Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    614
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    41

Zawartość dodana przez venator

  1. Zobaczymy kto bedzie pierwszy. Japończycy (JAXA) dość mocno pracują nad misją Martian Moon eXploration (MMX), mającą za zadanie sprowadzenie próbek z Fobosa. Planowany powrót próbek na 2029 r. Jedna z najnowszych teoii głosi, że Fobos powstał w wyniku zderzenia Marsa z n/n obiektem w dalekiej przeszłości. Także próbki z Fobosa byłyby próbkami prehistorycznego Marsa. Misja ogólnie jest ciekawa: Takie coś ma jeździć po fobosie: Łazik powstaje w kooperacji francusko-niemieckiej. Tutaj więcej o nim: https://www.spacedaily.com/reports/First_tests_for_landing_the_Martian_Moons_eXploration_Rover_999.html Ponadto Japończycy opracowują kamerę 8K do filmowania Marsa i otoczenia (widok będzie spektakularny) i chcą to przesyłać w czasie rzeczywistym. Więcej informacji o misji: https://www.planetary.org/space-missions/mmx Powstaje ciekawa specjalizacja, Japończycy wyraźnie zaintresowani są małym obiektami kosmicznymi. Fajnie byłoby jeszcze gdyby Rosjanie wzięli w garść swój sektor kosmiczny i powrócili do tego co szło im dobrze - czyli eksploracji Wenus.
  2. Bezos zaczyna być hamulcowym rozwoju branży kosmicznej, a jego głównym narzędziem walki z konkurencją zaczynają być kancelarie prawnicze. Ostatnio oprotestował prośbę SpaceX o zgodę na kolejne satelity Starlink. Sami ze swą konstelacją są w czarnym lesie, a nośnik dla ich satelitów czyli rakiety Atlas V i Vulcan, nie wróżą niskich kosztów. Coś nie tak jest z BO, niby potężny kapitał, ale szału nie robią. Dla mnie coraz większym rozczarowaniem jest zaś Virgin Galactic. Uziemione przez FAA, a cały projekt, jego filozofia, stawia coraz większe pytanie o jego sens i wykonalność. Gorsze jest to, że to co robi VG możemy nazwać dosadnie po polsku - tupolewizm. Jeden z głównych pilotów testowch VG, Mark "Vorger" Stucky, za krytykę firmy, łamanie procedur, został zwolniony tydzień po historycznym locie Bransona. Stucky jest niezwykle ciekawą postacią, charyzmatycznym pilotem o olbrzymim doświadzeniu. Pilotował "niemalże wszystko", od lotni po SR-71 Blackbird. Zabrakło mu łutu szczęścia (dwa razy był w ścisłej czołowce) aby zostać pilotem wahadłowca. W czasie drugiej wojny w Iraku, gdzie ponownie został wojskowym pilotem, zainteresował się projektem Rutan'a, SpaceShipOne. W kosmos, tzn. ten amerykański,czyli powyżej 80 km, udało mu się polecieć jako pilot SpaceShipTwo. I zastanawiam się na ile to właśnie Stucky miał wpływ na taki, a nie inny kształt samolotu kosmicznego VG? Stucky jest uosobieniem postaci pilota-oblatywacza, jaki w barwny sposób opisał w swojej bestselerowej książce reporterskiej Tom Wolfe - "Gwiezdna eskadra", która w Polsce została ostatnio ponownie wydana pod tytułem "Najlepsi. Kowboje którzy polecieli w kosmos". Zachęcam do przeczytania, bo pozwola głębiej spojrzeć na filozofie i kształt amerykańskiego programu lotów załogowych. Otóż SpaceShipTwo firmy VG to powrót do korzeni rakietowych samolotów kosmicznych, do programu X-15, spełnienie marzeń takich pilotów jak Stucky, o ręcznie sterowanym samolocie kosmicznym. SpaceShipTwo ma bardzo małą ingerencje automatyki, statek nie ma nawet autopliota! 2014 r., katastrofa spowodowana niezozumiałym błędem pilota. Pierwszy, historyczny lot testowy z "pasażerami" z lipca tego roku i piloci łamią kluczowe procedury bezpieczeństwa! O ile w eksperymentalnym programie, wojskowym w dodatku, X-15, takie jechanie po bandzie czasem było wręcz niezbędne, aby przepłynąć niezbadane wody, o tyle w samoloie do kosmicznej turystyki...wygląda to słabo. Stucky jako rasowy pilot myśliwski i pilot-oblatywcz lubił stąpać po cienkiej lini, ale dzieki olbrzymiemu doświadczeniu i wiedzy teoretycznej, wydaje się, że potrafił znaleźć złoty środek. Jeśli nawet taki Stucky został jednak zwolniony za krytykę niektórych poczynań firmy, to ja się poważnie zastanawiam nad bezpieczeństwem lotów. ...
  3. venator

    Koronawirus jako wybawienie

    https://dlapilota.pl/wiadomosci/pap/klich-rosjanie-ukryli-fakty-dotyczące-działania-kontrolerów Z dokumentu zawierającego polskie uwagi do projektu raportu MAK wynika, że Rosjanie nie przekazali wielu danych o pracy kontrolerów na lotnisku w Smoleńsku, nie podali szczegółów technicznych dotyczących samego lotniska. Tutaj sobie możesz poczytać długą listę danych, których w pełni, wg Ciebie, "współpracująca" rosyjska strona nie przekazała: https://dlapilota.pl/wiadomosci/pap/raport-mak-o-katastrofie-smoleńskiej-synteza Co więcej jego (Edmunda Klicha-venator) zdaniem Rosjanie tuszowali swoją odpowiedzialność w tej sprawie, bo np. kiedy Klich żądał dodatkowych przesłuchań rosyjskich kontrolerów, strona rosyjska do tego nie dopuściła. Bali się, żeby nie poszło w świat, że kontrolerzy, mając swoje przepisy, nie zastosowali się do nich. (...) Oni wiedzieli, że informacje podawane przez kontrolera były nieprecyzyjne, i nie chcieli, abyśmy już na tym etapie (zaraz po katastrofie - przypis red.) badań znali te fakty - uważa. Rosjanie kłamali w śledztwie, by ukryć swoją odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Opóźniali nasze prace. Interweniowałem u ministra Tomasza Arabskiego. Bez skutku - podkreśla przy tym. Klich wskazuje przy tym, że kiedy domagał się szczegółowych informacji, to dostał obraźliwe pismo od Rosjan. Że utrudniam i opóźniam badanie przez to, że się domagam nowych dowodów - mówi. Zdaniem Edmunda Klicha zaniedbania, które doprowadziły do katastrofy, były i po stronie polskiej, i po rosyjskiej - ok. 70 proc. I rzecz najważniejsza: jedni i drudzy mogli uratować samolot prezydencki, nie musiał się rozbić - podkreśla. https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/424332,klich-o-sledztwie-smolenskim-dostalem-obrazliwe-pismo-od-rosjan.html
  4. venator

    Koronawirus jako wybawienie

    Takie archeologiczno-historyczne zboczenie: dłubanie, czasem i w" kale", bo i to jest dobrym źródłem poznania człowieka. Dłubie się nie tylko łopatą... https://www.bbc.com/news/blogs-trending-57532368 https://businessinsider.com.pl/finanse/inwestowanie/trader-21-glosi-wielki-reset-analizujemy-teorie-spiskowa-fact-check/mkpmclj
  5. venator

    Koronawirus jako wybawienie

    29.08.21 portal eSanok.pl wrzucił nagranie konferencji "niezależnych" lekarzy, na której Hałat publicznie mówi, że to wszystko tzn. pandemia covid jest zaplanowaną akcją tzw. "Wielkiego resetu". Na konferencji w Davos, wg. Hałata, umówiono się w 2016 r. , że wszystkim ludziom na świecie ma zostać w ciągu 10 lat wszczepiony czip do mózgu lub domięśniowo, w celu, jak domniemuje, kontroli nad ludźmi. Wg. Hałata uczestnikiem spisku jest sam Morawiecki, ówczesny wicepremier. Ja sobie tego nie wymyśliłem, można posłuchać: https://esanok.pl/2021/konferencja-niezaleznych-lekarzy-zbigniew-halat-wlodzimierz-bodnar-piotr-rossudowski.html Hałat produkuje się od 1:40 mniej więcej. W 2:08 mamy informacje od jakiejś rozhisteryzowanej dewotki, że szczepionki na covid pochodzą od abortowanych płodów, które tak bardzo cierpiały, że nie mamy moralnego prawa tych szczepionek przyjmować. Hałat twierdzi ponadto , że szczepionki covid-19 zawierają nanocząsteczki grafenu, które w odpowiednim czasie mogą być wzbudzone przez telefonie 5G i przejąć w jakiś sposób kontrole nad ludźmi. Jeśli chcesz ciągnąć tę tragikomedie to więcej Hałata...najgorsze jest to, że tych bredni wysłuchują słuchaczki Radia Maryja, najczęściej proste lub mocno niedołężne z racji wieku, kobiety. Wysłuchując tych bzdur, być może nie jedna podjeła decyzję o niezaszczepieniu, co w przpypadku zachorowania na covid mogło mieć wiadome konsekwencje.
  6. Nie ma co dorabiać ideologii. Przez ostnie parę tysięcy lat, ludzka cywilizacja miała z niewielkimi wyjątkami, patriarchalny wymiar. Kobieta była na dole.
  7. venator

    Koronawirus jako wybawienie

    Dr Hałat: – Na czubku tego wszystkiego niestety coraz mocniej świeci gwiazda ludobójstwa. To jest kanon myślenia o tym całym kryzysie, który zaczął się w Davos. Wskazano tam na cel, jakim jest podanie zastrzyku możliwie największej liczbie osób – podkreślił specjalista. Źródło: https://www.radiomaryja.pl/informacje/tylko-u-nas-dr-z-halat-nawet-szkola-podstawowa-uczy-dzieci-iz-przechorowanie-daje-odpornosc-a-ten-kanon-nauki-jest-obecnie-lamany-przez-stwierdzenie-ze-to-nie-przechorowanie-ale-szczepienie-da/ Dalej Hałat prawi: Nie wnikając w wątpliwości wirusologiczne co do SARS-CoV-2, trzeba powiedzieć, że każdy wirus modyfikuje się nieustannie w kierunku mniejszej zjadliwości. Nawet gdyby uznać, że wariant Delta jest bardziej zaraźliwy, to jego zjadliwość jest mniejsza z racji leżącej u podstaw naukowej biologii, która jest uznana w medycynie jako kanon i wykładana studentom. Poza tym nawet szkoła podstawowa uczy dzieci, iż przechorowanie daje odporność, a ten kanon nauki jest obecnie łamany przez stwierdzenie, że to nie przechorowanie, ale szczepienie daje odporność. To kompletny absurd. Dodatkowo mamy sytuację, w której przyjęcie preparatu powoduje produkcję białka kolca w nieznanych ilościach i nie wiadomo jak długo. Wiadomo za to, że to chorobotwórcze białko osadza się m. in. w gonadach, więc uszkadza płodność i zagraża prokreacji oraz przyszłym pokoleniom Edward Jenner przewraca się w grobie. Dlatego, że widział co owa "przechorowalność" może znaczyć przy odpowiednio silnym wirusie - trumny na cmentarzu. Mase trumień, jeśli było na nią ofiarę stać, oczywiście. O tej bezpłodności to szkoda nawet strzępić klawiatury. Szacuje się, że ospa prawdziwa zabrała w historii 2 mld ludzi. “In 1736 I lost one of my sons, a fine boy of four years old, by the smallpox taken in the common way. I long regretted bitterly and still regret that I had not given it to him by inoculation. This I mention for the sake of the parents who omit that operation, on the supposition that they should never forgive themselves if a child died under it; my example showing that the regret may be the same either way, and that, therefore, the safer should be chosen.”1 Benjamin Franklin. Dramat ojca i Ojca-Założyciela USA. Potworna epidemia 1721 r. w Bostonie zabrała nawet 90% ludzi. Po tym traumatycznym zdarzeniu ospa zaczęła w Bostonie zanikać, bo ci co przeżyli nabrali odporności. Do czasu aż przyszło nowe pokolenie...i od nowa: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2653186/ Podobnie było w XIV w. z czarną śmercią. Pojawiała się cyklicznie, w ogromnych nawrotach, tylko kiedy wyrosło pokolenie, które "nie przechorowało"... Z historycznego punktu widzenia, ospa prawdziwa była chyba najgorszą, pod względem epidemi, plagą ludzkości. Została wyrugowana dzięki szczepieniom...całkowicie.
  8. Wbrew pozorom takie małżeństwa były w średniowieczu raczej prawdziwą rzadkościa (choć dozwolone), nieco częstsze były zaś w czasach nowożytnych. Za idealny wiek do zamąż pójścia dla kobiety uważano 20 lat. Każdy trochę zorientowany w historii rozumie, że małżenstwa typu Jadwiga-Jagiełło były projektami stricte politycznymi. I jeśli "wybranka" była w okresie przedpokwitaniowym, zwykle z konsumpcją czekano do pierwszej miesiączki. Wg. nauczania chrześcijanskiego celem seksu miała być prokreacja, a więc tutaj płodność kobiety tj. dojrzałość seksualna, miała kluczowe znaczenie. Były od tego oczywiście haniebne wyjątki, ale nawet wtedy uważano to może nie za parafilie, ale za coś mocno odstającego od konwenasów społecznych. U ludu było podobnie. W kulturze żydowskiej czekano do pojawienia się na łonie dziewczyny dwóch pierwszch włosów łonowych. W Polsce nowożytnej gotowość do seksu młodej panny była wyrażona w takim wierszyku ludowym: "Od sochy do sochy Niech trawa rośnie Nie dawaj picochy Aż ci porośnie" Także ustawodastwo w Polsce wskazywało porośnięcie krocza włosami łonowymi jako ten czas kiedy można było rozpocząć prokreacje. Do XIX wieku pedofili w ogóle nie uważano za formę dewiacji seksualnej, a z homoseksualizmem zaś było wprost przeciwnie. Dziś, zgodnie z naukowym konsensusem, jest na szczęście odwrotnie. I to właśnie lewica dba o nazywanie rzeczy po imieniu... Ps. Nie chcę być adwokatem diabła, bo Antylogik się na forum prymitywnie zradykalizował, ale zapewne chciał coś powiedzieć o tzw. politycznej poprawności. W "Biesach" Dostojewskiego, jeden z głównych bohaterów, Stawrogin, w rozdziale "U Tichona" (inaczej "Spowiedź Stawrogina"), spowiada się z pedofilskiego molestowania seksualnego dziecka, dziewczynki, Matrioszy, która prawdopodnie w wyniku tego czynu, powiesiła się. Tego rozdziału mu nie wydrukowano. Postawił się wydawca i carski cenzor. Dopiero po raz pierwszy w 1922 r. ukazał się jako dodatek do książki. W 2015 r. "Biesy" wydało w Polsce wydawnictwo MG. I tutaj, w XXI w., zgodnie z tym co przeczytałem w recenzjach (książki nie miałem fizycznie w ręku), tego rozdziału ponoć też nie ma. Dyrektorem wydawnictwa jest osoba o pewnych przekonaniach politycznych, kogo to interesuje to niech sprawdzi. Oczywiście nie radykalizuje jak Antylogik i nie wiem czy miało to znaczenie. Brak tego rozdziału jest jednak o tyle zaskakujący, że dla Dostojewskiego ten rodział był w "Biesach" ponoć najważniejszy....był to swoisty podsumowujący ciemne zakamarki ludzkiego umysłu portret psychologiczny.
  9. venator

    Koronawirus jako wybawienie

    Nie ma czegoś takiego jak "nieumyślne zabójstwo". Nie wiesz o czym piszesz. Jest coś takiego jak zabójstwo w zamiarze ewentualnym. Ale przypisywanie czegoś takiego twórcom szczepionek...absurd. Określenie postaci zamiaru zawiera definicja z art. 9 § 1 i 2 k.k. Zgodnie z powyższymi przepisami, czyn zabroniony popełniony jest umyślnie, jeżeli sprawca ma zamiar jego popełnienia, to jest chce go popełnić albo przewidując możliwość jego popełnienia, na to się godzi. Do popełnienia czynu zabronionego nieumyślnie dochodzi natomiast wówczas, jeżeli sprawca nie mając zamiaru jego popełnienia, popełnia go jednak na skutek niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tego czynu przewidywał albo mógł przewidzieć. Zamiar popełnienia czynu zabronionego polega zatem na wyobrażeniu przez sprawcę określonego celu (strona intelektualna zamiaru), a następnie dążeniu opartym na motywacji jego osiągnięcia (strona wolutatywna zamiaru) (Zoll A. (red.), Bogdan G., Ćwiąkalski Z., Kardas P., Majewski J., Raglewski J., Szewczyk M., Wróbel W. Kodeks karny. Część ogólna. Komentarz. Tom I. Komentarz do art. 1-116 k.k., Zakamycze, 2004). Zamiar, jak wynika z powołanego unormowania art. 9 k.k., może mieć postać zamiaru bezpośredniego oraz ewentualnego. O ile zamiar bezpośredni polega na chęci realizacji wszystkich znamion czynu zabronionego przez sprawcę, to jest na podjęciu aktu woli obejmującego pewną realizację tych znamion, o tyle zamiar ewentualny (wynikowy) charakteryzuje się tym, że sprawca ma wyobrażenie określonego celu karalnego lub niekaralnego, i dążąc do jego osiągnięcia ma świadomość prawdopodobieństwa wyczerpania znamion czynu zabronionego, jednak niejako z góry akceptuje wszelkie skutki, które mogą powstać w związku z realizacją tego celu (w oparciu o teorię woli warunkowej J. M.). Źródło: https://sip.lex.pl/orzeczenia-i-pisma-urzedowe/orzeczenia-sadow/ii-aka-393-18-zamiar-bezposredni-a-zamiar-ewentualny-522798289 W orzecznictwie sądów, w tym Sądu Najwyższego, stosowana jest koncepcja zgody w teorii woli warunkowej, tzn. koncepcja zakładająca, że zamiar ewentualny istnieje wtedy, gdy sprawca z góry ma zamiar akceptujący wypełnienie znamion przestępstwa (wymagana jest zgodność woli ze świadomością faktu przestępstwa, a nie samą jego możliwością lub ryzykiem) https://encyklopedia.biolog.pl/index.php?haslo=Zamiar_ewentualny Czyli jeśli dobrze rozumiem, uważasz, że ludzie którzy stworzyli i podają szczepionki, działają w zamiarze akceptującym zabójstwa ludzi?....
  10. Niekoniecznie. To tylko kwestia woli politycznej. Niezapominaj, że USA mają maszyny drukarskie które wypluwają w kosmicznym tempie zielone. Same "czeki Bidena" czyli amerykańskie 1400+ (1400 dolarów przelewu na konto otrzyma 85% Amerykanów) będzie kosztowało USA raptem 1,9 bln dolarów. Więc te 87 mld to co to jest? Gdy będzie wola polityczna, jak za Keneedyego, to pieniądze się znajdą i to w znacznie większej ilości.
  11. Też jestem ciekaw tego twierdzenia, o łagodniejszym klimacie, bo w Europie, w tym konkretnym okresie takowy nie był. Natomiast ludzie, przedstawiciele kultury graweckiej (datowanej w Europie na ww. okres), którzy żyli i polowali w środowisku subpolarnym, dobrze sobie w nim radzili. To chyba pierwszy przypadek w historii naszego gatunku, gdzie dzięki rozwojowi technologii, byliśmy w stanie opanować środowisko do którego ewolucyjnie nie zostaliśmy przystosowani. Jak do lotu w kosmos. Np.: Wrzucam prezentacje z rekonstrukcji stanowiska kultury graweckiej wschodnioeuropejskiej z Sungir: Przede wszystkim umiejętność szycia szczelnych ubrań, spodni i anoraków (kurtki z kapturem) z wykorzystaniem skór zwierząt przystosowanych do zimnego klimatu. To był jeden z pierwszych i najbardziej niedocenianych, tak przełomowych, wynalazków ludzkości.
  12. Ja nie mam takich odczuć. Załogowa misja na Marsa przyniesie trzy główne korzyści: 1. Najważniejsza. Tylko załogowa misja na Marsa oraz oczywiście czasowy lub stały pobyt na tej planecie da nam odpowiedź co do technologicznych wymagań stałej obecności człowieka w przestrzeni pozaziemskiej. I przybliży nam odpowiedź na pytanie egzystencjalne - o to czy mamy szanse na rozwój ludzkiej cywilizacji w kierunku kształtowania naszego gatunku jako międzyplanetarnego, a w dalekiej przyszłości - międzygwiezdnego. Kiedyś musi być ten pierwszy krok. 2. Przyspieszenie oraz rozwój tych technologii, które przy rozwoju tylko misji robotycznych, nie będą miały na to większej szansy. Np. wg. raportu The Science and Technology Policy Institute’s (STPI’s) z 2019 r. , powstałego na zlecenie NASA, a mającego dać odpowiedź na pytanie czy załogowe lądowanie na Marsie jest możliwe w 2033 r., jedną z najwiekszych trudności jest sprawność systemów podtrzymania życia. To także motywacja do pracy nad bardziej wydajnymi napędami, źródłami zasilania czy też inżynierią materiałową. Przy misjach automatycznych nie będzie na to presji. 3.Uzyskanie kompetencji miękkich. Nic tak nie działa na wyobraźnie przyszłych inżynierów i astronautów, jak człowiek w kosmosie. Ps. STPI oceniła koszt misji załogowej na Marsa w 2039 r. na 87 mld dolarów wg. cen z 2017 r., ale w przypadku rozwoju technologii księżycowych np.Gateway, już tylko na 45 mld dolarów. Wydaje się sporo. Ale..na rok 2022 wojskowe siły kosmiczne USA dostaną blisko 21 mld. W 2016 r. czarny (tajny) budżet Pentagonu to było 67 mld dolaów, , wiadomo na co poszło tylko ok 20% (min. X-37B). W ramach budżetu Pentagonu funkcjonuje także Overseas Contingency Operations (OCO), czasami zwany budżetem wojennym. Nie podlega cięciom budżetowym, a i wojsku daje sporo swobody w wydatkach . Z tego finansuje się min. operacje zagraniczne. W 2021 r. to było 69 mld dolarów Jak widać po powyższym to tylko kwestia politycznych priorytetów, bo przy politycznej woli kasa na załogowego Marsa znalazłaby się w sumach takich jak na program Apollo.
  13. Właśnie. Krater Sedan po próbnej eksplozji jądrowej. Nevada, zdj. z 1962 r. astronauci programu Gemini-Apollo.
  14. Dane raczej zdecydowanie przesadzone. Czarna śmierć pojawiła się dobre 20 lat po ustaniu wielkiego głodu lat 1315-1317 r. Hipotez jej przyczyn jest kilka i ta związana z dżumą wcale nie jest najpewniejsza. Także chetnie zapoznam się z publikacją przedstawiającą hipoteze, że to patogeny z ciał nieboszczyków doprowadziły do wybuchu tej epidemii. Ciekawostką jest to, że 10% Europejczyków ma mutacje w obrębie genu CCR5 delta 32 i jest odporna na HIV. Wg. obecnych hipotez to albo ewolucyjny wpływ Czarnej Śmierci lub 400 letnich zmagań z ospą prawdziwą (czarną). Te odkrycia wspierają hipotezę o wirusowym przebiegu Czarnej Śmierci, o charakterze zbliżonym do Eboli lub wirusa Marburg. Tylko co to ma wspólnego z wulkanami?
  15. Mało kto zwraca uwagę na takie rzeczy: budowa elektrowni atomowej z jednym reaktorem EPR o mocy 1,600MW to około 205 000 m3 betonu.tabela nr5 str 13 https://fhr.nuc.berkeley.edu/wp-content/uploads/2014/10/05-001-A_Material_input.pdfJeden wiatrak o mocy 1MW potrzebuje 400m3 betonu na fundament. ~15x15x1,8mwiatrak o mocy 2MW proporcjonalnie więcej - około 800m3 ~18x18x2,5m (na dobrym gruncie, tzn. bez palowania)Ekwiwalent mocy wiatrowej do mocy atomowej to 3, czyli trzykrotność mocy elektrowni atomowej by osiągnąć podobną roczną produkcję energii elektrycznej.Zatem elektrownie wiatrowe zapewniające tę samą ilość prądu co elektrownia atomowa o mocy 1600 MW wymagają wylania 3x1600x400=1 920 000 m3 betonu.Prawie 10x tyle co elektrownia atomowa.Jeden m3 betonu jest równoznaczny z emisją około 0,2 tony Co2A zatem budowa farmy wiatrowej 1600MW oznacza wyemitowanie 380000ton CO2 z samego faktu zużycia betonu na fundamenty pod wiatraki. To jest 0,1% całkowitej rocznej emisji CO2 w Polsce. https://www.skyscrapercity.com/threads/polska-energetyka-jądrowa.897742/page-172 To jest tak zwany ślad węglowy o którym ostatnio zaczęli głośno mówić Szwedzi: https://www.onet.pl/biznes/biznesalert/vattenfall-atom-ma-mniejszy-slad-weglowy-od-oze/q5bgv0d,30bc1058 Cała ta antyatomowa histeria jest w znacznej mierze napędzana przez Niemcy, które przemysłowo postawiły na OZE. Na szczęście coraz więcej krajów nie da się ogłupić i wspierają rozój atomu. W budowie jest z górką 50 reaktórów. O ile pamiętam dobrze, to rocznie do OZE dopłacają 5 mld ojro, a prąd mają jeden z najdroższych w Europie. W przeciwieństwie do Francuzów. No ale ich stać.
  16. Autentycznie rozbawił mnie ten komentarz. Niech będą i roboty, ale takie: https://techcrunch.com/2021/08/19/musk-the-tesla-bot-is-coming/ Oczywiście jako pomocnicy ludzi . Ale jeśli obserwujemy taki rozwój technologii: https://dzienniknaukowy.pl/nowe-technologie/dwunozny-robot-tworzy-historie-biegiem-pokonal-dystans-5-km to możemy dać wiarę w to, że wkrótce oprócz sprawnej dwunożności, doczekamy się odpowiednio sprawnych manualnie biomechanicznych rąk. Choćby do wykonania podstawowych badań geologicznych, jak choćby przekroju stratygraficznego. Taki przekrój, choć z pozoru wydaje się prosty do wykonania, może nastręczyć jednak sporo trudności, jeśli sprawia on kłopoty nawet studentom. A co dopiero robotom. Choć tu mogę się mylić.. Może być w niedalekiej przyszłości na odwrót Oczywiście takie ręczne robótki geologiczne (dosyć istotne dla archeologów) nie zastąpia najdogładniejszych metod badań wgłębnych czyli opartych o sejsmikę 3D. Gdzie tam. Do geologii to są dedykowane narzędzia geologiczne - młotki, łopatki, kilofy. W kosmos będą odpowiednio certyfikowane. I odpowiednio drogie https://www.nasa.gov/directorates/spacetech/kilopower https://en.wikipedia.org/wiki/Kilopower Krytyczne testy naziemne w ramach projektu KRUSTY zostały już zakończone. Kilopower wykorzystuje wzbogacany uran (HEU) i już się podniósł rwetest pierdolców, że na potrzeby tych niewielkich reaktorków na nowo rozkręcą produkcje uranu, któy służy również do budowy broni jądrowej. Daltego NASA zleciła badania nad podobnym reaktorem wykorzystująccym uran niskowzbogacany (LEU). Wg. obecnych planów ok. 2027 r taki reaktor ma być zainstalowany na Księżyu. Natomiast kilopower oparty o HEU ma być wyniesiony w przestrzeń kosmiczną wstępnie w 2022 r. Szacuje się, że 40 kliowatowy zespół Kilopower zapewni energię na 12-15 lat dla bazy na Marsie dla 4-6 ludzi. Także nie jest tak, że nikt nad tym nie pracuje. Ps. Tak bardziej poważnie, jestem pewien, że NASA i współpracujące agencje rządowe w załogowej misji marsjańskiej zadbają o aspekt badań geologicznych. Czy to robotycznych, ludzkich, czy też ludzko-robotycznych. W takim dosyć powszechnym przekonaniu progam Apollo był kowbojską wyprawą mającą za zadanie wetknąć flagę Stanów, udwodonić wyższość na Sowietami. W cieniu stoją badania powierzchni Księżyca, zwłaszcza, że jedynym astonautą nie-pilotem był Harisson Schmit, geolog, wciśnięty po interwencji środowiska naukowców na wieść o nagłym zamknieciu porgramu Apollo. Jednak każdy astronauta-pilot przechodził żmudne ale też i ciekawe szkolenia geologiczne. Tak to wygląało: https://www.smithsonianmag.com/travel/going-moon-apollo-11-astronauts-trained-these-five-sites-180972452/ Nie wszyscy się przykładali. Prymusem, jak niemal we wszystkim był Armstrong, który choć był najkrócej na Księżycu, wybrał bardzo ciekawe okazy.
  17. Być może tak. Ale jaka będzie gwarancja,że za te kilkadzeisiąt misji, za kilkadzisiąt miliardów dolarów, kolejny łazik nie napotka "zbyt sypkiego piasku"? Jakby co, nabieranie na łopate sypkiego piasku, to jest coś co ludzkość robi całkiem dobrze od tysięcy lat. Na tyle, że obecnie tzw kopacz rowów, to tzw robtnik niewykwalifikowany. Ale i tak robi to zdecdowanie lepiej od najbardziej zawansowanych robotów marsjańskich. To tak pół żartem... Ja się zgadzam co do automatycznej eksploracji Tytana i innych księżyców planet zewnętrznych. Załogowa eksploracja tych rejonów US zdecdowanie przerasta, na obecną chwile, ludzkie możliwości. Ale Mars? I co z tymi łazikami? W misji Apollo 11, prosty eksperyment badania ściśliwości i gęstości grutnu wykonał Bazz Aldrin. Udało się bo naparł ciałem na rure. Grunt się okazał dużo bardziej twardy niż zakładano, rura zagłębiła się jedynie na 15 cm. . Na rurę napierał człowiek i przyłożył tzw niutona. Robot by sie zapewne zes....ł Bo nie tak byłby zaprojektowany. Bo te niuanse w programie wynikające z teoretycznych założeń..... Pomimo całego optymizmu nie widzę takiego postępu w robotyce, który byłby w stanie zastąpić człowieka nawet w takich prostych działaniach. Absolutnie się nie nabijam. Roboty są przyszłością. A czemu taki postęp dokonał się biomasą?. Trochę wspomniałem o tym w sąsiednim wątku. Wystarczy poczytać.
  18. Zaraz znalazłby się nowy problem i konieczność projektowania kolejnego dodatkowego wiertła lub innej konstrukcji... prostej jak budowa łopaty Ale przecież wg. zwolenników automatycznej eksploracji Czerwonej Planety, człowiek na powierzchni Marsa jest zupełnie niepotrzebny. Jak Perseverance nie pobierze tej próbki, to główną część misji można spisć na straty. Bo za bardzo sypki piasek...
  19. Przede wszystkim ozancza to, że tworzyli na tyle złożone społeczeństwa, które były w stanie zbudować takie budowle inżynieryjne..
  20. Francis Clauser, przewodniczący kolegium inżynierskiego Caltech, tuż po wyborze Nixona, opracował na zlecenie administacji prezydenckiej, przegląd programu kosmicznego. To było w 1969 r. On, jaki i np. inżynierowie Lockheeda, zakładali, że tanie loty kosmiczne to takie, gdy przeciętnego Amerykanina będzie stać na lot na Księżyc! Taki był optymizm. W 1970 r. Clauser podał, że w przypadku wahadłowca, uzyskując 95 lotów rocznie, da się zejśc z kosztami wyniesienia na LEO do 7 dolaów za funt. Optymizm wynikał z trzech kwestii: - dużego postępu w budowie silników rakietowych: silnik XLR99 samolotu rakietowego X-15 miał żywotność 30 min. do naprawy głównej. Należy zaznaczyć, że w trakcie jednego lotu silnik działał ledwie 90 sek. Głównych problemów w lotach X-15 nastręczały jedynie wycieki płynów hydraulicznych z siłowników powierzchni sterowych płatowca (oringi). Więc sam silnik był bardzo wytrzymały. Również w progamie Apollo silniki okazały się bardzo niezawodne i trwałe. Inżynierowie Rocketdyne chwalili się, że podczas testów nigdy nie udało im się zniszczyć silnika J-2. Ogromny postęp w budowie silników rakietowych, przede wszystkim ich niezawodności i wytrzymałości, pozwalał opymistycznie patrzeć w przyszłosć. - postęp w budowie tanich, lekkich i wydajnych osłon ablacyjnych na bazie nowego wynalzaku - kompozytów węglowych. To pozwalałoby na tworzenie osłon wielokrotnego użytku - kompteryzacja: NASA podaje, że start Saturna V wymagał udziału 20 tyś (!) ludzi. Ogrom. Uproszczenia procedur upatrywano w komputeryzacji. Przyspieszony rozwój elekrtroniki był w znacznym stopniu pochodną programu Apollo. W sukurs przyszly cywilne, wielkie linie lotnicze: American Airlines i Pan Am. Wdrażały one nowy wynalazek - komputery, w celu raportowania na bieżąco o awariach i usterkach użytkowanych samolotów. Komputery i oprogramowanie wdrożono początkowo w Boeingu 707, a następnie w 747. Linie lotnicze ścisle współpracowały z firmami (np. Honeywell, IBM) zatrudnionymi przez konkurujące w pogramie wyboru wahadłowca, poszczególne biura konstrukcyjne. To miało znacząco obniżyć koszty. Natomiast wzrost kosztów następował za każdy razem. Zawsze. Rownież i w programie STS. Ale wcześniej także. Np. program Gemini wzrósł z szacowanych w 1961 r. , 528 mln dolarów, do ostatecznie 1,283 miliarda dolarów. Co powodowało taki wzrost kosztów? NASA podaje wprost - gdy duże zespoły naukowców i inżynierów napotykały znaczące trudności techniczne, skutkujące przeprojektowaniem znaczących części misji, a pobierały pensje czasowo "nie przynosząc" postępu w projekcie. Jako przykład podaje Apollo 1. Ekspert NASA, Klauss Heiss, przy pomocy systemu Mathemitica, obliczył, że przy wydaniu 12,8 mld dol. na program STS, "zwróciłby się" przy 506 lotach w latach 1978-90,a więc 39 lotami rocznie. A początkowo zakładano 95 lotów rocznie. Ostatecznie było ledwie 135 lotów...na ponad 30 lat programu. Nie wiem. Mam tu na myśli zasysanie talentów przez rzutkie firmy w typie SpaceX. Bo NASA to teraz biurokratyczny moloch. Mimo wszystko wtedy i dziś większośc wykonawców to jednak były prywatne firmy, więć kwestia zarządzania projektami (vide tłuste koty np. Boeing, Lockheed). Oczywiście masz dużo racji. Tylko, że postaw sobie pytanie - nawet jeśli nie będzie kataklizmów wywołanych przez człowieka , to naturalne procesy, w tym starzenie się Slońca i tak spowodują, że część nas będzie musiała opuścić Ziemię - dlaczego teraz nie opracowywać powoli ale systematycznie technologii, które w przyszłości to umożliwią?
  21. Nie był to zwyczaj częsty, ale jednak praktykowany w Skandynawii. Są na to nawet źródła historyczne tzn. pisane. To przede wszystkim dzieło Adama z Bremy, niemieckiego geografa, który posiadł sporą wiedzę na temat rytuałów Wikingów, min. wskutek rozmów z duńskim królem Swenem Etrydsenem, dobrze zorientowanym w tej kwestii. Posiłkując się wikipedią: Wszyscy królowie i zwykli ludzie przynosili do Uppsali dary i nawet chrześcijanie musieli przez uczestnictwo wypraszać tam łaski bogów, co Adam uważał za nieszczęście. Odbywały się tam uroczystości i oraz składanie darów ofiarnych trwające przez dziewięć dni. Każdego dnia poświęcany był człowiek i zwierzęta tak, że po dziewięciu dniach było złożone siedemdziesiąt dwie ofiary z ludzi i zwierząt. W ofierze składano dziewięć głów męskich przedstawicieli każdego ofiarnego gatunku. Do gatunków tych należały psy, konie oraz ludzie (pozostałe gatunki to prawdopodobnie barany, koguty, świnie, kozły i byki). Ciała były wieszane na drzewach otaczającego świątynie świętego gaju. Każde drzewo w gaju było poświęcone przez wzgląd na śmierć i rozkład wiszących na nim resztek. Należy zaznaczyć, że w skandynawskiej mitologii, jeden z najważniejszych bogów, Odyn, sam przybił się włócznią do drzewa, gdzie wisiał 9 nocy. Mit wiszenia i cierpienia (Prometeusz na skalach Kaukazu czy Chrystus na krzyżu) jest więc dosyć powszechny. Jesion na którym wisiał Odyn nazywano Ygdrasill i symbolizował drogę do śmierci i odrodzenia. Opisany wyżej rytuał był nie tylko obecny w szwedzkiej dziś Upssali, ale także w Danii Kolejny dowód na praktykę wieszania to fragment tkaniny z wikińskiego grobu łodziowego z Osebergu, z IX w n.e.: To jest rekonstrukcja (kolory są nieorginalne), ale wedle obecnych interpretacji przedstwiają powieszonych ludzi, na świętym drzewie - uświęconym przez śmierć i odrodzenie. Na powyższym rysunku pochodzącym z tzw kamieni obrazkowych z Gotlandii po lewej stronie jest rytualnie powieszony na drzewie wojownik, ponadto ukazano prawdopodbnie rytual krwago orła. Trzy trójkąty to Valknut, symbol wojowników poległych z mieczem w ręku, którzy udali się do Walhalii. Ofiary z ludzi nie były częste wśród ludów zamieszkujących Skandynawie, ale były składane w ważne święta, tak jak ww. rytuale z Upsalii, powtarzanym co dziewięć lat lub w czasach kryzysów, aby przebłagać bogów. Ofiarą najwyższą była ta dokonana z człowieka, wg. Sagi o Ynglingach najwyższa zaś była z króla. Z materiału archeologicznego wynika jednak, że często poświęcano osoby o niższym statusie społecznym. Także rytualna śmierć człowieka z Tollund jest prawdopodobna, a zwyczaj ten przetrwał do czasów Wikingów. W oryginalne pracy raczej nic na ten temat nie ma: https://www.cambridge.org/core/journals/antiquity/article/last-meal-of-tollund-man-new-analyses-of-his-gut-content/E79FB52BAEF8B59BE2280F182C76DEBF Mowa jest raczej o mumifikującym ciała środowisku kwaśnych bagien. Brawo. Dokładnie takie określenia padają - prawdopodobnie. Zresztą praca jest poświęcona treści żoładkowo-jelitowej, a nie zwyczajom religijnych. O tym wspominane jest w ramach wstępu, a autorzy odnoszą się do konkretnej literatury: https://images-na.ssl-images-amazon.com/images/I/51bknfeM4FL._SX366_BO1,204,203,200_.jpg
  22. Przy misji z napędem chemicznym, to tak. Jednak od kilku lat wyraźnie wzrasta zaintresowane NASA napędem nuklearnym. Inżynierowie firm wybranych przez NASA w konkursie na koncepcje napędu nuklearnego, mówią w przypadku napędu NTP, o skróceniu podóży na Marsa, do 3-4 m-cy w jedną stronę: https://usnc.com/ultra-safe-nuclear-technologies-delivers-advanced-nuclear-thermal-propulsion-design-to-nasa/ https://www.space.com/nuclear-propulsion-future-spacecraft-nasa-chief.html Ostrożny byłbym z takimi radykalnymi twierdzeniami, pamiętając o wpadkach lorda Kelvina: "nie ma ani krzty wiary w to, by powietrzna nawigacja inna niż baloniarstwo miała przed sobą przyszłość" - to z 1895 r., na osiem lat przed lotem braci Wright. I choć lord Kelvin "naukowcem wybitnym był", to jego wielka pewność siebie i zadufanie w sobie spowoodwały, że pięć lat później chlapnął kolejną głupotę, twiedząc, że w fizyce wszystko zostało odkryte. A najwieksza zabawa to będzie ladowanie na Marsie. Spotkałem się jednak również z twierdzeniami, że dużo do zrobienia jest w kwestii systemów podtrzyymwania życia, ich niezawodności i wydajności. Ambitny technologicznie program STS padł szybko ofiarą radykalnych cięć budżetowych, jakim obdarowała NASA ekipa Nixona. Na wybór programu STS duże znaczenie miała opinia Kosmicznej Grupy Zadaniowej pt. :""The Post-Apollo Space Program: Directions for the Future," z sierpnia 1969r. Opracowano cztery warianty rozwoju. Pierwszy zakładał radykalne zwięszkenie budżetu, nawet 2x - załogowy lot na Marsa do poł. lat 80 tych i budowę stałej, 50 osobowej (!) bazy wokółksiężycowej lub na Księżycu. Warianty II i III zakłdały utrzymanie niskiego finansowania i jego stopniowe zwiekszanie, przy czym wariant II zakładał załogowy lot na Marsa. Ekipa Nixona wybrała wariant III, czyli budowę stacji orbitalnej i orbitera, przy czym zaczęto od tego ostatniego. Niektórzy uważają, że była to stricte polityczna decyzja - program Apollo był dzieckiem JFK, jego politycznego konkurenta. A wariant I czyli Mars, nawet w oparciu o napęd nuklearny, to bylaby jakś kontynuacja Apollo. Początkowo zakładano, że wahadłowce obniżą koszty wyniesienia kilograma na LEO do 260 dolarów za kg, a do po uwzględnieniu inflacji, wzrosną do 558 dolarów w 2019 r. W rzeczywistości koszt wzrósł do 60 tyś za kilo. Presja budżetowa już na samym początku zaczynala sprawiać kłopoty. Odrzucono najlepszy technicznie projekt Grumana, bo był drogi. No i NASA musiała szukać wsparcia wojska. Siły Powietrzne USA, choć nie dokładały się fiansowo do programu, zapewniły wsparcie projektowe i polityczne. W zamian mialy duży wpływ na kształt wahadłowców - niepotrzebnie tak duża powierzchnia szkrzydeł to efekt wpływu wojska - USAF chcialo pojazdu zdolnego do jak najdłuższego lotu szybowcowego nad terytorium wroga. Nigdy tego nie wykorzystano, za to spowodowało to znaczący wzrost masy pojazdu i powodowało konieczność rozbudowy osłony termicznej pojazdu, co było jak wiadomo piętą achillesową wahadłowców (35 tyś płytek, które każdorzowo trzeba było sprawdzać a i tak przyczynily się do katastrofy). Koszty były podbite takżę przez konieczność utrzymania zdublowanej wyrzutni w bazie Vandenberg, z której nie wystartował ani jeden wahadłowiec, a kompleks został zlikwidowany po 1986 r. 4 mld dolarów jakie to kosztowało, to niewiele przy ogólnych kosztach programu, w dodatku chyba poniesione przez wojsko, pokazywało to jednak w jakich realiach obracała się wówczas NASA.
  23. Jeśli nie będziemy rozwijali technologii lotów załogowych to te sumy zawsze będą zawrotne. Dawałeś przykład SpaceX to zobacz jaką oni idą drogą. Trzy lata? Jeśli będziemy cały czas tkwili mentalnie i technologicznie w czasach Apollo to i owszem. Jeszcze raz - Apollo to był skok na głęboką wodę, wynikający przede wszystkim z przyczyn politycznych, a więc amerykańskiej racji stanu. Stąd i nie liczenie się z kosztami, poza tym większość rzeczy opracowywano na nowo. Tak więc nie wiem czy jest sens podawania tego przykładu. Twoje uwagi odnoszą się do technologii sprzed 50-60 lat (STS i Apollo). Nad Linią Karmana zginęło tylko 3 ludzi, 50 lat temu na pokładzie Soyuz 11. W kosmosie zginęły tylko trzy osoby! Jeśli podzielimy to na osobogodziny jakie spędzili ludzie z różnych krajów na LEO oraz w lotach Apollo to statystycznie te ryzyko śmierci jest bardzo małe - choć ogólnie to kosmos to miejsce niezbyt bezpieczn i przyjazne. Podczas powrotów (i startu w przypadku Challengera) z kosmosu, już w atmosferze, zginęło 16 osób, w tym 14 w wahadłowcach, jeden w kapsule (Komarow w Soyuz 1) i pilot X-15 Michael Adams (przekroczyl 80 km). Katastrofy wahadłowców obnażyły jedynie to, że idea samolotu kosmicznego jest jednak ślepą uliczką. Pod tym kątem szkoda mi projektu Skylon. Choć jego wartością dodana są te niesamowite silniki - Sabre. Może znajdą zastosowanie w hipersonicznych lotach stratosferycznych. Same lądowniki księżycowe miały zawansowany jak na owe czasy komputer pokładowy, więc to paradoksalnie maszyna miałą najwięcej do powiedzenia i ryzyko rozbicia nie było aż tak dramatycznie wielkie jak to przedstawiasz. Dziś dominuje natomiast całkowicie odmienna filozofia, do tego stopnia, że NASA jest często krytykowana za zbytnie asekuranctwo. Nie deprecjonuje tych osiagnięć i także uważam, że główną gałęzią eksploracji US powinny być misje bezzałogowe. 0.1 c to słabo. Obliczenia matematyczne dla programu Orion (autostwa Stanisława Ulama) zakładaly 0.2 c. Na US wystarczy. Ta technologia jest w zasięgiu ludzkich możliwości. Rozumiem, że jest to argument za atomem w kosmosie. Też jestem za. Jest wielu przeciwników tej technoligii. Mało zapewne który z nich zdaje sobie sprawę, że rokrocznie elektrownie węglowe wywalają do atmosfery ponad 37 tyś ton uranu i toru. Ale kosmiczne silniki nuklearne wzbudzają już obawy... Zapewne tak będzie. Całkowite odcięcie się od eksploracji załogowej niesie jednak pewne ryzyka. Już w latach 50-tych von Braun nie widział dla człowieka miejsca w pojeździe kosmicznym, w sumie dla człowieka-pilota. W amerykańskim programie ścierały się dwie frakcje: pilotów-oblatywaczy skupionych w Towarzystwie Pilotow Oblatywaczy i inżynierów zwiazanych z programem rakietowym. Ci drudzy uważali, że człowiek nie jest potrzebny w kosmosie. Z technicznego punktu widzenia mieli racje. Ale tylko z tego punktu widzenia. Ponieważ załogowa eksploracja to przede wszystkim inspiracja. Jesteśmy gatunkiem ekspansywnym, mamy to w genach. Lądowanie Apollo-11 oglądało 15% populacji świata i to w czasach gdy telewizja była znacznie mniej dostępna. W programie Apollo brało udzial pół miliona ludzi. Świetnie wykształconych. A ten program był inspiracją dla ilu ludzi do podjęcia studiów technicznych czy też z dziedzin fizykii i innych nauk przyrodniczych? Niemal każdy astronauta, czy inżynier związany z astronautyką przyznaje, że zainspirował go człowiek w kosmosie. Czy taki efekt uzyskamy wysyłając roboty? Druga sprawa na koniec: a co jeśli wskutek jakiś znaczących zmian na Ziemi, trzeba będzie ewakuować choć część ludzi? Opracujemy technologie umożliwiające przeżycie w kosmosie z dnia na dzień? Największą wartością dodaną programu załogowego w ciągu ostatnich 60 lat jest znacząca poprawa komfortu życia w przestrzeni kosmicznej i niwelowanie negatywnych skutków oddzialywania braku grawitacji etc..a na takie badania potrzeba czasu i jeszcze raz czasu.
  24. To miał być najgłębszy w dziejach odwiert poza Ziemią. Historyczną próbę podjął mechaniczny Kret, który powstał przy udziale polskich naukowców i inżynierów. Niestety, nie udało się. Utknął ledwie 40 cm pod powierzchnią. https://wyborcza.pl/7,75400,26701053,porazka-na-marsie-polski-kret-nie-dal-rady-nasa-przerywa-akcje.html https://www.nasa.gov/feature/jpl/nasa-insight-s-mole-ends-its-journey-on-mars Wybacz, nie podzielam Twojego obecnego optymizmu co do automatyzacji lub krytycyzmu co do załogowej eksploracji US. Ta powyższa próba wkopania się w marsjański grunt, pokazuje w jak dziecięcym wieku jest jeszcze robotyka... Prędkości relatywistyczne w obrębie US?. Nie bardzo wyobrażam sobie zasiedlenie innego obiektu niż Mars, a do tego te prędkości relatywistyczne nie są potrzebne. To tak apropos załogowej eksploracji. Natomiast niektóre z zalet użycia napędu nuklearnego w misjach bezzałogowych wymieniłem wyżej. Zresztą jak osiągnąć prędkości relatywistyczne nie dysponując silnikami na antymaterie? Nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość. Na ziemi czyli w atmosferze. Generalnie seria testów miała odpowieidzieć na pytnie co się stanie gdy taki nuklearny silnik upadnie na powierzchnie ziemi po deorbitacji lub przejdzie w stan nadkrytyczny.Testy był wymagające i generalnie odpowiedź była taka, że jest to pod tym względem bezpieczna technologia. Nikt nie zrobił do tej pory lepszych testów. Nikt tego nie planuje, co też pokreśliłem w poprzednim poście. Ale przy projekcie Orion coś grzebano w tej kwestii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Program_Orion Ze względu na zanieczyszczenie radiologiczne wywoływane przez serię eksplozji jądrowych, starty odbywałyby się z istniejących poligonów jądrowych. Jako że większość odpadów radioaktywnych związane jest z zasysaniem i napromieniowaniem pyłu z powierzchni ziemi przez kulę ognistą wybuchu jądrowego start odbywałby się z wysokich na kilkadziesiąt metrów wież. Podczas startu pojazd napędzałyby odpalane co sekundę bomby o mocy 0,1 kilotony. Wraz ze wzrostem prędkości i wysokości zastąpiłyby je odpalane znacznie rzadziej ładunki o mocy 20 kiloton. Innymi rozwiązaniami tego problemu byłby start z wyłożonej stalą i grafitem niecki (minimalizacja cyrkulacji powietrza) lub oceanicznej platformy startowej. Dalszą redukcję zanieczyszczenia atmosfery można by osiągnąć stosując start z okolic polarnych (naładowane radioaktywne cząstki uciekłyby w przestrzeń kosmiczną przez dziurę w magnetosferze) lub stosowanie w trakcie wznoszenia czystych ładunków atomowych (np. o typie bomby neutronowej – ok. tysiąckrotna redukcja zanieczyszczeń). Jak podkreślają zwolennicy tego typu napędu byłoby to znacznie mniej niż napromieniowanie atmosfery przez emisję radioaktywnych popiołów z elektrowni opalanych węglem – do produkcji paliwa dla jednego startu wahadłowca. Zwracam uwagę na ostatnie zdanie. W ostatecznym bilansie...no ale demony...W tym projekcie urzeka prostota i pewna elegancja. Na pomysł pulsacyjnego napędu jądrowego wpadł nasz rodak Stanisław Ulam i Cornelius Everett. Prawdopodobnie stało się to po eksplozji nuklearnej na wyspie Eniwetok (Enewetak) na Wyspach Marshalla. Stalowe kule pokryte warstwą grafitu były zawieszone ledwie 30 stóp od epicentrum wybuchu. Pozostały nienaruszone, tylko grafit odparował. Genialny w swej "prostocie" napęd. Przeprowadzone eksperymenty potwierdziły możliwości. Niestety weszła polityka. Z Orionem została tylko ARPA (poprzedniczka DARP-y). Wojsko uznało,że Orion nie ma potencjału bojowego, choć w perspektywie były loty załogowe nawet do Saturna (planowane na1970 r.). NASA od 1959 r. miała być nienuklearna. Mimo wszystko w program rakiety Saturn upakowano pulsacyjny napęd jądrowy w drugim stopniu rakiety. Właściwości jak na ten rodzaj napędu były rozczarowujące w tym projekcie, ale i tak to było 2500 isp! 100 tonowy ładunek na Marsie mógłby się znaleźć w 125 dni. Tylko! Von Braun był zachwycony, bo jego dziecko, chemiczna rakieta byłaby zespolona z napędem, ktory rozświetlał zupełnie nowe pespektywy. No ale polityka i 1963 r i zakaz prób jądrowych. Ostateznie Orion zdechł około 1965 r. częściowo z powodu utajnienia prac - mało kto w środowisku naukowo-inżynierskim wiedział o rewelcyjnych osiągnięciach. To tylko kwestia budżetu enegetycznego i nadania wrakowi takiego nuklearngo pojazdu takiej orbity aby nikt się z nim nie zetknał. Przestrzeni jest w .....uj Oczywiście. I dlatego w sondzie dysponującej wydajnym i silnym napędem można upakować wiecej miniaturowej elektroniki O widzisz, czyli jednak się zgadzamy w podstawowej kwestii.
  25. venator

    Koronawirus jako wybawienie

    Albo w tym: https://oko.press/antyszczepionkowcy-maja-byc-czwarta-noga-konfederacji/
×
×
  • Dodaj nową pozycję...