-
Liczba zawartości
37670 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Osoby z zespołem Downa zmagają się z wieloma problemami zdrowotnymi, np. chorobami serca, ale rzadziej zapadają na niektóre nowotwory związane z występowaniem guzów litych, np. okrężnicy czy piersi. Ponieważ mają one trzy chromosomy 21., naukowcy od dawna starali się wytypować zapewniającą ochronę dodatkową kopię któregoś z 231 genów. Obecnie udało się w dużej mierze rozszyfrować mechanizm leżący u podłoża tego zjawiska. Na początku zeszłego roku Roger Reeves i zespół z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa zauważyli, że u myszy potrojony gen Ets2 hamuje tworzenie się guza. Nie było jednak wiadomo, jak do tego dochodzi. Nieco później Sandra Ryeom ze Szpitala Dziecięcego w Bostonie i jej współpracownicy wpadli na trop innego genu. W jego przypadku w grę wchodził jasny mechanizm oddziaływania. Zgodnie z wynikami wcześniejszych badań, DSCR1, znany też jako RCAN1, koduje białko, które hamuje angiogenezę (neowaskularyzację), czyli proces tworzenia się naczyń krwionośnych. Zachodzi ona podczas rozwoju zmiany nowotworowej, dlatego onkolodzy starają się ją zablokować. Członkowie ekipy Ryeom zastanawiali się, czy podobne zjawisko zachodzi u osób z zespołem Downa. Amerykanie badali płody poddane aborcji. Sprawdzali, czy u tych z trisomią 21. chromosomu DSCR1 był nadaktywny. Okazało się, że tak, a stężenie kodowanego przez gen białka było 1,8 razy wyższe niż zwykle. Wiedząc to, naukowcy stworzyli gryzonie z dodatkową wersją mysiego genu Dscr1. Nadprogramowa kopia tylko tego jednego genu zahamowała angiogenezę i wzrost przeszczepionych guzów. Mysie geny Dscr1 i Ets2 działają inaczej. Ten drugi wkracza do gry na wcześniejszych etapach, kiedy guz nie jest jeszcze na tyle duży, by inicjować neowaskularyzację. Wydaje się, że ochronę mogą też zapewniać inne potrojone geny, na razie nie wiadomo jeszcze jakie.
-
- angiogeneza
- guzy lite
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wielkie Bombardowanie nie zniszczyło życia na Ziemi?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Przed około 4 miliardami lat nasza planeta doświadczyła Wielkiego Bombardowania. Przez miliony lat wszystkie ciała wewnętrznej części Układy Słonecznego były bardzo mocno bombardowane przez meteoryty. Zdaniem wielu naukowców Wielkie Bombardowanie wyznacza granicę, dla życia na Ziemi. Uważają oni, że w jego trakcie panowały tak niekorzystne warunki, że wszelkie organizmy żywe, o ile w ogóle istniały, musiały zostać zniszczone. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Boulder przeprowadzili badania, z których wynika, że wcale nie musiało się tak stać. Liczne mikroorganizmy mogły przetrwać Bombardowanie, a panujące wówczas warunki mogły tylko... wspomóc ich rozwój. Jako, że Wielkie Bombardowanie zakończyło się około 3,9 miliarda lat temu, a mamy geologiczne dowody na istnienie życia przed 3,83 miliarda lat, możemy stwierdzić, że organizmy żywe mogły powstać przed Wielkim Bombardowaniem i je przetrwać. Naukowcy z Boulder wykorzystali dane z badań próbek gruntu księżycowego, informacje uzyskane z kraterów Księżyca, Marsa i Merkurego oraz z wcześniejszych studiów teoretycznych. Na ich podstawie utworzyli komputerowy model Wielkiego Bombardowania, uwzględniając to, co wiemy o ówczesnej wielkości asteroidów, częstotliwości uderzeń i ich rozmieszczeniu. Trójwymiarowy model bombardowanej kuli ziemskiej umożliwił im zbadanie zmian zachodzących na powierzchni planety. Z ich badań wynika, że stopieniu uległo mniej niż 25% obszaru Ziemi. Nawet po symulowanym 10-krotnym zwiększeniu częstotliwości bombardowań, które doprowadziłoby do wyparowania oceanów, eksperyment wykazał, że nie cała powierzchnia planety zostałaby "wysterylizowana". Wiele bakterii, szczególnie tych, które lubią wysoką wilgotność i wysokie temperatury, przeżyłyby w licznych gejzerach i pod powierzchnią planety. Co więcej, wiele kolonii bakterii mogłoby, dzięki podniesionym temperaturom, rozkwitnąć w okolicach uderzeń meteorytów. Zdaniem twórców studium, Olega Abramova i Stephena Mojzsisa, Wielkie Bombardowanie nie mogło zniszczyć życia na Ziemi. Niewykluczone zatem, że organizmy żywe istnieją na naszej planecie nieprzerwanie od 4,5 miliarda lat. Wtedy bowiem w Ziemię uderzyła planeta wielkości Marsa. W wyniku kolizji wyparowała ona sama oraz część Ziemi i powstał Księżyc. To wydarzenie, które poprzedzało Wielkie Bombardowanie o co najmniej 500 milionów lat, mogło 'zresetować' Ziemię. Jednak nasze badania pokazują, że od czasu tego zderzenia nie nastąpiło nic, co byłoby w stanie zniszczyć powierzchnię planety i całą istniejącą na niej biosferę - stwierdził Mojzsis. Astrobiolog z NASA, Michael New, mówi, że badania uczonych z Boulder są bardzo ważne, gdyż wskazują, że życie na Ziemi mogło powstać już w erze hadeiku.- 2 odpowiedzi
-
Kolejne kontrowersje wokół procesu The Pirate Bay
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Wokół głośnego procesu przeciwko The Pirate Bay narastają kolejne kontrowersje. Jak pamiętamy, sędzia Tomas Norstrom, który wydał wyrok, jest członkiem Szwedzkiego Stowarzyszenia Praw Autorskich oraz Szwedzkiego Stowarzyszenia Ochrony Własności Przemysłowej. Sam Norstrom mówi, że jego przynależność do tych organizacji w żaden sposób nie wpłynęła na wyrok. Mimo to, sąd apelacyjny wyznaczył sędzię Ulrikę Ihrfelt do zbadania sprawy. Szybko jednak okazało się, że pani Ihrfelt jest członkinią tych samych organizacji, co Norstrom. Ihrfelt została więc wyłączona ze sprawy, a do jej zbadania wyznaczono trzech innych sędziów. Na tym się jednak nie skończyło, gdyż Peter Sunde z TPB poinformował, że jeden z trzech nowych sędziów - Anders Eka - jest członkiem Sztokholmskiego Centrum Prawa Handlowego, do którego należy też jedne z prawników przemysłu nagraniowego. Co prawda Centrum to organizacja akademicka, która skupia wykładowców prawa z najróżniejszych dziedzin, jednak nie przeszkodziło to Sundemu w wysunięciu zastrzeżeń pod adresem Eki. Tymczasem studia filmowe chcą wnieść nową sprawę przeciwko TPB, gdyż z jednej strony ich zdaniem zasądzona grzywna jest zbyt niska, a z drugiej zauważają, że mimo wyroku piracki serwis ciągle działa. -
Profesor Jennifer Graves, która specjalizuje się w chromosomach płciowych, twierdzi, że płeć męska wymiera i zniknie całkowicie, ale dopiero za 5 mln lat. Ekspert z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego uważa, że panowie mogą podążyć śladem części gryzoni, które nadal się rozmnażają, mimo braku istotnych genów tworzących chromosom Y. Na wykładzie pt. Schyłek i upadek chromosomu Y – przyszłość mężczyzn, wygłoszonym w Royal College of Surgeons w Irlandii, Graves utrzymywała, że nie da się wykluczyć, że w przyszłości powstanie drugi gatunek człowieka. Trzy miliony lat temu na chromosomie Y znajdowało się ok. 1400 genów, a obecnie pozostało tylko 45. W tym tempie pozbędziemy się genów męskiego chromosomu płciowego w ciągu mniej więcej 5 mln lat. Chromosom Y umiera. Pytanie tylko, co się stanie potem. Wg pani profesor, ludzie nie mogą "przejść" na dzieworództwo (partenogenezę), ponieważ kilka istotnych genów musi pochodzić od samców. Niektóre gryzonie, np. szczury z Japonii, nie mają ani chromosomu Y, ani genu SRY, który uruchamia rozwój jąder i wytwarzanie męskich hormonów płciowych. Wokół biega jednak wiele samców, co oznacza, że jakiś inny gen przejął funkcje wyeliminowanego. Chcemy sprawdzić jaki. Wskazano kilku kandydatów, a o tym, który z nich doszedł do głosu, zadecydował prawdopodobnie przypadek. W przypadku ludzi może to oznaczać, że w poszczególnych populacjach wyłonią się dwa lub nawet więcej systemów determinacji płci. Przez to nie będą się one w stanie się krzyżować i powstaną dwa gatunki ludzkie.
- 26 odpowiedzi
-
- Jennifer Graves
- zanikać
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
N-acetyloasparaginian bywa nazywany substancją kreatywności. Okazuje się jednak, że o ile u osób z wyższą inteligencją duże jego stężenie powoduje, że stają się one bardziej twórcze, o tyle ludzie z przeciętnym ilorazem inteligencji zaczynają działać w takich warunkach gorzej (The Journal of Neuroscience). Rex Jung i zespół z Uniwersytetu Nowego Meksyku w Albuquerque określili poziom N-acetyloasparaginianu (NAA) w różnych rejonach mózgu 56 kobiet i mężczyzn w wieku od 18 do 39 lat. Zbadali też ich inteligencję ogólną oraz zdolność do myślenia dywergencyjnego, czyli poszukiwania wielu rozwiązań. U wszystkich ochotników wyniki dotyczące kreatywności korelowały z poziomem NAA w przedniej części zakrętu obręczy, która kontroluje działania kory czołowej. O ile jednak niższe stężenie NAA w tym rejonie wiązało się z wyższą kreatywnością u osób z przeciętną inteligencją, o tyle ludzie z IQ powyżej 120 punktów byli bardziej twórczy przy wysokich stężeniach N-acetyloasparaginianu. Jung przypuszcza, że kiedy w przeciętnym mózgu mniejsza ilość NAA reguluje aktywność kory czołowej, może on swobodniej błądzić myślami i wpadać na nietypowe pomysły. U ludzi bardzo inteligentnych lepsze rezultaty daje z kolei ściślejsza kontrola nad korą czołową. Wg Amerykanina, dzieje się tak, ponieważ częściej są oni twórczy sami z siebie, a nasilenie kontroli pozwala im dostroić i wycyzelować umiejętności. Oznacza to, że za twórczość osób o różnym ilorazie inteligencji odpowiadają inne procesy poznawcze. Na razie nie wiadomo jednak do końca, w jaki sposób NAA oddziałuje na neurony. Eksperci niezwiązani z zespołem Junga sugerują, że warto by sprawdzić, czy stężenie N-acetyloasparaginianu wpływa też na myślenie konwergencyjne (zbieżne), a więc scalanie wielu czynników w jedno rozwiązanie.
- 4 odpowiedzi
-
- myślenie dywergencyjne
- Rex Jung
- (i 6 więcej)
-
W czułkach brazylijskich mrówek polujących na termity wykryto miniaturowe magnesy, które pozwalają im nawigować jak ptakom, żółwiom morskim czy pstrągom. To dlatego owady te sprawiają wrażenie, jakby zawsze wiedziały, gdzie zmierzają i gdzie się aktualnie znajdują. Naukowcy z Brazylijskiego Centrum Badań Fizycznych w Rio de Janeiro badali różne części ciała schwytanych robotnic pod mikroskopem optycznym i elektronowym. W czułkach zwierząt wyryli duże ilości kryształów tlenków żelaza. Mrówki, które badaliśmy, żyją na glebach obfitujących w rozdrobnione minerały żelaza, tak więc materiału budulcowego mają pod dostatkiem. Wykorzystanie minerałów rozpoczyna się, kiedy tylko owady wchodzą w kontakt z ziemią – opowiada Jandira Ferreira de Oliveira. W czułkach mrówek znaleziono magnetyt, maghemit, getyt i krzemian glinu. Wszystkie wymienione związki tworzą coś w rodzaju igły kompasu. Na potrzeby badań zespół Oliveiry zbierał w Sao Paulo okazy mrówek z gatunku Pachycondyla marginata. Trasy ich migracji są zwykle odchylone o 13 stopni od osi geomagnetycznej Ziemi, a najsilniejszy sygnał wydobywa się z czułków. Substancje magnetyczne są w nich ulokowane w pobliżu narządu Johnstona. Znajduje się on w drugim członie czułków i niewykluczone, że również wchodzi w skład układu nawigacyjnego mrówek. Nie wszystkie mrówki znajdują drogę do gniazda w ten sam sposób. Te zamieszkujące pustynie wykształciły np. oczy wykrywające polaryzację światła.
- 2 odpowiedzi
-
- nawigacja
- Pachycondyla marginata
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy lecznicze działanie akupunktury opiera się wyłącznie na wywołaniu efektu placebo? To możliwe, bowiem równie skuteczne, co nakłuwanie skóry specjalnymi igłami, jest... drażnienie jej zwykłymi wykałaczkami. O nietypowym odkryciu donosi czasopismo Archives of Internal Medicine. To nie pierwsze doświadczenie, którego wyniki sugerują, iż skuteczność leczenia igłami wynika wyłącznie z efektu psychologicznego. Kilka miesięcy temu opisaliśmy eksperyment, którego autorzy świadomie nakłuwali ciała swoich pacjentów w sposób niezgodny z zasadami akupunktury. Tym razem badacze poszli jeszcze dalej, gdyż w ogóle... nie wbijali igieł w ciało. Uczestnicy eksperymentu - 638 osób cierpiących na chroniczny ból krzyża - zostali rozdzieleni na cztery grupy. Chorych z pierwszej leczono akupunkturą wg standardowych zasad, a w drugiej - według protokołu zindywidualizowanego. Skórę osób z trzeciej grupy jedynie drażniono wykałaczkami, zaś pacjenci z grupy czwartej nie otrzymywali żadnej formy akupunktury. Co ważne, osoby z pierwszych trzech grup nie wiedziały, jaki typ leczenia u nich stosowano. Dodatkowo, chorym pozwolono na stosowanie leków przeciwbólowych. Eksperymentalna terapia trwała siedem tygodni i składała się z dziesięciu spotkań z terapeutą. Po tygodniu od ostatniego z nich dokonano oceny skuteczności poszczególnych metod leczenia. Analiza stanu zdrowia pacjentów wykazała, że aż 60% osób otrzymujących dowolną formę akupunktury (zarówno tę "prawdziwą", jak i "udawaną") odczuło wyraźną poprawę ogólnej sprawności. W grupie stosującej wyłącznie leki odsetek ten wyniósł 40%. Jeden z autorów studium, Daniel Cherkin, podsumowuje uzyskane informacje w zaledwie kilku słowach: [to studium] stawia nowe pytania na temat deklarowanego mechanizmu działania akupunktury. Badacz zaznacza przy tym, że niewykluczone jest, iż sekretem skuteczności terapii igłami może być drażnienie zakończeń określonych nerwów. Wydaje się to jednak wątpliwe, jeśli weźmie się pod uwagę wyniki wcześniejszych badań nad leczeniem wykonywanym z premedytacją w sposób niepoprawny. Czyżby więc chodziło wyłącznie o efekt placebo?
- 3 odpowiedzi
-
- kłucie
- wykałaczki
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zidentyfikowano geny wczesnego dojrzewania
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
W najnowszym numerze czasopisma Nature Genetics pojawiły się dwie interesujące publikacje informujące o odkryciu genów decydujących o wieku rozpoczęcia się procesu dojrzewania płciowego u ludzi. Pierwszego z odkryć dokonano dzięki kompleksowej analizie genomów 17510 kobiet. Jego autorzy, kierowani przez Johna R. Perry'ego z Peninsula Medical School w Exeter, przeprowadzili także ankietę, w której panie zapytano m.in. o wiek, w którym zaczęły miesiączkować. Analiza zebranych informacji wykazała, że wczesne wejście w okres dojrzewania jest ściśle związane z określonymi wariantami (allelami) genów położonych na chromosomach szóstym i dziewiątym. Wyjątkowo wysoką zgodność z wiekiem rozpoczęcia miesiączkowania wykazywało nosicielstwo określonych alleli genu LIN28B. Jego aktywność, polegająca na regulacji innych genów, pozwala m.in. na kontrolowanie wzrostu i masy ciała. Pozwoliło to, niejako przy okazji, wyjaśnić szereg zmian w fizjonomii ciał osób dojrzewających wyjątkowo wcześnie. Szczegółowych danych na temat wpływu LIN28B na ciała dojrzewającej młodzieży dostarczyli autorzy drugiej publikacji, opartej na badaniach prowadzonych przez zespół Kena K. Onga ze Szpitala im. Addenbrooke'a w Cambridge. Badacze zaobserwowali, że określone niektóre allele tego genu wiążą się z występowaniem takich cech, jak wcześniejsze rozpoczęcie tzw. skoku wzrostowego, niższy wzrost po zakończeniu okresu dojrzewania czy wcześniejsze rozpoczęcie rozwoju owłosienia ciała i mutacji głosu u chłopców oraz powiększenie piersi u dziewcząt. Zebrane informacje wydają się więc idealnie zgadzać, choć badania przeprowadzono w niezależnych od siebie laboratoriach. Zebrane informacje są ważne nie tylko ze względów czysto poznawczych. Wiek wejścia w okres dojrzewania jest istotnym czynnikiem ryzyka wielu schorzeń, takich jak nowotwory, choroby sercowo-naczyniowe czy osteoporoza. Dziewczęta wchodzące w wiek dojrzewania wcześniej od rówieśnic są znacznie bardziej narażone na wystąpienie objawów depresji, rozwój postaw agresywnych wobec otoczenia czy problemów z alkoholem i innymi używkami. Zidentyfikowanie osób z grupy ryzyka jeszcze przed wejściem w niebezpieczny okres mogłoby pozwolić na zapobieżenie przynajmniej części kłopotów.-
- pokwitanie
- LIN28B
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hitachi informuje o powstaniu najbardziej wydajnej baterii litowo-jonowej dla samochodów elektrycznych. Nowe urządzenie zapewnia 1,7 razy więcej mocy i jest przy tym lżejsze i mniejsze niż obecnie sprzedawane baterie. Gęstość mocy nowej baterii wynosi 4500 watów na kilogram. Gęstość taką udało się osiągnąć dzięki nowej katodzie zawierającej mangan oraz nowej architekturze samej baterii, która korzysta z cieńszych elektrod i nowej metody ładowania. Obecnie w ofercie Hitachi znajdują się baterie o gęstości 2600 W/kg. Są one używane w przemyśle motoryzacyjnym oraz kolejowym. W 2010 roku japońska firma rozpocznie masową produkcję baterii trzeciej generacji, która zapewnia gęstość rzędu 3000 W/kg. Próbki najnowszej, czwartej już generacji baterii, trafią do partnerów Hitachi jesienią bieżącego roku. Japończycy nie zdradzają, kiedy ich najnowszy produkt pojawi się na rynku.
-
- gęstość
- baterie litowo-jonowe
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wydaje się, że najnowsza kampania marketingowa Microsoftu "Laptop Hunters", której celem było przekonanie klientów, iż przepłacają kupując komputer Apple'a, przyniosła spodziewane efekty. Przynajmniej jeśli chodzi o spostrzeganie wartości obu marek. Firma Brandindex prowadzi codzienne badania na próbie 5000 osób. W marcu, gdy tylko ruszyła kampania "Laptop Hunters" firma zaczęła pytać osoby w wieku 18-34 lat o ich ocenę wartości tego, co mogą otrzymać za tę samą kwotę kupując komputer z systemem Apple'a i z systemem Microsoftu. Badania wykazały, że wkrótce po rozpoczęciu microsoftowej kampanii wartość produktów firmy z Redmond zaczęła rosnąć, a Apple'a spadać w oczach klientów. Wartość tego, co oferuje firma Jobsa była najwyższa późną zimą, gdy osiągnęła 70 punktów na skali od -100 do 100 (wartość 0 oznacza, że produkty porównywanych marek oceniane są identycznie). Obecnie ocena Apple'a spadła do 12,4, a w tym samym czasie ocena produktów Microsoftu zwiększyła się z niemal 0 do obecnych 46,2. Największe sukcesy Microsoft odniósł wśród młodych ludzi, na których mu najbardziej zależało. Historycznie to właśnie Apple miał w tej grupie przewagę. Koncernowi Jobsa udało się zepchnąć Microsoft do defensywy i spowodować, że produkty tej firmy były postrzegane jako przestarzałe, toporne i skomplikowane w obsłudze. Przez chwilę Microsoftowi udało się też przekonać do siebie osoby w wieku 35-49 lat. Jednak po krótkim czasie powróciły one do poprzednich opinii i obecnie Apple znowu ma przewagę w tej grupie wiekowej. Natomiast w grupie osób starszych niż 50 lat obie firmy cieszą się niemal identyczną opinią co do wartości swoich produktów. Eksperci uważają, że zmianę postrzegania wartości marek w najmłodszej grupie badanych należy przypisać właśnie udanej ostatniej kampanii marketingowej. Nie spowodował jej kryzys finansowy, gdyż trwa on już od wielu miesięcy, a wcześniej postrzeganie marki Apple poprawiało się. Ponadto zaobserwowane zjawisko jest dość niezwykłe. Nie spodziewano się bowiem, by postrzeganie Microsoftu mogło aż tak bardzo się poprawić, a Apple'a - aż tak się pogorszyć. Nie wiadomo jednak, czy zmiana postrzegania marki będzie trwała, ani czy przełoży się ona na decyzje o zakupach.
- 4 odpowiedzi
-
- marketing. Notebook Hunters
- Apple
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Timmy, żółw olbrzymi z Paignton Zoo Environmental Park w Wielkiej Brytanii, stracił kawałek skorupy. Weterynarze sądzą, że stało się to podczas walki z innym żółwiem. Rana została oczyszczona, a na czas gojenia, czyli na ok. 18 miesięcy, zakłada się na nią specjalny ochraniacz z włókna szklanego. Brakujący fragment karpaksu został odtworzony przez Dona Neilsona, technika z ogrodu zoologicznego. Pan złota rączka zdjął najpierw miarę z tarczki z innego żółwia o podobnych rozmiarach i wykonał odlew. Dzięki temu 23-letni Timmy, znany wcześniej jako numer 91, nie musi już paradować po wybiegu z dziurą. By móc go zbadać, do zoo sprowadzono przenośny aparat rentgenowski, ponieważ maszyna znajdująca się na wyposażeniu ogrodu nie miała wystarczającej mocy do przeniknięcia grubego pancerza.
- 3 odpowiedzi
-
- ochraniacz
- skorupa
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
LG Display jest autorem najcieńszych na świecie telewizorów LCD o przekątnej 42 i 47 cali. Dzięki wykorzystaniu diod LED do podświetlania ekranu, grubość urządzeń wynosi zaledwie 5,9 milimetra. Ponadto waga telewizorów to zaledwie 6,1 oraz 7,3 kilograma. Są więc one niemal dwukrotnie lżejsze, niż standardowe telewizory LCD. Urządzenia wyświetlają obraz o rozdzielczości 1920x1080 z częstotliwością 120 Hz. Czas odpowiedzi wynosi 8 milisekund.
-
Lekarze przestrzegają przed spożywaniem dużych ilości napojów typu cola, ponieważ prowadzi to do problemów związanych z działaniem mięśni, a nawet paraliżu (International Journal of Clinical Practice). Dr Moses Elisaf z Wydziału Medycyny Wewnętrznej Uniwersytetu w Janinie podkreśla, że ludzie piją więcej napojów gazowanych niż kiedykolwiek. Zjawisko to powiązano z demineralizacją kości, rozwojem cukrzycy i zespołu metabolicznego, coraz więcej dowodów wskazuje też na to, że nadmierne spożycie coli prowadzi do hipokaliemii, czyli do spadku stężenia potasu w surowicy krwi [poniżej 3,6 mmol/l]. Wpływa to negatywnie na pracę ważnych mięśni. Grecki zespół dokonał przeglądu badań. Okazało się, że u pacjentów występowało porażenie mięśni – od lekkiego po głęboki paraliż. Na szczęście objawy ustępowały szybko i całkowicie, gdy chorzy przestawali pić colę i zażywali suplementy potasu. Analizowane studia przypadków dotyczyły osób, które dziennie wypijały od 2 do 9 litrów coli. Wśród nich znalazły się dwie ciężarne, przyjęte do szpitala z niskim poziomem potasu. Pierwsza z nich, 21-latka, wychylała dzień w dzień do 3 litrów coli i uskarżała się na zmęczenie, utratę apetytu i uporczywe wymioty. EKG wykazało zator serca, a testy laboratoryjne niski poziom potasu. U drugiej ciężarnej odnotowano narastające osłabienie siły mięśniowej. W trakcie przeprowadzania wywiadu wyszło na jaw, że od 10 miesięcy codziennie pochłaniała do 7 l coli. Hipokaliemia jest najprawdopodobniej skutkiem nadmiernej konsumpcji 3 składników coli: glukozy, fruktozy i kofeiny. Indywidualna rola każdego z tych składników w patofizjologii hipokaliemii indukowanej colą nie została jeszcze określona. Może ona być różna u poszczególnych pacjentów. W większości analizowanych przypadków najważniejsze wydawało się jednak zatrucie kofeiną. Wyszło to na jaw dzięki studiom biorącym pod lupę produkty zawierające dużo kofeiny, lecz nie glukozy czy fruktozy. Pozbawione kofeiny napoje typu cola mogą także powodować hipokaliemię, ponieważ występująca w nich fruktoza wywołuje niekiedy biegunkę – wyjaśnia dr Elisaf. Indukowana colą chroniczna hipokaliemia zwiększa podatność pacjentów na zagrażające życiu przypadłości, np. arytmię. Dlatego też kolejne badania powinny wskazać graniczną bezpieczną dawkę napoju. W 2007 r. rocznie spożycie napojów gazowanych na świecie sięgnęło 552 miliardów litrów. Oznacza to, że na głowę przypadało nieco poniżej 83 l. Przewiduje się, że do 2012 roku na jednego człowieka przypadać będzie aż 95 l tego typu napojów rocznie. W USA już teraz statystyczny obywatel wychyla przez 12 miesięcy 212 l bąbelków.
- 5 odpowiedzi
-
W Niemczech, w słynnej z unikatowych znalezisk geologicznych kopalni Messel, odkryto liczący 47 milionów lat szkielet, który prawdopodobnie jest nieznanym dotychczas ogniwem ewolucji człowieka. Szczątki są 20-krotnie starsze, niż większość znanych nam skamieniałości, które można łączyć z naszym gatunkiem. Szkielet, nazwany "Ida" (oficjalna nazwa to Darwinius masillae), wykazuje cechy charakterystyczne małpiatek, jednak wykazuje ślady pokrewieństwa z dużymi małpami (i człowiekiem). Niezwykle ważny jest fakt, że szkielet zachował się aż w 95%, dostarcza więc olbrzymiej ilości informacji na temat paleobiologii ssaków okresu eocenu. "Ida" była w tajemnicy badana przez ostanie dwa lata przez zespół pod przewodnictwem światowej sławy norweskiego paleontologa doktora Jørna Huruma. To pierwsze ogniwo w ewolucji człowieka... - mówi naukowiec. Zdaniem profesora Philipa Gingericha, współautora badań, szkielet można porównać z kamieniem z Rosetty, który umożliwił odczytanie egipskich hieroglifów. Niezwykły szkielet został odkryty w 1983 roku przez prywatnego kolekcjonera, który podzielił go na pół i osobno sprzedał. Dokonał też falsyfikacji, by sprzedawane części wyglądały na bardziej kompletne. Jedną z nich kupiło prywatne muzeum w Wyoming. Jego pracownik opisał szkielet i rozpoznał fałszerstwo. Później uczeni dotarli do drugiej części szkieletu. Zbadanie szkieletu ujawniło, że zwierzę było samicą, miało ogon podobny do oposa oraz paznokcie na wszystkich kończynach. To potwierdza, że było ssakiem naczelnym. Natomiast obecność kości skokowej pokazuje, że było spokrewnione z człowiekiem. Co więcej, kość ta jest identyczna, jak u współczesnego człowieka. Różni się tylko rozmiarem. Badania wykazały, że Ida była roślinożercą, posiadała zęby mleczne i stałe, a jej szczęka nie posiadała cech charakterystycznych dla lemurów. Wiek Idy w chwili śmierci oceniono na 9 miesięcy, a długość jej ciała na około 90 cm. Zwierzę miało za to kciuk odstający od reszty przednich kończyn i po pięć palców. Przyczyną śmierci Idy mógł być złamany lewy nadgarstek oraz próba napicia się wody z miejsca, w którym nad jej powierzchnią często unosił się dwutlenek węgla pochodzący z procesów wulkanicznych. Tracące przytomność zwierzę nie było w stanie podeprzeć się przednimi kończynami, wpadło do wody i utonęło, a specyfika okolicy spowodowała, że jej szkielet przetrwał do naszych czasów.
- 3 odpowiedzi
-
- zaginione ogniwo
- lemur
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Twierdzenia niektórych ludzi, że nigdy nie zapominają twarzy, to prawda – twierdzą psycholodzy z Uniwersytetu Harvarda. Odkryli oni grupę superrozpoznawaczy. Potrafią oni rozpoznać kogoś widzianego w przelocie, nawet wiele lat temu (Psychonomic Bulletin & Review). Amerykanie podkreślają, że ludzie bardzo się od siebie różnią w zakresie rozpoznawania fizjonomii. W ramach wcześniejszych studiów stwierdzono, że ok. 2% populacji cierpi na prozopagnozję, czyli ślepotę twarzy. Tym razem udało się wskazać ochotników, którzy są w tym względzie doskonali. Z tego powodu badacze zaczęli przypuszczać, że badana cecha ma charakter ciągły, a prozopagnostycy i superrozpoznawacze lokują się na przeciwległych krańcach kontinuum. Dr Richard Russell, Ken Nakayama i Edgar Pierce z Uniwersytetu Harvarda współpracowali z Bradem Duchaine'em z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego. Uczestnicy eksperymentu rozwiązywali standardowy test rozpoznawania twarzy. Superrozpoznawacze osiągali wyniki dużo powyżej średniej, lepsze niż jakikolwiek przedstawiciel grupy kontrolnej. Domyślnie zakładano, że rozpoznawanie twarzy może być albo normalne, albo zaburzone. Tymczasem okazało się, że to nieprawda i w rzeczywistości istnieje szeroki zakres umiejętności. To sugeruje zupełnie inny model, sposób myślenia o rozpoznawaniu twarzy czy innych aspektach percepcji. Powinno się raczej mówić o spektrach zdolności, a nie o prawidłowej i zaburzonej umiejętności. Superrozpoznawacze wspominają, że rozpoznają ludzi o wiele częściej, niż są sami rozpoznawani. Jak wspomina Russell, kompensują to sobie, udając wielokrotnie, że nie identyfikują osoby mijanej w korytarzu lub na ulicy. W ten sposób unikają podejrzeń o przywiązywanie nadmiernej wagi do przelotnych spotkań i znajomości. Osoby świetnie radzące sobie z twarzami rozpoznają ludzi robiących przed dwoma miesiącami zakupy w tym samym sklepie co one, nawet jeśli nie w ogóle nie wywiązała się rozmowa. Kontakt nie musi być znaczący, by został zapamiętany. Jedna z kobiet biorących udział w eksperymencie rozpoznała na ulicy kobietę, która jako kelnerka obsługiwała ją 5 lat wcześniej w innym mieście. Superrozpoznawacze identyfikują fizjonomie mimo zachodzących zmian, np. starzenia się albo zmiany koloru włosów. W świetle uzyskanych danych testowanie zdolności rozpoznawania twarzy może być bardzo istotne w przypadku zeznań świadków czy rozmów w sprawie pracy w określonych zawodach, np. w charakterze ochroniarza. Wg Russella, niewykluczone, że rozróżnienie superrozpoznawaczy i prozopagnostyków stało się możliwe dopiero w obecnych realiach życia społecznego. Wcześniej ludzie spędzali je w małych i prawie niezmiennych grupach, teraz każdego dnia spotyka się wiele osób.
- 6 odpowiedzi
-
- prozopagnozja
- superrozpoznawacze
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Klimatyzacja samochodowa usuwa ponad 80% szkodliwych zanieczyszczeń mikrobiologicznych, w tym sporów grzybów i innych alergenów. Dzieje się tak pod warunkiem, że jest prawidłowo zainstalowana i konserwowana. Wtedy stanowi doskonałe rozwiązanie dla osób z chorobami układu oddechowego. Naukowcy ze Szkoły Medycznej w Hanowerze przeprowadzili testy na 3 samochodach z klimatyzacją, które miały od kilku do kilkunastu lat: 1) Volkswagenie Passacie kombi z 1998 r. z przebiegiem 110 tys. km, 2) sedanie VW Polo FSI z 2003 r. z przebiegiem 10 tys. km i 3) Seacie Alhambra (vanie) z 1997 r. ze 175 tys. km na liczniku. Badanie jakości mikrobiologicznej powietrza ujawniło poprawę wynoszącą od 80,5 do 88,7%. Niemcy przedstawili swoje wyniki na Europejskim Kongresie Mikrobiologii Klinicznej i Chorób Zakaźnych w Helsinkach.
- 3 odpowiedzi
-
- choroby układu oddechowego
- alergeny
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Białe krwinki przemieszczają się po śródbłonku (endothelium) – wysoce wyspecjalizowanej wyściółce naczyń krwionośnych – jak krocionogi. Wysuwają miniwypustki i dzięki temu nie dają się zepchnąć z trasy prądowi przepływającej krwi. Podczas wędrówki "przyglądają się" specjalnym cząsteczkom znacznikowym, które informują, gdzie wniknąć w tkankę. Profesor Ronen Alon i jego student Ziv Shulman z Wydziału Immunologii Instytutu Nauki Weizmanna jako pierwsi pokazali, w jaki sposób białe krwinki dostają się do miejsca zranienia czy zakażenia. Do tej pory uważano, że leukocyty poruszają się jak gąsienice miernikowcowatych. Alon i inni ustalili, że powinno się raczej używać porównań do dwuparców, zwanych wcześniej krocionogami. Zamiast przytwierdzać się częścią tylną i przednią, wyginać i wyprostowywać, by przesunąć się do przodu, białe krwinki tworzą coś w rodzaju miniaturowych nóżek, które mają nieco ponad mikron długości. Stanowią one punkty przylegania - zawierają dużo integryny LFA-1, czyli molekuły adhezyjnej leukocytów – i łączą się z molekułami adhezyjnymi śródbłonka. Dziesiątki takich "nóżek" przyczepiają się i odczepiają sekwencjami w ciągu kilku sekund. W ten prosty sposób leukocyty szybko się przemieszczają, a jednocześnie są doskonale przytwierdzone do naczyń. Doktor Eugenia Klein i Vera Shinder przyjrzały się transmigracji białych krwinek pod mikroskopem skaningowym i elektronowym transmisyjnym. Okazało się, że po przyłączeniu do śródbłonka wypustki się w niego wgłębiają. Dotąd uważano, że nóżki pojawiają się tylko w momencie, kiedy leukocyty opuszczają naczynie krwionośne. Skoro są jednak używane podczas wędrówki, może to oznaczać, że stanowią rodzaj próbników do wyłapywania sygnałów wychodzących. Dodatkowo potwierdziło się, że bez siły tnącej strumienia krwi leukocyty nie mogłyby się wczepić w ścianę naczyń krwionośnych. Izraelczycy przypuszczają, że wprowadza ona molekuły adhezyjne na wyższe poziomy energetyczne. Koniec końców naukowcy uznają, że wypustki białych krwinek spełniają 3 funkcje: 1) chwytną, 2) lokomocyjną oraz 3) czuciową – wykrywają sygnały dystresu, emitowane przez uszkodzoną tkankę. W przyszłości akademicy zamierzają sprawdzić, czy można regulować autoagresywne reakcje immunologiczne, zaburzając wczepianie się leukocytów w endothelium i czy nowotworowe komórki krwi tworzą przerzuty, wykorzystując podobne mechanizmy migracji i wnikania przez ściany naczyń do innych tkanek.
-
- transmigracja
- chwytać
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Baterie litowo-jonowe są powszechnie wykorzystywane w wielu otaczających nas urządzeniach, trafiają też to samochodów elektrycznych. Jednak technologia ta zbliża się do granicy, poza którą nieopłacalne stanie się zwiększanie pojemności tego typu urządzeń. Standardowa bateria litowo-jonowa korzysta z grafitowej anody oraz katody z tlenku litu i kobaltu. Głównym czynnikiem ograniczającym gęstość energii tych baterii jest katoda. Każdy chce zwiększyć ilość litu, dzięki czemu zwiększy się ilość przechowywanej energii - mówi profesor Peter Bruce z University of St. Andrews w Wielkiej Brytanii. Problem w tym, że wraz ze zwiększaniem katody, zwiększą się rozmiary i waga baterii. Rozwiązaniem problemu jest, zdaniem Bruce'a, zapożyczenie pomysłu z baterii cynkowo-tlenowych. Tego typu baterie, używane w aparatach słuchowych, działają dzięki reakcji cynku z tlenem z powietrza. Bruce ze swoim zespołem stworzyli więc baterię, w której wyeliminowano tradycyjną katodę, zastępując ją lekkim porowatym węglem. Podczas pracy, tlen z powietrza przechodzi przez membranę do porowatego węgla, gdzie reaguje z jonami litu z elektrolitu oraz elektronami z zewnętrznego obwodu, tworząc stały tlenek litu, który wypełnia pory w węglu. Podczas ładowania baterii, tlenek litu ulega rozpadowi, jony litu wracają do elektrolitu, tlen zostaje uwolniony do atmosfery, a pory w węglu znowu są otwarte. Dzięki temu, że jeden z elementów koniecznych do reakcji - tlen - jest pobierany z zewnątrz baterii, w samym urządzeniu nie trzeba zamykać wszystkiego, co potrzebne do jej pracy. To czyni ją lżejszą. Już w tej chwili prototypowa bateria zespołu Bruce'a jest w stanie przechować 400 miliamperogodzin na gram wagi. To ośmiokrotnie więcej niż baterie używane obecnie w telefonach komórkowych. Możliwe jest jeszcze większe upakowanie energii tak, by było jej 10-krotnie więcej, niż w bateriach litowo-jonowych. Profesor Bruce mówi jednak, że w przyszłości, gdy baterie litowo-jonowe zostaną udoskonalone, jego bateria będzie oferowała tylko dwukrotnie lepszą pojemność. Teraz zespół Bruce'a pracuje nad stworzeniem nie prototypu, a funkcjonującej baterii litowo-powietrznej.
- 5 odpowiedzi
-
- gęstość energii
- bateria litowo-tlenowa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Merced, Uniwersytetu Stanforda i Carnegie Institution for Science znaleźli znacznie efektywniejszy sposób wykorzystania biomasy w formie paliwa, niż zmienianie jej na paliwo płynne. Z ich wyliczeń wynika, że spalenie biomasy wraz z węglem i wytworzenie z niej energii elektrycznej, pozwoli przeciętnemu samochodowi na przejechanie średnio o 80% dłuższej trasy, niż na wytworzonym z tej biomasy paliwie płynnym. Na energii elektrycznej uzyskanej z hektara prosa rózgowego niewielki SUV może przejechać 60 000 kilometrów. Jeśli hektar prosa zamienimy w paliwo płynne, to ten sam pojazd przejedzie na nim około 30 tysięcy kilometrów. Ta różnica, jak wyjaśnia profesor J. Elliott Campbell, wynika z banalnie prostej przyczyny. Otóż silniki spalinowe nie są zbyt efektywne, szczególnie w porównaniu z silnikami elektrycznymi. I mimo, iż paliwo płynne wyprodukowane z hektara prosa rózgowego zawiera o 30% więcej energii, niż uda się uzyskać z jego spalenia, to jednak różnica w efektywności silników powoduje, że znacznie dalej pojedzie pojazd napędzany prądem. Co więcej, zdaniem Campbella, w przewidywalnej przyszłości nie ma najmniejszych szans na to, by sytuacja uległa zmianie na korzyść silników spalinowych. Dodatkową korzyścią z produkcji energii elektrycznej z biomasy jest ponaddwukrotna redukcja emisji szkodliwych gazów w przeliczeniu na hektar uprawy roślin przeznaczanych na paliwa. Z obliczeń wynika, że poza miastem, spalając bioetanol z hektara upraw zmniejszymy, w porównaniu z paliwami ropopochodnymi, emisję dwutlenku węgla do atmosfery o 8000 kilogramów. Używając energii elektrycznej z hektara upraw zmniejszymy emisję CO2 o 13 600 kg. W ruchu miejskim różnica jest jeszcze większa, gdyż zmniejszenie emisji CO2 wynosi, odpowiednio, 8700 i 20 900 kg.
-
Amerykańskie Rządowe Biuro Księgowe (GAO - Government Accountability Office), którego zadaniem jest nadzorowanie wydawania pieniędzy publicznych i przedkładanie informacji prezydentowi i Kongresowi, alarmuje, iż już za rok system GPS może doświadczać poważnych zaburzeń. Zdaniem GAO amerykańskie lotnictwo wojskowe, które nadzoruje GPS, nie poczyniło odpowiednich kroków w celu zapewnienia bezawaryjnej działalności systemu liczącego sobie już 20 lat. Każdego roku na utrzymanie GPS Amerykanie wydają niemal 2 miliardy dolarów, jednak to nie wystarcza. Zdaniem GAO już w przyszłym roku niektóre kluczowe (i wiekowe) satelity mogą spłonąć w atmosferze. O problemie wiadomo nie od dzisiaj. Już na początku 2007 roku w przestrzeń kosmiczną miały być wystrzelone nowe satelity, których zadaniem miało być zastąpienie wysłużonego sprzętu. Jednak trudności techniczne i kłopoty z podwykonawcami spowodowały, że nowy sprzęt wciąż nie trafił na orbitę okołoziemską. Start rakiet z nowymi satelitami przewidziany jest na listopad bieżącego roku. Musimy pamiętać, że korzystanie z systemu GPS jest coraz bardziej popularne. Używa go wojsko, geodeci, transport oraz zwykli ludzie. Coraz więcej serwisów internetowych i operatorów sieci komórkowych oferuje też usługi geolokalizacyjne oparte na GPS. Pocieszający jest fakt, że GPS jest tak ważnym i użytecznym systemem, iż Amerykanom zależy na jego utrzymaniu. Zrobią więc wszystko, by pracował bez zakłóceń.
-
Amerykańscy badacze zastosowali eksperymentalną metodę leczenia ciężkiej astmy. Posłużyli się ciepłem, które zmniejszyło skurcz dróg oddechowych. Procedura zaproponowana przez zespół z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w St Louis zredukowała liczbę napadów duszności o 32%, a liczbę wizyt na ostrym dyżurze aż o 84%. Podczas termoplastyki oskrzelowej do dróg oddechowych chorego wprowadza się cienką rurkę - bronchoskop. Po jej lekkim podgrzaniu za pomocą fal radiowych niszczy się część tkanki mięśniowej, by ograniczyć skurcz. W astmie rozrastają się mięśnie gładkie otaczające drzewo oskrzelowe. To przyczynia się do napadów duszności – wyjaśnia dr Mario Castro. Obecnie trwają ostatnie etapy testów klinicznych urządzenia produkowanego przez firmę Asthmatx. Podgrzewamy tkankę i ta docelowa ginie, choć temperatura sięga ok. 65°C - czyli przypomina kubek gorącej kawy – wyjaśnia Glen French, dyrektor wykonawczy producenta. Podkreśla on również, że mięśniówka gładka dróg oddechowych jest wrażliwa na ciepło. Wypalanie tkanek w wysokich temperaturach mogłoby zaś wywoływać nadmierne bliznowacenie i stan zapalny. W ramach studium Castro i zespół testowali urządzenie na 297 pacjentach z ciężką astmą z 6 krajów. Chorych podzielono na dwie grupy: u 2/3 badanych przeprowadzono 3 sesje z urządzeniem Alair (jedna trwa mniej więcej godzinę i nie wymaga znieczulenia ogólnego), reszta dysponowała placebo. Losy ochotników śledzono następnie przez rok. U 79% osób po termoplastyce oskrzeli odnotowano istotną statystycznie poprawę. French dodaje, że eksperymentalna metoda nie zastąpi farmakoterapii, ma ją jedynie uzupełniać, szczególnie u ludzi, u których leki nie do końca się sprawdzają. Została ona dopuszczona do stosowania w Europie, teraz Asthmatx czeka na zezwolenie wydane przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków. Eksperci niezwiązani z Alairem zaznaczają, że procedura może wywoływać reakcję zapalną, a w konsekwencji obrzęk oskrzeli, dlatego w przypadku części pacjentów hospitalizacja to konieczność.
-
JVC jest autorem pierwszej kamery pracującej w standardzie 4K2K 60p. Urządzenie jest w stanie rejestrować obraz o rozdzielczości 4K2K (3840x2160 pikseli, 8,29 megapikseli) z prędkością 60 klatek na sekundę. Kamera korzysta z pojedynczego czujnika CMOS o przekątnej 1,25 cala i 12-bitowego przetwornika sygnału. Urządzenie jest lekkie, waży zaledwie 3 kilogramy. Udało się to osiągnąć dzięki temu, że cały system przetwarzający obraz znajduje się w osobnej obudowie poza kamerą. Sygnał z kamery przesyłany jest z prędkością 10 gigabitów na sekundę do jednostki przetwarzającej. Odległość pomiędzy oboma urządzeniami może wynosić do 100 metrów. Jednocześnie JVC pokazało swój najnowszy projektor, pracujący w eksperymentalnym formacie Super Hi-Vision (SHV). Format ten jest rozwijany prze NHK. Pozwala on na wyświetlanie obrazu o rozdzielczości 7680x4320 pikseli (33 megapiksele) z prędkością 60 klatek na sekundę. SHV współpracuje też z 24-kanałowym (22.2) dźwiękiem. Jest on kompatybilny ze standardami ITU-R BT.1769 oraz SMPTE 2036. Obraz z projektora charakteryzuje się jasnością rzędu 10 000 lumenów, a kontrast wynosi 5500:1. Jego producent zapewnia, że zapewnia on dobrą jasność obrazu nawet na ekranie o wymiarach 10x15 metrów. W porównaniu do projektorów o jasności 7000 lumentów, najnowsze urządzenie JVC jest znacznie bardziej energooszczędne. Te pierwsze bowiem wykorzystują dwie lampy o mocy 2000 watów każda. Tymczasem Super Hi-Vision D-ILA Projector używa pojedynczej lampy o mocy 3000 watów. Oznacza to 50-procentowy spadek zużycia mocy i o 60% tańszy koszt lamp. Za pomocą nowego projektora można wyświetlać też obrazy o standardowej rozdzielczości. Projektora nie można jednak uznać za urządzenie przenośne. Waży on bowiem 168 kilogramów.
- 3 odpowiedzi
-
- 4K2K 60p
- Super Hi-Vision D-ILA
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Słowo sardoniczny pochodzi od nazwy włoskiej wyspy Sardynii. Mauro Ballero, botanik z Uniwersytetu w Cagliari, wyjaśnia, że na tym terenie występuje pewna roślina – kropidło piszczałkowate (Oenanthe fistulosa) – wykorzystywana w przeszłości podczas rytuałów śmierci. Po wypiciu przyrządzonego z niej naparu na twarzy zmarłych pojawiał się charakterystyczny skurcz mięśni. Roślina była stosowana w czasach przedrzymskich do rytualnego uśmiercania starszych osób, uznawanych za niepotrzebne obciążenie dla społeczności. Wg starożytnych historyków, wiekowych ludzi, którzy nie byli w stanie sami o siebie zadbać, odurzano ziołem, a następnie zabijano, zrzucając z wysokiej skały bądź bijąc do ostatniego tchu. Skurcz mięśni twarzy wywołany przez sardyńską roślinę przypominał uśmiech, a wyrażenie risus sardonicus [sardoniczny uśmiech] jest dobrze udokumentowane w literaturze łacińskiej i greckiej oraz większości współczesnych języków europejskich – wyjaśniają członkowie zespołu. Słowo sardoniczny zostało po raz pierwszy użyte przez Homera, który zauważył, że mieszkający na Sardynii Fenicjanie podawali skazańcom lub osobom starszym napój wywołujący grymas. Fenicjanie byli przekonani, że śmierć to początek nowego życia, dlatego zasługuje na uczczenie uśmiechem – podsumowuje dr Ballero. Kropidło piszczałkowate to trująca roślina, która występuje nad brzegami rzek, rowów i na mokradłach. Sardyńczycy nazywają ją selerem wodnym. Ballero uważa, że substancję czynną Oenanthe fistulosa można zmienić farmakologicznie w taki sposób, by zamiast doprowadzać do skurczu, powodowała rozluźnienie. Wtedy dałoby się ją zastosować do usuwania paraliżu twarzy.
-
- rytuał śmierci
- uśmiech sardoniczny
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jakie czynniki, oprócz naturalnych predyspozycji organizmu, determinują tempo gojenia się ran? Od pewnego czasu wiemy, że proces ten zachodzi znacznie wolniej, gdy zwierzęta lub ludzie przebywają w samotności. Okazuje się jednak, że negatywny wpływ izolacji można zniwelować dzięki urozmaiceniu otoczenia. Autorami odkrycia są badacze z Massachusetts General Hospital oraz Shriners Burns Hospital. Do swojego eksperymentu wykorzystali szczury świeżo odstawione od piersi matki. Zwierzęta rozdzielono na dwie grupy. W pierwszej z nich zwierzęta hodowano w klatkach zamieszkiwanych przez kilka osobników, w drugiej zaś boksy były zajmowane przez pojedyncze zwierzęta. Wszystkie klatki wyłożono standardowym podłożem, z którego można m.in. wybudować schronienie. Część zwierząt trzymanych w samotności otrzymała jednak mały, lecz istotny "prezent": bawełniane szmatki, dzięki którym można budować doskonalsze gniazda. Aby dodatkowo zmusić szczury z ostatniej grupy do konstruktywnego myślenia, ich klatki co dwa tygodnie czyszczono "do zera", przez co konieczna była budowa nowej konstrukcji. Po dokonaniu podziału na grupy zwierzęta poddano znieczuleniu ogólnemu i oparzono, a następnie obserwowano tempo gojenia się ran. Jak się okazało, już po czterech tygodniach było ono bardzo odmienne w poszczególnych grupach U szczurów, które dojrzewały w towarzystwie innych osobników, rany goiły się pomyślnie aż w 92%. Fatalnie wypadły za to zwierzęta hodowane w samotności, u których poprawne gojenie się zauważono u zaledwie 12% osobników. Okazało się jednak, że u gryzoni, które przetrzymywano w izolacji, lecz z dostępem do dodatkowych materiałów do budowy gniazd, regeneracja skóry zachodziła poprawnie aż u 64% zwierząt. To nie pierwsze badania, w których udowodniono korzystny wpływ wyzwań intelektualnych na fizjologię organizmu. Wcześniej udało się m.in. wykazać, że szczurze matki hodowane w środowisku "zmuszającym do myślenia" były bardziej opiekuńcze w stosunku do swojego potomstwa, a ludzie lepiej reagują w takich warunkach na stres. O odkryciu poinformowano na łamach czasopisma PLoS ONE.
- 6 odpowiedzi
-
- schronienie
- samotność
- (i 6 więcej)
-
Palenie szkodzi - chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że tak jest. Okazuje się jednak, że do długiej listy efektów ekspozycji ssaków na dym tytoniowy można dopisać... ograniczenie reakcji alergicznych. Odkrycia dokonano dzięki badaniom na mastocytach. Komórki te, zwane także tucznymi, rozsiane są po niemal całym organizmie. Ich zasadniczym zadaniem jest wzmacnianie sygnału wysyłanego przez uszkodzoną tkankę, czego efektem jest rozwój stanu zapalnego. Niestety, w sytuacji, gdy układ immunologiczny zostaje "rozregulowany", mastocyty mogą się stać elementem odpowiedzialnym za rozwój reakcji alergicznych. Wpływ dymu tytoniowego na komórki tuczne postanowili zbadać naukowcy z Uniwersytetu w Utrechcie. Badacze kierowani przez dr. Esmaeila Mortaza pobrali mastocyty od myszy i umieścili je w pożywce wysyconej dymem tytoniowym. Komórki były następnie aktywowane w sposób naśladujący reakcję alergiczną lub naturalną ekspozycję na bakterie. Dodanie dymu tytoniowego do pożywki powodowało znaczne obniżenie proalergicznej aktywności komórek tucznych przy zachowaniu zdolności do reakcji na składniki komórek bakteryjnych. Świadczy o tym wydzielanie znacznie mniejszych ilości substancji prozapalnych. Należy pamiętać, że badane komórki pobrane były od myszy, a nie od ludzi. Można jednak przewidywać, że podobny mechanizm może funkcjonować także w naszych organizmach. Gdyby okazało się to prawdą, zidentyfikowanie antyalergicznych substancji w dymie tytoniowym stałoby się najprawdopodobniej jedynie kwestią czasu.