Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2120
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    104

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. A "tambylcy" siwieją pracując z białymi (i żółtymi teraz) Tam jest całkiem inne pojęcie czasu, teraźniejszości/przyszłości, sensu pracy (wysiłku) i w ogóle sensu życia... Czas nie jest poszatkowany na godziny, dni, miesiące, zimy i lata, terminy i inne takie. Jutro jest takie samo jak dzisiaj. Równie dobre - nie muszę dzisiaj, jeśli dzisiaj nie jest mi to potrzebne, mogę jutro. No chyba, że mam ochotę zrobić to dzisiaj, bo mnie to bawi, chce mi się to robić, to zrobię dzisiaj. Itd. A przy tym potrafią być niesamowicie pomysłowi i cholernie cierpliwi - jeśli ich to bawi albo z jakichś powodów jest tu i teraz konieczne. I tak dalej...
  2. Nie, to właśnie zamordyzmy różne muszą ciągle udowadniać wszystkim - swoim i obcym - że są "alfa", bo inaczej łatwo mogą przestać być zamordyzmami, a to zwykle dla zamordyzmów kończy się niezbyt przyjemnie. A Trump - oczywiście, że by chciał, bo czemu by miał nie chcieć, zresztą też w jakimś stopniu zamordystą jest, ale jest ograniczony demokracją. Kongres forsy nie da, i Trump może sobie chcieć...
  3. Próbowałem dogrzebać się do publikacji badań w Przezmarku, ale chyba jeszcze jej nie ma, jest tylko zajawka PAP - to, co tutaj. Jeśli chodzi o średniowiecze, przede wszystkim kulturę materialną (historia mordobić mało mnie interesuje), to mam tego ze 4-5 metrów na półkach, w tym sporo dobrej starej niemczyzny, ale niestety jest to w słabo ogrzewanej części chałupy (żyję troche średniowiecznie, co daje mi wolność, o której podobno pojęcia nie mam , podobnie zresztą jak i o historii, jak twierdzi ten sam Wszechwiedzący), no i paluchy marzną, kiedy się w tym papierze grzebie. Ale... wyjąłem drugi tom Historii Kultury Materialnej Polski,13-15 w. (Ossolineum, 1978) i po ogrzaniu go do sensownej temperatury coś tam z niego wyczytałem, co w naszej dyskusji przydać się może (Pożywienie, napoje, A. Rutkowska-Płachcińska, str. 247-280): - postnych dni było 192 w roku, w tym beznabiałowych 51, czyli "mięsnych" tylko 173 (str. 258); - cytat: "Nie znamy również gatunku ryb suszonych zwanych strekfusy, były to prawdopodobnie ryby morskie, gdyż notują je w dużych ilościach rachunki krzyżackie obok sztokfiszy (suszonych gatunków dorszy) oraz śledzia (100 g - 160 kcal)." (str. 255); - cytat: "Najczęściej występują jednak tańsze od tamtych szczupaki, oczywiście chodzi o szczupaki duże, gdyż inne miały małą wartość pieniężną. W postnym pożyweniu mnichów w początku XV w. uważano je za najcenniejszy składnik posiłków". (str. 263); - cytat: "Z drugiej strony źródła pisane, w dużej mierze pochodzące co prawda z końca średniowiecza, notują dość znaczną liczbę naczyń metalowych: wśród nich obok zastawy stołowej znajdowały się również naczynia służące do gotowania potraw. Były to przede wszystkim różnych rozmiarów kociołki oraz patelnie;" (str. 274-275); - itd,, bo więcej ciekawych informacji można tam znaleźć. Wnioski z tego są chyba dosyć oczywiste: 1. co najmniej dziwne byłoby, gdyby akurat Krzyżacy w Przezmarku przez większość roku wcinali tylko chleb, kasze i zielsko zagryzane serem i jajami, a ryb zjadać nie chcieli, tym bardziej, że mogli mieć je w praktycznie nieograniczonej ilości i jakości; 2. wniosek autorów jest co najmniej przedwczesny biorąc pod uwagę zarówno wiedzę ogólną, jak i wyniki wykopalisk. Można przyjąć na granicy pewności, że podobnie jak teraz ryby rzadko były gotowane, w przeciwieństwie do mięsa. Zjadali ryby -wędzone, suszone, solone*, pieczone i smażone, Do pieczenia były używane rożny i ruszty. Bardzo wątpliwe jest, żeby smażyli na patelniach glinianych - były one niewielkie, nadawały się raczej do użytku domowego czy do robienia jakichś sosów itp., a nie do smażenia ryb dla kilkudziesięciu żarłocznych facetów. Do tego musieli mieć duże patelnie metalowe, a te się nie zachowały, bo żelazo czy miedź były przetapiane wielokrotnie. * - fajny cytat dotyczący solonych śledzi przy okazji (jw. str. 255): "Niska cena oraz walory smakowe przyczyniły się do rozpowszechnienia jego spożycia; ceniona była przede wszystkim słoność uchodząca wówczas za zaletę, a nie jak dziasiaj z wadę, pozwalała bowiem oszczędzać soli w potrawach. Stąd ceny ich różniły się między sobą: 100 śledzi moczonych kosztowało w końcu XIV w. 10 gr, niemoczonych - 12 gr. Za umartwianie w jedzeniu uchodziło m.in. moczenie śledzi tak długo, aż znikł z nich cały smak soli;" U Niemców jest sporo stron zwiazanych z krzyżactwem. Pewnie tam mozna znaleźć dokładniejsze informacje, ale już trochę dosyć mam ekranu...
  4. Napiszę otwartym tekstem - gówno o mnie wiesz, o tym w jakich warunkach się wychowałem, jak żyłem przez te kilkadziesiąt lat i jak żyję teraz, co robiłem i co robię... i czy musiałem się na cokolwiek "nawracać", i tak dalej. I raczej się nie dowiesz, bo po co. Zresztą na Twoje pojęcie "wolności" raczej "nawrócić się" bym nie miał zamiaru. A poza tym, Tobie się chyba fora pomyliły. Masz jakieś fakty, dane, wyniki, wzory, wykresy, hipotezy, teorie i inne takie, to dawaj je tu. A ze swoimi bredniami, kompleksami i cholera wie czym jeszcze, może jednak gdzie indziej...
  5. O tak Wszechwiedzący! Jeśli tak twierdzisz, to widocznie tak jest. (K..wa, co za brednie! Tego się nawet skomentować nie da.) ??????????????????????????????????! Dobrze, że moi znajomi tego nie przeczytają, bo chyba nawet pampersy by im nie pomogły. Tobie chyba na serio coś ostro odbija. Ale to Twój problem, nie mój.
  6. No tak, świat pojęć thikima - sekty, wiary, religie... Nazywa się to 'zasada projekcji'. Już ta "d... wszędzie" chyba lepsza. A co do biznesu - no fakt, jest od kogo się uczyć jak przez tysiące lat zarabiać na strachu i nadziei ":maluczkich". Najlepszy towar jaki dotychczas wymyślono.
  7. Eee tam... prawica lepsza - prawicy nie przeszkadza, kiedy babę się tłucze, byle nie za często oczywiście (bo można się zmęczyć): https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/sedzia-sadu-rodzinnego-o-schowanych-przepisach-o-przemocy-w-rodzinie-horrendum/q6gc285
  8. No przecież wiadomo, że najkuteczniejsze są zaklęcia albo woda święcona - zależy co kto lubi.
  9. Hmm... faceci do pi........., no tego, ginekologa znaczy się, czy facetki do fiuciarza? A może średnią geometryczną wyciągnąć? Wtedy wszystko się wyzeruje i ani do jednego, ani do drugiego, no bo z czym?
  10. Te dane wskazują, że raczej odwrotnie było - ryby były cenione, tylko z dostępnością był problem. Gdyby nie były doceniane, to proporcja byłaby odwrotna, bo trudno uznać, że na królewskim dworze papu było gorsze niż u przeciętnego szlachcica. Kiedy się popatrzy na mapy z okresu 14.- 18. w., widać, że polskich terenach niewiele było większych jezior i rzek, czyli miejsc, gdzie mogło istnieć profesjonalne (towarowe) rybactwo. A dostępu do morza praktycznie nie było. Trzeba przy tym przyjąć, że maksymalna odległość transportu - z wyjątkiem np. solonych śledzi - to ok. 30 km (dzień drogi), w praktyce raczej mniej. Profesjonalne stawy były przede wszystkim przy klasztorach (to nie jest przypadek). W stawach przydworskich pewnie w większości tylko trochę karasków pluskało i niewiele więcej. Od późnego średniowiecza zaczęły się rozposzechniać młyny i tartaki wodne, czyli były młynówki, ale ich rybią zawartość pewnie w większości zjadali właściciele. Czyli przeciętny szlachecki dwór miał niewiele więcej niż to, co po rzeczkach i strumykach chłopi nałapali i do dworu przynieśli, chyba że kłusowali i sami zjedli. Podobnie w większości miast i miasteczek, które były dalej niż dzień drogi od dużych rzek. Kto coś w okolicy złapał, ten miał, a reszta mogła liczyć tylko na jakieś nieregularne dostawy. W zimie ryb praktycznie nie było, bo przez większość zimy wody były dokładnie pozamarzane. I jeszcze jedno - liczenie w kaloriach jest trochę mylące. Przeciętne ryby są znacznie mniej kaloryczne niż mięso, szczególnie takie, jakie wtedy było najbardziej cenione - bardzo tłuste. Czyli objętościowo lub wagowo wyjdzie min. 10 i 30, a to już mało na pewno nie jest biorąc pod uwagę możliwości zaopatrzenia. Wróćmy do Kryżaków - mieli jezioro pod nosem, kilka innych w okolicy, do Zalewu w linii prostej niecałe 50 km, co przy ich logistyce nie było odległością dużą. Czyli ryb im na pewno nie brakowało, postów też (zakonnicy mieli więcej niż świeccy) - bardzo wątpliwe jest, żeby ryb mało jedli. Raczej tylko śladów po rybich obżarstwach brakuje, a to już inna sprawa.
  11. Raczej sprzężoną. Tochę wątpliwe, żeby mało ryb jedli -> postów było dużo więcej niż teraz, w sumie ok. pół roku. Podejrzewam, że raczej ryb nie gotowali. Zupy rybne robi się z reguły z malych rybek i łbów, płetw itd większych. Dużych ryb im prawdopodobnie nie brakowało, czyli małych wcinać nie musieli. A duże można solić, wędzić, piec na rożnach czy smażyć i zwykle lepsze są takie niż gotowane. W przypadku smażenia pewnie używali smalcu lub masła i patelnie mogły być tym tłuszczem tak zaimpregonowane, że ślady rybiego się nie zachowały. Patelnie mogły być też metalowe (żelazo, miedź), wygodniejsze od glinianych.
  12. Z obrazka wynika, że te "kosze rybackie" to wiersze (wiersza), czyli wiklinowe pułapki na ryby i raki: https://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Wiersza
  13. Jeśli ktoś chce więcej o tych baobabach, to tu: https://www.dailymail.co.uk/sciencetech/article-5830839/Shocking-die-Africas-oldest-baobabs-study.html a o lewackiej (bo jak inaczej, w RM tego nie ma) "klimatycznej religii" (ⓒ thikim, no chyba że komuś to podp.......ł) np. tu: http://naukaoklimacie.pl/
  14. Niektórym się wszystko z d... kojarzy, a Tobie, jak widać, z religią. Może być: - ciepło i sucho - ciepło i 'normalnie' - ciepło i mokro i to są trzy całkowicie różne stany. A tak przy okazji: https://kobieta.onet.pl/zycie-na-ziemi-zanika-w-przerazajacym-tempie-zmierzamy-ku-zagladzie/er1jq7z
  15. Może i usta chroni, ale wygląda na to, że przy okazji wali w dekiel, czego objawem jest spamerstwo.
  16. Hmm... bardzo bym się zdziwił, gdyby ikry nie jedli. To raczej ryba mogła być "resztką" po zjedzeniu ikry Inna sprawa, że archeo niezłą fantazję potrafią mieć, ale nie zawsze taka fantazja jest całkiem nieracjonalna - są obserwacje ludzi żyjących w takich samych warunkach w czasach całkiem niedawnych i to jest dobry punkt odniesienia.
  17. ex nihilo

    Amortyzacja młotków

    Mordobicie się zrobiło o to "czyj to wynalazek" (kto pierwszy), czyli bez historii sprawa była nierozwiązywalna. A uproszczenia były konieczne, teraz można z nich wyjść, jak komuś się zachce. W sumie: nie ma już chyba wątpliwości, że amortyzacja to wynalazek biznesu, wynikający z natury rzeczy, przejęty przez fiskusa do celów podatkowych, też zresztą w sposób - wbrew pozorom - całkowicie naturalny. Główna różnica pomiędzy amortyzacją (odpisem) bilansową podatkową polega na tym, że w podatkowej wprowadzono więcej uproszczeń (fikcje prawne) niż w bilansowej, co było zresztą konieczne, m.in. ze względu na możliwość kontroli. I to tyle. ,,,,,
  18. ex nihilo

    Amortyzacja młotków

    Amortyzacja i odpis amortyzacyjny to nie jest to samo. Amortyzacja jest pojęciem pierwotnym w stosunku do odpisu. Amortyzacja jest pojęciem ekonomicznym związnym z kosztami produkcji i działania firmy (opłacalność), a to (księgowość bilansowa) istniało dużo wcześniej od prawa podatkowego wiążacego podatek z dochodami (podatek dochodowy) na zasadzie "dochód=przychód-koszt". W praktyce podatki dochodowe to koniec 19. pocz 20 w. Podatki wcześniejsze nie miały bezpośredniego związku z kosztami, były to koncesje, ryczałty, podatki majątkowe albo podatki od przychodu (nie od dochodu), czyli nie istniało coś takiego jak podatkowe "odpisy amortyzacyjne". Nadal istnieje amortyzacja bilnasowa i amortyzacja podatkowa, i to nie jest to samo. https://mfiles.pl/pl/index.php/Amortyzacja Chodzi oczywiście o podatkowy odpis amortyzacyjny, a nie odpis w sensie ekonomicznym (bilansowym).
  19. ex nihilo

    Amortyzacja młotków

    Nie, zrobiła to księgowość, rachunek kosztów.Jeśli młotek ma wbić 1000 gwoździ, to do kosztu wbicia jednego gwoździa trzeba wliczyć 1/1000 ceny mlotka. I stąd to się wzięło.
  20. A jakie to (różowowłose) dziwolągi propagują ludobójstwo albo sytemy totalitarne? Zgorszenie pomijam, bo to sprawa całkowicie ocenna. Z tym ludobójstwem i systemami totalitarnymi, to może raczej o dziwolągi z wygolonymi łbami i różowymi racami w łapach Ci chodziło? Hmm...? Jeśli tak, to zgoda.
  21. To są po prostu prymitywne techniki manipulacji, bo nawet nie porządna erystyka, która też jest sztuką i w dobrym wykonaniu można ją docenić. "Oni" mają swoje chrześcijaństwo i swoich proroków i papieży - Toruń, Flacha, Jasna Góra, Międlar itp.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...