Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Sławko

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    810
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Zawartość dodana przez Sławko

  1. Masz rację. Ja w takiej sytuacji po sprzedaży oddałbym połowę zysku poprzedniemu właścicielowi. Spałbym spokojnie.
  2. Cieszę się z tego, że odzyskujemy nasze zabytki, ale tempo w jakim się to dzieje wskazuje, że za 1000 lat nie odzyskamy wszystkich skradzionych zabytków, a mam na myśli tylko te, których obecne miejsce pobytu jest znane.
  3. Materialnie tak, ale "duchowo" przeciwnie. Bez przerwy cierpią niedostatek na pouczanie innych jak mają żyć i do którego bożka się modlić.
  4. Ciekawe, bo w artykule przed 6 laty jest informacja, że: "Ostatnie przebiegunowanie miało miejsce około 780 000 lat temu". A tu czytam, że zaledwie ok. 42 000 lat temu. Czy wtedy jeszcze nie nie wiedziano o tym przebiegunowaniu sprzed 42 tys. lat, czy raczej wkradł się tu gdzieś błąd?
  5. A kiedy Polska dołączy do tego zacnego grona Panie Premierze?
  6. Odwieczny dylemat, czy na innych patelniach też istnieje życie takie jak na naszej...
  7. Ale nic złego w tym nie ma. Jednakże trudno jest doświadczyć tych wrażeń, gdy zżera ciekawość, czy owoce/liście na sąsiednim drzewie (albo tym co go widać na horyzoncie) są smaczniejsze. Poza tym trzeba by się nieco uwstecznić intelektualnie, a to może być trudne i pozbawić nieco świadomości, aby życie na drzewie znów mogło kojarzyć się ze szczęściem. Dla nas, ludzi, chyba nie ma odwrotu.
  8. Hmmm, ale scenariusz mógł być też taki, że to Inuici z Alaski odwiedzali Kamczatkę w celu wymiany handlowej, więc mogli sami przywieźć te koraliki. Poza tym te informacje o datowaniu mówią raczej o tym, kiedy wyprodukowano koraliki, a nie kiedy trafiły one na Alaskę. Mogły one "wędrować" przez setki lat po Azji zanim zostały sprzedane Inuitom. Jedynie badanie tego węgla drzewnego sugeruje okres sprzed Kolumba, ale ja bym do Kolumba w ogóle się nie odwoływał, bo odkrycie Alaski przypisuje się hiszpańskim żeglarzom w 1640 roku, a więc wiele lat po Kolumbie (1492).
  9. Ja to znam jako "czernienie stali", ale ten proces to raczej oksydacja stali, a nie polimeryzacja oleju.
  10. Nie tylko urządzenie. Ludzie np. podróżowali do granicy świata, chociaż też nie wiedzieli czy istnieje. Bez takiej ciekawości ludzie nadal siedzieliby na drzewach skubiąc jego liście.
  11. To nie do końca prawda. Owszem, właściciele banków korzystają z tego maksymalnie, ale paradoksalnie właśnie dzięki ich konsumpcji, te pieniądze trafiają do społeczeństwa (a propos, ci bogacze to też społeczeństwo). Jeśli taki bankster kupuje sobie willę, czy jacht, to ktoś to musi zbudować, wyprodukować. Robi to reszta społeczeństwa, której bankster musi zapłacić za robotę. Gorzej jest, gdy gromadzą kasę na swoich kontach i jej nie konsumują. To oczywiście nie znaczy, że pochwalam cwaniactwo. Nikt nie lubi ludzi, którzy bogacą się cudzym kosztem. Ale niestety przez wielu z nas przemawia zwykle zazdrość, że ktoś dorobił się fortuny i przestaje to być ważne, czy ten majątek zdobył uczciwie, czy nie.
  12. To chyba jako piecyk hutniczy do topienia aluminium Jeszcze jakieś foremki i można np. klamki robić
  13. Macie ciekawe doświadczenia, bo mnie się jakoś patelnie nie odkształcają A nie, przepraszam, mam jedną taką starą małą patelnię żelazną co się odkształciła na zewnątrz, ale już dawno jej nie używałem. Właściwie, to nie wiem, czemu ona jeszcze na złom nie poszła
  14. Świetna robota, naprawdę jestem pod wrażeniem. Tylko sam nie wiem jak bym się czuł z obcą twarzą, to jest mimo wszystko nieco szokujące, choć pewnie to też kwestia przywyknięcia do tej nowej sytuacji.
  15. SF to przecież science fiction, czyli fantastyka naukowa, czyli bajki. Ale w kategorii ... można tylko fantazjować... no chyba, że ktoś jest jasnowidzem, to swoje fantazje także może lansować jako "prawdę objawioną". No tak, czyli SF to jednak nie bajka, w każdym razie nie zawsze musi nią być.
  16. Zawłaszczenie przez KK ludzkiej moralności, jest typowym zabiegiem psychologicznym. Problem w tym, że sami hierarchowie w większości postępują niemoralnie łamiąc przy tym bez skrupułów, przynajmniej część z zasad 10-ciu przykazań. Niestety, osoby ślepo wierzące, nie dostrzegają tego zjawiska, albo wręcz świadomie przymykają na to oczy, bo przecież im wolno, gdyż robią to w imieniu Boga. Jednocześnie usiłuje się wmówić ludziom, że osoby niewierzące są z natury złe, niemoralne i grzeszą samym swoim istnieniem. Jak taka insynuacja ma się do dekalogu, a konkretnie do jego ósmego punktu?
  17. No tak, bo trzeba jeszcze żałować za grzechy itp. Tyle tylko, że to nadal jest jedynie interpretacja zapisów z Biblii. Jeśli wierzysz w to, że w Biblii zapisano prawdę, to powinieneś wierzyć w każdy zapis, który w niej jest, a nie tylko w wybrane fragmenty. Jeśli w Biblii jest choć jeden zapis, w który nie byłbyś w stanie uwierzyć (proponuję przeczytać całą), to powinieneś zastanowić się, czy na pewno powinna to być skarbnica "wiedzy" i "prawdy". Prawdą jest, że Biblia opisuje wiele zdarzeń i miejsc, które zostały potwierdzone historycznie, ale opisuje też rzeczy sprzeczne z nauką i historią, a w wielu miejscach jest nawet sprzeczna sama ze sobą. Co więcej, obecna Biblia to zlepek różnych tekstów, które zostały zebrane razem przez KK bodajże dopiero ok. 300-350 roku n.e. (proszę o poprawkę jeśli się mylę), przy czym do Biblii nie włączono wszystkich tzw. ewangelii, a niektóre tylko częściowo, ponieważ nie wszystkie "podobały się" ówczesnej władzy kościelnej (ponoć część nawet zniszczono). A czy "przemilczenie" w ten sposób niewygodnych treści nie jest zakłamaniem i fałszem? Tłumaczenie KK, że hierarchowie kościelni "są natchnieni" przez Boga i dlatego w jego imieniu mogą decydować, co jest prawdą, a co fałszem, jakoś do mnie nie przemawia. Tym bardziej, że KK znany jest z oszustw, kłamstw i ukrywania prawdy, a w czasach średniowiecznych skala tych oszustw była szczególnie nasilona.
  18. Nie cyjanobakteria, tylko twórcy religii. Aby ich Bóg mógł być "dobry" wymyślono "diabła", którego obarczono winą za całe zło. Problem tylko w tym, że Bóg podobno jest wszechmocny, a jakoś z tym diabłem nie może sobie rady dać. Mało tego, to podobno ten diabeł (lub diabły) to upadły anioł, który sprzeciwił się Bogu. No jak on tak mógł? Czemu się sprzeciwił, skoro Bóg jest taki dobry, taki naj... i och och? Wiem, nabijam się, ale jak mam tego nie robić, gdy sam prowokujesz i nie dostrzegasz w tym absurdu. Problem istnienia dobra i zła na tym świecie, był przedmiotem mitologizowania odkąd pojawiła się pierwsza religia. Motyw dobrego Boga i złego diabła to kalka z wcześniejszych religii (np. egipskiej), bo nie udało się tu nic innego sensownego wymyślić. Zmieniają się tylko imiona i liczba istot nadprzyrodzonych. To co spisano w Biblii nie jest niczym nowym, czego nie byłoby już we wcześniejszych religiach. Przedstawione zostało tylko w nieco inny sposób, zmienione "imiona" i dopisane inne bajki, aby były zgodne z ówczesną wiedzą i oczekiwaniami społecznymi. Pytałem skąd to wiesz, a nie w co wierzysz. To jest wiara, a nie wiedza.
  19. To niestety jest częstym nieporozumieniem, nad czym ubolewam. Niestety teiści często tak to postrzegają, czują się atakowani, krytykowani, a nawet wyśmiewani. Niepotrzebnie. Owszem, są osoby, które to robią, ale to są zwykli głupcy, tacy sami, którzy wyśmiewają kogoś, bo nosi białe skarpety, albo ma szpetną bliznę po jakimś wypadku. Ateiści nie postrzegają teistów jako wroga/ów. Pojęcie ateizmu też bywa różnie postrzegane, jako antyteizm, albo nowy ateizm. Jednak próba nazywania takich osób "wojującymi", "rewolucjonistami" itp, jest kolejnym nieporozumieniem, błędnym iterpretowaniem i budzi mój zdecydowany sprzeciw(!), gdyż ateiści nie są wrogami teistów(!). Najlepszą odpowiedzią nie będzie link do wypowiedzi pewnego aktywisty Davida Silvermana. Tak samo i ja, nie jestem przeciwko teistom(!) i w żadnym wypadku nie traktuję teistów jako wrogów. Nie mam zamiaru odbierać nikomu wiary w cokolwiek. Każdy ma prawo wierzyć w co chce! Mój sprzeciw budzą władze instytucji, wszelkich organizacji i sekt religijnych (m.in. taki jak KK), które wiarę wykorzystują do własnych celów, w tym do oszukiwania i okradania swoich wyznawców. Mój sprzeciw budzi wykorzystywanie religii w celach majątkowych, seksualnych, ograniczających wolność człowieka itp. Tak długo jak władze KK będą zarabiać na swoich wyznawcach, tak długo będą moim wrogiem. Sami wyznawcy są w tym przypadku ofiarami sekty. Atakowanie ich, jest po prostu głupie. Im trzeba pomóc, aby wyciągnąć ich z sekty. Jest to trudne bo im wydaje się, że tkwią w niej z własnej woli i finansują ją z własnej woli. Co więcej, w "tzw. dobrej wierze" wciągają do tej sekty następne osoby, tak jak wciągnięto do niej mnie gdy byłem jeszcze niemowlęciem. Nie każdy jednak jest w stanie sam wyrwać się z niej, tak jak mnie się to udało, a i tak trwało to ponad 20 lat, zanim ostatecznie zrozumiałem jak byłem oszukiwany. No fakt, powinienem użyć raczej terminu hipoteza, a nie teza w swojej wypowiedzi. Skrócenie do teza, może być mylące.
  20. Kłamstwo. (Owszem, teiści czasami coś tam badają, ale tylko po to, aby spróbować w jakikolwiek sposób "udowodnić" ateistom lub innowiercom swoją rację. Robią to więc dla nich, a nie dla siebie. Teiści nie potrzebują dowodów na poparcie swojej wiary, co zresztą sama potwierdziłaś, cytuję:) A to jest właśnie dowód na powyższe kłamstwo. To kolejne kłamstwo. A wynika to z tego, że teiści nie są w stanie zrozumieć, że ktoś może nie wierzyć i mylą wiarę z niewiedzą. Droga Ergo Sum. Ateiści nie wierzą. Ateiści albo coś wiedzą, albo nie wiedzą. Jeśli czegoś nie wiedzą, to stawiają tezy, pewne domysły, a potem je badają, czy mogą być prawdziwe, czy nie. Te, które da się udowodnić, że nie są prawdziwe, zostają odrzucone. A te, które uda się udowodnić jako prawdziwe, stają się wiedzą. Tezy to nie wierzenia, tylko zbiór możliwości, które następnie są badane. Tak samo jest z Bogiem/bogami. Ateiści nie mogą twierdzić, że Bóg/bogowie istnieją, bo nie ma dowodów na to istnienie. Ateista może jedynie założyć tezę, że Bóg istnieje i próbować tą tezę udowodnić, ale o ile wiem, jeszcze nikomu to się nie udało. A dopóki się to nie udało, można uznać, że nie istnieje, tak samo jak można uznać, że nie istniała i nie istnieje Calineczka, choć jej dzieje także zostały spisane w "księgach". Przykład. Ja stawiam tezę, że we wszechświecie istnieje życie poza Ziemią. Ty nazwiesz to wiarą. Ja też mogę to sobie potocznie nazwać wiarą, ale stricte wiarą to nie jest, to zasadnicza różnica. Dla mnie to teza, która stanie się wiedzą, gdy istnienie tego życia zostanie udowodnione. Wiarą byłoby to wtedy, gdybym powiedział, że nie potrzebuję dowodu na to, że takie życie istnieje. Ale ludzie są różni. Są osoby, które mówią, że wierzą w Boga, ale w ogóle nie przestrzegają zasad tej "swojej" wiary. Kłamią, kradną, nie chodzą do świątyń, nie odprawiają rytuałów itp. Są też ludzie, którzy twierdzą, że są ateistami, ale ciągle w coś wierzą, a nawet chodzą do wróżki (znam taką osobę). Jedni i drudzy kłamią, świadomie lub nieświadomie, ale kłamią. Nie możesz więc uważać, że ateiści też wierzą, robiąc to na podstawie osób, które kłamią. Tak samo i ja nie twierdzę, że teiści nie wierzą w Boga mimo, że znam takich, którzy mówią, że są wierzący, a nie celebrują w żaden sposób tej wiary. Powiem więcej, mógłbym uznać, że katolik, który dla siebie bada np. prawdziwość zapisów w Biblii, jest osobą niewierzącą! Dlaczego? Bo powinien bezwzględnie wierzyć, że te zapisy są prawdziwe, a próbując badać ich prawdziwość podważa swoją własną wiarę! To jest też dowód na to, że wiara nie jest prawdą, wręcz przeciwnie, wiara zamyka drogę do poznania i do prawdy (tak, to jest całkowite zaprzeczenie tego, co głoszą np. księża)! Z tego też powodu ateista nie może posługiwać się wiarą(!), ale prawdziwy ateista, a nie ten, któremu wydaje się, że nim jest. Życie nie jest czarno-białe. Wiele osób tkwi w różnych odcieniach kolorów i szarości. Twój problem polega na tym, że w ogóle nie masz pojęcia o ateizmie i o tym, co naprawdę czują ateiści (bo pewnie nigdy nie byłaś ateistką), ale nie przeszkadza ci to o nich mówić. W przeciwieństwie do ciebie, ja byłem kiedyś osobą wierzącą, praktykującym katolikiem, który, co niedziela chodził do kościoła, który celebrował wszystkie te rytuały itd. Moja przemiana w ateistę trwała ponad 20 lat! Wiem jak trudno jest oderwać się od sekty, do której wciąga cię otaczające środowisko, a nawet rodzice (więc nie dziwi mnie, że tak wielu ludzi w niej tkwi). Tak sekty, bo dla mnie kościół katolicki to także sekta jak każda inna, tylko że bardzo duża i mająca wpływy we władzach państwowych (wielu krajów niestety, nie tylko Polski). Ty nie jesteś w stanie zrozumieć, że KK to sekta, bo sama w niej tkwisz. Zrozumiesz to, jak z niej wyjdziesz (jeśli to kiedykolwiek nastąpi).
  21. Ja kupuję jabłka po 2-3 zł za kilo, a resztki są biodegradowalne.
  22. Fajnie, ale świadomość z czego ten gin powstał jakoś odbiera mi apetyt na jego spróbowanie. Mogę kupić, ale niech stoi na półce jako ozdoba
×
×
  • Dodaj nową pozycję...