Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Mariusz Błoński

Administratorzy
  • Liczba zawartości

    3640
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    124

Zawartość dodana przez Mariusz Błoński

  1. I prawidłowo, że nie możesz tego znaleźć. Dałem ciała w podpisie. To z New Scientista.
  2. Też jakoś nie wierzę w te zapewnienia Virgina. Nawet jeśli nie będą przekazywali dalej tych informacji, to przecież mogą ich w jakiś sposób użyć do wypromowania swojego sklepu z muzyką. Na przykład, o ile to możliwe, kojarząc DPI z systemem blokującym pirackie pakiety.
  3. @czesiu, nemway: też uważam, że wsadzanie menedżerów do więzienia to nie rozwiązanie. I, możliwe, że to nie oni powinni odpowiadać. Zależy, jak pracę w firmie zorganizowali. I tak, powinni sprawdzać, co się dzieje na ich serwerach. Bo filozofia "zareaguję jak mnie ktoś powiadomi" oznacza, że są całkowicie bierną stroną. Mają nad serwerami całkowitą władzę, dlatego powinni działać aktywnie, a nie pasywnie. Moim zdaniem fakt, że film sobie 3 miesiące wisiał świadczy o ewidentym zaniedbaniu. Zauważcie jaka jest sytuacja osoby, która została np. znieważona. To ona musi zgłosić przestępstwo, wskazać, gdzie się odbyło, często wykazać, że do niego doszło, udowodnić, jakie straty w związku z tym poniosła (taki jest wymóg większości procesów cywilnych)... A wielka firma, na której serwerach znajduje się obraźliwy materiał jedyne co robi aktywnie to zbiera kasę z reklamy, a jedyna odpowiedzialność to rozłożenie rąk i stwierdzenie "nikt nam nie powiedzial". Coś tu jest chyba nie tak, prawda? Rownie dobrze można sobie założyć takie YouTube dla pedofili i zdejmować zdjęcia/filmy tylko po otrzymaniu informacji. A jak przyjdzie policja, to stwierdzić "kasujemy w ciągu kilkunastu godzin od momentu otrzymania zgłoszenia".
  4. @j50: tylko takie gdybanie jest kompletnie bez sensu. Bo gdyby zastosować współczesny kodeks karny do starożytnego Rzymu, to większość obywateli powinna siedzieć (chociażby za udział w igrzyskach), a zatem nie powstałaby kultura Rzymu, a zatem nie powstałaby nasza cywilizacja. Czy to jest argument za tym, że zakaz takich rozrywek jak igrzyska jest bez sensu? Zmieniły się czasy, kultura, sposób postrzegania człowieka, rzeczywistości itp. itd. Dawniej nie było pojęcia plagiatu, dzieła traktowano dość swobodnie i często np. zdarzało się, że jakiś kopista coś tam dopisywał do przepisywanej przez siebie księgi. Teraz badacze mają z tym problem, bo trzeba odsiewać to, co napisał autor od tego, co dostało się do dzieła później. W przypadku opisów rzeczywistych wydarzeń może być to duży kłopot, bo nie wiadomo, co jest prawdą, a co nie. Co jest celowym fałszerstwem, co dopiskiem prawdziwym, ale późniejszym, z jakich źródeł korzystał dopisujący itp. itd. Wszelkie porównania typu - gdyby wtedy zrobić to, co teraz to... - są bez sensu. Bo równie dobrze można powiedzieć: gdyby teraz robić tak, jak wtedy.... Idziemy do najbliższego sklepu Herbapolu i se popalimy jakieś babki-zielarki czarownice jedne?
  5. @czesiu: no właśnie tutaj jest pytanie o znalezienie odpowiedniego złotego środka. Bo nie moze być tak, że np. właściciel serwisu jest całkiem zwolniony z odpowiedzialności i zawsze może się tłumaczyć tym, że nie wiedział, bo nikt go nie poinformował. Skoro daje komuś do ręki jakieś narzędzia, to powinien dopilnować ich użycia. W przeciwnym razie na największych portalach możesz umieścić kłamstwa na czyjś temat i będą tam one wisiały latami, bo nikt właściciela nie poinformuje, więc właściciel będzie czuł się zwolniony z odpowiedzialności. Nie może być tak, że właściciel jest tutaj stroną całkowicie bierną i bezkarną, bo "nikt mi nie powiedział". Jednocześnie zgadzam się, że niezwykle trudno będzie chyba znaleźć rozwiązanie, które z jednej strony ochroni ofiary, a z drugiej nie zablokuje rozwoju serwisów. Być może gdyby np. ofiary mogły domagać się odszkodowań od serwisów to rozwiązałoby to sprawę. Wówczas serwisy musiałyby obliczyć, czy bardziej opłaca im się nic nie robić i płacić odszkodowania, czy zainwestować w narzędzia/ludzi pilnujących tego, co się dzieje? A liberalizm polega na odpowiedzialności, prawda? Bez tego ani rusz. Ja się po prostu sprzeciwiam brakowi odpowiedzialności i tyle.
  6. No właśnie o to mi chodzi. O tę klauzulę. Z jednej strony odżegnują się od odpowiedzialności, a z drugiej dają użytkownikom potężne narzędzie, za pomocą którego można do woli znieważać, szkalować itp. itd. W tym właśnie problem: co jest ważniejsze, wygoda korporacji i jej prawo do odżegnywania się czy też prawo człowieka do obrony.
  7. Pytanie tylko, czy powinni czekać do sygnału (co trwało miesiącami) czy sami z siebie powinni dopilnować, by nie dochodziło do łamania prawa. Pytanie, co jest ważniejsze, wygoda korporacji czy prawa człowieka?
  8. Zgoda, mogli nie wiedzieć. Co jednak nie zwalnia firmy z obowiązku przestrzegania prawa.
  9. Tu się z Tobą zgodzę. Jednak sąd może też logicznie uznać, że komentarz jest informacją przekazaną firmie, że komentarze są moderowane, że w końcu firma powinna pilnować tego, co jest umieszczane na jej serwerach.
  10. @sylkis: pewnie tak, sami z siebie przecież tego nie wymyślili @kocurxtr: to niewiele programów zostanie jak zaczniemy bojkotować producentów, co to "nieładnie" postępują. W ogóle niewiele produktów zostanie.
  11. A dlaczego do Jezusa nie miałyby przyklejać się cechy/czyny/słowa, których nie było, skoro przyklejają się do osób współcześnie żyjących, w przypadku których weryfikacja jest stosunkowo prosta? Czy apokryfy nie są właśnie takimi "przyklejonymi" czynami/zdarzeniami/słowami?
  12. @cyberant: no oki, prawda to, ale co z tego? Najwyraźniej ludziom to odpowiada. Google zaproponowało jakieś tam narzędzie, rynek to przyjął i tyle. Osobną kwestią jest to, że Google zarabia na czyjejś pracy. Ale, jak widzisz, to się zmienia. Google zarabia na indeksowaniu witryn/serwisów i nie płaci im za to. Oki, ale witryny/serwisy mają taki wybór, że mogą się z Google'a wypisać. Oczywiście w przypadku małych witryn oznaczałoby to samobója. Ale, jak widać, w przypadku dużych serwisów tworzących unikatowe treści model ten może ulec zmianie. Jeśli Bing zacznie płacić i okaże się, że to się sprawdza, to zacznie płacić i Google. Oczywiście, małym nikt nie będzie płacił. Ale.. tak to już jest. Mniejszy zawsze ma mniej do gadania. Czy to na podwórku, gdzie rządzi największy i najsilniejszy łobuz albo ten, kto ma najwięcej kasy/sprytu i skupi wokół siebie najwięcej innych łobuzów, czy na rynkach miedzynarodowych.
  13. Nie wiem, czy sami monitorują, czy też korzystają z czyichś usług. Wszystkie firmy zajmujące się bezpieczeństwem stosują jakieś metody monitorowania aktywności w sieci. Dzięki temu zresztą udaje się wykrywać niektóre dziury - zostaje zauważona podejrzana aktywność np. na jakimś porcie i zaczynają sie badania, o co chodzi.
  14. No dobrze, ale co ma wspólnego link do Bloodhounda, który podałeś, z nową dziurą? Bo nie widzę żadnego związku.
  15. Thibris, to przeca nie kwestia różnicy wynagrodzeń. USA są niezwykle zaawansowane technologiczne (zauważ chociażby, ile różnych badań finansuje DARPA) i jest to jedyny kraj, który jest w stanie wysłać setki tysięcy wojska w dowolny punkt na świecie. A utrzymywanie takiej przewagi militarnej musi kosztować.
  16. Co do źródeł, to to, co pamiętam, to jedynie z czasów, gdy studiowałem klasyczną. Pamiętam tylko, że dowodów nie jest zbyt wiele, co, jak mówiłem, nie jest niczym dziwnym. Żadnych porządnych źródeł Ci nie podam, ale aż nie chce mi się wierzyć, by nie było literatury specjalistycznej nt. historyczności Jezusa. Sam z ciekawości się za tym w wolnej chwili rozejrzę. A co samej postaci. Pewnikiem było i tak, że istniał Jezus, prorok, który próbował reformować religię, został uznany winnym przez współwyznawców, a że jego działalność wywoływała/mogła wywoływać niepokoje, skazano go za przestępstwa kryminalne i ukrzyżowano. A z czasem wytworzył się kult i, jak to w takich przypadkach bywa, dopisano mu bardzo wiele różnych cech/czynów. Takie dopisywanie mogło być tym bardziej intensywne, im więcej byłych politeistów zaczęło wyznawać nową religię.
  17. Zgadza się. I historycy uznają, że chodzi właśnie o tego Chrystusa. A to, czy jest on Synem Bożym, czy nie, to już kwestia wiary. Ponadto, zauważ, że chrześcijaństwo jest religia objawioną, a więc jego początki związane są wyraźnie z konkretną osobą proroka/założyciela. Podobnie jest w przypadku wielu innych religii tego typu.
  18. O istnieniu Jezusa, który podburzal żydów pisał Tacyt, a on jest uznawany za bardzo wiarygodnego historyka. Nie ma powodu, by wątpić w historyczność tej postaci. Inną sprawą jest, czy był to Zbawiciel. Tutaj mamy już kwestię wiary, nie nauki. O Chrestosach rzeczywiście jest wiele dokumentów. Np. jest list Pliniusza Młodszego (bodajże), niamiestnika Bitynii, w którym wspomina on o jakimś Chrestosie, który niepokoje w Rzymie wywoływał. Ale wiadomo, że Jezus Chrystus nigdy w Rzymie nie był. To, że dokumentów zachowało się niezwykle mało, nie dziwi. Dziwiłoby, gdyby zachowało się ich dużo. Pamiętaj, że Jezus był dla Rzymian jednym z milionów nieznaczących ludzi, którzy zamieszkiwali ich imperium. Był ponadto żydem, a tych Rzymianie ledwo tolerowali. I nie było żadnego szczególnego powodu by wspominać w dokumentach o jednym z wielu ludzi, którzy kogoś tam podburzali przeciwko władzy.
  19. Powoli: - oczywiście, że mówi. To, za co groziło ukrzyżowanie jest powszechnie dostępną wiedzą i nikt niczego nie ukrywa. - historyczność Jezusa nie jest poddawana w wątpliwość. - oczywistym jest, że gdyby dało się udowodnić, że w Całun było zawinięte ciało Chrystusa, to Kościół by potwierdził jego autentyczność. Podobnie, gdyby udało się udowodnić, że nie jest to tamta tkanina, to stwierdziłby, że to falsyfikat. - istnieje wiele dokumentów pisanych w różnych językach, więc wszystko się zgadza. Chciażby "Tiberiou" ewidentnie wygląda na wyraz grecki. Podobnie jak "Iesou". To, że języki czy alfabety były wymieszane nie jest na owe czasy niczym niezwykłym.
  20. Oczywiście, że się mylił. Wystarczy wiedzieć, że MS co miesiąc publikuje zestawy łat i większość z łatanych dziur to luki, o których nikt oprócz MS wcześniej nie wiedział. A MS na kilka dni przed publikacją łat ogólnie informuje, jakie dziury będą łatane, a później podaje informacje bardziej szczegółowe. Innymi słowy - nie informuje o dziurach wówczas, gdy nie ma wyjścia. I nie ma mowy o żadnym roku 2007. Przecież to, co podał crunch to opis szkodliwego kodu, a nie luki. Być może ten Bloodhound potrafi wykorzystać tę dziurę, ale jeśli tak, to albo cyberprzestępcy wiedzą o niej od 2007 roku (wątpię, bo dotychczas specjaliści już zauważyliby ataki i znaleźli dziurę), albo też to czysty przypadek.
  21. Ale nawet tego nie wiemy. Nie wiemy przecież o jakich danych mówią. A co do "domniemanego".... jeszcze 20 lat temu pamiętam w zimie mrozy od których bolały gałki oczne. Sprzed 25 lat pamiętam dużo śniegu. Tymczasem 3-letni syn sąsiadów dopiero raz miał okazję pojeździć na sankach. Zimy są ewidentnie dużo bardziej łagodne.
  22. To bym zapytał "Roman?". Mikroos, takie same zdania mogliby napisać dowolni dwaj ludzie i w zależności od tego byśmy je interpretowali. A to pokazuje, że nie mamy do czynienia z faktami, a z domysłami.
  23. Ja tam nie widzę żadnego dowodu. Jedyne, co widzimy, to to, że do jakichś danych dodano jakieś dane by ukryć jakiś spadek. Nie wiemy o jakie dane chodziło, o jaki spadek i czego ten spadek dotyczył. Nie wiemy, co znaczy tutaj "ukryć". Czy idzie o drobną korektę we wcześniej schrzanionym wykresie, czy "ukrycie" to potoczne słowo, którego miedzy sobą używali na określenie jakiejś szeroko stosowanej, wiarygodnej metody naukowej, czy też idzie o jakieś wielkie fałszerstwo. Tak naprawdę spośród ponad 1000 listów i 3000 dokumentów zwraca się uwagę na kilka niejasnych fragmentów. Żaden dowód.
  24. Moim zdaniem, najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że w końcu za Linuksem stoi duża firma, która chce, by trafił on do powszechnego użycia. Być może dzięki Google'owi Linux wyjdzie z niszy. W obecnej sytuacji nie ma bowiem na to szans.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...