Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37699
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Choć od opublikowania książki Petera Kramera Wsłuchując się w Prozac minęło już 16 lat, dyskusja na temat wpływu antydepresantów na osobowość pacjentów nadal się toczy. Psycholodzy z Northwestern University wykazali, że takie zjawisko ma rzeczywiście miejsce, a w dodatku zmiana osobowości jest powiązana ze znaczniejszą poprawą nastroju w perspektywie długoterminowej. Amerykanie mówią o dużej zmianie osobowości pod wpływem selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny (ang. selective serotonin reuptake inhibitors, SSRIs). Są one nadal szeroko wykorzystywane, np. w leczeniu depresji, fobii społecznej czy lęku uogólnionego, lecz sposób ich działania jest poznany w ograniczonym zakresie. Nasze odkrycia doprowadziły do zaproponowania nowego modelu mechanizmu antydepresyjnego. Dane sugerują, że współczesne antydepresanty działają po części dlatego, że korygują kluczowe osobowościowe czynniki ryzyka depresji – opowiada prof. Tony Z. Tang. Zespół Tanga badał wpływ paroksetyny. W studium wzięło udział 240 dorosłych z objawami depresji klinicznej. Podobnie jak w innych badaniach klinicznych tego typu, w porównaniu do grupy kontrolnej przyjmującej placebo, u osób zażywających paroksetynę odnotowano tylko umiarkowanie większą poprawę nastroju. Szybko jednak stało się jasne, że u chorych przyjmujących SSRI doszło do silniej zaznaczonego spadku neurotyczności i wzrostu ekstrawersji. To ważne odkrycie, ponieważ neurotyczność wskazuje na tendencję do doświadczania negatywnych uczuć i niestabilność emocjonalną, a ekstrawersja to otwartość na innych, dominacja oraz tendencja do przeżywania pozytywnych emocji. W wielu wcześniejszych studiach ustalono, że wysoka neurotyczność jest istotnym czynnikiem ryzyka depresji. Badania na bliźniętach wykazały, że geny depresji i wysokiej neurotyczności w dużej mierze się ze sobą pokrywają. Poza tym zarówno ekstrawersja, jak i neurotyczność wiążą się z mózgowym systemem serotoninowym, na który oddziałują leki przeciwdepresyjne SSRI. W studium psychologów z Northwestern University 120 osób wylosowano do grupy przyjmującej paroksetynę, a sześćdziesiąt trafiło na terapię poznawczą. Osobowość i objawy depresji badano przed, w trakcie i po zakończeniu leczenia. Po terapii 69 reagujących na selektywny inhibitor pacjentów śledzono przez rok, by wyłapać ewentualny nawrót choroby. Gdy badanych z obu grup (lekowej i placebo) dopasowano pod względem stopnia poprawy nastroju, u przyjmujących paroksetynę zaobserwowano 6,8-krotnie większą zmianę w zakresie neurotyczności i 3,5-krotnie wyższą w przypadku ekstrawersji. Amerykanie podkreślają, że w takich okolicznościach nie sposób twierdzić, że zmiany osobowościowe są skutkiem ubocznym zelżenia objawów depresji. Trzeba więc wziąć pod rozwagę inne wyjaśnienia. Jedna możliwość jest taka, że biochemiczne właściwości SSRI prowadzą bezpośrednio do realnej zmiany osobowości. Co więcej, skoro neurotyczność jest ważnym czynnikiem ryzyka, który odpowiada za większą część genetycznej podatności na zaburzenia depresyjne, zmiana w zakresie neurotyczności (i w leżących u jej podłoża czynnikach neurobiologicznych) może się przyczyniać do ustąpienia depresji.
  2. Naukowcy z Uniwersytetu Technologicznego w Helsinkach, University of New South Wales i University of Melbourne zbudowali tranzystor, którego aktywne części składają się z... pojedynczego atomu fosforu umieszczonego na krzemie. Idea tranzystora bazuje na zjawisku tunelowania elektronów pomiędzy atomem fosforu a źródłem i drenem. Przepływ elektronów może być kontrolowany za pomocą napięcia podawanego do pobliskiej elektrody, której szerokość liczona jest w dziesiątkach nanometrów. Pół roku temu ktoś zapytał mnie i drugiego lidera projektu, profesora Andrew Dzuraka, kiedy, naszym zdaniem, może powstać tranzystor o wielkości pojedynczego atomu. Popatrzyliśmy na siebie, uśmiechnęliśmy się i odpowiedzieliśmy, że już taki tranzystor skonstruowaliśmy - mówi doktor Mikko Möttönen. Naszym celem nie było jednak stworzenie najmniejszego tranzystora dla klasycznego komputera, ale kwantowego bitu dla komputerów kwantowych - dodaje.
  3. Rzucanie monetą wcale nie jest tak losowe, jak mogłoby się wydawać i odrobina treningu wystarczy, by uzyskać określony wynik. Oznacza to, że metoda, wykorzystywana od stuleci do rozstrzygania sporów czy wyznaczania drużyny rozpoczynającej rozgrywki sportowe, mogła często zawodzić wierzących w jej obiektywność (Canadian Medical Association Journal). Naukowcy z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej poprosili 13 rezydentów z otolaryngologii szpitala w Vancouver o wykonanie 300 rzutów monetą i sprawdzenie, czy uda im się uzyskać orła. Okazało się, że wszyscy uczestnicy eksperymentu wyrzucali więcej orłów, a u 7 osób odnotowano zdecydowaną przewagę orłów na reszkami. Jeden z uczestników badania ustanowił nawet swoisty rekord: w jego przypadku orły stanowiły 68% wszystkich rzutów, podczas gdy średnia wyliczona dla tej grupy wynosiła 57%. Sukces zależał od kilku czynników: wysokości, na jaką podrzucono monetę, prędkości ruchu oraz od tego, ile razy kawałek metalu obracał się przed schwyceniem. Kanadyjczycy stwierdzili, że kiedy rezydentów poinstruowano, co robić, i dano im kilka minut na wytrenowanie techniki, ponad połowie udawało się zmanipulować wynik. Przebieg eksperymentu obserwowano i nagrywano, by zapobiec ewentualnym próbom oszustwa. Czemu wzięli w nim udział właśnie lekarze? Ponoć dlatego, że jak piszą autorzy studium, niekiedy wybór metody leczenia zależy właśnie od rzutu monetą...
  4. W niedzielną noc na Plaży Karnawałowej w Dżakarcie w niebo wzbiło się ponad 10 tysięcy papierowych lampionów. Jak poinformowały indonezyjskie władze, w ten sposób pobito rekord świata. Dokładna liczba lampionów wypuszczonych przez 7 tys. uczestników Freedom Faithnet Global ma być znana dopiero po podliczeniu przez przedstawicieli Księgi rekordów Guinnessa. Gołym okiem było jednak widać, że poprzedni rekord 3682 światełek, ustanowiony w Kolumbii zaledwie styczniu, na sto procent przeszedł do historii. Jak opowiada Lucia Sinigagliesi, sędzina Księgi, władze już wręczyły ludziom zebranym na plaży certyfikaty potwierdzające ustanowienie nowego rekordu. Noc była nadzwyczaj spokojna i pogodna jak na początek indonezyjskiej pory deszczowej. Lampiony z papieru stanowią część tradycji kulturowej Azji Wschodniej. Konstruuje się je z olejowanego papieru ryżowego, rozpiętego na bambusowej ramie. Wewnątrz umieszcza się płonącą świeczkę bądź ogniwo paliwowe z materiałami woskopochodnymi. W tym roku ceremonię wypuszczenia lampionów zadedykowano głównie problemom ekologicznym.
  5. Psycholodzy twierdzą, że pop-upy powodują, że ludzie marnują czas nawet po ich zniknięciu. Choć przerywają wykonywane zadanie zaledwie na kilka sekund, mają potem kłopot ze zorientowaniem się, na czym skończyli i ponownym wdrożeniem się. Dr Helen Hodgetts i profesor Dylan Jones z Uniwersytetu w Cardiff postanowili ocenić koszty przerywania wyskakującymi okienkami, rozumiane jako czas potrzebny do ukończenia prostego 7-etapowego zadania komputerowego. Naukowcy zauważyli, że nawet jeśli pop-up powodował 5-sekundową zaledwie przerwę, ochotnicy potrzebowali więcej czasu niż zwykle, by dokończyć kolejny etap zadania, nad którym pracowali. Przerwa niweczy koncentrację na aktualnie wykonywanym zadaniu, musimy więc sobie przypomnieć, na czym stanęliśmy i co planowaliśmy zrobić potem, zanim przystąpimy do realizacji celów z pierwotną szybkością. Nasze wyniki sugerują, że nawet krótkie i pozbawione znaczenia (błahe) wiadomości w postaci wyskakujących na ekranie pop-upów mogą wpływać na wydajność, zwłaszcza biorąc pod uwagę częstotliwość, z jaką stykamy się z nimi w ciągu dnia pracy – wyjaśnia dr Hodgetts. Choć przymusowe zakłócenia powodowały jedynie kilkusekundowe opóźnienie wznowienia działania, należy pamiętać, że tak się działo w przypadku zadań uproszczonych na potrzeby eksperymentu. W bardziej realistycznych warunkach, np. biurowych, gdzie trzeba na nowo wydobyć o wiele więcej informacji, utrata koncentracji ma zapewne silniejszy wpływ na wydajność i osiągnięcia. Walijczycy odkryli też, że odroczenie przerywania, czyli zachowanie krótkiego odstępu między ostrzeżeniem o zakłóceniach i samym zakłócaniem redukuje czas, jaki tracimy potem na odnalezienie się. Najskuteczniejszy okazał się sygnał dźwiękowy, który pozwalał utrwalić sobie stan realizacji poruczonego zadania przed przeniesieniem uwagi na przerywnik. Dla odmiany ostrzeżenie migające na ekranie działało na badanych tak samo destruktywnie jak pop-up. Na podstawie uzyskanych wyników psycholodzy z Cardiff sformułowali wskazówki, jak projektować e-maile z powiadomieniami i pop-upy, by przeszkadzały w jak najmniejszym stopniu. Wg nich, powinny być małe i dyskretne, najlepiej nieruchome i znikające po chwili, jeśli się na nie nie zareaguje. Dzięki temu użytkownik komputera wie, że pojawiły się jakieś informacje, ale nie musi przerywać wykonywania aktualnego zadania. W tym celu warto wyłączyć komunikator bądź zmienić status/sygnaturę i odbierać wyłącznie e-maile o wysokim priorytecie.
  6. Umiejętność rozpoznawania twarzy na podstawie dwuwymiarowych fotografii, uznawana dotąd za dostępną wyłącznie dla ludzi, jest także w zasięgu... małp. O odkryciu donoszą badacze z Emory University w Atlancie. Odkrycia dokonano dzięki bardzo prostemu eksperymentowi. Jego autorzy, kierowani przez dr Jennifer Pokorny, nauczyli kapucynki czubate (Cebus apella) obsługi programu komputerowego pozwalającego zwierzętom na zasygnalizowanie, które z oglądanych przez nie zdjęć przedstawiają znane im obiekty, a które są dla nich zupełnie nowe. Następnie przystąpiono do właściwej części testu, w której zwierzęta miały rozróżniać zdjęcia małp należących do ich stada oraz osobników obcych. Naukowcy przeprowadzili kolejno dwie serie badań. W pierwszej z nich kapucynki oglądały zdjęcia trzech małp przebywających z nimi w jednej zwierzętarni oraz jednej obcej, a w serii drugiej - trzech zwierząt obcych oraz jednego partnera ze stada. Aby zagwarantować, że zwierzęta rozróżnią prezentowane twarze na podstawie rysów, nie zaś w oparciu o ich charakterystyczne zabarwienie, wszystkie fotografie zaprezentowano w formie czarno-białej. Jak się okazało, kapucynki nie miały najmniejszych problemów z identyfikacją swoich współlokatorów z uniwersteckiej zwierzętarni. Oznacza to, że nie tylko ludzie radzą sobie z odnajdywaniem subtelnych różnic widocznych na złożonych dwuwymiarowych obrazach. Jak tłumaczą autorzy, jest to pierwszy raz, kiedy udało się wykazać tę zdolność u gatunku innego niż ludzie. O odkryciu poinformowano w internetowym wydaniu czasopisma Proceedings of the National Academy of Sciences.
  7. Tak szybkiego rozwiązania nietypowego konkursu zorganizowanego przez DARPA nie spodziewał się chyba nikt. Grupa zwołana przez studentów i wykładowców z MIT potrzebowała zaledwie dziewięciu godzin na zebranie informacji o wszystkich dziesięciu czerwonych balonach rozstawionych przy drogach w różnych miejscach na terenie USA. Drużyna stworzona przez przedstawicieli słynnej uczelni ze stanu Massachusetts składała się z ponad 4600 informatorów zaproszonych do udziału w konkursie przez Internet. Aby dodatkowo zmotywować ich do wysiłku, władze MIT przewidziały nagrody dla osób, które przyczynią się do sukcesu zespołu. Zgodnie z zasadami, każdy, kto podał położenie geograficzne poszukiwanego obiektu, otrzyma od uczelni 2000 dolarów. Na tym jednak nie koniec. Uczestnik, który zaprosił szczęśliwego znalazcę do udziału w zabawie, otrzyma dla siebie kolejny tysiąc. Jakby tego było mało, osoba, która zaprosi zwycięzcę drugiej nagrody, otrzyma 500 dolarów, a kolejna osoba w łańcuchu zaproszeń - 250 dolarów. Decyzją władz MIT kwota pozostała po wypłaceniu wszystkich nagród trafi na cele charytatywne. Mimo to, uczelnia odniesie dzięki konkursowi niemałą korzyść - międzynarodowy rozgłos i potwierdzenie reputacji czołowej uczelni technicznej świata są dla amerykańskiej ekipy co najmniej tak samo cenne, jak pieniądze.
  8. Cztery potężne studia nagraniowe - Warner Music Canada, Sony BMG Music Canada, EMI Music Canada i Universal Music Canada - które są głównymi członkami Kanadyjskiego Stowarzyszenia Przemysłu Nagraniowego (CRIA), zostały oskarżone o masowe naruszenia praw autorskich. Na podstawie tych samych przepisów, które studia wykorzystują do ścigania piratów, mogą być teraz skazane na gigantyczną grzywnę. Pozew został złożony już w październiku ubiegłego roku przez artystów sfrustrowanych latami naruszania ich praw przez przemysł nagraniowy. W pozwie praktyki przemysłu nazwano "korzystaj teraz, zapłać później, jeśli w ogóle". Studia nagraniowe od wielu lat nie płaciły tantiemów za utwory umieszczane na płytach z kompilacjami i nagraniami na żywo. Studia nie starały się też o zgodę na wykorzystanie tych utworów. Tytuły płyt, na których znajdowały się utwory, umieszczano na liście "do załatwienia", co oznaczało, że sprawy związane ze zgodą artystów na wykorzystanie utworów oraz sprawy tantiem mają być kiedyś załatwione. Problem w tym, że nigdy załatwione nie zostały, a istnienie listy datuje się od końca lat 80. ubiegłego wieku, gdy w Kanadzie zmieniono prawo autorskie. A zatem od dwudziestu lat nie tylko nie płacono za wykorzystane utwory, ale rozpowszechniano je bez zgody właścicieli praw autorskich. Na liście "do załatwienia" znajduje się już 300 000 tytułów. Są wśród nich dzieła tak znanych artystów jak Beyonce czy Bruce Springsteen, po mało znanych lokalnych artystów. W końcu właściciele praw autorskich nie wytrzymali i podali studia nagraniowe do sądu w ramach pozwu zbiorowego. Wśród pozywających znaleźli się m.in. spadkobiercy Chada Bakera, słynnego muzyka jazzowego, który zmarł w 1988 roku. Według kanadyjskiego prawa za celowe naruszenie praw autorskich grozi grzywna do 20 000 dolarów od każdego utworu. Studia nagraniowe mogą zatem zostać skazane na grzywnę w wysokości 6 miliardów dolarów.
  9. Eksperci z Instytutu Fraunhofera przeprowadzili skuteczny atak na mechanizm BitLocker w Windows. Pozwala on na poznanie kodu legalnego użytkownika nawet wówczas, gdy w komputerze zaimplementowano technologię TPM (Trusted Computing Module). Aby dokonać skutecznego ataku konieczny jest fizyczny dostęp do komputera-celu. Wystarczy wówczas, że uruchomimy komputer z klipsu USB, a następnie zastąpimy oryginalnego bootloadera. Musi on jedynie umieć naśladować zapytanie oryginalnego bootloadera o PIN i zachować dane użytkownika. Po tym, jak podstawiony bootloader zapisze PIN użytkownika BitLockera na dysku twardym, nadpisuje oryginalnego bootloadera w głównym sektorze rozruchowym (MBR) i restartuje system. Atakujący musi wówczas po raz drugi zyskać dostęp do komputera by ponownie uruchomić go z klipsu USB, uzyskać dostęp do dysku twardego i odczytać z niego PIN do otwarcia BitLockera. Atak jest możliwy dlatego, że BitLocker sprawdza integralność systemu, ale nie sprawdza samego bootloadera. Tym samym nawet TPM nie chroni przed tego typu atakiem. Problem tylko pozornie jest błahy, a atak mało możliwy do przeprowadzenia, gdyż wymaga fizycznego dostępu do komputera. Pamiętajmy, że technologia BitLocker, zapewniająca bezpieczeństwo danych poprzez szyfrowanie całego dysku twardego, dostępna jest tylko w profesjonalnych wersjach Visty i Windows 7 dlatego, iż została pomyślana jako oferta dla przedsiębiorstw. Ma ona chronić firmowe dane przed dostępem niepowołanych osób. Sytuacje takie mają miejsce zwykle po kradzieży komputera lub dysku twardego, chociaż, jak widzimy, atak można przeprowadzić w każdych warunkach, gdy tylko uzyskamy na jakiś czas dostęp do interesującego nas komputera.
  10. Rozwój gospodarczy współczesnego świata jest w znacznej mierze oparty na rozwoju nauki i wprowadzanych innowacjach. Przedsiębiorstwa coraz bardziej nastawione są na podnoszenie własnej konkurencyjności poprzez wprowadzanie innowacji i nowych technologii, technologii w dużej mierze powstającej w uczelniach wyższych. Dlatego Politechnika Krakowska kładzie coraz większy nacisk na transfer innowacji do przemysłu oraz komercjalizację wyników badań wypracowanych przez naukowców. Problem polega jednak na tym, by odpowiednio przygotować do tej roli naukowców, aby potrafili rozpoznać potrzebę rynku i właściwie wycenili swoją wiedzę. Wychodząc naprzeciw powyższym potrzebom Centrum Transferu Technologii Politechnika Krakowska podjęło realizację projektu Cykl szkoleń dla pracowników naukowych, mających na celu usprawnienie transferu wyników badań z uczelni do przemysłu, współfinansowanego przez Unię Europejską, w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego. Głównym celem projektu było zaznajomienie pracowników jednostek naukowych z realiami biznesu i procesem komercjalizacji prac badawczo-rozwojowych. W listopadzie 2009 roku, sukcesem zakończyła się druga i ostatnia edycja szkoleń. W obu cyklach szkoleniowych uczestniczyli naukowcy z całej Polski, którzy prowadzą prace badawczo-rozwojowe lub wspierają proces komercjalizacji wyników badań. Mocną stroną szkoleń był podział na część wykładowa i warsztatową oraz udział przedstawicieli przedsiębiorstw w roli prelegentów, którzy na co dzień spotykają się z barierami współpracy nauki z przemysłem. Takie działanie zapewniło praktyczny charakter zajęć. Prelegenci podkreślali, że już na etapie tworzenia projektów badawczo-rozwojowych pracownicy naukowi powinni pomyśleć o potencjale komercyjnym wyników badań. Przekonywali do potrzeby badania rynku, stanu techniki oraz zapotrzebowania przemysłu na rozwiązania naukowe jeszcze przed przygotowaniem projektu. Szkolenie było szczególnie interesujące ze względu na możliwość wymiany międzynarodowych doświadczeń z zagranicznymi ekspertami z zakresu komercjalizacji prac badawczo-rozwojowych. Podczas warsztatów naukowcy mieli okazję zapoznać się z narzędziami wspomagającymi zarządzanie projektami badawczo-rozwojowymi oraz sposobami poszukiwanie partnerów do współpracy naukowo-technologicznej. Uczestnicy dowiedzieli się na jakie ważne aspekty prawne należy zwrócić uwagę przy tworzeniu i negocjowaniu dokumentów handlowych. Warsztaty z negocjacji oraz komunikacji werbalnej i niewerbalnej z przedsiębiorcami nakierowane były na rozwijanie umiejętności interpersonalnych. W tych zajęć uczestnicy podjęli próbę zdefiniowania stereotypowych cech naukowca i przedsiębiorcy utrudniających ich wzajemną współpracę. Pozwoliło to na zidentyfikowanie wzajemnych problemów komunikacyjnych. Według uczestników szkoleń bardzo przydatne w kontaktach z przedsiębiorcami będą wskazówki, jak zachowywać się na spotkaniach biznesowych oraz jakie są najczęstsze błędy popełniane przez pracowników jednostek naukowych w kontaktach z przedstawicielami przemysłu.
  11. Nawet krótki okres karmienia piersią może znacząco zmniejszyć ryzyko cukrzycy oraz syndromu metabolicznego na poźniejszych etapach życia kobiety - uważają naukowcy z Kaiser Permanente Division of Research w Oakland. Przeprowadzone przez nich badania są jednym z najdokładniejszych studiów tego tematu w historii medycyny. Badany przez naukowców syndrom metaboliczny to podwyższenie ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, związane m.in. z niską aktywnością fizyczną, nadwagą lub otyłością czy podwyższonym ciśnieniem tętniczym. Ponieważ schorzenie to występuje coraz częściej w krajach uprzemysłowionych, zespół dr Eriki Gunderson postanowił sprawdzić, jakie cechy stylu życia mogą zmniejszyć jego ryzyko. Do udziału w studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Diabetes, zaproszono łącznie 1400 kobiet. Podczas trwającego 20 lat okresu obserwacji 704 z nich doczekały się potomstwa, zaś 84 cierpiały w czasie ciąży na tzw. cukrzycę ciężarnych - chorobę przypominającą nieco cukrzycę typu 2., tzn. objawiającą się przede wszystkim spadkiem wrażliwości tkanek na działanie insuliny. U 120 kobiet, które urodziły, na późniejszych etapach zycia stwierdzono występowanie syndromu metabolicznego. Zgodnie z wcześniejszymi danymi obliczono, że przejście cukrzycy ciężarnych zwiększało (i to aż dwukrotnie) ryzyko syndromu metabolicznego. Okazało się jednak, że niekorzystnym zmianom można zapobiec dzięki karmieniu piersią. Jak ustalono, w przypadku kobiet, które przeszły cukrzycę ciężarnych, wystarczy zaledwie od 1 do 5 miesięcy karmienia dziecka własnym pokarmem, by zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia syndromu metabolicznego aż o 44%. Spadek ryzyka zaobserwowano też u pań, które nie przeszły cukrzycy ciężarnych; wyniósł on 39%. Wydłużenie okresu karmienia dodatkowo poprawiało korzystne zmiany w fizjologii. Mamy dzieci, które żywiły się naturalnym pokarmem przez co najmniej 9 miesięcy, cierpiały na syndrom metaboliczny o 56%, gdy w czasie ciąży nie przeszły cukrzycy, oraz aż o 86%, jeśli cierpiały na tę chorobę. Zaobserwowano także odwrotną zależność: średni czas karmienia własnych dzieci wśród kobiet, które zapadły na późniejszym etapie na syndrom metaboliczny, wynosił 2,6 miesiąca, zaś w grupie kobiet wolnych od tego zaburzenia wynosił on aż 7 miesięcy. Odkryliśmy bardzo silny ochronny wpływ karmienia piersią, zaś dłuższe jej trwanie było związane z silniejszym obniżeniem ryzyka, podsumowuje dr Gunderson. Dla kobiet chcących jeszcze skuteczniej zapobiegać syndromowi metabolicznemu badaczka zaleca przede wszystkim zmianę diety oraz trybu życia na bardziej aktywny.
  12. Wraz z rozwojem technologii i rosnącą popularnością przenośnych urządzeń bezprzewodowych, specjaliści poszukują nowych sposobów produkcji anten. Chcą, by były one jak najmniejsze i przy tym elastyczne. Jednak problem w tym, że metalowe anteny, gdy je będziemy zginali, wcześniej czy później ulegną uszkodzeniu. Sposobem na rozwiązanie tego problemu okazuje się budowa... anten w płynie. Nad tego typu urządzeniami pracują Michael Dickey z North Carolina State University i Gianluca Lazzi z University of Utah. Użyli oni wysoce elastycznego polimeru zawierającego wewnątrz mikrokanaliki, w których znajduje się płynna metaliczna antena. Głównym składnikiem naszej anteny jest gal, gdyż to on właśnie utlenia i tworzy powłokę, która utrzymuje stabilność metalu wewnątrz mikrokanalików. Później, dzięki dodaniu doń indu powodujemy, że metal staje się ciekły w temperaturze pokojowej - mówi profesor Dickey. Co prawda gal oraz ind są drogimi metalami, jednak potrzeba ich tak mało, że płynna antena dla urządzenia przenośnego kosztowałaby zaledwie kilka centów. Podczas przeprowadzonych testów nowa antena była zginana we wszystkie strony, rolowana, rozciągana, zgniatana i ciągle zachowywała swoje właściwości. Próby pracy w zakresie od 1910 do 1990 MHz wykazały, że sprawność nowej anteny jest taka sama jak podobnego urządzenia wykonanego z miedzi. Urządzenie może mieć różną wielkość, dzięki czemu jest bardzo czułe i wychwyci nawet niezwykle słabe sygnały. Można je wbudowywać w ściany budynków czy w mosty, co pozwoli na łatwe zbieranie informacji o ich stanie. Anteny przydadzą się też żołnierzom, którzy będą mogli zabrać do plecaka urządzenia o powierzchni liczonej w metrach kwadratowych.
  13. Badacze z Uniwersytetu w Kolonii wykorzystali awatar kobiety, by zbadać uwspólnioną uwagę: proces inicjowania śledzenia i podążania dla odmiany za spojrzeniem drugiej osoby. Podczas eksperymentu prowadzonego w skanerze MRI okazało się, że te dwie sytuacje wiążą się z odmienną aktywnością mózgu (Journal of Cognitive Neuroscience). Psycholodzy uważają, że uwspólniona uwaga (ang. joint attention) stanowi podstawę złożonych zachowań społecznych i umożliwia naukę języka oraz współpracy. Zdolność ta pojawia się jeszcze w niemowlęctwie. Jest zaburzona u osób z autyzmem, co może stanowić wytłumaczenie części ich deficytów. Zespół Leonharda Schilbacha skorzystał z kamery na podczerwień, śledzącej ruchy oczy 21 ochotników. Badanych poinstruowano, by za pomocą oczu skierowali spojrzenie awatara na wyświetlany na ekranie szary kwadrat lub by patrzyli tam, gdzie awatar. Kamera pozwalała stwierdzić, kiedy wolontariusze podążali za wirtualną kobietą, a kiedy to ona rewanżowała im się tym samym. Skany ujawniły, że gdy ludziom udawało się "skłonić" awatar do naśladownictwa, rozświetlały się rejony mózgu powiązane z motywacją i nagrodą. Kiedy ochotnicy podążali za spojrzeniem awatara, uaktywniał się rejon znany z zaangażowania w wyobrażanie sobie, o czym myślą inni. To zaskakujące, że dzielenie się czymś tak prostym jak szary kwadrat może sprawiać przyjemność – podsumowuje Schilbach. Zespół z Kolonii planuje sprawdzić, jak na interaktywny awatar reagują mózgi ludzi z autyzmem.
  14. Analitycy firmy IDC uważają, że interfejs wprowadzony przez Microsoft w usłudze Bing Maps, otwiera epokę nowego podejścia do interakcji komputerem. Specjaliści mówią wprost o dekadzie interfejsu dla użytkownika. IDC sądzi, że nowe doświadczenia, jakie oferuje Bing Maps zapowiada kluczowe zmiany w interakcji z Siecią i oprogramowaniem jako całością - stwierdzają przedstawiciele firmy. Dzisiejszy internet traktuje przeglądanie dokumentów i zapytań jak osobnych obiektów. Bing Maps to krok naprzód, który łączy sekwencje zapytań tak, by dobrze rozumieć stawiane przed nim zadanie i znaleźć powiązania pomiędzy danymi przechowywanymi w różnych miejscach - mówi analityk Sue Feldman, która specjalizuje się w rynku wyszukiwarek. Przeanalizowała ona sposoby realizowania przez Bing Maps takich zapytań, jak próba dowiedzenia się, gdzie znajduje się najbliższy lekarz, jakie są godziny otwarcia lokalnych aptek czy gdzie można zjeść naprawdę dobrą pizzę. Feldman zauważa, że dotychczas dostarczanie szczegółowych wyników dla skomplikowanych zapytań było trudne, gdyż ludzie używają różnych terminów na określenie tych samych rzeczy, a nie wszystkie one są uwzględniane przez wyszukiwarki. Jeśli jednak znamy sposób stawiania przed wyszukiwarkami najbardziej popularnych zadań, to dlaczego nie dostarczać ich wyników bez konieczności uszczegóławiania. Mapa pozwala umieścić na niej wszelkie informacje związane ze światem realnym - dodaje Feldman. I podaje przykład działania Bing Maps. Napisz nazwę miasta, a zobaczysz jego plan wraz z listą najczęściej wyszukiwanych miejsc. Kliknij "więcej szczegółów", a będziesz mógł przejrzeć historię, pogodę, dane dotyczące zabytków, edukacji itp. itd. wraz z linkami do szczegółowych informacji. Podkreśla też łatwy dostęp do informacji z każdego poziomu mapy. Feldman zauważa przy tym, że jeśli Microsoft chce konkurować na tym rynku z Google'em powinien przede wszystkim udostępnić Bing Maps na smartfonach i dać ich użytkownikom takie same możliwości, jak mają użytkownicy pecetów. Można się również spodziewać, że Google nie spocznie na laurach i najciekawsze rozwiązania wprowadzi też w Google Maps.
  15. Chirurdzy z Maryland School of Medicine Uniwersytetu w Baltimore chwalą się sukcesami w dziedzinie przeszczepiania nerek z usuniętymi masami nowotworowymi pacjentom ze schyłkową niewydolnością nerek. Dotąd leczono w ten sposób 5 osób, u żadnej nie doszło do rozwoju nowotworu (Journal of the British Association of Urological Surgeons). Amerykanie zdecydowali się na to ryzykowne przedsięwzięcie, ponieważ czekając na nerkę od innego – zdrowego - dawcy, ludzie ci mogli umrzeć. Przed operacją zarówno dawca, jak i biorca zostali poinformowani o wykryciu guza. Dzięki temu obie strony miały świadomość zagrożeń, w tym wznowy choroby. Transplantacja nerki żyjącego dawcy, w której wykryto masę nowotworową, jest kontrowersyjna i obarczona wysokim ryzykiem. Niedobory organów od zmarłych dawców i ryzyko zgonu w czasie oczekiwania na przeszczep popchnęły jednak 5 par biorców i dawców do podjęcia decyzji o operacji po wykryciu w nerkach tych drugich niewielkich guzów – wyjaśnia urolog doktor Michael Phelan. Po pobraniu nerki umieszczono w lodzie, a następnie chirurdzy usunęli wszelkie ślady guzów – były to masy o rozmiarach od 1 do 2,3 cm; 3 złośliwe i 2 łagodne. Jeden pacjent zmarł w niepowiąznym ze sprawą wypadku. Pozostali czterej mają się dobrze i przeżyli już, odpowiednio, od 9 do 41 miesięcy. Cały czas są objęci kontrolą lekarską.
  16. Jak donosi serwis Daily Tech, Intel zrezygnował z układu Larrabee, o którego prezentacji niedawno informowaliśmy. Powodem podjęcia takiej decyzji była zbyt mała wydajność układu. Procesor miał zadebiutować w przyszłym roku, a jego wydajność miała sięgać 2 teraflopsów. Okazało się jednak, że konkurencja zaskoczyła Intela. ATI najpierw pokazało procesor Radeon HD 5870 o wydajności 2,72 TFlops, a niedawno na rynku zadebiutował koleny GPU tej firmy - Radeon HD 5970, którego wydajność przekracza 5 teraflopsów. To był ostatni gwóźdź do trumny intelowskiego GPGPU. Koncern poinformował, że Larrabee nie spełnił jego oczekiwań. W związku z tym układ na pewno nie trafi na rynek. Będzie rozwijany jako platforma testowa, która ma w przyszłości umożliwić Intelowi wkroczenie na rynek samodzielnych układów graficznych. Przedstawiciele Intela zapowiedzieli, że w przyszłym roku przedstawią nowe plany rozwoju firmowych GPU. Przypomnijmy, że to już kolejna podjęta przez tę firmę próba zaistnienia na rynku GPU. W 1998 roku Intel rozpoczął sprzedaż układów i740, które miały spopularyzować szynę AGP. Szyna się przyjęła, jednak układy nie spełniły oczekiwań klientów i szybko zniknęły z rynku. Intel pozostaje zatem największym na świecie producentem wbudowanych rdzeni graficznych, jednak wciąż nie jest w stanie zaistnieć na rynku samodzielnych GPU.
  17. W brytyjskim National Physical Laboratory powstał najmniejszy bałwan świata. Jego średnica to 10 mikrometrów, a to zaledwie jedna piąta grubości ludzkiego włosa. Wykonano go z dwóch koralików, używanych na co dzień do kalibracji mikroskopów elektronowych. Uśmiech i oczy wyfrezowano za pomocą skoncentrowanego strumienia jonów. Nos o szerokości poniżej 1 mikrometra uzyskano podobnie, bo dzięki osadzaniu jonów platyny. Fizycy połączyli poszczególne elementy bałwana, wykorzystując system do nanomanipulacji, a kule zespolono jonami platyny. Zmontowane dzieło stanęło na silikonowej tacce z mikroskopu sił atomowych.
  18. Interpretując wyrazy ludzkich twarzy, z większym prawdopodobieństwem uznajemy, że złość wyrażają męskie fizjonomie, a kobiece powinny być raczej zadowolone, zdziwione bądź uroczo przestraszone. Trudniej nam rozpoznać twarz, która wyraża "nietypową" dla swojej płci emocję. Naukowcy z Montrealu przeprowadzili dwa ciekawe badania, w ramach których prosili ochotników o zidentyfikowanie płci serii twarzy. Podczas pierwszego eksperymentu androgyniczne (obupłciowe) fizjonomie z obniżonymi brwiami i zaciśniętymi ustami, co stanowi grymas typowy dla złości, częściej uznawano za męskie, a twarze uśmiechnięte, z uniesionymi brwiami (wyraz szczęścia i strachu) określano raczej jako kobiece. W drugim eksperymencie męskie i żeńskie twarze wyrażały szczęście, gniew, smutek, strach bądź były neutralne. Badani szybciej identyfikowali fizjonomie męskie niż kobiece, a twarze pań z malującym się na nich gniewem rozpoznawano po upływie najdłuższego czasu. Obecne badanie pokazuje, że skojarzenie między mężczyzną a złością oraz kobietą i szczęściem jest tak silne, iż może wpływać na decyzję o czyjejś płci, gdy widzimy go jedynie przez krótką chwilę – wyjaśnia dr Ursula Hess. Pani psycholog podkreśla, że twarz stanowi system sygnałowy, w ramach którego nakładają się komunikaty dotyczące emocji, intencji oraz płci. Te same cechy, które sprawiają, że twarz wydaje się męska – wysokie czoło, kwadratowa żuchwa i solidniej zarysowane łuki brwiowe – już wcześniej połączono z postrzeganiem kogoś jako dominującego. Cechy kobiece – okrągła twarz z dużymi oczami – sprawiają zaś, że jej właściciel wydaje się ciepły, co zachęca do zbliżania się. Różnice dotyczące postrzegania emocji i cech społecznych u obu płci mają poważne konsekwencje dla kontaktów społecznych przebiegających w rozmaitych warunkach. Nasze badania demonstrują, że taki sam poziom gniewu jest uznawany za bardziej intensywny, gdy przejawia go mężczyzna niż kobieta. Sugerują też mniejsze prawdopodobieństwo, że mężczyzna będzie postrzegany jako ciepły i troskliwy, a kobieta jako dominująca.
  19. Translokacje chromosomowe, czyli zmiana położenia znacznych fragmentów DNA w obrębie genomu osobnika, zachodzą w komórkach nowotworowych niezwykle często. Dotychczas przeważał pogląd, że powstają one przypadkowo lub wynikają wyłącznie z fizykochemicznych właściwości cząsteczek DNA. Okazuje się jednak, że powstawanie translokacji może (przynajmniej w przypadku niektórych nowotworów) zachodzić przy udziale białek regulujących aktywność genów. Odkrycia dokonano podczas badań nad hodowlą komórkową symulującą wczesne etapy raka prostaty - nowotworu, w przypadku którego translokacje chromosomowe często prowadzą do postępu choroby. Ponieważ przyśpieszenie postępu nowotworu często związane jest także z działaniem męskich hormonów płciowych (androgenów), zespół dr. Michaela Rosenfelda z University of California postanowił sprawdzić, czy oba te czynniki ze sobą powiązane. Testowane komórki poddano działaniu czynników sprzyjających mutacjom, a następnie analizowano zachowanie receptora androgenowego - białka, które wiąże hormony z tej grupy, a następnie przyłącza się do nici DNA i reguluje aktywność niektórych jej fragmentów. Jak się okazało, po związaniu cząsteczki androgenu receptor wchodził w nieznaną dotychczas interakcję z kilkoma enzymami zdolnymi do bezpośredniego manipulowania materiałem genetycznym komórki. Efektem tej współpracy było wytworzenie licznych pęknięć w cząsteczkach DNA oraz translokacja fragmentów materiału genetycznego. Niezwykle ważna jest przy tym obserwacja, iż przeniesienie odcinków DNA zachodziło pomiędzy ściśle określonymi lokalizacjami na niciach DNA, a więc w sposób nie do końca losowy, jak dotychczas uważano. Dotychczas nie ustalono, czy podobne zjawiska zachodzą w związku z innymi nowotworami. Dokładna identyfikacja takich mechanizmów mogłaby jednak pomóc w opracowaniu nowych terapii, które blokowałyby powstawanie translokacji oraz postęp choroby nowotworowej bez wpływania na ogólne funkcjonowanie układu hormonalnego.
  20. Pomidor czy ziemniak wydają się zupełnie nieszkodliwe. I rzeczywiście, takie są dla ludzi, ale już nie dla owadów. Botanicy odkryli bowiem, że rośliny te są mięsożernymi drapieżnikami, które polują na insekty, by zadbać o samonawożenie (Botanical Journal of the Linnean Society). Eksperci z Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew zauważyli, że rośliny chwytają owady za pomocą lepkich włosków na łodygach. Następnie ich korzenie absorbują składniki odżywcze, pochodzące z rozkładu opadających na ziemię ciał. Metoda ta pojawiła się zapewne u dzikich roślin, które żyjąc na ubogiej w składniki odżywcze glebie, muszą sobie jakoś pomóc. Tę samą zdolnością dysponują jednak udomowione odmiany z przydomowych ogródków czy plantacji. Drapieżnych roślin poszukiwano w odległych zakątkach świata, tymczasem ich liczba jest najwyraźniej mocno niedoszacowana - szacuje się, że nawet o ok. 50% - i zaliczyć do nich można wiele z pozoru łagodnych gatunków, np. petunie, tytoń ozdobny, tasznik pospolity czy pomidory i ziemniaki. Uprawiane pomidory i ziemniaki nadal mają włoski. W szczególności pomidory są pokryte tymi lepkimi włoskami. Regularnie chwytają małe owady. Zabijają je - opowiada prof. Mark Chase. Mogliśmy nie dostrzec wielu drapieżnych roślin, ponieważ nie mają one oczywistych cech, które kojarzy się zazwyczaj z mięsożernymi gatunkami.
  21. Regularne stosowanie ecstasy znacząco zwiększa ryzyko zespołu bezdechu śródsennego (ZBŚ) - twierdzą badacze z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Wcześniejsze badania zespołu z tej uczelni wykazały szkodliwy wpływ ecstasy na neurony wytwarzające hormon serotoninę. Ponieważ jednym z głównych kierunków oddziaływania tej substancji jest regulowanie stanów snu i czuwania, naukowcy postanowili przyjrzeć się wpływowi narkotyku na ten aspekt funkcjonowania organizmu człowieka. Zespół dr Uny D. McCann zaprosił do badania 71 ogólnie zdrowych użytkowników ecstasy, oceniających samych siebie jako "użytkowników imprezowych" mających za sobą przyjęcie co najmniej 25 dawek narkotyku. Aby uniknąć zafałszowania wyników z powodu świeżo przebytej ekspozycji, uczestników poproszono o odstawienie narkotyku na dwa tygodnie. Stan zdrowia ochotników porównywano z 61 użytkownikami innych narkotyków. Wszystkie badane osoby spędziły po kilka nocy w centrum badania snu. Podczas ośmiogodzinnego odpoczynku uczestnicy byli podłączeni do urządzeń monitorujących parametry istotne dla zdrowego snu. Wśród użytkowników ecstasy stwierdzono aż 15 przypadków łagodnego ZBŚ, tzn. wystąpienia od 5 do 14 przypadków zatrzymania lub gwałtownego spłycenia oddechu. Średnio intensywny ZBŚ, charakteryzujący się 15-29 zatrzymaniami lub spłyceniami oddechu, stwierdzono u 8 osób, zaś u jednej zdiagnozowano ciężką formę choroby, objawiającą się co najmniej 30 takimi zdarzeniami. W grupie osób stosujących inne narkotyki stwierdzono tylko 13 przypadków bezdechu sennego. Wszystkie zakwalifikowano jako łagodne. Jak wykazał zespół dr McCann, ryzyko ciężkiej formy bezdechu sennego było wyraźnie skorelowane z liczbą dawek ecstasy przyjętych przed rozpoczęciem studium. Jest to niezwykle ważne, gdyż choroba ta rzadko pojawia się u osób w tak młodym wieku. Powinno to dać do myślenia wielu osobom uważającym ecstasy za niezbyt szkodliwą używkę.
  22. Miłośnicy palenia tytoniu za pomocą sziszy, czyli fajki wodnej, muszą się liczyć ze znacznie wyższą ekspozycją na toksyny od palaczy preferujących papierosy - uważają naukowcy z Uniwersytetu Wspólnoty stanu Wirginia oraz Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie. W eksperymencie, którego wyniki opublikowało czasopismo The American Journal of Preventive Medicine, wzięło udział 31 osób w wieku od 18 do 50 lat. Ochotników zaproszono do udziału w 45-minutowej sesji przy fajce wodnej, a także, po odczekaniu pewnego czasu, do wypalenia pojedynczego papierosa. Po wypaleniu porcji tytoniu u badanych osób mierzono szereg parametrów związanych z ekspozycją na dym. Jak wykazano, palenie sziszy wiązało się z aż trzykrotnie wyższym wzrostem poziomu karboksyhemoglobiny, czyli formy hemoglobiny niezdolnej do przenoszenia tlenu z powodu zablokowania przez tlenek węgla. Analiza liczby wdechów wykonywanych podczas palenia oraz objętości każdego z nich wykazała z kolei, że korzystanie z fajki wodnej oznacza 48-krotny wzrost ilości wdychanego dymu. Co ciekawe, pomimo ogromnej dysproporcji w ilości wdychanego dymu, po paleniu za pomocą sziszy nie stwierdzono wzrostu stężenia nikotyny powyżej wartości osiąganych przez te same osoby po spaleniu papierosa. Dokonane odkrycie jest szczególnie ważne po uwzględnieniu faktu, że dym wydobywający się z ustnika fajki wodnej zawiera liczne substancje mogące wywołać wiele chorób, w tym nowotwory. Całkowicie przeczy to obiegowemu przekonaniu, że palenie za pomocą sziszy wiąże się ze znacznie mniejszym ryzykiem zachorowania na choroby związane z ekspozycją na dym tytoniowy.
  23. W Adler Planetarium w Chicago zawisło największe na świecie zdjęcie Drogi Mlecznej. Obraz o wymiarach 37 metrów długości i 1 metr wysokości, który w centrum wybrzusza się jak nasza galaktyka, osiągając wysokość 2 metrów, powstał dzięki pracy specjalistów z NASA. Złożyło się nań 800 000 zdjęć wykonanych przez Teleskop Spitzera. Jego rozdzielczość to 2,5 miliarda pikseli. Obraz pokrywa obszar Galaktyki, który możemy zakreślić z Ziemi wybierając jako odnośniki długość palca wskazującego (wysokość obrazu) i rozłożone ramiona (długość). To najbardziej dokładne i największe zdjęcie Drogi Mlecznej wykonane w podczerwieni - mówi Sean Carey ze Spitzer Science Center. NASA już jednak przygotowuje się do stworzenia jeszcze bardziej dokładnych obrazów nieba. Za tydzień, 11 grudnia, z bazy Vandenberg zostanie wystrzelony teleskop WISE (Wide-field Infrared Survey Explorer), który w ciągu półtora roku wykona w podczerwieni zdjęcia całego nieba. Znajdą się na nich setki milionów obiektów, w tym wiele takich, których nigdy wcześniej ludzie nie oglądali - od najzimniejszych gwiazd, po bliskie Ziemi, a mimo to niewidoczne ciemne komety czy asteroidy. Uczeni przypuszczają, że WISE odkryje setki tego typu obiektów, a kolejne setki tysięcy w naszym systemie słonecznym. Astronomowie mają również nadzieję, że WISE znajdzie około 1000 brązowych karłów, czyli niewielkich gwiazd wielkości Jowisza, które mają zbyt małą masę, by świecić. Niewykluczone, że jakiś brązowy karzeł znajduje się bliżej Ziemi niż Proxima Centauri. Jeśli tak, to będzie on najbliższą nam - oczywiście poza Słońcem - gwiazdą.
  24. Badacze donoszą o eksperymentalnej metodzie leczenia wirusowego zapalenia wątroby typu C, które sprawdza się u szympansów i stanowi dużą nadzieję dla zakażonych ludzi. Jak tłumaczą twórcy metody z Southwest Foundation for Biomedical Research, polega ona na blokowaniu cząsteczki wykorzystywanej przez wirusy HCV (ang. Hepatitis C Virus) do replikacji. Co ważne, lek obniżający miano wirusa we krwi działa przez kilka miesięcy po ostatnim podaniu. Obecnie znajduje się on w pierwszej fazie testów klinicznych. To pierwszy tego typu medykament, którego działanie sprawdza się na ludziach. SPC3649, bo tak go nazwano, opracowano z wykorzystaniem opatentowanych przez duńską firmę farmaceutyczną Santaris Pharma tzw. blokowanych kwasów nukleinowych (zwanych też oligonukleotydami LNA, od ang. locked nucleic acid). SPC3649 wychwytuje w wątrobie mikroRNA122, a bez niego HCV nie może się namnażać. Nasza współpraca z Santaris Pharmą wykazała, że u szympansów lek działa nadzwyczaj dobrze – chwali się dr Robert Lanford. Badania na naczelnych były finansowane przez amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH). Naukowcy uważają, że analogiczne rozwiązanie mogłoby się sprawdzić przy leczeniu innych chorób, m.in. zakażeń wirusem HIV, nowotworów czy chorób zapalnych. Na całym świecie żyje ok. 170 mln osób zakażonych HCV. WZW typu C nazywa się często cichą epidemią, ponieważ nie odczuwając większych dolegliwości, pacjenci nie mają pojęcia, że coś im jest. Choroba postępuje latami, prowadząc np. do nowotworów i marskości wątroby. Eksperci uważają, że w przyszłości nowa metoda może zastąpić interferon, tym bardziej że wirusy wykazują niską oporność na SPC3649. Lek antywirusowy może być używany sam, by zahamować postępy choroby. Istnieją też wskazówki, że jest w stanie "przekształcić" chorych niereagujących na interferon w reagujących, dzięki czemu dałoby się ich leczyć kombinacją leków zawierającą interferon [i rybawirynę] – wyjaśnia Lanford. Wg niego, SPC3649 sprawdzi się też u pacjentów po przeszczepie, by tłumić HCV w nowej wątrobie. Doskonale nadaje się on do tego celu, bo nie wykazuje działań niepożądanych/toksycznych. W badaniach na zwierzętach wzięły udział 4 zakażone wirusem HCV szympansy. U tych, którym podawano wyższe dawki leku, we krwi i wątrobie nastąpił 350-krotny spadek poziomu wirusa. Nie znaleziono opornych na SPC3649 mutantów. Medykament działał przez kilka miesięcy po zakończeniu terapii.
  25. Micron zaprezentował pierwszy w historii dysk SSD korzystający z interfejsu SATA 600. Co jednak zaskakujące, firma nie chwali się większą wydajnością pracy urządzenia, ale podkreśla, że jest ono bardziej oszczędne i stabilne niż inne dyski SSD. Micron RealSSD C300 charakteryzuje się prędkością odczytu rzędu 355 MB/s, a zapis odbywa się z prędkością do 215 MB/s. Urządzenie korzysta 34-nanometrowe układy MLC NAND. Są one zgodne ze standardem ONFI 2.1 co daje gwarancję, że prędkość pracy kości nie będzie negatywnie wpływała na wydajność 6-gigabitowego SATA. Sprzedaż dysków rozpocznie się w pierwszym kwartale przyszłego roku. Do sklepów trafią urządzenia w formatach 1,8 oraz 2,5 cala o pojemnościach 128 i 256 gigabajtów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...