-
Liczba zawartości
37660 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
249
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Cukiernik Georges Larnicol i jego pierwszy oficer Joël są pierwszymi ludźmi na świecie, którym udało się (w dodatku tak długo, bo aż przez 1,5 godziny) pływać po morzu w czekoladowej łodzi. Jednostkę zwodowano w porcie Concarneau w Bretanii. W ostatni weekend września śmiałkom kibicował zgromadzony na nabrzeżu tłum. Ze względu na wykorzystany materiał, łodzi trzeba było pomagać w zachowaniu równowagi. Tuż obok w pogotowiu byli nurkowie z macierzystego klubu Larnicola (starszy pan od 11 lat może się pochwalić jego kartą członkowską). Wrześniowy rejs nie jest pierwszą próbą żeglowania w czekoladowym cudeńku. Miesiąc wcześniej zniszczeniu uległa żaglówka o nazwie Mark I. Zbudowanie 3,5-metrowego Marka II zajęło ponad 400 godzin. Pięćdziesięciopięcioletni właściciel kilkudziesięciu sklepów w zachodniej Francji zapowiada, że do 2012 r. powstanie jeszcze większa jednostka. Ma mierzyć 12 metrów i zostanie ozdobiona czekoladową maską. Zniesmaczonych marnotrawstwem Larnicol uspokaja, że w łodziach wykorzystywana jest wyłącznie czekolada dekoracyjna z odzysku, a konkretnie czekolada, której nie udało się sprzedać przed upływem daty ważności. http://www.youtube.com/watch?v=M5U_jW-OQS0
-
- Concarneau
- Bretania
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Układ nagrody w mózgach osób z nadwagą staje się mniej wrażliwy, gdy zwiększa się masa ich ciała. Skłania to do pochłaniania większych porcji jedzenia i dalszego spadku reakcji na niegdyś bardziej atrakcyjny bodziec. W ten sposób błędne koło się zamyka (Journal of Neuroscience). Eric Stice z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin i jego zespół wykorzystali funkcjonalny rezonans magnetyczny do śledzenia aktywności mózgu 26 osób z nadwagą i otyłych, gdy piły smakowity koktajl lub przypominającą ślinę pozbawioną smaku ciecz. Psycholodzy przyglądali się reakcji grzbietowego prążkowia na oba rodzaje napoju. Po pół roku ponownie przeprowadzili test. Okazało się, że u kobiet, które przytyły w tym czasie, zmniejszyła się odpowiedź na smakowity napój, natomiast nie zauważono żadnych zmian u badanych, którym udało się utrzymać wagę lub nawet schudnąć. Naukowcy uważają, że uzyskane wyniki pozwalają przypuszczać, że jedzenie działa na podobnej zasadzie jak narkotyk – trzeba sięgać po coraz większe porcje (dawki). By doświadczyć haju [przyjemności], ludzie muszą jeść coraz więcej i więcej – podkreśla Stice. Stice, Sonja Yokum, Kenneth Blum i Cara Bohon prowadzili swój eksperyment, bazując na 2 ustaleniach. Znaleziono m.in. dowody potwierdzające teorię, że jednostki ze zbyt słabo funkcjonującym układem nagrody przejadają się, by kompensować sobie ten deficyt. Stwierdzono, że u szczupłych ludzi w prążkowiu występowało więcej dopaminowych receptorów D2 niż ludzi otyłych, w dodatku reakcja na smakołyki była u tych pierwszych silniejsza niż u reszty. W studiach na zwierzętach wykazano zaś, że konsumpcja smacznych pokarmów zmniejsza wrażliwość receptorów D2, a w konsekwencji niekorzystnie oddziałuje na wrażliwość na nagrodę. Oznacza to, że przejadanie przyczynia się w pewnym stopniu do obniżonej odpowiedzi prążkowia na atrakcyjne bodźce.
- 8 odpowiedzi
-
- Eric Stice
- przejadanie
- (i 8 więcej)
-
Przemyt narkotyków to poważne wyzwanie dla służb celnych. Wśród najczęściej przemycanych narkotyków jest kokaina, a sposobów na jej ukrycie jest coraz więcej. Począwszy od szmuglowania torebek z kokainą we własnym żołądku, po technikę najnowszą: rozpuszczanie jej w płynach, zwykle w alkoholach. Wykrycie takiego przemytu wymaga otwarcia butelki, co jest nie tylko kłopotliwe i kosztowne przy dużych przesyłkach, ale także ostrzega przestępców, że są namierzani. Dwa zespoły badawcze, jeden z Wielkiej Brytanii, drugi ze Szwajcarii, opracowały niezależnie dwie metody wykrywania rozpuszczonej kokainy bez naruszania zamknięcia. Sposób pierwszy polega na wykorzystaniu monochromatycznego światła lasera i spektroskopii Ramana. Ta odmiana spektroskopii polega na pomiarze tzw. promieniowania rozproszenia Ramana, czyli nieelastycznego rozpraszania fotonów (fachowo mówiąc, w widmie Ramana pojawiają się tylko te drgania, w których zmienia się polaryzowalność nie posiadająca ekstremum w położeniu równowagi). Metoda druga polega na użyciu spektroskopii rezonansu magnetycznego i opiera się na technologii MRI stosowanej w szpitalnych skanerach. Pozwala ona na określenie składu biochemicznego badanej próbki, co w medycynie stosuje się np. do określana składu (i złośliwości) guza, zaś tutaj pozwala na wykrycie w dowolnym pojemniku zawartości kokainy (lub innych substancji) niezależnie od tego, w czym są rozpuszczone. Obie techniki pozwalają na wykrycie stężeń narkotyku dużo mniejszych, niż stosowane przez przemytników. Obie sprawdzają się niezależnie od rodzaju użytego alkoholu i niezależnie od koloru czy grubości szkła. Przenośny skaner spektroskopii Ramana został stworzony i przetestowany przez naukowców z University of Bradford oraz University of Leeds. Technologia spektroskopii MRI opracowana przez Swiss Federal Institute of Technology w Lozannie nie jest przenośna, ale pozwala analizować jednocześnie duże ładunki, bez konieczności badania osobno każdej butelki.
- 15 odpowiedzi
-
- University of Leeds
- University of Bradford
- (i 6 więcej)
-
Naukowcy Michael Webber i Amanda Cuellar proponują prosty i niewymagający inwestycji sposób na zaoszczędzenie sporych ilości energii - w przypadku Stanów Zjednoczonych nawet odpowiednika 350 milionów baryłek ropy naftowej rocznie. Tyle właśnie energii ich zdaniem marnuje się pod postacią wyrzucanych produktów spożywczych. Żywność nie tylko sama zawiera pewną ilość energii, ale wymaga energii również celem wytworzenia, przygotowania, pakowania, transportu, wreszcie przygotowania. Trudno jednoznacznie oszacować, ile energii pochłania gospodarka żywnością, ale szacuje się nią na 8 do 16 procent całego zużycia energii w USA, czyli niemal półtora miliarda baryłek ropy rocznie. Z tego aż 27 procent, (czyli 2030 bilionów BTU lub 350 milionów baryłek) marnuje się. Zwykła gospodarność i zdrowy rozsądek mogłyby więc zaoszczędzić setki milionów baryłek. Rocznie, jak się ocenia, Amerykanie wyrzucają: Tłuszcze i oleje - 33% Produkty mleczne - 32% Zboża - 32% Jaja - 31% Cukier i inne substancje słodzące - 31% Warzywa - 25% Owoce - 23% Mięso, drób, ryby -16% Warzywa strączkowe - 16% Orzechy, orzeszki ziemne - 16% Szacunki te, zdaniem autorów, są bardzo ostrożne i ostrożnie licząc, można by oszczędzić 2% rocznego zużycia energii. Pozostaje jednak pytanie, jak przekonać żyjących w dobrobycie ludzi do oszczędniejszego gospodarowania? Gdyby uczeni znaleźli odpowiedź na to pytanie, warto byłoby sposób wykorzystać nie tylko w USA, lecz także w innych krajach. I nie tylko do oszczędzania żywności.
- 7 odpowiedzi
-
- Amanda Cuellar
- Michael Webber
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W tym roku minęło pięćdziesiąt lat od wynalezienia pigułki antykoncepcyjnej, która zrewolucjonizowała i medycynę, i obyczajowość. Pierwsze tabletki, wprowadzone przez firmę G.D. Searle, zawierały bardzo duże ilości hormonów, nieobojętnych dla zdrowia. Od tego czasu kolejne generacje pigułek są udoskonalane, zawierają coraz mniejsze dawki hormonów, powodują coraz mniej skutków ubocznych. Wiele osób - zarówno kobiet, jak i ich partnerów - uważało od zawsze, że doustne środki antykoncepcyjne zmieniają zachowanie kobiety. A mimo to dopiero teraz medycyna zaczyna zajmować się na poważnie tym tematem i okazuje się, że „ludowa mądrość" się w tym przypadku potwierdza i przyjmowanie hormonów wpływa na osobowość, charakter oraz na strukturę mózgu. Craig H. Kinsley i Elizabeth A. Meyer przeprowadzili porównanie mózgów kobiet przyjmujących i nieprzyjmujących pigułek hormonalnych oraz mężczyzn. Obrazowanie w wysokiej rozdzielczości pokazało, że przyjmowanie hormonów powoduje przyrost substancji mózgowej w kilku rejonach mózgu, w tym zwłaszcza kory przedczołowej, odpowiedzialnej między innymi za pamięć roboczą, a także podejmowanie decyzji i przewidywanie ich skutków. Wyniki badania spowodowały pojawienie się artykułów, w których sugerowano, że pigułki hormonalne zwiększają inteligencję. Kinsley i Meyer jednak nie formułują takich wniosków, wskazując, że mózg pracuje jako całość i powiększenie obszaru zawiadującego jakąś funkcją nie tyle zwiększa jakieś cechy inteligencji, co raczej zakłóca pracę i powoduje, łagodnie mówiąc, jakiegoś „bzika". Zgadza się to z obserwacjami psychologicznymi, które wskazują, że pigułki powodują zmienne nastroje, depresje czy spadek popędu. To ostatnie zresztą w przewrotny sposób przyczynia się do efektu antykoncepcyjnego: nie tylko minimalizuje się ryzyko zajścia w ciążę, ale także zmniejsza „ryzyko" podjęcia seksu. Środki te mogą powodować zmianę kobiecych preferencji co do mężczyzn. Nie ma jednak jeszcze dobrych i solidnych badań nad wpływem pigułek na psychikę i wciąż nie wiadomo, jak dokładnie wpływają na umysł kobiet. Badania na szczurach wskazywały, że podawanie im estrogenu zmniejsza sprawność intelektualną. Przez analogię do sterydów zawierających hormony męskie i powodujących u mężczyzn nasilenie agresji, można się spodziewać odpowiednika tego efektu u kobiet, powodowanego estrogenem. Do potwierdzenia lub obalenia tych domysłów potrzeba jednak jeszcze wielu badań.
- 9 odpowiedzi
-
- Craig H. Kinsley
- zmiany psychiki
- (i 4 więcej)
-
Wiele naukowych studiów wskazywało na korzyści zdrowotne wynikające z wiary. Włoscy naukowcy zbadali wpływ religijności na osoby po przeszczepie wątroby, przy okazji rzucając nieco światła na mechanizm zjawiska. Współczesna medycyna skupia się bardziej na konkretnych usługach medycznych niż na traktowaniu pacjenta całościowo, zapominając, że jest on nie tylko bytem fizycznym, ale także psychicznym, socjologicznym oraz duchowym. Zwłaszcza ta ostatnia dziedzina, jako z trudem poddająca się jakimkolwiek badaniom i klasyfikacji, traktowana jest po macoszemu, czemu nawet nikt się nie dziwi. Tymczasem szacunkowo około 90 procent ludzi na świecie związanych jest z jakąś formą religii lub wiary. Badania wielokrotnie dowodziły pozytywnego wpływu religijności na zdrowie. Raport zespołu McCullough, będący meta-analizą dostępnych studiów (42 badań obejmujących 126 tysięcy ludzi) wykazał, że zaangażowanie religijne zwiększa przeżywalność o 26 procent. Doktor psychologii, Franco Bonaguidi zajął się wpływem religijności (wiary w Boga, oddawania się Bogu w opiekę, zaufania w boską moc, etc) na długość życia osób po przeszczepie wątroby. Badanie, oparte na ankietach, objęło 129 mężczyzn i 50 kobiet w latach 2004-2007. Wszyscy przeszli przeszczep w końcowym stadium poważnej choroby: zapalenia wątroby (wirusowego lub autoimmunologicznego) lub zniszczenia organu w wyniku choroby alkoholowej, średnia wieku badanych wyniosła 52 lata. Współczynnik religijności oraz długość pobytu na oddziale intensywnej opieki były niezależnie powiązane z przeżywalnością (w stosunku odpowiednio 2,95 i 1,05). Co ważne, udało się wykazać, że efekt nie miał związku z wyznawaną religią lub ścieżką duchową, lecz raczej z zaangażowaniem emocjonalnym w stosunku do siły wyższej, zaufaniem i osobistą wiarą. Dr Bonaguidi podsumowuje, że aktywne poszukiwanie Boga i wiara w moc wyższej siły sprawczej ma pozytywny wpływ na przeżywalność. Zastrzega jednak, że wnioski nie muszą się stosować do pojedynczych przypadków chorobowych.
- 25 odpowiedzi
-
- Franco Bonaguidi
- przeżywalność po przeszczepie
- (i 3 więcej)
-
Podczas wczorajszej debaty na City University London Julian Assange, założyciel i szef Wikileaks, zaatakował media, podważał słowa byłego rzecznika serwisu i mówił, że Wikileaks dysponuje olbrzymią liczą tajnych dokumentów z różnych krajów. Przypomnijmy, że były rzecznik serwisu Daniel Domscheit-Berg mówił, iż sam odszedł po tym, jak Assange zwolnił go z funkcji i zawiesił w prawach współpracownika Wikileaks. Assange twierdzi, że Berg został wyrzucony, a spór nie dotyczył - jak mówi rzecznik - kwestii zarządzania Wikileaks ale "innego problemu". Assange nie chciał jednak powiedzieć, o co chodziło. Poinformował również, że serwis jest w posiadaniu dużej liczby tajnych dokumentów z całego świata, ale nie chciał mówić nic na temat terminów ich publikacji. Ponadto oskarżył też Wall Street Journal o chęć zdyskredytowania Wikileaks poprzez publikację e-maili, jakie wymieniał serwis z obrońcami praw człowieka. Przedstawiciele tych organizacji byli zaniepokojeni faktem, że Wikileaks publikuje dokumentu umożliwiające zidentyfikowanie osób pomagających Amerykanom w Afganistanie. Dostało się też witrynie Huffington Post za przyglądanie się finansowaniu Wikileaks oraz magazynowi Wired za opublikowanie artykułu o toczącej się w Wikileaks wewnętrznej walce, która doprowadziła do opuszczenia serwisu przez wiele kluczowych osób.
-
Badacze z Instytutu Pasteura i Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego zidentyfikowali gen, którego defektami można wyjaśnić niewielki odsetek przypadków męskiej niepłodności o nieznanej dotąd przyczynie. Mutacje, które opisano na łamach pisma American Journal of Human Genetics, dotyczą genu NR5A1. Męska niepłodność występuje częściej w niektórych rodzinach, przez co naukowcy zaczęli przypuszczać, że istnieje genetyczne podłoże zaburzenia (dotąd znaleziono zaledwie parę mutacji, które mogłyby do niego prowadzić). Francusko-brytyjski zespół skupił się na genie wpływającym na rozwój płciowy zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Wiedziano, że jego defekt prowadzi do nieprawidłowego rozwoju jąder i jajników. Teraz okazało się, że nawet gdy nie widać fizycznych anomalii, zmutowany gen upośledza zdolność wytwarzania plemników. W ramach studium przyglądano się genowi NR5A1 u zdrowych na pierwszy rzut oka mężczyzn, którzy jednak z nieznanych powodów nie byli w stanie produkować nasienia. W badanej grupie mutacje wykryto u zaledwie 7 panów. Pogłębiona analiza wykazała, że mieli oni zmieniony poziom hormonów płciowych, a u jednego ochotnika zlokalizowano niewielkie nieprawidłowości w strukturze komórkowej jąder. Uważamy, że u ok. 4% mężczyzn z niewytłumaczalną inaczej niezdolnością do wytwarzania spermy występują mutacje genu NR5A1. NR5A1 wyjaśnia tylko drobny ułamek wszystkich przypadków niepłodności, ale androlodzy liczą na podobne odkrycia w przyszłości. Dr Allan Pacey z Uniwersytetu w Sheffield podkreśla, że proces wytwarzania plemników jest złożony, co może oznaczać zaangażowanie wielu genów (a im bardziej skomplikowany dany proces, tym bardziej prawdopodobne, że coś zawiedzie na którymś z jego etapów).
- 1 odpowiedź
-
Jak dowiadujemy się z raportu złożonego przez Microsoft w SEC (odpowiednik polskiej Komisji Giełd i Papierów Wartościowych), Steve Ballmer, mimo świetnych wyników sprzedaży został ukarany mniejszą niż przewidywana premią. W roku podatkowym, który zakończył się 30 czerwca, Ballmer otrzymał premię w wysokości 670 000 USD. To zaledwie połowa premii, którą ma zapisaną w kontrakcie. Zarząd pochwalił Ballmera za zwiększenie sprzedaży o 7% i osiągnięcie rekordowego poziomu 62,5 miliarda USD, udane premiery najnowszego Windows i Ms Office, obniżenie kosztów oraz dobre działanie na rynku chmur komputerowych i gier. Jednak decydując o premii Ballmera zauważono nieudaną premierę telefonu Kin i utratę rynku mobilnego. Obecnie do Microsoftu należy mniej niż 12% amerykańskiego rynku systemów operacyjnych dla smartfonów. Dlatego też mimo niewątpliwych sukcesów, prezes Microsoftu nie otrzymał maksymalnej premii. Umowa Ballmera przewiduje, że oprócz podstawowego wynagrodzenia, wynoszącego 670 000 dolarów rocznie, może on otrzymać premię w wysokości nie większej niż dwukrotna wartość pensji. W ubiegłym roku Microsoft, w związku z kryzysem gospodarczym, zamroził pensje najwyższych rangą menedżerów. Ponadto koncern nie rozdaje już swoim pracownikom pakietów akcji. Otrzymują je tylko menedżerowie, z wyjątkiem Ballmera, który sam z nich zrezygnował. Jednak w czasie swojej 30-letniej kariery w Microsofcie zgromadził on 408 milionów akcji tej firmy (4,75%) o łącznej wartości około 10 miliardów dolarów. Z majątkiem wartym obecnie około 14,5 miliarda USD Ballmer znajduje się na 33. miejscu listy najbogatszych ludzi na świecie.
-
Esperanto czy nauka języków obcych wcale nie są typowo ludzkimi wynalazkami. Kiedy bowiem spotykają się dwa gatunki delfinów i one próbują znaleźć wspólny język. Naukowcy obserwowali daleko spokrewnione delfiny butlonose (Tursiops truncatus) i przedstawicieli gatunku Sotalia guianensis, jak spędzają razem czas w azylu dla dzikich zwierząt Gandoca-Manzanillo u wybrzeży Kostaryki. W naturze te pierwsze występują na całej kuli ziemskiej, podczas gdy te drugie zamieszkują płytkie wody przy ujściach rzek Ameryki Południowej. Oba delfiny wydają unikatowe dźwięki, ale gdy tylko znajdą się w swoim towarzystwie, przechodzą na język stanowiący wersję przejściową między jednym i drugim systemem komunikacji. Zespół doktor Laury May-Collado z Universidad de Puerto Rico jako pierwszy zauważył, że zwierzęta modyfikują swój sposób porozumiewania nie tylko w obecności przedstawicieli własnego, ale i obcych gatunków. Delfiny butlonose są większe i osiągają długość do 381 cm, podczas gdy S. guianensis mierzą zaledwie ok. 2,1 m. I jedne, i drugie pływają w grupach w obrębie własnego gatunku. Butlonosy wydają wtedy dłuższe dźwięki o niższej częstotliwości, a ich mniejsi koledzy wyższe pogwizdywania. Dość często tworzą się też ponadgatunkowe grupy, ale wtedy przeważnie delfiny butlonose nękają S. guianensis. Okazuje się, że zmieniają się również zawołania ssaków – dochodzi do uśrednienia czasu ich trwania i częstotliwości. Dr May-Collado przyznaje, że zaskoczyły ją te wyniki, gdyż biolodzy spodziewali się raczej uwydatnienia cech dźwięków typowych dla gatunku, a nie swego rodzaju uzgadniania. Na razie nie ma jednak pewności, czy oba gatunki dostosowują swoje zawołania, czy tylko jeden (np. prześladowany) próbuje pod wpływem stresu upodobnić się do reszty lub pogrozić w języku napastnika. Portorykańczycy dysponowali bowiem sprzętem, który nagrywał wszystkie dźwięki, ale nie dało się ustalić wkładu poszczególnych osobników. Naukowcy podkreślają, że nie zdziwiliby się, gdyby różne gatunki delfinów się ze sobą komunikowały, ponieważ potrafią w zadziwiającym stopniu modulować swój język, porozumiewając się we własnym stadzie czy upewniając się, że są słyszane na tle wszechobecnego hałasu. W azylu byłyby w pewnym sensie zmuszone do komunikowania, jako że spotkania z innymi zwierzętami są tu normą.
-
- dr Laura May-Collado
- Sotalia guianensis
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pochodzenie Stuxneta wciąż pozostaje zagadką. Dotychczas sądzono, że za jego powstaniem stoi któreś z państw, być może Izrael. Przemawia za tym niezwykłe zaawansowanie technologiczne robaka, co oznacza, że jego napisanie wymagało zaangażowania olbrzymich zasobów. Ponadto Stuxnet zaatakował systemy w Iranie, a w jego kodzie znaleziono informacje, mogące wskazywać właśnie na Izrael. Odkryto w nim bowiem słowo "mirt", który ma być aluzją do starotestamentowej Księgi Estery, w której opisano, jak Żydzi udaremnili spisek na dworze króla Persów, którego celem było ich zgładzenie. Ponadto w kodzie znajduje się też data 9 maja 1979 roku. Wówczas w Iranie dokonano egzekucji izraelskiego biznesmena. Jednak znany specjalista z Sophosa, Graham Cluley zauważa, że np. tego samego dnia urodziła się aktorka Rosario Dawson. Data może więc być wybrana przypadkowo albo ma naprowadzić analityków na ślepy tor. Cluley zauważa również, że bardziej niż Iran na atakach Stuxneta ucierpiały Indie czy Indonezja. Jego zdaniem robak niekoniecznie jest dziełem jakiegoś rządu. Mógł go stworzyć ktoś, kto ma bardzo szczegółową wiedzę o systemach SCADA Siemensa, a zatem obecny lub były pracownik tej firmy. Specjaliści nie są zatem zgodni, co do możliwego pochodzenia robaka. Wiadomo jednak, że jego celem nie jest kradzież, a typowy sabotaż przemysłowy, co wskazuje na motywy jego twórców i może być wskazówką dotyczącą autorstwa złośliwego kodu.
-
Microsoft jest jedynym graczem na rynku smartfonów, który pobiera od producentów sprzętu opłaty licencyjne za swój system operacyjny. Android i Symbian są bezpłatne, Palm po przejęciu przez HP nie licencjonuje już swojego systemu, podobnie jak Apple i RIM używając własnych OS-ów tylko w swoim sprzęcie. Jednak Microsoft nie ma zamiaru zmieniać swojej polityki, gdyż w zamian za opłaty licencyjne oferuje producentom urządzeń pewne korzyści. Największą z nich jest niewątpliwie rodzaj immunitetu od pozwów dotyczących naruszenia własności intelektualnej przez oprogramowanie. Jeśli któryś z producentów smartfonów wykorzystujących system Microsoftu, zostałby pozwany o naruszenie własności intelektualnej przez oprogramowanie, koncern z Redmond zastąpiłby go przed sądem. Kolejną korzyścią jest wsparcie w zintegrowaniu systemu z urządzeniem. Ci, którzy używają bezpłatnych systemów nie mogą na tego typu pomoc liczyć. Tymczasem, jak przyznają niektórzy producenci korzystający z Androida, koszt integracji może być spory. Analitycy wspominają też o dobrze zarządzanym i koordynowanym ekosystemie platform Microosftu, któremu nie grozi taka fragmentacja, z jaką mamy do czynienia np. w przypadku Androida. Jednak najważniejszym argumentem jest wspomniana na początku obietnica zastąpienia producenta hardware'u przed sądem. Umowa taka może zyskiwać na wartości w miarę rozwoju rynku mobilnego. Wówczas z pewnością pojawi się coraz więcej firm, uważających, że ich patenty zostały naruszone. Pierwsze oznaki tego procesu już widzimy. W sierpniu Oracle pozwał Google'a twierdząc, że sposób w jaki Android obsługuje Javę narusza patenty Oracle'a. Oczywiście trudno stwierdzić, ile ochrona przed pozwami jest warta dla producentów smartfonów. Analitycy uważają, że za Windows Mobile koncern z Redmond pobierał 12 dolarów od każdego telefonu. To bardzo dużo na rynku smartfonów, na którym panuje ostra konkurencja i margines zysku jest niewielki. Ponadto niewykluczone, że w przypadku Windows Phone 7 Microsoft będzie musiał zmniejszyć opłatę licencyjną, by móc konkurować z silnym Apple'em i Google'em. Wyższe opłaty powodują bowiem, że na wykorzystanie systemu Microsoftu zdecyduje się mniej firm i trafi on do mniejszej liczby urządzeń. Analitycy uważają, że być może za jakiś czas koncern zostanie zmuszony do rezygnacji z opłat w ogóle. Po pierwsze, chcąc wypromować Binga, będzie musiał zapłacić za to, by był on domyślną przeglądarką w danym telefonie. Po drugie, model biznesowy na rynku smartfonów staje się bardzo skomplikowany i skupia się wokół aplikacji, zawartości, reklamy czy mikropłatności. Może okazać się, że na płatny system operacyjny nie ma tam miejsca, a producenci będą woleli narazić się na procesy o naruszenie patentów i samodzielnie ponosić koszty dostosowania OS-u do swojego sprzętu, niż znacząco zmniejszać margines swojego zysku.
- 8 odpowiedzi
-
- Windows Phone 7
- Android
- (i 4 więcej)
-
Firma Ise Kogyo z miasta Mie w Japonii opatentowała w swojej ojczyźnie oraz Indiach niecodzienny sposób na zmniejszenie siły tajfunów. Plan przewiduje wykorzystanie ok. 20 łodzi podwodnych, które ustawia się naprzeciw gromadzących się chmur burzowych. Każda jednostka jest wyposażona w osiem pomp o wydajności 480 ton wody na minutę. Zgodnie z ideą racjonalizatorską dyrektora wykonawczego firmy Koichi Kitamury, łodzie powinny zejść na głębokość 30 metrów i przepompowywać zimną wodę ku górze, by obniżyć temperaturę powierzchniową. Szef Ise Kogyo wyliczył, że w godzinę dywan z 20 łodzi mógłby obniżyć wskazania termometru na obszarze 57 tys. metrów kwadratowych. Pokrzyżowałoby to plany tajfunu, który do utworzenia i "funkcjonowania" potrzebuje temperatury 25-27 stopni Celsjusza. Przewiduje się, że wniosek patentowy złożony w USA zostanie wkrótce zaakceptowany, nie można jednak zaprzeczyć, że wdrożenie japońskiego rozwiązania nastręcza nieco trudności. Jak np. przewidzieć trasę tajfunu, nazywanego poza wschodnią i południowo-wschodnią Azją cyklonem tropikalnym lub huraganem? I jak zgromadzić we właściwym miejscu oraz czasie tak dużą liczbę łodzi podwodnych? Niektórzy kwestionują też samą zasadność powstrzymywania tajfunów. Stanowią one bowiem mechanizm transportu gorącego powietrza, czyli odpowiadają za rozpropagowanie energii cieplnej na naszej planecie. Koniec końców można podejrzewać, że Kitamura nie przez przypadek wpadł na pomysł pompowania, gdyż jego firma wyspecjalizowała się w hydraulice.
-
- Ise Kogyo
- powierzchnia
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wstępne badania na myszach wskazują, że borówki wysokie - lepiej znane jako amerykańskie - mogą zapobiegać powiększaniu blaszek miażdżycowych w ścianie tętnic (Journal of Nutrition). W ramach studium porównywano rozmiary blaszek u 30 gryzoni. Połowie zwierząt przez 20 tygodni dodawano do karmy proszek z liofilizowanych borówek, reszta myszy stanowiła grupę kontrolną. Okazało się, że u tych pierwszych blaszki mierzone w dwóch miejscach aorty były o 39 i 58% mniejsze niż u myszy z grupy niejedzącej jagód. Jak opowiada szef badań sfinansowanych przez amerykański Departament Rolnictwa Xianli Wu, wcześniejsze badania wskazywały, że jedzenie borówek wysokich zmniejsza ryzyko chorób serca, jednak dopiero jego zespół uzyskał bezpośredni dowód i położył podwaliny pod zrozumienie zaobserwowanego zjawiska. Proszek z borówek stanowił 1% diety grupy eksperymentalnej, co odpowiadało połowie kubka świeżych owoców. W badaniu posłużono się myszami z brakiem apolipoproteiny E, co znacznie zwiększa podatność na tworzenie blaszek miażdżycowych, a następnie ognisk zwapnienia. Zespół Wu zamierza ustalić, za pośrednictwem jakiego mechanizmu lub mechanizmów borówki regulują wielkość blaszek. Niewykluczone np., że owoce zmniejszyły stres oksydacyjny (ekspozycję komórek na szkodliwe działanie utleniaczy), a jest to znany czynnik ryzyka miażdżycy, zwiększając aktywność 4 enzymów antyutleniających. Amerykanie chcą też sprawdzić, czy jedzenie borówek w dzieciństwie i wczesnej dorosłości może zapobiec lub spowolnić miażdżycę tętnic.
- 2 odpowiedzi
-
- apolipoproteina E
- rozmiar
- (i 5 więcej)
-
Odrzucenie przez drugą osobę powoduje, że na chwilę zwalnia częstość akcji serca. Wcześniejsze badania wykazały, że mózg przetwarza ból fizyczny i społeczny częściowo w tych samych rejonach. Z tego powodu Bregtje Gunther Moor, Eveline A. Crone i Maurits W. van der Molen z Uniwersytetów w Amsterdamie i Lejdzie chcieli sprawdzić, jak ból społeczny wpływa na nas fizycznie. Psycholodzy poprosili osoby biorące udział w eksperymencie, by przysłały swoje zdjęcia. Powiedziano im, że badanie dotyczy pierwszego wrażenia, a studenci z innej uczelni będą oglądać ich fotografie i decydować, czy wolontariusze przypadli im do gustu. Kilka tygodni później każdy badany zgłaszał się osobiście w laboratorium i po podłączeniu elektrod do ekg. przyglądał się serii nieznanych twarzy. Były to zdjęcia studentów z innej uczelni. W przypadku każdej osoby ochotnik musiał zgadnąć, czy spodobał się jej podczas oglądania fotografii przesłanych w liście. Następnie eksperymentatorzy informowali, jak brzmiał werdykt tego kogoś, choć w rzeczywistości wszystkie odpowiedzi zostały wygenerowane komputerowo. W oczekiwaniu na informację o wywartym wrażeniu u wszystkich spadało tętno. Gdy okazywało się, że wolontariusz się nie spodobał, akcja serca zwalniała jeszcze bardziej i dłużej wracała do typowych dla siebie wartości. Serce zwalniało bardziej u ludzi, którzy oczekiwali, że oceniający go zaakceptuje. Okazuje się zatem, że autonomiczny układ nerwowy jest zaangażowany w reakcję na społeczne odrzucenie.
- 5 odpowiedzi
-
- pierwsze wrażenie
- zdjęcie
- (i 5 więcej)
-
Z roku na rok Małopolska Noc Naukowców kusi chętnych coraz bardziej rozbudowanym programem pokazów i wykładów. My daliśmy się skusić ogrodnictwu, feerii smaków oraz sztuce i w żadnym razie tego nie żałujemy. Pozwoliliśmy się wystraszyć straszykami, spróbowaliśmy przetworów z jagody kamczackiej i dowiedzieliśmy się, że inkrustować można nie tylko kością słoniową czy złotem i nie tylko meble lub szkatułki, ale również nasiona. Panie z pracowni konserwatorskiej ASP udowodniły nam zaś, że dość często ich praca nie różni się zbytnio od działań detektywa, a bywa nawet trudniejsza. Marchewkowy lejtmotyw W pomieszczeniach Uniwersytetu Przyrodniczego rozpanoszyła się na jeden wieczór marchew. O ile przed 12 miesiącami rozstrzygano tu konkurs na najsmaczniejszą odmianę jabłek, to teraz chętni kosztowali różnych rodzajów marchwi o dźwięcznie brzmiących nazwach White Satin czy Rainbow. Czytając podczas chrupania plakaty, można się było dowiedzieć, że marchew pomarańczowa i fioletowa zawierają α- i β-karoten, a ta druga również antocyjany, które są przeciwutleniaczami i zmniejszają ryzyko chorób serca. W korzeniach czerwonych powinni zaś zasmakować miłośnicy pomidorów, ponieważ i tu, i tu znajdą sporo likopenu. Marchew pojawiła się też w innym kontekście, a mianowicie przy omawianiu właściwości tkanki kalusowej, czyli przyrannej. Tutaj odegrała (razem z tytoniem i cebulą) rolę feniksa odradzającego się z popiołów. Okazało się bowiem, że da się przeprowadzić regenerację pojedynczych komórek w rośliny. Jak nam to fachowo wytłumaczono, wystarczy umieścić zbitek komórek w kulturze płynnej, wytrząsnąć i po jakimś wyhodujemy z tego całą roślinę. Aż szkoda to zakopać W jednym z pomieszczeń na szalkach Petriego umieszczono nasiona roślin warzywnych, które z daleka bardziej przypominały koraliki czy kryształy Swarovskiego. Wszystkie zostały uszlachetnione: jedne poddano inkrustacji, inne otoczkowaniu. Pierwszą z wymienionych metod stosuje się do większych, spłaszczonych nasion, np. ogórka. Druga sprawdza się przy mniejszych i okrągłych nasionach. Po uszlachetniać? Po takim zabiegu nasiona lepiej kiełkują, łatwiej je wysiać i nie trzeba się martwić zakażeniami grzybami i szkodnikami. Skład preparatu jest tajemnicą firm, ale jedno wiadomo na pewno, inkrustacja zapewnia dokładniejsze powlekanie. Odkrycia piątkowej nocy Burak jaki jest, każdy widzi, ale nie każdy wie, że oprócz najlepiej chyba znanych korzeni kulistych, można wyróżnić jeszcze 4 inne ich kształty: płaski, lekko spłaszczony, owalny i cylindryczny. To jednak nie jedyne odkrycie Nocy Naukowców. Jeszcze większym jest jagoda kamczacka, czyli suchodrzew jadalny. Z powodzeniem można ją nazwać superpokarmem, lecz choć pasjonaci hodują Lonicera edulis w Polsce co najmniej od 1991 r., mało kto o niej słyszał. Tymczasem ma parę cech, które odróżniają ją "in plus" od lepiej znanych borówek czy jagód. Jagoda kamczacka wytrzymuje mróz nawet do -45°C, a pierwsze owoce dojrzewają w maju jeszcze przed truskawkami. Mają one właściwości wzmacniające, antyseptyczne, odtruwają organizm ze związków metali ciężkich i wspomagają kuracje przeciwnowotworowe. Uprawa nie nastręcza dużych trudności: sadzonki nie wymagają bowiem kwaśnych gleb (a krzaczki borówki amerykańskie tak), jagoda jest też bardzo odporna na szkodniki. Ogrodnik musi jednak dysponować dwiema odmianami, by się zapyliły. Zaskakujący jest smak jagody w koktajlu i konfiturze. W tym pierwszym bardzo przypomina truskawki, podczas gdy w drugim wydaniu dominują nuty czarnej porzeczki czy aronii.
-
Bruce Kane z University of Maryland przeprowadził eksperyment, który wykazał, że najszybciej obracającym się znanym nam obiektem jest... fragment grafenu. W komorze próżniowej jest on w stanie wykonać 60 milionów obrotów w ciągu minuty. Kane rozpylił w komorze próżniowej mikrometrowej wielkości naładowane fragmenty grafenu. Za pomocą oscylujących pól elektrycznych utrzymał je uniesione. Później wprawił je w ruch za pomocą spolaryzowanego promienia światła. Fragmenty zaczęły kręcić się z prędkością miliona obrotów na sekundę - najszybciej ze wszystkich znany obiektów makroskopowych. Wcześniejszy rekord należał do kryształów obracających się z prędkością 30 000 razy na sekundę. Grafen może osiągać olbrzymie prędkości obrotowe dzięki swojej olbrzymiej wytrzymałości. To właśnie ona powoduje, że siła odśrodkowa nie rozrywa grafenu. Co więcej, jak twierdzi Kane, biorąc pod uwagę jego szacowaną wytrzymałość, grafen mógłby obracać się... tysiąc razy szybciej. Amerykański naukowiec uważa, że wykorzystana przez niego technika może posłużyć zarówno do badania właściwości grafenu, jak i jego wytwarzania. Podczas bardzo szybkich obrotów materiał rozciąga się, co pozwoli na obserwowanie interesujących właściwości i zjawisk fizycznych.
- 6 odpowiedzi
-
- University of Maryland
- Bruce Kane
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niektórzy ludzie mogą podświadomie wybierać zawody związane ze swoim nazwiskiem. Brett Pelham i jego koledzy z State University of New York zbadali wpływ nazwiska na wybór zawodu. Badacze odkryli, że istnieje więcej dentystów, których nazwisko zaczyna się na „Den", niż tych, których nazwisko ma przedrostek „Law" [prawo]. O eksperymencie Pelhama przeczytacie w dziale Dziwnologia.
-
Obcowanie ze słowami oznaczającymi starość powoduje, że zaczynamy zachowywać się jak osoby starsze, niż wskazuje na to nasz wiek. O ciekawym eksperymencie ilustrującym to zjawisko przeczytacie w dziale Dziwnologia.
-
Znane koncerny wystąpiły jako amicus curiae, popierając walkę Microsoftu o stworzenie nowych zasad sądowego rozpatrywania ważności patentów. W sierpniu bieżącego roku koncern odwołał się do Sądu Najwyższego w sprawie przegranego procesu o naruszenie praw kanadyjskiej firmy i4i. Microsoft nie tylko chce anulowania ponad 200-milionowego odszkodowania, które ma zapłacić i4i, ale również domaga się, by Sąd Najwyższy zmienił sposób, w jaki amerykański system sądowniczy ocenia ważność patentu. Wczoraj po stronie Microsoftu oficjalnie stanęły Google, Apple, Intel, Yahoo, Dell, HP, Facebook, Walmart, Toyota i wiele innych firm. Obecnie amerykańskie sądy, sprawdzając ważność przyznanego patentu, korzystają z zasady "jasnego i przekonującego dowodu". Tymczasem Microsoft i inne firmy walczące o zmianę systemu patentowego chciałyby, żeby obowiązywała zasada "przewagi dowodowej". Zmiana taka byłaby korzystna dla oskarżanych o naruszenie patentów. Obecnie muszą oni dostarczyć sądowi "jasny i przekonujący dowód", iż patent, o którego naruszenie zostali oskarżeni, jest nieważny. Po ewentualnej zmianie wystarczyłoby, żeby przedstawione przez nich dowody były bardziej przekonujące, niż dowody strony skarżącej. Zmiana pozwoliłaby wielkim koncernom skuteczniej bronić się przed trolami patentowymi, a co za tym idzie - zaoszczędzić olbrzymie kwoty wydawane obecnie na prawników, procesy i odszkodowania. Jednak z drugiej strony posiadacze legalnych patentów podlegaliby słabszej ochronie. W swoim wniosku Microsoft stwierdza: Po dokonaniu analizy narodowego systemu patentowego, Federalna Komisja Handlu stwierdziła, że zasada jasnego i przekonującego dowodu, stosowana przez sądy federalne w sprawach o naruszenie patentu, raczej przeszkadza postępowi niż go promuje. [...] Jeśli prawdą jest, jak stwierdziła FTC, że stosowany przez sądy federalne standard jasnego i przekonującego dowodu ogranicza możliwość oskarżonego do zwiększenia konkurencyjności poprzez obalenie nieważnego patentu, to ryzyko takie jest szczególnie duże tam, gdzie dowody na nieważność patentu nie zostały zbadane przez urzędnika rozpatrującego wniosek patentowy. [...] Z tego też powodu standard jasnego i przekonującego dowodu jest niezgodny z określanymi przez siebie zasadami. Podwyższone standardy dowodowe opierają się bowiem na 'podstawowym założeniu', że rządowa agenda, jaką jest Amerykańskie Biuro Patentów i Znaków Handlowych (USPTO), dobrze wykonało swoją pracę. Jeśli nawet pojęcie 'podstawowego założenia' jest częścią prawa administracyjnego, to nie możemy z góry zakładać, że USPTO dobrze wykonało pracę, jeśli nawet nie miało do czynienia z odpowiednimi dowodami.
-
Komercyjne baterie słoneczne, mimo wielu ciekawych odkryć, wciąż nie powalają swoją wydajnością, a przez to również opłacalnością. Być może szybciej od paneli wysokowydajnych doczekamy się mniej efektywnych, ale za to bardzo tanich. Obiecują to australijscy naukowcy z University of Melbourne i przemysłowcy. Na wdrożenie ich rewolucyjnej technologii otrzymali grant w wysokości pięciu milionów dolarów od rządu stanu Wiktoria. Powstało już konsorcjum VICOSC (Victorian Organic Solar Cell Consortium), w skład którego, oprócz uniwersyteckich badaczy University of Melbourne, CSIRO i Monash University, weszły firmy BlueScope Steel, Securency International, Innovia Films oraz Robert Bosch South East Asia (wymieniając tylko te największe). Rewolucyjność proponowanej technologii to wytwarzanie tanich ogniw słonecznych w procesie drukowania. Doktor David Jones z Bio21 Institute, koordynator konsorcjum, uważa, że pomysł zrewolucjonizuje przemysł energetyczny, pozwalając na korzystanie z energii słonecznej praktycznie wszędzie. Kiedy cena dla końcowego odbiorcy stanie się wystarczająco przystępna, technologia VICOSC będzie w naturalny sposób wypierać z wielu zastosowań nie tylko tradycyjne, krzemowe ogniwa, ale także paliwa kopalne. Malejące zasoby węgla i ropy oraz presja na ograniczanie emisji gazów cieplarnianych będzie dodatkowo wspierać ten trend. Wynalezione w Australii organiczne ogniwa słoneczne w tuszu działają doskonale w skali laboratoryjnej i doświadczalnej, następnym i logicznym krokiem jest więc komercjalizacja technologii. Potrzeba do tego opracowania technologii wytwarzania tuszu i nadrukowywania ogniw na skalę przemysłową oraz zapewnienie odpowiedniej wytrzymałości. W tym bez wątpienia pomoże sojusz z doświadczonymi przedsiębiorstwami. A także rządowy zastrzyk finansowy, dzięki któremu stan Wiktoria ma nadzieję rozwinąć się gospodarczo i uniezależnić się od konwencjonalnej energetyki. Drukowane baterie słoneczne, według planu, mają pojawić się w sprzedaży za około pięć lat. Warto przypomnieć, że technika drukowania ma być wykorzystywania również w innych dziedzinach. Trwają w wielu laboratoriach i firmach prace nad drukowaniem obwodów elektronicznych, czy wyświetlaczy. Połączenie takich technologii może zaoferować nam bajecznie tanie elektroniczne gadżety, niewiele droższe od kawałka tektury.
- 14 odpowiedzi
-
- VICOSC
- University of Melbourne
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Postęp w dziedzinie nanotechnologii odbywa się dwiema ścieżkami - jedna bazuje na elementach syntetycznych, najczęściej metalowych, druga wykorzystuje substancje organiczne. Nanocząstki organiczne oferują możliwość ścisłego dopasowywania i wykorzystywania właściwości chemicznych, niestety elementom metalowym ustępują pod względem wytrzymałości mechanicznej. Z drugiej strony, organiczne struktury są znane z tego, że przewyższają wytrzymałością metale, jak choćby pajęcza nić, która zostawia w tyle najlepszą stal. Grupa uczonych zaprezentowała jednak organiczne nanostruktury biokompozytowe stworzone z aminokwasów, przewyższające właściwościami wiele metali i dorównujące stali. Najbardziej wytrzymałe spośród znanych nam syntetycznych materiałów organicznych to aramidy (najbardziej znanym jest kevlar, stosowany do wyrobu kamizelek kuloodpornych). Ich wytrzymałość ma swoje źródło w specyficznym układzie pierścieni aromatycznych i sieci wiązań aminowych. Uczeni zaprezentowali nanosfery oparte o analogiczny materiał. W przeciwieństwie jednak do łańcuchów polimerowych w bardziej powszechnych materiałach, powstają one w procesie samoorganizacji, bazując na prostych cząsteczkach dwupeptydów aromatycznych fenyloalaniny. Ich właściwości mechaniczne przetestowano przy użyciu mikroskopu sił atomowych z bardzo precyzyjną końcówką. Nacisk na próbkę w takim eksperymencie pozwala dokładnie ocenić wytrzymałość materiału. Proces odkształcania się próbki obserwowano jednocześnie przy pomocy wysokorozdzielczego mikroskopu skaningowego. Moduł Younga (sprężystość) nowego materiału wyniósł aż 275 GPa (gigapaskala), czyli w przybliżeniu tyle, co stali. W praktyce metalowa końcówka mikroskopu sił atomowych nie była w stanie naruszyć nanosfery z aminokwasów, udało się to dopiero końcówce diamentowej. Jest to więc w tej chwili najbardziej odporny organiczny nanomateriał, jaki znany, prawdopodobnie przewyższający nawet aramidy. Co ciekawe, takie nanosfery są dodatkowo przezroczyste, są także, oczywiście, bardzo lekkie. Te właściwości dają idealne tworzywo do wzmacniania innych organicznych materiałów, jak wypełnienia zębów, materiałów używanych w przemyśle lotniczym. Zespół badawczy tworzyli: Ehud Gazit, Itay Rousso, zespoły Tel Aviv University, Weizmann Institute of Science oraz Ben-Gurion University w Negev.
-
- Weizmann Institute of Science
- Tel Aviv University
- (i 6 więcej)
-
Igor Smolyaninov z University of Maryland twierdzi, że czasoprzestrzenny bąbel Acubierre'a można symulować w metamateriałach. W roku 1994 meksykański fizyk Miguel Alcubierre zaproponował koncepcję napędu Warp, który ma działać dzięki rozszerzeniu czasoprzestrzeni za statkiem i jej ściśnięciu przed pojazdem. W rzeczywistości statek się nie porusza, ale znajduje się pomiędzy rozszerzającą się i ściskającą czasoprzestrzenią. Teoria względności mówi, że do rozpędzenia obiektu ponad prędkość światła potrzebowalibyśmy nieskończonej ilości energii. W powyższym przypadku obiekt (czyli statek kosmiczny) pozostaje nieruchomy, a więc ilość energii nie musi być nieskończona. Teraz Igor Smolyaninov zaprezentował analizę [PDF], w której zauważa, że skoro metamateriały pozwalają na manipulowanie polem elektrycznym i magnetycznym, to ich odpowiednia budowa umożliwi dowolne sterowanie falami elektromagnetycznymi. A skoro tak, i jeśli Alcubierre ma rację, to możliwe jest stworzenie takiego memtamateriału, kŧóry pozwoli na przeprowadzenie w jego wnętrzu symulacji napędu Warp. Z wyliczeń naukowca wynika, że napęd tego typu mógłby pozwolić na podróże z prędkością równą 1/4 prędkości światła.
- 10 odpowiedzi
-
- University of Maryland
- Igor Smolyaninov
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sąd, na wniosek wierzycieli, oficjalnie ogłosił decyzję o upadłości firmy MKS Sp. z o.o., producenta pierwszego polskiego oprogramowania antywirusowego. Firma zostanie zlikwidowana. Jak oświadczył obecny prezes MKS, Mateusz Sell, upadłość ma pozwolić przedsiębiorstwu na uporządkowanie kwestii prawnych i powrót na rynek. MKS została założona w 1996 roku przez Marka Sella. Kłopoty firmy rozpoczęły się kilka miesięcy po śmierci Sella, który zmarł w czerwcu 2004 roku. W roku 2005 z powodu sporów pomiędzy spadkobiercami i obawiając się niepewnej przyszłości firmy z MKS odeszli wszyscy programiści, którzy założyli własne przedsiębiorstwo o nazwie ArcaBit. Franciszek Kędzierski, który pod koniec 2005 roku został powołany na stanowisko prezesa zarządu MKS, oskarżył swojego poprzednika, Włodzimierza Banaszaka, kierującego MKS-em w latach 1997-2006 o zawarcie niekorzystnych umów z ArcaBitem, którego współwłaścicielką jest jego córka. Drugim właścicielem firmy jest jej główny programista, Grzegorz Michałek. Pod adresem ArcaBitu pojawiły się również oskarżenia o kradzież kodów programu mks_vir. W roku 2008 prokuratura odrzuciła wszystkie zarzuty przeciwko Włodzimierzowi Banaszakowi, nie dopatrując się przestępstwa w jego działaniach. Spór o kody źródłowe wciąż nie został rozstrzygnięty. Jak wynika z opublikowanego niedawno oświadczenia Mateusza Sella, najważniejsze problemy MKS-a datują się na lata 2004-2007. Od tamtej pory spółka traci rynek i klientów, co doprowadziło ją w końcu do upadłości.
-
Zbyt duże ilości sodu w diecie kojarzą się z nadciśnieniem i chorobami serca. Wygląda na to, że uda się go jednak zrehabilitować, ponieważ biolodzy z Tufts University odkryli, że pierwiastek ten odgrywa kluczową rolę w zapoczątkowaniu odpowiedzi regeneracyjnej po poważnym urazie. Amerykanie znaleźli sposób na zregenerowanie rdzenia kręgowego i mięśni za pomocą małocząsteczkowego leku, uruchamiającego napływ jonów sodu do uszkodzonych komórek. Nowa metoda nie wymaga terapii genowej. Można ją zastosować zarówno po urazie, jak i po wygojeniu rany. Wg twórców, jest raczej bioelektryczna niż chemiczna. Zespół z Tufts ustalił, że miejscowy wzrost stężenia kationów Na+ jest konieczny do zregenerowania ogona u młodych kijanek żaby szponiastej (Xenopus laevis). Ogon jest złożoną strukturą, ponieważ znajdują się tu rdzeń, mięśnie, naczynia i inne tkanki. Podobnie jak ludzie, u których opuszki regenerują się tylko w dzieciństwie, kijanki X. laevis także tracą z wiekiem swoje "cudowne" umiejętności. Okazało się jednak, że gdy osobniki pozbawione możności odtwarzania ogona podda się godzinnej terapii lekami, poradzą sobie na nowo z zapomnianym zadaniem. Znacznie powiększyliśmy okno czasowe skutecznego leczenia [wydłużono je do 18 godzin], demonstrując, że nawet gdy zaczną się tworzyć blizny, kontrola sygnałów fizjologicznych nadal może uruchomić regenerację. Sztuczne wywołanie napływu sodu na zaledwie godzinę pozwala przezwyciężyć szereg problemów, np. związany z wiekiem spadek zdolności regeneracyjnych czy wpływ medykamentów blokujących regenerację – opowiada dr Michael Levin. O wpływie kationów sodu na regenerację mówiono już wcześniej, ale po raz pierwszy udało się zidentyfikować molekularno-genetyczne podstawy napływu jonów. Pokazano też specyficzny model leczenia. Dotąd kanał sodowy Nav1.2 był znany jako kluczowy element działania m.in. neuronów. Teraz opisano jego rolę w regeneracji. Zespół Levina ustalił, że miejscowy wewnątrzkomórkowy wzrost stężenia jonów sodu jest niezbędny, by doszło do odtworzenia ogona kijanki po amputacji, a farmakologiczne zablokowanie transportu Na+ hamuje ten proces. Nowa metoda prowadziła do odbudowania ogona o prawidłowych rozmiarach i ubarwieniu, nie tworzyły się żadne nieprawidłowo położone struktury. Ogon żaby szponiastej jest uznawany za dobry model, ponieważ - podobnie jak u naszego gatunku - podczas regeneracji nie zachodzi tu m.in. transróżnicowanie, czyli przejmowanie przez w pełni zróżnicowaną komórkę fenotypu innej zróżnicowanej komórki (często bez podziału).
- 5 odpowiedzi
-
- Michael Levin
- Xenopus laevis
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami: