Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36796
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    211

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Firma Infosecurity Europe przeprowadziła w londyńskim City, w pobliżu stacji Liverpool Street, mały sondaż. Pracownikom biurowym, w sumie 576 osobom, proponowano za wzięcie udziału w badaniu tabliczkę czekolady. Polegało ono m.in. na wyjawieniu swoich tajnych haseł. Na taką wymianę zgodziło się aż 45% kobiet i jedynie 10% mężczyzn. Tegoroczne wyniki są lepsze od zeszłorocznych. W 2007 roku 64% respondentów ujawniło hasła zupełnie nieznanej osobie, w tym odsetek łatwowiernych spadł do 21%. Nie jest jednak aż tak dobrze, jak by się wydawało, ponieważ ponad połowa ankietowanych używa tego samego hasła do wszystkiego: konta pocztowego, banku czy w biurowym komputerze. To badanie pokazało, że przestępcy mogą łatwo uzyskać dostęp do zastrzeżonych danych. Wystarczy nawiązać rozmowę obok automatu z kawą, zatrudnić się jako robotnik sezonowy czy udawać kogoś z działu informatycznego firmy – podsumowuje Claire Sellick, dyrektor działu eventów w Infosecurity Europe.
  2. Ta wygląda jak zamek. O, a ta przypomina różę. Jeśli następnym razem będziemy się bawić w nazywanie kształtów chmur, może się okazać, że rozpoznawane fantazyjne formy nie są wyłącznie dziełem naszej wyobraźni. Dwóch Amerykanów opracowało bowiem technologię wytwarzania dowolnego "obrazka" ze specjalnej piany, który unosi się w górę i buja wśród obłoków. Swój wynalazek ochrzcili mianem Flogo. Pod koniec lat 90. Francisco Guerra i Brian Glover pracowali jako specjaliści od efektów specjalnych. Dzięki temu zaczęli się zastanawiać, czy można uformować logo z czegoś, co wygląda zupełnie jak chmura. Aby rozwiązać ten problem od strony naukowej, w firmie SnowMasters stworzono oddział badawczo-rozwojowy. I udało się, znaki firmowe mogą już latać. Flogo bazują na środkach powierzchniowo czynnych (tzw. surfakntantach), które w tym przypadku działają jak substancje spieniające. Piana jest zaś łączona z gazami lżejszymi od powietrza, najczęściej helem. To, jaki czas upływa do momentu zniknięcia Flogo, zależy od zastosowanej w danym przypadku receptury, a ją dostosowuje się do potrzeb klienta. Mogą więc być widoczne na niebie przez parę minut albo przez kilka godzin. Wiele zależy również od warunków atmosferycznych, m.in. siły i kierunku wiatru. Obsługa techniczna przewozi generator Flogo w optymalne miejsce. Znak-chmurka powinien się przemieszczać zgodnie z kierunkiem wiatru. Należy też pamiętać, że na większych wysokościach prędkość wiatru może ulec zmianie. Flogo są w stanie przebyć do 30-50 km, płynąc na wysokości nawet 6 km. Przemieszczają się wolno, można je więc obserwować przez długi czas. Dzięki specjalnemu oprogramowaniu tworzy się matryce kształtu wybranego przez klienta. Następnie prowadzi się testy. Generatory Flogo mają ok. 60 i 90 cm. Trwają prace nad 120-cm maszyną. Nieco później powstanie też 183-cm wersja na specjalne zamówienie. Im większy generator, tym bardziej złożoną formę chmury można uzyskać. Na matrycę trzeba poczekać 10 dni. Na razie pianka ma wyłącznie biały kolor. Od 2009 roku można będzie wybrać także inną barwę. Wytworzenie Flogo zajmuje pojedynczej maszynie 15 sekund. Piana jest w 100% bezpieczna dla środowiska. Na witrynie producenta można obejrzeć już zrealizowane projekty, m.in. latające jabłko Apple'a, myszkę Miki czy pacyfę.
  3. Choć niektórych może to zaskoczyć, istnieje wyraźna zależność pomiędzy przeżywalnością ataku serca a dniem tygodnia, w którym zgłaszamy się do szpitala. Dane na ten temat opublikował amerykański lekarz, Richard M. Dubinsky, pracujący w Centrum Medycznym Uniwersytetu Kansas. Dzień tygodnia, w którym pacjent trafia do szpitala, ma istotne znaczenie - okazuje się, że w porównaniu do pozostałych dni tygodnia, szansa przeżycia ataku serca jest w soboty i niedziele niższa aż o 13,4%. Wysoką wiarygodność obserwacji potwierdza fakt uwzględnienia w analizie innych okoliczności, takich jak wiek i płeć pacjenta, wielkość szpitala czy inne choroby, na które cierpi, trafiając do szpitala. Zdaniem badacza, główną przczyną tego zjawiska jest fakt, że w czasie weekendu dostęp do środków umożliwiających skuteczne leczenie zawału serca jest znacznie trudniejszy. Badanie objęło dokumentację 67 554 przypadków zawału serca w Stanach Zjednoczonych, które miały miejsce w latach 1990-2004. Wśród innych interesujących obserwacji warto odnotować, że we wspomnianym okresie czasu mężczyźni, choć trafiali do szpitali częściej, mieli większą szansę przeżycia choroby od kobiet. Inna obserwacja dotyczy wieku chorych. Lekarze z niepokojem dostrzegają, że na atak serca zapadają osoby coraz młodsze - zgodnie z obserwowanym obecnie trendem, średni wiek osób trafiających do szpitala z powodu tej choroby spadł w ciągu 10 lat aż o 1,5 roku.
  4. Badania na niewielkim, pozbawionym układu krwionośnego robaku o łacińskiej nazwie Caenorhabditis elegans pomogły w odkryciu mechanizmu umożliwiającego przeprowadzenie ważnego etapu syntezy hemoglobiny. Proces ten był dla biologów przez długi czas zagadką. Dotychczas, pomimo licznych analiz komputerowych, nie było jasne, w jaki sposób zawierająca jon żelazowy cząsteczka hemu łączy się z cząsteczką globiny, tworząc w ten sposób hemoglobinę - najważniejsze białko przenoszące tlen we krwi człowieka. I choć w organizmie należącego do nicieni C. elegans hem i globina nie łączą się ze sobą (mimo że hem jest przez niego pobierany z otoczenia, a globinę wytwarza sobie sam), dokładne poznanie fizjologii robaka pomogło rozwiązać tę łamigłówkę. W toku badań odkryto, że u nicienia białkiem kluczowym dla transportu cząsteczek hemu w organizmie jest produkt genu nazwanego HRG-1, wspólnego (choć nieco odmiennego) dla ludzi i C. elegans. W związku z tym postanowiono zbadać funkcję tego genu u innych zwierząt, które wytwarzają w swoim organizmie krew. W tym celu usunięto HRG-1 u innego organizmu, ryby zwanej danio pręgowanym (Danio rerio), aby porównać procesy fizjologiczne zachodzące u niej i u "normalnych" osobników. Zaobserwowano, że w wyniku braku aktywności wspomnianego genu dochodziło do wielu defektów w organizmie, w tym - do ciężkiej anemii. Kolejnym etapem eksperymentu było sprawdzenie, czy pochodząca od robaka wersja genu będzie w stanie przywrócić rybie zdrowie. Okazało się, że nawet kopia genu HRG-1 pochodząca z tak odległego ewolucyjnie organizmu jest w stanie odwrócić niekorzystne zmiany w metabolizmie. Przy okazji odkryto także, że zarówno zbyt niska, jak i zbyt wysoka aktywność wspomnianego genu może mieć negatywny wpływ na zdrowie organizmu. Oznacza to, że proces ten nie służy organizmowi, gdy nie jest ściśle kontrolowany. Odkrycie, poza oczywistym walorem poznawczym, może także okazać się ważne dla osób cierpiących na anemię, czyli (mówiąc najprościej) niedobór hemoglobiny. Jest to najczęściej występujący na świecie niedobór żywnościowy, toteż odkrycie mechanizmów rządzących wytwarzaniem tego białka może wiele zmienić.
  5. Konstruktorzy zatrudnieni przez Nissan Motor stworzyli specjalny kombinezon i gogle, po ubraniu których poczujemy się jak osoba w podeszłym wieku. Ubiór symuluje problemy z utrzymaniem równowagi, słabszy wzrok, sztywne stawy i dodaje do naszej wagi 5 kilogramów.Nie służy jednak do zabawy, a ma być narzędziem pracy dla... projektantów samochodów. To przeważnie młodzi ludzie i nie są w stanie wyobrazić sobie co dzieje się z ciałem starszej osoby. Nie potrafią więc zaprojektować samochodu optymalnego dla osób w podeszłym wieku.Problemy z poruszaniem się, bóle krzyża, kłopoty z podniesieniem ręki - chcieliśmy poznać wszelkie niedogodności - mówi Etsuhiro Watanabe, szef zespołu projektowego. Dodaje, że używanie samochodu jest łatwe dla młodych ludzi, ale on i jego zespół chcą projektować je tak, by i starsi korzystali z nich z łatwością.Japońskie społeczeństwo szybko się starzeje. Specjaliści oceniają, że około roku 2050 aż 40% populacji będą stanowiły osoby, które ukończyły 65. rok życia. Odpowiednie zaprojektowanie towarów jest więc koniecznością. Tym bardziej, że ponad 40% samochodów Nissana sprzedawanych w USA i Japonii kupują osoby mające co najmniej 50 lat.Bardzo trudno się jeździ. Człowiek traci wolność, do której jest przyzwyczajony i gdy się porusza, odczuwa ograniczenia - mówi Naoki Yamamoto, pracownik Nissana, który wypróbował nowy "postarzający" kombinezon.
  6. Sam Houghton to najmłodszy w Wielkiej Brytanii właściciel patentu. Niewykluczone, że jest on najmłodszym posiadaczem praw patentowych na świeci. Sam ma bowiem... 5 lat. Na swój pomysł, który w końcu zyskał uznanie Biura Patentowego, wpadł przed dwoma laty. Obserwował swojego ojca zamiatającego liście i wymyślił, że związanie dwóch szczotek pozwoli z jednej strony na dokładniejsze zamiatanie, a z drugiej wyeliminuje konieczność korzystania z szufelki, gdyż kupkę liści można złapać pomiędzy szczotki i w ten sposób przenieść ją do wiadra na śmieci. Jedna ze szczotek jest większa, druga mniejsza z gęstszym włosem do zmiatania drobniejszych liści. Ta mniejsza, po udoskonaleniach pomysłu, zyskała też odpowiednio wygięty kij, dzięki któremu łatwiej jest operować zespołem szczotek. Młody wynalazca przyznaje, że zainspirowała go bajka o Wllace i Gromicie oraz serial pt. "Archie Wynalazca". Sam mówi, że jeszcze nie wie, czy w przyszłości zostanie wynalazcą, ale dobrze się bawił przy okazji wymyślania narzędzia, które ma pomóc jego ojcu. Szczęśliwie złożyło się, że tato Sama jest prawnikiem specjalizującym się właśnie w prawie patentowym. Opatentowanie urządzenia kosztowało w sumie 200 funtów. Ani ojciec, ani Sam nie wiedzą, czy warto w ogóle próbować je sprzedawać. Houghton senior twierdzi, że wystąpił o patent po to, by zrobić dziecku przyjemność. Z kolei Biuro Patentowe, po rozpatrzeniu wniosku, z zadowoleniem przyznało patent. Urząd chce w ten sposób zachęcić dzieci do innowacyjnego myślenia. Dlatego też od dłuższego czasu prowadzi akcję pt. "Przełomowe pomysły". Co prawda jest ona kierowana do dzieci starszych niż Sam, jednak urzędnicy mówią, że pięciolatek jest najlepszym przykładem na to, iż nawet dziecko może wpaść na pomysł, który spełnia wszelkie założenia dotyczące innowacyjności.
  7. Jon Dudas, dyrektor amerykańskiego Biura Patentowego poinformował o pewnym niepokojącym trendzie. W Stanach Zjednoczonych gwałtownie rośnie liczba złożonych wniosków patentowych, a jednocześnie spada ich jakość. Coraz częściej zarówno firmy jak i indywidulane osoby próbują opatentować pomysły, które nie są innowacyjne. Interesuje ich bowiem jedynie przekształcenie pomysłu w pewną wartość prawną. O obniżeniu jakości wniosków może świadczyć chociażby próba opatentowania... nowego sposobu tworzenia się kolejki do toalety w samolocie. Dudas mówi, że taką tendencję można zauważyć od roku 2000. Dyrektor spodziewa się, że tylko w bieżącym roku do jego biura wpłynie ponad 500 000 wniosków patentowych. Ilość nie przekłada się jednak na jakość. Jeszcze kilka lat temu aż 72% wniosków było rozpatrywanych pozytywnie. Obecnie odsetek ten spadł do 42%. Dudas uważa, że z jednej strony to efekt lepszej pracy dobrze przygotowanych urzędników rozpatrujących wnioski, ale z drugiej - błąd w systemie prawnym. Jego zdaniem składanie wniosków jest zbyt proste. Poinformował on przy okazji, że liczba wniosków patentowych składanych przez przedsiębiorstwa zwiększa się dwukrotnie każdego roku. Dudas uważa, że firmom nie chodzi o innowacyjność, ale o ubiegnięcie konkurencji i zablokowanie jej. Biuro Patentowe zastanawia się obecnie nad zaproponowaniem zmian w systemie patentowym. Co prawda propozycja reform została złożona w Senacie przez firmy IT, jest jednak blokowana, głównie przez potężny przemysł biotechnologiczny. Ze swej strony Dudas sądzi, że zmiany powinny iść w kierunku wymuszenia składania wniosków o lepszej jakości oraz skrócenia procesu decyzyjnego, dzięki czemu urzędnicy będą mogli szybciej ocenić, czy patent przyznać, czy też odrzucić wniosek. Już w tej chwili podjęto pewne kroki w celu usprawnienia sytemu. W ciągu ostatnich dwóch lat zatrudniono dodatkowo 2400 osób zajmujących się rozpatrywaniem wniosków, przyjęto mechanizm "szybkiej ścieżki", dzięki któremu czas oczekiwania ma ulec skróceniu do 12 miesięcy oraz podjęto współpracę z japońskim Biurem Patentowym. Ma ona na celu skrócenie procesu wzajemnego uznawania patentów z 86 do 15 miesięcy.
  8. Dla jednych spam to źródło zarobku, inni starają się go za wszelką cenę zwalczyć. Można go więc ciskać ze złością do elektronicznego kosza", można też potraktować z przymrużeniem oka. Niemiecki rysownik z Bonn, podpisujący się jako Őzi, zapoczątkował akcję Recycling junk into art i przekształca spamerskie hasła w komiks. Wszystkie obrazki są czarno-białe, utrzymane w konwencji gazetowej. Twierdzenia ze śmieciowych wiadomości są potraktowane dosłownie, dlatego w szkicach występuje sporo ognia, skał, ogórków, twardzieli oraz achów i ochów. Warto pooglądać...
  9. Peter Neubäcker, były producent gitar, który zajął się programowaniem, dokonał czegoś, co wcześniej wydawało się niemożliwe. Stworzył oprogramowanie o nazwie Direct Note Access, które umożliwia przeprowadzenie tak dokładnej analizy nagrania, że zostają wyodrębnione poszczególne nuty, które można następnie modyfikować. On odkrył Świętego Grala przetwarzania dźwięku - mówi Michael Bierylo, gitarzysta i wykładowca muzyki elektronicznej w Berklee College of Music. Przyznaje, że większość ekspertów uważała, że wyodrębnienie poszczególnych nut z nagrania nigdy nie będzie możliwe. Osiągnięcie Neubäckera i jego firmy Celemony Software może przyczynić się np. do wypuszczenia na rynek nigdy nie publikowanych nagrań takich klasyków jak Duke Ellington lub Jimi Hendrix. Sporo nagrań nigdy nie trafiło do sprzedaży z powodu źle nastrojonych instrumentów czy pomyłek muzyków podczas pracy w studio. Nowy program przyda się też współczesnym studiom nagraniowym, które będą miały większą swobodę w poprawianiu utworów. Obecnie używane programy komputerowe pozwalają na spore manipulacje dźwiękiem, więc studia nagraniowe mogą dokonywać znaczących poprawek. Problem jednak w tym, że traktują one akordy gitarowe czy fortepianowe jako całość. Możliwa jest więc zmiana całego akordu, ale nie poszczególnych nut. Neubäckerowi udało się przezwyciężyć tę niedogodność. Direct Note Access przedstawia cały akord w formie graficznej. Na ekranie poszczególne nuty wyglądają jak przypadkowo porozrzucane kleksy. Każdy z nich można złapać myszką i przesunąć w inne miejsce, modyfikując w ten sposób zapis. Neubäcker podkreśla, że jego oprogramowanie nie jest doskonałe. Działa świetnie w przypadku przetwarzania wyraźnego dźwięku, takiego jaki daje gitara akustyczna czy fortepian. Gorzej może współpracować w przypadku np. ostrych dźwięków gitary elektrycznej. Pomimo niedoskonałości Direct Access Note spotkało się z olbrzymim zainteresowaniem specjalistów. Widziałem prezentację i powaliła mnie na kolana. Nie mogę się doczekać, by wypróbować program. Na pewno go kupię - mówi Chris Griffin, producent w nowojorskim studio Cutting Room.
  10. Prawdopodobieństwo wystąpienia w starszym wieku zaburzeń pamięci jest u mężczyzn wyższe niż w przypadku kobiet. Po siedemdziesiątce panowie mają mniej sprawną pamięć i procesy rozumowania ponad 1,5 raza częściej niż ich rówieśnice. Średnia długości życia mężczyzny jest krótsza, a najnowsze wyniki badań pokazują, że znajduje to także odzwierciedlenie we wcześniejszym początku obniżonej sprawności intelektualnej. W badaniach wzięło udział 2050 mieszkańców hrabstwa Olmsted w Minnesocie. Mieli oni od 70 do 89 lat. Przeprowadzono z nimi wywiady, rozwiązywali też testy funkcjonowania poznawczego, które pozwalały na ocenę: 1) pamięci, 2) rozwiązywania problemów, 3) osądu, 4) funkcji wykonawczych, 5) rozumienia językowego oraz 6) umiejętności interpretacji bodźców wzrokowych. Osoby biorące udział w eksperymencie wylosowano, nie ma więc mowy o tendencyjnym doborze próby. Zespół doktor Rosebud Roberts z Mayo Clinic w Rochester stwierdził, że w starszym wieku mężczyźni są bardziej zapominalscy i roztargnieni. U 15% ponadwutysięcznej grupy stwierdzono objawy lekkiej deterioracji funkcji poznawczych, u mężczyzn 1,67 razy częściej niż u kobiet. Wynik pozostawał taki sam bez względu na wykształcenie i stan cywilny. Uzyskane rezultaty są sprzeczne z wnioskami wyciągniętymi na podstawie wcześniejszych studiów, z których wynikało, że demencję ma więcej lub co najmniej tyle samo kobiet, co mężczyzn. Roberts proponuje dwa wyjaśnienia. Albo demencja zaczyna się u mężczyzn wcześniej, lecz postępuje potem wolniej. Albo z kolei u kobiet przebiega ona szybciej. Trzeba też pamiętać o tym, że demencja i łagodne obniżenie funkcjonowania poznawczego to dwie różne rzeczy, ale osoby z pogorszonym poziomem funkcjonowania intelektualnego "pogrążają się" w demencji szybciej, w tempie 10-12% rocznie, od zdrowych osób z populacji generalnej. U tych drugich dzieje się to z prędkością tylko 1-2% rocznie – wyjaśnia pani doktor.
  11. Zaledwie pięćdziesiąt lat po ostatnim teście bomby jądowej na pacyficznym atolu Bikini w obrębie Wysp Marshalla ponownie rozwijają się tam koralowce. Taki wniosek wypływa z badań przeprowadzonych przez wielonarodowy zespół specjalistów w dziedzinie biologii mórz. Jednym z najważniejszych punktów, w których dokonywano obserwacji, jest krater Bravo. Został on wydrążony siłą wybuchu najsilniejszej zdetonowanej kiedykolwiek przez Amerykanów bomby. Miała ona moc 15 megaton - to około tysiąc razy więcej niż pocisk zrzucony na Hiroszimę. Powstały w wyniku eksplozji otwór w dnie ma dwa kilometry średnicy i 73 metry głębokości w najgłębszym miejscu. Wybuchy tej wielkości potrafią rozgrzać lokalnie wodę do temperatury 55 000 stopni Celsjusza. Biorąca udział w projekcie Zoe Richards opisała swoje wrażenia z nurkowania w tym rejonie następująco: Nie wiedziałam, czego powinnam się spodziwać - być może jakiegoś "krajobrazu księżycowego". Ale wrażenia były niesamowite: ujrzeliśmy ogromne połacie dna morskiego porośnięte koralowcem [z rodziny] Porites. Niestety, w obrębie atolu zaobserwowano też dotkliwe straty dla lokalnego ekosystemu. W porównaniu do lat 50., w obrębie miejsca testów wyginęły 42 gatunki koralowców, z czego co najmniej 28 zniknęło z tego obszaru właśnie z powodu wybuchów nuklearnych. Większość z utraconych zwierząt była jednak ściśle przystosowana do życia w obrębie laguny, co zmniejszało ich wytrzymałość na czynniki środowiskowe, w tym promieniowanie. Inny członek zespołu, Maria Beger, opowiedziała o pomiarach intensywności promieniowania w tym rejonie: Intensywność promieniowania gamma nie różniła się znacznie od spotykanej codziennie w centrum dużego miasta. Gdy jednak po wynurzeniu zbliżyliśmy licznik Geigera do kokosa, który naturlnie wchłania i zatrzmuje substancje z gleby, licznik dosłownie wariował. Niedługo po zakończeniu eksperymentów z ładunkami jądrowymi rząd amerykański postanowił wesprzeć akcję dekontaminacji, czyli usuwania radioaktywnych resztek z atolu. Mimo to produkty rolnicze z tego obszaru wciąż są w większości niejadalne. Najprawdopodobniej przyczyną szybkiego odtworzenia biocenozy tego obszaru jest fakt, że na koralowce zadziałał co prawda bardzo silny, lecz pojedynczy czynnik stresowy. Jeśli dokładniejsza analiza fizjologii przetrwałych zwierząt potwierdzi to przypuszczenie, naukowcy mają szansę zdobyć wiele cennych wskazówek na temat odnowy różnorodności biologicznej podobnych środowisk.
  12. Przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Kopenhaskiego badania dowodzą, że niektóre składniki preparatów witaminowych mogą nie tylko nie wydłużać życia, ale nawet zwiększać ryzyko przedwczesnej śmierci. Od dawna wierzono, że niektóre związki mogą wspomagać organizm w zwalczaniu wolnych rodników, które są przyczyną tzw. stresu oksydacyjnego - z tego powodu są powszechnie zwane antyoksydantami. Stres oksydacyjny jest sytuacją, w której dochodzi do podwyższonej intensywności utleniania ważnych dla komórki cząsteczek, w tym DNA, co może prowadzić do takich chorób, jak nowotwory czy choroby układu krążenia. Okazuje się jednak, że witaminy A oraz E, dwa powszechnie stosowane antyoksydanty, mogą przy nieprawidłowym stosowaniu zaburzać funkcje układu odpornościowego, z kolei beta-karoten może niekorzystnie wpływać na metabolizm tłuszczów. Analizowane przez Duńczyków badania, przeprowadzone przez 67 ośrodków na całym świecie, objęły grupę aż 233 000 pacjentów. Przyjmowali oni preparaty witaminowe albo w celu wyleczenia chorób, albo w celu ich prewencji (w przypadku osób zdrowych). Przeprowadzona analiza danych wykazała, że przyjmowanie preparatów witaminy A podnosi ryzyko przedwczesnej śmierci o 16%, beta-karotenu - o 7%, a witaminy E - o 4%. Nie wykazano za to negatywnego wpływu witaminy C oraz selenu na organizm człowieka. Konkluzja autorów analizy jest jasna: Dostępne dane nie pozwalają potwierdzić, jakoby środki zawierające składniki antyoksydacyjne miały działanie profilaktyczne. Amerykański Departament Zdrowia zaleca pacjentom, aby przyjmowanie suplementów diety zastępować zmianą stylu żywienia. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem tego urzędu, istnieje potrzeba zachowania ostrożności przy używaniu wysokich dawek oczyszczonych witamin, w tym związków o charakterze antyoksydantów, a także składników mineralnych. Przeciwną opinię wyraża organizacja Health Supplements Information Service, reprezentująca producentów preparatów witaminowych. Zdaniem jej przedstawiciela, środki te uzupełniają niedobory, które powstają w wyniku stosowania nieprawidłowej diety. Najbardziej wyważoną opinię na ten temat prezentuje ogół dietetyków. Twierdzą oni, że pacjenci nie powinni oczekiwać, że antyoksydanty rozwiążą wszystkie problemy zdrowotne, ani zaniedbywać podstawowych zasad zdrowego stylu życia. Mimo to preparaty witaminowe stosowane poprawnie w zależności od potrzeb organizmu oraz w połączeniu ze zdrową, urozmaiconą dietą oraz aktywnością fizyczną mogą, ich zdaniem, poprawiać ogólny stan zdrowia.
  13. Z Iziko SA Museum w Cape Town w RPA ukradziono dwa nasączone trucizną rogi nosorożca. Władze obawiają się, że mogły zostać wywiezione do Azji, gdzie w postaci sproszkowanej są zażywane jako afrodyzjak. Nietrudno się domyślić, że dla kogoś, kto zetknąłby się z nimi, taka przygoda zakończyłaby się tragicznie. Specjaliści zajmujący się wypychaniem zwierząt wypreparowali wspomniane rogi za pomocą arszeniku. Dodatkowo, by zapobiec zniszczeniu przez owady, zastosowali DDT. Obie substancje są bardzo toskyczne i zachowują swoje właściwości przez długi czas. Feralne rogi skradziono w zeszłą niedzielę (13 kwietnia) z galerii historycznych ssaków. Z niewiadomych powodów złodzieje narazili się na większe niebezpieczeństwo niż aresztowanie i skazanie - podsumowuje Jatti Bredekamp, dyrektor wykonawczy muzeum. Kradzież na pewno nie była dziełem przypadku, starannie ją zaplanowano. Bredekamp dodaje, że podobne skoki organizowano na muzea na całym świecie. Poszukiwano tam różnych cennych artefaktów. Po poprzednich próbach kradzieży w Iziko Museum kilka innych rogów nosorożców usunięto z ekspozycji.
  14. Evan Roth jest autorem nietypowego projektu. Graffiti Taxonomy to zestawienie liter używanych przez nowojorskich grafficiarzy. Znaki wyjęte z konkretnych napisów ujednolicono pod względem wielkości i ustawiono w równych odstępach. W ten sposób powstały tablice poszczególnych liter. Roth, znany pod pseudonimem ni9e, chce dokonać przeglądu stylów grafficiarzy, traktując ich działalność jak dziedzinę sztuki. Pod każdą literą w prawym dolnym rogu widnieje napis, z którego ona pochodzi. Pomysłodawca przedsięwzięcia poszukuje współpracowników, którzy pomogą mu w katalogowaniu i zbieraniu materiału na ulicach, oraz sponsorów. Dzięki nim uda się być może przygotować jakąś publikację na ten temat.
  15. Podczas konferencji Usenix Workshop on Large-Scale Exploits and Emergent Treats (Warsztaty na temat ataków na wielką skalę i przyszłych zagrożeń), naukowcy z University of Illinois at Urbana-Champaign zaprezentowali ciekawą metodę ataku na system komputerowy. Zakłada on zmodyfikowanie... procesora. Dzięki temu atak będzie niezwykle skuteczny i niemal niemożliwy do wykrycia. Oczywiście, jest też obecnie bardzo trudny do przeprowadzenia. Jednak, jak twierdzą naukowcy, zarówno historia jak i obecne trendy biznesowe pokazują, że w przyszłości możemy mieć do czynienia z tego typu atakami. Zespół profesora Samuela Kinga zwraca uwagę, że już obecnie zdarza się, iż z fabryk do sklepów trafiają urządzenia zarażone szkodliwym kodem. Przypomina też, że w przeszłości wywiady różnych państw dopuszczały się modyfikowania sprzętu przeciwnika tak, by szpiegował on użytkowników. Na przykład Rosjanie przechwycili i zmodyfikowali maszyny do pisania używane w ambasadzie amerykańskiej w Moskwie. Dzięki temu mogli skopiować każdy tekst, który powstał przy użyciu tych maszyn. Zespół Kinga zauważa, że firmy sprzedające procesory coraz częściej zlecają część lub całość produkcji innym przedsiębiorstwom. Te znajdują się w wielu różnych krajach, więc kontrolowanie procesu produkcyjnego jest praktycznie niemożliwe. A skoro tak, to niewykluczona jest sytuacja, w której ktoś zrobi to co amerykańscy naukowcy - doda do procesora nieco obwodów, które pozwolą atakującemu niepostrzeżenie zaatakować system komputerowy. Akademicy wykorzystali programowalny procesor pracujący pod kontrolą systemu Linux. Kość została zaprojektowana tak, by po uruchomieniu wgrywała szkodliwy firmware do pamięci podręcznej procesora, pozwalając atakującemu na zalogowanie się i korzystanie z komputera jakby był jego legalnym użytkownikiem. Do takiego przeprogramowania procesora wystarczyło wprowadzenie niewielkiej zmiany w jego budowie. Dodano doń 1341 bramek logicznych. Sam procesor ma ponad milion bramek, więc zmiana łatwo przejdzie niezauważona. Najpierw do komputera ze spreparowanym procesorem wysłano specjalny pakiet sieciowy, który nakazał procesorowi instalację szkodliwego firmware'u. Następnie użył specjalnego hasła i nazwy użytkownika, dzięki czemu zyskał dostęp do systemu Linux. Z punktu widzenia oprogramowania, pakiet został odrzucony. A tymczasem ja miałem pełny dostęp do systemu operacyjnego - mówi King. To doskonały backdoor. Nie opiera się on na błędzie w żadnym oprogramowaniu - dodaje. Atak został zademonstrowany na procesorze Leon. To programowalna kość korzystająca z architektury Sparc. Układ nie jest zbyt popularny, ale jest wykorzystywany m.in. na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Naukowcy pracują teraz nad sposobami ochrony przed opisanym powyżej atakiem. Oczywiście pozostaje pytanie, czy możliwe jest, by cyberprzestępcy umieścili spreparowany procesor w systemie komputerowym. King uważa, że tak. Na przestępstwach komputerowych można zarobić olbrzymie pieniądze. Możliwe jest więc "kupienie" developera, który w projekcie układu umieści dodatkowe obwody. Można również przekupić pracownika zakładu składającego sprzęt komputerowy, by zamiast zwykłych procesorów użył spreparowanych układów. Cyberprzestępcy mogą w końcu wypuścić na rynek podróbki pecetów czy routerów ze sfałszowanymi układami scalonymi. Zagrożenie wydaje się odległe, lecz jest brane pod uwagę. Specjaliści doradzający amerykańskiemu Departamentowi Obrony już w 2005 roku zwracali uwagę na ataki za pomocą spreparowanego sprzętu. Teraz naukowcy udowodnili, że są one możliwe.
  16. Red Hat, największy na świecie dystrybutor Linuksa, zapowiedział w ubiegłym roku, że stworzy system operacyjny, który będzie bezpośrednio konkurował z Windows. Jednak po wstępnym przyjrzeniu się rynkowi firma prawdopodobnie zrezygnuje z tych planów. Firma wciąż prowadzi rozmowy z potencjalnymi partnerami w Indiach i innych krajach rozwijających się. Najwyraźniej jednak jej pomysł spotkał się z niewielkim zainteresowaniem. To jeden z tych przypadków. Gorzej jest sprzedać jedynie 100 000 sztuk, niż nie sprzedać żadnej. Podejmuje się bowiem w ten sposób zobowiązania - mówi Brian Stevens, dyrektor ds. technologicznych Red Hata. Obecnie systemy Red Hata trafiają przede wszystkim do serwerów. Istnieją też instalacje na stacjach roboczych czy bardziej zaawansowanych maszynach. Używają ich więc nieliczni. Red Hat chciał stworzyć konkurencyjną wobec Windows ofertę dla przeciętnego pracownika w firmie oraz zwykłego konsumenta. System Red Hat Global Desktop Linux miał być wyposażony w podobne narzędzia i aplikacje co systemy Windows. Wypuszczając na rynek taki system firma konkurowałaby nie tylko z Microsoftem, ale i z SuSE Novella oraz z popularnym Ubuntu firmy Canonical. Początkowo projekt Red Hata napotkał na trudności związane z uzyskaniem prawa do dystrybucji oprogramowania audio i wideo. Teraz okazuj się, że zainteresowanie nie jest tak duże, jak oczekiwaliby menedżerowie firmy. Nie porzucają jeszcze projektu, ale spróbują zainteresować nim większą liczbę krajów. Nie wykluczyli jednak rezygnacji z Red Hat Global Desktop Linux. Tymczasem Wayan Vota, ekspert ds. wprowadzania nowych technologii do krajów rozwijających się uważa, że byłyby to wstyd, gdyby Red Hat nie poradził sobie z wprowadzeniem systemu na rynek pecetów. Chciałbym zobaczyć kolejną alternatywę dla Windows - mówi Vota.
  17. Kiedy podczas autopsji okazywało się, że w mózgu osoby, która zmarła, ciesząc się świetną pamięcią i przenikliwym intelektem, znajduje się wiele złogów amyloidowych i niezwiązanych z błoną splotów białkowych (ang. neurofibryllary tangles, NFT), patolodzy zawsze zastanawiali się, czemu nie zachorowała na alzheimeryzm. Teraz wreszcie udało się ustalić, że zawdzięczała to większemu od przeciętnego hipokampowi. Dr Deniz Erten-Lyons z Oregon Health and Science University w Portland ma nadzieję, że dzięki odkryciu jego zespołu uda się opracować skuteczne metody zapobiegania chorobie Alzheimera (chA). Amerykanie porównali mózgi 12 osób, które zmarły, ciesząc się doskonałą sprawnością intelektualną, choć miały wiele zmian charakterystycznych dla choroby Alzheimera, z mózgami 23 ludzi, którzy mieli podobną ilość blaszek, lecz przed śmiercią zdiagnozowano u nich chA. Naukowcy zauważyli, że objętość hipokampa w pierwszej grupie była o 20% większa niż u pacjentów z demencją. Nie znaleziono innych różnic demograficznych, klinicznych czy patologicznych. Prawidłowość tę obserwowano bez względu na płeć, wiek oraz ogólną objętość mózgu. Hipokamp jest parzystą strukturą należącą do układu limbicznego (tzw. mózgu gadziego). Odpowiada przede wszystkim za pamięć. Inaczej nazywa się go rogiem Ammona. Jest zlokalizowany w przyśrodkowej ścianie komór bocznych.
  18. Niemal rok upłynął od chwili, gdy Dell postanowił rozpocząć sprzedaż komputerów z preinstalowanym systemem Ubuntu. Teraz firma zapowiada wprowadzenie nowych modeli komputerów z Linuksem i zaoferowanie ich na nowych rynkach. Dell nie chce zdradzać danych na temat sprzedaży maszyn z opensource'owym systemem, ale mówi, że poziom sprzedaży jest "zachęcający". Przedstawiciele koncernu zauważają, że gdyby nie byli zadowoleni, to przestaliby rozprowadzać maszyny z Linuksem. Po raz pierwszy Dell rozpoczął sprzedaż komputerów z Linuksem w 1999 roku. Były to serwery z preinstalownym systemem firmy Red Hat. Wkrótce potem na rynek trafiły też notebooki z tym samym oprogramowaniem, jednak, ze względu na mały popyt, szybko zaprzestano ich sprzedaży. Dell poprzestał więc na rozprowadzaniu serwerów z opensource'owym systemem. W maju 2007 firma znowu postanowiła zaryzykować i zaprezentowała notebooki i pecety z Ubuntu. Dotychczasowy poziom sprzedaży napawa optymizmem, a przedstawiciele Della nie wykluczają, że w przyszłości rozpoczną kampanię reklamową, której celem będzie zwrócenie uwagi klientów na komputery z systemem Linux.
  19. Naukowcy opracowali nową metodę określania położenia ognisk padaczkowych, czyli miejsc, gdzie rozpoczynają się napady. Polega ona na wprawianiu mózgu w drgania za pomocą promieni lasera (Physics in Medicine and Biology). Eksperci podkreślają, że leki przeciwpadaczkowe działają tylko na ok. 2/3 pacjentów. Osoby z lekooporną padaczką muszą się poddać operacji, ale w wielu przypadkach jest ona nieskuteczna, ponadto odnotowuje się nawroty. Dotyczy to zwłaszcza drgawek generowanych przez zewnętrzną warstwę kory: korę nową (neocortex). Operacja usunięcia ogniska padaczkowego jest możliwa tylko po dokładnym ustaleniu jego położenia. W tym celu bada się czynność bioelektryczną mózgu za pomocą EEG lub MEG – magnetoencefalografii. Drugą z wymienionych metod stosuje się od kilku lat, ale jest droga i nadal eksplorowana. Niekiedy podczas samego zabiegu wykonuje się bezpośrednią elektrokortykografię (EKoG). W odszukaniu ogniska lub ognisk pomagają też metody radiologiczne, np. tomografia komputerowa lub rezonans magnetyczny. Huabei Jiang i zespół z Uniwersytetu Florydzkiego w Gainsville opracowali skaner generujący laserowe wiązki, który pozwala odnaleźć ognisko padaczkowe bez zabiegu chirurgicznego. Skuteczność działania urządzenia przetestowano na szczurach. Nową technikę ochrzczono mianem indukowanej laserem fotoakustycznej tomografii (ang. laser-induced photoacoustic tomography). Silna wiązka promieni dociera do mózgu przez czaszkę, wywołując w tkance niewielkie wibracje. Zastosowanie przetwornika ultradźwięków pozwala na mapowanie mózgu i jego aktywności. Aktywne rejony absorbują większość światła i są wprawiane w najsilniejsze drgania. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że to one są ogniskami padaczkowymi. Opisywana metoda daje kompletne wyniki już po kilku sekundach, podczas gdy na wykonanie tomografii czy rezonansu potrzeba paru minut. Mamy do czynienia z dużą szybkością, a technika jest tania i potencjalnie można ją zaimplementować w urządzeniach przenośnych. Obrazowanie mózgu można więc wykonać w czasie rzeczywistym [...] – cieszy się Jiang. Ponieważ badanie trwa naprawdę krótko, doskonale sprawdzi się w przypadku najbardziej niecierpliwych pacjentów, czyli dzieci. Na razie eksperymenty prowadzono tylko na szczurach. Obecnie trwają prace nad skonstruowaniem skanera dla ludzi. Jego częścią byłby specjalny hełm, który dostarczałby wiązki lasera i zajmował się "zbieraniem" nadchodzących danych. Niestety, nie da się po prostu przeskalować wersji urządzenia dla szczurów, by uzyskać sprawny aparat do badania człowieka. Nasze gatunki za bardzo różnią się chociażby grubością kości czaszki. U człowieka wynosi ona ok. centymetra, a u gryzoni mamy do czynienia ze wskazaniami w granicach dziesiątych części milimetra. Amerykański zespół zamierza wypróbować promieniowanie o większej długości fali, które dotarłoby do głębszych warstw mózgu. Ponadto naukowcy myślą o zastosowaniu specjalnego żelu, który poprawiałby zarówno transmisję promieni lasera, jak i pojawiających się w odpowiedzi drgań.
  20. Astronauci, którzy spędzają zbyt długi czas w kosmosie, mogą się zacząć przedwcześnie starzeć, co zwiększa ryzyko zapadnięcia na nowotwory. Wyniki analiz naukowców z Georgetown University wydają się szczególnie ważne w świetle ostatnich doniesień o planach budowy stacji na Księżycu oraz lotach załogowych na Marsa. Niestety, poza Ziemią nie ma atmosfery, która chroniłaby nas przed skutkami promieniowania kosmicznego. Amerykanie pracowali pod kierownictwem doktora Kamala Datty. Odkryli, że w modelu mysim wysokoenergetyczne cząsteczki rozbłysków słonecznych wyzwalały tzw. stres tlenowy. Jest to stan nierównowagi między przeciwutleniaczami a utleniaczami w komórkach organizmu. Odnotowuje się wysokie stężenia reaktywnych form tlenu (RFT), które mogą uszkadzać DNA, prowadząc do powstania rakotwórczych mutacji genowych. Badania sfinansowała NASA. Zauważone uszkodzenia zwiększają u ludzi ryzyko nowotworu okrężnicy. Wykorzystane w eksperymentach myszy zaczynały przedwcześnie siwieć.
  21. Czterdzieści milionów lat temu, w eocenie, prymitywni przodkowie dzisiejszych słoni zamieszkiwali słodkowodne bagna. Świadczy o tym skamieniały ząb, badany przez międzynarodowy zespół naukowców (Proceedings of the National Academy of Sciences). Biolodzy opisali tryb życia dwóch przedstawicieli rzędu trąbowców (Proboscidea): Moeritherium, czyli bestii z jeziora Karun (kiedyś Moeris), oraz Barytherium, który wyglądał jak wyszczuplona wersja współczesnego słonia indyjskiego. Oba gatunki zamieszkiwały tereny pustyni Fajum. Moeritherium był nieco mniejszy od znanego nam hipopotama karłowatego, a jego pysk z chwytną górną wargą przypominał tapira. Analizując proporcję izotopów węgla i tlenu w szkliwie jego zęba, badacze stwierdzili, że prowadził wodno-lądowy tryb życia. Opisywany region był wtedy o wiele wilgotniejszy niż dziś. Moeritherium przesiadywał więc w wodzie, pożywiając się roślinami. Alexander Liu z oksfordzkiego Wydziału Nauk o Ziemi wyjaśnia, że współczesne słonie mają wspólnych przodków z syrenami (Sirenia), wśród których rozróżnia się dwie rodziny: diugoni i manatów. Dodaje też, że dowody genetyczne wskazywały, że przodkowie słoni prowadzili najprawdopodobniej ziemno-wodny tryb życia, dlatego naukowcy chcieli sprawdzić, czy Moeritherium lub Barytherium mogły być poszukiwanym ogniwem. Niestety, niewiele pozostało po prehistorycznych trąbowcach i akademicy musieli się zadowolić określaniem składu ich zębów. W ten sposób stwierdzono, w jakim środowisku żyły i co składało się na ich dietę. Izotopy węgla stanowiły wskazówkę odnośnie do diety, a izotopy tlenu pozwalały wytypować rodzaj zamieszkiwanego obszaru. Tak właśnie stwierdzono, że Moeritherium był ziemno-lądowy. W przypadku Barytherium trudniej sformułować ostateczne sądy. Naukowcy chcą przeprowadzić dalsze badania, dzięki którym określą, kiedy przodkowie słoni wyszli z wody i zaczęli żyć przede wszystkim na lądzie. Z paleobiologami z Oksfordu współpracowali specjaliści z Stony Brook University i Duke Lemur Centre.
  22. Zespół francuskich naukowców zidentyfikował mutację genetyczną, która odpowiada za piękny zapach herbacianych róż. Na początku XIX wieku Brytyjczycy sprowadzili je do Europy z Chin. Później francuscy ogrodnicy krzyżowali rośliny na różne sposoby, by uzyskiwać trwalsze kwiaty w coraz większej gamie kolorów (Proceedings of the National Academy of Sciences). Dopiero teraz akademikom pracującym pod przewodnictwem doktora Philippe'a Hugueneya z Laboratorium Rozmnażania i Rozwoju Roślin Ecole Normale Superieure De Lyon udało się rozszyfrować, dzięki czemu róże mogą wytwarzać zapach czarnej herbaty. Subtelną woń zawdzięczamy pewnemu lotnemu związkowi, a mianowicie dimetoksytoluenowi (DMT). Pierwotnie występował on w gatunkach dzikich róż chińskich. Odziedziczyły go rośliny uzyskane przez krzyżowanie róż europejskich z chińskimi. DMT jest wytwarzany w obecności dodatkowego enzymu, który powstał u róż chińskich w wyniku niewielkiej modyfikacji już istniejącego białka. Wzrost aktywności jest wynikiem podstawienia tylko jednego aminokwasu. Piękny zapach powstaje tylko wtedy, gdy w roślinie współwystępują oba warianty enzymu. Rekonstrukcja historii ewolucyjnej róż wykazała, że drugi z opisanych enzymów pojawił się ostatnio wyłącznie w różach chińskich. Kiedy? Trudno powiedzieć – podsumowuje Hugueney.
  23. IBM wraz ze swoimi partnerami - Chartered Semiconductor, Freescale, Infineon Technologies, Samsung Electronics, STMicroelectronics i Toshiba - poinformowali o zakończonych sukcesem testach 32-nanometrowej technologii produkcji układów scalonych, przy których wykorzystano materiały o wysokiej stałej dielektrycznej oraz metalowe bramki. Prototypowy układ powstał w fabryce w East Fishkill. Zakład wykorzystuje 300-milimetrowe plastry krzemowe. Testy wykazały, że nowa technologia zapewnia 35-procentowy wzrost wydajności przy tym samym napięciu elektrycznym w porównaniu z układami tworzonymi w procesie 45 nanometrów. Jednocześnie zapotrzebowanie na moc zmniejszyło się, w zależności od napięcia, o 30-50 procent. Badania IBM-a i jego partnerów to pierwsze konkretne informacje, na podstawie których można wyciągać wnioski dotyczące wydajności 32-nanometrowych procesorów oraz ich zapotrzebowania na energię. Pierwsze tego typu procesory powinny pojawić się na rynku już w przyszłym roku.
  24. Ludzkie cechy przypisujemy zwierzętom, a nawet przedmiotom. Nic dziwnego, że chcemy, by roboty także miały jakiś charakter. W przyszły weekend inżynierowie z 10 uczelni z 7 krajów rozpoczną prace nad pierwszymi sztucznymi osobowościami. Potrwają one cztery lata. Maszyny stanowią coraz większą część społeczeństwa, musimy więc poświęcić więcej uwagi kwestiom ich kontaktów z człowiekiem. Projekt Lirec (od ang. Living with Robots and Interactive Companions, Życie z Robotami i Interaktywnymi Towarzyszami) jest finansowany przez Unię Europejską. Na jego realizację przeznaczono 6,6 mln funtów. Jak podkreśla Peter McOwan z Queen Mary, University of London naukowcy skupią się na długoterminowych kontaktach robotów i ludzi w realnych sytuacjach. Oto najważniejsze pytanie: jakie cechy powinien mieć sztuczny towarzysz, żebyś czuł, że chcesz się z nim związać na dłuższy czas? Telefony komórkowe i komputery pokazały, w jakiego rodzaju kontakty człowiek wchodzi z elektronicznymi gadżetami. Okazało się np., że dość sporo osób nadaje pecetom jakieś imiona czy przydomki. Następne generacje maszyn pozwolą na pogłębienie tych kontaktów. McOwan sądzi, że w przyszłości roboty będą pomagać w pracach domowych, zapewniać towarzystwo, a także łączyć się z Siecią, aby zrobić zakupy on-line. Już teraz, zwłaszcza w Japonii, tworzy się maszyny, które na różne sposoby zajmują się starszymi osobami. Jednym z podprojektów jest tzw. "dusza domu". Robot ma pilnować, czy nikt się nie przewrócił i czy jego podopieczny zażył wszystkie leki. Duch zostanie wyposażony w uczące się programy. Dzięki nim przyswoi sobie preferencje właściciela, a człowiek będzie miał poczucie, że nawiązał rzeczywisty kontakt z roboprzyjacielem. Obcowanie z cyfrową jednostką jest o wiele bardziej naturalne niż siedzenie przed myszą i klawiaturą. Profesor Kerstin Dautenhahn, dr Ben Robins i dr Ester Ferrari z Uniwersytetu w Hertfordshire wykorzystują roboty, aby pomagać w efektywniejszej komunikacji dzieciom z zaburzeniami rozwojowymi i niepełnosprawnością intelektualną. Jednym z nich jest KASPAR, humanoid, któremu nadano postać małego chłopca. Dautenhahn stworzyła też w Hatfield makietę mieszkania, gdzie ochotnicy mogą się kontaktować z robotami. W ten sposób są badane długoterminowe relacje ludzi z robotami. Okazało się, że optymalny wygląd maszyny zależy od tego, z jaką osobą najczęściej się on kontaktuje. Ekstrawertycy czerpią największą przyjemność z kontaktów z humanoidami. Ludzie introwertywni czują się lepiej w towarzystwie bardziej mechanicznych robotów. McOwan twierdzi, że ważnym etapem prac będzie odtworzenie werbalnych i niewerbalnych wskazówek, które ludzie wykorzystują podczas komunikacji.
  25. W ciągu ostatnich kilku lat często słyszeliśmy o kłopotach z bateriami, które zapalały się czy wybuchały niszcząc sprzęt elektroniczny oraz raniąc użytkowników. Niemieccy naukowcy znaleźli rozwiązanie tego typu problemów. Akademicy z Fraunhofer Institute opracowali baterię litowo-jonową, w której płynny palny elektrolit zastąpiono polimerowym niepalnym. To znacznie zwiększa bezpieczeństwo baterii litowo jonowych. Co więcej, jako że zastosowaliśmy substancję stałą, znika problem cieknących baterii - mówi doktor Kai-Christian Möller, szef zespołu badawczego. Do produkcji nowych baterii wykorzystano stworzony we Fraunhofer Institute hybrydowy (organiczno-nieorganiczny) polimer o nazwie Ormocer. To bardzo elastyczna substancja, którą można dostosować do własnych celów. Zwykle w przypadku polimeru, im jest on bardziej sztywny, tym słabiej przewodzi prąd. Właściwościami Ormocenu można jednak manipulować, właśnie dzięki temu, że jest materiałem hybrydowym. Co prawda prototypowa bateria litowo-jonowa ze stałym elektrolitem już istnieje, jednak na rynek trafi ona za trzy do pięciu lat.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...