Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Sławko

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    810
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Zawartość dodana przez Sławko

  1. Myślałem, że jesteś rozsądną i myślącą osobą. Chyba się myliłem. Politycy z najwyższych szczebli władzy prowadzą rabunkową politykę leśną. Niejaki Szyszko pod pretekstem kornika, dewastował środowisko, byle więcej kasy za drewno uzyskać, a ty twierdzisz, że to wina ekologów? Ekolodzy są różni. Są też tacy, którzy próbują uzyskać własne korzyści dla siebie. Ale to garstka. Obecnie leśnicy nie mają nic do gadania przez polityków. Przychodzi rozkaz z ministerstwa i las idzie pod wyręb. Będzie jeszcze gorzej, bo kasa państwowa jest pusta. Dewastacja cały czas trwa. Mieszkam w pobliżu Kampinosu i dość często jeżdżę tam na rowerze. Odkąd rządzi PiS trwa tam wyrąb na skalę jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Miejscami chce mi się płakać, jak widzę kolejne zdewastowane obszary. To się dzieje w granicach parku narodowego, a w otulinie to już jest tragedia.
  2. W tej notatce nie ma wyraźnej informacji, czy chodzi o świadomość otoczenia, czy samoświadomość. Sądząc po eksperymencie wnioskuję, że nie chodziło o samoświadomość. A to, że zwierzęta posiadają świadomość otoczenia wykazano przecież już dawno. Wynikiem tego eksperymentu nie jestem zaskoczony. Ale dobrze, że takie rzeczy sprawdza się różnymi metodami, aby je potwierdzać. Jakiś czas temu analizowałem świadomość i doszedłem do wniosku, że każda sieć neuronowa (również sztuczna) jest świadoma, ale wyłącznie na bodźce, które mają na nią jakiś wpływ, które do niej docierają. Ptaki np. są świadome istnienia ziemskiego pola magnetycznego, bo mają do tego odpowiednie receptory, a ludzie nie. Z kolei ludzie są świadomi istnienia tego pola, ale nie bezpośrednio, tylko pośrednio przez przyrządy, takie jak kompas. Natomiast zupełnie czym innym jest świadome wykrzystywanie tego pola magnetycznego. Nie wiem, czy ptaki robią to świadomie, czy podświadomie (odruchowo). Myślę, że takie badanie jak to tutaj opisane, może rzucić nieco światła na tą sprawę.
  3. Nie wątpię, ale to jest ich problem i gdybym był Amerykaninem to pewnie teraz pisałbym o tym i o durnym murze też. I ja co do tego nie mam wątpliwości, tym bardziej, że dla obecnej władzy środowiska naukowe to teraz siedliska wykształciuchów, z których trudno jest wyłowić "perełki" tej "prawdziwej" inteligencji popierającej jedyną słuszną władzę. Dodam wrzutkę optymistyczną. Mamy weekend
  4. Technologie z tamtych czasów mają się tak do dzisiejszych jak lampowy, czarno-biały telewizor do smartfona. To jest przepaść. Odkurzyć stare można, ale na ile to będzie dzisiaj przydatne? Co najwyżej obliczenia matematyczne, ale i te można dzisiaj wykonać ze znacznie większą precyzją. Do tego dochodzą kwestie bezpieczeństwa, które mają się nijak do tych jakie obowiązywały 50 lat temu. A jakie to faktycznie przyniesie korzyści? To już "zmartwienie" USA, a nie nasze. My nie mamy się z czego radować, bo dla nas tych korzyści nie będzie. OK, może będziemy mogli kupić jakieś nowe urządzenia wyprodukowane na bazie amerykańskich patentów. Być może Kopalnia Wiedzy będzie mogła opublikować kolejne info o nowych odkryciach naukowych i to tyle z naszych korzyści. Owszem, ale co z tego? Nie pierwszy raz konkurencja (albo wróg) napędza postęp. Lepiej aby to miał być wyścig prestiżowy niż militarny. Przynajmniej mają jakiś cel i dodatkową motywację do działania. W historii ludzkości to niestety głównie wojny napędzały postęp, rozstrzygały spory i zaspokajały chciwość. Jeśli teraz tym motorem ma być honor, prestiż, ekonomia, czy nawet zazdrość, to ja jestem za. Lepsze to niż wojna. Oczywiście wiem, że militarny aspekt i tak pewnie ma tu pierwszeństwo (byle bez wojny). Wrzutka ateistyczna, przy okazji lotu na księżyc, czemu ma służyć? Bo widzisz to jest podobnie jak z osobami o ciemnej karnacji. Nie można użyć słowa "murzyn", bo od razu stajesz się rasistą. Wybacz mi więc, bo mogłem podać inne przykłady, np. próbę budowy niepotrzebnego maga lotniska w centrum Polski, topienie kasy w kopalniach węgla kamiennego, czy w PKP i narazić się innym grupom niż teistycznym. Nie podałem, bo te drugie przykłady przynajmniej dają jakąś realną korzyść pracownikom tam pracującym i ich rodzinom. Tymczasem w ciągu 25 lat w Polsce w zabobonach utopiono wartość dwóch ośrodków takich jak CERN (i liczę tylko to, co wpłacił budżet, a nie ludzie prywatnie). I to mnie boli, dlatego nie chcę milczeć. Bo czy trzeba dużo wyobraźni, żeby uzmysłowić sobie jaką pozycję naukową w świecie miałaby Polska, gdyby te pieniądze trafiały na rozwój nauki i jaki miałoby to wpływ także na ekonomię i gospodarkę kraju? Dodam jeszcze: Kontekst w jakim odniosłem się do tego tematu, akurat nie był stricte związany z lotem na Księżyc, tylko z tym, że u nas kolejne rządy nic nie robią aby poprawić naszą naukę. Podczas obecnych rządów Pan Morawiecki rzucił ciekawym tematem w stylu "robimy samochody elektryczne"! Powiem tak, dla mnie temat super! Tylko co z tego? Pan Premier pofantazjował i tyle z tego wyszło. Pieniądze z budżetu na to nie poszły, właściwie nie zrobiono kompletnie nic, aby w ogóle temat ruszyć z miejsca. Gdy Amerykanie stawiają sobie jakiś cel, to przynajmniej starają się go zrealizować i zwykle realizują. Zresztą Chińczycy także. A u nas kończy się pośmiewiskiem i tylko wstyd zostaje.
  5. Przychylam się do opinii Ergo Sum. Niemal dokładnie to samo chciałem napisać. Dodam jeszcze, że USA ściągną w ten sposób do siebie kolejne armie wybitnych naukowców z całego świata. Żałuję, że polski rząd tego nie rozumie. U nas kasę topi się głównie w obiekty sakralne i ich "obsługę". Pożytek jest z tego taki jak z wrzoda na wiadomo czym. Nie ma w Polsce żadnego programu czy pomysłu na rozwój nauki. Kształcimy naukowców, którzy potem pracują między innymi dla USA. Ten drenaż tylko się pogłębia. A zamiast sensownych programów, które dawałby jakieś ambitne cele naukowe wsparte finansowo przez budżet kraju, to próbuje się zatrzymywać naszych naukowców prawnymi sztuczkami, jak "Konstytucja dla Nauki". To jest wyłącznie próba nieudolnego łatania problemu, a nie jego rozwiązania.
  6. Kurczę, ty nie żartujesz Muszę się zastanowić jak jej to powiedzieć Kojarzę, że nie byliśmy w Urwistej. Chyba nie mogliśmy jej namierzyć, a potem brakło czasu. No tak ... my też mieliśmy tylko jedną linę. Pamiętam, że dorobiłem jeszcze taką uprząż na nogę, żeby było łatwiej się podciągać. Totalny prymityw ale działał Z tego mam tylko to co nazywasz Poignee i linę statyczną, chyba też fi 10. Ja też wtedy byłem na studiach, ale że zwiedzaliśmy całkiem amatorsko, to się tym delektowaliśmy Ilość była mniej istotna. OK, ale chyba dam wcześniej odpowiedź, czy to możliwe. Jak ja mam to żonie powiedzieć? Chyba powiem wprost i zobaczę jaka będzie reakcja
  7. Kusisz Rozważę, ale nie wiem, czy moja żona nie powie, że zgłupiałem na "starość" mimo, że sama też z nami po kilku tych dziurach chodziła Ale to wrażenie odcięcia od świata, świadomość miejsca dostępnego z trudem i nielicznym.... To i tak nie wszytko. To są emocje dość trudne do opisania, więc mój krótki emocjonalny wpis nie oddaje rzeczywistości. Dopiero połączenie tych wszystkich wrażeń razem (adrenalina, chłód, wilgoć, zmęczenie, odrobina strachu itd) daje odpowiedni efekt psychofizyczny. Zupełnie inaczej się też czuje coś takiego, gdy idziesz do jaskini z jakąś ekipą grotołazów, odpowiednio wyposażoną (oni przebiegają przez jaskinię jak tabun rumaków bezrefleksyjnie - byłem świadkiem), a zupełnie inaczej, gdy robisz to amatorsko, w grupie 3-4 "żółtodziobów" z 4 karabinkami + liną 50m (na Studnisko okazała się za krótka!) + kaski z latarkami, bez odpowiednich kombinezonów (stare ubranie, ale buty muszą być solidne!). 25 lat temu to były emocje. Latarki szwankowały, baterie były słabe, żarówki ledwo świeciły, (LEDowe jeszcze nie istniały), kaski "budowlane" z dokręconymi latarkami. Tak naprawdę mieliśmy tylko linę, karabinki i przyrząd zaciskowy na linę do podciągania mieliśmy profesjonalne, nie odważyłbym się chodzić po pionach na byle czym. Ale nie mieliśmy nawet uprzęży, bo mi już kasy na to brakło. Wiązaliśmy się grubymi pasami nylonowymi. Wyprawę na każdą jaskinię planowaliśmy z wyprzedzeniem, analizowaliśmy mapę, zastanawialiśmy się co może pójść nie tak, robiliśmy próby wspinaczki, sprawdzaliśmy sprzęt. Jaskinie na Jurze są małe, ale nie wolno lekceważyć żadnej jaskini, rozsądek i rozwaga - przede wszystkim. Oczywiście nie trzeba mieć tych wszystkich przyrządów i liny, gdy wybiera się jaskinie poziome, tam wystarczy kask z latarką, stare ubranie, solidne buty i rozum. Ubranie dobrze jak jest nieprzemakalne, ale i tak gdy jest ciasno i woda ubłocisz się na maksa, więc jak nie jesteś na to gotowy/a, to nawet nie próbuj. Gdybym dzisiaj miał wrócić do jaskiń (fajnie to brzmi ), to dokupiłbym już to, czego mi wtedy brakowało. No i musiałbym nieco potrenować, przypomnieć sobie podstawy wspinaczki i "odświeżyć" nieco mięśnie rąk . A się znów rozpisałem ... te wspomnienia ...
  8. Przyznam, że mnie najbardziej przypadła do gustu Piętrowa Szczelina, ale to trochę dalej od Olsztyna, a jeśli chodzi o zaciski, to fajny jest tunelik między Olsztyńską a Wszystkich Świętych. Były tam zaciski ZI i ZII, aczkolwiek słyszałem, że ponoć któryś z nich został poszerzony po tym jak ktoś tam niedawno utknął. hehe, mnie przeciwnie, bo chudzielec jestem Właziłem w każdą szczelinę i tylko raz dostałem nieco pietra jak utknąłem głową w dół (niemal pionowo - nie było to zbyt mądre ) w jednej z nich, ale sam się w końcu wygramoliłem, zanim kumple mnie znaleźli . Niesamowite jest jak na samym dnie takiej jaskini gasisz światło, wstrzymujesz oddech i pochłania cię ta absolutna cisza i kompletna, nieprzenikniona ciemność! Na samo wspomnienie dostałem gęsiej skórki - to trzeba przeżyć! Lata mijają, ale coś czuję, że jeszcze odkurzę moje linki/karabinki.
  9. Tyle, że przedsiębiorca ma prawo nie wiedzieć jaką wartość kulturową czy historyczną ma dany obiekt, a urzędnik powinien to wiedzieć. Oczywiście nie bronię tej firmy. Jestem wkurzony, że doszło do tego przestępstwa, ale uważam, że winę za to co się stało ponoszą przede wszystkim urzędnicy, ustawodawcy i australijski rząd, bo z tego co czytałem wcześniej, to wykorzystano tu również luki prawne.
  10. Wygląda tak, jakby tonął dziobem do dołu. Resztki dziobu są nawet zadarte do góry po uderzeniu w dno. Może dlatego nie obrócił się stępką do góry. Woda wlała się pewnie w kadłub przez dziób, a w nadbudówkach i wieżach mogło być jeszcze powietrze co utrzymywało go względnie w pionie.
  11. Nie dziwią mnie te odkrycia. W okolicy jest dużo jaskiń. Większość z nich zwiedzałem 25 lat temu. Ech, to były czasy Do dzisiaj mam liny, kaski, karabinki itp. rzeczy w schowku, tylko od pewnego momentu nie bardzo miałem z kim jechać na jaskinie, a samodzielne wyprawy nie wchodzą w grę. Tren tego zamku również zwiedzałem kilka razy. Teraz niestety jest tam chyba ogrodzone i zwiedzanie jest za opłatą.
  12. Zarzuty karne i więzienie powinni dostać urzędnicy, którzy dali zezwolenia. Nie mam wątpliwości, że doszło tu do potężnej korupcji. Takie rzeczy nie dzieją się bez korupcji.
  13. Nie wiem, czy to tylko na zdjęciu tak wygląda ta końcówka kabla, ale mam wrażenie, jakby został odcięty, a nie rozerwany.
  14. Masz całkowitą rację. Nie raz krytykowałem kogoś za nieścisłe wyrażanie się, a sam wpadam w tą pułapkę. Z drugiej strony, nie jestem aż tak biegły w matematyce i ciągle się czegoś uczę. Dzięki za te wyjaśnienia. Krytykę przyjmuję na klatę.
  15. Wybitni ludzie zawsze odchodzą zbyt wcześnie. Cześć Jego pamięci.
  16. Masz tak od każdego operatora tel. kom.? Żaden nie pokrywa tego terenu?
  17. Stąd, że to forum istnieje. Gdyby nie istniały "niepoznane", to nikt nie zadawałby pytań, bo nie byłoby je po co zadawać. Jestem daleki od wyznawania jakiejkolwiek religii. Nawet wtedy, gdy błędnie stwierdzam, że coś działa tak, a nie inaczej, uznaję swój błąd, gdy tylko zorientuję się, że wygaduję bzdury, albo ktoś mi to udowodni (staram się z tego wyciągać wnioski i uczyć się na błędach). Religia niemal nigdy nie uznaje swoich błędów. nawet wówczas, gdy błąd zostanie udowodniony, religia trwa przy swoim błędzie. Religie są także aroganckie i nie uznają innych możliwości, nie uznają kompromisów. Ponadto religie nie szukają odpowiedzi i nie dociekają prawdy (wbrew temu co często głoszą), bo one już prawdę znają(!), zwykle tą cudownie objawioną. Zero należy do liczb naturalnych lub nie w zależności od przyjętej definicji. Czy przyjmiesz definicję z zerem czy bez, to dla ciągłości tego zbioru nie ma to znaczenia. Jak uważnie przeczytasz, to co sam napisałeś, to przekonasz się, że sam tkwisz w jakiejś swojej religii. Może czas na jakąś autorefleksję. No i nie wiem skąd wnioski o ożywianiu Kartezjusza? On na miarę swoich czasów badał świat tak jak mógł i wyciągał z tego wnioski, tak samo jak my teraz w naszych czasach. Część z tego okazała się błędna, ale i obecnie powstające teorie też pewnie w większości okażą się błędne. W nauce to przecież jest normalne. Sądzę, że tak właśnie działa ewolucja nauki i naszej wiedzy. Jeśli coś z moich wypowiedzi pasuje ci do Kartezjusza, to OK. Nie przekreślałbym całości jego osiągnięć i filozofii tylko dlatego, że niektóre były błędne. Zresztą każdy wynik eksperymentu jest wartościowy, także ten błędny. Ja bym napisał, że mamy nadzieję, a nie że wierzymy (dlaczego? patrz wyżej). A ta nadzieja bierze się stąd, że każdego dnia, każdej chwili odkrywamy coś nowego i odpowiadamy na wcześniej zadane pytania. Stąd też przez ekstrapolację zakładamy, że skoro mamy nowe pytania, to przynajmniej na część z nich znajdziemy odpowiedź w jakimś skończonym czasie. Czego sobie i wszystkim życzę
  18. Przyznaję rację radarowi. Ale Astro też ma rację! A to dlatego, że Astro przyjmuje (prawidłowo) słownikową definicję fizyki jako część nauki, czyli wiedzy. Patrząc w ten sposób Astro ma całkowitą rację. Ja natomiast wypowiedziałem się nieprecyzyjnie, stąd nieporozumienie. Oczywiście mówiąc o fizyce miałem na myśli wszystkie zjawiska fizyczne i ogół praw rządzących w naszym Wrzechświecie (praw już znanych i jeszcze tych niepoznanych), a nie fizykę jako naukę. Wynika to z tego, że staram się rozdzielić to co jest naszą wiedzą, od tego, co jest niejako rzeczywistością (jeśli mogę tak powiedzieć). To tak jak z kotem Schrödingera, jest żywy i martwy zarazem, więc również może coś być i nie być zarazem. To oczywiście żart, albo nie-żart zarazem. Wiemy, że nie ma dziur w ciągu zbioru wszystkich liczb naturalnych (nie brakuje w środku liczb pomiędzy zerem a nieskończonością), pomimo że większości z nich nie znamy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...