Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    524
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez venator

  1. Ogołnie się zgadzam z tym co napisałeś ale jakaś szczególna opieka nad osobami niepełnosprawnymi była raczej aberacjcą, a tacy umierali na ogół na śmietniku .", położono Rozalię na sosnowej desce (Antek patrzył na to z rogu izby) i wsadzono ją, nogami naprzód, do pieca. Dziewczyna, gdy ją gorąco owiało, ocknęła się. — Matulu, co wy ze mną robicie? — zawołała. — Cicho, głupia, to ci przecie wyjdzie na zdrowie. Już ją wsunęły baby do połowy; dziewczyna poczęła się rzucać jak ryba w sieci. Uderzyła znachorkę, schwyciła matkę obu rękami za szyję i wniebogłosy krzyczała: — A dyć wy mnie spalicie, matulu!… Już ją całkiem wsunięto, piec założono deską i baby poczęły odmawiać trzy zdrowaśki… — Zdrowaś, Panno Mario, łaski pełna… — Matulu! matulu moja!… — jęczała nieszczęśliwa dziewczyna. — O matulu!… — Pan z tobą, błogosławionaś ty między niewiastami… Teraz Antek podbiegł do pieca i schwycił matkę za spódnicę. — Matulu! — zawołał z płaczem — a dyć ją tam na śmierć zaboli!… Ale tyle tylko zyskał, że dostał w łeb, ażeby nie przeszkadzał odmawiać zdrowasiek. Jakoś i chora przestała bić w deskę, rzucać się i krzyczeć. Trzy zdrowaśki odmówiono, deskę odstawiono. W głębi pieca leżał trup ze skórą czerwoną, gdzieniegdzie oblazłą." Antek. Bolesław Prus. Nie wiem czy Antek, albo Janko Muzykant są obecnie w kanionie lektur, ale jego autorzy, niezwykle wnikliwi obserwatorzy życia społecznego, trafnie ukazali prymitywizm owych "wielopokoleniowych" tylko z nazwy, rodzin, które heroicznie i brutalnie, jak w powyższym przykładzie, walczyły o przetrwanie. Tylko wspomne, że jeszcze na terenie Galicji (podkarpackie), odnotowywano w poł. XIX wieku kanibalizm głodowy. Jak w powyższym, literackim, ale realistycznym przypadku, ci ludzie nie byli sobie w stanie w żaden cywilizowany, z naszego widzenia, sposób sobie pomóc. Problemem była bieda, abstrahując od prymitywizmu ówczesnej medycyny albo raczej jej braku. Chciałbym podkreślić, jeszcze raz, że problemem w dzietności jest baza socjalna - to samo występowało przez setki lat naszej historii. W XVI, XVII, XVIII wieku rodziny były małe i kruche, rzadko wielopokoleniowe. Przez setki lat jak nie miałeś kapitału, byłeś komornikiem, ogrodnikiem, czeladnikiem, służką - czyli w tamtym rozmumieniu nikim. Ci ludzie się nie rozmnażali w sensie społecznego rozwoju. Z tego punktu widzenia, gwałtowny rozwój społeczeństw afrykańskich (bo to o nich chodzi), wynika z globalizacj. W Czarnej Afryce dzietność, w rozumienu przeżywalności wieku dziecięcego, wzrosła aż 10-krotnie, od lat 50-tych XX. A to z powodu jednego z większych wynalazków współczesnej medycyny czyli szczepionki na polio, w czym miał swój wielki udział dr Hilar Koprowski. Po prostu nagle zastopowano epidemie tej niezwykle groźnej epidemii. Od przełomu lat 50/60 w Afryce mamy gwałtowny, niespotykany w dziejach, wzrost liczby ludności, który rozsadza tamte społeczeństwa, w dodatku z poddane próbie samodzielności po latach kolonializmu. Ps. Pełne prawa kobiet do osiągów współczesnej medycy + cały socjal, a w to wliczam mądrą poliytkę mieszkaniową, bo to, jak przed wiekami, jest największą barierą...
  2. W zasadzie czemu? Hans Rosling dowodził, że gwałtowne, w skali historycznej ludzkości, przyrosty ludności, były hamowane w momencie osiągnięcia wysokiego na dany moment poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego. Po tym jak ogólnie ludzkość wyrwała się z pułapki maltuzjańskiej (w najbarziej rozwiniętych społecznościach, wg. Banku Światowego, nastąpiło to ok. 1820 r.), to się sprawdza. Wikipedia podaje, że dzietność światowa w 1963 r. była na poziomie 5, a w 2012 r. spadła do 2,5 dziecka na matkę.Przy ogólnym wzroście dobrobytu. I jest to trend ogólnoświatowy, nawet dotyczący najbardziej zacofanych krajów Sahelu. Problemem, obecnie trudno namacalnym, są zmiany strukturalne społeczeństw, czyli tzw. starzenie się społeczeństw. Brak zastępowalności pokoleń. Ale to nie jest nowy problem. My żyjemy teraz w ułudzie wielkich wielopokoleniowych rodzin. Z tym, że to zjawisko relatywnie nowe. Topolski, jeden z nawybitniejszych naszych historyków od gospodarki nowożytnej, podawał, że w XVI-ym Poznaniu, aż 30 proc gosp. domowych, to były gospodarstwa jednoosobowe. Tkwiliśmy wówczas, jak reszta świata, w pułapce maltuzjańskiej. Ale to kraje Zachodu, które miały ten sam problem co nasz Poznań, z tej pułapki się wyrwały, jako pierwsze. W tym leży główna różnica między zwierzęciem a człowiekiem. Zarówno jastrząb, jak i człowiek jedzą kurczaki, ale im więcej jastrzębi tym mniej kurczaków, podczas gdy im więcej ludzi tym więcej kurczaków. Henry George 1879 r. I to jest sedno. Przyznam, że jestem zwolennikiem idącej w tym duchu teorii "zasobu ostatecznego" Juliana Simona. Póki starczy ludzkości zasobów intelektualnych, a te są coraz bardziej wspomagane przez AI, dopóty będziemy w stanie równoważyć kryzysy społeczno-gospodarcze jak i również klimatyczne. Co oczywiście zwalnia nas z obowiązku dbania o planetę.
  3. Może Astro to jest moralny kac? Chociaż wątpie. Pierwszym krajem, który przyczynił się do przemysłowej produkcji dwutlenk węgla była Holandia. Jako pierwsza, już w XVII w skorzystała z dobrodziesjstwa dostępu to taniego źródła energii - tu torfu - dzięki czemu zyskała wielką przewagę konkurencyjną. Produkowała CO2 na skale przemysłow,ą ale kto wtedy miał o tym pojęcie. Następnie Wlk. Brytania, na skalę już zapewne sporo większą , z racji dostępu do węgla kamiennego. Te państwa były potęgami gospodarczymi czasów wczosnonowożytnych. I do dzisiaj rozdają w znacznym stopniu karty. Także z racji owego premium na starcie. Trochę się nie dziwie, że państwa wschodzące chcą doszlusować do czołówki peletonu, a jak się da to i grupy uciekinierów z przodu. Sęk w tym, że w początkach ery wczesnonowożytnej było bardzo luźno, a teraz mamy nieco zapchany świat. i jedziemy, z racji globalizacji, na wspólnym wózku. Mnie jednak bardziej ciekawi sprawa wpływu owego ocieplenia na prąd zatokowy i jego zaburzenia w kontekście wpływu klimatu na Europę. W bardzo nieodległej przeszłości geologicznej doszło do takiej ekstremalnej zmiany - zaburzenia prądu zatokowego. Był to Młodszy Dryas. Na przestrzeni ledwie (w skali geologicznej) kilkuset lat, średnia temperatura w Europie spadła o kilka stopnii. W Amerycę ta katastrofa przyczyniła sie, jak przedstawiają niektóre hipotezy, do upadku kultury Clovis. Tuż przed Młodszym Dryasem, w Europie, w zmierzchu była ostatnia wielka kultura górnego paleolitu, magdaleńska. Postępujące ocieplenie, zanik wielkiego spichlerza jakim był chłodny step (stepo-tundra), który był podwaliną rozwoju naszych przodków w Europie, spowodował erozję tej wielkiej kultury. Zmiany klimatyczne wymusiły koniecznośc nowej reakcji. Nie był to regres technologiczny, ale społeczny chyba tak. I gdy do tych zmian do których zaczęli adaptować się nasi przodkowie, nadszedł kolejny cios - ponowne, głobalne ochłodzenie. I koniecznoość kolejnych zmian. Badający te zmiany z punktu widzenia archeologicznego, Jarosław Wolski, konkluduje, że najcięższa próbą były objęte stabilne społeczeństwa o wysokiej specjalizacji, gdyż załamywał się "kod kulturowy". Z kolei najlepiej sobie radziły społeczeństwa "pogranicza", elastycznie reagujące na zmiany. Także pewnym wyzwaniem jest ekstapolowanie powyższych doświadczeń na współczesność.
  4. W zasadzie dlaczego? Jako jedyny przetrwał bratobójczą walkę o władzę. W 1561 r. wygrał bitwe pod Konyą, w konflikcie dynastycznym sprowokowanym przez ambitnego, starszego brata, Bajezida. Sulejman nie faworyzował żadnego z synów (nie obowiązywała zasada starszeństwa synów), nie sprzeciwił się woli ojca, zwyciężył. Sam Sulejman ponoć żałował śmierci swego syna Mustafy ale Bejazida? Złoto na dwór perski, za które stracono Bejazida, popłynęły zarówno ze skarbca Sulejmana jak i Selima. Być może wielki sułtan obawiał się, że Bejazid, ambitny i waleczny syn, pokusi się o jego obalenie. W przypadku Selima można mówić o szczęściu ale może i politycznej przebiegłości...Sam Selim był wykształcony, pod pseudonimem pisał wiersze, otaczał opieką artystów. Uważany za idiotę był z pewnością uzależniony od alkoholu i opium. Na całe szczęscie dla calej Europy, to za jego rządów rozpoczął się regres sułtanatu i całego imperium.
  5. Żeby to było takie proste....endometrioza jest zwana w medycynie "chorobą 1000 hipotez". Gdy wydaje się, że już trafiono na właściwy trop to wychodzą takie kwiatki jak stwierdzona endometrioza u mężczyzny. Zasadniczo faceci nie posiadają endometrium bo nie posiadają macicy. A jednak przypadki endometriozy były stwierdzone u mężczyzn min. w 2017 r. Zasadniczo bardzo ciekawy przypadek. Coraz więcej wskazuje na min. czynniki genetyczne tej choroby, której epidemiologiczne rozmiary dopiero zaczynamy sobie uzmysławiać. Jak widać ww artykule bardzo powoli.
  6. A czy lasy równikowe Ameryki Południowej uginają się od antycznych ruin? Nie, podobnie jak te środkowoafrykańskie. Rzut oka na mapę sporo wyjaśnia. Lud Upano żył dosłownie na krawędzi puszczy amazońskiej. W cieniu wulkanu Sangay, który zapewniał jej żyzne gleby. I prawdopodobnie przyczynił się do końca tej kultury. Obecnie teren wulkanu jest objęty ochroną w postaci parku narodowego, znanego z ogromnej różnorodności biologicznej, wynikającej min. ze strefowości klimatu. Z tej różnorodności zapewne korzystali mieszkańcy doliny Upano, budując min. tarasowe poletka i swoją bogatą kulturę. Jak to się ma do głębi puszczy amazońskiej gdzie jeszcze do tej pory żyją neolityczne plemiona bez kontaktu? Wg mnie nijak. Podobnie kijowe warunki do rozwoju cywilizacji były w tropikjalnej Czarnej Afryce. Była i jest ona izolowana geograficznie (nieporównywalnie bardziej niż lasy równikowe Azji). Od północy i południa otoczona systemem ogrmonych pustyń (Sahara, Kalahari), od zachodu i wschodu otwartymi oceanami (Atlantycki, Indyjski). Ta powyższa grafika przedstawia przemieszczania się ludów Bantu. 1-4 dotyczy okresu starożytności. Widać wyraźnie jak krążyli wokół równikowych lasów środkowej Afryki nie zapuszczając się trwale w dżungle. Tam też przetrwały do dzisiaj prymitywne plemiona Pigmejów czy na Kalahari Buszmenów (lud San). Głębiny starożytnych lasów tropikalnych były środowiskami skrajnie niekorzystnymi dla rozwoju cywilzacji tak w Ameryce Płd jak i w Afryce. Grafika i wiecej o Bantu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bantu Rozumiem, że masz na myśli deszczowe lasy strefy umiarkowanej (podzwrotnikowej)?
  7. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Tylko tyle i aż tyle. Mieli na tyle odwagi moralnej, że nazwali rzeczy po imieniu.
  8. Poglądy polityczne Łyszczyńskiego były dosyć zbieżne z ruchem mileniarystycznym, a więc głoszącym nadejście Królestwa Bożego i powszechnej szczęśliwości (w domyśle - równości) To były bardzo niebezpieczne poglądy w państwie opartym na gospodarce pańczyźnianej, a więc quasi-niewolniczej. Głównym benficjentem w tych czasach była magnateria, również reprezentowana przez biskupów. KK był największym posiadaczem ziemskim w ówczesnej RP (obecnie tylko drugim, po skarbie Państwa ). To były czasy dla ziemian, a raczej latyfundystów, niebezpieczne - wciąż pamiętano Powstanie Chmielnickiego, bunty chłopskie. W XVII w. zbiegostwo chłopów było olbrzymim problemem. Po co był taki wichrzyciel? Oskarżyciel publiczny (instygator) Szymon Kurowicz Zabistowski przedstawiał Łyszczyńskiego przede wszystkim jako tego co chce zburzyć porządek świata. Opartego na zakazach i nakazach boskich, bo tak było skonstruowane ówczesne myślenie. A nakazem boskim dla potomków Chama, była praca....a nie jakś tam równość. Ostatni raz u spowiedzi byłem ćwierć wieku temu i nigdy więcej..przynajmniej w tej formie serwowanej przez KK. Poznałem kobiety, które w młodości dokonały aborcji i jako wierzące niestety się z tego wyspowiadały. Żadna nie dostała rozgrzeszenia. Wtedy to je pocharatało psychicznie. Spowiedź uszna w tej formie, jaką obecnie serwuje KK, jest bardzo szkodliwą praktyką, która absolutnie nie powinna mieć miejsca. Tym bardziej przed pierwszą komunią. Tutaj protestancka konfirmacja, jeśli już chce się przynależeć do kościoła chrześcijańskiego, jest formą dużo dojrzalszą. Tyle, że od samego Kościoła wymaga to dużo wiekszej pracy u podstaw. A w KK cała para w gwizdek idzie w utrzymanie rozbuchanego stanu posiadania. Jedynego ksiądza katolickiego, którego wg. mnie warto słuchać, jest prof. A. Kobylański. Kobylański widzi przyszłość KK w czarnych barwach, a jest mądrym gościem. To będzie bolesny upadek potężnej instytucji. A jak na razie żadnej refleksji ze strony KK...
  9. Jako agnostyk (raczej ten status mnie już mało obchodzi) i (niestety) antyklerykał chciałbym Ci bardzo przyklasnąć. Tyle, że historia spowiedzi ma ponad 1600 lat i jej wprowadzenia domagali się głównie sami wierni kościoła. 1600 lat to ogromny szmat czasu, więc jest co analizować. Łatwo jest to co powyższe napisać zza komputera w XXI w. Weźmy "patrona" polskich ateistów, Kazimierza Łyszczyńskiego. Przez wiele lat był jezuitą, wbity w barokową, agresywną kontreformacje. Spowiadał się zapewne codziennie. Po czasie spłodził dzieło "De non existentia Dei" (O nieistnieniu Boga), w którym ogłosił, że "Bóg jest tworem człowieka". I zapłacił za to najwyższą cenę. Choć przed Sądem Sejmowym wyparł się swego ateizmu tłumacząc, że nie dokończył swego dzieła ( albo wiedział jak potrafią przymusić do wiary w boga), to zapłacił najwyższą cenę. Król Sobieski przystał na jego prośbę i zamienił karę spalenia żywcem na stosie, na ścięcie, to jednak wpierw (wg. jednej z zachowanych relacji) obcęgami wyrwano mu na żywca język, a później ścięto prawe przedramię. Publicznie. Łyszczyński nawet nie tyle był ateistą co prekursorem antyteizmu, którego słynnym podsumowaniem było to marksistowskie "religia to opium dla ludu". To nie był "miętczak i mizerota", a zapewne niezwykle inteligentny i przenikliwy myśliciel, ale niestety osadzony w realiach epoki. I to wg. mnie warto podkreślić. W kontekście pędzenia do spowiedzi, bo potrzeby psychiczne człowieka są kształtowane w ogromnej części przez otaczającego środowisko. Postepowy Luteranizm, ze spowiedzią indywidualną, tzw. uszną mierzył się aż 300 lat. Dopiero, o ile mnie pamięć nie myli, pod koniec XVIII w. zapanował konsensus do spowiedzi powszechnej. Niestety KK, po imponujących osiągnięciach Kontreformacji, pogrążył się w stagnacji i intelektulanej mieliznie, czego wyrazem są owe "procesje" do konfesjonału, zwłaszcza w święta, żeby pan pleban wybaczył. Ps. Apropos Łyszczyńskiego. Istnieje także wątek, że ten szlachcic został stracony nie za swój ateizm. Mimo wszystko solidaryzm szlachty jako stanu był silny i chyba wybaczał nawet takie aberacje, jak niewiara w boga. Jego poglądy były lokalnie znane przez dobrych kilkanaście lat, do czasu procesu. W procesie Łyszczyńskiego prym wiedli przedstawiciele KK. Sam wyrok wywołał chwilowe oburzenie szlachty i ponoc sam papież był oburzony egzekucją Jednak miało przeważyć co innego - głosił także równość wszystkich ludzi, a więc również równość chłopów, którzy charowali na dobrobyt swych panów. Nie do pojęcia w tamtej Rzeczpospolitej. Bohater komunizmu?
  10. Racja! Mój błąd, jakoś mi się tak wbiło z tymi cechami... Odwieczny problem Tak to, bardzo celnie, spuentował Boy-Żeleński: Z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz
  11. Ha, nie powinno to dziwić. Na górze Karaca Dag, naukowcy z Instytutu Plancka, odkryli, że do tej pory rośnie tam pszenica będąca najstarszym genetycznie przodkiem wszystkich zbóż. Jest to Triticum monococcum subsp. boeoticum, pszenica samopsza, do tej pory uprawiana w górach Zakaukazia. Mimo niskiej płoności jest to pełnoprawne zboże . Ale jeszcze jedno. W sztuce figuratywnej epoki kamienia dominują kobiety. Z bogatej kultury magdaleńskiej znanych jest jedynie pięć jaskiń przedstawiających fallusa. Wyróżnia się tu jaskinia Trois Freres z Francji, gdzie odnotowano aż pięć wizerunków penisa. Tylko jeden zasługuje na wyróżnienie. To fallus "Czarnoksiężnika" jak go nazwano, któy fizycznie mierzy aż 59 cm długości. Ogólnie ta jaskinia jest szczególna bo dominują właśnie postacie z tymi trzeciorzędowymi cechami męskimi, nawet jeśli przedstawiane są jako przybytki zwierząt. Falus "Czarnoksiężnika" z Trois Freres: Źródło: https://www.persee.fr/doc/bspf_0249-7638_2013_num_110_1_14235 Właśnie jednak ten namacalny dowodowo kult falliczny jest ścisle związany z rozwojem osiadłych społeczeństw opartych o rolnictwo. I alkoholu Czy to przypadek, że syn boga Dionizosa, Priap, opiekun winnic, był przedstawiany z olbrzymim penisem w stanie erekcji? Od Priapa wziął zresztą nazwę jeden z terminów medycznych, priapizm. Nazwa schorzenia pochodzi od imienia greckiego i rzymskiego boga płodności Priapa (łac. Priapos) (ryc. 8, 9, 10), syna Dioniza i Afrodyty. Priap opiekował się ogrodami i winnicami. W ogrodach często ustawiano posągi przedstawiające Priapa z wyeksponowanym członkiem w stanie erekcji, przy których składano ofiary z pierwszych plonów. Kult Priaposa rozwinął się w Azji Mniejszej, skąd rozszerzył się na całą Grecję (ryc. 11, 12) i został przyjęty w Rzymie (ryc. 13). Kult ten był znany także w Afryce. Dowodem tego jest falliczna symbolika wielu monumentów w dawnej Etiopii. Na południe od Addis Abeby, w urwistych dolinach rzek Sidamy i Boramy można spotkać wiele kamiennych obelisków (ryc. 14, 15) wyrzeźbionych w kształcie fallicznym. Obeliski takie znajdują się również w Kapadocji w Turcji (ryc. 16) i na Korsyce (ryc. 17). Kamienie nagrobne w kształcie wyraźnie fallicznym spotyka się na wyspach Badżuni blisko wybrzeży Somalii i na samym kontynencie afrykańskim aż po Bagamojo w Tanganice, a także w Zimbabwe i w Rodezji. Minarety w północnym rejonie tego wybrzeża również mają kształt falliczny. Niektórzy badacze wyrazili przypuszczenie, że gloryfikowanie męskiego organu płciowego uwidocznione w architekturze wywodzi się ze źródeł indonezyjskich (ryc. 18) czy nowozelandzkich z okolic Wysp Cooka (ryc. 19). Elementy falliczne w postaci różnego rodzaju figurek fallicznych można spotkać na Hawajach, u Aborygenów w Australii, w Nepalu, Kambodży, w Afryce (ryc. 20) i w wielu innych miejscach na świecie. Nie były też obce w Egipcie, czego dowodem jest wizerunek falliczny boga Amona-Re (ryc. 21) z czasów średniej dynastii (ok. 2050-1778 p.n.e.) (Karnak) i w Asyrii (bóg Baal) (ryc. 22), a w Egipcie bóg płodności Min (ryc. 23). Źródło: http://www.przeglad-urologiczny.pl/artykul.php?3118 Ale tu uwaga: ww. wzmiankowanym artykule możemy przeczytać, że alkohol jest przyczyną jedynie w 5% współcześnie rozumianego priapizmu jako jednostki chorobowej. Sam kult Priapa "rigidus deus" rozwinął się w greckim Lampsakosie, w Azji Mniejszej, bogatym dzięki rozwiniętemu przemysłowi winiarskiemu . Oczywiście fallus jest wśród naczelnych oznaką siły, agresji. Penisa w wzwodzie eksponują już szympansy bonobo. Tyle, że w paleolitycznej sztuce jest on bardzo marginalny. Trudno podejrzewać aby naładowani testosteronem paleolityczny łowcy "mieli z tym" jakiś problem. No i właśnie w kulturze paleolitycznej, przynajmniej Europy, trudno znaleźć elementy kultu fallicznego. A w społeczeństwach neolitycznych i post-neolitycznych rozwinął się na dobre. Pojawienie się alkoholu, oprócz innych substancji psychoaktywnych dosyć ścisle koreluje z powstaniem religi. A także z wojnami. Duża ilość dowodów archeologicznych (prezentowanych również tutaj w Kopalni Wiedzy), wskazuje, że najbardziej agresywnym okresem naszego rozwoju był neolit, gdy w wojnach plemiennych ginęło nawet 60% przegranej populacji. Z wykładów na archeologii, bardzo fajnie wspominam te prowadzone przez prof. Nowakowskiego, z UW, który jako wybitny znawca barbaricum, zwwracał na szczególną rolę alkoholu w społeczeństwach żyjących w demokracji wojennej. Kielichy wina czy piwa towarzyszyły obowiązkowo na ucztach na których opowiadano o swych przewagach wojennych czy planowano następne -np. u barbarzyńców okresu rzymskiego, Wikingów etc., a nawet jej elementy przetrwały do Rzeczpospolitej szlacheckiej. No właśnie, jak duże znaczenie miał w tym alkohol? Jest on bezwątpienia przyczyną dezynwoltury . Wracając do seksu z kultem fallicznym walczyło nawet chrześcijaństwo, przez wieki, z róznym skutkiem. W Prowansji czczony jest św Foutin (Potyn), który jest ponoć synkretycznym połączeniem Priapa z Potynusem, rzekomo pierwszym biskupem Lyonu: https://en.wikipedia.org/wiki/Foutin Ponoć lud przedstawiał owego Foutina w postaci drewnainych figur z penisem w erekcji. Kobiety, które nie mogły zajść w ciąże, a pielgrzymowały do świętego falusa, ekhm Potyna (prawie jak Putin, ale to też kutas i to mega), miały owego falusa zeskrobać trochę wiórków i polać je, a jakże winem i wypić .
  12. Była to najwolniejsza, ale za to najbardziej precyzyjna metoda, w dodatku pozwalająca na dużą kontrolę nad polem operacyjnym i dzięki temu minimalizującym ryzyko powikłań jatrogennych. W dodatku nie wymagała tak precyzyjnych umiejętnośći, które można nabyć tylko drogą praktyki, jak inne starożytne metody trepanacji - wycinanie, okrężne żłobienie i wiercenie. Nie chce mi się wierzyć jednak aby podczas tego zabiegu stosowano unieruchomienie - przy osobie przytomnej to zdawało może egzamin przy odjęciu członków ale nie przy tak, nawet dziś, wymagającym zabiegu, de facto, neurochirurgicznym. Wsród ludów pre - i inkaskich powszechnie stosowano metody sedacji roślinnej (u Inków przede wszytstkim liście koki). To i w Europie zapewne także (oczywiście bez koki). Ewentualne wprowadzenie w stan upojenia alkoholowego rodziło zaś problem zwiekszonego krwawienia. W przypadku osoby w stanie głębokiej nieprzytomności problemem był i jest także zachowanie drożności górnych dróg oddechowych. Dziś stosuje się różne metody mechanicznego udrożniania górnych dróg oddechowych. Jak wówczas sobie z tym radzono? W epoce inkaskiej, w Cuzco, przeżywalność trepanacji wynosiła aż 80-90%. Jak w ogóle ówcześni lekarze (szamani) doszli do wniosku, że trepanacja jest jednną z głównych metod leczenia krwiaka wewnątrzmózgowego czy krwawienia wewnątrzczaszkowego - najczęściej trepanowano czaszki ludzi po urazach. Najbardziej widoczne objawy i najbardziej jednocześnie alarmujące, towarzyszące masywnym urazom mózgowia, scharakteryzował dopiero jakieś nieco ponad sto lat temu, wybitny amerykański lekarz, Harvey Cushing. Dziś w medycynie ratunkowej zwie się to triadą Cushinga. Niewątpliwie od starożytnych lekarzy wymagało to wielkiej bystrości i zmysłu obserwacji oraz pewnej wiedzy instytucjonalnej, że się tak wyraże - szaman uczył szamana. W 1863 r. amerykański archeolog Georg Squier został mianowany komisarzem USA w Peru. W 1865 r. nabył inkaską czaszke, która nosiła ślady udanej trepanacji czaszki - ślady skostnienia dowodziły, że pacjent żył conajmniej tydzień po zabiegu. Smaczku dodaje fakt, że pierwszą udaną trepanacje czaszki przeprowadzono w Europie dopiero dzwadzieścia lat później. Rewelacje Squiera wywołały kontsternacje - przecież "dzikim" odmawiano zaawansowanej wiedzy, także medycznej. Chapeau bas dla ówczesnych, starożytnych lekarzy. Pomimo ogromnej roli europocentrycznego świata w rozwój cywilizacji ludzkiej, prawdziwy przełom medyczny nastąpił relatywnie niedawno. Na medycznym polu, wydaje się, że zaawansowana pod wieloma względami przez wieki Europa, to było medyczne wstecznictwo. Wiele rzeczy odkrywaliśmy na nowo. Jakbyśmy wyważali otwarte drzwi.
  13. NRDowski mistrz, Uwe Hohn, jedyny, który rzucił oszczepem ponad sto metrów (104,8 m w 1984 r.) przy użyciu atlatla osiągał imponujące wyniki - 230 m, a przy użyciu nowoczesnych materiałów - 260 metrów. Atlatl działa podobnie jak łęczysko łuku. Istnieje hipoteza, że atlatl był w epoce kamienia stosowany również przez kobiety, umożliwiając im włączenie się w jedno z najważniejszych dla przetrwania działalności - pozyskiwania pożywienia (innego niż zbieractwo roślin i grzybów). Jednocześnie redukował klasyczny podział ról, niwelując fizyczne różnice pomiędzy płciami. Dodanie ciężarku w postaci grotu mogło zwiększyć nie tyle zasięg, co precyzje trafienia, umożliwiając polowanie na mniejszą ale bardziej zwinną zwierzyne. Dość powiedzieć, że gdy Brytyjczycy, którzy w latach 20' XIX, założyli na Wyspie Melvilla u wybrzeży Australii, osadę Fort Dundas, musieli wycofać się głównie z powodu użycia atlatów przez miejscowe, wojownicze plemię Tiwi. Ponoć Tiwi nie wchodzili w bezpośredni kontakt bojowy z białymi, wystarczył zasięg i celność atlatlów. Ówczesna niegwintowana broń palna, najwidoczniej nie stanowiła przeciwagi. Atlatly były powszechnie stosowane przez Azteków (atlatl to właśnie aztecka nazwa). Ciekawe jest to, że, ludność Mezoameryki nie stosowała łuku, ale właśnie atlatly. Sądze, że dolna granica użycia atlatlów jeszcze bardziej się przesunie w głąb paleolitu, wraz z nowymi odkryciami.
  14. Właśnie, co z tym mózgiem neandertalczyka? Jest aż nadto dowodów archeologicznych, bardziej przekonujących niż rozpalanie ognia, że dysponował sporym zapasem intelektualnym. Mimo to, nie przetrwał, przynajmniej jako osobny gatunek/kultura. Coraz więcej dowodów wskazuje, że nie odbiegał pod względem rozwoju technicznego i kulturowego od AMH (anatomically modern human). Jeszcze całkiem niedawno neandertalczyka wpisywano jako tego, który wykuwając przez 200 tyś lat technikę mustiersko-leawaluaską nie był w stanie, w tej decydującej chwili, dokonać przełomu technologicznego zapewniającego przewagę nad AMH. Nawet ostatni krzyk technologicznej mody neandertalczyka jaką była kultura szatelperońska, często i dziś przypisuje się przynajmniej wpływom ludzi kromaniońskich. Jednak wiele ostatnich badań pokazuje, że jednak nie. Neandertalczyk ewoluował technologicznie i to nie zależnie od AMH. A presja środowiskowa? Przy prymitywizmie ówczesnych kultur, tak neandertalczyka jak i naszych przodków, to chyba jednak ma znaczenie. Pewnym, raczej bardzo istotnym, elementem intelektu człowieka jest zdolność do wykształcenia kultury technicznej, która jest pewną przeciwwagą dla presji środowiskowej, niwelując naturalne ogranicznienia ludzkiego organizmu (np. zimny klimat - ubranie). I na odwót. Presja środowiska wymusza wynalazczość, w myśl zasady "potrzeba matką wynalazków". Tu chyba neandertalczyk odrabiał lekcje. A jednak nie uało się. Czemu? Odpowiedż jest z całą pewnością wielowątkowa, ale mnie najbardziej przekonuje presja środowiskowa siedliskowa ze strony naszych bezpośrednich przodków, którzy uzyskali niewielką, ale jednak przewagę. Ci, którzy nie byli neandertalskimi ortodoksami, poprostu z czasem rozpłynęli się w genetycznie w AMH. I to, nie łudzę się, miało często formę gwałtów na neandertalskich kobietach lub przynajmniej jakiejś formy mnie lub bardziej wymuszanej formy związku. Te nieliczne populacje, które oparły się ekspansji AMH, w kurczących się zasobach środowiskowych, mogły ulec przekleństwom wchowu wsobnego, zamknięci w refugiach gatunkowych.
  15. Miało formę interglacjałów i interstadiałów. To wiedza, którą powinno się przyswoić na koniec podstawówki lub/i początku szkoły ponadpodstawowej. Ogólnie plejstocen to jeden wielki megaglacjał, okres globalnego ochłodzenia. I dopiero w tym okresie wyróżniami mniejsze jednostki, w tym te związane z ocieplaniem klimatu. Akurat kryzys demograficzny wyżej wspomnianych hominidów (Homininae), jak w przytoczonym artykule, przypadał na okres zlodowacenia, zwanego u nas zlodowaceniem Nidy., pierwszym etapem silnego glacjału południowopolskiego, będącego oczywiście lokalnym epizodem geologicznym światowego trendu. Grafika z https://zywaplaneta.pl/morskie-pietra-izotopowe-mis/ W artykule, przy okazji jest opisane przystępnie czym są morskie piętra izotopowe (MIS) - każda oznaczona numerem parzystym ozanaczała ochłodzenie. Jest także krzywa średnich temperatur globalnych - było wówczas zimno, a na niższych szerokościach geogrficznych warunki też mogły być znacząco niekorzystne. Z krzywej wynika, że temperatury były niższe niż w początkach ekspansji homo sapiens na terenie Europy.... Dla naszych przodków, którzy mogli nie używać jeszcze ognia i nie umieli robić szczelnych ubrań, te warunki mogły być wręcz zabójcze.... Dla porównania interglacjał eemski - czasy świetność neandertalczyka. W Polsce rosły miłorzęby, winorośle i inne gatunki roślin raczej typowych dla klimatu śródziemnomorskiego. To tak nota bene w kwestii naszego kuzyna , który w powszechnym mniemaniu był świetnie przystosowany do mrozów i śniegiu
  16. Z tej wojny tak. Ale to jedno z najlepszych muzów wojskowych w Polsce. Od tak "starożytnych zbiorów" po te calkiem współczesne jak choćby np. wydobyty całkiem niedawno z ziemi PzKpfw IV w wersji J czy też zanikjący bardzo współczesny zabytek jak BTR 60 wersji milicji. Plus np. wyposażenie kabiny pilota B-17 wydobytej z Zalewu Szczecińskiego, ale też i jedna z maszyn Enigma i kupę innych zbiorów. Generalnie polecam, nie tylko dla osób, które by chciały przeczekać nie zawsze łaskawą pogodę nad Bałtykiem....
  17. Te 80 tyś można między bajki włożyć. Samo hospodarstwo wołoskie liczyło w owym okresie nie więcej niż 0,5 mln ludzi. Zaś sam Wład był na tyle okrutny na ile trzeba było, aby przeżyć w owym wymagającym świecie. Raczej niewiele ponad normę. Wład Palownik (rum. Tepes) zwany też Drakulą, stał się z za to pewnego rodzaju ofiarą rodzącej się, za sprawą jednego z największych wynalazków wszechczasów - druku, popkultury. W 1459 r. Wład, dbający o swe hospodarstwo (dla Rumunów jest swego rodzaju bohaterem narodowym, tak jak oczernieni przez Sienkiewicza Janusz Radziwił - dla Litwinów, a Chmielnicki - dla Ukraińców), ograniczył możliwości handlu saskim i katolickim kupcom z Siedmiogrodu (Transylwanii). Wzbudziło to ich zrozumiałą niechęć i odwet w postaci serii pamfletów, oszczerczych wobec hospodara. Zbiegło się to z rywalizacją o tron hospodarski, gdzie jednym z głównych graczy politycznych był król węgierski, Maciej Korwin. I na dworze Korwina, pojawiły się pamflety oczerniające Włada. Pamflety miały także charakter rozrywkowy, sensacyjny. W dodatku sprawą zainteresował się Micheal Beheim, płodny niemiecki poeta, który stworzył poemat „Von ainem wutrich der hies Trakle waida von der Walachei”, czyli „O krwawym szaleńcu zwanym Draculą, wojewodą wołoskim”. I tu ciekawostka. Micheal Beheim, początkowo tworzył na dworze szambelana cesarskiego, Konrada Weinsberga. A to właśnie Weinsberg, w 1431 r. wprowadzał do elitarnego zakonu rycerskiego - Związku Smoczego, hospodara wołoskiego, Włada II, który uzyskał przydomek - Draco- Smok. Ludnośc przekształciła to później w Dracula - Diabeł. Wład Dracul był ojcem Włada Tepesza, który również został członkiem zacnego zakonu. Tyle, że po śmerci cesarza Zygmunta Luksemburskiego ów związek podupadł. Może to przypadek, ale Beheim zapewne znał historię Włada Draculi, zasłyszaną od swego promotora, a w jego ręce dostały się zapewme także pamflety oczerniające syna hospodara. Beheim, stworzył fikcyjne dzieło literackie, które obok pamfletów, przedstawiały niezwykle okrutnego władcę, który miał jeść ugotowane dzieci , siedząc w kręgu utworzonym z pali z nabitymi zwłokami przeciwników i iinne bzdury. No i właśnie druk. W 1480 r., cztery lata po bohaterskiej śmierci Tepesza w zasadzce przygotowanej przez przeciwników politycznych to za sprawą druku, pamflety te, zaczęły masowo być kolportowane. Potrzeba była (tak jak i dzisiaj) na sensacje, a doskonale do tego nadawał się władca z górskiego pogranicza chrześcijańskiej Europy, który nie przebierał w środkach, a jako wisieńka na torcie, dodatkowo miał rozkoszny przydomek - Diabeł. Świetna historia, żeby sprzedać to na dworze miejscowego arystokraty lub zamożniejszego kupca. A później historia roznoszona przez wiecznie plotkującą służbę szła w świat... Ps. Uważam, że jedną z przyczyn zwycięstwa reformacji w wielu krajach ("dziwnym" trafem na ogół dziś przodujących) jest docenienie właśnie druku i jego wielkiej siły. Oprócz fermentu intelektualnego u reformatorów, wynikłego z coraz lepszego dostępu do książek, znaczenie miała np. rozpoznawalność Lutra. M. Luter był chyba pierwszą osoba rozpoznawaną publicznie - za sprawą drukowania ulotek z jego podobizną.
  18. Ludzie współcześni, którzy w okresie ostatniego maksymalnego zlodowacenia przetrwali w Europie, a co najważnieszje, jeszcze rozwinęli wówczas swoją kulturę, opanowali sztuke tworzenia ubrań chroniących przed zimnem, a także budowy odpowiednich schronień. Ludzie np. kultury pawłowskiej, należącej do horyzontu kultury graweckiej, sprzed 25-29 tyś lat, opanowali sztukę wyrobu ubrań z kapturem (anoraków), które po raz pierwszy dostatecznie chroniły główę w trakcie polowań, a ich domy były solidnie wykonane, z pewnego rodzaju podpiwniczeniem. Wykonane z kamieni i kości mamuta były nawet ogrzewane. Na stanowisku Predmosti na Morawach, odkryto pierwsze archeologiczne dowody na ogrzewanie chat węglem kamiennym, pozyskiwanym na naziemnych wychodniach węgla. Dodatkowo opanowano sztukę gotowaia w jamach ziemnych (pierwsze zupy?) Pozwoliło to eksploatować niezwykle bogate biologicznie środowisko stepo-tundry, nie mające współcześnie odnośnika. Mnóstwo, dużej zwierzyny łownej + jeszcze większe drobnej. To była podstawa do sukcesu ewolucyjnego człowieka współczesnego w Europie. Bez tych innowacji nie było szans. Wcześniej jakiekolwiek ochłodzenie klimatu, zwykle oznaczało koniec eksplatacji tego środowiska przez homo sapiens. Często, zwłaszcza w popularnonaukowych programach podkreśla się dostosowanie się neandertalczyka, do surowego, subpolarnego środowiska. A ja mam wątpliwości. Czytałem pracę, z której wynikało np., że ok. 44-42 tyś BC, w Karpatach, tam gdzie pojawiała się wieczna zmarźlina, następowało zanikanie stanowisk neandertalskich, który się zapewne wycofywał (lub zanikał) tam gdzie było za zimno. Neandertalczyk dobrze się odnajdywał zaś w np. w czasach gdy na ziemiach polskich w sposób naturalny występowały rośliny typowe obecnie dla strefy śródziemnomorskiej. Trochę to stoi w sprzeczności z wizerunkiem mocarnego kuzyna, przemierzającego zimne pustkowia. Tu, na tutejszym forum, byłem zresztą uczestnikiem ciekawej dyskusji na temat wpływu ostatniego mini ochłodzenia czyli tzw. małej epoki lodowcowej. Skok cywilizacyjny zapoczątkowany przez rewolucje przemysłową w Europie Zachodniej, zbiegł się w czasie z dosyć znaczącym ochłodzeniem klimatu. I o ile wcześniejsze optimum klimatyczne średniowiecza umożliwiło dzwignięcie się po pewnej zapaści poststarożytnej, to w XVII wieku zaczęto kombinować już na wyższym poziomie w surowej Europie. Nadal uważam, że za sukces naszej cywilizacji, to umiejętność dostosowywania się do ekstremalnych zjawisk przyrodniczych. To jest to, co wyróznia nasz gatunek, przynajmniej z tych najbardziej podobnych...
  19. Tak, ale jeśli założymy, że taki ciągnik poruszałby się pomiędzy Ziemią a Księżycem wielokrotnie i to z "niekorzystnie" energetytcznie orbit, to zdanie to jest sensowne. Sumarycznie zużywałby więcej czynnika napędowego niż te w misjach na Marsa. Poprawcie jeśli się myle.
  20. Też uważam, że można domniemywać, na podstawie przedstawionego fragmentu, że to niedźwiedź jaskiniowy. To byłoby cenne odkrycie gdyż przedstawień niedźwiedzia jaskiniowego, np. w postaci malowideł naskalnych, jest mało. Pojawiające się hipotezy o kulcie religijnym tego niedźwiedzia są kwestionowane np. przez taki autorytet w dziedzinie archeologicznych badań kultów religijnych, jak opinie archeologa Timothy Insolla. Gwałtowny spadek liczebności ursus spelaeus (ok. 40 tyś BC) jest zresztą zbieżny z pojawieniem się w Europie ludzi autonomicznie współczesnych, twórców kultury oryniackiej. Odrzuca się jednak raczej hipoteze, że to polowania na tego niedźwiedzia były główną przyczyną jego dosyć wczesnego wyginięcia (ok 24 tyś BC, choć oczywiście też, raczej okazjonalnie, polowano na nie). Wskazuje się tu przede wszystkim konkurencje siedliskową - zarówno nasi przodkowie, jak i neandertalczycy, oraz te niedźwiedzie, konkurowali ze sobą w dostępie do jaskiń. Wąska specjalizacja niedźwiedzia, ściśle związana z rozrodem i hibernacją w jaskiniach (w zasadzie nie mieszkał w gawrach i barłogach), wobec coraz częściej zajętych przez ludzi jaskiń, powodował spadek gatunku. Kurczące się zasoby siedliskowe, wobec kolejnego zlodowacenia (bałtyckiego) oraz pojawienie się coraz większych grup ludzi współczesnych, znikomy oportunizm żywieniowy (był roslinożercą, nieliczne udokumentowane przypadki padlinożernośći w tym kanibalistycznej), powodowały erozje gatunku. Badania genetyczne z Hiszpanii pokazały także zjawisko, które najprawdopoodbniej przyczyniło się znacznie także do wyginięcia neandertalczyka - wchów wsobny. Niedźwiedź, podobnie jak nasz kuzyn, został zagoniony przez szereg czynników, do tzw. refugiów. I tam wyginął. Także w okresie rozkwitu kulktur paleolitycznych, ten gatunek musiał być już rzadki ale oczywiście znany. I tu unikat - w Polsce na stanowisku Kraków-Spadzista odkryto dwie zawieszki wykonane z siekaczy niedźwiedzia jaskiniowego. Ps. Taka ciekawostka. W jaki sposób niedźwiedz wchodził i wychodził z jaskiń, w których panowały przecież absolutne ciemności? W Jaskini Nietoperzowej, pod Krakowem, bytował 200-300 m od otworu. Otóż, domniemuje się (a to jest najbarziej logiczne), że idąc, ocierał się o ściany jaskini, zostawiając fragmenty futra, a następnie wychodził po swoim zapachu.
  21. venator

    Polska nauka?

    O czym mowa? Stanowiska ministerialne są stanowiskami stricte politycznymi i żadna opcja polityczna nie pozwoli żeby było inaczej. Politykę, tę "dużą" uprawia się w Polsce na "telefon" (vide maile Dworczyka) i na licznych, często suto zakrapianych spotkaniach. Nasza "demokracja" przypomina tę włoską, z tą różnicą, że tam jest sprawna administracja. I od tego bym zaczął. Od odbudowy silnego korpusu służby cywilnej, apolitycznej. Nie może być tak, że taki NCBR jest politycznym łupem i wyprowadzone są z niego miliony. Duża w tym rola także dużego biznesu, który nie jest w Polsce za bardzo zainteresowany badaniami naukowymi. Przypominam historię firmy Ammono: "Mała polska spółka, o której nigdy nie słyszeliście, wyprzedza tytanów techniki w technologii kluczowej dla XXI wieku" – pisał na łamach prestiżowego magazynu dla elektroników "IEEE Spectrum" brytyjski dziennikarz, a jednocześnie doktor fizyki na uniwersytecie w Cambridge, wiedział więc, co mówi. https://manager.money.pl/wiadomosci/artykul/ammono-polscy-naukowcy-mieli-podbic-swiat,166,0,2237094.html I co? Państwowa Grupa Azoty (chemia przemysłowa to była perełka socjalistycznej gospodarki i po upadku siarkowej gałęzi, dobrze sobie radziła w kapitalistycznej działalności) ostatecznie zaorała innowacyjną firmę. Takich przykładów jest więcej (vide - wielkie nadzieje w grafenie, dziś przoduje Samsung). Polecam zresztą cały wywiad z linkowanego artykułu, jak to w Polsce się odbywa: Potem dostałem od jednego z nich e-mail, w którym napisał: "perspektywa technologiczna jest interesująca, ale po przyjrzeniu się sprawie nasi inwestorzy są zdecydowanie przeciwni wchodzeniu w jakiekolwiek relacje biznesowe w Polsce. W ich opinii Polska jest krajem o podobnej kulturze biznesowej jak Rosja i Chiny. Bardzo nam przykro z tego powodu". Na zbudowanie małoseryryjnego prototypu BWP Borsuk (udanego zresztą ) przeznaczono raptem 500 mln zł. Amerykanie w programie nowego BWP - XM30 MICV przeznaczają, wstępnie, 3,8 mld zł. Mamy wielu świetnych inżynierów (świetna zautomatyzowana wieżą ZSSW-30) i naukowców od inżynieri materiałowej (zaawansowane pancerze ceramiczne), którzy kisną z braku funduszy, dusząc się w quasi-politycznych rozgrywkach (PGZ jako polityczny łup). Jeśli chodzi o wielki biznes, znajoma pracowała, jako menager, w wielkiej, mało ruchliwej firmie - Siemens. Pomimo to, ta firma, ma silną, dobrze finansowaną komórkę zajmująca się pracami nad rozwiązaniami, z zakładanym horyzontem wdrożenia ok.poł XXI w. (np. winda kosmiczna). 90% ich rozwiazań idzie do kosza, mimo to mają cały czas finasowanie, bo część się uda i przyniesie zyski. A w Polsce? Od czego chciał odwrócić uwagę Szyszko pisząc swoją kuriozalną interpelacje? Jeszcze nie dorwali się do władzy, jeszcze nie doili..
  22. venator

    Polska nauka?

    Literalnie nie ma. To fakt. Niepotrzebny skrót myślowy z mojej strony. Interpelacja Szyszki pojawiła się jednak w 2013 r. kiedy w medich głównego nurtu zaczęły pojawiać się informacje o projektach przekazania funduszy CIA, NASA i NOAA na badania nad geoinżynierią mającą na celu hamowanie globalnego ocieplenia. Stało się to tylko pożywką dla wyznawców tej dosyć popularnej teorii spiskowej - chemitrail. https://www.ibtimes.com/cia-exploring-geoengineering-ways-control-weather-reverse-globing-warming-report-1356093 Data chyba nie przypadkowa. No tak, polityk od tego niby jest. Ale są granicę, politycy mają swoje biura poselskie, zatrudniają asystentów (za publiczne pieniądze), których zadaniem powinien być kontakt ze społeczeństwem i odpowiedzi na tego typu pomysły. Zwłaszcza ci z tytułami naukowymi. Chyba, że się chce ugrać politycznie... Kolejny to Eryk Łon, prof. ekonomii na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, członek Rady Polityki Pieniężnej do 2022 r.. Ten chce kształtować polską ekonomie w oparciu o przepowiednie z Fatmimy: Ważnym elementem budowy pokoju w Europie powinno być moim zdaniem przekonanie, iż oficjalne wyłączenie Polski z obowiązku przyjęcia euro jest jednym z podstawowych warunków zachowania pokoju i uniknięcia wojny, o której w swojej przepowiedni wspominała siostra Łucja. https://wgospodarce.pl/opinie/62160-zloty-nadzieja-dla-polski-i-europy Hmm, możę nie jest ich większość ale całkiem spora część: https://www.youtube.com/watch?v=aPDySjpJzSA (Polecam wysłuchać całość tego błazna, + za szczerość). JKM mówi wprost, że progam wyborczy jest tak budowany aby idiota go zrozumiał i nie chodzi o jego realizację, a o o pozyskanie głosów idiotów by rządzić. JKM, ojciec chrzestny wiadomej partii, która w swym programie na rzecz nauki chce jedynie odrzucenie ideologizacji "narzucanej za publiczne pieniądze"- to tyle na temat nauki, partii, która być może będzie współrządzić. To program partii odrzucającej ideologizacje, której lider, doktor nauk ekonomicznych S. Menzten, w akcie Gietrzwałdzkiej Konfederacji deklarował aby faktycznie (fizycznie i prawnie) koronować Chrytusa na króla Polski i chce aby to sądy biskupie dawały zgodę na rozwód (dla chętnych, a w praktyce...). Wg. socjologów i politologów górny pułap wyborczy tej partii to aż 20% wyborców. A więc w myśl JKM idiotów. Ps. Przepraszam, że politycznie ale nie da się wg. mnie, oddzielić tego tematu od dyskusji na temat polskiej nauki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...