-
Liczba zawartości
37638 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Kobiety w średnim wieku na diecie wegetariańskiej są narażone na o 33% większe ryzyko złamania stawu biodrowego niż ich rówieśnice, które jedzą mięso. Naukowcy nie wiedzą, jakie są tego przyczyny. Uczeni z University of Leeds porównali ryzyko złamania stawu biodrowego u wegetarianek, osób jedzących mięso rzadziej niż 5 razy w tygodniu, osób jedzących tylko mięso ryb z osobami regularnie jedzącymi mięso. Z przeanalizowanych przez nich danych medycznych wynika, że na przestrzeni 20 lat wśród 26 318 kobiet w wieku 35–69 lat, doszło do 822 przypadków złamania stawu biodrowego. Po uwzględnieniu takich czynników jak palenie papierosów i wiek okazało się, że jedyną grupą, u której ryzyko złamania jest wyższe niż u innych, są wegetarianki. Główna autorka badań, James Webster mówi, że nie zachęcamy do porzucenia diety wegetariańskiej. Podobnie jak w przypadku innych diet, także i tutaj ważne jest przyjrzenie się diecie indywidualnej i odpowiedniemu stylowi życia. Dieta wegetariańska może być zdrowa lub niezdrowa, podobnie jak każda inna dieta. Uczona zauważa jednak, że diety wegetariańskie często oznaczają przyjmowanie mniejszej ilości składników odżywczych powiązanych ze zdrowiem kości i mięśni. Tego typu składniki odżywcze – jak np. białko czy wapń – bardziej obficie występują bowiem w produktach zwierzęcych. Przyjmowanie mniejszych ilości tych składników może prowadzić do mniejszej gęstości kości i masy mięśniowej, co czyni podatnym na złamanie stawu biodrowego. Potrzebne są jednak dalsze badania by stwierdzić, co powoduje, że wegetarianizm jest powiązany z większym ryzykiem. Czy są to np. cechy osobnicze danej osoby, ich masa ciała itp. W ostatnich latach dieta wegetariańska zyskuje na popularności. Wiadomo bowiem, że w porównaniu ze standardową dietą zmniejsza ona ryzyko wystąpienia wielu chorób, w tym cukrzycy, chorób serca czy nowotworów. Obecnie nawet 7% mieszkańców Wielkiej Brytanii to wegetarianie. Dlatego też ważnym jest by zrozumieć, dlaczego dieta ta wiąże się z większym ryzykiem złamania stawu biodrowego. Dieta oparta na roślinach jest wiązana z gorszym stanem kości. Brak jednak dowodów na jej powiązania ze złamaniami stawu biodrowego. Te badania to ważny pierwszy krok w kierunku zrozumienia tego zjawiska i opracowania środków zaradczych, mówi profesor Janet Cade, która stoi na czele Nutritional Epidemiology Group. Naukowcy zauważyli, że przeciętna badana wegetarianka miała nieco niższe BMI niż przeciętna osoba jedząca mięso. Wcześniejsze badania wykazały zaś istnienie związku pomiędzy niskim BMI a wyższym ryzykiem złamania stawu biodrowego. Niskie BMI może bowiem wskazywać na gorszy stan kości i mięśni. Dopiero jednak kolejne badania mogą dać odpowiedź na pytanie, czy u wegetarianek za wyższe ryzyko złamania stawu biodrowego odpowiada niższe BMI czy też jakiś inny czynnik. « powrót do artykułu
-
- staw biodrowy
- złamanie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wczoraj w Wiśle odbyły się obchody 70. urodzin Jerzego Pilcha. Z tej okazji odsłonięto dedykowaną mu tablicę. Przybliżająca postać pisarza tablica - w językach polskim i angielskim - stanęła niedaleko jego rodzinnego domu. Jest ona kolejną, która stała się częścią naszego Szlaku Odkrywców Wisły – wyjaśnił PAP-owi Tadeusz Papierzyński z wiślańskiego magistratu. Tablica znajduje się naprzeciwko Piekarni u Troszoka, a więc na samym końcu wiślańskiego deptaka, który pisarz nazywał „Starą Rzeźnią” i który wielokrotnie pojawiał się w jego twórczości - dodał Papierzyński. Szlak Odkrywców Wisły jest ciągle rozbudowywany. Dotąd wyróżniono w ten sposób m.in. Bolesława Prusa, Czesława Miłosza czy Władysława Reymonta. Jedenaście tablic już zostało odsłoniętych. Większość znajduje się w centrum miasta. Kolejne są w przygotowaniu. Ich bohaterami będą m.in. Bogumił Hoff, luterański biskup Juliusz Bursche, Maria Konopnicka, Gustaw Morcinek, Jan Sztaudynger i Adam Małysz. Jesienią wszystko będzie już gotowe - ujawnił Papierzyński. Na początku kwietnia br. samorząd Wisły odkupił dom rodzinny Jerzego Pilcha. W budynku ma powstać miejsce pamięci o pisarzu i dom pracy twórczej. Burmistrz Wisły Tomasz Bujok ujawnił, że samorząd wyasygnował na zakup domu od córki Pilcha - Magdaleny Bielskiej - 700 tys. zł. Jerzy Pilch - pisarz, publicysta, felietonista, dramaturg i scenarzysta filmowy - urodził się 10 sierpnia 1952 r. w Wiśle. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był laureatem wielu nagród, m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich za „Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej” i Nagrody Literackiej „Nike” za powieść „Pod Mocnym Aniołem”. Zmarł 29 maja 2020 r. w Kielcach, gdzie został pochowany. « powrót do artykułu
-
- Jerzy Pilch
- tablica
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Używanie smartfonów poprawia zdolności pamięciowe
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
W Journal of Experimental Psychology: General opublikowano wyniki badań, z których dowiadujemy się, że używanie urządzeń elektronicznych, takich jak smartfony, pomaga poprawić nasze zdolności pamięciowe. Z badań przeprowadzonych przez naukowców z University College London (UCL) wynika, że na urządzeniach przechowujemy bardzo ważne informacje, to zaś zwalnia naszą pamięć i ułatwia przywoływanie dodatkowych, mniej ważnych informacji. Wyniki badań stoją w sprzeczności z wcześniejszymi obawami neurologów, którzy sądzili, że nadużywanie nowoczesnych technologii może prowadzić do upośledzenia zdolności poznawczych i powoduje „cyfrową demencję”. Okazało się jednak, że wykorzystywanie urządzeń cyfrowych jako pamięci zewnętrznej pomaga nie tylko w zapamiętywaniu informacji zapisanych na tych urządzeniach, ale również w zapamiętywaniu niezapisanych informacji. Naukowcy z UCL opracowali specjalny test pamięci na tablety i komputery. Do badań zaangażowali 158 ochotników w wieku 18–71 lat. Uczestnikom pokazywano na ekranie do 12 ponumerowanych okręgów, a ich zadaniem było przeciągnięcie części z nich na prawą, a części na lewą stronę ekranu. Badani mieli zapamiętać numery okręgów, jakie przeciągnęli na każdą ze stron. Im więcej ich zapamiętali, tym wyższą wypłatę otrzymywali na koniec eksperymentu. Jedna ze stron ekranu była stroną o wysokiej wartości. Za zapamiętanie przeciągniętego tam numeru płacono 10-krotnie więcej, niż za zapamiętanie numeru przeciągniętego na stronę o niskiej wartości. Uczestnicy wykonywali test 16-krotnie. Przy połowie testów musieli polegać wyłącznie na własnej pamięci, przy połowie zaś mogli zapisywać wyniki na urządzeniach elektronicznych. Badani zwykle zapisywali na urządzeniach elektronicznych wartości okręgów przeciąganych do strony o wysokiej wartości. Okazało się, że gdy to robili, byli w stanie samodzielnie zapamiętać o 18% więcej liczb przeciągniętych do strony o wysokiej wartości. Ale to nie wszystko. Zapamiętywali też o 27% liczb przeciągniętych do strony o niższej wartości, mimo że tych liczb nie zapisywali. Jednak używanie urządzeń elektronicznych miało też i negatywną stronę. Gdy je bowiem uczestnikom badań zabrano, lepiej pamiętali liczby ze strony o niższej wartości. To wskazuje, że zapamiętywanie liczb o wyższej wartości powierzyli urządzeniu elektronicznemu i bardzo szybko o nich zapomnieli. Chcieliśmy zbadać, jak przechowywanie informacji na urządzeniu elektronicznym wpływa na zdolność do zapamiętywania. Odkryliśmy, że gdy ludzie mogą używać pamięci zewnętrznej, pomaga im to w zapamiętywaniu informacji, które zapisali. To nie było zaskoczeniem. Ale zauważyliśmy też, że lepiej zapamiętywali informacje, których nie zapisali. Działo się tak, gdyż używanie urządzenia elektronicznego zmieniło sposób, w jaki używali pamięci do przechowywania ważnych i mniej ważnych danych. Gdy musimy zapamiętać coś samodzielnie, używamy pamięci to przechowywania najważniejszych informacji. Ale gdy możemy użyć zewnętrznego urządzenia, najważniejsze informacje są na nim zapisywane, a naszą własną pamięć wykorzystujemy do zapamiętania tych mniej ważnych, mówi doktor Sam Gilbert. Uczony zauważa, że – wbrew obawom – urządzenia elektroniczne nie wywołują „cyfrowej demencji”, ale przyczyniają się do lepszego zapamiętywania informacji, których na nich nie zapisaliśmy. Musimy jednak ostrożnie przechowywać nasze najważniejsze dane. Gdy bowiem urządzenie elektroniczne zawiedzie, może się okazać, że w naszej pamięci zostały nam tylko i wyłącznie mniej ważne informacje, ostrzega uczony. « powrót do artykułu- 2 odpowiedzi
-
Jak zostać optykiem rzemieślnikiem najważniejsze informacje o KRIO
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Artykuły
KRIO to skrót od Krajowej Rzemieślniczej Izby Optycznej – organizacji działającej na terenie całej Polski, zrzeszającej optyków. Dba o interesy branży, nieustannie śledząc zmieniające się przepisy i dbając o to, by nie były dotkliwe dla optyków w Polsce. Umożliwia podnoszenie kwalifikacji zawodowych, organizując liczne szkolenia, warsztaty i konferencje. KRIO pozwala na zdawanie egzaminów przygotowujących do zostania optykiem rzemieślnikiem, którego charakteryzuje nie tylko wiedza teoretyczna, ale przede wszystkim praktyczne doświadczenie. Pełni funkcję koordynatora mającego ujednolicać egzaminy czeladnicze i mistrzowskie nie tylko dotyczące optyki, ale wszystkich izb w Związku Rzemiosła Polskiego. KRIO stanowi zatem gwarancję jakości usług optycznych w Polsce. Została zarejestrowana w 1996 roku jako członek Związku Rzemiosła Polskiego. Od 2007 roku funkcjonuje w siedzibie na Bielanach w Warszawie. Od 2008 roku, z inicjatywy Krajowej Rzemieślniczej Izby Optycznej, organizowane są Targi Optyka, umożliwiające rozwój biznesu. Organizuje także projekty edukacyjne dotyczące widzenia, wyjaśniając w nich przyczyny powstawania wad wzroku, sposoby, by się z nimi uporać oraz rolę specjalistów w zakresie problemów ze wzrokiem. To wszystko sprawia, że optyk, którego zakład zrzeszony jest w KRIO będzie świetnym specjalistą, któremu klient może w pełni zaufać. Kim jest optyk rzemieślnik? Czym różni się zwykły optyk od optyka rzemieślnika? Ten pierwszy posiada, owszem, odpowiednie wykształcenie kierunkowe, ale… to wszystko. W niektórych przypadkach na stanowisku optyka zatrudnia się również osoby bez wykształcenia. W obydwu tych przypadkach osoby takie nie mają doświadczenia pozwalającego na rzetelne wykonywanie zawodu. Optyk rzemieślnik to człowiek, który nie tylko posiada wiedzę teoretyczną popartą dyplomem, ale także odbył szereg praktyk pod czujnym okiem specjalistów. Dobry optyk rzemieślnik (https://www.krio.org.pl/optyk-rzemieslnik/) powinien charakteryzować się pewnymi konkretnymi cechami, do których należą: Rzetelność Sumienność Chęć nieustannego podnoszenia swoich kwalifikacji i zdobywania wiedzy Cierpliwość wobec klientów Bycie dobrym doradcą Zmysł estetyczny Umiejętności sprzedażowe Pomysłowość, kreatywność Wiedza medyczna dotycząca widzenia Profesjonalizm Optyk rzemieślnik posiadający takie cechy to gwarancja najwyższej jakości usług, któremu możemy bez wątpliwości powierzyć swoje zdrowie. Dlaczego warto? Badania statystyczne udowadniają, że aż 90% klientów woli wybrać optyka rzemieślnika! Egzaminy rzemieślnicze organizowane przez Krajową Rzemieślniczą Izbę Optyczną Krajowa Rzemieślnicza Izba Optyczna organizuje egzaminy rzemieślnicze dla optyków, sprawdzające poziom wiedzy i umiejętności z zakresu optyki. Dzięki egzaminom rzemieślniczym optycy mają szansę potwierdzić swoje kompetencje zawodowe nabyte podczas szkolenia teoretycznego i praktycznej pracy zawodowej. Komisja Egzaminacyjna KRIO przeprowadza egzaminy rzemieślnicze dwa razy w roku: w sesji jesiennej oraz wiosennej, do których należą: egzamin czeladniczy oraz egzamin mistrzowski. Składają się z dwóch etapów: praktycznego, który polega na realizacji wyznaczonych zadań mających na celu sprawdzenie umiejętności, oraz teoretycznego, podczas którego należy udzielić odpowiedzi na pytania dotyczące, między innymi, przepisów prawa pracy, rachunkowości i dokumentacji zawodowej, a także znajomości technologii, maszyn oraz materiałów. Egzaminy rzemieślnicze organizowane przez Krajową Rzemieślniczą Izbę Optyczną, to gwarancja zdobycia odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, dzięki czemu optyk rzemieślnik staje się specjalistą w swojej dziedzinie. « powrót do artykułu -
Kolekcja PlayStation Plus zawiera gry, które dostarczają wiele godzin rozrywki. Dzięki nim dobrze bawią się amatorzy różnych typów gier. Można wybrać spośród nich tytuły do rozgrywki single player i multi player w zależności od własnych preferencji. Jakie są najpopularniejsze gry dostępne w abonamencie PlayStation Plus? Poznaj tytuły, na które warto zwrócić uwagę. Assassin's Creed Valhalla Kolejna odsłona kultowej gry. Jest dostępna w PlayStation Plus Extra i Premium. Gracz wciela się w niej w Eiviora, członka klanu wikingów. Wyrusza wraz z nim w podróż po Anglii w IX wieku. Po drodze musi stawić czoła wrogom. Więcej o grach na konsolę PlayStation przeczytasz na gaming.komputronik.pl Death Stranding: Director's Cut Gracz przenosi się do postapokaliptycznego świata na terenie dawnych Stanów Zjednoczonych. Zmienia się w nim w kuriera, którego zadaniem jest przewożenie ładunków pomiędzy koloniami. Kolonie znajdują się w izolacji i potrzebują pomocy w odzyskaniu łączności ze sobą. Gracz musi stawić czoła niewidzialnym istotom, które nazywano Wynurzonymi. Pełna kolekcja gier PlayStation Plus: https://gaming.komputronik.pl/g/playstation-plus-collection-gry-ps5/ Children of Morta Gracz poznaje historię rodziny, która przemierza świat zamieszkiwany przez różne potwory. Przez otwarte tereny przemieszcza się jedną, wybraną postacią. Każdy z członków rodziny ma inny styl walki i odmienne umiejętności, dlatego rozgrywka jest ciekawa i wciągająca. Final Fantasy XV Seria Final Fantasy cieszy się niesłabnącą popularnością od lat. W Polsce popularna jest zwłaszcza jej XV odsłona, która trafiła do kolekcji PlayStation Plus. Ghost of Tsushima: Director's Cut Akcja gry toczy się na japońskiej wyspie Tsushima. Gracz wciela się w samuraja, który walczy z najeźdźcami z Mongolii. Gra cechuje się znakomitą dynamiką walk i oryginalnym klimatem, który bez reszty wciąga w fabułę. Dodatek Director’s Cut zawiera atrakcyjne ulepszenia graficzne. God of War Gra okrzyknięta najlepszą produkcją 2018 roku. Produkcja jest prawdziwym must have — każdy gracz powinien choć raz w nią zagrać. God of War kontynuuje opowieść o Kratosie, który bierze udział w imponujących walkach i przemierza niesamowity świat. Celeste Gra platformowa, która zebrała ponad 50 tysięcy opinii pozytywnych. Większość graczy przyznała jej maksymalną liczbę punktów 10/10. Na uwagę zasługuje pixel-artowy styl grafiki połączony ze świetną ścieżką dźwiękową. Fabuła jest głęboka, a poziom trudności wysoki, dlatego gra zapewnia wielogodzinną rozgrywkę. Shadow of the Colossus Remake jednej z najsłynniejszych gier wydanych na PlayStation 2. Gracz wciela się w nim w chłopca, który chce przywrócić do życia enigmatyczną dziewczynę. Rozgrywkę urozmaicają oczywiście Kolosy, a świetne sceny walki i zróżnicowane scenerie sprawiają, że tytuł wciąga na wiele godzin. Hollow Knight: Voidheart Edition Gracz wciela się w rycerza, który przemierza świat owadów na skraju upadku. Jego zadaniem jest pokonywanie wrogów, którym przewodzą wyjątkowo silni bossowie z szeregiem unikatowych zdolności. Grę uzupełniają świetne dialogi oraz wciągająca fabuła. Spider-Man: Miles Morales Znakomita odsłona przygód Spider-Mana. Gracz wciela się w człowieka-pająka i podejmuje walkę ze złoczyńcami, którzy chcą przejąć kontrolę nad Nowym Jorkiem. Kompletna fabuła zapewnia znakomitą zabawę zarówno dla fanów Spider-Mana, jak i graczy, którzy pierwszy raz wcielają się w postać Petera Parkera. Uncharted 4: Kres Złodzieja Gra przygodowa, która od długiego czasu należy do czołówki gier na PlayStation. Gracz wciela się w Nathana Drake’a, który jest poszukiwaczem przygód. Jego zadaniem się rozwiązywanie zagadek, ale nie tylko — musi również skradać się i zabijać wrogów. Gra pozwala poczuć się niczym Indiana Jones bez opuszczania domowego zacisza i wygodnego fotela przed telewizorem. « powrót do artykułu
-
- PlayStation Plus
- kolekcja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zagadka tajemniczej choroby wątroby u dzieci rozwiązana
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Od marca bieżącego roku w 35 krajach na świecie, w tym i w Polsce, odnotowano ponad 1000 przypadków zachorowania na ciężkie zapalenie wątroby u dzieci. Jako pierwsza świat zaalarmowała Szkocja, w której tylko w marcu i kwietniu odnotowano aż 13 takich przypadków, podczas gdy zwykle w ciągu całego roku odnotowuje się nie więcej niż 4. Szybko okazało się, że podobne wzrosty odnotowano też w Anglii i USA, a w maju informowaliśmy, że choroba dotarła też do Polski. Zdecydowana większość przypadków dotyczyła dzieci poniżej 5. roku życia. Większość z nich wyzdrowiała, chociaż u niektórych konieczne były przeszczepy wątroby. Odnotowano też przypadki zgonów. Naukowcy z University College London, Great Ormond Street Hospital for Children oraz University of Glasgow donieśli właśnie, że udało im się określić przyczynę zachorowań. W dwóch różnych badaniach stwierdzili oni, że najbardziej prawdopodobną przyczyną jest dependowirus AAV2 (adeno-associated virus 2). Ten znany dotychczas jako nieszkodliwy wirus należy do rodziny Parvoviridae. Dependowirusy zawdzięczają swoją nazwę faktowi, że ich cykl replikacyjny zależy od wirusa wspomagającego, którym jest adenowirus lub wirus herpes. AAV2 był obecny w tkance 96% osób badanych w ramach obu studiów. Dlatego też naukowcy sądzą, że tajemnicze ostre zapalenie wątroby u dzieci to skutek jednoczesnej infekcji AAV2 i adenowirusem. Znacznie rzadziej znajdowano zaś AAV2 i wirusa herpes HHV6. Mimo że wciąż nie odpowiedzieliśmy na cześć pytań dotyczących przyczyny nagłego wzrostu liczby przypadków ostrego zapalenia wątroby, mamy nadzieję, że uzyskane przez nas wyniki uspokoją rodziców, którzy martwili się, że przyczyną zachorowań jest COVID-19. Nie znaleźliśmy żadnego bezpośredniego związku pomiędzy tą chorobą a zarażeniem SARS-CoV-2. Widzimy za to, że najsilniejszym biomarkerem badanych przypadków zachorowań jest obecność AAV2 w wątrobie i/lub we krwi, mówi profesor Judith Breuer z UCL. Dodatkowo obecność HHV6 i adenowirusa w zniszczonych wątrobach pięciorga dzieci, które wymagały przeszczepu stawia pytanie o rolę współistniejących infekcji tymi trzema wirusami w najcięższych przypadkach, dodaje uczona. « powrót do artykułu-
- dzieci
- zapalenie wątroby
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Trwa budowa nowego gmachu Małopolskiego Muzeum Pożarnictwa w Alwerni. Po starym blaszaku, w którym przez lata upchane były największe perełki pożarnictwa w kraju, nie ma już śladu. Do jesieni przyszłego roku zastąpi go piękny, nowoczesny budynek, który stanie się wizytówką gminy - napisano na stronie Alwernia.pl. Warta przeszło 20 mln zł inwestycja jest po części finansowana ze środków województwa małopolskiego, a po części ze środków unijnych i budżetu gminy Alwernia. Nowoczesny budynek będzie miał 3 kondygnacje i powierzchnię użytkową sięgającą 2,3 tys. m2. Gmach będzie przystosowany do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Zaplanowano również zaplecze do prowadzenia działalności edukacyjnej. Małopolskie Muzeum Pożarnictwa powstało 4 maja 1953 r. z inicjatywy kapitana Zbigniewa Konrada Gęsikowskiego. Jest najstarszym tego typu muzeum w Polsce. Na unikatową kolekcję składają się strażackie wozy konne i samochody pożarnicze, medale, odznaczenia, pamiątkowe plakietki i fotografie, eksponaty filumenistyczne i filatelistyczne oraz liczne dokumenty i publikacje. Na początku 2020 r. władze województwa małopolskiego, gminy Alwernia oraz OSP podpisały list intencyjny. Zakładał on włączenie zbiorów Małopolskiego Muzeum Pożarnictwa - w formie oddziału - w strukturę Muzeum – Nadwiślańskiego Parku Etnograficznego w Wygiełzowie i Zamku Lipowiec. Jak napisał Rafał Grzyb z PAP-u, zdaniem sygnatariuszy, pozwoli to w lepszy sposób zarządzać kolekcją, a także zapewnić środki finansowe na rzecz dalszej konserwacji i rozwijania zbiorów. Wizualizacje nowego gmachu można zobaczyć na stronie gminy Alwernia. « powrót do artykułu
-
- Małopolskie Muzeum Pożarnictwa w Alwerni
- nowy gmach
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jeśli chodzi o nowoczesny sprzęt AGD, każdy z nasz szuka topowych modeli do swojej kuchni czy łazienki. Internetowe rankingi sprzętów dla gospodarstwa domowego to bardzo przydatne narzędzia. Pomagają w dokonaniu właściwego wyboru pod względem jakościowym, jak i cenowym. W naszym artykule prezentujemy szersze spojrzenie na owe rankingi, aby można było zobaczyć, czym się charakteryzują oraz które modele cieszą się obecnie największym uznaniem w swojej kategorii. Najnowsze poradniki i rankingi sprzętów AGD Prawdą jest, że większość dostępnych dzisiaj rankingów internetowych jest bardzo pobieżna i opiera się na wątpliwej jakości źródłach. Ale niektóre są naprawdę precyzyjne, co zresztą można zauważyć, wchodząc na stronę zestawienie.pl. Wszystkie znajdujące się tam rankingi AGD mają także krótkie porady dotyczące sprzętu, a pozycje w danej kategorii powstały z uwzględnieniem autentycznych opinii użytkowników. Ponadto informacje sprzętowe w żadnym wypadku nie są lakoniczne na zasadzie "kopiuj wklej" ze katalogu producenta. Jeśli połączyć to z poradnikiem oraz rzetelnym zestawieniem wad i zalet danego produktu, można być pewnym, że tego typu serwisy są rzeczywiście wiarygodne i warte uwagi konsumentów. Bez względu na to, czy interesuje nas ranking zmywarek czy ekspresów do kawy – w takim miejscu można mieć pewność, że nasz czas i pieniądze są traktowane na poważnie. Ranking płyt indukcyjnych Rankingi sprzętu AGD są często zestawiane pod kątem funkcjonalności. Nie inaczej jest w przypadku płyty indukcyjnej, która z roku na rok zdobywa coraz większą popularność wśród polskich konsulentów. Na stronie zestawienie.pl można zobaczyć najlepsze modele, wśród których króluje Bosch PIE631FB1E. Nie wszyscy jednak są gotowi zapłacić cenę, jaka widnieje na etykiecie tej właśnie płyty indukcyjnej. Ale kompleksowe rankingi sprzętów AGD to sytuacja wielowymiarowa, więc możliwość sprawdzenia cenników istnieje przy każdym z omawianych modeli. Ranking lodówek Jeśli w twojej kuchni brakuje miejsca na konkretną lodówkę, warto odwiedzić najlepszy internetowy ranking AGD i przejrzeć najpopularniejsze modele dostępne w kompaktowych rozmiarach. Tam można bezproblemowo porównać lodówki małe, czyli bardziej hotelowe, czy side by side oraz modele do zabudowy lub chociażby lodówki turystyczne, wśród których model Camry CR 93 utrzymuje czołowe stanowisko. Wszystko jednak zależy od twoich preferencji i potrzeb. W dobrych internetowych rankingach znajdziesz tak naprawdę każdą informację, jakiej potrzebujesz, aby stać się szczęśliwym posiadaczem lodówki zoptymalizowanej pod kątem konkretnych wymagań. Ranking odkurzaczy Oczywiście trudno wyobrazić sobie wyposażenie domu czy mieszkania bez porządnego odkurzacza. Najlepsze oferty takich urządzeń są umieszczone w stosownych zestawieniach sprzętu AGD. Najnowsze rankingi są siłą rzeczy cały czas aktualizowane i tak na przykład odkurzacze bezprzewodowe zostały uszeregowane względem zakresu użyteczności oraz długości działania na jednym ładowaniu. Załączony poradnik zestawienie.pl pozwoli też lepiej zrozumieć dany model, no bo nie ma co ukrywać – duży odkurzacz bezprzewodowy to wciąż dość spora nowość. Małe urządzenia są z nami od lat, ale takie konkretne do obsługi całego domu wymagają jeszcze wdrożenia. Dlatego tym bardziej warto śledzić ranking sprzętów AGD w internecie, ponieważ z roku na rok tego typu urządzeń będzie coraz więcej w naszych domach. Warto być na bieżąco. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- ranking sprzętów AGD
- najlepszy produkt
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Bartłomiej Kubkowski chce jako pierwszy człowiek na świecie przepłynąć wpław z Kołobrzegu do miasta Kaseberga w Szwecji. Wyruszył w poniedziałek po godzinie 8. Odległość 170 km zamierza pokonać w czasie poniżej 60 godzin. Ponad połowę trasy ma już za sobą. Ze względu na coraz większe zmęczenie druga doba będzie dla pływaka trudniejsza. Na razie sprzyja mu pogoda: świeci słońce, a dzięki temu, że prawie nie ma wiatru, fala jest minimalna. By wyczyn Bartłomieja Kubkowskiego trafił do Księgi rekordów Guinnessa, towarzysząca mu ekipa na łodzi asekuracyjnej nie może mu udzielać pomocy (poza podawaniem jedzenia czy napojów). Kubkowski przygotowywał się rok. Przez złe warunki pogodowe parę razy przekładał wydarzenie. Jeśli ktoś chce sprawdzić, gdzie aktualnie znajduje się pływak, może wejść na stronę stronę Marine Traffic i wpisać nazwę łodzi James Cook [PL]. Giżycczanin zadedykował swój wyczyn dzieciom z fundacji Cancer Fighters, w której jest od 2 lat wolontariuszem. Dla mnie to tylko 3 dni wysiłku, a dla wielu z tych małych wojowników to miesiące, a czasami nawet lata walki z chorobą, na którą chciałbym zwrócić uwagę. Moi partnerzy i sponsorzy podczas wyścigu również dokładają cegiełkę na fundację. Dlatego, jeżeli chcesz wesprzeć moją inicjatywę, zapraszam Cię do przelania dowolnej kwoty na tę zbiórkę, z której 100% trafi dla naszych małych wojowników - zachęca pływak na stronie na portalu Pomagam.pl. Dotąd na szczytny cel udało się zebrać ponad 28,6 tys. zł. Dotąd nikt nie pokonał w Bałtyku aż tak dużego dystansu. Warto przypomnieć, że przed 5 laty Sebastian Karaś pokonał w 28 godz. i 30 min około 100 km z Kołobrzegu do Bornholmu. Los pokrzyżował plany... Niestety, tym razem próba się nie powiodła, ale jak powiedział Bartłomiej Kubkowski, jest jeszcze przyszły rok i to na pewno nie ucieknie. Wczoraj we wpisie na FB chwilę po godz. 18 pływak poinformował: ze względu na mocne prądy i pogarszającą się pogodę ostatnie 50 km pokonywałbym od 25 do nawet 60 h. Za namową kapitana i po konsultacji z moim zespołem podjąłem decyzję o wycofaniu się. Po 32 godzinach i 30 minutach. Dziękuję wszystkim za wsparcie. Dla dzieci zebrano na Pomagam.pl niemal 95 tys. złotych (kwota wciąż rośnie). « powrót do artykułu
-
- Bartłomiej Kubkowski
- Bałtyk
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Najmłodszy kotik we wrocławskim zoo otrzymał imię
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Samczyk kotika afrykańskiego, który urodził się 13 czerwca w ZOO Wrocław, ma już imię - Alfie. Opiekunowie płetwonogich pokazali go ostatnio dziennikarzom. Ich najmłodszy podopieczny uczy się pływać w niewielkim baseniku. Nauka idzie dobrze i Alfie chętnie wchodzi do wody. Alfie jest 6. szczenięciem, które urodziło się w ZOO Wrocław. W czerwcu 2014 r. na świat przyszła tu Zola, zaś w czerwcu 2017 r. powitano aż 2 szczenięta: Hugo i Ivy. Po dwóch latach - również w czerwcu - w stadzie kotików pojawiła się Zuri. Wreszcie w maju zeszłego roku urodził się Bruno. Nadane imię musiało być krótkie i dźwięczne, by dało się je wykorzystywać w czasie treningu medycznego (trening medyczny to różne komendy, dzięki którym można kontrolować stan zdrowia podopiecznych). Jednym słowem, chodziło o to, by imię nie myliło się Alfiemu z innymi [osobnikami], ale żeby nam też się nie myliło i było nam łatwo krótko i zwięźle go zawołać - tłumaczy Paweł Borecki, inspektor ds. hodowlanych i opiekun płetwonogich w ZOO Wrocław. Alfie nadal większość czasu spędza z mamą i żywi się jej mlekiem. Wychodzi także na zewnątrz, gdzie czasami można go zobaczyć na ogrodzonym fragmencie wybiegu, tak zwanym okólniku. Łatwo go także usłyszeć, gdyż potrafi głośno nawoływać - podano w komunikacie zoo. Samczyk uczy się pływać w niewielkim basenie. Do wielkiego basenu wejdzie najwcześniej wtedy, gdy jego futro stanie się wodoodporne (po ok. 3 miesiącach od urodzenia). Myślimy, że w okolicach września, października Alfie zamieszka z całą rodziną na dużym basenie – ujawnia Borecki. « powrót do artykułu-
- kotik afrykański
- Alfie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Uniwersytet SWPS wraz z Międzynarodowym Centrum Edukacji o Auschwitz i Holokauście w Muzeum Auschwitz rozpoczynają rekrutację na 2-semestralne studia podyplomowe „Korzenie totalitaryzmu XX wieku: Auschwitz - Holokaust - Ludobójstwa”. Zajęcia w formie wykładów, seminariów i warsztatów będą się odbywać w weekendy, maksymalnie 2 razy w miesiącu. Niektóre zjazdy odbędą się online, pozostałe zajęcia będą realizowane w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau (o ile, oczywiście, sytuacja pandemiczna na to pozwoli). Przewidziano 200 godzin zajęć. Program podzielono na 4 bloki tematyczne: polityka i ideologia, zagłada - studium różnych kultur pamięci, Holokaust ze szczególnym uwzględnieniem roli KL Auschwitz oraz inne ludobójstwa XX w. oraz edukacja w miejscach pamięci. Jak podkreślono w komunikacie Muzeum, celem studiów jest przede wszystkim dostarczenie wiedzy na temat mechanizmów totalitaryzmów XX wieku, w tym głównie nazizmu i Holokaustu, z uwzględnieniem roli niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz, oraz innych ludobójstw, jak również przedstawienie nowoczesnych metod pracy z tak trudnym tematem oraz uwrażliwienie słuchaczy na cierpienie i krzywdę ludzką, do których prowadzi obojętność na postawy skrajne, jak antysemityzm, rasizm, prześladowania, wojna. Adresatami studiów są głównie nauczyciele (historii, języka polskiego, wiedzy o społeczeństwie i religii/etyki), edukatorzy, przewodnicy, a także pracownicy muzeów i miejsc pamięci. Mogłoby się wydawać, że w ramach tych studiów mówimy wyłącznie o historii. Ale nie jest to prawda. Prawdziwym ich celem jest odniesienie do współczesności i pokazanie mechanizmów zła. Tu i teraz. Tak dotkliwie dotykających nas wszystkich. Te studia dają również unikalne instrumenty radzenia sobie z tymi wszystkimi zagrożeniami - wyjaśnia kierownik merytoryczny kierunku dr hab. Adam Szpaderski (prof. Uniwersytetu SWPS). Więcej informacji nt. studiów można znaleźć na stronie Uniwersytetu SWPS. « powrót do artykułu
-
W piątek (5 sierpnia) komisyjnie otwarto kapsułę czasu, umieszczoną w 1984 r. w bani na iglicy wieży Ratusza w Cieszynie. Jak podkreślono w komunikacie Urzędu Miejskiego, wskutek silnego wiatru 10 sierpnia 2017 roku iglica spadła z wieży ratusza. Od tego czasu zawartość kapsuły czasu była zdeponowana w Urzędzie Miejskim w Cieszynie. W skład 9-osobowej komisji wchodzili przedstawiciele magistratu, Muzeum Śląska Cieszyńskiego oraz prof. Wacław Gojniczek z Uniwersytetu Śląskiego. W tubie znajdowały się, m.in.: odznaka NSZZ Solidarność Cieszyn, kartka na żywność z napisem „Teleśnicka Anna”, 44 monety, seria pocztówek „Cieszyńskie stroje ludowe”, folder „Folklor cieszyński”, album „Cieszyn w starej fotografii” Janiny Ciupek i Tadeusza Kopoczka, egzemplarz „Głosu Ziemi Cieszyńskiej” z 24 sierpnia 1984 r., dokument nadania Miastu Cieszyn Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski czy dzieje Cieszyna spisane na czterech kartach oraz stan miasta na rok 1984 z pismem przewodnim (w sumie 7 kart). Wszystkie artefakty trafiły do Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Wkrótce mają zostać zaprezentowane na wystawie. Prace nad przywróceniem iglicy trwają. Wg relacji PAP-u, ma ona być identyczna jak ta z 1845 r. - z drewna modrzewiowego z pokryciem z blachy miedzianej. Do nowej bani zostanie włożona kolejna kapsuła czasu. W planach jest także blaszana chorągiew z orłem w koronie. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- kapsuła czasu
- komisyjne otwarcie
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Od 16 sierpnia do 9 września w Bydgoskim Centrum Sztuki będzie można zobaczyć wystawę dr Karoliny Wojnowskiej-Paterek „Nowa Planeta”. Składa się ona z dwóch instalacji: tytułowej Nowej Planety, która jest opowieścią o tym, co zostanie po nas następnym pokoleniom, oraz popularyzującej ideę fizyki kwantowej The Wanders of Light. Nowa Planeta Nowa Planeta pokazuje proces zmiany produkowanych przez człowieka tworzyw sztucznych. Inspiracją do zrobienia tej pracy była dla mnie moja ostatnia podróż do Indonezji, gdzie miejsca, w których spędziłam czas 12 lat temu, zamieniły się w wysypiska odpadów, a ocean niesie tony plastiku. Zmiany na Ziemi, jakie MY pozostawimy po naszym pokoleniu, będą widoczne przez co najmniej 500 lat. Pięćset lat to dużo i mało. Z punktu widzenia gwiazd to krótka chwila, a dla nas to osiem pokoleń... - tłumaczy artystka. Pod wpływem rosnącej temperatury tworzywa przybierają formy organiczne. Wchłaniając nowe cząstki, nasza planeta także się przeobraża. Wiele wskazuje na to, że przyszli archeolodzy będą określać naszą epokę po warstwie plastiku na dnie morz i oceanów. Dr Wojnowska-Paterek wykorzystała w rzeźbie zużyty plastik. W instalację wbudowała kości zwierząt (czaszki). Instalacja zmienia swoje oblicze wraz ze zmieniającym się oświetleniem. Ważną jej częścią są filmy z procesu tworzenia. The Wanders of Light The Wanders of Light to rozbudowana wersja instalacji Light Travel, którą można było wcześniej zobaczyć w Centrum Nauki Experyment w Gdyni i na konferencji poświęconej fizyce kwantowej w Gdańsku. Kiedy wchodzimy do zaciemnionego pomieszczenia, jesteśmy obserwatorami poruszającej się, powielonej formy rzeźbiarskiej, widzimy ją jednocześnie z zewnątrz i z wewnątrz. W ten sposób instalacja ilustruje przebywanie w dwóch miejscach naraz, fundament fizyki kwantowej. Karolina Wojnowska-Paterek uzyskała tytuł doktora sztuki w 2017 r. Zajmuje się nie tylko malarstwem oraz rzeźbą, ale i działaniami związanymi z szeroko pojętym kształtowaniem przestrzeni. Projekty artystyczne inspirowane nauką chciałaby pokazywać w miejscach publicznych. « powrót do artykułu
-
- instalacja artystyczna
- Karolina Wojnowska-Paterek
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Już za kilka dni będziemy świadkami najwspanialszego corocznego pokazu meteorów, deszczu Perseidów. Tym razem jego szczyt przypadnie na noc z 12 na 13 sierpnia i to właśnie wtedy moglibyśmy liczyć na zaobserwowanie kilkudziesięciu „spadających gwiazd” w ciągu godziny. Moglibyśmy, gdyż tegoroczny pokaz zostanie zakłócony przez Księżyc w pełni, przez co – jak mówi astronom Bill Cooke z NASA – będziemy w stanie zobaczyć 10-20 meteorów na godzinę. Deszcze meteorów możemy obserwować, gdy orbita Ziemi przetnie się z orbitą roju meteorów. Roje takie to pozostałości po kometach, które – zbliżając się do Słońca – zaczynają się powoli rozpadać. Pozostawiona przez kometę materia tworzy rój krążący po orbicie wokół Słońca. Analizując orbitę roju astronomowie są w stanie określić, z jakiego obiektu on pochodzi. Ziemia każdego roku spotyka się z wieloma takimi rojami. Roje nie są jednak jednorodne, więc przy każdym spotkaniu liczba fragmentów pyłu i skał, jakie trafią w atmosferę naszej planety jest różna. Ludzkość zna Perseidy od dawna, pierwsze doniesienia na ich temat pochodzą sprzed około 2000 lat z Chin. Przez wieki zwane były „łzami świętego Wawrzyńca”, gdyż pojawiają się około 10 sierpnia, w dniu, w którym męczeńską śmierć miał ponieść diakon Wawrzyniec. Jednak dopiero od około 150 lat wiemy, skąd Perseidy pochodzą. Nocą 15 lipca 1862 roku nikomu nieznany astronom-amator Lewis Swift oglądał przez teleskop niebo, gdy w Gwiazdozbiorze Żyrafy zauważył kometę. Uznał, że to odkryta kilka tygodni wcześniej kometa Schmidta i nie ogłosił formalnie odkrycia. Trzy dni później astronom Horace Tuttle z Harvard College Observatory zauważył tę samą kometę i stwierdził, że to nieznany wcześniej obiekt. Obaj panowie podzielili się odkryciem i astronomia poznała kometę Swift-Tuttle. Trzy lata później, w 1865 roku Giovanni Schiaparelli badał fragmenty orbity Perseidów i zauważył, że niemal idealnie pokrywają się one z orbitą Swift-Tuttle'a. Od tej chwili stało się jasne, że to właśnie ta kometa jest źródłem „łez św. Wawrzyńca”. Kometa 109P/Swift-Tuttle odwiedza wewnętrzne obszary Układu Słonecznego co około 133 lata. Jest naprawdę duża. Jej jądro ma średnicę 26 kilometrów, jest więc dwukrotnie większe niż asteroida, która zabiła dinozaury. Po raz ostatni przelatywała w pobliżu Ziemi w 1992 roku. W latach około tej daty doświadczyliśmy bardziej intensywnych deszczów Perseidów, prawdopodobnie dlatego, że do roju trafił kolejny materiał z komety. Pomimo tego, że obecnie kometa się od nas oddala i następnym razem odwiedzi nas w 2126 roku, intensywność Perseidów może okazjonalnie rosnąć. Fiński astronom Esko Lyytinen obliczył przed kilku laty, że w 2028 roku Ziemia znajdzie się w odległości ok. 60 000 km od materiału pozostawionego przez Swift-Tuttle w 1479 roku. Uczony twierdzi, że możemy wówczas zaobserwować nawet 1000 meteorów na godzinę. Perseidy zyskały sobie sławę dzięki niezwykłemu widowisku, jakie tworzą na niebie. Zwykle widać je bardzo dobrze, a podczas szczytu deszczu można zaobserwować nawet do 100 „spadających gwiazd” w ciągu godziny. W bieżącym roku raczej nie będziemy mieli takiego szczęścia, gdyż Księżyc będzie w pełni, przez co nie zobaczymy wielu rozbłysków płonących w atmosferze okruchów. Ci, którzy chcieliby jednak zobaczyć jak najwięcej płonących w atmosferze okruchów skalnych powinni udać się jak najdalej od skupisk ludzkich, tam gdzie będzie jak najwięcej ciemnego nieba. Nie ma też potrzeby czekać na szczyt roju. Liczba meteorów już rośnie, warto więc rozpocząć na nie polowanie jeszcze przed pełnią Księżyca lub po niej, by Srebrny Glob nie zakłócał nam obserwacji. Musimy się jednak spieszyć, po nocy z 21 na 22 sierpnia deszcz wyraźnie zacznie słabnąć i przed początkiem września zupełnie zaniknie. Nazwa obserwowanych na Ziemi rojów meteorów pochodzi od radiantu, czyli niewielkiego fragmentu nieboskłonu, w którym przecinają się przedłużone pozorne drogi meteorów. To miejsce, które z naszego punktu widzenia wygląda jak źródło meteorów. Źródłem Perseidów wydaje się zaś Gwiazdozbiór Perseusza. I stąd ich nazwa. Perseidy są nie tylko liczne, ale i wpadają w atmosferę z duża prędkością, wynoszącą 59 km/s. Meteory z wielu rojów znacznie wolniej podróżują przez atmosferę. Chociaż są też i znacznie szybsze. Na przykład Orionidy – pozostawione przez kometę Halleya – wchodzą w atmosferę z prędkością 66 km/s. Jednak rój ten nie daje nam okazji do obserwacji tak wielu „spadających gwiazd” na godzinę, co Perseidy. Jeszcze szybsze od nich są Leonidy. Wpadają one w atmosferę z prędkością 71 km/s. I to właśnie Leonidom zawdzięczamy pierwsze poważne badania naukowe nad deszczami meteorów. Rozpoczęto je po wielkim deszczu Leonidów z 12 listopada 1833 roku, kiedy to jednej tylko nocy nad całą Ameryką Północną zaobserwowano setki tysięcy meteorów. « powrót do artykułu
-
Początki choroby Alzheimera wciąż stanowią tajemnicę dla nauki. Może bowiem zaczynać się on wcześnie i przez lata powoli rozwijać nie dając żadnych widocznych objawów. Dlatego też wciąż nie poznano wszystkich mechanizmów leżących u podstaw tej choroby. Naukowcy z Tufts University i Uniwersytetu w Oksfordzie poinformowali właśnie na łamach Journal of Alzheimer's Disease, że wirus ospy wietrznej i półpaśca (VZV) może aktywować wirusa opryszczki (HSV). Zwykle HSV-1, jeden z głównych wariantów tego wirusa, pozostaje uśpiony w neuronach, jeśli jednak zostanie aktywowany, prowadzi co akumulacji białka tau i beta amyloidu oraz utraty funkcji przez neurony. To zaś są cechy charakterystyczne rozwoju choroby Alzheimera. Uzyskane przez nas wyniki pokazują jedną z możliwych dróg rozwoju alzheimera, kiedy to infekcja VZV wywołuje stan zapalny prowadzący do aktywacji HSV w mózgu. Wykazaliśmy istnienie związku pomiędzy VZV i aktywacją HSV-1, ale możliwe, że istnieją jeszcze inne czynniki zapalne, które mogą prowadzić do aktywowania HSV-1 i choroby Alzheimera, mówi Dana Cairns z Tufts University. Profesor David Kaplan z Wydziału Inżynierii Biomedycznej jest jednym z twórców hipotezy o udziale wirusa opryszczki w rozwoju choroby Alzheimera. Ciężko pracowaliśmy, by zdobyć dowody na to, że HSV zwiększa ryzyko rozwoju alzheimera. Wiedzieliśmy, że istnieje korelacja pomiędzy HSV-1 a chorobą Alzheimera. Niektórzy specjaliści sugerowali, że jakiś udział ma też VZV, ale nie wiedzieliśmy, jaka jest sekwencja wydarzeń. Myślę, że teraz zdobyliśmy dowody ją opisujące, mówi Kaplan. WHO ocenia, że nosicielami HSV-1 jest około 3,7 miliarda osób poniżej 50. roku życia. Również VZV jest niezwykle rozpowszechniony, a 95% jego nosicieli zaraża się przed 20. rokiem życia. Naukowcy, chcąc opisać związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy tymi wirusami a chorobą Alzheimera, odtworzyli środowisko tkanki mózgowej tworząc jej model z kolagenu i białek jedwabiu. Tak uzyskaną gąbczastą strukturę wypełnili neuronalnymi komórkami neuronalnymi, które utworzyły neurony i komórki gleju. Odkryli dzięki temu, że gdy neurony zostaną zarażone VZV nie dochodzi do tworzenia się białek tau i beta amyloidu, a neurony normalnie działają. Jednak gdy w neuronach znajduje się uśpiony HSV-1, to po wystawieniu neuronów na działanie VZV dochodzi do aktywacji HSV-1 i dramatycznego wzrostu ilości białek tau i beta amyloidu. Widzimy tutaj działanie dwóch powszechnie rozpowszechnionych wirusów, które zwykle są nieszkodliwe, ale z naszych badań wynika, że gdy nowa ekspozycja na VZV doprowadzi do aktywizacji HSV-1, może to spowodować problemy, stwierdza Cairns. Nie można wykluczyć, że istnieją jeszcze inne mechanizmy powodujące chorobę Alzheimera. Takie czynniki jak uraz głowy, otyłość czy spożywanie alkoholu również mogą prowadzić do aktywizacji HSV w mózgu, dodaje uczona. Naukowcy zaobserwowali, że w tkance zainfekowanej VZV pojawia się zwiększona ilość cytokin, skądinąd zaś wiadomo, że VZV wywołuje stan zapalny w mózgu. To zaś może aktywizować HSV, co dodatkowo zwiększy stan zapalny i doprowadzi do pojawienia się tau i beta amyloidu. Badania naukowców z Tufts i Oksfordu mogą też wyjaśniać, dlaczego szczepienia przeciwko VZV są powiązane z mniejszym ryzykiem rozwoju choroby Alzheimera. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- choroba Alzheimera
- alzheimer
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Załoga kutra Wieringer 22, poławiająca krewetki na Morzu Wattowym, wyciągnęła z wody wyjątkowy zabytek, drewnianą figurę przedstawiającą wojownika. Rybacy poinformowali o tym w serwisach społecznościowych i skontaktowali się z archeologami. Naukowcy doradzili im, jak należy przechowywać figurę i z niecierpliwością czekali na czwartek 4 sierpnia, kiedy Wieringer 22 zawinął do portu. Archeolog Michiel Bartels, który mógł obejrzeć zabytek tylko na zdjęciach, mówi, że figura przedstawia wojownika w czapce frygijskiej. Niezwykle ważne jest, by figura była przechowywana w słonej wodzie. Na ląd trafi ona dopiero w czwartek. Nie możemy doczekać się, aż ją zbadamy. Najważniejsze jest jej zachowanie w takim stanie, jak obecnie. Dopiero później będziemy zastanawiać się, co dalej. Figura została prawdopodobnie wykonana z dębu. Ma olbrzymią wartość historyczną, mówi uczony. Specjaliści uważają, że Barry – bo tak członkowie załogi nazwali figurę – zdobił rufę XVII-wiecznego okrętu. Najważniejsza jest konserwacja rzeźby i jej zbadanie, mówi Ad Geerdink, dyrektor Muzeum Wysp Zachodniofryzyjskich (Westfries Museum). Na dnie Morza Wattowego spoczywa wiele statków Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej (VOC). Jest zbyt wcześnie, by stwierdzić, z jakiego rodzaju jednostki pochodzi rzeźba. Tego typu figury, umieszczane na rufie statków, miały imponować i mówić o pochodzeniu jednostki. To było takie puszenie się na morzu. A ta figura dobrze pasuje do tego zwyczaju. „Barry” intryguje specjalistów ze względu na swoją czapkę. Gerdink przypomina, że w Rijksumseum znajduje się podobne nakrycie głowy znalezione na Spitsbergenie. Czy może to być portret wielorybnika? Holandia mogła poszczycić się nie tylko VOC, ale również rozwiniętym kartelem wielorybniczym Noordsche Compagnie. Jego statki wyruszały na Spitsbergen z wyspy Texel. zastanawiające jest to, że ubiór rzeźby nie pasuje do XVII wieku, stwierdza uczony. « powrót do artykułu
-
- Morze Wattowe
- wojownik
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nicolas Delsol, naukowiec z Florida Museum of Natural History, postanowił napisać rozprawę doktorską o historii udomowionego bydła w Amerykach. Zajął się więc sekwencjonowaniem mitochondrialnego DNA z krowich zębów sprzed wieków. W pewnym momencie zauważył, że DNA jednego z zębów różni się od innych. Różnica wynikała z faktu, że fragment zęba trzonowego należał do konia, a nie krowy. Ząb pochodził z jednej z pierwszych hiszpańskich osad w Amerykach, miasta Puerto Real na Hispanioli. Miasto zostało założone w 1507 roku i przez dekady było ostatnim amerykańskim przystankiem dla statków płynących z Karaibów do Europy. Jednak coraz bardziej intensywne piractwo i rozwój nielegalnego handlu zmusiły Hiszpanów do przeniesienia osady. W 1578 roku Puerto Real ewakuowano, a w 1579 zostało zniszczone przez hiszpańskich urzędników. Szczątki zaginionego miasta odkrył w 1975 roku amerykański lekarz-ochotnik William Hodges. W latach 1979–1990 Florida Museum prowadziło tam badania archeologiczne. Zarówno w Puerto Real, jak i w innych podobnych miejscach z tego okresu, bardzo rzadko znajduje się szczątki koni. Natomiast szczątki krów są bardzo powszechne. Konie były zarezerwowane dla osób o wysokim statusie społecznym, były wyznacznikiem ich prestiżu. Krowy były zaś typowymi zwierzętami gospodarczymi, hodowanymi dla mięsa i skór. Ich kości zwyczajowo wyrzucano na wysypiska. Dla archeologów takie składowiska odpadów to bezcenne źródło informacji na temat tego, jak żyli ludzie przed wiekami. Nic więc dziwnego, że znaleziony wśród krowich szczątków kawałek zęba został w przeszłości sklasyfikowany jako ząb krowy. Jednak największa niespodzianka czekała Delsola gdy porównał DNA ze zidentyfikowanego przez siebie końskiego zęba z DNA współcześnie żyjących koni. Naukowiec spodziewał się, że najbliższymi żyjącymi krewniakami konia z Puerto Real będą konie z Półwyspu Iberyjskiego. W końcu to stamtąd hiszpańscy kolonizatorzy przywozili konie do Ameryki. Jednak koń z Puerto Real okazał się najbliżej spokrewniony z dzikimi końmi żyjącymi... 2000 kilometrów na północ, na wyspie Assateague u wybrzeży stanu Delaware. Dzikie konie na Assateague żyją od setek lat. Nie wiadomo jednak, skąd się tam wzięły. Jedna hipoteza mówi, że zostały tam przywiezione z kontynentu przez angielskich kolonistów, którzy chcieli w ten sposób uniknąć podatków nakładanych na stada oraz przepisów dotyczących grodzenia ziemi. Zgodnie z drugą hipotezą, to potomkowie koni, które po zatonięciu hiszpańskiego galeonu dopłynęły na brzeg. Ta historia została spopularyzowana w 1947 roku w książce dla dzieci „Misty of Chincoteague”. Książeczka doczekała się filmowej adaptacji, co jeszcze bardziej zwiększyło zasięg historii o galeonie. Jednak na poparcie żadnej z hipotez nie było dowodów. Zwolennicy hipotezy o hiszpańskim galeonie podkreślali, że jest mało prawdopodobne, by koloniści zapomnieli o swoim cennym stadzie koni i pozostawili je na wyspie. Zaś zwolennicy hipotezy o angielskich kolonistach przypominali, że w okolicy nigdy nie znaleziono szczątków galeonu, a historyczne zapiski nic nie wspominają o dzikich koniach z Assateague. Wyniki badań przeprowadzonych przez Delsola jednoznacznie wskazują na prawdziwość hipotezy o hiszpańskim galeonie. Musimy pamiętać, że już na początku XVI wieku hiszpańscy koloniści eksplorowali położone nad środkowym Atlantykiem wybrzeża obu Ameryk. I mimo, że wczesna literatura kolonialna jest bardzo niekompletna, rzadko przekazuje informacje o tych podróżach i nie wspomina o koniach, to nie znaczy, że badający wybrzeża Hiszpanie nie zabierali koni ze sobą. Zwierzęta z Assateague to nie jedyne konie kolonistów, które zdziczały. Szacuje się, że obecnie na ternie USA żyje 86 000 dzikich koni. Głównie zamieszkują one zachodnie stany. Delsol ma nadzieję, że przyszłe badania DNA pozwolą opisać ich historię. « powrót do artykułu
-
- Assateague
- konie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dziesięcioletnia pacjentka ze zdiagnozowaną kardiomiopatią rozstrzeniową, niewydolnością serca i złożoną arytmią komorową otrzymała w Klinice Kardiologii Wieku Dziecięcego i Pediatrii Ogólnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego kamizelkę defibrylującą WCD (od ang. wearable cardioverter-defibrillator). Dziewczynkę zakwalifikowano do przeszczepienia serca w trybie pilnym w jednym z ośrodków w Polsce. Jak podkreślono w komunikacie uczelni, do czasu transplantacji kamizelka będzie minimalizowała ryzyko nagłego zgonu sercowego. Dziewczynka znajdująca się pod naszą opieką jest najmłodszym dotychczas pacjentem w Polsce, u którego zastosowano kamizelkę WCD. Jest też pierwszym pacjentem (zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci), u którego kamizelka została zastosowana jako pomost do przeszczepu serca (bridge to transplant) - podkreśliła prof. Bożena Werner, kierowniczka Kliniki Kardiologii Wieku Dziecięcego i Pediatrii Ogólnej WUM. Tę nowatorską metodę prewencji nagłego zgonu sercowego wdrożyli w naszej klinice dr Piotr Wieniawski i dr Katarzyna Łuczak-Woźniak. Korzystali z doświadczenia prof. Marcina Garbowskiego, kierownika I Katedry i Kliniki Kardiologii WUM, który stosował kamizelkę WCD u dorosłych pacjentów - dodała. Kamizelka WCD minimalizuje ryzyko nagłego zgonu sercowego u chorych z zaburzeniami rytmu serca. Stosując ją, można uniknąć inwazyjnego wszczepienia układu defibrylującego. WCD jest zalecana jako terapia czasowa wtedy, kiedy z różnych względów implantacja kardiowertera-defibrylatora nie jest jednoznacznie uzasadniona. Zewnętrznemu kardiowerterowi-defibrylatorowi nadano postać elastycznej kamizelki noszonej bezpośrednio na ciele. Jej układ diagnostyczno-terapeutyczny składa się z 3 elektrod defibrylujących, 4 elektrod EKG i monitora zarządzającego ich pracą (monitor jest noszony wokół talii lub na pasku na ramię). Jeśli wykryta arytmia jest dla niego tolerowalna i zostaje zachowana przytomność, pacjent może opóźnić terapię (to różnica, w porównaniu do urządzeń wszczepialnych). Modem z ładowarką służy do przesyłania danych i pozwala na zdalne monitorowanie pacjenta. « powrót do artykułu
-
- kamizelka WCD
- zewnętrzny kardiowerter-defibrylator
- (i 4 więcej)
-
Skarby z epoki brązu na bogato wyposażonym cmentarzu na Węgrzech
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
W pobliżu miasta Mány na Węgrzech archeolodzy z Szent István Király Museum znaleźli cmentarz z epoki brązu, na którym chowano osoby o wysokim statusie społecznym. Na miejsce pochówku trafiono podczas budowy autostrady. Dotychczas odkryto kilka bogato wyposażonych grobów. Wśród 8 znalezionych pochówków szczególnie wyróżnia się jeden. Należał do kobiety, która zmarła przed 20. rokiem życia. Została ona pochowana z 38 złotymi przedmiotami, wśród których znajdują się pierścienie, naszyjniki w stylu celtyckim, naramienniki i złoty pierścień utrzymujący włosy. Ze zmarłą złożono też liczne niewielkie naczynia ceramiczne. Naukowcy sądzą, że zmarła na każdym palcu miała złoty pierścień, co wskazuje na wyjątkowo wysoki status w społeczności. Przedmioty zostały wykonane ze znawstwem, sztuka metalurgiczna w tamtym czasie musiała być już wysoko rozwinięta. Archeolodzy uważają, że na w miejscu badań na odkrycie czeka jeszcze wiele cennych zabytków. Naukowcy zauważyli też pozostałości osadnictwa z epoki brązu i początkowej epoki rządów Arpadów (IX-X wiek). Protoplastą rodu był Arpad, zmarły na początku X wieku. Dynastia Arpadów rządziła Węgrami najpierw jako dynastia książęca (do 1001 r.), a przez kolejnych 200 lat jako ród królewski. Pierwszy król z tej dynastii, Stefan I Święty, uznawany jest za twórcę państwa węgierskiego. « powrót do artykułu -
Dwudziestego czerwca na Eidsvolls plass przed norweskim parlamentem (Stortingiem) odsłonięto pomnik kobiety z nieuleczalnym rakiem piersi. Jego autorem jest Håkon Anton Fagerås. Projekt to wspólne przedsięwzięcie Norweskiego Towarzystwa Raka Piersi (Brystkreftforeningen) i Norweskiego Stowarzyszenia Rzeźbiarzy. Na pomniku uwieczniono Cecilie, u której przerzutującego raka piersi zdiagnozowano w wieku 42 lat. Po tygodniu pokazów na Eidsvolls plass figurę przeniesiono 200 m dalej, do docelowej lokalizacji przy Spikersuppa. Pomnik znajduje się w uczęszczanym punkcie stolicy Norwegii. Centralna lokalizacja sprawia, że tematyka choroby i śmierci staje się czymś bardziej realnym i mniej zagrażającym. Jak ujmuje to sama Cecilie: Wszyscy pewnego dnia umrzemy. Znormalizujmy śmierć. Celem Brystkreftforeningen jest zwiększenie świadomości społecznej dot. tej grupy pacjentek. Czterdziestoczteroletnia dziś Cecilie mieszka na przedmieściu Oslo. Ma troje dzieci w wieku 21, 19 i 9 lat. Cecilie ma nadzieję, że mówiąc publicznie o swojej chorobie i o opiece paliatywnej, pomoże dzieciom poradzić sobie z tą trudną sytuacją. [Jej] figura jest pomnikiem wszystkich kobiet z metastatycznym rakiem piersi i wołaniem do nas wszystkich, byśmy zwrócili uwagę i zapewnili wsparcie tej grupie pacjentek - podkreśla Ellen Harris Utne, szefowa zarządu Brystkreftforeningen. Nie chciałem stworzyć metafory ani niczego czysto symbolicznego. Amputowana pierś to coś, co mówi samo za siebie. Nie pragnąłem dramatycznych, sentymentalnych czy teatralnych gestów. Wolałem pokazać naturalną mowę ciała Cecilie. To wzmacnia nasz przekaz - mówi Håkon Anton Fagerås. Najpierw Fagerås stworzył szkic i modele pomnika z gliny. Odlew powstał we Włoszech, w miejscowości Pietrasanta. Na końcu przetransportowano go do Oslo i zamontowano na cokole. Brystkreftforeningen i Pfizer Norge zamówiły profesjonalną kampanię reklamową „Cecilie”. Zrealizowała ją agencja TRY. Ze stroną poświęconą projektowi można się zapoznać tutaj. « powrót do artykułu
-
- pomnik
- rak piersi
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pochodzący z browarniczej rodziny ekwadorski bioinżynier Javier Carvajal odtworzył najstarsze piwo Ameryki Południowej. Dokonał tego dzięki drożdżom sprzed 400 lat, które znalazł w starej dębowej beczce. Uczony, który specjalizuje się w odzyskiwaniu dawnych gatunków drożdży, przeczytał na łamach jednego ze specjalistycznych pism, że w roku 1566 franciszkanin Jodoco Riecke z Flandrii uwarzył w Quito pierwsze piwo w Ameryce Południowej. Duchowny wykorzystał w tym celu przywiezioną przez siebie pszenicę i żyto oraz drożdże, które pozyskał prawdopodobnie z chichy, fermentowanego napoju kukurydzianego produkowanego przez autochtonów. Po lekturze Carvajal ruszył na poszukiwanie drożdży udomowionych przez franciszkanina. Poszukiwania starej beczki zajęły mu ponad rok. W 2008 roku znalazł jedną na terenie klasztoru św. Franciszka w Quito. Ten trzyhektarowy kompleks był budowany w latach 1538–1680. Obecnie mieści się w nim muzeum. Naukowiec pobrał fragment drewna i w swoim laboratorium na Katolickim Uniwersytecie Ekwadoru zaczął je analizować. W końcu znalazł drożdże i udało mu się je namnożyć. W jednym z pism o browarnictwie znalazł strzępki przepisu, według którego franciszkanie z Quito warzyli piwo w XVI wieku. Naukowiec zbierał fragmenty informacji. Dowiedział się, że browar używał cynamonu, fig, goździków i cukru trzcinowego. To była praca z pogranicza archeologii piwa i archeologii mikroorganizmów, przyznaje. W końcu, po 10 latach pracy w 2018 roku Carvajal uwarzył w swoim domu pierwsze piwo z w pełni odtworzonej receptury. Naukowiec porównuje swoją pracę do oddziału intensywnej opieki. Drożdże były uśpione, jak wysuszone ziarno, ale z powodu upływu czasu ich stan się pogorszył. Trzeba było je więc nawodnić i sprawdzić, czy ożyją, mówi. Browar w Quito był pierwszym tego typu przedsięwzięciem w Ameryce Południowej. Pracę rozpoczął w 1566 roku. Początkowa produkcja była minimalna, na potrzeby 8 zakonników. Z czasem, gdy zaczęto produkcję unowocześniać, dawna formuła uległa zapomnieniu. Browar zaprzestał działalności w 1970 roku. Na szczęście dzięki pracy Carvajala udało się odtworzyć dawną recepturę, a naukowiec mówi, że chciałby, by piwo trafiło w przyszłości na rynek. « powrót do artykułu
- 4 odpowiedzi
-
Madrycki IMDEA Energy Institute we współpracy z Politechniką Federalną w Zurichu (ETH) uruchomił pierwszą na świecie pilotażową instalację słoneczną do produkcji paliwa lotniczego, nafty, z pary wodnej i dwutlenku węgla pozyskiwanych z powietrza. Uruchomienie instalacji to pokłosie badawczej demonstracyjnej rafinerii słonecznej, która ruszyła w 2019 roku na dachu ETH Machine Laboratory. Znaną alternatywą dla tradycyjnych paliw kopalnych jest produkcja ich z gazu syntezowego, wytwarzanego w procesie syntezy Fischera-Tropscha. Naukowcy z ETH Zurich zauważyli, że do produkcji gazu można wykorzystać metodę termochemiczną napędzaną energią słoneczną. W metodzie tej woda i dwutlenek węgla przechodzą szereg reakcji i powstaje gaz syntezowy. Teraz, wraz z Hiszpanami, stworzyli prototypową instalację. Składa się ona z wieży koncentrującej promienie słoneczne, reaktora i jednostki zamieniającej gaz na paliwo metodą syntezy Fischera-Tropscha. Na wieży znajduje się podążający za Słońcem heliostat, który koncentruje promienie słoneczne na znajdującym się obok reaktorze. Reaktor ma kształt wnęki wyłożonej ceramicznymi porowatymi strukturami z tlenku ceru (IV). Dzięki skoncentrowanym promieniom słonecznym w reaktorze panuje temperatura około 1500 stopni Celsjusza, co wystarcza, by rozbić przechwycone z atmosfery dwutlenek węgla i parę wodną i wytworzyć z nich gaz syntezowy. Następnie w jednostce zamieniającej gaz w ciecz, powstaje nafta. Produkowane w ten sposób paliwo jest – pod względem emisji węgla – całkowicie neutralne. Podczas jego spalania do atmosfery trafia tyle węgla, ile zostało z niej wycofane na potrzeby produkcji paliwa. Nasza pilotażowa instalacja to wciąż obiekt demonstracyjny dla celów badawczych. Jest to jednak kompletny obiekt przemysłowy, który jest odpowiedni do implementacji w masowej produkcji. Wytwarzany tutaj syngas jest takiej samej jakości i czystości jak ten powstający z używanej obecnie przemysłowo syntezie Fischera-Tropscha, zauważają autorzy badań. Efektywność konwersji energii słonecznej na energię gazu syntezowego wynosi tutaj 4,1%, co jest rekordem w dziedzinie termochemicznej produkcji paliw. To jednak wciąż zbyt mało, by technologia ta była konkurencyjna względem innych metod. Już jednak wiadomo, że wynik ten można będzie poprawić. Zmierzona efektywność konwersji została bowiem osiągnięta bez jakiegokolwiek systemu odzyskiwania ciepła opadowego. Tymczasem wiadomo, że w przypadku tego typu reakcji marnuje się ponad 50% energii słonecznej. Część z tej energii można odzyskać. Przeprowadzone przez nas analizy termodynamiczne wskazują, że rozsądnie zaprojektowany system odzyskiwania ciepła pozwoli na zwiększenie efektywności energetycznej systemu do ponad 20%, zapewnia profesor Aldo Steinfeld z ETH, który stał na czele zespołu badawczego. Obecnie naukowcy pracują nad zoptymalizowaniem ceramicznych elementów reaktora. Kolejnym stojącym przed nimi wyzwaniem będzie przeskalowanie instalacji do produkcji masowej. Jako, że nowe technologie są znacznie droższe od już wdrożonych, nie należy liczyć na to, że początkowo paliwo lotnicze „z powietrza” będzie tańsze. Profesor Steinfeld uważa, że może ono rozpowszechnić się na rynku, gdy wprowadzone zostaną prawne rozwiązania dotyczące ograniczenia zanieczyszczeń przez przemysł lotniczy. Może to być na przykład wymóg, by do paliw kopalnych dodawać paliwa uzyskiwane bardziej ekologicznymi metodami. Początkowo wymóg taki mógłby dotyczyć niewielkiej domieszki, rzędu 1-2%. To, co prawda, podniosłoby cenę paliwa lotniczego, ale byłaby to podwyżka niezauważalna, rzędu kilku euro na przeciętny lot, mówi Stainfeld. Powolne zwiększanie ilości domieszki prowadziłoby do zwiększanie inwestycji i budowę nowych instalacji do produkcji bezemisyjnego paliwa lotniczego. Zdaniem Stainfelda ekologiczne paliwo lotnicze stałoby się konkurencyjne cenowo do czasu, aż jego obowiązkowe domieszki sięgnęłyby 10–15 procent. Wszystko wskazuje jednak na to, że na rynkowy debiut nowego paliwa nie trzeba będzie czekać aż tak długo. Z laboratorium Steinfelda wydzielono już komercyjną firmę Synhelion, która w 2023 roku chce rozpocząć budowę pełnoskalowej instalacji przemysłowej i współpracuje z liniami lotniczymi SWISS, które – przynajmniej podczas niektórych lotów – mają używać wyłącznie paliwa wytwarzanego „z powietrza”. Ze szczegółami można zapoznać się na łamach pisma Joule. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- dwutlenek węgla
- energia słoneczna
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Obrazowanie ultradźwiękowe (USG) jest bezpieczną nieinwazyjną metodą, dzięki której lekarz może zdobyć cenne informacje na temat organów wewnętrznych pacjenta. Obecnie jednak wymaga ono stosowania dużego, nieporęcznego i kosztownego sprzętu, dostępnego jedynie w gabinetach lekarskich. Inżynierowie z MIT opracowali projekt miniaturowego systemu USG, który – na podobieństwo plastra – można przykleić do skóry i prowadzić obrazowanie przez 48 godzin. Eksperymenty przeprowadzone na ochotnikach wykazały, że urządzenie dobrze trzyma się skóry, zapewnia dobrej jakości obraz głównych naczyń krwionośnych oraz głębiej położonych organów. Co więcej, można było za jego pomocą rejestrować zmiany w organach podczas różnych aktywności, gdy badani siedzieli, stali, biegali czy jeździli na rowerze. Na obecnym etapie prototyp wymaga przewodowego połączenia z urządzeniem przekładającym odbite fale na obrazy. Jednak, jak zapewniają jego twórcy, może przydać się już teraz. Może zostać np. wykorzystany w szpitalu do ciągłego monitorowania pacjenta bez potrzeby obecności lekarza wykonującego badanie. Obecnie trwają prace nad zapewnienie plastrom łączności bezprzewodowej. Wówczas takie plastry USG można by założyć w gabinecie lekarskim lub nawet w domu, wysyłać dane np. na telefon pacjenta, skąd obraz mógłby być przesyłany dalej lub też analizowany na bieżąco przez algorytmy sztucznej inteligencji. Sądzimy, że otworzyliśmy nową epokę przenośnego obrazowania. Za pomocą kilku plastrów będzie można obserwować organy wewnętrzne człowieka, mówi główny autor badań, profesor inżynierii Xuanhe Zhao z MIT. Dotychczas nie udało się opracować urządzenia, które pozwalałoby na długotrwały monitoring USG o wysokiej jakości. Ubieralne urządzenie do obrazowania ultradźwiękowego miałoby olbrzymi potencjał w diagnostyce. Istniejące obecnie plastry USG zapewniają jednak obraz o dość niskiej rozdzielczości i nie obrazują głęboko położonych organów, mówi Chonghe Wang z MIT. Naukowcom z Massachusetts udało się połączyć elastyczną warstwę samoprzylepną ze sztywną macierzą przetworników. To pozwoliło na umieszczenie urządzenia na skórze przy jednoczesnym utrzymaniu położenia przetworników względem siebie, co zapewnia lepszy obraz. W dotychczas stosowanych rozwiązaniach podobnego typu macierze przetworników są elastyczne, co zmienia ich położenie względem siebie, a to skutkuje deformacją obrazu i obniżeniem jego rozdzielczości. Element samoprzylepny urządzenia wykonany został z dwóch warstw elastomeru, pomiędzy którymi zamknięto elastyczny rozciągliwy żel. Elastomer zabezpiecza żel przed wyschnięciem, wyjaśnia współautor urządzenia, Xiaoyu Chen. Dolna warstwa elastomeru jest samoprzylepna, w górnej znajdują się przetworniki. Całość ma powierzchnię około 2 cm2 i grubość 3 mm. Podczas testów na ochotnikach ubieralne USG dobrze trzymało się skóry przez 48 godzin i zapewniało dobry obraz w czasie, gdy badani siedzieli, stali, biegali na mechanicznej bieżni, jeździli na rowerze stacjonarnym i podnosili ciężary. Naukowcy byli np. w stanie obserwować różnicę w średnicy naczyń krwionośnych pomiędzy badanym siedzącym a stojącym. Plastry rejestrowały zmiany kształtu serca podczas ćwiczeń fizycznych czy zmiany żołądka w czasie picia napojów. A gdy uczestnicy podnosili ciężary, USG wykrywało jasne ślady w mięśniach, wskazujące na tymczasowe mikrouszkodzenia. Dzięki temu możemy np. wychwycić moment, w którym ćwiczenia prowadzą do przeciążenia mięśnia i je przerwać, wyjaśnia Chen. Celem naukowców jest obecnie stworzenie bezprzewodowej wersji plastra USG, który mógłby być stosowany w gabinecie lekarskim czy w domu.Dzięki temu możliwe byłoby nie tylko monitorowanie organów, ale np. obserwowanie postępów guzów nowotworowych czy rozwoju płodu. « powrót do artykułu
-
Przyszło lato i nie wiesz, co na siebie założyć? Nie jesteś zwolenniczką sukienek czy też spódniczek? Wolisz coś znacznie wygodniejszego? Szorty lub krótkie spodenki, to idealna alternatywa na ciepłe, letnie dni. Zapoznaj się z ofertą sklepu House! Spodenki na lato Wiele z nas nie przepada za noszeniem spódnic czy sukienek. Najzwyczajniej w świecie czujemy się niekomfortowo i niepewnie. Zależy nam na tym, aby przepięknie wyglądać, a zarazem czuć się pewnie. Zatem co założyć w gorące, letnie dni? Najlepszą i najwygodniejszą opcją są krótkie spodenki, które zapewnią znakomity look w ciepłe dni. Gdzie znaleźć najmodniejsze oraz wysokiej jakości szorty? Odwiedź https://www.housebrand.com/pl/pl/ona/kolekcja/szorty i skorzystaj z bogatej oferty spodenek na lato! Krótkie spodenki to niezbędnik każdej kobiecej szafy. Nie dość, że są bardzo wygodne, to także praktyczne. W takich spodenkach śmiało możemy wybrać się na wycieczkę, przejażdżkę rowerową lub uprawiać inny ulubiony sport letni, a nawet wybrać się na randkę lub do pracy. Niezależnie od okazji, sprawdzą się doskonale! W letnie dni nie może zabraknąć w naszej garderobie szortów ze sklepu House. Wybierz się do sklepu stacjonarnie lub odwiedź stronę internetową, na której możesz natknąć się na wiele promocyjnych cen. Skorzystaj z wygodnej opcji zamówienia online bez wychodzenia z domu. Jakie rodzaje krótkich spodenek znajdziemy w House? Sklep ten posiada ogromny asortyment odzieży. Znajdziesz tam nie tylko spodenki dżinsowe, ale wiele innych modeli, stworzonych z tkanin dobrej jakości. Ubrania posiadają różne rozmiary, dzięki czemu każdy będzie w stanie znaleźć odpowiedni dla siebie rozmiar. Nieważne, czy idziesz na spotkanie służbowe, do szkoły, a może potrzebujesz spodenek na wakacyjny wyjazd? Spodenki w House posiadają różne wzory i kroje. Oprócz klasycznych szortów znajdziemy tam również kolarki, które doskonale sprawdzą się w letnie dni, a także zapewnią znakomity, nowoczesny look. Wolisz przetarte dziury, a może zwykły elegancki krój? Sama zdecyduj, jaki styl jest dla Ciebie najlepszy. Wejdź na stronę internetową sklepu, zapoznaj się z ofertą i zamów krótkie spodenki na letnie, upalne dni.Jeśli nie trafisz z rozmiarem lub kolorem, nic się nie martw. W House jest możliwy darmowy zwrot, dzięki któremu będziesz mogła zdecydować się na inny model. W sprzedaży sklepu znajdują się także ogrodniczki oraz spodenko-spódniczki, które możemy wykorzystać w bardziej eleganckiej stylizacji. W ofercie znajdziemy również spodenki dresowe, które znakomicie sprawdzą się na siłowni, podczas uprawiania swoich ulubionych sportów oraz zadań domowych. Są bardzo wygodne i stylowe. Poczuj się modnie i pięknie nawet w spodenkach dresowych. Niech krótkie spodenki damskie, kolarki skradną serce Twoich letnich stylizacji! Wybierz te, które pasują do Ciebie i zamów je online. Skorzystaj z wygodnej opcji już dziś i ciesz się spodenkami w upalne letnie dni. Spodenki szyte na miarę Twoich potrzeb! « powrót do artykułu
-
Kopia zapasowa to w zasadzie tylko duplikat czegoś. Jest to dodatkowa kopia czegoś, której można użyć w przypadku utraty lub uszkodzenia oryginału. Na przykład można utworzyć backup plików komputerowych na zewnętrznym dysku twardym. Gdyby coś się stało z komputerem, wszystkie ważne pliki nadal byłyby przechowywane na zewnętrznym dysku twardym. Kopie zapasowe są ważne, ponieważ zapewniają spokój ducha, wiedząc, że jeśli coś złego stanie się z oryginalną rzeczą, zawsze będziesz miał sposób, aby ją odzyskać. Zabezpiecz dane W przypadku kopii zapasowych danych są one również przydatne, gdy wychodzi nowa technologia. Na przykład w tej chwili częściej zapisuje się dane na komputerach osobistych niż na serwerach (chociaż serwery zaczynają być coraz bardziej popularne). Jednak za kilka lat może się okazać, że wszystkie nasze dane będziemy zapisywać w chmurze zamiast na fizycznych urządzeniach takich jak komputery czy telefony komórkowe. Jeśli chcesz być przygotowany na tę zmianę, możesz wykonać backup wszystkich ważnych plików na zewnętrznym dysku twardym i przechowywać ją w bezpiecznym miejscu. W ten sposób, gdy będziesz ich potrzebował, będziesz miał je już gotowe do użycia! Warto sprawdzić ofertę na https://www.kei.pl/blog/cala-prawda-o-backupie. Bezpieczeństwo i nie tylko Jedną z najważniejszych rzeczy, które warto mieć w życiu, jest plan awaryjny. Plan zapasowy to sposób przygotowania się na niespodziewane lub dodatkowy plan osiągnięcia czegoś. W technologii kopia zapasowa to kopia danych lub programów i ich ustawień, utworzona na innym, oddzielnym urządzeniu fizycznym na wypadek, gdyby konieczne stało się przywrócenie oryginału z kopii zapasowej. Kopie zapasowe są również powszechnie stosowane podczas instalacji nowego oprogramowania, sprzętu lub firmware jako środek ochrony przed niezamierzonymi zmianami ustawień komputera przez proces instalacji. Po co wykonywać backup? Celem tworzenia kopii zapasowych jest ochrona przed utratą danych, zarówno przypadkową, jak i celową. W celu wykonania różnych czynności w urządzeniach do przechowywania danych, takich jak dyski twarde, taśmy itp. konieczne jest utworzenie kopii zapasowych przed wykonaniem tych czynności. Na przykład: jeśli chcesz usunąć wszystkie pliki z komputera, musisz najpierw utworzyć kopię zapasową tych plików.Dzięki kopiom zapasowym ludzie nie martwią się już o utratę swoich ważnych plików i informacji, ponieważ wiedzą, że w przypadku awarii maszyn mogą łatwo przywrócić swoje dane z kopii zapasowej, którą wcześniej wykonali. Kopie zapasowe można tworzyć, aby chronić się przed kilkoma rzeczami:● przypadkowym usunięciem danych, ● przypadkową modyfikacją plików, ● awarią sprzętu komputerowego, ● kradzieżą lub zniszczeniem komputera (lub pożarem całego domu!). Dane w oryginalnym urządzeniu mogą zostać przypadkowo usunięte Niektóre pliki mogą zostać usunięte podczas ich porządkowania. Ktoś inny może usunąć niektóre z Twoich plików. Program może zostać uszkodzony i zacząć celowo usuwać pliki. Wirus może rozprzestrzenić się po komputerze, usuwając wszystkie ważne pliki. Niektórzy ludzie używają swoich komputerów do oglądania filmów lub słuchania muzyki i nie robią kopii zapasowych tych plików, ponieważ zakładają, że jeśli stracą te pliki, mogą je po prostu ponownie pobrać z Internetu. Jednak jeśli pojawi się wirus, który usunie wszystko z dysku twardego, nie będzie można niczego ponownie pobrać!Istnieją dwie główne rzeczy, których kopie zapasowe należy tworzyć: ● Twój system: system operacyjny, ustawienia i programy zainstalowane na komputerze ● Pliki: wszystkie rzeczy znajdujące się w folderach Dokumenty, Zdjęcia, Muzyka i innych. « powrót do artykułu