Nie jest lepszy, bo więcej uzyskuje, skoro to wynika ze szczęścia. Jeśli wygrasz w totolotka, to nie będziesz lepszym graczem w totolotka. Masz po prostu farta.
W ogóle nie zależy od założeń, bo wiadomo, że lepszy jest wtedy gdy uzyskuje zysk ponad premię za ryzyko. Jeśli uzyskuje równy premii za ryzyko - jest przeciętny. Jeśli poniżej - gorszy.
Nie ma nigdzie mowy o trendach. Jest tylko mowa o ryzyku, optymizmie i pewności siebie. Usuwając dwa ostatnie czynniki dostaniemy średnio większy zysk / stopę zwrotu. Dodając te dwa czynniki zysk musiałby przekroczyć premię za ryzyko. Ale z artykułu wcale tak nie wynika - wnioski skupiają się właśnie raczej na związku między większym ryzykowaniem a pewnością siebie, tak jakby cała nadwyżka wynikała z podejmowania większego ryzyka. Nie ma to związku z byciem lepszym inwestorem.
Właśnie implikacja jest błędna. Z faktu, że średnio biorąc konserwatyści więcej zarabiają, bo więcej ryzykują, nie wynika, że są lepszymi inwestorami. Większy (oczekiwany) zysk to premia za ryzyko, a nie premia za konserwatyzm.
To kłóci się z twierdzeniem, że konserwatyści są lepszymi inwestorami. Przecież twierdzenie, że oczekiwany zysk jest większy przy większym ryzyku, to truizm. Z niego nie wynika, że jeśli więcej ryzykuję, to jestem lepszym inwestorem.