-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Badacze z amerykańskiego Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (UCSD) opracowali nowy protokół terapii genowej w leczeniu przewlekłej białaczki limfoidalnej (CLL - ang. chronic lymphomatic leukemia). W odróżnieniu od poprzednio podejmowanych prób leczenia tej choroby, tym razem zmuszono organizm chorego do samodzielnego zwalczania choroby poprzez produkcję przeciwciał. Naukowcy pod wodzą prof. Thomasa Kippsa pobrali od sześciu chorych osób komórki nowotworowe (w tym wypadku są to zmutowane limfocyty) i umieścili w nich w warunkach laboratoryjnych gen, którego zadaniem było wywołanie odpowiedzi immunologicznej przeciw komórkom białaczkowym poprzez produkcję przeciwciał. Następnie pacjentom powtórnie podano zmodyfikowane komórki i rozpoczęto obserwację wyników leczenia. Równolegle prowadzono analizy laboratoryjne, które potwierdzają, że komórki pobrane od jednego pacjenta były nawet w stanie usuwać komórki nowotworowe pobrane od innej osoby. Limfocyty białaczkowe zmodyfikowano genem kodującym przeciwciała przeciwko białku ROR1 - jest to tzw. marker dla CLL, czyli białko, które pojawia się wyłącznie na komórkach powstających w wyniku tej choroby. W przebiegu białaczki białko to łączy się z innym, zwanym Wnt5a. Połączenie przesyła komórkom białaczkowym "sygnał przetrwania" i powoduje rozwój choroby. Wytwarzane w testowanej terapii przeciwciała łączyły się z ROR1, ale w taki sposób, by blokować przepływ sygnału, zamiast go pobudzać. Dodatkowo, opłaszczenie komórki przeciwciałami może powodować jej zniszczenie przez inne komórki układu odpornościowego oraz tzw. układ dopełniacza. W normalnych warunkach białko ROR1 pojawia się u człowieka wyłącznie na etapie płodu, toteż jego ekspresja u ludzi dorosłych jest uznawana za stan patologiczny, a komórki, na których ono występuje, powinny zostać zniszczone. Naukowcy z UCSD twierdzą, że osiągnęli ten cel i dzięki temu istnieje szansa na stworzenie nowej terapii przeciw CLL. Niestety, próby kliniczne nowego protokołu leczenia potrwają prawdopodobnie około 10 lat - tyle czasu musi minąć, zanim terapia oparta o ROR1 będzie mogła być powszechnie stosowana w klinikach. Oryginalna praca została zatwierdzona do publikacji i ukaże się w najnowszym numerze czasopisma Proceedings of the National Academy of Science.
- 1 odpowiedź
-
- profesor Thomas Kipps
- terapia genowa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Każdy z nas może przyczynić się do ratowania Ziemi. Tym razem nie chodzi jednak o sortowanie śmieci czy oszczędniejsze gospodarowanie wodą i energią. Pewna firma oferuje nam przyjazne dla środowiska... kroje liter i oprogramowanie. Pomysł stojący za "zielonymi" produktami tego rodzaju jest raczej prosty: chodzi o zmniejszenie ilości zużywanego tonera oraz drukowanie na papierze tylko tych informacji, które mamy zamiar przeczytać. Wspomniana czcionka i program zostały opracowane przez firmę GreenPrint. Według producenta, ekologiczny krój liter, noszący nazwę EverGreen, wymaga o 20% mniej tonera lub atramentu, niż standardowe kroje, takie jak Tahoma czy Times New Roman. Dodatkową oszczędność zapewnia oprogramowanie dla systemu Windows, które współpracuje z każdą aplikacją umożliwiającą wydruk dokumentu. Narzędzie to pozwala łatwo usunąć z wydruku zbędne elementy (np. zdjęcia czy paski reklamowe ze stron WWW), dzięki czemu plik wysyłany do drukarki zajmie mniej stron. Ciekawa funkcją jest wbudowany w aplikację wskaźnik, pokazujący nie tylko ilość zaoszczędzonego papieru i pieniędzy, ale też o ile zmniejszyliśmy emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. Producent zapewnia, że dzięki programowi GreenPrint World wydatki na drukowanie zostaną ograniczone do 90 USD rocznie, co odpowiada ponad 1400 stronom dokumentów. Autorzy aplikacji liczą, że w ten sposób przyczynią się do uratowania 100 milionów drzew i zapobiegną wyprodukowaniu 300 milionów ton gazów cieplarnianych. Oczywiście mają też nadzieję zarobić na sprzedaży swoich produktów, choć dostępna jest także bezpłatna wersja wspomnianego programu.
- 4 odpowiedzi
-
- oszczędność
- emisja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zamki z piasku: banalne, wznoszone przez dzieci konstrukcje, utrzymujące kształt dzięki równie banalnemu dodawaniu wody do budulca. Okazuje się jednak, że potrzebne były poważne badania naukowe, aby w pełni wyjaśnić, dlaczego zamki stoją, mimo dość swobodnie dobieranych proporcji wody i piasku. Zadania tego podjęli się badacze z Max Planck Institute for Dynamics and Self-Organization w Getyndze. Za pomocą promieniowania rentgenowskiego powstającego w synchrotronie oraz aparatury mikroskopowej wykonali oni serię zdjęć, dzięki którym odtworzyli trójwymiarową strukturę piasku o różnych stopniach nasycenia wodą. Okazało się, że ziarna piasku są sklejane za pomocą "mostów" wodnych o kształcie przypominającym trąbki połączone cieńszymi końcami. Dodanie większej ilości wody nie wpływa znacząco na właściwości takiego materiału, ponieważ zmienia się w nim jedynie kształt połączenia, a ten w stosunkowo niewielkim stopniu jest związany z działającymi siłami. Dopiero po nasyceniu mieszaniny cieczą mosty ulegają połączeniu, a piasek z mokrego staje się półpłynny. Wbrew pozorom, badania te nie zostały podjęte jedynie dla zabicia czasu. Dzięki nim naukowcy będą w stanie dokładniej kontrolować mieszanie granulatów z płynami, możliwe stanie się również przewidywanie tak niebezpiecznych zjawisk, jak obsunięcia ziemi.
-
- połączenie
- siła
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nastoletni hacker George Hotz, znany jako Geohot, złamał zabezpieczenia najnowszego firmware’u iPhone’a. Nad ich pokonaniem od tygodni trudzili się liczni hackerzy. Teraz, dzięki Hotzowi, użytkownicy apple’owskiego telefonu będą mogli korzystać z niego w dowolnej sieci telefonicznej. W ubiegłym roku 17-latek po raz pierwszy złamał zabezpieczenia iPhone’a. Wówczas skontaktowali się z nim przedstawiciele firmy Cericell i wymienili złamanego iPhone’a na Nissana 350Z oraz 3 telefony Apple’a wyposażone w 8 gigabajtów pamięci każdy. Gdy telefon został złamany Apple wypuścił nową wersję oprogramowania, która w ogóle wyłączyła zmodyfikowane telefony i ponownie zabezpieczyła resztę urządzeń. Złamanie najnowszej wersji firmware’u zajęło Hotzowi 24 godziny. Zauważył on, że dobrze zabezpieczone są rejestry pamięci o niskich numerach, natomiast znalazł błąd w rejestrze o wyższym numerze. Dzięki niemu mógł zainstalować stworzone przez siebie oprogramowanie, które usunęło z pamięci oprogramowanie zabezpieczające. Kevin Finisterre, znany badacz zabezpieczeń mówi, że dotychczas nie znał takiej techniki ataku. Pochwalił Hotza za jego osiągnięcie. Otwarcie iPhone dla innych sieci nie jest łatwe, gdyż telefon akceptuje tylko uprzednio zatwierdzone karty SIM. Geohot odnalazł i zmodyfikował obszary pamięci odpowiedzialne za to ograniczenie. Przed paroma tygodniami analitycy z firmy Bernstein Research poinformowali, że około 27% iPhone’ów pracuje w nieautoryzowanych przez Apple’a sieciach telefonicznych. Dla koncernu Jobsa oznacza to, że jego wpływy w ciągu najbliższych dwóch lat zmniejszą się o miliard dolarów. To spora kwota, więc możemy przypuszczać, że informatycy Apple’a już pracują nad nowym bezpieczniejszym oprogramowaniem.
- 10 odpowiedzi
-
- Geohot
- George Hotz
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Od niedawna hasło Kofi Annan powinno się kojarzyć nie tylko z byłym sekretarzem generalnym ONZ, ale także z nowo narodzonym... nosorożcem. W zeszły weekend maluch przyszedł na świat w Parku Narodowym Masai-Mara. Nazwano go na cześć ghańskiego polityka, który w grudniu zeszłego roku prowadził mediacje między prezydentem Mwai Kibaki a liderem opozycji Railą Odingą, kiedy ten ostatni zakwestionował wyniki wyborów. Strażnicy nie odważyli się tego wyrazić na głos, ale wielu ludzi uważało, że Annan musiał mieć naprawdę grubą skórę, by sprawnie poprowadzić negocjacje. Mały Kofi powinien bez problemu doczekać czasów, gdy liczebność jego gatunku znacznie się zwiększy. Wszystko zależy od ludzi i konsekwencji wcielania w życie nowego programu ochrony nosorożców czarnych. Zgodnie z planem, w 2011 roku powinno ich być 700, teraz jest 540. Pogłowie nosorożców znacznie się zmniejszyło w latach 70. i 80. W 1970 roku trawiaste równiny przemierzało ok. 65 tys. olbrzymich ssaków, w 1992 r. mniej niż 2,5 tys. Obecnie Kenia zajmuje 3. miejsce pod względem liczby nosorożców czarnych. Na pierwszej pozycji uplasowało się RPA, na drugiej – Namibia.
-
Chomiki przebojem zdobywają serca chińskich dzieci
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Odkąd 7 lutego rozpoczął się Rok Szczura, chomiki stały się najbardziej poszukiwanymi zwierzętami domowymi Państwa Środka. Właściciele sklepów zoologicznych opowiadają, że "zapasy" topnieją w oczach, a ceny rosną jak szalone. Chińskie media twierdzą, że się już potroiły i sięgnęły 30 juanów (4,20 dol.) za sztukę. Chomiki są tu najbardziej akceptowanymi gryzoniami, a trzeba pamiętać, że wielu ludziom ten rząd ssaków źle się kojarzy. Myszy i szczury nie cieszą się dobrą opinią, ale chomiki są miłe i mięciutkie. Sklepikarze wspominają też o wzroście zainteresowania podobnymi zwierzętami, np. wiewiórkami i szynszylami. -
Microsoft opublikował oświadczenie w sprawie odrzucenia przez Yahoo! propozycji wykupienia portalu przez giganta z Redmond. Wynika z niego, że największy na świecie producent oprogramowania nie rezygnuje ze swoich planów. Niestety Yahoo! nie przyjęło naszej uczciwej oferty połączenia obu przedsiębiorstw. Po rozmowach z udziałowcami obu firm jesteśmy przekonani, iż proponowana przez nas transakcja byłaby korzystna dla wszystkich stron – czytamy w oświadczeniu. Koncern Gatesa wyraża przekonanie, iż połączenie przedsiębiorstw doprowadziłoby do powstania bardziej efektywnej firmy, która przedstawiałaby większą wartość dla akcjonariuszy. Bardzo znaczące jest ostatnie zdanie oświadczenia. Tak, jak uprzednio informowaliśmy, Microsoft rezerwuje sobie prawo do podjęcia wszelkich kroków niezbędnych do tego, by akcjonariusze Yahoo! mogli odnieść korzyści z naszej propozycji – piszą przedstawiciele koncernu. Trudno w tej chwili orzec, czy oświadczenie Microsoftu to zapowiedź złożenia kolejnej oferty czy też koncern Gatesa poczeka do marcowego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy Yahoo! i spróbuje doprowadzić do wymiany zarządu tej firmy. Niewykluczone jest też wrogie przejęcie.
-
Michał Garapich, polski antropolog, który pracuje na Roehampton University, powiedział naszym mediom, że Brytyjczycy powinni układać dowcipy na temat Polaków. Byłby to sprawdzian, czy imigranci znad Wisły przywykli do realiów życia i mentalności Wyspiarzy. W innym wypadku trudno by mówić o prawdziwej integracji. Wg naukowca, Polacy są bardzo uraźliwi i podtrzymują różne tabu. Natomiast Brytyjczycy kochają zwalczać pompatyczność i obalać mity dotyczące ważności własnego narodu. Jeśli Polacy mogliby się czegoś nauczyć od Brytyjczyków, to właśnie umiejętności niepodchodzenia do siebie zbyt poważnie. O tym, że Anglicy opanowali to do perfekcji, świadczą chociażby skecze Monty Pythona...
- 52 odpowiedzi
-
- tabu
- Brytyjczycy
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W 2004 roku w chińskiej prowincji Liaoning znaleziono doskonale zachowane skamieniałości miniaturowego pterozaura. Brakowało w nich tylko fragmentów skrzydeł. Ocenia się, że mają ok. 120 mln lat. To one pozwalają twierdzić, że duże pterodaktyle przemierzające niebo w okresie kredy pochodziły od dużo mniejszych przodków. Odkrywcą minipterozaura jest Xiaolin Wang z Instytutu Paleontologii i Paleoantropologii Chińskiej Akademii Nauk w Pekinie. Naukowiec opowiada, że rozpiętość skrzydeł gada sięgała 25 cm, przez co rozmiarami przypominał współczesne jaskółki. Miał skrzydła nietoperza, ptasie szpony i ostry, bezzębny dziób (Proceedings of the National Academy of Sciences). Fragmenty jego czaszki nie są całkowicie zrośnięte, co sugeruje, że okaz nie osiągnął jeszcze dorosłych rozmiarów. Nie był też jednak pisklęciem, ponieważ kości kończyn miał dobrze rozwinięte. Kości palców Nemicoloperus crypticus były charakterystycznie zakrzywione. To samo przystosowanie widuje się u ptaków nadrzewnych. W żadnym razie nie nadają się one do biegania po ziemi. W takim przypadku bardziej by przeszkadzały, niż w czymkolwiek pomagały. Wszystkie zgromadzone przez paleontologów dane świadczą o tym, że maluch zamieszkiwał korony prehistorycznych drzew i żywił się tam owadami. Sądząc po budowie anatomicznej, był raczej prymitywnym członkiem swojej podrodziny. Ponieważ inne prymitywne pterozaury również prowadziły nadrzewny tryb życia, naukowcy wywnioskowali, że Nemicoloperus crypticus musi być przodkiem olbrzymich pterodaktyli. Znalezisko Chińczyków pomaga zrekonstruować ewolucję pterozaurów. Dostarcza argumentów osobom dywagującym, czy wzbijały się one w powietrze z powierzchni ziemi, czy też raczej wspinały się na drzewa i stamtąd szybowały w przestworza. Szkielet jest do tego stopnia dobrze zachowany, że niektóre kości otacza żółtawa substancja. Jest jej szczególnie dużo w okolicach, w których powinien się znajdować żołądek. Może więc razem z pterozaurem zakonserwował się jego ostatni posiłek. Byłby to niesamowity ewenement. Rzadko udaje się natrafić na coś, co pozwoliłoby odtworzyć łańcuch pokarmowy z ery dinozaurów.
-
- miniaturowy
- jaskółka
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badania naukowców z Uniwersytetu Kopenhaskiego dowodzą, że dwa leki powszechnie używane w terapii przeciwko HIV powodują znaczny wzrost ryzyka powstawania we krwi skrzepów prowadzących do ataku serca. Używanie preparatu Didanosine zwiększa zagrożenie o 49%, natomiast Abacavir zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca aż o 90%. U osób zagrożonych powstawaniem skrzepów ze względu na inne czynniki ryzyko zaburzeń jest jeszcze większe. Pocieszający jest fakt, że odstawienie tych leków szybko i skutecznie poprawia stan pacjenta. Autorzy publikacji sugerują, by pacjenci leczeni Didanosine'em oraz Abacavirem skonsultowali się z lekarzem w celu ustalenia ryzyka wystąpienia u nich ataku serca. W przypadku niekorzystnych wyników badań należy ich zdaniem rozważyć zmianę schematu leczenia. Naukowcy podkreślają jednak, aby tego typu decyzji nie podejmować samodzielnie i pod żadnym pozorem nie zaprzestawać leczenia całkowicie bez konsultacji ze specjalistą. Badania są częścią szerszego projektu, rozpoczętego w 1999 roku, pod nazwą DAD (The Data Collection of Adverse effects of Anti-HIV Drugs Study). Obejmuje on ponad 33000 pacjentów z Europy, Australii oraz Azji. W ramach badań testowane są efekty uboczne stosowania popularnych leków zwalczających retrowirusy, w tym HIV. Jednym z obiektów badań było właśnie ryzyko wystąpienia ataku serca. W wykonywanej ostatnio fazie badań sprawdzano leki zwane analogami nukleozydów, które blokują rozwój wirusa poprzez zaburzanie syntezy jego materiału genetycznego. Z grupy kilku leków tylko dwa wymienione zwiększają istotnie ryzyko zaburzeń ze strony układu krążenia. Szczęśliwie dla pacjentów, odstawienie Didanosine'u oraz Abacaviru przynosi szybką i wyraźną poprawę wyników badań niezależnie od tego, jak długo trwała dotychczasowa terapia. Dodatkowo osoby o niskim zagrożeniu chorobami serca mogą przyjmować leki bez większych obaw - korzyści z przyjmowania analogów nukleozydów znacznie przewyższają zagrożenie wynikające z efektów ubocznych. W związku z tym lepiej nie przerywać terapii, oczywiście gdy ta przynosi zamierzony efekt.
-
Pijesz napoje "light", by stracić na wadze? Przemyśl to dobrze. Kolejne badania dowodzą, że dodawanie sztucznych słodzików do napojów gazowanych może nie tylko nie ułatwiać zrzucenia wagi, ale nawet zwiększać ryzyko otyłości. Najnowszy numer czasopisma Behavioral Neuroscience rzuca nowe światło na używanie słodzików w napojach. Naukowcy z amerykańskiego Uniwersytetu Purdue pod przewodnictwem dwojga naukowców: Susan Swithers oraz Terry'ego Davidsona, badali szczury karmione jogurtem słodzonym glukozą o wartości odżywczej 4 kcal/g oraz sacharyną - sztucznym słodzikiem o zerowej wartości energetycznej. Wyniki wydają się potwierdzać wcześniejsze badania, lecz zaprzeczać powszechnemu u osób odchudzających się przekonaniu. Otóż zwierzęta karmione sztucznym dodatkiem słodzącym spożywały w ciągu całego dnia więcej kalorii niż grupa kontrolna, szybciej przybierały na wadze oraz miały wyraźnie większe problemy z jej zrzuceniem. Przyczyną zgubnego działania słodzików jest najprawdopodobniej ich zdolność do zaburzania równowagi pomiędzy uczuciem głodu i sytości oraz, co za tym idzie, samokontroli nad ilością spożywanego pokarmu. Dokonane przez naukowców odkrycie wydaje się tłumaczyć, dlaczego plaga otyłości zaczęła się właśnie kilkadziesiąt lat temu, czyli po masowym wprowadzeniu na rynek sztucznie słodzonych napojów. Co ciekawe, metabolizm badanych szczurów wykazywał adaptację do spożywania sacharyny. W naturalnych warunkach temperatura ciała rośnie, gdy zwierzę przygotowuje się do posiłku. Po pewnym czasie karmienia sacharyną okazało się jednak, że organizm szczurów "wyczuwał" brak naturalnego związku pomiędzy wartością kaloryczną słodkich produktów i ich smakiem, toteż wzrost temperatury przed posiłkiem był znacznie mniejszy - metabolizm szczura przestawił się najprawdopodobniej w tryb "oszczędzania energii". Mniejsze zużycie energii na podniesienie temperatury ciała tłumaczy z kolei, dlaczego szczury szybciej przybierały na wadze. Odzwyczajenie szczurów od używania sacharyny również nie jest natychmiastowe, w związku z czym podczas "powrotu" do konsumpcji posiłków słodzonych tradycyjnie szczur zużywał początkowo mniej energii, choć przyjmował jej teraz znacznie więcej. Choć brak na to jednoznacznego dowodu, odkrycie naukowców pozwala przypuszczać, że podobny efekt może nastąpić podczas spożywania pokarmów i napojów bogatych w inne sztuczne słodziki, takie jak aspartam czy acesulfam. Należy jednak pamiętać, że brakuje również jednoznacznych wyników podobnych badań na ludziach, toteż wymagane są dalsze badania tego zagadnienia.
-
- odchudzanie
- otyłość
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wiatr, słońce, pływy morskie – to tylko niektóre z dostępnych człowiekowi tzw. odnawialnych źródeł energii. Do grupy tej może dołączyć między innymi... energia deszczu. Francuscy naukowcy opracowali bowiem sposób na wytwarzanie energii elektrycznej z drgań wywoływanych przez padające krople. Niestety, jak twierdzi kierujący pracami Romain Guigon, energia ta jest nieporównywalnie mniejsza od tej pozyskiwanej z wymienionych na początku źródeł. Wspomniany generator bazuje na tworzywie PVDF (polifluorku winylidenu), które odznacza się właściwościami piezoelektrycznymi. Membrana z tego tworzywa, mierząca 25 nanometrów grubości, wpada wibracje, jeśli padają na nią krople wody (w eksperymentach mierzyły one od 1 do 5 mm). Znajdujące się w membranie elektrody zbierają ładunki elektryczne wytwarzane przez wibracje. Podczas najsilniejszych opadów uzyskano w ten sposób moc rzędu 12 miliwatów, natomiast minimalny poziom energii dostarczanej w sposób ciągły wynosił 1 mikrowat. Obliczenia wykazały, że wytwarzanego w ten sposób prądu może starczyć co najwyżej dla niewielkich, energooszczędnych urządzeń, takich jak bezprzewodowe czujniki służące do monitorowania stanu środowiska. Choć to niewiele, "deszczowy" generator ma swoje zalety: można go stosować tam, gdzie zawodzą ogniwa słoneczne, a w połączeniu z innymi źródłami "czystej" energii gwarantuje dość prądu, by wspomniane czujniki mogły ciągle pracować. Wspomnianą technologię można stosować nie tylko w plenerze – równie odpowiednie dla niej warunki panują np. w dużych systemach klimatyzacyjnych, gdzie para wodna skrapla się, wywołując niewielki sztuczny deszcz.
- 1 odpowiedź
-
Gdy tylko pada słowo "nanotechnologia", zaraz wyobrażamy sobie ultranowoczesne urządzenia elektroniczne, mikroskopijne mechanizmy oraz gadżety rodem z wysokobudżetowych filmów fantastycznych. Rzeczywistość potrafi być jednak dużo bardziej prozaiczna. Dzięki dodatkowi "nano" możemy mieć na przykład... czystszą odzież. Efektem pracy naukowców z Austalii oraz Chin są samoczyszczące odmiany wełny i jedwabiu. Wbrew szumnej nazwie, materiały te nie zostały wzbogacone o nanomechanizmy, lecz specjalny rodzaj impregnatu, bazujący na dwutlenku tytanu (w postaci anatazu), stosowany m.in. w niektórych typach szyb okiennych. Podobnie, jak w wypadku szyb, cząstki tej substancji, mierzące zaledwie 5 nm, rozkładają związki organiczne pod wpływem światła słonecznego. Dzięki tej właściwości, ubrania wykonane z "nanotkaniny" będą łatwe do wyprania i raczej nieprędko nasiąkną nieprzyjemnym zapachem. Oprócz mniejszego zużycia środków czyszczących, pozwolą one także podnieść poziom higieny, są bowiem bakteriobójcze, podczas gdy w zwykłych tkaninach mikroby potrafią przetrwać nawet trzy miesiące. W ramach prób na opisywanym materiale zabrudzono go czerwonym winem. Po 20-godzinnym naświetlaniu plamy niemal zupełnie zniknęły. Dodatkowymi zaletami impregnatu są nietoksyczność, brak wpływu na fakturę tkaniny oraz możliwość trwałego przymocowania go do włókien. Najwięcej kłopotu sprawiła naukowcom ostatnia właściwość. Udało się ją uzyskać przez odpowiednie "aktywowanie" zawartej we włóknach keratyny. Pytani o możliwość wprowadzenia nowych tkanin na rynek, badacze ostrożnie odpowiadają, że stanie się to dopiero wtedy, gdy nowa technologia zostanie przyjęta zarówno pod względem technicznym, jak i ekonomicznym.
- 2 odpowiedzi
-
- wełna
- dwutlenek tytanu
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kawa z ekspresu czasem daleko odbiega od oryginału i zasługuje raczej na miano lury niż szlachetnego espresso. Naukowcy od dawna zastanawiali się, czy można stworzyć skutecznie działającą maszynę do próbowania małej czarnej. Szwajcarzy odpowiadają: jak najbardziej! Swoje dokonania w tej dziedzinie opisali w artykule opublikowanym w marcowym wydaniu pisma Analytical Chemistry. Elektroniczny kiper jest dla przemysłu spożywczego niezwykle ważnym wynalazkiem. Pozwoli monitorować m.in. jakość towaru podczas produkcji. Zespół z Nestlé Research pracował pod przewodnictwem Christiana Lindingera. Jego członkowie wspominają, że eksperci-kawosze od dawna dążyli do tego, by uzupełnić, a nawet zastąpić ludzkich testerów maszynami. Pozostawał tylko jeden problem: kawa oddziałuje na wiele naszych zmysłów. Jak odtworzyć ten efekt w urządzeniu? Sprawę komplikował również fakt, że na złożony aromat kawy składa się ponad 1000 substancji. Nowa maszyna oceniająca jakość espresso pod względem smaku i zapachu była niemal tak dokładna jak panel wytrenowanych kiperów. Oszacowywała gazy wydzielające się z próbki gorącej kawy i przetwarzała informacje chemiczne na opis w następujących kategoriach: 1) kwasowość, 2) jakość palenia, 3) nuta drzewna, 4) nuta kwiatowa, 5) nuta toffi.
-
- Analytical Chemistry
- Nestlé Research
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Potwierdziły się pogłoski o odrzuceniu przez Yahoo! propozycji Microsoftu. Zarząd portalu wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że cena 31 dolarów za akcję jest niższa niż rzeczywista wartość przedsiębiorstwa. W oświadczeniu czytamy: zarząd Yahoo! dogłębnie przemyślał nieoczekiwaną propozycję Microsoftu biorąc pod uwagę opinię menedżerów Yahoo! oraz doradców prawnych i finansowych. Wszyscy jednomyślnie doszli do wniosku, że propozycja te nie jest najlepszym rozwiązaniem dla Yahoo! i jego udziałowców. Doradcami finansowymi portalu są Goldman, Sachs & Co., Lehman Brothers oraz Moelis & Company. Wśród doradców prawnych znajdziemy firmy Skadden, Arps, Slate, Meagher & Flom. Na razie nie wiadomo, jak postąpi Microsoft. Koncern ma dość dużą swobodę ruchów. Od złożenia innej, korzystniejszej propozycji, poprzez wywołanie „buntu” akcjonariuszy i doprowadzenie do wymiany zarządu, aż po wrogie przejęcie. Może też, oczywiście, zrezygnować z prób przejęcia portalu. Już od chwili pojawienia się propozycji jego kupna część analityków twierdziła, że nie jest to transakcja korzystna dla Microsoftu, a cena akcji koncernu Gatesa spadła, co było sygnałem, że i giełda jest podobnego zdania.
-
Aby stwierdzić, kto powinien zrzucić zbędne kilogramy, trzeba określić zawartość tłuszczu w organizmie, a nie koncentrować się na wskaźniku masy ciała. Jak wiadomo, nadmierne otłuszczenie zwiększa ryzyko wystąpienia różnych chorób, m.in.: cukrzycy i chorób serca (Nutrition Journal). Samo BMI nie wystarczy, by "wytropić" osoby, którym one zagrażają. BMI nie różnicuje między masą tłuszczu a masą innych tkanek – wyjaśnia dr Ottavia Colombo z Uniwersytetu w Pawii. Włoski zespół zwerbował 63 osoby (23 mężczyzn i 40 kobiet) w wieku od 20 do 65 lat. Poddano ich analizie składu ciała. Wszyscy wolontariusze byli zdrowi, ale prowadzili siedzący tryb życia i nie stosowali się do zaleceń diety niskokalorycznej. W przypadku każdej osoby określono wskaźnik masy ciała i ilość tłuszczu w organizmie (procentowo), a także obwód talii. Wyliczano też miarę przypominającą BMI: wskaźnik masy tłuszczowej (BFMI). Następnie naukowcy porównali liczebność grup, wytypowanych do odchudzania na podstawie każdej z miar. BMI pozwoliło stwierdzić, że 11% ochotników powinno sporo schudnąć, a 41% w pewnym zakresie. Gdy wzięto z kolei pod uwagę obwód talii, okazało się, że 25% powinno mocno popracować nad swoją wagą, a 36% w pewnym stopniu. W przypadku ogólnego otłuszczenia ciała wskaźniki te wynosiły, odpowiednio, 29 i 48%. Dla BFMI sięgnęły one z kolei 21 oraz 54%. Jak widać, posłużenie się kryteriami otłuszczenia, a nie masy ciała pozwala wyłonić większy odsetek osób, które jeśli nie chcą zachorować, muszą zmienić styl życia. Włosi podkreślają, że w przyszłości należy przeprowadzić badania większych grup ludzi, którym zalecono zarzucenie starych nawyków i wprowadzenie nowego reżimu, ponieważ pozwoliłoby to określić, jaki wskaźnik otłuszczenia jest znaczący z klinicznego punktu widzenia.
- 1 odpowiedź
-
- dr Ottavia Colombo
- cukrzyca
- (i 4 więcej)
-
Czy neandertalczyk był "domatorem", czy też lubił podróżować? Po zbadaniu zęba sprzed 40 tys. lat, znalezionego w 2002 roku na południu Peloponezu, okazało się, że jego właściciel przynajmniej część życia spędził poza obszarem, na którym umarł. Potwierdzałoby to tezę o zacięciu podróżniczym tego hominida (Journal of Archaeological Science). Kwestia mobilności neandertalczyka jest niezwykle kontrowersyjna – tłumaczy Katerina Harvati z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka. Część ekspertów uważa, że poruszał się on na bardzo ograniczonym obszarze, a część, iż musiał być bardziej ruchliwy, zwłaszcza podczas polowań. Do tej pory dysponowano jedynie dowodami pośrednimi, tj. kamiennymi narzędziami. Nasze analizy po raz pierwszy dostarczyły dowodów pochodzących z samych skamieniałości neandertalczyka. Naukowcy analizowali zawartość izotopu strontu w szkliwie. Stront jest metalem naturalnie występującym w wodzie i pokarmach. Jego stężenie zmienia się w zależności od regionu. Eleni Panagopoulou twierdzi, że poziom strontu w zębie wskazuje, że neandertalczyk wzrastał co najmniej 20 km od miejsca na wybrzeżu, w którym go znaleziono. Wg niej, sieć osad była szersza i bardziej zorganizowana niż do tej pory przypuszczano. Nie wszyscy uznają jednak odkrycie za znaczące. Clive Finlayson, dyrektor Muzeum Gibraltarskiego i specjalista ds. neandertalczyków, podkreśla, że byłby zdziwiony, gdyby w ciągu życia, a nawet roku hominidy nie przemieszczały się na odległość co najmniej 20 km. Wygląda więc na to, że sprawa nadal nie została do końca wyjaśniona...
-
Pracownicy organizacji charytatywnej Visibility z Glasgow prowadzą projekt pilotażowy, w ramach którego 10 niewidomych dzieci w wieku od 5 do 17 lat uczy się echolokacji. Ma im ona pomóc w tworzeniu map mentalnych, czyli wizualizowaniu otoczenia. Dzieci kląskają i starają się zinterpretować dźwięk, odbijany od obiektów znajdujących się w pobliżu. Niedawne studia potwierdziły to, co intuicyjnie podejrzewano już od dawna: niewidomi posługują się swoim wyczulonym słuchem, by wykorzystując echo, oszacować odległości, rozmiar i gęstość przedmiotów w otoczeniu. Projekt popiera pediatra oftalmolog profesor Gordon Dutton, który chciałby, by sztukę echolokacji opanowało aż 385 tys. niewidomych i niedowidzących z Wielkiej Brytanii. Pionierami omawianej techniki są Amerykanie. Dzięki niej odpowiednio szkoleni niewidomi potrafią, biorąc pod uwagę wysokość i barwę dźwięków echa, odróżnić od siebie ludzi, drzewa, budynki i zaparkowane samochody. Umieją określić wysokość, gęstość i kształt obiektu nawet z odległości 30 metrów. Brytyjska akcja to pokłosie rocznej wizyty 41-letniego Dana Kisha z Kalifornii, który mimo niepełnosprawności jeździ na rowerze i jest w stanie stwierdzić, jakie owoce wiszą na napotkanym drzewie. W sierpniu ubiegłego roku pisaliśmy o Benie Underwoodzie z Sacramento, który tak sprawnie posługuje się echolokacją, że nie sposób odróżnić go od widzących rówieśników. Zadziwił nawet samego Kirsha.
-
Firma Terra Soft poinformowała o udostępnieniu kolejnej wersji Yellow Dog – specjalistycznej wersji systemu Linux. Yellow Dog Linux 6.0 bazuje na CentOS oraz Fedorze i jest przeznaczony do współpracy z procesorami Power. YDL ma trafić do konsoli PlayStation 3.0, komputerów Apple G4 i G5 oraz IBM-owskich serwerów z rodziny System p. Nowy OS korzysta z interfejsów graficznych Enlightemnment 17, GNOME, KDE oraz wielu innych narzędzi – glibc 2.5, Eclipse 3.2.2, Ekiga VoIP, Fluendo itp. – które są obecne w licznych dystrybucja opensource’owego systemu. Tym, co wyróżnia „Żółtego psa” jest zaimplementowane domyślnie Cell SDK 3.0. System ten jest więc świetnym wyborem dla osób, które chciałyby skorzystać z procesora Cell. System można kupić już za 40 dolarów w internetowym sklepie Terra Soft.
-
Portal finansowy Bloomberg dowiedział się, że Yahoo! odrzuci propozycję Microsoftu i nie zgodzi się na przejęcie. Dyrektorzy portalu stwierdzili, że 31 dolarów za akcję jest zbyt niska. Uznają podobno, że jedna akcja ich firmy jest warta co najmniej 40 USD. Nie wiadomo, czy na odrzuceniu oferty się skończy. Microsoft niewątpliwie jest w stanie zapłacić wspomniane 40 USD. Wszystko jednak zależy od tego jak bardzo Microsoft chce Yahoo! i ile czasu jest skłonny poczekać na jego przejęcie – mówi Scott Kessler, analityk Standard & Poor’s. Jeśli powyższe doniesienia zostaną potwierdzone, to możliwych jest kilka scenariuszy. Microsoft może uznać postępowanie Yahoo! za taktykę negocjacyjną i zaoferować więcej. Należy jednak pamiętać, że cena 31 dolarów za akcję była sporo wyższa niż rynkowa wycena papierów Yahoo!. Ponadto niektórzy analitycy uważają, że Microsoft wcale nie potrzebuje Yahoo! i przejęcie portalu może mu zaszkodzić. Część mówi wprost – akcjonariusze Yahoo! powinni przyjąć propozycję i zabierać szybko swoje pieniądze. A akcjonariusze Microsoftu powinni sprzedać swoje akcje dopóki są one cokolwiek warte. Steve Ballmer w liście, w którym złożył zarządowi Yahoo! swoją ofertę, stwierdził, że Microsoft rezerwuje sobie prawo do dokonania wszelkich możliwych posunięć celem przejęcia Yahoo!. Możliwe, że koncern z Redmond spróbuje usunąć z zarządu Yahoo! dyrektorów, którzy sprzeciwiali się transkacji. Yahoo! już wcześniej ogłosiło, że 14 marca jest ostatecznym terminem, w którym udziałowcy portalu mogą zgłaszać własne kandydatury dyrektorów. Trzecia możliwość to próba wrogiego przejęcia, czyli wykupywania akcji Yahoo! wbrew woli zarządu czy rady nadzorczej. Portal może jednak bronić się przed nim rozpraszając swoje akcje. W 2001 roku Yahoo!, by chronić się przed wrogimi przejęciami, przyjęło dokument określający prawa akcjonariuszy, który zakłada, że gdy ktoś bez zgody władz firmy kupi ponad 15% jej udziałów, pozostali akcjonariusze automatycznie zyskają prawo do dodatkowych akcji. Wrogie przejęcie jest w takiej sytuacji możliwe, ale staje się trudniejsze i droższe. Należy zauważyć, że w sprawie oferty Microsoftu nie zwołano nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Na takim zgromadzeniu koncern z Redmond mógłby bowiem spróbować doprowadzić do „buntu” akcjonariuszy i przejęcia kontroli nad zarządem, który w przypadku Yahoo! jest w całości powoływany co roku, łatwiej go więc odwołać. Jeśli firma Gatesa chce to zrobić, będzie miała okazję podczas corocznego walnego zgromadzenia. Microsoft może również wycofać swoją ofertę i nie próbować, przynajmniej na razie, kupować Yahoo!.
-
Europejskich eksploratorów Nowego Świata oskarża się o przywleczenie ze sobą wielu chorób i pasożytów. Napływowe organizmy nie tylko naprzykrzały się tubylczym Amerykanom – czasem wręcz ich dziesiątkowały. Za jednego ze współwinnych tej sytuacji uważano samego Kolumba, którego wyprawy miały sprowadzić na Indian plagę wszy. Najnowsze doniesienia amerykańskich i francuskich badaczy dowiodły jednak, że wielki odkrywca jest bez winy. Wspomniane zespoły naukowców niezależnie przebadały dwie peruwiańskie mumie, na których znaleziono liczne szczątki pasożytów. Analiza DNA zwierząt dowiodła, że żyły one na terenie dzisiejszego Peru niemal 500 lat przed lądowaniem Kolumba na Karaibach. Co więcej, okres żerowania badanego gatunku na Amerykanach oszacowano na co najmniej 10 tysięcy lat. Niestety, odkrycie niewiele pomoże wizerunkowi Kolumba – w wielu krajach Ameryki pamięta się o jego bezwzględnych rządach w założonej kolonii, a nawet o "ludobójstwie" popełnionym na lokalnym plemieniu. W świetle takich oskarżeń sprawa wszy wydaje się mało istotnym detalem raczej ponurego obrazu.
-
Im więcej wiadomo o pacjencie przed wykonaniem zabiegów chirurgicznych czy radioterapii, tym większe szanse na ich udane zakończenie. Dlatego dużą wagę przykłada się do odpowiedniego planowania oraz doskonalenia narzędzi pomagających w takich przygotowaniach. Do takich narzędzi należy zaliczyć system opracowywany przez naukowców z Uppsala University. Dzięki niemu lekarze będą mogli dokładnie obejrzeć, a nawet dotknąć trójwymiarowego modelu badanego organu. W standardowych metodach obrazy uzyskiwane podczas badań mogą znacznie się różnić jakością. Jeśli dodać do tego indywidualne cechy anatomii poszczególnych pacjentów, łatwo zrozumieć problemy, jakie mają systemy komputerowe z wydobyciem danych istotnych dla prawidłowej diagnozy. Dlatego duże znaczenie ma możliwość wspomagania komputerów przez lekarzy, którzy wskazują "podejrzane" obszary do dalszej analizy. Wspomniany system ma dodatkowo wspomóc tę fazę przygotowań dzięki stereoskopowemu wyświetlaniu obrazu, zapewniającemu wrażenie głębi. Z kolei możliwość "dotykania" wirtualnego organu to zasługa konstrukcji specjalnego pióra które także ułatwia pracę w trzech wymiarach. Kolejna zaleta tworzonego systemu to możliwość szybkiego wyznaczenia objętości organu, a także określenie zmiany jego kształtu po zabiegu. Ta sama technika pozwoli m.in. szybciej wykrywać nowotwory piersi. Więcej informacji związanych z projektem można znaleźć w witrynie uczelni. Co ciekawe, jest tam dostępne także oprogramowanie używane przez naukowców.
-
Ekipie BBC udało się nagrać odkryte niedawno nietypowe zachowanie łusecznika lepkiego (Ichtihyophis glutinosus). Ten beznogi płaz żyje na Cejlonie. Wygląda jak duża dżdżownica, pokryta pierścieniowatymi bruzdami. Okazuje się, że w porze karmienia matka pozwala odrywać młodym kawałki swojej skóry i pożywiać się nimi. Co więcej, kiedy samica wychowuje potomstwo, jej skóra staje się grubsza i bogatsza w składniki odżywcze. Młode są za to wyposażone w specjalne zęby, umożliwiające rozrywanie i oskubywanie. Aby nagrać film z tak pożądanym ujęciem, filmowcy wybudowali specjalny zestaw, który przypominał płytkie i wilgotne podziemne jamy, w których chowają się łuseczniki. Nadal jednak nie było to łatwe zadanie, ponieważ młode żerują tylko przez ok. 10 minut co 3 dni, często w nocy.
-
Na zakupy nie powinniśmy wybierać się, gdy jesteśmy przygnębieni czy smutni. Naukowcy zaobserwowali, że wówczas mamy tendencję do niezwykłej wprost rozrzutności. Uczestników eksperymentu podzielono na dwie grupy. Jednej pokazano przygnębiający klip wideo, druga obejrzała klip o neutralnej wymowie. Później uczestnikom obu grup zaoferowano wodę. Okazało się, że Ci, którzy widzieli przygnębiający film byli skłonni zapłacić za nią czterokrotnie więcej. Zjawisko wpływu smutku na wydatki jest znane psychologom reklamy od kilku lat. Tym razem jednak naukowcy z czterech uniwersytetów postanowili zbadać, kiedy jesteśmy szczególnie rozrzutni. Dowiedzieli się, że im bardziej smutek skłania nas do skupieniu się na sobie, tym więcej pieniędzy jesteśmy skłonni wydać. Zależność tę zbadano, każąc uczestnikom eksperymentu opisać swój smutek. Ci, którzy użyli więcej zaimków osobowych (ja, mnie, mi itp.) chcieli wydać więcej pieniędzy. Po obejrzeniu filmów uczestników zapytano, czy chcą wziąć udział w kolejnym eksperymencie. Za uczestnictwo w nim każdemu z nich zapłacono 10 dolarów. Następnie proponowano im kupno butelki wody. Ci, którzy widzieli smutny film byli skłonni zapłacić za nią średnio 2,11 USD. W drugiej grupie średnia wyniosła 0,56 dolara. Pomimo tak olbrzymiej różnicy osoby, które oglądały przygnębiający klip, twierdziły, że ich stan emocjonalny nie wpływa na decyzje dotyczące zakupów. To zjawisko, którego się nie zauważa. Problem nie jest podobny do uzależnienia od zakupów, gdy człowiek wie, że pójście na zakupy poprawia mu humor. W tym przypadku ludzie nie wiedzą, że smutek tak na nich wpływa – mówi profesor Jennifer Lerner z Harvardu, która specjalizuje się w zagadnieniach dotyczących emocji i podejmowania decyzji. Naukowcy doszli do wniosku, że powoduje, iż ludzie bardziej skupiają się na sobie i czują, że ani oni sami, ani to, co posiadają, nie jest dużo warte. To z kolei zachęca do wydawania większych pieniędzy, być może dlatego, by za ich pomocą poczuć się bardziej wartościowym. Edward Charlesworth, psycholog kliniczny, który zajmuje się leczeniem uzależnienia od zakupów, zasugerował, że do takiego postępowania może popychać nas kultura. Często bowiem widzimy reklamy, których bohaterowie są na zakupach szczęśliwi i poprawiają sobie dzięki nim nastrój.
-
Z nieoficjalnych doniesień wynika, że w ciągu najbliższych godzin ma zebrać się zarząd Yahoo!, który rozważy propozycję zakupu tej firmy przez Microsoft. Tydzień po złożeniu oferty przez Microsoft jest jasne, że żadna inna firma nie kwapi się do zakupu portalu. Lista potencjalnych kupców była dość krótka. Niektórzy z nich, jak News Corp., już na początku oświadczyli, że nie są zainteresowani, inni w ogóle nie zabierali w tej sprawie głosu. Oferty nie złożył też Google. Dzisiaj ostatni z możliwych nabywców, japoński Softbank, oświadczył, że nie ma zamiaru kupować Yahoo. Nie ma też zamiaru pozbywać się udziałów w tej firmie Prezes Softbanku, Masayoshi Son, oświadczył jednak: rozważymy ofertę Microsoftu biorąc pod uwagę całą strategię Yahoo. Nie wiadomo, jaką decyzję podejmie szefostwo portalu. Serwis Techcrunch donosi, że zewnętrzni doradcy zalecają przyjęcie oferty koncernu Gatesa. Podobno jednak spora część zarządu chce za wszelką cenę tego uniknąć i skłania się ku podpisania umowy z Google’em, na podstawie której Yahoo prezentowałoby na swoich stronach reklamy Google’a i, być może, korzystało z jego wyszukiwarki. Większość źródeł, z którym rozmawiał Techcrunch, wyrażało opinię, że umowa z Google’em nie jest dla Yahoo dobrym rozwiązaniem. Jednak, zdaniem Marka Mahaneya, analityka Citigroup, istnieje aż 25% szans, ze do takiej umowy dojdzie. Z informacji uzyskanych przez Techcrunch wynika, że w przypadku porozumienia Yahoo-Google akcje Yahoo zyskają na wartości około 5 dolarów za sztukę. To o ponad połowę mniej, niż nadwyżka, jaką proponuje Microsoft. Ponadto Yahoo musiałoby zwolnić około 30% pracowników. Początkowo Yahoo mogłoby wytargować z Google’em bardzo korzystną dla siebie umowę, ale jako że Google zostałoby jedynym partnerem firmy, kolejne umowy byłyby już mniej korzystne. Ponadto, jak pokazuje przykład AOL, Yahoo, korzystając z wyszukiwarki Google’a, mogłoby zacząć tracić udziały w rynku. Udziały AOL-u, który korzysta z niej od 2002 roku, spadły w tym czasie z 30 do mniej niż 5 procent. Możliwe też, że amerykańskie urzędy antymonopolowe nie wyraziłyby zgody na jakiekolwiek umowy pomiędzy Yahoo a Google’em. Jeśli tak by się stało, Yahoo gwałtownie zaczęłoby tracić rynek i najlepszych pracowników, którzy odeszliby z firmy szukając bardziej stabilnej pracy. Być może Yahoo! spróbuje podbić cenę i wymusić na Microsofcie zaoferowanie więcej niż 31 dolarów za akcję. Obie strony wiedzą jednak, że portal nie ma zbyt szerokiego pola manewru. Nie wiadomo, czy decyzja co do losu Yahoo! zapadnie już dzisiaj. Co prawda Microsoft nie wyznaczył żadnego terminu, w którym chce otrzymać odpowiedź, jednak portal ma niewiele czasu i panuje zgodna opinia, że ostateczne rozstrzygnięcia poznamy nie później niż około 20 lutego.