Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37640
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Ewolucja jest stałym procesem, jednak pewne zmiany są efemerydami i znikają tak szybko, jak się pojawiły, podczas gdy inne utrzymują się naprawdę długo. Okazuje się, że by zmiana pozostała na dłużej, powinna być również długo wdrażana – około miliona lat. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Oregonu (OSU), Uniwersytetu w Oslo i Uniwersytetu w Pretorii zestawili dane z krótkich okresów, takich jak 10-100 lat, z danymi dotyczącymi o wiele dłuższych przedziałów czasowych – zapisów kopalnych z milionów lat. Dzięki tego rodzaju analizie okazało się, że szybkie zmiany w populacjach często nie są kontynuowane, bo nie wytrzymują próby czasu lub nie rozprzestrzeniają się w grupie. Akademicy podają obrazowy przykład: choć ludzie są teraz o ok. 7,5 cm wyżsi niż 200 lat temu, nie oznacza to, że proces będzie kontynuowany i za 2 tys. lat znów będziemy wyżsi o kolejne 5-7,5 cm lub że za milion lat będziemy przynajmniej tak samo wysocy jak dziś. Szybka ewolucja bez wątpienia kształtuje realia życia w dość krótkich przedziałach czasowych, niekiedy dla zaledwie kilku pokoleń. Te gwałtowne zmiany nie zawsze się utrzymują i mogą być ograniczone do niewielkich populacji. Nie jest to do końca zrozumiałe, ale dane pokazują, że długoterminowość wymaga powolnej dynamiki ewolucyjnej – wyjaśnia Josef Uyeda. Biorąc pod uwagę szerokie spektrum gatunków, biolodzy stwierdzili, że aby zmiany się zachowały i uległy zakumulowaniu, potrzeba około miliona lat. Sądzimy, że by zmiana się utrzymała, leżąca u jej podłoża siła także musi przetrwać i być powszechna. Nie chodzi o to, że kontrolę nad sytuacją przejmują przypadkowe mutacje genetyczne. Przystosowania ewolucyjne są [raczej] powodowane przez pewne siły związane z doborem naturalnym, takie jak zmiana środowiska, polowania czy zakłócenia antropogeniczne. Siły te muszą działać stale i upowszechniać się, aby zmiana przetrwała i się zakumulowała. To wolniejsze i o wiele rzadsze zjawisko niż można by sądzić. Zmiany klimatyczne nie mogą być jedyną wchodzącą w grę siłą, gdyż w czasie ogromnych zmian klimatu wiele gatunków zachowuje status quo. Choć powolny, opisany proces jest nieubłagany. Większość gatunków zmienia się tak bardzo, że rzadko występuje przed wyginięciem lub przekształceniem w inny takson dłużej niż przez 1-10 mln lat. Badanie Uyedy to jedna z pierwszych prób połączenia stanowisk biologów, którzy obserwują szybką ewolucję współczesnych gatunków oraz paleontologów, donoszących o wolnych, stabilnych zmianach.
  2. Były członek Anonimowych, który zidentyfikował się jedynie jako Matthew z Manchesteru i poinformował, że występował pod pseudonimem „SparkyBlaze", opuścił grupę i publicznie ją krytykuje. Jego zdaniem w ciągu ostatnich kilku miesięcy Anonimowi na tyle zmienili swoje postępowanie, że zdradzili ideały, które doprowadziły do powstania grupy. Oni (Anonimowi i LulzSec) działają przeciwko temu, w co wierzę (i w co, jak twierdzą, wierzą Anonimowi). W ramach ataków AntiSec ujawniono olbrzymie ilości danych dotyczących niewinnych ludzi. Po co? Co oni zrobili? Czy Anonimowi mają prawo odbierać anonimowość niewinnym ludziom? Zawsze gadają o prawie człowieka do pozostawania anonimowym, dlaczego więc odbierają innym to prawo?. Matthew twierdzi też, że Anonimowi mają kierownictwo, które jednak zupełnie nie dba o resztę członków grupy. Anonimowi zachęcają swoich członków, by sobie pomagali, ale większość z nich to dzieci, które nie zdają sobie sprawy z tego, co robią, z tego, że mogą spieprzyć sobie życie, a IRC ich przed tym nie uchroni - pisze Matthew. Apeluje on jednocześnie do policji, by nie aresztowała szeregowych członków grupy, ale jej liderów. Są inne sposoby na to, by pomagać ludziom, nie musisz od razu przyłączać się do Anonimowych. Wy nie uderzacie w rządy. Uderzacie w samych siebie. Nie mówię, że zgadzam się z tym, co robią rządy, ale nie zgadzam się też z tym, co robią Anonimowi. Oni nie mogą aresztować idei, ale mogą aresztować dzieciaki, wtrącić je do więzienia i spieprzyć im życie - stwierdza były członek Anonimowych. W swoim wpisie wyraził też podziękowania ludziom, którzy przyczyniają się do ujawnienia prawdy o Anonimowych, w tym proamerykańskiemu hackerowi Jesterowi (th3j35t3r). Matthew zdecydował się na opuszczenie Anonimowych po tym, jak grupa zaatakowała witrynę systemu komunikacji publicznej w San Francisco i ujawniła dane jej użytkowników. W rozmowie z dziennikarzami powiedział, że brał udział w wielu atakach i nie ze wszystkich swoich działań jest dumny. Chwali sobie zaatakowanie witryny prezydenta Iranu, jednak swój udział w atakach na Sony uważa za błąd.
  3. W modelu zwierzęcym szafran, jedna z najdroższych przypraw świata, zapewnia ochronę przed rakiem wątrobowokomórkowym. Kiedy szafran podawano szczurom z wywołanym dietylonitrozoaminą (DEN) nowotworem wątroby, następowało zahamowanie namnażania komórek rakowych i stanu zapalnego oraz wzmożona apoptoza (Hepatology). Rak wątrobowokomórkowy to 5. pod względem zapadalności i 3. pod względem śmiertelności nowotwór na świecie. Najważniejszymi czynnikami ryzyka są w jego przypadku przewlekłe zapalenia wątroby typu B i C. Do innych należą marskość wątroby czy nadużywanie alkoholu. Hepatotoksyczny DEN występuje w dymie papierosowym, kosmetykach, pokarmach przetworzonych zawierających mleko i benzynie. Przy ograniczonych opcjach leczenia podejścia zapobiegające rozwojowi nowotworu wydają się najlepszymi strategiami […] – uważa prof. Amr Amin z Uniwersytetu Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wcześniejsze badania wykazały, że szafran ma właściwości przeciwutleniające, przeciwzapalne i antynowotworowe. Do celów kulinarnych zbiera się znamiona z częścią słupka. Przyprawa nadaje potrawom piękną złotą barwę i charakterystyczną goryczkę (zawdzięcza ją pikrokrocynie). Podczas eksperymentów zespół Amina wykorzystywał DEN do wywołania zmian w wątrobach szczurów – odpowiadały one łagodnym i złośliwym guzom u ludzi. Zwierzęta podzielono na 3 grupy. Wszystkim na dwa tygodnie przed zastrzykiem z dietylonitrozoaminy codziennie podawano szafran, ale w różnych dawkach. Pierwszej grupie 75 mg/kg, drugiej 150 mg/kg, a trzeciej 300 mg/kg. Suplementację szafranem kontynuowano przez 22 tygodnie po iniekcji. Okazało się, że szafran zmniejszał częstość występowania i liczbę guzków w wątrobie. U zwierząt, którym podawano największą dawkę szafranu, nie rozwijały się one w ogóle. Szczury z dietą uzupełnioną szafranem wykazywały spadek poziomu gamma-glutamylotranspeptydazy (GGTP), aminotransferazy alaninowej (ALT) oraz α-fetoproteiny (AFP), białek wskazujących na uszkodzenie wątroby.
  4. Microsoft próbuje przejąć developerów, którzy dotychczas tworzyli aplikacje dla systemu webOS. HP ogłosiło bowiem, że zaprzestaje produkcji urządzeń z tym systemem. Koncern z Redmond oferuje developerom bezpłatne smartfony, narzędzia oraz szkolenia, które mają ich zachęcić do zainteresowania się rozwijaniem aplikacji dla systemu Windows Phone 7. Ofertę Microsoftu ogłosił na Twitterze Brandon Watson, wyższy rangą menedżer odpowiedzialny za Windows Phone. Wpis Watsona musiał spotkać się z dużym zainteresowaniem, gdyż jeszcze tego samego dnia otrzymał on e-mailem zapytania od 600 developerów. Co prawda HP nie porzuca webOS i będzie ją rozwijał oraz licencjonował, jednak fakt, że sam właściciel platformy rezygnuje ze sprzedaży ją wykorzystujących, nie wzbudza zaufania do platformy i nie powstrzyma developerów od rezygnacji z zajmowania się nią.
  5. Międzynarodowy zespół naukowców, pracujący, oczywiście, pod kierownictwem Australijczyków, zsekwencjonował genom pierwszego przedstawiciela rodziny kangurowatych – walabii damy (Macropus eugenii). Dzięki ich wysiłkom wiadomo, jakie geny stoją za ich niezwykłym układem rozrodczym oraz kontrolują rozwój wyspecjalizowanych palców umożliwiających skakanie. Akademicy badali również sposoby włączania i wyłączania genów na różnych etapach cyklu życiowego oraz w różnych częściach ciała. Zsekwencjonowanie genomu walabii damy dało nowy pogląd na wczesny rozwój torbaczy, laktację i układ odpornościowy – opowiada z dumą prof. Marilyn Renfree z Uniwersytetu w Melbourne. Jak wyjaśnia pani biolog, zarówno walabie, jak i kangury mają wiele nietypowych cech. Po bardzo krótkiej ciąży rodzą maleńkie, niedorozwinięte młode [wielkości ziarenka ryżu]. Potem następuje długi i skomplikowany okres laktacji w matczynej torbie. Obejmuje on jednoczesne zapewnianie potomstwu w różnym wieku dwóch rodzajów mleka ze znajdujących się obok siebie gruczołów mlekowych. To tak, jakby lewa i prawa pierś wytwarzały mleko o zupełnie innym składzie. […] Odkryliśmy wiele nowych genów ważnych dla przeżycia młodych, włącznie z genami przeciwbakteryjnych białek, które zabijają mikroby w brudnej torbie. Wiele genów walabia dama dzieli z ludźmi; studium ujawniło nowy ludzki gen, o którego istnieniu u naszego gatunku nie mieliśmy nawet pojęcia – ujawnia dr Tony Papenfuss z Walter and Eliza Hall Institute. Walabia dama jest trzecim zsekwencjonowanym torbaczem. Wcześniej genetycy rozszyfrowali tajemnice diabła tasmańskiego i południowoamerykańskiego oposa. Australijsko-amerykański zespół uważa, że pierwszy genom kangurowatego to krok milowy w badaniach nad ewolucją ssaków. Przodkowie kangurowatych i innych torbaczy oddzielili się od innych ssaków co najmniej 130 mln lat temu.
  6. North Icelandic Jet (NIJ), nowoodkryty zimny prąd morski płynący w pobliżu wybrzeży Islandii głęboko pod powierzchnią oceanu, może wskazywać, że Północny Atlantyk jest mniej podatny na zmiany klimatyczne niż dotychczas sądzono. Już teraz wiadomo, że prąd ten wpływa na atlantycką południkową cyrkulację wymienną (AMOC), która jest częścią globalnej cyrkulacji termohalinowej. Jako, że ma ona olbrzymi wpływ na klimat naszej planety, odkrycie North Icelandic Jet jest znaczącym wydarzeniem dla naszego rozumienia tego, co dzieje się na Ziemi. Pisząc w dużym uproszczeniu można stwierdzić, że ciepłe wody z obszarów tropikalnych płyną w kierunku Arktyki. Woda oddaje ciepło powietrzu, ogrzewając je i wpływając na ocieplenie obszarów położnych bardziej na północ. W miarę jak prąd staje się coraz chłodniejszy, zanurza się coraz głębiej i powraca w formie głębokiego chłodnego prądu w kierunku równika. Dotychczas sądzono, że większość chłodnej wody tworzącej głęboko położone zimne prądy pochodzi z topniejących lodów Grenlandii. Jako, że słodka woda zamarza w wyższej temperaturze niż słona, niektórzy eksperci twierdzą, iż może ona tworzyć pokrywę lodową na Północnym Atlantyku, zapobiegając zanurzaniu się schłodzonej wody i zakłócając AMOC. To z kolei może przyczynić się do ochłodzenia Półkuli Północnej. Jednak najnowsze badania wykazały, że NIJ ma większy wpływ na AMOC niż topniejące lody Grenlandii. Obecnie uważa się, że zwiększony dopływ słodkiej wody do Północnego Atlantyku, spowodowany topniejącymi lodami i większymi opadami, może spowolnić lub zatrzymać AMOC - stwierdził Robert Pickart z Woods Hold Oceanographics Institution. Jednak obecnie wszystko wskazuje na to, że AMOC jest mniej podatny na ocieplenie, gdyż większe znaczenie ma dla niego NIJ niż woda z Grenlandii. Naukowcy od kilku dziesięcioleci podejrzewali istnienie NIJ, jednak dopiero niedawno udało się zdobyć dowody na jego istnienie. Prądu tego nie można zaobserwować ani z satelity, ani badając różnice w zasoleniu wody. Na jego istnienie wskazuje tylko nieco szybsze przesuwania się prądu względem wód go otaczających. Na razie nie wiadomo, czy NIJ jest prądem okresowym czy stały. Pickart i jego koledzy z Norwegii i Islandii chcą obserwować go przez cały rok, by stwierdzić, kiedy on płynie oraz gdzie i jak się formuje.
  7. Niskie zróżnicowanie genetyczne rysia iberyjskiego (Lynx pardinus), najbardziej zagrożonego wyginięciem europejskiego drapieżnika, może nie zmniejszać szans gatunku na przeżycie. Genetycy z Wielkiej Brytanii, Danii i Hiszpanii badali DNA wyekstrahowane ze skamieniałości rysi iberyjskich i stwierdzili, że w ciągu ostatnich 50 tys. lat gatunek stale wykazywał niewielkie zróżnicowanie genetyczne, czyli w jego przypadku małe, utrzymujące się przez dłuższy czas populacje są normą (Molecular Ecology). Wcześniej ekolodzy obawiali się, że małe zróżnicowanie genetyczne położy kres rysiom iberyjskim w wyniku chowu wsobnego i obniżonej zdolności przystosowywania się do zmian środowiskowych. Co ciekawe, podobny spadek różnorodności genetycznej widywany u innych kotowatych, np. gepardów czy lwów z Ngorongoro, można wyjaśnić tzw. efektem wąskiego gardła. U podłoża efektu wąskiego gardła leży kataklizm/katastrofa; często w tym kontekście wspomina się np. o skutkach działalności człowieka. W przypadku rysiów iberyjskich liczebność populacji można do pewnego stopnia wytłumaczyć czymś innym niż poczynania człowieka czy zmiany klimatu. W końcu była ona niska od zawsze, a kiedyś człowiek nie mógł przykładać do tego ręki. W przeszłości występowało po prostu więcej niezbyt dużych populacji. Naukowcy z 3 wymienionych na wstępie krajów wyekstrahowali DNA z kości i zębów rysia iberyjskiego (wiek skamieniałości pozwalał na ocenę stanu populacji tego zwierzęcia na przestrzeni ok. 50 tys. lat). Analiza zazwyczaj bardzo zmiennego mitochondrialnego DNA pokazała, że różnorodność genetyczna L. pardinus zawsze była niewielka. Początkowo wyniki wydawały się bardzo zaskakujące [potem wszystko ułożyło się w spójną całość]. Niewielka różnorodność genetyczna wśród żyjących przedstawicieli gatunku to nic niezwykłego, ale kiedy ludzie przyglądali się DNA skamieniałości – zwłaszcza starszych niż 10 tys. lat – zazwyczaj różnorodność była o wiele wyższa – tłumaczy szef zespołu naukowców Ricardo Rodríguez from the Instituto de Salud Carlos III w Madrycie. Dzięki współpracy ze specjalistami z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) udało się znaleźć wytłumaczenie zaobserwowanego wzorca. Tak małe zróżnicowanie genetyczne w tak długim okresie wskazuje, że wielkość populacji była umiarkowana. Skoro małe populacje mogły tak długo istnieć z małą różnorodnością genetyczną, powinno nam to coś powiedzieć o przeżywalności podobnych zagrożonych wyginięciem gatunków we współczesnych czasach – wyjaśnia prof. Mark Thomas z UCL. Ryś iberyjski, zwany też rysiem lamparcim lub pardelem, jest uznawany przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody za krytycznie zagrożony gatunek. Kiedyś zamieszkiwał cały Półwysep Iberyjski, jednak i tutaj zadziałał w końcu efekt wąskiego gardła i obecnie w południowej Hiszpanii żyją 2 izolowane populacje, które obejmują łącznie nie więcej niż 279 osobników. Zmniejszenie pogłowia tych rysi stanowi konsekwencję zniszczenia habitatów, ograniczenia liczebności głównej ofiary – królika europejskiego, a także nadmiernych polowań. Co najważniejsze, wyniki pokazują, że niska różnorodność genetyczna rysia iberyjskiego nie jest wskaźnikiem kryzysu populacyjnego – podsumowuje dr Love Dalén ze Szwedzkiego Muzeum Historii Naturalnej.
  8. Uczeni z University of Western Australia i Oxford University odkryli najstarsze znane nauce skamieniałości. Mikroskopijne zabytki natury, na których widać komórki i bakterie liczą sobie ponad 3,4 miliarda lat. Mamy w końcu twarde dowody na istnienie życia przed 3,4 miliardami lat. To potwierdza tezę, że żyły wówczas beztlenowe bakterie - mówi profesor Martin Brasier z Oxfordu, członek ekipy badawczej, na której czele stał Australijczyk doktor David Wacey. W czasach, gdy żyły wspomniane bakterie, Ziemia była bardzo niespokojnym miejscem, pełnym aktywności wulkanicznej, do którego docierało niewiele promieni słonecznych. Niebo było ciemne i zachmurzone, a wysokie temperatury utrzymywały się dzięki chmurom, które nie pozwalały na efektywne wypromieniowanie wulkanicznego ciepła w przestrzeń kosmiczną. Woda w oceanach miała temperaturę 40-50 stopni Celsjusza i krążyły w niej bardzo silne prądy. Lądu było bardzo niewiele i był on zalewany olbrzymimi falami. W powietrzu było niewiele tlenu. Jeszcze nie pojawiły się żadne rośliny przeprowadzające fotosyntezę. Dlatego też najwcześniejsze formy życia zamiast tlenu syntetyzowały siarkę. Tego typu bakterie wciąż są często spotykane - mówi profesor Brasier. Wspomniane skamieniałości znaleziono w odległych regionach Australii Zachodniej, wśród jednych z najstarszych osadów skalnych. Jesteśmy pewni, że skały te uformowały się pomiędzy dwoma okresami aktywności wulkanicznej - dodaje Brasie. Okres względnego spokoju, trwał bardzo krótko, zaledwie kilkadziesiąt milionów lat. Stąd też uczeni byli w stanie określić precyzyjnie wiek skał. Szczegółowe badania dowiodły, że widoczne skamieliny są natury biologicznej, a nie strukturami, które powstały w czasie formowania się skał. Widać struktury podobne do komórek, występują one w grupach i są przyczepione do ziaren piasku. Co więcej, znaleziono ślady metabolizmu. Struktura chemiczna komórek jest taka, jaką powinny wykazywać tego typu organizmy żywe, a występujące wraz z nimi kryształy pirytu to najprawdopodobniej produkt uboczny metabolizmu opartego na siarce. Gdy pojawiają się informacje o znalezieniu tak starych skamieniałości, zawsze towarzyszy im sceptycyzm. W ostatnich latach znacznie podniesiono wymagania dotyczące uznania skamieniałości za dowody na występowanie organizmu żywego. W roku 2002 ci sami uczeni z Oxfordu, którzy brali teraz udział w australijskich badaniach, podważyli wartość dobrze wówczas znanych mikroskamieniałości. Dowiedli, że nie mogą być one pozostałościami po bakteriach, gdyż nie pasuje do tego miejsce występowania, kształt i dane mineralogiczne skał. Tym razem jednak uczeni nie mają wątpliwości, że to, co znaleźli, jest najstarszym śladem żywych ziemskich organizmów.
  9. Jeden z południowokoreańskich urzędników poinformował, że rząd Korei ma zamiar stworzyć własny opensource'owy system operacyjny dla smartfonów. Oficjalny start projektu jest przewidziany jeszcze na bieżący rok, a do wzięcia udziału zostaną zaproszeni miejscowi producenci telefonow. Kim Jae-hong, wiceminister z Ministerstwa Ekonomii Wiedzy powiedział, że co prawda koreański Samsung tworzy obecnie telefony z Androidem, jednak zakup Motoroli przez Google'a znacząco zmienia sytuację na rynku. Własny system operacyjny, w tworzeniu którego mogłyby wziąć udział Samsung i LG, będzie miał i tę zaletę, że lepiej zabezpieczy firmy przed pozwami patentowymi Apple'a. Kim dodał, że do niedawna Samsung był zdecydowanie przeciwny angażowaniu się w rozwój otwartego systemu operacyjnego, jednak podejście firmy uległo radykalnej zmianie po kupnie Motoroli.
  10. Akumulator opracowany przez Nanotek Instruments ma wszelkie szanse stać się przełomowym urządzeniem na rynku pojazdów elektrycznych. Specjaliści zaprojektowali urządzenie przechowujące energie, która jest w stanie bardzo szybko uwięzić dużą liczbę jonów litu pomiędzy elektrodami, których działania wspomagają duże ilości grafenu. Naładowanie takiego akumulatora, który mógłby napędzać samochody elektryczne, może trwać mniej niż minutę. Urządzenie przyda się również np. do przechowywania energii ze źródeł odnawialnych. Wynalazcy nazwali je „surface-mediate cells" (SMCs). Już w tej chwili, mimo, że materiały oraz konstrukcja urządzenia nie zostały zoptymalizowane, charakteryzuje się ono osiągami przewyższającymi zarówno konstrukcje litowo-jonowe jak i superkondensatory. Gęstość mocy urządzenia wynosi 100 kW/kg, jest zatem 100-krotnie większa od baterii litowo-jonowych i 10-krotnie przekracza możliwości superkondensatorów. Im większa zaś jest gęstość mocy, tym szybszy transfer energii, a co za tym idzie - tym krótsze czasy ładowania. Ponadto gęstość energii - czyli ilość energii, którą można przechowywać w danej objętości lub masie - sięga 160 Wh/kg. Jest więc porównywalna z gęstością baterii litowo-jonowych i 30 razy większa od gęstości konwencjonalnych superkondensatorów. Jeśli porównamy SMC i baterie litowo-jonowe o tej samej wadze, to napędzany nimi samochód elektryczny będzie mógł przejechać mniej więcej taką samą trasę na pojedynczym ładowaniu. Nasze SMCs, podobnie jak współczesne urządzenia litowo-jonowe, mogą być jeszcze ulepszone pod względem gęstości energii. Jednak SMC mogą być ładowane w ciągu minut (prawdopodobnie w mniej niż minutę), a akumulatory litowo-jonowe wymagają godzin ładowania - mówi Bor Z. Jang, współzałożyciel Nanotek Instruments. Nanotek i jego firma-córka, Angstron Materials, która współpracowała przy SMC, specjalizują się w badaniach nad nanometeriałami. Angston to największy na świecie producent płytek nanografenowych (NGP). Jak widzimy, SMC łączą zalety baterii i superkondensatorów. Te pierwsze charakteryzują się większą gęstością energetyczną, te drugie - większą gęstością mocy. Nanotek i Angstron stworzyły nową architekturę urządzenia do przechowywania energii, która potencjalnie może zrewolucjonizować przemysł samochodowy. Kluczem do sukcesu są anoda i katoda wyposażone w olbrzymie powierzchnie grafenowe. Podczas produkcji naukowcy umieścili na anodzie metaliczny lit (w postaci cząsteczek lub folii). W czasie pierwszego rozładowania, dochodzi do jonizacji litu, w wyniku czego pojawia się znacznie większa liczba jonów niż w urządzeniach litowo-jonowych. W czasie pracy urządzenia jony migrują poprzez płynny elektrolit do katody. Z kolei podczas ładowania, olbrzymia liczba jonów litu szybko przechodzi od katody do anody. Dzięki wielkiej powierzchni obu elektrod możliwe jest szybkie przesyłanie dużych ilości jonów. Dzięki temu, że jony litu przemieszczają się pomiędzy porowatymi powierzchniami elektrod udało się wyeliminować czasochłonny proces interkalacji. Naukowcy prowadzili badania z różnymi rodzajami grafenu i mówią, że konieczne są dalsze eksperymenty. Chcą teraz przede wszystkim skupić się na zwiększeniu żywotności swojego urządzenia. Dotychczasowe badania wykazały, że może ono zachować 95% pojemności po 1000 cykli ładowania/rozładowania, a nawet po 2000 cykli nie zauważono, by dochodziło do powstawania zmniejszających pojemność akumulatorów kryształów dendrytycznych. Nie widzimy żadnych poważniejszych przeszkód, które mogłyby uniemożliwić komercjalizację technologii SMC. Chociaż grafen jest obecnie drogi, to Angstron Materials pracuje nad technologiami umożliwiającymi jego produkcję na skalę przemysłową. Przewidujemy, że w ciągu najbliższych 1-3 lat jego cena dramatycznie spadnie - mówi Jang.
  11. Kaspersky Lab, w swoim najnowszym raporcie, krytykuje nieprawdziwe i alarmistyczne stwierdzenia, które na temat Operation Shady RAT opublikowała firma McAfee. Kaspersky posuwa się nawet do określenia całego zamieszania mianem Shoddy [tandetny - red.] RAT. Raport [McAfee - red.] sugeruje, że inne ataki, których świadkami byliśmy w ciągu ostatnich miesięcy, nie są ani zaawansowane technologicznie ani nie są niczym nowym. Czym niby te niezaawansowane ataki różnią się od tego, który opisaliście w swoim raporcie? Te rzekomo ‚niezaawansowane' ataki powinniście właśnie nazwać ‚zaawansowanymi'. To zagrożenia takie jak TDSS, Zeus, Conficker, Bredolab, Stuxnet, Sinowal czy Rustock, które stwarzają dla rządów, firm i organizacji znacznie większe zagrożenie niż Shaddy RAT - czytamy w raporcie Kaspersky Lab. Na przykład TDSS kontroluje jeden z największych światowych botnetów składających się z ponad 4,5 miliona maszyn na całym świecie. Większość ekspertów ds. bezpieczeństwa nawet nie pofatygowało się, by jakoś nazwać złośliwy kod Shady RAT, ponieważ jest on dość prymitywny - stwierdzają specjaliści. Kaspersky dodaje, że większość antywirusów bez problemu zwalcza Shady RAT, a sam szkodliwy kod nie zawiera żadnych nowych technik i nie działa w nowatorski sposób. Wręcz przeciwnie, analizy wykonane przez ekspertów Kaspersky'ego ujawniły zaskakujące niedociągnięcia, dowodzące, że autorzy kodu są słabymi programistami i brakuje im podstawowej wiedzy o bezpieczeństwie sieciowym. W miażdżącym raporcie czytamy też: ponadto sposób, w jaki kod ten atakuje - czyli poprzez rozsyłanie spamu z zarażonymi załącznikami - jest uznawany za przestarzały. Większość współczesnych ataków jest dokonywanych bezpośrednio przez sieć. Shady RAT nie korzysta ponadto z żadnej zaawansowanej lub wcześniej nieznanej techniki ukrywania swojej obecności w systemie, nie ma żadnych mechanizmów chroniących go przed oprogramowaniem antywirusowym ani w żaden sposób nie szyfruje transmisji pomiędzy zarażonym komputerem a serwerem. Nie musimy chyba dodawać, że dopiero takie funkcje charakteryzują zaawansowany szkodliwy kod. Zdaniem Kaspersky'ego kod Shady RAT-a mógłby stworzyć w zaciszu domowym każdy początkujący programista.
  12. Zarówno małżeństwo, jak i rozwód powodują wzrost wagi. Po zbadaniu 10.071 osób naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Ohio stwierdzili, że ryzyko przybrania na wadze wzrasta w ciągu 2 lat od początku i końca małżeństwa. Amerykanie stwierdzili, że najbardziej zagrożone dużym skokiem wagi są świeżo poślubione kobiety. Akademicy z Ohio śledzili losy ponad 10-tysięcznej próby od 1986 do 2008 roku. Wykorzystano dane z National Longitudinal Survey of Youth '79. Badanych podzielono na 4 grupy: 1) tych, u których BMI spadło o co najmniej 1 kg/m2 w ciągu 2 lat od zmiany stanu cywilnego, 2) ludzi doświadczających w takiej sytuacji niewielkiego wzrostu BMI, 3) osób doświadczających dużego wzrostu wagi oraz 4) takich, których waga nie zmieniała się. Poza zmianami we wskaźniku masy ciała (BMI) brano też pod uwagę stan cywilny. Porównywano BMI osób biorących ślub lub rozwodzących się z tymi, którzy pozostawali w związku małżeńskim lub byli stale singlami. Okazało się, że nawet po uwzględnieniu takich czynników, jak stan zdrowia, wykształcenie, zatrudnienie, ciąża czy ewentualne ubóstwo, nadal obserwowano wzrost wagi związany ze ślubem lub rozwodem. U kobiet ślub zwiększał ryzyko małego wzrostu wagi (do 3 punktów w BMI) o 33%, a dużego (powyżej 3 punktów w BMI) aż o 48%. Zakończenie związku podwyższało ryzyko niewielkiego wzrostu wagi rozwódek o 22%. U mężczyzn prawdopodobieństwo małego skoku wagi wzrastało o 28% po zawarciu związku małżeńskiego i o 21% po rozwodzie. Wszystkie zmiany stanu cywilnego działają jak szok wagowy, zwiększając częstość niewielkich wzrostów masy ciała […]. Rozwody u mężczyzn, a u kobiet do pewnego stopnia małżeństwo sprzyjają przyrostom wagi, które wystarczają, by zdrowie było zagrożone – twierdzi szef zespołu badawczego Dmitry Tumin. Jeśli chodzi o duże skoki wagi, wpływ zmiany stanu cywilnego jest u kobiet i mężczyzn diametralnie różny. Panie tyją mocniej po ślubie, a panowie po rozwodzie. Prawdopodobieństwo tego rodzaju dużych skoków masy ciała rośnie głównie w przypadku osób po 30. roku życia. W grupie dwudziestokilkulatków [w połowie 3. dekady życia] nie ma zbyt dużej różnicy w prawdopodobieństwie przytycia między kimś, kto właśnie wziął ślub a osobą, która nigdy nie brała ślubu. Na późniejszych etapach życia różnica staje się o wiele większa. Tumin przeprowadzał swoje badania we współpracy z prof. Zhenchao Qianem. Panowie zaprezentowali swoje ustalenia na dorocznej konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Socjologicznego. Podkreślają, że większość wcześniejszych badań dot. wagi po ślubie lub rozwodzie brała pod uwagę średnie zmiany masy ciała, co wg nich, maskowało rzeczywiste trendy. Ocenialiśmy wpływ zmiany stanu cywilnego na prawdopodobieństwo wzrostu lub spadku wagi dla różnych kategorii ludzi, dopuszczając możliwość, że nie każdy ma takie same doświadczenia - tłumaczy Qian.
  13. Przed czterema miesiącami informowaliśmy o badaniach przeprowadzonych przez prestiżowy Cornell University, z których wynikało, że gaz łupkowy zanieczyszcza atmosferę gazami cieplarnianymi bardziej niż węgiel. Teraz uczeni z innej znanej uczelni - Carnegie Mellon University - przygotowali raport, który przeczy ustaleniom ich kolegów z Cornell. W artykule opublikowanym w Environmentla Research Letters czytamy, że emisja gazów cieplarnianych z gazu uzyskiwanego z łupków z formacji Marcellus jest o 3% większa od emisji z konwencjonalnego gazu, a wartość ta mieści się w zakresie dopuszczalnego błędu w badaniach. Problem z określeniem wpływu wydobycia i wykorzystania gazu łupkowego na środowisko polega na zbyt małej ilości dostępnych danych. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) przygotowała propozycję, zgodnie z którą firmy zajmujące się eksploatacją gazu łupkowego miałyby zostać zobowiązane do zbierania danych na temat całkowitej emisji do środowiska - od początku jego wydobycia do momentu, gdy zostanie wykorzystany przez odbiorcę końcowego. Obecnie wiadomo, że podczas spalania gazu emisja dwutlenku węgla jest o 50% mniejsza niż podczas spalania węgla. Wielką niewiadomą jest jednak emisja, do której dochodzi przed spaleniem gazu. W procesie jego wydobycia wykorzystuje się dużo wody i energii oraz dochodzi do uwolnienia metanu do atmosfery. Uczeni z Carnegie Mellon, którzy zajęli się tym problemem, szacują jednak, że cały proces eksploatacji i wykorzystania gazu łupkowego z formacji Marcellus przyczynia się do zanieczyszczenia środowiska w takim samym stopniu, co eksploatacja i wykorzystanie gazu konwencjonalnego. Naukowcy rozpoczęli swoje badania już od etapu przygotowań do wydobycia. Ocenili wpływ na środowisko wszelkich działań podejmowanych jeszcze zanim rozpocznie się wiercenie studni, a zatem szacowali np. wpływ budowy dróg dojazdowych. Szacowali też, co dzieje się podczas hydraulicznego kruszenia skał czy przetwarzania gazu, zanim zostanie on wykorzystany. W końcu doszli do wniosku, że przygotowanie, wydobycie, przetwarzanie, dystrybucja i spalanie gazu łupkowego nie stwarzają większego zagrożenia niż te same działania podejmowane z gazem ziemnym.
  14. U młodych pingwinów królewskich (Aptenodytes patagonicus) występuje sezonowa przemiennocieplność. Ptaki okresowo obniżają temperaturę ciała, by oszczędzać potrzebną im energię. Wszystko wskazuje więc na to, że pisklęta zbijają się w ciasne grupy nie po to, by się ogrzać, ale raczej chronić przed drapieżnikami i odpocząć. Yves Handrich z Uniwersytetu w Strasburgu umieścił czujniki temperatury w wybranych narządach wewnętrznych 10 piskląt pingwinów królewskich z Wysp Crozeta z południowej części Oceanu Indyjskiego. Później ptaki obserwowano przez ok. 7 miesięcy. Okazało się, że temperatura niektórych części ich ciała obniżała się do 15,7°C, gdy były nieaktywne, spadała temperatura otoczenia albo pingwiny zjadały zimne pokarmy. Zaobserwowana przez Francuzów reakcja heterotermiczna obejmowała spadek temperatury obwodowej i centralnej. Ze zmiennych pogodowych najsilniejszy wpływ na temperaturę ciała wywierały temperatura powietrza i siła wiatru. Wielkość zaobserwowanego efektu zależała jednak od stanu fizjologicznego organizmu. Francuski zespół podkreśla, że pisklęta pingwinów królewskich poszczą niekiedy zimą aż przez 5 miesięcy. W tym czasie dochodzi do spowolnienia wzrostu, a także do wyraźnie zaznaczonego sezonowego spadku temperatury ciała, co pozwala na oszczędne gospodarowanie zasobami energetycznymi. Ekipa Handricha zauważyła, że poza okresem zimy krótkotrwały spadek temperatury podbrzusza występuje wiosną, gdy A. patagonicus odbudowują zapasy energetyczne, żywiąc się zimnymi rybami czy skorupiakami. O tej porze roku warunki pogodowe również nie zawsze są korzystne. Wcześniej wśród ptaków przemiennocieplność obserwowano u dużo mniejszych gatunków (ważących ok. 800 g), tymczasem przed postem pisklęta pingwinów królewskich osiągają masę aż 10 kg.
  15. Chłopcy dojrzewają płciowo coraz wcześniej. Trend ten był dotychczas bardzo trudny do uchwycenia. Zobrazował go dopiero dokładnie Joshua Goldstein, dyrekot Insytutu Maksa Plancka ds. Badań Demograficznych w Rostoku (MPIDR). Goldstein wykorzystał dane o śmiretelności, dzięki czemu zauważył, iż od połowy XVIII wieku chłopcy osiągają dojrzałość płciową o 2,5 miesiąca wcześniej na każdą dekadę. Przyczyną wcześniejszego dojrzewania płciowego u chłopców, podobnie jak u dziewcząt, jest prawdopodobnie lepszy dostęp do żywności oraz mniejsze ryzyko zachorowań - mówi Goldstein. Od dawna obserwowano, że dziewczęta coraz wcześniej mają pierwszą miesiączkę. W odniesieniu do chłopców trudniej było zauważyć moment osiągnięcia dojrzałości. Goldstein wykorzystał dane o śmiertelności, gdyż u płci brzydkiej po osiągnięciu maksimum produkcji hormonów płciowych wzrasta ryzyko śmierci. Zjawisko to jest dobrze udokumentowane statystycznie i istnieje niemal we wszystkich społecznościach. Na podstawie informacji o zgonach młodych mężczyzn Goldstein odkrył, że od połowy XVIII wieku wraz z każdą dekadą moment zwiększonego ryzyka przesuwa się o 2,5 miesiąca. Uczony wykorzystał dane ze Szwecji, Danii, Norwegii, Wielkiej Brytanii i Włoch. Podobny wzrost ryzyka zauważono też np. u młodych samców małp. Zwiększony poziom testosteronu powoduje bowiem, że angażują się one w bardziej ryzykowne zachowania. Na podstawie swoich badań Goldstein stwierdził, że dzisiejsi 18-latkowie wykazują podobny poziom dojrzałości płciowej co 22-latkowie z roku 1800. Zauważa również, że zwiększenie ryzyka śmierci można obserwować na długo przed pojawieniem się samochodów, co oznacza, że nie jest ono związane np. z rozwojem techniki czy zmianami aktywności, w jakie angażuje się społeczeństwo, a jest czynnikiem biologicznym. Uczony zauważa jeszcze jedno zjawisko. W sensie biologicznym młodzieńcy stają się dorosłymi coraz częściej, a to oznacza, że coraz więcej czasu mija pomiędzy osiągnięciem dojrzałości płciowej, a uznaniem kogoś za dorosłego i nadanie mu pełnych praw społecznych i ekonomicznych - mówi Goldstein. Ludzie, którzy już osiągnęli dojrzałość płciową nie tylko muszą dłużej czekać na to, aż zostaną oficjalnie uznani za pełnoletnich. Coraz bardziej opóźnia się też ich prawdziwe wejście w dorosłość, czyli finansowe uniezależnienie się od rodziców, zawarcie małżeństwa i posiadanie dzieci.
  16. Samice czerwców białych (Icerya purchasi), groźnych szkodników drzew cytrusowych, rozwijają we wnętrzu swojego ciała produkujące plemniki klony swoich ojców. W ten sposób stają się hermafrodytami i mogą się rozmnażać bez udziału samców. O ile istnieją rzadko spotykane "czyste" samce I. purchasi, o tyle "czyste" samice już nie. Z samozapłodnienia mogą powstać wyłącznie obojnaki, a z zapłodnienia obojnaka przez samca samce i obojnaki. Samozapłodnienie prowadzi zatem do zanikania męskich przedstawicieli gatunku. W przypadku samic, które rozwijają się z zapłodnionych jaj, dzieje się coś dziwnego. W pewnym momencie nadmiarowe plemniki ojca wrastają w ich ciało. Pasożytnicza tkanka umożliwia wewnętrzne samozapłodnienie samicy funkcjonującej jak obojnak. Pod względem genetycznym ojciec samicy jest zarówno ojcem, jak i dziadkiem potomstwa. Pasożytnicze plemniki zakażają potomstwo (córki) i cykl się zamyka. Jak tłumaczy Laura Ross z University of Massachusetts, która współpracowała z Andym Gardnerem z Uniwersytetu Oksfordzkiego, pozostawienie pasożytniczej spermy w ciele córki to podstępny sposób na spłodzenie większej liczby dzieci. Czerwce białe wyewoluowały obojnactwo w okresie 3 lat, ponieważ dla przyszłości gatunku rokuje to lepiej niż inne formy rozmnażania. Gardner porównuje opisane zjawisko do epidemii. Odkąd trend się pojawił, przetacza się przez populację, dlatego wszystkie samice stały się nosicielkami. Nie ma więc powodu, dla którego prawdziwe samce miałyby w ogóle istnieć. Samice nie muszą być, oczywiście, uszczęśliwione taką sytuacją, dlatego opracowaliśmy matematyczny model, by stwierdzić, kiedy samica i pasożyt wejdą w konflikt, a kiedy będą współpracować w ramach dziwacznej strategii reprodukcyjnej - wyjaśnia Gardner. Okazało się, że gdy zakażenie dotyczy lokalnej populacji – staje się endemiczne - samice są bardziej skłonne rozmnażać się z udziałem ojcowskiego pasożyta. Reprodukcja z udziałem bliskiego krewnego gwarantuje bowiem, że samice przekażą przyszłym pokoleniom więcej kopii własnych genów. Brytyjsko-amerykański duet nie umie, oczywiście, określić, kiedy dokładnie znikną wszystkie samce, ale przez bezpłciowość przyszłość gatunku nie rysuje się w różowych barwach. Mimo że u 30% gatunków zwierząt występuje bezpłciowość, są to stosunkowo nowe [ewolucyjnie] zdarzenia i wydaje się, że taksony te dość szybko wyginą. Jeśli sam się zapładniasz, nie następuje przystosowawcze zróżnicowanie, które zapewnia zwykły seks. Naukowiec z Oksfordu wyjaśnia, że efekty chowu wsobnego nie ujawniają się ze względu na haplodiploidalność, czyli występowanie w obrębie gatunku osobników zarówno z całym, jak i z połową garnituru chromosomowego. Tylko trzy gatunki owadów są obojnakami; w dodatku nie są obojnakami w zwyczajowym znaczeniu, ponieważ de facto mamy do czynienia z dwoma osobnikami w jednym ciele – podsumowuje Gardner. Naukowcy interpretują powstający w ten sposób hermafrodytyzm jako wynik konfliktu genetycznego między tkanką żeńską a męską (pozyskiwaną od ojca). Podczas badań Gardner i Ross rozważyli znaczenie dziedziczonych po matce symbiotycznych bakterii, które wg nich, pośredniczą w osadzaniu pasożytniczej tkanki. Wg studium ukazały się w sierpniowym numerze pisma The American Naturalist.
  17. Ulubiony narkotyk klubowiczów - ecstasy - może okazać się obiecującym lekarstwem zwalczającym nowotwory krwi. Uczeni z University of Birmingham odkryli, że zmodyfikowane MDMA ma 100-krotnie silniejsze działanie przeciwnowotworowe niż niemodyfikowana wersja narkotyku. Przed sześcioma laty naukowcy z Birmingham zauważyli, że ponad połowa nowotworów białych ciałek krwi reaguje w testach laboratoryjnych na tłumiące rozwój komórek nowotworowych właściwości leków psychotropowych, wśród nich na ecstasy czy Prozac. Teraz wspólnie z kolegami z University of Western Australia stworzyli nową wersję MDMA, której właściwości antynowotworowe są 100-krotnie silniejsze. Uczeni, co niezwykle ważne dla przyszłych badań, rozumieją mechanizm działania zmodyfikowanego ecstasy. Wszystko wskazuje na to, że środek ten rozpuszcza lipidy, niszcząc ściany komórkowe i przyczyniając się do śmierci komórek. Profesor John Gordon z University of Birmingham nie wyklucza, że dalsze badania mogą doprowadzić do powstania jeszcze potężniejszego leku. Zaznacza jednak, że na obecnym etapie nie należy robić chorym zbyt dużych nadziei. To dopiero początek badań, a zmodyfikowany MDMA co prawda może zwalczyć nowotwór, jednak konieczne byłoby stosowanie dawek, które mogą być śmiertelne dla pacjentów. Dlatego też najpierw uczeni muszą znacząco zmniejszyć ogólną toksyczność MDMA. Mimo to specjaliści pozostają optymistami. Doktor David Grand, dyrektor naukowy fundacji Leukaemia & Lymphoma Research, która częściowo finansuje wspomniane badania, mówi: Możliwość zwalczania nowotworów krwi za pomocą leku pochodzącego od ecstasy jest niezwykle ekscytująca. Wiele chłoniaków jest bardzo trudnych w leczeniu. Potrzebujemy nietoksycznych skutecznych leków, wykazujących mało efektów ubocznych. Konieczne są dalsze badania, ale to znaczący krok w kierunku opracowania nowych lekarstw.
  18. Chińscy uczeni wykazali, że stres wywołany u młodych rezusów poprzez oddzielenie ich od matek wpływał negatywnie na ich życie nawet trzy lata później. Małe rezusy zabierano matkom z różnych powodów - samicom brakowało mleka, by karmić młode, były zbyt niedoświadczone lub też młode były zbyt słabe albo panowały bardzo niekorzystne warunki pogodowe. Naukowcy porównali 22 rezusy wychowywane przez matki z 13 małpami, które przebywały przez miesiąc w inkubatorze, a później zostały umieszczone w jednym pomieszczeniu ze swoim rówieśnikiem. Po około siedmiu miesiącach wszystkie małpy umieszczono w bardziej naturalnym środowisku, w którym grupy były przemieszane wiekowo, a zwierzęta mogły swobodnie przemieszczać się pomiędzy zamkniętymi pomieszczeniami a klatkami stojącymi na zewnątrz budynków. Okazało się, że zwierzęta, które oddzielono od matek, wykazywały związane z tym problemy przez nawet trzy lata. Wolniej reagowały na stres, były bardziej podatne na depresję, mniej się poruszały, ssały palce i kciuki, wykazywały więcej lęku w porównaniu ze zwierzętami wychowywanymi przez matki. Stwierdzono również, że we włosach zwierząt oddzielonych w młodości od matek jest mniej kortyzolu - hormonu pomagającemu organizmowi zareagować na stres - a kortyzol z krwi słabiej wspomaga ciało w reakcjach. Xiaoli Fenga oraz Lina Wang z Uniwersytetu w Hongkongu uważają, że przyczyną zaburzeń u małp są zmiany w mózgu wywołane w młodości uwalnianiem kortyzolu w odpowiedzi na sytuację stresową, jaką był brak matki. Mogło to doprowadzić do słabszego rozwoju niektórych obszarów mózgu, takich jak hipokamp. Powrót małp do normalnego życia społecznego nie jest w stanie całkowicie odwrócić tych zmian. Wyniki badań są zbieżne z tym, co wiemy o ludziach, którzy w dzieciństwie przeżywali jakiś poważny stres związany z wykorzystywaniem bądź złym traktowaniem. Również i homo sapiens wykazują wówczas długoterminowe problemy, np. depresję czy zachowania aspołeczne.
  19. Platon użyczył swego imienia pozbawionej pierwiastków zmysłowych miłości platonicznej, ale w swej najnowszej książce historyk nauki dr Jay Kennedy z Uniwersytetu w Manchesterze dowodzi, że grecki filozof nigdy nie był adwokatem miłości nieobejmującej uprawiania seksu. Platona – Einsteina greckiego złotego wieku – długo posądzano o popieranie miłości bez seksu, inaczej miłości platonicznej, ale najnowsze badanie ujawnia, że filozof nie należał bynajmniej do świętoszków. Odkodowane symbole pokazują, że Platon nie był wcale adwokatem platonicznej miłości; nawoływał raczej do obrania pośredniej ścieżki. Dla niego moralność oznaczała umiarkowanie – chciał, by ludzie unikali zarówno rozpasania, jak i abstynencji. Przed Platonem seks wiązano z chucią i płodzeniem potomstwa. Platon zmienił tory historii zachodniej seksualności i niektórzy twierdzą, że odkrył poniekąd romantykę, ale dla niego pasja erotyczna była siłą duchową pomagającą odnaleźć prawdziwych siebie w głębokiej ludzkiej więzi. Eros, miłość, był siłą twórczą, która inspirowała sztukę, literaturę i nauki. Dr Kennedy złamał platoński kod w zeszłym roku, gdy niespodziewanie zauważył, że kluczem do zrozumienia tekstów filozofa i matematyka jest muzyka. Stąd wziął się tytuł najnowszej książki Brytyjczyka "Muzyczna struktura platońskich dialogów". Przedstawił w niej doktryny zawarte m.in. w "Uczcie" – dialogu poświęconym głównie miłości. Historyk nauki wyjaśnia, że nauczyciel Platona, Sokrates, spędził ponoć sam na sam noc z symbolem seksu starożytnych Aten, ale oparł się pokusie. Platon opowiedział tę historię [w "Uczcie", gdzie nauczycielką miłości jest dla Sokratesa Diotyma], by pokazać, że prawdziwa miłość odwołuje się do ducha, nie ciała. Na tej postawie wielu sądziło, że Platon był przeciwny seksowi, a mit platońskiej miłości bardzo się rozpowszechnił. Platon celebrował jednak erotyzm i homoseksualizm i podzielał grecki pogląd, że nagie ciało jest piękne, dlatego historycy długo debatowali nad jego poglądami. Ponieważ Sokratesa skazano na karę śmierci za bezbożność i demoralizowanie młodzieży, Platon bał się, że podzieli jego los, zakodował więc swoją filozofię za pomocą systemu symboli muzycznych. Podzielił swoje pisma na 12 części, umieszczając w każdej jednej dwunastej znaki notacji instrumentalnej. Dźwięki brzmiące harmonijnie [z nutą podstawową] kojarzył z pozytywnymi ideami, np. miłością i dobrocią, a dysonansowe z negatywnymi, takimi jak odrzucenie, kłótliwość oraz zło. Wzorce muzyczne są ukrytym komentarzem […], który ujawnia nam, jakie postaci i idee sobie upodobał. W "Uczcie" urywki traktujące o próbie przehandlowania seksu, także za przysługę, są opatrzone dźwiękami dysonansowymi, co wskazuje na dezaprobatę myśliciela. Natomiast fragment dotyczący pasji erotycznej zrodzonej z trwałej miłości do drugiej duszy opatrzono symbolem dźwięku konsonansowego. Oznacza to, że akceptował seks jako część autentycznej miłości. Termin "platoniczna miłość" ukuto 500 lat temu. W renesansie odkładanie seksu na później czy umniejszanie jego roli było ważnym krokiem w kierunku równouprawnienia kobiet. W czasach, gdy panie traktowano jak maszyny do rodzenia dzieci, platoniczna miłość oznaczała dłuższe zaloty i odroczenie zagrożeń związanych z porodem.
  20. W grudniu bieżącego roku będziemy świadkami historycznego wydarzenia - do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej po raz pierwszy zadokuje prywatny pojazd. Kapsuła „Dragon" należąca do Space Exploration Technologies (SpaceX) dostarczy na ISS zaopatrzenie. To druga misja SpaceX w przestrzeń kosmiczną. W grudniu ubiegłego roku wysłano Dragona na orbitę okołoziemską. NASA wyznaczyła termin wystrzelenia Dragona na 30 listopada. Dziewięć dni później kapsuła połączy się z ISS. Kalifornijska firma SpaceX powstała w 2002 roku, a od 2007 roku jest przedsięwzięciem dochodowym, mimo znacznego wzrostu zatrudnienia i inwestycji w infrastrukturę i operacje. Obecnie, jak zapewniają jej przedstawiciele, oferuje najbardziej korzystne na świecie ceny wystrzelenia pojzadu kosmicznego. Przeciętna cena lotu rakiety Falcon 9 wynosi 54 miliony USD. SpaceX ma w związku z tym wielu klientów zarówno z sektora prywatnego jak i rządowego. Firma zdradza również, że podpisała z NASA kontrakt na 12 misji kapsuły Dragon do ISS. Za każdą z misji NASA zapłaci 133 miliony dolarów. Jeśli koszt misji będzie wyższy niż założony, różnica zostanie pokryta ze środków SpaceX. Trzeba przyznać, że firma rzeczywiście ma niewielkie wydatki. Od początku powstania do końca roku podatkowego 2010 na rozwój rakiet Falcon 1 i Falcon 9, kapsuły Dragon, budowę stanowisk startowych w Vandenberg, Cape Canaveral i Kwajalein, budowę zakładów zdolnych do obsłużenia w ciągu roku 12 misji Falcon 9 i Dragona oraz na pięć lotów Falcona 1, dwóch lotów Falcona 9 i lotu Dragona wydała ona zaledwie 800 milionów dolarów. SpaceX zapowiada dalsze obniżenie kosztów, które ma być osiągnięte dzięki opracowaniu w przyszłości rakiet nośnych wielokrotnego użytku.
  21. Amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) zainwestowały 13 milionów dolarów w Virtual Rat Project. Jego celem jest stworzenie w ciągu najbliższych 5 lat wirtualnego modelu szczura laboratoryjnego, na którym będzie można prowadzić badania medyczne. Obecnie większość badań przeprowadza się na żywych zwierzętach, takich jak szczury czy myszy. Jednak ich hodowla i utrzymanie są drogie, co wpływa na koszty badań. Wirtualny szczur ma pomóc obniżyć te koszty. Na jego podstawie naukowcy będą mogli wstępnie testować swoje teorie i uczyć się nowych rzeczy. Celem projektu jest odpowiedź na pytanie, dlaczego indywidualne osobniki rozwijają pewne markery chorób sercowo-naczyniowych, przewidzenie, jakie markery który szczur rozwinie i dlaczego oraz posiłkowanie się tą wiedzą w hodowli szczurów na potrzeby laboratoryjne - mówi biolog Daniel Beard z Medical College of Wisconsin, odpowiedzialny za projekt. Wirtualny szczur nie wyeliminuje z badań żywych zwierząt. Będą one jednak wykorzystywane w bardziej zaawansowanych badaniach oraz do sprawdzenia dokładności wyników uzyskiwanych za pomocą opracowywanego właśnie modelu. Virtual Physilogical Rat pomoże uczonym w stwierdzeniu, dlaczego i w jaki sposób u zwierząt rozwijają się schorzenia.
  22. Media donoszą o kolejnej w tym tygodniu zaskakującej decyzji HP. Najpierw dowiedzieliśmy się, że koncern rezygnuje z rozwoju platformy webOS, którą nabyło zaledwie przed rokiem. Teraz okazuje się, że firma nie wyklucza sprzedaży wydziału Personal Systems Group (PSG), odpowiedzialnego za produkcję pecetów dla biznesu i klientów indywidualnych. Jest to o tyle zaskakujące, że HP jest największym na świecie producentem pecetów. W samym tylko drugim kwartale bieżącego roku HP sprzedał około 15 milionów komputerów osobistych, co daje mu 17,5-procentowy udział w rynku. Tymczasem w firmowym oświadczeniu czytamy, że „rada nadzorcza zaakceptowała plan poszukiwania strategicznych alternatyw dla Personal Systems Group. HP rozważy różne możliwości, wśród których mogą znaleźć się wydzielenie części lub całości PSG i utworzenie osobnej firmy lub dokonanie innej transakcji". Zdaniem Bloomberga, HP ma zamiar wycofać się z produkcji sprzętu i skupić się na bardziej dochodowym oprogramowaniu i usługach chmur obliczeniowych.
  23. Starożytni Egipcjanie stosowali tłusty smar spełniający rolę żelu do włosów. Nie inaczej przygotowywano ich do życia po życiu. Archeolodzy zauważyli ostatnio, że podczas mumifikacji konserwacja ciała wiązała się z wykorzystaniem innych substancji niż wykonanie po śmierci fryzury, która pozwalała oddać wygląd i cechy zmarłego. Natalie McCreesh z Uniwersytetu w Manchesterze zbadała wraz z zespołem próbki włosów 15 mumii z cmentarza Kellis 1 w oazie Ad-Dachla oraz 3 mumii z muzeów w USA, Wielkiej Brytanii oraz Irlandii. Zmumifikowani kobiety, mężczyźni i dzieci mieli w chwili śmierci od 4 do 58 lat. Datowane wykazało, że zmarli 2300-3500 lat temu. Badanie pod zwykłym mikroskopem optycznym i mikroskopem elektronowym wykazało, że włosy większości były pokryte tłustą substancją, chociaż niektóre ułożono za pomocą żywicy. Brytyjczycy posłużyli się rozpuszczalnikiem, by oddzielić "żel" od włosów, a następnie określić jego skład chemiczny. Wtedy właśnie okazało się, że nie były to związki używane do zabalsamowania ciała. Dla odmiany gdy zwłoki miały ogoloną głowę, na skórze głowy znajdowały się te same substancje, co na bandażach pokrywających resztę ciała. McCreesh sądzi, że gdy ciało pokrywano żywicami, włosy dla ochrony zakrywano lub przynajmniej po zakończeniu procedury myto je i na nowo układano, by zachować tożsamość zmarłego. Ludzie zakładają, że Egipcjanie golili głowy. Kapłani i kapłanki owszem, ale nie wszyscy. [Ci, którzy mieli włosy], byli bardzo dumni ze swojego wyglądu. Sednem mumifikacji było zachowanie cech ciała widocznych za życia. Sądzę, że zmarli życzyli sobie wyglądać najlepiej, jak to tylko możliwe. Odpowiada to wkładaniu nam współczesnym najlepszej sukni wieczorowej lub smokingu.
  24. Terapia witaminą C może rozpuścić neurotoksyczne blaszki amyloidowe w mózgach osób z chorobą Alzheimera. Kiedy potraktowaliśmy tkankę mózgową myszy cierpiących na alzheimeryzm witaminą C, mogliśmy zobaczyć, jak rozpuszczają się złogi białka o nieprawidłowej konformacji. Nasze wyniki demonstrują nieznany wcześniej model oddziaływania witaminy C na blaszki amyloidowe – opowiada Katrin Mani z Uniwersytetu w Lund. Innym interesującym odkryciem jest fakt, że użyteczne dawki witaminy C nie muszą pochodzić ze świeżych owoców. Pokazaliśmy, że witamina C może być również wchłaniana w większych ilościach w postaci kwasu dehydroaskorbinowego [utlenionego kwasu askorbinowego] z soku, który był przez noc przechowywany np. w lodówce. Na razie nie istnieje lekarstwo na alzheimera, ale Szwedzi uważają, że dzięki ich witaminowej metodzie, która obiera na cel objawy, uda się spowolnić postępy choroby. Artykuł dotyczący supresji immunoreaktywności amyloidu beta A11 przez witaminę C ukazał się w Journal of Biological Chemistry.
  25. Dowody zebrane na Krecie wskazują, że hominidy, w dodatku z gatunku Homo erectus, a nie Homo sapiens, już 130 tys. lat temu przemieszczały się po otwartych wodach. Pierwsze żeglugi miały więc miejsce o ponad 100 tys. lat wcześniej, niż naukowcy dotąd sądzili. Pracami amerykańskich naukowców kierował archeolog Thomas Strasser z Providence College. Ponieważ Kreta od dawna jest wyspą, ktokolwiek nie zostawiłby tam narzędzi, musiał się tam dostać, pokonując otwarte wody. Strasser podkreśla, że narzędzia są bardzo różne od wszystkich innych znajdowanych na Krecie. Najbardziej przypominają narzędzia z wczesnej epoki kamiennej z Afryki sprzed ok. 700 tys. lat. Początkowo naukowcy nie dysponowali żadną metodą pozwalającą na datowanie narzędzi. Z pomocą przyszedł im jednak geolog Karl Wegmann z Uniwersytetu Stanowego Karoliny Północnej, który zajmuje się określaniem wieku kreteńskich skał w ramach badań dotyczących trzęsień ziemi. Niektóre z kamiennych narzędzi tkwiły w tych samych formacjach skalnych, które badał. Jak tłumaczy Wegmann, powstały one z piasku prehistorycznych plaż. Zderzenia płyt tektonicznych, które odpowiadają za tutejsze trzęsienia ziemi, wolno wypychają Kretę ku górze, dlatego prehistoryczne plaże z wielu epok zachowały się w postaci teras zlokalizowanych wzdłuż wybrzeża. Najłatwiej wyznaczyć wiek niższych teras. Datowanie radiowęglowe muszli z tych warstw wykazało, że wynurzyły się one ok. 45-50 tys. lat. Wiemy, że [interesujące nas] narzędzia leżą kilkadziesiąt metrów nad terasą, której wiek wyznaczyliśmy na 50 tys. lat, stąd wniosek, że muszą być przynajmniej tak samo stare – wyjaśnia Wegmann. Pięćdziesiąt tysięcy lat to jednak limit możliwości datowania węglowego, by dokładnie określić wiek wyższych teras, należało więc skorzystać z metody geologów. Skoro wiadomo, gdzie znajduje się warstwa sprzed 50 tys. lat i znamy prędkość wynurzania się Krety, można na podstawie pomiarów różnic w wysokości wyliczyć moment pojawienia się na powierzchni terasy, do której trafiły kamienne narzędzia. W ten właśnie sposób okazało się, że człowiek wyprostowany zostawił swoje oprzyrządowanie na plaży circa 130 tys. lat temu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...