Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    614
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    41

Zawartość dodana przez venator

  1. W dosyć zamierzchłych dla mnie czasach stanąłem przed okresową komisją lekarską. Wojskowy lekarz, dr C, patrzy na moje nieznacznie przekroczone wyniki wątrobowe, w tym podwyższony AST. Komisja była w grudniu. - panie, sezon grilowy to się dawno skończył! - ależ panie doktorze, wigilia była w plutonie... - tak, tak, i pięć innych imprez po drodze...
  2. Chyba nic, a nic nie zrozumiałeś z owego cytatu.
  3. Zawsze szanowałem to forum za wymianę myśli, lużną bo luźną ale w takim bardaku nie chce mi się uczestniczć. Forum zamiera... Ps. Świetny znwaca husarii, R. Sikora przytoczył kiedyś fragment, z XVII wiecznego przewodnika, jak rozmawiać z róznymi nacjami. Wedle owego przewodnika za takie słowa "od człowieka honoru rząda sie satysfakcji, ale chama bije się [poprostu} w pysk".
  4. Czy to jest zlewanie? Mojego znajomego, oficera jednostki GROM, wykończyła ameba (nabył ją w trakcie misji w Afganistanie), niby dobrze znany pierwotniak. Nie bardzo mogli mu pomóc nawet spece z Kliniki Chorób Tropikalnych z Gdynii. Znam jeszcze dwa przypadki chorób bliskich mi osób, które odbywały podróże do krajów tropikalnych. a które zachorowały na "choroby" których niesklasyfikowano (najbliżej były jako autoimmunologiczne), pomimo konsyliów lekarskich, z udziałem profesorów medycyny. To nie zlewanie, a raczej zaskoczenie. Najnowszy przykład z czołowego ośrodka pediatryczngo w Polsce, Centrum Zdrowia Dziecka. Wraz z napływem ukraińskich dzieciaków, pojawiły się super odporne bakterie. Ukraina, podobnie jak całe południe Europy, przoduje w użyciu antybiotyków. CZD zareagowało utworzeniem speczespołu złożonego z najlepszych naukowców i lekarzy, którzy mają "piecze" nad najsilniejszymi, najlepszymi antybiotykami. Każde wydanie takiego super-antybiotyku musi być obwarowne zgodą tego zespołu. Chyba to działa, jak na razie. Bakterie ewoluują, szybciej niż my. Tu potrzeba rozwiązań systemowych, począwszy od edukacji medyków.
  5. W zasadzie to taki sam schemat jak przy terapii farmakologicznej głębokiej depresji. W dołku pacjent jest całkowicie zrezygnowany, ale też nie ma siły na popłenienie tego ostatniego kroku, wymagającego często jednak sporej mobilizacji. W momencie wzmocnienia farmakologicznego pacjent uzyskuje stopniową poprawę, ale nie na tyle silną aby wyzbyć się myśli "S". Ale jego nastrój poprawia się na tyle, żeby popełnić samobójstwo. To ten niebezpiczny margines, podczas której pacjent powinien być poddany szczególej kontroli. Podobnie jest z porami roku. Statystycznie, o ile mnie pamięc nie myli, najwięcej samobójstw jest wiosną Zima była ujowa, przychodzi wiosna, pora nadzieii, a poprawy nie ma. I jest desperacja. Od dawna, jak pamiętam, mówią o tym terapeuci, którzy zajmują sie tą tematyką.
  6. venator

    Postępy nauki :)

    Hmmm...oficjalnie naukę dzielimy na nauki formalne i empiryczne. W tej klasyfikacji nauką formalną, alfabetem jak to nazwałeś, jest jedynie matematyka i logika. I nic więcej. Fizyka jest taką samą nauką empiryczną jak fizjologia, biochemia czy nauki zwane "humanistycznymi" etc... Oczywiście do poznania działania ludzkiego mózgu niezbędna jest fizyka ale to raczej podróż bardzo interdyscyplinarna...
  7. venator

    Postępy nauki :)

    Czy mało zostało do odkrycia? Śmiem wątpić. Choćby działanie ludzkiego mózgu, dzięki któremu te odkrycia są w ogóle możliwe. Budowa ludzkiego mózgu jest zadziwiająco podobna do budowy Wszechświata. "Jednym z najciekawszych aspektów analiz jest potraktowanie sieci neuronów jak osobnego wszechświata. Sieć ta składa się z około 69 miliardów komórek nerwowych. Dla porównania – wszechświat to sieć co najmniej 100 miliardów galaktyk. W obydwu sieciach znajdziemy węzły i połączenia. Analizując liczbę tych ostatnich przypadającą na jeden węzeł oraz ich klastry, naukowcy stwierdzili, że istnieją wyraźne „poziomy zgodności” w zakresie struktury połączeń. Zdaniem Felettiego świadczy to o tym, że sieć neuronów i sieć galaktyk rozwinęły się za sprawą podobnych reguł fizyki. Można pokusić się również o inne ciekawe porównania. Mózg w około 77% składa się z wody. Tymczasem 70% wszechświata to ciemna energia. W obu przypadkach mamy do czynienia z biernym elementem, który wywiera pośredni wpływ na strukturę całego systemu. Z drugiej strony – za około 30% masy obu systemów odpowiadają galaktyki lub neurony. Frapujące podobieństwa znaleziono też, analizując fluktuacje gęstości materii w mózgu i w sieciach kosmicznych. „Obliczyliśmy gęstość widmową obu systemów. Metodę tę często wykorzystuje się w kosmologii do badania przestrzennego rozmieszczenia galaktyk – tłumaczył Vazza w materiałach prasowych. – Okazało się, że rozkład fluktuacji w sieci neuronowej móżdżku mieści się w przedziale od 1 mikrometra do 0,1 milimetra. Rozkład materii w sieciach kosmicznych jest taki sam, choć oczywiście różni się pod względem skali, i mieści się w przedziale od 5 do 500 milionów lat świetlnych”.[...] https://przekroj.pl/nauka/wszechswiat-jest-zbudowany-jak-wielki-mozg-paul-ratner Jakie to reguły fizyki? Dlaczego akurat móżdżek ma taką strukturę? Tak na marginiesie - tu na tym forum uczestniczyłem w bardzo ciekawej dyskusji dotyczącej min. różnic w budowie mózgów naszych i neandertalczyka. Wrzucałem linki do prac, które wskazywały, że to właśnie możdżek u naszych przodków odpowiadał za rozwój mowy, a za tym za rozwój złożonych społeczeństw i w jakimś stopniu za myślenie fikcjotwórcze, abstrakcyjne, które stało za rozwojem cywilizacji ludzkiej i za tymi wszystkimi odkryciami... Poza tym czy spadek prac o fundamentalnym znaczeniu spowalnia w jakimś stopniu rozwój naszej cywilizacji? My dopiero od jakiś dwustu, trzystu lat na dobrą sprawę odcinami kupony od tego nieustannego rozwoju. Dopiero dwieście lat temu wyrwaliśmy się z pułapki maltuzjańskiej (wg. pracy opublikowanej na stronie Banku Światowego nastąpiło to ogólnie dopiero ok. 1820 r.). Z tymi pracami fundamentalnymi może być jak z rozwojem mierzonym PKB. W krajach bardzo wysoko rozwiniętych ten rozwój mierzalny jest bardzo powolny ale daje często spektakularne efekty. Im wyżej tym wolniej. Nie obawiał bym się jakiegoś też znaczącego spowolnienia. Jestem zwolennikiem teorii zasobu ostatecznego, której twórcą jest Julian Simon. Jest to przede wszystkim teoria dotycząca szeroko pojetej ekonomii, ale da się ekstapolować łatwo na ogół rozowju cywilizacyjnego. Jedynym naszym ograniczeniem jest "pojemność informatycznna" naszego mózgu. Gdy człowiek wyczerpie zdolności intelektualne rozwiązywania problemów, nastąpi regres lub wręcz koniec. Z tym, że stworzylismy już potężne narzędzie wspomagające, AI, o której wspomniany Dragan ostanio mówi w czarnych barwach....
  8. Szkoda strzępienia klawiatury. Związek pomiędzy antyszczepionkowcami, a proputlerowską propagandą atakującą wolny świat jest aż nadto oczywista. Na szczęście dostają w d**e.
  9. Tutaj o dramacie tego wielkiego kompozytora związanego z postepującą utratą słuchu: http://powrotbeethovena.pl/o-beethovenie/ Tutaj próba diagnozy głuchoty Beethovena: https://www.seriniti.fr/blog/pl/a-co-z-gluchota-beethovena/ Niestety ten dosyć wyczerpujący artykuł opatrzony bibliografią, przywołujący także opis oględzin zwłok kompozytora (dość dokładny) wykonany podczas sekcji przeprowadzonej przez trzech lekarzy, nie daje jednoznacznej odpowiedzi na temat przyczyn śmierci. Wskazuje deliktanie na chorobę autoimmunolgiczną Beethovena. A kiła OUN? W pewnych przypadkach daje porażenie nerwu VIII odpowiedzialnego za przewodzenie słchowe: – zmiany w narządzie słuchu – najczęściej występują około 10. roku życia i prowadzą do głuchoty, spowodowanej uszkodzeniem nerwu VIII [1–2, 6]. https://jms.ump.edu.pl/uploads/2009/5-6/335_5-6_78_2009.pdf Powyższe w linkowanym artykule dotyczy kiły wrodzonej, skutkującej gluchotą w dzieciństwie, a głuchota zaczęła dotykać Beethovena już w wieku dorosłym. Przeprowadzona sekcja zwłok nie wskazała na blizny Parota, więc teoretycznie można byłoby to z dużym prawdopodobieństwem wykluczyć. Ale co gdyby był to przypadek nietypowy?
  10. Ubóstwo artefaktów militarnych na polach pobitewnych nie powinno dziwić, a zwłaszcza tych, którzy te pobojowiska badali. W trakcie badań pobojowiska po jednej z największych bitew w historii polskiego oręża, pod Beresteczkiem, gdzie na niewielkiej powierzchni starło się blisko 200 tyś ludzi, nie odnaleziono zbyt wiele. Tak jak i pod Grunwaldem. Pod Beresteczkiem najwięcej artefaktów znaleziono w miejscu gdzie bronił się (już po właściwej bitwie) kozacki tabor pod dowództwem imć panów pułkowników Dziedziały i Bohuna (min. fajna kolekcja glinianych fajek). Brałem udział w badaniach (badania MWP) pobojowiska bitwy pod Maciejowicami, z okresu Insurekcji Kościuszkowskiej. W epicentrum bitwy same kule muszkietowe/kartaczowe. Najwięcej znalezisk było z rejonu Oronnego, gdzie uciekało rozbite polskie wojsko. Bo właśnie w takich miejscach wychodzi najwięcej fantów - bezwładna ucieczka lub chaotyczna obrona to często porzucanie lub gubienie "po szuwarach" broni i elementów uzbrojenia. Względnie "ciekawe" są jeszcze miejsca obozowiska. Z samego pola bitwy zbierano co się da, stąd takie, a nie inne ubogie wyniki. Co więcej - nie mamy chyba w Polsce oryginalnych, zachowanych kopii husarskich, a na pewno nie mamy takich skrzydeł. Skrzydła, które są w zbiorach polskich muzeów, to bez wyjątku (nawet w MWP), to XIX-wieczne falsyfikaty. Jedyne, "pewne" skrzydła husarskie znajdują się na Ukrainie i są to skrzydła ewidentnie (poprzez sposób mocowaania) paradne, używane podczas popisowych przemarszów i ceremoni pogrzebowych, łamania kopii o katafalk. W dodatku, te ukraińskie, pochodzą z końcówki istnienia husarii, naszej chluby (zwłaszcza w obecnych czasach ) bo ile mnie pamięc nie myli, są datowane na końcówkę konfedercji barskiej. Jedyne skrzydło z czasów "świetności" tej jazdy, które się uchowało, jest na Zamku Wrangla w Skokloster w Szwecji. Ma ono pewne datowanie, bo zostało zabrane z pobojowiska bitwy pod Warszawą, gdzie liczba husarii była bliska tysiąca. To skrzydło to właściwie listwa, bez piór. Smaczku dodaje fakt, że na 100% nie wiadomo czy było husarskie. Bo skrzydeł czasami też używała jazda tatarska. A w bitwie brał udział komunik tatarski Suchana Ghazi. A przecież przez husarie przewinęło się dziesiątki tysięcy żołnierzy, i brała ona udział w ogromnej ilości walk na przestrzeni ponad 200 lat. Także militaria w miejscach bitew to temat trudny...
  11. Źródło? Za Gierka też byliśmy potęgą... Czyli zgadzamy się w temacie.
  12. Komunały...chciałbym zmienić, ale mój ogląd na zachodzące w Polsce procesy dziejowe mi na to nie pozwala. Nie bez kozery napisałem o "długim trwaniu". Konstrukt Braudel'a mówi o takich zjawiskach społecznych, które twają całe wieki i nie mają na nie dużego wpływu nawet poważne zmiany geopolityczne, gospodarcze czy technologiczne. W Polsce takim "długim trwaniem" jest model gospodarki oparty na niskich kosztach pracy, wręcz wyzysku. Trwa on już 600 lat, a kluczowy wpływ miała gospodarka folwarczno-pańszyźniana. Folwark był nastawiony na trwanie, a nie maksymalizacje zysków. Dostęp do ograniczone,j ale taniej i przede wszystkim niewolnej siły roboczej powodował, że nikt nie odczuwał potrzeby innowacyjności - wprost przeciwnie, w interesie panów była petryfikacja tego systemu. Ten folwark tkwi niestety w nas do dzisiaj i ma się całkiem dobrze dusząc inowacyjność: https://forsal.pl/artykuly/801867,santorski-kultura-folwarku-przetrwala-w-polskich-firmach.html "Z folwarkiem jest tak, że mamy organizację, której celem jest wytwarzanie czegoś tam - produktu czy usług, ale przede wszystkim - trwanie. Tymczasem w przedsiębiorstwie kapitalistycznym celem jest zysk i wzrost wartości samej organizacji. Metaforyczny folwark osłabia ten drugi cel. A to m.in. z tego powodu, że ośrodek władzy - a więc decyzji, kontroli, restrykcji, moc decydowania o losie podwładnych - jest bardzo mocno scentralizowany, zwykle spoczywa w rękach jednej osoby. Kiedyś właściciela ziemskiego, potem lidera z nadania politycznego albo po prostu właściciela firmy bądź postawionego na jej czele menadżera. To od jego woli, kaprysu, nastroju chwili zależy, co się stanie z firmą i z jej pracownikami. Władza, uprawnienia i odpowiedzialność nie są delegowane. Pan mówi co i jak zrobić. Jak ma dobry humor - pochwali. Jak jest wściekły - zgani, nakrzyczy, wyrzuci z pracy. Zakuje w dyby. Nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. A ludzie pokornie to znoszą. Z jednej strony sarkają, buntują się, ale z drugiej jest im wygodnie - bo nie ponoszą odpowiedzialności. Jednak ma to dalece idące konsekwencje - pracownicy pozbawieni odpowiedzialności, za to zajęci wychwytywaniem nastrojów pana, czyli np. prezesa firmy, gubią także swoją kreatywność, tracą inteligencję. Zajmuje ich głównie to, żeby nie podpaść. Niesamowite, jak to działa - nawet w nowoczesnych przedsiębiorstwach, nawet w międzynarodowych korporacjach mających swoje oddziały w Polsce. Zresztą ta infekcja dotyka nie tylko firmy, ale też nasze kliniki, uczelnie, redakcje, kluby sportowe czy szkoły. Wszędzie w szybkim czasie wytwarza się folwark. Informacje przestają przepływać między działami, zamiast tego krążą donosy, fachowcy idą w odstawkę, tworzy się dwór. To jest jak jakaś zakaźna choroba, społeczny wirus ebola." Jest to bardzo trafna analiza Jacka Santorskiego, znanego psychologa biznesu. Tak niestety funkcjonuje gros polskich firm. Co się stało z wielkimi szansami?: polski grafen, kryształy azotku galu (historia firmy Ammono), komputer K-202 - aczkolwiek ten ostarni przykład jest związany z arcyciekawą ,ale kontrowersyjną postacią inżyniera Jacka Karpińskiego. Nadal uważasz, że problem leży tylko po tej stronie?
  13. O czym mówimy? Jest za późno, dużo za późno. Kiedy myśmy się zachłystywali niewidzialną ręką kapitlaizmu i wielkim skokiem w kapitalizm, w Korei Płd realizowany był 6 i 7-y plan pięcioletni (u nas takie plany budziły co najwyżej uśmiech politowania) - za to nasz minister gospodarki w rządzie Mazowieckiego, Syryjczyk, powiedział, że brak polityki gospodarczej rządu to też polityka. Czebole miały się w Korei znakomicie, u nas kotwica walutowa wykańczała te firmy co mogły jeszcze choć ciut powalczyć z zalewem taniej, wówczas nie najwyższej jakości, koreańskiej produkcji. Dzis Samsung jest w pierwszej 50-tce najbardziej wartościowych marek świata, wyżej niż Mercedes czy BMW. W pierwszej setce nie ma żadnej polskiej firmy... Książe francuskich historyków, Ferdynand Braudel, stworzył taki konstrukt jak "długie trwanie". Ekstrapolując to na naszą historie i to co się teraz dzieje to jesteśmy niemalże skazani na prowincjonalizm i bycie co najwyżej średniozamożnym (oby) w skali UE, państwem. Patrząc na obecne wydarzenia obawiam się jednak jednego :
  14. Stela z Gotlandii, która (chyba) jako jedyna może przedstawiać rytuał krwawego orła: Na środkowym planie jest postać mężczyzny wykonującego jakieś czynności nad postacią leżącą na brzuchu. Najczesciej interperetuje się to jako własnie obraz rytuału krwawego orła. Nad ofiarą jest Valknut - splecione trzy trójkaty ,pangermański ( raczej) symbol obrzędów związnych ze śmiercią.
  15. Fajny artykuł. Ciekawie rzecz się miała w Szwecji gdzie ruch lewostronny obowiązywał od 1734 r., przez 230 lat. Szwedzi zmienili ruch na prawostronny w jeden dzień, który nazwano Dagen H, a nastąpiło to 3 września 1967 r.: Decyzja o zmianie organizacji ruchu drogowego została podjęta przez szwedzki parlament 10 maja 1963, stosunkiem głosów 294:50[1]. Była ona jednak bardzo niepopularna wśród obywateli. Wcześniej, w referendum przeprowadzonym 16 października 1955 roku, zdecydowana większość (82,9%) opowiedziała się przeciw takiej zmianie[1]. By przekonać Szwedów, rząd prowadził, przy pomocy psychologów, specjalny program edukacyjny, który trwał 4 lata[1]. Parlament podjął taką decyzję z dwóch powodów: we wszystkich krajach sąsiadujących ze Szwecją obowiązywał ruch prawostronny [...] Jednocześnie wszystkie służby rozpoczęły przygotowania do tej skomplikowanej operacji. Na każdym skrzyżowaniu zamontowano dodatkową sygnalizację świetlną oraz odpowiednie znaki drogowe, które do Dagen H owinięte były czarnym materiałem. Na drogach wymalowano także nowe linie w kolorze białym, które przykryte zostały czarną taśmą. Do Dagen H używano linii w kolorze żółtym. W dniu, w którym nastąpiła zmiana organizacji ruchu, o odpowiedniej godzinie w całym kraju odsłonięto nowe znaki drogowe, zasłaniając jednocześnie stare, które później zlikwidowano. Poza skrzyżowaniami duży problem stanowiły ulice jednokierunkowe, których układ musiał się zmienić wraz ze zmianą organizacji ruchu.[...] Na Dagen H wybrano nieprzypadkowo wczesne godziny poranne weekendu, ponieważ wówczas ruch drogowy jest najmniejszy. Dodatkowo wprowadzono zakaz ruchu na drogach między godziną 1:00 a 6:00 rano, poza niezbędnymi w tym czasie przemieszczeniami. W Sztokholmie ograniczenia w poruszaniu się były jeszcze większe, ponieważ ekipy drogowców musiały poprawić więcej skrzyżowań. Ograniczenia ruchu w stolicy dotyczyły okresu od 10:00 w sobotę do 15:00 w niedzielę. Kierowcy poruszający się wówczas po drogach musieli o godzinie 4:50 w niedzielę się zatrzymać i w ciągu 10 minut przejechać na przeciwny pas ruchu. O godzinie 5:00 mogli ruszyć dalej, ale już zgodnie z nowymi zasadami. Ostatecznie zmiana ruchu z lewostronnego na prawostronny została zakończona powodzeniem. W poniedziałek po dagen H zanotowano jedynie 125 wypadków samochodowych, czyli mniej niż zwykle w ten dzień tygodnia (dotychczas było to od 130 do 198 wypadków). Nie zanotowano żadnego śmiertelnego wypadku, który mógłby być spowodowany tą zmianą. Wydaje się jednak, że wielu starszych kierowców zrezygnowało w ogóle z prowadzenia samochodu, gdyż uznało, że nie poradzą sobie z nowymi zasadami ruchu. Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Dagen_H Dagen H: A tak to wygladało w praktyce:
  16. Ech...w kontekście tego: https://www.scientificamerican.com/article/nasas-james-webb-space-telescope-will-face-29-days-on-the-edge/ gdzie mowa jest o 300 elementach misji JWST "single point failure" - które muszą zadziałać, to brzmi niepokojąco.....
  17. Czemu akurat TEN przykład? Przecież przyczyny takie stanu rzeczy mają swój kontekst historyczny, którym była min. dewiza ówczesnego administratora NASA, Daniela Goldwina - "szybciej, lepiej, taniej". Okazało się po czasie, że lepiej nie da się pogodzić z szybciej, a tym bardziej z taniej. Bo było to oparte na "nadziei". Jeszcze w 1984 r. szacowano koszt NGST na 4 mld, ale później zaczęto wierzyć w szybki postęp w tanim wynoszeniu ładunków w kosmos. Ale takie niedoszacowanie to raczej normalka dla takich bezprecedensowych, niezwykle zaawansowanych programów. W 1972 r. koszty Hubble'a szacowano na 300 mln dolarów (1 mld w cenach z 2007 r.) Koszt wyniósł ostatecznie 4 mld. Było warto? Zgodzę się jak najbardziej w kwestii podróży międzygwiezdnych, ale Mars jest w technicznym zasięgu. Nie ma żadnych fundamentalnych przeszkód technologicznych aby tam nie polecieć i zostać, przynajmniej w ograniczonym zakresie. Nieustannie finansowana? Gdzie i kiedy? Jeszcze kilka lat temu na rozwój nuklearno-termicznego silnika (NTP) NASA przeznaczała...7 mln dolarów rocznie. A to najbliższa realizacji technologia napędu innego niż chemiczny, do sensownej eksploracji załogowej deep space. W budżetowych realiach na + zmieniło się to dopiero w czasie prezydentury Trumpa. Na efekty przyjdzie jednak poczekać Wydaje mi się @Astroże jednak sam sobie zaprzeczasz. Z jednej strony piszesz: Poważniej - to przy obecnej technologii nie mamy, i nie jest to kwestia jakichkolwiek mniejszych czy większych "kroków". To zwyczajnie przepaść do przeskoczenia i nie widać tu żadnego światełka w tunelu. Z drugiej strony piszesz, że wg. Ciebie nic lądowanie na Marsie nam nie przyniesie. A więc to pokonanie technologicznej i mentalnej przepaści (w udanym locie na Marsa i powrocie) nic nie przyniesie, będzie bezowocne? Naprawdę?
  18. Nie, to nie jest naiwna wiara zwolenników załogowych misji, zacytuje zresztą sam sam siebie z innego wątku: 45 mld dolarów to nie są w skali wydatków USA specjalnie duże pieniądze. A ile problemów rozwiązano dzięki załogowym lotom w kosmos? Spuścizna programu Apollo choćby w zakresie medycyny, jest ogromna: urządzenia VAD (wspomaganie serca), termometry na podczerwień, implanty ślimakowe uszu , operacje oczu metodą LASIK , ratunkowe koce termiczne typu NRC, nie mówiąc o tym, że w latach 60-tych 60% układów scalonych było kupowane przez NASA, dając potężny impuls do rozwoju branży. Tutaj zresztą więcej: https://en.wikipedia.org/wiki/NASA_spinoff_technologies Znaczna część tych technologii jest związana z programem Gemini-Apollo. Była duża kasa i parcie polityczne, był i rozwój. Dlaczego więc nowy, tak wielkoskalowy program ma nie przynieść kolejnego skoku technologicznego? A jak załogowy Mars może bezpośrednio przełożyć się na to ratowanie istnień ludzkich? Chćby przez to, ze NASA już teraz stawia na rozówj telemetrii medycznej. Weźmy taki pulsoksymetr. Jeszcze parę lat temu urządzenie znane głównie medykom i co bardziej świadomym chorym na przewlekłe choroby układu oddechowego, dziś dzieki COVID zrobiło powszechną karierę. Dzięki metodzie wczesnej diagnozy, uratował zapewne życie gromnej rzeszy ludzi. NASA pracuje teraz nad pulsoksymetrem zapewniającym telemetrie, o wysokiej jakości i trwałości przekazu, a przede wszystkim precyzji pomiaru. Jak można wywnioskować z tego artykułu: https://www.wired.com/story/pulse-oximeters-equity/ nowoczesne pulsoksymetry nie spełniają często podstawowych wymagań FDA. Jak się okazuje dzieki załogowym lotom kosmicznym, już blisko 50 lat temu firma HP we współpracy z NASA opracowała pulsoksymetr pod pewnymi względami znacznie lepszy niż obecne komercyjne. Bo NASA, w programach załogowych, stawia wysoką poprzeczkę. I to jest dobry prognostyk dla silnego impulsu rozowjowego.
  19. Margines do wykorzystania nie jest wcale taki szeroki: Tabela z bardzo ciekawego artykułu o statkach międzyplanetarnych: https://kosmonauta.net/2019/04/statki-miedzyplanetarne-modul-zalogowy-czesc-2/ Napisałem jednak, że Jeśli tak jest i chcielibyśmy iśc tą drogą, to rodzi już spore problemy z wytworzeniem takiej siły w kosmosie, w dodatku na statku, któy sam ma się nie obracać.
  20. Rabunek grobów nie był przedsięwzięciem łatwym ani szybkim. Na nekropoli zawsze kręciło się sporo strażników, kapłanów, rzemieślników budujących latami kolejne miejsca wiecznego spoczynku dla notabli. Jak to możliwe, że nikt nie zauważał złodziei i ich tuneli, których budowa trwała tygodniami? Czemu prości kamieniarze i cieśle przez całe lata angażowali się w ryzykowny proceder, skoro jedno udane włamanie mogło przynieść im bajeczne skarby? Odpowiedź nasuwa się sama: to jedynie płotki, które wykonywały brudną robotę i otrzymywały drobną część łupu. Reszta szła na łapówki i daniny dla osób, które rabusiów chroniły. Dowodów na to nie ma, ale najprawdopodobniej tebańską nekropolę oplątywała subtelna sieć przestępczej mafii, której nici wiodły aż do pałaców władzy. Naiwny i nadgorliwy Paser swym śledztwem naruszył zapewne interesy osób znacznie potężniejszych od siebie, a one znalazły sposoby, by ukręcić sprawie głowę. Cały, ciekawy zresztą artykuł Tomasza Markiewicza z Muzeum Narodowego, o ww. procederze, na przykładzie pochodzącej z czasów Ramzesa IX rywalizacji burmistrza Teb, Pasera i zarządcy nekropolii królewskiej, Pauraa: https://www.focus.pl/artykul/o-dwoch-takich-co-nie-upilnowali-mumii
  21. Tyle, że to też rodzi problemy, które są powodowane siłami Coriolisa i różnicą przypsieszenia odśrodkowego pomiędzy głową a nogami załogantów. Móżdżek odczuwa ciążenie, które nie jest skierowane prostopadle do podłoża. O centryfudze możemy na obecną chwilę chyba zapomnieć. Także sztuczne ciążenie możemy wytworzyć przez obrót całego statku, który przy zastsowaniu napędu chemicznego może mieć zwartą konstrukcje, a więc krótki promień obrotu. Ale z kolei będzie powolny, a więc sam lot będzie dłuższy. Z kolei użycie napędu jądrowego skróci czas lotu ale utrudni wytworzenie ciążenia. Przy użyciu atomu habitat mieszkalny będzie musiał być odseparowany od reaktora przestrzenią zapewnioną przez kratownice, co wydłuży zaś promień obrotu. Problem w tym, że podobno wyniki eksperymentów wskazują, że lepsze są krótsze pobyty w wirówkach wytwarzających 2-3 g i powrót w nieważkość niż stałe przebywanie w "sztucznym " 1 G. Pod tym kątem robi się jednak mało eksperymentów. Ciekawe eksperymenty na orbicie Ziemi, jak ISS Centrifuge (0,51 G na ISS) i Mars Gravitiy Biosatelllite (wirówka dla myszy - 0,3 G) nie zostały zrealizowane. A pierwszy ekesperyment z wytworzeniem sztucznego ciążenia przeprowadzono już podczas misji Gemini XI poprzez połączenie liną z Ageną. Wytworzono wówczas 0,00015 g, używając silników manewrowych. Ciekawostka, że apogeum misji to było aż 1369 km nad Ziemią. Dalej byli tylko astroanuci misji księżycowych. Rekord Conrada i Gordona jet do dzisiaj nie pobity (poza selenonautami).
  22. Trochę wyrwane z kontekstu, bo nie napisalem, że to najstarsze w ogóle ślady warzenia piwa, a: Mowa tu oczywiście o wytwarzaniu piwa i wina w większych ilościach. W Göbekli Tepe mamy do czynienia z kompleksem świątynnym i wannami, w którym było prapiwo, o pojemności 165 litrów. I systematycznej, świadomej jego produkcji. W nowszych warstwach stanowiska dominował już nawet bardziej produkcyjny charakter tego miejsca. W Raqefet gdzie, na chwilę obecną, mamy najstarsze ślady prapiwa, wygląda to nieco skromniej: Mnie jednak od kwestii pierwszeństwa piwa bądź wina bardziej interesuje rola alkoholu w tworzeniu pierwszych państw. Wg. ciekawej teorii Jamesa Scotta (pisałem już chyba o nim w kontekście bezpaństw, np. Zomi) pierwsze państwa to były mniej lub bardziej precyzyjne urządzenia kontroli populacji. Zgromadzona w jednym miejcu większa populacja ludzi produkowała nadwyżkę np. żywności, którą konsumowały eliy społeczne - kapłani, wodzowie, urzędnicy. Nie jest przypadkiem , że pierwsze państwa powstawały w Żyznym Półksiężycu i w innych miejscach, gdzie łatwo było uprawiać zboża. A dalekie początki były min. w czasach kultury natufijskiej. Z jakiś względów dotychczasowi "typowi" łowcy-zbieracze zaczęli gromadzić się w jednym miejscu i budować świątynie, jakby nie patrzeć racjonalnie, miejsce dosyć abstrakcyjne. Czy alkohol był "nagrodą" za ten trud? Czy dlatego zaczęto uprawiać zboża, czy może jednak piwo było przy okazji? Scott pisze jeszcze o jednej kwestii. Częstym aktem fundacyjnym państwa była przemoc. Jego teoria bardzo fajnie pasuje min. do początków państwa polskiego (przy czym zasobem nie było zboże, a niewolnicy, którymi pierwsi Piastowie handlowali na potęgę lub przynajmniej zbierali z tego marże). Agresywne i wojownicze były te społeczeństwa, które żyły wedle reguł tzw. demokracji wojennej (np. Wikingowie). A w demokracji wojennej alkohol odgrywał bardzo ważną rolę. A stąd o krok do wniosku o jego państwotwórczą role.
  23. Obecnie za najstarsze ślady piwowarstwa uznaje się to z jaskini Raqefet z Izraela, sprzed 13 700 lat. Odtworzono proces produkcji tego piwa. Był on trzyetapowy. Ziarna pszenicy lub jęczmienia były kiełkowane w wodzie, osuszane. Następnie były tłuczone przy pomocy kamiennych moździeży i podgrzewane. Na końcu pozostawiano tak przygotowany zacier na dzialanie wolnych drożdży. Sami naukowcy przyznają, że to piwo było dalekie od tego jakie znamy dzisiaj i przypominało rodzaj alkoholowej owsianki czy też innego kleiku. Ale to już kolejna praca o podobnej tematyce, ukazująca się w recenzowanym czasopiśmie naukowym. I raczej istnieje w środowisku badaczy konsensus co do tego, że były to pierwsze piwa. Nie przecze, że smak wina był znany naszym przodkom jako pierwszy, ale nie ma archeologicznych dowodów na to, że produkcja wina ruszyła jako pierwsza. Ale to nie jest tak naprawdę istotne - archeolodzy, którzy badali Raqefet podkreślaja, że to odkrycie to silne wsparcie dla teorii (mającej już 60 lat), iż chęć uzyskania tego niezwykłego napoju mogła być istotnym, o ile nie kluczowym czynnikiem w "udomowieniu" dzikich zbóż. Chyba nie muszę tłumaczyć jak ogromną rewolucją w życiu homo sapiens było przeistoczenie się z myśliwego-zbieracza w osiadłego rolnika? Stąd ten argument z klimatem i Finlandią - zboża są znacznie bardziej powszechne niż winorośl, nie mówiąc już o tym, że nie tylko piwo da się z nich zrobić..
  24. Tak też się przyśniło ekonomistom z tzw. nurtu neoliberalnego (szkoła chichagowska). Ludzkie zachowania ująć w arytmetykę. Jakoś jednak nie wyszło i z czasem okazało się, że ekonomia to jednak nauka społeczna, a nie ścisła. Że jednak ludzkich zachowań nie da się ot tak ująć w karby arytmetyki, przynajmniej nie na tym poziomie rozwoju nauki. Bo sam podział jest z tzw. d*py. Nie ma nauk humanistycznych i ścisłych tylko empiryczne i formalne. Także jak na razie empirycznie nie udowodniono, że wino wytwarzano, na skale lokalnego przemyłu, wcześniej niż piwo. Jak masz inne inforamcje to będę wdzięczny. Nie wiem czego nie zrozumiałeś lub nie chciałeś zrozumieć, bo cytujesz wybiórczo, jedno zdanie. Nie dość, że winorośl owocowała wpierw co trzy lata (jak przynajmniej wynika z zalinkowanej pracy), to jeszcze wymagała sprzyjającego klimatu. Może i było tak jak piszesz, na zakładke. Może. Zboża sa powszechne i dużo mniej wymagające niż winorośl i owocują co roku. I opanowały cały świat, nie mówiąc o tym, że oprócz dostępu do alkoholu (obecnie duzo mocniejszego niż piwo), zapewniają węglowodany. Ze zboża zrobisz alko od biedy nawet w północnej Finlandii, z winorośli...powodzenia... Ja absolutnie nie przecze, że wino mogło być pierwsze i było tym obiektem alkoholowego " pożądania", ale to powszechość i łatwość uprawy zbóż przemawia za tym , że jednak piwo było pierwsze na skalę lokalnego przemysłu. Fakt, przepraszam. Wystarczyła spacja. O tym także wspominałem. W takim kontekście, że na przygotowanie półsurowca kobiety Majów poświęcaly nawet 5 godzin dziennie. By w efekcie pozyskać rodzaj piwa. To jest jedna z poszlak wskazujących na ważne znaczenie alkoholu w pierwotnych społeczeństwach On może nie, ale taki natufijczyk raczej się nie zastanawiał nad definicjami. Ale w piwie jest. Przykład to sake - często zwane winem ryżowym, technologicznie jest specyficznym piwem. Bardzo specyficznym.
  25. Ponoć pod wieloma względami to kontynuator słynnego z Jurasic Park velociraptora, tylko w nieco mniej agresywnej formie. I taka ciekawostka. W ulubionym dworze myśliwskim króla Jana Sobieskiego, w Jaworowie, znajdowało sie mini-zoo. A w nim ówczesna osobliwość, kazuar. Oglądał go min. znakomity pamiętnikarz, Jan Władysław Poczobut-Odlanicki, husarz. Szmat drogi musiało przebyć ptaszysko aby dotzeć do sarmackiej , XVII wiecznej Polski.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...