Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1861
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    65

Zawartość dodana przez peceed

  1. Po zerowo to jest pytanie do ekspertów teorii strun. Po pierwsze obliczenia w teorii strun to nie jest banalna sprawa. Po drugie, leptony mają wiele możliwych reprezentacji geometrycznych w różnych kompaktyfikacjach teorii strun (co w sumie nie dziwi, rozumiem to tak że fizyczny obiekt ma różne reprezentacje w różnych teoriach dualnych).. Po trzecie, kwantyzacja wynika z własności topologicznych, czyli tak jak chce to robić kolega. To właśnie jest takie zadziwiające w niechęci kolegi do teorii strun: rozwija teoryjkę która na miniaturową skalę stara się opisać izolowany aspekt rzeczywistości środkami analogicznymi do używanych przez teorię strun. Nie lepiej od razu zabrać się za coś poważnego? Czy poza faktem wykorzystywania przez teorię strun mechaniki kwantowej jest jeszcze jakiś inny powód dla którego nie pasuje ona koledze? Najgorsze jest to, że nawet po opracowaniu teorii która daję jakieś fragmenty fizyki cząstek nic z tego wynika. Spodziewamy się, że się da. Co najwyżej powstanie jeszcze jeden toi toi model.
  2. PSI. Perwersyjna Sztuczna Inteligencja Osobiście postulowałem wielkie znacznie rezonansu stochastycznego który może wzmacniać słabe myśli: Czasami w mózgu pojawia się taka ledwo istniejąca myśl, skojarzenie i czasami trzeba poświęcić minutę czasu na wyostrzenie tego wewnętrznego sygnału który najczęściej przekształca się bardzo nieoczywiste skojarzenie.
  3. No to jednak kolega nie rozumie Przejście MK->klasyczna jest ścisłe (h->0). Kluczem jest zrozumienie, że wielkie obiekty kwantowe dekoherują i zaczynają zachowywać się jakby klasycznie bo fazy się rozjeżdżają. Zamiast formalnego przejścia h->0 (strzałka skraca się do 0) mamy uśrednianie się przypadkowych faz do 0. Przecież już wiązania chemiczne są czysto kwantowymi efektami... Wszystkie efekty są kwantowe, tylko czasami tego nie widać na pierwszy rzut oka. Te ekstra poziomy to są kolejne abstrakcyjne uproszczenia. Ja to atomowy glut. Moje zachowanie może być rozumiane w kategoriach coraz to bardziej ogólnych modeli. No i jeszcze można łatwo pokazać jaki obiekt zachowuje się kwantowo (a tak naprawdę falowo): taki w którym strzałki fazy ustawią się w jedną stronę. W wielkim obiekcie jest to skrajnie nieprawdopodobne, w jednostrzałkowym - gwarantowane Teoria strun nie wymaga dofitowania tych parametrów, ona je pozwala wyliczyć. Jeśli przypadkiem nie opisuje świata, to w całkowicie dowodliwy sposób można to wykazać, że nie ma kompaktyfikacji dającej takie parametry. Jeśli opisuje, to zasadniczo można wskazać taką kompaktyfikację, która je daje. Wbrew obiegowym memom jest całkowicie falsyfikowalna. A że może to potrwać bardzo długo w praktyce - nie jest to problem przyrody. Od działalności Archimedesa upłynęło już 2300 lat.
  4. Nie do końca. Teoria strun to jest wyjaśnienie, bo opisuje znacznie szerszy zespół zjawisk w koherentny sposób, tzn. zawiera kwantową grawitację. I do tego jest prostsza: te wszystkie "rzeczywiste" parametry modelu standardowego dają się wyliczyć matematycznie z określonej kompaktyfikacji: jedyny techniczny problem jest taki, że nie znamy naszej. Skończona teoria dostarcza nieskończonej ilości cyferek. Do tego przewiduje zjawiska leżące całkowicie poza możliwościami modelu standardowego, eksperymentami możliwymi do przeprowadzenia co do zasady. Bardzo ciekawym wynikiem teorii strun jest unifikacja pojęcia cząstki i czarnej dziury: czarna dziura to cząsteczka o masie większej od masy Plancka. Najważniejszą cechą teorii strun jest to, że nie da się jej zmodyfikować. To nie jest sztukowanie struktury matematycznej, ta po prostu jest i jest poznawana przy pomocy nowo odkrywanych metod matematycznych. Żaden fizyk się w tym nie upiera, a zwłaszcza teoria strun ze swoimi dualizmami i zasadą holograficzną: ona jawnie mówi że nawet wymiarowość przestrzeni nie jest fundamentalna. Nie zmienia to jednak faktu, że te perspektywy są matematycznie równoważne. Natomiast wszyscy fizycy zgadzają się, że są modele gorsze i lepsze. Nikt tego nie robi, bo doskonale wiadomo, że mechanika kwantowa rządzi całym światem. Elektron zbliżający się do protonu zawsze jest chmurą prawdopodobieństwa. pomyłka to pokłosie faktu, że wciąż myśli kolega w kategoriach klasycznego świata z kwantowymi obiektami tu i ówdzie. To w co bawią się eksperymentatorzy, to budowanie coraz większych układów do których opisu przybliżenie klasyczne nie wystarcza. Natomiast mechanika kwantowa nie ma kanonicznej granicy oddzielającej ("klasycznego") obserwatora od rzeczywistości kwantowej: to kwestia umowna. Niezależnie od naszego wyboru MK da poprawny wynik zawsze, a klasyczna czasami. Co ważniejsze, MK nie zajmuje się obserwatorem: ona zawsze opisuje subiektywną wiedzę pewnego obserwatora, a wiedza układu nie może z powodów czystej logiki obejmować tego układu, to chyba jasne dla każdego: komputer nie ma odpowiedniej mocy, aby zasymulować siebie symulującego siebie. Natomiast ten logicznie nieredukowalny obserwator może sobie logicznie dzielić obserwowaną rzeczywistość na oddziałujące ze sobą podukłady, nazwać jednego z nich obserwatorem i jeśli będzie on na tyle duży że jego działanie będzie dobrze przybliżane przez mechanikę klasyczną, to wiedza tego obserwatora również będzie opisywana przez mechanikę kwantową. Przyrząd obserwacyjny to taki zdegenerowany obserwator. To wynik świadczący o wewnetrznej konsystencji mechanik kwantowej, pozwalający nam wierzyć, że sami też możemy/musimy być opisywani jako układ kwantowy (czyli jakaś wiedza). To zabieg konieczny żeby w ogóle mówić o ogólnie obowiązujących prawach fizyki. Mechanika klasyczna ma dokładnie takie samo założenie nie formułowane w sposób jawny, bo ignoruje obserwatora, co jest uprawnione o tyle że wiedza wszystkich subiektywnych obserwatorów jest taka sama.
  5. Nadzór jest, jego rolę pełni środowisko agenta kierowanego przez mózg a informacja do treningu to ból/przyjemność. Przypuszczam że kluczem jest tworzenie przez mózg w sposób dynamiczny dynamicznych sieci które są trenowane w różnych kontekstach, można myśleć o tym jak o ukrytych warstwach które są współdzielone do różnych zadań. Mam też wiele obserwacji wynikłych z obserwowania od środka uszkadzanego mózgu, na przykład bardzo wiele zadań jest tworzonych przez stopniową aproksymację i zadaniem pewnych sieci jest tylko i wyłącznie modyfikowanie działania innych, bo tak naprawdę mózg praktycznie nie ma do czynienia z informacją, tylko z metainformacją. Informacja pojawia się w siatkówce i jest rekonstruowana w korze wzrokowej. Pewne koncepcje powstają warstwami, to nie jest tak że od razu trenuje się sieć o dużej grubości, tylko tworzy się najpierw zgrubne pojęcia, potem korzystając z nich składa większe abstrakcje.
  6. Robot to tylko metalowy szkielet. Pyta kolega o sztuczną inteligencję (SI). A ta jest w stanie wykonywać coraz więcej ludzkich zadań. Szachy, automatyczna translacja jęków, rozpoznawanie obrazów - wszędzie maszyny mają już wydajność większą od ludzi. Ludzki mózg ma bardzo dobre algorytmy uczenia i jest wielki. Te algorytmy muszą być oparte na konkurencji obwodów ze sobą, zasadniczo każda część mózgu stara się uczyć wszystkiego ale zwycięzca zgarnia wszystko. Mam podejrzenie że mechanizmy które tym zawiadują przypominają wolny rynek. W dzień tworzymy nowe połączenia, w trakcie snu zachodzi pruning i debugowanie (odczuwane jako sny). Tutaj jest wielkie pole do usprawnień. Mózg ludzki ma też bezpośrednio architekturę neuronową która zdaje się być najlepszym paradygmatem inteligentnych obliczeń, komputer musi ją co najmniej częściowo symulować. W chwili obecnej doścignięcie możliwości ludzkiego mózgu to kwestia maksymalnie 20 lat, aczkolwiek maszyna może być znacznie większa. Nie mamy operacyjnej definicji świadomości. To termin który nasze mózgi wiążą z różnymi aspektami swojego funkcjonowania.
  7. A ja pytam o to konkretne, bo nie jest ono nawet jednoznaczne gramatycznie. Chcę zrozumieć w czym problem. Co ma zmienić sok z buraka, jest on zdrowy i leczy raka
  8. To jest postawienie wszystkiego na głowie. Ładunki są skwantyzowane, prawo gaussa może zwracać taki ładunek jaki jest w środku ale nic nie poradzi na to że źródłą są skwantowane, bo... to ładunki są źródłem pola a nie odwrotnie. Ogon nie macha psem, nawet jeśli jakiś radosny matematyk zsynchronizuje ruch kamery i przedstawi filmik że tak to wygląda. Istnienie skwantowania ładunków jest konieczne jeśli istnieją monopole magnetyczne - a to praktycznie przesądzona sprawa - i wynika z kwantowania momentu pędu. Równie dobrze zatem może się kolega pytać dlaczego moment pędu jest skwantowany. Argumentację przedstawił Dirac. Wszystkie oddziaływania są emergentne w teorii strun, to wynik ich dynamiki. Ale żeby była jasna sprawa - struny nie są obiektami klasycznymi więc niczego sobie kolega nie narysuje, i nic by nie wyglądało. Struny oznaczają raptem tyle, że funkcja falowa podstawowych obiektów nie jest sparametryzowana położeniami punktów w 10 wymiarowej przestrzenii tylko jest funkcją po wszystkich konfiguracjach struny w całej przestrzeni, ona jak najbardziej ma swoją nieoznaczoność! Formalnie, rozpatrując funkcję falową struny musi kolega uwzględniać wkłady nawet od 10 kilometrowych pętli, dokładnie tak samo jak to, że funkcja falowa elektronu nigdzie nie znika - ale nikt nie bawi się w obliczenia w ten sposób. I żeby było jasne - nie jestem fizykiem strunowym tylko byłem niezawodowym fizykiem pasożytniczym mającym ambicję zrozumienia TOE kiedy ta już powstanie, ale nie przewidywałem że uda się to osiągnąć przed powstaniem "nadludzkich" SI. Z tego powodu bardziej interesowała mnie biologia (przedłużanie życia) i gromadzenie majątku oraz praca nad takimi SI, niestety plan się rypnął ze względu na problemy zdrowotne wywołane tępotą w medycynie. Nigdy nie miałem wątpliwości że teoria strun to krok w prawidłowym kierunku, bo nie mam żadnych problemów z teoriami które działają. Z kolei działalność fizyczna kolegi ma na wstępie bardzo złą motywację, bo wynika z psychologicznych uprzedzeń wobec koncepcji które wykorzystuje obecna fizyka. I to nie jest dostrzeżenie jakieś pojedynczego problemu, tylko nieustanna negacja. Kiedyś chyba napisałem, że jest to przeuczenie intuicji klasycznej i rozumienie wszystkich obiektów kwantowych w ramach tej intuicji (a przynajmniej próba, bo jest to niemożliwe). Pole, cząsteczka to są tylko obiekty teorii pozwalającej opisać świat. To co jest rzeczywiste to wyniki pomiarów w naszym klasycznym świecie, zdarzenia w naszym makroskopowym świecie. A ten rzeczywisty świat i tak powstaje w naszej głowie, nasza rzeczywistość to neuronalna teoria stworzona przez mózg która opisuje zdarzenia. Mózg cały czas stara się przewidywać co się stanie w otaczającym nas świecie i interesuje się odstępstwami, to tak jak w mechanice kwantowej: mamy funkcję falową a zdarzenie jest informacją, to jest redukcja funkcji falowej. Mózg jest w stanie tworzyć "nową lepszą przestrzeń hilberta" zdarzeń, fizyka zajmuje się limitem poznania jaki miałby nieskończenie wydajny mózg. Można traktować fizykę jako abstrakcje tworzone przez nasz rozproszony mózg (zbiór mózgów fizyków) aproksymujący coraz lepiej ten super doskonały mózg. Doskonale pamiętam jak musiałem budować sobie intuicję odnośnie tego, czym jest punkt matematyczny, że to coś całkiem odmiennego własnościami od punktu narysowanego kredą. I doskonale zdawałem sobie sprawę, że jest to obiekt całkowicie "niefizyczny". Tak samo punktowa cząsteczka jest abstrakcją, która jest użyteczna. Aby teorie kolegi mogły być "prawdziwe", musiałyby na wstępie dawać lepsze przewidywania od obecnych, ale nic na to nie wskazuje. Trudności fizyki atomowej nie są wynikiem błędów Modelu Standardowego czy teorii strun, tylko ogromnej złożoności obliczeniowej świata. To, że jest trudno, nie jest problem przyrody, ona daje sobie radę. Musi kolega traktować ją jako czysto matematyczną teorię. Szanse na to, że zupełnie inna nierównoważna teoria bezcząsteczkowa będzie miała prawie identyczne przewidywania jak MS są zerowe. Chyba że jest równoważna, ale wtedy należy szukać źródeł tej równoważności. Problem polega na tym, że traktuje sobie kolega elementy teorii fizycznych wyrywkowo i akceptuje fragmenty. Fala jest ok, prawdopodobieństwo nie. Pole jest ok, cząsteczka nie. Z części składników chce kolega zrobić inna zupę, która ma smakować tak samo, wystarczy tylko mocno mieszać Matematyka jest elastyczna i pozwala się bawić, ale fizyka jest nauką pragmatyczną skoncentrowaną na efektach. Obecne teorie dają efekty, mamy procedury obliczeniowe które pozwalają modelować świat. Tak w ogóle to nie rozumiem podejścia w którym próbuje się uprawiać fizykę teoretyczną nie przerabiając przynajmniej wstępu do teorii strun, aby poznać aparat matematyczny. Jakoś magicznym sposobem krytyka teorii strun zawsze pochodzi od osób, które jej nie znają. Nie znam przypadku teoretyka strunowego (czyli osoby która dobrze zna aparat matematyczny teorii) , który by ją krytykował. Przypadek? A może setkom ludzi z IQ 150+, z wielu kontynentów, nagle wyłącza się krytyczne myślenie pod wpływem określonych równań?
  9. Chodzi o to magiczne zgranie dwóch pól, przyczynek masy z konfiguracji konfiguracji topologicznej jednego pola i drugiego pola trzymają się magicznie razem. Teoria strun odtwarza nie tylko Coulomba ale cały model standardowy https://arxiv.org/abs/1903.00009 BTW. Przypominam sobie pracę w której dowiedziono że znalezienie właściwej kompaktyfikacji jest problemem NP-trudnym, niestety nie pamiętam w funkcji czego.
  10. Chętnie przeczytam. Dropbox? Vixra odrzuciła? (przepraszam, ale nie mogłem się oprzeć) Kilka pytań kontrolnych, reality check: Jak ta cudowna teoria tłumaczy rozpady beta? Jaka magia sprawia, że cząsteczki hojnie obdarzone (tzn. mające ładunki więcej niż jednego pola) nie rozjeżdżają się? Co z mezonami? Udało się policzyć ich masy, a jeśli nie to jakich magicznych stałych brakuje? Boję się zapytać o ułamowe ładunki kwarków, bo pewnie nie ma kwarków... Cofnijmy się jeden krok wstecz: Najpewniej fotony nie istnieją jako cząstki? Jak to się ma do "Bohma": teraz fala pilotująca pilotuje... klasyczne rozwiązanie pola EM z solitonem? Jak mają się te ładunki do twierdzenia Noether? Nie wątpię że każde z tych pytań posiada jakieś wyjaśnienie ad hoc w postaci obrazka albo filmiku, ale nie widzę możliwości aby powstała jakaś konsystentna teoria.
  11. To bardzo proste, choć wyjaśnienie nie wprost, anie nawet nie prozą: Jakobygdyby było odwrotnie, toby nie było kwantofych surferóf proszących o pomoc miłośnikóf stringóf. (Dadaizm w fizyce)
  12. Wygląda na to że butelki, kubki, torebki foliowe i słomki są najmniejszym problemem. Ale walka z nimi ładnie się sprzedaje, bo łatwo wywołać u zwykłych ludzi poczucie winy.
  13. To akurat nie jest dziwne. UV powinien co najmniej zwiększać syntezę związków chroniących przed UV. Ale czy gorszy? Różnica istotna czy to efekt porównywalny do pozłacanego kontaktu u audiofilii? No to bardzo rozsądne są. Z ewolucyjnego punktu widzenia lepiej jeść potrawy już znane które nie zabiły nas do tej pory Ludzie zaczęli jeść dziwne rzeczy (jak jaskółcze gniazda) z głodu.
  14. To kompletna bzdura. Przede wszystkim widmo lampy sodowej nie jest bardziej ciągłe od ledów fluorescencyjnych. Kropki są w stanie zapewnić praktycznie dowolne widmo wedle potrzeb. A widmo słoneczne wcale nie jest najlepsze.
  15. To była tylko taka hiperbola. Odnosiłem się do zaobserwowanej u kolegi Tempika tendencji do odpowiadania na inne tezy niż te zawarte w cytatach. @tempik, nie pal tego świństwa. Nie ważne że swoje
  16. Nie. Ale rośliny w pod tą folią będą wyglądać na ciemniejsze (po oświetleniu światłem które są w stanie skonsumować w większym stopniu). Zaczynam pewne rzeczy rozumieć.
  17. Nie zrozumiał kolega artykułu. Kropki kwantowe są pompowane bezpośrednio światłem słonecznym, nie ma żadnych LEDów ani prądu. Rewolucja jest z zwiększeniu wydajności wykorzystania energii słonecznej na potrzeby fotosyntezy. Gdyby tak było to liście byłyby czarne. Po to aby nie trzeba było stosować folii. Oczywiście to ryzyko, tak zmodyfikowane rośliny mogłyby zdominować biosferę.
  18. To największa rewolucja od czasów wprowadzenia nawozów sztucznych. Ciekawe czy kiedyś uda się stworzyć rośliny które będą miały takie kropki w swoich liściach.
  19. Nie rozumiem skąd pojawiające się w dyskusji przekonanie, że zwierzęta nie myślą abstrakcyjnie. Przed tym żaden mózg nie może uciec. To co nas odróżnia od innych zwierząt to jedynie bardziej rozbudowane możliwości językowe i ogromna ilość wiedzy przekazywana leksykalnie i abstrakcyjnie. Doskonale pamiętam swoje myśli jako dziecko kiedy często zaczynałem rozumieć poprawnymi kategoriami nie znając słów na te kategorie. Język pozwala nazwać nazwać pewne kategorie i tworzyć nowe, ale cała "przekazana abstrakcyjnie" wiedza i tak wymaga zrozumienia, czyli zszycia z odpowiednimi kategoriami które mózg tworzy samemu w naturalny sposób. Nieznajomość języka wcale nie uniemożliwia dokonywania przez zwierzęta analizy liniowych scenariuszy zdarzeń opisywanych przez te naturalne kategorie. W sumie gdyby było inaczej to mielibyśmy dylemat jajka i kury - język nie mógłby powstać.
  20. Aby pisać o czym mówię najpierw trzeba wiedzieć o czym mówię a potem zrozumieć. Jeśli się czegoś nie rozumie, to należy prosić o klaryfikację a nie wdawać się w polemikę. Jasne, dwa geny obok mówią temu w środku "Andrzeju, zmieniłeś się. Chcemy Cię takiego jak dawniej".
  21. Proponuję czytać ze zrozumieniem. Środowiskiem genu są przede wszystkim inne geny. A ten mechanizm o którym mówię ma najwiękkszy sens tylko dla organizmów rozmnażających sie płciowo. Jednokomórkowce nie mają czegoś takiego jak zróżnicowanie genowe w typowym rozumieniu (aczkolwiek plazmidy i transfer genów również pozwalają stosować takie rozumowanie, podstawową przeszkodą jest jednak niższy udział rekombinacji).
  22. Podobno eksperymentalnie można teorie tylko obalać ? (BTW. Badania rynku wykazały, że marka wina owocowego "Einstein" nie zostałaby doceniona przez klientów: niedostatecznie wielu interesuje się nauką. W ten sposób sement trunków dla "rewolucjonistów" pozostał zdominowany przez "Komunę"). Teoria względności to 2 teorie. Bardziej ogólna szczególna teoria względności pojawiłaby się niezależnie od Einsteina. Tak naprawdę to była przecież znana wśród fizyków i jedyne czego dostarczył Einstein to rewolucyjnie proste wyprowadzenie z zasady względności Galileusza. Co innego bardziej szczególna ogólna teoria względności. Ta wzięła się prosto z kapelusza i wyprowadzenie jej wzorów z czegoś innego jest nawet obecnie bardzo trudne. Czysty geniusz który po prostu odgadł właściwą, poprawną postać. Tutaj moglibyśmy czekać całkiem długo. Bez Einsteina nie byłoby MK w latach 20: Heisenberg był pod wielkim wpływem filozofii Einsteina, że opis zjawisk może zależeć od obserwatora (układu odniesienia), a wielkości fizyczne muszą być zasadniczo mierzalne (absolutny czas bez możliwości istnienia efektywnego urządzenia pomiarowego nie ma sensu). Kisilibyśmy się z de Brogile'm i kto wie, może nawet powstałyby "modele hydrodynamiczne"? Einstein a potem Heisenberg oszczędzili cywilizacji ludzkiej wielu lat błądzenia, jak się obecnie okazuje, na wiele lat
×
×
  • Dodaj nową pozycję...