nasze analizy wykazały, że ruchy ptaków były dostosowane do muzyki bardziej, niż wynikałoby to z przypadku. Mamy mocne dowody na to, że zwierzęta potrafią zsynchronizować swoje ruchy z muzyką. Nigdy wcześniej tego nie zauważono u innych gatunków - mówi Schachner. Spostrzeżenia Amerykanów potwierdzają inne, wcześniejsze badania dotyczące podobnych kwestii. Fakt, iż taniec zauważono przede wszystkim u papug, każe przypuszczać, że może mieć to coś wspólnego z umiejętnością naśladowania dźwięków. Jako, że również delfiny, słonie, foki i morsy potrafią naśladować dźwięki, naukowcy zastanawiają się, czy również i te gatunki potrafią tańczyć.