Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37642
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Elfoid P1 to hybryda telefonu komórkowego i robota. Zaprojektował ją dr Hiroshi Ishiguro z Uniwersytetu w Osace. Nowe urządzenie stanowi nie lada gratkę dla rzeczników teleobecności, ponieważ nie tylko przekazuje głos właściciela, ale także ruchy jego twarzy i głowy. W sierpniu zeszłego roku Ishiguro przedstawił z kolegami z Advanced Telecommunications Research Institute International (ATR) Telenoida – androida służącego do podobnych celów. Miał on rozmiary niemowlęcia i w odróżnieniu od swego zminiaturyzowanego następcy, potrafił dodatkowo poruszać szczątkowymi kończynami. Japończycy zapewniają, że w przyszłości mikrosilniczki poprawią ruchomość Elfoida. Dzięki japońskiej filii firmy Qualcomm w hybrydzie zastosowano moduł do łączności 3G, a NTT Docomo pomagało przy testach zrobotyzowanej komórki. Skąd niecodzienny wygląd Elfoida (dla wielu osób jest on dość straszny)? Japończycy podkreślają, że poszukiwali minimalistycznego designu, który mógłby być kojarzony zarówno z kobietami, jak i z mężczyznami, a także z osobami młodymi i starymi. Nadanie cech znajomego pozostawiono już wyobraźni użytkownika. http://www.youtube.com/watch?v=70tQJS97EgE
  2. Niewykluczone, że podczas Electronic Entertainment Expo, które odbędzie się w połowie bieżącego roku, Nintendo ujawni pierwsze informacje na temat swojej przyszłej konsoli. Plotka głosi, że zostanie ona wyposażona w napęd Blu-ray oraz czterordzeniowy układ system-on-chip Marvell Armada wykonany w architekturze ARM. Podobno nowa konsola Nintendo ma trafić na rynek w przyszłym roku. Nie wiadomo, na ile pogłoski te są prawdziwe. Warto zwrócić uwagę, że Wii korzysta z IBM-owskiej architektury Power i nie ma powodu, by z niej rezygnowała. Z drugiej jednak strony, zapowiadany termin debiutu konsoli, czyli rok 2012 wydaje się prawdopodobny. Już pod koniec 2008 roku na blogu What They Play ukazała się informacja, jakoby następca Wii - Wii HD - miała zadebiutować w roku 2011. Przypomnijmy, że Wii liczy sobie już 5 lat, ciągle odnosi sukcesy, jednak jest mniej zaawansowana technologicznie niż PlayStation 3 i Xbox 360. Nintendo musi brać pod uwagę, że konkurencja z pewnością pracuje nad nowymi konsolami. O ile jeszcze do niedawna zastanawiano się, czy przewidywania ekspertów mówiących o mniej więcej 10-letnim cyklu życia PS3 i Xboksa są prawdziwe, to teraz nie ma już raczej wątpliwości, iż kolejne generacje konsol Sony i Microsoftu trafią na rynek nie później niż w roku 2016. Sukces Kinecta spowodował, że w ubiegłym roku przedstawiciele koncernu z Redmond zapowiadali, iż Xbox 360 ma przed sobą jeszcze co najmniej 5 lat życia. Co do konsoli Sony, to tutaj informacji jest jeszcze mniej i w ubiegłym roku pojawiły się głosy, że PlayStation 4 nigdy nie powstanie. Trudno jednak wyobrazić sobie, by Sony dobrowolnie zrezygnowało z rynku konsoli.
  3. Wysokie stężenie dobrego cholesterolu HDL zmniejsza ryzyko wystąpienia raka jelita grubego. Naukowcy analizowali dane ponad 500 tys. osób z 10 krajów europejskich, biorących udział w badaniu podłużnym EPIC (European Prospective Investigation into Cancer and Nutrition). Siedemset siedemdziesiąt dziewięć osób z rakiem okrężnicy i 459 z rakiem odbytnicy – w sumie 1238 - dopasowano pod względem wieku, płci i narodowości z 1200 zdrowymi ludźmi, z których utworzono grupę kontrolną. Pobrano próbki krwi, a uczestnicy wypełnili kwestionariusze dotyczące diety. I jedne, i drugie porównano, by sprawdzić, czy grupy czymś się od siebie różnią. Okazało się, że u osób z najwyższym stężeniem dobrego cholesterolu i apolipoproteiny A (apoA) – białkowej części HDL – ryzyko wystąpienia raka okrężnicy było najniższe. Po uwzględnieniu diety, trybu życia i wagi, każdy wzrost poziomu HDL o 16,6 mg/dc i apoA o 32 mg/dl zmniejszał zagrożenie rakiem okrężnicy o, odpowiednio, 22 i 18%. Jednocześnie wykazano, że ani HDL, ani apoA nie oddziaływały na ryzyko rozwoju raka odbytnicy. Naukowcy wyjaśniają, że niski poziom HDL powiązano z wyższym stężeniem białek biorących udział w procesie zapalnym, a wysokie stężenia dobrego cholesterolu połączono z kolei z wysokim poziomem protein tłumiących reakcję zapalną. Białka prozapalne nasilają podziały komórkowe i hamują obumieranie komórek, niewykluczone więc, że HDL w jakiś sposób modyfikuje ten proces.
  4. Przed dwoma tygodniami Google dokonało jednej z największych zmian w swoim algorytmie wyszukiwania. Zmiany te odbijają się już na finansach tysięcy przedsiębiorstw, zwiększając dochody jednych i zmniejszając innych. Wpływ Google'a na gospodarkę najlepiej oddaje to, czego obecnie doświadczają liczne firmy działające przede wszystkim w internecie. Na przykład Online Publishers Association, organizacja zrzeszająca wiele z największych światowych koncernów (w tym np. CNN) informuje, że dzięki zmianom w Google'u jej członkowie zarobią w ciągu roku dodatkowy miliard dolarów. Z kolei firma Mahalo.com zwolniła 10% pracowników z powodu "znacznego spadku ruchu i wpływów". Przesunięcie witryny na wysokie pozycje w wynikach wyszukiwania ma olbrzymi wpływ na liczbę odwiedzających ją osób. Zdaniem Adama Dunna, dyrektora ds. SEO w Greenlight Search, aż 20-30% osób klika na pierwszy wynik w wyszukiwarce. Znalezienie się na drugim lub trzecim miejscu oznacza dla firmy przyciągnięcie uwagi 5-10% osób wyszukujących dany termin. Dalsze pozycje przyciągają mniej niż 1% odwiedzających. To oznacza, że np. witryna, która przed zmianą algorytmu była pokazywana jako pierwsza, a po jego zmianie spadła na czwartą pozycję, zanotuje olbrzymi spadek liczby odwiedzin. Zmiany algorytmu najbardziej dotknęły tzw. content farms, czyli witryny, które gromadzą treści innych stron. Jak twierdzi firma Sistrix, na takich witrynach ruch zmniejszył się o ponad 75%. Jednak nie wszędzie takie zmiany zaszły. Mahalo.com, Wisegeek.com czy należący do Yahoo! Associated Content zanotowały olbrzymie spadki. Tymczasem Demand Media, jedna z najbardziej krytykowanych content farms, nie zanotowała większych zmian, a na jednej z jej witryn - eHow.com - pojawiło się nawet więcej odwiedzających. Google twierdzi, że najwięcej na zmianach skorzystały witryny oferujące treści wysokiej jakości, czyli informacje nt. badań naukowych, dogłębne analizy itp.. I rzeczywiście. Członkowie OPA już w ciągu pierwszej doby zauważyli wzrost ruchu o 5-50 procent. Wyszukiwarkowy koncern zapewnia, że zmiany są dobre dla konsumentów, internetu i twórców treści wysokiej jakości. Jednak najwyraźniej nie wszystko poszło po myśli Google'a. Max Spankie, twórca witryny My3cents.com informuje, że stracił znaczną część użytkowników. Jego witryna umożliwia konsumentom pozostawianie recenzji i opinii na temat towarów i usług. W przeciwieństwie do witryn, które po zmianie algorytmu znalazły się wyżej niż strona Spankiego, My3cents.com moderuje wszystkie opinie i jest bardzo poważana. Amerykańska Federacja Konsumentów uznała ją za najlepszą tego typu witrynę w USA, a z My3cents.com korzystają setki firm, które dzięki witrynie kontaktują się z niezadowolonymi klientami i wyjaśniają spory. Myślę, że coś zrobili źle. Ciężko pracowaliśmy, by stworzyć witrynę najwyższej jakości, a teraz wygrywają z nami strony, które o jakość nie dbają - mówi Spankie. Problemy zauważył też Morris Rosenthal, autor podręczników nt. naprawy laptopów. Mówi, że po zmianie algorytmu gdy wyszukujemy jego książkę "Laptop Repair Workbook" na pierwszym miejscu znajdziemy sklep Amazona, w którym jest sprzedawana, jednak już na drugiej pozycji jest witryna, która pozwala na jej nielegalne pobranie. Osoby takie jak Spankie czy Rosenthal nie są, na szczęście, pozostawione same sobie. Właściciele witryn, który uważają, że niesprawiedliwie ucierpieli na zmianie algorytmu, mogą o tym poinformować Google'a na firmowym forum. Co prawda żadne ręczne zmiany w wynikach wyszukiwania nie zostaną wprowadzone, jednak jeśli skarga będzie zasadna, Google może poprawić swój algorytm tak, by wartościowa witryna znalazła się na wyższych pozycjach listy wyszukiwania. To system przewidujący, że jesteś winny, póki nie udowodnisz niewinności - mówi Rosenthal i dodaje, że Google nie udostępniło żadnej opcji dwustronnej komunikacji, która pozwoliłaby na wyjaśnienie wątpliwości.
  5. Ludzie wolą pozwolić, by złe rzeczy się wydarzyły niż przyczyniać się do ich wystąpienia. Jeśli można więc tak powiedzieć, łatwiej pogodzą się z zaniechaniem działania niż z własnym sprawstwem. Autorami badania, które właśnie ukazało się w piśmie Psychological Science, są Peter DeScioli z Brandeis University oraz John Christner i Robert Kurzban z University of Pennsylvania. "Jeśli kasjer wyda ci dodatkowe 20 dol., niektórzy stwierdzą, że nic się nie stanie, jeśli zatrzymają je dla siebie, ale wiele z tych osób nigdy nie ukradłoby tej kwoty, gdyby kasjer na chwilę odwrócił wzrok". Dotąd psycholodzy sądzili, że podczas tego typu rozważań mózg popełnia błąd, stosując inny algorytm podczas myślenia o zaniechaniu (nieoddaniu 20 dol.) i o aktywnym występku (kradzieży banknotu). DeScioli i zespół podejrzewali jednak, że nie chodzi o pomyłkę, ale o strategiczną decyzję odnośnie do zachowania, opartą na wnioskowaniu, jak ktoś inny oceniłby dany scenariusz. Podczas eksperymentu naukowcy wykorzystali należącą do Amazona witrynę Mechanical Turk, gdzie ludzie mogą zarobić niewielkie sumy pieniędzy za wykonanie różnych zadań. W każdym brały udział 2 lub 3 osoby. Biorca mógł przejąć od właściciela jakąś część dolara albo przeczekać 15 s. Gdy czas odmierzany przez zegar się kończył, na konto biorącego przechodziła wtedy całość pozostałych po potrąceniu 15 centów kary pieniędzy. Od czasu do czasu trzecia osoba rozsądzała działania opłacanego człowieka i mogła mu odebrać pieniądze za złe zachowanie. Kiedy badani wiedzieli, że ktoś ich ocenia, 51% z nich pozwalało zakończyć odliczanie czasu, choć było to gorsze rozwiązanie od zdobycia 90 centów. Dodatkowo płacący zostawał z niczym, a przy drugim scenariuszu mógł przecież zatrzymać 10 centów. Kiedy ochotnicy wiedzieli, że nikt ich nie ocenia, tylko w 28% przypadków odczekiwali do końca odliczania. Okazało się, że sędziowie gorzej oceniali zachowanie badanych, gdy zdobywali dla siebie 90 centów (i zostawiali drugiej osobie 10 centów), niż gdy poczekali na wygaśnięcie zegara, uzyskując 85 centów dla siebie i 0 centów dla płacącego.
  6. Słonie wiedzą, kiedy do wykonania zadania konieczna jest współpraca z drugim słoniem. Zespół doktora Joshuy Plotnika z University of Cambridge pracował ze słoniami indyjskimi (Elephas maximus), które nauczyły się wcześniej, że ciągnięcie za linę powoduje, że przybliża się do nich platforma z jedzeniem. Urządzenie skonstruowane w Thai Elephant Conservation Center było jednak nieco inne. Dookoła platformy przeciągnięto jedną linę (naukowcy porównują to do paska umieszczonego w szlufkach), dlatego trzeba było ciągnąć za oba jej końce, bo inaczej po prostu wysuwała się z uchwytów. Jak widać, współpraca stanowiła jedyną metodę pozyskania nagrody. Kiedy wypuszczaliśmy jednego słonia przed drugim, szybko nauczył się, że musi poczekać na partnera, zanim zacznie ciągnąć linę. Słonie opanowały tę zasadę szybciej niż szympansy wykonujące to samo zadanie. Samica będąca najmłodszą uczestniczką eksperymentu prędko zorientowała się, że nie musi w ogóle ciągnąć. Wystarczyło, że przydepnęła końcówkę sznura nogą, a drugi słoń wykonywał za nią całą pracę – opowiada dr Plotnik. Okazało się również, że oba zwierzęta odchodziły, jeśli jedna z końcówek liny znajdowała się poza ich zasięgiem. Udzielanie pomocy, np. uwalnianie członka stada, który utknął w błocie, wielokrotnie obserwowano u dzikich słoni, jednak zademonstrowanie tego typu zachowań w ramach eksperymentu wcale nie było takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Jedyną rzeczą [która z pewnością odróżnia nas od zwierząt] jest język, lecz inne zdumiewająco złożone zachowania – kulturę, posługiwanie się narzędziami i kontakty społeczne – spotykamy także wśród zwierząt. Plotnik cieszy się, że odkrycia jego zespołu pozwolą opracować skuteczniejsze strategie ochrony słoni. Im lepiej rozumiemy ich inteligencję, tym lepsze zaproponujemy rozwiązania, np. dotyczące konfliktu na linii ludzie-słonie.
  7. Serwis Bloomberg Businessweek dowiedział się, że Nokia otrzyma od Microsoftu miliard dolarów za promocję i rozwijanie smartfonów z systemem Windows. Fińska firma będzie co prawda płaciła koncernowi z Redmond za każdą kopię WP7, ale wydatki te bez najmniejszego problemu pokryje dzięki oszczędnościom związanym z redukcją własnego budżetu badawczo-rozwojowego, który w związku ze stopniową rezygnacją z Symbiana nie musi już być tak duży jak dotychczas. Ostateczna umowa pomiędzy obiema firmami nie została jeszcze podpisana, ale anonimowe źródło, na której powołuje się Bloomberg, mówi, że będzie ona obowiązywała przez pięć lat. Analityk Colin Gillis z BGC Partner uważa, że umowa jest korzystna dla obu stron. Nokia otrzymuje potężny zastrzyk gotówki i może obniżyć koszty, a Microsoft zyskał partnera, dzięki któremu może myśleć o nawiązaniu równorzędnej walki z Google'em czy Apple'em. Eksperci zwracają uwagę, że w ubiegłym roku margines zysku Nokii wynosił zaledwie 4,9%, podczas gdy dekadę wcześniej było to 19%. Kurczące się zyski zmuszą koncern do dalszych oszczędności, a możliwość zredukowania - prawdopodobnie o 30% - budżetu badawczo-rozwojowego, który w ubiegłym roku wyniósł 3 miliardy euro, to dobra wiadomość dla firmy. Niepodpisana jeszcze umowa przewiduje podobno, że Microsoft będzie mógł wykorzystywać patenty Nokii, a przede wszystkim technologie związane z produktami do tworzenia map Navteq. Dzięki nim koncern chce zaoferować swoim klientom nowe usługi, a zyskami będzie dzielił się z Nokią. Podobnie jak wpływami z wyszukiwania i reklamy. To zapewni Nokii dodatkowe źródło przychodów. Trzeba tutaj przypomnieć, że wkrótce po zawarciu umowy z Microsoftem prezes Nokii, Stephen Elop, powiedział, iż jej podpisanie będzie oznaczało dla fińskiej firmy dodatkowe przychody liczone w miliardach dolarów. Wciąż żadna z firm nie chce zdradzić, jakie będą szacowane zyski Nokii z reklam, usług dla klientów i wyszukiwania, które koncernowi przekaże Microsoft.
  8. Western Digital poinformował o podpisaniu z Hitachi umowy, na podstawie której przejmie Hitachi Global Storage Technologies (HGST), spółkę-córkę japońskiej firmy, zajmującą się produkcją dysków twardych. Transakcja będzie miała wartość około 4,3 miliarda USD. WD zapłaci Hitachi 3,5 miliarda dolarów w gotówce oraz przekaże 25 milionów swoich akcji. Po transakcji do Hitachi będzie należało około 10% akcji WD, ponadto dwóch przedstawicieli Hitachi otrzyma miejsce w zarządzie WD. Obie firmy mają nadzieję, że transakcję uda się zamknąć w trzecim kwartale bieżącego roku.
  9. Wydawać by się mogło, że osoby, które wygrały dużo na loterii, często porzucają swoje dotychczasowe życie, a po roztrwonieniu wszystkich pieniędzy popadają w długi. Studium psychologów z Uniwersytetu w Göteborgu pokazało jednak, że większość szczęśliwców prowadzi nadal normalne życie i rozważnie korzysta ze świeżo zdobytych środków. Wyjaśniając, czemu nie zmienili więcej, ludzie powszechnie stwierdzają, że "są, kim są" – opowiada Anna Hedenus, która badała zwycięzców szwedzkich loterii. Naukowcy uważają, że historie o trwoniących bogactwo nierozsądnych lekkoduchach stanowią odbicie dwóch przekonań: 1) że kieruje nami nieodparta żądza konsumpcji i że 2) pracujemy, bo musimy, a nie chcemy. W sondażu zespołu Hedenus wzięło udział 420 osób, poza tym z 14 wygranymi przeprowadzono wywiady. Psycholodzy pytali o postawy wobec pracy i czasu wolnego/przyjemności przed i po wygranej, a także o konsumpcję i tożsamość. Niektórzy ludzie podkreślali, że 2 mln szwedzkich koron to nie taka duża kwota i nie wystarczy na pokrycie czyichś wydatków przez dłuższy czas. W stwierdzeniu tym ujawniają się też priorytety, gdyż większość zwycięzców wolała oszczędzić pieniądze jako zabezpieczenie na przyszłość niż drastycznie zmienić swoje życie na krótszy okres. Okazało się, że mniejsza część wygranych wykorzystała zdobyte pieniądze, aby skrócić czas przeznaczany na pracę. Wysokość nagrody miała tu jednak znaczenie. Im większa wygrana, tym krótsze godziny pracy lub dłuższy urlop. Kontynuowanie pracy można powiązać z chęcią szczęśliwców do podtrzymywania kontaktów społecznych lub codziennej rutyny (w grę wchodzi więc porządkowanie czasu), a także z satysfakcją czerpaną z pracy, która stanowi ważną część tożsamości. Jeśli chodzi o konsumpcję, ujawniła się pewna ambiwalencja. Z jednej strony aktywowało się dążenie do bycia aktywnym nabywcą, a z drugiej ideał oszczędności i lęk przed kupowaniem "złych rzeczy" czy przepuszczeniem majątku. Ankietowani wspominali też o niechęci do takiego wykorzystywania pieniędzy, by wpłynęło to na dotychczasowe życie społeczne lub wyglądało na zmianę charakteru/osobowości pod wpływem nagrody. Oznacza to, że wcześniejszy styl życia i środowisko społeczne są ważnymi czynnikami decydującymi o kierunku i zakresie zachodzących zmian. Zwycięzcy dostrzegali również, oczywiście, plusy zaistniałej sytuacji i wspominali o szczęściu, wdzięczności, zwiększonym poczuciu bezpieczeństwa, wolności oraz niezależności. Swoją drogą ciekawe, czy wyniki uzyskane przez zespół Hedenus przekładałyby się na inne nacje...
  10. Naukowcom z australijskiego Swinburne University oraz Uniwersytetu Nauki i Technologii z Szanghaju udało się odwrócić optyczny efekt Dopplera. W przyszłości odkrycie takie może posłużyć przy produkcji "czapki-niewidki". Efekt Dopplera to zmiana częstotliwości fali w sytuacji, gdy jej źródło i odbiorca poruszają się względem siebie. Obserwujemy go na codzień, gdy np. mija nas pociąg. Gdy zbliża się, wydawany przezeń dźwięk staje się wyższy, gdyż zwiększa się częstotliwość fali. Gdy się oddala, dźwięk staje się coraz niższy. Podobnie sytuacja ma się ze światłem. Gdy jego źródło i obserwator przybliżają się do siebie, częstotliwość fali rośnie i przesuwa się od czerwieni ku spektrum niebieskiemu. Gdy się oddalają - częstotliwość maleje i przesuwa się od niebieskiego ku czerwieni. W najnowszym numerze Nature Photonics Baohua Jia, Xiangping Li i Min Gu z Australii oraz ich koledzy z Szanghaju opisują odwrotny efekt, który naturalnie nie występuje. Uczonym udało się doprowadzić do sytuacji, gdy w miarę zbliżania się źródła światła i obserwatora częstotliwość fali maleje i przesuwa się ono od niebieskiego ku czerwieni, a gdy obserwator i źródło światła oddalają się - fala przesuwa się od czerwieni ku niebieskiemu. Jako pierwsi na świecie odwróciliśmy efekt Doplera dla fali świetlnej - mówi profesor Min Gu. Podczas eksperymentów uczeni wykorzystali stworzony przez siebie sztuczny kryształ fotoniczny, zbudowany z krzemu. Oświetlili go następnie laserem i wykazali, że zbliżając oraz oddalając detektor uzyskali odwrotność efektu Dopplera. W naszym superpryzmacie rozproszenie światła jest dwukrotnie większe niż w standardowym pryzmacie Newtona. To oznacza, że indeks refrakcyjny naszego pryzmatu - cecha, która określa jak szybko światło przezeń wędruje - zmienia się na ujemny - stwierdza Gu. W naturze wszystkie materiały mają indeks refrakcji większy od jeden, a zatem można za ich pomocą uzyskać standardowy efekt Dopplera. Profesor Gu dodaje, że prace jego i jego kolegów pokazują, iż od skonstruowania "czapki-niewidki" dzieli nas mniej czasu niż przypuszczano. Badania singapursko-australijskiego zespołu być może przydadzą się tam, gdzie obecnie wykorzystuje się standardowy efekt Dopplera - w astronomii, technice radarowej czy obrazowaniu medycznym.
  11. Ostatnio Google usunął z Android Market kilkadziesiąt aplikacji zawierających szkodliwe oprogramowanie. Teraz koncern ma zamiar zdalnie skasować je ze smartfonów użytkowników, którzy zdążyli aplikacje te pobrać. Szkodliwe programy zagrażają użytkownikom Androida w wersjach wcześniejszych od 2.2.2. Zostały one pobrane na około 260 000 urządzeń. Google zapowiada, że użyje specjalnej funkcji w systemie, która pozwala firmie na zdalne usunięcie programów z urządzeń użytkowników oraz zainstaluje poprawki, których zadaniem jest naprawienie wyrządzonych szkód. Wspomniane aplikacje zawierające szkodliwy kod to pirackie wersje legalnych programów, które zostały zainfekowane trojanem DroidDream. Pozwala on na kradzież informacji o urządzeniu i użytkowniku oraz umożliwia zainstalowanie kolejnego złośliwego oprogramowania.
  12. Kiedyś biolodzy sądzili, że podczas polowania na ssaki orki unikają wykrycia, ponieważ zaczynają się komunikować za pomocą niesłyszalnych dla ewentualnych ofiar dźwięków o bardzo wysokiej częstotliwości. Okazuje się jednak, że drapieżniki nie wydają wtedy żadnych dźwięków, a mimo to są jakoś w stanie skoordynować grupowe działania. By stwierdzić, jak orki to robią, Volker Deecke z Uniwersytetu św. Andrzeja oraz Rüdiger Riesch z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny posłużyli się hydrofonami. Były one na tyle czułe, że zespół słyszał chrupanie, gdy myśliwi wgryzali się w zdobyte łupy. Naukowcy skoncentrowali się na ekotypie orek wędrownych z Oceanu Spokojnego u wybrzeży Kanady i Alaski. Orki wędrowne (koczownicze) tworzą mniejsze, liczące od 3 do 7 osobników, stada od orek osiadłych, które żyją bliżej brzegów w grupach składających się z 10-25 osobników. Populacje przybrzeżne żywią się głównie rybami oraz w mniejszym stopniu głowonogami, a populacje wędrowne fokami, morświnami czy mniejszymi delfinowatymi. Niektórzy specjaliści sądzą, że mamy do czynienia z dwoma różnymi podgatunkami. Najbardziej uderzającą różnicę stanowi dieta. W ciągu 40 lat badań nad tymi zwierzętami nigdy nie widziano orki osiadłej jedzącej ssaka ani orki wędrownej jedzącej ryby – podkreśla dr Deecke. Orki osiadłe polują na ryby, wykorzystując echolokację. Walenie kląskają, a generowana przez nie fala dźwiękowa odbija się od ofiary. Jednak wszystkie ssaki morskie doskonale słyszą pod wodą. Gdyby waleń pływał w pobliżu, kląskając jak szalony, wszystkie foki i morświny pomyślałyby zapewne – o, zbliża się drapieżnik, trzeba uciekać. Co zatem robią orki wędrowne, by jakoś zdobyć pokarm? Przechodzą w "tryb cichy". Wszystko wskazuje na to, że nie muszą się w ogóle porozumiewać, aby skutecznie zapolować. Chcąc pokryć większy obszar, rozpływają się od czasu do czasu, oddalając się na kilkaset metrów, a nawet kilka kilometrów, a następnie ponownie się do siebie zbliżają. Gdy tylko coś schwytają, zaczynają się ponownie odzywać. Dr Deecke nie sądzi, by orki mogły się widzieć z większych odległości. Przez obecność rozdrobnionego lodu w okolicach Alaski woda ma bowiem konsystencję i barwę mleka. Szkocki biolog przypuszcza, że walenie nieustannie ćwiczą przebieg polowania, dlatego znają swoje pozycje. Naukowcy chcą dokładniej poznać działania orek, nagrywając wydawane przez nie dźwięki i śledząc ich ruchy za pomocą GPS-a.
  13. Najnowsza seria Geminoidów, czyli androidów autorstwa Kokoro i Hiroshiego Ishiguro, jest niezwykle podobna do człowieka. Ostatni z robotów, Gemonoid DK, jest kopią profesora Henrika Scharfe z duńskiego Uniwersytetu w Aalborg. Robot jest już tak podobny do człowieka, że można się zastanawiać, czy nie mamy do czynienia z oszustwem. Jednak redaktorzy Spectrum IEEE napisali do profesora Scharfe i ten potwierdził, iż mamy do czynienia z maszyną. Na razie Geminoid DK jest sterowany zdalnie przez operatora. Nietrudno jednak sobie wyobrazić, że będzie on w pełni autonomicznym urządzeniem. Zapraszamy do obejrzenia filmów, prezentujących Geminoida DK. http://www.youtube.com/watch?v=eZlLNVmaPbM
  14. Niewykluczone, że Europejczycy znali właściwości halucynogenne niektórych grzybów już przed 6000 lat. Tak przynajmniej uważają Brian Akers z Pasco-Hernando Community College z Florydy oraz Gaston Guzman z Instytutu Ekologii z Xalapy w Meksyku. Badali oni rysunek naskalny w jaskini niedaleko hiszpańskiego miasta Villar del Humo. Głównym obiektem malowidła znanego jako Selva Pascuala jest byk. Jednak widać na nim również 13 przypominających grzyby obiektów. Zdaniem naukowców, są one podobne do Psilocybe hispanica, lokalnego grzyba o właściwościach halucynogennych. Uważają oni, że był on używany podczas rytuałów religijnych. Jeśli obaj uczeni mają rację, to mamy do czynienia z najstarszym w Europie przedstawieniem tego typu grzybów. Najstarsze malowidło, przedstawiające grzyby halucynogenne - z gatunku Psilocybe mairei - znajduje się Algierii i liczy sobie 7-9 tysięcy lat.
  15. Dzięki zastosowaniu nanocząstek z tlenkiem azotu(II), które wprowadzono do krwiobiegu chomików, amerykańscy naukowcy uzyskali nową metodę podtrzymywania krążenia i zabezpieczania narządów wewnętrznych po masywnych krwotokach (Resuscitation). Wykorzystując najnowsze zdobycze nanomedycyny, można by w warunkach polowych skuteczniej zapobiegać zapaści sercowo-naczyniowej. W takim przypadku najlepiej podać krew allogeniczną (homologiczną), ale to schemat postępowania ograniczony głównie do izb przyjęć. Nasza terapia nanocząstkowa może ocalić życie [w przypadku katastrof naturalnych czy na polu bitwy]. Aparatura jest lekka, kompaktowa, nie trzeba też mieć dostępu do lodówki – tłumaczy dr Joel Friedman z College'u Medycznego im. Alberta Einsteina na Yeshiva University. Nowa terapia przeciwdziała wstrząsowi, zwiększając w organizmie stężenie NO, który rozluźnia naczynia krwionośne i pomaga regulować ciśnienie krwi. Gaz powstaje wewnątrz mikroskopijnych cząstek. Tlenek azotu(II) jest na tyle nietrwały, że dostarczenie jego terapeutycznych ilości wymaga zastosowania metody ciągłego wydzielania. Zespół z Yeshiva University i Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego wprowadził nanocząstki z NO do soli fizjologicznej, którą podano zwierzętom. Gdy już znalazły się w ustroju, nanocząstki stopniowo uwalniały do tkanek stałą dawkę NO. Podczas testów technika sprawdziła się u chomików z utratą 50% własnej krwi. Grupę kontrolną stanowiły zwierzęta, którym podano samą sól fizjologiczną bez nanocząstek. NO spowalnia ograniczającą przepływ krwi reakcję walcz lub uciekaj w odpowiedzi na silny krwotok [...] – podkreśla dr Pedro Cabrales z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. Ograniczenie wazokonstrykcji (skurczu mięśni gładkich w ścianie naczyń krwionośnych), a tym samym szybkie przywrócenie mikrokrążenia, może zwiększyć skuteczność współczesnych metod terapii zapaści sercowo-naczyniowej.
  16. Po wielu miesiącach pracy Ralph Langner, jeden z najbardziej znanych badaczy Stuxneta, oficjalnie stwierdził, że robak jest dziełem amerykańskich i izraelskich służb specjalnych, a jego celem był atak na irańskie instalacje atomowe. Występując podczas konferencji TED w Kaliforni, Langner powiedział: uważam, że zaangażowany jest w to Mossad. Ale pierwsze skrzypce grał kto inny - Stany Zjednoczone. Już wcześniej specjaliści zauważyli, że stworzenie Stuxneta wymagało olbrzymich zasobów i wiedzy. Zdaniem Symanteka napisanie takiego kodu wymaga półrocznej pracy 5-10 ekspertów. Langner dodaje jeszcze jedno. By go napisać, twórcy musieli mieć pochodzące z wewnątrz informacje o tym, jak działa cel Stuxneta. Zaangażowane musiały być zatem agencje wywiadowcze przeciwników Iranu. Stuxnet atakował centryfugi o parametrach takich, jakie są używane przez Iran podczas procesu wzbogacania uranu. Ostatnio Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej poinformowała, że rosyjscy specjaliści usunęli z irańskiego reaktora w Buszerze 163 pręty paliwowe. Iran twierdzi, że pręty zabrano, gdyż miały one defekt i nie ma to nic wspólnego z działaniem Stuxneta.
  17. Nowy model dotyczący pracy wulkanów, stworzony przez Alana Bugissera z francuskiego Institut des Sciences de la Terre d'Orléans, obala dotychczasowe przekonanie, jakoby wulkany, w których komora wulkaniczna ochłodziła się, potrzebowały setek lat na ponowne przebudzenie. Bugisser we współpracy z amerykańskimi uczonymi opracował model wulkaniczny, który przetestowali na dwóch dużych erupcjach. Ich wnioski zupełnie przeczą temu, co wiedziano dotychczas. Z testów wynika bowiem, że do ponownego przebudzenia się wystarczy kilka miesięcy. To z kolei oznacza, iż należy ponownie ocenić zagrożenie stwarzane przez niektóre wygasłe wulkany. Komora wulkaniczna to potężny zbiornik magmy znajdujący się wiele kilometrów pod wulkanem. Gdy się ochłodzi, znajdująca się w niej magma staje się niezwykle lepka, co uniemożliwia jej wypłynięcie. Jako, że objętość komory może wahać się od kilkudziesięciu do kilkuset kilometrów sześciennych, dotychczas sądzono, że jej ponowne ogrzanie musi zajmować setki lub nawet tysiące lat. Nowy matematyczny model wskazuje jednak, że ogrzewanie przebiega znacznie szybciej i składa się z trzech etapów. Najpierw świeża magma napływająca spod komory ogrzewa i roztapia magmę znajdującą się w komorze. Ta świeżo roztopiona magma staje się rzadsza, zaczyna się unosić i mieszać z warstwami gęstszej, chłodniejszej magmy. To właśnie proces mieszania pozwala na błyskawiczne, setki razy szybsze niż dotychczas sądzono, ogrzanie komory. Przy odpowiedniej wielkości komory i lepkości magmy, może wystarczyć kilka miesięcy na ponowne obudzenie się wulkanu. Model został przetestowany na erupcji Pinatubo z marca 1991 oraz na obecnie trwającej erupcji Soufriere Hills na Montserrat. W obu wypadkach przed erupcjami odczuwane były wstrząsy, spowodowane napływaniem pod komorę świeżej magmy. Biorąc pod uwagę znane właściwości obu wulkanów (np. temperaturę magmy, wielkość komory, strukturę krystaliczną magmy itp.) naukowcy byli w stanie obliczyć, ile czasu minęło do napłynięcia świeżej magmy do przebudzenia się wulkanu. W przypadku Pinatubo było wyliczono ten okres na 20-80 dni. Tymczasem konwencjonalny model przewidywał, że budzenie tego wulkanu potrwa 500 lat. W rzeczywistości od napłynięcia świeżej magmy do erupcji Pinatubo minęło około 60 dni, co zgadza się z nowym modelem.
  18. Mężczyźni, których paznokcie u stóp zawierają więcej nikotyny, ok. 3,5-krotnie częściej zapadają na raka płuca od panów z niższym stężeniem alkaloidu. Zespół Waela Al-Delaimy'ego z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego uważa, że ryzyko rozwoju choroby jest zaniżone w badaniach polegających na samoopisie jako jedynym źródle danych na temat palenia. Po pierwsze, ludzie często zaniżają liczbę wypalanych papierosów, a po drugie, niektórzy mogą palić mniej, ale silniej się zaciągać. Amerykanie poszukiwali pewniejszego wskaźnika ekspozycji na działanie nikotyny i dlatego skoncentrowali się na paznokciach u nóg. Rosną one wolno, dlatego w porównaniu do moczu czy śliny, stężenie nikotyny w ich ścinkach jest w miarę stałe. Najnowsze studium objęło mężczyzn, którzy w 1986 r. wypełnili kwestionariusz na temat stanu zdrowia. Co dwa lata oceniano go ponownie. W 1987 roku 33.737 mężczyzn dostarczyło obcięte paznokcie palców u stóp. W latach 1988-2000 u 210 z nich zdiagnozowano raka płuc. Naukowcy porównali paznokcie tych chorych z paznokciami osób, u których nie rozwinął się nowotwór. Paznokcie wykorzystano do oceny kontaktu z tytoniem w poprzedzającym roku. Okazało się, że stężenie nikotyny w ścinkach pozwalało oszacować ryzyko wystąpienia raka płuca, bez względu na podaną przez badanych liczbę wypalanych w przeszłości papierosów oraz niezależnie od tego, czy dany mężczyzna nadal palił. Ustalono, że ponad 10% panów z najwyższym poziomem nikotyny nigdy nie paliło. Ekipa Al-Delaimy'ego zaznacza, że sama nikotyna nie jest co prawda związkiem rakotwórczym, ale jej wyższe stężenia odpowiadają silniejszej ekspozycji na karcynogeny występujące w tytoniu.
  19. W jądrze Linuksa Ubuntu 10.04 LTS odkryto niemal 40 dziur. Umożliwiają one przeprowadzenie ataków zarówno z sieci lokalnej jak i zdalnych. Błędy dotyczą też pochodnych Ubuntu - Kubuntu, Xubuntu i Edubuntu. Dziury powodują m.in. nieprawidłowe sprawdzanie pakietów ICMP, co pozwala cyberprzestępcy na przeprowadzenie ataku DoS. Z kolei luka w NFSv4 umożliwia lokalnemu użytkownikowi zdobycie uprawnień administratora. Eksperci ostrzegają, że próba obejścia problemu poprzez zablokowanie ICMP spowoduje problemy z pakietami UDP, co może poważnie zakłócić pracę jądra. Spośród wspomnianych niemal 40 dziur, 9 pozwala na zdobycie uprawnień administratora, a 14 umożliwia przeprowadzenie ataku DoS. Użytkownicy Ubuntu 10.04 LTS powinni zaktualizować pakiety: linux-image-2.6.35-25-generic 2.6.35-25.44~lucid1, linux-image-2.6.35-25-generic-pae 2.6.35-25.44~lucid1, linux-image-2.6.35-25-server 2.6.35-25.44~lucid1, linux-image-2.6.35-25-virtual 2.6.35-25.44~lucid1. Szczególnie zagrożeni mogą być ci użytkownicy, którzy korzystają z Ubuntu w ramach współdzielonego hostingu. Mogą nie tylko paść ofiarą ataku lokalnych, nieznanych im użytkowników, ale niebezpieczeństwo jest tym większe, im bardziej dostawca usługi będzie zwlekał z instalacją poprawionych pakietów.
  20. Microsoftowi nie wystarcza już publiczne stwierdzanie, że przyjaciel nie pozwoli przyjacielowi używać Internet Explorera 6, ani wysyłanie bukietów na pogrzeb leciwej przeglądarki. Koncern uruchomił właśnie witrynę, której celem jest zachęcanie do porzucania IE6 oraz monitorowanie światowego poziomu rozpowszechnienia tego programu. Autorzy strony z niecierpliwością oczekują na moment, w którym rynkowe udziały IE6 spadną poniżej 1%. Microsoft namawia właścicieli witryny internetowych, by pobrali i zainstalowani na nich specjalny baner, widoczny tylko dla osób, korzystających z IE6, który zachęca ich do zaktualizowania przeglądarki. Prosi też o edukowanie innych i pomoc w jak najszybszym doprowadzeniu do spadku udziałów IE6. Na witrynie umieszczono też mapę, która pokazuje udziały IE6 w poszczególnych krajach. Przestarzała przeglądarka najbardziej popularna jest w Chinach, gdzie korzysta z niej 34,5% internautów. Jest ona ulubionym browserem w Korei Południowej (24,8%). Spore udziały ma też w Indiach (12,3%), Arabii Saudyjskiej (10,7%), na Tajwanie (10,7%), w Japonii (10,3%) i w Wietnamie (10%). W Polsce IE6 jest wykorzystywane przez 1,4% internautów. Jedynymi zielonymi wyspami są Finlandia i Norwegia (po 0,7%).
  21. W zeszłym tygodniu brazylijski sąd zablokował budowę kontrowersyjnej tamy na rzece Xingu, prawym dopływie Amazonki. Sędzia wspominał o niespełnieniu norm środowiskowych, a jest to w tym przypadku o tyle istotne, że dotyczy znanych i cenionych na całym świecie lasów deszczowych. Okazało się jednak, że zaledwie kilka dni później (3 marca) sąd wyższej instancji uchylił wyrok, twierdząc, że do rozpoczęcia prac spełnienie wszystkich norm wcale nie jest konieczne. Tama Belo Monte ma mieć 6 km długości i wg krytyków, zagrozi bytowi miejscowych plemion. Po zalaniu 500 kilometrów kwadratowych ok. 50 tysięcy ludzi straci swoje miejsce zamieszkania, o endemicznych gatunkach nie wspominając. W odpowiedzi rząd przytacza inne dane: ponad 11.000 megawatów mocy, prąd dostarczany do 23 mln domów i zatrudnienie dla wielu osób. Przetarg 3-krotnie odwoływano. Wreszcie kontrakt wygrała państwowa Companhia Hidro Eletrica do Sao Francisco. W styczniu bieżącego roku agencja ochrony środowiska Ibama rozpoczęła oczyszczanie terenu (samych pozwoleń na budowę jeszcze nie wydano). Kompleks hydroelektryczny Belo Monte (Complexo Hidrelétrico Belo Monte) ma być trzecią pod względem wielkości tego typu konstrukcją na świecie, po chińskiej Zaporze Trzech Przełomów Jangcy i brazylijsko-paragwajskiej zaporze Itaipu na rzece Parna.
  22. Google rozpoczęło walkę z fragmentacją Androida. Firma opublikowała bibliotekę Fragment dla starszych wersji systemu operacyjnego. Fragmentacja to poważny problem dla developerów, którzy chcą, by ich programy bez problemu współpracowały z różnymi urządzeniami. Jeśli developerzy zniechęcą się do platformy, której producent nie potrafi powstrzymać fragmentacji, mogą zacząć pisanie programów na konkurencyjne systemy, co w efekcie może doprowadzić do spadku popularności platformy. Dlatego też Google już na tym etapie postanowiło wydać Fragment, dzięki której programiści będą mogli łatwo poradzić sobie z problemem np. obsługi programu przez urządzenia o różnej wielkości i rozdzielczości ekranu. Fragment można wbudować w aplikację, dlatego też jej udostępnienie jest ważne dla starszych wersji Androida, gdyż w edycji najnowszej biblioteka została standardowo umieszczona w systemie.
  23. Badania naukowców z Indiana University oraz holenderskiego Uniwersytetu w Utrechcie wykazały, że wraz ze wzrostem koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze zmniejsza się liczba aparatów szparkowych u roślin. W ciągu ostatnich 150 lat liczba aparatów spadła o 34%. To oznacza, że dzięki zmianie składu atmosfery, rośliny oddychają bardziej wydajnie. Jednocześnie uwalniają do atmosfery mniej pary wodnej. Naukowcy prowadzili swoje badania na roślinach z Florydy, biorąc pod uwagę zarówno obecnie występujące gatunki, jak i próbki z herbariów oraz badania torfu. Wzrost koncentracji dwutlenku węgla o 100 części na milion ma głęboki wpływ na liczbę aparatów szparkowych u roślin oraz, w mniejszym zakresie, na ich wielkość. Nasze badania wykazały też znaczne zmniejszenie ilości wody uwalnianej do atmosfery przez rośliny - mówi profesor David Dilcher. Uwalnianie wody przez aparaty szparkowe z jednej strony pozwala roślinom na jej wchłanianie przez korzenie, a z drugiej - chłodzi je, podobnie jak my chłodzimy się pocąc. Profesor Dilcher mówi, że trudno przewidzieć, jakie skutki będą miały zmiany w cyklu obiegu wody. Z jednej strony, jeśli rośliny będą uwalniały mniej pary wodnej, w gruncie pozostanie więcej płynu. Jednak z drugiej, prowadzi do do zmniejszenia opadów. Ponadto rośliny będą słabiej się chłodziły. Uczeni przeprowadzili też symulacje komputerowe, pokazujące, jak może zmieniać się obieg wody w przypadku dalszego zwiększania się koncentracji CO2. Wynika z nich, że jeśli ilość dwutlenku węgla zwiększy się z obecnych 390 części na milion do 800 ppm, do atmosfery trafi o połowę mniej wody niż obecnie. Dostosowywanie się roślin do poziomu CO2 już teraz zmienia cykl hydrologiczny i klimat. Zmiany będą zachodziły przez całe obecne stulecie - stwierdzili autorzy badań. Dilcher i jego holenderscy koledzy obawiają się, że taka sytuacja zagraża istnieniu florydzkich mokradeł Everglades, które zależą od powolnego stałego przepływu wody. Zmniejszone opady spowodują ich wysychanie.
  24. Dla osób z reumatoidalnym zapaleniem stawów (RZS) gotowanie bywa trudne, a nawet niebezpieczne. Ching-Hao Hsu, który w ubiegłym roku obronił licencjat z projektowania przemysłowego na Queensland University of Technology, opracował dla nich specjalne uchwyty na nadgarstki, które powinny znacznie ułatwić podnoszenie garnków. Wynalazek Australijczyka tajwańskiego pochodzenia został dostrzeżony na prestiżowym konkursie Australian Design Award/James Dyson Award. Reumatoidalnemu zapaleniu stawów towarzyszy sztywność, obrzęk, o bólu nie wspominając. Po zakończeniu obserwacji i paru wywiadach stwierdziłem, że podczas kuchennych ablucji to podnoszenie stanowiło główny problem dla osób z RZS. Wskutek ograniczonej siły i elastyczności chorzy mieli problem z uniesieniem przedmiotów za pomocą dłoni. Byli zmuszeni do podnoszenia za pomocą przedramion. To ograniczało ich do wykorzystywania naczyń z uszami po obu stronach. Jeśli rondel miał jeden uchwyt, większość osób owijała przedramię ręcznikiem bądź ściereczką, by chwycić drugą stronę naczynia. Ze względu na możliwość wyśliźnięcia to niebezpieczne, bo narażające na poparzenia rozwiązanie. Wynalazek Hsu pozwala unieść wszystkie garnki, bez względu na to, ile mają rączek czy uszu. Kształt uchwytu pozwala na rozłożenie wagi na całe przedramię. Urządzenie ma silikonową powłokę, a jego wytrzymałość cieplna sięga 200 stopni Celsjusza (gorąco nie jest więc kierowane bezpośrednio na skórę). Wykorzystane w produkcie termoplastyczne elastomery zapewniają uchwyt, a magnetyczne paski wzmacniają stabilność podczas podnoszenia metalowych naczyń. Chwytak Hsu składa się z dwóch podstawowych części: zewnętrznej i wewnętrznej ramy. Zewnętrzna jest zawsze biała, jednak mając na uwadze niechęć pacjentów do bycia etykietkowanym, projektant zadbał, by wewnętrzną dało się spersonalizować. Można więc wybierać między kilkoma wersjami kolorystycznymi, np. pomarańczową, żółtą czy zieloną. W zamierzeniu przyrząd miał też wyglądać jak zwykłe narzędzie kuchenne. http://www.youtube.com/watch?v=6aK5TDyA_wg
  25. Profesor Hwang Jenn-Chang i dwóch studentów z tajwańskiego Narodowego Universytetu Tsing Hua potrzebowali niecałych dwóch lat na opracowanie technologii pozwalającej wykorzystywać jedwab w układach elektronicznych. W ten sposób uzyskali elastyczną elektronikę i już prowadzą z przedstawicielami przemysłu rozmowy o wdrożeniu jej produkcji. Tajwańska technologia pozwala na zmianę płynnego jedwabiu w membrany działające jak izolatory w tranzystorach cienkowarstwowych. Olbrzymią zaletą jedwabiu jest jego niska cena, a w miarę obniżania się cen urządzeń, producenci szukają coraz tańszych materiałów do ich produkcji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...