-
Liczba zawartości
37694 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Naukowcy z Uniwersytetu w Udine jako pierwsi powiązali wybiórcze uszkodzenie mózgu z nasileniem uczucia transcendencji. Testy prowadzono przed i po operacji osób z guzami mózgu. Badania wykorzystujące neuroobrazowanie połączyły aktywność w obrębie dużej sieci, obejmującej korę czołową, ciemieniową i skroniową, z doświadczeniami duchowymi. Brakowało jednak informacji, czy w grę wchodzi zależność przyczynowo-skutkowa – podkreśla dr Cosimo Urgesi. Jego zespół postanowił to ustalić. Z tego powodu Włosi skupili się na cesze osobowościowej zwanej samotranscendecją (ST). ST odzwierciedla osłabione poczucie siebie oraz uznawanie się za część uniwersum. Psycholodzy zestawili wyniki w skali ST, które chorzy uzyskali przed i po operacji usunięcia guza mózgu, z lokalizacją miejsca lezji (posłużono się zaawansowanymi technikami obrazowania). Takie podejście pozwoliło nam eksplorować możliwe zmiany ST wywołane przez usunięcie specyficznych obszarów, a także przyjrzeć się sprawczej roli struktur czołowych, skroniowych i ciemieniowych w zakresie międzyosobniczych różnic samotranscendentnych – wyjaśnia dr Franco Fabbro. Włosi zauważyli, że wybiórcze uszkodzenia lewej i prawej tylnej okolicy ciemieniowej powodowały wzrost ST. Następowały wtedy niezwykle szybkie zmiany stabilnego wymiaru osobowości, dotyczącego świadomości samoodnoszącej. Oznacza to więc, że dysfunkcjonalna aktywność ciemieniowa może leżeć u podłoża przekształconych postaw i zachowań religijnych oraz duchowych – podsumowuje Urgesi. Badacze uważają, że w ten sposób zasugerowano, że w przyszłości będzie się dało leczyć zaburzenia osobowości, modulując aktywność neuronalną.
- 35 odpowiedzi
-
- okolica ciemieniowa
- operacja
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Archeolodzy odkryli w Jerozolimie drogę sprzed 1500 lat. Przebiegała ona przez centrum miasta. Wykorzystywali ją przybywający tłumnie do Ziemi Świętej pielgrzymi, została nawet uwieczniona na słynnej mapie mozaikowej z Madaby. Mapę wykonano w VI wieku n.e. na posadzce greckokatolickiej Bazyliki świętego Jerzego. Obejmuje obszary Palestyny i Dolnego Egiptu oraz szczegółowy plan Jerozolimy. Zachowany fragment mapy mierzy 15 na 6 m. Niewielki fragment drogi, która została na nim uwieczniona, odkryto przy okazji prac prowadzonych przed modernizacją infrastruktury w Bramie Jafy, czyli w głównej bramie wejściowej do Starego Miasta. Po usunięciu wielu warstw archeologicznych na głębokości 4,5 m pod dzisiejszym poziomem ulicy odkryliśmy ku naszej wielkiej radości duże płyty chodnikowe, które wyznaczały ulicę – opowiada dyrektor wykopalisk Ofer Sion. Tę główną arterię komunikacyjną doskonale widać na Mapie z Madaby, będącej najstarszą zachowaną mapą Ziemi Świętej. Płyty chodnikowe są naprawdę duże - mają ponad metr długości. Ponieważ stara droga przebiega pod ruchliwą nową, w ciągu kilku tygodni zostanie ponownie przysypana. Podczas wykopalisk prowadzonych przez Izraelską Radę Starożytności natrafiono także na pozostałości budynków z późniejszego okresu, sporą cysternę na wodę (8x12x5 m), liczne naczynia ceramiczne, monety oraz 5 ciężarków z brązu.
-
- Stare Miasto
- Brama Jafy
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przyjmowanie nabiału i innych produktów bogatych w witaminę D przez ciężarne kobiety znacząco ogranicza ryzyko stwardnienia rozsianego u potomstwa - uważają naukowcy z Uniwersytetu Harvarda. O swoim odkryciu badacze poinformują na corocznym, 62. już spotkaniu Amerykańskiej Akademii Neurologii. O możliwym wpływie wit. D na ryzyko rozwoju stwardnienia rozsianego (SM, od łac. sclerosis multiplex) mówi się już od pewnego czasu. Aby sprawdzić, czy zależność ta rozwija się już w czasie życia płodowego, autorzy studium poprosili matki 35794 amerykańskich pielęgniarek o wypełnienie kwestionariuszy dotyczących ich diety oraz innych zdarzeń w czasie ciąży, które mogły wpłynąć na zdrowie ich potomstwa oraz ich samych. W czasie 16-letniego okresu obserwacji zdrowia córek stwierdzono 199 przypadków SM. Jak się okazało, córki pań pijących cztery szklanki mleka dziennie chorowały przy tym aż o 56% rzadziej niż dzieci kobiet pijących poniżej trzech szklanek miesięcznie. Co więcej, obniżone ryzyko zachorowania dotyczyło także potomstwa matek regularnie przyjmujących w czasie ciąży inne produkty o wysokiej zawartości wit. D. Zauważyliśmy także, że ryzyko SM u córek, których matki znajdowały się w czołowych 20% [populacji] pod względem ilości przyjmowanej w czasie ciąży witaminy D, było o 45% niższe niż u córek, których matki były w ostatnich 20%, opisuje zaangażowana w badania dr Fariba Mirzaei. Jej zespół zachęca w związku z tym, by przyszłe mamy zadbały o odpowiednią podaż tego dobroczynnego związku w czasie ciąży, gdyż odpowiednia dieta jest doskonałą formą inwestycji w zdrowie nadchodzącego dziecka.
- 2 odpowiedzi
-
Zespół Any-Moniki Pais-Correii z Instytutu Pasteura zidentyfikował u jednego z retrowirusów zdolność do tworzenia struktur przypominających bakteryjne biofilmy, składających się z wielkocząsteczkowych węglowodanów oraz wtopionych w nie cząstek wirusa. O nowej metodzie propagacji patogenów poinformowało czasopismo Nature Medicine. Odkrycia dokonano podczas badań nad HTLV-1 - retrowirusem zdolnym do wywołania u ludzi m.in. białaczek, chłoniaków oraz chorób o podłożu zapalnym. Analiza mechanizmu wnikania tego patogenu do wnętrza komórek wykazała, że jego cząstki tworzą na powierzchni komórek strukturę łudząco podobną do biofilmu, zawierającą - oprócz cząstek samego wirusa - wielkocząsteczkowe węglowodany oraz inne składniki tzw. macierzy pozakomórkowej. Jak wykazały dalsze analizy, synteza składników wirusowego "biofilmu" jest wzmacniana przez samego HTLV-1, który wpływa na aktywność genów odpowiedzialnych za syntezę elementów macierzy pozakomórkowej. Wszystko wskazuje na to, że wytwarzanie tej powłoki jest dla wirusa wysoce korzystne, bowiem w stanie wolnym prawdopodobieństwo zakażenia komórek przez taką samą liczbę jego cząstek spada aż o 80%. Można się spodziewać, że HTLV-1 nie jest jedynym wirusem zdolnym do otaczania się ochronnym płaszczem składników macierzy pozakomórkowej. Osłona tego typu znacząco utrudnia eliminację patogenu przez układ odpornościowy, lecz z drugiej strony stanowi ona atrakcyjny cel dla ewentualnych terapii przeciwwirusowych. Niewykluczone więc, że ruszą w najbliższym czasie poszukiwania substancji zdolnych do niszczenia wirusowego "biofilmu" i eksponowania zawartych w nim cząstek wirusowych na kontakt z komórkami odpornościowymi.
-
Specjaliści z Narodowego Instytutu Głuchoty i Innych Schorzeń Komunikacyjnych (NIDCD) wykazali, że jąkanie jest rezultatem zaburzenia procesu rozkładu i odzyskiwania elementów składowych komórek w kluczowych rejonach mózgu. Amerykanie znaleźli 3 geny jąkania u ochotników z Pakistanu, USA i Anglii (New England Journal of Medicine). Jak zaznacza dr James F. Battey, dyrektor NIDCD, to pierwsze studium, w ramach którego wskazano specyficzne mutacje trzech genów, co może prowadzić do opracowania wielu nowych metod terapii jąkania. Przeważnie dzieci wyrastają z jąkania, jednak problem ten nadal dotyczy ok. 1% dorosłych z całego świata. Uciekają się oni do strategii zmniejszania lęku, regulujących oddech i tempo mowy, a także posługują się urządzeniami elektronicznymi, które mają zwiększyć płynność wypowiedzi. Mutacje dwóch zidentyfikowanych genów już wcześniej połączono z rzadkimi chorobami metabolicznymi (polidystrofią pseudo-Hurler, zwaną też mukolipidozą III/ML III, a także chorobą wtrętów komórkowych, inaczej mukolipidozą II/ML II), mają one także związek z komórkowym recyklingiem. Mutacje trzeciego po raz pierwszy skojarzono z jakimkolwiek zaburzeniem u ludzi. Ponieważ jąkanie występuje rodzinnie, naukowcy od dawna podejrzewali, że w grę wchodzą czynniki genetyczne. Wcześniejsze badania tego zaburzenia mowy, prowadzone w Pakistanie przez doktora Dennisa Draynę, wskazywały, że wariant genu związany z zacinaniem znajduje się najprawdopodobniej na chromosomie 12. W ostatnim studium Drayna i inni sprecyzowali, o jaki rejon chromosomu chodzi. Zsekwencjonowali geny otaczające nowy marker i zidentyfikowali u jąkających się członków rodziny mutację w genie GNPTAB. Gen ten występuje u wszystkich zwierząt wyższych i koduje enzym (transferazę) biorący udział w rozkładzie i recyklingu elementów komórkowych. Proces ten odbywa się wewnątrz lizosomów. Następnie Amerykanie przeanalizowali geny 123 jąkających się Pakistańczyków - 46 z badanych pierwotnie rodzin i 77 nowych – oraz 96 niespokrewnionych z nimi niejąkających się. W studium uwzględniono też osoby z USA i Wielkiej Brytanii (w sumie 270 zacinających się i 276 mówiących płynnie). U niektórych jąkających się ludzi wykryto tę samą mutację, co w dużej pakistańskiej rodzinie. Udało się także wpaść na trop 3 innych mutacji genu GNPTAB. Pojawiły się one u kilku niespokrewnionych ochotników z zaburzeniami mowy, ale już nie w grupie kontrolnej. W ekspresji interesującego Amerykanów enzymu GlcNAc-1-fosfotransferazy - oprócz genu podjednostek alfa i beta (GNPTAB) – bierze też udział gen podjednostki gamma (GNPTG). W sumie cząsteczka enzymu składa się z dwóch podjednostek α, dwóch podjednostek β i dwóch γ. GlcNAc-1-fosfotransferaza pomaga przygotować określone nowo wyprodukowane enzymy do transportu do lizosomów. Kolejny etap procesu nabycia znaczników i rozdzielenia glikoprotein zdążających do lizosomu od białek wydzielniczych przebiega pod kontrolą drugiego enzymu NAGPA. Razem enzymy te tworzą sprawnie działający mechanizm sygnałowy. Ze względu na ścisłe powiązanie genów GNPTAB, GNPTG i NAGPA, logicznym posunięciem było rozpoczęcie poszukiwań mutacji dwóch ostatnich. Udało się je znaleźć u ludzi jąkających się, lecz nie występowały one w grupie kontrolnej. W mukolipidozach typu II i III mamy do czynienia ze znacznie zwiększoną aktywnością wielu enzymów lizosomalnych w cytozolu i osoczu, które by ulec receptorowemu wychwytowi zwrotnemu, wymagają rozpoznania znacznika mannozo-6-fosforanu (M6-P). ML II i III należą do lizosomalnych chorób spichrzeniowych, zwanych inaczej tezauryzmozami. Ponieważ w lizosomach nie dochodzi do rozkładu związków wielkocząsteczkowych do ich składników budulcowych - aminokwasów, peptydów, monosacharydów itp. - odkładają się one w organizmie. Obserwuje się postępujące zaburzenia neurologiczne, zaburzenia kostnienia szkieletu, powiększenie wątroby i/lub śledziony, a także zaburzenia mowy. Drayna wyjaśnia, czemu osoby jąkające się nie zapadają na ML II lub III, skoro mają te same mutacje. Nie dzieje się tak, gdyż lizosomalne choroby spichrzeniowe mają charakter recesywny. Aby zachorować, trzeba więc mieć dwie wadliwe kopie genu. Przy jąkaniu białka nadal powstają, choć proces nie do końca przebiega prawidłowo. W przypadku chorób ML nie powstają one w ogóle. Naukowcy z NIDCD zastanawiają się, czy metody stosowane w terapii lizosomalnych chorób spichrzeniowych – np. wstrzykiwanie do krwiobiegu gotowych enzymów – sprawdziłyby się także w leczeniu pewnych rodzajów jąkania. Amerykanie uważają, że u ok. 9% jąkających się ludzi występuje mutacja jednego z trzech opisanych genów.
-
Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI) nie udało się zmusić jednego z największych światowych telekomów do zablokowania serwisu The Pirate Bay. To jedno z nielicznych w ostatnim czasie "zwycięstw" piratów. W ubiegłym roku IFPI pozwało do sądu norweską firmę Telenor, gdyż odmówiła ona blokowania The Pirate Bay. Organizacja przegrała sprawę i złożyła apelację. Dzisiaj sąd odmówił jej rozpatrzenia, podtrzymując tym samym poprzedni wyrok. "Zgodnie z duchem prawa o ochronie własności intelektualnej, Telenor nie bierze udziału w zachowaniu, które jest naganne lub też może być podstawą do żądania odszkodowania za umożliwienie klientom dostępu do The Pirate Bay" - stwierdził sąd. Norweski wymiar sprawiedliwości zajął więc inne stanowisko niż sądy w innych krajach. W ubiegłym tygodniu duński sąd nakazał firmie Tele2 zablokować dostęp do TPB, a niedługo później we Włoszech sąd wydał podobny wyrok obowiązujący wszystkich dostawców internetu.
-
Z analizy przeprowadzonej przez firmę iSuppli wynika, że iPad już od samego początku może przynosić Apple'owi olbrzymie zyski. Stosunek ceny urządzenia do kosztów jego produkcji jest tak korzystny dla koncernu, że pozostawia mu duże pole do reagowania na sytuację rynkową. Jak czytamy w raporcie przygotowanym przez analityka Jagdisha Rebello, przy kosztach materiałów i produkcji, które sięgają 287,15 USD, największe profity przyniesie Apple'owi 32-gigabajtowy iPad 3G, który będzie sprzedawany w cenie 729 dolarów. Produkcja 32-gigabajtowego iPada kosztuje tylko o 29,50 USD więcej, niż wersji 16-gigabajtowej, ale cena detaliczna urządzenia jest o 100 dolarów wyższa. To świadczy o tym, że największych szans rynkowych Apple upatruje przed produktami ze średniej półki cenowej. Najtańszy model iPada, czyli urządzenie wyposażone w 16 gigabajtów pamięci i nie korzystające z łącza 3G będzie sprzedawane za 499 dolarów, a iSuppli oblicza koszty jego produkcji na 229,35 USD. Z kolei najdroższy będzie 64-gigabajtowy iPad z łączem 3G. Konsument zapłaci zań 829 dolarów, podczas gdy koszt produkcji urządzenia to 346,15 USD. Jak informuje iSuppli, najdroższe podzespoły tabletu to wyświetlacz i interfejs obsługujący ekran dotykowy. Razem kosztują one 80 dolarów. Drugim najbardziej kosztowym podzespołem jest pamięć flash, której ilość jest różna w zależności od modelu i kosztuje od 29,50 do 118 dolarów. Za procesor i pamięć DRAM Apple musi zapłacić 28,90 USD, w tym firmowy procesor A4 kosztuje tę firmę 17 dolarów. Podzespoły do obsługi technologii 3G wycenione zostały przez iSuppli na 24,50 USD.
-
Mozilla poinformowała o fałszywym alarmie dotyczącym jednego z dodatków do Firefoksa. Niedawno dowiedzieliśmy się, że dwa dodatki zawierają szkodliwe oprogramowanie. Okazało się jednak, że w przypadku jednego z nich informacja ta była nieprawdziwa. Chodzi tutaj o Sothink Video Downloader, który miał rzekomo zawierać kradnące hasła oprogramowanie o nazwie Win32/Ldpinch.gen. Początkowo sam producent Firefoksa alarmował, że dodatek jest szkodliwy. Jednak dalsze śledztwo wykazało, że nie zawiera on złośliwego oprogramowania. Mozilla przeprosiła twórców Sothinka. Drugim z dodatków, który rzeczywiście zawiera szkodliwy kod, jest Master Filer. Użytkownicy powinni go odinstalować i przeskanować komputer za pomocą oprogramowania antywirusowego.
-
- szkodliwy kod
- dodatek
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cukrzyca typu 2. coraz częściej bywa powikłaniem otyłości. Naukowcy odkryli, że wiąże się ona ze słabą kontrolą impulsów. Wg nich, niezdolność do opierania się pokusom jest skutkiem zmian neurologicznych, co z kolei prowadzi do wystąpienia i zaostrzenia objawów cukrzycowych. Zespół Hiroaki Kumano z Waseda University pracował z 27-osobową grupą chorych z cukrzycą typu 2. oraz równoliczną grupą kontrolną. Japończycy badali u nich reakcję hamowania, która stanowi świetną miarę samokontroli. Ludzie z cukrzycą typu 2. muszą na co dzień podejmować surowe decyzje: powinni się opierać chęci zjedzenia czegoś wysokotłuszczowego i kalorycznego, a są bombardowani skojarzeniami z określonymi osobami, miejscami i zdarzeniami. Właściwa modyfikacja zachowania zależy więc od zdolności pacjenta do hamowania impulsywnych myśli oraz działań, wywoływanych przez wymienione bodźce środowiskowe. Chcąc zmierzyć jednostkową zdolność inhibicji impulsywnego zachowania, Kumano i inni zastosowali prosty test. Po pojawieniu się na ekranie komputera właściwego symbolu należało szybko naciskać guzik. Uderzenie w niego po zobaczeniu złego znaku obniżało jednak wynik. Okazało się, że diabetycy wypadali gorzej od przedstawicieli grupy kontrolnej, co sugeruje, że trudniej im było się powstrzymać i nie ulec pokusie, by wcisnąć klawisz. Inne wyniki pokazały, że za osiągnięcia chorych z cukrzycą typu 2. odpowiada raczej upośledzenie poznawczej kontroli impulsów niż deficyty związane ze sprawnością ruchową, monitorowaniem błędów i autokorektą. Sugeruje to, że deficyty neurologiczne dotyczące hamowania mogą się przyczyniać do zaburzeń zachowania prowadzących do przewlekłych chorób związanych ze stylem życia, np. cukrzycy typu 2. – podsumowuje Kumano.
-
- deficyt
- uszkodzenie neurologiczne
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Elektroniczne papierosy nadal budzą kontrowersje i obawy. Trudno jednak mówić o konkretach, gdyż dotychczas przeprowadzono niewiele badań dotyczących tego typu urządzeń. Sytuacja zaczyna się jednak zmieniać. Doktor Thomas Eissenberg z Virginia Commonwealth University przeprowadził, pierwsze w USA, badania dotyczące wpływu e-papierosów na palaczy. Już wcześniej amerykańska Administracja Żywności i Leków (FDA) zakazała importu e-papierosów, gdyż w ich dymie znaleziono toksyczne związki chemiczne. Badania zespołu Eissenberga przeprowadzone zostały pod innym kątem - sprawdzano, czy konsumenci otrzymują to, za co płacą. W eksperymencie wzięło udział 16 palaczy, używających papierosów tradycyjnych i elektronicznych. Naukowcy monitorowali rytm ich serca i zawartość nikotyny we krwi. Badani brali udział w czterech sesjach, oddzielonych 48-godzinnymi przerwami. W pierwszej z nich palili swoją ulubioną markę papierosów. Podczas drugiej zaciągali się niezapalonym papierosem. W czasie dwóch ostatnich palili dwie różne marki e-papierosów. Papierosy elektroniczne mają w założeniu dostarczać organizmowi nikotynę bez konieczności wdychania szkodliwych substancji zawartych w tytoniu. Nasze badania wykazały, że testowane papierosy elektroniczne nie dostarczają substancji, której mają dostarczać. To nie jest tak, że dostarczają mniej nikotyny, niż tradycyjne papierosy. One nie dostarczyły żadnych mierzalnych poziomów nikotyny. Palenie ich jest tak efektywne, jak zaciąganie się niezapalonym tradycyjnym papierosem - stwierdził Eissenberg. Szczegółowy opis badań ukaże się w lutowym numerze pisma Tobacco Control.
- 18 odpowiedzi
-
Hiszpańscy naukowcy odkryli pierwszy przykład rośliny, która ogrzewa się, wchodząc w symbiozę z drożdżami. W zamian ciemiernik cuchnący (Helleborus foetidus) oferuje swój nektar. Inne rośliny uzyskują ciepło, podążając za słońcem bądź rozkładając kwas salicylowy jak słynąca z gigantycznych śmierdzących kwiatów raflezja Arnolda. Carlos Herrera z Doñana Biological Station w Sewilli wyjaśnia, że drożdże występują w wielu nektarach. Trafiają tam z zapylającymi kwiaty trzmielami, które z kolei "podłapują" je na innych roślinach. Hiszpanie pobrali próbki grzybów z trzmieli z rezerwatu Sierra de Cazorla. Następnie wstrzyknęli drożdże do 37 nieskażonych wcześniej okazów ciemiernika. Uprawę osłonięto siatką, by odstraszyć zapylaczy. Hiszpanie porównali temperaturę kwiatów drożdżowych z temperaturą kwiatów z nektarami pozbawionymi grzybów. Średnio te pierwsze były o 2°C cieplejsze, choć – przy dużym zagęszczeniu drożdży – różnica sięgała czasem nawet 7 stopni Celsjusza. Działo się tak, ponieważ drożdże wytwarzały ciepło, rozkładając cukry. Po co roślinom taki skok temperatury? Niewykluczone, że dzięki temu z kwiatów uwalniają się substancje lotne, które przyciągają zapylaczy. Przyda się to, zwłaszcza że ciemierniki cuchnące kwitną bardzo wczesną wiosną, a nawet zimą. Gdy nie ma śniegu, rozgałęzione kwiatostany pojawiają się już w lutym. Zespół Herrery przeprowadził dwa polowe eksperymenty. W pierwszym z kwiatów usunięto drożdże, w drugim zaszczepiono nimi "dziewicze" okazy. W grupie roślin testowych i eksperymentalnych mierzono temperaturę nektaru, a także temperaturę powietrza wewnątrz i poza kwiatem.
-
- Sierra de Cazorla
- trzmiel
- (i 8 więcej)
-
Pszczoły wolą nektar z niewielkimi ilościami nikotyny i kofeiny od nektaru pozbawionego tych substancji – twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Hajfie. Może to być osiągnięcie ewolucyjne, które miało – podobnie jak u ludzi – prowadzić pszczoły do uzależnienia – wyjaśnia profesor Ido Izhaki. Nektar jest wydzieliną miodników i stanowi wodny roztwór zapewniających energię cukrów, przede wszystkim glukozy i fruktozy. Nektary niektórych roślin zawierają niewielkie ilości toksycznych substancji, m.in. nikotyny czy kofeiny. W ramach omawianego studium entomolodzy postanowili sprawdzić, czy wymienione alkaloidy miały wabić pszczoły, czy też stanowią raczej produkt uboczny niekoniecznie związany z takim celem. Naturalnie nikotyna występuje w nektarach w stężeniach do 2,5 mg na litr, głównie w różnych odmianach Nicotiana glauca. Stężenie kofeiny, którą można znaleźć w kwiatach cytrusów, waha się w granicach od 11 do 17,5 mg na litr nektaru. W kwiatach grejpfruta poziom alkaloidu jest nawet wyższy, sięgając 94,2 mg/l. Chcąc dociec, czy owady wolą nektar z nikotyną bądź kofeiną, Izraelczycy sporządzili sztuczną mieszankę o różnej zawartości naturalnych cukrów i obu alkaloidów. Stężenia kofeiny i nikotyny zmieniały się od poziomów typowych dla nektarów do stężeń niewystępujących w naturze. Okazało się, że pszczoły wolały nektar z alkaloidami od nektaru czystego. Preferowane stężenie nikotyny to 1 mg/l, czyli podobnie jak w przyrodzie. Mając do wyboru wydzielinę z wyższą zawartością nikotyny lub całkowicie jej pozbawioną, owady "opowiadały się" za tą drugą. Badacze nie wiedzą, czy w toku ewolucji uzależniające substancje pojawiły się w nektarze, by zwiększyć skuteczność zapylania. Roślinom, które przetrwały dobór naturalny, udało się osiągnąć właściwy poziom uzależniających substancji. Dzięki temu mogą przyciągać, a nie odstraszać owady. Specjaliści z Hajfy mówią, że ich badanie wykazało istnienie preferencji, nie uzależnienia. Obecnie sprawdzają oni, czy pszczoły rzeczywiście stają się uzależnione od nikotyny i kofeiny.
- 4 odpowiedzi
-
- uzależnienie
- preferować
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wspomnienia zapisane w kształcie cząsteczek
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Gwałtowna zmiana konfiguracji przestrzennej (konformacji) białek i wiązanie się przez nie w kompleksy są często bezpośrednią przyczyną schorzeń. Doskonale widać to choćby w przebiegu chorób prionowych, polegających właśnie na powstawaniu złogów białka o wadliwej konformacji. Okazuje się jednak, że u jednego z morskich ślimaków (a być może także u innych organizmów) podobny mechanizm jest powiązany z... przechowywaniem wspomnień. O odkryciu tego niespodziewanego procesu poinformowali na łamach czasopisma Cell badacze z University of Kansas Medical Center oraz New York State Psychiatric Institute. Do jego odkrycia doszło podczas badań nad mechanizmami zapamiętywania u ślimaka z rodzaju Aplysia. Badacze chcieli sprawdzić, jakie procesy zachodzą u tego zwierzęcia na styku neuronów, w strukturach zwanych synapsami, podczas ich stymulacji przez neuroprzekaźnik serotoninę. Autorów studium interesowało przede wszystkim białko CPEB - jeden z regulatorów translacji (syntezy białek na podstawie informacji zapisanej w RNA), o którym wiadomo było od pewnego czasu, że bierze udział w zapamiętywaniu. Dopiero teraz okazało się jednak, że w synapsach stymulowanych serotoniną cząsteczki tej proteiny tworzą kompleksy przypominające swoją strukturą priony. W odróżnieniu od patologicznych protein cząsteczki CPEB okazały się jednak zdolne do powolnego, lecz spontanicznego rozpadu przy braku stymulacji. Dotychczasowe badania wykazały, że aktywność CPEB jest ważna dla powstawania pamięci długotrwałej także m.in. u muszek owocowych, zaś jej wytwarzanie stwierdzono także w mózgu człowieka. Pozwala to przypuszczać, że nośnikiem informacji w naszych mózgach mogą być nie tylko połączenia pomiędzy neuronami czy też wytwarzane przez nie białka, ale także konformacja protein syntetyzowanych w naszym komórkach nerwowych.-
- zapamiętywanie
- pamięć
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Specjaliści ostrzegają, że Słońce wychodzi z fazy niskiej aktywności, co nie wróży dobrze urządzeniom do nawigacji satelitarnej. Zwiększająca się aktywność słoneczna i zbliżające się maksimum może poważnie zakłócić ich pracę. Maksima przypadają co 11 lat. Przed 10 laty, przy poprzednim maksimum, cywilna nawigacja satelitarna była mało popularna, więc nie odczuliśmy skutków destrukcyjnego wpływu Słońca. Sygnały wysyłane przez satelity do odbiorników GPS są niezwykle słabe. Dlatego też eksperci obawiają się, że rosnąca aktywność naszej gwiazdy i związana z tym emisja fal elektromagnetycznych, mogą na tyle zakłócać te sygnały, iż nie będą one docierały do odbiorników. Jedynym sposobem na uniknięcie problemów jest używanie skomplikowanych anten kierunkowych. Takimi posługują się siły zbrojne i nie są one stosowane w urządzeniach cywilnych. Bardzo zatem możliwe, że w roku największej aktywności słonecznej kilkukrotnie zdarzy się, że urządzenia do nawigacji będą nieczynna przez kilkadziesiąt minut. To jednak nie koniec kłopotów. Działanie nawigacji satelitarnej opiera się na założeniu, że sygnały z satelitów biegną ze stałą prędkością, jednak bardziej aktywne Słońce wpłynie na jonosferę, w której sygnały będą przypadkowo zwalniane. To z kolei spowoduje błędy w wyliczeniach dotyczących położenia odbiornika.
- 3 odpowiedzi
-
- nawigacja satelitarna
- maksimum
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Gady są rozmnażane w niewoli głównie dla skór, ale niektórym restauratorom i grupom etnicznym zależy również na ich mięsie. Po przeprowadzeniu odpowiednich analiz badacze wskazują jednak na liczne zagrożenia zdrowotne: infekcje wirusowe i bakteryjne, parazytozy oraz skażenie metalami ciężkimi oraz resztkami leków weterynaryjnych. Przed zjedzeniem potrawy z krokodyla, żółwia, jaszczurki czy węża warto się więc dobrze zastanowić (International Journal of Food Microbiology). Autorzy studium stwierdzili, że konsumując taki delikates, ludzie mogą zachorować na włośnicę, gnatostomozę, sparganozę czy zarazić się wrzęchami. Gnatostomoza to choroba pasożytnicza wywołana przez nicienie Gnathostoma spinigerum i Gnathostoma hispidum. Powoduje m.in. eozynofilowe zapalenia mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych. Dorosłe postaci wrzęch pasożytują w płucach i drogach oddechowych węży i krokodyli. Larwy niektórych otorbiają się w płucach, a niekiedy również w wątrobie człowieka. Sparganozę wywołują larwy tasiemców z rodzaju Spirometra. Pasożyty wędrują wolno w tkankach, przyczyniając się do powstawania podskórnych obrzęków. Najbardziej oczywiste zagrożenie mikrobiologiczne wiąże się z ewentualną obecnością patogennych bakterii, zwłaszcza z rodzajów Salmonella, Campylobacter, Clostridium i Shigella, E. coli, pałeczek Yersinia enterocolitica czy gronkowca złocistego, które mogą powodować choroby o różnym nasileniu – podkreśla dr Simone Magnino, absolwent weterynarii na Uniwersytecie w Mediolanie, który obecnie pracuje dla Światowej Organizacji Zdrowia. Na razie wnioski są nierozstrzygające, ponieważ brakuje badań porównawczych, które łączyłyby spożycie mięsa z rozpowszechnieniem patogenów. Chociaż większość opublikowanych informacji dotyczy ryzyka związanego z gadami będącymi zwierzętami domowymi, niektóre studia dotyczą gatunków dzikich i hodowlanych. Eksperci zalecają, by mrozić mięso gadów. Pomaga też przemysłowa obróbka oraz właściwe gotowanie w domu. W sklepach Unii Europejskiej można kupić importowane mrożonki z gadów: krokodyli, kajmanów, iguan i pytonów. Z RPA, USA i Zimbabwe importuje się coraz większe ilości takiego towaru, który trafia głównie na stoły Belgów, Niemców, Francuzów, Holendrów i Brytyjczyków.
- 4 odpowiedzi
-
- parazytozy
- wirusy
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas przesłuchań przed australijskim Senatem, parlamentarzyści dowiedzieli się, że koszty porzucenia oprogramowania o zamkniętym kodzie na rzecz programów open source, mogą być wyższe niż spodziewane oszczędności. Graham Fry, szef Australian Government Information Management Office (AGIMO) zeznał, że cała operacja może być nieopłacalna. Agendy rządowe mają obowiązek rozważenia kosztów i zysków za każdym razem, gdy chcą zakupić oprogramowanie. Oznacza to, że konieczne jest oszacowanie wartości oprogramowania o zamkniętym i otwartym kodzie. Jeśli jednak koszt wykonania takich obliczeń jest więĸszy, niż koszt samego oprogramowania, należy dwukrotnie się zastanowić - stwierdził Fry. Każdego roku rząd Australii wydaje około 500 milionów na oprogramowanie. Z danych AGIMO wynika, że w 2007 roku około 68% agend rządowych używała oprogramowania open source lub też prowadziła programy pilotażowe dotyczące jego wykorzystywania. Fry przypomniał parlamentarzystom, że termin "open source" nie oznacza "darmowe". Co prawda być może udałoby się zaoszczędzić na kosztach licencji, jednak mogą wzrosnąć koszty wsparcia technicznego. Przejścia na open source domagają się australijscy Zieloni.
- 18 odpowiedzi
-
- Graham Fry
- zamknięty kod
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Amerykańska Narodowa Administracja Oceanów i Atmosfery (NOAA), jednostka Departamentu Handlu, której zadaniem jest badanie stanu oceanów i atmosfery, uruchomiła nowy portal, w którym będą publikowane olbrzymie ilości danych dotyczących klimatu. Pojawienie się w Sieci NOAA Climate Portal powinni z zadowoleniem przyjąć zarówno ci, którzy uważają, że klimat się ociepla, jak i przeciwnicy takiego poglądu. Na stronie www.climate.gov mają być publikowane dane jak najprzystępniejszej formie. Jej twórcy chcą, by były one zrozumiałe nie tylko dla specjalistów, ale również dla przeciętnego człowieka. Do znakomitej większość tych danych już wcześniej można było uzyskać dostęp, jednak teraz zostały one zebrane w jednym miejscu. Jednym z bardziej atrakcyjnych narzędzi jest zestaw interaktywnych wykresów, pozwalających prześledzić zmiany zachodzące w atmosferze i oceanach w wybranym okresie, wraz ze szczegółowym objaśnieniem znacznie każdego z wziętych pod uwagę współczynników. NOAA Climate Portal udostępniony został obecnie w wersji testowej, a zatem niewykluczone, że ulegnie on jeszcze znacznym zmianom.
- 4 odpowiedzi
-
- informacje
- zmiana klimatu
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Australijczyk, który nielagalnie skopiował i udostępnił w Sieci grę New Super Mario Bros. na konsolę Wii, zgodził się zapłacić Nintendo 1,5 miliona dolarów australijskich w ramach odszkodowania za utracone korzyści. Mężczyzna udostępnił grę jeszcze przed jej oficjalną premierą w Australii. Nintendo uzyskało od sądu prawo do przeszukania dysków twardych, kont e-mailowych oraz wszelkich witryn, w których konto miał James Burt. Dwudziestoczterolatek wolał uniknąć konfrontacji w sądzie i zawarł z japońskim koncernem ugodę, w ramach której zobowiązał się do zapłaty ponad 1,3 miliona dolarów odszkodowania i pokrycia kosztów prawnych w wysokości 87 000 dolarów.
- 1 odpowiedź
-
- odszkodowanie
- New Super Mario Bros.
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niewykluczone, że jeszcze w bieżącym zadebiutują dyski twarde o pojemności 3 terabajtów. Tak przynajmniej uważa serwis Fudzilla, który powołuje się przy tym na plany firmy TDK. Ze zdobytych przez Fudzillę informacji wynika, że w październiku 2010 TDK ma zamiar pokazać 3,5-calowy HDD wykorzystujący cztery talerze o pojemności 640 gigabajtów każdy. W tym samym miesiącu miałby zadebiutować podobny dysk z pięcioma talerzami. Oznaczałoby to, że już wkrótce będzie można kupić HDD o pojemności od 2,5 do 3 TB. Na razie nie wiadomo, kiedy takie urządzenia trafią do sklepów, ani ile mogłyby kosztować.
- 8 odpowiedzi
-
- HDD
- dysk twardy
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badacze z Monell Center potwierdzili, że reakcja dzieci na intensywnie słodki smak ma związek z rodzinnymi predyspozycjami do alkoholizmu oraz własnymi objawami depresji. Wiemy, że słodycz jest nagradzająca dla wszystkich dzieci i daje im poczucie zadowolenia. Dodatkowo pewne grupy mogą być szczególnie przyciągane przez intensywną słodycz ze względu na czynniki natury biologicznej – tłumaczy dr Julie A. Mennella, która zajmuje się psychobiologią rozwojową. Alkohol aktywuje w mózgu wiele ośrodków nagrody uruchamianych przez słodycz i to z tego powodu naukowcy zdecydowali się na przebadanie preferencji maluchów z rodzinną historią alkoholizmu. Depresja również nie jest przypadkowym wyborem, gdyż spekulowano, że dzieci z obniżonym nastrojem będą odczuwać większy pociąg do łakoci, by w ten sposób poprawić sobie humor. W studium uwzględniono 300 dzieci w wieku od 5 do 12 lat. Zapoznawały się one pięcioma poziomami słodyczy, kosztując różnych roztworów wodnych sacharozy. Potem miały wskazać ten, który odpowiadał im w największym stopniu. Maluchom zadawano pytania mające pomóc w wykryciu ewentualnej depresji, a matki dostarczały informacji na temat rodzinnych problemów z alkoholem. Niemal połowa dzieci (49%) pochodziła z rodzin z problemem alkoholowym – oznacza to, że u rodzica, któregoś z dziadków, rodzeństwa, ciotki lub wuja zdiagnozowano uzależnienie od etanolu. U ok. ¼ wykryto symptomy depresji. Upodobanie do intensywnej słodyczy stwierdzono u 37 dzieci z objawami obniżonego nastroju i alkoholikami w rodzinie jednocześnie. Maluchom tym najbardziej smakował 24-procentowy roztwór sacharozy, co odpowiada rozpuszczeniu 14 łyżeczek cukru w kubku wody, a to ponad 2-krotnie więcej niż w puszce zwykłej coli. Inne dzieci wskazywały na 18-procentowy roztwór sacharozy. Mennella zaznacza, że to nie musi wcale oznaczać związku między upodobaniem do słodyczy w dzieciństwie a alkoholizmem na późniejszych etapach życia. Mając świadomość, że u dorosłych słodycz jest nagradzająca nie tylko ze względu na swój wyśmienity smak, ale także, a może przede wszystkim ze względu na właściwości przeciwbólowe, Amerykanie sprawdzili, czy podobne zjawisko zachodzi także u dzieci. Mierzyli, ile czasu brzdące będą trzymać rękę w wodzie o temperaturze 10°C. W tym czasie w ich ustach znajdowała się albo zwykła woda, albo cukier. W przypadku dzieci bez depresji sacharoza okazała się świetnym środkiem przeciwbólowym – z jej pomocą potrafiły bowiem wytrzymać o 36% dłużej. U maluchów z obniżonym nastrojem próg bólowy nie ulegał zmianie. Bez względu na zawartość buzi, trzymały dłoń w lodowatej kąpieli tyle samo czasu. Mennella zauważa jednak, że mogło się tak dziać, ponieważ słodycz nie osiągnęła pożądanego z ich punktu widzenia poziomu.
- 2 odpowiedzi
-
- dr Julie A. Mennella
- alkoholizm
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Złożone zapachy sprawiają, że czujemy się bardziej syci. To ważna wskazówka dla wszystkich, którzy dbają o linię (Chemical Senses). Zespół Rianne Ruijschop z Nizo Food Research w Ede dodał do kubków ze słodzonym jogurtem truskawkowym dwa różne zapachy: pierwszy składał się z jednej tylko substancji, drugi z 15 związków. Niewytrenowanym nosom wonie wydawały się identyczne, ale wg wszystkich 41 badanych, jogurt ze złożonym zapachem był bardziej sycący. Eksperymenty na większej próbie wykazały jednak, że ludzie zjadali podobne ilości obu produktów. Psycholodzy podkreślają, że tak naprawdę o niczym to nie świadczy, ponieważ niektórym ludziom zdarza się jeść dalej po zaspokojeniu głodu i dość często zjawisko to uznaje się za przyczynę otyłości. Sama Ruijschop zaznacza, że zapach jest jednym z wielu czynników wpływających na uczucie sytości, dlatego w przyszłości zamierza eksperymentować z konsystencją. W badaniu Holendrów wzięły udział młode i zdrowe osoby z prawidłową masą ciała. Ich reakcjom przyglądano się w warunkach eksperymentalnych dwojakiego rodzaju: 1) podczas swobodnego jedzenia oraz 2) wspomagania olfaktometrem. Za każdym razem produkt o złożonym zapachu wzmagał uczucie sytości, przy czym przy swobodnej konsumpcji postrzegana sytość wzrastała po 10-15 min od zakończenia jedzenia.
-
Hongkoński Wydział Zdrowia przestrzega odchudzających się przed zażywaniem preparatów zawierających jaja glisty ludzkiej. Są one zachwalane na chińskojęzycznych witrynach internetowych jako sposób na szybką utratę wagi bez ograniczania jedzenia. Glisty są rozdzielnopłciowymi obleńcami z rodzaju Ascaris. Dziennie mogą złożyć nawet do 200 tys. jaj. Osiągają długość 20-60 cm; dłuższe są samice. Jak ostrzega rzecznik Wydziału, połykanie ich może powodować wzdęcia, ból brzucha, wymioty, biegunkę oraz niedożywienie. Na tym jednak nie koniec. Glistnica bywa śmiertelna, jeśli rozwinie się niedrożność jelit, dróg żółciowych lub przewodu trzustkowego. Zakażenia trzeba leczyć farmakologicznie, a w przypadku niedrożności konieczny jest, oczywiście, zabieg chirurgiczny. Przemysł związany z odchudzaniem rozwija się w Hongkongu naprawdę prężnie. Liczba otyłych mieszkańców zwiększyła się tu znacznie przez siedzący tryb życia, wszechobecne fast foody oraz długie godziny spędzane w pracy. Poza preparatami z jajami glisty można też nabyć parafinowe plastry, które powinno się podpalić, by wytopić tłuszcz z okolic brzucha.
- 5 odpowiedzi
-
- wydział zdrowia
- zażywać
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hormonalna terapia zastępcza (HTZ) może zwiększać ryzyko astmy (dychawicy oskrzelowej) - twierdzą francuscy badacze. Na szczęście jest też dobra wiadomość: zagrożenie dotyczy głównie pań przyjmujących wyłącznie estrogeny, ponieważ HTZ obejmująca podawanie estrogenów w połączeniu z analogami progesteronu zmniejsza ryzyko do poziomu porównywalnego z populacją ogólną. Zaprezentowane wyniki, opublikowane w czasopiśmie Thorax, pochodzą z prowadzonego przez Francuzów badania o nazwie E3N. Studium to jest częścią ogólnoeuropejskiego studium wpływu żywności na ryzyko licznych chorób na czele z nowotworami. Łącznie badaniem objęto ponad 100 tys. francuskich kobiet, zaś wiarygodne dane dotyczące ryzyka astmy pozyskano od niemal 58 tys. z nich. Do obliczeń związanych z badaniem zakwalifikowano wyłącznie panie, które w momencie rozpoczęcia studium nie uskarżały się na objawy astmy. Przez 12 lat pacjentki wypełniały co dwa lata ankiety na temat stanu swojego zdrowia. Jak się okazało, w analizowanym okresie stwierdzono 569 nowych przypadków dychawicy. Po uwzględnieniu znanych czynników ryzyka choroby ustalono, że stosowanie HTZ wiąże się ze wzrostem ryzyka astmy o 21%. Okazało się jednak, że wpływ suplementacji hormonalnej wpływał niekorzystnie (i zwiększał ryzyko dychawicy aż o 54% w stosunku do pań niestosujących HTZ w ogóle) wyłącznie na kobiety przyjmujące leki na bazie estrogenów. Panie przyjmujące mieszanki estrogenowo-progesteronowe generalnie nie wykazywały podwyższonego zagrożenia. Dodatkowym czynnikiem ryzyka u kobiet stosujących HTZ okazało się stronienie od tytoniu przez całe życie(!) oraz występowanie w przeszłości reakcji alergicznych. U pań stosujących tylko estrogeny ryzyko astmy wzrastało aż o 80-86%, zaś u pań przyjmujących preparaty dwuhormonalne wzrost ryzyka był zauważalny, lecz nieistotny statystycznie. Autorzy studium zastrzegają, że zebrane przez nich informacje są ważne, lecz podjęcie decyzji o rozpoczęciu HTZ oraz wyborze jej typu powinno zależeć także od wielu innych czynników. Zdaniem badaczy terapia tego typu może bowiem znacząco poprawić jakość życia pań w okresie menopauzy, lecz największym wyzwaniem pozostaje odpowiedni dobór składających się na nią hormonów.
-
Nadzieje związane z zastosowaniem syntetycznego analogu marihuany jako środka spowalniającego lub odwracającego przebieg choroby Alzheimera najprawdopodobniej okażą się płonne. Badacze z University of British Columbia oraz Vancouver Coastal Health Research Institute opublikowali właśnie badania nad wpływem syntetycznego odpowiednika substancji aktywnych zawartych w marihuanie. Wynika z nich, że środek ten nie ma oczekiwanego wpływu na przebieg schorzenia. Eksperymentalny lek, noszący roboczą nazwę HU210, testowano na zmodyfikowanych genetycznie myszach obarczonych mutacją w przeniesionej do ich genomu sekwencji ludzkiego DNA determinującej rozwój choroby Alzheimera. Niestety, prowadzącym eksperyment badaczom nie udało się wykazać korzystnego wpływu testowanego środka na zdrowie zwierząt. Jako badacze zaczynamy każde badania z nadzieją, że będziemy w stanie potwierdzić korzystny wpływ potencjalnych terapii; podobną nadzieję mieliśmy w przypadku zastosowania "medycznej marihuany" do leczenia choroby Alzheimera, tłumaczy główny autor studium, dr Weihong Song. Ale nie zauważyliśmy zupełnie żadnego pożytku. Zamiast tego, nasze badanie wykazało nawet pewne niekorzystne efekty. Uzyskane wyniki są szczególnie przytłaczające w świetle danych zebranych podczas wcześniejszych badań. Naukowcy sprawdzali wówczas, czy HU210 poprawia stan zdrowia u szczurów wytwarzających nadmierną ilość amyloidu - białka, którego ilość w mózgu wzrasta w przebiegu alzheimeryzmu. Okazało się wówczas, że testowany środek jest w stanie obniżyć zawartość patologicznej proteiny. Jeżeli jednak uwzględni się fakt, że zespół dr Song prowadził badania na jednym z najwierniejszych dostępnych zwierzęcych modeli alzheimeryzmu, szanse na rozpoczęcie testów HU210 na ludziach wydają się nikłe.
- 2 odpowiedzi
-
Na firmowym blogu Microsoftu ukazał się post, w którym Steven Sinofsky, szef wydziału zajmującego się produkcją Windows, wyjaśnia problem z bateriami w laptopach działających pod kontrolą Windows 7. Z wpisu wynika, iż system prawidłowo informuje użytkownika o potrzebie wymiany baterii. Po pojawieniu się w Sieci informacji o kłopotach, Microsoft zaczął kontaktować się z osobami raportującymi problemy na forach, zwrócił się o dane do centrów obsługi klienta i rozpoczął współpracę ze swoimi partnerami produkującymi sprzęt komputerowy, w celu wyjaśnienia przyczyn problemów. Sinofsky zauważa, że ani w Windows Viście, ani w Windows XP nie było narzędzia, które informowałoby użytkownika o potrzebie wymiany baterii. Nic więc dziwnego, że raporty takie pojawiły się dopiero po zmianie systemu operacyjnego na Windows 7. Autor wpisu przypomina, że w miarę upływu czasu baterie ulegają degradacji, a większość producentów udziela 12-miesięcznej gwarancji na takie urządzenia. Oznacza to, jak informuje Sinofsky, że statystycznie po upływie tego okresu powinniśmy zauważać naturalnie postępującą degradację baterii. Windows 7 korzysta z mechanizmów sprzętowych i programowych zawartych w samych laptopach do oceny stanu baterii. System otrzymuje m.in. informacje o producencie, numerze seryjnym, oryginalnej pojemności podanej przez producenta oraz ostatniej pojemności przy pełnym naładowaniu. Na tej podstawie dwóch ostatnich współczynników Windows 7 oblicza stopień degradacji baterii. Alert pojawia się, gdy wyniesie on 60%, co oznacza, że informacja o konieczności jej wymiany pojawi się, gdy np. bateria oryginalnie przeznaczona do 5-godzinnej pracy będzie w stanie zapewnić, średnio, jedynie 2 godziny pracy. Sinofsky zapewnia, że wszystkie zbadane dotychczas przypadki raportowania przez Windows 7 konieczności wymiany baterii dowodzą, że alerty wyświetlane są prawidłowo. Dodaje przy tym, że nikt zajmujący się tą sprawą nie spotkał się z alertem wszczynanym na komputerze nowym bądź z nowymi bateriami. Podobne informacje Microsoft uzyskał od producentów sprzętu komputerowego. Spośród 20 przypadków, które badali specjaliści Microsoftu (12 z nich stanowiły zgłoszenia bezpośrednio do firmy, a do 8 dotarto dzięki kontaktom z osobami z forów), nie znaleziono niczego, co sugerowałoby, iż problem może mieć inną przyczynę niż naturalna degradacja baterii. Rzecznik prasowa firmy Boston-Power uważa jednak, że sprawa nie jest tak oczywista. Jeśli bowiem pojawią się problemy z przekazywaniem informacji o stanie baterii z BIOS-u do systemu operacyjnego, to OS będzie wyświetlał nieprawidłowe informacje. Ta uwaga byłaby zgodna z pierwotnymi ustaleniami Microsoftu, który początkowo informował, że za problemy z alertami odpowiadają jakieś błędy w BIOS-ie. Wielu użytkowników, komentujących wpis Sinofsky'ego nie zgadza się z opiniami Microsoftu na temat przyczyn powstawania błędów. Przedstawiciel koncernu poprosił o kontakt osoby używające nowych lub z pewnością dobrze działających baterii, a którym Windows 7 wyświetlił komunikat o konieczności ich wymiany.
- 2 odpowiedzi
-
- Steven Sinofsky
- degradacja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: