Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37638
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Badacze IBM-a i ETH Zurich (Eidgenössische Technische Hochschule Zürich – szwajcarski federalny instytut technologiczny) zademonstrowali technologię bardzo precyzyjnego nanodruku. Technika dokładnego nanoszenia miniaturowych cząsteczek pozwoli na łatwe produkowanie bioczujników, miniaturowych soczewek umieszczanych w układach scalonych czy nanokabli, które w przyszłości trafią do komputerów. Nowa technologia może zrewolucjonizować produkcję w skali nano. Obecnie nanocząsteczki uzyskuje się zwykle poprzez wycinanie ich z większych kawałków materiału. Opracowana właśnie technologia drukowania nie tylko ułatwia uzyskanie nanocząsteczki, ale umożliwia też proste łączenie różnych materiałów, takich jak metale, polimery, półprzewodniki i tlenki. Po raz pierwszy w historii naukowcom udało się nadrukować cząstki wielkości 60 nanometrów. Są więc one 100-krotnie mniejsze od czerwonej krwinki. Przekładając to osiągnięcie na język dostępnych do domowego użytku drukarek, rozdzielczość druku w nowej technologii wynosi 100 000 punktów na cal (dpi). Domowe drukarki pracują zwykle z rozdzielczością 600-1200 dpi. Pracownicy IBM-a i ETH Zurich, chcąc zademonstrować możliwości swojej techniki, wykorzystali 17-wieczny rysunek Roberta Fludda. Przedstawia on słońce, alchemiczny symbol złota. Naukowcy wydrukowali kopię dzieła Fludda, używając do tego celu 20 000 nanocząsteczek złota o średnicy 60 nanometrów każda. Uczeni wymieniają zalety swojej technologii. Dzięki niej możliwe będzie zadrukowywanie dużych powierzchni czujnikami, które posłużą do wykrywania i identyfikowania komórek czy markerów u pacjenta. Pozwolą na szybkie wykrycie komórek nowotworowych. Nanocząsteczki reagują ze światłem więc nowa technika pozwoli na drukowanie materiałów optoelektronicznych. Co więcej, możliwe będzie stworzenie soczewek tak małych, jak długość danej fali światła. Takie soczewki miałyby, jak zapewnia IBM, „niezwykłe właściwości”. Wynalazek można wykorzystać również do „hodowli” półprzewodzących nanokabli, które przydadzą się w układach scalonych przyszłości. Twórcy nowej technologii chcą ją rozwijać. Planują zwiększenie precyzji druku i mają nadzieję, iż uda im się nadrukowywać jeszcze mniejsze cząstki niż obecnie.
  2. Microsoft otrzymał patent na technologię, która, przynajmniej teoretycznie, ma lepiej chronić prywatne dane użytkowników. Opatentowany mechanizm powoduje, że osoba korzystająca z programów koncernu będzie mogła kontrolować informacje, jakie na jej temat gromadzi dany program. Gdy jakaś aplikacja będzie chciała skorzystać z informacji użytkownika czy danych przechowywanych na jego komputerze (np. z zapisanych w pamięci haseł czy nazw użytkownika), to wyświetli odpowiednie zapytanie i da użytkownikowi możliwość zadecydowania, czy pozwala na skorzystanie z takich informacji. Obawy o prywatność są coraz większe, gdyż pojawia się coraz więcej programów, z których korzystamy w Sieci, a nie instalujemy ich na swoim komputerze. Najbardziej znanym zestawem takich programów są Google Apps. Powstaje jednak pytanie, ile i jakie informacje o użytkowniku zostają przesłane firmie oferującej tego typu oprogramowanie. Microsoftowy patent „Privacy Policy Change Notification” ściśle opisuje też warunki, na jakich dane użytkownika mogą być kojarzone z daną aplikacją. Sprawdza również, czy od czasu, gdy skorzystał on z danego programu, zaszły jakieś zmiany i informuje użytkownika o nich. Technologia wygląda na taką, która lepiej będzie chroniła prywatność użytkowników. Jednak osoby podejrzliwie traktujące działania Microsoftu twierdzą, że w ten sposób koncern będzie wymuszał na użytkownikach, by wyrażali zgodę na zbieranie o sobie jak największych ilości informacji. Jeśli się nie zgodzą to, jak twierdzą krytycy Microsoftu, koncern uniemożliwi im korzystanie z programów.
  3. Wysoki poziom testosteronu u płodu zwiększa ryzyko pojawienia się w dzieciństwie cech autystycznych. Jest to wniosek wypływający z 8-letnich badań, podczas których próbowano powiązać cechy rozwoju 253 dzieci ze stężeniem męskiego hormonu płciowego w łonie matki. Naukowcy podkreślają, że nie wiadomo, czy testosteron był przyczyną wykształcenia cech autystycznych, czy też mamy do czynienia z odwrotną zależnością i poziom hormonu to skutek autyzmu. Wspominają też raczej o zależności między testosteronem i cechami autystycznymi, a nie o bezpośrednim związku hormon-autyzm. Akademicy z Uniwersytetu w Cambridge określali stężenie testosteronu, badając próbki wód płodowych, które pozostały po amniopunkcji. Już po urodzeniu przyglądano się rozwojowi dzieci. Gdy skończyły rok, 18 i 46 miesięcy, przebadano je testami, które miały pomóc w wykryciu ewentualnych oznak autyzmu. Liczono m.in., jak często dziecko spogląda na twarz matki i określano, jak rozbudowany jest jego słownik. Udało się wykazać istnienie związku między zachowaniem malucha na tak wczesnych etapach rozwoju a stężeniem testosteronu w okresie prenatalnym. Najnowsze dane uzyskano z badania tych samych, ale już sporo starszych, bo 8-letnich dzieci. Ich matki proszono o wypełnienie specjalnego kwestionariusza (dzięki niemu można było obliczyć wskaźnik zaburzeń ze spektrum autyzmu). Uwzględnia on kilka czynników, m.in. zainteresowania społeczne czy rozpoznawanie wzorców. Znaleźć w nim można pytania o to, czy dziecko woli spędzać czas w grupie, np. na przyjęciach, czy samotnie, a także jak szybko wpada na trop powtarzalnych schematów (czyli np. zapamiętuje liczbę talerzy albo numery telefonów). Uzyskane wyniki porównywano ze stężeniem testosteronu oddziałującego na płód. W zakresie stężeń oscylujących w granicach 0,1-2,05 nanomola na litr wyróżniono 20 poziomów. Korelacja nie była idealna, ale płodowe stężenie testosteronu odpowiadało za ok. 20% zaobserwowanej zmienności [w zakresie punktacji kwestionariuszowej – przyp. red.]. Chociaż wydaje się, że to niewielka liczba, jest to wynik istotny statystycznie – opowiada dr Bonnie Auyeng. Naukowcy na razie nie wiedzą, co jest przyczyną podwyższonego poziomu testosteronu w okresie płodowym. Wcześniejsze badania sugerują jednak, że odpowiadają za to zarówno czynniki genetyczne, jak i środowiskowe. Profesor Simon Baron-Cohen uważa, że hormon może wpływać na mózg, zmieniając układ połączeń między neuronami i neuroprzekaźniki. W dalszej kolejności Brytyjczycy planują rozszerzenie zakresu badań. Chcą wykorzystać próbki wód płodowych zgromadzone w duńskim banku, a jest ich 90 tys. W archiwum przechowuje się też zapiski dotyczące chorób psychicznych. Dzięki nim można by sfalsyfikować hipotezę profesora, że autyzm to przypadek skrajnie męskiego mózgu.
  4. Jedno z być może najważniejszych odkryć archeologicznych na terenie Wielkiej Brytanii znaleziono... pod pubem. Na głębokości 2-3 metrów pod podłogą Railway Inn w miejscowości Meols (Wirral), znajduje się zagrzebany w błocie okręt wikingów. Profesor Stephen Harding z University of Nottingham, który zbadał okręt za pomocą radaru do penetracji gruntu (GPR) szuka teraz funduszy na jego wydobycie. Uczony mówi, że co prawda nie wiadomo dokładnie jakiego typu jest to jednostka, ale wiadomo, że jest bardzo stara, została zbudowana przez wikingów i prawdopodobnie to statek transportowy. Wrak znajduje się w sporej odległości zarówno od nowej, jak i od starej linii brzegowej. Zdaniem profesora Hardinga, mógł zostać zniesiony w głąb lądu w czasie powodzi i zatonął w mule. Po raz pierwszy statek odkryto w 1938 roku podczas przebudowy Railway Inn. Ówczesny właściciel nakazał robotnikom, by ponownie przysypali go mułem. Chciał w ten sposób ochronić jednostkę przed zniszczeniem.
  5. Fryzjerzy, którzy po obcięciu włosów komplementują klientów, zarabiają na napiwkach o 1/3 więcej niż pozostali styliści. Jak łatwo się domyślić, można w ten sposób znacznie powiększyć swoje zarobki, zwłaszcza jeśli spojrzy się na to z perspektywy rocznej... John Seiter i Eric Dutson z Uniwersytetu Stanowego Utah zatrudnili do eksperymentu 2 fryzjerów. Po obcięciu włosów mieli oni na chybił trafił wyciągnąć z kieszeni jedną z trzech monet (w ten sposób nie dopuszczano do odmiennego traktowania w trakcie samego ścinania włosów). Gdy wylosowali 1, nie odnosili się w żaden sposób do wyglądu klienta. Dwójka oznaczała skomplementowanie go: "Wygląda pan/pani rewelacyjnie". Z monetą oznaczoną trójką powiązano jeszcze inną kwestię: "W każdej fryzurze byłoby panu/pani do twarzy". Następnie fryzjerzy notowali wysokość napiwku. Aby można było dokonywać porównań między różnie wycenianymi cięciami czy zabiegami, obliczano, jaki procent ceny stanowił napiwek. Oto uzyskane wyniki (są to uśrednione wartości):"Wygląda pan/pani rewelacyjnie" – 12,83-proc. napiwek;"W każdej fryzurze byłoby panu/pani do twarzy" – 12,51%;brak komplementu – 9,14%. Amerykanie zademonstrowali w praktyce, że ingracjacja (wkradanie się w czyjeś łaski) naprawdę pozwala manipulować ludźmi. Podobny efekt dałoby się zapewne zaobserwować w przypadku innych zawodów związanych z świadczeniem usług, zwłaszcza z dbaniem o wygląd.
  6. Apple poinformował o sprzedaniu milionowego iPhone’a. Firmie Jobsa udało się to osiągnąć na kilka tygodni przed zakładanym terminem. Tym samym nie tylko dotrzymała słowa, ale uspokoiła też rynek i analityków. Ostatnio bowiem akcje Apple’a bardzo straciły na wartości, gdyż obniżkę ceny telefonu odebrano jako dowód na to, iż słabo się on sprzedaje. Andy Hargreaves, analityk Pacific Crest, uważa, że wszystkie te ruchy to przemyślana strategia Apple’a. Gdy firma ogłaszała obniżkę i zapewniała, że do końca sierpnia sprzeda milionowego iPhone’a, już wiedziała, że nastąpi to znacznie wcześniej.
  7. Serwisy społecznościowe, takie jak Facebook lub MySpace, nie pomagają w odnowieniu czy nawiązaniu głębszych znajomości. Do takiego wniosku doszli naukowcy, którzy badali, w jaki sposób witryny internetowe wpływają na naturę związków przyjacielskich. Mimo że pomagają one w zgromadzeniu niekiedy setek znajomych, akademicy uważają, że kontakt twarzą w twarz jest niezbędny, aby wejść z kimś w naprawdę bliską relację. Chociaż liczba znajomych niektórych osób bywa imponująca, w środowisku internetowym mają w rzeczywistości tyle samo prawdziwych przyjaciół, co w realnym świecie – twierdzi Will Reader z Sheffield Hallam University. Wcześniejsze badania wykazały, że grupa przyjacielska danego człowieka składa się zazwyczaj z ok. 150 osób. Tylko 5 to bliscy przyjaciele, z resztą sporadycznie utrzymuje się luźniejsze stosunki. Liczba 150 tak konsekwentnie powtarzała się w różnych eksperymentach, że badacze zaczęli przypuszczać, że ma ona związek z ograniczeniami poznawczymi człowieka. Po przekroczeniu tej magicznej wartości mózg mógłby nie radzić sobie z utrzymywaniem w pamięci i śledzeniem poczynań tylu znajomych. Członkowie zespołu dr. Readera zwrócili uwagę na fakt, że serwisy społecznościowe pomagają w zwiększeniu liczby znajomych. Psycholodzy zbadali ponad 200 internautów. W kwestionariuszu pytano m.in. o liczbę sieciowych kontaktów, liczbę przyjaciół i o to, z iloma osobami udało się spotkać w realu. Okazało się, że (tak jak w przypadku konwencjonalnych sieci znajomych) liczba prawdziwych przyjaciół oscylowała w granicach 5. Co więcej, 90% osób postrzeganych jako bliskie stanowili ludzie znani z kontaktów pozakomputerowych. Ludzie uznają kontakty twarzą w twarz za coś absolutnie niezbędnego w tworzeniu prawdziwych związków przyjacielskich. Tak znaczne rozszerzenie listy przyjaciół w Internecie jest możliwe dzięki temu, że podtrzymywanie kontaktów on-line jest po prostu łatwe. Serwisy społecznościowe pozwalają obniżyć koszt nawiązywania i podtrzymywania sieci znajomych, ponieważ jeden post odczyta wiele osób. Aby się z kimś naprawdę zaprzyjaźnić, musimy wierzyć, że jest godzien zaufania. Inwestujemy czas i wysiłek w nadziei, iż któregoś dnia przyjaciele nam pomogą. To rodzaj reguły wzajemności. Musimy być absolutnie pewni, że dana osoba rzeczywiście w nas zainwestuje, naprawdę będzie w pobliżu, gdy znajdziemy się w potrzebie... Bardzo łatwo być empatycznym przez Internet.
  8. Lekki, korzystający z energii słonecznej samolot pobił rekord świata lotu bezzałogowego pojazu. Zephyr (Zefir), autorstwa amerykańskiej firmy Qinetiq, pozostawał w powietrzu przez 54 godziny. Jego twórcy mówią, że po raz pierwszy samolot był w stanie lecieć podczas dwóch nocy, korzystając z energii zgromadzonej za dnia. Poprzedni rekord należał do napędzanej silnikiem odrzutowym maszyny zwiadowczej Global Hawk amerykańskich sił lotniczych. W 2001 roku leciał on przez 30 godzin. Lot Zefira nie zostanie jednak oficjalnie odnotowany. Był to tajny lot testowy, więc przedstawiciele międzynarodowej federacji sportów lotniczych (FAI) nie zostali powiadomieni o teście i nie mogli go nadzorować. Poinformowano ich za to o drugim locie, który trwał 33 godziny i może zostać uznany za oficjalny rekord świata. Wszystko jednak zależy od danych przekazanych przez wieżę kontroli lotów, gdyż przedstawiciel FAI nie wziął udziału w testach. Początkowo Zefira opracowano po to, by robił zdjęcia wielkiemu balonowi napełnionemu helem, który w 2003 roku miał pobić rekord świata w wysokości lotu balonu. Okazało się jednak, że balon, również autorstwa Qinetiq, przecieka. Z lotu zrezygnowano. Postanowiono jednak nadal rozwijać Zefira – tym razem na potrzeby wojska, obserwowania powierzchni Ziemi i celów komunikacyjnych. Wspomniany na wstępie 54-godzinny lot przerwano, gdy wykryto awarię samolotu. Podczas drugiego pojazd wylądował po 33 godzinach, gdyż rozpętała się burza, która ma zagrażała. Pojazd napędzany jest energią słoneczną, przechowywaną w bateriach litowo-siarkowych. Rozpiętość skrzydeł Zefira wynosi 18 metrów, a jego waga to 31 kilogramów. Samolot wzniósł się na maksymalną wysokość 18 000 metrów. Zephyr startowany jest z ręki i do wysokości 3 kilometrów jest sterowany zdalnie przez operatora.
  9. Windows Vista wciąż zdobywa popularność. Z danych zebranych przez firmę NetApplications wynika, że zainstalowano go na 6,26% komputerów podłączonych do Sieci. Tym samym najnowszy system Microsoftu jest bardziej popularny niż Mac OS X Apple’a, którego używa 6,15% internautów. Zarówno Vista jak i Mac OS X zdobywają coraz większe rzesze zwolenników, choć w przypadku tego drugiego systemu przyrost ich liczby jest wyraźnie wolniejszy. Nie można tego powiedzieć o starszych wersjach Windows oraz o dystrybucjach Linuksa. System spod znaku pingwina został w badaniach NetApplication zakwalifikowany do grupy „Inne” (osobne kategorie miały tylko Windows XP, Windows Vista, Windows 2000, Mac OS X i Mac OS X w wersji na procesory Intela), która od wielu miesięcy traci rynek i obecnie systemy z tej grupy są używane na 3,44% komputerów w Sieci. Do Windows 2000 należy obecnie 3,66% rynku, a Windows XP jest używany przez 80,48 procenta internautów.
  10. Trójwymiarowe skany twarzy pomogą specjalistom w diagnozowaniu rzadkich schorzeń o podłożu genetycznym. Ponad 700 tego typu zespołów wpływa na rysy twarzy, ale niektóre są trudne do zidentyfikowania, ponieważ udokumentowano niewiele przypadków. Oprogramowanie porówna twarz danej osoby z twarzami z banku danych. Zaprezentowano je na BA Festival of Science w Yorku. Trafność stawianej za jego pomocą diagnozy wynosi aż 90%. Dzieło profesora Petera Hammonda z Instytutu Zdrowia Dziecka w Londynie na pewno ułatwi pracę wielu klinicystom. O ile bowiem łatwo rozpoznać zespół Downa, to zidentyfikowanie zespołu Williamsa nastręcza sporych trudności. Występuje on bowiem raz na 10.000-20.000 urodzeń. Chorzy mają krótki i zadarty nos, pełne usta oraz małą żuchwę. W przypadku jeszcze rzadszego zespołu Smitha-Magenisa (1:25.000 urodzeń) mamy do czynienia z silnie spłaszczonym grzbietem nosa i podniesioną wargą (zęby są odsłonięte). Osoby z zespołem łamliwego chromosomu X (1:4.000 urodzeń) mają pociągłe (wąskie i długie) twarze oraz duże lub odstające uszy. W przypadku niektórych chorób genetycznych zmiana rysów twarzy może być bardzo nieznaczna. Gdy jednocześnie schorzenie jest wyjątkowo rzadkie, postawienie wstępnej diagnozy staje się niezwykle trudne. Hammond zebrał trójwymiarowe obrazy twarzy dzieci z prawidłowo rozpoznanym schorzeniem i stworzył oprogramowanie nakładające na siebie różne wizerunki. W ten sposób udało się uzyskać przeciętną twarz malucha z danym zespołem. Stworzył też uśredniony obraz twarzy dziecka, które nie cierpi na żadną znaną chorobę genetyczną. Na każdy uśredniony obraz składa się od 30 do 150 zdjęć. Podczas analizy uwzględnia się 25 tysięcy punktów. Podczas diagnozy najpierw wykonuje się trójwymiarowe zdjęcie twarzy chorego dziecka. Potem porównuje się ją do twarzy z bazy danych. Wybiera się najlepiej dopasowany wizerunek. Następnie rozpoczynają się badania genetyczne. Dotychczas Hammond stworzył trójwymiarowe modele dla ponad 30 chorób. Obecnie naukowiec pracuje nad kolejnymi modelami. Zapowiada, że w przyszłości uwzględni różnice w wyglądzie, które wynikają z płci i przynależności etnicznej. Oto trafność diagnozowania poszczególnych jednostek chorobowych:zespół łamliwego chromosomu – 92%,zespół Williamsa – 98%,zespół Smitha-Magenisa (SMS) – 91%.
  11. Naukowcy, którzy zbadali geny odpowiedzialne za schizofrenię, doszli do zaskakujących wniosków. Ich zdaniem, są one preferowane w toku ewolucji, co oznacza, iż z jakiegoś powodu ich obecność jest korzystna dla właściciela.Steve Dorus, genetyk ewolucyjny z brytyjskiego University of Bath wyjaśnia, że mamy tu do czynienia z paradoksem. Z jednej bowiem strony osoby cierpiące na schizofrenię mniej chętnie nawiązują kontakty seksualne, a z drugiej, odsetek osób chorych wciąż utrzymuje się na tym samym poziomie.Dorus jest współautorem artykułu na temat ewolucji genów wiązanych ze schizofrenią. Po przeanalizowaniu DNA z różnych populacji na całym świecie oraz genomu naczelnych i sprawdzeniu historycznych zmian w genomie, prowadzących aż do wspólnego przodka człowieka i małp, okazało się, że badane geny są poddawane pozytywnej selekcji w toku ewolucji. Na przestrzeni tysiącleci pozostały niemal niezmienione.Występowanie schizofrenii wiązane jest z wariacjami w wielu genach.Na potrzeby swoich badań uczeni skupili się na 76 odmianach genów silnie związanych z chorobą. Akademików bardzo zaskoczył fakt, że pozytywną selekcję przechodziły też te geny, które były najmocniej związane z występowaniem schizofrenii, jak na przykład DISC1.Uczeni nie wiedzą, dlaczego geny schizofrenii nie zanikają w toku ewolucji.Istnieje sporo teorii dotyczących faktu, że choroba ta charakteryzuje się wyjątkowo dużą odpornością na zmiany ewolucyjne. Jedna z nich mówi, że jest ona pewnym rodzajem ?zaburzeń języka?, ceną, którą ludzie płacą za rozwój mowy i kreatywności. Można myśleć o schizofrenii jako o cenie, którą chorzy płacą za zdolności poznawcze i językowe gatunku ludzkiego. U chorych występuje zbyt wiele wariacji. Osobno mogą one mieć pozytywny wpływ, jednak gdy są razem - szkodzą - mówi Dorus. Uczeni chcą się teraz skupić na 28 genach, które są w grupie ewolucyjnie najbardziej preferowanych. Mają nadzieję, że ich zbadanie przyczyni się do opracowania metod leczenia schizofrenii.
  12. Amerykańska Izba Reprezentantów przyjęła pierwszą od pół wieku znaczącą reformę prawa patentowego. To zwycięstwo sektora technologicznego, który od dawna wzywał do zmiany prawa. Nie wiadomo, czy będzie ono pełne, gdyż teraz ustawą Patent Reform Act of 2007 zajmie się Senat. Do najważniejszych zmian należy zawężenie definicji świadomego naruszenia praw patentowych i ograniczenie wysokości odszkodowania, którego może domagać się poszkodowany. Nowe przepisy przewidują, że odszkodowanie będzie obliczane na podstawie wartości rynkowej technologii do której prawa zostały naruszone. Obecnie jest ono wyliczane na podstawie ogólnej wartości gotowych wdrożonych produktów. Drugą bardzo istotną zmianą jest wprowadzenie systemu „first-inventor-to-file” w miejsce obowiązującego w USA „first-to-invent”. Administracja USA oraz Urząd Patentowy wypracowały mechanizmy sprawdzania, kto jest pierwszym wynalazcą danej technologii i patenty przyznawane są właśnie takim osobom czy firmom (first-to-invent). Większość krajów nie posiada jednak takich mechanizmów i patent przyznawany jest temu, kto pierwszy złoży wniosek patentowy (first-to-file). Taki też jest standard międzynarodowy. Istnienie tych różnic powodowało problemy z uznawaniem zagranicznych patentów na terenie USA. Ponadto istniała i ta niedogodność, że firma mogła utracić patent, gdy dopatrzono się, że wcześniej podobna technologia została gdzieś wykorzystana. Reforma prawa patentowego cieszy się olbrzymim poparciem firm z branży IT. Jesteśmy bardzo zadowoleni. To dobry znak dla przemysłu technologicznego. To naprawdę znaczący krok – mówił w wywiadzie dla serwisu eWeek Mark Bohannon, wiceprezes Stowarzyszenia Przemysłu Software’owego i Informacyjnego. Z kolei Roger Cochetti, jeden z menadżerów U.S. Public Policy for the Computing Technology Industry Association stwierdził w wydanym oświadczeniu: Dzięki nowym przepisom duże i średnie firmy IT będą lepiej chronione przed patentowymi trollami i kłusownikami. Dzięki temu poprawi się innowacyjność i przybędą nowe miejsca pracy. Swoje zadowolenie wyrazili też przedstawiciele BSA i Microsoftu. Niezadowolone są za to firmy z branży biotechnologicznej czy farmaceutycznej. Wysyłamy sygnał, że amerykańska technologia może być teraz kopiowana bez żadnych konsekwencji – stwierdzili przedstawiciele Coalition for 21st Century Reform, która skupia firmy farmaceutyczne i z branży maszynowej. Zgadza się z nimi część przedstawicieli Izby Reprezentantów. Ustawa osłabia pozycję amerykańskich wynalazców i ułatwia kradzież technologii takim krajom jak Chiny, Japonia czy Indie – mówi Dana Rohrbacher. Jej zdaniem faworyzuje ona wielkie ponadnarodowe korporacje IT, które same są największymi złodziejami patentów w USA.
  13. Z danych firmy UBS, która przeprowadziła badania „CIO Pulse” wynika, że spada tempo przyrostu liczby linuksowych serwerów w firmach. Na podstawie wywiadów przeprowadzonych wśród osób odpowiedzialnych za inwestycje w przedsiębiorstwach można stwierdzić, że w przyszłym roku do firm trafi mniej linuksowych serwerów niż w roku obecnym. Ponad 90% przepytanych stwierdziło, że nie planuje instalowania linuksowych serwerów w ciągu najbliższego roku. Jeszcze w styczniu 2007 odsetek ten wynosił 87%. W roku 2006 jedynie 60% ankietowanych powiedziało, że nie planuje wykorzystywania serwerów spod znaku pingwina. Sądzimy, że tempo przyrostu linuksowych serwerów spadnie w porównaniu z dobrymi dla niego poprzednimi latami – mówi Heather Bellini, analityk UBS. Jeszcze niedawno przedsiębiorstwa bardzo chętnie rezygnowały z systemów Windows i Unix na rzecz Linuksa. Obecnie trend ten wyraźnie zwolnił. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że jedynie około 8% firmowych serwerów korzysta z której z dystrybucji Linuksa, analitycy mówią, że na rynku wciąż jest sporo miejsca dla tego systemu. Niewykluczone więc, że w przyszłości jego popularność wzrośnie. Specjaliści uważają, że kluczowym elementem dla postępów tego systemu będzie wirtualizacja, która umożliwia instalowanie na jednym komputerze wielu OS-ów. Rynek wciąż zdominowany jest przez oprogramowanie Microsoftu. Cztery na pięć serwerów w firmach to oprogramowanie giganta z Redmond. Jeszcze w styczniu do koncernu należało 62% rynku. Duże straty odnotował Unix, którego udziały spadły z 28 do 13 procent. Wiele firm porzuciło ten system na rzecz Linuksa. Firmy oferujące Linuksa nie rezygnują z walki o rynek. Red Hat udostępni w bieżącym miesiącu Global Desktop Linux OS, który ma być tanią alternatywą dla Windows Visty. Novell ogłosił, że w porównaniu z ubiegłym rokiem sprzedaż dystrybucji SuSE przyniosła mu o 77% wyższe przychody. UBS przeprowadziło swoje ankiety wśród nieco ponad 60 menedżerów z branż finansowej, energetycznej, technologicznej i opieki zdrowotnej.
  14. Pokaż mi, jak działa twój mózg, a powiem ci, na kogo będziesz głosował.Rozwiązanie wydaje się zbyt łopatologiczne, by mogło być prawdziwe,okazuje się jednak, że mózgi amerykańskich konserwatystów i liberałów(socjaldemokratów - według standardów europejskich) naprawdęfunkcjonują inaczej... Naukowcy od dawna wiedzieli, że profil psychologiczny zwolenników tych dwóch partii jest zupełnie inny, teraz wreszcie wyjaśniło się dlaczego. Zespół Davida Amodio z Uniwersytetu Nowojorskiego zebrał do testów 43-osobową grupę. Zadanie wolontariuszy polegało na ocenie własnych przekonań politycznych na skali od -5 do 5 (-5 to poglądy skrajnie liberalne, 5 wyjątkowo konserwatywne). Następnie wszystkich badanych posadzono przed ekranem komputera. W zależności od tego, jaka litera, M czy W, została wyświetlona, należało nacisnąć jeden z dwóch guzików. Na zareagowanie uczestnicy eksperymentu mieli tylko 0,5 s, odczuwali więc ogromną presję. Po 500 podejściach naukowcy zaczynali przez 80% czasu wyświetlać ciągle tę samą literę. Widzisz raz po raz ten sam bodziec, kiedy więc pojawia się wreszcie ten drugi, zawsze stanowi to zaskoczenie – przekonuje Amodio. Gdy na ekranie pojawiała się rzadziej widywana litera, ludzie uznający się za bardziej konserwatywnych (przypisali oni sobie w kwestionariuszu ocenę między 1 a 5) w 47% przypadków naciskali z przyzwyczajenia ten sam klawisz co wcześniej, zamiast przestawić się na nowy typ reakcji. Osoby, które umiejscowiły się w pierwotnej ocenie gdzieś między -5 a -1, szybciej reagowały na nowy sygnał i rzadziej popełniały błąd (w 37% przypadków). EEG ujawniło u liberałów dwukrotnie silniejszą aktywność przedniej części kory obręczy. Uznaje się ją za obszar odpowiadający za rozpoznawanie sytuacji, kiedy wskazane jest powstrzymywanie się od zwyczajowego sposobu postępowania. Amodio podkreśla, że eksperymenty jego zespołu nie wykazały, że liberałowie są lepsi od konserwatystów. Istnieją bowiem sytuacje, kiedy bardziej przydatne jest obstawanie przy danym typie reakcji niż większa wrażliwość. Jako przykład można podać większą odporność na działanie bodźców rozpraszających. Nie wiadomo też, co wpływa na co: czy to działanie mózgu wpływa na poglądy polityczne, czy jest dokładnie na odwrót (Psychological Bulletin).
  15. Kilku użytkowników Xbox Live, których system przyłapał na używaniu pirackiego oprogramowania, zostało zbanowanych na... 8000 lat. Ponownie będą mogli skorzystać z serwisu dopiero 12 grudnia 9999 roku. Odcięte od serwisu osoby wykorzystywały na swoich konsolach piracką wersję gry Halo 3, która nie miała jeszcze swojej rynkowej premiery. Gdy użytkownicy podłączyli się do Xbox Live serwery szybko odkryły piracką wersję i nałożyły karę. Najprawdopodobniej okres karny zostanie skrócony, jednak nie wiadomo, jak długo zbanowani będą musieli czekać na możliwość ponownego podłączenia się. Jeśli im się bardzo spieszy, mogą kupić kolejną konsolę i założyć w serwisie nowe konto.
  16. Kiedy czytamy, każde oko wpatruje się w inną literę tego samego wyrazu. Wbrew wcześniejszym teoriom, nie przebiegamy płynnie wzrokiem od lewej strony do prawej. Zespół psychologów poznawczych z Uniwersytetu w Southampton posłużył się zaawansowanym oprzyrządowaniem do śledzenia ruchów oczu. Przyglądając się poszczególnym literom, Brytyjczycy odkryli, że ludzie łączą części słowa oddalone od siebie średnio o dwie litery. Szef zespołu, Simon Liversedge, uważa, że dzięki opisanemu odkryciu będzie można opracować skuteczniejsze metody nauki czytania dla dzieci i zajęcia terapeutyczne dla osób z zaburzeniami uczenia, np. dysleksją. Próbuję zrozumieć związek między fizjologicznym procesem leżącym u podłoża zrozumienia języka pisanego a ruchami oczu w czasie, gdy dana osoba odczytuje zdania. Po 40 latach eksperymentów badacze sądzili, że podczas czytania jedno i drugie oko spoglądają na tę samą literę wyrazu. Aby to sprawdzić, zespół Liversedge'a wykorzystał światło w paśmie podczerwieni, które rzutowano na oczy wolontariuszy. Analiza odbicia pozwoliła stwierdzić, na co konkretnie patrzyli. Na dalszych etapach badań naukowcy postanowili wyjaśnić kwestię, dlaczego ludzie nie widzą podwójnie, skoro każde oko fiksuje się na innej literze. Okazało się, że mózg spaja po prostu dwa sygnały z poszczególnych oczu w jeden spójny obraz. Zawsze zakładano, że oczy poruszają się w idealnej harmonii i podczas patrzenia na słowo można wyodrębnić jeden punkt fiksacji. Z tego powodu naukowcy badający czynność czytania dokonywali pomiarów tylko w obrębie jednego oka, ponieważ zakładali, że drugie zachowuje się tak samo.
  17. Najnowsze badania genetyczne wskazują, że nasz sukces ewolucyjny był, przynajmniej częściowo, zależny od zdolności trawienia pokarmów zawierających skrobię, np. ziemniaków. W porównaniu do innych naczelnych, u ludzi występuje więcej kopii genów niezbędnych do rozkładania bogatej w kalorie skrobi – donoszą naukowcy na łamach artykułu opublikowanego w piśmie Nature Genetics. Wg antropologów z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, te dodatkowe kalorie mogły się okazać metodą na wykarmienie większego mózgu człowieka. Wcześniej przypuszczano, że pokarmem, który wypromował nasz gatunek, było mięso. Członkowie zespołu doktora Daniela Dominy'ego twierdzą jednak, że to niemożliwe. Jeśli nawet przyjrzymy się współczesnym grupom zbieraczy, mięso stanowi niewielką część diety. [...] Trudno więc sobie wyobrazić, by 2 do 4 mln lat temu istoty o niewielkim mózgu, które dopiero stanęły na dwóch nogach, mogły skutecznie, nawet żywiąc się odpadkami, zdobyć mięso. Amerykanie odkryli za to, że ludzie zostali przez naturę wyposażeni w dodatkową kopię genu AMY1. Odpowiada on za produkcję enzymu śliny, amylazy. Ona zaś odgrywa ważną rolę w trawieniu skrobi. Zespół przyglądał się grupom ludzi, którzy przestrzegali różnych diet. Stwierdzili, że ci z grup spożywających dużo skrobi, mieli więcej kopii genu AMY1 niż przedstawiciele grup konsumujących mniej tego wielocukru. Jakuci, którzy tradycyjnie jedzą dużo ryb, mieli np. mniej kopii genu niż Japończycy, których menu uwzględnia skrobię, m.in. w postaci ryżu. Naukowcy przypuszczają, że hominidy zaczęły poszukiwać nowych rodzajów pożywienia. Nie wystarczały im zjadane przez naczelne dojrzałe owoce. To wtedy natrafiły na cebule i bulwy, zawierające substancje zapasowe, głównie skrobię. Wcześniej w tym roku badacze odkryli, że u zwierząt żywiących się bulwami tkanka tłuszczowa ma podobny skład chemiczny do tej znajdowanej w ludzkich skamielinach. Dr Dominy podkreśla, że kiedy człowiek nauczył się obchodzić z ogniem, mógł ugotować produkty skrobiowe, co ułatwiało ich jedzenie. W tym samym czasie powstała dodatkowa kopia genu AMY1. Dzięki temu wzrosła liczebność populacji i można było opanować nowe terytoria.
  18. Dziesiąty września to dzień oficjalnej rynkowej premiery procesora Barcelona firmy AMD. Długo oczekiwany i opóźniony o pół roku układ jest pierwszym w historii „prawdziwym” czterordzeniowcem, a jego producent liczy, iż Barcelona wydobędzie go z kłopotów finansowych i pozwoli na ponowne nawiązanie równorzędnej walki z Intelem. Barcelona, która będzie sprzedawana pod handlową nazwą Opteron, składa się z czterech rdzeni umieszczonych na jednym kawałku krzemu. Tymczasem już obecne na rynku czterordzeniowce Intela – Clovertown i Kentsfield – oraz zapowiadane Harpertown i Yorkfield składają się z dwóch kawałków krzemu, na których umieszczono pod dwa rdzenie. Technologia stosowana przez Intela daje producentowi większą swobodę, jeśli chodzi o projektowanie układu, ale odbywa się to kosztem nieznacznego spadku mocy procesora w porównaniu do „prawdziwego” czterordzeniowego CPU. W Barcelonie AMD zastosowało całą gamę nowych rozwiązań. Procesor został wyposażony w pamięć cache 3. poziomu. Rdzenie Barcelony mają do dyspozycji 2 megabajty współdzielonej cache L3. Każdy z nich wykorzystuje też 128 kB cache L1 i 512 kB pamięci podręcznej drugiego poziomu. Ich wielkość pozostała niezmieniona w porównaniu z wcześniejszymi układami AMD. Nie zmieniono także jej konfiguracji. Pamięć L1 jest 2-drożna, L2 – 16-drożna. Z kolei L3 jest 32-drożna. W sumie Barcelona ma do dyspozycji 4,5 megabajta pamięci podręcznej. Intelowskie układy Clovertown i Kentsfield dysponują 8,25-megabajtową pamięcią prodręczną. AMD zmieniło również kontroler pamięci. Zamiast jednego, 128-bitowego kontrolera, zastosowano dwa 64-bitowe. Takie rozwiązanie pozwoliło na zwiększenie wydajności kontrolera, a poza zastosowano je z myślą o przyszłych edycjach Barcelony. Pierwsza wersja procesora została bowiem wyposażona w kontroler pamięci DDR2, a kolejna edycja – o nazwie kodowej Shanghai – będzie współpracowała z kontrolerem układów DDR3. Nowością jest zastosowanie w kontrolerze pamięci mechanizmów wstępnego pobierania danych. Procesor ocenia, jakie informacje będą prawdopodobnie potrzebne w przyszłości i je pobiera, zanim jeszcze otrzyma odpowiednie polecenie. Co ciekawe, dane te nie są przechowywane w pamięci podręcznej, ale we własnym buforze kontrolera. Poprawiono również mechanizm przewidywania rozgałęzień. Każdy z rdzeni Barcelony połączony jest z dwoma blokami, które przekazują dane bezpośrednio do pamięci L1. AMD zmieniło również sposób implementacji zestawu SSE. Nowy procesor obsługuje 128-bitowe instrukcje. Zmiany zaszły też w zarządzaniu poborem energii. Procesor i kontroler pamięci mogą sterować nim niezależnie od siebie. Jednak, by skorzystać z tej możliwości, użytkownik Barcelony będzie musiał zaopatrzyć się w nową płytę główną. W starszych modelach nie zastosowano odpowiednich rozwiązań. Każdy z rdzeni procesora potrafi dynamicznie dostosować swój zegar i pobór mocy do aktualnego obciążenia. Dzięki takiemu rozwiązaniu czterordzeniowa Barcelona pobiera tyle samo mocy co wcześniejsze dwurdzeniowe procesory. W ofercie AMD jeszcze dzisiaj znajdzie się dziewięć modeli nowego procesora. Będą wśród nich układy energooszczędne, oznaczone symbolem HE oraz kości o zwykłym TDP (pobór mocy wyrażony emisją cieplną). Najbardziej wydajne układy, charakteryzujące się zwiększonym TDP, zadebiutują w przyszłym roku i będą oznaczone symbolem SE. Jeszcze dzisiaj na rynek trafią następujące układy: Seria AMD OPTERON 2300 Model Częstotliwość pracy zegara TDP 2350 2,0 GHz 95 W 2347 1,9 GHz 95 W 2347 HE 1,9 GHz 68 W 2346 HE 1,8 GHz 68 W 2344 HE 1,7 GHz 68 W Seria AMD OPTERON 8300 Model Częstotliwość pracy zegara TDP 8350 2,0 GHz 95 W 8347 1,9 GHz 95 W 8347 HE 1,9 GHz 68 W 8346 HE 1,8 GHz 68 W
  19. W pierwszym eksperymencie porównującym zdolności społeczne różnych gatunków niemieccy, hiszpańscy i amerykańscy naukowcy odkryli, że 2-letnie dzieci są pod tym względem bardziej dojrzałe od dorosłych szympansów czy orangutanów (Science). Nikt do tej pory nie poddał systematycznemu badaniu baterią testów równolegle małp i ludzi – powiedziała na konferencji zorganizowanej w Berlinie Esther Herrmann, antropolog ewolucyjny z Instytutu Maxa Plancka w Lipsku. Odkryliśmy, że w pewnym wieku dzieci i małpy mają podobne możliwości poznawcze, które pomagają w radzeniu sobie ze światem fizycznym, ale ludzkie maluchy dysponują dodatkowo bardziej zaawansowanymi zdolnościami radzenia sobie w sytuacjach społecznych. Pani antropolog podkreśla, że wyniki jej zespołu przeczą hipotezie inteligencji ogólnej, zgodnie z którą ludzie są bardziej inteligentni niż szympansy, ponieważ mają większy mózg, a co za tym idzie: większe możliwości poznawcze. Wspierają za to alternatywną teorię inteligencji kulturowej. Jej zwolennicy utrzymują, że rozbudowane umiejętności społeczne są charakterystyczne dla gatunku ludzkiego, któremu zależało na wymianie informacji między grupami i kulturami. W ciągu 2 lat badacze dali do rozwiązania 106 szympansom, 32 orangutanom i 105 dzieciom dwa zestawy zadań. Małpy miały od 3 do 21 lat, a dzieci od 2 do 3 lat. W pierwszym zestawie znalazły się zadania badające zrozumienie otaczającego świata fizycznego. Chodziło m.in. o ocenę relacji przestrzennych, ilości/liczby i przyczynowości (co wymagało np. określenia źródła dźwięku lub przeznaczenia narzędzia). Dzięki drugiemu zestawowi zadań naukowcy mogli zbadać inteligencję społeczną. Przyglądali się m.in. umiejętności rozwiązywania zadania poprzez naśladowanie czyjegoś działania, komunikacji niewerbalnej czy zdolności zinterpretowania intencji drugiego osobnika tylko na podstawie obserwacji jego zachowania. Wszystkie gatunki równie dobrze radziły sobie z zadaniami "fizycznymi", ale ludzkie dzieci były niemal 2-krotnie lepsze w przypadku zadań drugiego rodzaju. Kiedy trzeba było np. wydobyć kawałek jedzenia z plastikowej tuby, brzdące szybko dobierały się do kąska, naśladując eksperymentatora, podczas gdy małpy dalej wypróbowywały rozwiązania siłowe, czyli gryzły, drapały i uderzały w pojemnik. Jeden z Niemców, Joseph Call, wyjaśnia, że badanie pozwoliło wyodrębnić międzygatunkowe podobieństwa i różnice. Dzięki temu łatwiej będzie wyciągnąć wnioski dotyczące kolejności i czasu pojawienia się w toku ewolucji określonych zdolności. W przyszłości grupa chce porównać umiejętności społeczne różnych gatunków małp oraz małp i zwierząt, które nie należą do naczelnych, np. psów.
  20. Wyobraźmy sobie, że nasze ubranie zmienia kolor stosownie do okazji, w zależności od tego, czy jesteśmy akurat na spacerze, czy spędzamy wieczór w nocnym klubie. W Australii wynaleziono barwniki do farbowania wełny, które zmieniają odcień pod wpływem promieni UV. Wynalazek zawdzięczamy grupie naukowców z zespołu Tong Cheng z australijskiego Uniwersytetu Deakina. Barwniki zmieniające kolor pod wpływem światła nazwano fotochromatycznymi. Jak dotąd wykorzystano je na przykład do przyciemniania okularów przeciwsłonecznych lub samochodowych lusterek. Podobne substancje do farbowania tkanin pojawiły się już wcześniej na rynku, okazały się jednak bardzo nietrwałe, ponieważ szybko się z nich zmywały. Barwnik wynaleziony przez Cheng oraz jej kolegów niełatwo sprać, gdyż przytrzymują go porowate włókna polimerowe. Znalezienie odpowiednich polimerów stanowiło dla wynalazców ogromne wyzwanie. Zbyt wielkie pory ułatwiały zmywanie substancji, zbyt małe nie zatrzymywały z kolei w sobie barwnika. Należało też zachować właściwości włókien umożliwiające normalne użytkowanie tkaniny, a więc noszenie, pranie, prasowanie itp. Zmiana koloru tkaniny następuje, gdy światło zmienia strukturę barwnika, dzięki czemu absorbuje on kolejne długości fal świetlnych. Proces ten trwa około dwóch do trzech sekund. Nowe włókna i powstałe z nich tkaniny nie różnią się od tradycyjnych. Wyglądają podobnie, są równie miękkie i mają trwałe, niespieralne kolory. Fotochromatyczną wełnę czeka zapewne świetlana przyszłość, głównie w modzie i marketingu. Ciekawe efekty można uzyskać przez dodanie wełnianych nici do składu bawełnianych T-shirtów, na których pod wpływem słońca czy dyskotekowych reflektorów będą się pojawiać ukryte wzory lub napisy. Dzięki badaniom nad właściwościami nowych tkanin dostrzeżono jeszcze jedną ich właściwość. Zastosowane polimery działają również jako absorbenty promieni UV, co zmniejsza ryzyko zachorowania na raka skóry. Na pewno niejeden z panów kupiłby elegancką koszulę, na której po wyjściu z pracy pojawiają się zabawne nadruki. I niejedna strojnisia wybrałaby się na dyskotekę w topie z ukrytym napisem albo na plażę w bikini, które w słońcu zmienia kolor i w dodatku ma wbudowany filtr UV.
  21. Cypryjscy naukowcy zaczną w przyszłym roku podmorskie badania na obszarze, gdzie zatonęło ponoć wiele statków z flotylli następców Aleksandra Wielkiego. Miało się to stać w 306 roku p.n.e. podczas bitwy o wyspę. Miejscowy Wydział Starożytności poinformował, że dużą zachętę stanowiło dla archeologów odnalezienie wraku z początkowego okresu hegemonii Rzymian, a konkretnie z I wieku n.e. Dlatego też latem 2008 roku będą prowadzone poszukiwania na większych głębokościach. Obejmą one okolice przylądka Greco. Pavlos Flourentzos, dyrektor Wydziału, wyjaśnia, że Cypr znajduje się na skrzyżowaniu wielu tras morskich, stąd obecność tylu zatopionych wieki temu łodzi. Zapiski historyczne sugerują, że skalisty przylądek Greco (zlokalizowany między dwiema popularnymi miejscowościami turystycznymi: Agia Napa i Protaras) był świadkiem jednej z największych bitw morskich starożytności. Wg greckiego historyka Diodora z Sycylii, Demetrios Poliorketes odniósł tu w 306 r. przed naszą erą zwycięstwo nad wojskami Ptolemeusza I. W walce o panowanie nad Cyprem zatonęło wiele dziesiątków statków. Demetrios, zwany również "pogromcą grodów", był synem Antygonosa Jednookiego Macedońskiego, a zarazem jednym z najwybitniejszych wodzów antyku. Wynalazł nowy typ maszyn oblężniczych. Ptolemeusz I był założycielem dynastii Ptolemeuszów. Dowodził wojskami Aleksandra Wielkiego, od 323 r. przed naszą erą piastował urząd namiestnika Egiptu. Po śmierci wodza wygrał walkę z diadochami (był jednym z nich) i ogłosił się władcą kraju faraonów. Po przegranej z Demetriosem Ptolemeusz stracił kontrolę nad Cyprem na 10 lat. Przyszłoroczne poszukiwania będą prowadzone m.in. zdalnie. Lepiej zachowanych wraków należy szukać na piaszczystym dnie. W przedsięwzięciu uczestniczą logistycznie i finansowo naukowcy z Instytutu Archeologii Morskiej, Texas A&M University, Uniwersytetu Pensylwanii oraz RPM Nautical Foundation.
  22. Od pewnego czasu pojawiają się plotki mówiące, iż Google ma zamiar wyprodukować własny telefon komórkowy. Ostatnio znowu one ożyły, gdyż koncern opatentował Gpay, technologię dokonywania płatności za pośrednictwem urządzeń przenośnych.Analitycy wątpią jednak, czy Google ma zamiar produkować telefon.Vincent Pulbere, główny analityk firmy Ovum, stwierdził iż nie widzi bezpośredniego związku pomiędzy patentem a ewentualnym telefonem. Jego zdaniem Gpay ma być rozszerzeniem istniejącej już usługi Google Checkout. Sądzę, że Google nie ma zamiaru produkować urządzeń - powiedział Pulbere.Zgadza się z nim Thomas Husson, analityk firmy JupiterResearch: Nie sądzę by te dwie sprawy [Gpay i Gphone - red.] były bezpośrednio powiązane - mówi.Husson zauważa, że Google de facto firmą reklamową i produkcja własnego telefonu nie mieści się w jej modelu biznesowym. Nie wyklucza jednak, że w przyszłości Gphone powstanie, tym bardziej, że Google jest zainteresowane nabyciem częstotliwości radiowej, którą można wykorzystać w telefonach komórkowych.Google nie komentuje doniesień dotyczących telefonu.
  23. W ciele 31-letniej Chinki Luo Cuifen lekarze znaleźli aż 26 igieł do szycia. Przypuszczają, że zostały wbite przez dziadków, zawiedzionych płcią noworodka. Niektóre trafiły w narządy wewnętrzne, m.in. w płuca, wątrobę, nerki czy mózg (ta ostatnia złamała się na 3 części). Przybory krawieckie znaleziono przez przypadek, ponieważ kobieta trafiła do szpitala z powodu krwiomoczu. Rutynowe prześwietlenie ujawniło straszną prawdę. Do tej pory Cuifen cieszyła się dobrym zdrowiem. Zespół 23 lekarzy zamierza usunąć igły z organizmu. W operacjach, które mają zostać przeprowadzone w stolicy prowincji Yunnan Kunming, będzie uczestniczyć 5 specjalistów z Kanady i Stanów Zjednoczonych. Szef zespołu lekarzy Xu Mei powiedział BBC, że procedura będzie długa i skomplikowana, nie zakończy się też na pewno na jednym zabiegu. Pierwsza operacja odbędzie się już w przyszłym tygodniu. Jej koszt ocenia się na 22 500 dolarów, ale zostanie przeprowadzona za darmo. Z ciała kobiety zniknie 7 igieł. Fundusze na następne zabiegi Chinka musi zebrać sama. Teorii o zawiedzionych dziadkach nie da się udowodnić, ponieważ już nie żyją. W kulturze chińskiej chłopcy są jednak bardziej cenieni, gdyż to dzięki nim nazwisko rodowe nie zaginie. Obecnie w Państwie Środka żyje o 18 mln więcej młodych mężczyzn niż kobiet. Jeśli zostanie podtrzymana obecna polityka przyrostu naturalnego, a zwyczaje raczej nie ulegną zmianie, do 2020 roku przewaga ta wzrośnie do 37 mln. W niektórych prowincjach stosunek urodzin chłopców do dziewcząt wynosi 130:100. Światowa średnia to 103:100. W przeszłości niechciane dziewczynki porzucano, teraz ciąże żeńskie są usuwane. Na szczęście bogate pary stać na USG, dzięki któremu można zawczasu określić płeć dziecka.
  24. W amerykańskich mediach pojawiły się doniesienia, iż siły specjalne podległe lotnictwu wojskowemu (Air Force Special Operations Command – ASFOC) od paru miesięcy używają samochodów terenowych na... prąd. CERV, czy Clandestine Electric Reconnaissance Vehicle (Cichy Elektryczny Pojazd Zwiadowczy) został opracowany przez firmę American Electric Vehicles. Pojazd został zaprojektowany tak, że pasuje do wnętrza samolotu pionowego startu CV-22 Osprey. AFSOC dofinansowała badania nad CERV-em kwotą 3,2 miliona dolarów. Co ciekawe, pojazd dostępny jest też cywilom. Można go kupić za niemal 100 000 dolarów. Pojazd, nazwany Panther, jest w stanie przejechać 80 kilometrów bez konieczności ładowania akumulatorów. Można go jednak wyposażyć opcjonalnie w panele słoneczne. Ze specyfikacji ASFOC wynika, że wojsko oczekiwało pojazdu, który będzie w stanie przebyć około 320 kilometrów. Cel nie został osiągnięty, ale mimo to Panther trafił do testów. Zważywszy na fakt, że ASFOC nie posiada własnych naziemnych jednostek bojowych, a jego zadaniem jest zapewnienie transportu i wsparcia lotniczego innym siłom specjalnym (SEAL, Marines, Delta Force itp.), redaktorzy serwisu The Register przypuszczają, że Panther może służyć bardziej jako... samojezdny zestaw akumulatorów. Prezes firmy American Electric Vehicle ujawnia bowiem, że jest on w stanie zapewnić 100 kilowatów mocy przez 15 minut. Może więc w nagłych wypadkach zasilić szpital polowy, czy dostarczyć energii broni korzystającej z energii elektrycznej.
  25. Dlaczego małpy polewają swoje dłonie i stopy moczem? Odkąd po raz pierwszy zaobserwowano wspomniane zachowanie, pojawiło się na ten temat wiele teorii. Jedni twierdzili, że pozwala to zwiększyć przyczepność podczas wspinania, inni forsowali hipotezę, że to metoda mycia się. Dużą popularność zyskał pogląd, że małpy używają moczu do chłodzenia się, gdy staje się zbyt gorąco. Najnowsze badania sugerują, że to nietypowe dla nas, ludzi, zachowanie jest de facto formą komunikacji społecznej. Zwierzęta często posługują się zapachami, by przekazać jakąś wiadomość innym przedstawicielom swojego gatunku. Psy, koty i nie tylko one oznaczają moczem swoje terytorium. Kiedy jednak w grę wchodziło obsiusianie siebie, naukowcy sądzili, że równie ważne jak względy społeczne powinny być powody fizjologiczne. Okazuje się jednak, że nie mieli racji. Kimran Miller i jej zespół z National Institutes of Health Animal Center w Poolesville przez 10 miesięcy obserwowali trzymane w niewoli kapucynki. Dzięki temu naukowcy mogli odczytywać dzienną temperaturę i wilgotność oraz monitorować obmywanie uryną (American Journal of Primatology). Okazało się, że zmiany tych 2 parametrów nie wpływały na stopień polewania moczem. Zamiast tego biolodzy zauważyli związek między opisywanym zachowaniem a poszukiwaniem uwagi. U samców alfa zabiegających o względy samic obserwowano je aż 2-krotnie częściej. Naukowcy z ekipy Miller przypuszczają, że może chodzić o utrzymywanie uwagi samicy w momencie, kiedy samiec już raz ją przyciągnął. Obmywanie moczem zaobserwowano też w przypadku 87% walk i innych agresywnych zachowań. Uciekał się do niego przegrany, co najprawdopodobniej oznacza, że szukał uwagi, tym razem w postaci zwykłej sympatii. Aby to potwierdzić, trzeba jednak przeprowadzić kolejne badania.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...