Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37640
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Microsoft udostępnił swoim partnerom pierwszą bardzo wczesną wersję systemu Windows 8. Oczywiście informacje na jej temat bardzo szybko wyciekły do internetu. Najpoważniejszą zmianą, jaką widać już w tej chwili jest zastąpienie tradycyjnego menu Wstążką, znaną z MS Office'a. Na taki interfejs zdecydowano się prawdopodobnie ze względu na rosnącą popularność tabletów. Wstążka może być łatwiejsza w obsłudze na urządzeniach z ekranem dotykowym. Oczywiście w tej chwili nie wiadomo, na ile sprawnie całość pracuje, gdyż większość funkcji jeszcze nie działa. Dobrą wiadomością jest możliwość rezygnacja ze wstążki na rzecz rozwijalnego menu znanego z dotychczasowych Windows. Nie wiadomo jedynie, czy nie jest to opcja tymczasowa i czy zostanie ona udostępniona w ostatecznej wersji OS-u. Jako, że mamy do czynienia z wczesną wersją niewykluczone, że Wstążka zniknie z edycji finalnej. Część specjalistów jest zdania, że wraz z Windows 8 w systemie operacyjnym z Redmond zajdą olbrzymie zmiany w porównaniu z wcześniejszymi edycjami. Przygotowując go Microsoft musi bowiem brać pod uwagę urządzenia mobilne, smartfony i tablety, na których ma działać.
  2. Naukowcy z Uniwersytetu w Glasgow odkryli, skąd rośliny wiedzą, kiedy zacząć wytwarzać własny filtr słoneczny, by chronić się przed szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego. Od kilkudziesięciu lat spekulowano, że rośliny muszą dysponować fotoreceptorami UVB. Miałyby one przypominać te wykrywające inne długości fal, których funkcja polega na kontrolowaniu różnych procesów, np. kwitnienia. Teraz wyjaśniono, jak receptor UVB wygląda i działa. Białko UVR8 rozpoznaje UVB i aktywuje wymagane do produkcji własnego filtra zmiany w ekspresji genów. Rośliny potrzebują światła słonecznego, by pozyskać niezbędną energię, dlatego są stale wystawione na działanie promieniowania ultrafioletowego UVB. Rzadko wykazują jednak symptomy uszkodzeń, ponieważ w toku ewolucji wykształciły metodę zabezpieczania, polegającą na odkładaniu filtra w zewnętrznych tkankach liści. Poszukiwania receptora UVB były dla fotobiologów odpowiednikiem poszukiwania Świętego Graala. Od kilkudziesięciu lat wiedziano, że rośliny mogą wyczuwać obecność UVB i że stymuluje to produkcję blokera, ale nie mieliśmy pojęcia, jak się to dzieje. Teraz już wiemy – cieszy się prof. Gareth Jenkins. W 2005 roku zespół Jenkinsa wykazał, że UVR8 wywołuje zmiany w ekspresji genów, które umożliwiają produkcję filtra anty-UVB. Później, we współpracy z kolegami z uniwersytetów we Fryburgu Bryzgowijskim i Genewie, Szkoci próbowali ustalić, jak to białko działa. Zwykle UVR8 tworzy dimery, lecz UVB rozbija je na dwie pojedyncze cząsteczki proteiny. Kluczowym procesem w roślinach wytwarzających filtry jest interakcja UVR8 z innym białkiem COP1. Oddziaływanie to skutkuje uruchomieniem przez UVR8 niezbędnych zmian w ekspresji genów [...]. Kiedy roślina wykrywa UVB, światło aktywuje produkcję filtra, który odkłada się w zewnętrznych tkankach. Pochłania on UVB, minimalizując jego wnikanie do komórek położonych niżej. Wystawienie na oddziaływanie UVB stymuluje syntezę enzymów naprawiających DNA, poza tym włączają się geny zapobiegające oksydacyjnemu uszkodzeniu komórek [przez reaktywne formy tlenu] i odpowiadające za podtrzymanie fotosyntezy. Naukowcy prowadzili eksperymenty na rzodkiewnikach. Rośliny pozbawione UVR8 umierały po ekspozycji na dawkę UVB typową dla pełnego słońca.
  3. Naukowcy z University of Illinois zaobserwowali w grafenie zjawisko termoelektryczne i odkryli, że w nanoskali materiał ten chłodzi się efektywniej niż krzem. Zespół pracujący pod kierunkiem profesora Williama Kinga wykorzystał końcówkę mikroskopu sił elektronowych w roli czujnika temperatury. Uczeni dowiedzieli się, że w miejscu, w którym grafenowy tranzystor dotyka metalowych połączeń, chłodzący efekt termoelektryczny jest silniejszy niż ogrzewanie się materiału wywołane oporami w przepływie prądu. Oznacza to, że w tym miejscu tranzystor samodzielnie się schładza. Zjawisko termoelektryczne zachodzi wskutek bezpośredniej transformacji napięcia elektrycznego pomiędzy dwoma punktami na różnicę temperatur. W krzemie i większości materiałów nagrzewanie się spowodowane przepływem prądu jest znacznie większe niż samodzielne chłodzenie. Odkryliśmy jednak, że w tych tranzystorach grafenowych istnieją miejsca, w których chłodzenie jest większe niż nagrzewanie, co pozwala urządzeniom na samodzielne schłodzenie się. Dotychczas nie obserwowano tego zjawiska w grafenie - mówi King. Dzięki nowo odkrytej kolejnej przydatnej właściwości grafenu, elektronika grafenowa, o ile powstanie, będzie wymagała niewiele wspomaganego chłodzenia, a niewykluczone, że obejdzie się bez niego.
  4. Panasonic jest pierwszą firmą, która rozpocznie sprzedaż płyty BDXL wielokrotnego zapisu. Dotychczas na rynku obecne były jedynie nośniki tego typu jednokrotnego zapisu. Płyta LM-BE100J trafi do rąk klientów w połowie kwietnia. Trójwarstwowy krążek pomieści do 100 gigabajtów danych. Wyceniono go na 10 000 jenów czyli 119 dolarów. BDXL (BD-RE XL) jest zgodna ze standardem RE4 Format Specification, pracuje z prędkością 2X i jest kompatybilna z odtwarzaczem Panasonic BZT900 BDXL.
  5. Duma Kanadyjczyków, syrop klonowy, dołączy prawdopodobnie do grupy tzw. superpokarmów. Naukowcy z University of Rhode Island (URI) zidentyfikowali w nim 54 substancje, dwukrotnie więcej niż wcześniej wspominano, a wiele z nich wykazuje właściwości przeciwzapalne i antynowotworowe. Okazało się, że część tych związków wpływa na enzymy istotne dla kontrolowania cukrzycy typu 2. W syropie klonowym odkryliśmy szeroką gamę polifenoli. Zapewnia on cały asortyment korzystnych dla zdrowia składników, z których kilka występuje także w jagodach, herbacie, czerwonym winie i siemieniu lnianym [...]. Nie wszystkie preparaty słodzące są jednakowe. Wybranie czystego syropu klonowego może być najlepsze ze względu na zestaw przeciwutleniaczy niewystępujących w innych naturalnych substancjach słodzących – opowiada dr Navindra Seeram. Syrop klonowy może się przydać w kontrolowaniu cukrzycy typu 2., ale trzeba to jeszcze potwierdzić w badaniach klinicznych. Zauważyliśmy, że polifenole z syropu hamują enzymy zaangażowane w rozkład cukrów złożonych na prostsze. W rzeczywistości we wstępnych badaniach, gdy pod uwagę brano suchą masę, syrop klonowy wykazywał większą zdolność inhibicji enzymów niż kilka innych zdrowych pokarmów roślinnych, np. jagody. Seeram podkreśla, że tego typu badania są bardzo ważne, ponieważ do 2050 roku 1:3 osoby będzie chorować na cukrzycę typu 2. Podczas analiz okazało się, że 5 przeciwutleniaczy syropu klonowego to dla nauki zupełna nowość. Jednemu z polifenoli nadano nazwę Quebecol (kebekol). W ten sposób uhonorowano kanadyjską prowincję Quebec. Związek ten powstaje, kiedy gotuje się sok klonowy, by uzyskać cenny syrop.
  6. Izoflawony z soi zwiększają wpływ radioterapii na komórki raka płuc. Podczas badań naukowcy posłużyli się preparatem, w którym znalazły się 3 główne izoflawony ziaren soi: genisteina, daidzyna oraz glicytyna (Journal of Thoracic Oncology). Aby ulepszyć radioterapię dla komórek raka płuc, badamy potencjał naturalnych nietoksycznych składników soi izoflawonów w zakresie zwiększania efektów promieniowania w przypadku komórek nowotworowych, przy jednoczesnej ochronie normalnych komórek płuca przed uszkodzeniem – wyjaśnia dr Gilda Hillman z Wydziału Naświetlania Onkologicznego Wayne State University. Naturalne izoflawony sojowe mogą uwrażliwiać komórki nowotworowe na działanie radioterapii, hamując mechanizmy przeżycia, które uruchamiają, by się chronić [ostatnio naukowcy zademonstrowali, że blokują mechanizmy naprawy DNA uszkodzonego przez promieniowanie]. W tym samym czasie związki te działają w prawidłowej tkance jak przeciwutleniacze, chroniąc ją przed niepożądanym uszkodzeniem przez radioterapię. Komórki linii A549 niedrobnokomórkowego raka płuc, które w ramach eksperymentu potraktowano przed radioterapią izoflawonami, wykazywały więcej uszkodzeń DNA i mniej aktywności naprawczej od komórek poddanych wyłącznie napromienianiu. Wcześniej akademicy wykazali, że czysta genisteina wykazuje w liniach ludzkich komórek niedrobnokomórkowego raka płuc efekt przeciwnowotworowy, ale jak pokazano ostatnio, w przypadku zastosowania mieszanki z soi jest on silniejszy.
  7. Stany Zjednoczone to chyba jedyny kraj Zachodu, w którym niektórzy uczniowie, studenci, szkoły i nauczyciele nie chcą słyszeć o teorii ewolucji i czasem daje się im do tego prawo. Teraz parlamentarzyści ze stanu Tennessee zaproponowali uchwalenie przepisów, które będą chroniły nauczycieli podważających teorię ewolucji czy teorię globalnego ocieplenia. Tennessee ma szczególnie ciekawą historię podważania teorii ewolucji. W roku 1925 odbył się w nim proces The State of Tennessee kontra Scopes, zwany też Scopes Monkey Trial. Stan oskarżył w nim nauczyciela biologii Johna Scopesa o naruszenie stanowej Ustawy Butlera, która zakazywała nauczycielom szkół publicznych podważania biblijnych teorii o pochodzeniu człowieka. Scopes został uznany winnym, a Sąd Najwyższy stanu Tennessee podtrzymał ważność ustawy, na podstawie której sądzono Scopesa, jednak z przyczyn technicznych sam wyrok unieważniono. Do powtórki procesu nie doszło. Sprawa odbiła się jednak szerokim echem w całym kraju. Sprawę Scopesa rozstrzygnął, de facto, Sąd Najwyższy USA, który w procesie Epperson kontra Arkansas (rok 1968) stwierdził, że stan nie ma prawa zabraniać nauczania teorii ewolucji w szkołach publicznych. Sąd uznał, że narusza to Pierwszą Poprawkę do Konstytucji USA, która mówi, że „Kongres nie może ustanowić żadnych praw wprowadzających religię". W związku z tym w niektórych stanach przyjęto zasadę, że szkoły publiczne nauczające teorii ewolucji muszą również nauczać kreacjonizmu. W roku 1987 Sąd Najwyższy USA orzekł, że takie przepisy są zakazane, gdyż ich celem jest preferowanie konkretnej religii. Obecnie Zgromadzeniu Generalnym Tennessee zaproponowano przepisy, w których czytamy: Zabrania się stanowym radom edukacyjnym oraz jakimkolwiek ciałom zarządzającym publicznymi szkołami podstawowymi i ponadpodstawowymi, dyrektorom szkół, administratorom systemu szkolnictwa przeszkadzania nauczycielom szkół publicznych w pomaganiu uczniom w zrozumieniu, analizowaniu, krytykowaniu w sposób obiektywny silnych i słabych stron istniejących teorii naukowych dotyczących ewolucji i globalnego ocieplenia. Zwolennicy ustawy mówią, że polepszy ona jakość nauczania. Senator Bo Watson, jeden z jej autorów, stwierdził w wywiadzie: „Kreacjonizm i teoria inteligentnego projektu mogą nie spełniać standardów naukowych, ale jeśli taki temat pojawi się na lekcji, a nie jest on wpisany w stanowym programie nauczania, to nauczycielom nie powinno się zabraniać o tym mówić. Nauczyciel powinien mieć prawo powiedzieć uczniom, że istnieją konkurencyjne teorie". Nowa ustawa spotkała się z pewnym wsparciem wśród stanowych środowisk naukowych. Część nauczycieli zwraca uwagę, że może to poprawić jakość nauczania poprzez promocję krytycznego myślenia. Inni podkreślają, że nauczyciel nie powinien narzucać uczniom swoich poglądów. Inni jednak krytykują proponowane rozwiązania prawne. Stwierdzają, że to próba ataku na dobrze zbadane teorie naukowe. Nauczyciel biologii Wesley Roberts, zeznając przed Zgromadzeniem Generalnym Tennessee stwierdził, że ustawa spowoduje, że mity i bajki będą traktowane również poważnie jak nauka. Podał tu przykład chińskiego mitu o stworzeniu człowieka, w którym pchły stają się ludźmi. Częścią bogatej historii naszego stanu jest opozycja wobec teorii ewolucji. Ta ustawa to część tej tradycji. Ona nie mówi o zachęcaniu studentów o przedyskutowaniu kontrowersji dotyczących wojny w Wietnamie. Nie mówi o dyskusji na temat prawdziwej wartości liczby pi. Ona skupia się na ewolucji. Ta ustawa to nic innego, jak pozwolenie na pojawienie się w klasach dowolnej idei, niezależnie od tego, czy ma ona naukowe podstawy czy też ich nie ma. Wspomniana ustawa zyskała już akceptację Komitetu Edukacji Zgromadzenia i wkrótce zostanie poddana pod głosowanie.
  8. Naukowcom udało się, po raz pierwszy, dowieść związku pomiędzy wirusem powodującym u ludzi problemy z układem oddechowym a zgonami wśród zagrożonych goryli górskich. Uczeni z Mountain Gorilla Veterinary Project, University of California w Davis, Columbia University i Rwanda Development Board opisali wyniki badań nad dwoma gorylami górskimi zmarłymi w 2009 roku. Jako, że na świecie żyje mniej niż 800 goryli górskich, każdy osobnik jest niezwykle ważny dla przetrwania gatunku. Jednak górskie goryle są otoczone przez ludzi, a nasze odkrycie pokazuje, iż życie w chronionych parkach narodowych nie jest barierą dla przenoszonych przez ludzi chorób - mówi Mike Cranfield z UC Davies. Bliskie pokrewieństwo genetyczne ludzi i goryli powoduje, że od dawna obawiano się, iż zwierzęta mogą zarażać się od nas różnymi chorobami. Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że rezerwaty goryli w Rwandzie, Ugandzie i Demokratycznej Republice Kongo znajdują się w najgęściej zaludnionych miejscach Afryki. Ponadto do rezerwatów goryli każdego roku przybywają tysiące ludzi z całego świata. To z jednej strony pomaga utrzymać rezerwaty, ale z drugiej naraża zwierzęta na większy kontakt z człowiekiem. W ciągu ostatnich lat weterynarze z Mountain Gorilla Veterinary Project, którzy dbają o zdrowie żyjących w rezerwatach zwierząt, zauważyli rosnącą liczbę oraz nasilenie chorób dróg oddechowych u swoich podopiecznych. W badaniach opisano dwa zgony, do których doszło w grupie Hirwy, żyjącej w Rwandzie. W latach 2008-2009 w liczącej 12 osobników (1 dorosły samiec, 6 samic, 3 młode i 2 noworodki) grupie zachorowało 11 zwierząt. Goryle kaszlały, ciekło im z nosów i oczu, zapadały w letarg. W wyniku choroby zmarła jedna dorosła samica i jeden noworodek. Badania tkanek zwierząt wykazały obecność biochemicznej sygnatury RNA ludzkiego metapneumowirusa (HMPV). Bezpośrednią przyczyną śmierci dorosłej samicy była infekcja bakteryjna płuc, ale HMPV prawdopodobnie wywołał podatność na tę infekcję. Obecnie na świecie żyje jedynie 786 górskich goryli. Opisane powyżej badania finansował m.in. Google.
  9. Duże zwierzęta żyją przeważnie dłużej od małych, ale różnica ta maleje w przypadku małych zwierząt, które hibernują. Christopher Turbill z Umiwersytetu Medycyny Weterynaryjnej w Wiedniu uważa, że głównym powodem jest uniknięcie bycia upolowanym zimą. Zwiększona przeżywalność spowalnia i wydłuża bowiem cykl życiowy, czego przejawem jest np. wcześniejsze osiąganie dojrzałości płciowej przez zbliżonej wielkości gatunki niehibernujące. Hibernując, zwierzęta spowalniają metabolizm, dlatego mogą znacznie zmniejszyć ilość energii potrzebnej do przeżycia. Przed ułożeniem się do zimowego snu wybierają bezpieczne miejsce, co zmniejsza szanse na stanie się czyjąś przekąską. Wg biologów, wszystko to razem przyczynia się do długowieczności. Już wcześniejsze badania sugerowały, że hibernujące zwierzęta żyją dłużej, ale naukowcy wyjaśniali to raczej ograniczoną ekspozycją na bardzo niskie temperatury oraz brakiem konieczności konkurowania o zmniejszające się rezerwy pokarmowe. Austriacy wyliczali sezonowy i roczny wskaźnik przeżywalności. W ten oto sposób ustalili, że hibernujące gatunki mają o ok. 15% wyższy roczny wskaźnik przeżywalności, ale każdego roku wydają na świat mniejszą liczbę młodych od zwierząt niekorzystających z dobrodziejstw zimowego odpoczynku. Akademicy z Wiednia podają przykład gryzoni. Niehibernujący gatunek, np. szczur, ma rocznie 14 młodych. W jego przypadku szansa na przeżycie roku wynosi 17%, a maksymalna długość życia to 3,9 roku. Hibernujący gryzoń o podobnych gabarytach doczeka się tylko ok. 8 młodych rocznie, ale jego szanse na przeżycie roku wynoszą 50%, a maksymalna długość życia wzrasta do 5,6 roku. Ekipa Turbilla przeanalizowała wcześniejsze badania i uwzględniła nowe dane dotyczące popielicy (Glis glis). Claudia Bieber podkreśla, że wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, hibernacja nie jest dla zwierząt niebezpieczna. Znoszą ją dobrze, a i po przebudzeniu mają lepsze szanse na przeżycie od gatunków niehibernujących. Tyczy się to zwłaszcza zwierząt o wadze poniżej 1,5 kg.
  10. Uczeni z Uniwersytetu w Innsbrucku stworzyli największy na świecie rejestr kwantowy. Udało im się splątać aż 14 kubitów (kwantowych bitów). Dotychczasowy rekord w liczbie splątanych kwantowych bitów należał do profesora Rainera Blatta z tej samej uczelni. W roku 2005 splątał on 8 bitów, tworząc kwantowy bajt. Teraz jego koledzy, pracujący pod kierunkiem Thomasa Monza splątali 14 atomów wapnia umieszczonych w pułapce, a potem manipulowali nimi za pomocą światła lasera. Każdy z atomów reprezentował jeden kubit, zatem powstał 14-kubitowy rejestr. Austriaccy uczeni mają jednak znacznie większe ambicje. Nauczyli się już, w jaki sposób uwięzić w jonowej pułapce 64 cząstki. Na razie nie potrafimy ich ze sobą splątać. Jednak nasze najnowsze osiągnięcie pozwala nam lepiej zrozumieć zachowanie licznych splątanych cząstek - mówi Monz. Warto tutaj przypomnieć, że niedawno Rainer Blatt i jego koledzy zaprezentowali kwantowe anteny, czyli urządzenia pozwalające na wymianę informacji pomiędzy kwantowymi rejestrami umieszczonymi na tym samym układzie scalonym. Wszystkie te odkrycia to ważne kroki na drodze do skonstruowania praktycznych kwantowych urządzeń przetwarzających informacje - mówi Blatt.
  11. Samuel Miller, człowiek, który oskarżał Microsoft w pierwszym rządowym procesie antymonopolowym, teraz popiera zarzuty koncernu z Redmond wysuwane pod adresem Google'a. Miller był główny prokuratorem w sprawie Stany Zjednoczone przeciwko Microsoftowi, którą Departament Sprawiedliwości rozpoczął w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Prowadziłem sprawę przeciwko Microsoftowi i teraz wydaje mi się, że Google, jako monopolista, stosuje taką samą taktykę w calu utrzymania swojej dominującej pozycji, jaką stosował Microsoft. Taktyka ta sprowadziła na Microsoft kłopoty - mówi Miller. Dodaje, że zarzuty Microsoftu, o których wczoraj pisaliśmy, są uzasadnione i warte poważnego rozważenia. Spośród wymienionych przez Microsoft zarzutów najbardziej przekonujący jest ten o utrudnianiu innym wyszukiwarkom dostępu do YouTube'a. Większość specjalistów przyznaje tutaj rację koncernowi z Redmond. Google nie odpowiedział wprost na zarzut o stosowanie technologii utrudniających dostęp obcym wyszukiwarkom. Stwierdził jedynie, że dla kogoś, kto nie jest ekspertem, wyniki przeszukiwania YouTube'a w Bingu wyglądają tak samo, jak w Google'u. Specjaliści zauważają jednak, że nie jest to argument ważny z prawnego punktu widzenia. Microsoft mówi, że Google stosuje techniczne rozwiązania utrudniające dostęp do YouTube'a. Gdyby Google nie miał dominującej pozycji, nie byłoby problemu - stwierdza Miller. Specjaliści nie są tak jednoznaczni w ocenach dotyczących braku interoperacyjności pomiędzy AdWords a innymi platformami reklamowymi oraz braku wymiany danych, które, jak twierdzi Microsoft, należą do użytkowników. Tutaj pojawiają się wątpliwości, gdyż użytkownicy korzystający z AdWords akceptują standardową umowę na podstawie której przekazują swoje dane Google'owi, trudno zatem twierdzić, że należą one do użytkowników. Eksperci mówią też, że wymiana takich danych nie jest prosta, ale nie jest też niemożliwa. Jednak „jeśli Microsoft skarży się, że informacje otrzymywane od Google'a nie działają z systemami Microsoftu tak dobrze, jak z systemami Google'a, to jest sprawą Microsoftu, by ulepszył swój produkt - mówi Michael Hausfeld, były główny prawnik reprezentujący USA w sprawie antymonopolowej przeciwko Intelowi. Z kolei Miller nie odrzuca całkowicie argumentacji koncernu z Redmond. Zauważa, że w Unii Europejskiej „działanie ograniczające" jest interpretowane szerzej niż w USA i przypomina, że to właśnie UE narzuciła Microsoftowi takie zmiany w swoim oprogramowaniu, by programy konkurencji łatwiej z nim współpracowały. Microsoft skarży się też, że Google ogranicza konkurencję zawierając umowy na wyłączność dotyczące wyświetlania reklam w wynikach wyszukiwania. Tymczasem sam Microsoft ma taką umowę np. z Facebookiem. Hausfeld nie wyklucza, że Komisja Europejska po prostu zabroni obu firmom zawierania takich umów. Innego zdania jest Miller, który zauważa, że sytuacja obu koncernów jest różna, gdyż do Google'a należy 90% rynku reklamy w Europie.
  12. Wiele osób obgryza ołówki, pióra czy kredki. Pomijając niehigieniczność tego nawyku, można też mieć zastrzeżenia co do estetyki i funkcjonalności pokąsanych przyborów. Holenderski projektant Dave Hakkens, sam będący zagorzałym podgryzaczem, chciał stworzyć coś lepiej przystosowanego do żucia i pisania, stąd pomysł na jadalny długopis. Hakkens zauważył, że skoro wyrzucamy 90% długopisu, czemu po prostu go nie zjeść. Na początku artysta zastanawiał się, co sprawia, że przybory piśmiennicze dobrze się podgryza. Gdy już to ustalił, przygotował 3 różne formy i rozpoczął próby z rozmaitymi rodzajami cukierków, sprawdzając, które żuje się najlepiej. Znając najkorzystniejszy kształt i recepturę cukierka, Dave wykonał ostateczny model o smaku miętowym. Cukierki tworzące obudowę mają kilka smaków - wspomniany miętowy, bananowy, kiwi, arbuzowy, pomarańczowy czy mieszany – i co najważniejsze, do niczego się nie kleją oraz nie roztapiają w dłoni. Podzielono je na dwadzieścia dwa łatwe do odgryzienia moduły, a w umieszczonym na czubku specjalnym przedziale znajduje się jadalny tusz. Jedynym nienadającym się do skonsumowania elementem jest obsadka (część długopisu, w której znajduje się obracająca się kulka). Po wypisaniu można ją wyrzucić lub przełożyć do nowego przyboru.
  13. Ta informacja to żart primaaprilisowy. Najnowszy kwartalny raport Microsoftu, złożony w amerykańskiej Komisji Giełd (SEC), pozornie nie różni się od innych tego typu dokumentów. Jednak gdy uważnie się w niego wczytamy możemy wywnioskować, że w najbliższym czasie z koncernu odejdzie... Steve Ballmer. W części raportu dotyczącej tegorocznych perspektyw i planów firmy czytamy bowiem, że przewidywana zmiana przywództwa przyniesie Microsoftowi znaczące korzyści związane z nowym podejściem do strategicznego rynku urządzeń mobilnych. Oczywiście dokument nie wymienia Steve'a Ballmera, jednak przyjrzenie się strukturze firmy wskazuje, że może chodzić tylko i wyłącznie o niego. Pod koniec maja ubiegłego roku doszło do poważnych zmian personalnych w Entertainment and Devices Division, która jest odpowiedzialna m.in. za Windows Phone i Xboksa. Są w niej zatem skupione wszelkie działania Microsoftu dotyczące urządzeń przenośnych. Przed niemal rokiem wydział ten stracił obu swoich szefów - Bacha i Allarda. Od tamtej pory menedżerowie jego poszczególnych oddziałów odpowiadają bezpośrednio przed Ballmerem. Zatem to właśnie szef Microsoftu jest de facto szefem działu odpowiedzialnego za rynek mobilny. Za konkluzją, że chodzi właśnie o Ballmera przemawia też użycie słowa „leadership", które w oficjalnych tekstach jest wykorzystywane przede wszystkim w odniesieniu do najważniejszych osób w firmach, wyznaczających kierunki ich rozwoju. Na razie nie wiadomo, kto mógłby zastąpić prezesa Microsoftu. Pod koniec maja odbędzie się doroczne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, podczas którego mogą zapaść decyzje personalne. W najbliższym czasie czeka nas zatem wysyp mniej lub bardziej prawdopodobnych nazwisk osób, które mogą stanąć na czele koncernu z Redmond.
  14. Przezczaszkowa stymulacja prądem stałym (ang. Transcranial Direct Current Stimulation, tDCS) poprawia zdolność przełykania u osób po przebytym udarze. Połączenie tDCS z ćwiczeniami opracowanymi przez rehabilitantów daje świetne rezultaty, pomagając uniknąć groźnych dla życia sytuacji (Stroke: Journal of the American Heart Association). Dysfagia, czyli utrudnione przechodzenie pokarmu z jamy ustnej przez przełyk do żołądka, to częste powikłanie udaru. Skutkiem aspiracji ciała obcego (pokarmu) do dróg oddechowych bywa np. zapalenie płuc. Podczas tDCS do skóry głowy pacjentów przymocowywano elektrody, które przewodziły prąd o słabym natężeniu. Zabieg miał na celu zwiększenie aktywności w określonych rejonach mózgu (zastosowano więc stymulację anodową). Okazało się, że u chorych, których poddano tDCS, zdolność przełykania poprawiła się o ponad 2,5 pkt w 7-punktowej skali, w porównaniu do nieco ponad 1 pkt w grupie kontrolnej niepoddawanej temu zabiegowi. Różnica była istotna statystycznie. Po stymulacji u 86% przedstawicieli grupy eksperymentalnej zdolność przełykania poprawiła się o co najmniej 2 punkty. Podobną poprawę zaobserwowano u 43% osób z grupy kontrolnej. Choć odsetki wskazują na pewien trend, w tym przypadku różnica nie jest istotna statystycznie. Naukowcy spekulują, że przyczyną jest mała liczebność próby, w studium wzięło bowiem udział tylko 14 osób. Rekrutację przeprowadzono w Beth Israel Deaconess Medical Center w Bostonie. Wszyscy pacjenci przeszli udar niedokrwienny (miało to miejsce od 1 do 7 dni wcześniej). Chorych wylosowano do dwóch grup: u członków jednej stymulowano regiony kory odpowiadające za przełykanie, u reszty zabiegi były udawane. W przyszłości amerykańscy naukowcy chcą się skupić na optymalizacji parametrów stymulacji oraz na określeniu czasu, kiedy najlepiej przeprowadzać interwencję.
  15. Google przez najbliższe 20 lat będzie znajdowało się pod szczególnym nadzorem Federalnej Komisji Handlu (FTC). Można zatem zdecydowanie stwierdzić, że koncern zastąpił Microsoft w roli ulubionego celu urzędników walczących z monopolizacją rynku. W ubiegłym roku do FTC wpłynęła skarga na usługę Google Buzz. Jej wprowadzenie spotkało się ze sprzeciwem wielu środowisk, gdyż upubliczniła ona listy kontaktów użytkowników Gmaila oraz uniemożliwiała całkowite wypisanie się z Buzza. Skarga na usługę trafiła do FTC, a ta właśnie uznała jej zasadność. Google i FTC zawarły zatem umowę, na mocy której przez najbliższe 20 lat koncern będzie poddawany regularnym niezależnym audytom badającym, w jaki sposób dba o prywatność użytkowników. Ugoda zakazuje też Google'owi naruszania prywatności i zaufania użytkowników, poprzez niewłaściwe obchodzenie się z ich danymi, zobowiązuje firmę do uzyskania zgody użytkownika jeśli chce podzielić się jego danymi ze stroną trzecią oraz musi wdrożyć odpowiedni program ochrony prywatności. FTC zauważa jednocześnie, że jest to pierwsza sprawa jaką rozpatruje, w której naruszono U.S.-EU Safe Harbor Framework. Umowa ta nakłada na firmy z USA obowiązek przestrzegania bardziej restrykcyjnych zasad ochrony prywatności obowiązujących w Unii Europejskiej. Podpisano ją po to, by amerykańskie firmy mogły zbierać informacje od mieszkańców EU. Podobne problemy z FTC miał też Microsoft. W 2002 roku Komisja rozpatrywała skargę na usługę Passport i również nałożyła na koncern z Redmond obowiązek poddawania się przez 20 lat niezależnym audytom.
  16. Naukowcy z NASA prowadzą testy biopaliwa z kurzego tłuszczu. Odbywają się one w Ośrodku Badania Lotu imienia Hugh L. Drydena. Amerykanie wykorzystują do tego odrzutowy samolot pasażerski Douglas DC-8. Specjaliści oceniają osiągi oraz emisję produktów spalania. Testy stanowią część Alternative Aviation Fuel Experiment II (AAFEX II). Samo paliwo ochrzczono Obrabianym Wodorem Odnawialnym Paliwem do Silników Odrzutowych. Naprawdę produkuje się je z kurzego tłuszczu. Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych kupiły wiele tysięcy galonów tego tłuszczu i na potrzeby eksperymentu dostarczyły NASA ok. 8 tys. galonów (30283 l) – wyjaśnia Bruce Anderson. Zespół ma się zająć testowaniem przygotowanej w proporcjach 50:50 mieszanki biopaliwa i zwykłego paliwa odrzutowego (Jet Propellant 8, JP-8), a także zrealizować scenariusz lotu wyłącznie na biopaliwie lub na JP-8. Poza pracownikami NASA w AAFEX II biorą udział przedstawiciele 17 organizacji, firm i agend federalnych. Przedstawiciele Centrum Badawczego imienia Johna H. Glenna zapewnili aparaturę do pomiaru emisji gazowej i cząsteczkowej. Wykorzystanie w statkach powietrznych alternatywnych paliw, z biopaliwami włącznie, stanowi kluczowy element strategii znacznego zmniejszenia wpływu lotnictwa na środowisko, a także uzależnienia od importowanej ropy naftowej – podkreśla Ruben Del Rosario z Centrum im Glenna.
  17. Pod koniec ubiegłego roku naukowcy z Wildlife Conservation Society (WCS) natrafili w odległym zakątku Afganistanu na naturalny kamienny łuk, który u podstawy mierzy prawie 65 metrów (64,1 m). Łuk Hazarchishma, bo o nim mowa, znajduje się na płaskowyżu Bamian. Biorąc pod uwagę rozmiary, należy go umieścić na 12. miejscu listy 20 największych naturalnych mostów świata. Jako pierwsi Hazarchishmę ujrzeli dwaj pracownicy WCS, Christopher Shank i Ayub Alavi, którzy przeprowadzali spis zwierząt zamieszkujących północne krańce płaskowyżu (występują tu m.in. koziorożce czy owce stepowe) i odwiedzali lokalne społeczności. Masywny łuk, zlokalizowany na wysokości 3 tysięcy metrów n.p.m., nazwano od znajdującej się w pobliżu wioski. Naukowcy z WCS powrócili tu w lutym bieżącego roku, by przeprowadzić dokładne pomiary. To jedno z najbardziej spektakularnych odkryć poczynionych w tym regionie. Łuk stanowi symbol naturalnych afgańskich cudów, które jeszcze czekają na ujawnienie – uważa Joe Walston, dyrektor Programu Azjatyckiego Wildlife Conservation Society. Największy most skalny na świecie (Fairy Bridge) znajduje się nad rzeką Buliu w Regionie Autonomicznym Kuangsi-Czuang. U podstawy mierzy on 122 metry. Kilka mostów ze wspomnianej na początku listy znajduje się na terenie amerykańskiego stanu Utah. Hazarchishma jest zbudowany z warstw skalnych utworzonych między jurą a eocenem. Przepust uformowały wody przepływające niegdyś przez suchy obecnie kanion Jawzari.
  18. Amazon, chcąc uspokoić obawy studiów nagraniowych, rozpoczął negocjacje w celu zawarcia z nimi umów licencyjnych. Firma uruchomiła przed dwoma dniami nowy serwis muzyczny. Amazon Cloud umożliwia słuchanie muzyki na dowolnym komputerze oraz smartfonach z systemem Android. Użytkownik musi najpierw wgrać muzykę na serwery Amazona, a później może z niej bez przeszkód korzystać. Każdy chętny otrzyma bezpłatnie 5 gigabajtów miejsca na dysku. Osoby, które kupią album w sklepie Amazona będą mogły korzystać z 20 GB przestrzeni dyskowej i przechowywać tam dowolne multimedia. Usługa może jednak budzić zastrzeżenia, gdyż daje jednoczesny dostęp do pliku aż pięciu osobom. To znaczy, że z utworu będzie mógł korzystać nie tylko jego właściciel. Podpisanie umów licencyjnych nie tylko uchroni Amazona przed ewentualnymi oskarżeniami ze strony koncernów nagraniowych ale również może przynieść firmie bardzo wymierne korzyści. Proponowany model, o ile się rozpowszechni, będzie wymagał olbrzymiej ilości miejsca na dyskach. Umowa ze studiami nagraniowymi umożliwiłaby np. rezygnację z przechowywania wielu kopii tego samego pliku i zastąpienie jej jedną kopią wysyłaną strumieniowo na każdy profil, który ma prawo do odsłuchu pliku.
  19. Większość z nas, słysząc o wpływie lotnictwa na klimat, pomyśli zapewne o emisji węgla, tym bardziej, że samoloty spalają olbrzymie ilości paliwa. Tymczasem, jak dowiadujemy się z nowo powstałego pisma Nature Climate Change, chmury tworzone obecnie przez samoloty, mają większy wpływ na klimat niż cała historyczna emisja produktów spalania paliwa lotniczego. Autorzy artykułu informują, że wydzielanie węgla przez silniki to tylko jeden z wielu sposobów, w jaki samoloty wpływają na klimat. Istotny jest też fakt, że emisja ma miejsce wysoko nad Ziemią, że wydzielane są też tlenki azotu, jednak najbardziej znaczący jest udział samolotów w tworzeniu się chmur. Obserwując lecący samolot, widzimy ciągnący się za nim ślad, smugę kondensacyjną. To nic innego jak chmura typu cirroculumus zbudowana z kryształków lodu. Z czasem kształt takich smug się zmienia tak, że są nie do odróżnienia od naturalnie powstałych cirrocumulusów. Chmury tworzące się nisko nad Ziemią, ochładzają planetę, zatrzymując promienie Słońca. Jednak te, które powstają wysoko, właśnie tam, gdzie latają samoloty, przyczyniają się do ogrzania Ziemi, gdyż utrudniają ucieczkę ciepła oddawanego przez planetę. Naukowcy, postanowili sprawdzić, w jaki sposób sztucznie powstające cirrocumulusy wpływają na klimat. Zidentyfikowali „gorące miejsca", w których panuje szczególnie duży ruch lotniczy, czyli USA, Europę i korytarz nad północnym Atlantykiem łączący Stary Kontynent z Ameryką Północną oraz Wschodnią Azję i północny Pacyfik. Ponadto miejscem dużej kumulacji sztucznych chmur jest centralna Europa, gdyż napływa tutaj powietrze z północnoatlantyckiego korytarza. Dane z takich miejsc nałożono na model klimatyczny ECHAM4. Z wyliczeń wynika, że średnio w skali globalnej cirrusy tworzone przez samoloty przyczyniają się do zwiększenia energii otrzymywanej przez powierzchnę planety o około 40 miliwatów na metr kwadratowy. Wziąwszy pod uwagę fakt, że sztuczne cirrusy ograniczają powstawanie naturalnych chmur, wpływ ten oszacowano na około 30 miliwatów na m2. Dla porównania w czasie cyklu słonecznego ilość energii docierającej do Ziemi zmienia się w granicach 1 wata na metr kwadratowy. Niezależnie jednak od faktu, że formowanie się chmur jest najpoważniejszym przykładem wpływu lotnictwa na klimat, pocieszające jest, że chmury istnieją zaledwie kilka dni, nie niosą zatem ze sobą długotrwałych skutków.
  20. Enkapsulacja antybiotyków w nanowłóknach z poli(tlenku etylenu) i poli(alkoholu winylowego) sprawia, że doskonale radzą sobie z lekoopornymi bakteriami. Po tym sprytnym zabiegu po patogenach nie zostaje nawet ślad. Dr Mohamed H. El-Newehy z Uniwersytetu Króla Sauda w Rijadzie, szef zespołu naukowców, podkreśla, że lekooporność to poważny i narastający problem medyczny i społeczny. "Stąd pilna potrzeba opracowania nowych antybiotyków, który przezwyciężyłyby lekooporność, działając na inne sposoby. My nie proponujemy nowego antybiotyku, ale nową metodę dostarczania już istniejących". Naukowiec sądzi, że skróci to drogę wynalazku do pacjenta. Odkrycie i stworzenie nowego leku zajmuje przeważnie 10-12 lat i kosztuje od 800 mln do 2 mld dolarów, tutaj wydatki będą niższe, a czas wdrożenia znacznie zredukowany. Antybiotyki w nanowłóknach można stosować przeciwko całemu spektrum bakterii, a także wykorzystywać w zapobieganiu skażeniu żywności grzybami czy bakteriami, hamowaniu wzrostu mikroorganizmów w wodzie pitnej czy zwiększaniu skuteczności chemioterapii. Wiązki nanowłókien są bardzo małe. Akademicy wyjaśniają, że przy nich nić pajęcza wydaje się olbrzymia. Nie da się ich nawet dostrzec pod mikroskopem optycznym. Ekipa El-Newehy'ego zdawała sobie sprawę z wyjątkowych właściwości nanowłókien, związanych z wysokim stosunkiem powierzchni do wagi. Nic więc dziwnego, że już wcześniej zaczęto badać ich zastosowanie w opatrunkach, materiałach do kontrolowania stanu zapalnego po operacji i nowych sposobach dostarczania leków. Arabowie analizowali wpływ wielu zawiniętych bezpośrednio w nanowłókna antybiotyków na kultury różnych bakterii. Okazało się, że ich skuteczność jest bardzo wysoka. Przypominające swego rodzaju mumie leki radziły sobie m.in. z E. coli oraz pałeczką ropy błękitnej (Pseudomonas aeruginosa). Naukowcy przypominają, że lekooporność obu rośnie. Po potraktowaniu antybiotykami poddanymi enkapsulacji mikroby były poważnie uszkodzone; wiele komórek uległo powiększeniu, wydłużeniu lub pofragmentowaniu [...]. Nanowłókna same w sobie nie wpływają na bakterie. Wydają się działać, zwiększając moc antybiotyków. Owijanie czynników antybakteryjnych włóknami sprawia, że ich działanie staje się bardziej skoncentrowane na danym miejscu, poza tym utrzymuje się dłużej niż przy konwencjonalnych metodach dostarczania. Zespół przedstawił wyniki swoich badań na 241. konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Chemicznego.
  21. Samsung ogłosił rozpoczęcie masowej produkcji 22-calowych przezroczystych paneli LCD. Wyświetlacze takie zostały zaprezentowane na tegorocznych targach CeBIT. Produkowane będą dwa typy paneli - czarno-białe i kolorowe. Rozdzielczość wyświetlaczy będzie wynosiła 1680x1050 pikseli, a kontrast to 500:1. Przezroczyste panele pozwalają patrzeć przez wyświetlacze tak, jak przez zwykłą szybę, a w porównaniu z tradycyjnymi LCD z tylnym oświetleniem zużywają 90% mniej energii. Dzieje się tak dlatego, że przezroczyste panele korzystają ze światła z otoczenia. Nowe wyświetlacze Samsunga zostaną w pierwszej kolejności zastosowane w reklamie. http://www.youtube.com/watch?v=wJT_ZbIjNfI
  22. Microsoft złożył oficjalną skargę przeciwko Google'owi do Komisji Europejskiej. Poinformował o tym na firmowym blogu Brad Smith, starszy wiceprezes i główny prawnik Microsoftu. Microsoft składa oficjalną skargę do Komisji Europejskiej, w ramach prowadzonego przez Komisję śledztwa, mającego stwierdzić, czy Google złamało europejskie prawo antymonopolowe. [...] powinniśmy być pierwszymi, którzy pochwalą Google'a za wiele oryginalnych innowacji, które wprowadził w ostatniej dekadzie. Jako jedyny realny konkurent Google'a na rynku wyszukiwarek w USA i Europie, doceniamy i szanujemy ich osiągnięcia inżynieryjne. Google zrobiło wiele dla wypełnienia swojej chwalebnej misji ‚zorganizowania światowej informacji', ale jesteśmy zaniepokojeni coraz liczniejszymi przykładami działań, które podejmują w celu powstrzymania innych przed stworzeniem konkurencyjnego produktu. Dlatego też zdecydowaliśmy się dołączyć do dużej i ciągle rosnącej grupy firm, które zgłosiły swoje zastrzeżenia co do działań Google'a na rynku europejskim. Jak przyznaje sama Komisja Europejska, Google posiada około 95% rynku wyszukiwarek w Europie. To zupełnie inna sytuacja niż w USA, gdzie Microsoft, za pomocą Binga lub poprzez partnerstwo z Yahoo, obsługuje około 25% zapytań. W dalszej części wpisu Smith wspomina też o zastrzeżeniach wobec Google'a zgłaszanych przez urzędników w USA, które jednak, jak twierdzi, nie powstrzymały koncernu Page'a i Brina przed niewłaściwymi działaniami. A, jak mówi Smith, w Europie sytuacja jest jeszcze gorsza. Następnie zarzuca Google'owi, że ogranicza konkurencji dostęp do danych i treści, przez co nie może ona dostarczyć klientom odpowiedniej jakości wyników wyszukiwania, ani przyciągnąć reklamodawców. Jako przykład podaje rzekomo stosowane przez Googla mechanizmy, która ograniczają innym wyszukiwarkom dostęp do materiałów z YouTube'a. Twierdzi też, że w 2010 roku Google kilkukrotnie wprowadzał rozwiązania, które powodowały, iż system Windows Phone nie współpracuje prawidłowo z YouTube'em oraz odmówił Microsoftowi takiego samego dostępu do metadanych YouTube'a jakie mają Android oraz iPhone. Smith wspomina też o próbach uzyskania przez Google'a wyłącznych praw do digitalizacji i udostępniania w internecie „książek osieroconych", czyli takich, co do których nie można ustalić właściciela praw autorskich. Zarzuca też wyszukiwarkowemu gigantowi, iż ogranicza reklamodawcom dostęp do ich własnych danych, które reklamodawcy ci przechowują na adserwerach Google'a. Danych tych nie można później użyć na innych platformach adserverowych. Oczywiście uważamy, że Google powinien mieć prawo do innowacji. Ale nie powinno mu się pozwalać na stosowanie praktyk, które ograniczają innym możliwość innowacji i oferowania konkurencyjnych produktów - kończy Smith.
  23. Podczas badania systemu korytarzy pod pustynią w Sakkarze, nekropolii położonej na południe od Kairu i na zachód od Memfis, archeolodzy znaleźli ok. 8 mln zmumifikowanych zwierząt, w większości psów lub szakali. Projektem Katakumby Anubisa (Catacombs of Anubis) kieruje Paul Nicholson z Cardiff University. Kryptonim nie jest, oczywiście, przypadkowy, ponieważ Anubis był bóstwem z głową szakala, a gros znalezionych mumii należy właśnie do rodziny psów. Psie Katakumby są znane od XIX wieku, ale wcześniej nie prowadzono tam systematycznych wykopalisk. Badania kości wykazały, że przed zabiciem i zmumifikowaniem zwierzęta przeżyły zaledwie kilka godzin lub dni. Naukowcy podejrzewają, że tysiące szczeniąt hodowano na specjalnych farmach w okolicach Memfis, stolicy starożytnego Egiptu w epoce Starego Państwa. Nasze znaleziska sugerują inny pogląd na związek między ludźmi a czczonymi przez nich zwierzętami, niż normalnie kojarzyliśmy ze starożytnymi Egipcjanami. Wiele zwierząt uśmiercano i mumifikowano, gdy miały zaledwie kilka godzin lub dni. Nie były one zwierzętami ofiarnymi w ścisłym tego słowa znaczeniu. Poświęcenie mumii uznawano raczej za akt pobożności, ze zwierzęciem działającym jako pośrednik między ofiarodawcą a bogami – wyjaśnia Nicholson.
  24. W Wielkiej Brytanii cierpiąca na zespół zamknięcia kobieta po udarze komponowała i odtwarzała muzykę za pomocą myśli. Chora przeszła udar, po którym jest w stanie lekko poruszać oczami, mięśniami twarzy i głową. Pacjentka uwielbiała uczestniczyć w eksperymencie. Powiedziała później, że po raz pierwszy od udaru poczuła, że znowu sprawuje nad czymś kontrolę – opowiada dr Palani Ramaswamy ze Szkoły Informatyki i Inżynierii Elektronicznej Uniwersytetu w Essex. Projekt to wspólne przedsięwzięcie Ramaswamy'ego i Eduarda Mirandy, specjalisty ds. muzyki komputerowej z Uniwersytetu w Plymouth. Podczas testów wykorzystywano fale mózgowe do operowanie skomputeryzowanym systemem muzycznym. Na głowę pacjentki założono czepek z elektrodami do EEG. W zależności od tego, na co kobieta patrzyła – w tym przypadku były to drgające z różnymi częstotliwościami obiekty – powstawały odmienne wzorce fal i elektrody je wychwytywały. Efekt podążania za częstotliwością zaadaptowano później w mechanizmach kontrolnych. Różne częstotliwości powiązano z różnymi instrumentami muzycznymi, na których pacjentka grała za pomocą oczu. To, co czyniło tę próbę tak wyjątkową, był fakt, że intensywność spoglądania na ekran, definiowana w kategoriach koncentracji uwagi, zapewniała większą kontrolę, a w tej konkretnej sytuacji większy zakres dźwięków [nut] dla każdego instrumentu – wyjaśnia Ramaswamy. Po paru godzinach kobieta z zespołem zamknięcia była w stanie zagrać minisolo orkiestrowe. Eksperyment prowadzono w szpitalu w Londynie (po raz pierwszy technologię wykorzystano nie w laboratorium i z pomocą kogoś chorego). Wyniki badań opublikowano w piśmie Music and Medicine.
  25. Choć Krwawa Mary wydaje się dość prostym drinkiem, wg dr. Neila Da Costy z firmy International Flavours and Fragrances z New Jersey, pod względem chemii smaku jest najbardziej złożonym koktajlem świata, bo na kubki smakowe oddziałują setki różnych związków. Na 241. konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Chemicznego specjalista ujawnił, co pozwala uzyskać idealny napój. Kluczem są świeże składniki oraz wstrząsanie z lodem lub podawanie na lodzie. Jakość samej wódki nie jest już tak istotna. Jak twierdzi Da Costa, Krwawa Mary jest wysoce niestabilna i szybko się rozkłada. Do zepsucia efektu wystarczy odczekanie przed podaniem czy wypiciem zaledwie 30 min. Spora ilość lodu pomaga jednak spowolnić reakcje zachodzące w soku pomidorowym. To ważne, ponieważ w pomidorach naturalnie występuje kwas cytrynowy, a w niedojrzałych kwas szczawiowy, dodatkowo złe utrwalanie stwarza dobre warunki dla drobnoustrojów przetrwalnikujących, np. Bacillus thermoacidurans i Clostridium pasteurianum. W schładzaniu nie chodzi wyłącznie o kwasy, ale także o inne związki niekorzystnie zmieniające smak. Amerykanin przekonuje, że intensywny, ostry smak choćby sosów Worcestershire i Tabasco maskuje smak wódki, dlatego można nie porywać się na najdroższy trunek. Drink jest tak skomplikowany, ponieważ odpowiada niemal całemu zakresowi rozróżnianych przez człowieka smaków. Wyczuwa się w nim słodycz, słoność, kwaskowość i umami, brak tylko goryczy. Sok pomidorowy musi być świetnej jakości, bo stanowi gros objętości koktajlu i stanowi dominującą nutę smakową. W Krwawej Mary znajduje się wiele zdrowych składników: sok pomidorowy zawiera przeciwutleniacz likopen, a chrzan stanowi źródło izotiocyjanian allilu, który wykazuje właściwości antybakteryjne i w niskich stężeniach zapobiega nowotworom. Większość składników analizowano pod kątem kluczowych związków lotnych, które parując ze szklanki, generują aromat. Podobnie postąpiono ze związkami nielotnymi, pozostającymi w cieczy i tworzącymi tam unikatowy smak.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...