Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1797
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez peceed

  1. Raczej bym się nie chwalił, jest dowiedzione że poziom korelacji w MK jest graniczny - maksymalnie możliwy bez zniszczenia przyczynowości. Więc jeśli MERW zapewnia silniejsze korelacje od MK to nie jest on żadnym modelem MK (o czym wiadomo skądinąd, ale jak to mówią najbardziej przekonuje własny dowód ). Zasadniczo ma kolega poważny problem, bo albo chce wyprowadzić MK z klasycznych modeli co jest niemożliwe matematycznie na wiele sposobów, albo chce pokazać że MK nie opisuje rzeczywistości co nikomu do tej pory się nie udało pomimo tysięcy precyzyjnych eksperymentów (oba fakty implikują brak możliwości statystycznego pokazania wyższości jakiegoś modelu nad MK). Proponuję zatem wrócić do zabawy i poszukać sobie jakichś nowych zajmujących idei w informatyce. Fizyka teoretyczna to najwyższa kategoria nie tylko ze względu na "masę", ale też "ilość rund". MERW to taki "karate kid" próbujący sił w najcięższej kategorii UFC. Ze względu na drastyczność scen i brak ograniczeń wiekowych nie będę ciągnął analogii dalej. Z doświadczenia wiem, że "niżej" jest w cholerę ważnych rzeczy do zrobienia, tylko ludzi brak. Osobiście największe porażki odnosiłem gdy podejmowałem aktywności mające pokazać "jaki jestem dobry". Największe sukcesy przynosiło zaspokajanie własnej ciekawości w sytuacji, kiedy nikt inny na planecie nie mógł Mam wrażenie że kolega jest ofiarą pierwszej opcji. Bawienie się w tworzenie "własnej" MK (i w ogóle TOE) na serio to twierdzenie, że jest się lepszym w fizyce od Wittena czy Maldaceny. Ja uznałem że nie jestem lepszy. Pewność siebie jest ważna, ale arogancja zabija. Największym problemem kolegi jest całkowity brak przygotowania. Czasy kiedy 24 letni Einstein rewolucjonizował fizykę minęły. Teraz trzeba wiedzieć i rozumieć niewspółmiernie więcej. W matematyce pooranej na poletka jest to możliwe (rewolucje w młodym wieku), w fizyce mamy jeden wielki obszar spalonej ziemi. Bez przygotowania w dziedzinie wybitnie inteligentne jednostki mogą robić przełomy tylko w sytuacji gdy ta dziedzina zasysa z intelektualnego punktu widzenia (i takich znalazło by się wiele w miękkich naukach). Nie w fizyce. Ta to wyznacznik sukcesu metody naukowej i możliwości intelektualnych człowieka. Jeszcze raz - szkoda życia na walkę z wiatrakami. Warto też mieć świadomość że za zdolnościami i kreatywnością skorelowana jest skłonność do fiksacji. Ogólnie wszystkie są efektem osłabionego działania układu GABA-ergicznego w mózgu.
  2. Tylko że to nie są ci sami ludkowie. A czynniki które decydują o przyznawaniu grantów już się na tym nie wyznają. Te jest taki rodzaj pasożytnictwa który wykorzystuje mimikrę. Cała zabawa w badanie "podstaw MK" (ze wstydem przyznam że sam na studiach błądziłem, ale głównie pod wpływem takich gównopublikacji) skończyła się w latach 30, i właściwie wszystko na temat jest do poczytania w oryginalnych pracach twórców MK. Zapewniam, że ludzie którzy wymyślili MK również ją rozumieli. Kluczem do zrozumienia jest fakt, że MK opisuje subiektywną wiedzę obserwatora. Pola, cząstki itd. są tylko i wyłącznie abstrakcyjnymi koncepcjami żyjącymi w mózgu obserwatora, i jest to opis. Cała losowość to abstrakcja nabywania wiedzy, i jest to tautologia: coś czego nie wiemy jest losowe. Coś co przewidujemy w 100% nie jest. Żadne prawdopodobieństwa nie mają fundamentalnego obiektywnego znaczenia, są one wyrazem przekonań obserwatora. Każda wiedza jest ograniczeniem, gdy nie wiemy niczego to wszystko jest tak samo możliwe. Jak człowiek to ogarnie, to znacznie dziwniejsze jest istnienie w miarę konsystentnego klasycznego świata. Należałem do tego uprzywilejowanego ułamka populacji któremu nie trzeba było się kazać uczyć. Proponuję te uwagi kierować do Genewy, tam mamy ludzików które twierdzą, że jeśli nie rozumieją teorii względności i mechaniki kwantowej to tym gorzej dla tych teorii, a lepiej dla nich. Co gorsza, w dzisiejszym świecie mogą się nie mylić. To fundamentalne niezrozumienie, że transmisja informacji nie tyle nie jest niemożliwa, co po prostu nie ma sensu matematycznego, bo "odbiorca" i "nadawca" nie są w żadnej relacji przyczynowo skutkowej, tzn. nawet nie bylibyśmy w stanie określić kto jest nadawcą a kto odbiorcą... To smutne że poziom części fizyków eksperymentalnych spadł tak drastycznie że przestali rozumieć co właściwie robią i śmiało możemy zacząć stosować określenie "(quantum) lab monkey". Przyznam się że miałem na myśli stabilność przestrzeni, bo niestabilność próżni nie implikuje niestabilności przestrzeni. Ale sama próżnia też jest całkiem stabilna co wie każde dziecko interesujące się dinozaurami Gratuluję. Tylko co kwaziklasyczne modele obliczeniowe mają wnosić do dyskusji o MK? Cząstki to znacznie bardziej abstrakcyjna idea niż zlokalizowane stany pól. Proponuję nauczyć się mechaniki kwantowej. Wyplucie lub połknięcie fotonu przez elektron nie ma nic wspólnego z kolapsem funkcji falowej... Funkcja falowa elektronu opisuje wszystkie możliwości kiedy i gdzie (to tak nieformalnie) mogło nastąpić (lub nie) wyemitowanie fotonu (niejednego;). Suma po historiach i diagramy Feynmana coś koledze mówią? Kolaps następuje w wyniku pomiaru (w praktyce sprawdzenie stanu detektorów) i w jego wyniku możemy się w szczególności dowiedzieć, że emisja nie nastąpiła. W praktyce nie mamy 100% detektorów, ale przy założeniu istnienia takowych mamy informację że fotonu nie zarejestrowano, co zasadniczo wycina z uprzednio znanej funkcji falowej te możliwości które stoją w sprzeczności z tym faktem i nic więcej. Przy kuli detektorów o promieniu r i elektronie w środku wiemy mniej więcej, że emisja nie mogła nastąpić w czasie do t_{0) - r \div c. Proponuję kwantową teorię pola. Różnica jest znacznie większa niż między krzesłem a krzesłem elektrycznym. Przede wszystkim próbuje kolega odtwarzać MK o bardzo bogatej strukturze matematycznej za pomocą teorii klasycznych które są znacznie prostsze, jest to beznadziejne z tego powodu, że taka niemożność jest dowodliwa. To równie beznadziejne jak próby skonstruowania perpetuum mobile. Teoria strun bardzo by się koledze spodobała, tam wszystko ma pochodzenie topologiczne. A spin nie jest "aksjomatyczny i punktowy" tylko całkiem intuicyjnie wynika z faktu, że "coś krąży wokół czegoś". Tylko aby się nią czynnie zajmować potrzeba IQ około 150 i więcej, nie mówię tego jako przytyk tylko przestrogę. Mając bardzo bezpieczny zapas uznałem, że nie chcę tracić życia na coś takiego, bo bardziej mnie interesował cel niż droga. Więc postanowiłem sobie, że prędzej osiągnę ten cel budując AI która się tym zajmie, przyjmując podejście pasożytnicze w tym sensie że starałem się utrzymywać wiedzę i umiejętności na poziomie pozwalającym zrozumieć ewentualnie osiągniętą TOE. Oj budujemy epicykle, budujemy. Problem w tym, że nie ma ani wewnętrznego zegara ani pilot wave. Jak zrozumie się co tak naprawdę oznacza mierzenie czasu i czym jest zegar, to się wie że pojedyncza cząsteczka nie może zawierać niczego do czego pasuje określenie "zegar", jest na to zbyt prosta... Teoria Bohma całkowicie załamuje się dla układu dwóch i więcej cząstek (gdy wymiar przestrzeni Hilberta przekracza ten z przestrzeni fizycznej), a jej podobieństwo do MK jest całkowicie sztuczne i zamierzone. Nie jest w stanie odtworzyć kwantowych korelacji. W sumie można przyjąć, że to od niej zaczęła się produkcja gówna które opóźniło właściwe zrozumienie przeze mnie mechaniki kwantowej o wiele lat, a komentowany artykuł jest fragmentem tej samej zarazy. Brawo. Nabywa kolega intuicje które za 150 lat (ekstrapolując obecne tempo) doprowadzą kolegę do teorii strun (czyli w rok 1968). Zaokrąglając - na 200-lecie Kiedyś Lem opisywał przyszłość, w której co prawda wiadomo już było wszystko, ale za to nie było wiadomo co wiadomo. Kolega jest dowodem, że jesteśmy bardzo blisko tej wizji. Proponuję zajmując się fizyką dowiedzieć się najpierw, co już wiadomo - to bardzo dobry punkt wyjścia dla własnej pracy. Mocne hasła. A zatem - nierówności Bella nie mają żadnego znaczenia dla MK, to pokazanie że pewne klasyczne modele nie odtwarzają przewidywań MK co wiadomo od początku, tzn. z powodów dla którym MK została opracowana. "delayed choice quantum erasure" - tutaj jest zero tajemnicy, funkcja falowa doskonale wyjaśnia jaki będzie każdy eksperyment i znowu dziwność jest to efekt uboczny nadawania cech klasycznych układowi kwantowemu. A jest w tym zero tajemnicy, proponuję przyjrzeć się wersji z polaryzatorem. Nie dzieje się nic magicznego czy akazualnego. Najważniejsza zdroworozsądkowa obserwacja jest taka, że "odtworzony" obraz interferencyjny nie jest w stanie uzyskać pojaśnień (dopiero to byłoby dziwne), polaryzator tylko "wycina" fotony, a ściślej działa jako swego rodzaju pryzmat rozstrzepiając wiązkę na dwa obrazy prążków, jeden na polaryzatorze a drugi na detektorze. I magia znika. Co do Shora to bardzo chętnie to zobaczę, jak niewykładnicza ilość klasycznych stanów (i obliczeń) radzi sobie z rozkładem, szkoda że rozkład nie jest NP-complete bo całkiem legalny milion przechodzi koledze koło nosa... Za to widzę perspektywy na znacznie mniej legalne miliardy Przestrzeń która jest używana do opisu fizyki nie jest czymś fundamentalnym, jest emergentna. Używamy jej, bo tak się składa że opis zjawisk z jej użyciem jest kompaktowy. Zasada holograficzna mówi, że można zmienić wymiar i opis mając wciąż tę samą fizykę. Pewne szczególne przypadki w ogóle nie potrzebują czasu do opisu, na przykład zamknięty stacjonarny wszechświat nie zawierający cząstek masowych... "Szuflada". I zginą razem z moim mózgiem, najprawdopodobniej w ciągu roku. Nie rozumiem tylko jaki mają związek z komunikacją szybszą niż światło. Tylko że one nie są kłopotliwe dla fizyki, tylko dla wydziału którego wychowanek zaczyna je zadawać... Był kolega źle uczony MK (i to jest norma), zapomniano koledze powiedzieć na wstępie o całkowicie nowej filozofii postrzegania świata jakiej wymaga MK. Wciąż myśli kolega klasycznie. Mówi się studentom o tym, jak pomiar zaburza obserwowany obiekt, starając fundamentalne różnice przemycić w postaci trudności technicznych. W rzeczywistości największą zmianą jest brak obiektywnie istniejącego świata i sprowadzenie fizyki do kognitywnego modelu poznania reprezentowanego przez przestrzeń Hilberta. Bez zmiany wiedzy mamy ewolucję stanów w czasie (funkcji falowej), jakikolwiek transfer wiedzy (reprezentowany przez pomiar) to "kolaps". To się nazywa "operator". Przez obserwatora. "Istnieje" tylko subiektywny model rzeczywistości obserwatora. On może opisywać ewolucję, ale ewolucja unitarna nie zmienia informacji. Gdy dochodzi nowa informacja, to kombinujemy ją ze starą zgodnie z regułami rozumowania bayesowskiego (mechanika kwantowa w pewnym sensie opisuje limit możliwości działania kompetentnych mózgów) otrzymując nową wiedzę która też opisuje układ i to co może się z nim stać w przyszłości (to jest właśnie funkcja falowa). Powtórzę - te wszystkie funkcje falowe które kolega analizuje w głowie one fundamentalnie istnieją tylko w modelach obserwatorów, w szczególności inny obserwator może mieć inny obraz rzeczywistości z innymi funkcjami falowymi i inna ilością cząstek... Precyzyjniej może mieć różne wartości prawdopodobieństw tych samych pomiarów. Ale MK oczywiście ogranicza nam jak bardzo mogą się różnić te różne obrazy, podstawowym ograniczeniem jest to że zdarzenie niemożliwe dla jednego musi pozostać niemożliwe dla innego. Innym oczywistym ograniczeniem jest to, że prawdopodobieństwa różnych obserwatorów muszą być spójne, tzn. limity częstości zmierzają poprawnie do tych prawdopodobieństw. Haczyk leży w tym, że istnienie innych obserwatorów to częściowo akt wiary Dopiero gdy modelujemy rzeczywistość z wydzielonymi systemami które mogą oddziaływać ze sobą jak obserwatorzy i układy obserwowane, oraz możemy identyfikować ich stany jako stany ich przekonań, to możemy badać zmiany ich przekonań przez obserwacje. I te zmiany też są wzajemnie konsystentne zgodnie z MK.
  3. Oczywiście że się da, i jest to źródłem promieniowania Czerenkowa. Co do artykułu - ktoś ponownie odkrył, że zajączek na Księżycu (plamka odbitego lusterkiem na Ziemi światła) może poruszać się szybciej niż prędkość światła. Nie da się tym zjawiskiem przesyłać informacji. Kwantowe "mambo-jumbo" nic nie zmienia (zwrot określa poziom zrozumienia MK przez autorów, a nie mój ;P ). Informacji w ramach teorii względności nie da się przesyłać szybciej od światła nawet za pomocą tachionów . A tachiony w ogóle nie mogą istnieć w stabilnych próżniach, jaką niewątpliwie jesteśmy, ich pojawienie się jest dualnym opisem destrukcji naszego wszechświata. Zatem - nie da się. To jak budowanie perpetum mobile. W sumie nieźle urządziły się te cwaniaki w Genewie. Co jakiś czas produkują bezwartościowe gówno sprzedawane jako wielkie osiągnięcie teoretyczne w zakresie MK i ktoś im płaci pensje.
  4. Tłuszcz pomiędzy organami wewnętrznymi to jest obecnie patologia, a nie preferowany stan w zdrowym organiźmie. Ewolucja nigdy nie działa do końca a tylko tyle, ile potrzeba do wywołania efektu. Geny nie są usuwane a unieczynniane i powoli degenorwane (precyzyjna delecja cistonu jest skrajnie nieprawdopodobnym wydarzeniem). Niezbędna mechanika biologiczna do umieszczenia tłuszczu pomiędzy organami istnieje, nie jest jednak aktywowana w trakcie normalnego rozwoju. To wciąż głównie korelacja a nie związek przyczynowo skutkowy. Największym problemem są antybiotyki niszczące DNA mitochondrialne (czyli praktycznie wszystkie atakujące DNA, bo brak cytotoksyczności oznaczał tylko tyle że komórki nie umarły, a nikt nie przejmował się faktem że przestały spełniać biologiczne działania), które odpowiadają zarówno za problemy metaboliczne jak i sprzyjają powstawaniu nowotworów.
  5. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest maniakalne gaszenie naturalnych pożarów przez ostatnie kilkadziesiat lat, co spowodowało akumulację "chrustu". W takiej sytuacji do katastrofalnych pożarów w końcu musiało dojść, co rekordowe temperatury pięknie skoordynowały. To lekcja którą przerobiono w Yellowstone, ale nie wszyscy wyciągnęli wnioski i po 30 latach dalej "rżną głupa". Te cudownie zorganizowane oddziały strażaków to podstawowa przyczyna problemu. Już Aborygeni mieli więcej rozumu dokonując kontrolowanych wypaleń buszu.
  6. Bzdura. O wszystkim decyduje rozmiar próby, więc jeśli ilość przypadków pojedynczego badania jest większa niż suma wykorzystanych przez metaanalizę, to musi być ono lepsze. Do tego problemem metaanaliz jest brak dostępu do surowych danych. Związek niedoborów magnezu i chromu z zaburzeniami metabolicznymi jest znany i udowodniony, więc kawa nie jest alternatywą dla utrzymywania optymalnego poziomu tychże (w praktyce suplementacji).
  7. Tutaj bym uważał bo człowiek to niewiarygodnie czuła bestia i fakt bezobjawowości nie implikuje nieuświadomionego wpływu na nawyki. W sytuacji dużego niedoboru magnezu człowiek jest bardziej pobudzony i niekoniecznie musi mieć ochotę na kawę, tak że jest to całkowicie otwarta sprawa. Hipotetyczny dobroczynny wpływ kawy na cukrzycę typu II nie neguje negatywnego wpływu poprzez wypłukiwanie mikroelementów, tylko nadkompensuje. Z moich doświadczeń wynika na przykład, że kawa z magnezem działa znacznie lepiej niż bez... Taka bro-science kiedy wyszukuje się możliwe związki przyczynowo skutkowe jest równie istotna co metaanalizy... Jak się uwzględni wpływ kawy bezkofeinowej to albo to kofeina dodaje odporność na cukrzycę typu II albo jednak osoby z predyspozycjami starają się unikać kofeiny. Przy cukrzycy typu II czuje się brak energii, z czym ludzie starają sobie radzić pijąc kawę.
  8. Jestem tego świadom. Lekarze opowiadali mi też o patologiach związanych ze studiowaniem medycyny - autorytety są niepodważalne, im nie wolno kwestionować niczego chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują że coś jest bzdurą. Ale jest też druga strona medalu - lekarze nie potrafią myśleć. Jak by to nie zabrzmiało, nie byli ani selekcjonowani w tym kierunku, ani formalnie trenowani, ani oceniani. Jedyne co się liczy to zdolność zakuwania tekstu bez konieczności głębszego zrozumienia (dowcipy o tym mówiące w puencie których fizycy pytają: "po jasną cholerę mamy się tego uczyć" a gdy dochodzi do studentów medycyny słychać tylko "na kiedy?" nie są nowe). Potem dochodzi do sytuacji w której formalnie wyedukowany lekarz nie jest w stanie stosować wiedzy. Znam przypadki lekarzy z 25 letnim doświadczeniem pracujących naukowo nie rozumiejących że stężenie leków spada wykładniczo i o co chodzi z tym okresem półtrwania... Mamy więc specjalizację, w trakcie której lekarz w końcu uczy się praktycznie diagnozować. Niestety jest to proces który jest totalnym zaprzeczeniem abstrakcyjnego myślenia, bo mózg jest trenowany nie na odszukiwanie zależności, symetrii, cech wspólnych, tylko na identyfikację różnic. Być może nie ma innego wyjścia, ale potem tak okaleczeni ludzie biorą się za tworzenie wiedzy medycznej do czego zupełnie się nie nadają. Dla lekarzy zrozumienie czegoś jest tożsame z identyfikacją nazwy. Bardzo zabawnie (albo tragicznie) wygląda to gdy teoria nie działa - lekarze zadowalają się dodaniem sufiksu "paradoksalny" i problem z głowy. Już nie trzeba myśleć, problem rozwiązany. Lekarze potrafią spędzać lata nad problemami które kompetentny inżynier jest w stanie rozwiązać w kilka minut... Nagminnie używa się błędnych metod statystycznych które nie są bayesowskie i są zupełnie ślepe na błędy systematyczne. Potem po 20 - 30 latach mamy metaanalizy które wskazują że nic nie działa. Równie dużym problemem jest marketing farmaceutyczny (chociaż to pokłosie wcześniejszych problemów), który nie jest tak niewinny jak sugeruje to nazwa, bo obejmuje korumpowanie uniwersyteckiej kadry naukowej i nachalne forsowanie teorii medycznych uzasadniających cudowne działanie nowych specyfików. A teorie medyczne potrafią być proste jak budowa cepa i ignorować istnienie elementarnych (i nieuniknionych w systemie homeostatycznym) sprzężeń zwrotnych. Bardzo zabawna jest psychiatria i psychologia w których stosuje się wyliczanie rozmaitych wskaźników liczbowych nie bacząc na to, że odpowiedzi w kwestionariuszach nie mają odpowiednich własności pozwalających mówić o jakichkolwiek sensownych działaniach matematycznych po przemapowaniu na wartości liczbowe. Ale z daleka to wygląda bardzo poważnie i "mądrze". Bardzo chciałbym być dalej nieświadomym tych patologii, niestety całkowicie straciłem zdrowie z powodu niekompetencji zarówno medycyny jak i indywidualnej lekarzy, właściwie na każdym szczeblu. 3 lata temu liczyłem, że w ciągu 15 lat uda się całkowicie wyeliminować lekarzy, ale system zaatakował mnie pierwszy i udało mu się prewencyjnie wyeliminować ponad 95% mnie.
  9. Dla zabawy: Selekcja naturalna - mocno grzeją osoby które nie odczuwają negatywnych skutków picia kawy.
  10. Tak, dzieci powinny słuchać dorosłych co najmniej do ukończenia 18 roku życia, a nawet dłużej (bo nie chodzi o wiek a o stan umysłu).
  11. Przetestowany na próbce znajomych z zaburzeniami metabolicznymi i bez. Kawa wypłukuje chrom równie sprawnie jak magnez, ale nikt nie bawi się w jego suplementacje. Niedobór chromu i magnezu to proszenie się o cukrzycę typu II. Naczynia krwionośne to organ jak każdy inny i też mogą zwyczajnie chorować - a podstawą wszystkich zaburzeń zdrowotnych jest zwiększenie się z wiekiem stresu oksydacyjnego i spadek dostępnej energii. Pięknie widać to w statystykach - ludzie generalnie są do pewnego momentu zdrowi o ile nie mają trywialnych defektów genetycznych lub pechowych infekcji, a jak zaczynają chorować to na wszystko na raz w krótkim czasie. Magicznym przedziałem transformacji jest 30-40 lat, dokładnie skorelowany z czasem kiedy zaczynają wysiadać mitochondria. Kluczową kwestią dla zdrowia układu krwionośnego jest jego wytrzymałość mechaniczna, dlatego warto dodatkowo podbijać syntezę kolagenu przez większe dawki witaminy C (ok 3g na dobę to "sweet spot").
  12. Są inne uwarunkowania - człowiek w odróżnieniu od większości ssaków lądowych (i małp w szczególności) ma tłuszcz umieszczany pod skórą a nie pomiędzy organami wewnętrznymi. Dlatego wynalazek piersi mógł być znacznie łatwiejszy do przeprowadzenia u człowieka niż u małp, w sensie ewolucyjnego kosztu obliczeniowego. Jest jeszcze ważniejszy powód - jeśli zobaczy się jak poruszają się małpy na drzewach, to posiadanie dwóch wystających, dyndających i wrażliwych organów może nie być najlepszym pomysłem w ogóle - korzyści z łatwiejszego karmienia potomstwa (kobieta może iść niosąc dziecko i jednocześnie je karmić - ułatwia to posiadanie elastycznego połączenia zapewnianego przez pierś). Jeśli piersi już są, to ich rozmiar może być regulowany przez całkowicie inne czynniki, w szczególności kiedy już pojawią się "geny wypatrywacze cycków" może być to kwestia wyłączenie sygnalizacyjna.
  13. Piersi kobiece powstały jako adaptacja wymuszona płaskimi pyszczkami niemowlaków. "Fascynacja" piersiami jest wtórna i wynika z działania genów których fitness jest funkcją oceny jakości partnera seksualnego. Rozrzut preferencji jest naturalną konsekwencją losowego komponentu rozwoju zarodkowego i statystycznymi różnicami genetycznymi. Pewne znaczenie może mieć forma niemowlęcego uczenia - wybieramy piersi przypominające te matczyne (szeroko rozumiane naśladowanie rodziców to najsilniejsza metastrategia w przyrodzie)
  14. Kolega reprezentuje zadziwiający poziom arogancji wobec innych użytkowników forum w stosunku do prezentowanych możliwości intelektualnych. Można to wyjaśnić ekstremalnie młodym wiekiem (więcej niż 12 nie rokuje zbyt dobrze) , albo ekstremalnie starym - gdy już się nie kontaktuje że się nie kontaktuje. Niestety nie, psychiatria poprawia wyniki metryk co do których założono a priori że opisują skutki chorób psychicznych. W krótkiej perspektywie przy fazach ostrych kilku schorzeń. Na dłuższą metę to leczenie , korzystając z analogii, powoduje atrofię nerwów bólowych. Lobotomia, neuroleptyki, elektrowstrząsy, agoniści wszelkiego rodzaju receptorów (użycie agonistów musi, i wynika to z matematyki uczenia sieci neuronowych, prowadzić do zaniku komórek nerwowych). Byłoby wspaniale, ale jest znacznie gorzej. Psychoterapia w wielu formach daje równie niebezpieczne efekty uboczne co leki, co ważne - korzysta z tych samych (całkowicie naturalnych) mechanizmów dysocjacyjnych. Z kolei nieszkodliwe formy psychoterapii da się z lepszymi skutkami zastąpić zwykłym przekazem informacji (o ile pacjent nie jest funkcjonalnym analfabetą).
  15. Najpierw szanowni lekarze powinni się dowiedzieć co mają na myśli mówiąc depresja, bo na razie jest z tym ekstremalnie krucho. Do tego woreczka jest wrzucone kilkanaście różnych zaburzeń, przy czym w absolutnej większości wypadków lekarstwa są znacznie gorsza niż choroba, bo w żaden sposób nie są skierowane w etiologię zaburzenia. W psychiatrii jak boli cię palec, to ucinają nogę i odtrąbiają sukces, korzystając z faktu, że bardzo ciężko wykazać "drobnoziarniste" uszkodzenia mózgu chowanego pod czaszką - wszelkie skargi pacjentów bezrefleksyjnie wrzucając do worka "efekty uboczne". Nie wolno zapomnieć, że dla tych ludzi lobotomia leczyła. Ekstremalnie dobre efekty przynosi zmniejszenie stresu oksydacyjnego i zwiększenie produkcji energii, ale nie jest to "manipulacja neuroprzekaźnikami" tylko naprawienie fundamentalnych (dla każdej tkanki) problemów.
  16. Bezwładność mas pokonuje średni moment obrotowy na kołach, a nie chwilowe naprężenia na korbowodach. No to mamy odkryte nowe zasady fizyki. Wypada pogratulować! 3X? A może 2.71? Kapitał był limiterem na ilość możliwych do zdobycia dóbr przez człowieka.
  17. Nie ma to żadnego znaczenia praktycznego poza większymi chwilowymi naprężeniami wewnątrz silnika. To nie jest korzyść techniczna - to wada, na którą godzimy się by uzyskać większą sprawność termodynamiczną. Diesle o takich samych mocach i obrotach co benzyna mają taki sam moment obrotowy. Jedyna różnica jest taka, że benzynowe zazwyczaj osiągały maksymalny moment obrotowy przy nieco wyższych obrotach niż diesle, oraz faktem że diesle stosowane w silnikach aut osobowych były zazwyczaj od razu turbodoładowane co zmieniało praktyczną percepcję na korzyść diesli. To bullshit. Przekładnia startująca z małego momentu obrotowego jest lżejsza niż taka startująca z dużego przy takim samym momencie przekazywanym na koła. Bezprecedensowa w historii gatunku poprawa jakości i długości życia ludzi. Już się zmniejsza. Tym razem 0 jest całkowicie realną perspektywą. Miliony gatunków beztlenowych które wyginęły bo ktoś zaczął się bawić w fotosyntezę mogą się nie zgodzić. Żadne zwierze w przyrodzie nie dba o nic poza własnym interesem. Tutaj też mamy ograniczenie w postaci ilości zdobytego kapitału. I nie jest to już analog żarcia, a raczej fenotyp rozszerzony w roli ogona pawia.
  18. Który modeluje własne przekonania i nic więcej. Nie ma powodu aby destrukcja była nieracjonalna (Hiroshima, Nagasaki) albo aby roboty w przyszłości nie miały świadomości wielokrotnie przewyższającej naszą. +1. Zawsze mnie zastanawiało co ludziom się podoba w byciu idiotami. Najprostsze wyjaśnienie jest takie, że myślenie sprawia im ból. W tym jest więcej przypadku niż projektu. Ludzie wymyślali religie cały czas, i modyfikują istniejące w stosunku do swoich oczekiwań. Religie podlegają ewolucji lamarkowskiej, która jest znacznie szybsza od darwinowskiej. I te którym udało się wygrać na loterii memetycznej podbijają świat.
  19. Nie ma w tym nic nieuprawnionego. Przede wszystkim realistycznie mówimy o wzroście poziomu morza o pesymistycznie 1m w ciągu 100 lat. To niewiele, i można sobie z tym bardzo tanio poradzić. Tam gdzie jest to opłacalne zbudujemy tamy i groble. Inne miasta przeniesiemy. W przypadku tak powolnego procesu można sobie planować to na kilkadziesiąt lat do przodu i odpowiednio wycenić. Pewne rejony zostaną zalane, inne zdrożeją. Miast nie planuje się na setki lat. Katastrofy nie będzie, zwykła adaptacja. Nasze możliwości budowania nowych budynków do tego czasu mogą być kilkadziesiąt razy większe niż obecnie, dzięki robotyce i szeroko rozumianemu "drukowaniu". Nie mówimy o uderzeniu kilometrowej asteroidy, tylko o minimalnym wzroście poziomu morza.
  20. Class 8 truck. Ale w tak małej ilości pewnie zawierają się bardzo stare i wręcz zabytkowe modele. Przy czym ściślej jest to nie-diesel, co w USA oznacza benzynę, ale może jakieś promile egzotyki też się tam załapują. Nie wiem czy to eko-nazizm czy tylko luddyzm. To ilość dostępnej dla cywilizacji energii decyduje o postępie i dobrobycie. W ciągu 100 lat będziemy musieli odejść od paliw kopalnych tak czy inaczej, ale to nie znaczy że musimy zrezygnować choćby z silników spalinowych- mamy wystarczający potencjał aby bawić się w "bio"paliwa - ogólniej paliwa syntetyczne. Przy masie baterii i ich sprawności na poziomie 90% zejście do 60% efektywności dla "ICE z bajerami" przy kilkadziesiąt razy mniejszej masie to czysty zysk. Samochody niekoniecznie. Trzeba dać działać postępowi i rynkowi - dzięki informatyzacji 90% transportu samochodowego może po prostu okazać się zbędne w sposób całkowicie naturalny, ale lepiej będzie jeśli ludzie o tym sami zdecydują.
  21. 25% wszystkich pomyka na benzynie, ale rzeczywiście te największe ciągniki drogowe to tylko 2%. Sprawę komplikują jeszcze półciężarówki, ale one są już traktowane jako samochody osobowe.
  22. Tzw. bullshit. Są dokładnie tak samo trwałe i mocne jak analogicznie zbudowane silniki benzynowe, nie ma żadnej przewagi jeśli chodzi o moment obrotowy. Ten ostatni jest zresztą bez znaczenia jeśli stosuje się jakąkolwiek skrzynię biegów, jedyne co ma znaczenie to moc silnika. Amerykański transport samochodowy z ich wielkimi ciężarówkami znakomicie radzi sobie przy użyciu benzyny. Jak komuś nie podoba się ekonomia silników to można zacząć stosować turbiny odzyskujące energię spalin, stosowane już w trakcie II wojny światowej w bombowcach, i wtedy różnica pomiędzy silnikami zanika praktycznie całkowicie. Ekonomia to był jedyny argument za silnikami diesla, bardzo dobry, ale już można sobie poradzić bez nich: https://liquidpiston.com/ Fałszować musieli wszyscy producenci bo korzystają z tych samych paliw i praw fizyki. Jeśli nie dodawali siuśków. Volkswagen dał się złapać jak dziecko, wystarczyło wprowadzić ultra-czysty tryb emisji do jazdy w zamkniętych pomieszczeniach (tryb garażowy) aktywowany przez pierwsze 3 min od ostatniego zamknięcia drzwi, i wtedy zafałszowane testy byłyby przykrym efektem ubocznym czegoś tak szlachetnego jak dbanie o bezpieczeństwo ludzi, ale idioci woleli jawnie oszukiwać na czas testów i stworzyć tryb aktywowany przez drzwi cały czas otwarte... Co oczywiście nie może być prawdą, bo nikt nie przeżyłby ekonomii takich silników. Uczony (albo redaktor) chciał napisać że w pobliżu wtryskiwacza koncentracja paliwa jest 2-10 większa od stosunku stechiometrycznego. Przede wszystkim to mniejsza sprawność termodynamiczna. VW poza testami emisji zwiększał temperaturę spalania aby poprawić ekonomię silników. Co doskonale pokazuje jak większość gigantycznych kwot na R&D jest zwyczajnie marnowane w dużych korporacjach, zwłaszcza przez nadmierny nacisk na błyskawiczne przełożenie finansowania na wyniki, co powoduje że zbyt wiele środków dostają rozwiązania najprostsze i najbardziej oczywiste (prawie naiwne).
  23. To akurat jest proste. Przede wszystkim wykorzystuje wszystkie naturalne emocje, począwszy od lęku przed śmiercią. "Kryminalizuje" przyjemność. Wykorzystuje publiczne uroczystości aby przekonać mózg o powszechności swoich przekonań. Wykorzystuje doniosłe, silne emocjonalnie wydarzenia obecne w życiu każdego człowieka. Jest "nauczana" wcześnie. Gdybym wierzył że żyję na łodzi podwodnej, i otwarcie zaworu mnie zabije przez zalanie wody, nigdy tego bym nie zrobił... Niezależnie od tego że może to być laboratorium pod ziemią. Poglądy przejmowane od rodziców mają ogromną ważność bo zapewniły sukces reprodukcyjny, czego jesteśmy dowodem. Imprint. Modlitwa jest praniem mózgu który technicznie chrześcijanie obchodzą co najmniej 2x dziennie, a muzułmanie 5x. Pochłania to cały dostępny czas na jakąkolwiek refleksję. Masz wolny czas - módl się. Dlatego wiara to nie tylko system przekonań, ale też potężny trening który ma człowieka w wierze utrzymać wyłączając myślenie, aczkolwiek nie do końca. Mózg jest sprytny, i w końcu wyrobi sobie nieświadome metody postępowania które abstrachują indoktrynację i będzie je aplikował sam sobie. Nie, różnica jest taka jak pomiędzy dajmy na to żywą żabą a Kermitem Muppetem. Nawet jeśli wygląda tak samo, to jest wciąż mniej zaawansowana.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...