Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37640
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Dostępne obecnie systemy informacji o sytuacji na drogach mają jedną olbrzymią wadę - pokazują stan aktualny, co na niewiele przyda się kierowcy, który utkwił w korku. IBM we współpracy z kalifornijskim Departamentem Transportu oraz California Center of Innovative Transporation (CCIT) z University of California, Berkeley, tworzy system, który będzie przewidywał przyszłą sytuację na drogach. System ma też proponować alternatywne, trasy, pozwalające na uniknięcie korków, które mogą utworzyć się w przyszłości. Wspomniane na wstępie instytucje sądzą, że aby zbudować system prognozujący ruch na drogach trzeba stworzyć podsystem mierzący ruch, kolejny podsystem, który będzie przewidywał, jak ruch zmienia się w zależności od takich wydarzeń jak np. wypadki oraz system komunikacji z mieszkańcami. Stefan Nusser z IBM Almaden Research Center zauważa, że wszystkie trzy elementy już istnieją. Teraz wystarczy, by dane nt. sytuacji na drogach, które zbiera i przetwarza California Center for Innovative Transportation były wysyłane za pomocą systemów IBM-a do obywateli. Informacje będą docierały do nich tylko wówczas, gdy zdarzy się lub może zdarzyć coś istotnego: wypadek, załamanie pogody, roboty drogowe itp. Pomysłodawcom chodzi o to, by użytkownik otrzymywał alerty rzadko i tylko istotne. Jeśli docierałyby one doń zbyt często, przestałby zwracać na nie uwagę. Grupa ochotników już bierze udział w testach tego swoistego systemu wczesnego ostrzegania. Chętni otrzymali urządzenia mobile z odpowiednim oprogramowaniem. Co ciekawe, aplikacja nie została wyposażona w interfejs użytkownika, gdyż jej celem jest tylko przesyłanie informacji osobom, które dopiero mają zamiar wyruszyć w drogę oraz informacji zwrotnej, która pozwoli na lepszą analizę ruchu.
  2. W koloniach pingwinów z różnych okolic Atlantyku wiele młodych traci pióra przed osiągnięciem dorosłości. Mają problem z ogrzaniem się i niekiedy umierają. Naukowcy z Wildlife Conservation Society (WCS) i ich współpracownicy szukają przyczyn tego zjawiska, chcą też dociec, czy różne gatunki pingwinów zarażają się jedną i tą samą chorobą. Skoro zjawisko pojawiło się stosunkowo niedawno, bo w 2006 r., wg dyrektorki programu WCS na Amerykę Łacińską i Karaiby Mariany Varese, mamy do czynienia z nowym zaburzeniem. Po raz pierwszy choroba ujawniła się w centrum rehabilitacji dzikich zwierząt w Cape Town w RPA: 59% piskląt pingwina przylądkowego (Spheniscus demersus) straciło pióra. Rok później - w 2007 r. - zaburzenie występowało u 97% młodych, a w 2008 r. liczba chorych piskląt spadła do 20%. W 2007 r. naukowcy z WCS odkryli pozbawione piór młode pingwina magellańskiego (Spheniscus magellanicus) w czterech różnych rejonach argentyńskiego wybrzeża Atlantyku. Okazało się, że brak piór wpływał na ich zachowanie i rozwój. Młode z piórami szukały w południe schronienia w zacienionych zakamarkach, podczas gdy ich łysi rówieśnicy w poszukiwaniu ciepła narażali się na szkodliwe oddziaływanie ostrego promieniowania słonecznego. Pozbawione piór osobniki rosły też wolniej. Na razie wśród czynników potencjalnie odpowiedzialnych za to niebezpieczne zjawisko wymienia się patogeny, problemy z tarczycą, niedobory pokarmowe oraz zaburzenia genetyczne. Na szczęście pisklęta, którym udało się przeżyć, wytwarzały nowe pióra. U większości gatunków ptaków zaburzenia związane z utratą piór są rzadkie [a wystąpiły one u 2 blisko spokrewnionych gatunków pingwinów] - podkreśla Dee Boersma, która już od 30 lat z okładem zajmuje się badaniem pingwinów magellańskich. Musimy się dowiedzieć, jak zahamować rozprzestrzenianie choroby, ponieważ pingwiny już cierpią z powodu zanieczyszczenia ropą i zmiany klimatu. Ważne więc, by nie dopuścić do wpisania łysienia na listę zagrożeń, z jakimi muszą się na co dzień zmagać.
  3. Światowe Forum Ekonomiczne ogłosiło 10. The Global Information Technology Report, w którym omówiono sposób i stopień wykorzystywania nowoczesnych technologii informatycznych i komunikacyjnych w różnych krajach. Raport skupia się na zmianach, jakie w najbliższych dekadach zostaną wywołane przez nowoczesne technologie. Stworzono także ranking najbardziej konkurencyjnych krajów, układany pod kątem wykorzystania nowych technologii do rozwoju gospodarki. W raporcie, w którym uwzględniono 138 państw, wzięto pod uwagę środowisko informatyczne dla biznesu, infrastrukturę oraz regulację prawne, gotowość rządu, obywateli oraz firm do adaptacji nowoczesnych technologii oraz ich obecne użycie. W zestawieniu najlepiej wypadła Szwecja. Tuż za nią uplasował się Singapur, następne były Finlandia, Szwajcaria i USA. W pierwszej dziesiątce zmieściły się jeszcze Tajwan, Dania, Kanada, Norwegia i Korea Południowa. Polsce przyznano dopiero 62. miejsce (3,84 pkt), tuż przed Trynidadem i Tobago, które tracą do nas jedynie 0,01 punktu. Wyprzedziły nas m.in. takie kraje jak Słowenia, Tunezja, Barbados, Chile, Puerto Rico, Czarnogóra, Kostaryka, Jordania czy Wietnam. To i tak lepiej niż w poprzednim raporcie opisującym lata 2009-2010. Wówczas byliśmy na 65. pozycji i mieliśmy o 0,10 punktu mniej. Przyjrzenie się wynikom cząstkowym możemy stwierdzić, że na słaby wynik naszego kraju wpływają działania administracji państwowej i polityków. W tabeli „Środowisko" zajmujemy 60. pozycję z 3,91 pkt. Najsłabiej wypadamy w kolumnie „środowisko polityczne i prawne" (81. pozycja), nieco lepiej jest w kolumnie „środowisko biznesowe" (74. pozycja), natomiast pod względem infrastruktury zajmujemy 43. miejsce. W podtabeli „Gotowość" Polska znalazła się na 73. pozycji. Wynika z niej, że najlepiej przygotowany do wykorzystywania nowoczesnych technologii jest biznes (54. pozycja), następnie obywatele (83. pozycja), a najgorzej rząd (103. miejsce). Również tabela „Rzeczywiste użycie" nie wystawia najlepszego świadectwa administracji i rządowi. Polska znajduje się w niej na 57. miejscu. W tej kategorii najlepiej wypadają osoby indywidualne (46. miejsce), następnie biznes (60. pozycja), a na szarym końcu ponownie administracja (93. miejsce). Autorzy raportu zauważyli, że od roku 2008 Polska zyskała 7 pozycji, jednak podkreślają, że główną słabością naszego kraju są regulacje administracyjne. Podobne uwagi zgłoszono do Rumunii i Bułgarii, jedynych krajów Unii Europejskiej, które wypadają gorzej od Polski. W całej UE penetracja szerokopsamowych połączeń kablowych wynosi średnio 25,6%. W Polsce jest to poniżej 15%. Dobrą informacją jest za to fakt, że tempo przyrostu tego typu łączy jest u nas szybsze niż średnia europejska. Zdecydowana większość, bo aż 60% łączy stałych w Polsce oferuje przepustowość nie większą niż 2 Mb/s. Około 35% to łącza o przepustowości 2-10 Mb/s, a 5% zapewnia przepustowość ponad 10 megabitów na sekundę.
  4. Wzmożona emisja dwutlenku węgla zwiększa ilość produkowanego przez rośliny pyłku. Świadczą o tym badania przeprowadzone przez naukowców z 13 krajów Unii Europejskiej. Specjaliści wzięli pod uwagę poziomy pylenia 25 gatunków drzew i innych roślin. Stwierdzili, że w wielu przypadkach, włącznie z 9 roślinami wywołującymi reakcję alergiczną, np. katar sienny, istnieje związek z rosnącym stężeniem CO2. Wyniki badań zaprezentowano na tegorocznej konferencji European Geosciences Union (EGU). Czemu liczba osób uskarżających się na katar sienny oraz inne alergie rośnie na terenie Europy? Podejrzewano, że powodem mogą być wyższe temperatury, sprzyjające wytwarzaniu przez rośliny większych ilości pyłków. Kiedy jednak w ramach najnowszego studium porównano pomiary dotyczące pyłków z cieplejszych i chłodniejszych lat, okazało się, że temperatura nie odgrywa tu decydującej roli. Następnie po kolei eliminowano inne czynniki. Podejrzewaliśmy, że wzrost ilości pyłków może być związany ze zmianami w użytkowaniu gruntów, ale nie zaobserwowaliśmy tego typu korelacji - opowiada szefowa projektu prof. Annette Menzel z Politechniki Monachijskiej. Jedynym czynnikiem, który się ostał, był efekt dwutlenku węgla; skądinąd z eksperymentów terenowych oraz prowadzonych w komorach klimatycznych wiemy, że CO2 sprzyja wytwarzaniu przez rośliny większych ilości pyłku. Dane wykorzystane przez naukowców pochodziły ze stacji monitorujących poziom pyłku w 13 krajach. Akademicy korzystali też z dzienników pogodowych oraz uzyskanych od FAO (Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa) informacji dotyczących zadrzewienia. Okazało się, że w okresie objętym badaniem u 15 (60%) spośród 25 badanych gatunków odnotowano wzrost produkcji pyłków. Nie u wszystkich roślin zaobserwowano taki sam trend: choć u większości pylenie rosło, zdarzały się również gatunki obniżające produkcję pyłków. Sytuacja wyglądała też różnie w poszczególnych krajach. W wielu rośliny generowały więcej alergenów, ale w części ilość pyłków się zmniejszyła. Co ciekawe, ilość tworzonego pyłku zwiększała się ze wzrostem stężenia CO2 w mieście, ale już nie poza nim. Naukowcy sugerują, że przyczyną może być większa żywotność cząsteczek ozonu, który zaburza wzrost roślin. Naukowcy podkreślają, że poza wzrostem stężenia CO2 w atmosferze powodem wydłużenia czasu pylenia jest wprowadzanie na terenie Europy gatunków spoza kontynentu. Autorzy raportu sugerują, że by ulżyć alergikom, architekci zieleni powinni zwracać baczną uwagę nie tylko na wygląd, ale i na inne właściwości wybieranych gatunków.
  5. Microsoft najwyraźniej ma zamiar przystąpić do mocnej ofensywy na rynku przeglądarek. Przed miesiącem udostępniono Internet Explorera 9, a koncern z Redmond już pokazał wstępną wersję 10. edycji przeglądarki. Obecnie jedyną przeglądarką, która oferuje natywne wsparcie dla HTML 5 jest Internet Explorer 9 na Windows 7. Dzięki temu witryny mogą wykorzystywać moc współczesnego sprzętu oraz systemu operacyjnego i oferować rzeczy, które nie były dostępne jeszcze rok temu. Internet Explorer 10 przesuwa dalej granice tego, co developerzy mogą zrobić z witrynami - mówił Dan Hachamovitch podczas MIX11. IE9 to pierwsza przeglądarka, która wykorzystuje mechanizmy akceleracji sprzętowej wbudowane w HTML 5. IE 10 ma oferować dodatkowe możliwości, takie jak wsparcie dla CSS3 Gradients dla obrazków tła czy CSS3 Flexible Box Layout. Podczas konferencji Microsoft zaprezentował nowy silnik przeglądarki, zapowiedział też wsparcie dla najnowszych, dopiero przygotowywanych standardów. Kolejne mechanizmy będą włączane w przyszłe wersje IE10, które mają ukazywać się co 8-12 tygodni. Przyszła wersja przeglądarki Microsoftu będzie współpracowała z Windows 7 i jego następcą, nie będzie zaś kompatybilna z Windows Vistą. Co ciekawe, prezentując możliwości obsługi HTML 5 na IE10 przedstawiciele Microsoftu używali przyszłej wersji Windows oraz układu Nvidia Tegra. Tymczasem udziały IE na rynku przeglądarek ciągle spadają. W marcu browser z Redmond był używany przez 55,92% internautów. Jego główny konkurent, Firefox, zanotował minimalny wzrost udziałów (z 21,74 do 21,80 procenta), a Chrome ciągle zdobywa coraz więcej zwolenników. Przeglądarki Google'a używa już 11,57% osób (w lutym było to 10,93%). Konsekwentnie rosną też udziały Safari, a Opera notuje powolny spadek zainteresowania. Jeszcze we wrześniu ubiegłego roku norweska przeglądarka miała 2,40% użytkowników. Obecnie jest to 2,15%.
  6. Już 3 maja zadebiutuje tańszy czytnik e-booków Kindle. Jego posiadacze zapłacą za urządzenie o 25 dolarów mniej niż dotychczas, jednak z obniżką ceny będzie wiązało się wyświetlanie reklam na czytniku. Tańsza wersja będzie identyczna z Kindle 3 Wi-Fi. Jednak o ile za edycję, na której nie są wyświetlane reklamy trzeba zapłacić 139 dolarów, to wersja z reklamami zostanie wyceniona na 114 USD. Reklamy będą wyświetlane na dole strony domowej oraz na wygaszaczach ekranu Kindle'a. Już teraz wiadomo, że powierzchnię reklamową wykupiły Procter & Gamble, General Motors, JPMorgan Chase. Nowego Kindle'a można już zamawiać w przedsprzedaży. Obecnie nie są one dostępne dla klientów z Polski.
  7. O tym, że alkohol negatywnie wpływa na pamięć i uczenie się wiedzą wszyscy. Jednak, jak się okazuje, to tylko jedna strona medalu. Badacze z Waggoner Center for Alcohol and Addiction Reasearch na University of Texas przekonują, że alkohol pomaga niektórym obszarom mózgu uczyć się i zapamiętywać. Alkohol zmniejsza naszą możliwość zapamiętania informacji takich jak np. imię kolegi, definicja słowa czy miejsce zaparkowania samochodu. Jednak nasza podświadomość ciągle się uczy i zapamiętuje, a alkohol może zwiększać te zdolności lub warunkowanie na poziomie podświadomym - stwierdził Hitoshi Morikawa. Podczas swoich badań uczony zauważył, że powtarzalna ekspozycja na etanol zwiększa plastyczność synaps w obszarach mózgu odpowiedzialność za zapamiętywanie. To kolejny dowód na to, że uzależnienie od alkoholu wpływa bezpośrednio na kłopoty z pamięcią i uczeniem się. Gdy pijemy alkohol (czy zażywamy narkotyki) nasza podświadomość domaga się coraz więcej i więcej. Powstają podświadome wspomnienia, które są z tymi środkami silniej powiązane niż np. z muzyką, jedzeniem czy ludźmi. Tak naprawdę alkoholicy czy narkomani nie są uzależnieni od przyjemności, jaką daje im środek odurzający, ale od wszystkich środowiskowych, psychologicznych i behawioralnych czynników podświadomie kojarzonych wówczas, gdy pojawienie się alkoholu powoduje uwolnienie dopaminy do mózgu. Dopaminę kojarzymy z przyjemnością czy szczęściem, ale ściślej mówiąc jest to neuroprzekaźnik pamięci. Wzmacnia on te synapsy, które są aktywne w czasie jego obecności - mówi Morikawa. Dodaje, że im więcej rzeczy robimy podczas picia alkoholu, np. gdy słuchamy muzyki, rozmawiamy ze znajomymi, jemy, poznajemy różnych ludzi, tym większą nagrodę otrzymujemy i tym bardziej nas mózg kojarzy picie z nagrodą. Morikawa ma nadzieję, że rozszyfrowując neurobiologiczne podstawy uzależnień uda się opracować lekarstwa, które zamiast wzmacniać, będą osłabiały synapsy uaktywniające się podczas zażywania środków odurzających.
  8. W piśmie Cognition ukaże się artykuł omawiający pierwsze badania dotyczące mechanizmu percepcji lęków związanych z klaustrofobią. Ich autorzy dowodzą, że osoby definiujące swoją przestrzeń osobistą zbyt szeroko, są bardziej podatne na wystąpienie klaustrofobii. Odkryliśmy, że osoby, u których lęk związany z klaustrofobią jest silniejszy, zbyt szeroko definiują otaczającą ich przestrzeń osobistą. Nie wiemy, czy to zaburzenia postrzegania przestrzeni osobistej prowadzą do pojawienia się klaustrofobii, czy też klaustrofobia zaburza jej postrzeganie. Obie możliwości są prawdopodobne - mówi Stella Lourenco z Emory University. Psychologowie uważają, że każdy przeżywa w pewnych sytuacjach lęki klaustrofobiczne, a u około 4% osób, są one tak silne, że mogą powodować ataki paniki np. podczas jazdy windą. Lepsze zrozumienie klaustrofobii pomoże w opracowaniu metod terapii pomagających takim ludziom. Czasami klaustrofobia związana jest z traumatycznymi przeżyciami, np. z wielogodzinnym przebywaniem w zepsutej windzie. Jednak są istnieją też osoby, które po takim przeżyciu nie wykazują wszystkich oznak klaustrofobii. To powoduje, że specjaliści zastanawiają się, jakie jeszcze czynniki, oprócz traumy, prowadzą do klaustrofobii. „Nasze badania pokazały ścisły związek pomiędzy lękiem klaustrofobicznym, a podstawowymi aspektami postrzegania przestrzeni" - dodaje Lourenco. Wielokrotne wcześniejsze eksperymenty dowiodły, że wszyscy inaczej postrzegamy przestrzeń znajdującą się w zasięgu ramienia, od przestrzeni, której nie możemy dosięgnąć dłonią. Ma to znaczenie adaptacyjne. To, co jest bliżej działa jest dla nas ważniejsze zarówno ze względów utylitarnych jak i z powodów bezpieczeństwa. Lourenco i jej kolega Matthew Longo z University of London zauważyli również, że osoby o wyższym poziomie lęku klaustrofobicznego źle oceniają odległości w poziomie (in minus), a osoby z akrofobią mają problem z oceną odległości w pionie (in plus).
  9. Orzeczenia sądowe powinny być, z natury rzeczy, obiektywne, jednak naukowcy udowodnili, że powiedzenie, iż wyrok zależy od tego, co sędzia zjadł na śniadanie, jest prawdziwe. Uczeni z Columbia University przeanalizowali 1112 wyroków izraelskich sędziów, którzy mieli zdecydować o zwolnieniu warunkowym więźniów. Okazało się, że prawdopodobieństwo zwolnienia było większe, jeśli sprawę rozpatrywano na samym początku dnia roboczego lub po przerwie obiadowej. Naukowcy stwierdzili, że 65% spraw rozpatrywanych na początku pracy zakończyło się po myśli skazanych. Później, w miarę upływu dnia odsetek ten spadał, by pod koniec sesji roboczej wynieść około 0%. Później, gdy sędziowie wracali do pracy po przerwie obiadowej, prawdopodobieństwo uzyskania zwolnienia znowu wynosiło 65% i spadało w ciągu dnia. Zachowania takie zaobserwowano u wszystkich 8 sędziów, którzy przez 50 dni wydali wspomniane 1112 wyroków. Zawsze jesteśmy zdumieni, gdy znajdziemy jakąś prawidłowość tam, gdzie się jej nie spodziewamy. Jako naukowiec specjalizujący się w naukach społecznych jestem podekscytowany tym odkryciem. Jednak jako obywatelowi nie podoba mi się ono - mówi specjalizujący się w psychologii biznesu Jonathan Levav z Columbia University. Zdaniem naukowca z takim mechanizmem mamy do czynienia, ponieważ gdy ludzie muszą podejmować decyzje jedna po drugiej, w miarę narastania zmęczenia wykazują tendencję do maksymalnego upraszczania procesu podejmowania decyzji. A najłatwiej jest zostawić sprawy takimi, jakie są, czyli w tym wypadku, odesłać osadzonego do więzienia. Przy okazji odkryto, że na decyzje sędziów nie wpływały takie czynniki jak płeć, przynaleźność etniczna, rodzaj popełnionej zbrodni czy długość pobytu w więzieniu. Badania były częścią większego programu, którego celem jest sprawdzenie procesu podejmowania wielu decyzji jedna po drugiej. Uczeni podejrzewają, że z podobnym zjawiskiem upraszczania mamy do czynienia w innych dziedzinach życia, takich jak medycyna, finanse czy decyzje w parlamencie.
  10. George „GeoHot" Hotz i Sony zawarli porozumienie, na mocy którego koncern odstąpił od oskarżeń skierowanych przeciwko hakerowi. Hotz zdobył rozgłos, gdy przełamał zabezpieczenia iPhone'a. Ostatnio został pozwany przez Sony, gdyż złamał konsolę PlayStation 3. Teraz poinformowano, że obie strony zawarły pozasądową ugodę. Jej warunków nie ujawniono, jednak GeoHot zapewnia, że jego zwolennicy będą zadowoleni. Przedstawiciele koncernu oświadczyli: Sony jest zadowolona z załatwienia sprawy. Wnieśliśmy pozew, by chronić naszą własność intelektualną oraz naszych klientów. Uważamy, że ugoda pozwoliła nam osiągnąć ten cel. Chcemy, by nasi klienci mogli korzystać z naszych produktów i urządzeń w bezpiecznym przyjaznym środowisku oraz chcemy chronić ciężką pracę utalentowanych inżynierów, artystów, muzyków i projektantów gier, który tworzą gry dla PlayStation i wspierają PlayStation Network. Doceniamy wolę wyrażoną przez pana Hotza, który wziął pod uwagę kwestie prawne i współpracował z nami w celu szybkiego rozwiązania problemu. Sam Hotz stwierdził: Nigdy nie było moim zamiarem ściągnięcie kłopotów na użytkowników ani ułatwianie piractwa. Jestem szczęśliwy, że mam pozew z głowy. Wydaje się, że Hotz otrzymał coś w zamian za zawarcie ugody. Niewykluczone, że Sony zgodziło się na jakiś rodzaj otwartości PS3. Można również przypuszczać, że - jako iż Hotz proponował w przeszłości Microsoftowi, Nintendo i Sony, że pomoże im zabezpieczyć ich kolejne generacje konsoli - Sony zapłaci GeoHotowi za konsultacje dotyczące bezpieczeństwa przyszłych wersji PlayStation.
  11. Sąd odrzucił wniosek braci Winklevossów, którzy ponownie chcieli pozwać Marka Zuckerberga o rzekomą kradzież ich pomysłu i kodu, na podstawie którego powstał Facebook. Dziewiąty Okręgowy Sąd Apelacyjny stwierdził, że Tyler i Cameron Winklevoss są na tyle inteligentni, że rozumieli co robią, podpisując w 2006 roku ugodę z Zuckerbergiem. Wówczas w zamian za odstąpienie od oskarżenia bracia otrzymali 20 milionów dolarów w gotówce oraz udziały w portalu społecznościowym. Obecnie są one warte ponad 160 milionów USD. Teraz Winklevossowie stwierdzili, że niedoszacowali wartości Facebooka, gdy podpisywali ugodę. W pewnym momencie pozew musi zostać rozstrzygnięty. W tym przypadku już to zrobiono - napisał sędzia Alex Kozinski w uzasadnieniu decyzji sądu. Obaj bracia argumentowali, że podpisując ugodę brali pod uwagę głośną umowę zawartą pomiędzy Microsoftem a Facebookiem, na podstawie której szacowano, iż akcja portalu społecznościowego może być warta 35,90 USD. Później jednak Microsoft stwierdził, że wycenia wartość akcji Facebooka na 8,88 dolarów. Bracia mówią, że gdyby znali ostateczną wycenę, domagaliby się większej liczby akcji. Sędzia Kozinski stwierdził jednak, że Winklevossowie byli dobrze przygotowani do negocjacji i przyprowadzili ze sobą pół tuzina prawników. Bracia mogą jeszcze poprosić Sąd Najwyższy o rozstrzygnięcie sprawy.
  12. Sposób poruszania się owadów czy gadów po pionowych powierzchniach od dawna interesuje naukowców, którzy chcieliby stworzyć urządzenia, poruszające się w ten sam sposób. Wiadomo, że zwierzęta przemieszczają się po różnych powierzchniach nachylonych pod różnymi kątami dlatego, że ich kończyny wyposażone są w miniaturowe włoski. James Bullock i Walter Federle z University of Cambridge są pierwszymi uczonymi, którym udało się zmierzyć siłę potrzebną do oderwania pojedynczego włoska od powierzchni. Uczeni badali żuki, u których włoski na nogach mają trzy różne kształty: z końcówkami w kształcie punktu, łopatki oraz dysku. Są one rozłożone na nogach w specyficzny wzór, co sugeruje różne funkcje. Średnica każdego z włosków wynosi zaledwie 1/200 milimetra, dlatego też dotychczas nikomu nie udało się zmierzyć właściwości pojedynczego włosa. Dopiero Bullock i Federle wpadli na pomysł, jak to zrobić. Do włosków przymocowali niewielkie wsporniki ze szkła i obserwując pod mikroskopem odkształcanie się szkła podczas ruchu żuka, szacowali działające siły. Badania wykazały, że najmocniej przyczepiają się do powierzchni włoski zakończone dyskiem, słabiej te, których końcówka przypomina łopatkę, a najsłabiej - zakończone punktowo. Dyski były też najbardziej sztywne, prawdopodobnie zapewniają stopie stabilność. Zdaniem Bullocka i Federle to właśnie włoski zakończone dyskami ogrywają zasadniczą rolę podczas poruszania się po gładkich powierzchniach. Samcom przydają się też do trzymania samicy podczas kompulacji. Uczeni spekulują, że dwa pozostałe typy włosków pozwalają na szybkie odrywanie stóp od powierzchni podczas marszu do góry nogami. Naukowcy mówią, że zanim nauczymy się naśladować naturę potrzeba jeszcze szeregu badań. Pytanie w jaki sposób siły pojedynczego włoska przekładają się na sposób poruszania się całego zwierzęcia to wciąż nierozwiązana kwestia. Jej zrozumienie jest konieczne do stworzenia sztucznych przylepców wzorowanych na systemach naturalnych - zauważają uczeni.
  13. Larry Page, jeden z założycieli Google'a, zaledwie od tygodnia jest dyrektorem wykonawczym koncernu, a już podjął dwie niezwykle istotne decyzje. Przeprowadził restrukturyzację zarządzania oraz powiązał część premii pracowników z wynikami na rynku serwisów społecznościowych. Od stycznia, gdy zapowiedziano, że Page zastąpi Erica Schmidta, było wiadomo, że nowy dyrektor będzie chciał zmienić sposób zarządzania. Analityków zaskoczyło jednak tempo podejmowania decyzji. Już pierwszego dnia na czele każdej z grup produktowych Page postawił wiernych sobie ludzi, którzy zyskali dużą autonomię i odpowiadają bezpośrednio przed Page'em. Zdaniem analityków, to pokazuje, dlaczego Schmidt musiał odejść. Obaj panowie najwyraźniej różnili się wizją co do zarządzania firmą, Page chce, by zmiany zachodziły szybciej. Zmiana sposobu zarządzania spowodowała, że z Google'a odejdzie Jonathan Rosenberg, który dotychczas pełnił funkcję wiceprezesa ds. produktów podlegającego Schmidtowi i to przed nim odpowiadali szefowie grup produkcyjnych. Analityk Rob Enderle z Enderle Group mówi: Firmie brakuje celu. Wizerunek marki cierpi na wielu niedoskonałych produktach, a sam koncern żyje przede wszystkim ze swojego pierwszego wielkiego pomysłu, który prawdopodobnie kiedyś przestanie przynosić takie dochody jak teraz. Google jest w gorszej kondycji niż wynikałoby z przychodów firmy. Potrzebna jest im restrukturyzacja, ale muszą ją przeprowadzić dobrze. Dodaje, że pomysł Page'a jest ryzykowny, gdyż przy dużej autonomii różnych grup produktowych i odpowiedzialności tylko przed Page'em może pojawić się tendencja do walki pomiędzy grupami, co może zniszczyć firmę. Jeśli taki pomysł przeprowadza się prawidłowo, to widzimy, że jest to organizacja podobna do organizacji wojskowych czy też do zaleceń z podręczników MBA dla wielkich koncernów. To potężne narzędzie, o ile jest używane właściwie, ale z historii Google'a wynika, że firma uczy się na własnych błędach, ponadto może mieć problem z zachowaniem dyscypliny - mówi Enderle. Druga kontrowersyjna decyzja Page'a to uzależnienie 25% premii pracowników od wyniku firmy na rynku portali społecznościowych. Tymczasem przedsięwzięciem tego typu zajmuje się niewielka część pracowników koncernu, a zatem ich praca będzie wpływała na zarobki wszystkich. Niewykluczone, że w ten sposób Page chce zasugerować pracownikom, by zachęcali rodziny i znajomych do korzystania z rozwiązań społecznościowych koncernu. W ostatnim czasie Google wysyła coraz silniejsze sygnały, iż ma zamiar na poważnie rozpocząć konkurowanie z Facebookiem.
  14. Gdy przed 300 laty John Locke w swoich Rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego przywołał tzw. problem Molyneux zapewne nie przypuszczał, że miną aż trzy wieki, zanim ludzkość będzie potrafiła odpowiedzieć na stawiane tam pytania. William Molyneux kazał nam się zastanowić, czy człowiek niewidomy od urodzenia, który za pomocą dotyku potrafi rozróżnić kształty, rozpoznałby je, gdyby nagle odzyskał wzrok. Piękno pytania Molyneux polega na tym, że odnosi się ono do tego, w jaki sposób w mózgu tworzą się reprezentacje. Czy różne zmysły tworzą tę samą reprezentację, czy też istnieją różne niezależne reprezentacje, z których każda jest niedostępna dla zmysłu, który jej nie stworzył" - mówi Pawan Sinha z MIT-u, współautor badań, które rozwiązały problem Molyneux. Dotychczas nie potrafiono przeprowadzić odpowiedniego eksperymentu. Musielibyśmy zaangażować doń osobę niewidomą od urodzenia, która odzyskała wzrok dopiero wówczas, gdy była na tyle dojrzała, by wziąć udział w wiarygodnych testach. Tymczasem większość uleczalnych przypadków ślepoty jest diagnozowana i leczona w niemowlęctwie. Tak jest w krajach rozwiniętych. Dlatego też Amerykanie, we współpracy ze Shroff Charity Eye Hospital z New Delhi zaczęli szukać odpowiednich kandydatów do eksperymentów w Indiach. Wśród wielu leczonych osób znaleziono czterech chłopców i jedną dziewczynę w wieku od 8 do 17 lat, u których była szansa, że dzięki operacji niemal natychmiast odzyskają wzrok. Po przeprowadzeniu zabiegów i usunięciu bandaży najpierw upewniono się, że badani rzeczywiście widzą. Pokazywano im różne klocki by sprawdzić, czy są w stanie odróżniać podobne do siebie kształty. Eksperyment pokazał, że liczba dobrych odpowiedzi wynosiła niemal 100%. Uzyskany wynik był niemal tak dobry jak wówczas, gdy badani odróżniali obiekty za pomocą samego dotyku. Wówczas przeprowadzono test sprawdzający problem Molynoux. Badanym najpierw pozwolono dotykać przedmiot, którego nie mogli zobaczyć, a następnie kazano im odróżnić go za pomocą wzroku od podobnego obiektu. Okazało się, że prawdopodobieństwo otrzymania dobrej odpowiedzi było w takim przypadku niewiele większe od całkowicie losowego odgadnięcia. Nie byli w stanie utworzyć połączenia pomiędzy tym, co dotykali, a co widzieli. Wydaje się zatem, że nie istnieje uniwersalna reprezentacja - mówi jeden z autorów badań, Yuri Ostrovsky. Wydaje się zatem, że odpowiedź na pytanie Molyneux brzmi „nie". Jednak na tym nie koniec. Jak poinformował główny autor badań, profesor Richard Held, naukowców najbardziej zainteresował fakt błyskawicznej kompensacji, która miała miejsce w mózgu badanych. Wystarczył zaledwie tydzień, by radzili sobie z opisanym zadaniem tak, jakby od zawsze widzieli. To sugeruje, że mózg jest znacznie bardziej plastyczny niż dotychczas sądzono. To stawia pod znakiem zapytania dogmat o „okresach krytycznych", który mówi nam, że jeśli np. dziecko nie będzie widziało przez pierwszy trzy, cztery lata swojego życia, to gdy później odzyska wzrok, jego umiejętności wizualne nie będą się zwiększały - mówi Sinha.
  15. Połączenie leku na otyłość, migrenę i epilepsję pozwala uzyskać aż 10-procentowy spadek wagi. Do takich wniosków doszli po rocznych badaniach uczeni z Duke University Medical Center. Zauważyli też, że połączenie fenterminy (lek na otyłość) i topiramatu (lek na epilepsję i migrenę) znacząco obniża ciśnienie krwi oraz hemoglobiny glikowanej. U osób biorących udział w eksperymentalnej terapii zauważono też poprawę wyników cholesterolu, trójglicerydów oraz markerów zapalnych. Pacjenci otrzymujący taką kombinację leków wykazywali średnio o 8,6 procenta większy spadek wagi, niż pacjenci przyjmujący placebo. Tak duży spadek wagi, w połączeniu ze znacznym spadkiem czynników ryzyka chorób serca to potencjalnie bardzo duży postęp - mówi Kishore M. Gadde, dyrektor programu badań nad otyłością na Duke University. Badania przeprowadzono w 93 ośrodkach i wzięło w nich udział 2487 pacjentów, których BMI wynosiło od 27 do 45 i u których występowały co najmniej dwie choroby, np. cukrzyca i choroba serca. Badania prowadziła firma Vivus, która chce uzyskać akceptację FDA dla nowej terapii, nazwanej roboczo Qnexa. W październiku ubiegłego roku FDA odrzuciła wniosek o dopuszczenie terapii, domagając się dodatkowych danych. W marcu 2011 Agencja wydała ostrzeżenie dotyczące zażywania topiramatu przez kobiety w ciąży. Lekarstwo zwiększa ryzyko urodzenia dziecka z rozszczepem podniebienia i/lub rozszczepem wargi. Tymczasem, jak mówi Gadde, podczas testów klinicznych Qnexa w ciążę zaszły 34 pacjentki. Wszystkie dzieci urodziły się zdrowe. Ponadto, jak zauważa naukowiec, terapia nie będzie przeznaczona dla kobiet w ciąży, gdyż nie powinny się one w tym czasie odchudzać. W czasie badań pacjenci byli losowo podzieleni na trzy grupy. Pierwsze otrzymywała raz dziennie doustnie 7,5 miligrama fenterminy oraz 46 miligramów topiramatu CR. U tej grupy zanotowano średni spadek wagi o 7,8%. W drugiej grupie, gdzie pacjentom podawano doustnie 15 miligramów fenterminy i 92 miligramy topiramatu CR spadek wagi wyniósł średnio 9,8%. Grupa otrzymująca placebo schudła średnio o 1,2%. U wszystkich grup zanotowano 4% przypadków depresji. Natomiast przypadki lęku i niepokoju zauważono u 3% osób z pierwszej grupy, 5% z grupy drugiej oraz 8% z grupy trzeciej. Naukowcy sądzą, że ich terapia działa poprzez zmniejszenie uczucia głodu i zwiększenie uczucia sytości. Nie wykluczają jednak jakiegoś pozytywnego wpływu na poziom glukozy. Okazało się bowiem, że w czasie terapii na cukrzycę zachorowało więcej osób z grupy biorącej placebo, niż z grup przyjmujących leki. Ponadto więcej osób spośród przyjmujących fenterminę i topiramat mogło odstawić przyjmowane leki przeciwcukrzycowe oraz środki na obniżenie ciśnienia. Doktor Gadde uważa, że nowa terapia uchroni wiele osób, u których nie działały inne metody prowadzące do spadku wagi, przed najbardziej drastyczną z nich - operacją bariatryczną.
  16. Apple złożyło wniosek patentowy, dzięki któremu urządzenia tej firmy będą mogły konkurować z czytnikami książek elektronicznych. Dotychczas jednym z najpoważniejszych zarzutów wobec iPada była nieprzydatność tego urządzenia do czytania e-booków. Koncern Jobsa chce opatentowania hybrydowego wyświetlacza łączącego cechy LCD i papieru elektronicznego. Dawałby on użytkownikowi możliwość przełączania pomiędzy dwoma trybami pracy. Patent „Systems and Methods for Switching Between an Electronic Paper Display and a Video Display" zakłada umieszczenie nad wyświetlaczem LCD bardzo cienkiej warstwy e-papieru, a nad nią panelu dotykowego. Gdy użytkownik chce przełączyć się w tryb e-papieru, wyświetlacz LCD zostaje wygaszony, dzięki czemu widoczny staje się e-papier. Ponowne włączenie LCD odcina zasilanie dla e-papieru i pozwala na korzystanie z tradycyjnego wyświetlacza. Apple złożyło wspomniany wniosek patentowy już w 2009 roku. Nie oznacza to, oczywiście, że w najbliższym czasie hybrydowe wyświetlacze pojawia się na rynku, jednak można przypuszczać, że Apple pracuje nad tego typu rozwiązaniem i w przyszłości wyposaży weń swoje tablety.
  17. Komisja Europejska spodziewa się kolejnych skarg antymonopolowych składanych przeciwko Google'owi. Zdaniem Joaquina Almunii, pozew Microsoftu nie był ostatnim. Rzecznik prasowa Almunii potwierdziła, że skarg będzie więcej. Nie chciała jednak mówić ile, ani kto je będzie składał. Komisja Europejska rozpoczęła w listopadzie śledztwo, które ma udzielić odpowiedzi na pytanie, czy Google nadużywa swojej rynkowej pozycji na rynku wyszukiwarek internetowych. Koncern jest oskarżany, iż sztucznie zaniża ranking wyszukiwania usług swoich konkurentów i promuje swoją własną ofertę.
  18. Mark Taylor, z Wydziału Socjologii Oxford University odkrył, że nastolatkowie czytający książki mają większe szanse na zrobienie kariery zawodowej. Do takiego wniosku doszedł analizując kwestionariusze 17 200 osób, które wypełniły je w wieku 16, a następnie 33 lat. W pierwszej serii kwestionariuszy pytano o spędzanie czasu poza szkołą, a druga seria opisywała przebieg kariery edukacyjnej i zawodowej takich osób. Okazało się, że kobiety, które w wieku 16 lat czytały książki, miały 39-procentową szanse na osiągnięcie w wieku 33 lat wysokiej pozycji zawodowej. Te, które książek nie czytały, miały 25-procentową szansę. W przypadku mężczyzn odsetek ten wynosił 58% u czytających i 48% u nieczytających. Żadna inna aktywność - uprawianie sportu, zwiedzanie muzeów, chodzenie do kina, na koncerty, gotowanie, szycie - nie miało znaczącego wpływu na późniejszą karierę. Okazało się też, że granie w gry komputerowe nie zmniejsza co prawda szans na karierę, ale zmniejsza szanse na dostanie się na uczelnię wyższą. Z naszych badań wynika, że w czytaniu dla przyjemności jest coś specjalnego. Pozytywne skutki z tym związane nie pojawiają się w żadnym innym rodzaju aktywności - mówi Taylor. Wyjaśnieniem tego fenomenu może być albo fakt, że czytanie zwiększa bystrość umysłu, albo, że pracodawcy chętniej zatrudniają kogoś, kto ma podobne do nich wykształcenie i doświadczenia lub też, że osoby bardziej zainteresowane uczeniem się, więcej czytają. Czytanie zwiększa też szanse dostania się na uniwersytet. Dla dzieci, których rodzice pracują w handlu lub administracji czytanie książek zwiększa szanse na dostanie się na uczelnię z 24 do 35 procent dla chłopców i z 20 do 30 procent dla dziewcząt. Jeśli obok czytania książek młody człowiek angażuje się w jakąś dodatkową aktywność, taką jak granie na instrumencie czy zwiedzanie muzeów, szansa na miejsce na uczelni rośnie z 24 do 54 procent dla chłopców i z 20 do 48 procent dla dziewcząt. Z kolei granie w gry komputerowe zmniejsza szanse z 24 do 19 procent dla chłpców i z 20 do 14 procent dla dziewcząt. Mimo, że czytanie przekłada się na wyższą pozycję zawodową, to nie wpływa na przyszłe zarobki. Nie zauważono, by którekolwiek z czynności pozaszkolnych miało znaczenie dla zarobków.
  19. Japońscy naukowcy stworzyli kolorowe hologramy, które nie zmieniają barwy wraz ze zmianą położenia obserwatora. Co więcej, wykorzystali przy tym zarówno lasery, jak i białe światło. Obecnie trójwymiarowe hologramy tworzy się odbijając światło lasera od obiektu i przesyłając je na podłoże, które zapamiętuje fazę i amplitudę światła. Gdy przez tak stworzony hologram przenika światło, widzimy utworzony obraz, zwykle jednokolorowy. Powstają też hologramy kolorowe, jednak podczas ich produkcji część informacji jest tracona, przez co zmieniają one kolor wraz ze zmianą kąta, pod jakim je obserwujemy. Do stworzenia nowego hologramu japońscy naukowcy użyli plazmonów powierzchniowych. To fale wywoływane przez światło, które reaguje z wolnymi elektronami znajdującymi się na powierzchni metalu. Plazmony zawsze emitują światło, jednak jest ono widoczne tylko w odległości kilku nanometrów od powierzchni metalu. Japończycy zauważyli jednak, że jeśli światło do odbijemy od powierzchni z licznymi krawędziami, będziemy mogli zauważyć je gołym okiem. Uczeni najpierw wykorzystali czerwone, niebieskie i zielone lasery do naniesienia hologramu na fotorezyst. Następnie pokryli go cienką warstwą metalu, a całość umieścili na szkle. Podświetlenie od spodu spowodowało, że plazmony powierzchniowe metalu zostały wzbudzone, emitując światło widoczne gołym okiem. Powstał w ten sposób trójwymiarowy kolorowy hologram, który zachowuje barwę bez względu na to skąd jest obserwowany. Jako, że metoda jest stosunkowo tania i łatwo skalowalna, może szybko zostać wykorzystana w produktach komercyjnych. Pojawiły się jednak głosy sceptyków, którzy twierdzą, że metoda, pomimo iż bardzo interesująca, nadaje się tylko do tworzenia niewielkich statycznych hologramów, co znacznie ogranicza jej zastosowanie.
  20. IBM pokazał najszybszy grafenowy tranzystor. Błękitny Gigant pobił tym samym swój własny rekord sprzed roku, kiedy to zaprezentowano tranzystor pracujący z prędkością 100 GHz. Najnowsze działo IBM-a jest taktowane zegarem o częstotliwości 155 GHz. Yu-Ming Lin z IBM-a powiedział, że badania nad nowym grafenowym tranzystorem dowiodły, iż możliwe jest produkowanie tanich urządzeń tego typu za pomocą standardowych technologii wykorzystywany przy produkcji półprzewodników. To z kolei oznacza, że komercyjna produkcja grafenowej elektroniki może rozpocząć się w stosunkowo niedługim czasie.
  21. Naukowcy znaleźli dowód na to, co widzimy czytając np. komentarze w internecie - opinia części ludzi odnośnie globalnego ocieplenia zmienia się wraz z... temperaturą na zewnątrz. Wielokrotnie przeprowadzane sondaże opinii publicznej zadziwiały dotychczas uczonych, gdyż wskazywały one na bardzo dużą zmienność poglądów. Teraz podczas trzech osobnych serii badań uczeni z Columbia University przeprowadzili ankiety wśród 1200 mieszkańców USA i Australii. Okazało się, że ci, którzy w momencie badania sądzili, iż dzień jest cieplejszy niż zwykle, byli bardziej skłonni wierzyć w globalne ocieplenie i przejmować się nim, niż osoby, które sądziły, iż dzień jest zimniejszy. Globalne ocieplenie to zjawisko bardzo złożone. Wydaje się, że część ludzi ma skłonność do wydawania opinii na jego temat na podstawie tego, czy dany dzień jest cieplejszy czy też zimniejszy, zamiast tak naprawdę odpowiadać na pytanie, czy temperatury na całej planecie rosną czy też spadają - mówi główny autor badań, Ye Li. To niesamowite, że wydaje się tyle pieniędzy, wkłada tyle wysiłku w wyjaśnienie tego zjawiska, a ludzie tak łatwo ulegają wpływom - dodaje. W artykule, opublikowanym w Psychological Science, czytamy, że badania te to kolejny z wielu dowodów, że zewnętrzne doświadczenie, takie jak aktualna pogoda, może wpływać na osąd. To tak, jakby w odpowiedzi na pytanie o stan gospodarki państwa ktoś zaglądał do własnego portfela i na tej podstawie wydawał ocenę. Na osądy ludzi dotyczące najróżniejszych tematów wpływają często rzeczy zupełnie z nimi niezwiązane. W USA sympatie polityczne do Demokratów lub Republikanów decydują też o poglądach na kwestie globalnego ocieplenia. Wiara wpływa też na konkretne działania. Badanym, którzy za wypełnienie ankiety otrzymywali po 8 dolarów, zaproponowano wsparcie prawdziwej organizacji społecznej, Clean Air-Cool Planet. Wystąpiła tutaj silna korelacja, gdyż osoby wierzące w globalne ocieplenie przekazały organizacji średnio po 2 dolary. Te, które nie wierzyły, przekazały średnio po 0,48 USD. Li mówi, że badania takie mogą wyjaśniać dużą zmienność wyników uzyskiwanych w sondażach. Wystarczy bowiem, by sondaż był przeprowadzany w wyjątkowo upalny bądź wyjątkowo chłodny dzień, a wyniki będą znacząco się od siebie różniły. Na publikację czekają badania, podczas których wykazano, że na opinię wpływają też odczyty z termometru. Niezależnie od tego, czy są prawdziwe, gdyż podczas badań uczeni manipulowali słupkiem rtęci, manipulując w ten sposób opinią ankietowanych.
  22. Google broni swojego wizerunku firmy wspierającej open source. W ubiegłym tygodniu pod adresem koncernu posypały się słowa krytyki po tym, gdy jego przedstawiciele stwierdzili, iż producenci telefonów komórkowych, chcący wprowadzać zmiany do systemu Android, muszą uzyskać zgodę Andy'ego Rubina, odpowiedzialnego za systemy mobilne. Google zapewnia, że nie ma zamiaru ograniczać otwartości Androida, ale próbuje nie dopuścić do zbytniej fragmentacji platformy. Na firmowym blogu Rubin pisze: od Androida 1.0 podejmujemy wysiłki mające na celu zapobieganie fragmentacji. Naszym priorytetem jest zapewnienie użytkownikom jak najlepszego produktu, a developerom - spójnej platformy. Wszyscy członkowie-założyciele Open Handset Alliance zgodzili się już w 2007 roku nie doprowadzać do fragmentacji Androida. Nasze stanowisko pozostaje niezmienione: nie ma żadnych ograniczeń dotyczących zmian w interfejsie użytkownika. Nie ma i nigdy nie było żadnych planów standaryzowania platformy pod konkretną architekturę chipsetu. Oliwy do ognia krytyki dolał fakt, że Google nie udostępniło kodu źródłowego Androida 3.0 (Honeycomb). Koncern tłumaczy, że system, który powstał przede wszystkim z myślą o tabletach, nie jest jeszcze gotowy, a jego kod zostanie udostępniony gdy wszystko będzie zapięte na ostatni guzik.
  23. Najnowsze badania wskazują, że dinozaury były prawdopodobnie wczesnymi, jeśli nie pierwszymi zwierzęcymi żywicielami owadów z rzędu Phthiraptera, do których należą np. wszy. Kevin Johnson, ornitolog z Illinois Natural History Survey, wykorzystał skamieniałości i dane molekularne, by prześledzić ewolucję wszy i ich gospodarzy. Znalazł mocne dowody na to, że przodkowie wszy pasożytujących dziś na ptakach i ssakach zaczęli się różnicować jeszcze przed wymieraniem kredowym, które miało miejsce ok. 65 mln lat temu. Wyniki studium wspierają pomysł [i doniesienia autorów najnowszych badań genetycznych], że główne grupy ptaków i ssaków istniały przed wyginięciem dinozaurów. Jeśli były wszy, gdzieś w pobliżu musieli się kręcić ich żywiciele. Naukowcy stale próbują zrozumieć czynniki, które doprowadziły do powstania dzisiejszej różnorodności ptaków i ssaków. Jedna z teorii głosi, że wyginięcie dinozaurów wspomogło wczesne etapy różnicowania i ekspansji ptaków i ssaków (proces zwany radiacją ewolucyjną), dając im dostęp do nowych terytoriów i habitatów. Bazując na dowodach związanych z wszami, można jednak stwierdzić, że radiacja ssaków i ptaków już trwała, gdy olbrzymie gady wymierały. Czemu naukowcy tak bardzo skupili się na Phthiraptera? Ponieważ ściśle dopasowują się do metod obronnych gospodarza. Trichodectidae, które kiedyś nazywano wszołami, mają np. rowki na szczycie głowy. Pasują one idealnie do pojedynczego pasma włosów. Podchodząc w ten sposób żywiciela, owady unikają co prawda usunięcia, ale i mają niewielkie szanse na zmianę rodzaju żywego lokum. Wskutek tego historia ewolucyjna żywicieli i pasożytów mocno się ze sobą splata. Johnson i Vincent Smith sporządzili częściowe drzewo filogenetyczne Phthiraptera, porównując sekwencje DNA 69 współczesnych linii. Wszy są jak żywe skamieniałości. W tych pasożytach znajduje się zapis naszej przeszłości, dlatego rekonstruując ich historię ewolucyjną [zmiany w sekwencji genów, które się akumulują i pozwalają na określenie przybliżonego czasu wyewoluowania spokrewnionych grup organizmów], da się [...] również odtworzyć historię gospodarzy- przekonuje Smith. Amerykanie wykorzystali skamieniałości wszy, ptaków i ssaków do wytyczenia punktów czasowych na drzewie rodowym. Datowanie skamieniałości przeprowadzano w oparciu o wiek formacji geologicznych, w obrębie których zostały znalezione. Nasze analizy wskazują, że zarówno ptasie, jak i ssacze wszy zaczęły się różnicować przed wymieraniem kredowym. Biorąc pod uwagę, jak bardzo Phthiraptera są rozpowszechnione wśród ptaków, a do pewnego stopnia także wśród ssaków, prawdopodobnie i przed milionami lat występowały u wielu gospodarzy, w tym dinozaurów - podsumowuje Johnson.
  24. Brytyjscy naukowcy z Westminster University chcą zaprząc zmodyfikowane gentycznie grzyby do walki z malarią. Angray Kang i jego zespół, po latach badań odkryli, że komary zainfekowane odpowiednio zmodyfikowanym grzybem przenoszą znacznie mniej zarodźców malarii, dzięki czemu trudniej im zarazić człowieka. Zdaniem Kanga zmodyfikowane grzyby można produkować w spraju, którym będą spryskiwane ściany budynków i łóżka. Uważa on również, że podobną technikę można wykorzystać do walki innymi chorobami przenoszonymi przez owady, np. z dengą czy Wirusem Zachodniego Nilu. Brytyjczykom w prowadzeniu badań pomagali uczeni z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, a były one finansowane przez amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia. Z osiągnięć swoich kolegów cieszy się Andrew Read z Centrum Dynamiki Chorób Zakaźnych Pennsylvania State University. Pracował on nad podobnymi technikami, ale nie był zaangażowany w opisywane badania. Read mówi, że pomysł Brytyjczyków może nieść ze sobą mniejsze zagrożenie dla środowiska niż inne metody wykorzystujące modyfikacje genetyczne. Część naukowców krytykowała np. pomysły tworzenia i uwalniania genetycznie zmodyfikowanych komarów. Nie wiadomo bowiem, jaki wpływ na środowisko wywarłoby pojawienie się miliardów takich stworzeń. Tymczasem w przypadku grzybów, jak mówi Read, po prostu nanosisz je na ścianę i one wykonują swoją robotę. Nie musisz się martwić o ich kolejne pokolenia. Podczas testów laboratoryjnych zespół Kanga wykazał, że dzięki zmutowanym grzybom liczba zarodźców malarii przenoszonych przez komary spadła o 85%. Gdy do spraju dodano jad skorpiona odsetek ten wyniósł aż 97 procent. Brak jest, oczywiście, dowodu, że spowoduje to spadek liczby zachorowań, jednak specjaliści uważają, że mniej zarodźców w ciele pojedynczego komara powinno przełożyć się na mniejszą liczbę chorych. Gdy grzyb dostanie się do ciała komara i się tam namnoży, zapobiega przedostaniu się zarodźców malarii do ślinianek zwierzęcia. To, teoretycznie, powinno uniemożliwić zakażenie. Ponadto grzyb w ciągu kilku tygodni zabija swojego nosiciela. Na razie nie wiadomo, na ile zmodyfikowany grzyb jest bezpieczny dla środowiska. Nie ma jednak przesłanek by sądzić, iż mógłby przynieść jakieś szkody. Kang użył bowiem przemysłowo produkowanego grzyba, który, bez modyfikacji, jest wykorzystywany do zwalczania szarańczy w Australii. Kang ma nadzieję, że uda mu się zdobyć fundusze na przeprowadzenie testów w Afryce. Część specjalistów, jak np. Janet Hemingway ze Szkoły Medycyny Tropikalnej w Liverpoolu wątpi, by pomysł Kanga się sprawdził. Zauważa ona, że grzyb musiałby przetrwać podróż do Afryki, a później przeżyć kilkumiesięczny pobyt na ścianie.
  25. Wiele wskazuje na to, że w 2008 r. archeolodzy pracujący pod kierunkiem Johna Tomasika z University of Kansas natrafili na najstarszy majański grób królewski. Dotarcie do niego nie było proste, wymagało bowiem przeciskania się przez wąski tunel o średnicy zaledwie 40 cm. O rewelacjach dotyczących pochówku opowiadał na ostatniej konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Archeologicznego Michael Callaghan z Uniwersytetu Teksańskiego w Arlington, który odpowiadał za zbadanie ceramiki z komory grobowej. Znamy starsze pochówki majańskie, ale nie było w nich artefaktów z symbolami królewskimi - podkreśla Tomasic. Podczas wykopalisk na stanowisku archeologicznym K'o w Gwatemali naukowcy zajęli się domem bogatego obywatela. Znaleźli tam wieko, a pod nim wąskie przejście. Gdy się przez nie przeczołgali, ich oczom ukazała się komora grobowa. Złożono w niej ciało pięćdziesięciokilkuletniego mężczyzny. Był dość zdrowy, ale cierpiał na zapalenie stawów. Obok znajdowało się 7 ceramicznych naczyń, w tym kadzielnica z wizerunkiem boga-błazna (jest on uznawany za symbol królewski). Naczynia wykonano w okresie, gdy ich barwa zaczęła się zmieniać na ciemnoczerwoną, co oznacza, że znalezisko pochodzi z ok. 350 r. p.n.e. Potwierdziło to datowanie radiowęglowe próbek kości. Przed K'o za najstarszy majański pochówek królewski uznawano grobowiec z San Bartolo. Tamten władca zmarł jednak mniej więcej 100 lat p.n.e. Co ciekawe, i jego pochowano pod podłogą domu, a nie w piramidzie, jak to miało miejsce w późniejszych czasach. Naukowcy zamierzają prowadzić wykopaliska pod innymi domostwami i przypuszczają, że natrafią na więcej pochówków królewskich.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...