-
Liczba zawartości
37663 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
249
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Najnowsze dane firmy comScore pokazują, że amerykańscy internauci spędzają więcej czasu na Facebooku niż na wszystkich witrynach Google'a razem wziętych. Z informacji firmy analitycznej wynika, że na Facebooku amerykański internauta spędził 9,9% czasu przeznaczonego na surfowanie. Tymczasem na witryny Google'a, w tym na Gmail czy YouTube'a, przeznaczył 9,6 procenta czasu. Facebook staje się coraz popularniejszy, a tymczasem Google'owi nie udaje się zaproponować żadnego serwisu społecznościowego, który spełniałby ambicje giganta. Buzz i Orkut nie sprawdziły się, zatem Google, jak donoszą media, przygotowuje kolejną propozycję na rynku social networking. Ma to być skupiony na grach Google Me. Podobno są w tej sprawie prowadzone rozmowy z kupioną niedawno przez Disneya firmą Playdom Inc., należącą do Electronic Arts Playfish oraz współpracującą z Facebookiem Zynga Game Network. Największym zmartwieniem Google'a jest nie tylko fakt, że Facebook zatrzymuje użytkowników na dłużej, ale również możliwość precyzyjnego targetowania reklamy przez serwis społecznościowy.
- 3 odpowiedzi
-
- reklama
- internauci
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Toshiba świętuje właśnie 25. rocznicę wprowadzenia na rynek pierwszego komputera przenośnego. Z tej okazji koncern przygotował rewolucyjne nowości: dwuekranowego notebooka Libretto W100, wydajnego netbooka z systemem Android (AC100) oraz Portege R700 - nieprzeciętnie szybki komputer zamknięty w wyjątkowo cienkiej obudowie. Wszystkie te urządzenia będą dostępne we wrześniu wyłącznie w sieci sklepów Vobis Digital oraz sklepie internetowym Vobis.pl - firma rozpoczęła już przedsprzedaż nowości. Libretto W100 to jeden z najbardziej innowacyjnych komputerów, jakie ostatnio pojawiły się na rynku - urządzenie wyposażone jest w dwa dotykowe 7" ekrany LCD. Tę nietypową konfigurację można wykorzystać na wiele sposobów - użytkownicy preferujący tradycyjne podejście mogą na jednym z nich wyświetlić klawiaturę i pisać na niej jak na zwykłym notebooku. Miłośnicy tabletów mogą rozłożyć Libretto W100 na płasko - uzyskają w ten sposób komputer z dużym, dotykowym wyświetlaczem. Urządzenie pracuje pod kontrolą systemu Windows 7 specjalnie przystosowanego do specyfiki tego komputera i jest wyposażone w procesor Intel Pentium U5400, 2 GB pamięci RAM, układ graficzny Intel GMA HD oraz dysk SSD o pojemności 64 GB. Konfigurację uzupełniają m.in. wbudowana kamera internetowa HD, mikrofon, moduł WiFi i Bluetooh. Model W100 mierzy 202 x 123 x 30,7 mm i waży ok. 800 g. Kolejną godną uwagi nowością jest Toshiba AC100. Urządzenie na pierwszy rzut oka może wydawać się kolejnym zwykłym netbookiem - ale bliższe oględziny wykażą, że to naprawdę przełomowy produkt. Po pierwsze, AC100 pracuje pod kontrolą systemu Android. Kolejnym atutem jest zastosowanie wydajnego układu graficznego NVIDIA Tegra T20 oraz pojemnej baterii, która wystarczy na osiem godzin pracy lub 7 dni czuwania. Komputer wyposażony jest w 10,1-calowy ekran, 512 MB pamięci RAM, modem 3G oraz dysk SDD o pojemności 32 GB. Co ważne, komputer waży zaledwie 870 g. Model Portege R-700 zainteresuje z pewnością użytkowników szukających nowoczesnego, wydajnego i eleganckiego komputera do pracy. Urządzenie wyposażone jest w ekran o przekątnej 13,3", obudowę wykonaną ze stopu magnezu (co gwarantuje niską wagę oraz wytrzymałość) i wyjątkowo cienką obudowę. Notebook Portege R-700 dostępny jest w dwóch wersjach. W modelu R700-12D zastosowano procesor Intel Core i5-450M, 4 GB pamięci RAM, dysk twardy o pojemności 320 GB, układ graficzny IntelHD, moduł 3G/WiFi/Bluetooh oraz system operacyjny Windows 7 Professional. W wersji R700-12M zastosowano z kolei procesor Intel Core i7-620M, 8 GB pamięci RAM, szybki dysk SSD o pojemności 128 GB (pozostałe parametry są identyczne).
-
- Portege R700
- Android
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cilostazol (Pletal), lek przeciwzakrzepowy stosowany w leczeniu chromania przestankowego, czyli związanego z niedokrwieniem bólu mięśni nóg podczas wysiłku, skuteczniej zapobiega udarom i ma mniej skutków ubocznych od stosowanej powszechnie na całym świecie aspiryny. Naukowcy z Harvardzkiej Szkoły Medycznej odkryli, że zażywanie cilostazolu obniża ryzyko udaru aż o ¼. Oznacza to, że ta forma terapii jest nie tylko efektywniejsza od łykania kwasu acetylosalicylowego, ale też znacznie bezpieczniejsza – nie zagraża występowaniem krwawienia. W przypadku aspiryny dochodzi do rozrzedzenia krwi i wzrostu prawdopodobieństwa krwotoku śródmózgowego czy w obrębie przewodu pokarmowego, np. z uszkodzonej śluzówki żołądka. Kwas chroni więc przed udarem niedokrwiennym, wywołanym gwałtownym zatrzymaniem dopływu krwi do mózgu, ale ma to swoją cenę. Doktorzy Deepak Bhatt i Dharam Kumbhani sugerują, że problem ten można, zdaje się, dość prosto rozwiązać. W studium Amerykanów wzięło udział 2757 pacjentów, którzy już przeszli udar. Podzielono ich na dwie grupy. Przez 5 lat jednej ordynowano aspirynę, a drugiej cilostazol. W czasie eksperymentu okazało się, że w pierwszej grupie kolejny udar stwierdzono u 3,71% chorych, a w drugiej u 2,76% (oznacza to 26-proc. spadek występowania). Krwotok diagnozowano o połowę rzadziej u osób leczonych cilostazolem – 0,77% rocznie – niż u pacjentów zażywających aspirynę (1,78% rocznie). Jednocześnie okazało się, że lżejsze efekty uboczne w rodzaju bólów głowy, biegunki czy kołatania serca częściej pojawiały się w grupie cilostazolowej. Autorzy badania opisanego na łamach periodyku The Lancet podkreślają, że testy trzeba by powtórzyć na innych próbach, by potwierdzić, czy skutki terapii cilostazolem są uniwersalne i podobne do tych z Japonii.
- 1 odpowiedź
-
- Deepak Bhatt
- zapobiegać
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mimo że ostatnie epidemie ptasiej i świńskiej grypy powodowały gorączkę głównie u dziennikarzy, nie znaczy to, że następna pandemia nie okaże się naprawdę zabójcza. Odpowiednio szybkie przygotowanie szczepionek jest nierealne i drogie, dlatego tak ważne są badania nad słabymi punktami groźnych wirusów. Rozprzestrzeniające się w powietrzu zarazki grypy, wbrew intuicji wolą chłód i suche powietrze, niż ciepło i dużą wilgotność. Wiadomo to od lat czterdziestych, ale wyniki badań były częściowo niespójne. Dlatego nową serię eksperymentów, mającą wyjaśnić rolę takich czynników, przeprowadzili badacze z amerykańskiej Environmental Protection Agency (Agencji Ochrony Środowiska) w ośrodku badawczym Research Triangle Park w stanie Północna Karolina. Nowością w badaniach było odniesienie do bezwzględnej wilgotności powietrza (ilości pary wodnej) zamiast dotychczas stosowanej względnej (ilości pary wodnej w powietrzu w odniesieniu do punktu nasycenia, który zależy od temperatury). Mierzono czas, w jakim wirusy zachowują zdolność zarażania w różnych warunkach atmosferycznych i na różnych powierzchniach, w warunkach domowych i biurowych, ale także na fermach, ponieważ to ptactwo jest głównym źródłem nowych szczepów grypy. Identyczne pod względem ilości zarazków ptasiej grypy próbki rozpylano na różnych powierzchniach: szkle, metalu, glebie i kurzych fekaliach. Umieszczano je w różnych warunkach: od temperatury pokojowej po zbliżoną do panującej w chłodziarkach, w wilgotności powietrza wahającej się od 15 do przekraczającej 90%. W warunkach temperatury pokojowej i wysokiej wilgotności wirusy zachowywały zjadliwość najwyżej przez jeden dzień. Wraz ze spadkiem temperatury i wilgotności ich przeżywalność szybko wzrastała. Na odchodach zarazki przeżywały do czterech dni, zaś na szkle, metalu oraz glebie do końca badań, czyli przez przynajmniej trzynaście dni. W zasadzie ubytek zjadliwości bakterii na takich powierzchniach w niskiej temperaturze i wilgotności był wręcz znikomy. Sprawdzono również wrażliwość wirusów na promieniowanie ultrafioletowe zbliżone do słonecznego. Na gładkich powierzchniach ginęły one w ciągu jednego dnia, ale na powierzchniach porowatych (fekalia, gleba), gdzie najwyraźniej mogły się schować przed promieniowaniem, przeżywały od dwóch do czterech dni. W badaniach odwzorowujących warunki domowe lub biurowe rozprowadzano w powietrzu próbki wirusów analogiczne do ilości zarazków emitowanych przez kaszlące i rozmawiające osoby chore. Symulowano warunki zbliżone do zimowych, kiedy epidemie grypy atakują najczęściej. W pomieszczeniach z wymuszonym obiegiem powietrza ilość zarazków zmniejszała się o 20 procent przy włączonym nawilżaniu oraz o prawie jedną trzecią przy włączonym centralnym ogrzewaniu. Wyjątkiem były pomieszczanie ogrzewane piecami, które zmniejszają wilgotność powietrza. - Nawilżacze powietrza mogą być istotnym czynnikiem zmniejszającym przeżywalność wirusów grypy w domach - podsumowują autorzy badań. Nie wszyscy uczeni zgadzają się z takim wnioskiem. Peter Salese z nowojorskiego Mount Sinai Medical Center uważa, że nawet redukcja ilości wirusów o jedną trzecią nadal pozostawia ich wystarczająco wiele, żeby zarażać ludzi. A ponadto zbyt duża wilgotność powietrza może powodować inne problemy, jak nadmierny rozwój pleśni. Ale autorzy studium, Jeffrey Shaman z Oregon State University w Corvallis oraz Joseph Wood z the Environmental Protection Agency są innego zdania, prezentując dane liczbowe. Dla podtrzymania epidemii grypy konieczne jest, żeby każdy chory zarażał przynajmniej jedną osobę. Typowy wskaźnik infekcyjności to 1,4 nowego zarażonego przez każdego chorego. Zmniejszenie ryzyka zarażenia o 20-30% może zatem być wystarczające do zmniejszenia tego wskaźnika poniżej jedności, czyli wygaszenia epidemii.
- 7 odpowiedzi
-
- Environmental Protection Agency
- Joseph Wood
- (i 5 więcej)
-
Elektryczną szczoteczkę do zębów każdy już widział, wielu używało. Informacja o szczoteczce do zębów na baterie słoneczne nie wzbudzi też już wielkiego zainteresowania, chyba że usłyszymy, że taka szczoteczka nie potrzebuje pasty do zębów ani żadnego środka czyszczącego. Co, proszę, jak to ma niby działać? Pomysł rodem z kreskówki Jetsonowie nie jest jednak żartem. Dr Kunio Komiyama, stomatolog i profesor emeritus na kanadyjskim University of Saskatchewan oraz jego kolega z uczelni, Gerry Uswak, opracowali szczoteczkę czyszczącą zęby na zasadzie chemicznej reakcji, nazwanej dezynfekcją fotokatalityczną. Pierwszy prototyp, oparty na reakcji dwutlenku tytanu na światło, powstał już piętnaście lat temu, nowa wersja nazwana Soladey-J3X, ma być dwukrotnie efektywniejsza. Szczoteczka wygląda całkiem zwyczajnie, poza niewielkim ogniwem słonecznym w rączce, któremu wystarcza niewielka ilość światła, porównywalna do tej, która zasila małe kalkulatory. Wyłapywane przez ogniwo elektrony płyną przewodem do główki, gdzie w ustach zachodzi reakcja z kwasami zawartymi w ślinie. Reakcja rozbija płytkę kamienia nazębnego oraz zabija bakterie, między innymi te powodujące choroby przyzębia. Testy laboratoryjne potwierdziły skuteczność eliminowania dwóch gatunków bakterii. W tej chwili trwają testy porównujące skuteczność Soladey-J3X z tradycyjną pastą do zębów, ale do komercyjnej produkcji wynalazku szykuje już się pierwsza firma - japoński koncern Shiken.
- 11 odpowiedzi
-
- Kunio Komiyama
- dwutlenek tytanu
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Stephen Elop, były menedżer Microsoftu, został dyrektorem wykonawczym Nokii. Elop ma pomóc fińskiej firmie we wzmocnieniu jej pozycji rynkowej przede wszystkim dzięki swojemu doświadczeniu na rynku oprogramowania. Elop w przeszłości był prezesem firmy Macromedia i właśnie dzięki niemu skupiła się ona na oprogramowaniu Flash. On również przygotował i przeprowadził sprzedaż Macromedii firmie Adobe w 2005 roku. Później objął w Microsofcie stanowisko szefa wydziału odpowiedzialnego za oprogramowanie dla biznesu. Zarządzał nim na tyle skutecznie, że w ubiegłym kwartale sprzedaż tego oprogramowania wzrosła o 15%. Nokia pozostaje największym producentem telefonów komórkowych na świecie, jednak Apple i Google wykorzystują swoje systemy operacyjne i oprogramowanie do wypromowania urządzeń z iOS-em i Androidem. To z czasem może zagrozić pozycji Nokii. Dlatego też Finowie chcą, by Elop, wykorzystując swoje doświadczenie na rynku software'u, pomógł im stworzyć programy, dla których użytkownicy kupią telefon. "On ma doświadczenie na polu oprogramowania, a to staje się coraz ważniejszym czynnikiem na rynku smartfonów" - mówi Mark McKechnie, analityk z San Francisco. Urodzony w Kanadzie Elop to pierwszy szef Nokii pochodzący spoza Finlandii.
-
Uczeni z MIT-u, jako pierwsi w historii, zaobserwowali przepływ pojedynczych jonów przez węglowe nanorurki. Dzięki takiemu osiągnięciu nanorurki można będzie wykorzystać w roli superczułych detektorów oraz do badania reakcji chemicznych na poziomie pojedynczych molekuł. W najnowszym numerze Science naukowcy informują, że naładowane jony sodu czy chloru nie tylko są w stanie przepłynąć szybko przez węglowe nanorurki, ale mogą robić to pojedynczo w danym przedziale czasu. Nanorurkowe kanały są bardzo długie, mają nawet pół milimetra, zatem umożliwiają wykrycie niewielkich molekuł. Obecnie używane są systemy zbudowane z krzemowych membran z wywierconymi otworami. Są one jednak około 20 000 razy krótsze niż kanały z nanorurek. To z kolei oznacza, że mogą przez nie przechodzić tylko duże molekuły, te mniejsze przepłyną tak szybko, że nie zostaną wykryte. Z perspektywy molekularnej są to wyjątkowo wielkie odległości. Takie przerzucanie mostów pomiędzy światem nano a większymi rozmiarami daje nam możliwość zastosowania zjawisk występujących z nanoskali w makroświecie - od oczyszczania wody, poprzez detektory po ogniwa paliwowe - mówi profesor Shekhar Garde z Rensselaer Polytechnic Institute. Profesor Michael Strano, doktor Chang Young Lee oraz studenci Wonjoon Choi i Jea-Hee Han wyprodukowali nanorurkowe kanały na podstawce o powierzchni 1 cm2. Podstawka łączyła ze sobą dwa zbiorniki z wodą. Każdy z nich zawierał elektrodę. Jako, że przepływ prądu uzależniony jest od przepływu jonów, uczeni łatwo mogli stwierdzić, czy jony przedostają się przez nanorurkowy kanał. Jednocześnie zauważono, że przez nanorurkę przepływają nie tylko protony, ale również inne dodatnio naładowane jony. Zaobserwowano przechodzące przez kanał jony sodu. Naukowcy uważają, że obecnie, ze względu na budowę kanałów, tylko jony naładowane dodatnio mogą się przedostać. Chcą jednak stworzyć nanorurkowe kanały transportujące też ujemnie naładowane jony. Gdy już będą mieli dwa typy takich kanałów, zamierzają połączyć je w jednej membranie i wykorzystać ją do odsalania wody morskiej. Obecnie stosowane technologie, takie jak destylacja o odwrotna osmoza są bardzo drogie i wymagają dostarczenia dużych ilości energii. Membrany, dzięki którym z wody morskiej będzie można oddzielić jony sodu i chloru, powinny być znacznie tańszym sposobem odsalania.
-
- Michael Strano
- jony
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dlaczego sen jest nam niezbędny i jaki jest mechanizm zmuszający nas do spania - na to pytanie nie ma wciąż zadowalającej odpowiedzi. Do wyjaśnienia zagadki snu zbliżają nas jednak kolejne badania, w tym eksperymenty na zwierzętach. Uczeni najczęściej porównują funkcjonowanie organizmów żyjących normalnie osobników z osobnikami pozbawianych snu. Ostatnie eksperymenty na muszkach owocówkach, głodzonych i pozbawianych snu, dają ciekawe wyniki, sugerując związek lipidów (rodzaju tłuszczy) a zwłaszcza trójglicerydów z potrzebą snu. Uczeni wykorzystali muszki owocowe zmodyfikowane genetycznie, które pozbawiano snu przez potrząsanie, kiedy tylko próbowały spać; część z nich była najedzona, część w czasie eksperymentu głodowała. Muszki z mutacją w genie cycle odpowiedzialnym za ich zegar biologiczny mają podniesiony poziom trójglicerydów. Okazały się one bardzo wrażliwe na deprywację senną - potrzebują odsypiać okres bezsenności, a już po dziesięciu godzinach bez snu zaczynają zdychać. Przynajmniej te najedzone, bo muszki głodne potrafiły obyć się bez snu do 28 godzin bez potrzeby odsypiania. Kiedy jednak sztucznie hamowano rozkład trójglicerydów w organizmach głodzonych owadów, powracała potrzeba snu. Podobnie ma się sprawa z muszkami posiadającymi zmienioną wersję genu brummer, mają one również wysoki poziom lipidów i potrzebują intensywnego „odsypiania" po przedłużonej aktywności, konieczność tę redukuje głodówka. Z kolei muszki z mutacją w genie Lsd2 są chudsze od zwykłych osobników i mają niski poziom lipidów. One nie potrzebują w ogóle odsypiania okresu bezsenności. We wszystkich doświadczeniach głodujące osobniki były bardziej aktywne i potrzebowały mniej snu. Wyniki eksperymentów sugerują dość wyraźnie, że senność powiązana jest z rosnącym poziomem lipidów w organizmie, w szczególności trójglicerydów. W miarę tego wzrostu zwierzęta stają się bardziej senne i ospałe. Oznaczałoby to, że zjawisko snu ma podłoże metaboliczne: głodówka spowalnia tworzenie się substancji indukujących senność. Mechanizm likwidowania senności przez uczucie głodu, zdaniem uczonych, ma podłoże ewolucyjne. W naturze osobnik głodny powinien raczej szukać pożywienia, a nie miejsca do snu, jeśli chce przeżyć. Znalezienie mechanizmu, w jaki poziom lipidów wpływa na potrzebę snu daje szansę na opracowanie skutecznych i bezpiecznych leków likwidujących bezsenność i inne dolegliwości związane ze snem. Autorzy badania to Paul Shaw neurolog na Washington University School of Medicine, St. Louis oraz Robert Greene z University of Texas: Southwestern Medical Center, Dallas i Jerome Siegel neurolog na University of California, Los Angeles.
- 5 odpowiedzi
-
- Paul Shaw
- trójglicerydy
- (i 6 więcej)
-
Pleśnie niszczące rolki z kliszami zagrażają nie tylko filmom, ale i zdrowiu archiwistów. Grzyby tworzące nalot na kliszy wytwarzają enzymy, które pozwalają im wykorzystać składniki filmu do wzrostu. Jeśli klisza jest szczególnie zapleśniała, w powietrze wzbijają się duże ilości zarodników, co oznacza, że mogą być one również postrzegane jako zagrożenie zdrowotne – tłumaczy Gavin Bingley, który zaprezentował wyniki swoich prac na jesiennej konferencji Stowarzyszenia Mikrobiologii Ogólnej w Nottingham. Jego zespół analizował szereg zagrzybionych filmów z North West Film Archive na Manchester Metropolitan University. Oceniano liczbę i rodzaj zarodników wydzielanych podczas symulowanej konserwacji. Większość obserwowanych grzybów należała do bardzo rozpowszechnionych rodzajów Aspergillus i Penicillium [były to różne gatunki kropidlaków i pędzlaków]. W przypadku niektórych rolek liczba wydzielanych zarodników przekraczała jednak obowiązujące normy. Naukowcy zaznaczają, że choć w archiwach taśmy są przechowywane w ściśle kontrolowanych warunkach, zdarza się, że ulegają skażeniu przed przybyciem na miejsce. Dla pracowników takiej placówki odróżnienie filmów pokrytych żywą pleśnią od klisz zawierających tylko martwe komórki może być trudne, jeśli nie niemożliwe. Niekiedy prowadzi to profilaktycznego pozbycia się niegroźnych już rolek. Zespół Bingleya zamierza stworzyć czujnik do stwierdzania obecności lotnych związków wydzielanych przez grzyby podczas wzrostu. Na razie akademicy pracują nad listą prozdrowotnych i technicznych zaleceń dla archiwistów.
- 1 odpowiedź
-
- Gavin Bingley
- Penicillium
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jednym z wielu programów prowadzonych przez amerykańską DARPA (Agencja Badawcza Zaawansowanych Projektów Obronnych) są badania nad hełmem, który pozwoli zdalnie stymulować mózgi żołnierzy. DARPA współpracuje z profesorem Williamem J. Tylerem z University of Arizona, który od kilku lat bada systemy nieinwazyjnej stymulacji mózgu. Techniki takie mogą być pomoce w leczeniu choroby Parkinsona czy depresji. Posłużą też do stworzenie interfejsów łączących mózg z komputerem. Z kolei DARPA chciałaby dzięki pracom Tylera stworzyć hełm, który będzie w stanie zwiększyć możliwości żołnierzy, pobudzając ich do dłuższego czuwania czy redukując stres lub ból. Jak wyjaśnia Tyler, najpoważniejsze wyzwania to osiągnięcie dużej rozdzielczości systemu, co pozwoli na kontrolowanie niewielkich struktur oraz opracowanie metod głębokiej nieinwazyjnej penetracji, pozwalającej na osiągnięcie głębiej położonych obszarów mózgu. Obecnie wykorzystywane techniki w wielu przypadkach wymagają chirurgicznego wprowadzenia elektrod do mózgu. A techniki nieinwazyjne albo charakteryzują się małą rozdzielczością, albo sygnały nie docierają głęboko. Dlatego też uczonego interesuje stymulacja ultradźwiękowa. Może ona zapewnić pięciokrotnie lepszą rozdzielczość niż obecnie stosowane techniki nieinwazyjne, a jednocześnie pozwala dotrzeć do równie głęboko położonych struktur mózgu co metody inwazyjne. Laboratorium Tylera otrzymał od DARPA grant i rozpoczęło badania nad stymulowaniem prawidłowo rozwiniętego zdrowego mózgu. Opracowano już prototyp hełmu z wbudowanym mikrokontrolerem i przetwornikami ultradźwiękowymi. Ultradźwiękowa stymulacja przyda się do minimalizowania efektów pourazowych uszkodzeń mózgu u żołnierzy. Jak wyjaśnia Tyler naprawdę groźne nie są początkowe uszkodzenia. Problemem są uszkodzenia spowodowane zmianami metabolizmu, pojawieniem się wolnych rodników i tym, co dzieje się w ciągu najbliższych godzin po urazie. Jeśli w przypadku urazu możliwe będzie szybkie zdalne rozpoczęcie interwencji medycznej, można będzie uniknąć uszkodzeń, które pozostaną na całe życie.
- 27 odpowiedzi
-
Astrofizycy z Australii i Wielkiej Brytanii poinformowali, że znaleźli dowody na to, iż prawa fizyki są różne w różnych częściach wszechświata. Do takiego wniosku doszedł zespół pracujący pod kierunkiem Johna Webba z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii. Naukowcy badali stałą struktury subtelnej, która jest podstawową stałą fizyczną. Opisuje ona siłę oddziaływań elektromagnetycznych i oznaczana jest jako α. Okazuje się, że wielkość ta wcale nie jest stała. Uczeni wykorzystali teleskop VLT w Chile oraz teleskop Kecka z Hawajów. Za ich pomocą sprawdzili, w jaki sposób światło z 300 galaktyk położonych w odległości 12 miliardów lat świetlnych jest absorbowane przez atomy pyłu międzygwiezdnego. Jako że oba teleskopy znajdują się na różnych półkulach Ziemi, muszą być zwrócone w różnych kierunkach. Porównanie danych z urządzeń wykazało znaczne różnice. Gdy za pomocą teleskopu Kecka patrzymy na północ, to α odległych galaktyk jest średnio mniejsza. Gdy patrzymy na te galaktyki na południe za pomocą VLT - α jest większa - mówi Julian King z University of New South Wales. Różnica jest niewielka, rzędu 1/100 000, ale naukowcy nie wykluczają, że poza horyzontem, który jesteśmy w stanie obserwować, może być ona znacznie większa. Profesor Webb mówi, że istnieje oś, wzdłuż której alfa ulega zmianie. Sam fakt, że stała struktury subtelnej okazała się zmienną, świadczy o tym, że prawa pozwalające na istnienie życia na Ziemie nie muszą dopuszczać jego pojawienia się w innych obszarach kosmosu. Tam życie może powstawać według całkowicie innych zasad. Astrofizyk Scott Croom, który nie był zaangażowany w opisywane badania, doradza ostrożność. Mówi, że twierdzenia jego kolegów są rewolucyjne i jeśli się potwierdzą będzie to "fantastyczna rzecz", jednak konieczne są mocne dowody na poparcie ich słów. Przypomina, że podczas tego typu obserwacji łatwo o błędy i już w przeszłości okazywało się, że wiele z obiecujących odkryć okazało się niewypałami, gdyż uzyskane dane zostały zafałszowane przez nieznane wcześniej błędy.
- 7 odpowiedzi
-
- John Webb
- University of New South Wales
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zmian przedrakowych w przewodzie pokarmowym można poszukiwać za pomocą endoskopu. Specjaliści wskazują jednak, że jest to stosunkowo drogie badanie, poza tym u części osób nie da się go przeprowadzić ze względu na odruch wymiotny wywołany drażnieniem podstawy języka i tylnej ściany gardła. Dzięki pracom brytyjskiego Komitetu Badań Medycznych można temu zaradzić, stosując zawieszoną na żyłce cytogąbkę (British Medical Journal). Cytogąbka zbiera komórki, które można zbadać np. pod kątem przełyku Barretta. Jest to stan chorobowy dolnej części przełyku. W błonie śluzowej pojawiają się ogniska metaplazji, czyli komórek odmiennych morfologicznie i czynnościowo od otoczenia. Przełyk Barretta rozwija się u 10-20% osób uskarżających się na refluks żołądkowo-przełykowy oraz zapalenie śluzówki przełyku. Raka przełyku diagnozuje się u 1 na 10 osób z tą dolegliwością. Zespół naukowców z Wydziału Komórek Rakowych Komitetu Badań Medycznych w Cambridge podkreśla, że miniaturową gąbeczką można by wykorzystywać podczas testów przeprowadzanych w gabinecie lekarza pierwszego kontaktu. Po połknięciu kapsułka rozszerza się, tworząc w żołądku gąbkopodobną sieć o średnicy 3 cm. Gdy upłynie 5 minut, trzeba ją usunąć przez usta (wystarczy pociągnąć za żyłkę), a zebrane komórki są analizowane w laboratorium. Urządzenie przetestowano na 500 pacjentach w wieku od 50 do 70 lat. By potwierdzić uzyskane w ten sposób wyniki, wykonano im także gastroskopię. Okazało się, że cytogąbka wykryła ponad 90% przypadków przełyku Barretta. Co więcej, metoda przypadła do gustu samym chorym. Planowane są dalsze testy skuteczności metody. Szefowa ekipy dr Rebecca Fitzgerald podkreśla, że w ciągu ubiegłych 2 dekad liczba przypadków przełyku Barretta w krajach zachodnich szybko wzrosła.
-
- komórki
- dr Rebecca Fitzgerald
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Od jakiegoś czasu badania wskazywały, że istnieje związek pomiędzy nocnym oświetleniem a zachorowalnością na nowotwory, winne są tu zarówno mocne żarówki, świecące w naszych mieszkaniach, jak i nocne oświetlenie miasta, zwane „zanieczyszczeniem świetlnym". Eksperymenty izraelskich naukowców z University of Haifa potwierdzają tę zależność. Osoby wyeksponowane na nocne oświetlenie znacznie częściej zapadają na raka prostaty (w przypadku mężczyzn) lub piersi (w przypadku kobiet). Domniemanym mechanizmem wiążącym nocne światło z nowotworami są zakłócenia w produkcji melatoniny, hormonu wydzielanego przez szyszynkę podczas okresów braku światła. Melatonina reguluje sen, ale pełni także inne funkcje regulacyjne w naszym organizmie. Eksperyment na myszach, przeprowadzony przez izraelskich naukowców miał zweryfikować hipotezę melatoninową. Doświadczalnym gryzoniom wszczepiono komórki nowotworowe i podzielono je na cztery grupy. Pierwsza była wystawiona na „długie dni" czyli 16 godzin światła na dobę i tylko 8 godzin ciemności; druga grupa miała takie same warunki, ale była „leczona" dawkami melatoniny. Trzecia grupa żyła w warunkach 8 godzin „dnia" i 16 godzin ciemności; czwarta grupa miała podobną dobę jak trzecia, ale podczas nocy przerywano jej sen półgodzinnym okresem oświetlenia. U myszy mających krótki dzień rozwój nowotworu był najmniejszy, średni jego rozmiar po zakończeniu badań wynosił 0,85 cm sześciennego. U gryzoni, którym długa noc przerywano światłem rozmiar nowotworu wynosił średnio 1,84 cm sześc., zaś u myszy ze sztucznie przedłużonym dniem nowotwór rósł aż 5,92 cm sześc., co dowodzi powiązania tempa rozwoju nowotworu z przedłużoną ekspozycją na światło. O tym, że za mechanizm tego powiązania odpowiada melatonina, świadczy wynik dla myszy wystawionych na 16 godzin sztucznego dnia, ale leczonych dawkami melatoniny: rozwój nowotworu w ich przypadku wynosił 0,62 cm sześc., czyli podobnie (a nawet nieco mniej) niż u myszy mających krótkie dnie i spokojne noce. Również ilość zgonów w przypadku myszy leczonych hormonem była niższa, niż w pozostałych grupach. Nocne oświetlenie i sztucznie przedłużony dzień zakłóca nasz biologiczny zegar i produkcję hormonów - podsumowują wyniki autorzy badań. Nie jest jednak dokładnie znany mechanizm wiążący melatoninę z rozwojem komórek nowotworowych. Autorami studium są prof. Abraham Haim oraz współpracownicy: Fuad Fares, Adina Yokler, Orna Harel, Hagit Schwimmer.
-
- University of Haifa
- zegar biologiczny
- (i 5 więcej)
-
W 130 roku przed naszą erą u wybrzeży Toskanii zatonął grecki okręt. Przewoził on leki i syryjskie szkło. Choć ładunek znaleziono we wraku w 1989 r., archeobotanicy dopiero teraz zajęli się analizą składu starożytnych pigułek. Okazało się, że zastosowano w nich wyciągi z ponad 10 roślin, m.in. ketmii (znanej lepiej jako hibiskus) i selera. Po raz pierwszy mamy fizyczny dowód tego, o czym czytaliśmy w pismach starożytnych lekarzy Pedaniosa Dioskurydesa i Galena – cieszy się Alain Touwaide z Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie. Robert Fleischer z należącego również do Smithsonian Institution Narodowego Parku Zoologicznego podkreśla, że wiele tabletek znalezionych w skrzyni nie zamokło. Fleischer analizował materiał genetyczny z dwóch tabletek. Porównał uzyskane sekwencje z prowadzoną przez Narodowe Instytuty Zdrowia bazą danych GebBank. Dzięki temu stwierdził, że w badanych lekarstwach znajdowały się ekstrakty z marchwi, rzodkwi, selera, dzikiej cebuli, dębu, kapusty, lucerny, krwawnika pospolitego i sprowadzanego najprawdopodobniej ze wschodniej Azji lub leżących na terenie dzisiejszych Indii bądź Etiopii hibiskusa. Naukowiec opowiada o starożytnych zastosowaniach wymienionych roślin. Krwawnik miał hamować krwawienie z ran, a Pedanios Dioskurydes, który pracował w Rzymie za panowania Nerona, stosował marchew jako panaceum na wszystkie możliwe schorzenia. Skład pigułek zaskoczył naukowców, ponieważ wstępne analizy wykazały, że użyto w nich słonecznika. Wg obecnego stanu wiedzy, rośliny tej nie znano w Starym Świcie przed odkryciem Ameryk w XV wieku n.e. Należy jednak zachować ostrożność i nie cieszyć się za wcześnie, gdyż słonecznik może być tylko współczesnym zanieczyszczeniem. Naukowcy często uważają, że medykamenty opisane przez Galena i Pedaniosa Dioskurydesa działały wyłącznie dzięki opium. Touwaide uważa, że zadawniony spór można rozstrzygnąć raz na zawsze, sprawdzając, jakie właściwości lecznicze mają wykorzystane w nich rośliny. Amerykanin ma nadzieję, że kiedyś uda się odnaleźć opisywany przez Galena w I w. n.e. therian. Lek ten zawierał wyciągi z ponad 80 roślin.
-
- starożytn Grecja
- statek
- (i 12 więcej)
-
W miarę rozwoju dzieci w kulturze zachodniej uczą się rozmieszczać liczby na mentalnej prostej. Początkowo niedokładnie odzwierciedlają rzeczywiste zależności, gdyż znajdujące się w pobliżu lewego końca mniejsze liczby są od siebie bardziej oddalone niż umieszczone po prawej wyższe wartości. Gdy odległości dla liczb wyższych i niższych się zrównują, poprawia się pamięć liczbowa maluchów. Umiejętność liczenia i zapamiętywania cyfr/liczb jest we współczesnym świecie nieodzowna. Wystarczy wspomnieć m.in. o PIN-ach do konta bankowego czy kodach w domofonach. Stąd pomysł Clarissy A. Thompson z Uniwersytetu Oklahomy i Roberta S. Sieglera z Carnegie Mellon University, by sprawdzić, jak się ma dziecięca pamięć liczb do poznawczego sposobu ich reprezentowania. Thompson przypomina, że choć dzieci potrafią sobie przyswoić poprawną kolejność cyfr, ich liczenie ma niewiele wspólnego z rozumieniem, jak duże są to wartości. W końcu jednak uczą się kojarzyć wielkość z nazwą. Dzieci zwykle zaczynają od logarytmicznej skali liczb, gdzie mniejsze wartości dzielą większe odległości, a wyższe gromadzą się na szczycie. Koniec końców dochodzi do przekształcenia wyobrażenia w odzwierciedlenie liniowe. Psycholodzy przeprowadzili trzy eksperymenty. W pierwszym maluchom przedstawiono zestaw odcinków, pod których lewym końcem widniało zero, a prawym dwadzieścia. Badanym odczytywano serię cyfr i liczb od 1 do 19. Każdą należało zaznaczyć na wykresie. Potem eksperymentator opowiadał historię, w której używano kilku liczb. Maluchy proszono o wymienienie 4 postaci z kreskówek, które miały im pomóc trochę odciążyć pamięć. Potem psycholodzy zadawali różne pytania, np.: "Ile widelców umyła Kasia?". Okazało się, że dzieci z bardziej liniowym wyobrażeniem zależności między liczbami zapamiętały więcej "cyfrowych" faktów z opowiastki. Para naukowców ustaliła, że im bardziej liniowe było dziecięce wyobrażenie świata liczb, tym lepiej brzdące je pamiętały. Dotyczyło to cyfr/liczb z przedziału od 1 do 20 w przypadku przedszkolaków i 1-1000 w przypadku uczniów szkół podstawowych.
- 2 odpowiedzi
-
- Clarissa A. Thompson
- skala logarytmiczna
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Najdroższa drukowana książka świata, za którą w marcu 2000 roku zapłacono 8,8 mln dolarów, znów jest na sprzedaż. Świetnie zachowaną kopię Ptaków Ameryki przyrodnika i malarza Johna Jamesa Audubona wystawia dom aukcyjny Sotheby's. Książka to tylko jeden z licytowanych przedmiotów z kolekcji zmarłego lorda Hesketha. W Ptakach Ameryki znalazło się 435 naturalnych rozmiarów ilustracji. Odbitki wykonywano z rzeźbionych płyt o wysokości 99 i szerokości 66 cm. W oryginalnym XIX-wiecznym wydaniu Brytyjczycy Havellowie senior i junior wykorzystali technikę akwatinty. Złożona z czterech tomów seria wydawnicza ukazywała się na przestrzeni 11 lat – od 1827 do 1838 r. Zachowało się tylko 119 kopii tego rarytasu. Sto osiem znajduje się w muzeach i bibliotekach. Jak łatwo obliczyć, na rynku pozostało 11 egzemplarzy. Audubon przyszedł na świat w 1781 r. na Haiti, wychował się we Francji, a w wieku 18 lat wyemigrował do Ameryki, po której podróżował, prowadząc m.in. badania ornitologiczne. Chcąc namalować jakiegoś ptaka, najpierw do niego strzelał. Potem wieszał martwe zwierzę na kawałkach drutu i zaczynał swoją właściwą pracę. W 1826 r. artysta przyrodnik przybył do Londynu, gdzie szukał partnerów handlowych do wydania swego dzieła i sprzedawał na nie subskrypcje. Do samej śmierci w 1851 r. stale obserwował, kolekcjonował i malował różne okazy ptaków. Oryginały ilustracji zamieszczonych w Ptakach Ameryki są przechowywane w New York Historical Society. Fotografie ilustracji w wysokiej rozdzielczości można zobaczyć na witrynie internetowej Mirror of the World.
-
- kolekcja
- John James Audubon
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wśród psychologów od dziesięcioleci uznawana jest teoria, że studiowanie określonej informacji w różnych sytuacjach skutkuje lepszym zapamiętaniem. Inaczej mówiąc, kiedy na przykład uczymy się imion kolejnych królów Polski: raz powtarzając je w bibliotece, raz w kawiarni, innym razem w domu - lepiej je zapamiętujemy i łatwiej je sobie przypominamy. Uzasadnieniem było domniemanie, że powiązanie informacji z różnymi kontekstami daje umysłowi więcej „punktów zaczepienia". Uczeni z kilku amerykańskich i chińskich uniwersytetów postanowili rzucić wyzwanie tej teorii i sprawdzić jej prawdziwość. Od dawna do badań nad działaniem naszej pamięci używano funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) pozwalającego w czasie rzeczywistym obserwować aktywność całego mózgu. Russel Poldrack, dyrektor Imaging Research Center (IRC) na University of Texas, zastosował udoskonaloną wersję tej techniki, pozwalającą znacznie głębiej zajrzeć w funkcjonowanie mózgu i zrozumieć powiązanie pomiędzy mózgiem a umysłem. W eksperymentach, przeprowadzonych na pekińskim uniwersytecie demonstrowano badanym osobom zestawy zdjęć lub słów w różnych kolejnościach i proszono ich o przypomnienie sobie po upływie trzydziestu minut do godziny. Cały proces zapamiętywania i przypominania obserwowano przy pomocy fMRI. W oparciu o teorię „różnorodności kodowania" uczeni sądzili, że efekty zapamiętywania będą lepsze, kiedy podczas kolejnych odsłon mózg osób badanych będzie pobudzany na różne sposoby. Zamiast tego, ku zdziwieniu autorów studium, okazało się, że zapamiętywanie jest lepsze wtedy, kiedy podczas kolejnych odsłon nauki struktury mózgu wykazują podobny wzór aktywności. Gui Xue, współautor badań zastrzega, że nie oznacza to obalenia starej teorii. Zbliżone schematy aktywności mózgu mogą być bowiem wyzwolone w różnych sytuacjach przez nawet niewielkie bodźce: dźwięk, zapach, wspomnienie, podobna fantazja na jawie, itp. Oznacza to jednak, że teoria „różnorodności kodowania" nie opisuje w pełni pracy mózgu podczas zapamiętywania. Przed naukowcami staje zadanie pogodzenia wyników dawnych i obecnych badań i zrozumienia, jak przekładają się one na funkcjonowanie naszej pamięci. Autorami studium są Russel Poldrack i Jeanette Mumford (University of Texas, Austin); Gui Xue (University of Southern California oraz Beijing Normal University); Qi Dong (Beijing Normal University); Zhong-Lin Lu (University of Southern California); Chuansheng Chen (University of California, Irvine).
-
- Russel Poldrack
- fMRI
- (i 5 więcej)
-
Światowa Organizacja Handlu (World Trade Organization, WTO) dąży do globalnego zniesienia barier handlowych pomiędzy swoimi członkami. Temu służą kolejne rundy negocjacji. Kraje uboższe i rozwijające się są przeciwnikami całkowitej liberalizacji handlu i domagają się możliwości wprowadzania ceł ochronnych na importowane towary. To właśnie było przyczyną fiaska Rundy Doha - trwających od 2001 roku negocjacji na temat liberalizacji handlu w ramach WTO. Państwa rozwijające się argumentują, że ich producentom potrzebna jest ochrona przez zbyt tanim importem. Domagają się zachowania możliwości wznawiania barier celnych w przypadku nagłego spadku cen na światowych rynkach lub zbyt dużego importu. Utrzymują, że jest to konieczne dla stabilizacji cen i ochrony gospodarki. Tymczasem symulacja przeprowadzona na amerykańskim Purdue University dowodzi czegoś zupełnie przeciwnego. Naukowcy z tej uczelni, przy wykorzystaniu komputerowego modelu GTAP (Global Trade Analysis Project, model symulujący zależności światowej gospodarki) wykazali, że cła ochronne w rzeczywistości szkodzą gospodarce słabszych krajów i zamiast stabilizować ceny - powodują ich gwałtowne skoki w przypadku nagłych zmian na światowych rynkach. Zwiększają również koszty ponoszone przez najbiedniejszych. W momencie, kiedy rodzimi producenci zawodzą i zwiększa się import a kraj rozwijający się wprowadza zwiększone cła ochronne, ceny produktów rosną. Zwiększają się ceny żywności a jeśli większa liczba krajów wprowadza podobne bariery celne, destabilizacji ulegają ceny na rynkach światowych. Szczególnie wrażliwi na nagłe cła ochronne są eksporterzy z krajów rozwijających się. Ponieważ ich produkty z reguły są tańsze od światowej średniej, najmniejszy spadek cen na globalnym rynku zwraca bariery celny przeciw nim. Zamiast stabilizować przychody krajowych producentów, cła destabilizują je. Reasumując, importowe cła ochronne nie dają takich skutków, jakich oczekują ich zwolennicy, działają wręcz odwrotnie i bardzo szkodliwie. Autorami studium, opublikowanego w najnowszym numerze World Bank Economic Review są Thomas Hertel, profesor ekonomii rolnej na Purdue University i dyrektor generalny projektu GTAP; Amanda Leister, doktorantka handlu międzynarodowego na wydziale ekonomii rolnej Purdue University oraz Will Martin z Banku Światowego.
- 2 odpowiedzi
-
- Amanda Leister
- Thomas Hertel
- (i 8 więcej)
-
U osób o niecodziennych imionach znacznie częściej diagnozowano choroby psychiczne. Badacze stwierdzają w swoim artykule: Imię dziecka [...] jest już przeważnie ustalone w chwili, gdy bierze pierwszy oddech, a jego osobowość kształtuje się później w cieniu owego imienia. O tym, czy długość życia można być zależna od inicjałów, przeczytasz w artykule w dziale Dziwnologia.
-
Girish Kumar, dyrektor firmy Aiplex Software zasugerował, że jego przedsiębiorstwo atakuje witryny z pirackimi filmami. Aiplex Software pracuje przede wszystkim dla Bollywood, ale miało też w przeszłości zlecenie z Fox Star Studios (to spółka Fox i Star TV). Głównym zadaniem Aiplex jest szukanie w internecie nielegalnych kopii filmów, które dopiero zadebiutowały w kinach. Większość debiutów ma w Indiach miejsce w piątki o godzinie 10 rano. Już po południu tego samego dnia ich kopie trafiają do sieci. Przedsiębiorstwo Kumara wyszukuje witryny, na których znajdują się nielegalne kopie i wysyła do nich ostrzeżenia. Ogólnie rzecz biorąc 95% providerów usuwa nielegalną zawartość. Jedynie strony z torrentami - jakieś 20-25 procent takich serwisów - w ogóle nie przejmują się takimi ostrzeżeniami - mówi Kumar. Jak jednak zasugerował, jego firma posuwa się do przeprowadzania ataków. Jak możemy doprowadzić do wyłączenia takiej witryny? Jedynym sposobem jest DoS. Krótko mówiąc, musimy zalać witrynę milionami ostrzeżeń i doprowadzić w do jej wyłączenia.
- 1 odpowiedź
-
- Aiplex Software
- atak
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W dobie prężnie rozwijającego się handlu elektronicznego można by sądzić, że powoli sklepy stacjonarne stają się przeżytkiem. Okazuje się jednak, że ci, którzy wieszczą ich rychły koniec, będą musieli trochę poczekać. Badania ujawniły bowiem, że klienci są skłonni zapłacić więcej za produkty, których mogą dotknąć (American Economic Review). Pracami zespołu z California Institute of Technology kierował prof. Antonio Rangel. Amerykanie sprawdzali, jak zależy ocena wartości produktu od sposobu jego zaprezentowania, czy w restauracji liczy się, czy wymienia się tylko nazwę deseru, pokazuje jego zdjęcie, czy obwozi się specjał po lokalu na specjalnym wózku. Jeden z członków ekipy, student Benjamin Bushong, wyjaśnia, że większość teorii behawioralnych zakłada, że forma prezentacji się nie liczy. Wybór nie powinien się też różnić z powodu zastosowanej procedury dokonywania wyboru. Nasze eksperymenty wykazały jednak, że forma, w jakiej zaprezentowano obiekty, ma bardzo duże znaczenie. Na początku akademicy z Caltechu prezentowali jedzenie głodnym ochotnikom w trzech formach: 1) tekstowej, 2) w postaci zdjęcia w wysokiej rozdzielczości i 3) na tacy. Potem mierzono chęć zapłacenia za danie. Okazało się, że nie wystąpiły różnice w subiektywnej wartości pokarmów opisanych i sfotografowanych. Stawki oferowane za smakołyk podany na tacy były jednak średnio o 50% wyższe niż w przypadku pozostałych dwóch opcji. Zaskoczyło nas, że tekst i obraz wiązały się z podobną ofertą. Początkowo sądziliśmy, że ludzie będą dawać więcej, dysponując większą ilością informacji lub w zetknięciu z emocjonalnym kontentem. Odkrycia mogą wyjaśnić, czemu nie widzimy większej liczby zdjęć w restauracyjnych menu – to po prostu gra niewarta świeczki [za wysoki koszt przy niskiej skuteczności] – stwierdza Bushong. Rangel podkreśla, że na kolejnym etapie badań trzeba było sprawdzić, czy zaobserwowana wcześniej różnica nie była wynikiem dodatkowego pobudzenia przez zapach postawionego pod nosem wolontariuszy jedzenia. Do eksperymentu wybrano więc drobiazgi z uniwersyteckiej księgarni. Znów ustalano, ile ludzie byliby skłonni zapłacić za przedmiot przy różnych sposobach prezentacji. Również i w tym przypadku ochotnicy chcieli zapłacić średnio o połowę więcej za przedmioty, które znajdowały się w zasięgu ich ręki. Wiedzieliśmy już wtedy, że cokolwiek napędza ten efekt, mamy do czynienia z ogólniejszą reakcją. Od początku naukowcy sądzili, że za efekt odpowiada pawłowowski odruch bezwarunkowy. Nauki behawioralne sugerują, że gdy przed tobą stanie coś apetycznego, mózg uruchomi program ruchowy, nakierowany na zdobycie produktu i zjedzenie go. Dywagowaliśmy, że jeśli nie ma sposobu na dotknięcie obiektu i wskutek tego nie wystąpi reakcja motoryczna, pociąg do skonsumowania będzie znacznie osłabiony. Ponieważ pomysł należało przetestować, psycholodzy umieścili między badanymi a licytowanymi przedmiotami płytę z pleksiglasu. Jako że stały się równie niedostępne jak coś ukrytego za podpisem czy zdjęciem, oferowana cena spadła do analogicznie niskiego poziomu. Nawet jeśli nie dotykasz obiektu, fizyczna obecność wydaje się wystarczać. Warunkiem koniecznym jest możliwość zaistnienia kontaktu – podsumowuje Rangel.
- 1 odpowiedź
-
- motoryczna
- reakcja ruchowa
- (i 6 więcej)
-
Uczeni z Wielkiej Brytanii, Francji i USA, pracujący pod kierownictwem naukowców z University of Leicester, najprawdopodobniej odkryli nowy typ czarnej dziury. Obiekt nazwany roboczo HLX-1 to najbardziej oddalone od nas źródło niezwykle silnego promieniowania X. Jest on położony w galaktyce ESO 243-49, którą dzieli od Ziemi około 300 milionów lat świetlnych. Dotychczas uczonym udało się potwierdzić, że jasność obiektu - wynosząca około 100-krotnie więcej niż jasność podobnych struktur oraz 10-krotnie więcej niż dotychczas najjaśniejsze źródło promieniowania X - została dobrze zmierzona. Potwierdzenie tego faktu oznacza, że naukowcy musieli zweryfikować teorie dotyczące niezwykle jasnych źródeł promieniowania X oraz założyć, że HXL-1 zawiera średniej wielkości czarną dziurę. Dotychczas jedynie teoretycznie zakładano możliwość istnienia takich czarnych dziur. Zaobserwowano bowiem bardzo masywne czarne dziury oraz lżejsze obiekty tego typu. Spekulowano zatem, że istnieją też pośrednie czarne dziury o masie od stu do kilkuset tysięcy większej od masy Słońca. Istnienie takiej właśnie czarnej dziury jest obecnie jedynym możliwym wytłumaczeniem jasności HXL-1.
-
Google pokazało nową usługę o nazwie Google Instant. Pozwala ona na wyszukiwanie w czasie rzeczywistym, co oznacza, że w miarę jak użytkownik wpisuje kolejne litery poszukiwanej frazy, Google na bieżąco pokazuje wyniki wyszukiwania. Instant można uznać za rozszerzenie narzędzia Suggest, które podpowiada wyszukiwaną frazę. Teraz z podpowiedziami została połączona prezentacja wyników. Dzięki takiemu rozwiązaniu użytkownik może zaoszczędzić nieco czasu (liczonego w sekundach) na oczekiwaniu na wyniki. Instant działa już od wpisania pierwszego znaku. Jeśli np. szukamy informacji na temat premiera Tuska, to już po wpisaniu litery "d" na pierwszym miejscu wyszukiwania otrzymamy odnośnik do witryny dictionary.com. Wpisanie "o" powoduje zmianę w wynikach wyszukiwania na dominos.com. Odnośnik do informacji o Donaldzie Tusku trafi na pierwsze miejsce wyszukiwania po wpisaniu "donald tus". Wynika to z faktu, że istnieje wiele pojęć zaczynających się od "don" oraz wielu znanych Donaldów. Jeśli jednak szukamy Lecha Wałęsy, to na pierwszą pozycję wyszukiwania trafi on już po wpisaniu "lech" i naciśnięciu spacji. Aby skorzystać z Google Instant konieczne jest zalogowanie się.
-
Dotąd sądzono, że kacheksja, czyli wyniszczenie nowotworowe, w przebiegu którego dochodzi m.in. do jadłowstrętu, spadku beztłuszczowej i tłuszczowej masy ciała oraz zaników mięśni, oszczędza mięsień sercowy. Badania na modelu zwierzęcym dowodzą jednak, że to nieprawda. Zespół prof. Marthy Belury z Uniwersytetu Stanowego Ohio prowadził eksperymenty na myszach z rakiem jelita grubego. Znaleziono dowody na zmiany w budowie mięśnia sercowego i pogorszenie jego funkcji. Wcześniejsze studia sugerowały, że kacheksja odpowiada za 1/5-1/3 zgonów w chorobie nowotworowej. Ponieważ jest to jednak złożony problem medyczny, nie znano jego dokładnych przyczyn i trudno było przewidzieć, kto jest szczególnie narażony na zespół wyniszczenia. Skoro wiemy, że pewne rodzaje nowotworów są związane z kacheksją [najczęściej do wyniszczenia dochodzi przy raku jelita, innych nowotworach układu pokarmowego oraz pewnych nowotworach płuc], może być ważne, by pomyśleć o działaniu serca, zanim ludzie zaczną tracić na wadze. Poddając pacjenta chemioterapii, lekarze powinni próbować chronić ten mięsień, pamiętając np. o podtrzymaniu wagi za pomocą dodatkowych składników odżywczych. Towarzyszące kacheksji zmęczenie i osłabienie da się przypisać zanikowi mięśni szkieletowych. Nasze wyniki wspierają jednak ideę, że to niewystarczająca wydolność serca odpowiada za znużenie, prowadząc do ograniczenia ruchu i jeszcze większego zaniku mięśni. To błędne koło, które przyczynia się do wystąpienia komplikacji związanych z nowotworową kacheksją – tłumaczy Belury. Amerykanie porównywali myszy z rakiem jelita grubego i zdrowe. W 14. dniu studium, gdy chore gryzonie wyraźnie chudły, badacze przeprowadzili echokardiografię (ultrasonokardiografię, UKG). W ten sposób ujawniono, że myszy z guzami jako grupa miały niższe tętno – średnio występowało u nich niemal 21% uderzeń serca na minutę mniej – a serce przepompowywało znacznie mniej krwi niż u zdrowych zwierząt. W 17. dniu studium naukowcy odnotowali 23-proc. różnicę w wadze obu grup myszy. Chociaż gryzonie z guzami jadły mniej w miarę rozwoju choroby, badanie zaprojektowano w taki sposób, by pokazać, że ograniczona konsumpcja nie jest jedyną przyczyną utraty wagi. Zdrowe myszy, które spożywały identyczną liczbę kalorii, również chudły, ale zachowywały masę mięśni szkieletowych i normalną akcję serca. Dzięki mikroskopowi elektronowemu zbadano tkankę serca wszystkich myszy. U zwierząt z kacheksją występowały ślady uszkodzeń: zmiany w mitochondriach i zwiększenie ilości tkanki włóknistej. Mitochondria wyglądały naprawdę źle, jakby miały się prawie rozpaść. Zauważyliśmy także początki bliznowacenia – tworzenie kolagenu – którego nie chcielibyście widzieć w żadnym rodzaju tkanki mięśniowej, a zwłaszcza w sercu. Podobne zjawiska nie występowały u gryzoni wolnych od guzów. Na koniec Amerykanie skupili się na działaniu genów tkanki serca. Ustalili, że u zwierząt z kacheksją białka związane z generowaniem mocy mięśniowej przekształciły się z postaci dorosłej w płodową. W ramach przyszłych badań zespół Belury chce sprawdzić, czy podanie leków lub dodatkowych składników odżywczych może zahamować deteriorację funkcji serca.
-
W ofercie firmy Super Talent znalazły się cztery klipsy USB korzystające z łącza w wersji 3.0. Dwa z nich wyposażono w pamięć podręczną DRAM, dzięki czemu, jak zapewnia producent, wydajność przy obsłudze dużej liczby niewielkich plików wzrosła o 300%. Super Talent informuje, że np. jeśli chcemy skopiować 40 plików MP3 na klips USB, to dzięki dodaniu pamięci podręcznej, operacja ta zostanie przeprowadzona 260% szybciej, a zatem potrwa nie 13 (w przypadku łącza USB 3.0), a jedynie 5 sekund. Im mniejsze pliki kopiujemy, tym większe korzyści odnosimy z zastosowania pamięci podręcznej. Jeden z menedżerów Super Talenta stwierdził: Nie mówimy już o 10-krotnym zwiększeniu wydajności w porównaniu do USB 2.0. Teraz mówimy o rzeczywistym zwiększeniu prędkości pracy nawet o 110 razy w porównaniu z tym, do czego dotychczas użytkownicy mieli dostęp. Do sklepów trafią zatem urządzenia USB 3.0 Express Drive 16 GB (sugerowana cena detaliczna to 59 USD), USB 3.0 Express Drive 32 GB (99 USD), USB 3.0 Express RAM CACHE Drive 32 GB (129 USD) oraz USB 3.0 Express RAM CACHE Drive 64 GB (209 USD). W pamięć podręczną wyposażono dwa ostatnie z wymienionych klipsów.
- 1 odpowiedź
-
- pamięć podręczna
- USB 3.0
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: