Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37665
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Doktorzy Mark Brosnan i Ian Walker z Wydziału Psychologii Uniwersytetu w Bath porównali, w jaki sposób ojcowie dzieci autystycznych i zdrowych postrzegają kobiece kształty. Większość badań wskazywała, że na całym świecie mężczyźni uznają za bardziej atrakcyjne panie z niższym stosunkiem obwodu talii do bioder. Wydaje się, że u ojców maluchów z autyzmem, a przynajmniej u części z nich, podobne preferencje nie występują. Wg Brytyjczyków, może to potwierdzać teorię selektywnego kojarzenia (Journal of Autism and Developmental Disorder). Wymiary kobiety stanowią wskaźnik ilości krążących w jej organizmie hormonów. Testosteron sprzyja odkładaniu się tłuszczu na brzuchu, a estrogen odpowiada za zaokrąglanie się bioder. Dlatego też mniejszy stosunek pas-biodra wskazuje na niższy poziom męskiego hormonu. Akademicy z Bath przypominają, że w ramach wcześniejszych studiów wykazano, że rozwój autyzmu można powiązać zarówno z czynnikami natury genetycznej, jak i z wysokim prenatalnym stężeniem testosteronu. Chcieliśmy sprawdzić, w jaki sposób te geny się ze sobą spotykają, czyli jak rodzice łączą się ze sobą w pary. Czy to kwestia przypadku, czy chodzi raczej o określone kryteria wyboru partnera – wyjaśnia Brosnan. Ponieważ w eksperymencie wzięło udział nieco ponad 100 ojców, wyników nie można z pewnością uznać za ostateczne czy rozstrzygające. Rodzą się jednak interesujące pytania w rodzaju: jak pociągający nas typ osoby wpływa na nasze potomstwo. Naukowcy zapraszają ochotników do kolejnej fazy badań. Chcą uwzględnić również matki dzieci autystycznych, aby określić preferencje "figurowe" obojga rodziców. Poza tym zostaną wzięte pod uwagę rzeczywiste wymiary ich ciał. Kiedy podczas pierwszej fazy Brytyjczycy pokazali ojcom dzieci z autyzmem wizerunki kobiet o kształtach klepsydry, o atletycznej budowie ciała i zaokrąglonych (figura jabłka), nie umieli stwierdzić, które są dla nich najbardziej pociągające.
  2. Grupa firm z branży motoryzacyjnej powołała do życia Global Human Body Model Consortium, którego celem jest stworzenie idealnego manekina do testów zderzeniowych. Co ciekawe, manekin nie będzie bytem fizycznym, a wirtualnym. Obecnie wykorzystywane manekiny są bardzo niedoskonałym przybliżeniem ludzkiego ciała i jego reakcji na wypadek samochodowy. Wystarczy wspomnieć, że produkowane są tylko trzy rodzaje manekinów różniących się miedzy sobą wagą i wielkością. Tymczasem wirtualny manekin będzie łatwo konfigurowalny, można będzie zmieniać zarówno jego kształt zewnętrzny, jak i dane dotyczące budowy wewnętrznej. Możliwe zatem stanie się symulowanie kości, skóry, ścięgien, mięśni, organów wewnętrznych czy płynów ustrojowych i zbadanie, jak poszczególne elementy ciała zachowają się podczas kraksy. Stworzenie wirtualnego manekina pozwoli też zaoszczędzić pieniądze wydawane obecnie na prawdziwe testy zderzeniowe. Ponadto wirtualny byt będzie praktycznie nieśmiertelny, podczas gdy prawdziwy manekin jest używany przez około 10 lat, a po każdym teście trzeba go naprawiać. Prace nad wirtualnym manekinem to logiczna konsekwencja postępu technicznego. Obecnie na ekranach komputerów testuje się różne części samochodów czy samolotów, następnym krokiem może więc stać się testowanie wirtualnego ciała człowieka.
  3. Leczenie rozległych ran bywa skomplikowane i uciążliwe. Po ich zaszyciu nierzadko dochodzi do zakażeń, zaś naprężenia wywołane przez ruchy pacjenta mogą powodować pękanie nici chirurgicznych lub uszkodzenia otaczającej tkanki. Na szczęście problemy te można z łatwością zminimalizować za pomocą cyjanoakrylanów - związków powszechnie sprzedawanych jako "superkleje". Najnowszy materiał, zbudowany z 2-cyjanoakrylanu oktylu, został właśnie dopuszczony do użytku przez FDA - amerykański urząd ds. leków i żywności. Wynalazek, opracowany przez ekspertów z prywatnej firmy Adhezion Biomedical, jest dziecinnie prosty w użyciu - wystarczy nanieść go na ranę i poczekać, aż dojdzie do wytworzenia spoiny. Głównym zastosowaniem produktu, nazwanego SurgiSeal, będzie wspomaganie interwencji chirurgicznych oraz działanie w nagłych przypadkach wymagających pośpiesznej reakcji lekarzy lub ratowników medycznych. Przedstawiciele producenta proponują także używanie nowego typu opatrunku do zabezpieczania nacięć powstałych podczas zabiegów wykonywanych przez chirurgów plastycznych. W przeciwieństwie do większości cyjanoakrylanów, produkt zaprezentowany przez Adhezion Biomedical nie wymaga chemicznego aktywatora i jest znacznie bardziej elastyczny od innych "superklejów" stosowanych dotychczas w medycynie. Posiada on także dodatkowe właściwości korzystne z punktu widzenia opieki nad pacjentem, takie jak nieprzemakalność czy właściwości bakteriostatyczne. Także jego usuwanie jest ułatwione w porówaniu do większości opatrunków z tej rodziny. Niestety, obecnie nie wiadomo, czy wynalazek opracowany przez Adhezion Biomedical trafi na rynek europejski.
  4. Gdy chorujemy lub odnosimy obrażenia, nasz organizm mobilizuje różne rodzaje komórek macierzystych, których zadaniem jest naprawa i regeneracja uszkodzonych tkanek. Najnowsze badania naukowców z Imperial College London wykazały, że możliwe jest wymuszenie na organizmie zmobilizowania znacznie większej niż normalnie liczby komórek do walki z zagrożeniem. Podczas eksperymentów na myszach wykazano, że odpowiednie leki są w stanie wywołać u zdrowego zwierzęcia uwolnienie dwóch różnych rodzajów komórek macierzystych - komórek mezenchymalnych, które naprawią uszkodzoną kość czy chrząstkę, oraz śródbłonkowe komórki macierzyste tworzące naczynia krwionośne, mogące także naprawić uszkodzone serce. Osiągnięcie Brytyjczyków jest o tyle ważne, że dotychczas udawało się wymusić na organizmie jedynie uwalnianie większej liczby komórek hematopoetycznych (odtwarzające komórki krwi). Teraz naukowcy wiedzą, w jaki sposób wymusić uwolnienie konkretnego typu komórek. Mają więc nadzieję, że dzięki ich pracom w przyszłości uda się znacznie przyspieszyć leczenie osób cierpiących na choroby serca czy pacjentów z uszkodzeniami kości. Niewykluczone też, że uda się zwalczyć choroby autoimmunologiczne, takie jak na przykład artretyzm, których przyczyną jest atakowanie organizmu przez jego własny układ odpornościowy. W takim przypadku wystarczy zmobilizować komórki mezenchymalne, które "uspokoją" układ odpornościowy. Doktor Sara Rankin mówi: Organizm bez przerwy sam się naprawia. [...] Jednak przy poważnych uszkodzeniach istnieje granica do której jest w stanie sobie poradzić. Mamy nadzieję, że dzięki uwolnieniu dodatkowych komórek macierzystych, tak jak miało to miejsce w organizmie myszy, będziemy w stanie dostarczyć organizmowi dodatkowych potrzebnych mu komórek i w ten sposób zwiększymy jego możliwości samouzdrowienia i przyspieszymy cały proces. W czasie eksperymentów udało się aż 100-krotnie zwiększyć liczbę uwalnianych komórek mezenchymalnych i nabłonkowych. Teraz naukowcy chcą sprawdzić, czy rzeczywiście u myszy po zawale serca dodatkowe komórki przyspieszą rekonwalescencję.
  5. Do tej pory wydawało się, że różnice w budowie i funkcjonowaniu mózgów ssaków płci męskiej i żeńskiej kształtują się jeszcze podczas życia płodowego. Wpływać na to miały geny z chromosomów X oraz Y, a także hormony oddziałujące na rozwijający się organizm. Okazuje się jednak, że zachowanie matki w stosunku do potomstwa odgrywa nie mniejszą rolę. Anthony Auger z University of Wisconsin-Madison wyjaśnia, że szczurzyce spędzają dużo czasu na lizaniu i pielęgnacji synów, co wg autorów wcześniejszych badań, umożliwia prawidłowy rozwój genitaliów. Jego zespół chciał jednak sprawdzić, co się stanie, gdy podobnym zabiegom zostaną poddane młode samiczki. Okazało się, że pod wpływem głaskania zmniejszyła się, w porównaniu do samic pozbawionych karesów, liczba receptorów estrogenowych w podwzgórzu i była ona podobna jak u samców. Później naukowcy stwierdzili, że u dopieszczonych samic wzorce metylacji DNA przypominały te widywane u samców. Geny receptorów estrogenowych ulegały silniejszej metylacji, a ponieważ przyłączenie grup -CH3 zmniejsza ekspresję genów, spadała liczba receptorów żeńskich hormonów. W wielu wypadkach metylacja bywa permanentna, dlatego zwykłe głaskanie przez matkę może wywoływać zmiany dające o sobie znać przez całe życie. Nie wiadomo, czy zachowanie ludzkiej matki wobec nowo narodzonego dziecka ma również taki wpływ. Celia Moore z University of Massachusetts w Bostonie uważa, że najpierw należałoby sprawdzić, czy kobiety inaczej traktują synów i córki oraz czy ma to ewentualnie jakiś wpływ na rozwój mózgu. Płeć może nie być wyłącznie genami i hormonami.
  6. Nowojorski chirurg doktor Richard Batista zażądał od swojej byłej żony zwrotu przeszczepionej nerki. Ponieważ nie jest to praktycznie możliwe, domaga się wypłaty odszkodowania w wysokości 1,5 mln dolarów, bo taka jest, wg niego, wartość rynkowa narządu. Operację przeszczepu przeprowadzono 8 lat temu. Czterdziestodziewięciolatek twierdzi jednak, że jego eks-żona Dawnell wykorzystała jego prostolinijność i chęć pomocy, gdyż przed rozpoczęciem postępowania rozwodowego miała romans. Lekarz postanowił się więc domagać rekompensaty za narażanie życia. W sądzie Batistę reprezentuje mecenas Dominic Barbara. Sprawa rozwodowa ciągnie się od 3 lat. Prawnik nadmienia, że to precedens w ich macierzystym stanie. Eksperci podkreślają jednak, że oddanie narządu jest w świetle prawa uznawane za prezent i jako taki nie może on podlegać zakupowi lub sprzedaży.
  7. Do czego, poza lataniem, mogą służyć skrzydła nietoperza? Thomas Kunz, chiropterolog z Uniwersytetu Bostońskiego, sporządza listę nietypowych zastosowań. Zebrał już 52 i nie zamierza na tym poprzestać. Pływanie, boksowanie czy chwytanie spadających młodych to skromny wycinek możliwości latających ssaków. Kunz uważa, że niezwiązane z lotem zastosowania skrzydeł nietoperza wpłynęły na ich ewolucję. Wg niego, choć latanie jest funkcją podstawową, inne także zasługują na zainteresowanie. Owadożerne nietoperze pływają stosunkowo często. Jeśli polują na insekty unoszące się tuż nad powierzchnią wody, źle obliczone pikowanie prawie zawsze kończy się niezamierzonym nurkowaniem. Biolog dysponuje nawet nagraniem nietoperza, który wpadł do zbiornika w Bostonie, dopłynął do brzegu poruszając rytmicznie skrzydłami, wyszedł po skarpie, a następnie otrzepał się z kropli jak pies. Kunz obserwował 9 gatunków nietoperzy. Wszystkie umieją pływać, a niektóre doskonale radzą sobie w wodzie, zanim opanują sztukę latania. Poza tym skrzydła przydają się podczas manewrowania. Chiropterolog cytuje wyniki badań Dana Riskina z Brown University, który opisał techniki akrobatyczne, stosowane podczas lądowania np. pod sufitem. W czasie eksperymentów z kilkoma gatunkami zaobserwowano różnice w sile, z jaką zwierzęta uderzały w powierzchnię lądowiska. Najlżej osiadały gatunki żyjące w jaskiniach. To zrozumiałe, bo w innym razie roztrzaskałyby się o skałę. Skrzydła pomagają też w podkradaniu się do ofiary z głową skierowaną ku górze. Wampiry (Desmodontinae) żywiące się krwią ssaków nie zaczajają się, opadając skądś znienacka, lecz kroczą, podpierając się "nadgarstkiem". Zawsze w danym momencie stawiają na ziemi tylko jedno zwinięte jak parasol skrzydło. Riskin stwierdził, że nietoperze umieją też biegać. Sprawdził to, umieszczając je w kołowrotku. Ssaki dostosowywały się do nowego sposobu poruszania, wyciągając oba skrzydła do przodu i podskakując na nich jak człowiek wspomagający się kulami. Wampiry są, wg Kunza, najlepszymi alpinistami. Wspinają się po drzewach, by zaskoczyć śpiącą ofiarę. Amerykanin uważa, że przemieszczanie się po ziemi i wspinanie to rodzaje ruchów, które w dużym stopniu wpłynęły na ewolucję skrzydeł. Wampiry chodzą bez trudu i choć mają masywne kości skrzydeł, nie latają na duże odległości. Nietoperze wykorzystują skrzydła w czasie żerowania, do chłodzenia się i ogrzewania, a samce posiłkują się nimi w czasie walk o samice. Zachowują się wtedy jak zapaśnicy lub bokserzy. Gdy niby-pięści pójdą w ruch, nierzadko leje się krew. Upiorowate (Emballonuridae) tworzą ze skrzydeł rodzaj sakwy, w której fermentują mieszaninę plwociny i wydzieliny z penisa. Codzienne wylizywanie tej mikstury zapewnia przyciągający przedstawicielki płci pięknej zapach.
  8. Naukowcom z Uniwersytetu Harvarda i Narodowych Instytutów Zdrowia (NIH) udało się, jako pierwszym w historii, zmierzyć i wykorzystać kwantową siłę odpychania, odwrotność wcześniej zmierzonego efektu Casimira. Efekt ten polega na przyciąganiu się dwóch metalicznych przewodników działających jak lustra, które dzieli odległość mniejsza niż 100 nanometrów. Przyciąganie ma miejsce dzięki fluktuacjom energii kwantowej pomiędzy oboma lustrami. Gdy dwie powierzchnie wykonane z tego samego materiału, na przykład ze złota, są rozdzielone próżnią, powietrzem czy płynem, zawsze się przyciągają - mówi profesor Federico Capasso. Jeśli natomiast zastąpimy jedną z metalicznych płyt zanurzonych w płynie płytą z krzemionki, uzyskamy efekt odwrotny do efektu Casimira. By zmierzyć działające siły, uczeni wykorzystali pokrytą złotem miniaturową sferę, a całość zanurzyli w bromobenzenie. Siłę odpychania mierzyli jako zmiany odległości sfery od płyty z krzemionki. Siły powodujące odwrotność efektu Casimira są niezwykle interesujące, gdyż mogą zostać wykorzystane w nowych niezwykle dokładnych czujnikach do wywołania zjawiska lewitacji niewielkich obiektów. Obiekty te mogą swobodnie obracać się lub przemieszczać się względem siebie z minimalną siłą tarcia, gdyż nigdy nie stykają się ze sobą - mówi Capasso. Siły te można więc wykorzystać w miniaturyzacji, podczas gdy efekt Casimira jest raczej niekorzystnym zjawiskiem występującym w niewielkiej skali. Uczeni z Harvardu już przewidują, że ich prace posłużą do skonstruowania nanokompasów, nanoakcelerometrów czy nanożyroskopów.
  9. Pierwszy w historii lek wytworzony za pomocą technik inżynierii genetycznej i uzyskiwany z mleka został właśnie zarejestrowany w Unii Europejskiej. Najprawdopodobniej w najbliższym czasie preparat zostanie dopuszczony do obrotu także w Stanach Zjednoczonych. Uzyskany lek, nazwany ATryn, niweluje szkodliwe objawy niedoboru antytrombiny - defektu genetycznego polegającego na niedostatecznej produkcji białka odpowiedzialnego za hamowanie krzepliwości krwi. Osoby obarczone chorobą są narażone na bardzo wysokie ryzyko wystąpienia groźnych zakrzepów wewnątrznaczyniowych, mogących prowadzić do nagłej śmierci. np. w wyniku zawału serca lub udaru mózgu. Nowy preparat, identyczny z naturalnym białkiem wytwarzanym przez ludzki organizm, znacznie ogranicza niedogodności związane ze stosowaniem tradycyjnej terapii przeciwzakrzepowej. Jest to szczególnie istotne w sytuacjach wysokiego ryzyka powstania zakrzepów, czyli np. podczas operacji oraz w trakcie ciąży. ATryn, opracowany przez firmę GTC Biotherapeutics, uzyskano dzięki genetycznej modyfikacji kóz. Do ich organizmów wprowadzono gen kodujący antytrombinę kontrolowany przez sekwencję DNA ograniczającą jego aktywność do gruczołów mlecznych. Pozwala to na uzyskanie dużej ilości leczniczej proteiny, zaś fakt, iż jest ona rozpuszczona w mleku, znacznie ułatwia jej izolację i oczyszczanie. Zanim zarejestrowano ATryn, antytrombina mogła być uzyskiwana wyłącznie z krwi ludzkich dawców. Zmiana technologii jej wytwarzania zapewnia stałą dostawę środka i znacznie zmniejsza ryzyko infekcji. To nowy mechanizm, dzięki któremu leki będą mogły w przyszłości być produkowane w znacznych ilościach - ocenia hematolog dr Stephan Moll, współpracujący z producentem ATryn. Rzeczywiście, do organizmów kóz można teoretycznie wprowadzić niemal dowolny gen, którego białkowy produkt będzie można izolować z mleka. Wiele wskazuje na to, że konkurencyjne firmy będą chciały powtórzyć sukces GTC Biotherapeutics i wprowadzić na rynek nowe leki uzyskiwane dzięki podobnym metodom.
  10. Naukowcy z Uniwersytetu w Bostonie opracowali prostą, jednoetapową procedurę pozwalającą na uzyskanie komórek macierzystych z komórek dojrzałego organizmu. Sekretem opracowanej techniki jest lentiwirus, czyli cząstka zakaźna stworzona na bazie wirusa HIV. Został on pozbawiony genów odpowiedzialnych za replikację (są one "dostarczane" przez zmodyfikowane genetycznie komórki, które służą jako gospodarze konieczni do namnażania lentiwirusów), za to wzbogacono je o zestaw czterech genów pozwalających na "cofnięcie w rozwoju" komórek pobranych z organizmu dorosłych myszy. Uzyskany przez Amerykanów wirus jest w stanie zaatakować komórkę i wprowadzić do niej swoje geny, lecz nie jest zdolny do namnażania się w jej wnętrzu. Co więcej, jest on zdolny do trwałego wbudowania własnych genów do genomu gospodarza. Oznacza to, że raz zainfekowana komórka będzie już zawsze posiadała zawartą w jego wnętrzu sekwencję DNA i syntetyzowała białka w oparciu o zapisane w niej informacje. To nie pierwszy raz, kiedy wykorzystano lentiwirusy do modyfikacji komórek, lecz nikt wcześniej nie zawarł wszystkich potrzebnych do tego genów w jednej sekwencji i w jednym wirusie. Daje to gwarancję, że jeżeli dana komórka zostanie zmodyfikowana, otrzyma wszystkie cztery geny w jednym "pakiecie", co było dotychczas nieosiągalne. Co więcej, wszystkie cztery sekwencje są wprowadzane w równej liczbie kopii (za idealną uważa się w tym wypadku sytuację, gdy pojedyncza komórka jest infekowana przez pojedynczą cząstkę wirusową), dzięki czemu uzyskane komórki mają bardziej przewidywalne właściwości. W swoim eksperymencie badacze z Bostonu użyli zestawu genów, które umożliwiły przekształcenie mysich fibroblastów (komórek należących do tkanki łącznej) do postaci tzw. pluripotentnych komórek macierzystych. Posiadają one większość cech komórek macierzystych pobranych z embrionu, lecz stosowana metoda jest znacznie mniej kontrowersyjna od manipulowania zarodkami. Co więcej, nowa technika jest dziesięciokrotnie bardziej wydajna od tych stosowanych dotychczas. Wykonane badanie stanowi istotny krok naprzód, gdyż pozwala na uzyskanie komórek macierzystych na masową skalę bez wykonywania nadmiernie skomplikowanych eksperymentów. Być może uda się także uspokoić w ten sposób krytyków, uważających doświadczenia na komórkach zarodkowych za nieetyczne. Kolejnym celem zespołu, prowadzonego przez Cesara A. Sommera, jest "uzbrojenie" lentiwirusa w sekwencje umożliwiające kontrolowane usunięcie wstawionych uprzednio genów. Umożliwi to jeszcze dokładniejszą kontrolę stanu komórek, zwiększając tym samym "realizm" testów prowadzonych na uzyskanych w ten sposób komórkach pluripotentnych.
  11. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine postanowili użyć sieci P2P do walki z korkami na drogach. W International Journal of Vehicle Information and Communication Systems piszą oni, że najpoważniejszym problemem na drogach jest brak systemów zbierania i prezentowania użytecznych informacji o ruchu. Do zrobienia jest bardzo dużo, gdyż w USA na około 70% skrzyżowań kierowanych sygnalizacją świetlną nie zainstalowano żadnego systemu, który badałby sytuację na skrzyżowaniach i pomiędzy nimi. "Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest to, że nawet jeśli w odpowiednie systemy zostaną wyposażone wszystkie autostrady w kraju, to w przypadku utrudnień w ruchu natychmiast dojdzie do korków, gdyż niemożliwe będzie wyznaczenie płynnych objazdów przez okoliczne drogi" - czytamy w opracowaniu. Uczeni z Irvine pracują nad stworzeniem bezprzewodowego systemu o nazwie Autonet, który wymagałby zastosowania jedynie minimalnej infrastruktury. Autonet korzysta z technologii Wi-Fi (802.11b) oraz z faktu, że coraz więcej samochodów jest w nią wyposażonych. Pozwalałoby to na tworzenie przez pojazdy sieci ad hoc, dzięki którym wymieniałyby one między sobą informację o tym, co dzieje się na drodze. Samochody kontaktowałyby się też z umieszczonymi przy drogach punktami informacyjnymi. Z badań akademików wynika, że system byłby bardzo efektywny. Dwa mijające się na autostradzie samochody są w stanie wymienić informacje o 3500 wydarzeniach.
  12. Naukowcy z Baylor University od dawna zajmują się opracowywaniem sposobów wykorzystania włókien z orzechów kokosowych (kojry). Teraz obmyślili technikę wytwarzania z nich części samochodowych. Kojra ma zastąpić syntetyczne włókna poliestrowe w kompozytach formowanych pod ciśnieniem, np. w matach podłogowych, wewnętrznym pokryciu drzwiczek czy wykładzinie bagażnika. To doskonałe rozwiązanie dla wszystkich krajów podrównikowych – kokosów tu nie brakuje, w dodatku są bardzo tanie. Chociaż na świecie hodowlą palm kokosowych zajmuje się aż 11 mln osób, nie jest to opłacalny interes, ponieważ roczny dochód wynosi zaledwie ok. 500 dolarów. Badacze z Baylor mają nadzieję, że uda się go potroić. Twierdzą jednocześnie, że właściwości mechaniczne włókien kokosowych są takie same, jeśli nie lepsze od włókien sztucznych. Wytworzone z nich części samochodowe można przetworzyć na kompost. Nie są łatwopalne i tląc się, nie wydzielają toksycznych oparów. Elementy wytwarzane z kojry przechodzą obecnie testy certyfikacyjne. Pracami amerykańskiego zespołu kieruje profesor Walter Bradley. Wynalazek akademików likwiduje też zagrożenia zdrowotne. Jeden ze studentów Bradleya, Ghańczyk, opowiada bowiem, że ze skorup orzechów kokosowych usypuje się tam hałdy, w których gromadzi się woda. Dzięki temu komary mogą się rozmnażać i zwiększa się ryzyko zarażenia malarią. W handlu spotyka się mleczko kokosowe, masło kokosowe i wiórki (koprę). Gros orzecha stanowi jednak skorupa, składająca się z włókien oraz tzw. pyłu kokosowego (ang. piph). Ten ostatni ma początkowo strukturę gąbki, ale gdy wyschnie, kurczy się i zaczyna przypominać kurz. Zespół z Baylor wykazał, że jest w stanie pochłonąć 10-krotnie więcej wody, niż sam waży. Podczas doświadczeń włókna kokosowe mieszano z polipropylenem i zgrzewano pod ciśnieniem. Kojra jest wytrzymała, ma też odpowiednią sztywność i rozciągliwość – przekonuje Bradley. Tylko czekać, aż kokosowe samochody pojawią się na ulicach...
  13. Lei Wang i Baowen Li, naukowcy z Singapuru badają możliwość wyprodukowania urządzeń przechowujących dane, które miałyby działać nie dzięki zmianom napięcia, a zmianom temperatury (falom cieplnym). Jak już informowaliśmy, Wang i Li pod koniec 2007 roku zaprezentowali pracę, w której opisali tranzystor fononowy, czyli termiczny odpowiednik tranzystora polowego. To z kolei otwiera drogę do powstania fononiki, czyli nauki o przetwarzaniu informacji dzięki ciepłu. Obecnie Wang i Li opublikowali w Physical Review Letters artykuł, w którym dowodzą, że możliwe będzie wyprodukowanie fononowych układów pamięci. Przewidują, że mogą one powstać już w ciągu najbliższych kilku lat, gdy tylko pozwoli na to rozwój technologiczny. Obaj naukowcy twierdzą, że odpowiednio izolowany układ byłby w stanie przechowywać termicznie zapisane informacje przez długi czas. Problemem staje się jednak odczyt danych, gdyż podczas pomiaru temperatury dojdzie do wymiany ciepła pomiędzy układem a termometrem. Dlatego też singapurczycy proponują zastosowanie układu termicznego, zdolnego do prezentowania dwóch stanów, który byłby zasilany z zewnętrznego źródła ciepła. Teoretyczna kość Wanga i Li ma być zbudowana z pojedynczej cząsteczki znajdującej się pomiędzy dwoma siatkami krystalicznymi składającymi się około 50 atomów każda. Siatki zostałyby podłączone do źródeł ciepła o różnych temperaturach. Z kolei znajdująca się pomiędzy nimi cząsteczka byłaby połączona z kontrolnym źródłem ciepła, które można włączać i wyłączać. Taki system mógłby dokonywać pełnych operacji odczytu/zapisu. Moduł zapisujący to siatka krystaliczna z około 10 atomów, połączona z jednej strony cząsteczką, a z drugiej - do źródła ciepła. Moduł ten mógłby zatem ochładzać cząsteczkę, przełączając ją tym samym w stan 0 lub ją podgrzewać (stan 1). Dane odczytywane byłyby przez termometr podłączony tylko do cząsteczki. Jeśli cząsteczka byłaby ciepła (stan 1) doszłoby do podgrzania termometru. Z kolei zimna cząstka (stan 0) ochłodzi go. W ten sposób dojdzie do odczytania informacji. Oczywiście cząstka ulegałaby ochłodzeniu/podgrzaniu również przez sam kontakt z termometrem. To mogłoby zmienić jej stan. Zapobiec temu mają znajdujące się obok siatki krystaliczne, które albo zaabsorbują nadmiar ciepła z rozgrzewającej się od termometru cząstki, albo też ogrzeją ją, gdy zacznie się ochładzać. W ten sposób stan cząstki zostanie zachowany. Z obliczeń naukowców wynika, że po odłączeniu modułu zapisującego, cząstka dość długo zachowa swój stan, chociaż wyprodukowanie idealnej pamięci, ze względu na fluktuacje termiczne, nie będzie możliwe. Jednak można wydłużyć czas przechowywania danych poprzez ich regularne odświeżanie, podobnie jak dzieje się to obecnie w pamięciach DRAM.
  14. Jak donosi TG Daily, jutro na targach CES 2009, firma Imagination Technologies pokaże swój nowy układ graficzny PowerVR SGX543. To pierwszy w historii przedsiębiorstwa wielordzeniowy GPU, który może pracować jako GPGPU (general purpose graphic processing unit - procesor graficzny ogólnego przeznaczenia). Jest więc w stanie wspomóc lub też zastąpić tradycyjny procesor. Z rozwiązań Imagination Technologies korzystają tacy giganci jak Intel czy Texas Instruments. Jednak najbardziej ekscytujący jest fakt, iż dostęp do rozwiązań PowerVR SGX543 może zyskać firma Apple. To z kolei oznacza, że technologia ta mogłaby w przyszłości trafić do telefonów iPhone. Taka wiadomość nie ucieszyłaby z kolei Nintendo i Sony, gdyż tym samym iPhone stałby się konkurencyjną platformą do gier o większych możliwościach niż oferowane przez te firmy przenośne Nintendo DS i PlayStation Portable. Domysły o wykorzystaniu technologii firmy Imagination w iPhonie są tym bardziej uzasadnione, że Apple zainwestowało ostatnio w producenta PowerVR. Zarówno Apple jak i Imagination nie odnoszą się do tych spekulacji. Jednak Apple tradycyjnie już nie zdradza swoich planów przed ich zrealizowaniem i wymaga dochowania tajemnicy od swoich partnerów. Imagination zdradza jedynie, że jej nowy układ, pracując z zegarem o częstotliwości 100 MHz jest o 40% bardziej wydajny niż 600-megahercowy CPU ARM Cortex-8. Przy częstotliwości 200 MHz pojedynczy rdzeń PowerVR SGX543 tworzy 35 milionów poligonów na sekundę a fill rate wynosi wówczas 1 gigapiksel. Zdaniem dziennikarzy TG Daily, jeśli Apple rzeczywiście zastosuje w iPhonie opisywaną technologię, to stanie się to po ukazaniu się chipów kolejnej generacji, na co trzeba będzie poczekać jeszcze dłuższy czas. Wówczas jednak telefon Apple'a zyska możliwości, jakie obecnie dostępne są pecetom.
  15. W klasycznych dziełach greckich dość często wspomina się o tawernach, żadnemu archeologowi nie udało się jednak natknąć na pozostałości po takim przybytku. Ponowna analiza zgromadzonych przez lata artefaktów wskazuje, że nie można ich było znaleźć, bo winiarnie znajdowały się w domach mieszkańców. Clare Kelly Blazeby z Uniwersytetu w Leeds przyjrzała się przedmiotom z kilku domostw rozsianych po całej Grecji. Datowano je na 475-323 r. p.n.e. We wszystkich budynkach znaleziono wiele naczyń do picia. Początkowo naukowcy sądzili, że natknęli się na parcele zamożnych obywateli, ale czarek były zbyt wiele, nawet jak na bogaczy. Zamiast tego Blazeby uważa, że regularnie sprzedawano tu wino. Allison Glazebrook z Brock University w St. Catharines wykazała, że domy starożytnych Greków były nie tylko tawernami, ale i burdelami. Kanadyjka odkryła ponoć nie tylko erotyczne malunki, ale i sporo gadżetów o podobnym przeznaczeniu. Poza tym, podobnie jak Blazeby, natknęła się na skupiska naczyń na wino. Doniesienia pań zmieniają pogląd na ekonomię starożytnej Grecji. Jak widać, spora część handlu odbywała się w domach, które służyły różnym celom.
  16. Z napływających z targów CES 2009 doniesień wynika, że będziemy musieli poczekać na wykorzystanie pełnych możliwości interfejsu USB 3.0. Gdy trafi on na rynek na przełomie 2009 i 2010 roku, zapewni transfer rzędu 1,25 Gb/s (150 MB/s). Tymczasem specyfikacja USB 3.0 przewiduje czterokrotnie szybszy transfer, dochodzący do 5 Gb/s (600 MB/s). Powtarza się zatem historia z USB 2.0, które przez kilka lat działało w praktyce z prędkością około 250 Mb/s, zanim pojawiły się urządzenia zapewniające przewidziany w specyfikacji transfer rzędu 480 Mb/s. Jednak, co warto podkreślić, nawet pierwsze urządzenia z USB 3.0 będą przesyłały dane trzykrotnie szybciej niż najbardziej wydajne gadżety z USB 2.0.
  17. Podczas targów CES 2009 Microsoft oficjalnie pokazał pierwszą wersję beta systemu operacyjnego Windows 7. Jej nielegalne kopie już od pewnego czasu krążą w Sieci, a jutro Windows 7 Beta 1 zostanie udostępniona na witrynie Microsoftu. Obraz ISO ma objętość 2,7 GB. Naprawdę uważam, że Windows 7 to najlepszy system operacyjny, jaki kiedykolwiek stworzyliśmy"- stwierdził Steve Ballmer. Zachęcam wszystkich do pobrania go - dodał. W obecnej edycji OS-u znajdziemy m.in. mechanizm HomeGroup, który umożliwia łatwe wyszukiwanie komputerów w sieci lokalnej i dzielenie się zasobami. Ponadto włączono do niego mechanizm Libraries, ułatwiający organizowanie plików, niezależnie od tego, na jakiej maszynie są przechowywane. Windows 7 Beta 1 zawiera też technologię Direct Access. Przydatna będzie ona przede wszystkim dla biznesu, gdyż pozwala pracownikom na bezpieczne podłączenie urządzenia przenośnego do firmowej sieci, bez konieczności ustanawiania połączenia VPN. Drugim z przydatnych mechanizmów jest BranchCache odpowiedzialny za tworzenie lokalnej pamięci cache do przechowywania plików ze zdalnych serwerów. Z obu mechanizmów skorzystają jednak tylko te przedsiębiorstwa, których infrastruktura oparta jest na platformie Windows Server 2008 R2. Z kolei wśród dodatków dla przeciętnego użytkownika warto wymienić nowy Windows Live, a w nim ulepszone wersje Messengera i Photo Gallery, ułatwiające integrację pomiędzy serwisami społecznościowymi, galeriami i komunikatorem. W Windows 7 znajdziemy też znaną z Visty funkcję BitLocker. Szyfruje ona wszystkie partycje dysku twardego, zabezpieczając nas przed utratą danych w przypadku kradzieży komputera. W nowym systemie nazwę funkcji zmieniono na BitLocker To Go, a jej możliwości rozszerzono o szyfrowanie napędów zewnętrznych. Znacznie uproszczono też obsługę i konfigurację tego narzędzia. Użytkownicy systemu Vista najczęściej chyba krytykowali mechanizm UAC (User Account Control), który zasypywał ich licznymi komunikatami dotyczącymi bezpieczeństwa wykonywanych czynności. Często z tego powodu UAC był przez użytkowników w ogóle wyłączany. Jak poinformował Microsoft, celem wprowadzenia UAC nie było zniechęcenie użytkownika, a wymuszenie na producentach oprogramowania takiego pisania software'u, by jego obsługa jak najrzadziej wymagała zwiększonych uprawnień. Microsoft osiągnął swój cel - liczba programów wywołujących UAC znacząco spadła. W Windows 7 znienawidzony przez wielu mechanizm został zastąpiony AppLockerem. To narzędzie, które przyda się przede wszystkim administratorom. Pozwala bowiem na wprowadzenie kontroli nad uruchamianymi programami poprzez stworzenie "białej listy" dozwolonych aplikacji. Najważniejszy jednak jest fakt, że Windows 7 Beta 1 pracuje bardziej wydajnie i zużywa mniej zasobów komputera niż Windows Vista. Instalacja systemu przebiega szybciej i wymaga mniej interakcji od użytkownika. Z systemu usunięto wiele aplikacji, które jednak można pobrać z Windows Live. Minimalne wymagania sprzętowe to procesor taktowany zegarem o częstotliwości 1 GHz, 1 gigabajt pamięci RAM, 16 gigabajtów miejsca na dysku twardym, układ graficzny obsługujący DX9 i mający do dyspozycji 128 megabajtów pamięci oraz napęd DVD. Są więc one bardzo podobne do wymagań Visty sprzed trzech lat. Microsoft twierdzi, że w Beta 1 znalazły się wszystkie narzędzia i mechanizmy, które trafią do gotowego Windows 7. Może to oznaczać, że nie zajdą już w nim większe zmiany, a więc system nie straci na chwalonej przez pierwszych użytkowników wydajności. Koncern zastrzegł jednak, że podane minimalne wymagania dotyczą tylko wersji Beta 1 i mogą jeszcze ulec zmianie. Wszystko zależy więc od kolejnych działań Redmond. Obecnie nie wiadomo czy, skoro w pełnym wydaniu Windows 7 nie mają zajść żadne większe zmiany, zostanie opublikowana jeszcze jakaś wersja beta. Instalując Windows 7 Beta 1 warto również pamiętać o zapisach licencyjnych, z których wynika, że oprogramowanie przestanie działać 1 sierpnia bieżącego roku oraz o ostrzeżeniu Microsoftu, by wersji beta nie instalować w środowiskach produkcyjnych oraz tam, gdzie wymagana jest stabilna, niezakłócona praca.
  18. Patrząc na odbicie swojej twarzy w domowym lustrze, mijanej wystawie czy lusterku samochodowym, nie mamy wątpliwości, że to my. Zespół psychologów udowodnił jednak, że obraz własnej fizjonomii wcale nie jest czymś tak stałym, jak mogłoby się wydawać. Dzieląc doświadczenia z innymi ludźmi, włączamy do reprezentacji także ich cechy charakterystyczne (PLoS ONE). Dr Manos Tsakiris z Uniwersytetu Londyńskiego przeprowadził bardzo ciekawy eksperyment. Ochotników sadzano naprzeciwko laptopa, na którego ekranie wyświetlano 120-sekundowy film. Przedstawiał on twarz będącą mieszaniną cech własnych i obcej osoby (w proporcjach 1:1). Jednocześnie pędzelkiem dotykano przeciwległych obszarów ich twarzy, sytuacja przypominała więc przeglądanie się w lustrze. Kiedy następnie poproszono badanych o rozpoznanie wizerunku swojej twarzy, wybierali wizerunki uwzględniające cechy drugiej połowy tandemu. Nie zdarzało się to, gdy dotykanie fizjonomii nie było synchroniczne. Zadanie polegające na samorozpoznaniu wykonywano też przed rozpoczęciem eksperymentu. Zastosowano techniki morphingu, tak więc podczas oglądania kolejnego filmu twarz stopniowo (co 1%) przekształcała się z jednej w drugą. Jedna wersja to zmiana od twarzy własnej do twarzy cudzej, w drugiej wykorzystano odwrotny scenariusz. Wolontariusze mieli zatrzymać film w momencie, gdy stwierdzą, że fizjonomia wygląda bardziej jak oni lub, w zależności od wybranego kierunku, jak inni. Uwspólnione doświadczenie zmienia zatem zarówno percepcję ja (self), jak i twarzy. Rezultatem dzielonych z innymi przeżyć jest tendencja do postrzegania ich jako bardziej podobnych do nas. Musi to więc mieć odniesienie do rozpoznawania twarzy. Niewykluczone, że proces ten stanowi podstawę konstruowania tożsamości w kontekście społecznym. Nietrudno się domyślić, że sposób postrzegania siebie wpływa na zachowanie wobec ludzi. Brytyjczycy sprawdzają właśnie, czy wspólne doświadczenia i wrażenie podobieństwa sprawiają, iż traktujemy innych mniej stereotypowo, czy zmieniamy swoje postawy wobec różnych grup społecznych, rasowych lub płci. Poza tym psycholodzy zamierzają zbadać, jak dzielenie z kimś przeżyć oddziałuje na osoby z zaburzonym obrazem własnego ciała: czy w ten sposób można im ulżyć w cierpieniu i jakie mechanizmy leżą u podłoża opisywanego zjawiska. Do tej pory sądzono, że twarz rozpoznajemy na podstawie porównania z przechowywanymi przez nasz mózg cechami wzrokowymi. Ciało miało zaś być identyfikowane jako własne w oparciu o integrację danych nadchodzących z wielu zmysłów. Zespół Tsakirisa wykazał, że do pewnego stopnia stymulacja wzrokowo-dotykowa może również oddziaływać na rozpoznanie twarzy.
  19. Większość placówek naukowych organizuje poranki czy dni specjalnie dla najmłodszych. Przedstawiciele londyńskiego Muzeum Nauki posunęli się o krok dalej i zorganizowali noce tylko dla dorosłych. Lates, bo tak nazwano serię spotkań, odbywać się będą od 28 stycznia. Odwiedzający mogą liczyć na pyszne drinki i klimatyczną muzykę, dostosowaną do tematyki pokazów czy ekspozycji. Zorganizowana we wrześniu pilotażowa noc przyciągnęła prawdziwe tłumy, bo ponad 2 tys. osób. Menedżer programowy Anthony Richards był zaskoczony ogromem zainteresowania. Pod koniec stycznia wszystko będzie się kręcić wokół Kraju Kwitnącej Wiśni. Wystawie japońskich samochodów mają towarzyszyć pokazy różnych sztuk walki oraz umiejętności tamtejszych DJ-ów. Do tego serwowana przy trzech barach sake i sushi. Interaktywna galeria do nauki podstaw fizyki, która kosztowała muzeum 4 mln funtów, naprawdę zaintrygowała dorosłych. Okupowali ją całą noc, tak więc na poczet przyszłych Lates zatrudniono już dodatkowy personel. Od 9 do 10 osób będzie czuwać nad bezpieczeństwem imprezowiczów i sprzętu. Richards nadmienia, że w samej galerii wprowadzono zakaz wnoszenia drinków, ale nikomu nie powinno to przeszkodzić w dobrej zabawie. Supermagnes i olbrzymia ściana bąbelkowa już czekają! Już wcześniej prawdziwym hitem okazały się lodowe ciała i zbiornik wypełniony zafarbowaną na niebiesko wodą, gdzie z taśmociągu spadają kawałki suchego lodu. Poza tym warto pobawić się kamerą termowizyjną czy sprzętem audio. W galerii dźwięków można komponować własne utwory, zwalniać i przyspieszać odgłosy codziennego życia, np. płacz dziecka, który na najwyższych obrotach przypomina kwilenie ptaka, a przy najniższych głęboki bas wielkiego dzwonu. Darmowe wieczory będą się odbywać w ostatni piątek każdego miesiąca w godzinach od 18.30 do 22. Menedżer ma nadzieję, że pojawią się na nich nawet bezdzietni dorośli, którzy do tej pory nie mieli powodu, by powracać do pomieszczeń znanych z własnego dzieciństwa.
  20. Wydawać by się mogło, że latanie to dla zdolnych do tego zwierząt sprawa oczywista: wystarczy odbić się od ziemi i machać skrzydłami. Okazuje się jednak, że słynne latające gady ery mezozoicznej, pterozaury, wzbijały się w przestworza w sposób zupełnie inny, niż żyjące obecnie ptaki. Typowy ptak musi pogodzić ze sobą dwa czynniki: siłę nóg, potrzebną do odbicia się w powietrze, oraz ich masę, która powoduje dodatkowe obciążenie podczas lotu i związane z tym marnowanie energii. Chociaż większość żyjących dziś ptaków ma dość silne nogi, do wzbicia się w powietrze potrzebuje "wspomagania", czyli np. rozbiegu, podmuchu wiatru albo skoku z wysoko położonego miejsca. Pterozaury, ciągle narażone na atak ze strony dinozaurów, nie mogły sobie pozwolić na ten luksus. Jak się jednak okazuje, ewolucja doprowadziła do powstania u nich innego, bardzo "sprytnego" rozwiązania. Jak donosi Michael B. Habib, badacz z Centrum Anatomii Funkcjonalnej i Ewolucji na Johns Hopkins University, kościec pterozaurów był zbudowany zupełnie inaczej, niż u dzisiejszych ptaków. O ile żyjący współcześnie upierzeni lotnicy startują w przestworza dzięki silnym nogom, o tyle u pterozaurów funkcję tę przejęły kończyny przednie, będące jednocześnie "rusztowaniem" dla skrzydeł. Tak wynika przynajmniej z danych uzyskanych za pomocą komputerowej analizy szkieletów obu grup zwierząt. Jeśli stworzenie ma startować jak ptak, powinno mieć rozmiar nie większy, niż największy ptak - tłumaczy krótko swoje wnioski, Habib. Jego zdaniem, pterozaury wzbijały się w powietrze głównie z wykorzystaniem przednich kończyn. Chwilę później te same mięśnie były wykorzystywane do machania skrzydłami, dzięki czemu zmniejszała się masa muskułów nieużywanych podczas lotu. Różnica pomiędzy pterozaurami i ptakami pod względem krytycznych właściwości mechanicznych jest bardzo, bardzo duża, szczególnie kiedy mówimy o dużych pterozaurach. Wraz z rosnącym rozmiarem, różnica także się zwiększa - tłumaczy naukowiec. Charakterystyczny sposób poruszania umożliwił latającym gadom osiągnięcie naprawdę imponujących rozmiarów. Rozpiętość skrzydeł wynosiła u nich nierzadko nawet 10 metrów. Pomimo masy sięgającej ćwierć tony, zwierzęta te mogły wzbić się w powietrze bez rozbiegu. Zdaniem badacza, odbicie się od ziemi w "ptasi" sposób byłoby dla pterozaurów niemożliwe. O swoim odkryciu Habib poinformował na łamach czasopisma Zitteliana.
  21. Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO) planowała nie tak dawno, że do roku 2010 uda się całkowicie wyeliminować zagrożenie związane z wirusem odry. Teraz wiemy, że ambitne zamiary niemal na pewno zakończą się niepowodzeniem, lecz przyczyny tej sytuacji są bardzo interesujące. Okazuje się bowiem, że wśród krajów o największym odsetku osób niezaszczepionych znajduje się... Wielka Brytania. Czym spowodowana jest ta nietypowa sytuacja? Na pewno nie chodzi o pieniądze - Brytyjczycy mają prawo do otrzymania szczepionki na odrę za darmo. Przyczyną zjawiska jest napisane w 1998 roku doniesienie o tym, jakoby lek miał powodować autyzm. I choć dalsze badania jednoznacznie obaliły opisywaną teorię, wielu brytyjskich rodziców wciąż boi się podania zastrzyku swoim dzieciom, a plotka wciąż żyje własnym życiem. Obawy o bezpieczeństwo dzieci doprowadziły do poważnych zaniedbań i omijania zaleceń wynikających z kalendarza szczepień. Efektem jest stosunkowo niski odsetek dzieci zabezpieczonych przed chorobą, wynoszący w latach 2002-2005 około 85%. Praktyka pokazuje tymczasem, że dla ochrony całej populacji przed daną chorobą konieczne jest zaszczepienie około 95 osób na 100. Wielka Brytania nie jest, niestety, jedynym krajem, w którym program profilaktyki odry nie funkcjonuje prawidłowo. Inne państwa, w których rejestruje się niebezpiecznie wiele przypadków choroby, to: Rumunia, Włochy, Szwajcaria oraz Niemcy. Ocenia się, że zdecydowana większość przypadków schorzenia spowodowana jest właśnie omijaniem szczepień. W odpowiedzi na zagrożenie rząd brytyjski uruchomił specjalny program "wyrównywania poziomu", którego zadaniem jest przekonanie rodziców, że szczepienie dzieci na tę chorobę nie jest, jak przez pewien czas uważano, związane z podwyższonym ryzykiem autyzmu. Jednocześnie planowane jest uświadomienie obywateli, jak groźną chorobą jest odra i jak bardzo istotna jest walka z powodującym ją wirusem. Na szczęście, wiele wskazuje na to, że inicjatywa rządu Zjednoczonego Królestwa przynosi rezultaty - w ostatnich miesiącach stwierdzono nagły wzrost liczby szczepionych dzieci. Czy eliminacja wirusa odry przed końcem roku 2010 jest możliwa? Przedstawiciele WHO mają "poważne wątpliwości". Istnieje jednak nadzieja, że połączenie wysiłków na rzecz szczepienia dzieci w krajach Trzeciego Świata ze staraniami rządów krajów rozwiniętych umożliwi ekspertom rozprawienie się z tym ciężkim schorzeniem raz na zawsze.
  22. Przed dwoma laty Steve Jobs zadziwił wszystkich, wzywając do rezygnacji z systemu DRM. Firma, która przez wielu uznawana jest za symbol przedsiębiorstwa stosującego zamknięte technologie i starającego się na wszelkie sposoby przywiązać użytkownika do swoich produktów, poszła obecnie o krok dalej. Podczas MacWorld poinformowano o zdjęciu zabezpieczeń z milionów plików dostępnych na iTunes. Teraz, aby z nich skorzystać, użytkownik nie musi być posiadaczem iPoda. Co więcej, Apple zapowiada, że już wkrótce zabezpieczenia zostaną zdjęte z całego katalogu iTunes. Będzie zatem można kupić pliki MP3 niechronione systemem DRM i odsłuchiwać je na dowolnym odtwarzaczu. Rezygnacja z ochrony to nie jedyna nowość. Po raz pierwszy w historii Apple zróżnicowało ceny w iTunes. Teraz za pliki zapłacimy 69, 99 lub 129 centów. To ustępstwo Apple'a na rzecz koncernów nagraniowych, które od dawna chciały zróżnicowania ceny, która wcześniej wynosiła 99 centów za każdy plik.
  23. Dotychczasowi zwolennicy prezydenta-elekta Baracka Obamy z pewnością nie będą zadowoleni z jego ostatnich decyzji. Obamę otwarcie popierał profesor Larry Lessig, gwiazda ruchu "wolnej kultury", czy też amerykańska Partia Piratów. Przyszły prezydent zawiódł ich oczekiwania. Thomas Perrelli, jeden z najważniejszych prawników RIAA, został właśnie powołany do Departamentu Sprawiedliwości, gdzie obejmie trzecie co do znaczenia stanowisko. Do obowiązków Perrellego będzie należał nadzór nad wydziałami zajmującymi się prawami obywatelskimi, antytrustowymi i prawem cywilnym. To jednak nie koniec. Wiceprokuratorem generalnym, czyli drugą najważniejszą osobą w Departamencie, będzie David Ogden, prawnik, który skutecznie bronił ustawy Copyright Term Extension Act, przed obaleniem jej przez Lessiga i jego zwolenników. Ogden bronił też przepisów kontrowersyjnej ustawy COPA (Child Online Protection Act), którą przez dziesięć lat bezskutecznie próbowała obalić organizacja American Civil Liberties Union. Specjaliści zwracają uwagę, że decyzje Obamy nie powinny dziwić. Czym innym jest bowiem wyborcza retoryka, a czym innym konkretne działania. Zwolennicy ograniczenia bądź zniesienia praw autorskich powinni przecież zwrócić uwagę na fakt, że Obama wybrał na wiceprezydenta Joe Bidena, zwolennika zdecydowanego zwalczania piractwa.
  24. Dzisiaj o godzinie 18.15 czasu polskiego (godz. 11.15 czasu lokalnego) z lotniska w Houston wystartuje pierwszy w USA dwusilnikowy samolot pasażerski zasilany biopaliwem z alg. Samoloty pasażerskie korzystają z biopaliw tylko podczas testów. Dotychczas używały paliwa produkowanego z kukurydzy czy oleju palmowego, które przyczyniają się do wzrostu cen żywności i wycinania lasów bądź też z mieszaniny biopaliwa z jatrofy z paliwem tradycyjnym. Z Houston wyruszy Boeing 737-800 firmy Continental napędzany silnikami CFM56-B spalającymi biopaliwo z alg i nasion jatrofy. Jatropha curcas pochodzi z Ameryki Południowej. Drzewo, zwane po polsku jatrofą przeczyszczającą lub obrzydlcem przeczyszczającym, należy do rodziny wilczomleczowatych. Jako gatunek mało wymagający stanowi ucieleśnienie marzeń producenta biodiesla: potrzebuje zaledwie 300 mm opadów rocznie (!) i rośnie na każdym rodzaju gleby, a więc masowa produkcja biopaliwa z jatrofy byłaby szansą dla krajów rozwijających się. Roślinę stosuje się przy rekultywacji gleby, ale przede wszystkim jako źródło oleju. W Europie powstała już rafineria jatrofy. Nasiona są przetwarzane w Londynie. Kolejne źródło biopaliwa - algi - rosną bardzo wydajnie nawet w słonej wodzie, więc nie zużywają cennej dla ludzi, zwierząt i innych roślin wody słodkiej. Biopaliwa mają też i tę zaletę, że są jedną z niewielu alternatyw, które można zastosować w lotnictwie. Przemysł lotniczy musi szukać sposobów na zmniejszenie emisji węgla, gdyż coraz częściej pojawiają się pomysły dodatkowego opodatkowania tego typu emisji. Wykorzystywanie w powietrzu wodoru czy napędów elektrycznych jest znacznie bardziej skomplikowane, tak więc najłatwiejszym rozwiązaniem są biopaliwa.
  25. Komputerowe gry wideo to nie tylko przyjemność, ale i w niektórych sytuacjach narzędzie zapobiegające wystąpieniu zespołu stresu pourazowego (ang. Posttraumatic Stress Disorder, PTSD). Psycholodzy z Uniwersytetu w Oksfordzie zauważyli, że gdy po traumatycznym przeżyciu ludzie zasiadali przy Tetrisie, pomagało to wyrugować złe wspomnienia i nawracające wizje katastrofy (PLoS ONE). Brytyjczycy mają nadzieję, że ich odkrycie wpłynie na postępowanie z ofiarami wypadków w szpitalach czy na terapię osób z obszarów objętych działaniami wojennymi. Dr Emily Holme, szefowa zespołu badawczego, studzi zapał entuzjastów takiego podejścia, tłumacząc, że to na razie czysta nauka, a akademicy dopiero rozpoczynają analizę surowych danych. Czeka nas dużo pracy, zanim przełożymy eksperyment na ewentualną metodę terapii. Czterdziestu zdrowym ochotnikom pokazano film, w tym np. reklamy społeczne przestrzegające przed prowadzeniem samochodu po pijanemu. Po odczekaniu 30 min połowa badanych grała przez 10 min w Tetrisa. W tygodniu osoby te rzadziej przypominały sobie traumatyczne wizje. Holmes uważa, że zastosowana tuż po szoku gra komputerowa powstrzymała mózg przed zapisem bolesnych wspomnień. Ograniczona pojemność sprawiła, że Tetris oddziaływał na przebieg procesów pamięciowych. Czemu właśnie Tetris? Ponieważ jest absorbujący i wymaga obracania oraz układania opadających figur. Naukowcy nie mają pewności, czy inne gry byłyby równie skuteczne. Brytyjczycy spekulują, że wspomnienia przykrego wydarzenia i bodźce dostarczane przez grę rywalizują o zasoby mózgowe przeznaczane na różnego rodzaju informacje sensoryczne. Wiemy, że przez okres 6 godzin można wpływać na sposób formowania się określonych wspomnień. To okno czasowe, poprzez które da się oddziaływać na proces konsolidacji śladów pamięciowych – dodaje dr Catherine Deeprose. Skoro pacjentów trapią nawracające obrazy mentalne o charakterze wzrokowo-przestrzennym, czemu nie dopuścić do ich powstania, angażując się w czynność wymagającą użycia tych samych zdolności? Psychiatrzy przyznają, że istnieją skuteczne metody terapii w pełni rozwiniętego PTSD, lecz brakuje technik wczesnej interwencji. Tetris to dla nich rodzaj "szczepionki poznawczej".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...